Wraz z nowymi postanowieniami ministerstwa powstał departament, którego zadaniem jest regulowanie prawne spraw motoryzacyjnych czarodziei, karanie osób nieprzestrzegających zasad prowadzenia pojazdem, ale także wydawanie odpowiednich dokumentów do prowadzenia magicznych pojazdów.
Kurs - uprawnienia do prowadzenia magicznych pojazdów
Rodzaje licencji:
POZIOM I - Jest to prawo jazdy wydawane na pierwszym egzaminie. Upoważnia do prowadzenia nieskomplikowanych motoryzacyjnie pojazdów: motocyklu i skuterów.
POZIOM II- Prawo jazdy, które pozwala na prowadzenie wszystkich aut maksymalnie sześcioosobowych. Korzystając z motoryzacji na potrzeby własne ono całkowicie wystarcza. Posiadanie prawa jazdy na poziomie II nie upoważnia cię do prowadzenia pojazdów z poziomu I.
POZIOM III - Prawo jazdy obejmujące wcześniejsze z dodatkiem do prowadzenia większych pojazdów np. towarowych lub publicznych. Chcąc pracować w Błędnym Rycerzu lub przewozić drogie towary do sklepów na pewno trzeba będzie je posiadać.
Na każdym poziomie, wraz z egzaminatorem na siedzeniu pasażera, należy przejechać kawałek slalomu, pokonać kilka przeszkód, wzbić się w powietrze i pokonać kawałek trasy nad ziemią, mijając przy tym inne latające pojazdy.
POZIOM PIERWSZY:
WYMAGANIA:
• Ukończone min. 17 lat • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe; • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać); • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: Zapomniałeś o włączeniu niewidzialności po wzbiciu się w powietrze. Pamiętaj, że poza strefą egzaminacyjną ten błąd mógłby sprowadzić na ciebie spore kłopoty! B: Niestety, zupełnie nie mogłeś wyrobić się na zakrętach. W czasie slalomu potrąciłeś kilka pachołków. C: Nie włączyłeś świateł. Zwykły drobiazg, ale nawet to mogło doprowadzić do tragedii. D: Nie udało ci się delikatnie wylądować. Z impetem uderzyłeś w ziemię. E: Utrzymanie równowagi nie było proste. Ciągle przechylałeś się, albo za bardzo na prawo, albo za bardzo na lewo. Nie jest to duży błąd, ale nie wpływa dobrze na komfort jazdy. F: Nie byłeś w stanie wzbić się w powietrze. Kiedy już koła uniosły się w górę, ty znowu ściągnąłeś pojazd na ziemię. Trudno powiedzieć czemu tak się stało, ale udało ci się to przerwać dopiero po kilku próbach, które zirytowały twojego egzaminatora. G: Nie ustawiłeś poprawnie lusterek. H: Nie założyłeś kasku. Egzaminator musiał cię upomnieć! I: Wjechałeś w zbitkę kilku chmur i przez dłuższy czas nie mogłeś się z niej wydostać. Kilka okrążeń wokół własnej osi chyba doprowadziło do mdłości i ciebie i twojego egzaminatora. J: Jest fatalnie. Zderzyłeś się z innym pojazdem, który na szczęście wzbił się w powietrze tylko po to, żeby sprawdzić twoje umiejętności. Nikomu nic się nie stało, ale oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
POZIOM DRUGI:
WYMAGANIA:
• Ukończenie podstawowej edukacji • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać) • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: Dopiero po krótkiej przejażdżce egzaminator uświadamia cię, że zapomniałeś włączyć przycisku zapewniającego niewidzialność. Dobrze, że zdarzyło ci się to tutaj, poza strefą egzaminacyjną latający samochód mógłby wzbudzić spore kontrowersje. B: Slalom między innymi samochodami nie poszedł ci najlepiej. Urwałeś lusterko jednego z nich. C: Może, gdyby egzamin nie odbywał się w środku dnia, łatwiej byłoby ci pamiętać o światłach. Niestety, tym razem nie włączyłeś ich bez przypomnienia. D: To nie było twoje najlepsze lądowanie. Zahaczyłeś kołem o krawężnik i zrobiłeś to niezbyt delikatnie. E: Miałeś spory problem z parkowaniem. Nie udało ci się zmieścić w wyznaczonym miejscu. F: Udało ci się wzbić w powietrze, ale już po chwili przód samochodu skierował się w dół. Wszystko wydawało się poprawne, ale wróciłeś na ziemię bez wyraźnego polecenia egzaminatora. G: Wszystko ustawiłeś nie tak. Krzesło, lusterka, kierownicę. Wyjątkowo niewygodnie było ci kierować, co dostrzegł twój egzaminator. H: Pasy odpięły ci się przypadkiem w czasie jazdy. Mimo wszystko, egzaminator jest przekonany, że nie miałeś ich od samego początku. I: Chmury to nienajlepsze drogowskazy. Przez jedną z nich przypadkiem wyjechałeś poza strefę egzaminacyjną. J: Kiedy wróciłeś na ziemię, nie udało ci się zahamować. Kierownica odmówiła posłuszeństwa, po chwili uderzyliście z impetem w mur. Oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
POZIOM TRZECI:
WYMAGANIA:
• Ukończone min. 18 lat • Zaliczony poziom II • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać) • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: To, że twój pojazd nie wznosi się w powietrze nie oznacza, że nie musisz być dyskretny. Przycisk niewidzialności jest tu nie bez przyczyny, żaden mugol nie przegapiłby zwężania się pojazdu. Pamiętaj o tym na przyszłość. B: Niestety, nie zmieściłeś się na zakręcie. Czyżbyś zapomniał, że między zwykłym samochodem a tak ogromnym pojazdem była spora różnica? Musisz nad tym popracować. C: Jedziesz bardzo wolno. Nie jesteś w stanie rozwinąć odpowiedniej prędkości, trudno się dziwić, kiedy musisz poruszać się tak dużym pojazdem, ale egzaminator nie jest tym zachwycony. D: Całkowicie straciłeś kontrolę nad rozmiarem pojazdu. Po zwężeniu chciałeś przywrócić go do normalności, ale za to poszerzył się zbyt mocno. A później obniżył. A potem wyciągnął w górę. Od tych wszystkich zawirowań i tobie i twojemu egzaminatorowi zrobiło się niedobrze. E: Parkowanie okazało się ogromnym wyzwaniem. Trudno się dziwić, prostokąt w którym miałeś się zmieścić był naprawdę niewielki. Musiałeś powtórzyć manewr jeszcze raz. F: Jechałeś bardzo niestabilnie. Strasznie rzucało wszystkim na tyle pojazdu, na co twój egzaminator zwrócił uwagę. G: Nie byłeś w stanie pociągnąć za dźwignie, a bez tego, nie mogłeś ruszyć. W końcu pociągnąłeś tak mocno, że dźwignia się urwała. Jeśli mieścisz się w granicy dopuszczalnych błędów, musisz zmienić pojazd, żeby kontynuować. H: Nie zapiąłeś pasów. Egzaminator musiał cię upomnieć! I: Twoim zadaniem było zmniejszenie się tak, żeby zmieścić się miedzy dwoma pachołkami. Niestety, nie zrobiłeś tego na czas i potrąciłeś oba. J: Jechałeś pewnie i szybko, tak szybko, że zanim zdążyłeś zauważyć most, było już za późno. Pojazd powinien się obniżyć, ale ty nie zdążyłeś zareagować i dosłownie urwało wam dach nad głową. Oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
Kurs - Instruktor nauki jazdy
Ten kurs pozwoli Ci opanować wszelkie potrzebne informacje do tego, aby móc nauczać innych, chętnych do nauki czarodziejów, jak powinno poruszać się w powietrzu, aby nie wzbudzać zainteresowania mugoli. Jeśli otrzymałeś licencję. zgłoś się po nią w tym temacie.
Wymagania: poziom I, II • ukończona podstawowa szkoła magiczna • prawo jazdy na poziomie co najmniej II • opłata za kurs: 80g (zapłać) • poprawa: 5g Ukończenie kursu: • nagroda: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Wymagania: poziom III • ukończona podstawowa szkoła magiczna • prawo jazdy na poziomie III • ukończony kurs instruktora jazdy na poziomie I, II • opłata za kurs: 80g (zapłać) • poprawa: 5g Ukończenie kursu: • nagroda: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
UWAGA! Jeśli robisz dowolne dwa poziomy jednocześnie, nie płacisz oddzielnie - obowiązuje wtedy cena 140g. Jeśli robisz trzy poziomy jednocześnie, nie płacisz oddzielnie - obowiązuje wtedy cena 200g.
CZĘŚĆ PIERWSZA: Po zapisaniu się na kurs miła pani w kasie wręczyła Ci stos ksiąg, które poleciła Ci przejrzeć. Masz teraz trzy dni, na nauczenie się teorii, nim przyjdzie Ci się zmierzyć z pisemnym testem. Rzucasz trzema kostkami. Jeśli dwie na trzy kostki będą pozytywne, udaje Ci się pomyślnie zdać test i przejść do II etapu. Jeśli jednak nie, musisz poprawić pierwszy etap kursu.
Kości:
1 - Tego dnia postanowiłeś zapoznać się z metodami ukrycia pojazdu przed spojrzeniami mugoli. Przycisk ukrycia, proszek natychmiastowego zniknięcia oraz zaklęcie niewidzialności wykułeś na blachę i nawet jeśli przyjdzie Ci odpowiadać na pytanie związane z eliksirem niewidzialności, to jesteś pewien, że dasz sobie radę. Ten rozdział masz opanowany. 2 - Zachowanie w sytuacjach stresowych. Z początku myślałeś, że ten rozdział będzie trudny i zupełnie niezrozumiały, jednak dość szybko okazało się, że rozpoznanie i zapamiętanie co najmniej sześciu sposobów awaryjnego lądowania to bułka z masłem. Ten rozdział masz opanowany. 3 - Nie potrafiłeś się nadziwić, ilu szczegółów powinien pilnować instruktor magicznego prawa jazdy. Ustawienie lusterek, zapięcie pasów, wypełnienie karty egzaminu. W pewnym momencie zacząłeś nawet gubić się w tych wszystkich terminach. Na całe szczęście, ostatecznie ci się udało! Ten rozdział masz opanowany. 4- Zapoznawałeś się ze sposobami utrzymania odpowiedniej pozycji pojazdu w powietrzu. Ogarnięcie odpowiedniego kąta na zniżanie pozycji oraz na wznoszenie się, nigdy jeszcze nie wydawało się być takie proste. Nie miałeś problemów z opanowaniem materiału z tego rozdziału. 5 - Nigdy byś nie pomyślał, że wypełnienie kart egzaminowania i jazd może być takie trudne. Słowo byś dał, że niepotrzebnych rubryczek jest więcej niż potrzebnych, a gdy wpatrzyłeś się w sposób ich wypełniania, to aż Cię zatkało. Chyba nad tym rozdziałem powinieneś jeszcze popracować. 6 - Kto to widział, żeby było tyle sposobów na kierowanie kursantem... Trzeba pamiętać o formie grzecznościowej i suchym przekazie - mówił podręcznik, ale Ty całkowicie się z nim nie zgadzałeś. Wtedy też spostrzegłeś, że takie formy stosuje się dopiero na egzaminie i zacząłeś na nowo wertować książkę. Chyba nad tym rozdziałem powinieneś jeszcze popracować.
CZĘŚĆ DRUGA Zasiadasz za fotelem pasażera. Twoim zadaniem będzie zapobieganie groźnym sytuacjom na drodze. Fotel obok Ciebie zajmuje wyuczony w swym zawodzie, profesjonalny instruktor, który będzie sprawdzał Twoją skuteczność. Rzucasz trzema kostkami. Jeśli dwie na trzy kostki będą pozytywne, udaje Ci się pomyślnie zaliczyć egzamin praktyczny i otrzymujesz licencję, jeśli jednak nie, będziesz musiał podejść do tego etapu ponownie.
Kości:
1 - Skręć w prawo! Nie, nie, skręć w lewo! W prawo! W lewo! Tak zamotałeś instruktorem, że niemalże wylądowaliście na drzewie. Mężczyzna patrzył na Ciebie surowo. Chyba powinieneś jeszcze popracować nad swoimi reakcjami podczas jazdy. 2 - Po przygotowaniach instruktora do jazdy i po sprawdzeniu wykonanych przez niego czynności, nakazałeś mu ruszyć, jednakże ten nie wypełnił polecenia. Okazało się, że nie sprawdziłeś, czy są włączone światła. Dałeś się mu podpuścić. Chyba jeszcze musisz się douczyć... Na szczęście widać u ciebie spory potencjał. Dostajesz zniżkę i poprawa kursu kosztuje dla ciebie tylko 5g! 3 - Nigdy jeszcze nie szło Ci tak dobrze. Zwracałeś uwagę na nawet najmniejsze niedociągnięcia, dzięki czemu wyszedłeś z zajęć z pochwałą za wyjątkowo rzetelne podejście do tematu. 4 - Nie poszło Ci specjalnie dobrze. Tak poprowadziłeś kierowcę, że ostatecznie wylądowaliście w punkcie wyjścia, mimo tego, że mieliście dostać się na drugi koniec miasta. Może następnym razem zwróć większą uwagę na drogę? 5 - Było bardzo dobrze. Nie dość, że byłeś uważnym obserwatorem i reagowałeś w odpowiednich momentach, to dodatkowo proponowałeś wykorzystanie kilku prostych sztuczek, które ułatwiają manewry na drodze. Kierowca był zachwycony tym, w jaki sposób poprowadziłeś jazdy. 6 - Podczas sprawdzania płynów pod maską zaskoczyłeś swoją wiedzą. Twoje słowa były proste i klarowne, dzięki czemu wszystko zostało wykonane szybko, sprawnie i przede wszystkim poprawnie. Instruktor aż uśmiechnął się z zadowoleniem.
Kurs - kierowca Blednego Rycerza
Błędny rycerz to jeden z tych pojazdów wymagających opanowania kierowcy, a także radzenia sobie w stresujących sytuacjach. Celem kursu będzie ocena czy kursant ma predyspozycje do prowadzenia pojazdów magicznych oraz przygotowanie go do prowadzenia magicznego autobusu. Podstawowym wymogiem podjęcia się kursu jest właśnie odporność na stres, zorganizowanie czasowe, komunikatywność oraz posiadanie najwyższego poziomu prawa jazda.
WYMAGANIA:
• prawo jazdy - poziom I, II, III • jeśli każdy etap kursu zdasz za pierwszym razem, koszt wynosi: 50 galeonów • koszt kursu: 80g (zapłać) • jeśli każdy etap kursu zdasz za pierwszym razem, koszt wynosi: 50 galeonów • poprawa każdej jednej części: 5g • ukończenie kursu: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
CZĘŚĆ PIERWSZA - test kwalifikacyjny: Mężczyzna o wzroście prawie dwóch metrów, uśmiechając się nieprzyjemnie oznajmił test kwalifikacyjny. Dostałeś arkusz z pytaniami, na którego wypełnienie masz 20 minut. Rzuć kością aby poznać wynik testu, dopóki go nie ukończysz, nie możesz przejść do dalszej części kursu.
Kości do testu:
1-2 – Kartka, która leży przed Tobą ma zapisane kilkanaście pytań. Między innymi znajdziesz tam pytanie, co zrobisz gdy spotkasz babcię na dwunastej, ewentualnie co zrobisz gdy spóźnisz się o dwadzieścia trzy sekundy i w jaki sposób się usprawiedliwisz. Gdy odpowiadasz na ostatnie pytanie, prawy górny róg zaczyna migać na zielono. Oznacza to. że zdałeś test. 3 – Zasiadasz przy biurku i czytasz pytania. Masz wrażenie, że wszystko wiesz, ale chyba nie do końca. Mimo długich rozważań nie masz pomysłu co zrobić, gdy na wprost Ciebie jadą dwa angielskie autobusy, a Ty nie masz gdzie odbić. Próbujesz coś wymyślić, ale niestety, przy kolejnych pytaniach także nie jest prosto. Po upływie dwudziestu minut, lewy róg Twojej kartki świeci na czerwono, co znaczy, ze oblałeś test. Spróbuj jeszcze raz. 4-5 – Egzaminator zauważa, że ze zbyt dużą pewnością siebie i rozmachem udzielasz odpowiedzi na pytania. Wyzłośliwiając się, radzi podejść Ci do testu ze stoickim spokojem. Wbrew temu czy zastosowałeś się do jego rady czy nie, prawy róg kartki zaświecił Ci się na zielono. Zdałeś test. 6 – Czy to specjalnie czy przez przypadek, zaglądasz przez ramię jednego z obecnych kursantów. Prowadzący test mężczyzna potraktował to (słusznie czy nie) za ściąganie, a Ty oblewasz egzamin.
CZĘŚĆ DRUGA - plac manewrowy Wiedza teoretyczna, którą musieliście przyswoić pozwoli wam teraz ocenić jak radzicie sobie z pojazdem, z sytuacjami które mogą spotkać Was na drodze. W tym celu zasiadacie za kółko Błędnego Rycerza, manewrując nim na placu manewrowym. Rzucasz dwiema kośćmi.
Pierwsza Kostka:
1 – Stajesz na wprost wielkiego magicznego autobusu i nie masz pojęcia co robić. Pomyliły Ci się światła przeciwmgielne ze światłami stopu. Nie jest za dobrze. Może to później doprowadzić do kolizji na drodze. 2 – Szkoleniowiec tłumaczy Ci wszystko bardzo szybko, z czego nic nie rozumiesz. Siedzisz za kierownicą, przed Tobą panel przeróżnych przycisków, a ty odróżniasz jedynie pedał gazu od sprzęgła. Nie jest tak źle, ale gdy pada hasło użyj dźwigni, nie wiesz co masz robić. Szkoleniowcowi nie chodziło o nic innego jak o użycie dźwigni zwężającej pojazd, dzięki czemu ten może prześlizgnąć się między dwoma mugolskimi autobusami. Lepiej się doucz. 3 – Guzik niewidzialności? No być może w magicznym samochodzie wiesz gdzie się znajduje, ale tutaj? Już niekoniecznie. Szkoleniowiec patrzy na Ciebie pobłażliwie, ze stoickim spokojem tłumacząc ci, że dopalacz niewidzialności w Błędnym Rycerzu to przede wszystkim rozwinięcie prędkości, dzięki której mugole nie są w stanie ujrzeć magicznego pojazdu. Potrzebujesz uzupełnić brak wiedzy. 4 – Wykonujesz manewr zawracania, zaraz potem parkowanie. Niby wszystko idealnie, ale nie do końca. Mężczyzna, który Cię przygotowuje każe Ci powtórzyć jeszcze raz obydwa manewry, a gdy przychodzi kolej parkowania, zupełnym przypadkiem uderzasz o kołek, który znajduje się przed Tobą. Źle wycelowanie w odległości sprawiają, że ten jest doprawdy rozczarowany, ale daje Ci kolejną próbę, dzięki której możesz sprawdzić swoje magiczne umiejętności jako kierowcy. Lepiej żeby teraz nie poszło najgorzej, bo będzie z Tobą źle. 5 – Los się chyba do Ciebie uśmiecha, a wiedza teoretyczna, którą osiągnąłeś przez cały czas nauki jak i zarówno po zdaniu testu może być na tyle owocna, że Twoja praktyka idzie jak z płatka. 6 – Niewiele brakowało byś doprowadził do poważnej kolizji z innym samochodem na placu. Spokój i opanowanie pozwoliły Ci jednak na wybrnięcie z całej sytuacji, a nikomu nie stała się żadna krzywda.
Druga Kostka:
1, 4 – pomimo nielicznych błędów, zdałeś swój kurs. 2, 5 – Nie możesz się do końca w tym odnaleźć i pomimo tego jak poszło Ci na kursie – szkoleniowiec nie jest do Ciebie do końca przekonany. Rzucasz dodatkową kością. • parzysta – zdajesz • nieparzysta – musisz podejść do II etapu ponownie 3, 6 – To zdecydowanie nie jest Twój szczęśliwy dzień. Spróbuj raz jeszcze podejść do kursu.
CZĘŚĆ TRZECIA - egzamin praktyczny Przed Tobą egzamin praktyczny. Ta część egzaminu zadecyduje czy uzyskasz licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Rzuć dwiema kośćmi.
Pierwsza kostka:
1 – W trakcie egzaminu na ulicy na dwunastej pojawia się babcia. Zmusza Cię do ostrego parkowania, ale na szczęście udaje Ci się nie potrącić staruszki. 2, 4 – Egzamin przebiega naturalnie. Pociągnięcie za dźwignię w sytuacji, która tego wymaga. Przyspieszenie. Zatrzymanie. Parkowanie. Wszystko, jak należy. 3, 5 – Nigdzie nie pojawiają się niespodziewanie mugole, ani tym bardziej magiczne pojazdy. 6 – Czarny kot przebiegł Ci drogę, zaraz potem źle parkujesz, przez co widzisz niezadowolenia na twarzy mężczyzny, który z Tobą jedzie. Ratuje Cię poprawnie wykonany manewr użycia dźwigni, gdy próbujesz zmierzyć się z dwoma mugolskimi autobusami.
Druga kostka:
1 – wynik egzaminu jest pozytywny. Po licencję zgłoś się tutaj. 2 – Pomimo, że bardzo się starałeś, to Twoje manewry jak i zarówno inne czynności, które próbowałeś wykonać nie były na tyle dobre, by zaliczyć egzamin. 3 – Spokój. Opanowanie. Trzeźwy umysł, a także pozytywne nastawienie zapewniają Ci licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Zgłoś się po nią tutaj. 4 – Nie musiało być idealnie, egzaminator podsumował Twoje starania podczas kursu, a one zostały docenione, zdajesz egzamin. Po licencję zgłoś się tutaj. 5 – Niby wszystko poszło idealnie, ale nie do końca. Kilka błędów, z czego dwa dość rażące, a egzaminator zastanawia się czy powinien Cię oblać. Rzuć dodatkową kością. • parzysta - zdajesz egzamin • nieparzysta – oblewasz 6 – Możesz pochwalić się wszystkim znajomym, że w końcu udało Ci się uzyskać licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Odbierz ją tutaj.
Autor
Wiadomość
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Podejrzewał, że nie próbowałby swoich sił za kółkiem, gdyby nie Thaddeus, który już od kilku miesięcy kusił go wizją śmigania - tym razem jako kierowca - przepięknym motocyklem Bravo. I gdy tylko wyobrażał sobie, że zabierze na przejażdżkę Freję, momentalnie jego motywacja wzrastała. W dniu egzaminu miał zaskakująco dobry humor, a co najlepsze - trafił na egzaminatora, któremu również uśmiech z gęby nie schodził i był, o dziwo, bardzo przychylny wobec Aslana. Nie żeby z tego powodu zamierzał narzekać! Rozpoczął od slalomu, który nie poszedł mu najlepiej. Stres robił swoje - przy próbie skręcania postrącał kilka pachołków, na co egzaminator machnął tylko ręką, stwierdzając krótko, że zdarza się najlepszym. Potem poszło już gładko - elegancko pokonał tor przeszkód, wzbił się w powietrze i bez żadnych problemów pokonał trasę powietrzną, zgrabnie mijając inne latające pojazdy. I chociaż wiedział, że pójdzie mu dobrze, bo w końcu dużo czasu poświęcił na opanowanie motocyklu, to i tak nie dowierzał, gdy usłyszał, iż zdobywa licencję na poziomie pierwszym. Złapał za papier i pierwsze co to wyciągnął wizbooka, aby pochwalić się Tadkowi. W końcu to była w dużej mierze jego zasługa!
Była zadziwiająco spokojna - ale w sumie czym powinna się denerwować? Kiedy tylko w jej głowie zakiełkował pomysł o zdawaniu na licencję, by prowadzić magiczne pojazdy - pierwsze czego się podjęła to buszowanie po bibliotece. Nie tylko tej hogwarckiej, bo korzystała też z zapasów zgromadzonych przez Gringotta w Biurze Tłumaczeń. Miała za sobą więc naprawdę dokładne przygotowanie teoretyczne - a po utwierdzeniu się w tym, że naprawdę chce latać na dziedzińcu w Exham... Nie pozostało jej nic innego jak po prostu podejście do egzaminu. Poziom pierwszy licencji okazał się swoistym chrztem bojowym - Smith na 'dzień dobry' zapomniała o założeniu kasku, o czym przypomniał jej... niesamowicie miły egzaminator. Nie prychnął, nie obrzucił jej spojrzeniem pełnym politowania - a podał kask i z uśmiechem pomógł go jeszcze dziewczynie zapiąć. Coś w jego oczach przypominało Krukonce pewnego Pana Montgomery, z którym miała przyjemność swego czasu kontrolowania zabezpieczeń w Gringottcie. Speszyło ją to - i może właśnie dlatego, kiedy już znalazła się za kierownicą, jeszcze na placu, gdy wykonywała slalom między słupkami, trąciła ich kilka. Co również nie zostało przez egzaminatora odnotowane, bo machnął na to ręką. Jessica wolała jednak nie sprawdzać na ile błędów ten mężczyzna przymknie oko - i zrobiła wszystko, żeby egzamin zakończyć już bezbłędnie i rzucając szybkie podziękowania za kwitek z pozytywnym wynikiem - przeszła dalej.
Tego samego dnia zarejestrowała się także na drugi poziom licencji, nie chcąc tracić niepotrzebnie czasu - a w Gringottcie czas to jednak pieniądz. Yorek chyba wyłysiałby kompletnie, wiedząc, że Smith po feriach wzięła jeszcze więcej wolnego. A choć poziom I wystarczył do prowadzenia Znikacza, tak innych aut już nie - a Jessica nie zamierzała celować ani w żaden motor, ani skuter, które w jej wypadku zdawały się mocno niepraktyczne. Mogłaby co najwyżej do kieszeni wziąć Konwalię - już nawet nie Tic Tac Toe, którzy ciągle rośli i już teraz mogliby robić jej za szalik. Zostawiając więc za sobą egzaminatora z dziwnie błyszczącymi oczami - przywitała się z kolejnym, wąsatym profesjonalistą. Prawdziwy urzędnik - Smith poczuła się jak numerek w statystykach, a nie petent, była traktowana tak bezosobowo. Co stanowiło pewną miłą odmianę jednak. Widocznie to zaprocentowało, bo zarówno na samym placu jak i w powietrzu - Krukonka nie popełniła nawet najmniejszego błędu. Mogła więc legalnie prowadzić magiczne pojazdy - czym nie omieszkała podzielić się z pewnym jegomościem przez wizzengera, kiedy tylko wyszła przed gmach Ministerstwa.
Z tematu
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Prowadzenie pojazdów Poziom III Kostki: 1, 4 (G, A)
Właściwie to zupełnie zapomniała, że istnieje jeszcze jeden - ostatni - poziom licencji na prowadzenie magicznych pojazdów. Smith stwierdziła, że jeśli już się za coś wzięła (i zadziwiająco gładko jej to poszło) to doprowadzi uprawnienia do końca, żeby potem nie przeżywać, że brakuje jej jakiegoś papierka. Skoro poprzednie dwa poziomy poszły jej tak gładko, to może i na III jej się poszczęści? Przywitała się z egzaminatorem - który zdawał się być w równie doskonałym humorze co ona sama. Wiedziała, że dobrze jej to wróżyło, nie ociągając się więc - zasiedli do pierwszego, większego niż standardowo, pojazdu. Tym razem Jess o niczym nie zapomniała, ustawiła fotel, lusterka, zapięła pasy - ba, upewniła się, że egzaminator zrobił to samo! - po czym chcąc wystartować pociągnęła za dźwignię i... wyrwała ją. Z niesamowitym skonfundowaniem, ewoluującym w przerażenie uniosła wyrwany drążek, w popłochu zerkając na towarzyszącego jej urzędnika, który - dzięki Merlinowi - zwyczajnie wybuchnął śmiechem. Bez problemu zmienili pojazd na sprawny - i Smith mogła kontynuować egzamin. Co prawda przy wzbijaniu się w powietrze, mężczyzna musiał ją upomnieć o module niewidzialności - ale widocznie zwalił ten pospolity błąd na zestresowanie urwaną częścią poprzedniego auta, bo nawet tego nie skomentował. Także po raz kolejny - ku swej satysfakcji - Smith mogła pochwalić się zdaną licencją.
Z tematu
The author of this message was banned from the forum - See the message
Prowadzenie pojazdów, poziom I Kostki: 1,3,F-kurs zdany z 1 błędem Prowadzenie pojazdów, poziom II Kostki: 1,1-kurs zdany bezbłędnie
Przez ostatnie kilka lat pokochał dwie rzeczy: jazdę mercedesem dziadka i lataniem na miotle. Wyobraźcie sobie zatem jego zdziwienie, gdy dowiedział się o możliwość połączenia tych obydwu czynności. Latający samochód początkowo brzmiał dla niego...no, absurdalnie, co nie oznaczało, że sprawą się nie zainteresował. Bo zainteresował się w bardzo dużym stopniu. Ze zdobywaniem prawa jazdy postanowił zaczekać do czasu, gdy będzie mógł starać się też i o mugolskie. Obydwa kursy nieco się mu poplątały w głowie i utworzyły dość karykaturalną wizję prowadzenia pojazdu. Potrzebował czasu, by poukładać wszystkie zdobyte informacje, a gdy to zrobił, zapisał się na kurs stopnia I jako i II. Głównie zależało mu na prowadzeniu samochodu, ale skoro dał się namówić na lekcje jazdy motorem...no to dlaczego miałby sobie odpuścić. A nuż jeszcze dołączy do magicznego gangu motocyklowego i będzie słuchał rock&rolla? Ah, marzenia. Najpierw podszedł do egzaminu z jednośladowców. Jego egzaminator był bardzo miły i sympatyczny, co podniosło Tristana na duchu. Slalom jak i tor przeszkód nie stanowił większego problemu, jednakże w końcu musiały się zacząć. Wciskając magiczny przycisk, wzbijający pojazd w powietrze...nic się nie stało. Spojrzał zdziwiony na czerwony guzik i pchnął go jeszcze raz, nieco mocniej. Motor pyrknął, zrobił niecały metr w górę i z hukiem wylądował. Tego typu prób odbyło się jeszcze około pięciu, a sądząc po nie tak już zadowolonej minie egzaminatora, pomniejszył swoje szanse na zaliczenie. Poczuł ogarniający go stres i wydzielającą się z tego powodu adrenalinę. Uczucie momentalnie minęło, gdy wreszcie motor zaczął go słuchać. Przeleciał kawałek, minął kilka innych latających pojazdów i na znak oceniającego wylądował. Pomimo wpadki wypadł całkiem nieźle i ze zdanym kursem i podwyższonym ciśnieniem mógł podejść na stanowisko numer dwa i odczekać na swoją kolej. Ponownie trafił na uprzejmego egzaminatora, co wzbudziło w nim podejrzenia. Jeden miły to nic nadzwyczajnego, ale dwóch? Pochłonięty częściowo na rozmyślaniach niemalże automatycznie kierował samochodem, który dla odmiany nie strzelił podniebnego focha. Razem z drugim zdanym kursem pozostało Tristanowi udać się do urzędu i złożyć podanie o wydanie dokumentu.
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Kurs – Magiczne Prawo Jazdy - Poziom I i II [lipiec-sierpień 2020 roku]
Kurs na magiczne prawo jazdy zdawał z niemałym opóźnieniem ze względu na brak środków finansowych. Wszyscy jego koledzy już od dawna mogli poszczycić się uprawnienia do prowadzenia pojazdów, toteż nic dziwnego, że zależało mu na jak najszybszym zaliczeniu wszystkich egzaminów. No dobra, nie wszystkich, bo nie zamierzał w ogóle podchodzić do praktyki na pojazdy towarowe i publiczne, skoro jego zawód nie wymagał takich kwalifikacji. Wydawało mu się, że nauka idzie całkiem sprawnie, a jednak na pierwszym ze swoich egzaminów posypał się jak domek z kart. Niewzruszona mina egzaminatora mocno go podenerwowała, przez co zapomniał założyć kasku. Po tym jak został przez mężczyznę upomniany nie potrafił już skupić się na swoim zadaniu. Najpierw nie mógł się wzbić w powietrze; nie wiedzieć czemu ściągał cały czas pojazd na ziemię. Udało mu się polecieć dopiero po kilku takich próbach, a facet patrzący na jego poczynania dostawał już białej gorączki. Nawet, kiedy udało mu się wreszcie zwiększyć dystans od gleby, nie dawał sobie rady z utrzymaniem równowagi, a jego motocykl gibał się to w jedną, to w drugą stronę. Nie był to może jakiś wielki błąd, ale biorąc pod uwagę to, że razem popełnił takie trzy, wynik nie mógł być pozytywny. Wściekły na siebie wrócił do domu, a do kolejnej próby przystąpił po kilku dniach. Niestety za drugim razem trafił na strasznego chama. Gość ewidentnie wstał lewą nogą i szukał kogoś, na kim będzie mógł się wyżyć. Szkoda, bo tym razem nie jechał wcale najgorzej. No może poza tym jednym fragmentem trasy, kiedy wpadł w chmury i zakręcił kilkukrotnie wokół własnej osi, próbując się z nich wydostać. Niewiele brakowało, żeby puścił wtedy pawia. Na szczęście w ostatniej chwili odratował swój honor, ale do domu wrócił bez dyplomu, biedniejszy o parę galeonów. Egzamin pierwszego stopnia udało mu się zdać dopiero po tygodniu, przy okazji drugiej z poprawki. Tak jak wcześniej trafił na jakiegoś furiata, tak tym razem miał okazję jechać w trasę z facetem, któremu ewidentnie wpadł w oko. Chociaż nie zamierzał umawiać się z nim na randkę, nie wyprowadzał go z błędu, uśmiechając się do niego uroczo. Na tyle uroczo, że ten nie zauważył nawet, że Theo nie ustawił sobie odpowiednio lusterek. Nie zauważył albo nie chciał zauważyć. Nieważne, skoro ostatecznie młodemu Kainowi udało się otrzymać upragnione prawko.
Poziom I – podejście pierwsze:3, 6, H, E, E(E -> F) Poziom I – pierwsza poprawka:6, 3, I Poziom I – druga poprawka:2, 2, G
Odczekał miesiąc, żeby odpocząć i nauczyć się budowy nieco większych pojazdów, a następnie ponownie pojawił się w Departamencie Magicznych Pojazdów, by spróbować swoich sił za kierownicą auta. Niestety miał pecha do egzaminatorów, bo znów trafił na jakiegoś chłopa, który swoje prywatne problemy postanowił przelać na zdającego. Theo nie zamierzał wciskać kitu – sam również jechał, jakby był pijany, ale powiedzmy sobie szczerze… kiedy widział minę faceta obok, nerwy brały nad nim górę. Właściwie strzelił sobie w stopę jeszcze zanim w ogóle ruszył. Zapomniał bowiem nacisnąć przycisk niewidzialności. W powietrzu nie było wcale lepiej. Najpierw zgubił się w chmurach, wyjeżdżając poza strefę egzaminowania, a potem w slalomie między autami urwał lusterko jednego z pojazdów. Na szczęście departament nie zamierzał obciążyć go opłatą za naprawdę, ale Kain miał wrażenie, że narobił sobie wstydu. Nic więc dziwnego, że przed kolejnym egzaminem zrobił sobie dwa tygodnie przerwy, licząc jednocześnie na to, że wszyscy zdołają o nim do tego czasu zapomnieć. Za drugim razem podchodził do sprawdzianu z większym spokojem, może dlatego że wcześniej znalazł na ulicy dwadzieścia galeonów. Pomyślał, że to jego szczęśliwy dzień i rzeczywiście tak było. Już po wejściu do samochodu widział, że egzaminator trafił mu się przesympatyczny. Uśmiechał się do niego, zagadywał i zdawał się nie dostrzegać jego błędów… a raczej błędu, bo podczas tej próby popełnił tylko jeden. Jechał naprawdę znakomicie, ale na koniec zbytnio się rozluźnił i miał problem z precyzyjnym zaparkowaniem pojazdu. Wyjechał trochę poza linię wyznaczającą dokładnie miejsce parkowania, ale egzaminator machnął na to ręką i wypisał mu odpowiedni papier, a Theo po dwóch miesiącach męki z departamentem mógł się wreszcie cieszyć uprawnieniami do prowadzenia pojazdów, na które i tak nie miał póki co pieniędzy… No cóż, takie życie.
Pyszałkowaty mały gnój arogant. Takim właśnie był nastolatkiem i zaraz po ukończeniu szkoły założył się z kumplami kto pierwszy zdobędzie prawo jazdy na latający motor. Oczywiście, że chciał wygrać. Chciał wszystkiego, być pierwszy, sięgać wyżej, latać dalej i szybciej. Nigdy nie miał talentu miotlarskiego, a od kiedy miał wypadek na miotle jako mały smark tym nie-chętniej na nią wsiadał. Ale przecież popisać się musiał mieć czym. Na miejscu egzaminu pojawił sie prawie spóźniony, ale z tak czarującym uśmiechem, że pani w rejestracji w ogóle nie zwróciła mu na to uwagi. laluś bajerant. Zgarniając jasne włosy z czoła z drugiego końca placu egzaminacyjnego już machał swojemu egzaminatorowi. Kto wie, może był fanem tych lukrowanych pączków szczęścia, które Franke wcale nie jako łapówkę przyniósł do Ośrodka Szkolenia magicznych Kierowców, a może po prostu miał dobry humor. Niewiele myśląc, nim jeszcze egzamin się zaczął, blondyn kuł żelazo póki gorące zagajając egzaminatora o ulubioną drużynę sportową i przyznając mu rację, że Berlińskie Harpie są najlepsze, choć osobiście uważał, że Kelpie z Köln wciągały Harpie nosem. Oporządził motocykl wdając się w szczegółowe dyskusje na temat jego budowy i funkcjonalności, był to stary model, ale słynący ze swojej bezawaryjności. Tak zafrasowany był bajerowaniem egzaminatora, że ruszając w powietrze zapomniał włączyć niewidzialności! na całe szczęście smarowanie uszu i chwalenie berlińskich harpii przyniosło plon, gdyż egzaminator uznał to jako przeoczenie, warte jedynie upomnienia. reszta egzaminu przebiegła bez problemów, mógł pochwalić się uwagą i ostrożnością, do której i tak nie zamierzał się przyznawać kolegom. Wprost przeciwnie, planował jak zwykle nakłamać, że cyrki się działy i cuda niewidy, a on cudem zdał i teraz będzie drogowym piratem.
zt
Egon Franke
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : charakterystyczny, niemiecki akcent
Rok po wielkim sukcesie, jakim był rzut na taśmę przy zdaniu prawa jazdy na magiczny motocykl, przyszedł przecież czas na kolejne wyzwanie. Nie wystarczyło mu, że miał prawko jako pierwszy, bo teraz wszyscy kumple mieli już prawka, a on - no cóż - zawsze chciał być pierwszy. Nikomu się nie przyznając, w zakamarkach własnego pokoju przygotowywał się do pisemnego egzaminu, który poszedł mu właściwie bezproblemowo, bo choć zawsze odgrażał się, że zostanie drogowym piratem, to jednak miał rozum i godność człowieka. W dzień egzaminu znów prawie zaspał, ale co poradzić, skoro jako młodzian pełen życia i z bogatym socjalem noce spędzał na igraszkach towarzyskich, a nie na spaniu. Tym razem zapomniał lukrowanych pączuszków i zaraz tego pożałował, widząc surową minę egzaminatora. Próbował jeszcze, przy opisywaniu części auta jakoś go ugłaskać, z nadzieją, że tak jak przy poprzednim egzaminie złapie jakiegoś bakcyla i odnajdzie wspólny język z gościem - ten jednak, oficjel i sztywniak, ani myślał wdawać się w takie głupie dyskusje. Raz-dwa rozporządził, by ruszał po placu, a nie gadał o bzdurach. Bez oparcia w swoim uroku osobistym, młody Franke wcale bez entuzjazmu ruszył slalomem wokół pachołków. Wszystko szło bardzo dobrze, do czasu odbicia się od ziemi. Z wielką uciechą - jako fan poruszania się pojazdami magicznymi - uśmiechnął się z satysfakcją do sceptycznego egzaminatora, niestety, zaraz maska auta pochyliła się w dół i pomimo usilnych starań musiał lądować, co nie było wyraźnie wskazane przez instruktora. Pomimo tego durnego błędu, do którego oczywiście nie zamierzał się nikomu przyznawać, zdał i zaraz poszedł wszystkim się pochwalić.
zt
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
przed wakacyjnym wyjazdem do arabii PRAWO JAZDY – poziom i kostki:5 - nastrój/1 - błędy
Wzbraniała się od zrobienia prawa jazdy przez długi czas. Uważała, że nic nie zastąpi jej miotły, ale potrzeba latania i rozwijania jak najwyższej prędkości, była zbyt kusząca. W szybkim czasie do miotły dołączył więc magiczny samochód. W planach Krukonka miała również zakup dywanu podczas wakacji. Dziś nadszedł czas na postawienie kolejnego kroku – zrobienia prawa jazdy na motor. Właściwie, to nie czuła potrzeby, aby takowy posiadać, jednak cierpiała na ten syndrom nazywany „zbyt wysoką wypłatą”, a poza tym wierzyła, że loty na motocyklu rozwiną ją w jakiś sposób jako miotlarę. Skoro kierowcy F1 brali udział w rajdach albo jeździli na motorach i twierdzili, że dzięki temu są bardziej kompletnymi zawodnikami, to może i na nią zadziała? Wstała skoro świt, wypiła kawę, wyprowadziła psa na spacer i aportowała się w okolice Departamentu Magicznych Pojazdów, gdzie umówiona była na egzamin. Co do egzaminatora, to chyba trafił jej się największy skurwiel w całym departamencie. Spojrzenie spod byka, mrukliwe jestestwo i zapach mocnych papierosów. Egzaminator wyglądał, jakby właśnie przechodził przez druzgocący rozwód i dziewczyna wiedziała, że nie będzie łatwo. I może faktycznie by tak było, gdyby Krukonka popełniła choćby jeden, najmniejszy nawet błąd. Na szczęścia skupienia jej nie zabrakło i nawet tak cięty gość jak egzaminator, musiał po prostu złożyć podpis pod pozytywnie zaliczonym egzaminem. /ZT
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
Po tym jak na Wyspach rozprzestrzeniła się tajemnicza magia, która dotknęła czarodziejów, sprowadzając na nich klątwy, Patricia nie bardzo wierzyła, że i ją dopadnie kolejne przekleństwo. I chociaż to, że posiadała już jedną, nie oznaczało, że nie może już paść ofiarą innej klątwy, to miała jakieś takie dziwne przekonanie. Do czasu, aż nie spróbowała się teleportować i nie mogła tego zrobić! Nie miała pojęcia na czym polegała ta specyficzna moc, którą uwolniono i która różnie oddziaływała na poszczególnych czarodziejów i czarownice, ale pewne było jedno - została pozbawiona środka transportu, z którego najczęściej korzystała. I właśnie dlatego, była zmuszona zastanowić się nad wyrobieniem licencji i kupnem jakiegoś magicznego pojazdu. Jakoś musiała się przemieszczać, a po jakimś czasie okazało się też, że nie może używać także do tego celu świstoklika, więc koniecznie musiała spróbować innej formy transportu. Dlatego też, zapisała się na najbliższy termin kursu, aby nauczyć się prowadzić motocykl. To był jej cel - w najbliższej przyszłości zdać egzamin i kupić motor. Przeszła więc kilkanaście godzin jazdy i w miarę opanowała tę umiejętność, po czym od razu zgłosiła chęci do zdania kursu, który da jej możliwość pozyskania certyfikatu. Tego dnia była nieco zestresowana, ale mimo wierzyła, że uda jej się przejść ten egzamin szczęśliwie. Trafił jej się bardzo miły i podejrzanie bezproblemowy egzaminator. Miała wrażenie, że ją wręcz podrywał, ale zdawała się to ignorować i skupić na jeździe. A ta poszła jej wyjątkowo dobrze! Wykonała wszystkie jego polecenia wzorowo i przejechała wyznaczoną trasę bezbłędnie. I nawet gdyby nie wpadła mężczyźnie w oko, nie miał by się tak naprawdę do czego przyczepić. Potrafiła dobrze prowadzić motor i to się liczyło.
|zt|
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Prawo jazdy to było coś, co chodziło za Raffaello od dłuższego czasu, a jednak w trakcie studiowania nie mógł znaleźć na to odpowiedniej chwili. Dopiero podjęcie decyzji o zrobieniu rocznej przerwy przed ostatnim rokiem nauki w Hogwarcie sprawiło, że zaczął planować coś bardziej realnego, bardziej opartego na faktach. Chciał wyjechać, więc chociaż wakacje obiecał spędzić przynajmniej częściowo w domu, by pomóc z młodszymi krewniakami, to później szykował się do większego wyjazdu. Wielokrotnie odwiedził już rodzinę matki, mieszkającą dalej we Włoszech, więc teraz pozostało mu jedynie zapowiedzieć się na konkretną datę... i spełnić marzenie o przejechaniu Włoch na motorze. Wierzył, że jest odpowiednio przygotowany, a jednak kiepski nastrój egzaminatora sprawił, że młody Raffaello poczuł się bardzo niepewnie. Wątpił w każdą podjętą przez siebie decyzję i nim się obejrzał, to miał już na koncie trzy spore błędy - w porządku, niezgrabne zakręty to coś do wyćwiczenia, ale jakim cudem mógł zapomnieć o światłach albo lusterkach? Nie dziwił się kompletnie odmowy i tylko trochę było mu wstyd, gdy umawiał się na jak najszybszy termin swojej poprawy.
Sierpień, 2010 rok
Starał się ćwiczyć, nawet przez ten niecały miesiąc - pomęczył znajomego, który również miał motocykl i dzięki temu udało mu się nieco nabrać wprawy. Specjalnie lawirował też przed wejściem do Departamentu Magicznych Pojazdów, by upewnić się, że nie trafi na tego samego egzaminatora... ale nie, tym razem było przyjemnie i normalnie. Popełnił co prawda jeden błąd, po raz drugi zapominając o odpowiednim ustawieniu lusterek, ale wyszedł z tego wszystkiego zadowolony, z certyfikatem w ręku i kieszenią nieco lżejszą.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Uprawnienia do prowadzenia magicznych pojazdów – poziom II koniec sierpnia - początek listopada, 2021 rok
Przez dłuższy czas w zupełności wystarczało mu posiadanie jedynie uprawnień pierwszego stopnia do prowadzenia pojazdów, ale w końcu doszedł do wniosku, że w pewnych sytuacjach samochód mógłby okazać się o wiele praktyczniejszy niż motocykl. Chociażby ze względu na swojego już całkiem sporej wielkości charjuka, którego nawet nie miał jak wpakować na swojego Turnova, a czasem chciałby go gdzieś zabrać ze sobą, nie fundując mu podróży świstoklikiem czy teleportacji, za którymi zwierzak raczej średnio przepadał. Ze względu na trwającą ligę, studia i cyrk z klątwami po drodze został zmuszony rozłożyć podniesienie swoich uprawień na wyższy stopień na przestrzeni kilku miesięcy. Swoje pierwsze podejście zaliczył jeszcze przed całym tym syfem wywołanym przez klątwy, pod koniec sierpnia, trafiając wtedy na egzaminatora, który okazał się wybitnym chujem i jedynie szukał okazji, żeby go uwalić, co zresztą – jak mu się zdawało – zrobił z najwyższą przyjemnością, kiedy bez jego polecenia powrócił na ziemię, bo przód pojazdu mu nieoczekiwanie zniosło w dół i absolutnie nie miało znaczenia, że całość manewru wykonał jak najbardziej poprawnie. Drugie podejście zrobił po mniej więcej tygodniu, już na początku września, a egzaminował go znowu ten sam dupek-służbista co poprzednio – typek chyba sobie coś sobie rekompensował w ten sposób albo podnosił swoją samoocenę, bo to aż wydawało się niezdrowe, żeby mieć taką frajdę z uwalania ludzi na egzaminie. Tym razem nie chciał mu dać tej satysfakcji, ale za bardzo się ze wszystkim pospieszył i tak się zamotał, że kompletnie zapomniał o włączeniu świateł (nie pierwszy raz, dokładnie ten sam błąd popełnił przy egzaminie pierwszego stopnia), co przesądziło niemal od razu o wyniku. Dodatkowo okazało się, że miał wszystko źle poustawianie, a przy slalomie między innymi pojazdami, na którym zaczynał, zahaczył o inny samochód i skasował mu lusterko. To już jednak nie miało większego znaczenia, bo egzamin i tak był uwalony przez te nieszczęsne światła; poprzednio dostał za coś takiego pouczenie, tym razem w dłoniach wylądował mu pergamin z negatywnym wynikiem. Z kolejnym musiał czekać przynajmniej do momentu aż klątwy przestaną nękać Wielką Brytanię; ostatecznie miało ono miejsce mniej więcej w połowie października. Dla odmiany egzaminowała go całkiem miła i dość młoda kobiecina, której chyba nawet wpadł w oko. Widać chciała mu pójść na rękę, bo kompletnie zbagatelizowała moment, kiedy maska samochodu – tak jak przy pierwszym – poszła mu w dół i został zmuszony do lądowania, twierdząc, że takie rzeczy zdarzają się nawet bardziej doświadczonym kierowcom. Przymknęła też oko, gdy po wleceniu w gęste chmury przypadkiem znalazł się poza strefą egzaminacyjną, ale już nie mogła zignorować źle ustawionych lusterek oraz fotela kierowcy, kiedy dostrzegła jak bardzo mu jest niewygodnie (z czego najpewniej w ogóle wyniknęły wcześniejsze błędy). Miał wrażenie, że było jej nawet przykro, gdy została zmuszona do oblania jego egzaminu. Czwarte i zarazem ostatnie – na całe szczęście – zahaczyło już o początek listopada ze względu na zwyczajny brak czasu, żeby zrobić to wcześniej. Tym razem egzamin nadzorował szczupły, wręcz tyczkowaty mężczyzna w średnim wieku, który okazał się zagorzałym kibicem Quidditcha i z miejsca go rozpoznał. Rozmowa przyjemnie im się kleiła, a gość wydawał się być w szampańskim nastroju. Machnął jedynie ręką, kiedy zdradziecka chmura wywiodła go poza strefę egzaminacyjną, co było zresztą jedynym błędem, który mu się przytrafił, bo tym razem trzykrotnie upewnił się, że światła są włączone, a lusterka i fotel kierowcy odpowiednio ustawione, bo głupio byłoby po raz kolejny uwalić na tym samym. Ku swojej satysfakcji wreszcie otrzymał papier z pozytywnym wynikiem, z którym mógł się ubiegać o wydanie stosownej licencji. Teraz nie zostało już nic innego, jak znalezienie i zakup pojazdu.
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Egzamin na prawo jazdy poziomu I Podejście I (2019-08-09): 5, 2, I - niezdane Podejście poprawkowe I (2019-08-16): 6, 5, F, F, I - niezdane Podejście poprawkowe II (2019-08-23): 4, 2, B - zdane
Od początku wakacji staram się nie tylko zadbać o możliwość korzystania ze środku transportu w postaci teleportacji, ale też - zafascynowany mugolskimi rzeczami ze strony ojca decyduję się na wyrobienie w pełni magicznego prawa jazdy. Wiem, że pojazdy tego typu nie są jakoś specjalnie popularne w świecie otoczonym cząstką magii, ale nie przeszkadza mi to w nauce i wyjeżdżeniu w ciągu pierwszego miesiąca zakupionych godzin. Teoria wchodzi mi do głowy nieco grząsko, acz z jakimiś efektami; wiem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę i mimo że chciałbym przyspieszyć ten proces w celu zdobycia upragnionych uprawnień, nie jest to wcale takie proste. Te wszystkie znaki, zakazy, nakazy, przepisy poruszania się po obszarach zabudowanych i niezabudowanych, warunki pogodowe, dbanie o dobry stan pojazdu, opłaty... Nieco mnie zwalają z nóg. Mimo to mam dobry nastrój - nie może być aż tak źle, jak się tego spodziewam, więc nic dziwnego, że po miesiącu z hakiem udaje mi się przystąpić do części praktycznej egzaminu, kiedy początkowe rzeczy mam względnie ogarnięte i nie muszę się o nic szczególnego martwić. A przynajmniej tak do tego podchodzę - nie stresować się, bo to nie ma żadnego wówczas sensu. Oczywiście połączenie tego wszystkiego ze zdawaniem teleportacji łącznej wcale nie idzie mi w parze ze snem. Już na początku nieco się stresuję, widząc, jak egzaminator wcale nie ma dobrego humoru, a intuicja subtelnie podpowiada mi swoim enigmatycznym szeptem, że ten dzień z góry można uznać za stracony. Wystarcza jeden błąd w postaci wjechania w zbitkę chmur, by mężczyzna wydobył z siebie, że na ten moment egzamin jest zakończony, a błąd krytyczny uniemożliwia mi dalsze podjęcie się jazdy. Ewidentnie sobie nie radzę z początku i chyba pojazdy mechaniczne nie są mi przypisane - choć staram się wykrzesać z siebie więcej możliwości. No cóż; oboje lądujemy w miarę gładko na ziemi, a jedyne, co mówię, to, że dziękuję i do widzenia wkrótce. Bo na jednej nieudanej próbie nie zamierzam się zatrzymać - choć wiadomo, potrzebuję nieco czasu, by się podszkolić i wykupić dodatkowe godziny. Po tygodniu, kiedy to staram się nieco bardziej podszkolić, postanawiam ponownie przystąpić do egzaminu. Myślę sobie - nie będzie wcale aż tak źle. Przecież nie może być, skoro już wcześniej było, prawda? A jak się okazuje, życie potrafi zaskakiwać, lubuje się wręcz w zaskakiwaniu. Nie mogę się oderwać od ziemi kilkukrotnie i to decyduje na samym początku o tym, że nie zdaję. Myślę sobie, że super, wydane w błoto pieniądze, nie ma co - pierwszą poprawkę psuję na całej linii. Decyduję się skorzystać z przeznaczonego mi czasu, co kończy się ponownym problemem ze wzbiciem w przestworza, a gdy go żegnam, no cóż, popełniam ten sam błąd, co na poprzednim egzaminie. Gubię się w chmurach, które powodują, że wędruję w nich niczym kołowrotek, nie mogąc znaleźć jakiegokolwiek wyjścia. Egzaminator ewidentnie jest mną zmęczony, widzę to po jego krótkim spojrzeniu i ognikach złości w źrenicach; muszę się bardziej podszkolić. Zbliża się powoli koniec wakacji i konieczność powrotu do szkoły, ale nie zamierzam się tak łatwo poddawać - powtórzony po nocach materiał, wraz z praktyką, pozwalają mi na ponowne podjęcie się próby i podejście do zadania w bardziej profesjonalny sposób. Kiedy przychodzę do Departamentu Magicznych Pojazdów o określonej godzinie, tym razem otrzymuję bardziej spokojnego egzaminatora, który najwidoczniej nie szuka możliwości wyżycia się na osobach ubiegających się o uzyskanie odpowiednich uprawnień. Gdy wsiadam i odpalam pojazd, idzie mi całkiem nieźle, dopóki oczywiście nie spotykam się z krętymi, charakterystycznymi zakrętami. Tutaj nieco nie wyrabiam, ale osoba, która sprawdza moje umiejętności, jest wyrozumiała i akceptuje ten jedyny błąd wynikający z mojej strony i braku doświadczenia. Całe szczęście - lądowanie kończy się sukcesem, a ja otrzymuję uprawnienie, które pozwoli mi na nieco więcej w następne wakacje - bo, jak wiadomo, jako uczeń jeszcze nie mogę opuszczać Hogwartu. Mam nadzieję, że moment wkroczenia w studia nastąpi na tyle szybko, że nie zauważę, jak piasek przesypuje mi się przez dłonie od klepsydry odmierzającej czas; niczym za magicznym pstryknięciem palców, poprzez teleportację w dalsze etapy życia. Kończę moją przygodę ze zdobywaniem papierów, wiedząc, że przydadzą mi się one w codziennym życiu - a przynajmniej jeden z nich.
[ zt ]
Nell Ripley
Rok Nauki : II
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165
C. szczególne : Color capillus, kardynał, emanacja biedactwem, słowiański przykuc, baza wiedzy bezużytecznej
Upór Ripley, żeby zdobyć prawo jazdy, przypominał upór starego capa przy płocie, chcącego koniecznie powąchać śmietnik po drugiej stronie stodoły sąsiada. Nikt o zdrowych zmysłach, kto widział ją za kierownicą, nie zgodziłby się, by nadać jej takie uprawnienia, ale przecież raz się żyje i krowę za rogi, czy inne zwierze za jaja chwyta. Kiedy pierwszego dnia postawiła stopę na placu egzaminacyjnym, Pan Jan już wiedział, on już wiedział, że to będzie plac boju. Zarówno egzaminator nie był w sosie, widząc, jak zajadłą szczurzą gębę ma dziewczyna, a i Ripley nie wyglądała najsympatyczniej. To, co wydarzyło się po odpaleniu auta, należy przykryć już jedynie płachtą milczenia. Porażka na porażce, o włos nieskoszona brzoza, wyzwiska rzucane w kierunku egzaminatora mieszające się z mamrotaniem przekleństw pod nosem ze strony oficjela. Kiedy stawiła się na placu po raz drugi, pan Jan miał się jakby lepiej, to i Ripley nie czuła powinności walki z nim o ogień. Nie byli barbarzyńcami, mogli się przecież dogadać. Uścisk rąsi, ukłon, zapraszamy do tanga. No właśnie. Prowadzenie samochodu jest jak elegancki taniec towarzyski, ma swoje zasady, melodię, ramę partnerstwa i rytm. Problem polegał na tym, że Ripley z tańców najbardziej preferowała popping i locking, przez co biedna błękitna strzała egzaminacyjna znów lotem koszącym lądowała awaryjnie w rowie. Trzeciego razu pan Jan egzaminator jakby już przygotowany zawczasu, meliską opity, w hełmie i ochraniaczach na kolanach - co Ripley wesoło skomentowała, chwaląc estetykę i barwność jego dzisiejszego wyboru modowego. Z początku zdawało się nawet, że po takiel ilości melisy to już wszystko pójdzie jak po maśle, ale jednak dobrymi nićmi piekło jest wybrukowane, a szyte na miare egzaminy zdarzają się tylko w bajkach. Ripley po raz trzeci przycelowała idealnie w brzozę, tym razem wcale bez lusterek i gubiąc przy okazji połowę magicznego paliwa z baku. Jakim cudem? Tego nie wie do dziś nikt, nawet pan Jan. Przy czwartym podejściu terapeuta kazał panu Janowi zrezygnować ze świadczenia usługi na stanowisku egzaminacyjnym. Kiedy nasz szary szczur wślizgnął się na plac manewrowy z pewnym rodzajem smutku i zawodu zauważył, że na ławce oczekuje go jakaś baba, a nie pan Jan, który stawał się powoli jej wielkim przyjacielem. Musiała jakoś przeżyć ten zawód, sprawdziła wszystkie elementy podwozia i nadwozia wymagane do sprawdzenia podczas egzaminu, wsiadła, no i cóż. Pojechała. Okazało się bowiem, że bez pana Jana to i jej myśli skotłowane nie miały się od czego odbijać, więc schludnie zmieniała biegi, obijała klucze gęsi na niebie i miękko wylądowała na powrót na placu egzaminacyjnym. Chłodna twarz egzaminatorki nie zdradzała zupełnie żadnych emocji, wręczony jednak dokument głosił, że, do czterech razy sztuka, ale w końcu zdała.
zt
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Prowadzenie pojazdów Poziom II (retrospekcja, 2021 rok) Kostki: 2, 1 (brak błędów)
Po pozytywnym zdaniu prawa jazdy pierwszego poziomu - uznał, że dopełnienie go kolejną licencją na samochody osobowe będzie dobrym pomysłem. W końcu o ile teraz nie zamierzał prezentować sobie czegoś większego niż motor - w końcu po co? - tak w przyszłości nie będzie musiał sobie pluć w brodę, że nie zdał na licencję już wcześniej. Wczesnym rankiem więc stawił się w Departamencie Magicznych Pojazdów - i od wejścia uśmiechnął się szeroko, choć w duszy właśnie wygłaszał kwieciste wiązanki. Trafił bowiem na tego samego pulchniutkiego Pana, który egzaminował go za pierwszym razem - i przez którego tamtym razem nie zdał. Musiał naprawdę zebrać się w sobie, żeby zwyczajnie nie odwrócić się na pięcie i nie wyjść z Ministerstwa. Trzeba być twardym a nie miętkim - zacisnąwszy zęby przywitał się z urzędnikiem i udając, że nie widzi jego łypania okiem; dziarsko ulokował się w aucie. Widocznie zdołał się bardziej uodpornić na presję otoczenia - bo tym razem poszło mu bezbłędnie, od początku do końca. Także na pięcie odwrócił się dopiero po odebraniu licencji.
Z tematu
Salazar Morales
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Początkowo Morales zamierzał zrobić kurs i prawo jazdy na motor po skończeniu siódmej klasy, ale że fundusze i tak pozwalały mu na zakup upragnionej bestii, ostatecznie odłożył plany w czasie, podchodząc do obu egzaminów rok później, podczas przerwy w studiach, już po swoich osiemnastych urodzinach. Nie odczuwał stresu, wszak – do czego nie powinien się nigdy przyznawać – zdarzało mu się już jeździć furami znajomych bez uprawnień. Niestety jednak za pierwszym razem zgubiła go nonszalancja i nieprzychylność egzaminatora, który zdecydowanie nie zapałał do niego sympatią. Paco ledwie zdążył wsiąść na motocykl i ruszyć, kiedy dowiedział się, że zmarnował darmową próbę. Nie zdołał nawet wykazać się biegłością przy kierownicy, skoro już na wstępie zapomniał o przycisku niewidzialności. Wzbił się w powietrze, a chwilę później lądował tylko po to, by odebrać papier z negatywną oceną. Czuł w kościach, że umówiony na ten sam dzień test z wykorzystaniem czterokołowca nie pójdzie mu najlepiej. Podchodził do egzaminu wkurwiony na wszystko wokoło, a wraz z nerwami przybyła plejada tak głupkowatych błędów, że aż wstyd mu było spojrzeć siedzącemu obok facetowi w oczy. Nie dość że nie włączył świateł, to przy lądowaniu przypomniał sobie twarz tego chujka od ścigaczy, przez co całkiem zatracił kontrolę nad autem, wpierw zahaczając o krawężnik, a potem uderzając z impetem w mur. Cóż, przynajmniej odpłacił się ośrodkowi za chamstwo, ale powiedzmy sobie uczciwie, nie miał pojęcia co takiego się odjebało.
Prawo jazdy - poziom I (podejście pierwsze):5, 3, A Prawo jazdy - poziom II (podejście pierwsze):3, 6, C, D, J
21 sierpnia 2003 roku
Nie zamierzał marnować czasu, toteż zapisał się na najbliższy możliwy termin, kilka dni później naprawiając wszelkie błędy, jakich dopuścił się za pierwszym razem. Rozpoczął batalię od motocykli, na szczęście trafiając na innego egzaminującego, który z pokerową miną obserwował jego poczynania. Chciał uniknąć pomyłek, ale nie wypełnił planu w stu procentach. Wszedł ze zbyt dużą prędkością w jeden zakrętów przy okazji slalomu na placu manewrowym, trącając tym samym bokiem dwukołowca kilka rozstawionych ciasno pachołków. Poza tym poszczycił się jednak dosyć dużą swobodą, więc mężczyzna sprawdzający jego umiejętności postanowił przymknąć oko na to potknięcie, wręczając mu do rąk certyfikat. Nie narzekał, zwłaszcza że ostatnimi czasy pewniej czuł się za kierownicą samochodu, co zresztą udowodnił podczas egzaminu na prawo jazdy drugiego stopnia. Podobnie jak w przypadku niższej kategorii, zasiadł obok milczącego, niewyrażającego żadnych emocji mruka, ale to mu było akurat na rękę. Nie potrzebował jazgotania nad uchem. Czuł się pewnie, przejechał bez komplikacji całą trasę, nie popełniając nawet jednego, drobnego błędu, za co otrzymał zresztą szczere, zdumione gratulacje bardziej doświadczonego i starszego faceta. O ile jednak zwykle łasy był na komplementy, tak tym razem zależało mu jedynie na papierku, który wylądował w jego torbie.
Prawo jazdy - poziom I (podejście drugie):4, 2, B Prawo jazdy - poziom II (podejście drugie):4, 1 Link do opłat:klik
Peter Stryder
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
* niepotrzebnie rzuciłam literą bo okazało się, że nie popełniłam żadnego błędu w trakcie egzaminu
Ledwie ukończył siedemnasty rok życia a od razu zapisał się na kurs prawa jazdy. Teoretycznie nie było mu to do niczego potrzebne, ale zawsze to było jego pomniejsze marzenie. Nie ma co ukrywać, że to też miłe zaskoczenie wśród rówieśników. Lubił zdrowy szpan i prestiż więc nic dziwnego, że ledwie miesiąc po urodzinach już przystępował do egzaminu. Trzeba przyznać, że poszło mu znakomicie. Przygotował się doskonale. Dostał najpierw skuter do prostej jazdy, następnie wykonał slalom i zauważył każdy znak drogowy. Przy motocyklu oczy mu świeciły i też poszło mu świetnie. Nie popełnił żadnego błędu, miał na sobie kask, odpowiednio zwalniał tempo i zakręcał łagodnie. Nie była to szybka jazda ale czego oczekiwać po egzaminie. Trzeba przyznać, że trafił na profesjonalistę dzięki czemu mógł przejść te czynności nieinwazyjnie. Z niemałym zaskoczeniem wysłuchał słów swojego egzaminatora, wspominającego, że dawno nie szkolił i nie egzaminował kogoś tak młodego, a jednocześnie bystrego skoro poszło mu śpiewająco. Podziękował mu gorliwie za porady i z certyfikatem udał się z powrotem do zamku. Wiedział, że minie sporo lat zanim będzie posiadać własny pojazd co nie zmienia faktu, że może odkładać na niego swoje oszczędności. Czego nie robi się dla prestiżu, co nie?
Prawo jazdy, poziom I - Połowa Lipca 2021, Brazylijskie Ministerstwo Magii Kostki:6, 1
Santos miał rację. Nawet jeśli całkiem dobrze szło mu za kierownicą motoru i auta to na przyszłość przyda mu się posiadanie prawo jazdy, zwłaszcza tego międzynarodowego, bo przecież na zawsze nie zamierzał zostać w Brazylii ani Ameryce Łacińskiej. Ale zawsze to będzie też jakieś przyjemne wspomnienie i przyda się też podczas studiów, jeśli trafi się jakaś praca. Dlatego zapisanie się na kurs zajęło mu dosłownie kilka dni, bo największym problemem była motywacja. Ale jeśli już w to wszedł to zamierzał zaoszczędzone galeony z pracy na wykopaliskach u rodziców wydać na wszystkie możliwe kursy związane z prawkiem. Przynajmniej jak znajdzie sobie jakąś pracę (bo jeszcze nawet nie myślał kim zostanie w przyszłości) to może przydać mu się to. A jak nie - jak wcześniej było wspomniane - to pozostanie pamiątka na całe życie. Dlatego w pewnym momencie zjawił się na placu. Trafił mu się wyjątkowy gbur, który nie zamierzał nawet powiedzieć na początku dzień dobry. A jak już powiedział to brzmiało to bardziej jak warknięcie psa aniżeli ludzki głos. Dlatego musiał uważać na to co miał mu do powiedzenia. Ale wychodziło na to, że nie musiał się o nic martwić. Zadbał o wszystko, praktycznie bezbłędnie rozprawił się ze wszystkimi zadaniami - nawet tymi, które według niego miały za zadanie mu dopiec. Widać więc było, że egzaminator nie miał się do czego tak naprawdę "przypieprzyć" i dać mu pozytywną notę, że udało mu się zaliczyć egzamin pozwalający na motory. Okej, pierwszy przystanek zaliczony. Trzeba za parę tygodni zrobić kolejny.
Prawo jazdy, poziom II - Końcówka Lipca 2021, Brazylijskie Ministerstwo Magii Kostki:3, 5; I, A, C Kostki Próby Drugiej, -10G:2, 1
Przyszedł czas na rozprawienie się z drugim etapem na prawo jazdy. Teraz mieli przesiąść się do samochodów i zobaczyć co może wytrzasnąć z tego - dość starawego, acz nadal klasycznego - pojazdu. Skye nawet pochwalił stan klasyku, ale widać było, że egzaminujący nie wziął tego pod uwagę, po prostu przyznał rację. Trzeba było się rozprawić z egzaminem, który wydawał się dla Jebsa, że był łatwy. A tak naprawdę? Popełnił tyle błędów, że faktycznie przegiął już pałę, a egzaminator kręcił głową i oznajmił, że na tym zakończą egzamin z negatywnym skutkiem. W ogólnym podsumowaniu tego spotkania wychodziło, że najpierw wyleciał poza strefę egzaminacyjną co w normalnych warunkach może i było przymknięte okiem, ale z racji, że nie był to jedyny błąd to nie może go uznać. Kolejne co według egzaminatora było złe to, że dopiero po jakimś czasie przed startem zorientował się, że nie włączył niewidzialności. To było poważne naruszenie zasad, które w sytuacji codziennej spowodowałoby, że mógłby narazić się na rozpoznanie i dać ministerstwu roboty na parę godzin lub nawet cały dzień. Przez to nie mógł zaliczyć już w tym momencie egzaminu. Najbardziej błahym powodem były jednak światła, które nie włączył. Nawet egzaminator zażartował, że w nocy jeszcze by to wybaczył, ale i tak nie mógłby ocenić, bo to po godzinach jego pracy. Ostatecznie zalecił, żeby Jebs przyszedł za tydzień na poprawę egzaminu. I tak się stało. W następnym tygodniu trafił jednak na egzaminującego, który był w naprawdę świetnym humorze i zdawało się, że było to złym znakiem. Jednak im dalej Skye kierował autem, tym zauważał, że mężczyzna zapisywał w swoim kajecie ptaszkami ile rzeczy pozytywnie udało się mu zaliczyć. Wychodziło na to, że zaliczył wszystko i bezbłędnie. Na sam koniec mężczyzna jeszcze pogratulował mu i liczył, że będzie tak poruszał się po świecie na codzień... Taa...
Prawo jazdy, poziom III - Pierwsza Połowa Sierpnia 2021, Brazylijskie Ministerstwo Magii Kostki:5, 5; G, H, I Kostki Próby Drugiej, -10G:2, 3; I
Przyszedł czas na ostatni etap, który okazywał się prawem jazdy na trzeci poziom, gdzie poruszało się tam już pojazdami towarowymi czy publicznymi. Czyli jeśli chciałby kiedykolwiek być dostawcą jedzenia czy kierowcą magicznego autobusu to z pewnością takiego rodzaju prawo jazdy mu się przyda. Dlatego jeśli mógł - to postanowił je zrobić. Zawsze to więcej możliwości od kiedy Santos powiedział, że w Solterar będą działy się dość ciekawe rzeczy. Chyba to był powód dla którego to ostatecznie kończył. Stawił się ponownie punktualnie na czas w którym powinien się pojawić na egzamin. Ten egzaminator był zdecydowanie gburem i nie chciał niczego słuchać i czekał tylko wyłącznie na potknięcia młodego. I tak się też działo, kiedy cała atmosfera była stresująca. Na błędy nie trzeba było czekać długo. Pierwszym z nich był brak zapiętych pasów, przez co nadęty Brazylijczyk postanowił upomnieć głośniejszym tonem, że takich rzeczy się drodze nie dopuszcza. Dobra, daruj sobie już człowieku te upominanie. Nie był to zresztą jedyny błąd, bo już zaraz na samym końcu wydarzył się kolejny problem zestresowanego Jebsa, który potrącił oba pachołki, bo nie zmniejszył się na tyle, aby zahamować się idealnie w polu. Chciał z tego powodu też szybciej wyjechać, ale okazało się, że dźwignia przestała dobrze działać, więc w konsekwencji... urwał ją. Masakra. Kompletna masakra. Egzaminator jedynie odpowiedział mu zimno, że chyba zobaczą się za tydzień. Gdyby głos mógł zabijać... Nie wiedział jak to było, że każdy jego egzaminator okazywał się albo skończonym gburem, albo kimś skaczącym wręcz po chmurkach swojej anielskości. Bo właśnie taki okazał się gadatliwy egzaminator, który ciągle gadał jakieś dowcipy i dopytywał się o przyszłość zdającego. Rozmowa była wręcz na tyle przyjemna, że w połowie Skye zrelaksował się i zdawał egzamin tak, jakby obok niego nie siedział egzaminator, a jakiś starszy znajomy - kumpel wręcz. Wszystko przebiegało tak przyjemnie, że nawet wybaczono mu ten sam błąd, który jeszcze tydzień temu popełnił przy innym egzaminator. Na sam koniec wystarczyło tylko podziękować mężczyźnie i ulotnić się z doskonałym humorem. Zdał. Wszystkie egzaminy zdał.
|zt|
Audrey Walsh
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171cm
C. szczególne : Bardzo miękki, śpiewny akcent | Pogodne spojrzenie | Ciężki zapach perfum gourmand (róża, pomarańcza, cynamon)
Prowadzenie pojazdów Poziom I (retrospekcja, 2020 rok) Kostki: 2, 3 (F)
Po ostatnim rozszczepieniu podczas prób teleportacji całkowicie zrezygnowała z tego środka transportu. Z kolei nigdzie na osiedlu, gdzie miała swoje mieszkanie nie miała dostępnego kominka z Siecią Fiuu - także pozostawała jej opcja albo miotły albo... magicznego pojazdu. Doszła do wniosku, że mniej poturbowana wyjdzie w hipotetycznej kraksie samochodu bądź motoru, aniżeli miotły. Nie ufała swojej motoryce na tyle, żeby spokojnie wzbijać się w powietrze na kiju od szczotki... Decyzja o podejściu do licencji na prowadzenie pojazdów zapadła więc w głowie Audrey jednogłośnie. Stawiła się w odpowiednim departamencie o odpowiedniej godzinie uzbrojona nie tylko w humor, ale i - naturalnie - odpowiednią wiedzę. Nie mogłaby pozwolić sobie podejść do egzaminu bez przygotowania. Ze spokojną głową przywitała się więc z egzaminatorem i zasiadła na L-kowy skuter, przygotowując się do jazdy. W myślach odhaczała kolejne punkty, o których winna pamiętać i ostatecznie ruszyła. Konsekwentnie zaliczała punkt po punkcie - ale byłoby zbyt pięknie, gdyby nie popełniła żadnego błędu. Natrudziła się trochę, żeby w końcu wzbić skuterek w powietrze - i w pewnym momencie, zaczęła się zastanawiać, czy ma sprawny moduł lotu, czy może to ona jest za ciężka... Okazało się, że ani to ani to - i w końcu udało jej się już bez rewelacji dokończyć egzamin. I co najważniejsze - zdać.
|eot
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
NA MERLINA JAK ONA SIĘ STRESOWAŁA. Czuła się paskudnie niegotowa, chociaż Ryan stale powtarzał jej, że wszystko będzie dobrze. Nawet zawiózł ją pod samo Ministerstwo, chociaż nie mógł wejść z nią, bo miał własne obowiązki. Rzecz w tym, że teraz potrzebowała właśnie jego obecności, wsparcia i słów otuchy, teraz, w tym momencie, nie piętnaście minut temu. Czuła jak jej nogi się trzęsą i dosłownie była przekonana, że to się nie skończy dobrze. Weszła do odpowiedniej sali i całkiem niecierpliwie czekała aż usłyszy swoje nazwisko, nerwowo obgryzając skórki. W końcu zerwała się z zajmowanego miejsca, a kiedy jej wzrok padł na egzaminatora, który jej się trafił – naprawdę mogła przysiąc, że nigdy nie widziała kogoś o tak wrednej mordzie. Sztywno do niego podeszła i wymieniła niezbędne uprzejmości. Cały czas czuła na sobie jego wzrok, była tak spięta, że nie zdziwiłaby się, jakby nagle złapał ją skurcz wszystkiego. Wszystko ustawiła źle i kompletnie nie pod siebie. Krzesło było trochę za daleko, w lusterkach niewiele widziała i musiała się bardzo postarać, żeby coś w nich zobaczyć, a kierownica była nieco za wysoko. Była pewna, że egzaminator to widział, bowiem od razu zaczął coś notować, co tylko dodatkowo ją zestresowało. Całą te część praktyczna była jedną wielką katastrofą. Źle zaparkowała i jeszcze zdecydowanie beznadziejnie wzbiła się samochodem w powietrze. Nawet ona by siebie oblała. Wybiegła z sali z płaczem, z zamiarem odnalezienia Ryana. Musiała przyznać, że całkiem szybko podniosła się po swojej spektakularnej porażce, ale kilka dni później przekraczała ten sam próg, z wysoko podniesioną głową. Pogadała sobie nawet z jakąś kobieta, która kazała jej się nie przejmować, bo sama podchodziła do egzaminu po raz dziesiąty. Jakoś to tak podniosło ją na duchu – do momentu aż nie okazało się, ze jej egzaminatorem był ten sam człowiek co wcześniej. Krew odpłynęła jej z twarzy, wspomnienia zalały jej głowę, ale niemrawo się uśmiechnęła. Zaczęła sądzić, że to nie jej wina, tylko tego czarodzieja, bo poszło jej tak samo okropnie. Szybko okazało się, że nie jest mistrzem parkowania, ani lądowania, i że nie cierpi chmur przez które wyjechała poza strefę egzaminacyjną. Tym razem jednak nie uważała, że jej błędy były rażące, posłała więc wściekła pełnie nienawiści spojrzenie i wyszła z samochodu, niezbyt delikatnie zamykając drzwi. Za trzecim razem wchodziła już jak do siebie i nawet parsknęła śmiechem, kiedy zobaczyła tę samą kobietę co kilka dni wcześniej. Może niektórym po prostu nie było dane prowadzenie auta? Oby ona nie była taką osobą, pomyślała nagle przerażona. W duchu modliła się, żeby tym razem trafiła na kogoś innego, bo po ostatnim razie – obleje zanim zdąży wsiąść do samochodu, była tego pewna. Tym razem jednak trafił jej się najbardziej wyluzowany człowiek jakiego widziała w tym miejscu, który stał w tej swojej hawajskiej koszuli i szeroko się do niej uśmiechał. Poczuła jak wszystkie złe emocje ją opuszczają i odwzajemniła uśmiech. Może i nie pojechała bezbłędnie, może i przywaliła w lusterko jakiegoś innego samochodu i byłą pewna, że nie zda kolejny raz. Ale właśnie wybiegała najszczęśliwsza na świecie z papierkiem potwierdzającym jej uprawnienia do prowadzenia samochodów. Do trzech razy sztuka!
kostki:
podejście 1: nastrój egzaminatora:5 ilość błędów:5 jakie błędy:G, F, E podejście 2: nastrój egzaminatora:1 ilość błędów:6 jakie błędy:I, E, D podejście 3: nastrój egzaminatora:5 → 2 (post z nauką) ilość błędów:3 jakie błędy:B
|zt
______________________
without fear there cannot be courage
Leighton J. Swansea
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Lato 2020 Rzuty zaczynają się tutaj, zdaję za 7 podejściem (50g)
Już w momencie nauki teleportacji wiedziała, że prawo jazdy będzie jej w życiu bardzo potrzebne. Ilekroć próbowała magicznie zdematerializować się w jednym i zmaterializować w drugim miejscu, czuła się, jakby zeszła z najbardziej zwariowanej karuzeli, jaka tylko istnieje. Robiło jej się słabo, wymiotowała i za każdym razem była o włos od rozszczepienia się. Magiczny pojazd był więc czymś niemalże niezbędnym w czekającym ją dorosłym życiu i podchodziła do licencji jak do czegoś koniecznego – nie było w tym zbyt wiele pasji. Może to było właśnie jej zgubą? To, jak wiele razy musiała stawić się na egzaminie, by ostatecznie go zdać, zdecydowanie godziło w jej dumę, pod względem teoretycznym przygotowywała się bowiem jak szalona i zdawało jej się – za każdym cholernym razem – że jest gotowa jak nigdy. Pierwszym problemem były wyraźne uprzedzenia egzaminatora – kiedy tylko zobaczył młodą dziewczynę z ładną buzią, ewidentnie zmienił nastawienie. Miała okazję natrafić na tego gbura aż cztery razy, w tym dwukrotnie na samym początku, co zachwiało jej pewnością siebie i wolą walki. Nic dziwnego, że ze spotkania na spotkanie popełniała coraz więcej głupich błędów, stres odbierał jej logikę myślenia, tak przydatną kiedy siedziało się za kierownicą. Kilka razy zdarzyło jej się zapomnieć o dopalaczu niewidzialności, dwa razy omal nie zarzygała tapicerki po tym, jak nieopatrznie wleciała w zbitkę chmur. Raz wcale nie udało jej się polecieć, a przy jeszcze innym podejściu miała stłuczkę i najadła się niemało strachu. Kiedy ostatecznie udało jej się zdać egzamin, wcale nie czuła ekscytacji, wręcz przeciwnie – spore obrzydzenie względem całej tej licencji. Magiczne prawko miało na całe dwa lata trafić do szuflady i nie ujrzeć światła dziennego.
{ z t. }
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Prowadzenie pojazdów - poziom II początek listopada, 2022
podejście pierwsze: nastrój (5), ilość błędów (4) podejście drugie: nastrój (1), ilość błędów (2), rodzaj błędu (b)
Od urodzin minęło wystarczająco czasu, żeby w końcu zająć się tym, co odkładała przez wzgląd na naukę, pracę czy życiowe zawirowania, z którymi średnio sobie radziła. Samochód jednak stał przed kamienicą i jedynie był ozdobą; kiedy więc raz wracała z pracy i zmokła przeokrutnie, a ze zmęczenia nie była w stanie się teleportować, stwierdziła, że koniec, kurwa, tego dobrego – pora rozpocząć kurs prawa jazdy. Wydawało jej się, że pójdzie jej fenomenalnie, wszak pierwsza jazda w trakcie imprezki była wybitna, niestety los bywał przewrotny i szybko przekonała się, że ilość zasad i tego, co musi jednocześnie ogarniać, przewyższała jej zdolności poznawcze. Po kilku lekcjach zdecydowała wraz z instruktorem, że jest gotowa i pomimo stresu, udała się na plac egzaminacyjny, gdzie już od wejścia wiedziała, że to będzie dramat w jednym akcie – egzaminator okazał się okropnym człowiekiem, który ewidentnie miał problem z dosłownie wszystkim i choćby zesrała się galeonami, nic nie było w stanie go przekonać, że jest świetnym kierowcą. Została zmieszana z błotem za partaczenie i odprawiona z kwitkiem. Oburzona tą jawną niesprawiedliwością, od razu zapisała się na najbliższy wolny termin egzaminu, który zdała śpiewająco – kto by się przejmował ujebanym lusterkiem, kiedy tak doskonale jej szło, a gadka z miłym panem kleiła się w najlepsze? Z dumą przyjęła potwierdzenie nowo zdobytych uprawnień i teleportowała się prosto pod mieszkanie, aby tam wypróbować swoją elegancką furę.
/zt
______________________
Basil Kane
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Zaraz po siedemnastych urodzinach zapisał się na kurs przygotowawczy do otrzymania prawa jazdy. Było to dla niego dawno planowane przedsięwzięcie, ponieważ wszyscy w jego rodzinie mieli prawo jazdy na pierwszym, ale i drugim poziomie. Presja rodziców więc tylko częściowo stanowiła problem, bo i od dziecka Bazyl właściwie po prostu chciał być niezależny jak dorośnie i poruszać się własnym pojazdem. Podczas kursu przygotowawczego z zamiłowaniem takim jak zawsze zaczytywał się w książkach, by nauczyć się najdziwniejszych nawet przypadków sytuacji drogowych i powietrznych magicznego świata. Kiedy przyszedł dzień egzaminu, nie umiał ocenić nastroju egzaminatora, który podczas całego egzaminu nie odezwał się prawie słowem. Nie, żeby Kane’owi to przeszkadzało, nie był fanem ani gadulstwa ani starych ludzi. Niestety, z tej niewygody zapomniał włączyć niewidoczność samochodu, przez co zarobił jeden ujemny punkt na karcie egzaminacyjnej. Na całe szczęście nie skreślało go to z listy, a więc otrzymał dokument i upoważnienia do prowadzenia małych pojazdów magicznych!
2022 Nastrój: 3 Błędy: 3 Litery: I, J, G poprawa 10g Nastrój: 2 Błędy: 0 Litery: brak
Do egzaminu na drugi sttopień prawa jazdy, upoważniającego do kierowania pojazdami magicznymi, przystąpił praktycznie rok po zdaniu pierwszego. Początkowo przytłoczony wydarzeniami domu rodzinnego, nie przyłożył się zbytnio do nauki, a kiedy podszedł do egzaminu tragedia goniła tragedię. Choć sam egzaminator nie wyglądał jakby miał zły nastrój, Bazyl najpierw wyjechał z obszaru ezgaminacyjnego, po zgubieniu się w chmurach, a potem jeszcze okazało się, że nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa. Sfrustrowany wylądował pomimo braku takiego wskazania przez egzaminatora, przez co oblał sromotnie. Nie sprawiło to jednak, że się poddał. Zapisał się zaraz na kolejne podejście i do niej już przyłożył się tak pięknie, że poszło mu jak z płatka.
zt
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Postanowił, że czas najwyższy zdobyć papier potwierdzający umiejętność prowadzenia pojazdów, tak by móc zostać pełnoprawnym szoferem Marleny bez stresu, że patrolujące przestworza psidwaki zorientują się że jeździ bez uprawnień i jeszcze zarekwirują siostrze samochód albo każą płacić srogie mandaty. Mieli w końcu wystarczająco dużo problemów na głowie i dokładanie sobie kolejnych byłoby zwyczajnie głupie; dlatego dosyć szybko zebrał się w sobie, odbębnił kilka obowiązkowych godzin kursu w towarzystwie wąsatego instruktora i nawet położył sobie na szafce nocnej wysłużony egzemplarz Kodeksu Drogowo-Podniebnego z zamiarem zaglądania do niego w bezsenne noce i przyswojenia przepisu czy dwóch. Nie stresował się ani trochę w dniu egzaminu, bo czuł się wyjątkowo pewnie za kierownicą samochodu. Egzaminator już na pierwszy rzut oka wydawał się być zupełnie w porządku, a choć nie wyglądał jak ktoś kto zamierzałby przymknąć oko na błędy, to nie sprawiał też wrażenia jakby miał coś utrudniać; wybrał Ryszardowi całkiem przystępną trasę i kazał wykonać kilka mniej lub bardziej skomplikowanych manewrów i na szczęście żaden nie sprawił mu kłopotu. Śmigał po zaczarowanej szosie jakby się do tego urodził i dawno nic nie poszło mu tak gładko jak ten egzamin - zdał bez popełnienia ani jednego błędu, uzyskując tym samym prawo jazdy II stopnia i od razu pomknął z powrotem do Hogsmeade, żeby zabrać Marlenę na pierwszą legalną przejażdżkę do Żaberta po piwko. W końcu taki sukces należało uczcić!
Po co było mu prawo jazdy, skoro nie miał ani samochodu ani wystarczającej ilości galeonów by w najbliższym czasie go zakupić? Otóż żeby zaimponować pewnej damie, prawdziwej pasjonatce motoryzacji, ale na głos by się do tego nie przyznał i oficjalna wersja brzmiała tak, że kurs był wynikiem zakładu z Rojsem. Motywację miał, ale ewidentnie zabrakło przygotowania: za pierwszym razem nie tylko trafił na wyjątkowo nadąsanego egzaminatora, ale i zupełnie schrzanił jazdę już na etapie ustawiania wyposażenia... dwa razy, bo mężczyzna widząc jego cierpienie gdy ledwo sięgał do zbytnio oddalonej kierownicy zasugerował, że może powinien się poprawić. Tym razem przysunął się za blisko, aż szurał kolanami po brodzie i w efekcie nic nie widział w lusterku. Skasztanił więc i slalom, i to by było na tyle. Okazało się jednak, że lusterka to jego przekleństwo, a podczas drugiego podejścia na które porwał się następnego dnia urwał nie jedno, a dwa. Zażenowany takim obrotem spraw, przy lądowaniu pomylił pedały i zamiast przyhamować, dodał gazu, w efekcie lądując prosto na ścianie Czarodziejskiego Ośrodka Ruchu Powietrznego. Egzaminator aż się przeżegnał i zabronił mu wracać zanim nie wyjeździ jeszcze kilku godzin z instruktorem; Gordon spełnił to polecenie, bo chciał tylko dostać prawko, a nie zginąć tragicznie w wypadku. Poćwiczył trochę więcej i za trzecim razem, mimo kolejnego wypadku z lusterkiem i zbyt zamaszystego spotkania z krawężnikiem, wreszcie udało mu się zdać. Co prawda bardziej niż swoim umiejętnościom zawdzięczał zaliczenie uprzejmości egzaminatora który przymknął nieco oko na popełnione błędy, ale nie zamierzał kwestionować tego sukcesu.