To tutaj możesz się odprężyć, wspaniale się bawiąc. Woda jest tu zawsze czysta i ciepła. Uważaj jednak na magiczne, wodne stworzenia, których jest tu całkiem sporo! A nieopodal znajdują się liczne łowiska, gdzie hodowane są między innymi pumpki. I strzeż się demonów wodnych!
• Ukończone min. 17 lat • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe; • Każda poprawa: 20 galeonów (zapłać); • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że egzaminujący Cię kapitan ma bardzo dobry humor. Pewnie to islandzki bimber, który przywiózł mu z podróży daleki kuzyn od strony matki, również kapitan! Na pewno patrzy na twoje poczynania przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: U la la! Ten wilk morski to chodzący profesjonalizm. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą, zapewne drewnianą nogą. Od wejścia na pokład wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na pilnowaniu żagli i uważaj na boje, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1,2: 0 błędów 3,4: 1 błąd 5: 2 błędy 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: Zapomniałeś o włączeniu niewidzialności. Pamiętaj, że poza strefą egzaminacyjną ten błąd mógłby sprowadzić na ciebie spore kłopoty! B: Niestety, utknąłeś na mieliznie. C: Nie włączyłeś radaru. Niby drobiazg, ale nawet to mogło doprowadzić do tragedii. D: Nie udało ci się wyrobić podczas skręcania i tak przechyliłeś łajbą, że kapitan niemal nie wylądował w wodzie. E: Władowałeś się wprost w ławicę druzgotków! F: Nie byłeś w stanie wypłynąć z zatoki. G: Nie ustawiłeś poprawnie żagla. H: Nie założyłeś kamizelki. Egzaminator musiał cię upomnieć! I: Kompletnie zapomniałeś sprawdzić poziom eliksiru napędowego, przez co jacht nagle stanął. Teraz musisz w pojedynkę postawić żagle, pod niezadowolonym okiem kapitana. J: Jest fatalnie. Zderzyłeś się z innym jachtem i tylko cud sprawił, że nie idziesz na dno jak Titanic. Nikomu nic się nie stało, ale oblewasz egzamin, nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
Autor
Wiadomość
Salazar Morales
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Poszukiwania Lodowego Okrutnego odcisnęły piętno również i na meksykańskim hotelarzu, wlewając w niego sporą dawkę uczuć, o które normalnie by siebie nie podejrzewał. Mężczyzna nie odniósł co prawda poważniejszych obrażeń podczas nieoczekiwanej teleportacji do jabłoniowego, żywiącego się krwią drzewa, nie wybudzał się również w nocy zlany zimnym potem, a jednak… brakowało mu towarzystwa bliskich osób, a do tego przy szklaneczce dobrego alkoholu stawał się niezwykle wręcz sentymentalny. Przede wszystkim tęsknił jednak za Maximilianem, nawet jeżeli otwarcie nie wypowiadał tego słowa. Zastanawiał się, gdzie chłopak urzęduje, czy na pewno jest bezpieczny i kiedy postanowi wrócić do domu. Musiał uszanować jego prośbę, ale mimo to potrzebował go tutaj. Obok. Na razie jednak machnął energicznie różdżką, przenosząc się na obrzeża Londynu, żeby wspomóc radą przyjaciółkę ukochanego, której od latania w przestworzach ewidentnie w dupie się poprzewracało. Prychnął pod nosem na myśl o zaplanowanym przez nią zakupie, wsuwając do ust papierosa, a wreszcie odpalił fajkę, zaciągając się chmurą siwego, gryzącego dymu. Schował jedną rękę do kieszeni, przechadzając się wybrukowaną promenadą, kiedy w oczy rzucił mu się najpierw żółty, przeciwdeszczowy płaszcz, a dopiero później znajoma sylwetka Brooks. – Faktycznie dobrze płacą w tych pszczołach. – Zagadnął wesoło, rozglądając się po przycumowanych nieopodal jachtach. Nie był pewien czy Julia właściwie sobie dobrała pośrednika do tego rodzaju transakcji, ale rozumiał że raczej trudno było jej znaleźć kompetentnego marynarza. Paco znał się na samochodach, nie na łodziach, ale jeśli jego umiejętności marketingowe miały jakkolwiek pomóc, pozostało mu majętnej panience towarzyszyć i mieć nadzieję, że nie będą prowadzić specjalistycznych rozmów o turbinach. – Czego dokładnie szukasz? Musisz mi opowiedzieć o egzaminie. Kto wie, może sam się skuszę. – Zapytał o oczekiwania świeżo upieczonej sterniczki, wyraźnie zaciekawiony jej nowym hobby.
Julia Brooks
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Życie na Wyspach nie rozpieszczało i gdyby nie August i fakt, że gra w ukochanej drużynie, wraz z końcem roku szkolnego, ostatniego w jej życiu, spierdoliłaby do Francji. Taki zresztą był plan i po to uczyła się języka od ponad trzech lat, ale miłość miała to do siebie, że plany zmieniać lubiła. I nie było w tym złego, choć pogoda, smoki, Mordredy i inne gówna nie zachęcały do pobytu w tych nieuroczych stronach. A do tego dochodził fakt, że jej najlepszy przyjaciel, zamiast wcinać z nią steki i palić blanty co piątek, wolał grzać dupę w Avalonie, czy też w Ameryce Południowej, bo według listów, tam go właśnie zawiało. Ciężko było to zaakceptować, zwłaszcza teraz, kiedy po wydarzenia z Antarktydy slash Avalonu, czuła wieczną potrzebę kontaktu z innymi. Tym razem padło na Sala…
Czy poprzewracało jej się w głowie od sławy i nadmiaru galeonów? Nie, zdecydowanie nie. Dalej hardo stąpała po ziemi, mimo że większość życia spędzała w przestworzach. Kiedy jednak ma się pieniądze, a one je miała w nadmiarze, można było realizować marzenia, nawet te absurdalne. Jej marzeniem nie była kolekcja mioteł, na których i tak by nie latała, a jakiś statek. Statek, na którym mogłaby łowić ryby i spędzać czas w gronie przyjaciół, a przynajmniej tak to sobie wszystko racjonalizowała. Istnia szansa, że skończy się jak w przypadku auta, który po kilku miesiącach sprzedała, i to własnie Salowi.
- Bardzo dobrze płacą. – Poprawiła z uśmiechem towarzysza, kończąc jednocześnie swoją ambitną zabawę polegającą na kopaniu kamyka i zdzieraniu trampka. Teraz czekała ich ciekawsza zabawa, a mianowicie wybieranie łajby i targowanie się ze sprzedawcą, bo ceny były zaskakująco duże. Pewnie przez tę inflację wywołaną atakami smoków… czy coś. Na niuansach ekonomicznych czarodziejskich Wysp znała się równie dobrze, co Solberg na celibacie. Na szczęście Morales wyglądał na takiego, którego nie warto robić w chuja, więc istniała szansa, że może zbije trochę cenę, a przy okazji łódź będzie zgodna z opisem. – Myślałam o czymś… średnim. W sensie rozmiarowo. Żeby można było się przespać w kajucie i spędzić kilka dni na wodzie, bez konieczności powrotu. Jest taka jedna motorówka, która jest PIĘKNA, a przynajmniej tak wyglądała na zdjęciach w czasopiśmie. – Zrelacjonowała mężczyźnie swój zakupowy cel, a potem z przejęciem zaczęła opowiadać o kursie. – Było cudownie! Najpierw była teoria, wiadomo, a potem praktyka. W dużym skrócie, musisz samodzielnie wypłynąć na środek jezioro, omijając mieliznę. Jest tu również mnóstwo druzgotków, którym nie wolno zrobić krzywdy, bo wiadomo, to niemiło. A przy okazji musisz pamiętać o całej masie drobnostek w stylu kamizelka, włączenie niewidzialności czy omijanie innych jachtów. No i egzaminujący kapitan to straszny buc. Ewidentnie chciał mnie uwalić, ale na szczęście wszystko poszło gładko i szybko. Jak już coś kupię, to cię wezmę na wodę i pokażę co i jak.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Byli piękni i bez eliksiru, tego nie dało się im odmówić, ale jeśli można coś poprawić, to Solberg nie widział powodu, dla którego mieli sobie odmawiać. -Byleby nie rozszarpali doszczętnie. Ledwo pozbyłem się starych blizn. - Zaśmiał się, bo faktycznie rok temu poddał się zabiegowi usuwaniu starych pamiątek po wszelkich zaklęciach i magicznych istotach. Co prawda kilka nowych szram na jego ciele zdążyło się pojawić, ale była to już inna historia. Felixowe oczka zaświeciły się, gdy tylko usłyszał o pomyśle Oli. -No to na co czekacie? Potencjał to ma i pewnie możliwe też jest! Przydałby się na pewno pył wróżek i trochę studiowania ich anatomii, ale czego się nie robi dla sztuki! - W głowie już miał milion pomysłów i plan działania, jak można by doprowadzić do realizacji tego planu i jeśli tylko dziewczyny potrzebowałyby pomocy, był gotów rzucić się w wir pracy. Co prawda miał jeszcze na karku własne pomysły, ale przecież potrafił pracować nad kilkoma projektami naraz. -Gust, proszę Pana, to mam wyborny. I nikt nie powinien tego podważać. - Wytknął kumplowi, choć prawda była taka, że Solberg po prostu nie był wybredny. No, przynajmniej w kwestii podrywu, bo jak chodziło o związki, to już sprawa była bardziej skomplikowana. W końcu rozpoczął się wyścig i nic dziwnego, że Felix dopłynął na metę jako pierwszy, w końcu z nich wszystkich miał najwięcej doświadczenia z syrenim ogonem. Druga dopłynęła Ola, z którą zbił piątkę, a na samym końcu Brewer. -Dobra, ja trochę czitowałem, więc czyń honory i wybierz mu godną parę. Tylko mnie nie zawiedź, piękna. - Puścił jej oczko, pozwalając, by to puchonka wskazała cel zalotów dla ich gryfońskiego przyjaciela.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Brewer
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
- Podobno blizny dodają uroku - stwierdził nieco zaczepnie Max, zastanawiając się, co na to jego imiennik, a później wzruszył lekko ramionami, nim wsłuchał się w to, co opowiadała Ola, odkrywając, że nie tylko on miewał szalone pomysły. Co prawda wiedział, że jego przyjaciółka również robiła dziwaczne rzeczy, że wyobraźnia ponosiła ją nie raz i nie dwa, ale mimo wszystko nie spodziewał się, że może wpaść na to, żeby faktycznie postanowić zamienić się we wróżkę, czy coś podobnego. Tak samo, jak nie myślał, że jego imiennik wpadnie na to, żeby zrobić eliksir, który zamieniał ludzi w syreny. W gruncie rzeczy całkiem nieźle się dobrali do takich szalonych zapędów, ale musiał przyznać, że od razu przypomniał sobie o pomyśle, jaki przedstawił Solbergowi w czasie wakacji. Widząc jego zapał, doszedł do wniosku, że będą musieli o tym znowu pogadać, chociaż jednocześnie wiedział, że teraz nie był na to dobry moment. Skoro ta dwójka coś omawiała, to proszę bardzo, niech omawia. Zaraz zresztą ruszyli do wyścigu, który szedł mu co najmniej chujowo, ale wiedział, że będzie najgorszy z nich wszystkich. Nie pluł co prawda wodą i nie zachowywał się, jakby się topił, ale do pięknej i zwinnej syreny to było mu zdecydowanie daleko. Dlatego też jedynie wzniósł oczy ku niebu, spodziewając się, że czeka go teraz prawdziwa droga przez mękę. Chociaż liczył na to, że może Ola mimo wszystko jeszcze jakoś mu odpuści i nie przedstawi na dzień dobry najgorszej możliwej opcji. Z drugiej strony, to na pewno by ją bawiło, więc również się z tym liczył, mając świadomość, że teraz mieli dodatkowy ubaw jego kosztem. - Jestem pewien, że zrobisz wszystko, żeby wybrać kogoś całkowicie nie w twoim guście - powiedział, wzdychając przy tej okazji ciężko. - Mam nadzieję, że ta syrenia postać pomoże, bo raczej polegnę z kretesem i bez dwóch zdań nie będę miał czego szukać w tej Hiszpanii. Chyba że dużej ilości wina na zapomnienie swoich porażek.
______________________
Never love
a wild thing
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Nie potrafiła ukryć zaciekawionego spojrzenia skierowanego w stronę Solberga, kiedy ten wspomniał o usunięciu blizn. Sama miała jedną paskudną i niestety widoczną, zwłaszcza latem, która leciała przez obojczyk i chętnie by się jej pozbyła. Już nawet chciała pytać, gdzie poddał się takiemu zabiegowi, ale uznała, że zrobi to przy innej okazji. W końcu mieli przed sobą inne, wcale nie mniej ważne kwestie do obgadania, skoro już udało im się w trójkę spotkać. Ucieszyła się także, że pomysł na wróżkowy eliksir spotkał się z tak entuzjastycznym odbiorem, bo dla niektórych mogło to brzmieć naprawdę nieco głupio i dziecinnie. Najwyraźniej otaczała się jednak ludźmi, którzy widzieli w tym świetną zabawę. Domyślała się jednak, że sama realizacja tego pomysłu nie będzie ani łatwa, ani szybka. A już na pewno nie tak szybka jak Solberg-syrena, który wypruł w tym wyścigu do przodu jak petarda. Miał nad nimi przewagę - stosował eliksir już wcześniej, a poza tym ogólnie był wysportowany, bo przecież grał w quidditcha. I chociaż Ola również uprawiała sport, to jednak brakło jej tego podwodnego doświadczenia i dotarła na metę jako druga, z perfidnym uśmieszkiem czekając na Brewera. Nie spodziewała się w żadnym razie, że to jej przypadnie to zaszczytne zadanie wyboru kandydata. - Ee no, daj spokój. Nawet jako zwykły Max masz niepodważalny urok osobisty i nikt nie byłby ci się w stanie oprzeć - rzuciła do Gryfona, szturchając go przy tym łokciem i nadal się uśmiechając. W tamtej chwili była naprawdę szczęśliwa, mając obok siebie dwóch Maxów i jeszcze świetnie spędzając z nimi czas. - Dobra, to może... ten? - powiedziała wreszcie, wskazując jakiegoś mężczyznę w kwiecie wieku, zdecydowanie korposzczura. Ze wszystkich znajdujących się w zasięgu wzroku ludzi, ten wydał jej się najlepszym wyborem. Jeśli w dodatku miał żonę, dzieci, dom i psa, to już w ogóle rewelacja. Nie mogło być przecież za łatwo.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Pamiętasz Tori? Ona miała fetysz na punkcie blizn. Wariowała nieźle, jak się do jakiejś dobrała. - Był w swoim gronie, więc jakoś niespecjalnie się martwił tym, czy wypada walić takie komentarza. Zresztą i tak pół szkoły wiedziało, że się wzajemnie do siebie dobierali po tym, jak Walsh ich przyłapał i afera nieco się rozdmuchała. Poza tym, rozwiązłość Solberga była taką tajemnicą jak to, że słońce wstaje rano, a zachodzi wieczorem. Musiał przyznać, że nieco zajarał się wróżkowym eliksirem, ale musiał ostudzić na ten moment swoje zapały. Wiedział, że w razie czego dziewczyny się do niego odezwą, a teraz chciał skupić się na wyścigu i zabawie w syrenki. Nie pamiętał, kiedy ostatnio się tak beztrosko bawił i postanowił sobie, że zdecydowanie częściej musi pamiętać, że nie samym kociołkiem człowiek żyje. -Ola ma rację. Masz ten niezaprzeczalny, Maximilianowy urok. Somnium to tylko formalność. - Zgodził się z puchonką, niecierpliwie czekając, kogo wybierze na cel podrywu dla gryfona. -Oho! Widzę, w którą stronę pomyślałaś. Zobaczymy, czy poradzi sobie z tym zadaniem. - Puścił dziewczynie oczko. -Dajesz byku. - Zachęcił kumpla, skinieniem głowy, po czym podpłynął trochę bliżej, żeby nie przegapić ani sekundy z tego, co miało się wydarzyć.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Brewer
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Cóż, ćwiczyli wszyscy, ale najwyraźniej boks ani trochę nie przystawał do bycia syrenką i w ten oto sposób Gryfon został na szarym końcu, godząc się z porażką, wiedząc jednocześnie doskonale, że nie będzie miał najmniejszych problemów z tym, żeby zrobić z siebie idiotę. Zachowywał się tak w końcu przez większość swojego życia, zupełnie nie przejmując się tym, co ludzie powiedzą, robiąc rzeczy, jakie innych żenowały albo przerażały, tak więc strojąc miny, czekał na wybór, który ostatecznie skomentował parsknięciem i wzniesieniem oczu ku niebu, bo mimo wszystko nie mylił się ani trochę i dostało mu się zadanie, którym zdecydowanie obrywał w nos. To nie było ani trochę sprawiedliwe, ale dokładnie taki był cały ten ich wyścig, zakład i to wszystko, co mu towarzyszyło. - Uważajcie, bo zaraz zgubicie kapcie – stwierdził, robiąc debilne miny, a następnie skierował się w stronę ofiary, której nie odpuszczał przez dłuższą chwilę, próbując na niej wszystkich możliwych sposobów na to, żeby usidlić ją swoim urokiem. Było to o tyle skomplikowane, że Max był tym wszystkim nieziemsko rozbawiony i po prostu próbował nie umrzeć z rozbawienia, próbował nie zrobić czegoś, co spowoduje, że od razu wyjdzie na jaw, kim był, i że to wszystko było jakimś powalonym zakładem, wyzwaniem, czy czymś podobnym. Wyglądało jednak na to, że choćby stanął na łbie albo tym rybim ogonie, to i tak nic by nie ugrał. Nie zmieniało to jednak faktu, że bawił się naprawdę rewelacyjnie i kiedy wrócił do pozostałej dwójki, wzruszył jedynie ramionami. - Może nie będę zapijał smutków, ale wygląda na to, że będę musiał zdecydowanie poćwiczyć swoje zdolności uwodzicielskiej syreny – uznał, wzdychając ciężko, bo jednak spodziewał się nieco lepszego wyniku, a ten obecny godził w jego dobre imię, co było dla niego wręcz śmiechu warte.
+
______________________
Never love
a wild thing
Julia Brooks
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Wspólny wypad z Salem nieco rozwiał jej wątpliwości odnośnie wyboru. Mimo to, jak na Krukonkę przystało, musiała poświęcić całe mnóstwo czasu na research. Szczególnie gdy w grę wchodziło wydawanie pokażnej sumy tak ciężko zarobionych galeonów. Po kilka spotkaniach ze sprzedawcą określiła dokładnie, czego potrzebuje. I co tu dużo mówić, czekała z wytęsknieniem listu, że motorówka już na nią czeka. Przyszła punktualnie, pogadała kurtuazyjnie o pogodzie i poszła zobaczyć łódź. I co tu dużo mówić, zakochała się w niej z miejsca. Duża, smukła, w pięknych barwach os – czarno-miodowych. Obejrzała wszystko dokładnie, dała okejkę aprobaty, zapłaciła galeony i dokupiła specjalną przenośną butelkę. A przy okazji, znalazła idealną nazwę dla nowej łajby: „That’s what sea said”.
/zt
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
W głębi duszy czuła ogromną ulgę, że to nie ona przegrała wyścig i nie musiała wyrywać jakiegoś no-name'a z ulicy. Znając życie i dwóch Maxów, to wybraliby jej kogoś naprawdę trudnego. I choć w ich towarzystwie sama głupkowała, to jednak nie była pewna, czy dałaby radę wywiązać się z tego zadania, czy by jej ono nie przerosło. Miała bowiem swoje granice, a to już mogło nieznacznie je przekraczać, choć przecież sama zgodziła się na taki a nie inny zakład, godząc się tym samym z konsekwencjami i będąc ich w pełni świadoma. No tak, ale łatwo się mówi. - Syrenie kapcie, to dopiero byłoby coś! Myślicie, że to dobry pomysł na biznes? - wybuchła śmiechem, nie tylko na samą myśl o takim wynalazku, ale również przez miny Brewera. - Bo ci jeszcze tak zostanie i nic ci nie pomoże urok syreny - dorzuciła po chwili i pokazała mu język. Razem z Solbergiem popłynęła za Gryfonem, który zbliżał się do swojej ofiary. Nie mogli przecież przegapić ani sekundy tego przedstawienia i uronić ani jednego słowa. Starała się nie śmiać jakoś bardzo głośno, żeby nie przeszkadzać przyjacielowi w jego podrywach, ale nie mogła nic poradzić na wręcz obłąkańczy chichot. - Następnym razem pójdzie ci lepiej - pocieszyła go, nadal starając się uspokoić i dojść do siebie po tym przypływie wesołości. - Dobra, to co, zbieramy się? Zrobiłam się głodna - powiedziała i leniwie zaczęła płynąć w kierunku brzegu, czekając oczywiście na chłopaków. Jedzenie zawsze było dobrym wyjściem. Miała nadzieję, że znajdą jakąś porządną knajpkę w najbliższej okolicy.
/zt x3 (ja i dwóch Maxów)
Irvette de Guise
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Poprawka I: Opłata Nastrój: 4 Błędy: 1 błąd - G - SUKCES
Na co były dziewczynie umiejętności żeglarskie, skoro nie mogła legalnie z nich korzystać na taką skalę, na jaką miała ochotę? Tak, Irvette w końcu zrozumiała, że w tym kraju potrzebuje tutejszego patentu, więc postanowiła ruszyć się i podejść do kursu na kapitana statku. Denerwowała się nieco, bo dawno nie pływała, a nie miała zbyt wiele okazji, by poćwiczyć tutaj, na Wyspach. Nie chodziło o brak wody, której przecież wokół było multum, a raczej o czas, którego zawsze miała w niedomiarze. Postanowiła jednak skorzystać z wolnego weekendu i poćwiczyć trochę, po czym udała się nad magiczne jezioro, by spróbować swoich sił w legalizacji tego, czego nauczyła się jeszcze we Francji. Egzaminator od razu przypadł jej do gustu. Wydawał się być poważnym i profesjonalnym człowiekiem, który rzetelnie wykonuje swoją pracę, co dziewczyna niezmiernie szanowała. Wskoczyła na jacht egzaminacyjny i przystąpiła do zadań. Niestety, nie szło jej specjalnie dobrze. W wyniku źle ustawionego żagla i kilku innych czynników, wpadła na inną łódź, która znajdowała się na zbiorniku. Była wściekła. Nie tak przecież miało to wszystko wyglądać. Po raz kolejny przekonała się, że oficjalne egzaminy niespecjalnie jej wychodzą w tym kraju. Postanowiła jednak się nie poddawać i podjąć kolejną próbę. Wyznaczyła kolejne podejście na dość odległy termin, by mogła lepiej popracować nad umiejętnościami i stawiając się na drugie podejście, czuła się zdecydowanie pewniej. Ponownie trafiła na tego samego egzaminatora, z którym przywitała się serdecznie, po czym pełna skupienia weszła na pokład. Tym razem szło jej naprawdę dobrze. Co prawda w jednym momencie znów źle ustawiła żagiel, ale udało jej się dość szybko opanować ten błąd i wrócić na właściwy kurs. Bez kolejnego wypadku i ze zdecydowanie lepszymi umiejętnościami, Irvette otrzymała dyplom ukończenia kursu, tym samym zostając posiadaczką jednej z ważniejszych dla niej licencji.
Nicholas wyczekiwał tych wakacji z wyjątkową niecierpliwością. Skończył szóstą klasę i był pelnoletni, dlatego rodzice obiecali go zabrać na kurs, by oficjalnie wyrobił papiery i mógł legalnie prowadzić statek. Oczywiście do tej pory robił już to wielokrotnie pod okiem ojca i matki, jednak oficjalne zezwolenie było swego rodzaju wyznacznikiem wejścia w dorosłość. Kiedy tylko spotkał się z egzaminatorem, od razu wiedział, że coś jest nie tak. Facet ewidentnie wstał lewą nogą i tylko czekał na to, aż chłopak popełni jakiś błąd. Nicholas co prawda nie był Ślizgonem, ale miał w sobie spore pokłady ambicji, a że na statu się urodził i na statku zjadł mleczaki, postanowił, że za żadne skarby nie da się zastraszyć. Przez cały kurs młody Seaver pracował w najwyższym skupieniu, nie popełniając żadnego, nawet najmniejszego błędu. W duchu zagrał na nosie egzaminatorowi, a kiedy tamten ostatecznie skapitulował, zadowolony z siebie Nicholas z przyklejonym do ust SeaverSmile zszedł na ląd, gdzie pochwalił się wszystkim świeżo uzyskanym certyfikatem. Z/t