Niedaleko chaty gajowego znajduje się kamienna drewutnia, w której gajowy przechowuje zapasy drewna, którym czasem dzieli się hojnie ze skrzatami dokładającymi opału do szkolnych kominków. W okolicach znajduje się również ogród, w którym zazwyczaj rosną ogromne dynie i kapusty, niejednokrotnie podjadane przez korniczaki i gumochłony.
Uśmiechał się kącikiem ust, przyglądając się działaniom dziewczyny, gdy używała papieru ściernego. Zdecydowanie było to czasochłonne i kosztowało wiele energii, więc zamierzał poszukać odpowiedniego zaklęcia, które przyspieszy prace. Teraz nie mógł nim się pochwalić, więc byli zdani na własne działania. Kiedy Yuuko oznajmiła, że skończyła, wziął jej dzieło w dłonie i przesunął po nim delikatnie opuszkami palców, szukając wszelkich nierówności, jakich należało się pozbyć, aby nie mieć wbitych po chwili w dłonie drzazg. Choć łatwo było się ich pozbyć, potrafiły uprzykrzyć życie. Poprawił w paru miejscach, a następnie skinął jej lekko głową. - Generalnie tak, ale zanim położy się na nie warstwę impregnatu, bądź lakieru, należy je wysuszyć. Mugole zostawiają je na kilka dni nie raz, aby mieć pewno, że całe wyschło, ale my nie musimy czekać - wyjaśnił, znów sięgając po różdżkę i celując w dzieło. - Silverto - wypowiedział, trzymając różdżkę w pewnej odległości, obserwując, jak zachowuje się ono pod wpływem suszenia, jak zmienia się kolor i dźwięk, gdy uderzał w nie palcami. Na koniec sięgnął po butelkę z lakierem, jaką miał ze sobą i pokazał dziewczynie, w jaki sposób nakładać lakier, po czym znów użył zaklęcia suszącego. - Myślę, że wygodnej będzie ci zacząć od rzeźbienia w glinie. Jest plastyczniejsza, nie potrzebowałabyś szkicu. Albo możesz pracować, mając w głowie to, co chcesz otrzymać, choć jest to trudniejsze, gdy nie możesz posiłkować się rysunkiem - stwierdził jeszcze na koniec, ciekaw przy okazji, czy dziewczyna będzie chciała rozwijać się w tym kierunku, czy porzuci rzeźbiarstwo po tej próbie.
______________________
ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Może i było to coś do czego nie przywykła, ale starała się wykonywać swoje zadania jak najlepiej. Dopiero po czasochłonnym pocieraniu wyrobu papierem ściernym i badaniu tego jak mocno musiała go przycisnąć do drewna i jak energicznie potrzeć, by uzyskać odpowiedni efekt mogła obwieścić koniec swojej pracy. Larkin jeszcze sprawdził czy na pewno zrobiła wszystko jak trzeba i gotowa była do tego, by w razie czego samej również poprawić pewne niedoskonałości. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że drewno potrzebowało nawet kilku dni nim zacznie się nakładać na nie impregnat. Przynajmniej nauczyła się czegoś nowego i dowiedziała czegoś interesującego. Idąc w ślady Swansea rzuciła Silverto na swoją czarkę po czym upewniwszy się, że uzyskała efekt podobny do tego, który otrzymał Krukon sięgnęła po lakier, naśladując jego ruchy w czasie nakładania go. Ponowiła zaklęcie suszące i wyglądało na to, że po inspekcji chłopaka wyrób był w pełni gotowy. - Chyba faktycznie następnym razem wezmę się za glinę. I naprawdę dziękuję ci za pomoc - powiedziała jeszcze nim w końcu rozeszli się, każde w swoją stronę.
Kostka:4 Pole: 4/10 Czy można we mnie celować?: Tak, proszę o dynię
Na pewno nie była rewelacyjna w tej zabawie, ale właściwie to się nie liczyło. Nie przejmowała się tym za mocno, po prostu czerpała przyjemność z tego, co się działo, zdaje się, że pierwszy raz od dawna, a to też było niesamowicie istotne. Godziła się nawet na to, by mieć dynię na głowie, co z jej strony było co najmniej niesamowite, ale skoro już mieli przy okazji ćwiczyć zaklęcia, to niechaj będzie, nie zamierzała narzekać. Co prawda uciekanie przed tymi, którzy próbowali z niej zrobić jakiegoś szalonego przebierańca nie było aż tak niesamowite i fantastyczne, jak mogło się wydawać, ale mimo wszystko niosło ze sobą również jakąś naukę na przyszłość, a przynajmniej tak starała się to odbierać. Na razie zaś całkiem nieźle szło jej przemieszczanie się do przodu, aczkolwiek spodziewała się w każdej chwili ataku, który prędzej lub później miał powalić ją na ziemię, o tym była właściwie przekonana, w końcu - po to się tutaj zebrali.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
O ile nie trafił Julii, o tyle mógł się wybronić za pomocą skierowania spojrzenia czekoladowych oczu na kogoś całkowicie innego. Wiele osób miało dynie, część natomiast udała się już na metę, w związku z czym Felinus musiał znaleźć kogoś, kto w pełni byłby w stanie oddać się przyjemności, jaką jest oczywiście posiadanie dyni na własnej głowie. Musiał się skupić; o ile wcześniej zawalił poprzez czystą niedyspozycję, teraz jego palce zacisnęły się pewniej na drewnianym patyczku, jakoby będąc świadomym tego, iż jeżeli teraz nie trafi, to ewidentnie może wykopać sobie grób. Albo po prostu odejść, pozbawiony godności oraz dumy - obdzierany z niej jak szmaciana lalka z licznych, kolorowych ubranek. Kątem oka umknęła mu pani prefekt, którą to od razu obrał na cel. Była wystarczająco blisko, by mógł przeprowadzić prawidłowo atak; pomijając już kwestie czysto polegające na tym, iż po prostu ostatnio często go obserwowała i on miał często z nią do czynienia. Nie bez powodu różdżka poszła w ruch, a charakterystyczne wygięcie nadgarstka celem prawidłowego rzucenia czaru przyczyniło się do powstania pięknego warzywa na głowie Victorii. Mniej pokaźnego niż u Lucasa, ale idealnie spełniającego swoje pierwotne funkcje - zasłonięcie widoku było wystarczające. Był z siebie ewidentnie zadowolony; mógł być. Mógł, gdy obrączki tęczówek szukały potencjalnie innej ofiary, na którą mógł sobie zapolować.
Kostka:2 Pole: 5/10 Czy można we mnie celować?: Tak, proszę o dynię
Zobaczywszy na mecie dwie Krukonki ze swojej drużyny nabrał motywacji i szybko wyzbierał się po dyniowym nokaucie, chociaż naprawdę wolno mu szedł ten wyścig. Zaklęcia ciągle gdzieś tam koło niego latały, jednak próbował je omijać najskuteczniej jak tylko się dało. Ale chyba przy upadku coś zrobił sobie w kolano, bo przy każdym niemalże ruchu, czuł ten staw, co dodatkowo go spowalniało. Nie chciał być ostatni przy strachu, ale wszystko wskazywało na to, że nieprędko tam dotrze, bo był dopiero w połowie drogi. Gdzie tam jeszcze do dziewczyn...
Drużynie składającej się głównie z Krukonek przedzieranie się przez dynie szło chyba nieco sprawniej niż jego grupie, bo dość szybko dwie z nich znalazły się na mecie - na polu bitwy pozostał jednak Lucas, dobiegający właśnie do połowy trasy dzielącej go od stracha na wróble i przy okazji zbliżający się idealnie na celownik Boyda. Nie mógł oczywiście przepuścić tak doskonałej okazji do ataku - przygotował się do rzucenia zaklęcia, a gdy Ślizgon znalazł się w odpowiednim miejscu, wycelował i rzucił Melfors, wyczarowując koledze na głowie dorodną, pomarańczową dynię. Niestety nie na tyle ogromną, by przygwoździła go do ziemi, ale wciąż, całkiem niezłą.
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Rzucam kilka zaklęć na oślep, ale na nikogo szczególnie nie trafiam, głównie dlatego, że jestem bardzo mocno obśmiany z tej całej sytuacji. Nie miałem pojęcia jak głupio to wyglądało z tej strony i muszę przyznać, że zrobiłem przednie zajęcia jeśli chodzi o to. Okazuje się, że tak jak w naszej grupie, część przybyła bardzo szybko, a druga połowa niesłychanie się ciapała, w tym, dla mojej uciechy, Lucas. - Dobra słuchajcie, myślę, że to by było na tyle! Dzięki za pojawienie się i dawajcie mi znać czy wolicie coś takiego czy nauczyć się coś bardziej pożytecznego - krzyczę do wszystkich kiedy już się uciszają. - Wygrywają... no cóż, żadna drużyna, mamy samych przegranych. Brawo my - dodaję wesoło i uśmiecham się do wszystkich. - Tam macie halloweenowe prezenty - mówię i pokazuję na skrzynię z dyniami - poduszkami, która zamienia każdą zasłyszaną piosenkę w uroczą kołysankę.
Kończę już bo to już trochę trwa. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście, dzięki za takie aktywne pisanie. Wszyscy dostajecie poduszkę, większość z was dostaje aż 2 pkt do kuferka z zaklęć. Prudence i Victoria zrobiły troszkę mniej więc 1 pkt. Uwaga! rozliczę wszystko jutro, bo @Violetta Strauss brakuje Ci dosłownie jednego posta na 2 punkt, więc polecam Ci może śmignąć coś na szybko.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kostka:H 3 24 Pole: 5/10 Czy można we mnie celować?: Nie, właśnie mam dynię na głowie i rzuciłem literką
Nie ma opierdalania się, trzeba hopsać z dynią i to do przodu hop hop. Nie ma po co się zatrzymywać. Można iść tylko dalej. Byle do przodu. Jedynie to się liczyło i dlatego Krukonka zamiast jak człowiek zatrzymać się i dynię z łba zdjąć jedynie popierdalała jak pojebana przez drewutnię w kierunku tego dziwnego stracha na wróble, którego musieli dosięgnąć. Jaki był tego efekt? Skakanie przez dynie, które zagradzały jej drogę jakby była jakimś powalonym królikiem Buggsem na sterydach, który idzie do swojej marchewki, by finalnie zapytać 'co jest doktorku' chrupiąc ją smacznie. Szkoda tylko, że gra już się zakończyła i dosięgnąć mety było jej nie dane.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Noc Duchów była za nimi, dynie zostały dostarczone do zamku, po niemądrych zabawach uczniów zostało w ogrodzie nieco bałaganu, ale właściwie Chris nie martwił się tym aż tak bardzo. Mógł jeszcze przeprowadzić ostatnie prace, które miały na celu upewnienie się, że na przyszłą wiosnę ogród będzie w odpowiednim stanie, że ziemia będzie właściwie przygotowana na wysiew. Robiło się już chłodno, musiał zatem się pospieszyć, by skończyć porządkować ten zakątek Hogwartu, ale jak wkrótce się okazało, jeden z ciekawskich pomocników gajowego postanowił również tym razem uczestniczyć w jego pracach, przy okazji pobierając właściwe nauki z zakresu zielarstwa. Chris naprawdę cieszył się, że był w stanie na tyle zaciekawić uczniów i studentów, że zjawiali się u niego pytając, czy w czymś mu nie pomóc albo pisali do niego listy licząc na to, że wesprze ich w ich własnych dążeniach. To, co by nie mówić, było szalenie miłe i nie zamierzał z tego tak po prostu rezygnować, ostatecznie bowiem wszystkie te działania sprawiały mu prawdziwą przyjemność, nawet jeśli nie mówił o tym głośno, to cieszył się, że młodsi chcieli pogłębiać swoją wiedzę, a jemu ufali na tyle, by właśnie do niego kierować nurtujące ich pytania z zakresu zielarstwa. - Dzień dobry - odezwał się, uśmiechając się przy okazji ciepło, kiedy spostrzegł Puchonkę i nawet do niej pomachał, zachęcając ją tym samym, by do niego dołączyła. Nie zaczynał pracy bez niej, by od razu podzielić wszystko pomiędzy dwie osoby, dzięki czemu praca z pewnością mogłaby iść sprawniej.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Pamiętała wciąż niedawne zajęcia klubowe, które pozostawiły cóż... powiedzmy, że dosyć spory bałagan. Poza tym domyślała się, że O'Connor z pewnością mógłby skorzystać z pomocy przy jesiennych porządkach. Sama już zadbała jakiś czas temu o ich ogród przy puchońskiej komunie dzięki pomocy skrzata, który postanowił ją w tym wesprzeć. Tanaka naprawdę bardzo dobrze znał się na roślinach i wiedział jak o nie dbać. Mogła być zatem spokojna o to, że na pewno zadba o to, by wszystko rosło jak powinno. Na miejscu zjawiła się jak zwykle w swoim dresie do zadań specjalnych w terenie obejmujących zajęcia związane zarówno z zielarstwem jak i opieką nad magicznymi stworzeniami. Nie martwiła się tym, że mogłaby go zniszczyć. Przez krótką chwilę wypatrywała gajowego, trzymając w dłoniach dwa kubki termiczne zawierające gorącą herbatę. Stwierdziła, że to był dobry pomysł skoro dni robiły się coraz zimniejsze, a oni mieli pracować na świeżym powietrzu. - Dzień dobry - przywitała się, gdy tylko gajowy pojawił się w zasięgu jej wzroku i wyciągnęła w jego kierunku jeden z kubków, gdy tylko się do niego zbliżyła. - Pomyślałam, że miło byłoby mieć ze sobą jakąś herbatę. Z hibiskusa. Ostatnio mi naprawdę zasmakowała, a do tego wyczytałam w Zielniku Niedzielnym, że wpływa pozytywnie na cholesterol, obniżając jego poziom. Miała tylko nadzieję, że i mężczyźnie pomysł wzbogacenia pracy o gorący napój przypadnie do gustu. Zaraz jednak rozejrzała się wokół, starając się zorientować w tym czym też będą się zajmować.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uśmiechnął się ciepło na widok dziewczyny, a później przyjął od niego kubek i wciągnął zapach herbaty, który był co najmniej intrygujący. Co prawda miał pewne obawy, czy znowu przypadkiem nie wpadnie w jakąś pułapkę - w końcu nadal pamiętał, co się działo, kiedy całkowitym przypadkiem dał Walshowi herbatę z alpejskiej róży - ale mimo wszystko nie zamierzał jakoś z miejsca panikować. - No proszę, akurat o hibiskusach nie wiem zbyt wiele, chyba nigdy szczególnie mocno mnie nie interesowały. Zachowują swoje właściwości niezależnie od temperatury, w której się je parzy? - spytał z zaciekawieniem, spoglądając na dziewczynę i uśmiechając się do niej lekko, bo każda wiedza była dla niego cenna, nawet gdyby wydawała się nieco dziwna. Lubił wiedzieć wszystko o roślinach, czy nawet zaklęciach, których się uczył, nie chciał nigdy pozostawać w tyle, tak więc teraz również z przyjemnością przyjmował nowy ładunek wiedzy. Upił łyk herbaty, a później zatoczył ręką koło, pokazując na ogród wyglądający obecnie, jakby wymagał naprawdę sporej pomocy. - Trzeba naszykować go do zimy. Zabezpieczyć ostatnie wysiewy, przekopać ziemię, upewnić się, że nie zostaną tutaj rzeczy, z którymi sobie nie poradzimy. Pracy jest całkiem sporo, chociaż wydaje się, że to takie proste i do niczego niepotrzebne, ale to tylko pozorne. Za jakiś czas znowu będzie trzeba zająć się kolejnymi dyniami, więc ziemia musi być odpowiednio przygotowana - powiedział z lekkim uśmiechem. - Poza tym chyba powinienem pomyśleć o jakichś zaklęciach, bo ostatnio coś za bardzo tutaj szalejecie... - dodał, marszcząc lekko nos.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Akurat ze strony Kanoe gajowy nie musiał się niczego obawiać. Sama nie miała skłonności do sięgania czy też serwowania innym magicznych napojów, które mogłyby nieść ze sobą różne niezbyt pożądane efekty. Uważała z tym, bo sama zdecydowanie zbyt często padała ofiarą różnych trunków. - Tak. Z tego, co udało mi się wyczytać to można go nawet zalewać zimną wodą, ale wtedy cały proces parzenia znacznie się wydłuży. Ogólnie rzecz biorąc przy zalewaniu jej wrzątkiem nie powinno się go parzyć dłużej niż dziesięć minut ze względu na to, że jest dosyć kwaśny w smaku. Przy zimnej wodzie najlepiej byłoby trzymać go tak przez cały dzień - odpowiedziała, uśmiechając się do gajowego. - Dodałam do niego odrobinę miodu, by nie był tak cierpki. Raczej nikogo nie dziwiło, że Japonka znała się na herbatach i to nawet dosyć dobrze. Zapewne gdyby ktoś ją poprosił to mogłaby nawet odtworzyć całą tradycyjną ceremonię jej parzenia i uraczyć swoich towarzyszy kubkiem ciepłej matchy. - W takim razie od czego byłoby najlepiej zacząć? Wpierw przekopiemy ziemię czy zajmiemy się wysiewem? - spytała jeszcze O'Connora, samej upijając łyk przyniesionej herbaty. - Myślę, że kilka zaklęć mogłoby się okazać przydatnych. Zwłaszcza ze względu na to, że mogłyby się tu zakradać jakieś zwierzęta z Zakazanego Lasu i niszczyć rośliny. Z tym jednak chyba najlepiej byłoby się zwrócić do profesora Voralberga. Nie miała wątpliwości, co do tego, że nauczyciel zaklęć mógłby im pomóc. Zaczęła się nawet zastanawiać czy faktycznie nie znalazłyby się jakieś zaklęcia, które pomogłyby im nieco w zabezpieczeniu roślin w odpowiedni sposób i jakoś wspomogły je w czasie nadciągającej zimy.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher słuchał uważnie całego wywodu Yuuko, z przyjemnością przyswajając nowe wiadomości. To było bardzo miłe i zdecydowanie interesujące, mógł zawsze sporządzić sobie dodatkowe notatki, do których sięgałby później z przyjemnością. Nie był zamknięty na nową wiedze, wręcz przeciwnie, lubił ją gromadzić równie mocno, co lubił się nią dzielić. Podrapał się po brodzie, starając się zapamiętać wszystkie te informacje, po czym napił się herbaty, dochodząc do wniosku, że faktycznie smakuje bardzo dobrze. - To w ogóle intrygujące, to, że możemy parzyć niektóre rośliny i mają one na nas pozytywny wpływ. Poza doskonałym smakiem rzecz jasna. Znasz jeszcze inne rośliny tego typu? Poza miodokrzewem, który raczej jest dość szeroko znany, jako zastąpienie dla herbaty, chociaż w przeciwieństwie do niej nie zawiera w ogóle kofeiny. Mimo to pity na zimno przynosi prawdziwe orzeźwienie, więc jak dla mnie jest nieco intrygującą rośliną - powiedział na to, kiwając lekko głową, bardziej do siebie, niż do Yuuko, ale temat ten zdecydowanie go interesował. Niemniej jednak wyprostował się zaraz i zabrał do objaśniania, od czego będą musieli zacząć pracę, zgadzając się również z tym, że o zaklęciach ochronnych będzie musiał pomówić z Alexem. - Najpierw musimy ją nieco odżywić, a później przekopać, bo dzięki temu możemy zniszczyć szkodniki, które w niej bytują, poprawić również stosunki powietrzno-wodne i ułatwić tworzenie odpowiedniej struktury ziemi przed wiosną. Będziemy używać nawozów zielonych, tutaj mamy akurat mnóstwo łubinów i koniczyny, bo o nie najłatwiej, a przekopanie ziemi, o którym mówię, pozwoli na to, żeby nawóz rozłożył się należycie w glebie do wiosny - wyajśnił dziewczynie, zacierając jeszcze ręce, a następnie biorąc się do pracy i pokazując jej, jak powinna faktycznie rozkładać nawóz.
– Motaji! Nie odbiegaj za daleko. – Posiadanie nocnego zwierzęcia, które przebywało wraz z tobą za zgodą profesora oznaczało, że trzeba było też się nim zająć. Za możliwość pokazywania go na lekcjach jako przykład dobrego zwierzęcia i możliwości zbierania jego odchodów dla zielarzy chcących uzyskać lepsze grządki, van Wieren mógł przebywać z nim w Hogwarcie, w czasie wakacji... Dać mu odpocząć i się bawić. Październik był co raz zimniejszy, jednak on nadal będąc przyzwyczajonym do zimniejszych temperatur finalnie nie założył na siebie żadnej bluzy, choć jego koszulka z długim rękawem dobrze zakrywała protezę. Mógł więc cieszyć się tym wszystkim, dopóty nie okazało się, że ktoś był w pobliżu. Kurde, ten... jak on miał. Ten co mu pomagał w Hogwarcie na początku roku... Lilac? Ta, chyba to był on. Nie zapamiętywał raczej za bardzo imion czy nazwisk obecnie, więc wiedział, że jest to problematyczne. Ale zostawić go tutaj... Jak się wytłumaczyć... Hmm... – O, świetnie. Będzie mógł skupić trochę uwagi na kimś i nie uciekać tak daleko ode mnie. Co tu robisz, co? – Wyglądało to jak przesłuchanie... i w sumie nim było. Zaraz znowu jednak poczuł żarzący go pod skórą ból i oparł się o ściankę drewnianej drewutni, widząc jak przed oczami chwilę mu się mieni różnymi... no tymi kolorkami jakimiś i kreskami. Klątwa nie zanikała.
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Musiał przyznać, że cieszył się z obecności Yuuko na spotkaniu koła naukowego. Wiedział, że ta kończyła już studia i ciekaw był, jakie podjęła decyzje co do swojej dalszej kariery, co do swojego życia. Nie chciał oczywiście na nią naciskać, wymuszać na niej żadnych zwierzeń, ale mimo to z lekkim uśmiechem przyjął jej zgodę, gdy zaproponował jej, by pomogła mu odnieść zebrane zioła do cieplarni. Pamiętał doskonale, że dziewczyna zawsze była cicha i niezwykle wręcz uczynna, skłonna do pomocy oraz do tego, by zdobywać nieustannie nową wiedzę, coraz to bardziej poszerzając swoje zainteresowania i swoje kompetencje. Mimo to Christopher nie był przekonany co do tego, czy Yuuko faktycznie zamierzała w dalszym ciągu zajmować się zielarstwem, czy to faktycznie było to, o czym marzyła w dłuższej perspektywie, czy być może to zainteresowanie było tylko i wyłącznie hobby, jakiego nie zamierzała porzucać po skończonych studiach. - Cieszę się, że udało nam się jeszcze spotkać - powiedział, zatrzymując się na chwilę przy ogrodzie obok drewutni, obserwując młode rośliny, o które ktoś wyraźnie dbał, jednocześnie kiwając nieznacznie głową. Opiekowanie się tym wszystkim nie było już jego obowiązkiem, ale mimo wszystko były takie chwile, kiedy miał ochotę ponownie się za to zabrać, kiedy chciał znowu do tego przysiąść, oderwać się od wykonywania reszty prac. To zapewne było szalone, bo mimo wszystko coraz bardziej podobało mu się to, czym się zajmował, ale nie mógł w żaden sposób ukryć tego, że dawne przyzwyczajenia były mu nadal miłe. - Mam nadzieję, że spotkanie nie było aż tak nudne - dodał z łagodnym uśmiechem. - Zwłaszcza że dla ciebie, to już ostatnie szanse na uczestniczenie w różnych kołach naukowych. Nie wiem, dlaczego wydawało mi się, że do tego jeszcze naprawdę daleko - stwierdził, przyglądając się dziewczynie, zastanawiając się jednocześnie, czy w przyszłości oswoi się ze świadomością, że jego podopieczni powoli, stopniowo, wyfruwali w świat, ruszali w swoją stronę, nie oglądając się na przeszłość, zostawiając Hogwart za sobą, zaczynając nowe życie.
Zawsze cieszyła ją perspektywa spędzenia czasu z Christopherem, chociaż teraz nieco dziwnie było jej się przestawić na to, by zwracać się do niego per 'profesorze Walsh'. Niemniej z pewnością była to zmiana jak najbardziej pozytywna. Cieszyła się jego szczęściem i tym, że najwyraźniej powodziło mu się w życiu ostatnimi czasy. Miała nadzieję, że pozostanie tak na dłuższy czas i żałowała tego, że nie będzie im dane organizować sobie większej ilości sesji zielarskich w miłej i przyjaznej atmosferze. - Dzień dobry - przywitała się, gdy tylko znalazła się dostatecznie blisko mężczyzny. - Też się cieszę. Dawno się nie widzieliśmy. Tym razem po raz kolejny zamiast mundurka miała na sobie swój zwyczajowy szary dres, w którym wykonywała niejedne prace ogrodnicze. Przynajmniej nie było jej szkoda wybrudzić się ziemią i innymi rzeczami. W skrócie: była naprawdę zadowolona i gotowa do pracy jak za dawnych lat chciałoby się rzec. - Wcale nie. Powiedziałabym, że było raczej spokojne. Czasami jest to dokładnie to, czego potrzeba w tej szkole - bo jakby nie patrzeć w całym tym natłoku wszelkiego rodzaju rewelacji i problemów często trudno było o to, by zatrzymać się i odetchnąć, robiąc coś spokojnego. - I naprawdę nie spodziewałabym się tego, że te trzy lata tak szybko miną. Wciąż nie chce mi się wierzyć, że jestem na końcówce ostatniego roku. Owszem były momenty, gdy wprost nie mogła doczekać się tego, aż w końcu opuści mury Hogwartu. Zwłaszcza w momentach, gdy działo się coś co przekraczało jej pojęcia lub dopadała ją nagła nostalgia i tęsknota za tym, co pozostawiła w ojczyźnie. Niemniej naprawdę pobyt zarówno w tej szkole jak i w Wielkiej Brytanii pozwolił jej się niesamowicie rozwinąć pod każdym względem oraz stworzył masę szczęśliwych wspomnień, do których będzie wracała. I to na tyle szczęśliwych, że mogła nazwać to miejsce swoim nowym domem. - Jakie ma pan plany na dzisiaj? - spytała jeszcze, spoglądając na ogród znajdujący się przy drewutni i starając się odgadnąć jakie to prace Walsh zaplanował dla ich dwojga. Naprawdę jej tego wszystkiego brakowało w czasie nieobecności byłego gajowego. Wspólne dbanie o błonie pomagało jej w znalezieniu swego rodzaju równowagi i pozwalało zająć myśli czymś pożytecznym.
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Nie widzieli się naprawdę długo i Christopher nie był nawet pewien, czy uda im się jeszcze porozmawiać. Ostatecznie bowiem Yuuko kończyła już edukację i lada chwila miała ruszyć w świat, własną drogą, nie oglądając się za siebie. Dziwnie było o tym myśleć, dziwne było mieć świadomość, że dzieciaki, którym pomagał, dorastały i ruszały gdzieś dalej. Podejrzewał, że z czasem to uczucie minie, że zacznie przyzwyczajać się do zmian, że zacznie zapominać o niektórych uczniach i studentach, że kiedyś to wszystko zleje się w jedną całość. Być może zapamięta tych, którzy byli wybitni, tych, którzy wyróżniali się na tle innych, zawsze mając coś do powiedzenia i z chęcią korzystali z jego wiedzy. Trudno było powiedzieć, co się wydarzy, trudno było przewidzieć jego dalsze losy, ale w tej chwili faktycznie czuł się nieco nostalgicznie spoglądając na Yuuko. - Jak twoja praca dyplomowa? Podejrzewam, że początkowo nie do końca wiedziałaś, za co właściwie się zabrać? Albo tylko przenoszę na ciebie własne doświadczenia - odparł pytaniem, skinąwszy lekko głową, zgadzając się z nią, że czas leciał niesamowicie szybko, że wszystko się zmieniało, że nie mieli czasu na to, żeby tak naprawdę się zatrzymać i o niektórych sprawach pomyśleć. Życie było czasami dziwne, a przynajmniej tak w tej chwili wydawało się Christopherowi, który nieoczekiwanie zdał sobie sprawę z tego, że on sam skończył studia już naprawdę dawno temu. - Rozmowę? - odparł na to, śmiejąc się cicho. - Nie mam pojęcia, czy w ogóle mogę jak dawniej ingerować w niektóre rzeczy. Chociaż musisz przyznać, że ten ogród z pewnością wymagałby kilku poprawek. W ostatnim Zielniku Niedzielnym sugerowano nowy sposób nawożenia roślin uprawnych, z wykorzystaniem krwawego ziela. Jeden z zielarzy twierdził, że właściwości przeciwbólowe i uspokajające tej rośliny bardzo dobrze wpływają na wzrost warzyw. Jak dla mnie brzmi to nieco szaleńczo, ale Merlin raczy wiedzieć, jaka jest prawda - stwierdził jeszcze. Dodał zaraz, że ma nadzieję, że nie nudził jej swoimi opowieściami, w końcu nie wiedział, jaką ostatecznie drogę na przyszłość wybrała i nie był pewien, czy w ten sposób nie produkował się ostatecznie na darmo.
Nie dziwniejsze uczucie towarzyszyło uczniom, których wychowywał Christopher. Naprawdę pomimo tego, że Yuuko już na pierwszy rok studiów wyprowadziła się z domu i zaczęła pracę, by utrzymywać się samodzielnie to wciąż nie mogła jakoś uświadomić sobie do końca tego, że wszystkie te szkolne i studenckie lata jakoś minęły i teraz stało przed nią otworem dorosłe życie. I to, że musiała zdecydować dokładnie to jaką drogą podąży. Nie była pewna tego, co stanie się, gdy tylko na nowo znajdzie się w Japonii. Rodzina zawsze wywierała na niej sporą presję i nie potrafiła stwierdzić czy po powrocie nie podda się im i nie ułoży życia dokładnie pod ich dyktando, bo tak było zdecydowanie prościej czy może jednak postanowi podążyć własną ścieżką. Jej przyszłość malowała się w naprawdę niejasny sposób. - Na pewno musiałam sporo pomyśleć. Wiedziałam z pewnością, że pójdę w kierunku zielarstwa. Całe szczęście nie miałam aż tak wielkiego problemu ze zbieraniem materiałów do pracy. Gorzej było z faktycznym zaczęciem pisania czegoś od siebie - przyznała finalnie, gdy tylko gajowy spytał ją o to jak szła jej praca dyplomowa, którą niedługo będzie musiała oddać. Całe szczęście, że zostały jej tylko finalne poprawki nim złoży ją na ręce profesorów. - Pana praca dyplomowa też dotyczyła zielarstwa? Nie chciała, by ta rozmowa pozostała jednostronną. Poza tym naprawdę ciekawiło ją, co takiego też Walsh sam pisał na studiach. Zawsze znała go jako mężczyznę bardziej idącego w zielarstwo choć i Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami była mu bliska także najbardziej obstawiała, któryś z tych przedmiotów. Choć niewykluczone, że może jednak Chris ją w jakiś sposób zaskoczy i oświadczy, że jednak jako student bardziej wolał pisać pracę z transmutacji. To była bardzo dobra okazja, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej i zrelaksować się przed końcoworocznym szaleństwem. - Rozmowa brzmi dobrze - przyznała z delikatnym uśmiechem, gdy tylko nauczyciel zaśmiał się cicho. - I nie sądzę, żeby ktokolwiek miał coś przeciwko temu, żebyśmy zrobili jakieś prace na błoniach. Tym bardziej jeśli miałyby być tylko porządkowe, albo w takim miejscu, którym nikt się nie interesuje. Spojrzała jeszcze na Chrisa, gdy tylko ten wspomniał o nowym nawozie, o którym przeczytał w ostatnim magazynie. Cóż jej chyba jakoś to umknęło. Zresztą było o to niezwykle łatwo z tym jak skupiona była na swojej pracy zarówno dyplomowej jak i nagrywaniu ostatnich wokali do najnowszego albumu, który miał się pojawić jakoś na przełomie sierpnia i września. Zdecydowanie za bardzo napakowała sobie swój terminarz. O tym nie słyszałam. Zwykle po prostu zasuszam krwawnik i używam go do robienia herbaty. Jest niezwykle pomocny w czasie bolesnej menstruacji - ileż to już razy miała okazję poczęstowania jakiejś młodej Puchonki podobnym naparem. Prawda była taka, że naprawdę niewiele osób zdawało sobie sprawę z podobnego środka, który smakował o wiele lepiej niż jakiś eliksir, który miał uśmierzać ból. - Możemy w sumie zawsze spróbować. I tak nikt nie zajmuje się tym ogrodem, a przynajmniej sprawdzimy czy to faktycznie prawda - zaproponowała jeszcze, ciekawa odpowiedzi byłego gajowego.
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Tak. Merlinie, jak brzmiał jej tytuł? Wpływ leczniczych gatunków obcych na endemiczne na terenie Wielkiej Brytanii oraz ewolucja ich właściwości medycznych? Mniej więcej tak. W tym czasie chciałem zostać uzdrowicielem, więc koncentrowałem się na czymś, co chociaż pośrednio było związane z tą dziedziną nauki - przyznał, uśmiechając się lekko na to wspomnienie. Kiedyś zapewne zareagowałby nieco ostrzej na kwestie związane z tą pracą, wiedząc doskonale, czemu wybrał taki, a nie inny kierunek, teraz jednak przeszłość nie miała dla niego znaczenia. Pracę dyplomową obronił przed wieloma laty, ostatecznie faktycznie ruszając we własną stronę i czerpiąc z tego wiele przyjemności. Potrzebował czasu na to, żeby ułożyć sobie życie, czasu na to, żeby ostatecznie wyrwać się spod cudzych wpływów, żeby jakoś zapanować nad tym, co się dookoła niego działo, co sugerowano, co mu proponowano. - Myślisz, że skrzaty nas nie pogonią? Albo nie postanowią mi przypomnieć, że teraz powinienem trzymać się cieplarni, skoro to moje nowe królestwo? - zapytał jeszcze, uśmiechając się lekko do dziewczyny, zdając sobie sprawę z tego, że chociaż dość łatwo zmienił pracę, przeszedł specjalnie przez cały kurs i szkolenie, to jednak nie był w stanie pozbyć się dawnych nawyków. Nikogo nie powinno również dziwić to, że czasami uciekał spojrzeniem w stronę chatki, w której mieszkał przez dłuższy czas, czując dziwną nostalgię na samo wspomnienie tego miejsca. - Wykorzystanie naturalnych właściwości rośliny, proszę bardzo. Brawo, Yuuko, zawsze uważałem, że coś podobnego jest w cenie - powiedział, skinąwszy głową na kolejne jej wyjaśnienia, a później jego spojrzenie ponownie uciekło w stronę ogrodu, który wyraźnie go kusił. W tej chwili Puchonka była dla Chrisa niemalże jak diabeł wodzący go na pokuszenie, zupełnie, jakby to właśnie ona była zdolna do tego, żeby skłonić go do pracy, która z jakiegoś powodu wydawała mu się dość niestosowna. - Tylko nikomu o tym nie mów - stwierdził ostatecznie, nieco rozbawiony swoją decyzją. - Jeśli planujesz zostać w Anglii, to później zostanie nam zapewne jedynie przekonywanie ogródka przy moim domu, ale po ostatnich zalaniach wygląda jak bagnisko, więc można posadzić tam dosłownie wszystko i pielęgnować to od samej sadzonki. Mam nadzieję, że tobie cały ten księżycowy bałagan jakoś szczególnie nie przeszkadza?
- Brzmi niezwykle ciekawie - skomentowała, gdy tylko mężczyzna zdradził jej temat swojej pracy dyplomowej. Szczerze to chętnie by ją przeczytała, bo ciekawiło ją akurat, co takiego młody Walsh mógł napisać w tej kwestii. Tym bardziej, że sama również pisała pracę związaną z ziołolecznictwem. Nie miała nawet pojęcia, że kiedyś Chris miał ambicje związane bardziej z uzdrawianiem niż z zielarstwem i opieką nad magicznymi stworzeniami. Zawsze dowiadywała się o nim czegoś nowego. Wiedziała z całą pewnością, że będzie jej go brakować, gdy już finalnie powróci do ojczyzny. Chyba tylko z nim mogła nawiązać rozmowę na tak wiele interesujących ją tematów i czerpać dodatkową wiedzę. - Nie sądzę by był to problem. Skrzaty trzymają się głównie kuchni. Póki nie próbujemy tam robić przemeblowania to nie powinny mieć nic przeciwko - odparła z uśmiechem. Chociaż i tam była już znana skrzacim pracownikom i pewnie nie miałyby aż takich obiekcji, gdyby chciała coś porobić w kuchni. Niemniej akurat tam rewolucji nie planowała i ograniczała się tam jedynie do cyklicznych wizyt, które i tak straciły na intensywności, gdy tylko zyskała większą kontrolę nad kuchnią w komunie po tym jak Sky zaczął coraz więcej czasu ze swoim obecnym narzeczonym. Zresztą wygodniej było przyrządzać te wszystkie dania w zaciszu własnych czterech kątów zamiast przenosić wszystkie produkty między domem, a zamkiem. - Cóż, co prawda są eliksiry, ale herbata może wzmocnić ich działanie. I przede wszystkim jest mniej oleista i można ją śmiało doprawić chociażby cukrem - odparła jeszcze w kwestii krwawnika, czując się nieco zmieszana nagłym komplementem ze strony nauczyciela. Chociaż z drugiej strony zawsze miło było usłyszeć podobne słowa, które powodowały, że czuła pewną dumę i satysfakcję ze swojego postępowania. - Szczerze powiedziawszy to... planuję powrót do Japonii, ale dopiero w okolicach września - odpowiedziała, gdy tylko Walsh wspomniał o pozostawaniu w Wielkiej Brytanii. Cóż, z nim jeszcze nie rozmawiała na temat tego, co zamierzała zrobić po ukończeniu szkoły. - Niemniej wcześniej z pewnością znajdę czas, żeby pomóc w pańskim ogródku. I z pewnością podobne wyzwania nie są mi straszne. Bo jednak z ogrodem komuny też musiała sobie jakoś poradzić i dbać o niego jak tylko mogła, co nie zawsze było łatwe. Zwłaszcza w okresie, gdy wszystko wokół stawało na głowie, zwierzęta szalały, Hogsmeade zalewało, a czarodzieje również odczuwali jakoś skutki zniknięcia księżyca. - Całe szczęście nie. Co prawda ostatnio sypiam nieco gorzej i odczuwam większe zmęczenie, ale to raczej kwestia związana z natłokiem obowiązków pod koniec roku szkolnego. Okolice maja i czerwca zawsze były trudne - przyznała szczerze, bo jednak miała skłonności do brania na siebie zbyt wiele obowiązków, które potem się kumulowały. - A pan dobrze się czuje? Mam nadzieję, że panu również nic nie dolega.
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Mam nadzieję, że taka była. Szczerze mówiąc, niewiele z niej teraz pamiętam, wszystko, o czym pisałem, wykorzystywałem później w pracy, więc nie jestem pewien, co dokładnie tam zawarłem. Mam zresztą tak wiele notatek, które gromadzę od czasu szkoły, że nie jestem pewien, co powstawało, kiedy szykowałem pracę dyplomową - odparł z lekkim uśmiechem. Czasy, o których teraz mówili, były dla niego niezwykle odległe. Dopóki nie poruszał tych wspomnień, dopóki się do nich nie odnosił, nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że sam studia skończył więcej, niż dziesięć lat wcześniej. Nie było to, czysto teoretycznie, tak wiele czasu, a jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jednocześnie był to czas, kiedy w nim samym przeszły wielkie, nieodwracalne zmiany. Nie był tym człowiekiem, który opuszczał mury Hogwartu po raz pierwszy, nie był tym samym dzieciakiem, któremu wydawało się, że jest skazany na życie w sposób, który chyba nie do końca mu odpowiadał, tylko dlatego, że próbował być blisko swojego przyjaciela. Teraz znajdował się w zupełnie innym miejscu i z wielką pewnością siebie szedł naprzód. Jedynie czasami wycofywał się, nie chcąc znajdować się gdzieś w centrum zainteresowania. - Najwyżej wyślę do nich Josha, żeby wszystkie skrzaty poczuły się udobruchane za to, jak tutaj narozrabiam - stwierdził, uśmiechając się do niej dość znacząco. Wiedział, że Josh potrafił zjednywać sobie innych i nie wątpił w to, że skrzaty pracujące w Hogwarcie nie należały do jakichś wyjątków, był zatem przekonany, że jego mąż był w stanie przeprosić je za powstały bałagan, być może zdradzając im jakiś przepis, o którym nie miały pojęcia. I być może Chris nieco dłużej by o tym myślał, może by się na tym skupił, gdyby nie kolejne słowa Yuuko, które spowodowały, że na dłuższą chwilę zamilkł, przyglądając się jej z uwagą, ale i z nieznacznie smutnym uśmiechem. Nieoczekiwanie faktycznie poczuł jeszcze mocniej, jak dziwnie było patrzeć na uczniów i studentów, którzy raz na zawsze opuszczali mury Hogwartu, którzy ruszali w swoją stronę, którzy zamierzali zacząć w pełni żyć własnym życiem. - Mam nadzieję, że będziesz tam dalej wykorzystywać swoją wiedzę. Może nawet będziemy mogli przesyłać sobie ziarna i sadzonki jakichś rzadkich roślin? Kto wie, może wyhoduje coś nowego i poproszę cię o opinię - powiedział ostatecznie, marszcząc ledwie dostrzegalnie brwi, zdając sobie sprawę z tego, że będzie musiał przezwyciężyć myśl o tym, że coś się zmieniało, że coś miało nie być takie, jak pamiętał. Zdaje się, że właśnie to było dla niego najdziwniejsze, że to w pewnym sensie zatrzymywało go w miejscu, że to powodowało, iż czuł się niepewny, gdy myślał o kolejnych latach w tych murach. Być może dobrze, że nie był opiekunem domu, a jedynie opiekunem koła naukowego. Być może po prostu za mocno przywiązywał się do ludzi i miał problem z tym, żeby w spokoju puścić ich gdzieś dalej, by w spokoju myśleć o tym, że ci mieli znikać raz na zawsze z jego oczu. Przyjął z uśmiechem jej propozycje, po czym skinął lekko głową. - Nie, nie działa to na mnie jakoś źle. Być może dlatego, że dopiero niedawno się tutaj pojawiliśmy. O wiele gorzej jest z wodą w miasteczku albo magicznymi stworzeniami. Pomagałem w rezerwacie, starając się zapanować nad langustnikami, widziałem też kelpie, które podeszło zdecydowanie zbyt blisko i nawet tam udało mi się spotkać dementora. Czy ciebie również niepokoją? - odparł, wzdychając ciężko, zdając sobie sprawę z tego, jak wiele wydarzyło się w tak naprawdę krótkim czasie. Zdążył nawet zachorować i wylądować w Mungu, gdzie na nogi stawiał go jego brat.
- Cóż, sama piszę akurat pracę o zastosowaniu zarówno mugolskich jak i czarodziejskich ziół w lecznictwie także na pewno podobna praca by mnie zainteresowała - przyznała szczerze. Oczywiście, że przez jakiś czas zastanawiała się nad tym czy nie napisać czegoś związanego z muzyką, ale porzuciła ten pomysł uznając, że powinna jednak mimo wszystko przy pracy dyplomowej skupić się na czymś, co byłoby poważniejsze i bardziej związane z konkretną nauką, a tym z pewnością były zarówno zielarstwo jak i medycyna magiczna. Stąd też taki, a nie inny temat. Była pewna, że rodzice też o wiele przychylniej spojrzą na podobną dziedzinę niż na coś związanego z muzyką, która miała być jedynie jej pasją dodatkową, a nie czymś z czym wiązałaby na poważniej swoje życie. - Mogę też poprosić Tanakę, żeby pomógł rozmówić się ze skrzatami jako jeden z nich. Potrafi się wysławiać w niezwykle przekonujący sposób - zaproponowała, uśmiechając się na samo wspomnienie swojego skrzata, który był jej nieocenionym pomocnikiem. Naprawdę nie miała pojęcia jakim cudem potrafiłaby zajmować się domem oraz nauką i pracą, gdyby nie jego wsparcie. Naprawdę się do niego przywiązała i traktowała jak członka rodziny. Temat powrotu do Japonii z pewnością był niezwykle słodko-gorzką kwestią. Z jednej strony naprawdę stęskniła się za ojczyzną, dźwiękiem języka, z którym się wychowywała i osobami, które przez lata były dla niej centrum świata. Jednak nie dało się zaprzeczyć, że jednak w czasie pobytu w Hogwarcie wybudowała poniekąd drugi dom i poznała innych ludzi, którzy także stali się integralną częścią jej życia. - Jeszcze nie wiem. Na razie chciałabym się skupić na odbudowywaniu relacji z tymi, których tam zostawiłam - przyznała, starając się, żeby nie zabrzmiało to jakoś szczególnie przygnębiająco. - Na pewno jednak będę zajmowała się roślinami w wolnym czasie. I z chęcią powymieniałabym się zarówno listami jak i roślinami czy nasionami. Taka przyjaźń korespondencyjna naprawdę jej odpowiadała. No i jakby nie patrzeć w ten sposób mogłaby jakoś uświetnić swój własny przydomowy ogród roślinami pochodzącymi z Wysp Brytyjskich, a samej odwdzięczyć się tym samym i sprawić, że kultura japońska przybędzie do domu Walshów pod postacią natywnych dla jej ojczyzny gatunków flory. Ta wizja była naprawdę przyjemna. - Reflektują panowie drzewka owocowe i zioła czy może raczej rośliny ozdobne? - dopytała tak jeszcze dla pewności, bo zapewne niedługo zacznie się głowić nad tym, co właściwie mogłaby przesłać im w prezencie. Opcji na ten moment było niby tak wiele, ale na tę chwilę nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Będzie zapewne potrzebowała jakiś wytycznych bądź preferencji, by finalnie wybrać coś odpowiedniego. - Obiecałam też Skyowi, że będę ich regularnie odwiedzać co jakiś czas. Nie widzę problemu, żebym rozszerzyła tę obietnicę na większe grono jeśli nie ma nic pan przeciwko temu - zaproponowała, posyłając jeszcze uśmiech byłemu gajowemu. Nie ulegało wątpliwości, że raz na jakiś czas będzie wracała do Wielkiej Brytanii. Nie była oczywiście jeszcze w pełni pewna tego jak często będzie to robiła, ale na pewno będzie przyjeżdżała w okolicach brytyjskich świąt czy na jakieś ważniejsze okazje związane z osobami jej znajomych. Wpierw jednak musi na nowo odnaleźć się w swoim dawnym domu i wtedy będzie mogła zacząć myśleć o powrotach. - Z pewnością ucierpiał nasz ogród, ale próbujemy jakoś panować nad sytuacją z Tanaką. No, ale z pewnością nie tylko magiczne zwierzęta są niespokojne, bo muszę też uważać na Shirayuki-hime. Czasami naprawdę nie potrafię zrozumieć jej zachowania - westchnęła, myśląc jeszcze o swojej kotce, która niekiedy zachowywała się naprawdę dziwnie. - Ale na ogół raczej nie miałam nieprzyjemnych przygód. Całe szczęście, że zwykły patronus działa na dementorów, bo ci kręcą się naprawdę wszędzie. Skoro nawet ona się na nich natknęła to zdecydowanie coś musiało być na rzeczy. - Ach, i nie złożyłam panu jeszcze gratulacji - powiedziała nagle, odwracając się w kierunku mężczyzny. - Gratulacje z powodu zamążpójścia i wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Wcześniej jakoś nie miała ku temu okazji, ale naprawdę wypadało pogratulować Chrisowi tak ważnego kroku w życiu.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uniósł lekko brwi na jej słowa, po czym zapytał, czy mogłaby mu nieco lepiej opisać to, czym zajmowała się w swoich badaniach do pracy dyplomowej. Zawsze ciekawiły go podobne kwestie, zawsze lubił poszerzać swoje horyzonty i zdobywać wiedzę, jakiej nie uzyskałby w żaden inny sposób. To było coś, co sprawiało mu przyjemność, a skoro podobnie było z Yuuko, a przynajmniej tak właśnie podejrzewał, był niemalże pewien, że dziewczyna skusi się na udzielenie mu nieco obszerniejszych wyjaśnień. Na jej uwagę na temat, jak podejrzewał, skrzata domowego, jedynie lekko skinął głową. Wiedział, że takie wyjście byłoby całkiem dobre, ale na razie nie czuł potrzeby angażowania innych w to, czym się tutaj zajmowali. W końcu na razie jedynie rozmawiali, a to nie generowało żadnych problemów, poza tym, że wydeptywali zapewne dziury w trawie, te zaś nie były raczej zbyt groźne, choć nigdy nie można było niczego z góry zakładać. Być może przyjdzie im jeszcze wysłuchać takiej, czy innej reprymendy. - Jeśli tylko znajdziesz na to czas, z przyjemnością podzielę się z tobą swoimi nowymi odkryciami - stwierdził prosto, doskonale rozumiejąc jej potrzebę nawiązania ponownych kontaktów z bliskimi sobie osobami, które zostały daleko za nią. Wiedział, jak ważne było to, żeby mimo wszystko mieć dobre relacje z rodziną, z przyjaciółmi, więc domyślał się, że po długoletniej nieobecności w domu, Yuuko naprawdę będzie chciała skupić się na dawnym czasie, na dawnych relacjach, na osobach, które mogły obecnie stanowić nawet lekko mgliste spojrzenie i nie było w tym absolutnie niczego dziwnego, czy złego. - Muszę być z tobą szczery, Yuuko. Gdybym mógł, zasadziłbym w ogrodzie dosłownie wszystko. Zastanawiam się nawet nad budową cieplarni, którą można by powiększyć odpowiednimi zaklęciami. Myślisz, że wtedy będę w stanie zgromadzić wszystkie okazy świata? - odparł pytaniem, uśmiechając się przy tej okazji lekko, zapewniając ją, że jeśli tylko zjawi się w Wielkiej Brytanii, będzie mu niezwykle miło gościć ją w ich skromnych progach. Lubił spędzać z nią czas, rozmawiać o roślinach, ale również o sztuce, tak więc wiedział, że byłoby mu bardzo miło, gdyby Yuuko zechciała wstąpić do nich na herbatę i podejrzewał, że Josh nie miałby nic przeciwko temu. - Mam nadzieję, że to nie potrwa już długo. Wiele osób zdołało już na tym ucierpieć - mruknął, krzywiąc się lekko, by zaraz spojrzeć na dziewczynę, unosząc lekko brwi i uśmiechnął się łagodnie, czując, że mimo wszystko nieznacznie się zarumienił. - Dziękuję - doparł, przymykając powieki i spoglądając na obrączkę wykonaną z transmutowanej muszli o zielonkawo czarnym zabarwieniu.
Nie chciała zbytnio zanudzać go tym na czym dokładnie chciała się skupić w swojej pracy, ale jeśli Christopher wyraźnie wykazałby zainteresowanie tematem to nie miała nic przeciwko temu, aby nieco go rozwinąć i może faktycznie podłapać jakieś interesujące sugestie, co do tego jak mogłaby jeszcze na tym ostatnim etapie podrasować swoją pracę i sprawić, że byłaby ona przyjemniejsza w odbiorze. W końcu zawsze miło było dostać dodatkowe porady od kogoś kto orientował się w danej dziedzinie i mógł wskazać jej odpowiedni kierunek. - Na pewno postaram się wygenerować na to czas. I z pewnością chętnie dowiem się o pańskich odkryciach - zapewniła go jeszcze, bo nawet jeśli nie byłaby jakoś szczególnie mocno zainteresowana dziedziną zielarstwa to jednak zdążyła już wystarczająco polubić byłego gajowego, aby tak po prostu się od niego teraz odciąć. W końcu nic nie stało na przeszkodzie, by pomimo dystansu dalej utrzymywali przyjazne kontakty. Nie chciała zaniedbać w żaden sposób osób, które zostawiała w Wielkiej Brytanii, a które były dla niej ważne. Nawet jeśli teraz wracała do swojej ojczyzny i chciała więcej czasu poświęcić tym, których tam zostawiła to nie chciała aby przez to ucierpiały jej relacje z drugiego kontynentu. - Chyba zgromadzenie wszystkich byłoby niezwykle trudne jeśli nie niemożliwe, ale nie ma nic złego w tym, aby pan spróbował tego dokonać - odpowiedziała, uśmiechając się na samo wyznanie Walsha. Mogła się spodziewać tego, że jednak miłość do roślin w jego wypadku była na tyle silna, że nie pogardziłby niczym, co by mu przesłała. W takim razie chyba nie będzie się jakoś szczególnie ograniczała ani głowiła przy wyborze sadzonek czy też nasion i po prostu prześle mu wszystko, co uzna za stosowne. Oczywiście wcześniej załączając informacje na temat tego jak powinni dbać o wspomniane gatunki. Choć zapewne to już nauczyciel mógłby sprawdzić we własnym zakresie, chociażby w jednej z dostępnych bibliotek. - Też mam taką nadzieję, ale chyba jednak nie mamy na to większego wpływu - bo prawda była taka, że nawet nie wiedziałaby za co mogłaby się zabrać, aby jakoś poradzić sobie z istniejącymi problemami. Nie znała się w ogóle na takich sprawach, a poza tym ufała że inni, dużo bardziej doświadczeni i zorientowani w sytuacji głowili się nad tym, co uczynić ze sprawą księżyca. W końcu miało to katastrofalny wpływ na świat magiczny i odbijało się także na mugolach także nie ulegało wątpliwości, że wszyscy najwięksi czarodziejowie powinni się skupić akurat na tym, aby jakoś zaradzić tym katastrofom. Nie mogła zignorować tego w jaki sposób Chris zerknął na spoczywającą na jego palcu obrączkę. Naprawdę cieszyła się z tego, że znalazł kogoś z kim mógłby podzielić całe swoje przyszłe życie. Szczerze powiedziawszy to nawet mu zazdrościła tego choć nie w jakiś szczególnie pokręcony czy zawistny sposób. Po prostu też chciałaby mieć w swoim życiu kogoś takiego, ale na razie czuła że wszystkie jej pragnienia są ze sobą sprzeczne i dążąc do spełnienia jednego z marzeń, będzie musiała zrezygnować z innego i poświęcić naprawdę ważne dla siebie rzeczy, by zdobyć inne, które w teorii miały dać jej szczęście. I choć była młoda i w teorii miała przed sobą całe życie to równocześnie czuła, że powinna teraz, już po ukończeniu szkoły podjąć jakieś działanie, by nie zaprzepaścić jakiejś szansy od losu raz na zawsze. - Dobrze, to od czego zaczynamy? Jakieś ogólne porządki, a później przejdziemy do wypielenia chwastów? - zapytała nagle, wracając do podjętego wcześniej tematu związanego z pielęgnacją ogrodu przy drewutni. Musiała czymś zająć swoje myśli, a podobne prace wydawały jej się idealną ucieczką od przygnębiających myśli. Poza tym w ten sposób mogła również nauczyć się czegoś nowego lub też po prostu zrobić coś pożytecznego na sam koniec swojego pobytu w Hogwarcie. Pomimo wszystkich dziwnych i często nieprzyjemnych wydarzeń, naprawdę będzie jej brakowało tej szkoły, do której przywiązała się nie gorzej niż do Mahoutokoro.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uśmiechnął się do niej ponownie, ale nie zamierzał na nią w żaden sposób naciskać, nie chciał jej zmuszać do tego, by robiła coś wbrew samej sobie, czy coś podobnego. Cieszył się z tego, że istniała szansa, że będą mogli dalej ze sobą rozmawiać, choć oczywiście od tej pory miało wyglądać to nieco inaczej i być może generować więcej problemów. To jednak nie miało znaczenia, tak długo, jak długo byli w stanie utrzymywać kontakt. Oraz, rzecz jasna, jak długo byli skłonni to robić, bo oczywiście nie musiało być tak, że w pewnej chwili ich drogi nie rozejdą się tak bardzo, że nie będzie się dało ich w żaden sposób połączyć. Nie zamierzał w jakiś pokrętny sposób trzymać Yuuko przy sobie, była bowiem wolną, dorosłą kobietą, która samodzielnie decydowała o własnych sympatiach i antypatiach, i tak naprawdę nic mu do tego nie było. - Spróbuję. Podzielę się z tobą informacjami na temat, jak idzie mi spełnianie tego szalonego marzenia. Chciałbym posadzić tam cynamonowca, ale to jest bardzo szalony pomysł - stwierdził, kręcąc lekko głową, bo doskonale wiedział, jak wiele trudności sprawiało zajmowanie się niektórymi roślinami. Nie mówiąc o tym, że musiałby radzić sobie zupełnie sam ze wszystkimi problemami, jakie te by przejawiały. Mędrka zapewne by go wspomagała, ale nie byłaby w stanie opiekować się roślinnością, domem, zwierzętami i dwójką szaleńców. Nie zamierzał również zrzucać na nią odpowiedzialności za cały dom, bo to było niestosowne wariactwo. Dlatego też Christopher wiedział, że musi wszystko odpowiednio wyważyć i wybrać ostatecznie to, co jego zdaniem było w tej sytuacji najistotniejsze, wybrać te rośliny, o które mógł naprawdę zadbać. Zgodził się z nią, gdy nawiązała do kwestii związanych z księżycem. Miał pełną świadomość, że nie nadawał się do rozwiązywania podobnych problemów i chociaż w wielu sytuacjach parł po prostu naprzód, nie bacząc na to, że może spotkać go coś złego, tak teraz nie widział zupełnie sensu w tym, żeby ruszać do walki. Jego zdolności nie były tak dobre, jak wielu innych czarodziejów, a nie sądził, żeby w rozwiązywaniu problemów klątw i innych przekleństw, przydała się wiedza na temat najróżniejszych gatunków roślin. To zaś oznaczało, że pozostawało mu jedynie czekać, spoglądać z uwagą na to, co się działo dookoła niego i pomagać w niewielkich przedsięwzięciach, w których mógł naprawdę mieć jakiś głos doradczy. - Chodźmy. Mam nadzieję, że w czasie, kiedy mnie tu nie było, uczniowie nie postanowili urządzić sobie w tym ogrodzie jakiegoś placu treningowego - stwierdził ostatecznie, uśmiechając się ponownie, spoglądając na Yuuko, zupełnie nieświadom jej myśli. Nie sądził, że się przełamie, że zdecyduje się faktyczni wejść do ogrodu i żeby w nim pracować, bo wiedział, że nie należało to już do jego obowiązków. Widać jednak siła przyzwyczajenia i zwyczajna chęć działania były w jego wypadku o wiele silniejsze, niż jakiekolwiek wątpliwości. +
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Z pewnością utrzymanie znajomości na odległość będzie od niej wymagało jakiegoś zaangażowania i poświęcenia własnego czasu, ale nie znaczyło to, że zamierzała rezygnować z tego pomysłu. Może i faktycznie po jakimś czasie jej drogi rozejdą się z pewnymi osobami, ale nie będzie mogła wtedy sobie zarzucić tego, że zaniedbała je kompletnie. Ot, czasami po prostu nadchodzą rozstanie i nie można nic na to poradzić. - Biorąc pod uwagę zamiłowanie pańskiego męża do cynamonek to pewnie poprze ten szalony pomysł - zaśmiała się, gdy tylko usłyszała o tej interesującej idei. W końcu chyba cała szkoła znała Josha z jego miłości do cynamonek, a mając w ogrodzie takie drzewo mieliby ten cenny składnik, który można byłoby wykorzystać do ich pieczenia. Skoro nie mogli nic poradzić na problem związany z księżycem to chociaż mogli zaradzić coś na problemy ogrodowe, bo nawet jeśli uczniowie nie urządzali tu sobie jakiś dziwnych bitew i nie robili z ogródka miejsca schadzek to jednak było to dosyć zaniedbane miejsce, do którego raczej nikt nie zaglądał. - Z tego co mi wiadomo to nie. Raczej nikt nie zwraca uwagi na to miejsce - odparła jeszcze na słowa Christophera po czym oboje zaczęli kreślić plan dokładnego działania i tego, co należałoby zrobić w pierwszej kolejności. Cieszyła się, że dane jest jej spędzić kolejne popołudnie na podobnych pracach. Zupełnie jak za dawniejszych studenckich czasów, gdzie co chwila wymieniała się kolejnymi pomysłami z Walshem, będącym głównodowodzącym całej akcji renowacyjnej. Kto wie, może przed wakacjami będą mieli jeszcze okazję do tego, żeby odwiedzić raz jeszcze to miejsce i prowadzić dalsze rewitalizacje?