Strumień spływa powoli po kamieniach, którymi wyłożone jest dno. Nie jest zbyt długi, jednak przyjemny szum wody sprawia, że mieszkańcy bardzo lubią przychodzić w to miejsce i spędzać tu długie godziny na odpoczynku. Jeżeli bardzo dokładnie rozejrzeć się po okolicy, da się odnaleźć kilka rodzajów specyficznych ziół i roślin. Najbardziej wyjątkowa, głównie przez swoją niedostępność w innych miejscach, jest języcznik migocący. Rozpoznają je tylko wprawieni w zielarstwie, gdyż niewiele różnią się od zwyczajnych paproci. Wprawna obserwacja pozwala zauważyć delikatny pyłek, unoszący się bardzo powoli spiralami - jest tak subtelny, że trzeba na nim bardzo skupić wzrok, aby dostrzec choćby lekkie migotanie. Spomiędzy kamieni, unosząc się nieznacznie nad powierzchnię wody, wyrastają żabieńce strumykowe. Te miniaturowe roślinki ciężko znaleźć gdzie indziej. Podobnie jest zresztą płomiennicę drzewną, wyrastającą na drzewach bliskich strumieniowi. Prawdopodobnie to woda ma jakieś specyficzne właściwości. Kiedy ma się trochę szczęścia i ochotę na wejście do strumienia, między śliskimi głazami da się znaleźć kruszyny kamieni szlachetnych. Można je spokojnie wymienić na galeony.
Rzuć trzema kostkami, aby sprawdzić, czy udaje ci się znaleźć kamienie.
► Pierwsza kostka definiuje, czy udaje ci się coś znaleźć: 1, 5 - Udaje ci się znaleźć kamień; 2, 3, 4, 6 - Nie udaje ci się znaleźć kamienia.
► Druga kostka - jeśli pierwsza zakłada, że coś znalazłeś, wskazuje, jaki to kamień: 1 - Ametyst 2 - Rubin 3 - Szafir 4 - Szmaragd 5 - Kwarc różowy 6 - Onyks
► Trzecia kostka określa, w jakim jest stanie oraz na ile galeonów możesz go wymienić: 1 - Marne okruchy - nie dostaniesz za nie nic 2 - Drobne cząstki - niezbyt dużo warty - 10 galeonów 3 - Pomniejsze kawałki - 30 galeonów 4 - Jeden, większy kawałek - 70 galeonów 5 - Bardzo brudny spory kawałek - 120 galeonów 6 - Cały kamień - może lepiej go zachowaj? Dostaniesz za niego 250 galeonów!
Kamieni możesz szukać raz w miesiącu! Z racji tego, że miejsce znajduje się w Dolinie Godryka szukać kamieni mogą wyłącznie studenci i dorośli!
Autor
Wiadomość
Thalia S. Heartling
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,65m
C. szczególne : czarny tatuaż armband na prawym przedramieniu || zapach miodu, szpitala i kawy
Dawno jej tu nie było. Wpierw znalazła się niemal na drugim końcu świata, a kiedy wróciła życie pochłonęło ją do tego stopnia, że nie miała czasu, by przypomnieć sobie o strumieniu. Pamiętała jednak teraz, wspomnienie było jasne w jej głowie, gdy jeszcze w czasach szkolnych znalazła tu cenny kamień i chyba chciała sprawdzić czy jej się to nie przyśniło – choć sen w jej życiu był deficytowy. Znalazła się w okolicach Doliny Godryka i skierowała się w stronę, w którą jak jej się wydawało miała iść. Bo choć doskonale pamiętała, że znalazła wtedy rubin, tak za nic w świecie nie była pewna ścieżki, którą obrała. Była za to przekonana, że teraz błądzi, chociaż gołe konary ułatwiały jej zorientowanie się gdzie była, to droga zajęła jej znacznie więcej czasu niż przypuszczała. W końcu jednak najpierw go usłyszała – szum wody, który był żywy mimo niskich temperatur, i całe szczęście, jeszcze tego by brakowało, by musiała rozbijać lód. Stanęła na brzegu rwącego strumienia i przez chwilę chodziła w tę i z powrotem, by w końcu zobaczyć błysk kamienia, który od razu przyciągnął jej uwagę. Z nietęgą miną stanęła w lodowatej wodzie, zaciskając mocno zęby, choć chłód niemal ranił jej kostki. Przywołała zaklęciem brudny kawałek kamienia, wiedząc, że dostanie za niego kilka galeonów.
Słyszała od braci o tym miejscu jeszcze na długo zanim mogła tu przyjechać. Sprawa była o tyle utrudniona, że najpierw nie mogła się na tak długo i daleko wyrwać z zamku, a potem dochodziła jeszcze kwestia dostania się do Doliny, bo przecież Ruby nie zamierzała się teleportować – ani sama, ani z kimkolwiek innym. Więc dopiero teraz sobie przypomniała o tym magicznym strumieniu, co obdarowywał czarodziejów bogactwem, a umówmy się – idą święta i Maguire potrzebowała pieniędzy. Dlatego zaparkowała sobie przy lesie i dalej skierowała się już pieszo, rzecz jasna błądząc niemożliwie, ale w końcu dotarła na miejsce. Wlazła do wody, nie zważając na chłód, który mroził jej skórę – potem wszystkim powie, że morsowała rzecz jasna. W końcu jakiś błysk przyciągnął jej wzrok i wyjęła z wody okropnie brudny kawałek ametystu, ale liczyła na to, że wpadnie za niego trochę galeonów!
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz dwa charakterystyczne pierścionki na lewej dłoni: z lisem i z czerwonym klejnotem. Zazwyczaj trzyma się z boku i nie angażuje, jeśli nie musi - nie, że jest nieśmiała, raczej ma wszystko w dupie.
W tych nielicznych momentach, kiedy zmuszona była pojawić się w Dolinie - zwykle z powodów związanych z pracą - jeśli miała tylko wolną chwilę, szwędała się po okolicach strumienia, szukając namiastki spokoju i, coż, szczęścia. I to nie metaforycznego odczucia, a tego w postaci pokaźnego kryształu, które podobno dało się tu znaleźć. Sama jednak, jeśli już na coś trafiała, to jedynie na błyszczące drobiny, warte niewiele więcej, niż obiad z deserem w lokalnej knajpce. Dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej? Dróżka prowadząca wzdłuż strumienia była popularną ścieżką, nie raz, nie dwa widziała tutaj spacerujących, którzy nie odrywali wytężonych spojrzeń od kamienistego dna wody - a jednak dzisiaj w śniegu nie było widać żadnych innych śladów. Saska torowała sobie drogę, brnąć niemal po łydki w kruchym puchu, dosłownie czując, jak przemakają jej spodnie. Im dalej w las, tym głupszy wydawał jej się pomysł przyjścia tutaj. — Gdzie strumyk płynie z wolna... — podśpiewywała pod nosem, na przekór myślom by zawrócić i przed powrotem do Londynu skoczyć jeszcze na grzane wino, bo bądź co bądź, wydawało się jej, że im głośniej będzie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że jakieś przyczajone w gęstwinie stworzenie ją zaatakuje znienacka, myśląc, że jest łatwą ofiarą — rozsiewa dyptam mag! Trzepotka rośnie wonna, a nad nią szumi gaj... Wyjątkowo podeszła od zachodniej strony. W porze letniej była całkowicie zarośnięta, a roślinność stanowiła naturalną osłonę przez dotarciem do brzegu, ale ciężar śniegu przyszpilił gęstwinę do ziemi, dzięki czemu dało się niejako przez nią przejść. Dzisięć minut. Tyle czasu sobie dała, zanim zrezygnuje i wróci do wioski. Przy pomocy różdżki rozgrzebywała zmarzniętą glebę, odsłaniając bure kamienie, tworząc podkopy, nie miejąc większych nadziei na znalezienie czegokolwiek. Sprawdzała coraz głębiej i w końcu, ku jej całkowitemu zdziwieniu, coś błysnęło kusząco. Na pierwszy rzut oka uznała, że to kolejny odłamek, ale gdy sięgnęła po coś, co zdawało się być zabłoconym rubinem, ten nie ustąpił łatwo, mocno osadzony pomiędzy kamieniami. Szarpała się z nim chwilę, szczękając zębami z zimna, bo zanurzanie rąk po łokcie w lodowatej wodzie, było co najmniej nierozsądne - ale nie odpusciła, dopóki dorodny kryształ nie ustąpił.
z/t.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Przebywanie pośród natury było czymś, co Nakir uwielbiał. Nie rozpoznawał większości roślin, poza podstawowymi gatunkami, ale nie przeszkadzało mu to w spacerowaniu po lesie. Wsłuchiwał się w szum drzew, szmer płynącego przeklętego strumienia i obserwował ślady zwierząt. Nie trzeba było wiedzieć, na co się patrzy, żeby podziwiać piękno natury. Jednocześnie, przeklęty strumień był znany ze swych drogocennych kamieni, na które każdy choć raz próbował zapolować. Nakir wiedział, że nie był jedynym, który zachodził nad strumień, ale zawsze zaskakiwało go, że nie spotykał nad nim innego czarodzieja. Tego dnia również, choć widział ślady innych osób, które były tu przed nim. Podszedł nad brzeg strumienia, przyglądając się chwilę błyszczącej w świetle wodzie, a także roślinom, które zaczynały kwitnąć, choć z pewnością nie powinny. Nagle jego uwagę przykuł wyraźny błysk jednego z kamieni. Sięgnął po niego, próbując nie przejmować się lodowatą wodą, a po chwili uśmiechał się lekko, widząc, że zdecydowanie znalazł jeden z cenniejszych kamieni. Schował go do kieszeni, po czym wolnym krokiem skierował się w stronę miasteczka, aby sprzedać go u lokalnego jubilera.
Tęsknił za Doliną Godryka - uderzyło to w niego najmocniej oczywiście dopiero teraz, kiedy już do niej wrócił, ciekawsko rozglądając się po okolicy. Chciał sprawdzić co się pozmieniało, ale też chciał upewnić się, że niektóre rzeczy zostały takie same; dość pewnie skierował kroki w stronę słynnego strumienia, o którym przecież od dawna krążyły plotki o potencjalnym bogactwie. Pamiętał, że jako dziecko skrobał ciekawsko tutejsze kamyki, by doszukać się jakiegoś błysku... czasem nawet trafiały się jakieś szlachetniejsze drobiazgi, choć te zwykle miały wartość bardziej wizualną, niż materialną. Odwilż, która nadeszła wraz z początkiem lutego, nie sprzyjała spacerom po lesie - raptem po kilku krokach miał już całkiem oblepione błotem buty, musiał więc walczyć z chęcią rzucenia jakiegoś pomocnego zaklęcia. Powtórzył je kilka razy w głowie i wyobraził sobie jego efekt tak mocno, że był niemal pewny jego działania. Nie potrzebował udowadniać sobie nic różdżką. Uniósł brew w mimowolnym zaskoczeniu na widok strumyka, który zdecydowanie nieco się rozlał przez tę pogodę - było to o tyle pomocne, że Lennoxowi od razu rzuciła się w oczy niebieska błyskotka. Zgarnął mokrą i zabrudzoną grudkę, przespacerował się jeszcze trochę i wreszcie to już u jubilera upewnił się, że trafiła mu się szafirowa bryłka.
Zima nie działała na nią najlepiej. Wiatr, mróz i błoto dosadnie psuło jej humor, toteż nierzadko (o ile pozwalał jej na to grafik) pakowała swoją torbę i przyjeżdżała do Doliny Godryka. Rezydencja Seaverów nie była co prawda jej rodzinnym domem, to znaczy była, ale nie do końca. Przecież wychowała się we Włoszech i właśnie tam zostawiła cząstkę swojego serca. Vera tuż po przebudzeniu ubrała się w dresy i założyła na nogi solidne, zimowe buty. W sumie to w domu było niemalże pusto, toteż nie było zbyt wiele do roboty. Jej to wcale nie przeszkadzało i tak miała ochotę na chwilę samotności. A czy istniała lepsza rozrywka niż długa wędrówka w głąb lasu? Przyszła nad strumień w poszukiwaniu kosztowności. Tajemnicą poliszynela było to, że obok musiało być jakieś Eldorado. Cenne kamienie wpływały czasem z nurtem niewielkiej rzeki, toteż ścieżki wokół niej były całkiem nieźle wydeptane. Nieco to ją odstręczało, bo mogła tu spotkać kogoś znajomego. Poza tym Veronica lubiła chodzić tam, gdzie nie ma już dróg. Niemniej po niedługim czasie przydreptała nad brzeg strumyka. Cmoknęła z niezadowoleniem, bo szybko spostrzegła, że wcale nic a nic tu nie ma. Szkoda. Widać na te wymarzone świstokliki będzie musiała uzbierać sama. Poprawiła kołnierz i ruszyła w drogę powrotną.
Zt
______________________
If you're going to San Francisco Be sure to wear some flowers in your hair
Antonio Díaz
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Tony powłóczył nogami już którąś godzinę z rzędu. Tak naprawdę szedł bez celu, jak to miał w ostatnio miał w zwyczaju robić. Zaparkował Bonnie daleko w dole, gdzieś w Dolinie Godryka. I włóczył się po okolicznych terenach, próbując nie tylko odzyskać rezon, ale i by ukoić zszargane nerwy. W końcu doszedł aż do strumienia, o którym krążyło tak wiele legend. Ludzie mówili, że da się tu znaleźć piękne, drogocenne kamienie. Westchnął, z początku nie dostrzegając nic w wodzie. Ale jego czas i tak był bezwartościowy, toteż po prostu usiadł na ziemi i czekał, aż zajdzie słońce. Myślał. Nie tylko o tym co było, ale i o tym, co tak właściwie go czeka. U Fire był raczej na pewno spalony, nie wybaczy mu przecież tak długiej ciszy. Zlecenia nie wlatywały na jego konto tak tłumnie jak kiedyś, ale to nic dziwnego ze względu na jego wpadkę. Westchnął i odpalił papierosa. Poważnie rozważał zmianę zajęcia, ale kim mógł zostać ze swoimi predyspozycjami. Cieciem w Mungu? Nie, to niedopuszczalne. Jeszcze pokaże, na co go stać. Mrugnął i nagle zorientował się, że coś migocze w wodzie. Wykazując się całkiem niezłym refleksem, natomiast wyciągnął ze płytkiej rzeki krwistoczerwony kamień. I to nie byle jaki, bo piękny, dorodny rubin! Zachłysnął się papierosowym dymem, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Może szczęście go jednak nie opuściło? Schował swą zdobyć w wewnętrzną kieszeń kurtki i dopiero teraz poczuł, jak zmarzł. Otrzepał tyłek z ziemi i patyków, poprawił skórzaną kurtkę, wstał. Uśmiechnął się pod nosem i skierował swe kroki w stronę miasteczka.
Zt
______________________
I'd rather sail away
like a swan that's here and gone | a man gets tied up to the ground | he gives the world its saddest sound
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Od czasów klifu lubił zapuszczać się w te okolice. Benjamin spacerował po opustoszałych ścieżkach ze spokojem w oczach. Być może terapia przynosiła skutki, być może była to przerwa od świata zewnętrznego, jaką zaserwował sobie w ostatnim czasie. Zero rozpraszaczy, tylko praca, pisanie i sen. Papierosy. Brak alkoholu. Czy też innych szkodliwych używek. Mimo wszystko łudził się, że ją tutaj spotka. Ale szczęście mu nie sprzyjało, a słońce powoli chyliło się ku nieboskłonowi. Pisarz westchnął, ale zanim postanowi wrócić do ruchliwego Londynu, na chwilę zboczył jeszcze z trasy. Szedł wokół zarośli, oświetlając drogę w półmroku różdżką. W końcu dotarł tam, gdzie chciał, czyli do strumienia. Woda szemrała przyjemnie, płynąc jednostajnym ruchem. Nie dostrzegł w niej nic wartego jego uwagi, ale stał tam jeszcze przez chwilę, rozkoszując się ciszą i spokojem. Dopiero po dłuższej chwili aportował się z cichym trzaskiem wprost pod drzwi swojego lokum, w którym zdjął płaszcz i zaparzył sobie mocną herbatę.
Zt
______________________
Quiet
when I'm comin' home and I'm on my own I could lie, say I like it like that, like it like that
Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu szukał szczęścia w Dolinie Godryka przy Strumyku, chociaż szukanie go – trochę mijało się z prawdą. To zwykle znajdowało go samo. On tylko wyszedł pobiegać i jak zawsze w czasie półtorej godziny dotarł wgłąb lasu. Przypadek chciał, że sznurówka rozwiązała mu się w pobliżu strumienia i pochylając się nad nią zauważył jak coś błyszczy się z dna strumienia. Skoro i tak planował tam podejść, obmyć twarz i kark, zanim naciągnie na niego golf, ruszył w tamtym kierunku. Zanurzając dłoń w wodzie spodziewał się, że wyciągnie z niej butelkę po piwie, albo coś równie bezuzytecznego. Zamiast tego natrafił na najżywszy okaz kamienia szlachetnego, który mógł próbować sprzedać w sklepie, bądź podrzucić Issy'emu na kreacje stroju. Albo zachować i przeznaczyć na przyszły posag córki. Jeszcze nie zdecydował.
Po powrocie z Himalajów, odwiedziła jeszcze kuzynke w Dolinie Godryka - obiecała, że przed powrotem do nauki, pokaże jej zdjęcia i wspomnienia z wakacji. Wizyta przebiegła wyjątkowo miło, a po spotkaniu Adela postanowiła udać się jeszcze do sklepów w Dolinie, by uzupełnić swoje zapasy do eliksirów. Postanowiła wyruszyć pieszo, by nacieszyć się ładną pogodą - teleportacja była szybsza, ale po co, skoro można pogrzać się w promieniach słonecznych, tak rzadko spotykanych w lutym? Gdy szła wzdłuż lasu w stronę centrum miasteczka, natknęła się na strumień. W dzieciństwie słyszała legendy, że można było w nim napotkać skarby, jednak nigdy jej się to nie zdarzyło - być może to były bajki albo po prostu za rzadko tu bywała. Mimo wszystko podeszła do tafli wody i zanurzyła w niej dłoń. Gdy nic nie znalazła, ruszyła dalej - bez zdziwienia, czy też rozczarowania.
Strumień w Dolinie Godryka oraz skrywające się w odmętach jego wody skarby stanowiły powszechnie znane źródło szybkiego dochodu - jeśli się miało oczywiście szczęście. Noreen do tej pory go nie miała, bo ilekroć zbliżała się ku ciągnącemu się w lesie sznurze wody, wszelkie klejnoty zdawały się zakopywać w rzecznym mule. Parokrotnie podeszła do poszukiwań z właściwym sobie entuzjazmem i nadzieją, lecz kończyła z mokrymi rękami i brudem pod paznokciami, bez absolutnie żadnej satysfakcji. Po feriach, podczas jednego z rutynowych, co jakiś czas odbywających się spotkań rodzinnych, podjęła decyzję, że spróbuje swojego szczęścia po raz kolejny. Przebywanie na zewnątrz w obliczu coraz silniej oddziałującego pyłu wróżek było ryzykowne, ale podjęła to ryzyko i udała się nad strumień. Szczęście uśmiechnęło się do niej, ukazując jej w czystej wodzie średniej wielkości, rubinowy kryształ. Wyłowiła go z uśmiechem, czując satysfakcję ze zdobyczy, po czym teleportowała się z powrotem do Hogsmeade.
Sully postanowił odwiedzić ten mały strumień, o którym wszyscy mówili. Niektórzy dziwili się, że wcześniej o nim nie słyszał. Cóż, nie żyje po to, by wiedzieć wszystko, ale nigdy nie odmawia nauce. Poza tym był dość zafascynowany opisywaną scenerią i wszystkim, co ma do zaoferowania. Po długim spacerze wzdłuż brzegu i z powrotem, nie znajdując niczego, zadowolił się po prostu podziwianiem widoków... i czystym powietrzem. Potem po prostu odszedł tą samą drogą, którą przyszedł.
Przychodzenie co miesiąc nad strumień zaczynało stawać się pewnym zwyczajem. Początkowo zakładał, że gdy będzie mieć stałą pracę, nie będzie przychodził nad strumień w poszukiwaniu kamieni. Wtedy jeszcze nie brał pod uwagę, że te mogły mu zwyczajnie służyć do pracy. Nie mówiąc o tym, zwyczajnie dodatkowe galeony zawsze były przydatne, szczególnie na początku pracy i gdy było się samemu. Dotarł nad strumień o poranku, czując, że wciąż jeszcze powietrze było mroźne, a jednak ilość pyłu w powietrzu i jego wpływ na roślinność sprawiały wrażenie rozkwitającego lata. Trudno było pilnować ubrań i Swansea musiał transmutacja poprawić swój strój, aby nie zmarznąć. Przeszedł się brzegiem, przyglądając błyszczącym kamieniom, aż dostrzegł jeden - wyraźnie różnicy się barwą na tle pozostałych kamieni. Piękny, duży kamień kwarcu różowego. Nie było mowy o pomyłce i Larkin bez zawahania wyjął kamień zaklęciem. Ledwie schował go do kieszeni, poczuł niezwykle zachęcający zapach. Taki, który obiecywał cudowny posiłek, jeśli tylko sięgnie po coś do jedzenia. Przy sobie miał jedynie cukierki wiśniowe, które nagle wydały się właśnie tym - tym jedynym i wyjątkowym smakiem, jaki chciał poszyć tu i teraz, natychmiast. Odparował cukierek, włożył do ust i niemal jęknął z rozczarowania, gdy okazało się, że to wciąż nie było to. Zrezygnowany ruszył do Doliny w poszukiwaniu tego cudownego dania, którego zapach czuł, a także żeby sprzedać znaleziony kamień.
Po ostatnim spacerze, była pewna, że legendy o cennych kamieniach, możliwych do znalezienia w strumieniu to tylko baśń dla naiwniaków. A jednak, gdy dostarczała jedno z zamówień w Dolinie, uznała, że warto przejść się kawałek dalej i sprawdzić to jeszcze raz. Tego typu zabobony były w pewnym sensie uzależniające - nawet jeśli pozornie się w nie nie wierzyło, to gdzieś w głębi serca pojawiała się potrzeba, by sprawdzić to choć raz jeszcze, by mieć stu procentową pewność, że to tylko bajka, a może... może jednak nie? Adela sama nie wiedziała czego spodziewać się po tym miejscu i czy jest sens dawać jeszcze jedną szansę. A jednak zrobiła to - zanurzyła dłonie w strumieniu, z trudem wytrzymując chłód wody. Jakież było jej zdziwienie, gdy pod palcami poczuła odłamki kamienia w kolorze krwistej czerwieni. Nie znała się na jubilerce, ale obstawiała, że to szmaragd. Raczej nie było co spodziewać się milionów, niemniej to znalezisko zdecydowanie mogło wesprzeć budżet młodej czarownicy.
Rozglądam się za nowym mieszkaniem, pozbawionym duchów przeszłości i oddechu mojej małżonki. Jestem niemal przekonany do Londynu, bo lubię ten pęd i to miasto, ale rozważam też Dolinę ze względu na okoliczne tereny, święty spokój i możliwość ucieczki. Chociaż, czy święty spokój nie zostawi zbyt dużo przestrzeni na myślenie? W międzyczasie zahaczam o okoliczny lasek, przez moment odczuwając nawet satysfakcję z pogody. Zanurzam dłoń w okolicznym strumyku i ze zdziwieniem odkrywam okruch onyksu na mojej dłoni. Jestem w szoku. Muszę tu wrócić.