Strumień spływa powoli po kamieniach, którymi wyłożone jest dno. Nie jest zbyt długi, jednak przyjemny szum wody sprawia, że mieszkańcy bardzo lubią przychodzić w to miejsce i spędzać tu długie godziny na odpoczynku. Jeżeli bardzo dokładnie rozejrzeć się po okolicy, da się odnaleźć kilka rodzajów specyficznych ziół i roślin. Najbardziej wyjątkowa, głównie przez swoją niedostępność w innych miejscach, jest języcznik migocący. Rozpoznają je tylko wprawieni w zielarstwie, gdyż niewiele różnią się od zwyczajnych paproci. Wprawna obserwacja pozwala zauważyć delikatny pyłek, unoszący się bardzo powoli spiralami - jest tak subtelny, że trzeba na nim bardzo skupić wzrok, aby dostrzec choćby lekkie migotanie. Spomiędzy kamieni, unosząc się nieznacznie nad powierzchnię wody, wyrastają żabieńce strumykowe. Te miniaturowe roślinki ciężko znaleźć gdzie indziej. Podobnie jest zresztą płomiennicę drzewną, wyrastającą na drzewach bliskich strumieniowi. Prawdopodobnie to woda ma jakieś specyficzne właściwości. Kiedy ma się trochę szczęścia i ochotę na wejście do strumienia, między śliskimi głazami da się znaleźć kruszyny kamieni szlachetnych. Można je spokojnie wymienić na galeony.
Rzuć trzema kostkami, aby sprawdzić, czy udaje ci się znaleźć kamienie.
► Pierwsza kostka definiuje, czy udaje ci się coś znaleźć: 1, 5 - Udaje ci się znaleźć kamień; 2, 3, 4, 6 - Nie udaje ci się znaleźć kamienia.
► Druga kostka - jeśli pierwsza zakłada, że coś znalazłeś, wskazuje, jaki to kamień: 1 - Ametyst 2 - Rubin 3 - Szafir 4 - Szmaragd 5 - Kwarc różowy 6 - Onyks
► Trzecia kostka określa, w jakim jest stanie oraz na ile galeonów możesz go wymienić: 1 - Marne okruchy - nie dostaniesz za nie nic 2 - Drobne cząstki - niezbyt dużo warty - 10 galeonów 3 - Pomniejsze kawałki - 30 galeonów 4 - Jeden, większy kawałek - 70 galeonów 5 - Bardzo brudny spory kawałek - 120 galeonów 6 - Cały kamień - może lepiej go zachowaj? Dostaniesz za niego 250 galeonów!
Kamieni możesz szukać raz w miesiącu! Z racji tego, że miejsce znajduje się w Dolinie Godryka szukać kamieni mogą wyłącznie studenci i dorośli!
Lubił ten strumień. Już nie raz go pozytywnie zaskoczył, no i czasami można było znaleźć w nim niezłe skarby. Choć pogoda niezbyt sprzyjała moczeniu rąk w lodowatej wodzie, to jednak pokusił się o to i wybrał do Doliny. W końcu trzeba było odbić sobie jakoś świąteczne zakupy, czyż nie? Czuł się jak poszukiwacz złota z Kanady czy innej Amazonki. Przy okazji świetnie bawił się podczas niszczenia cieniutkiej warstewki lodu. Bardzo satysfakcjonujące zajęcie, bardzo. A jakie kojące! Gdyby woda nie była tak okropnie zimna, pewnie spędziłby przy strumieniu więcej czasu, jednak nie chciał non stop posługiwać się magią. Różdżka była nieporęczna, gdy szukało się skarbów. Wyczekiwany moment przyszedł i tym razem, ku uciesze Gryfona. Znalazł całkiem spory kawałek szafiru. Wyszeptał w stronę mokrego kamyczka coś, co brzmiało mój sssskarbie, odwrócił się na pięcie i wrócił do zamku. A raczej się tam teleportował. Zakupy się zwróciły?
Przynajmniej trzy razy w tygodniu był w Dolinie Godryka, odrabiając kilka godzin dyżuru w sklepie zielarskim, w którym pracował, dlatego też czasami lubił pospacerować po magicznym miasteczku, poznając nowe zakątki. Ostatnio zwiedził pobliski park, próbując poznać rozmieszczenie poszczególnych jego części, a tym razem padło na nieco mniej zmienione przez człowieka łono natury, jakim był potoczek, który płynął nieopodal właśnie owego parku. Hunter przechodząc się po jego brzegu, zdawał się odpoczywać i wpadło mu to już w nawyk, aby rozglądać się za okazami roślin, które były przydatne, zarówno w eliksirach, jak i w przeróżnych naparach, które lubił sporządzać. Jednak o tej porze roku nie było za czym się patrzeć, bo całą florę pokrył śnieżnobiały puch, a tylko przy samym brzegu, widoczne były co większe kamyki. W właśnie jeden z nich przykuł uwagę Ślizgona. Nie trudno było go dostrzec, bo miał kolor smoły i był dość dużych rozmiarów, dlatego chłopak kucnął, aby podnieść go na wysokość wzroku i mu się przyjrzeć. Ostatecznie uznał, że może być coś warty, dlatego schował go do kieszeni kurtki i kontynuował swój spacer, bo pogoda temu na szczęście sprzyjała.
Lubiła odwiedzać Dolinę Godryka. Teraz, po powrocie do Wielkiej Brytanii a przed powrotem w obręb szkolnych murów, miała na to chwilę czasu i postanowiła z tego skorzystać. Każdy czarodziej wiedział doskonale, że lasy i łąki w okolicy Doliny, obfitowały w przeróżnego rodzaju zioła i składniki, które przydawały się niezwykle przy przygotowaniu potencjalnego eliksiru. O ile sama Robin nie zamierzała bawić się w warzenie mikstur, tak postanowiła poświęcić trochę czasu na odpowiednie poszukiwania. Dziś miała na celowniku rdest ptasi. Swoją wyprawę na poszukiwania tej magicznej rośliny poprzedziła odpowiednimi przygotowaniami. W książkach, które należały do jej babci, udało się znaleźć odpowiednie informacje. Zachłannie je przyswajała, by podczas wyprawy mieć jak największe szanse na znalezienie rośliny. Pamiętała przecież, że jest zima i niewielkie kwiaty nie będą mogły być dla niej odpowiednią wskazówką. Rozpoznanie zielska tylko na podstawie łodygi czy niewielkich listków mogło nie być tak prostym zadaniem. Niemniej, zamierzała się go podjąć. Wiedziała już, że rdest to gatunek rośliny z rodziny rdestowatych. W większości przypadków był uważany za chwast. Postanowiła dzisiaj szukać go nad strumieniem, ponieważ z tego, co udało jej się dowiedzieć, tam przede wszystkim lubił występować. Może jego delikatne właściwości lecznicze miały okazać się przyjemne dla Robin, gdyby zechciała go sprzedać? Będąc nad strumieniem postanowiła poświęcić kilka chwil na to, aby spojrzeć, czy aby nie trafi jej się szczęśliwy dzień i nie znajdzie jakiegoś z legendarnych kamieni, które mogłaby potem wymienić na galeony. Niestety jednak nic podobnego nie miało miejsca. Dlatego skupiła się na szukaniu rdestu. Brodziła przy brzegu ciesząc się, że postawiła na ocieplane kalosze. Widziała przeróżne rośliny, które bardziej bądź mniej przypominały jej upragnioną zdobycz. Wiedziała jednak, że powinna szukać rośliny pełzającej z eliptycznymi bądź wąskimi listkami w odcieniu sinozielonym. Wiedziała również, że zimą odcień tych liści był jeszcze ciemniejszy. Tylko niestety zimą wszystko przymierało, osiągało burą barwę i praktycznie nie była w stanie rozpoznać rdestu, bez odpowiedniej pomocy. Sfrustrowana sięgnęła do swojego plecaka i wyjęła notatki, w których to zawarty był rysunek potrzebnego jej zielska. Teraz mogła dokładniej przyjrzeć się roślinności przy brzegu strumienia. W końcu uśmiech wystąpił na jej wargi, kiedy dostrzegła odpowiednio wyglądające listki. W myślach pogratulowała samej sobie, a następnie sięgnęła po sekator. Ostrożnie odcięła kilka łodyg. Przysunęła je w kierunku swojej twarzy, przyglądając się roślinie. To chyba naprawdę była właśnie ona. Bardzo podobna względem tego, co przeczytała Robin. Podsunęła ją pod nos i powąchała. Zapach nie był intensywny jednak bardzo interesujący, co przywitała z aprobatą. Kiedy zakończyła bardzo pobieżne oględziny, znów zdjęła swój plecak i razem z wcześniej wyciągniętymi notatkami, umieściła rdest w jednej z mniejszych kieszonek, uważając, aby nie zniszczyć przypadkiem delikatnej łodygi czy listków. Była z siebie zadowolona. Mała wyprawa pomimo nieznalezionych szmaragdów czy rubinów, okazała się być owocna. Mogła więc wracać do szkoły z uśmiechem na ustach.
Po świętach, jak to po świętach, w portfelu zrobiło się nieprzyjemnie pusto. Obdarowanie całej rodziny i przyjaciół wymyślnymi prezentami pozbawiło ją kilku wypłat, a oszczędności były naprawdę marne, dlatego postanowiła spróbować szczęścia nad strumieniem. Kilka razy udało jej się przecież wyłowić tutaj pomniejsze kamyki, które potem wymieniła na Pokątnej na gotówkę. Nie miała nic do stracenia (może poza suchymi skarpetami), więc ubrała się ciepło i teleportowała do Doliny. Pogoda była równie paskudna co w Hogsmeade. Deszcz ze śniegiem nie miał w sobie ani krzty uroku, przy drodze zalegały malutkie, brudne kupki starego, zmarzniętego puchu, a pod stopami plaskało błoto. Absolutnie nic przyjemnego. Przez chwilę Nancy rozważała nawet zrezygnowanie z poszukiwań i powrót do domu, ale ostatecznie westchnęła tylko ciężko i rozpoczęła podróż wzdłuż strumienia. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, jak zimna była ta krystalicznie czysta woda, ale podejrzewała, że jej temperatura może wynosić co najmniej minus siedemset. Nie miała najmniejszej ochoty w niej grzebać, w poszukiwaniu drobniutkich kamyczków, więc zdecydowała, że najlepiej będzie iść brzegiem i wypatrywać większych okazów. Najwyżej wróci z pustymi rękami, ale przynajmniej bez odmrożeń. Wędrując wzdłuż strumienia, całkowicie straciła poczucie czasu. Minął kwadrans czy kilka godzin? Po pulsowaniu w łydkach mogła podejrzewać, że przeszła już całkiem spory odcinek, a wciąż nie znalazła nic ciekawego. Nie było w tym nic zaskakującego, w końcu wcale jakoś bardzo się nie starała. W pewnym momencie poczuła luz na nodze, a kierując spojrzenie w dół, zorientowała się, że rozwiązał jej się but. Kucnęła, by zająć się przemokniętymi sznurówkami i tylko dzięki temu dostrzegła fioletowy błysk, tuż pod taflą wody. Zdjęła rękawiczkę i z niechęcią zanurzyła dłoń w lodowatej wodzie, czując, jak tysiące igiełek zimna wbija jej się w skórę. Chwyciła kamyk, ale był przygnieciony większą skałą i niestety musiała wspomóc się drugą ręką i srogim przekleństwem, ale udało się! Wyciągnęła cały ametyst! Zdecydowanie warto było stoczyć tę walkę! Schowała klejnot do kieszeni, naciągnęła rękawiczki i teleportowała się do domu, zastanawiając się ile może być warte to znalezisko.
Potrzebował wyciszenia, wydarzenia ostatniego tygodnia mocno dały mu w kości, a musiał jeszcze użerać się z narzeczoną, która coraz bardziej działał mu na nerwy. Nie bez powodu wybrał to miejsce, panowała tu cisza i spokój, o który wszędzie indziej był trudno. Ostatnio kiedy tu był udało mu się znaleźć wartościowy kamyk, dziś też liczył na łut szczęścia. Idąc kamienistym brzegiem przyglądał się słabemu nurtowi strumienia, który delikatnie przymarzł. Wypatrywał kolorowych kamieni, kiedy jego uwagę przyciągnął jeden z nich o różowym kolorze. Zmarszczył delikatnie czoło, jednak sięgnął po znalezisko, od razu chowając je do kieszeni. Pospacerował jeszcze trochę, a potem wrócił do domu.