Patrząc z zewnątrz wydaje się, to zwyczajny, średniej wielkości sklep. Okazuje się jednak, że w środku został magiczne powiększony. Jest długi, z kilkoma piętrami. Podzielony został na wiele działów, zależnie od rodzaju sprzedawanych produktów, a największym z nich są instrumenty i wszystko, co związane z muzyką. Każde z urządzeń można wypróbować na miejscu, dlatego przeważnie panuje tutaj dosyć duży bałagan, kiedy wszystko gra chodzi i w inny sposób zwraca na siebie uwagę. Testowane przedmioty możesz zostawić gdziekolwiek, ponieważ po jakimś czasie magia przyciągnie je na odpowiednie miejsce.
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Autor
Wiadomość
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie mogła wiedzieć, o czym aktualnie myślał, choć mogła podejrzewać, w końcu była dosyć inteligentną czarownicą. Pobieżnie wiedziała, w jaki sposób wyglądała relacja chłopaka z obojgiem rodziców i wiedziała, że ta jest daleka od idealnej. Niemniej, nie była kompetentna, aby krytykować jednego, czy drugiego, więc łudziła się, że zrobili oni co tylko mogli by życie bliźniaków było jak najlepsze. Westchnęła, a w jej głowie gdzie pojawiły się wyrzuty sumienia. Wiedziała, że Liam nigdy tego nie powie, ale zarówno on jak i ona pomyśleli o tym samym. Liam mógłby mieszkać osobno i Cassie również, gdyby Robin nie zajęła jednego z pokojów. Była tam zbędna, to nie podlegało pod wątpliwości w żadnym stopniu. Może też z tego względu bliźnięta miały problem, aby zbudować poprawną relację ze swoim ojcem? - Wiesz co, może powinnam się wyprowadzić. Wtedy wam wszystkim będzie łatwiej, bo nie będę wam w tym przeszkadzać. - powiedziała po chwili, poddając to pod głośne rozważania. Ale czuła, że ta opcja była naprawdę najlepszą z tych, jakie mogli podjąć. Może dzięki temu uda im się w końcu zbudować coś poprawnego? Musiała to przemyśleć na spokojnie, choć czuła, że to jest dobry pomysł. Zdecydowanie była zdolna do wyrządzenia krzywdy, choć z natury była pacyfistką. Jednak wiedziała, że przystawiona do ściany czy zmuszona, na pewno nie wytrzymałaby różdżki. Szczególnie jeśli sprawa dotyczyłaby kogoś, na kim jej zależy, a rodzina od zawsze była dla niej najważniejsza. - Ale wiesz, w razie czego, na pewno dasz mi znać, nie? - upewniła się jeszcze, uśmiechając szeroko. No co ona biedna mogła poradzić na to, że miała słabość do tego konkretnego Gryfona? Był jej kuzynem, a tego nigdy nie opuściłaby w potrzebie. - Nigdy nie powiedziałam, że to twoja wina i dobrze o tym wiesz - pospieszyła z wyjaśnieniami, kiedy zarzucił jej coś podobnego. Nie, tego nie mogłaby znieść. Nie mógł mieć na myśli coś takiego, tak samo, jak i ona nie miała. - Staram się zrozumieć i jedną i drugą stronę, to wszystko - wzruszyła delikatnie ramionami, pragnąc zakończyć ten temat. Jeszcze trochę a na pewno rozwinęłoby się to w złym kierunku. - To co, idziemy na te lody? Za rogiem jest świetna lodziarnia - uśmiechnęła się w jego kierunku zachęcająco, mając szczerą nadzieję, że jakoś urobi swojego kuzyna. Nie było innej opcji.
Zt. x2
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Ostatnio zmieniony przez Felinus Faolán Lowell dnia Pon Gru 20 2021, 08:35, w całości zmieniany 1 raz
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Na specjalną prośbę Felinusa udała się do centrum Affara, żeby dokonać dla niego zakupu fantoma. Cóż i tak musiała zajrzeć do Ministerstwa i przekonać się jak stały sprawy z transportem jej dumbadera z Sahary także i tak znajdowała się w pobliżu. To nie tak, że teleportowała się do Londynu specjalnie dla niego. Niemal od razu podeszła do lady z wyznaczoną ilością galeonów, podpytując sprzedawcę o konkretny produkt, którego musiał poszukać na zapleczu. Całe szczęście nie natrafiła na żadne większe komplikacje i mogła swobodnie dokonać transakcji, a następnie wrócić do Hogwartu, aby móc przekazać Lowellowi jego zakupy.
z|t
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Lowell od dłuższego czasu polował na manekina, którego udało się zdobyć dzięki temu, iż Mulan postanowiła po niego skoczyć. Zdobycie takich przedmiotów wcale nie było proste, wbrew wszystkim możliwym spekulacjom - bo po pierwsze, okres świąteczny ruszył wraz z początkiem grudnia, po drugie natomiast... brakowało towaru na półkach. I to naprawdę. Nim się obejrzał, a musiał zaglądać parę razy z rzędu, by dowiedzieć się, by wpaść później bądź czegoś takiego zwyczajnie nie ma. Mimo to Felinus się nie poddawał i za każdym razem chodził niczym największy stalker minionych lat do jednego i tego samego sklepu po to, by trafić na innego sprzedawcę, któremu może bardziej wpadłby w oko aniżeli poprzednim osobom. Kurtka założona, czas po pracy zarezerwowany, można się brać za zdobywanie! I przeciskanie przez ogromny tłum ludzi, świąteczne dekoracje oraz pieryliard innych rzeczy, które na to wszystko wpływają... I jak się okazało, gdy wstąpił do sklepu, ten dzień był jego szczęśliwym - bo nawet nie liczył, ile to jest kilkanaście dni - gdyż w końcu otrzymał to, na co tak długo polował. Osoba za ladą spojrzała na niego przychylnie i podała to, o co mu dokładnie chodziło. Okulary Diagnostyczne RTG, które zdecydowanie będą pasowały nie tyle do jego kolekcji, co po prostu do pakunku, jaki to zamierzał sprezentować. Zapłaciwszy odpowiednią kwotę, zbyt długo się nie zastanawiał, wiedząc, że czeka go jeszcze parę innych zakupów.
[ zt ]
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Po tym jak ogłoszono, że prefektem Hufflepuffu została Sheenani, Yuuko stwierdziła, że musi w jakiś sposób powitać koleżankę na nowym stanowisku. Dlatego też musiała się nieco rozeznać w tym, co ją interesowało i co też mogłaby jej przekazać w ramach prezentu. W tym także świątecznego skoro tak się to jakoś zbiegło w czasie. Dlatego też koniec końców skończyła w centrum Affara tuż po jednej z prób do zbliżającego się występu. I chociaż już od dawna nie męczyły ją koszmary to jednak napięty grafik wymuszał na niej doraźne stosowanie eliksiru czuwania. Miała nadzieję, że chociaż po Nowym Roku będzie nieco lepiej. Niemal od razu spytała sprzedawcę o brytfannę, której nie mogła znaleźć na składzie oraz magiczną trzepaczkę. Przemiły mężczyzna wyszedł na zaplecze, by sprawdzić czy faktycznie posiadają owe przedmioty, a po chwili powrócił z nimi przed oblicze klientki. Yuuko przyjrzała im się, a następnie dobrała jeszcze kilka kuchennych drobiazgów takich jak garnek, nóż, patelnia i waga, licząc na to, że przypadną one do gustu dziewczynie, a następnie zapłaciła za swoje zakupy i postanowiła wrócić do Hogsmeade.
z|t
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Pragnęłabym zakupić u Was świstoklik na "trasie" Islandia-Dolina Godryka, w zdwie strony. Adres zwrotny znajduje się na odwrocie listu, a odliczona kwota w sakiewce.
Julia Brooks
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Chciałabym złożyć zamówienie na wykres gwiazd oraz mały teleskop z wysyłką pod wskazany na odwrocie koperty adres. W sakiewce znajduje się odpowiednia kwota. Bardzo dziękuje i życzę miłego dnia,
Yasmine E. Swansea
*w sakiewce znajduje się 140G
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Chciałabym zakupić u Was tłumaczki. W sakiewce znajdują się galeony, a na odwrocie listu - adres zwrotny
Julia Brooks
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Zawsze dawał swojej moralności szansę. Taką miał zasadę. Dlatego też uczciwie stanął na uboczu ruchliwej ulicy, przy pomocy starannie wykonanego Scribo zawieszając nad swoją głową napis:
! SPRZEDAM KOLCZYKI ! ZBIERAM NA MUZOGRAM
I faktycznie niestrudzenie zaczepiał jedną osobę za drugą, kusząc i wabiąc jak nie jednymi kolczykami, to drugimi, a jednak poza dziesięcioma galeonami za jedną sprzedaną parę, w jego kubku znajdował się jedynie jeden jałmużnie wrzucony mu galeon. I niby zdawał sobie sprawę z tego, że biżuteria nigdy nie była jego najmocniejszą stronę i każda gotowa do sprzedania para posiadała drobny defekt, przez który nie stała się niczyim prezentem, a jednak do tej pory optymistycznie zakładał, że wystarczy mu jeden ciepły dzień wakacji, by odkręcić skutki wybrania najtańszego możliwego dostępnego świstoklika z Włoch. Impulsywnie wydał też swoje zarobione dziesięć galeonów na wypchaną dodatkami kanapkę, którą podjadał lewą ręką, gdy prawa zajęta była poprawianiem zaklęć trzymających jego małe dzieła w powietrzu. - O Merlinie - wyrzucił z siebie w przejęciu, zaraz już śmiejąc się cicho z jeszcze cichszym "o fuj", gdy strzepywał z odkrytej sandałem stopy mrożącą mu skórę malinę kongijską, która wypadła mu z kanapki. Szybko odszukał ze swojej kolekcji interesujące go kolczyki, by z nimi w dłoni zagrodzić drogę przechodzącemu ulicą @Archie N. Darling. - Mam propozycje - zaczął dość niestandardowo, bo i w przejęciu niestandardowym klientem, unosząc przed gwiazdorskie oczy parę wesoło mrugających do niego kolczyków, o tyle wyjątkowych, że noszących na sobie jego pierwsze udane Imaginem animati. - Para kolczyków za wspólne zdjęcie?
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
To chyba najdziwniejsze wakacje mojego życia, bo pierwszy raz faktycznie spędzam lato na odpoczywaniu - to znaczy, absolutnie nie mogę wytrzymać, więc co chwilę i tak wracam do Londynu, żeby wpaść chociaż na chwilę to studia nagraniowego. Mam ustawione kilka wywiadów, a pod koniec wakacji czeka mnie parę koncertów, ale to trochę jak nic. Przechadzam się przecież po Avalonie, spotykam się ze znajomymi... ...i trochę się nudzę. Jest fajnie i naobiecywałem sobie jak najwięcej spokoju, ale nie do końca wiem co ze sobą zrobić i co chwilę jakoś próbuję wrócić do pracy. Wciskam sobie najprzeróżniejsze zajęcia i pewnie nigdy nie byłem tyle razy na siłowni, co w te wakacje, byle tylko chociaż w trakcie treningów faktycznie być czymś zajętym. A jak ląduję na nieskromnym shoppingu, to sam nie mam pojęcia - po prostu wędruję magicznymi uliczkami, obciążony torbami pełnymi nie aż tak potrzebnych mi rzeczy, by co jakiś czas dać się komuś zaczepić i po sprezentowaniu autografu szybko zniknąć, nim oślepi mnie błysk fleszu. - Niee, dzięku-... - zaczynam zupełnie odruchowo, nie chcąc żadnej ulotki ani cudownej oferty magicznych suplementów ze śluzu gumochłona i odchodów buchorożca. Przerywam jednak po zerknięciu na zagadującego mnie chłopaka, który nie wygląda jakby miał mnie zaraz zamęczyć swoją tragiczną historią, ani niczym podobnym; uśmiecham się lekko na widok kolczyków, by unieść kąciki jeszcze wyżej przy tak przyjemnej propozycji. - No dobra, spodziewałem się eksperymentalnego kremu odmładzającego ze śliny żmijoptaka, ale taka propozycja mi pasuje - zgadzam się, odstawiając torby zakupowe na bok, żeby od razu założyć kolczyki od nieznajomego, po zupełnie odruchowym muśnięciu ich czyszczącym zaklęciem. - Piękne są, sam robiłeś? - Dopytuję, prezentując mu się wesoło w zmienionej biżuterii.
River A. Coon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Otwierał już usta, gotów na ponowienie ataku, nie zamierzając dać zrazić się pierwszą odmową, gdy emocje buzowały w nim przyjemnie w lekkim odrealnieniu faktem, że naprawdę zupełnym przypadkiem natrafił na celebrytę już w ciągu jednego z pierwszych dni w Londynie. Nie zdążył jednak zbyć nawet odmowy śmiechem, a już uśmiechał się szeroko, nie tylko oddając kolczyki Darlingowi, ale też od razu uwolnioną dłonią zaczynając grzebać w torbie w poszukiwaniu aparatu. - Gdybym sprzedawał eksperymentalny krem odmładzający, to raczej celowałbym w nieco bardziej potrzebującą tego klientelę - zauważył rozanielony i zaraz zaklął już cicho w złości na kanapkę, której nie miał gdzie odłożyć, a której ze względu na jej cenę nie chciał bezmyślnie nigdzie porzucić, by w końcu znajdując się już na skraju swojej cierpliwości odetchnąć z ulgą, gdy tylko udało mu się wyciągnąć na wierzch poszukiwany sprzęt. - Sam, wszystkie. Od lepienia, przez malowanie, aż po zaklęcia - wyrzucił z siebie w przytaknięciu, skacząc po Darlingu zadowolonym spojrzeniem, mając wrażenie, że nagle chce powiedzieć tak dużo, a jednak wciąż wstrzymuje się chęcią zrobienia jak najszybciej zdjęcia w obawie, że Archie nagle mu ucieknie. - Biżuteria nie jest moją najmocniejszą stroną, ale najłatwiej się ją sprzedaje - dodał pospiesznie, brzmiąc tak pewnie, jakby naprawdę udało mu się sprzedać dziś więcej niż jedną parę kolczyków. - Mogę Ci dać wizytówkę z adresem mojego wizbooka, to jakbyś był zainteresowany zakupem w przyszłości, to mogę- Przepraszam, zrobi nam Pan zdjęcie? Dziękuuję- To mogę Ci dać ogromny rabat. Naprawdę ogromny, ale nie tylko na biżuterię - rozgadał się pogodnie, bojąc się, że jak pozwoli sobie na zażenowanie swoją ekscytacją to zamilknie na wieki, więc tylko pospiesznie wcisnął przechodzącemu obok mężczyźnie swój aparat do ręki, od razu przysuwając się bliżej piosenkarza, nie obejmując go jednak w żaden sposób - nie tylko martwiąc się o jego potencjalną niedotykalskość, ale też nie chcąc przypadkiem pobrudzić go sosem z kanapki. Zamiast na obiektyw zerknął jednak na Darlinga, zdążając dopytać tylko cicho "To naprawdę Ty?, z bliska jeszcze mocniej czując nierealność tej chwili, a już gubił drobny uśmiech przy dźwięku teleportacji, zagubionym spojrzeniem błądząc w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał robiący im zdjęcie mężczyzna. - Czy on... - zaczął, zaciskając mocniej dłoń na trzymanej kanapce, a więc i pozwalając, by plaster szynki z kołogonka z plaśnięciem wypadł na brukowaną uliczkę. - ...To chyba jednak możesz wziąć za darmo - zauważył wyprany z jakichkolwiek emocji, bo i będąc jeszcze w zbyt dużym szoku, by w pełni dotarło do niego, że wcale nie odzyska swojego wysłużonego aparatu.
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
- Smooth, podoba mi się - śmieję się zupełnie szczerze, bo nawet jeśli wcześniej nie planowałem się pakować w jakieś spotkania z fanami, to teraz zupełnie nie przeszkadza mi to drobne zagadywanie. Chłopak wydaje się być miły, kolczyki nie urwały mi uszu i przynajmniej już się tak nie nudzę. - Tak? Co jeszcze robisz? - Dopytuję ciekawsko. - Wizytówka bardzo chętnie, biżuterii nigdy za wiele - dodaję, chowając moje poprzednie kolczyki do kieszeni i raz jeszcze sprawdzając, czy z moim torbami nie dzieje się nic podejrzanego. Szkoda tylko, że nie jestem równie czujny w kwestii aparatu mojego nieszczęsnego fana, dla którego to chyba jednak nie jest najlepszy dzień; nie zdążam mu odpowiedzieć, bo już unoszę zaskoczone spojrzenie na... cóż, pustkę, bo nasz fotograf postanowił zrobić sobie wolne. - Och - wyrywa mi się, gdy wzdrygam się lekko od spadającej na ziemię szynki; odruchowo rzucam niewerbalne Chłoszczyść, a drobnym drgnięciem różdżki przekierowuję je również na mojego towarzysza, by pomóc mu jakoś z kapiącym wszędzie sosem. - Za darmo? Chyba żartujesz, zapłacę przecież - zapewniam od razu, szukając już sakiewki z galeonami. - Na Merlina, to się jeszcze nie zdarzyło... zupełnie nie pomyślałem żeby jakoś bardziej pilnować, co z ludzką uczciwością? - Cmokam z dezaprobatą, znajdując pieniądze, więc unosząc pytające spojrzenie na chłopaka. - Powiedz chociaż, że to nie był jakiś bardzo, nie wiem, wartościowy sentymentalnie aparat...? - Trochę nie wiem jak tej głupiej sytuacji zaradzić, a bardzo czuję się w obowiązku wiedzieć i działać - i zdaję sobie sprawę z tego, że moje pytanie jest głupie, bo chłopak sprzedaje biżuterię na randomowej ulicy, więc pewnie nie zarabia na tym fortuny i odkupienie aparatu może nie być takie banalne.
River A. Coon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
- Dzbanki - wyrzucił z siebie zanim zdążył przemyśleć odpowiedź, zaraz orientując się, że nie brzmiało to wcale aż tak zachęcająco. - Filiżanki, doniczki, talerze, kubki, mydelniczki i właściwie wszystko, co mógłbyś sobie wymarzyć, bo to tylko kwestia ilości gliny i dostępnego czasu - dodał więc, od razu jednak śmiejąc się cicho z przetarciem oczu dłonią, bo i skrępowanie uderzyło w niego na chwilę świadomością, że wcale nie polepszył swojej wypowiedzi. - To, co chcę powiedzieć, to to, że na zamówienie jestem w stanie zrobić, co tylko byś chciał - naprostował z uprzejmym uśmiechem, nawet jeśli spojrzenie pozwalało już sobie na większą bezczelność chcąc nacieszyć się przyjemną i niecodzienną bliskością sławy. I naprawdę wierzył, że ten dzień właśnie osiągnął swój punkt zwrotny, a jednak nie dane mu było pozostać w tym przekonaniu zbyt długo, bo już zaraz został brutalnie ściągnięty na ziemię, przypominając sobie, że świat zawsze znajdzie dla niego równowagę. - Co? A, och, nie, nie, był po prostu stary - przyznał, machając lekceważąco ręką i w końcu z rezygnacją zwyczajnie wyrzucając resztkę swojej kanapki do śmietnika, bo ta została już zbytnio przez niego zmaltretowana, by w jego aktualnym braku apetytu mógł wcisnąć ją w siebie. - To tylko rzecz. Gdybym dostawał galeona za każdym razem gdy przypadkiem coś ze swoich rzeczy stłukę, to bym tutaj nie stał na ulicy - zauważył, zaczepiając palcem dorodniejszą parę kolczyków, jakby chciał strącić je z zaklęcia prosto na ziemię, byle tylko udowodnić jak bardzo nie bolała go ta strata, nawet jeśli czuł, że ta dotrze do niego w pełni dopiero wtedy, gdy już zejdą z niego endorfiny wywołane samą obecnością Darlinga. - Na razie priorytetem jest dla mnie muzogram, bo mój poprzedni nie wytrzymał podróży Świstoklikiem, ale w sumie jeśli jego brak będzie sprawiał, że będę spotykał piosenkarzy na żywo... - urwał ze śmiechem, wygrzebując już ręcznie wykonaną i powieloną wizytówkę z torby, by niby wręczyć ją Darlingowi, a jednak nie puścić jej jeszcze, szukając kontaktu z gwiazdorskimi oczami. - Powiedz, umawiasz się czasem z fanami?
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
- Spodziewałem się odpowiedzi, że naszyjniki i bransoletki - przyznaję z rozbawieniem, a jednocześnie zerkam na chłopaka z podziwem w jasnym spojrzeniu, bo to brzmi intrygująco i imponująco jednocześnie. Wiem też, że chętnie skorzystam z usług nieznajomego, bo planuję z Łosiem wreszcie znaleźć jakiś sensowny kącik, by czuć się pewniej niż w wynajmowanym do tej pory, nijakim apartamencie - a skoro mam mieć własne mieszkanie, to zdecydowanie chcę je mieć ładnie urządzone, z ciekawymi elementami wystroju. - Niby tylko rzecz... - przytakuję, dając się skusić ruszeniem kolekcji biżuteryjnej chłopaka, by podejść bliżej i przyjrzeć się innym parom. Dziwię się, że nie ma tutaj większego ruchu, z drugiej strony może po prostu mało kto patrzy na kolczyki w tak randomowym miejscu - sam przecież nie zwróciłbym na nie uwagi, nawet jeśli teraz mi się podobają. - Mmm? - Dziwię się, odruchowo sięgając po wizytówkę, ale jej nie dostając, wobec czego muszę zerknąć w brązowe oczy nieznajomego. Jest pewny siebie, przystojny, zagadał mnie w dużo ciekawszy sposób niż zwykła prośba o autograf, ma konkretne hobby i jeszcze musi mieć jakieś doświadczenie z podróżami, skoro wspomniał o świstokliku. Czego mogę więcej chcieć? - Czasem - śmieję się, bo taka prawda. - Może jeśli ktoś jest psychofanem i nie czuję się dobrze w jego towarzystwie, to nie. Ale jeśli ktoś po prostu interesuje się muzyką i lubi to, co robię... to działa tylko na plus, bo od razu mamy wspólny temat - tłumaczę, machnięciem różdżki przysuwając bliżej siebie torby zakupowe, bo większa grupa przechodzących obok ludzi trochę mi je kopie. - Zazwyczaj wolę najpierw poznać czyjeś imię, później spłacić mój dług, a dopiero potem daję się namówić na jakieś wspólne wyjście - zdradzam z rozbawieniem i wskazuję na jeszcze jedną parę kolczyków. - Ile za te dwie pary?
River A. Coon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Mimowolnie uśmiechał się pod dźwięcznym głosem, który przecież znał doskonale, spędzając przy nim niejedną godzinę podczas garncarskiej pracy, teraz jednak myśląc o tym jak dziwne uczucie towarzyszyło mu podczas tej rozmowy, bo choć sam Archie wydawał mu się znajomy, to przecież wiedział, że on dla niego musi być zupełnie obcy. - Tyle co za dwie kawy, bym mógł Cię ugościć, skoro już zapraszam? - podsunął, bardzo chcąc wierzyć, że Darling mu nie odmówi, nawet jeśli teraz jeszcze nie umówią się wcale na nic konkretnego, bo i widział ten błysk rozbawienia w jasnych oczach, który działał na jego korzyść. - Zazwyczaj mówię, że co łaska powyżej dziesięciu galeonów, by zwrócił mi się koszt produkcji. Nie czuję się jeszcze na tyle pewnie, by wyceniać biżuterię. Co innego z ceramiką, ale tutaj dopiero zaczynam się uczyć... - przyznał szczerze, bo i bardzo cenił sobie to, że każdy dawał mu tyle, na ile sam wyceniał jego pracę i na tyle, na ile mógł sobie pozwolić, bo przecież sam dobrze rozumiał jakie to uczucie, gdy nie można było kupić sobie czegoś, co się komuś podobało. Dlatego też jeśli już kradł, to tylko od tych osób, które miały tak wiele, że nie zauważały nawet straty. - I jestem River, tak w ogóle - przedstawił się w końcu, bardzo czując brak blatu przed sobą, o który mógłby oprzeć się teraz nonszalancko, zamiast tego mogąc jedynie uśmiechnąć się wciąż nieco głupkowato od ogarniającego go odrealnienia. - Nie żebym Cię naciągaaał... - zaczął nagle rozbawiony, gwałtownie zaczynając grzebać na powrót w torbie, by tym razem wyciągnąć z niej woreczek, z którego wysypał sznur własnoręcznie wykonanych na wzór pereł koralików. - ...ale to totalnie pomogłoby jeszcze lepiej uwydatnić Twój kolor oczu i jestem pewien, że gdybyś tylko założył go na jakiekolwiek spotkanie, to nikt nie potrafiłby Ci odmówić - pociągnął dalej, niezwykle niewinnie w zaplanowanej przez siebie sugestywności, bo i myśli pomknęły mu już od razu do kolejnego pytania: - "Mieszkasz tutaj?", po którym błyskawicznie spróbował zreflektować się skrępowanym śmiechem. - W sensie... Na wyspach, nie że konkretnie gdzieś tutaj.
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
- Och, myślę, że to kwestia czasu i sam zobaczysz, że warto wyceniać wyżej - zapewniam, bo może nie jestem szczególnie wybredny, ale naprawdę podobają mi się dzieła chłopaka - są nietuzinkowe, mają swój charakter, a nierówne mruganie pierwszej pary kolczyków wydaje mi się dużo bardziej urokliwe i magiczne, niż gdyby robiły to synchronicznie. Odliczam w końcu po piętnaście galeonów za parę, chcąc chociaż trochę się faktycznie wybić ponad ten limit dziesiątki, ale też wiedząc już za dobrze, że nie powinienem przesadnie szastać pieniędzmi w towarzystwie fanów - albo to buduje oczekiwania, którym potem nie mam jak sprostać, albo przykleja się do mnie łatka rozrzutnego. - River The Racoon? - Śmieję się cicho, zerkając na wizytówkę i już prawie chowając ją do sakiewki, gdy chłopak kradnie moją uwagę jeszcze na chwilę, tym razem naszyjnikiem - i jeśli kolczyki lubię, tak naszyjniki i pierścionki kocham, więc doskonale wiem, że i z tej biżuteryjnej puli muszę coś dla siebie wybrać. - Piękny... myślisz, że teraz ktoś potrafi mi odmówić? - Dopytuję z udawanym oburzeniem w głosie. - Zapnij mi - proszę, odwracając się do niego tyłem, jakby to już był pierwszy dowód na to, że jeszcze bez naszyjnika zdobędę zgodę. Płacę za koralikowe perły i dramatycznie chowam sakiewkę z pieniędzmi, nie chcąc przesadzić i zacząć się czuć winnym tych zakupów. Obracam za to nerwowo różdżkę w palcach, bardzo chcąc zdezynfekować naszyjnik, ale zdając sobie sprawę z tego, że drugi raz będzie to wyglądało tylko gorzej. - Taaak, przeprowadziłem się z powrotem na wyspy, jak postanowiłem wrócić na studia do Hogwartu - zdradzam. - A ty, jesteś stąd? Masz ładny akcent - chwalę, ale nie umiem za bardzo rozpoznać. - To co myślisz, idziemy na tę kawę? Wpadłbym jeszcze tylko na chwilkę po drodze do Centrum Affara, bo później zapomnę... - Cóż, stoimy bardzo blisko wejścia, a mój spontaniczny shopping mimo wszystko miał jakieś drobne cele.