Huśtawka ta odwiedzana jest często przez zakochańców. Wystarczy raz ją trącić a będzie huśtać samodzielnie, powoli i przez dobrą godzinę. Co więcej okoliczne aromaty kwiatów w magiczny sposób zmieszały się przez co w powietrzu wyczuć można zapach swojej amortencji - nie mota ona jednak zmysłów, a jedynie uprzyjemnia spędzony tu czas.
Autor
Wiadomość
Marcella Hudson
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
K10068 Modyfikatory + 5 pkt za ceche powab wili (urok osobisty) i + 5 pkt dla nowych postaci, które są na forum krócej niż 3 miesiące (liczone z datą początku lekcji), Ostateczny wynik 78
Fotografowanie
Spoiler:
K10035, błędy: 4 i 3 Modyfikatory + 5 pkt dla nowych postaci, które są na forum krócej niż 3 miesiące (liczone z datą ppoczątku lekcji), Ostateczny wynik 40
Wynik z całej lekcji 109 + 78 + 40 = 227
Jej spojrzenie jasnych brązowych oczu błądzi po Artim. Coś mu dzisiaj nie idzie, coś jest mało rozmowny. Może źle się czuje? Czyżby aura Klapouszka ze Stumilowego lasu przesiąknęła jego umysł, serce i duszę? Czoło Marcelli na chwilę pokrywa się zmarszczkami zamyślenia. Nic nie mówi, chociaż korci ją, aby zapytać, czy przyjaciel nie potrzebuje pomocy. Przytulenia, łyżki miodu czy zaprowadzenia do skrzydła szpitalnego — odpoczynku. Układa kilka patyków w chatkę dla smutnego osła, czary pomagają to wszystko utrzymać w kupię. Jednak nie za bardzo to pomaga. Słońce świeci w obiektyw, złe ustawienie aparatu i nie za bardzo jej to wychodzi. Sesja zdjęciowa idzie topornie, a niepokój Hudson się tylko zwiększa, dlatego nie wytrzymuje, podnosząc rękę do góry, chce zwrócić na siebie uwagę @Elijah J. Swansea; ale może nie, może nie tak, lepiej podejść, tak też robi. - Profesorze Elijaha, bo Artie wygląda, jakby jakaś strzyga upominała się o jego duszę. - Niemal szepczę, wskazując konspiracyjnie krukona, któremu bliżej do Prosiaczka niż Klapouchego. Gadd'owi zostaje udzielona potrzebna pomoc, ale Marcella nie wie co dalej. W końcu przyjaciel umalował ją na Kubusia Puchatka, czerwona koszulka i kamień transmutowany w kubeł z miodkiem, w środku zero miodku, ale wystarczy napis Honey i prezentuje się idealnie. - Profesorze zrobi mi profesor zdjęcia. - Unosi dzban, przygotowując się do ustawienia w pozycji, zaglądającej do pojemnika z miodem, aby wyglądać jak prawdziwy Winnie the Pooh pragnący tylko jednego — słodkiego co nieco.
Zaufała Ryszardowi na słowo harcerza, bo kimże była, żeby je podważać. Nie mogła się już doczekać, aż przejdą do następnego etapu i wreszcie będzie mogła poznać ten wielki sekret, bo to na pewno było kluczem do zdobycia dziesiątek, o ile nie setek czy nawet tysięcy polubień i znajomych na wizbooku. Zawsze trzeba było łapać takie okazje, bo kto wie, czy to nie tylko jednorazowe takie podarunki od losu. Niesamowicie się ucieszyła, że jej pomysł spodobał się Ryśkowi, chociaż z drugiej strony i tak nie miała najmniejszego zamiaru przyjmować żadnych reklamacji, bo kto to widział coś podobnego... Orzeł pasował idealnie, a to jak chłopak prezentował się na koniec to już w ogóle przebiło nawet jej najśmielsze oczekiwania. - Słuchaj, zawsze możemy założyć jakąś spółkę i kto wie, może kiedyś zostaniemy zauważeni przez jakieś gwiazdy i zechcą z nami współpracować?? To by dopiero było! - ekscytowała się równie mocno co on, bo taka perspektywa była naprawdę kusząca, a z takim współpracownikiem to nic, tylko podbijać rynek. Świat na nich czekał, to było pewne. - UWAŻAJ, bo go zniszczysz - upomniała Rycha ze śmiechem, kiedy próbował dziobnąć ją w czoło. Nie po to tyle się namęczyła, żeby teraz przez wygłupy jej praca poszła na marne jeszcze przed zrobieniem super foteczek. No nie mogła do tego dopuścić, więc czym prędzej wzięli się do roboty. Modela miała tak profesjonalnego, że chyba nie dało się zrobić czegoś źle z aparatem, żeby zdjęcia nie wyszły. - Obiektyw dosłownie cię kocha, weź ty może jednak rozważ karierę modela - powiedziała do Ryśka, zachwycona tym, jak odnalazł się w roli orła i co on wyczyniał. Może i nie widziała jeszcze efektów, bo zdjęcia trzeba było wywołać, ale była pewna, że wyszły niczym wyjęte z Czaropolitana. Jak nic zostałyby wyznaczone nowe trendy w modzie. Jej już natomiast nie poszło tak rewelacyjnie, może była to kwestia tego, że pierwszy raz pozowała do tak profesjonalnej sesji i chciała zrobić to jak najlepiej, przez co efekt był zupełnie odwrotny do zamierzonego, a może tego, że jej fotograf miał ewidentnie problem ze sprzętem. Nakłady zajebistości zostały w każdym razie wyczerpane, ale kompletnie się tym nie przejęła, machając jedynie ręką i odpowiadając Ryśkowi, że trudno, następnym razem pewnie będzie lepiej. I tak była bardziej niż zadowolona z ich pracy, lepszego partnera chyba nie mogła znaleźć. Kto by ją zrobił na takie piękne dziecko słońca?
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
K10034 Modyfikatory brak Ostateczny wynik 2 lub więcej błędów
Fotografowanie
Spoiler:
K100 43 Modyfikatory wypisz użyte Ostateczny wynik zdjęcia bez statywu, źle statyw zrobiony rzuty
Wynik z całej lekcji 93
Chyba naprawdę nie było innej możliwości, gdy chodziło o duet Miny i Carly niż to, aby stworzyły swoje całkowite przeciwieństwa. W końcu nie tylko swoistą różnicę można było widzieć w charakterach obu dziewczyn, ale także w ich zainteresowaniach oraz bardziej praktycznych umiejętnościach, co też miało się objawić w przeciągu zaledwie kilku chwil. - Bycie ciastem z pewnością brzmi dziwnie, ale jeśli musisz eksperymentować to droga wolna - odpowiedziała, bo w zasadzie nawet nie miała innego wyjścia. Skoro Elijah zarządził taki, a nie inny przebieg zajęć to nie mogły się wyłamać z tego schematu. Zresztą, w zasadzie chyba niemal zawsze tak czy siak ulegała wszelkim życzeniom Norwood, więc pewnie tak czy siak skończyłaby jako modelka dla Puchonki, która zdecydowanie czuła się niezwykle podekscytowana perspektywą tych malowniczych eksperymentów. Hawthorne nie wiedziała czego ma się spodziewać, ale mogła się domyślić, że plany przyjaciółki z pewnością były niezwykle ambitne. Jak zwykle zresztą. - Jesteś pewna, że chcesz zobaczyć te zdjęcia? - dopytała dla pewności, bo naprawdę nie było czym się chwalić. Przytaknęła jeszcze na komentarz dziewczyny, która postawiła sobie za cel upodobnienie Ślizgonki do węża. Zapewne całe te poczynania finalnie będzie mogła ocenić i skomentować Faust, która jako właściwy wąż chyba miała dosyć spore kompetencje w ocenianiu podobnych dzieł. Sądząc po zachowaniu Scarlett, mogła domyślić się że efekt jej starań raczej należał do tych udanych. Przynajmniej jedna z nich się popisała w tym zadaniu i mogła być zadowolona z efektów. Posłusznie pozwoliła Elio na rzucenie odpowiednich zaklęć transmutacyjnych i poczekała na to, co miało się wydarzyć w kolejnym, etapie lekcji. W teorii pozowanie i robienie zdjęć nie powinno być niczym trudnym. Nie powinno jeśli była mowa o cykaniu zwyczajnych fotek, ale te wykonywane na lekcji miały mieć jeszcze jakieś walory artystyczne. Mina kompletnie nie wiedziała, co niby powinna zrobić, aby przybrać odpowiednią pozę. Czuła się jakoś tak pokracznie. Nie potrafiła dobrze ułożyć ramion i miała też chyba po prostu kłopoty z podążaniem za instrukcjami Carly, które nie zawsze były dla niej zrozumiałe. Potem sama chciała odwdzięczyć się koleżance, ale miała pewne problemy z odpowiednim ustawieniem aparatu. Wpierw chciała po prostu trzymać go w rękach, ale odkryła, że był na to za ciężki i jedynie trzęsły jej się ręce, gdy go unosiła. Później zdecydowała się na użycie statywu, ale miała kłopot z rozstawieniem go i obsługiwaniem ustawionego na nim urządzenia. W końcu jednak wykonała kilka ujęć, które za bardzo jej nie zadowoliły.
Medusa O. A. Nyx
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156cm
C. szczególne : Codziennie inny kolor włosów i fryzura; mocny makijaż;
K10040 Modyfikatory +5 za nową postać Ostateczny wynik
Fotografowanie
Spoiler:
K10089 Modyfikatory +5 za nową postać Ostateczny wynik
Wynik z całej lekcji 40 + 45 + 94 = 179
- Wy? - Dopytuję, nieco zbita z tropu. W pierwszej chwili zakładam, że może chodzi o Puchonki, bo przecież jego siostra też jest z Hufflepuffu, ale zanim mam możliwość porządnie utonąć w swoich myślach, to daję się rozproszyć nauczycielowi. Wychodzi na to, że naprawdę robimy sobie takie małe sesje zdjęciowe - jestem tylko ciekawa co się stanie z tymi wszystkimi fotkami, w końcu mogłaby to być niezła pamiątka... albo wręcz przeciwnie, coś godnego jedynie kominkowych płomieni. - Dobra... dobra, tylko mów mi jeśli coś wygląda głupio, okej? - Proszę ze śmiechem, rzeczywiście idąc na trawę. Najpierw siedzę niezręcznie i od razu wiem, że to nie wychodzi zbyt dobrze; później próbuję się położyć, ale mi niewygodnie i mam wrażenie, że jednak wyglądam absurdalnie głupio. Mam w głowie wizję jak powinno to wyglądać i uparcie do niej dążę, ale wcale nie wiem czy wychodzi to tak, jak sobie wymarzyłam. - Ja bym chciała jak najwięcej światła... Może jakbyś przykucnął przy tych krzakach i spojrzał w tamtą stronę? - Kieruję chłopaka, o dziwo w tej roli czuję się zdecydowanie lepiej - w końcu nie muszę już starać się wyglądać za dobrze, teraz moim zadaniem jest tylko jak najlepsze przedstawienie Jamiego, a to jest banalnie proste. Daję mu jeszcze kilka wskazówek z uniesieniem brody czy zamknięciem na chwilę oczu. - Poprawię ci troszkę włosy, nie ruszaj się - ostrzegam, na chwilę znowu wpadając w swoją niezręczność, by zaraz uśmiechnąć się w przyjemnym poczuciu, że to nie jest nic takiego dziwnego, a jasne kosmyki układają się dokładnie tak, jak chciałam. - Spójrz na mnie? - Proszę, co jest też moim ostatnim komentarzem, bo po całym tym ustawianiu i w tym przemykającym przez gałązki świetle, spojrzenie Ślizgona kompletnie odbiera mi głos. Odkładam aparat z cichym odchrząknięciem. - Jesteś naprawdę dobrym modelem, wiesz?
K10024 Modyfikatory + 13 kuferek, + 20 pozowanie w przeszłości (balet - kp), + 5 gibki jak lunaballa + 5 powab wili,+ 5 nowa postać Ostateczny wynik 72
Fotografowanie
Spoiler:
K1009 Modyfikatory + 7 kuferek, +5 nowa postać, Ostateczny wynik 21
Wynik z całej lekcji 104 + 72 + 21 = 197
Nie patrzę na to, jak na coś śmiałego. To znaczy... owszem, doskonale zdaję sobie sprawę, że namawianie kolegi do rozbierania się na zajęciach szkolnych nie jest na porządku dziennym, że nie jest to codzienna prośba, i że są osoby, które za nic by jej nie spełniły, ale kiedy chodzi o sztukę, widzę to zupełnie inaczej. Jestem przyzwyczajony do pracy z ciałem – swoim i swoich partnerek. Nie przeraża mnie widok odsłoniętego ciała, bo stroje, które noszę i oglądam przez większość swojego życia, choć wszystko zakrywają, uwydatniają każdy mięsień, niewiele pozostawiając wyobraźni. Nie boję się dotykać i być dotykany, bo na tym polega... polegała moja praca, pasja, codzienność. Kiedy każde pas de deux wiąże się z dotykiem, to oczywiste, że w końcu przestaje to być dziwne. Dlatego dopiero na jego komentarz zadzieram ku górze brew i powoli dociera do mnie, że może dla niego nie jest to wcale takie oczywiste, że może nie myśli w ten sposób. Zamiast jednak dać mu się zbić z tropu, zagryzam policzek i kurczowo trzymam się profesjonalizmu, który pozwala mi tworzyć na jego skórze malunki nawet w chwili, kiedy nachylam się ku niemu, by wykonać kilka detali, a ciepłe wydychane przeze mnie powietrze, rozbiwszy się o karmelową skórę, wraca do mnie, niosąc ze sobą nęcący zapach. I tylko moje zniekształcone imię, które słyszę tuż po tym, powoduje, że kreska wychodzi mi zupełnie krzywa, a ja zastygam na pełne dwie sekundy, nim podnoszę na niego całą głębię pytającego błękitu, tak jakbym chciał zapytać „dlaczego”? Bo chcę, nic z tego nie rozumiem – zwłaszcza tego, że czuję, jak stres spina mi barki, a ręce drżą i choć tylko delikatnie, to w pełni niekontrolowanie. Prędko żałuję, że w ogóle na niego spojrzałem, zamiast udawać, że nie wytrącił mnie z równowagi, bo wpadam prosto w ciemną otchłań, która – jestem tego pewien – w całym swoim bezczelnym, figlarnym rozbawieniu tylko czekała na to, żeby mnie wciągnąć. — Daniil — powtarzam po nim, robiąc wszystko, żeby mój głos zabrzmiał normalnie. Kładę akcent na drugą sylabę, w charakterystyczny sposób przedłużając i, a na koniec wymawiając coś pomiędzy l a ł, co dla mnie jest zupełnie naturalne, a dla niego prawdopodobnie na granicy osiągalności. — Ale możesz mówić Daniel. Albo Danny, Dan... jak Ci wygodnie — drażnię sam siebie, bo brzmi to tak strasznie potulnie, ale nic już nie dodaję, zamiast tego słucham go tylko z rosnącym przerażeniem. Jestem już gotów cieszyć się ze zwycięstwa nad podenerwowaniem, jakie we mnie wywołuje, ale całkiem zbija mnie z tropu. Cieszę się tylko, że sam odchyla się do tyłu, bo odsuwa się tym samym ode mnie; fakt, że wyeksponował się na słońce w godnej uwiecznienia pozie, jest mi stosunkowo łatwo zignorować, jestem mistrzem w udawaniu, że na pewne rzeczy nie zwracam najmniejszej uwagi. — Chcę Cię pomalować — odpowiadam nieco ciszej, mniej pewnie siebie, zmuszając się do tego, by znów podnieść na niego wzrok. Tym razem jestem na to gotów, nie pozwalam się zaskoczyć. Próbuję założyć na twarz maskę dezaprobaty, i choć nie wiem, czy mi to wychodzi, to jestem przekonany, że w najgorszym wypadku pozostanie bez wyrazu, pusta, bez zaskoczenia. Umiem błyskawicznie zastygnąć w bezruchu i dobrze, bo gdyby moja twarz pokazywała wszystko, co myślę i czuję, byłbym odgórnie i nieustannie skompromitowany; tak przynajmniej zachowuję resztki godności. Kiedy czuję już, że odzyskałem nad sobą panowanie, unoszę nieco podbródek i prostuję się, patrząc na niego z góry, choć w najmniejszym stopniu nie czuję, żebym w tej sytuacji był ponad nim. Prędko udowadniam i sobie, i jemu, że nie jestem, bo kiedy tylko odzywam się znowu, z trudem znajduję w głowie angielskie słowa, a mój akcent – aż dziw, że to możliwe – tylko się pogarsza. — I ja nie znaju, poczemu Ty dumajesz, szto ja by miał chcieć coś jeszcze. Szto ja tak wyglądam na takiego? To Ty chyba naprawdę jesteś powierchnostny — pierwszy raz zdarza mi się coś takiego. Jestem mistrzem przyjmowania obelg na klatę, naprawdę. Wszystko zawsze spływa po mnie jak po kaczce, a przynajmniej takie sprawiam wrażenie. Problem polega jednak na tym, że wszystko, z czym do tej pory musiałem się mierzyć, miało miejsce w Rosji, gdzie mówiłem w ojczystym języku. Tutaj pierwszy raz ktoś nadepnął mi na odcisk i boleśnie przekonuję się o tym, że po angielsku poprzeczka drastycznie się podnosi. W efekcie panuję nad miną, mój głos jest zimny i spokojny, ale język zupełnie wymyka mi się spod kontroli i spodziewam się, że Wilkie w odpowiedzi zaraz wybuchnie gromkim śmiechem. Wzdycham bezgłośnie i zabieram się do dalszej pracy, bo i tak straciliśmy zbyt dużo czasu. — Ja nie myślę, że to jest powierzchowne, że Ty uważasz, że ja jestem atrakcyjny, Wilkie — dodaję, kiedy znów pochylam się nad ciałem będącym dzisiaj moim płótnem. Brzmię ciszej i jestem spokojniejszy, choć z jego perspektywy mój głos być może jest ciągle taki sam. Główna różnica polega na tym, że znów trochę łatwiej mnie zrozumieć. W gruncie rzeczy prawie wcale nie widać, jak bardzo mną to wszystko wzburzyło. Łapię go delikatnie za brodę i kieruję go, żebym mógł domalować mały szczegół na jego twarzy, ale po części po to, żeby na mnie spojrzał. — Powierzchowne jest to, że jak widzisz zadbanego chłopaka, to myślisz, że on taki. A to nieprawda. — Kłamstwo powtarzane po tysiąckroć smakuje zupełnie jak prawda; dla mnie niczym już się od niej nie różni. Jeśli kiedykolwiek musiałem wkładać energię w to, żeby to w sobie tłamsić, to od dawna kompletnie nie sprawia mi to problemu, stało się częścią mojej natury i tyle. Chcę, żeby miał jasność, żeby nigdy więcej już się ta nie pomylił, żeby przestał mi to sugerować. Po ostatnim słowie uśmiecham się do niego łagodnie, trochę wymuszenie, ale w dobrych intencjach, bo chcę go zapewnić, że nie mam mu za złe, i że między nami wszystko jest okej. Bo bardziej niż na prawdzie, zależy mi na znajomości, której nie chcę skreślać przez jedną niefortunną rozmowę. Dalej jest już łatwiej, również dlatego, że zaraz kończę pracę z malowaniem, mogę wstać, narzucić lekki dystans, no i nie ma czasu na rozmowę. — Ja miał apart w rękach jak był dzieckiem. To chyba niezbyt nam pomoże — chichoczę, również obserwując nauczyciela, choć nie z takim zainteresowaniem – a już na pewno nie tak jawnym. Omal nie przewracam oczyma, na jego tekst, ale przede wszystkim mało co nie parskam śmiechem. — Nigdy nie spotkał kogoś tak bespo... bezpośredniego — oznajmiam chłopakowi, kiedy staję po drugiej stronie aparatu, w roli modela. Powinienem czuć się jak ryba w wodzie, a tymczasem nieco się krępuję – a wszystko przez ciemne oczy, które śledzą każdy mój ruch. Nie potrafię nie myśleć o tym, w jaki sposób mnie widzą, jakie myśli pojawiają się pod tą równie ciemną czupryną. Wciąż jestem napięty po naszej wcześniejszej wymianie zdań i generalnie nie tak sobie to wszystko wyobrażałem. Z początku siadam na huśtawce i staram się wyglądać po prostu ładnie, ale czuję, że to nie to. Poza tym miałem mu pokazać ruch, więc zamierzam dotrzymać słowa. Ustawiam się na tle lekko przekwitłego krzewu i robię próbny piruet – dość niezgrabnie. — Poczekaj, jeszcze raz. Spróbuj wcisnąć kogda będę do Ciebie tyłem przy drugim piruecie, da? — instruuję go, bo mam nadzieję, że jak zrobimy to właśnie w taki sposób, to aparat uchwyci mnie w ruchu idealnie w momencie, kiedy będę zwrócony twarzą do niego – w końcu piruet jest płynny i szybki. „Strzepuję” ręce, żeby nieco się rozluźnić, zakładam na twarz jeden z ładniejszych uśmiechów, przyjmuję pozycję i robię trzy perfekcyjne piruety, starając się nie myśleć o tym, że jestem teraz w szkole i naprawdę nie powinienem.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy i pierścień z czerwonym klejnotem na palcu. Zazwyczaj trzyma się z boku i nie angażuje, jeśli nie musi - nie, że jest nieśmiała, raczej ma wszystko w dupie.
K10013 Modyfikatory + 20 doświadczenie w pozowaniu (kp - rzeżbiarka + wątek z pozowaniem) + 5 za zwinność + 5 za powab wili + 8 z kuferka Ostateczny wynik 51
Fotografowanie
Spoiler:
K10030 Modyfikatory + 5 za spostrzegawczość + 17 z kuferka Ostateczny wynik 52
Wynik z całej lekcji 58 + 51 + 52 = 161 —> 5 punktów dla kruków
Niemal każdy jej krok naznaczał brokatowy ślad. Gdzie się nie ruszyła - tam się z niej sypało, złociło i srebrzyło, drobinami obsypując nie tylko ubranie, ale i koc i trawę. Coś miała przeczucie, że nawet za kilka tygodni będzie odnajdywać błyszczące drobinki w najmniej oczekiwanych miejscach. Kida z charakteryzacją jednak poradziła sobie świetnie - Saskia obejrzała się w lustrze, niemal nie wierząc, że coś takiego można wyczarować ot tak, bez profesjonalnego sprzętu i sali. Jako że w głowie miała wizję bardziej na fotografowanie, niż pozowanie, zarządziła, że kolejka pozostaje niezmienna. — Kida, słuchaj, mam taki plan — jaki? — sprytny bardzo. — Tylko musiała jej zaufać, tak samo, jak Sasia musiała wierzyć, że to, co kreowało jej się w głowie, było wykonalne i na zdjęciu będzie wyglądać równie dobrze. Podniosła duże, okrągłe lustro, które dotychczas służyło im do sprawdzania postępów w nakładanych charakteryzacjach, biorąc Kidę pod rękę, zaprowadziła ją ku huśtawce, korzystając ze sposobności, że ta chwilowo była wolna. Pokrótce wytłumaczyła jej, co ma zrobić: zadanie było banalnie proste, musiała wdrapać się na jej górę, zawisnąć, trzymając się kolanami, jednocześnie w rękach trzymając lustro. Gdy ta się ustawiła, Saskia wetknęła długie pasma Kidowych włosów za pas spodni, co by coś tak na wskroś sprzecznego z artystycznym duchem, jak grawitacja, nie zaburzyło planów krukonki. Na czystej, szklanej tafli położyła kilka kwiatów. — Wytrzymaj dwie, trzy minuty — zawołała, chwytając za aparat. Już po kilku ujęciach wiedziała, że powinna wziąć statyw, ale nie było na to czasu - lustro ważyło swoje, a pozycja daleka była od wygodnej. Mimo wszystko Kida radziła sobie w tej ekstremalnej sytuacji świetnie — Jesteś gwiazdą, słuchaj, tutaj jest potencjał, tutaj jest magia, tu się dzieją rzeczy nieopisane! Plotła i plotła, cykając zdjęcia, aż w końcu zrobiła takie, które było najbliżej wizji, jaką miała, dodając “mamy to”. Nie skończyła jednak na jednej pozie, chcąc, by powstało coś na miarę kolekcji. W głowie już widziała te wywołane w ciemni ujęcia i wystawę “Po drugiej stronie lustra”. Uwolniła dłonie koleżanki z ciężaru, podając jej rękę, jakby co najmniej potrzebowała wsparcia w sprawnym zeskoczeniu z huśtawki. Fotografia nie była dziedziną, której najchętniej oddawała się Saskia, ale czasem aparat w rękach trzymała. Znała się na podstawowych funkcjonalnościach, ale daleka była od rozpoznawania, jak dane czynniki na siebie wpływają - głównie wiedziała, żeby nie robić zdjęć pod światło, bo zwykle, cóż, wychodziły prześwietlone. I, żeby nie wkładać przypadkiem palców w obiektyw. Często ta niewiedza sprawiała, że nie mogła na fotografię przełożyć swoich oczekiwań. A to było bardzo frustrujące. Gdy twarz Kidy przestała być taka rumiana, a krew wróciła do normalnego obiegu, znalazły ustronne miejsce, w którym mogły usiąść, a i nikt się w lustrze nie odbijał - to stało teraz, w odbiciu ukazując brzeg jeziora. — Spróbuj oprzeć o nie brodę. O tak, trochę bardziej w moją stronę — dyrygowała, zanim w wizjerze nie zobaczyła upragnionego obrazu — jeszcze dosłownie… już! Nacisnęła spust migawki. Na wszelki wypadek wypróbowały jeszcze jeden pomysł, ale i na tym etapie Saskia była już zadowolona. Świetnie jej się pracowało z Kidą, która niczym prawdziwa modelka, gotowa była nawet usiąść w błocie, byleby tylko móc zrobić “to” zdjęcie. Kiedy nastąpiła zamiana ról, nie czuła się zbytnio skrępowana. Kilkukrotnie w swoim życiu pozowała, ostatnio nawet nie tak dawno - i na to wspomnienie, mimowolnie, zerknęła w stronę @Lockie I. Swansea, który nawet nie wyglądał jak on, a jaszczur jakiś, do tego wyginający się przed obiektywem. Elijah jednak, w trakcie ich wieloletniej znajomości, wyszkolił ją na tyle, że potrafiła odpowiednio stanąć, ustawić głowę, wiedziała, który jej profil jest lepszy i jak patrzeć, by nie mrużyć oczu na zdjęciach, mimo oślepiającego słońca. Ciężko jednak było to nazwać profesjonalnym doświadczeniem, starała się jednak oddać na zdjęciach to, czego chciała Kida.
Kida A. Thakuri
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168
C. szczególne : Bardzo długie, sięgające do kolan kruczoczarne włosy, zwykle w celu wygody spięte w gruby warkocz lub koka.
Bardzo szybko zrozumiała koncepcję Saskii, której pomysł niesamowicie się jej spodobał. Prawdopodobnie nie mogła wymyślić sobie lepszej okazji do pozowania niż akrobatyczne figury na huśtawce. Czuła się w tym przecież jak ryba w wodzie! Z wolna podeszła do obiektu swojej destynacji i przyjrzała się mu uważnie, szukając odpowiedniego zaczepienia, które będzie w stanie ją utrzymać i nie pęknie, a później zwinna niczym kotka wskoczyła na górę i stanęła na gałęzi, na której zaczepiona była wcześniej rzeczona huśtawka. W jej nogach wyglądało to niezwykle łatwo i nieskomplikowanie, ale w istocie były to lata pracy i wyrzeczeń. Powoli kucnęła, odwróciła się na pięcie i zawisnęła do góry nogami, łapiąc lustro podane przez drugą Krukonkę i zapozowała dokładnie tak, 1:1 jak wymarzyła sobie Larson. Po wszystkim, napinając mięśnie brzucha podniosła się i znów stanęła na gałęzi, aby tym razem z niej zeskoczyć. Później wyjaśniła swoją koncepcję koleżance, mianowicie chciała ustawić ją na ławce, a zaklęciem stworzyla kaskady wody powoli spływające po huśtawce na ziemię, gdzie kałuża odbijała obraz jej 'syreny'. Niestety - o ile wcześniej radziła sobie świetnie, tak teraz całkowicie się zagubiła. Miała pierwszy? może drugi raz do czynienia z magicznym aparatem, tak więc kompletnie nie wiedziała co ma robić. Zaczęło się od niewinnego złego ustawienia statywu, aby później okazało się, że wybrała zły obiektyw, słońce nie świeciło w taką stronę jakby chciała, ustawienia były do dupy, a na koniec kiedy chciała rzucić to wszzystko w cholerę i odrzuciła opcję ze statywem aby dopasować się do wybranego obiektywu, to ze złości już trzęsły jej się ręce. Obawiała się, że nic z tego nie wyszło.
Josephine Harlow
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Zawsze starannie wykonany manicure.
To całe charakteryzowanie się nawzajem było całkiem dobrą zabawą i musiała przyznać, że nawet ona się wkręciła, chociaż w życiu nie powiedziałaby tego na głos. W zupełności wystarczające było to, że tu przyszła i ograniczyła narzekanie do minimum, w pełni skupiając się na wykonaniu zadania. Może i nigdy wcześniej nie miała okazji sprawdzić się jako charakteryzator czy ktoś podobny, do efekt końcowy był całkiem fajny, wobec czego mogły przejść do pozowania i fotografowania. To już co prawda wymagało innych umiejętności i jej zdaniem było nieco trudniejsze, bo wystarczyło lekko przekrzywić ciało, żeby wyjść na zdjęciu niekorzystnie, ale w tej kwestii całkowicie postanowiła oddać się Amelli, ufając, że gdyby zauważyła coś do poprawki, to by ją o tym poinformowała. Przecież nie istniało nic cenniejszego niż komunikacja, prawda? - Mogłaś ze mnie zrobić jakąś gnijącą pannę młodą, tam to dopiero miałabym pole do popisu - parsknęła, mimo wszystko starając się jak najlepiej wywiązać ze swojej działki, bo skoro już coś robiła, to chciała mieć tego fajne efekty. Nie mogło jednak być idealnie i oczywiście nie wszystko poszło tak po jej myśli, jakby sobie tego życzyła. Ułożenie ciała rzeczywiście nie było takie proste i w pewnym momencie miała z tym większy problem, co zresztą nieco ją podirytowało. Później nadeszła jednak zamiana miejsc i to jej przypadło fotografowanie Amelii. Chociaż miała wcześniej do czynienia z aparatem, to jednak nigdy nie robiła takiej poważniejszej sesji, więc nic dziwnego, że nie udało jej się właściwie ustawić statywu i chybotał się on na wszystkie strony. To była prawdziwa walka, żeby go ustabilizować i zrobić wyraźne zdjęcie, a najgorsze było to, że nawet nie wiedziała, czy na pewno jej się to udało.
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, często brak butów, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
K100:93 Modyfikatory: + 5 za nową postać Ostateczny wynik: 98
Fotografowanie
Spoiler:
K100:12 Modyfikatory: +5 za nowa postać; +5 za cechy eventowe Ostateczny wynik: 22 Błędy: Masz problemy z ustawieniem się względem słońca x2
Wynik z całej lekcji 73 + 98 + 22 = 193
Brwi mimowolnie uciekły mu w górę, gdy stracił pewność czy chłopak w ogóle wciąż posługuje się jeszcze angielszczyzną i choć z początku kąciki ust zadrżały mu w rozbawieniu, to już zaraz znieruchomiały instynktownie, gdy nie wyczuł od Daniila tej samej pozytywnej wibracji. Przekrzywił ciekawsko głowę w bok, zupełnie jak pies, który nie rozumie czemu ktoś przed nim ma piłkę w dłoni, ale wcale jej nie rzuca. Nie potrafił go zrozumieć - nie potrafiłby nawet, gdyby ten wyłożył mu to wzorcowym angielskim z luizjańskim akcentem i nawet wtedy, gdyby dostał na to cały wieczór a nie tylko lekcyjną chwilę pełną rozproszeń - więc tylko ściągnął brwi w zamyśleniu czy naprawdę instynkt zawiódł go po raz pierwszy. - Pomyślałem, że lepiej zaproponować i żebyś nigdy nie skorzystał, niż żebyś nie skorzystał, bo nigdy nie dostałeś wyraźnego zaproszenia - wyjaśnił spokojnie, bo i starał zbytnio się nie ruszać, półleżąc ze spojrzeniem czujnie wbitym w swojego udawanego wila. I nieszczególnie wiedział co to znaczy, że mężczyzna jest zadbany, ale i nie chciał wcale teraz już chłopaka podjudzać, więc na moment sam odpłynął ku odmętom swoich myśli, próbując odkryć co to jedno słowo znaczy dla niego samego, by później móc lepiej skonfrontować się z wyobrażeniem innych. Z pozoru najłatwiejsze zadanie zmęczyło go najsilniej, więc i z pewną ulgą przeszedł do działania, w końcu mogąc rozruszać zastygłe w bezruchu mięśnie. Uśmiech od razu wkroczył na jego usta, gdy mógł obserwować zaangażowanie młodego Ślizgona, faktycznie w tych jego staraniach i skrytej w ruchach gracji odnajdując ten urok, który oprócz jasnej palety barw podpowiedział nadanie mu takiej a nie innej roli. - Nigdy nie widziałem, żeby ktoś się tak ruszał - przyznał szczerze, nie będąc pewnym czy aby na pewno dobrze udało mu się to uchwycić aparatem, ale też nie był w stanie zbytnio się tym przejąć, zbyt skupionym będąc na tym, by zrozumieć w jaki sposób chłopak w ogóle to zrobił. - Jeszcze raz - zachęcił go więc zaraz, uśmiechając się mimowolnie, tym razem nie robiąc zdjęcia w ogóle, bo i prosząc o powtórkę już tylko dla swojej czystej przyjemności. - Od zawsze tak potrafisz? - podpytał ciekawsko, gdy już przestawiali się ze sprzętem bliżej obrzeża lasu, by móc usiąść na granicy promieni słonecznych i cienia, wspierając się o drzewo w półleżącej pozie pełnej beztroski wypoczynku. - Faun powinien mieć jakiś instrument, nie? - przypomniał sobie, zgarniając z ziemi gałązkę, którą od razu skrócił trzaskiem niemal impulsywnego złamania, jej resztki z szelestem liści porzucając gdzieś w bok. Ułożyć palce na wyimaginowanych dziurkach, niemal dla siebie niewyczuwalnie wspierając krawędź drewna o dolną wargę, gdy tęsknym spojrzeniem uciekał w głąb lasu, musząc wygiąć brwi w nagłym zrozumieniu jak obca była dla niego ta leśna zieleń, z pozoru tak podobna do tej, w otoczeniu której się wychował.
Drake Lilac
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 214 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Nie był zawodowym modelem, jednak Hyung się postarał i Drake wyglądał całkiem nienajgorzej. Poza tym był raczej dobrze zbudowany, więc aparat na szczęście na niego nie pluł. Pozował uważając jednocześnie żeby nie wywalić się o własne nogi. W końcu zdjęcia były magiczne i się ruszały, a to oznacza jedno. Jego wizerunek na zdjęciu również by się wywalał jak głupi, a każdy mógłby z niego cisnąć bekę stulecia. Przynajmniej wyglądałby przy tym zabójczo. Sprawa miała się znacznie gorzej jeśli chodziło o robienie zdjęć. Nigdy wcześniej nie miał aparatu w rękach i chyba tylko dzięki nauczycielskim poradom nie doprowadził do zniszczenia urządzenia i konieczności odkupowania go. Mimo wszystko jakoś wyszło, a on mógł z ulgą odetchnąć.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Wynik z całej lekcji 88 + 134 + 116 = 338 -> +20pkt dla domu <3
Słysząc o nowym zaklęciu @Drake Lilac już chciała się podekscytować, ale równie szybko się zreflektowała, gdy podzielił się też dużo mniej przyjemnymi wieściami. Zazwyczaj wiedziała co w takich chwilach powiedzieć i zrobić, ale to zazwyczaj obejmowało też inne okoliczności, jak chociażby rozmowa w komfortowym miejscu przy winie czy pijama party. Nie miała za dużo doświadczenia w podejmowaniu podobnych rozmów tuż przed zajęciami i to w dodatku z gromadą innych uczniów i coś czuła, że zdobycie takiej wiedzy na zasadzie prób i błędów przy innych też nie było najświetlniejszym z pomysłów. - Drake - powiedziała ciszej, uśmiechając się do niego pocieszająco i kładąc mu dłoń na ramie… No dobra, nie oszukujmy się, z tą różnicą wzrostu to jednak bardziej poniżej łopatki. - Jak się teraz czujesz? - to chyba było najlepsze pytanie, bo nie podejmowało raczej delikatnego tematu w mało prywatnych warunkach. - Chcesz po tym… Przejść się do Hogsmeade i porozmawiać? Może jakaś kawiarenka? Ja stawiam - zapewniła ćwierkająco. Zaraz jednak zaczęła się lekcja a wraz z nią wszelka prywata musiała zaczekać.
Musiała, a wręcz chciała i z wielkim entuzjazmem to robiła, przyznać, że @Veronica H. Seaver w roli czarnego łabędzia odnajdywała się fantastycznie, jakby ta klasyczna, ponadczasowa wręcz postać była stworzona dla niej do odegrania. A na tle czerni piór i makijażu jej powiewające w ruchach rude włosy wyglądały jak płomienie. Wraz z zamkiem w oddali wyglądała równie majestatycznie i tajemniczo, co niebezpiecznie. Idealnie wczuła się w rolę. - Jesteś do tego urodzona! - komplementowała ją głośno i dobitnie, chcąc, by wyzierała z niej ta Verkowa pewność siebie, ta doskonale pasująca do czarnego łabędzia. - Ooo! Zrób tak jeszcze raz, tylko teraz zatańcz tak, jakbyś chciała przyatakować apart! Albo coś za nim! Może z jakimś skokiem! Dokładnie! Work it girl! - każdy pstryk flesza to każda kolejna pochwała, mająca ją jeszcze bardziej zagrzać do wczucia się w postać, nie, żeby tego potrzebowała. - To będą najlepsze zdjęcia, jakie kiedykolwiek zrobiłam, mówię ci! Gdybyś się widziała! Dziewczyno! Byłaś czarnym łabędziem! - ekscytowała się, niemalże podskakując w miejscu i dopiero po kilku chwilach absolutnej radości i hype’owania jej sesji, teraz to ona wybiegła przed obiektyw, gotowa do działania. - No dobra, to co robić? - uśmiechnęła się do niej, gotowa odnieść się do wszelkich instrukcji. Choć sama też wyszła przy tym z inicjatywą, lisy były dzikie, ciekawskie i psotne, wyjątkowo rozrywkowe, nieszczególnie nieśmiałe, nawet w stosunku do ludzi i starała się to wszystko oddać, jednocześnie przybieranymi pozami kierując uwagę na makijaż.
______________________
Show the world you've got that fire Feel the rhythm getting louder Show the world what you can do Prove to them you've got the moves I don't know about you … But I feel better when I'm dancing
Z pomocą nauczyciela udało się osiągnąć taki efekt złota, jakiego Aneczka sobie na Cleopatrze życzyła, a przynajmniej coś w miarę zbliżonego do jej wizji artystycznej. Niestety później nie było tak łatwo, bo musiała zapozować, a niestety nie miała z tym większego doświadczenia. Na szczęście Cleo poradziła sobie doskonale z fotografowaniem, więc Ania miała nadzieję, że jej problem ze swobodnym ułożeniem ciała dało się jakoś zatuszować. Nie czuła się swobodnie taka uniesiona zaklęciem, nie mogła więc z pełni oddać emocji, więc ostatecznie efekt wypadł dość blado. Jeszcze gorzej poszło jej z fotografowaniem. Okazało się, że jej szczątkowe doświadczenie związane z fotografowaniem manekinów na lekcji mugoloznawstwa nijak się miały do fotografowania żywego człowieka. A to nie łapało jej ostrości, a to nie mogła się ustawić względem słońca, zawsze coś. No ale ostatecznie jakieś zdjęcie powstało, a choć Aneczka nie była z niego zadowolona, ostatecznie udało jej się w jakimś stopniu wykonać zadanie.
K10024 Modyfikatory + 13 kuferek, + 20 pozowanie w przeszłości (balet - kp), + 5 gibki jak lunaballa, + 5 powab wili, + 5 nowa postać Ostateczny wynik 72
Fotografowanie
Spoiler:
K1009 Modyfikatory + 7 kuferek, +5 nowa postać, Ostateczny wynik 21
Wynik z całej lekcji 104 + 72 + 21 = 197
Dość szybko zapominam o złości i oburzeniu i jego słowa nie są tu bez znaczenia. Widzę w nich dużo sensu i muszę przyznać mu rację. Robi mi się też głupio, bo dociera do mnie, że to ja mam problem, nie on. Że to w moim rozumowaniu jest luka, że to moje kompleksy, a nie jego mylne przypuszczenia. On tylko złożył mi propozycję i gdyby trafił na osobę, dla której ten temat nie jest tak wrażliwy, zapewne odmówiłaby i tyle. Pewnie ma mnie teraz za wariata, jeśli tylko zauważył, że mnie to ubodło. Pozostaje mi mieć nadzieję, że rzeczywiście udało mi się stłumić to w sobie jak zwykle. — Od dawna — odpowiadam wymijająco, lecz wesoło już w chwili, kiedy robię przed nim piruety i rzeczywiście robię go raz jeszcze, wkładając w to tyle gracji, ile tylko jestem w stanie. Rasputin jeden wie, co mną kieruje, by tak się przed nim wdzięczyć, ale staram się co najmniej tak, jakbym był na przesłuchaniu do ważnego przedstawienia. I muszę naprawdę pilnować się, żeby nie zacząć mu tłumaczyć co to za ruch, i że tak wygląda balet, ani nie oferować, że mogę mu pokazać więcej. Pierwszy raz odkąd tu jestem naprawdę gryzie mnie decyzja o tym, by nie chwalić się swoją pasją... a jest to przecież zaledwie wrzesień. — Ty postaraj się popatrzeć na mnie od dołu — instruuję go, kiwając z zadowoleniem głową, kiedy ten sam proponuje, że zagra na improwizowanym flecie. Niby Swansea wytłumaczył nam co i jak, ale ja i tak czuję się zagubiony. Gubię się w tych wszystkich ustawieniach, które niewiele mi mówią. A jak już udaje mi się w miarę z tym poradzić, to nic nie wygląda tak, jak chcę i zajmuje mi to sporo czasu, nim orientuję się, że to wszystko kwestia światła.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Kiedy zaczęli fotografować, ruszył się w końcu od stolika i zaczął przechadzać między nimi, udzielając wskazówek, kiedy widział, że są im potrzebne. Nie interweniował, kiedy coś szło nie tak i starali się naprawić swoje błędy, odzywał się dopiero wtedy, kiedy widział, że dana osoba utknęła w miejscu, albo w ogóle nie jest w stanie zacząć, lub kiedy został o to poproszony. Ostatecznie był jednak zadowolony z tego, jak pracowali – całość poszła sprawnie i udało im się trafić idealnie w golden hour. Kiedy nadszedł już czas, żeby zakończyć lekcję, a on widział, że raczej zdążyli zrobić co najmniej kilka fotek, klasnął w ręce, żeby zwrócić na siebie ich uwagę i znów podszedł do stolika, który stał się widać czymś na kształt podestu dla nauczyciela w sali lekcyjnej. — Moi drodzy, chcę Was wszystkich bardzo pochwalić, bo pracowaliście sprawnie, profesjonalnie i mieliście naprawdę świetne, oryginalne pomysły. Brawo, jeśli tak będzie wyglądać nasza współpraca w tym semestrze, to nie mogę się doczekać kolejnych zajęć — skłonił się nawet lekko w ich stronę, uśmiechając się zupełnie szczerze. To miały być luźne zajęcia i widział, że przynajmniej część z nich rzeczywiście znalazła tutaj dobrą zabawę, a to było dla niego najważniejsze. — Waszym zadaniem domowym przed następną lekcją będzie wywołanie efektów dzisiejszej pracy. Cały proces macie opisany w podręczniku, zapoznajcie się z nim, proszę i postępujcie zgodnie ze wskazówkami. A teraz uciekajcie do zamku, zanim zrobi się ciemno Żartobliwie popędził ich ruchem ręki, a sam zajął się sprzątaniem – przywołał do siebie wszystkie koce, zmniejszył stolik, zebrał wszystkie materiały i rekwizyty, i wylewitował to ze sobą do zamku.
z/t dla wszystkich chętnych
——————————————————————————— Kochani, pracę domową macie tutaj, bardzo zachęcam do jej wykonania!
Jeśli chodzi o punkty domów, to jednak moje progi były zbyt optymistyczne, a kostki brutalne i na pewno je zmniejszę lub rozdam określonej liczbie osób z najlepszymi wynikami. Wszystko zobaczycie w temacie z punktami domu, na pewno zostaniecie tam oznaczeni.
Dziękuję Wam bardzo za tak liczne pojawienie się na lekcji