Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Schody szeptów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Schody szeptów  Schody szeptów EmptyNie Maj 01 2022, 22:55;


Schody Szeptów

Uwaga! Wyrzuć 1 lub 5 aby odnaleźć tajemnicze schody. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym. Próbować można raz dziennie.

Znajdujące się w sercu lasu stare, stworzone przez druidów schody wyglądają dość upiornie na pierwszy rzut oka. Im wyżej spoglądamy, tym większa mgła otacza wiodące w góry przejście, a warto zauważyć — jest to jedyny sposób dostania się na otaczające las szczyty w promieniu kilkunastu kilometrów. Osoby zdecydowane na wybór tej drogi zawsze są zaskoczone, gdy w gęstej jak mleko, ciepłej mgle słysząc głosy. Miejsce to w tajemniczy sposób zbiera szepty, zostawiając w powietrzu pojedyncze słowa lub zdania osób, które zdecydowały się skorzystać ze schodów. Możesz być pewien, że również Twój głos zostanie tu uwięziony w czasie, pytanie tylko, co będziesz mówił?

Docierasz do gorących źródeł.

Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3117
  Liczba postów : 1748
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyPon Lip 11 2022, 19:30;

wejście: 4 i potem przez odznakę przerzucone na 1

Obudziła się świecie przekonana, że Queen dalej będzie w najlepsze spał i zupełnie zapomniał o tym, że wybierają się dzisiaj wybadać teren. Ale kiedy uniosła ręce, aby przetrzeć zaspane oczy, zorientowała się, że ma coś przylepionego do dłoni. – A to frajer – prychnęła pod nosem, odczytując zawartość karteczki; zerwała się z łóżka i dosłownie w kilkanaście minut była gotowa, aby opuścić pomieszczenie. Szpagatami biegła w stronę lasu, aby nie dać mu satysfakcji, że czeka na nią nie wiadomo ile, gubiąc się po drodze co najmniej trzy razy. Dlatego gdy zobaczyła przyjaciela nonszalancko opartego o drzewo i szczerzącego się do niej kpiąco, przewróciła oczami, specjalnie zwolniła i powolnym krokiem, jak gdyby nigdy nic, podeszła do niego, ostentacyjnie ziewając. – Przynajmniej się wyspałam. Ale tego przylepca mogłeś se darować, durniu – teatralnie wystawiła zaczerwienioną dłoń, żeby mu pokazać jak bardzo ucierpiała, kiedy próbowała odlepić pergamin od skóry. – Miej się teraz na baczności – lojalnie ostrzegła, żeby był świadomy, że każdej kolejnej nocy może się spodziewać jakiegoś wybitnego pranka. – Zacznę chyba od modyfikacji twojego nosa, bo chrapiesz! – wbiła mu zaczepnie palce między żebra, po czym poprawiła plecak, w którym miała niezbędne itemy na górskie wycieczki. Piwko i przekąski, rzecz jasna. – To co, gotowy?
Dziarsko ruszyła przed siebie, poprawiając okulary przeciwsłoneczne, które non stop zsuwały jej się z piegowatego nosa. – Tutaj mają podobno piękne trasy. Teraz niby pójdziemy chwilę przez las, a potem będą schody gdzieś na sam szczyt i nie dość, że tam są dojebane widoki, o, słuchaj, nawet aparat wzięłam to mi zrobisz jakąś fajną sesję na wizbooka, to no, te widoki i oprócz nich jest jakaś niespodzianka na górze. Ja podejrzewam, że to będzie ten Święty Graal. Chociaż nie wiem czy jest coś bardziej fancy niż Order Merlina – zachichota, dalej nie dowierzając, że go dostała. Była tak zaaferowana rozmową, że nie zauważyła wystającego korzenia, o który się potknęła i gdyby nie niesamowity refleks Jinxa, runęłaby jak długa. Serce waliło jej jak oszalałe, bo w momencie, gdy straciła równowagę, widziała całe swoje życie, które – była pewna – zaraz straci. – O chuj – wysapała, próbując dojść do siebie. – Dzięki. Totalnie powinnam spisać jakiś testament – palnęła, wyswobadzając się z objęć Gryfona. – Ty w sumie też, bo mogę się założyć o sto galeonów, że kiedyś przez te swoje cichobiegi przyjebiesz w jakieś drzewo albo się połamiesz albo stracisz nad nimi panowanie i po prostu runiesz martwy na ziemię i tyle z tego będzie. 

@Eugene 'Jinx' Queen

______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySob Lip 16 2022, 19:59;

Nienawidzę wstawać rano - do zwleczenia się z łóżka nie jest w stanie zmusić mnie szkoła, Holly, a i pewnie Rowena musiałaby się nagłówkować, aby znaleźć na to niezawodny sposób. Ale zrobienie żartu mojej drogiej bff w pierwsze dni wakacji? Tego nie mógłbym sobie darować. Co najmniej dziesięć razy przypominam Rokoko, jak ważna jest to sprawa i daję mu nawet prawo do użycia siły, gdybym rano zmienił zdanie.
Avalon nie jest może typową miejscówką wakacyjną i mam wrażenie, że kadra nauczycielska liczy, że wyciągniemy z tego wyjazdu trochę historycznej wiedzy. To pewnie byłoby nawet możliwe, gdybym tylko postanowił, że czas zabić w sobie cały entuzjazm, przejawiający się w tym, że jednak wolę zrobić głupiego pranka przyjaciółce i wyrwać się samotnie do avalońskiego lasu z niezbadaną jeszcze florą i fauną.
- Początkowo miało ci się przylepić do czoła, więc ciesz się, że wyszło tak, bo może bez jednej brwi byś hasała - dokuczam jej, podchwytując wystawioną oskarżycielsko dłoń, by zgrabnie okręcić przyjaciółkę i w tym zawirowaniu wyrzucić z jej głowy myśli o brzydkiej zemście. Zostaje mi to odpłacone oczywiście wbiciem kościstych palców pod żebra, przez co nie mogę gaspnąć z odpowiednim oburzeniem na jej oszczerstwo. - Słuchaj, ty nie jesteś pięknością świata jak śpisz, każdy ma swoje mankamenty. - Powstrzymuję w sobie pstryknięcie jej w nos, bo przepychać się moglibyśmy i godzinę, a przecież mamy długą trasę do pokonania. Kiwam więc entuzjastycznie głową, bo jako że nie mam żadnych gadżetów ułatwiających górskie wyprawy i gwarantujących nie zgubienie się w trasie, to o niczym nie musiałem pamiętać.
Słucham trajkotania przyjaciółki, rozglądając się po wysokich drzewach i szukając wzrokiem plam kolorów wśród ich koron. Totalnie mogę uwierzyć, że widoki warte będą zachodu całej tej wycieczki - w końcu jest to cholerny Avalon, musi się czymś różnić od reszty Anglii. Kątem oka zauważam potknięcie Marli i całe szczęście dzięki mojemu refleksowi obrońcy zdążam zareagować i bohatersko uratować jej życie.
- Geez, uważaj, Murph by mnie zabił, jakbym wrócił bez ciebie. To przecież teraz prawie mistrz pojedynków. - Kręcę głową, puszczając Marlę, kiedy mam już pewność, że stoi stabilnie. Zaraz prycham z rozbawieniem i unoszę brew sceptycznie. - Ty mnie prędzej zawiedziesz niż moje cichobiegi, dzięki wielkie. Ale co racja, to racja. Ostatnio ta akcja z pegazami z Ruby, potem kelpie próbowało mnie dorwać i to, słuchaj, na lekcji astronomii, taka ta szkoła jest bezpieczna. Powinniśmy zabezpieczyć siebie i nasze majątki, żeby nie wpadły w nieodpowiednie ręce - stwierdzam poważnie, jakbym faktycznie miał jakikolwiek majątek do rozporządzania. - Zaraz możemy się zatrzymać i sprawdzę, bo może mam w plecaku jakiś pergamin, który miał być pracą domową, ale nigdy się nią nie stał. A jak nie to zrobisz jakieś czary-marli i nam wyprodukujesz - macham ręką lekceważąco, bezgranicznie wierząc w magiczne zdolności przyjaciółki. Przeskakuję kilka stopni zaczynających się schodów, by wyprzedzić Marlę i kilka następnych kroków pokonać, idąc tyłem. Czy robię to tylko po to, by popisać się przed nią, że dzięki Talarii mogę sobie pozwolić na tak wielką beztroskę? Być może. - Ale możemy już pokminić. Ja swój zacznę tak: "Ja, niżej podpisany Eugene Geoffrey Queen, zwany również Jinxem, na wypadek mojej przedwczesnej i niewątpliwie heroicznej śmierci powołuję do spadku następujące osoby. Marli O'Donnell przekazuję moje"- ej dzika się robi ta mgła, nie? - rozpraszam się na moment, bo zdecydowanie nie spodziewałem się, że będzie się tak zagęszczać. A im wyżej próbuję sięgnąć wzrokiem, tym mniej potrafię dostrzec. Mam nadzieję, ze to tylko ten odcinek tak wygląda, a nie cała trasa. - "Przekazuję jej moje magiczne cichobiegi z nadzieją, że w procesie nauki rozbjebie sobie kilka razy ryj i ubawi mnie w zaświatach." Co ty na to?
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1602
  Liczba postów : 4801
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyWto Lip 26 2022, 19:39;

Z jakiegoś powodu, wciąż się bujała z Edgcumbem. Powód ten był jej nieznany, bo jej krukoński umysł, nastawiony na logikę i fakty, nie był w stanie dopuścić do siebie czegoś tak oczywistego, jak zwykła chemia, hormony i będące ich pokłosiem uczucia. A cóż to były za uczucia? Odpowiedź była równie trudna, jak zagadka, tak więc nie było co liczyć na odpowiedź. Szczególnie od kogoś takiego jak Brooks, kto twierdził z uporem maniaka, że liczy się tylko jedno, a mianowicie kawałek drewna między nogami. Albo w dłoni, jak na pałkarkę przystało.

Dziś jednak pałkarką nie była. Dziś była zwykłą studentką, która z jakiegoś tam powodu znów spotkała się ze swoim łysym przyjacielem i razem z nim wybrała się na kolejny dziki i dziwny spacer po Avalonie. Na stopach Julki dumnie siedziały skarpy, prezent od Augusta. I musiała przyznać, że były na wskroś doskonałe. Jak ten tort na weselu, nie za słodki taki. A więc skarpy był nie za grube i nie za cienkie, a jednocześnie zapobiegały odciskom. Mogłaby więc przemierzyć w nich cały świat, od Las Vegas po Krym. Stanęło jednak na górach, a właściwie pagórkach Avalonu. I jakichś stromych schodach.

- Jak się trzymasz? – zapytała chłopaka. Sama nieco się zmachała, a miała podejrzenia, zapewne słuszne, że jest w nieco lepszej formie od niego. Głównie przez te fajki, które ciągle jej podkradał.

Po dłuższym marszu przysiadła na moment na jednym z wystających z ziemi kamieni. Z nieodłącznego plecaka wygrzebała butelkę wody, upiła kilka łyków i podała ją Szkotowi. – Ostatnim razem, czyli niedawno, bo jakieś kilka dni temu, znalazłam bryłkę złota podczas takiej wspinaczki. Jak dzisiaj coś znajdę, to zapraszam Cię na obiad. No i piwo, wiadomo. Obiad bez piwa jest jak auror bez różdżki – Podzieliła się z nim swoim planem, łapiąc oddech w zmęczone płuca.
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3117
  Liczba postów : 1748
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySro Lip 27 2022, 17:45;

Aż złapała się za serce, gdy wytknął jej, że do końca dobrze prezentuje się podczas snu. Spośród wszystkich świństw, jakich od niego dzisiaj doświadczyła, ten komentarz uplasował się na zaszczytnym pierwszym miejscu, zostawiając konkurencję daleko w tyle. – Jinx, nawet mi tak nie mów, przecież ja po coś te wszystkie kremy wklepuję w mordę. Ostatnio wydałam fortunę na jeden i mnie uczulił, dramat – westchnęła, przypominając sobie ten okrutny kosmetyk, po którym idealnie się dopasowała do gryfońskich elementów mundurka.
Nie spodziewała się, że już na samym początku szlaku spotkają ją takie chwile grozy, w trakcie których będzie żegnała się z własnymi zębami – uratowanymi tylko i wyłącznie dlatego, że jej towarzysz był sportowcem z refleksem godnym najlepszego gracza Quidditcha. Miała wrażenie, że ledwo uszła z życiem z tej draki, a gdy dodatkowo Jinx wspomniał o Murphym, automatycznie się spięła i zacisnęła zęby, aby potem parsknąć śmiechem na wzmiankę o pojedynkach. – Ja dalej podejrzewam, że on kogoś przekupił, żeby dojść tak daleko. Nie żebym w niego nie wierzyła – stwierdziła z cichym ale czającym się w głosie. – Póki co twardo się trzyma swojej wersji, że jest po prostu takim wspaniałym zaklęciarzem. Szkoda, że nie jest taki wybitny w komunikacji – burknęła pod nosem. – Więc jak wrócisz beze mnie to prędzej ci podziękuje niż zabije – wykrzywiła usta w coś na kształt ponurego uśmiechu, od razu jednak skupiając się na konwersacji dotyczącej testamentu. – Jeśli ja cię kiedykolwiek zawiodę to skończy się świat. Twoje oczy się otworzą jak moje się zamkną, jak to mawiał klasyk. Z lumosem możesz szukać kogoś takiego jak ja, naprawdę, zero wdzięczności. Powinnam cię tu teraz zostawić w tym lesie na pastwę losu za te oszczerstwa, ciekawe czy byś sobie poradził... Kelpie na astronomii? To gdzie wyście w te teleskopy spoglądali? Albo w sumie ważniejsze pytanie – co ty do kurwy robiłeś na astronomii? W twoją nagłą motywację do nauki nie uwierzę, więc od razu mów z kim byłeś i czemu ja nic o tym nie wiem?? – oparła ręce na biodrach, czekając na wyjaśnienia. I pergamin, którego nawet nie pofatygował się szukać i zamiast tego popisywał się w swych magicznych ciżemkach, co skomentowała jedynie przewróceniem oczu oraz wymruczanym a żebyś się wyjebał.
Słuchała ze skupieniem początkowych słów jego testamentu, totalnie ukontentowana faktem, że zaczął właśnie od niej. – Ciągle zapominam, że na drugie masz Geoffrey. Holly chyba wiedziała, że będziesz totalnym wieśniakiem i chociaż imiona ci dała takie dystyngowane i pełne powagi – wtrąciła z uśmiechem. – Ty serio zamierzasz przerywać w TAKIM PODNIOSŁYM MOMENCIE? Mgła jak mgła, nic nadzwy…  – urwała, bo zdawało jej się, że usłyszała czyjś głos, na co zaczęła machać rękami, dając przyjacielowi sygnał, żeby na chwilę się przymknął. Kiedy jednak doszła do wniosku, że musiała się przesłyszeć, zapytała podekscytowana co takiego zamierza jej przekazać. – Pięknie, naprawdę, aż się wzruszyłam. Teraz się nie zdziw, jeśli zaplanuję zamach na twoje życie, żeby dorwać te sandały w swoje ręce. To słuchaj tego! Ja, Marla O’Donnell przekazuję mojemu drogiemu bff Jinxowi, zwanemu także Eugene Geoffrey Queen, mój Order Merlina trzeciej klasy, bo to będzie jedyna cenna rzecz… – ponownie zamilkła, tym razem w stu procentach pewna, że dotarł do niej jakiś szept. – Co do kurwy, ktoś nas śledzi? – aż z wrażenia wyciągnęła różdżkę. – HALO? – rzuciła w eter, bardzo mądrze sądząc, że jeśli ktokolwiek miałby podążać ich śladem, odpowiedziałby na to zawołanie. – Dam sobie rękę uciąć, że słyszałam coś o- O CHUJ, ZNOWU – tym razem nie miała wątpliwości, że ktoś czający się w pobliżu wspomniał o jakiejś szarlotce, co było równie konfundujące jak sama obecność nieznanego głosu. – Czy my się właśnie natknęliśmy na Bozika albo fana avalońskiej kuchni? – szepnęła do Queena, prędko przebiegając kilka stopni, żeby być bliżej niego. – W razie czego Guinness trafia do Murpha, mój order do ciebie, a moje zgromadzone przez całe życie itemy rozdzielam między spice gryfs, najlepiej niech się o nie biją – zdradziła w popłochu.

______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down


Augustine Edgcumbe
Augustine Edgcumbe

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Dodatkowo : metamorfomag, prefekt
Galeony : 148
  Liczba postów : 723
https://www.czarodzieje.org/t21305-augustine-edgcumbe#688941
https://www.czarodzieje.org/t21354-august#690461
https://www.czarodzieje.org/t21307-augustine-edgcumbe#688946
Schody szeptów QzgSDG8




Administrator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySro Lip 27 2022, 21:58;

Jeśli chodzi o Brooks równie dużo bujała się z Maxem, albo Darrenem, może trudno przez to zauważyć, że do jednego z przyjaciół czuje coś więcej niż to co to reszty. Ja osobiście byłem już bardzo zmęczony takimi rozkminami, więc dobrze było wyjść z Julką od tak. Bo ostatnio zawsze razem wszędzie łazimy. Przynajmniej to wiemy obydwoje. A może pewnego dnia Brooks odkryje, że nie tylko drewno warto mieć w rękach czy między nogami.
Szczerze mówiąc miałem już serdecznie dość wycieczek po Avalonie. Zawsze kończyły się dla mnie niezręcznie. Ludzie gubili ręce w tej niebezpiecznej krainie i chyba wolałbym takie przygody niż te zbroje czy pogadanki. Jednak skoro Brooks zapytała - ja poszedłem. Dobrze, że skarpety się przydały. Ja tam wolałbym grać w tysiąc talii kart, które lubią dym, nawet wziąłem ze sobą zapalniczkę, ale chyba tutaj się nie przyda.
- Dobrze - mówię z lekką zadyszką. Może i podkradałem jej papierosy, ale jeszcze nie paliłem na tyle, by aż tak źle się czuć. Szczególnie, że nadal biegam wieczorami. No może na wakacjach mniej i dlatego jestem w gorszej formie niż ona.
Dlatego z ulgą siadam obok dziewczyny kiedy robimy przystanek i przyjmuję od Julki wodę, pomimo tego że mam swoją.
- Okej. A jak nie znajdziesz to mnie nie zabierzesz? - przyjmuję od niej piwo po jej słowotoku, zagadując dalej. - Ja znalazłem czterdzieści galeonów. Może rozrzucają tu hajs, bo nie wiedza co z nim robić... - mówię prędko i milczę nagle sobie chwilę na kamieniu. Ale tym razem nie z powodu wrodzonego niegadania. Tylko słyszę jakieś szepty i rozglądam się czujnie wokół, jak to ja, oczekując jakiegoś ataku. - Mówiłaś coś? - pytam jeszcze na wszelki wypadek, bo może to ona jak nie ona, zaczęła coś tak bełkotać, że nie mogłem zrozumieć. Ale kiedy słyszę coś ponownie wstaję z miejsca, by wyszukać jakichś śmieszków w krzakach. Albo jakieś straszne zwierzę, żeby nie było nudno.

______________________

I'm almost never serious, and I'm always too serious.

Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1602
  Liczba postów : 4801
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyCzw Lip 28 2022, 13:34;

Jej akurat wycieczki po Avalonie zupełnie nie przeszkadzały. Dużo lepiej czuła się wśród zieleni, niż pośród piasków pustyni. Szum lasu ją uspokajał, widoki były genialne i, odpukać, jeszcze nic sobie nie zrobiła, a to samo w sobie było nie lada osiągnięciem. Choć siedzenie w domku z Augustem i Tomaszem miało swoje uroki, to jednak czas wolała spędzać aktywniej. Do dnia Edgcumba chciała wnieść coś nowego, chciała mieć więcej wiary w to, że uda jej rozpogodzić jego pochmurną od pewnego czasu aurę. Chłopak sprawiał wrażenie, jak by walczył z własnymi myślami i do tego jeszcze z nimi przegrywał. A więc stanęło na spacerze i wspinaczce po dziwnych schodkach.

Im wyżej wchodzili, tym gęstsza wydawała się mgła, która spowijała Avalońskie szczyty. Nie od razu jednak zdała sobie sprawę z jej dziwnych, magicznych właściwości.

- Jak nie znajdę, to Ty możesz mnie gdzieś zaprosić. Masz w końcu całe 40 galeonów – odpowiedziała i od razu się zdziwiła, bo jej słowa zdawały się ulatywać w próżnię. – Co jest? Słyszysz mnie? Raz dwa trzy, raz dwa trzy. Boże chroń królową, obdarz ją zwycięstwem. Duuuuupaaaa. Du-du-du. Pa-pa-pa. DUUUPAAA – Wyrzucała z siebie kolejne mniej lub bardziej odpowiednie słowa, sprawdzając, czy i one umknął w eter. Nie to było jednak najdziwniejsze. Prawdziwą niespodzianką było to, że nie słyszała Augusta ani siebie, ale kogoś obcego.

HALO

O CHUJ ZNOWU

GUINNESS


Nie miała pojęcia, czyje to słowa, ale na pewno jakiejś Irlandki. Domyśliła się też, że wszystko to, co mówi, niesione jest potem przez mgłę, może i na wieki. Jeżeli faktycznie tak było, to istniała szansa, że za kilkaset lat kto inny będzie właził po schodkach i do jego zdziwionych uszu dotrą słowa o miejscu, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę. I na tę myśl uśmiechnęła się szeroko, jak na dorosłą i poważną kobietę przystało, którą przecież była!
Powrót do góry Go down


Augustine Edgcumbe
Augustine Edgcumbe

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Dodatkowo : metamorfomag, prefekt
Galeony : 148
  Liczba postów : 723
https://www.czarodzieje.org/t21305-augustine-edgcumbe#688941
https://www.czarodzieje.org/t21354-august#690461
https://www.czarodzieje.org/t21307-augustine-edgcumbe#688946
Schody szeptów QzgSDG8




Administrator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySob Lip 30 2022, 14:39;

Zwykle wyglądałem jakbym walczył z własnymi myślami i sromotnie przegrywał. Jednak racja była taka, że z Julką mogłem trochę wyczillować. Kto by przypuszczał, że Avalon okaże się być takim ciężkim dla mnie miejscem. I nie wiem co wszyscy chcieli mnie zamęczać jakimiś wędrówkami. Mam nadzieję, że przynajmniej te schody faktycznie prowadzą w jakieś fajne miejsce, tak jak mówiła mi wcześniej Brooks. Może i faktycznie widoki były zjawiskowe, ale powiedzmy sobie szczerze - nie jestem osobą która jakoś zachwyca się przyrodą. Nie jaram się też niesamowicie historią tego całego miejsca; od zawsze wiedziałem, że nie mam tak sprecyzowanych zainteresowań jak większość. Oprócz transmutacji, ale nie wiedziałem jakie będę miał z tym plany na przyszłość. Dobrze, że o tym aktualnie nie myślę i skupiam się na równym oddechu podczas wędrówki. Inaczej spochmurniałbym jeszcze bardziej.
- Ty zarabiasz więcej niż ja, powinnaś mi stawiać piwko codziennie - zauważam zaczepnie. Nie wspominam o tym, że moi rodzice też mają galeonów jak lodu, ale to nie moje tylko rodzinne, więc aż tak się nie liczy. Po chwili jednak moja towarzyszka zaczyna krzyczeć w próżnię, a ja próbuję usłyszeć jakieś słowa. - Brooks - mruczę jej imię, by przestała krzyczeć. - Brooks. BROOKS! - mówię i trzącham ją za ramię, bo nie mogę się przysłuchać. Gdzieś dolatują nas jakieś zajeżdżające irlandzkim akcentem słowa.
- Ta mgła to niesie? - pytam i drapię się po głowie niepewnie. W oddali widzę jakichś idących ludzi. Prędką łapię dłoń Brooks. - Chodźmy stąd zanim pojawi się tu jakaś gorsza magia - mruczę i ciągnę Julkę dalej. Uśmiecham się również krzywo, bo ja się orientuję, że prawdopodobnie słowa które wybrzmiały tu najmniej była dupa oraz Brooks. Mama nadzieję, że avalońskie lasy do końca świata będą skandować hasło dupa Brooks.

zt ja brooks

______________________

I'm almost never serious, and I'm always too serious.

Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyNie Lip 31 2022, 18:37;

Kość na lokację:  1 - wchodzę dzięki uprzejmości Weia
Kość na zbroję: G, 2

Wpadli na siebie gdzieś w środku wioski i po prostu wybrali się na spacer. Nie potrzebowali do tego żadnych ustaleń, zapewne uznając, że gra w therię zbliżyła ich na tyle, że nie było sensu w żadnych zapoznawczych pogawędkach, czy innych bzdurach. Zresztą, prawda była taka, że Max nigdy ich nie potrzebował, po prostu przyjmując to, co dawało mu życie, chociaż z pewnych względów niektóre kwestie zepchnął na bok, zostawiając je gdzieś poza marginesem własnego życia. Musiał jednak przyznać, że rozmowa z profesorem Walshem, choć po pijaku, w pewnym sensie mu pomogła i z niektórych rzeczy zdołał się otrząsnąć, stając pewniej na nogach. Ponieważ jednak byłoby za pięknie, gdyby wszystko w jego życiu było tak banalnie proste, musiał oczywiście wpieprzyć się w jakieś durne kwiatki i po poszukiwaniach wskazówek dotyczących Graala czuł się nie tylko zagubiony, ale miał wrażenie, że w niektórych momentach boi się własnego cienia.
Pewnie dlatego drgnął, gdy w czasie ich wędrówki niemalże wpakował się w zbroję. Odetchnął wtedy głęboko, dochodząc do wniosku, że naprawdę miał serdecznie dość pakowania się w bliższe i dalsze spotkania z tymi żelastwami, ale przynajmniej tym razem nie odczuwał żadnych skutków obecności martwego od dawna rycerza. Był, górował nad nimi z tymi swoimi dwoma metrami wzrostu, ale przynajmniej nie wpychał się w ich myśli, nie próbował ich w sobie rozkochać, ani nie robił innych durnych rzeczy, od których Maxowi chciałoby się rzygać.
- Założę się, że jakbyś znalazł tutaj jakieś smoki, to siedziałbyś przy nich przez cały czas – stwierdził, kiedy Longwei zamilkł – czy to jedynie w przerwie, czy po prostu skończył opowiadać o swojej pracy, o którą wcześniej go zapytał. Max domyślał się, że starszy mężczyzna był nieco pochrzaniony, biorąc pod uwagę, jak spokojnie reagował w czasie gry, która mogła spokojnie ich zabić, poza tym jasnowidz przyjaźnił się z młodszą z rodzeństwa Huang i zdawał sobie w pełni sprawę z tego, że dopiero wspólnie posiadali jedną komórkę mózgową.
- W sumie jeden siedzi przy Wieży Merlina. Myślałem, że będzie chciał mnie zeżreć, ale on zachowywał się, jak wielki pies, który domagał się nieustannego rzucania piłki, żeby był zadowolony. Ola pewnie posikałaby się ze szczęścia, jakby go tylko zobaczyła – stwierdził, przeciągając się, mając wrażenie, że wszystkie kości w ciele postanowiły strzelić mu na raz, a potem przekrzywił nieznacznie głowę, oglądając się na zbroję, która szła za nimi dość powolnie, jakby męczyła się w tych górach, więc z zadowoleniem pokazał jej mało miły gest, wskazujący na to, że nie miał najmniejszej ochoty się z nią zadawać. I wcale się z tym nie krył, nie uważając, by było w tym coś złego. Wsunął dłonie w kieszenie spranych dżinsów, spoglądając ponownie na Longweia. – Ty też? – zapytał dość bezczelnie, uśmiechając się kącikiem ust.

+

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2771
  Liczba postów : 1083
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySro Sie 03 2022, 22:22;

lokacja 1
zbroja 5

Powiedzieć, że po poszukiwaniach Graala miał lekki uraz do przygód, to jak nie powiedzieć nic. Na widok kwiatów, Longwei mimowolnie wstrzymywał powietrze i nie puszczał, dopóki nie upewnił się, że nie ma więcej podobnych roślin wokół niego. To nie było dobre, wiedział o tym, ale nie był w stanie nic na to poradzić. Próbował więc wykorzystać każdą wolną chwilę, aby zwiedzać wszystko wokół, obejrzeć wyspę wszerz i wzdłuż. Szukał też miejsc, które mógłby pokazać choćby Zoe, jeśli jeszcze w nich nie była. W trakcie spaceru trafił na [i]Prawie Uzdrowiciela[/b] i nikogo nie powinno dziwić, że dalej szli razem, zwiedzając okolicę.
Nie powinno być również zaskoczeniem, że Longwei z zapałem opowiadał studentowi o własnej pracy, o smokach jako takich i wszystkim, z czym wiązała się opieka nad nimi. Uwielbiał to, co robił, chciał robić dla nich więcej, chciał poprawić swoją relację ze smokami, ale trudno było to zrobić, gdy nie wiedziało się do końca, jak. Dlatego obserwował je, uczył się ciągle ich zachowań, notował wszystkie nowości, a teraz opowiadał o tym, odkrywając, że było jeszcze wiele pytań, na które nie znał odpowiedzi.
Spojrzał z zaciekawieniem na swojego towarzysza, tkwiąc w błogiej nieświadomości w sprawie tego, co o nim myślał. Czy posiadał z siostrą jedną komórkę mózgową na pół, czy nie, to było coś, nad czym Longwei nigdy się nie zastanawiał. Z kolei o tym, że nie są w pełni normalni, wiedział od dawna i nie widział powodu, żeby coś zmieniać. Słuchał słów Maxa, gdy mówił o smoku z Wieży Merlina i aż poczuł dreszcze na samo wspomnienie tego pięknego stworzenia. Zaśmiał się jednak cicho, gdy usłyszał pytanie.
- Nie - odpowiedział prosto Longwei, uśmiechając się łagodnie, choć wyraźnie myślami gdzieś odpłynął. - Trochę trudno posikać się z zachwytu, gdy jest się podnieconym samym widokiem - rozwinął swoją odpowiedź, ignorując palące go płatki uszu. Nie chciał w pełni tłumaczyć się z tego, co czuł, gdy widział gatunek, którego nawet nie można było nazwać legendarnym. Nie istniały żadne wzmianki o tym smoku, a jeden z nich żył sobie spokojnie w Avalonie.
- Żałowałem, że nie wziąłem ze sobą aparatu - dodał jeszcze, gdy przestał z ekscytacją opowiadać o smoku - avalońskim wróżkoskrzydłym. Był po prostu piękny i samo wspominanie go, mówienie o nim, wywoływało błogi uśmiech na twarzy opiekuna smoków i gęsią skórkę na jego przedramionach, odsłoniętych dzięki podwiniętym rękawom lnianej koszuli. Wyglądali obok siebie dość zabawnie - jeden przesadnie elegancki, jak na wyjście w góry, a drugi jak typowy bad boy ze szkolnych romansów. Na to jednak nie zwracał Huang uwagi.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyNie Sie 07 2022, 11:39;

Max nie wiedział na jak wiele może sobie pozwolić w obecności starszego mężczyzny, ale w dużej mierze chuj go to obchodziło. Ostatecznie był człowiekiem, który właściwie zawsze był sobą i nawet w czasie rozmowy z profesorem Whitelightem nie powstrzymał się przed wyrażeniem swoich emocji odpowiednio dobitnie. Nie czuł również, żeby przy Longweiu musiał jakoś kręcić, oszukiwać, czy sprawdzać, jak bardzo ułożonym chłopcem powinien być. Nie znosił grać, nie znosił twierdzić, że nie jest kimś, kim był i starał się płynąć z prądem. Choć, prawdę mówiąc, zmienił się i nie był już aż tak bardzo zjebany, jak dawniej. Lubił się jednak nadal droczyć i właśnie to robił, choć zupełnie nie wiedział, jakich powinien spodziewać się efektów.
- No, kurwa, gratuluję, osiągnąłeś w tej rozmowie wyższy poziom, niż ja i oficjalnie przebiłeś mój panseksualizm - stwierdził Max, zaczynając klaskać, jakby nie widział niczego dziwnego w stwierdzeniu, które między nimi padło, jednocześnie uśmiechając się coraz szerzej, zastanawiając się, czy Longwei sobie żartował, mówił prawdę, czy miał taki, a nie inny sposób bycia, który nie wszystkim musiał odpowiadać. Lub też, co mimo wszystko Max brał pod uwagę po ich pierwszym spotkaniu w domku, mężczyzna był nieco zbyt naiwny, nieco zbyt poukładany, żeby zauważyć, co właściwie w tej chwili palnął. Znali się zbyt krótko, by Max mógł to jakoś rozstrzygnąć, ale mimo wszystko wydawało mu się, że starszy brat Mushu był równie w porządku, co ona sama, nie miał więc nic przeciwko temu, żeby kręcić się razem z nim po Avalonie, jednocześnie próbując unikać jakichś kolejnych, zjebanych problemów i równie jebniętych książek, które mogły wpierdolić człowieka na śniadanie.
- Co wy właściwie w nich widzicie? Wielkie jaszczurki, które mogą wpieprzyć cię, jak przekąskę przy pierwszej okazji albo spalić, jak zapomnianą przy ognisku piankę. I nie, nie musisz powtarzać wszystkiego, co mówiłeś, uszy mam zdrowe, zapewniam - powiedział, kopnąwszy jakiś kamień, dodając od razu, że Mushu również sprawiała wrażenie, jakby dostawała drgawek z podniecenia, kiedy tylko dowiadywała się o tym, że gdzieś w pobliżu znajduje się jakieś magiczne stworzenie. Przykład takiego zachowania miał całkiem niedawno, kiedy wybrał się wraz z przyjaciółką na zwiedzanie okolicy, nie zdając sobie sprawy z tego, że wpakuje się w jakieś gówno.
- Ty też tak będziesz miał, jak powiem, że spotkałem kelpie? - zapytał badawczo, robiąc taką minę, jakby zamierzał powiedzieć mu, że obecnie stał się jego królikiem doświadczalnym, jednocześnie obserwując go uważnie. Ciekaw był, w którym momencie przekroczy granice dobrego smaku, czy w ogóle je znajdzie, czy może okaże się, że pomimo całej tej eleganckiej, niewinnej postawy, Longwei jest równie nienormalny, co jego młodsza siostra. W jakimś stopniu na pewno był, to zaś Maxowi się podobało, tak samo, jak brak wykładu na temat nieodpowiedzialności z jego strony.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2771
  Liczba postów : 1083
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyWto Sie 09 2022, 22:27;

Prawdę mówiąc, Longwei nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy ma jakiekolwiek granice w kwestii rozmów z innymi, poznawania. Owszem, były rzeczy, o których wolał nie rozmawiać, jednak nie uważał ich za wyznacznik, kiedy jeszcze z kimś będzie rozwijał znajomość, a kiedy wszystko będzie przekreślone. Zdecydowanie smoki, reakcja na nie, nie należała do tematów tabu, choć zwykle ludzie tego nie rozumieli. Jednak Max znał Mulan, więc miał jakieś pojęcie na temat tego, jaki on może być. Znał także Olę, która również była zapalonym miłośnikiem smoków, więc w oczach Longweia, nie musiał w żaden sposób lawirować prawdą w trakcie rozmowy z Brewerem. Jednak nie spodziewał się usłyszeć czegoś, czego nie do końca pojmował.
Kiedy student zaczął bić brawo, mógł dostrzec, że płatki uszu Huanga pokryły się rumieńcem, który zaczął wychodzić na jego szyję, gdy tylko zdał sobie sprawę, że jest pewny, czy to dobrze, czy źle, że przebił jego panseksualizm, gdy nie wiedział, co to jest. Odchrzaknął nieznacznie, zasłaniając usta zwinięta w pięść dłonią.
- To źle? Ja… Nie do końca rozumiem - wyznał w końcu, spoglądając na Maxa z ukosa, uśmiechając się delikatnie z widoczną skruchą w spojrzeniu. Wiedział, jak każdy, czym jest heteroseksualizm, homo czy nawet bi. Teoretycznie wiedział, czym był aseksualizm, od dnia, kiedy w Chinach ktoś stwierdził, że on jest aseksualny. Jednak panseksualizm był dla niego czymś niespotykanym, jak dziwne odmiany romantyzmu. Być może był to temat, którego nie powinien poruszać, ale wiedział, że aby w pełni zrozumieć, co Max chciał mu powiedzieć, musiał dopytać. Najwyżej chłopak nie odpowie i zostaną w kropce.
Niewiele później roześmiał się, gdy tylko usłyszał słowa Maxa o smokach, o tym co w nich widzieli i wzmiankę o kelpie. Skoro już brnęli w dosyć dziwnym tonie rozmowy, gdzie Longwei czuł, że coś było nie tak, ale nie potrafił powiedzieć, żeby rozmowa mu nie odpowiadał, uznał, że powinien odpowiedzieć. Jak najbardziej szczerze, o czym świadczyło błyszczące spojrzenie.
- Ja mam tak tylko przy smokach. Pozostałe uznaję za interesujące, ale tak reaguję jedynie na smoki. A co w nich widzimy… - zaczął, nieco rozmarzonym tonem, skręcając w stronę schodów, które się pojawiły tuż obok nich. - Może chodzi o tę siłę…? Świadomość, że jesteś w stanie zapanować nad stworzeniem o wiele silniejszym od ciebie, groźnym. Wystarczy chwila nieuwagi, aby to smok znalazł się na górze, a jednak dzień za dniem żyjesz obok nich, obserwujesz, łagodzisz ich nastrój w chwilach zdenerwowania, niejako nad nimi panując… Plus, są piękne w swej sile i grozie. Pod tą twardą skórą, kryją się równie kruche istoty, co my - odpowiedział mu, czując, jak samo mówienie o tym wywołuje u niego gęsią skórę na przedramionach.
- Jest coś, na co ty reagujesz z takim entuzjazmem? - spytał z wyraźnym zaciekawieniem, spoglądając na studenta spojrzeniem wciąż błyszczącym przez temat smoków.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySro Sie 10 2022, 21:29;

Granice były najwyraźniej tym, czego Max w ogóle nie uznawał, depcząc je i przekraczając, nie mając świadomości, że w ogóle robił coś, czego robić nie powinien. Był nieco dziwnym człowiekiem i zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie widział potrzeby, żeby się zmieniać i robić z siebie jakiegoś pojebanego kretyna. Doskonale wiedział, że to nie zdałoby egzaminu i tylko zrobiłby z siebie błazna, który niczego w życiu by nie osiągnął. Być może powinien nieco stonować, skoro zamierzał zostać uzdrowicielem, ale z drugiej strony nie widział takiej potrzeby, nie widział niczego złego w tym, jak postępował. Gdyby ktoś kazał mu przestać się wpierdalać w jego życie, to dokładnie tak by postąpił, ostatecznie zamykając swoją niewyparzoną mordę. Teraz jednak wszystko wskazywało na to, że Longwei raczej wolał kontynuować tę rozmowę, niż niezręcznie ją urwać.
- Teraz zabrzmię bardzo mądrze - powiedział, po czym odchrząknął, doskonale wiedząc, że robił sobie z samego siebie jaja. - To pociąg do osób niezależnie od ich płci albo tożsamości płciowej - wyjaśnił, po czym wzruszył lekko ramionami, jakby nie widział dalszej potrzeby tłumaczenia tej kwestii, zaznaczając jednak, że jego zdecydowanie nie ekscytowały smoki, co skwitował szerokim uśmiechem i przygryzieniem wargi. Nie czuł się ani trochę skrępowany i odnosił wrażenie, że chociaż brat Mushu płonął po same czubki uszu, jego ciekawość była większa, niż jakikolwiek lęk i wstyd.
Max był naprawdę rozbawiony sposobem, w jaki wypowiadał się Longwei, brzmiąc tak okropnie dwuznacznie, że to aż przechodziło ludzkie pojęcie. Był w tym jednak na swój sposób uroczy i zdaje się, że to właśnie odpowiadało chłopakowi, który bez zastanowienia wkroczył za nim na schody, jakich wcześniej nie widział. Musiały kryć się we mgle, która otaczała to miejsce, ale to jakoś go nie przerażało. Ostatecznie ten wkurwiający biały całun zdawał się otaczać całą wyspę, tworząc scenerię, jak ze snów, albo jak z tanich horrorów, z których właściwie zawsze się śmiał.
- Więc ustaliliśmy już, że jesteś głupi za smokami i brzmisz, jakby były ucieleśnieniem twoich marzeń? I teraz pora zrobić idiotę ze mnie? - zapytał swobodnie, marszcząc lekko brwi, gdy odniósł wrażenie, że docierają do niego jakieś szepty, ale spróbował je zignorować, bo nie chciał tym razem wychodzić na strachliwego debila, który sobie z niczym nie radzi. Jeszcze, kurwa, czego. - Choroby. Rany. Złamania. Wszystko, co wiąże się z możliwością grzebania w ludzkim ciele i przekonania się, że da się to gówno naprawić - stwierdził ostatecznie, uśmiechając się lekko pod nosem, wiedząc, że brzmiał równie idiotycznie, co Huang, ale wbrew pozorom mówił szczerze i wcale się z niego w tej chwili nie napierdalał, czy coś podobnego.
Dodał zaraz, że w tej kwestii akurat całkiem sporo pomagała mu Mulan, która nie raz i nie dwa przyszła do niego z rozwalonym nosem albo czymś innym. Nie wydawało mu się, żeby Longwei jakoś źle reagował na podobne sprawy, zwłaszcza po tym, jak udało im się prawie rozpierdolić domek w czasie gry. Wszystko wskazywało na to, że był jedynie pozornie ułożonym człowiekiem, pod spodem zaś toczyło go swoiste szaleństwo, od którego nie dało się tak łatwo uciec.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że theria jest nie do końca legalna? - zapytał, pochylając się nieco w jego stronę, zupełnie, jakby chciał szepnąć mu to wprost na ucho.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2771
  Liczba postów : 1083
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySro Sie 10 2022, 21:32;

Longwei przyglądał się przez chwilę Maxowi, zastanawiając się nad jego słowami i choć czuł, że rumieńce go palą, ciekawość rzeczywiście zwyciężała. Pociąg seksualny wobec wszystkich, bez względu na płeć. To brzmiało zdecydowanie nie jak on sam i aż uśmiechnął się delikatnie do swoich myśli, kręcąc odrobinę głową. Kiedyś podejrzewał, że po prostu woli chłopaków, kiedy żadna z dziewczyn go nie kręciła, a już zupełnie, kiedy bez problemu odrzucił zaręczyny, choć podobno jego narzeczona była jedną z najśliczniejszych dziewczyn w szkole, jeśli nie najładniejszą z nich. Jednak patrząc na nie, nie czuł nic, absolutnie nic. Problem polegał na tym, że podobnie było, gdy spoglądał na przedstawicieli własnej płci.
Pokręcił w końcu głową, uśmiechając się nieco szerzej do studenta, odwzajemniając jego uśmiech. Nie było potrzeby więcej pytać, ani rozwijać własnej fascynacji smokami. Już na dość wielkiego szaleńca wychodził. Dlatego był ciekaw, co ekscytowało w ten sposób studenta, czym Max potrafił być na tyle podkręcony, aby można było mówić, że jest podekscytowany, podniecony. Jednak zdecydowanie nie spodziewał się takiej odpowiedzi, która sprawiła, że na moment zwolnił kroku, wpadając na zbroję, przez co aż się wzdrygnął. Nie pomagały również szepty, słyszalne na schodach, sprawiające, że miał ochotę zawrócić, ogarniany nagłym lękiem, odkąd próbował przekopać grób i sięgnąć po kwiat.
- Z mojej strony mógłbym zaoferować liczne złamania, rany cięte i szarpane, a także poparzenia, gdybyś chciał podobnej rozrywki. Jestem stałym pacjentem Munga i klientem aptek, choć te staram się co miesiąc zmieniać, gdy sprzedawcy przyglądają mi się, jakbym był uzależniony od maści na poparzenia - stwierdził, przyspieszając odrobinę kroku, nie chcąc przebywać na schodach dłużej, niż było to konieczne. Choć dziwnie było przyznawać się do lęku, powiedział cicho, że nie czuł się zbyt dobrze na tych schodach, ale był ciekaw dokąd prowadzą.
Zaraz też odchrząknął, próbując ukryć własne zmieszanie, gdy usłyszał słowa Maxa, spoglądając na niego z ukosa.
- Chcesz, żebym udzielił ci teraz wykładu na temat nieodpowiedzialności? - spytał prosto, podejrzewając, że był zbyt oczywisty ze swoimi reakcjami w trakcie gry. - Zorientowałem się już w trakcie pierwszej rundy… Podobnie jest z krwawym baronem, prawda? Umówiłem się raz z nowym znajomym w ukrytym pubie, który chyba też nie jest zbyt legalny… Całkiem ciekawa gra, ale chyba rozumiem, dlaczego nielegalna - odpowiedział, przesuwając dłonią po swojej szyi, na której szczęśliwie nie było już widać śladów po grze.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySro Sie 10 2022, 22:11;

Max doskonale wiedział, że nie był prostym człowiekiem, że potrafił niektórymi rzeczami i uwagami szokować, ale wcale się tym nie przejmował. Zastanawiał się jednak, jak właściwie odniesie się do tego wszystkiego jego rozmówca, który w tym momencie sprawiał wrażenie, jakby jednak stracił wątek. Nie dziwił mu się, chociaż mimo wszystko nie spodziewał się tego, że Longwei zachowa się, jakby to, o czym mówili, było dla niego generalnie chuja warte i nie było czymś, nad czym zamierzał się zastanawiać. To niewątpliwie było interesujące i Max musiał przyznać, że w pewnym sensie intrygowało go podejście do pewnych spraw starszego mężczyzny. Znał go zbyt krótko, by móc się jakoś wymądrzać, czy robić inne podobne gówna, ale odnosił wrażenie, że ten był niesamowicie poukładany i w pewnych kwestiach dziwacznie, w jakiś pojebany sposób, stabilny, czego jasnowidz nie był w stanie opisać.
Kiedy jednak Huang wpadł na zbroję, robiąc minę godną kota srającego na pustyni, Max zaśmiał się głośno, jedynie po to, by zaraz drgnąć, gdy dotarło do niego, że otacza go nie tylko mgła, ale jakieś dziwne echo. Pojebane szepty, pojebane głosy powodowały, że przechodziły go dreszcze i wcale nie podobało mu się to, co się odpierdalało. W chuj, ani trochę.
- Nikt nie mówił, że jestem normalny - stwierdził, uśmiechając się do niego krzywo i wzruszył lekko ramionami. - Ale jeśli nie boisz się, że jako prawie uzdrowiciel wyrwę ci płuca, zamiast zaleczyć złamaną rękę, to możesz zawsze do mnie wpaść i poprosić o pomoc, po tym, jak trzymałeś biednego staruszka na rękach, należy ci się jakaś nagroda - dodał, a jego ciemne oczy lekko błysnęły, gdy pospiesznie ruszył przed siebie, mając wrażenie, że nie podoba mu się to miejsce i jest bardziej zjebane, niż wszystko inne, co do tej pory spotkał. Nie chciał tutaj dłużej tkwić i odnosił wrażenie, że podobnie było z Longweiem, ale nim zapytał go o poszukiwania wskazówek dotyczących artefaktu, zeszli na jeszcze jeden temat.
- O tak, bardzo proszę - mruknął zaczepnie, nim znowu parsknął, nie będąc w stanie uwierzyć, że mężczyzna naprawdę z taką łatwością pakował się we wszystkie możliwe kłopoty. Pewnie właśnie dlatego Max przeskoczył dwa stopnie i odwrócił się w jego stronę, by spojrzeć na niego z góry, orientując się, że zbroja zaczęła jakoś dziwnie zwalniać, jakby coś ją zablokowało. - Strzelam. Wpakowałeś łapska do grobu i próbowałeś zbierać kwiatki, które sobie tam radośnie rosły.
Przekrzywił lekko głowę i zakołysał się na piętach, obserwując z uwagą starszego mężczyznę, mając wrażenie, że jeśli tylko usłyszy słowa potwierdzenia, naprawdę zdechnie z ubawienia. Bo jak widać starszy Huang był równie jebnięty, co Mushu, aczkolwiek na zdecydowanie innych zasadach i to również zaczynało Maxa naprawdę poważnie bawić. Tak samo, jak to całe pierdolenie o smokach, które oczywiście było na swój sposób piękne - bo pokazywało jego wielką pasję - ale jednocześnie było w chuj zjebane.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2771
  Liczba postów : 1083
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySro Sie 10 2022, 22:21;

Zdecydowanie nie było chuja warte, ale Longwei potrzebował więcej czasu, żeby skończyć rozważać to, co usłyszał. Potrzebował czasu, żeby dopasować samego siebie do poszerzonej wiedzy. Jednocześnie miał wrażenie, że choć rozmawiał na podobne tematy z siostrą, że choć z Mulan mieli różne odpały na swoim koncie, a nowy znajomy wydawał się do nich idealnym kompanem, temat seksualności był tym, co powinien rozpracować wpierw sam. O wiele łatwiej myślało się o tym, chłonęło nową wiedzę, gdy prowadziło się rozmowę o czymś zupełnie innym.
Z ulgą przyjął fakt, że Max również przyspieszył kroku, dzięki czemu zaczęli o wiele szybciej pokonywać tajemnicze schody. Longwei miał jedynie nadzieję, że prowadzą w lepsze miejsce niż do pustej framugi. Nie miał ochoty teleportować się w dziwne miejsca, gdy czuł, jak strach pełza po jego plecach, wywołując dreszcze.
- Zostaje więc ustalić miejsce, gdzie mam się pojawiać z ranami, albo ustalić, jak się kontaktować i będziesz mieć dodatkowego pacjenta treningowego - odpowiedział lekko, słysząc odpowiedz i wspomnienie therii. Tak, noszenie staruszka na rękach, a nawet pozwalanie mu pływać na sobie jak na wielkiej piłce zdecydowanie zasługiwało na pomoc w przyszłości. Jednocześnie, co zaraz mężczyzna powiedział na głos, wierzył, że Brewer znał się na tym, co robił.
Wolał już nie dodawać, że w przypadku, gdyby znów przyszło mu zagrać w coś, co skutkowałoby jakimiś obrażeniami. Nie rozumiał jak to się działo, że wpadał w tak dziwne sytuacje, że często coś, co wydawało się zupełnie normalne, okazywało się czymś innym. Nie mówiąc już o podążaniu jak ćma do ognia za wszystkim w jakimś stopniu było ekscytujące i mogło doprowadzić do spotkania jakiegoś stworzenia.
Przystanął na moment, spoglądając w górę na Maxa, gdy usłyszał jego pytanie. Odchrząknął, przesuwając opuszkami palców po wargach, jakby szukał odpowiednich słów, swego rodzaju ucieczki, aż westchnął cicho, ruszając znów w górę.
- Nie zdążyłem przekopać grobu, kiedy padłem przez kwiat. Ja wiem, że to nie jest zbyt mądre, ale skoro do strzeżenia skarbów wykorzystywano akromantule czy smoki i ten avaloński wróżkoskrzydły… Wyobrażasz sobie, jak piękny może być kolejny, który mógłby strzec Graala? - mówił, nagle zapalając się znów fascynacją wobec smoków, a jego ciemne spojrzenie nabrało blasku, który nie zgasł, gdy zaśmiał się cicho, kręcąc lekko głową.
- Tak sobie myślę, że twój panseksualizm przypomina trochę mnie… Z tym, że u mnie tyczy się to smoków. Niezależnie od płci, czy gatunku. A co zabawniejsze, choć każda myśl o nich jest niesamowita, nie wystarcza do wyczarowania patronusa - zauważył z lekkim namysłem, nim spojrzał na idącego obok niego studenta. - Czy rozmowa o myślach, sprzyjających tworzeniu patronusow, to coś intymnego dla ciebie, o co nie powinienem pytać? - dodał, marszcząc ledwie dostrzegalnie brwi, gdy docierali do końca schodów.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyCzw Sie 11 2022, 18:17;

- Gabinet na Tojadowej, Londyn - odparł i mrugnął do niego, zapewniając, że może do niego pisać na wizzengerze, jeśli tylko będzie potrzebował pomocy albo zwalać się na miejsce, prosto pod drzwi jego mieszkania. - Ale uważaj, co mówisz, nie masz pojęcia, do czego jestem zdolny w imię nauki - dodał zaraz, robiąc przy tym minę godna jakiegoś szalonego naukowca, którym po części mimo wszystko był. Wystarczyło wspomnieć o tym, jak niedawno połamał sobie palce, żeby Aurelia miała na czym ćwiczyć. Jeśli to nie oznaczało srogiego popierdolenia, to trudno było powiedzieć, co nim tak naprawdę było. To, jak z Viola używali mało legalnego zaklęcia, żeby później się leczyć? Zapewne.
Uśmiechnął się lekko do Longweia, spoglądając na niego z góry, zastanawiając się jednocześnie, co ten miał do powiedzenia. Z każdą kolejną chwilą wydawał mu się bowiem coraz to ciekawszym człowiekiem, równie zjebanym, co jego siostra, choć jednocześnie w zupełnie inny sposób. To, co ich do tej pory spotkało, wystarczyło jednak Maxowi do tego, żeby naprawdę go polubił, a te durne dyskusje, które obecnie prowadzili, właściwie w pełni mu odpowiadały. Czuł się swobodnie, tak samo, jak w chwili, gdy parsknął na uwagę o kwiatku, aż się otrzepawszy na samo wspomnienie tej pieprzonej śpiączki. Ta sprawa zeszła jednak już po chwili na dalszy plan.
- One cię serio pociągają, czy po prostu traktujesz to w kategoriach głębokiego zainteresowania? W sensie, wiesz, lecisz na nie, czy po prostu opieka nad nimi ciągnie cię tak bardzo, że dostajesz pierdolca, jak odkrywasz coś nowego? - zapytał, nie robiąc sobie ani jaj, ani nie zachowując się, jakby uważał Longweia za całkowicie popierdolonego, aczkolwiek zaczynał się zastanawiać, w jaką właściwie zmierzają stronę i czy jego szeroko pojętą tolerancja, będzie w stanie objąć kolejna kategorię dziwactw, czy jednak dotarli do granicy, którą, trudno byłoby przekroczyć.
- Nie, możesz pytać, ale raczej chuja ci pomogę, bo sam też nie umiem go wyczarować. Pewnie teraz, jakby ktoś mnie tego nauczył, to bym dał radę, ale do tej pory nie miałem zbyt wielu naprawdę dobrych wspomnień, więc szło mi chujowo - stwierdził, wzruszając lekko ramionami na znak, że w jego odczuciu nie był najlepszym towarzyszem do tej rozmowy, ale bez większego skrępowania, czy problemu, zachęcił Longweia do tego, żeby kontynuował temat, jeśli sam czuł się z tym dobrze. Ostatecznie Max nie bardzo wiedział, czym są w jego przypadku tematy tabu, nie był pewien, gdzie biegła granica i dopiero jej szukał, ucząc się również tego, że inni nie mogli tak po prostu wpierdalać się w jego życie oraz jego decyzje.
Zatrzymał się ponownie, gdy zdał sobie sprawę z tego, że mgła jakby zaczęła opadać, a docierające do nich głosy przestały być, aż tak straszne. Nie chciał robić z siebie jakiegoś popierdolonego tchórza, ale wcale nie podobała mu się wędrówka przez te schody. Tak samo jak fakt, iż zbroja szła za nimi bardzo, ale to bardzo powoli, zapewne znowu coś knując, bo te żelazne gówna nie były ani trochę normalne.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2771
  Liczba postów : 1083
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyCzw Sie 11 2022, 19:19;

Wei jedynie uśmiechnął się szerzej, gdy usłyszał, gdzie ma się kierować, gdzie pisać. Wyjął od razu z kieszeni wizbook, aby znaleźć Maxa i rzucić odpowiednie zaklęcie. Wolał nie zgubić tej możliwości leczenia bez podejrzliwych spojrzeń uzdrowicieli. Niby wiedzieli, gdzie pracował, ale i tak spoglądali na niego podejrzliwie, ilekroć pojawiał się częściej w Mungu niż raz w miesiącu.
Z jakiegoś też powodu był przekonany, że choć chłopak w tej chwili śmiał się, że jest zdolny do wszystkiego w imię nauki, nie pogorszyłoby świadomie jego stanu. Wspólna gra w therie, fakt, że Mulan mu ufała - to sprawiało, że i starszy z rodzeństwa Huang był przekonany, że może zaufać Maxowi, a więc nie ma czego się bać. Zapamiętał więc adres, odpowiadając na kolejne pytania, aż sam znów nawiązał do początku ich rozmowy i… Zaniemówił.
Pytanie Maxa, tak szczegółowe dopytanie sprawiło, że Longwei potrzebował mocniej zastanowić się nad tym, co czuł w stosunku do smoków. Zastanowić się nad tym, jak one rzeczywiście na niego działały i sprawy nie ułatwiał fakt, że nie miał wielkiego porównania do innych.
- Fascynują mnie. Każdy nowy gatunek i odkrycie czegoś nowego jest ekscytujące, wywołuje dreszcz podniecenia na myśl, że tego nie ma na kartach książek… Ale nie, nie wyobrażałem sobie z nimi czegoś ponad opiekę - odpowiedział, czując, że znów pali go szyja, gdy tylko przypomniał sobie schowane głęboko w szafie figurki. - Jednocześnie jednak nikt, czy nic, więcej mnie tak nie pociąga - dodał, wzruszając nieznacznie ramionami, nie czując się bardziej skrępowanym, niż już był, choć jednocześnie miał wrażenie, jakby rozmawiał z Mulan.
Na tą myśl aż pokręcił głową, przystając na szczycie schodów. Tutaj mgły przepełnionej szeptami już nie było, za to mieli możliwość podziwiać przepiękny krajobraz skąpany w pomarańczowym świetle zachodzącego powoli słońca. Niewiele dalej dostrzegł źródło i wskazał je Maxowi, niemo pytając, czy korzystają z niego. Zdecydowanie wolał chwilę relaksu po dziwnej wspinaczce po schodach, po której czuł, że drżą mu dłonie.
- Więc miałeś ten sam problem co ja - brak odpowiednich wspomnień. August, z którym grałem w krwawego barona obiecał mi pomóc stworzyć odpowiednio szczęśliwe. Tak samo Zoe… Właśnie, znasz jakieś miejsce tutaj, skąd dobrze widać gwiazdy? Chciałem zrobić dla niej coś miłego w ramach odwdzięczenia się za pomoc, a mówiła, że lubi noc - odparł, tracąc na chwilę myśl, która trzymała się go wcześniej, skupiając się bardziej na wspomnieniach potrzebnych do stworzenia patronusa, a to z kolei sprowadziło jego myśli na dwójkę najnowszych znajomych.

/zt z Maxem -> gorące źródło

+

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySob Sie 13 2022, 21:14;

Normalnie nie jestem wcale wścibski ani niedyskretny, ale nie mogę nie zareagować, kiedy widzę, że pomiędzy moją przyjaciółką a Murphem dzieje się coś dziwnego; jakby chociaż udawali, ale nie. Akurat kiedy mieszkamy w jednym domku i moglibyśmy z tego rozkręcić dobrą imprezę, ci postanowili urządzić sobie jakieś ciche dni. No żałosne.
Przyglądam się uważnie mimice przyjaciółki, bo znamy się już tyle lat, że może sobie co najwyżej pomarzyć o ukrywaniu przede mną czegokolwiek. Śmiech biorę za całkiem dobry znak - łatwiej wierzyć, że to tylko przejściowe problemy, które mogłyby już zostać zażegnane, gdyby po stronie Murpha winnego pojawiła się do tego chęć. W głosie przyjaciółki nie słyszę jednak szczególnej chęci do ciągnięcia tematu, więc też nie chcę za bardzo naciskać, szczególnie że mamy przed sobą cały piękny dzień, którego nie warto sobie psuć wspominaniem o słabych chłopakach. Muszę jednak mieć pewność w jednej rzeczy.
- Powiedz tylko czy mam mu wyjebać - dopytuję i chwytam nadgarstek przyjaciółki, by z powagą spojrzeć w jej brązowe oczy; Murph jest moim kumplem i wiem też, że Marla może nieco dramatyzować, ale choćby skały srały, to zawsze będę trzymać jej stronę i potrzebuję, żeby o tym pamiętała. Dlatego też odnotowuję sobie w pamięci, by ją jako pierwszą uwzględnić w moim testamencie. - A uwierzysz, jak ci powiem, że poszedłem tam sam? Bo jestem takim kurwa ambitnym uczniem, na jakiego Hogwart nie zasługuje. To nie moja wina, że na miejscu kazano nam się dobrać w pary, tak? No więc spędziłem przyjemny wieczór z Leą Swansea na huśtawce pod gwiazdami... nie pamiętam, czy my w końcu oddaliśmy jakąś mapę nieba tho. Ale co tam się nie działo. Dałbym sobie głowę uciąć, że widziałem ponuraka, potem Leighton prawie wpadła do mapy, nie pytaj mnie kurwa jak, nie wiem, ale dzięki temu widziałem jej bieliznę, potem całowaliśmy się chwile - o tych dwóch rzeczach to nie mów Rokoko może - no i na koniec zaatakowały nas kelpie i kałamarnica. Taki tam zwyczajny dzień w Hogwarcie - relacjonuję przyjaciółce, ledwie łapiąc oddechy pomiędzy, żeby przypadkiem coś mi nie umknęło z głowy, nim zdążę to wypowiedzieć. Po opowieści na pewno jasne staje się, dlaczego potrzebuję tego testamentu.
- Bez kitu, co za buractwo, nie jesteśmy jeszcze gotowi umierać. DAJCIE NAM SKOŃCZYĆ NASZE OSTATNIE WOLE! - krzyczę w mgłę, zaraz w ślad przyjaciółki wyciągając różdżkę, żeby chociaż wyglądać kompetentnie. Przejście kolejnych stopni wcale nie pomaga, bo szepty nie cichną, a zaczynają dobiegać z różnych stron, zupełnie jakbyśmy byli otoczeni. Tyle że nikt nie każe nam rzucać różdżek ani nie rzuca zaklęć w naszą stronę, przez co jest nie tyle przerażająco, co po prostu dziwnie. - Ty, może "szarlotka" to jakiś avaloński safe word. Z jakiegoś powodu podobno najczęściej używa się "ogórek kiszony" albo "rzodkiewka", kto wie jakie fetysze tu mają fauny - wymyślam, bo humor to moja jedyna broń podczas takich podejrzanych sytuacji. Podnoszę morale, żeby potem Marli lepiej się w razie czego walczyło - w końcu ma ten Order Merlina, to może druga strona powinna sobie zacząć składać testamenty. - Dobra, jebać, chyba nikt za nami nie idzie, bo jestem całkiem pewny, że z tamtej strony słyszałem coś o miotłach, a nasi zabójcy nie mogą być głupsi od nas - zauważam rozsądnie, ale i tak na wszelki wypadek łapię przyjaciółkę za rękę, żebyśmy się nie rozdzielili przypadkiem albo żeby któryś stopień nas nie zaskoczył. - Chodź, przejdźmy to szybciej. I w ogóle wracając do spraw ważnych, nie wiem, czy bardziej mnie jara perspektywa, ile powyrywam na ten Order, czy jednak bijatyka spice gryfs, no bo hot - żartuję, rzucając szybkie spojrzenie przyjaciółce, czy nie oberwę od niej po głowie. - Ja powinienem coś Rokoko zostawić, ale skończyłem już listę cennych rzeczy... Chyba że możemy myśleć przyszłościowo, to wtedy zapiszę mu błogosławieństwo, by wziął moją przyszłą żonę, bo sam przecież chłopak nie znajdzie.

Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3117
  Liczba postów : 1748
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyPon Sie 22 2022, 22:27;

Uśmiechnęła się mimowolnie słysząc pytanie Jinxa, bo było ono dowodem, że zawsze mogła na niego liczyć, niezależnie czy to było wspólne zapijanie smutków lub opijanie sukcesów, potem maskowanie na zajęciach kaca niedającego żyć czy tak jak teraz, gdy musiała się mierzyć z kłopotami sercowymi. – Jesteś najlepszy, ale nie. Nie wiem, myślałam, że się rozejdzie po kościach i oboje szybko zmądrzejemy, ale jak widzisz, daleko nam do tego, więc nie ma sensu strzępić ryja na tego durnia – mimo wszystko wymówiła to z czułością – któremu średnio pasuje, że zaczęłam pracować dla Fairwynów. Żeby nie było, też sprzeciwiam się ich praktykom, ale potrzebuję pieniędzy, żeby być samodzielna i żeby pomóc Fiadh, nawet nie pytaj ile kosztuje jej leczenie. No więc w sumie zasługuje na to, abyś mu wyjebał, ale chyba wolę załatwić to sama. W sensie no sama mu w końcu dam gonga prosto w tę zjebaną mordę – wzruszyła ramionami, przybierając beztroską pozę i maskując rozedrganie.
Szybko jednak miała okazję zapomnieć o przykrych kłótniach, bo Jinx rozpoczął opowieść o swoich niedawnych przygodach na lekcji. – No właśnie średnio chce mi się wierzyć… – wtrąciła się z chichotem, a potem dała mu już opowiedzieć do końca, z zaangażowaniem wkręcając się w tę historię. – O chuj. Po kolei. Lea to ta zawsze elegancko odjebana? Wow, ona nawet zaspana na śniadaniu wygląda jak jakaś grecka bogini. Aż nie wiem o co mam bardziej dopytać. No te kelpie i wpadanie do mapy to faktycznie typowy dzień w szkole, ale ty całujący się z taką divą to już wiesz, nowość – posłała mu zaczepny uśmiech. – A o Rokoko się nie martw, będę milczała jak grób – przysięgła, ostentacyjnie zamykając buzię na kłódkę i wyrzucając wyimaginowany kluczyk za siebie.
Syknęła, aby się uciszył, gdy zaczął krzyczeć gdzieś w eter (tak jakby sama tego nie robiła przed chwilą). Nagromadzenie się szeptów sprawiło, że czuła się coraz bardziej skonfundowana, zwłaszcza, że nie nadciągały w ich stronę żadne groźby. Zmarszczyła czoło w geście niezrozumienia, ale prędko się rozluźniła, słysząc błyskotliwą uwagę przyjaciela. – Ogórek kiszony? Pierwsze słyszę, ale to prawda, kto wie co te avalońskie stwory mają w głowie… Może my też sobie powinniśmy coś ustalić. O, na przykład jak będzie bardzo źle to któreś z nas krzyknie hasło OKOŃ i wtedy to znak, że musimy spierdalać. To znaczy bierzesz mnie na barana i odpalasz najwyższy bieg na swoich ciżemkach i uciekamy, a potem o tym wszystkim zapominamy, no bo komuś o takiej randze jak ja nie wypada – zaśmiała się, bo oboje dobrze wiedzieli, że ten Order Merlina to dostała przypadkiem i jej jedyną opcją było ewentualne transmutowanie napastnika w elegancki zegar kurantowy albo coś mniej dystyngowanego, czyli kosz na śmieci.
Chwyciła więc rękę Jinxa i ruszyła dalej, starając się ignorować wszechobecne szepty. – Tylko nie nadużywaj tej jedynej po mnie pamiątki, którą dostałam wypruwając z siebie żyły ku chwale ojczyzny i ryzykując życiem, aby skorzystała na tym cała społeczność czarodziejska. Ale sama chciałabym widzieć jak się biją o moje fanty. Ciekawe ile by im zajęło zorientowanie się, że większość jest bezużyteczna. Może na szczycie ostatecznie zmienię swoją ostatnią wolę i rozdzielę wszystko, żeby nie było żadnych niesnasek. Ej ty, apropo małżeństwa to słuchaj, oglądałam ostatnio piękną komedię romantyczną i tam bff ustalili, że jak do czterdziestki dalej będą sami to wezmą ślub ze sobą i totalnie uważam, że my też powinniśmy mieć taki deal. Ja już pomijam ten aspekt miłosny tego filmu, bo się okazał tragiczny, serio, płakałam chyba z pół godziny, ale chodzi mi o samą ideę. Tylko może przyspieszmy to do trzydziestki, bo z naszą skłonnością do niebezpiecznych przygód umrzemy prędzej niż później. Co ty na to? I wcale nie mówię tego dlatego, że jestem pokłócona z Murphym, a ty właśnie powiedziałeś, że twoją żonę bierze Rocco – zrobiła niewinną minę, śmiało maszerując po coraz bardziej męczących schodkach. – Zróbmy se przerwę, zaraz wypluję płuca.

______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptySob Paź 01 2022, 14:22;

Kiwam głową, dając jej przestrzeń do wyżalenia się, od razu też nieco uspokojony tematem kłótni, który mimo wszystko jest przecież błahostką wobec ich uczuć względem siebie. Nie zazdroszczę jej, rzecz jasna, tego położenia, ale wiem też, że Marlena poradzi sobie ze wszystkim, więc po prostu ściskam jej dłoń, by wiedziała, że w razie czego jestem i trzymam jej stronę – nawet jeśli ona nie trzyma mojej, skoro tak bezczelnie wyśmiewa się, że niby nie mogę sobie pozwolić na casualowe całowanie szkolnej divy.
- Wiele jeszcze musisz się nauczyć – chichoczę, jakbym ja posiadał jakąś większą tajemną wiedzę. - O to Patol będzie dostawał często okoniem po mordzie, bo imo sama jego obecność to wysokie zagrożenie życia - zgadzam się z przyjaciółką, że to bardzo rozsądne rozwiązanie i że zabiorę ze sobą do grobu wszystkie tajemnice mogące kłaść w przyszłości cień na jej legendzie. - Ale myślę, że powinniśmy mieć też hasło na mniej groźne przypadki. Jak na przykład absztyfikanci, którzy za mocno się przyssali i z których możemy sobie pocisnąć. Więc jak nie będę mógł się pozbyć jakiejś laski, to będę wołał CIUPAGA i to będzie znak dla ciebie, abyś odjebała rolę życia z łzami, krwią, czy czym tam będziesz tylko chciała – instruuję przyjaciółkę z myślą, że to może być dobra rozrywka, takie prześciganie się w dramatycznych pomysłach ratunkowych – przynajmniej dla naszej dwójki.
– Hej, w ten sposób też duża część społeczności czarodziejskiej na tym skorzysta – wcinam się rozbawionym protestem, poruszając brwiami; uważam, że dobrze będzie promować takie dobro narodowe, jakim niewątpliwe jestem. Wątpię, aby Marlena na szczycie miała szansę zmienić swoją wolę, bo w ogóle wątpię, że na ten szczyt dotrzemy, więc tylko przekręcam głowę z zainteresowaniem, gdy przyjaciółka trochę za mocno angażuje się w temat małżeństwa. – Aw, Marlena, ty mi się praktycznie oświadczasz. – Przykładam rękę do serca w przerysowanym wzruszeniu; oboje wiemy, że moje szanse na ustatkowanie się są dość nikłe, więc to może stać się bardzo wiążącą umową. – To brzmi na dobry plan – zgadzam się bez większego zastanowienia, bo pomysły Marli zawsze są trafione – w czym utwierdza mnie przysiądnięcie na jednym z kamiennych stopni. – Ale czy nasz związek będzie miał charakter otwartego? Jak nie będziesz chciała, to będę ci wierny, ale przemyśl to. Podobno na obrączki też się dobrze wyrywa – informuję przyjaciółkę o kwestii dla mnie kluczowej. - Ej i nie martw się. Jeżeli ja będę w związku, a ty samotna, to sprawdzimy zasady wielożeństwa w Wielkiej Brytanii. Zawsze uważałem, że poligamiczne związki są cool – dodaję, kładąc rękę na jej kolanie, ale nie bardzo potrafiąc utrzymać powagę. Zaraz zaczynam grzebać w plecaku, przy okazji podając Marli butelkę wody. - O patrz, faktycznie mam ten pergamin. Wyprostuje się później… Dobra, zapiszę wszystko co mamy, czekaj. Ja, Murph, Spice Gryfs… A ze szczątkami, co byś chciała zrobić? Żeby cię na narządy nie rozebrali. Chociaż mnie mogliby wstawić do muzeum, tak sobie myślę – myślę na głos, wynotowując skrupulatnie wszystkie nasze dotychczasowe pomysły.

Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3117
  Liczba postów : 1748
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Schody szeptów QzgSDG8




Moderator




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyNie Paź 16 2022, 22:52;

Żywy obraz w jej głowie przedstawiający Craine’a z rybą na ryju sprawił, że wybuchnęła głośnym śmiechem. – Ja uważam, że osiągnęłam w tej szkole wszystko, bo poprawiłam Patola, gdy przekręcił zaklęcie i dalej żyję – wyszczerzyła się, naprawdę sądząc, że to osiągnięcie o wiele większe niż jakiś tam order. Zaraz potem zgodziła się z przyjacielem na kolejne hasło bezpieczeństwa. – Racja, to też ważny aspekt. Ostatnio naczytałam się tyle harlequinów, że bez problemu wcielę się w rolę twojej wybawicielki z ramion jakiejś lampucery. Kiedyś umiałam płakać na zawołanie, ale Fiadh szybko ogarnęła, że taka ze mnie świetna aktorka i już nie ulegała mi tak łatwo. Ale co wymusiłam od niej parę durnych zabawek to moje – zgrabnie wplotła kolejną anegdotkę. – Jak wrócimy po wakacjach to możemy zrobić rundę po barach i poćwiczyć, żeby w naprawdę krytycznej sytuacji mieć już idealnie dograny spektakl – zaproponowała, jednocześnie notując w myślach kolejne pomysły i postaci, w które mogłaby się wtedy wcielić.
Spojrzała na niego powątpiewająco, gdy tak bezczelnie przedstawiał jej zarys wykorzystywania cennego wyróżnienia, jakie przyznało jej Ministerstwo Magii. – Tylko po pierwsze, musiałbyś zmienić imię i nazwisko na moje, bo jednak jest tam elegancki grawer. A po drugie naprawdę potrzebujesz jakiegokolwiek medalu, żeby wyrywać? – uniosła brew, bo zalatywało jej to odrobiną niepotrzebnej desperacji, a dobrze przecież wiedziała, że przyjaciel radził sobie świetnie bez dodatkowej zapomogi. – Och w końcu zauważyłeś, ja się tyle starałam, a ty ciągle, że tylko przyjaźń… – westchnęła z udawaną ulgą i już się szykowała do kontynuacji tego przedstawienia, niewątpliwie poprawiającego jej humor, kiedy niespodziewanie natrafiła na zdradziecki stopień. – Widzisz? Aż nawet uklękłam – zaśmiała się, próbując zatuszować swoją niezgrabność i podnosząc się z ziemi. – No to już są szczegóły, które ustalimy, gdy faktycznie los z nas zadrwi i jakieś niefortunne ułożenie gwiazd sprawi, że będziemy skazani tylko na siebie – stwierdziła; to, że teraz miała lekkie podejście do życia nie oznaczało, że tak samo będzie za dziesięć lat. – Deal. Albo przeprowadzimy się tam, gdzie jest to legalne. ALBO do tego czasu zostanę nowym ministrem i zmienię prawo tak, żeby było nam wygodnie, o – dodała, aż sama będąc pod wrażeniem jak wiele fenomenalnych pomysłów wciąż czaiło się w jej głowie. Z wdzięcznością przyjęła butelkę wody i łapczywie upiła kilka łyków. Kto by pomyślał, że wchodzenie po schodach może być tak męczące? – Ej nie wiem – podrapała się po głowie, intensywnie rozmyślając co też bliscy mogliby zrobić z jej szczątkami. – Szczerze wierzę, że do czasu śmierci będę już miała na koncie tyle osiągnięć, że pierdolną mi gdzieś kurwitne mauzoleum, a ludzie z całego świata będą się tam zjeżdżać, wiesz, jak do jakiejś ziemi świętej – powiedziała, w międzyczasie szukając w plecaku czegoś znacznie lepszego niż woda. Po chwili wyciągnęła z niego dwie puszki piwa. – W zasadzie to debatujemy nad najważniejszymi sprawami w naszym życiu, więc małe pobudzenie kreatywności nie zaszkodzi – oznajmiła, oferując mu wykwintny trunek w postaci irlandzkiego browara. – Jeszcze nie ma na świecie muzeum, w którym przechowywaliby takie pajace jak my, więc o jakim myślisz? – spojrzała na niego zaczepnie, klasycznie wykorzystując okazję do droczenia się.

@Eugene 'Jinx' Queen

______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyWto Lis 01 2022, 18:49;

Nawet dla mnie jest to nieco kontrowersyjna opinia i prawdopodobnie nie wypowiedziałbym jej na głos - chociaż bardziej dlatego, żeby ego Marleny nie wyjebało w kosmos -  ale akurat tę konkretną przyjaźń cenię bardziej niż jakiekolwiek związki. Myślę, że jest coś wartościowego w tym, jak oczywista i prosta jest nasza relacja; dzięki temu Murph wie, że nie musi się martwić o to, jak wiele godzin razem spędzamy, dzięki temu zawsze możemy stać po swojej stronie i w końcu dzięki temu mamy pewność, że nasza relacja po prostu nigdy się nie zepsuje. Śmieję się więc otwarcie z tych abstrakcyjnych scenariuszy, świetnie bawiąc się samym procesem snucia nierealnych planów.
- O, idealnie. A jak już będziesz ministrą, to nawet nie będę musiał pracować, twoja pensja i pieniądze z łapówek wystarczą nam na życie. I ty też nie będziesz musiała pracować, transmą stworzysz jakąś swoja kopię, która będzie siedziała w biurze, a my będziemy chillować na jakiejś Bali czy w innej Tajlandii - dodaję, żeby nie pomyślała sobie, że nasze przyszłe życie będzie trudne i pracowite; ja nie mam wątpliwości, że nie spoważnieję jeszcze za dziesięć lat.
Parskam na myśl o mauzoleum, ale Marlena ma rację - albo to, albo ktoś nas zakopie w anonimowym grobie w lesie po tym jak spierdolimy się z wysokich do nieba schodów z browarami w rękach. Nie wierzę, by mogło spotkać nas coś pomiędzy, więc uważam, że przyjęcie od przyjaciółki piwa jest pierwszym krokiem do przybliżenia nas do tej świetlanej przyszłości.
- Moje szczątki mogliby zabrać do Madam Royce. Zamiast robić mi figurę woskową, to mogliby mnie wypchać, tak jak wiesz, robią ze zwierzętami w taksydermii. Jak już nie będę na tyle sławny, by umieścić mnie wśród poważnych czarodziejów, to mogą wstawić mnie do sekcji z wampirami, wilkołakami i tak dalej. Kinda jak inferius - wymyślam, wzruszając ramionami, bo jest mi szczerze obojętne, gdzie dokładnie mnie postawią. - Po prostu nie pozwól Holly odjebać czegoś i zrobić mi nijakiego grobu pośród innych grobów - wymagam od bff. - Jak będziesz chciała, to nawet ty możesz zachować moje zwłoki i zrobić z nich gustowny wieszak - dodaję jeszcze z cieniem uśmiechu, wyciągając rękę do Marli, by pomóc jej wstać, bo odpoczynek odpoczynkiem, ale czeka nas jeszcze długa trasa na szczyt.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32487
  Liczba postów : 102776
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Schody szeptów QzgSDG8




Specjalny




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyPon Wrz 11 2023, 20:10;


 
Etap II

Widzimy ludzi i rzeczy nie takimi, jakimi są, ale takimi, jakimi my jesteśmy.



Walka na bagnach dla każdego z was była ciężka, w mniejszym lub większym stopniu. Decyzje, które wspólnie podjęliście, doprowadziły was ostatecznie do kawałka liny przewieszonego przez szkielet spalonego drzewa. Świstoklika, który przeniósł was u podnóża schodów umiejscowionych w górskiej scenerii.
Gdy lądujecie, orientujecie się, że nie wszyscy z was mieli szczęście. Silne zaklęcie uzdrawiające, które Rhode rzuciła na siebie i Franklina Fairwyna z pewnością postawiłoby ich na nogi, gdyby nie pomylona inkantacja. Tylko wcześniej wypity eliksir wiggenowy sprawia, że jeszcze żyją. W stresie, ze smokiem pikującym nad głową, z ciałem zanurzonym w błocie, z paniką rozrywającą serce nietrudno jest popełnić błąd. Ale każdy, nawet ten najmniejszy może was kosztować zdrowie lub życie.
Młoda uzdrowicielka i przewodnik waszej wyprawy są wyniszczeni działaniem źle rzuconego zaklęcia; słaniają się na nogach, a po chwili mdleją, ich ciężkie rany zamiast wyleczone są pogłębione, sączy się z nich krew. Ich ciałami targają konwulsje, a widoku ledwo żywych ludzi nie zapomnicie już nigdy. Rhode i Franklin wymagają pilnej pomocy medycznej, a na wasze nieszczęście to oni byli głównymi uzdrowicielami w grupie. Być może któreś z was odważy się, aby im pomóc - czy to eliksirem, czy to odpowiednimi zaklęciami. Jeśli nie zrobicie nic, zastanówcie się czy wasze sumienie udźwignie takie brzemię.

Świstoklik nie bez powodu przeniósł was tutaj. Rozprzestrzenia się przed wami rząd schodków pogrążonych w ciemności, a w tle majaczą Góry Onchu. Docierają do was szepty, przypadkowo wypowiadane słowa, które odbijają się echem w głowie i nie ułatwiają podjęcia decyzji. Domyślacie się, że cel waszej podróży będzie osiągalny dopiero, gdy pokonacie mnóstwo stopni, które piętrzą się przed wami, okalane dymem i mgłą. Zapadł jednak zmierzch, wszyscy jesteście zmęczeni i wycieńczeni. Musicie odpocząć i zregenerować siły. Znajdujecie w torbie Fairwyna namiot, a kiedy w końcu go rozłożycie, kładziecie się spać. Niektórzy z was padają z wyczerpania bardzo szybko, inni z kolei kręcą się z boku na bok nie mogąc zasnąć z powodu szeptów, które dobiegają ze schodów. Ostatecznie wszyscy zasypiacie z pytaniami, na które nie znacie odpowiedzi. Co dalej? W jaki sposób wydostać się z tego piekła? I przede wszystkim - czy w ogóle dane wam będzie się obudzić?

Jesteście coraz bliżej Starszego Smoka, w dodatku w nie najlepszej kondycji fizycznej i psychicznej. Stworzenie zaczyna mieszać wam w głowach na tyle mocno, że zaczynacie mieć wizje. To, co widzicie, wydaje wam się prawdziwe, w żaden sposób nie kwestionujecie prawdziwości halucynacji. Smok został boleśnie skrzywdzony przez ludzi i chce, żebyście cierpieli znacznie bardziej niż on. Zamierza doprowadzić was na skraj szaleństwa i zamknąć w klatce własnego obłędu. Czy jesteście na tyle silni, aby oprzeć się jego działaniu? W końcu nic nie jest dobre albo złe - wszystko zależy od waszych myśli i tym, jak sobie z nimi poradzicie.

Scenariusze
Zanim podejmiecie jakiekolwiek decyzje, zapoznajcie się ze wszystkimi scenariuszami tego etapu. Pomoże wam to zorientować się w sytuacji całej grupy i tym samym ułatwi podjęcie dalszych kroków. Kostkami rzucajcie obowiązkowo w tym temacie i każdy rzut dokładnie opisujcie tj. którą opcję scenariusza wybieracie, czy to dorzut itp. Kolejność rzucania oraz pisania postów oczywiście macie dowolną.

@Irvette de Guise
Morale: ★★★☆☆☆☆☆☆☆

Masz wrażenie, że budzisz się, a na zewnątrz jest pięknie jak nigdy. Nie ma śladu po mgle i dymie, roślinność dookoła jest zielona, słyszysz świergot ptaków i czujesz, że chyba jesteś w raju na ziemi. Otacza cię jedynie natura, która pomaga ci się odprężyć i daje ci poczucie komfortu oraz bezpieczeństwa.
Kątem oka dostrzegasz dwie wielkie i piękne avalońskie jabłonie, pomiędzy którymi rozłożony jest hamak. Nieznana siła pcha cię w tamto miejsce, a urokliwa sceneria wręcz kusi, aby na chwilę się położyć i odpocząć. Tak też robisz. W rzeczywistości jednak kładziesz się na ziemi. Kiedy ty czujesz, że zapadasz się w wygodnym hamaku, tak naprawdę jesteś coraz bardziej zgniatana przez diabelskie sidła.

Z racji tego, że Irvette jest hipnotyzerką i zna tajniki mieszania w umyśle, ma cechę eventową świetne zewnętrzne oko (wyczulenie) oraz bransoletkę z ayuhacką i opaskę Chatterino, jest w stanie zrozumieć, że to, co się dzieje nie jest prawdziwe. Rzuć literką na to jak szybko dociera do ciebie co jest grane*. Im większa litera tym później się orientujesz i jesteś dłużej miażdżona przez diabelskie sidła. Przy literze G lub wyższej, masz mocno pogruchotaną rękę i nogę i nie możesz ruszyć ratować innych dopóki się nie uleczysz. Jeśli wylosujesz niższe literki, jesteś tylko obolała. Możesz pomóc się obudzić  jednej osobie.

*Z racji tego, że po poprzednim etapie jesteś mocno osłabiona, twój wynik to twój rzut + 1, np. jeśli wylosujesz B, ostatecznie masz literkę C.

@Rhode O. Fairley
Morale: ★★☆☆☆☆☆☆☆☆

Budzisz się i masz wrażenie, że jesteś w swoim przytulnym gabinecie. To był naprawdę udany dzień, pełen przełomów z pacjentami, a żeby tego było mało, twój ostatni to osoba, która od wielu tygodni nie jest chętna do współpracy. Dziś jednak nabrał ochoty na rozmowę i żeby go zrozumieć, musisz podejść bliżej. Czujesz całą sobą, że będzie to wasze najważniejsze spotkanie i wiesz, że nie możesz pozwolić na to, aby czegoś nie usłyszeć.
W rzeczywistości czołgasz się na drugi koniec namiotu, a każdy twój ruch sprawia, że twój stan się pogarsza. Jesteś zbyt słaba, a co za tym idzie smok ma nad tobą największą kontrolę. W związku z tym nie jesteś w stanie sama zorientować się, że to halucynacje. Tkwisz w koszmarze, który wydaje ci się niezwykle przyjemny. W końcu tylko magipsychoterapeuta rozumie jak ciężko jest czasem do kogoś dotrzeć i każdy, nawet najdrobniejszy przełom to ogrom satysfakcji. Dlatego mozolnie, krok po kroku zbliżasz się do pacjenta, aby udzielić mu tego, czego najbardziej potrzebuje - wsparcia i zrozumienia.

Rzuć 5xk100. Każdy wynik powyżej 60 oznacza, że twoje rany otwierają się i robisz się naprawdę słaba. Przy min. czterech kostkach z takim wynikiem wymagasz konkretnej pomocy lekarskiej i nie obędzie się bez eliksiru wiggenowego, żebyś w ogóle mogła ruszyć dalej, o ile ktokolwiek uświadomi cię, że to tylko wizje zsyłane przez Starszego Smoka.

Uwaga! Jeśli Camaelowi uda się wyrwać z letargu i przybiegnie ci pomóc, wtedy wyniki k100 powyżej 70 sprawiają, że twoje rany pogłębiają się.

@Camael Whitelight
Morale: ★★★★★★☆☆☆☆

Budzi cię śmiech twojej córeczki. Kiedy wychodzisz z namiotu, widzisz ją jak się bawi na małej polance. Śmieje się do ciebie, macha rączką i zachęca, abyś podszedł bliżej. Chyba dawno nie czułeś się tak sielsko, jak teraz? Tylko ty, twoja córka i piękne okoliczności przyrody, które sprzyjają wspólnym beztroskim chwilom, których ostatnio nie miałeś zbyt wiele w swoim życiu. Lailah wskazuje na motylka, który usiadł na kwiatku i prosi, abyś go dla niej złapał. Nie masz żadnych wątpliwości, że to zrobisz - w końcu to twoja mała ukochana dziewczynka.
Kwiat, na którym usiadł motyl to kwiat Mortaeusa. Jego białe płatki świecą delikatnie jasną poświatą i jeszcze nie jesteś świadomy, że to właśnie z tej rośliny wytwarza się śmiertelną truciznę. Póki co czujesz przyjemne ciepło, które ogrzewa twoje zmarznięte dłonie.

W twojej wizji jest osoba, którą kochasz bezgranicznie, więc w zasadzie nie masz żadnego powodu, aby się z niej wyrwać i aby kwestionować jej prawdziwość. Możesz jednak rzucić literą czy orientujesz się, że coś jest nie tak. Jeśli wyrzucisz H, I, J - dociera do ciebie, że to tylko iluzja, której celem jest skrzywdzenie was. W przypadku sukcesu, możesz szybko pomóc tylko Rhode i dzięki temu zmniejsza się jej szansa na pogłębienie obrażeń.
W przypadku porażki, rzuć 6xk100 i każdy wynik powyżej 65 oznacza, że kwiat boleśnie cię parzy (czego nie czujesz w takim stopniu, jak gdyby się to wydarzyło bez mieszania w umyśle przez smoka). Jeżeli trafisz cztery kostki z tak wysokim wynikiem, po skończeniu eventu będziesz wymagał hospitalizacji niezbędnej do odtrucia twojego organizmu. Przy wynikach 65 lub mniej uznaj, że masz poparzoną skórę na dłoniach, ale poprawnie rzucone zaklęcia uzdrowicielskie raz dwa pomogą ci się z tym uporać.

@Julia Brooks
Morale: ★★★★★★★★★☆

Wychodzisz z namiotu z poczuciem, że właśnie zakończyłaś swój finałowy mecz. Wygrany, oczywiście. Adrenalina wciąż buzuje w twoich żyłach, czujesz przemożne szczęście, bo to dzięki twoim brawurowym akcjom, narodowa kadra Anglii zdobyła kolejne mistrzostwa. I to właśnie ty zostałaś oddelegowana przez całą drużynę, aby odebrać puchar. Idziesz więcej przed siebie, pełna dumy rozpierającej serce i nieopisanej radości.
Kiedy tobie wydaje się, że zmierzasz po odbiór trofeum, w rzeczywistości wspinasz się po schodach. Docierają do ciebie niepasujące do scenerii szepty, ale ignorujesz je do czasu aż słyszysz głos bliskiego ci do tej pory Augusta: Brooks. Z racji tego, że jesteś w najlepszej kondycji z całej grupy i byłaś już w tej lokacji, orientujesz się, że coś jest nie tak. Jako jedyna nie musisz rzucać żadną kostką, po prostu dociera do ciebie, że coś zsyła na was pozornie przyjemne wizje, które prowadzą was prosto w pułapkę.
Demonem, z którym ty musisz się zmierzyć, jest kokatris, avalońska odmiana wiwerny. Szybko analizujesz sytuację i gdy spojrzysz w dół, widzisz każdego członka waszej drużyny (oprócz Rhode, która dalej jest w namiocie), który jest głęboko pogrążony w swojej marze. Możesz krzyczeć ile chcesz, i tak przez wszechobecne szepty i głęboką ingerencję Starszego Smoka nie są w stanie cię usłyszeć. Za to ty powinnaś oszczędzać siły, bo żeby ich ostrzec, musisz jakoś pozbyć się twojego nowego przyjaciela, przyczajonego na ciebie.

Rzuć 5xlitera, gdzie każda samogłoska oznacza twój udany atak na kokatrisa, natomiast każda spółgłoska to atak stworzenia na ciebie. Dorzuć tyle k100 ile spółgłosek wylosowałaś. Wyniki powyżej 80 to nieudane próby obrony; przy min. trzech jesteś dotkliwie poparzona na całej prawej dłoni, co będzie wymagało od ciebie długiej rekonwalescencji i zawieszenia kariery sportowej na jakiś czas. Ważniejsze jest jednak, że w ogóle żyjesz, prawda?

Gdy już uporasz się z wiwernem, możesz pomóc dwóm wybranym osobom.


• Kod dla każdego z Was do wklejenia w poście
Kod:
<zgss>Ekwipunek:</zgss> wpisz zabrane ze sobą przedmioty
<zgss>Wylosowane kości:</zgss> podlinkuj wszystkie losowane kości
<zgss>Efekty i urazy:</zgss> wypisz wszystkie efekty i urazy


Franklin Fairwyn
Poniżej znajdziecie cztery różne scenariusze, opisujących zachowanie NPC w postaci Franklina. Musicie wybrać jeden z nich, pierwsza osoba, która napisze w tym etapie zamieszcza w poście poniższy kod.
Kod:
<zgss>Wybrany scenariusz NPC:</zgss> wpisz numer
W tym etapie żaden ze scenariuszy nie daje wam żadnych profitów i musicie wybrać najmniej inwazyjną dla was opcję. Fairwyn jest osłabiony przez źle rzucone zaklęcie Rhode, magia smoka działa na niego bardziej. Po całej nocy odpoczynku jest w o wiele lepszej kondycji niż uzdrowicielka; czy to wasze działania, silny męski organizm czy też wpływ Starszego i magii tego miejsca? Nie macie czasu się nad tym zastanawiać. Nie macie też pojęcia co widzi, ale jedno jest pewne - któreś z was jest jego największym wrogiem i niebezpieczeństwem. Naradźcie się i wybierzcie mądrze. Powodzenia!

• scenariusz 1
Fairwyn rusza za Julią zaskakująco bezszelestnie jak na kogoś, kto jeszcze parę godzin temu ledwo żył. Motywację ma jednak jedną - pomóc koktrisowi pozbyć się Brooks i zrobi wszystko, aby udaremnić jej atak na wiwerna. Jeśli wybierzecie ten scenariusz, trudniej ma Julka. Jedna samogłoska zmienia się w spółgłoskę, natomiast już przy wynikach powyżej 70 jest skutecznie atakowana przez bestię.

• scenariusz 2
Franklin tak naprawdę nie musi się nigdzie ruszać. Kiedy przebudza się, widzi w namiocie Rhode - osobę, przez którą omal nie zginął. Gdy tylko dostrzega, że ta próbuje się gdzieś przedostać, wspaniałomyślnie postanawia jej pomóc. Ale nie jest przy tym szczególnie delikatny. Jeśli wybierzecie ten scenariusz, trudniej ma Rhode. Już przy wynikach 50 lub więcej jej rany otwierają się i przy 3 takich nie jest w stanie nic już zrobić, jest zdana na waszą łaskę i umiejętności uzdrowicielskie.

• scenariusz 3
Mężczyzna rusza za Irvette i nic go nie raduje tak jak widok, który zastaje - de Guise jest zgniatana przez diabelskie sidła. Wygląda na to, że jego problem, czyli próba pozbycia się dziewczyny, rozwiązał się sam. Nie zamierza w żaden sposób jej pomóc, a gdy widzi, że była Ślizgonka próbuje się wydostać, z zaskakującą werwą wpycha ją z powrotem w sidła. Jeśli wybierzecie ten scenariusz, trudniej ma Irvette. W takim wypadku już wynik E lub więcej oznacza, że ma zmiażdżone kości.

• scenariusz 4
Kiedy Fairwyn dostrzega, że Camael bierze w dłonie trujący kwiat, na jego twarzy pojawia się uśmiech pełen satysfakcji. Jako uzdrowiciel doskonale wie, że długi kontakt z rośliną skończy się dla niego prawdopodobnie śmiercią, dlatego rzuca zgrabny jęzlep, przez co trudniej mu oderwać palce od kwiatu. Jeśli wybierzecie ten scenariusz, trudniej ma Camael. Wtedy tylko J daje mu możliwość zorientowania się, że coś jest nie tak i udzielenie szybszej pomocy Rhode. Dodatkowo, już każdy wynik powyżej 55 oznacza poparzenie i przy zaledwie trzech takich kostkach zostaje zatruty.




pytania kierować do @Marla O'Donnell




______________________

Schody szeptów Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 667
  Liczba postów : 2703
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyWto Wrz 12 2023, 00:44;

Wybrany scenariusz NPC: 3
Ekwipunek: ransoletka z ayuhacką, opaska chatterino, pochłaniacz magii, rękawice ochronne i różdżka ofc
Wylosowane kości: C +1 (modyfikator) = D
Efekty i urazy: jestem mocno osłabiona po poprzedniej rundzie

Bagna nie były dla nich łaskawe. Wręcz przyniosły im wiele cierpienia, ale na szczęście Profesor Whitelight zauważył świstoklik, który uratował ich z tego parszywego miejsca. Niestety, zdawać by się mogło, że wpadli z deszczu pod rynnę, co nie pocieszało w momencie, gdy połowa drużyny była mocno poturbowana.
-Musimy opatrzyć rany i oszacować straty. Nie podobają mi się te schody, a tym bardziej te szepty. - Oczywiście, że od razu przeszła w tryb działania. Nie pytała o samopoczucia, bo przecież jasnym było, że raczej nie mają się najlepiej. No może Brooks, która wydawała się być w najlepszej formie z całej tej zgrai. Czasu na leczenie też nie było, bo opadli z sił i postanowili odpocząć, a to miało okazać się wielkim błędem.
Gdy tylko Ruda otworzyła oczy, schody zniknęły a ona znalazła się w zupełnie innym miejscu - raju wręcz. Wokół niej kwitła przyroda, a zwierzęta beztrosko żyły swoim rytmem. Dziewczyna poczuła, że może oddychać, prawie, jakby na chwilę wróciła do domu. Tylko te dwie jabłonki przypominały o fakcie, że wciąż znajduje się w Avalonie, a rozwieszony między nimi hamak aż kusił do położenia się na nim i ucięcia sobie drzemki. Normalnie zapewne wolałaby pokręcić się nieco wśród pięknych, zielonych roślin, ale była tak wykończona, że marzyła tylko o odpoczynku. Podeszła więc do hamaka, kładąc się na nim i rozkoszując tą sielanką. Tak, zupełnie poczuła się jak w letnie poranki w ogrodach Chateau de Guise. Dłuższą chwilę kołysała się leniwie na wietrze, oddychając z ulgą, że cały ten syf już za nią...Cały ten syf...
Nagle, jakby coś ją uderzyło. Przecież tyle co zasnęli w namiocie Fairwyna. Czy nie powinni wdrapywać się po schodach? I czemu, na latające pegazy, robiło się tu tak nieprzyjemnie duszno? Nie... Tu zdecydowanie coś nie gra.
Próbowała wstać, ale hamak coraz ciaśniej się wokół niej zaplatał. Hamak? Przecież hamaki nie są takie oślizgłe i zdecydowanie nie wiją się w ten sposób. Te pędy... Irv bardzo dobrze znała tę strukturę i gdyby nie była uziemiona, pewnie od razu by podskoczyła. Diabelskie sidła.
-Merde! - Wykrzyknęła na tyle, na ile miała siły. Musiała się skupić i zrelaksować, by pędy ją uwolniły. Przymknęła powieki, wyobrażając sobie wnętrze swojej ulubionej cieplarni z wodnymi roślinami i już czuła, że zaraz będzie wolna, gdy poczuła, jak coś z całej siły wpycha ją w morderczą roślinę. Otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą twarz przewodnika. Twarz, która zdecydowanie różniła się od tej, którą widziała na bagnach. Czuła, że Fairwyn nie jest już sojusznikiem i miała na to niezaprzeczalne dowody.
Nie mogła jednak teraz odpuścić. Nie była w stanie wykręcić szyi, by zobaczyć, jak radzą sobie inni, bo sidła oplotły jej kark. Przymknęła ponownie oczy, a gdy je otworzyła, szmaragdowe tęczówki utraciły cały swój kolor, zmieniając się w dwie czarne dziury. Skupiona do granic możliwości, wróciła wspomnieniami do rozmów z Hunterem, który jako jedyny zawsze potrafił uspokoić ją, gdy przestrzeń robiła się zbyt ciasna. Przypominała sobie jego spokojne słowa i atmosferę, jaką tylko Hunter potrafił roztoczyć w pomieszczeniu. Słyszała jego głęboki głos, delikatne dłonie ściskające te, które należały do niej i poczuła, jak sidła odpuszczają. Gdy uścisk rośliny rozluźnił się na tyle, że była w stanie się ruszyć, zebrała wszystkie swoje siły i odskoczyła jak najdalej od tych oślizgłych pędów.
Dopiero w bezpiecznej odległości od rośliny, po tym, jak iluzja odpuściła, zaczęła rozglądać się wokół za innymi. Była cała obolała, ale przynajmniej żywa i w jednym kawałku. Potrzebowała kilkunastu głębokich wdechów, nim była w stanie cokolwiek zrobić, choć różdżka już pewnie mieściła się między jej smukłymi palcami, a oczy skanowały otoczenie. Nie wyglądało to najlepiej. Cała reszta drużyny też spała i to zdecydowanie nie w diabelskich sidłach, co z jednej strony było pocieszające, a z drugiej zaniepokoiło Irv, która domyślała się, że muszą przeżywać zupełnie inne koszmary.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Rhode O. Fairley
Rhode O. Fairley

Przyjezdny
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Amerykański akcent / Papieros w ręce / Blizna na łuku brwiowym / Całe ciało pokryte licznymi piegami, widocznymi szczególnie latem
Galeony : -21
  Liczba postów : 127
https://www.czarodzieje.org/t22050-rhode-o-fairley
https://www.czarodzieje.org/t22399-gustav-sowa-rhode#739287
https://www.czarodzieje.org/t22398-rhode-o-fairley?highlight=rhode
Schody szeptów QzgSDG8




Gracz




Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów EmptyWto Wrz 12 2023, 15:56;

Ekwipunek: Różdżka
Wylosowane kości: Rany - 33, 10, 12, 69, 97 —> wsparcie Camaela, powyżej 70 rana się pogłębia
Efekty i urazy: Niezaleczone rany na nogach, jedna pogłębiająca się

Coś poszło nie tak.
Nie jest w stanie objąć myślą tego, co się dzieje, jej umysł pogrążony jest rozpaczą i bezsilnością, a ciało trawi ból, którego nie potrafi opisać. Ma wrażenie, że jednocześnie płonie i zapada się w bezkresną toń. Ostatnie co pamięta, to pochwycenie świstoklika - ale kiedy to było, chwilę temu, godzinę czy dni dzielą ją od tamtego momentu? Oddycha płytko. Pośpiesznie. Łapczywie. Dłonie szukają czegoś, czego może się złapać, ale trafiają tylko na miękką glebę, którą orze paznokciami. Leżąc na plecach, wpatruje się wprost przed siebie, w korony drzew, które kołyszą się na wietrze, niczym naczynia krwionośne tworząc układ połączeń na tle szarego nieba. Obraz ten wydaje się tak odległy, a jednocześnie tak bliski - spływa na nią pewna błogość. Pustka. Łzy bólu spływają jej po zabrudzonych policzkach, mieszając się z krwią. Czy to już?

Czy już mogę? — ktoś wsuwa głowę w szparę uchylonych drzwi do gabinetu. Chociaż zegar wskazuje późne popołudnie, Rhode odnosi wrażenie, że zalewa ją fala energii. Zaprasza pacjenta ruchem ręki do środka, wskazując fotel. Nie spodziewała się dostać akurat dzisiaj od niego listu, przez ostatnie kilka spotkań miała wrażenie, że kluczą i oddalają się od jakiegokolwiek przełomu, mężczyzna zaczął nawet odwoływać spotkania, a tu proszę - był tutaj, siedząc standardowo naprzeciwko, wyglądając, jakby aż palił się do rozmowy.
W końcu jestem gotowy o tym porozmawiać — zaczyna mężczyzna, pochylając się w jej kierunku. Zniża głos. — O tym, o czym nie chciałem i nie mogłem wcześniej.
Bardzo mnie to cieszy.
Coś poszło nie tak, bo popełniłaś błąd.
Słucham? — pyta, upewniając się czy dobrze usłyszała.
Coś poszło nie tak, bo popełniłem błąd — powtarza ostrożnie, coraz ciszej — Przepraszam, nie jestem w stanie o tym mówić głośno, to dla mnie… krępujące. Mówienie tego na głos jest już dla mnie wystarczającym lawirowaniem za granicą komfortu. Chyba… chyba przeze mnie ktoś cierpiał. Niewyobrażalnie. Przepraszam, czy wyjątkowo mogłabyś usiąść obok? Ten dystans źle na mnie wpływa.
Rhode wstaje, ale pokój wydaje się dłuższy niż zwykle. Niemniej jednak nie wydaje jej się to w żadnej sposób podejrzane - jakby zaburzenia przestrzeni były codziennością. Krok za krokiem, zbliża się w stronę pacjenta, jest coraz bliżej, już prawie jest w stanie sięgnąć ku niemu dłonią. Czuje w sobie rosnącą ekscytacje. To będzie coś przełomowego, dzisiaj pokonają metaforyczne góry. Jeszcze tylko kilka kroków…

Nie jest świadoma, że spadła z łóżka, że czołga się po materiałowej wyściółce namiotu, która miała przypominać miękki dywan. Nie czuje ani miękkości, ani tego, że nigdy nie została pozostawiona sama sobie, tylko cały czas ktoś przy niej był, ktoś w końcu wniósł ją na rękach do namiotu, położył na łóżku i starał się pomóc. To wszystko było dla niej czarną plamą bez wspomnień. Musiała iść do przodu, musiała się dowiedzieć, musiała być dla kogoś wsparciem. Sen trwał.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Schody szeptów QzgSDG8








Schody szeptów Empty


PisanieSchody szeptów Empty Re: Schody szeptów  Schody szeptów Empty;

Powrót do góry Go down
 

Schody szeptów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Schody szeptów JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Avalon
 :: 
Góry Onchu
-