C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Przyszedł chwilę wcześniej do sali. Gdy dostał propozycję pomocy w eliksirach, nawet się nie zastanawiał. Zawsze chętnie dzielił się wiedzą w tym temacie, a do tego miał w tym czasie pracować nad własnym projektem. Ze względu na ostatni zastrzyk gotówki, zaproponował, że zakupi potrzebne składniki. Wziął więc wszystko i przytuptał na miejsce spotkania. Długo zastanawiał się, nad czym powinien pracować i w końcu do niego dotarło. Amortencja! Jeszcze nigdy poprawnie nie uwarzył tego wywaru. Może zbyt mocno kombinował, a może po prostu brakowało mu skupienia. Nie był pewien, ale uparł się, że dzisiaj w końcu mu to wyjdzie. Był już gotowy do pracy, gdy do sali weszła Aoife. -Hej. Aoife, prawda? Jestem Max. - Przywitał się z nią ciepło. Dziewczyna była młodsza od niego, ale nie zakładał, że przez to miała mniej doświadczenia. -Wszystko jest jak powinno. Ty warzysz bełkoczący, ja miłosny, dlatego tyle tu składników. - Był pod wrażeniem, że na podstawie ingrediencji była w stanie pomyśleć o eliksirze pamięci. Nie każdy by to wydedukował. Składniki faktycznie były podobne, chociaż Amortencja miała jeszcze kilka bonusów. -Sanford mówi, że masz niezły potencjał. Liczę, że go tu dzisiaj zobaczę. - Zagadał z błyskiem w oku. Czyżby dzięki profesorce znalazł potencjalną partnerkę do eksperymentów? Miał zamiar się dzisiaj przekonać. W między czasie już szykował w swoim kociołku bazę pod eliksir. Musiał osiągnąć odpowiednią temperaturę, zanim będzie mógł przystąpić do przygotowywania reszty składników.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie chciał porywać się na wielce odpowiedzialne zadania. Uznał jednak, że pomoc w naprawieniu bałaganu, jaki spowodowała Celtycka Noc, nie będzie ponad jego siły i postanowił użyczyć swojej różdżki w tym zadaniu. Słyszał o pomyłce popełnionej przez pewnego druida, który zamówił róże na obchody tego magicznego święta. Sam Max nie pamiętał zbytnio o co w tej celebracji chodzi, więc nim udał się wspomóc Klub Magicznych Wyzwań w tym przedsięwzięciu, wygrzebał najpierw z biblioteki książkę, by zapoznać się z tradycją tych obchodów. Spędził prawie dwie godziny, zaczytany w rytuały i tradycje Celtyckiej Nocy nim poczuł, że jest już gotów pomóc w naprawie tego błędu. Udał się do sali i choć wiedział, że powinien spodziewać się ogromnej ilości róż, widok morza kwiatów na chwilę odebrał mu dech w piersiach. Intensywny zapach uderzył w jego nozdrza, praktycznie dusząc chłopaka, który od razu otworzył znajdujące się w pomieszczeniu okno. Dopiero gdy poczuł, jak świeże powietrze dociera do niego i zastępuje słodkawą woń kwiatów, mógł skupić się na swoim zadaniu. Przypomniał sobie, co było napisane w książce na temat tradycyjnych roślin Celtyckiej Nocy i zbliżył się do pierwszego stosika róż. Używając podstawowych zaklęć transmutacyjnych, przemienił je w piękny stosik stokrotek o idealnie białych płatkach i słonecznożółtych środkach. Następną kępę błędnie zamówionych roślin postanowił przemienić w żonkile, tak jednoznacznie kojarzące się z wiosną i tym magicznym świętem. Następny pęk postanowił potraktować nieco bardziej kolorowo. Zaczął przemieniać róże w tulipany, choć nie poprzestał na zwykłej transmutacji kwiatów. Nałożył na nie zaklęcie tak, by te zmieniały kolor płatków oscylując między różem, żółcią i bielą. Kwiatów było naprawdę dużo, więc machanie różdżką zajęło mu wiele czasu. Ostatnie róże, z jakimi przyszło mu się zmierzyć postanowił zmienić w najbardziej charakterystyczną dla Celtyckiej Nocy roślinę, a mianowicie w paproć. Po tym, co przeczytał, nie wyobrażał sobie święta bez tego konkretnego gatunku. Rzucił więc zaklęcie i obserwował, jak zamiast pęku róż pojawia się przed nim wiele liści paproci. Zastanawiał się, czy na tym poprzestać swoją pracę, ale uznał, że dołoży jeszcze coś od siebie. Zebrał po kilka okazów nowych, przetransmutowanych kwiatów i przeplatając je z liśćmi paproci zaczął powoli i starannie wyplatać z nich wianki, które mogły posłużyć dziewczynom za ozdobę podczas obchodów tego wyjątkowego święta. Musiał przyznać, że był raczej zadowolony z tego, jakie wyniki dzisiejszego dnia osiągnął. Na sam koniec wyczarował i dodał do każdej wiązanki kolorowe wstążki, by jeszcze bardziej ozdobić swoje dzieło. Z tulipanami zmieniającymi kolor całość przybrała naprawdę ciekawego efektu. Max gdy tylko skończył pracę poszedł do opiekuna koła, by zdać mu relację i powiedzieć, że kwiaty są gotowe do odebrania. Zdecydowanie nie miał zamiaru sam transportować tak ogromnej ilości zieleni na miejsce, w którym to odbędą się tegoroczne obchody święta Celtyckiej Nocy.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Okienka w czasie zajęć można było kochać lub nienawidzić. Niektórzy skarżyli się na to, że zaburzały im one rytm dnia i niepotrzebnie przeciągały lekcje do późnych godzin popołudniowych. Dla innych z kolei była to okazja do tego, by zająć się zaległym zadaniem domowym lub zrobić coś na co miało się ochotę. Yuuko postanowiła wykorzystać przerwę w planie na to, by przećwiczyć grę na skrzypcach. W tym celu znalazła się w pokoju do nauki, który nie był obecnie zbyt często uczęszczany nawet przed zbliżającymi się egzaminami. Wyciągnęła instrument z futerału i przyjrzała mu się uważnie. I choć wiedziała, że znajdowała się w posiadaniu samostrojących się skrzypiec to jednak mimo wszystko nie mogła pozbyć się zwyczaju samodzielnego sprawdzania tego czy na pewno wszystko gra tak jak powinno i każda ze strun jest odpowiednio naciągnięta. Tym razem również to robiła, szarpiąc delikatnie za każdą strunę z osobna i wsłuchując się w w wydawany przez nie dźwięk. Tak jak zwykle nie miała się do czego przyczepić. Dopiero wtedy położyła instrument na swoim ramieniu i przycisnęła go podbródkiem do swojego ciała. Wydawało jej się jakby pasował do niej idealnie. Smyczek powędrował do strun, a palce ułożyły się już wygodnie na gryfie do pierwszego dźwięku utworu, który chciała zagrać na sam początek. Wprawiła rękę w ruch, przeciągając smyczkiem po strunach, których dotykał. Delikatnie, nie wywierając na nich większej i niepotrzebnej presji. Dosyć szybko odnalazła odpowiedni i dosyć powolny rytm, który pozwalał jej na niespieszne zmienianie układu palców, tańczących po strunach, decydując o tym jaka nuta wybrzmi przy kolejnym pociągnięciu smyczka. Nie chciała się spieszyć i ryzykować, że przez nieostrożny ruch wyrwie jej się jakiś nieczysty dźwięk, chociaż grając w samotności mogła na to sobie pozwolić w przeciwieństwie do publicznych występów, gdzie nie mogła sobie pozwolić na odejście od perfekcjonizmu. Grała i słuchała uważnie muzyki spływającej spod jej palców i smyczka, który wciąż przesuwał się miarowo po strunach z wyuczoną wprawą. Dłoń układała się na gryfie w coraz to nowsze nuty aktualnie wygrywanego utworu, który odtwarzała z pamięci. I chyba nie szło jej źle, bo miała niebywałą pamięć do dźwięków. W końcu jednak zaczęła się coraz bardziej zbliżać do końca swoich ćwiczeń. W końcu przeciągnęła po raz ostatni smyczkiem, wydając z instrumentu długi i przeciągły dźwięk, do którego dodała również wibrato dzięki delikatnym ruchom dłoni, pocierającej odpowiednie struny w celu nadania odpowiednich właściwości wygrywanej nucie, która zaczęła powoli cichnąć i zamierać w spokojnej atmosferze pomieszczenia dotychczas przepełnionego melodią. W końcu przestała czuć bijące od skrzypiec wibracje i odetchnęła głęboko. W końcu ściągnęła instrument z ramienia, którym poruszyła delikatnie w barku, starając się odprężyć i rozluźnić ciało po trzymaniu odpowiedniej postawy w czasie gry. Następnie odłożyła skrzypce do futerału wraz ze smyczkiem i zamknęła go. Chyba spędziła wystarczająco dużo czasu w sali na ćwiczeniach. Teraz musiała już wrócić na zajęcia.
z|t
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Drake ostrożne wszedł do klasy i od razu rozejrzał się żeby się upewnić, czy przypadkiem nie czyha tu Irytek z chęcią dorwania jakiegoś uczniaka i uprzykrzenia życia w większym stopniu niż Patton Craine jest w stanie. Zaczął się nawet zastanawiać czy dałoby się może jakoś namówić poltergeista do skupieniu się na zgrzybiałym nauczycielu transmutacji. Po upewnieniu się że nic w tej klasie się na niego nie rzuci, zamknął za sobą drzwi i ruszył ku jednej z ławek. Po dotarciu na miejsce wyjął z torby spory podręcznik i zabrał się za naukę zaklęć. Chciał nieco powtórzyć zaklęcia gospodarskie i w końcu opanować je w takim stopniu, żeby nie powodować żadnych wypadków. Wciąż pamięta jak jego chłoszczyść wypaliła w talerzu dziurę na wylot. Dlatego też przygotował sobie kilka zakurzonych kielichów na których mógł poćwiczyć. Ustawił więc pojedynczy, zamachnął się różdżką i wypowiedział formułę.-Chłoszczyść. - Kurz częściowo zniknął i byłoby to pół sukcesu, gdyby kielich nagle nie wypierdolił przez okno tłucząc przy tym szybę, którą Drake musiał szybko naprawiać za pomocą słynnego Reparo. Czaru który jest w stanie naprawić większość szkód wywołanych przy nauce zaklęć. Kolejna próba...-Chłoszczyść.- Sukces! Kurz zniknął! A po chwili kielich zachował się jakby ktoś wsadził do niego granat, bo kurde dosyć zacnie wybuchł na wszystkie strony. Na szczęście gryfon w porę zasłonił się zaklęciem tarczy i zabrał się za naprawianie kielicha za pomocą tego samego zaklęcia którym naprawiał szybę. Ma nadzieję że ten kielich co mu uciekł na nikogo nie spadł, bo gdyby kogoś trzasnął, to ta osoba miałaby niezłego guza na parę dni. Zerknął do podręcznika w poszukiwaniu wskazówek, które by mu powiedziały co właściwie robił nie tak. Po kilku minutach nadeszła trzecia próba. Oby tym razem nic się nie stało. Wycelował różdżkę i...-Chłoszczyść!- Kurz zniknął, ale nie w sposób który byłby akceptowalny. Kielich stanął w płomieniach, a Drake niemalże odruchowo rzucił na niego Cento Onis żeby go ugasić. Dobra. Tym razem tylko stanął w ogniu. Lepsze to niż eksplozja. Wrócił po raz kolejny do podręcznika próbując odnaleźć przyczynę szkodliwości jego zaklęć gospodarskich. Chciałby w miarę szybko się w nich poprawić, żeby na przykład przy sprzątaniu namiotu w wakacje nie wystrzelić kubka na księżyc i nie dawać tym samym mugolom rozmyśleń co robi porzucony kubek na naturalnym satelicie ich planety. Po kolejnych kilkunastu minutach poszukiwań między stronami, chyba odnalazł przyczynę swoich zapędów destrukcyjnych przy sprzątaniu. Źle akcentował. Przez kolejne długie minuty ćwiczył wymowę na sucho, bez magicznego patyka w dłoni. Dopiero wtedy kiedy inkantacja brzmiała tak jak w miarę to w podręczniku opisano za pomocą podkreśleń i pogrubień, spróbował wyczyścić zaklęciem czwarty już z kolei kielich.-Chłoszczyść.- Coś się stało i... kielich wyczyściło z kurzu. Nie palił się, nie wybuchał i wydawał się nie chcieć spierdolić przez okno, więc chyba w końcu udało mu się rzucić to zaklęcie poprawnie. Zadowolony spróbował rzucić to zaklęcie na jeszcze kilku kielichach jakie ze sobą zabrał. Kiedy już skończył, spakował swoje rzeczy i opuścił salę.
/zt
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Naprawdę powoli zaczynała się zastanawiać, co się w tej szkole odpierniczało. Ledwo wrzesień się zaczął, a już łóżka w skrzydle szpitalnym były zawalone chorymi na Purpurę. Widać niektórzy naprawdę poszaleli w wakacje, ale Irv tylko głęboko wzdychała na tę myśl, jak nieodpowiedzialni są niektórzy nastolatkowie. W życiu nie widziała takiego wysypu choróbska wenerycznego wśród młodzieży. Nic dziwnego, że w ramach laboratorium medycznego, kazano im zrobić prezentację (po raz kurwa kolejny) na temat bezpiecznego seksu i wszystkiego, co się z tym zagadnieniem wiąże. -Całe szczęście, że nie leżysz jako jedna z poszkodowanych, tylko możesz mi w tym pomóc. Na Morganę, Sophie co te dzieciaki miały we łbie. - Musiała się wyżalić swojej kumpeli od winka i ploteczek, bo już naprawdę wylewało się to z niej bez kontroli. -Myślisz, że kolejna pogadanka przyniesie jakikolwiek skutek? Chyba sama w to nie wierzę, jak mam być szczera. - Odgarnęła z oczu kosmyk rudych włosów, po czym otworzyła drzwi do pustej sali i rozłożyła się na jednej z ławek. -Jak myślisz, od czego powinnyśmy zacząć? Ogólne zasady? Skupienie typowo na purpurze, czy może od razu zalecić kastrację i liczyć, że nas posłuchają, a problem sam zniknie? - Pozwoliła sobie dość sucho zażartować, ale naprawdę ręce jej już opadały. Takiego początku roku szkolnego po prostu się nie spodziewała i mogła tylko się cieszyć, że jest to epidemia wenery, a nie nastoletnich ciąż.
Temat chorób przenoszonych drogą płciową, czy ogólnie wszystkiego co powiązane z seksem, przewija się na lekcjach, a już zwłaszcza na dodatkowych zajęciach, dosyć często. Nie żeby to było źle - w końcu szkoła to siedlisko nieodpowiedzialnych zachowań tego typu... szkoda tylko, że liczne pogadanki nie za bardzo przynoszą efekt. Zaczynam już nawet podejrzewać, że ktoś chce nas w ten sposób ukarać, chociaż uczęszczanie na kółka pozalekcyjne powinno być raczej pozytywnie postrzegane. - Miałabym tam leżeć? Przecież jestem odpowiedzialna! - oburzam się, chociaż doskonale wiem, że to nie jest zaraz tak, że trzeba sobie beztrosko uprawiać seks, bez myślenia o tych wszystkich choróbskach. Są przecież inne sposoby na zarażenie się, przynajmniej purpurą. - No wiesz, nowy rok szkolny, wszyscy wszystko pozapominali, trzeba im od nowa tłuc do głów... Idę za Irvette, niosąc pod pachą gruby rulon brystolu i piórnik z jakimiś kredkami. Nie jestem pewna co dokładnie wymyślimy, ale z pewnością wizualny sposób przedstawienia problemu może być bardziej przemawiający niż samo gadanie. Tylko odrobinę wątpię w swoje zdolności artystyczne. Kładę to wszystko na jednej z zakurzonych ławek i śmieję się na jakże dobre rozwiązanie ślizgonki. - Obawiam się, że pielęgniarka może się nie zgodzić na coś takiego. Zbyt proste - mówię i wykrzywiam usta w podkówkę. - Pomyślałam, żeby może wyjść nie od zaleceń, tylko od najgorszych objawów. Jeśli ich najpierw postraszyć jakie to choroby weneryczne są okropne, to może sami będą chcieli się odpowiednio zabezpieczać. No i chyba powinno być więcej niż purpura. Co tam mamy... herpevius, sylis, zapalenie ockney'a... - wyliczam na palcach. - Co powiesz na rysunki? Chyba większość da się jakoś, hmm, symbolicznie przedstawić. - wskazuję na przybory, które przyniosłam.
Szczerze mówiąc nie wpadła na to, że ktoś mógł specjalnie zarazić połowę populacji szkoły wenerą, ale wydawało się to być planem wręcz genialnym! Choć, jakby się głębiej zastanowić nad tym wszystkim, jeżeli sprawcą byłby nauczyciel, cała ta akcja nie wyglądała już tak dobrze, a przynajmniej ze względów prawnych. Zdecydowanie musieli odrzucić tę opcję i założyć, że to jednak brak komórek mózgowych u uczniów spowodował tę Purpurową Erę Hogwartu. -Ty tak, ale nigdy nie wiesz co tej drugiej osobie do łba strzeli. - Przyznała obojętnie, bo akurat Sophie nie uważała za pierwszą lepszą, co bierze cokolwiek, nie patrząc na konsekwencje. -Chyba dosłownie trzeba będzie im to wtłuc, bo nie wiem, czy inaczej zadziała. - Wyraziła swoje wątpliwości, co do ogarnięcia tematu przez młode, Brytyjskie społeczeństwo. Kredki i brystol mogły być jednak dobrą alternatywą, a w razie potrzeby i rulonem z kartonu można przypierdzielić, choć Rudej niestety nie wypadało. -Też tak sądzę. No to idziemy starą, tradycyjną metodą - przez wiedzę do odpowiedzialności! - Uniosła w górę rękę z flamastrem i zaraz spokojnie ją opuściła, zastanawiając się, jak tu całą tę pracę ogarnąć. -W sumie myślę, że jest to dobry pomysł, a im ohydniejsze objawy, tym bardziej będą obrzydzeni. Na koniec może zostawmy przypadek ekstremalny i śmierć. Nie wiem, czy chcemy aż tak ich dołować od początku. - Pomysł jej się podobał, ale sama teoria tu nie wystarczyła, trzeba było jakoś wprowadzić jeszcze to wszystko w życie i przelać na brystol. -Rysowałaś kiedyś narządy płciowe? Mogę spróbować, ale nie wiem, jak mi to wyjdzie. - Powiedziała, pukając lekko zamkniętą końcówką flamastra w swój policzek i patrząc na rysunki przedstawiające skutki chorób, jakie znajdowały się w książkach do Magii Leczniczej. Zdecydowanie nie było to to, co zawsze chciała przelać na papier.
Uśmiecham się lekko - prawda jest taka, że wcale nie do końca jestem bardzo odpowiedzialna. Może (czasem) staram się, żeby tak mnie postrzegano, ale częściej nie myślę o konsekwencjach swoich czynów. Właściwie to wcale nie czuję się lepsza od tych wszystkich biednych, chorych uczniów. W końcu czy ktoś z własnej woli naprawdę chciałby się rozchorować na jakieś paskudztwo? Chodzi po prostu o brak myślenie o konsekwencjach przy wcześniejszej dobrej zabawie. - Tylko czemu my to musimy robić, wolałabym warzyć eliksiry a nie tłumaczyć dzieciakom te wszystkie rzeczy... chyba od tego są nauczyciele. Najgorzej, że potem trzeba będzie jeszcze pójść i im opowiadać. Same rysunki z podpisami pewnie nie wystarczą - marudzę trochę, międzyczasie wyjmując kredki i rozkładając papier. - Właściwie to nigdy za bardzo nie rysowałam. Obawiam się, że moje rysunki mogą być dosyć symboliczne, ale skoro byle gryfon umie narysować penisa w książce to my chyba też damy radę. - Uśmiecham się szeroko. Biorę żółtą kredkę i staram się naszkicować postać człowieka, która będzie czymś nieco bardziej zaawansowanym niż typowy patyczak (takie wychodzą mi najlepiej). - Ja się na początek zajmę sylisem. Co tam się dzieje poza niebieskimi kropkami? - Zaglądam do książki i sprawdzam opis choroby. Mówi on o wysypce, ale również utracie wzroku, problemach psychicznych i degradacji kości i stawów. Trzeba przyznać, że ciężko będzie to wszystko przedstawić w formie graficznej, więc na pewno nie da się uniknąć opisu. - Ooo wiem! A może zrobimy rebusy. I potem będziemy im kazać zgadywać o co chodzi i co to za choroba. - Wpadam na świetny (moim zdaniem) pomysł. Już sobie wyobrażam jak narysuję ludzika w niebieskich kropkach, puste oczy, łamiące się kości. - A zapalenie ockney'a też wydaje się proste do zilustrowania. Wystarczą rogi i już będzie wiadomo o co chodzi. - proponuję Irvette, bo nie wydaje się zbyt entuzjastycznie nastawiona do wizji rysowania.
Ruda na szczęście nie musiała się podobnym zagrożeniem przejmować jeżeli chodziło o choroby przenoszone drogą płciową. Co prawda wiedziała, że to nie jedyna możliwość zarażenia się podobnym paskudztwem, ale należała raczej do tych rozważnych, więc nie często padała ofiarą podobnych zaraz. -Ja zdecydowanie wolałabym, żeby mieli własny rozum. Ile razy można im powtarzać to samo, no na Morganę i wszystkich Wielkich. - Westchnęła, kompletnie nie pojmując, jak po tylu pogadankach niektórzy wciąż mieli więcej kart z czekoladowych żab niż punktów IQ. -Ja z rysowania nie jestem najgorsza, choć zdecydowanie wolę farby. Masz jednak rację, to nie może być takie trudne. - Sama wzięła się za przelanie na papier pierwszych mało przyjemnych dla oka widoków. Zaczęła od Anoplury, którą łatwo było jej sobie zwizualizować. -Degradacja kości i utrata wzroku z tego co pamiętam. - Powiedziała po dłuższej chwili zastanowienia. Zdecydowanie nie były to miłe konsekwencje, a przecież wystarczył byle pocałunek, by się tym syfem zarazić. Sama również spojrzała Sophie przez ramię, by sprawdzić inne objawy tego, co nazywano Sylisem. -To brzmi jak dobry pomysł! Można nawet pokusić się o jakieś końcowe hasło, które odgadną, gdy poprawnie wszystko rozwiążą. - Powiedziała, dość żywo reagując na propozycję Sophie. Dobrze, że miała obok kogoś, kto wykazywał inicjatywę i nie musiała sama męczyć się z tym nieprzyjemnym zadaniem. -Dla nas proste, ale czy oni to zrozumieją? - Zażartowała, choć faktycznie było to jedno z prostszych rzeczy, jakie można było przedstawić na rysunku. Przynajmniej tyle, że nie musiały głowić się nad przelaniem tego wszystkiego na papier, bo objawy chorób były raczej dość charakterystyczne jeżeli ktoś kiedykolwiek o nich słyszał.
- Niektórzy pewnych rzeczy nigdy nie zrozumieją - mówię i uśmiecham się, myśląc o samej sobie. Z całkowitą świadomością zapominam o istnieniu różnych zasad, w razie przyłapania udając bardzo zdziwioną, że jak to, nie wiedziałam... - Swoją drogą, jak się odnajdujesz na posadzie prefektki? Nie brzmisz jakbyś miała zbyt dużo cierpliwości. Och, Merlinie, mam nadzieję, że nie przyłapiesz mnie kiedyś na robieniu czegoś zakazanego. Myślisz, że mogłabyś przymknąć oko czy mam uważać, żeby cię wtedy nie spotkać? - dopytuję z uśmieszkiem cisnącym się na usta, nie zdradzając co to takiego bym mogła robić. Na razie nic nie planuję - jeszcze - ale takie chociażby zniesienie przez nową dyrektorkę bariery otaczającej Zakazany Las jest bardzo kuszące. To nic, że podczas mojej ostatniej tam wycieczki miałam wątpliwą przyjemność natknąć nie prefekta, który wcale nie chciał mi iść na rękę. Przez chwilę nic nie gadam, bo skupiam się na narysowaniu kolejnych objawów. Nie jestem pewna jak to zrobić, żeby było wiadomo o co chodzi. Degradacji kości kojarzy mi się po prostu z tym, że są słabsze i bardziej łamliwe, postanawiam się narysować patyczkowatego ludzika, który przewraca się i płacze bo łamie nogę. Przyglądam się temu sceptycznie - mam wrażenie, że sama bym się nie domyśliła o co chodzi... No a problemy psychiczne? To zbyt ogólnie powiedziane, głupi podręcznik. Ostatecznie ilustruję to w taki sposób, że nad sylwetką człowieka robię dymek, próbując zilustrować jakby mu się kręciło w głowie. Czy prędzej nie odgadną, że jest pijany? - Ech, czarno to widzę. Może powinnam była poprzestać na samych kropkach. A zgadnij co to? - Przez chwilę pochylam się nad swoim brystolem, by po może dwóch minutach pokazać Irvette swoje "dzieło". - To dobry pomysł z tym hasłem, tylko jakie by ono mogło być? Zabezpieczajcie się i uważajcie bo wenera jest wśród was? - mówię pierwsze co mi na język przychodzi. Najlepiej, żeby wybrzmiała jakaś mądra myśl, ale zupełnie nie wiem jaka by ona mogła być.
Przytaknęła na słowa Sophie, bo dziewczyna niestety miała świętą rację. Niektórzy byli wyjątkowo oporni na wszelakie informacje i zasady i nic na to nie mogli poradzić. -Obowiązków trochę jest, ale przyznam że raczej to lubię. Co do cierpliwości to mam jej zdecydowanie zbyt dużo czasami, chociaż już jednemu chłopakowi musiałam odjąć punkty, jak przyłapałam go na podwójnym łamaniu regulaminu. - Nie obchodziło jej, że w klepsydrach nie było jeszcze czego odejmować. Musiała pokazać Whitelightowi, że mimo wszystko wypełnia swoje obowiązki i zwykły komplement, czy dwa nie sprawią, że puści mu coś płazem. -Nie mogę Cię ukarać za coś, czego świadkiem nie będę. - Powiedziała z lekkim uśmiechem. Oczywiście nie mogła powiedzieć wprost, żeby Sophie po prostu dobrze kryła się po kątach, ale prawdą było, że Irv nie mogła bezpodstawnie nikogo karać, więc jeśli Sinclair miała tyle rozumu, co Ruda wierzyła, że dziewczyna ma, to na pewno zrozumiała aluzję. Sama również skupiła się przez chwilę na plakacie, a raczej na rebusie, który miał wyjść spod ich ręki. Zadanie było co najmniej ciekawe i nie dziwiła się Sophie, że ta miała problem ze zilustrowaniem objawów tego schorzenia. -Im więcej szczegółów tym lepiej chyba. - Wyraziła swoją opinię, patrząc na kolejne dzieło koleżanki. -Nitnina? - Pomarańczowy kolor jąder nieco doprowadził ją na ten trop, choć musiała pogrzebać chwilę w pamięci, by znaleźć odpowiednią chorobę. Roześmiała się na proponowane przez Sophie hasło. To się nazywa kreatywność. -Mnie się podoba, ale myślę, że jest nieco przydługie. Może coś w rodzaju... Bezpieczny seks? Uważajcie? Nie bądźcie kretynami? - Zaproponowała własne, nieco krótsze rozwiązania rebusu, choć i tak wydawały się dość ciężkie do osiągnięcia przy tym, co właśnie tworzyły.
- Tak szybko? A co takiego zrobił? - dopytuję, chociaż regulamin ma tyle rożnych punktów, że ja to pewnie co chwila robię coś przez przypadek i nawet nie wiem, że nie można. Nie kojarzę za bardzo ile kamieni jest w klepsydrach domów, ale w pierwszych dniach przeważnie nie ma ich zbyt dużo, bo wszyscy dopiero rozkręcają się w ich zdobywaniu. Przy czym też nie za bardzo przejmuję się tym, czy wygrywamy. Wiadomo, wolę punkty zdobywać niż tracić, ale wizja odjęcia kilku nie sprawia, że zrezygnuję z dobrej zabawy. - O nie, czyli muszę cię unikać - stwierdzam, wcale niepocieszona. Ja w przeciwieństwie do Irvette, mówię wprost - w końcu (jak na razie) nie ma za co dawać mi szlaban. Mimo że mój rysunek piękny nie jest to wydaje mi się, że dosyć jasno przedstawia o co mi chodzi. Całe szczęście Irv nie wyprowadza mnie z błędu i mogę uznać, że zdolności plastyczne jakie posiadam, w zupełności wystarczają do tego zadania. - Dokładnie tak. Brawo! - cieszę się, że zgadła. Co prawda nie do końca te pomarańczowe kropki miały symbolizować jądra, ale niech i tak będzie. Podręcznik mówi, że jednym z objawów ntniny jest pomarańczowa wydzielina, która nie dość, że śmierdzi, to jeszcze po jakimś czasie nie jest możliwa do ukrycia, bo plami bieliznę - i to właśnie tymi plamami są pomarańczowe kropki na gatkach mojego patyczkowatego ludzika. - Podoba mi się "bezpieczny seks". Jest taki proste i z przekazem! W końcu właśnie o to chodzi. Tylko jakby to przedstawić? - zastanawiam się i coś tam sobie rozpisuję na kartce. Moje notatki składają się z kilku elementów: - przekreślonej literki "z" - czyli części słowa "bez", - rysunku upieczonego kurczaka, po czym przekreślonej literka "o" - chodzi o kolejną część słowa "pieczny", - na koniec zapisuję "Sekcja Szkodników" i zakreślam początek, czyli "sek"; kombinuję też coś z symbolem Ministerstwa Magii, ale nie za bardzo wiem jak to wszystko ze sobą połączyć, żeby przedstawić o co chodzi w sposób graficzny i/lub symboliczny. - Chyba się poddaję. Nie umiem w rebusy - stwierdzam po dłuższym czasie, nieco zniechęcona swoimi próbami. - A ty masz jakiś pomysł? - pytam i podsuwam Irvette swoje notatki, jeśli tylko chce na nie spojrzeć, sama międzyczasie próbuję rozrysować na czym polega herpevius (bóle głowy, problem z rzucaniem zaklęć i w końcu śmierć).
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Była pewna, że Sophie pyta po części z ciekawości, a po części po to, by nie inspirować się tym człowiekiem, jeżeli natrafi na Rudą podczas łamania regulaminu. Nie wypowiedziała jednak tego na głos, a jedynie prychnęła lekko. -Jarał fajki na zakazanym korytarzu i to w sali imitującej zakazany las. - Pokręciła głową dając tym samym znać, co sądzi o takiej skrajnej głupocie. -Chociaż poza tym to jest dość... Intrygujący. Potrafił naprawdę szybko zmienić mój nastrój, co było niesamowicie dziwne. - Trochę się rozgadała bardziej niż powinna, ale była ciekawa, czy Sinclair wie cokolwiek na temat tego do złudzenia przypominającego Camaela chłopaka. -Spokojnie, to wcale nie jest takie trudne. - Powróciła szybko do tematu, by następnie zająć się ich pięknym, choć dość osobliwym plakatem. Gdyby ktoś kiedyś powiedział Irvette, że będzie rysować coś takiego i jeszcze robić z tego rebus, pewnie wyśmiałaby tę osobę na miejscu. Dziś jednak pracowała w pełnym skupieniu zastanawiając się, jak tu ładnie przedstawić choroby weneryczne. -Coś tam jeszcze pamiętam z uzdrawiania. Widać mi powtórka niepotrzebna i po dzisiaj Tobie chyba na pewno też nie będzie. - Nie chciał przesadnie słodzić, ale faktycznie musiały dość mocno wysilić swoje szare komórki żeby tutaj dobrze wykonać zadanie i potem odpowiednio to wszystko innym przekazać. -Jest takie oczywiste i dla każdego, prawda? - Zgodziła się z nią, choć opcja z kretynami dużo bardziej jej się podobała, czego niestety nie mogła już zbyt głośno powiedzieć przy większym gronie. W towarzystwie Sophie na szczęście mogła pozwolić sobie na nieco więcej luzu. -To jest kreatywność! - Spojrzała pod wrażeniem na to, z jaką łatwością jej towarzyszka wymyśliła pierwszy człon rebusu. Na Sekcję szkodników Ruda roześmiała się, po czym chwyciła flamaster i sama przejęła inicjatywę. -A może tak...? - Zaproponowała rysując feniksa, po czym zaznaczyła zamianę "F" na "S" i przekreśliła "ni" w słowie. Przechyliła głowę, oczywiście od razu myśląc o tym, jak poprawiłaby kolory, by ptak wydawał się żywszy i jeszcze bardziej płomienny, ale dopracowaniem tych szczegółów mogła zająć się później. Teraz musiałby dobrać merytorykę. -Co myślisz? - Zapytała Sophie, bo sama uważała to za raczej logiczne, ale nie wszyscy mogli załapać jej tok myślenia.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Nie ulegało wątpliwości to, że Ajax miał pewne trudności ze znalezieniem sali do prowadzenia tego typu lekcji. Lekcje z najmłodszymi osobami zawsze były specyficzne, a sam nie wyglądał dość przyjaźnie, w związku z czym nic dziwnego, że krążyły o nim ostatecznie najróżniejsze opinie. Tym razem jednak czekał, a na każdym ze stolików znajdowały się dziwne obiekty, które okryte były ciemnym materiałem, uniemożliwiając dostrzeżenie tego, co one tak naprawdę stanowiły. Może coś nietypowego? Tajemniczego? Nie zdradził tematu lekcji, kiedy to siedział i oczekiwał kolejnych osób, czekając na ich przybycie. Pomieszczenie wydawało się być okryte mrokiem, a światło ze świeczek przygasło, stwarzając tym samym specyficzną aurę. Za każdym razem, gdy próg sali przekraczał kolejny uczeń bądź uczennica, Swann witał się specyficznym, bardzo zmodyfikowanym głosem, który mógł przyprawiać o ciarki. Sam jego wygląd, w związku z wcześniej poniesionymi obrażeniami - które zakończyły jego karierę podróżnika - nie był aż nadto przyjemny. To właśnie z różnych tomiszczy przedstawiających jego wyprawy pierwszoklasiści mogli co nieco się na jego temat dowiedzieć. - Usiądźcie, usiądźcie, za niedługo rozpoczniemy lekcję Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami… I do tego momentu proszę nie zdejmować materiału z obiektów znajdujących się na ławkach. - mruknął, przeglądając notatki, choć momentalnie powracał własnymi tęczówkami na fasadę twarzy młodych osób uczęszczających do Hogwartu. Koniec końców wiele ostatnimi czasy się wydarzyło - aż za wiele - by każdy mógł przejść obok tego obojętnie. Uniknięcie kolejnych konfliktów było kluczowe, choć stawiał raczej na samodzielną pracę na lekcji.
Mechanika:
Tutaj mechanika jest wyjątkowo prosta i obejmuje także zdarzenie losowe dla każdego, kto przekracza próg sali. Pierwszą najważniejszą rzeczą są modyfikatory - niezależnie od stażu na forum, obejmujące wszystkie osoby. Należy je wypisać w kodzie znajdującym się na końcu spoilera.
Modyfikatory:
1. +1 jako baza - czyli standardowa pula, dorzucana w gratisie. 2. +1, jeżeli ONMS jest najwyższą statystyką w kuferku. 3. +1 za każde 3pkt z ONMS. 4. +1, jeżeli wspomniałeś w KP / na fabule (podlinkuj koniecznie), że lubisz zwierzęta bądź potrafisz się nimi zajmować. 5. +1 za dowolną samonaukę z ONMS na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy (podlinkuj koniecznie).
Następnie należy rzucić kostką k6 na zdarzenie losowe, które miało miejsce podczas wchodzenia do sali. Przerzuty tutaj nie obowiązują.
k6:
1, 2 - wchodząc do sali, co nieco przeraża Cię - mniej lub bardziej - wygląd nauczyciela. Masz bardzo dziwne przeczucie co do niego, choć nie potrafisz go uzasadnić. Z lekkim zastanowieniem siadasz w jednej z ławek, przyglądając się materiałowi, który zakrywał tajemnicze obiekty, nagle zauważając bezpodstawne poruszenie się materiału. Co robisz?
3 - chyba nie masz szczęścia, bo o mało co się nie wywracasz podczas wchodzenia do środka. Nie zauważając, na domiar złego, progu. Jakby równowaga nie była Twoją mocną stroną - a przynajmniej nie dzisiaj. Jeżeli chcesz, to możesz uznać, że za kogoś się chwyciłeś, by nie upaść na własne cztery litery - wszystko zależy tak naprawdę od Ciebie i Twoich decyzji.
4 - idąc korytarzem zauważasz… dziwną sakiewkę. Nie wiesz, kto ją tutaj zostawił, ale postanawiasz do niej podejść, by następnie sięgnąć jej strukturę własną dłonią. Jak się okazuje, masz ogromne szczęście, bo najwidoczniej ktoś ją zgubił, a do Ciebie trafiają galeony w ilości dziesięciu sztuk! Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie.
5 - wyjątkowo słabo Ci się dzisiaj spało - i to naprawdę! Ledwo co byłeś w stanie się ubrać na wcześniejsze zajęcia, jakby leżenie na którymś z boków w ogóle nie znajdowało się w repertuarze czynności przyjemnych. Idziesz zatem z trochę zepsutym (być może?) humorem na lekcję, nie mogąc się na niczym szczególnym skupić. Może trochę słodyczy Ci pomoże przezwyciężyć senność? Niezależnie od decyzji i tak otrzymujesz -1 do puli możliwych przerzutów.
6 - być może to było wpisane w Twoją naturę, a może tak naprawdę z czystej ciekawości sięgnąłeś po odpowiednią książkę? Co prawda idziesz powoli i o mało co się nie spóźniasz na zajęcia, ale dzięki przeczytaniu odpowiedniego rozdziału na temat zwierząt, otrzymujesz +1 przerzut.
Następnie ponownie należy rzucić kostką k6, której znaczenie zostanie odkryte w następnym etapie lekcji.
Kod do umieszczenia na początku posta
Kod:
<zg>Ilość pkt z ONMS:</zg> tutajwpisz <zg>Modyfikatory</zg> tutajliczba + link ewentualnie <zg>Ilość przerzutów:</zg> tutajwpisz <zg>k6 na zdarzenie losowe:</zg> [url=LINK]k6[/url] <zg>k6 dodatkowe:</zg> [url=LINK]k6[/url]
Termin: do 27.09.2021, 21:00, z możliwością przedłużenia Kontakt: DC (diazepamum#1111)
- Och nie! Jak można by tak niegrzecznym - rzucam i się śmieję. Wygląda na to, że Irvette bierze te wszystkie zasady całkiem na poważnie, ale ja - niespecjalnie. Mimo wszystko my, studenci, jesteśmy dorosłymi osobami i dosyć śmieszne wydaje mi się, że zabrania nam się palić papierosów (nawet jeśli sama tego nie robię, bo po prostu nie lubię). A te całe zakazane piętro... dlaczego wejście na nie nie zostanie uniemożliwione, jeśli jest niedozwolone? Tak samo intrygująca dla mnie jest decyzja nowej dyrektorki o zdjęciu bariery, która przez część poprzedniego roku sprawiała, że nie dało się wejść do zakazanego lasu. Czyżby w taki sposób chciała testować naszą silną wolę, ewentualnie zadbać o zajęcie dla nauczycieli i prefektów? - To brzmi jak całkiem miłe spotkanie. O ile oczywiście zmienił twój nastrój na lepszy - zgaduję, bo tak wnioskuję z jej wcześniejszych słów. - Co to był za chłopak? - dopytuję, bo zdaje się, że jego imię jeszcze nie padło, więc nie wiem kogo wypatrywać na korytarzach. Chętnie dowiedziałabym się nieco więcej na ten temat, ale na to jeszcze przyjdzie czas, bo teraz musimy skończyć naszą prezentację. - No nie wiem, jakoś wolę kształcić się z bardziej... praktycznych tematów. Typu jakieś złamania i udzielanie pierwszej pomocy. - Co prawda choroby weneryczne są życiowe ale wątpię, żebym musiała komuś udzielać pomocy w tej kwestii, skoro nie mam zamiaru zostać uzdrowicielką. Uśmiecham się z zadowoleniem, kiedy ślizgonka chwali mój pomysł na rebus a potem staram się oddać na rysunkach objawy herpeviusa, podczas gdy ona wymyśla coś lepszego zamiast mojej Sekcji Szkodników. Z drugiej strony brystolu robię też notatki, nieco szerzej opisujące chorobę, bo mogą się przydać potem, kiedy będzie trzeba o tym wszystkim opowiedzieć młodszym uczniom. - Ge-nial-ne! - wołam, widząc pomysł Irvette, a przede wszystkim rysunek feniksa, który wygląda zdecydowanie lepiej, niż moje próby zobrazowania pieczonego kurczaka. - No to mamy hasło! To co, teraz tylko złożyć to do kupy, ustalić kto co mówi i mamy wszystko gotowe? - Przeglądam rysunki i notatki, żeby zobaczyć czy wszystko jest i co by jeszcze trzeba było dodać.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
No tak, ona podchodziła poważnie do tego typu rzeczy. Czy jej powody były słuszne? Tutaj mnożna byłoby się kłócić, ale efekt był ten sam. Dopóki nosiła plakietkę i swoje rodowe nazwisko, nie było opcji, by puściła coś takiego płazem. Nie mogła. Sama nie rozumiała niektórych zmian, jakie się tu działy. Zdjęcie bariery z zakazanego lasu było dla niej skrajną głupotą po ty, co miało miejsce w zeszłym roku, ale zostawiała te myśli dla siebie.-Jeszcze nie wiem, czy było to miłe, ale tak, zdecydowanie na lepsze. - Przyznała, wciąż myśląc, jakie ma zdanie na temat Hariela, bo nie było to dla niej takie oczywiste, jak się mogło wydawać. -Harry Whitelight. Musi być rodziną profesora Whitelighta, bo są niezaprzeczalnie podobni. - Nie miała zamiaru ukrywać tożsamości chłopaka, a też Sophie ufała na tyle. -Mam podobnie. Coś, co może się przydać w codziennych sytuacjach, bo raczej wątpię byśmy każdego dnia musieli walczyć z chorobami wenerycznymi. - Przyznała jej rację, uśmiechając się ironicznie. Mimo przyjemnych pogaduszek wciąż zawzięcie pracowała nad plakatem, który miały wykonać, bo czas uciekał, a ona nie miała go nieskończonej ilości. Zaczęła więc myśleć nad kolejną częścią rebusa, by nie zostały z tą nieszczęsną Sekcją Szkodników, choć w pewien sposób była ona tu adekwatna. W końcu jednak nieco bardziej oczywiste i przyjemne magiczne zwierzę pojawiło się w myślach Rudej i postanowiła podzielić się tym z Sophie. -Mogę zająć się wszystkim śmiertelnym, jestem pewna, że odpowiednio im to przekażę. - Puściła ślizgonce oczko, a gdy plakat i rebus były już gotowe, zaczęła zwijać ich manatki. -To co, lecimy mieć to z głowy? - Zapytała, otwierając drzwi, by zakończyć swoje zadanie z nadzieją, że nie będą musiały męczyć się z niedojrzałą bandą kretynów, która za miesiąc będzie w tym samym stanie, co obecnie chorzy koledzy i koleżanki.
//zt dla mnie i Sophie
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Flaviana di Balsamo
Rok Nauki : I
Wiek : 13
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 140
C. szczególne : blizna po ugryzieniu wilkołaka na prawym udzie
1 (baza) + 1 (najwyższy stat w kuferku) + 1 (za 3pkt z ONMS) + 1 (w KP wspomniane, że uwielbia zwierzęta) = 4
Ilość przerzutów: nie wiem... k6 na zdarzenie losowe:3 k6 dodatkowe:1
Nie mogła doczekać się pierwszej lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Wszystkie inne lekcje mogły dla niej nie istnieć, a jeśli chodzi o obcowanie ze zwierzętami, Flavia mogłaby dosłownie żyć wśród nich. Dlatego nie było dziwne, że jako jedna z pierwszych pojawiła się w pustej klasie, gdzie miały odbyć się zajęcia, sporo przed czasem. I była na tyle podekscytowana lekcją, że wchodząc do sali i już od progu rozglądając się po zaciemnionym pomieszczeniu, potknęła się, z impetem lecąc na osobę, która wchodziła przed nią. - Sti cazzi! - przeklęła po włosku, chwytając się w ostatniej chwili ramienia chłopaka (@Christian Hastings), którego zwyczajnie potraktowała jako swój jedyny ratunek w tamtej chwili, automatycznie wieszając się na nim. - Co za głupi próg, dio... - mruknęła, zanim nie podniosła wzroku na nieszczęśnika, którego - jakby nie patrzeć - zaatakowała poniekąd. Posłała mu przepraszające spojrzenie, po czym jak gdyby nigdy nic, wyprostowała się, udając, że nic się nie stało. Przywitała się z profesorem, a kiedy odpowiedział na jej dzień dobry swoim zniekształconym głosem, lekko oniemiała zastygła na moment, wpatrując się w niego. Ostatecznie jednak, ocknęła się, kiedy usłyszała, że do klasy wchodzą kolejni uczniowie, przez co ruszyła, aby wybrać którąś z wolnych ławek. Od razu zaintrygowało ją to co znajdowało się na niej pod ciemnym materiałem, jednak usłyszała od nauczyciela, że nie mogą tego dotykać, przez co z wyraźnym niezadowoleniem, usiadła i wlepiła wzrok z tajemniczy kształt i stukając z niecierpliwością palcami o blat ławki, czekała aż w końcu lekcja się zacznie.
Ilość przerzutów: też nie wiem k6 na zdarzenie losowe:3 k6 dodatkowe:3 Na tę zajęcia nikt nie musiał go namawiać. Było o opiece nad zwierzątkami, znaczy stworzeniami magicznymi, więc przyszedłby nawet z gorączką i o kulach. To ostatnie akurat było bliskie prawdy, bo lekko utykał na jedną nogę, Po tym jak musiał się salwować ucieczką przed zirytowanym pegazem. Ale zupełnie go to nie zniechęciło do tych stworzeń. Wręcz przeciwnie, sporo czasu spędzili z Jenna na pogłębianiu wiedzy na temat latających koni. Kiedy wchodził do sali, było widać, że jest podekscytowany, co nie zdarzało mu się zbyt często. Nagle poczuł, że ktoś się na nim uwiesił, obejrzał się szybko, żeby ocenić czy to nie jest zaczepka, albo coś. Ale nie, to była dziewczynka, której jeszcze nie spotkał, albo nie zapamiętał. Wyglądało na to, że się potknęła i załapała jego ramia, żeby nie upaść. Uśmiechnął się lekko, ze zrozumieniem i lekkim rozbawieniem. Powiedziała coś w obcym języku, którego nie był hiszpańskim, bo ten akurat znał. Zanim zrobił cokolwiek innego, dziewczyna poszła dalej. I tak nie miał teraz głowy do nawiązywania znajomości. Usiadł jak zwykle obok Jenny, i zaczął się interesować tym, co było pod przykryciem na blacie przed nim. Ale ostrzeżenie nauczyciela, powstrzymało jego ciekawość bardzo skutecznie. Budził u niego dziwny niepokój, wyglądał niecodziennie, i trochę groźnie nawet. Więc Chris czekał grzecznie, na to co będzie dalej. No prawie grzecznie, bo nieświadomie wiercił się na siedzeniu, a coś pod przykryciem poruszyło się!
Emrys A. R. Landevale
Rok Nauki : I
Wiek : 13
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 145
C. szczególne : Rzadko się uśmiecha, jeszcze rzadziej śmieje; ma na nadgarstku małą bliznę ugryzieniu gnoma
Ilość pkt z ONMS: 0 Modyfikatory 1 (baza) Ilość przerzutów: 0? 1 z kostki? k6 na zdarzenie losowe:6 k6 dodatkowe:6
Słyszał wiele historii dotyczących Ajaxa Swanna i bardzo niewiele z nich rozbrzmiewało pozytywnymi wrażeniami, a przynajmniej nie takimi, które Emrys uznawał za pozytywne; nie marzyło mu się w końcu żadne chodzenie po zakazanym lesie ani żadne spotkania z magicznymi stworzeniami z bardzo ostrymi zębami i dzikimi oczami, a z tego właśnie słynął białowłosy nauczyciel. Magicznych istot miał też dość przez ostatnie wypadki i stado dzikich pufków, które zagnieździło się w dormitorium Ravenclaw. A jak schodził do pokoju wspólnego, to i jakiś szczur nieraz przebiegał mu koło stopy, zmuszając do przedzierania się do drzwi po każdej powierzchni poza samą podłogą. Był tym wszystkim już dosyć mocno znerwicowany, widząc jednak miejsce odbywania się zajęć to zwykła klasa, a nie ciemne lasy, pozwolił sobie wierzyć, że może będzie w jakiś sposób miło. Przywitał niepewnie przerażającego nauczyciela, tym razem nie wędrując na sam początek klasy, bo nie chciał zwracać na siebie aż tak uwagi. W sali nie było dużo osób, które znał. Skinął głową do reszty Krukonów, ale widok @Baby O. Macha bardzo go zdenerwował, szczególnie po ostatniej lekcji historii magii, gdzie dziewczyna celowo wylała atrament na jego pracę dla nauczyciela, przez co musiał odpowiadać ustnie. Nie mógł jej tego wybaczyć, więc zwolnił kroku, pozerkując na nauczyciela, czy zajmuje się w tym momencie notatkami, po czym we wciąż utrzymującej się złości, kiedy przechodził obok jej stolika, złapał za skraj czarnego materiału i za niego pociągnął, by zrzucić go na ziemię, pierwszy raz postępując tak bardzo wbrew nakazom profesora. Pomknął potem jak najszybciej dalej, by usiąść oddzielony od Ślizgonki przynajmniej dwoma ławkami.
Ilość pkt z ONMS: 5 Modyfikatory + 4 (baza, najwyższa stata, 3 punkty w kuferku, wspomnienie na fabule) Ilość przerzutów: 4? k6 na zdarzenie losowe:4 k6 dodatkowe:6
Nareszcie. Lekcja, na którą czekała najbardziej. Miała co do niej ogromne nadzieje i chociaż starała się trzymać w sobie tę ekscytację, to miała wrażenie, że zaraz z niej wybuchnie, kiedy szybkim krokiem zmierzała do wyznaczonej na planie klasy. Chyba epatowała taką energią, że nawet Irytek jej dzisiaj odpuścił, bo nie było go nigdzie w pobliżu. Była pewna, że absolutnie nic nie może popsuć jej dobrego humoru. Zajęła miejsce (nawet nie na samym końcu klasy!) i wyczekiwała nauczyciela, pobierznie przeglądając podręcznik. Co ich dzisiaj czekało? Jakieś niebezpieczne stworzenie? A może tylko nietypowe owady? Cokolwiek by to było, Baby w tej kwestii trudno by było rozczarować. Patrzyła zaciekawiona na czarny materiał, kiedy nagle niespodziewanie zniknął jej sprzed nosa. Wiedziała, że nie wolno im zaglądać, ale oczywiśćie po czymś takim jej wzrok automatycznie powędrował na tajemniczą zawartość. Zaraz potem jednak przeniosła wzrok na Emrysa, zdając sobie sprawę, że to on odpowiada za ten wypadek. Nie zdążyła jednak zareagować, bo chłopak czym prędzej uciekł do innej ławki, a ona mogła mieć tylko nadzieje, że odpowiedzialność za to odkrycie nie spadnie na nią.
Powoli na lekcję zbierały się pierwsze osoby. Nic dziwnego, że materiał wywoływał całkiem niezłą furorę, skoro wszystkie obiekty pozostawały ukryte pod odpowiednim materiałem. Mimo to nie spuszczał z nich wszystkich własnych oczu, które były stosunkowo chłodne i przenikliwe. Ani półmrok nie pozwolił na to, by nie dostrzegł tego, co się stało, gdy ukradkiem podniósł wzrok, zauważając opadający swobodnie materiał na podłogę. Nim się obejrzał, a @Emrys A. R. Landevale szybko pognał do innej ławki, sądząc, że nie zostanie to zauważone - pośpiech został dostrzeżony i na pewno nie był czymś naturalnym. Materiał też nie został ściągnęty w odpowiednim kierunku, naznaczając się dziwnym kątem i miejscem zmiętoszenia płachty, w związku z czym wina nie spadła na siedzącą w ławce @Baby O. Macha, a właśnie na chłopaka, który spowodował to wszystko, całkiem sprawnie próbując uniknąć. Jednego był pewien - gdyby dzieciaki chciały coś odkryć, robiłyby to po kryjomu, bez zrzucania materiału niepotrzebnie na podłogę, a prędzej lekko go unosząc. Pod materiałem znajdowała się klatka, a w klatce - dość specyficznej, zresztą - znajdowała się para puszków większych rozmiarów od tych pigmejskich. Ajax ruszył wprost w kierunku tego całego zajścia, nie wierząc, że już na samym starcie, przed lekcją, podczas zbierania się młodych osób, postanowił zaistnieć taki incydent. Sylwetka i muskularność zdawały się być tymi cechami, które zniechęcały do jakiejkolwiek konfrontacji z nauczycielem. Był spokojny, choć w oczach pojawiły się iskry, które nie wskazywały na pogratulowanie tak pochopnej decyzji. - Pan Landevale. Swoją zaciekłością i determinacją w zdobywaniu wiedzy, a przede wszystkim zdradzeniu częściowego tematu dzisiejszej lekcji ze złośliwością w stronę koleżanki, przyczynia się pan do utraty domu Roweny Ravenclaw kolejno dwudziestu pięciu punktów i dziesięciu, co w sumie daje trzydzieści pięć punktów. - odpowiedział beznamiętnie swoim zmodyfikowanym głosem, przywracając z powrotem różdżką materiał na tajemniczym obiekcie, który już był i tak wystarczającym tropem dla pozostałych uczestników. - Dodatkowo tak szybko, jak pan przyszedł na lekcję i pognał do ławki po zdjęciu materiału, tak proszę o opuszczenie sali. - nie przyjmował litości i nie pozwolił, by ten się jakkolwiek ostał. Jeżeli już teraz zamierzał sprawiać problemy, to nic dziwnego, że Swann postanowił po prostu go wyrzucić z zajęć, pozerkując na pozostałych uczniów. Dyskusja też nie była rozwiązaniem, choć, jeżeli ten chciał, mógł wysłuchać argumentacji, jaka była za tym, że to właśnie Ślizgonka przyczyniła się do odsłonięcia materiału; mimo to nie zamierzał cofać się z tej decyzji. Koniec końców, gdyby te obiekty stanowiły coś innego, co wymagało wcześniejszego przygotowania, mogłoby się to skończyć niezbyt przyjemnie.
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Ilość pkt z ONMS: 3 ModyfikatoryŁącznie 4 (1 baza, 1 za kuferek, 1 za lubienie zwierzątek i 1 samonauka) Ilość przerzutów: ? k6 na zdarzenie losowe:2 k6 dodatkowe:2 Klątwa:nieaktywna
Jenna była niesamowicie podekscytowana lekcjami opieki, bo miała tyle, ale TYLE pytań do nauczyciela, że wprost nie mogła wytrzymać. Kiedy się przygotowywali razem z Christianem, odnotowała sobie serię zagadnień, na które nie znalazła odpowiedzi w książkach, dlatego konieczne było zasięgnięcie informacji od osoby prawdziwie kompetentnej. Weszła do sali, zerkając od razu na nauczyciela, chcąc jeszcze przed zajęciami zagadnąć w sprawie frapujące ją rzeczy, ale kiedy go zobaczyła, zbladła. To był bardzo duży i bardzo... biały mężczyzna, a jego jasne oczy były jakieś takie... Niepokojące. Odwróciła się do Christiana, który szedł zaraz za nią, żeby skonsultować problem, ale wtedy zobaczyła uśmiechniętego Christiana z wiszącą mu na ramieniu lalunią z jej własnego dormitorium! Aż ją zmroziło. Nie. Nie, to po prostu... Sapnęła aż z oburzenia, po czym odwróciła się napięcie i pomaszerowała do ławki w pierwszym rzędzie, jak zwykle. Christian usiadł obok niej, ale Jennę akurat teraz wyjątkowo to rozdrażniło. - Nie musisz ze mną siadać, jak znalazłeś sobie nową koleżankę. Nikt cię do mojego towarzystwa nie zmusza. I odsunęła od niego swoje książki, by jeszcze bardziej podkreślić dzieląca ich barierę. Potem jednak przypomniała sobie, że mieli pytania, a nauczyciel był straszny, wiec jednak (choć niechętnie) przysunęła się znów do kuzyna i szepnęła. - Ty go zapytaj. I podsunęła mu notatki z pytaniami. I właśnie wtedy nauczyciel ich minął, podchodząc do Emrysa. Jenna nie zauważyła, co się ukrywało pod materiałem, bo nauczyciel skutecznie jej zasłaniał. Utrata punktów ją zirytowała, ale nie wiedziała, co się właściwie stało, więc nie wyciągała pochopnych wniosków. Zbyt często sama padała ich ofiarą. A potem straciła całkowicie zainteresowanie całym zajściem, bo jej materiał sie poruszył! - Chris, to się rusza! - szepnęła z ekscytacją, wpatrując się w tajemniczy obiekt na swojej ławce.
Patrzył na plecy obrażone Jenny, zupełnie nie rozumiejąc, co jej się stało. Jedno wiedział na pewno, jest obrażona na niego. Cała jej postawa to wyrażała. Za to jej komentarz w ławce, naświetlił mu nieco sprawę. Nadal nie rozumiał, co właściwie zrobił źle, przecież to ta dziewczyna na niego wpadła. - Nawet nie wiem jak jej na imię - Mruknał, za cicho, żeby kuzynka go usłyszała. Ale nawet gdyby odezwał się głośniej, i tak by go zignorowała. Znał już ten stan u niej. Tylko tym razem, to nie była jego wina! Ciężko westchnął, bo wiedział, że na razie i tak, cokolwiek powie, nic to nie da. Usłyszał jakieś zamieszanie z tyłu, ale też nie widział, co się stało, bo był skoncentrowany na Jenn. - Nie, ty go spytaj. Jesteś lepsza w mówieniu. - chciał odsunąć kartkę w jej stronę, ale przerwał mu okrzyk zaskoczenia Krukonki. - Też to zauważyłem. Ale pan profesor nie pozwolił ruszać. Zaraz się dowiemy. - Starał się mówić cicho, żeby nie robić szumu w klasie. Kiedy usłyszał Profesora Swanna, aż go zatkało. Nie znał Emrysa zbyt dobrze, ale to o co został obwiniony, nie pasowało do niego zupełnie. Później spróbuje się dowiedzieć, co tak naprawdę zaszło. Tymczasem czekał, na właściwy początek lekcji.
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Ilość pkt z ONMS: 3 ModyfikatoryŁącznie 4 (1 baza, 1 za kuferek, 1 za lubienie zwierzątek i 1 samonauka) Ilość przerzutów: ? k6 na zdarzenie losowe:2 k6 dodatkowe:2 Klątwa:nieaktywna
Jenna zmierzyła go chłodnym wzrokiem. - Na twoim miejscu nie chwaliłabym się nieznajomością imienia panny, z którą się obściskujesz. Ale proszę bardzo, mi przecież nic do tego. Krukonka czuła, że budzą się w niej bardzo nieprzyjemne emocje. Ku własnemu zdziwieniu odkryła też, że takie emocje zdarzyło jej się odczuwać już wcześniej, tylko nie mogła zrozumieć dlaczego. Kwestia zadania pytania robiła się coraz bardziej nagląca. Chwilę jeszcze kopali się z Christianem pod ławką, ale ostatecznie dziewczynka stwierdziła, że dobrze, proszę bardzo. Sama się zapyta. Podniosła rękę, z bardzo poważną miną i czekała, aż nauczyciel udzieli jej głosu. - Panie profesorze - powiedziała możliwie uprzejmym tonem. - Mamy pewne pytania związane z magicznymi stworzeniami, ale nie znaleźliśmy odpowiedzi w książkach.
Początek tego wszystkiego nie był najlepszy, ale koniec końców udowodnił, kto nie powinien znajdować się przy zwierzętach. Mimo to, kiedy wrócił z powrotem do własnego biurka, trudno było nie zauważyć, jak jedna z dziewczynek, jeszcze przed rozpoczęciem się lekcji, postanowiła podnieść dłoń, by o coś zapytać. Profesor Swann spojrzał na nią własnymi oczami, by następnie kiwnąć głową i pozwolić jej mówić. Ciekawość popłaca, a jako że jedenastolatka reprezentowała dom Roweny Ravenclaw, mógł spodziewać się po niej ciekawości godnej reprezentantom tego właśnie miejsca w Hogwarcie. - Tak, panno Hastings? - zapytał się, obserwując, czy ktoś przypadkiem jeszcze nie wchodzi. Jego głos nadal był tak samo intensywnie zmodyfikowany, jakby przeszedł jakąś operację - a ci, którzy znali jego historię z licznych opowieści, jako że wcześniej stanowił osobę powszechnie znaną, mogli wiedzieć, z czego to wynika. Nauczyciel przypominający Albinosa kontynuował. - Jakie konkretnie pytanie? Książki powinny, ale nie muszą zawierać odpowiedzi na każdą istniejącą w umysłach zagwozdkę. Czego ono konkretnie zatem dotyczy? - uprzejmie zapytał, spoglądając od czasu do czasu, czy ktoś przypadkiem nie postanawia wykorzystać tego momentu do kolejnych, dość niestosownych zachowań. A płachty materiału mogły zwracać uwagę i przykuwać potencjalnym poruszaniem się, choć mogło to wynikać z lekkich podmuchów powietrza, wręcz niewyczuwalnych. Profesor Ajax czekał zatem w zastanowieniu, jaką kwestię chciała poruszyć młoda Krukonka. Jeszcze parę minut pozostało.
Jenna czuła straszliwy dyskomfort, słuchając i patrząc na Ajaxa, ale wzbiła się na wyżyny uprzejmości i nie dała tego po sobie poznać. Wyprostowała się i odchrząknęła, by nie zadrżał jej głos, po czym przeszła do sedna. - Panie Profesorze, czytaliśmy o testralach i dowiedzieliśmy się, że dla osób, które nie widziały niczyjej śmierci, są niewidzialne. Czy zobaczenie czyjejś śmierci to na pewno jedyny sposób, żeby je widzieć? Nikt nie szukał innej metody? No i dalej, skoro są niewidzialne, przynajmniej dla nas, to w którym momencie zaczyna się ta niewidzialność? Niewidoczna jest tylko powłoka, czy na przykład wnetrze pyska też? Jenna wyrzucała pytania jednym ciągiem, jakby się bała że nauczyciel jej przerwie i nigdy nie da wyrazić nurtujących ją wątpliwości. Musiała jednak na chwilę się zatrzymać, żeby zaczerpnąć oddech. Kiedy już to zrobiła, pospiesznie podjęła przerwany temat. - I kiedy taki testral je, w którym momencie znika jedzenie? W momencie odgryzienia kawałka mięsa ono momentalnie znika, jak tylko znajdzie się w pysk, czy zobaczymy jak mięso przechodzi do przełyku i sobie powoli znika w żołądku? No i jeżeli w pysku, to który moment jest przejściowy? Można coś schować w pysku testrala, żeby nikt nie widział, a potem wyciągnąć? Czy w takim wypadku pod skrzydłem testrala też można coś schować? Albo czy jak się zarzuci na testrala uprząż, to czy ona będzie widzialna czy zniknie? I czy kupa testrala jest niewidzialna, czy się w pewnym momencie pojawia w powietrzu i spada na ziemię? Skończyła. Wpatrywała się teraz ze śmiertelną powagą w nauczyciela, a jej uzbrojona w długopis dłoń spoczywała w stanie gotowości na czystej stronie notatnika.
Ajax uważnie wysłuchał słów, które padały z ust jedenastoletniej dziewczynki. Spojrzał na nią uważniej, podnosząc brwi w widocznym zastanowieniu, a poniekąd z aprobatą, skoro Krukonka chciała się dowiedzieć czegoś więcej o magicznych stworzeniach na własną rękę, co w sumie sam profesor docenił. Koniec końców nic nie prowadzi do perfekcji, jak chęci i próby zdobycia odpowiednich informacji. A wszystko wskazywało na to, że Jenna jest ciekawa świata i na razie nie zamierzała z tego rezygnować. - Otóż, panno Hastings, samo zobaczenie czyjejś śmierci nie wystarczy. - musiał ją nakierować na odpowiednie myślenie, bo każdy, kto widział testrale, przechodził przez pewną drogę świadomości, która powodowała, że te stawały się widoczne ludzkim oczom. - Tutaj też chodzi o to, by ten etap w życiu zrozumieć, a nie tylko stać się jej świadkiem. To znacznie dłuższa droga i bardzo często osoby dopiero po czasie widzą testrale, zdając sobie sprawę, czym tak naprawdę jest śmierć, zyskując emocjonalne zrozumienie. - naprostowując ją pod tym względem, kontynuował. - Wnętrze pyska również jest niewidoczne. Każda część i każdy organ, dopóki jest połączony ze zwierzęciem, pozostaje niewidzialny, jak również wszystko, co się w nim znajduje. - wytłumaczył na spokojnie, zdając się na anatomię tych specyficznych rumaków, o których to opinia nie była zbyt pochlebna. Kolejne pytania, jakie ta zadała, mogły zostać uznane za niekulturalne, ale była to tak naprawdę jedna z tych form dziecięcych ciekawości. Nie spodziewał się akurat, że dziewczyna podejmie się takich pytań, choć powagę nadal zachowywał, gdy zmodyfikowany magicznie głos przygotowywał się do odpowiedzenia na dość… specyficzne zagadnienia. - Momentalnie znika, panno Hastings, jak wcześniej wytłumaczyłem w przypadku kwestii niewidzialności tych stworzeń. Kolejne pytania są dość… nietypowe. Podejrzewam, że być może Ministerstwo Magii powinno się od pani uczyć takich metod przechowywania drogocennych skarbów, niemniej jednak mam też przeczucie, że stworzenie nie byłoby specjalnie zadowolone, gdyby zostało uznane za skrytkę. - wyraził swoje zdanie na ten temat, jako że zwierzęciu raczej by to nie podpasowało zbyt dobrze. - Pod skrzydłem nie można niczego schować, uprząż będzie nadal widoczna, a co do końcowego pytania… W pewnym momencie pojawia się w powietrzu i spada na miejsce, dokładnie tak. - zachowywanie powagi w takich sytuacjach mogło być zbawienne, a sam Ajax nie przejawiał większej fasady uczuć od tego, że wykonywał swoją pracę. Podchodził do tego jednak rzeczowo. - To wszystko, panno Hastings? Zaspokoiłem pani ciekawość? - zapytał się jeszcze, zanim to przeszedł do lekcji.
~*~
Kiedy wszyscy zebrali się w sali - nie wspominając o pewnym delikwencie, którego miał uprzejmość wyprosić z klasy - postanowił rozpocząć lekcję, która miała na celu nauczyć dzieciaki obserwacji, dochodzenia do pewnych wniosków i prawidłowego opisywania każdego gatunku. Drzwi zostały zamknięte, a tym samym wejście zostało dość mocno ograniczone dla potencjalnych spóźnialskich. - Witam was wszystkich bardzo serdecznie na lekcji Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Dzisiaj zajmiemy się dość prostym, aczkolwiek przyjemnym dla was tematem, który sprawdzi, czego się nauczyliście od początku września i jak potraficie to wykorzystywać w praktyce. - powiedziawszy, prostym ruchem dłoni, w której to znajdowała się różdżka, zdjął płachty materiałów z najróżniejszych obiektów, ukazując, z czym tak naprawdę pierwszoklasiści będą mieli do czynienia. Były do zwierzęta znajdujące się w odpowiednio zabezpieczonych miejscach typu klatki i terrarium, gdzie swobodnie żyły, prowadząc własny żywot. Dopiero potem Swann pozwolił na to, by do sali dotarło więcej światła, pobudzając je poniekąd do życia. - Waszym zadaniem jest odpowiednie zidentyfikowanie zwierząt, obserwacja ich zachowania oraz stworzenie notatki na temat tego, jakie wam się trafiło, co zostanie pod koniec lekcji odpowiednio ocenione. - wytłumaczył prosto i przyjemnie, by następnie rozłożyć na ławkach - jeżeli ich jeszcze nie było - księgi dotyczące zwierząt prostych i przyjemnych. Dzisiaj postawił na trochę praktyki, w związku z czym nic dziwnego, że forma była prawie luźna. - Pamiętajcie, że są to żywe stworzenia, których nie należy stresować. Jeżeli zauważę, że dla zabawy ktoś wyciąga gumochłona, by następnie rzucić go do kolegi lub koleżanki, skończy się to podobnie, jak z panem Landevale’em tuż przed zajęciami. - ostrzegł ich, nie chcąc, by przypadkiem dzieciaki wpadły na jakieś wyjątkowo śmieszne pomysły w postaci podawania sobie nawzajem zwierzaków. - Macie równe trzydzieści minut na to, by to wszystko wykonać. Możecie się ze sobą komunikować, ale proszę o niehałasowanie, by nie denerwować niepotrzebnie istot. Puszki można wyciągać, ale z umiarem. - mruknąwszy, zaczął przechadzać się powoli po sali. - I podręczniki są do waszego użytku - jeżeli czegoś nie wiecie, polecam do nich zerknąć, a na pewno znajdziecie tam odpowiedzi. - zakończywszy, w pełni oddał się w chodzenie między ławkami i obserwowanie pierwszych wyników pracy przyszłości czarodziejskiej społeczności.
Mechanika:
Witam Was na I i II etapie lekcji, mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić! Mechanika jest prosta i przyjemna. Uwaga: Zapomniałam napisać, że modyfikatory == przerzuty. Tyle, ile udało Wam się uzyskać punktów z modyfikatorów, tyle macie przerzutów. Są one ogólne i nie resetują się wraz z kolejnym postem - korzystajcie z nich zatem w rozważny sposób.
W zależności od tego, co wylosowaliście sobie wcześniej jako dodatkową kostkę k6, po odkryciu przez Swanna materiału obiektów, ukazują się Wam zwierzęta - i to najróżniejsze. Pamiętajcie, żeby dostosowywać się do napisów - Ajax ostrzega wszystkich, żeby zwierząt nie stresować i nie otwierać tego, gdzie są przechowywane - akwarium, terrarium, klatek itp.
k6 na zwierzę:
1 - gumochłon znajdujący się w dość sporym, specyficznym słoiku z napisem “NIE WYCIĄGAĆ”.
2 - ognik zamknięty w odpowiednim, szklanym pojemniku, z napisem “NIE OTWIERAĆ”.
3 - plumpka znajdująca się w dość sporym akwarium z napisem “NIE OTWIERAĆ”.
4 - traszka dwuogonowa w przygotowanym odpowiednio terrarium, z napisem “NIE OTWIERAĆ”.
5 - różecznik w dostosowanym terarium, z napisem “NIE OTWIERAĆ”.
6 - kremowoszary pufek z długim językiem wystającym poza klatkę.
Waszym zadaniem jest podjąć się obserwacji tych zwierząt, odpowiednio je zidentyfikować, jak również zrobić na ich temat notatki. Robicie to w dwóch postach - obserwujecie i identyfikujecie, a następnie spisujecie wszystko, co wiecie o tych zwierzętach w przygotowanych na Waszych ławkach, rozniesionych przez magię użytą ze strony Swanna, pergaminach. Możecie się ze sobą komunikować, ale nadmierny hałas nie jest wskazany.
I - identyfikacja i obserwacja Co to za zwierzę? Czy kiedykolwiek się z nim spotkałeś? Co obecnie robi? Aby przekonać się, jakie mankamenty Cię spotykają podczas tego zadania, musisz rzucić dwiema kostkami - jedną kością k100, która stanowi bazę do wyniku końcowego, jak również jedną kością k6, która określa zachowanie zwierzęcia.
k100 to nic innego, jak efekty Waszej pracy i identyfikacji zwierząt. Oznacza to, że im macie wyższy wynik, tym lepiej Wam idzie rozpoznanie stworzenia, ich ulubionego środowiska przebywania i cech specyficznych. Tutaj liczy się przede wszystkim Wasza własna interpretacja tego wyniku. Dodatkowo na Waszych stolikach znajdują się odpowiednie książki - można z nich skorzystać, aby uzyskać [ +10 do k100 ].
k6 natomiast jest zdarzeniem losowym, polegającym na zachowaniu magicznych stworzeń. Pamiętajcie, by je nie stresować i nie powodować u nich żadnych, negatywnych efektów - poprzez dotyk, wstrząsanie słoikami, uderzaniem palcami o kraty bądź tworzenie nagminnego hałasu.
k6:
1 - zwierzę autentycznie nie chce się jakoś dobrze prezentować. O ile może, to się chowa po kątach i nie pozwala dostrzec nawet własnej mordki. Jak się okazuje, wpływa to na Twoje ogólne podejście, bo nie możesz z tego nic kompletnie zrozumieć, a i dostrzeżenie cech charakterystycznych nie jest wcale takie łatwe. [ -10 do k100 ]
2, 3 - spoglądasz i zauważasz, że zwierzę przez jakiś dłuższy czas się nie rusza, jakby naprawdę nie miało siły i było chorowite. Spoglądasz na nie z zastanowieniem, nie wiedząc, czy zgłosić to profesorowi, gdy nagle okazuje się, że ożyło niespodziewanie i zaczęło naprawdę energicznie się ruszać. Masz problem z zarejestrowaniem mniejszych szczegółów, a gumochłon jakoś dziwnie wije się w tym słoiku. [ -5 do k100 ]
4 - zwierzę wcale się Ciebie nie boi i postanawia nawiązać jakikolwiek kontakt, spoglądając w Twoją stronę z widocznym zaciekawieniem - o ile w ogóle było widoczne. Nawet gumochłon zdawał się jakoś lepiej poruszyć, jeżeli go miałeś. Jak się okazuje, jest to na Twoją korzyść - w końcu masz lepszy wgląd, czyż nie? [ +10 do k100 ]
5, 6 - zwierzę próbuje nawiązać z Tobą jakikolwiek kontakt - przybliża się do ścian naczynia, zerka, uderza momentami o szklaną szybę, by cokolwiek więcej pod tym względem zrobić. Co prawda nic to nie daje, ale koniec końców widok jest dość zabawny, a sam masz większą radochę przy identyfikacji i ogólnym rozeznaniu z sytuacją. [ +5 do k100 ]
Kod do umieszczenia na początku posta:
Kod:
<zgss>Etap I</zgss> <zg>Ilość pkt z ONMS:</zg> tutajwpisz <zg>Modyfikatory</zg> tutajliczba + link ewentualnie <zg>Ilość przerzutów:</zg> X/Y (dostępne / wszystkie) <zg>Zwierzę:</zg> tutajwpisz <zg>k6 na obserwację:</zg> [url=LINK]k6[/url] <zg>k100 na wynik:</zg> [url=LINK]k100[/url] + ewentualne bonusy
II - tworzenie notatek Teraz, gdy zająłeś się odpowiednio rozeznaniem, z kim masz do czynienia, zaglądając być może do książki, nie pozostawało nic innego, jak wypisać to wszystko na pergaminie. Tylko w jaki sposób Ci się to uda? Stawiasz na lanie wody czy może rzeczowe podejście do tematu? Musisz rzucić kostką k6, by przekonać się, jak Ci to ogółem poszło.
k6:
1 - spoglądasz na własne notatki i, jak się okazuje, są one bardzo nieprzyjemnie zachlapane atramentem. Nie wiesz, z czego to dokładnie wynika, ale pozostajesz świadom jednej rzeczy - ich tam wcześniej w ogóle nie było! Czy to jakiś żart ze strony kolegów? A może naprawdę pióro zaczęło tak plamić, a Ty tego nie zauważyłeś? Nie pozostaje nic innego, jak przepisać wszystko od początku i pożyczyć się od kogoś sprawnego pióra. [ -10 do k100 ]
2 - okazuje się, że masz wyjątkowo lekkie pióro, bo nim się obejrzałeś, a materiał, który uzyskałeś, mógł być naprawdę godny pochwały pod względem tekstu, nawet jeżeli nie napisałeś zbyt dużo. Jest ładnie, estetycznie i na temat, co powoduje, że automatycznie praca wyróżnia się na tle innych. Na pewno uderzasz w punkt. Możesz być z siebie dumny! [ +15 do k100 ]
3 - starasz się cokolwiek z własnej głowy przywołać, ale jedyne, co w niej masz, to całkowita pustka, która blokuje pisanie czegokolwiek. Nie wiesz, czy idzie Ci wyjątkowo dobrze, czy jednak masz błędy, ale trudno jest Ci skleić jakiekolwiek zdania, które miałyby większy sens. Starasz się, dwoisz i troisz, choć masz wrażenie, że nie jest tak, jak powinno to wygladać. [ -20 do k100 ]
4 - to, co udało Ci się przygotować, jest całkiem… zwyczajne. Ot, wszystkie zdania są prawidłowe, ale też nie ma jakiegoś wielkiego szału spowodowanego tym, co udało Ci się przekazać poprzez pióro. Wykonujesz swoje zadanie jak najbardziej prawidłowo, w związku z czym możesz odetchnąć trochę wcześniej od pozostałych. [ brak bonusu ]
5 - początkowo książka Cię nie kusi, ale postanawiasz do niej spojrzeć, co się okazuje być strzałem w dziesiątkę. Informacje, które tam znalazłeś, idealnie wpasowały się w to, o czym dokładnie mówił profesor Swann. Co prawda bardzo mocno się wczytujesz w to, co zostało tam przedstawione, że przez kilka dobre minut trudno jest Ci cokolwiek przekazać, ale efekt jest wręcz zbawienny. [ +25 do k100 ]
6 - pergamin okazuje się być wadliwy, bo każdy tekst, który napiszesz, zamienia się w coś… niewidzialnego. Musisz poprosić profesora o nowy egzemplarz, bo jednak nie da się na tym w ogóle pracować. Tracisz parę minut, a też - rozpoczynasz pracę ciut później niż inni. Mimo to sprawnie starasz się to odbić. [ -5 do k100 ]
Kod do umieszczenia na początku posta:
Kod:
<zgss>Etap II</zgss> <zg>Ilość pkt z ONMS:</zg> tutajwpisz <zg>Modyfikatory</zg> tutajliczba + link ewentualnie <zg>Ilość przerzutów:</zg> X/Y (dostępne / wszystkie) <zg>Zwierzę:</zg> tutajwpisz <zg>k6 na notatki:</zg> [url=LINK]k6[/url] <zg>Wynik ostateczny:</zg> [url=LINK]k100[/url] + ewentualne bonusy z poprzedniego i tego etapu