Chociaż cała sieć sklepów z eliksirami rodu Dear składa się z kilkunastu sklepów (większość znajduje się w Wielkiej Brytanii, ale są również placówki zagraniczne) to sklep w Dolinie Godryka jest poniekąd główną siedzibą firmy - ma on najszerszy asortyment ze wszystkich sklepów i właśnie tutaj znajduje się magazyn. Często kręci się tutaj również zarządzająca sklepem Victoria Dear i inni członkowie rodziny. Eliksiry są sprzedawane w pięknych, ręcznie wykonywanych flakonach.
Podana w spisie cena dotyczy jednej porcji eliksiru!
Można tu zakupić wszystkie eliksiry zwykłe oraz eliksiry lecznicze proste oraz wczesnoszkolne (bądź składniki do nich) ze spisu eliksirów, które mają przypisaną cenę i nie są zakazane.
Istnieje również możliwość zamówienia eliksiru przez sowią pocztę. Eliksiry, których nie znajdziesz w asortymencie, są dostępne na życzenie (konieczna gra albo wymiana listów z pracownikiem) Cena eliksiru przyrządzanego na zamówienie zależy od wielu czynników, jednakże zazwyczaj wynosi ona od 10g do 70g, w przypadku trudnych eliksirów może sięgać nawet do 300g.
Wyjątkowość to w sumie bardzo dziwna cecha ludzka. Bo jakby nie patrzeć, każdy na swój sposób jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Dlatego mówienie o kimś, że jest osobą wyjątkową, wcale wyjątkowym nie było. Wyjątkiem byłoby powiedzenie komuś, że wcale wyjątkowy nie jest i przynajmniej jedna osoba na świecie jest taka sama jak on. Czyżby brzmiało to wszystko nielogicznie i bezsensownie? Oczywiście, że tak! To musiało takie być! - No to w sumie prawda. - przyznała mu rację, ale nie mogła odmówić sobie małego pstryczka w nos, dlatego dodała po chwili -Prócz mnie i Twojej matki, nikt Cię nie kocha. Wyszczerzyła do niego zęby świadoma, że potraktuje to jako głupie przekomarzanie się, niczym małych dzieci. Bea lubiła takie zachowanie wbrew pozorom, ale bardzo rzadko sobie na nie pozwalała. W końcu musiała godnie reprezentować rodzinę i w ogóle zasługiwać na nazwisko Dear. Dlatego maska chłodu bardzo często gościła na jej obliczu. A prócz tego w ręku dzierżyła wachlarz przykrości i niewyczerpane zapasy ironii, które pozwalały jej przetrwać od świtu do zmierzchu, by potem móc odpocząć w objęciach morfeusza. Czasami uważała, że mimo wszystkiego, co posiadała, a inni mogliby jej tylko zazdrościć, bardzo ciężko było być nią samą. Czasami pragnęła po prostu stać się kimś innym i zapomnieć o tym, co musi, bądź powinna, a robić tylko to, na co ma ochotę. Nie spodziewała się tak entuzjastycznej reakcji Lorenzo, dlatego też bardzo zaskoczyło ją to, jak porwał ją w ramiona. Siła odsirodkowa sprawiła, że musiała się do niego mocno przytulić, aby jej głowa nie zwisała bezwiednie niczym u szmacianej lalki, ale szeroki uśmiech gościł na jej ustach. -Boże, puść mnie głupku! - starała się powiedzieć podczas tych szalonych obrotów, a po chwili stała już na własnych nogach w niedużej odległości od Sorrentino. Wygładziła sukienkę, poprawiła kołnierzyk i spojrzała z udawaną wyższością na Lorenzo. - Zachowuj się, Pani Kierownik wzywa Cię do porządku. - ale była tak szczęśliwa, że powaga na jej twarzy nie mogła gościć zbyt długo i zaraz ponownie została zastąpiona szerokim uśmiechem. -Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę! W końcu mnie docenili!
Takie filozofowanie nie było głupie. Jeżeli postrzega się ludzi jako innych, to każdy na swój sposób jest wyjątkowy, dlatego brakowałoby ludzi nie wyjątkowych. Lorenzo jednak miał inny pogląd. Ktoś kogo jest w stanie przewidzieć i rozczytać jak otwartą książkę uważa, że nie jest wyjątkowy. Tylko ci, którzy są w stanie go zaskoczyć, rozbawić i uszczęśliwić będą uważani za wyjątkowych. - W sumie nie powiedziałaś nic nowego, to już od dawna wiedziałem. - powiedział z lekkim uśmiechem. Brał to za żart, ale realny. Taka była prawda, nie miał nikogo więcej. Na szczęście nie czuł się samotny, no może czasem. Czasem odczuwał, że czegoś mu brakuje w życiu. Było to bardzo nieprzyjemne uczucie, a gdy się pojawiało wtedy szedł do baru wypić parę głębszych. Na szczęście nie było to częste. Lorenzo myślał, jakby to było gdyby miał większą, prawdziwą rodzinę. Czy byłby szczęśliwszy? Trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Wychowywany przez samą matkę nie mógł narzekać, bo nie miał źle. Gdy chciał się zbliżyć do swojej rodziny to tylko na tym ucierpiał, dlatego postanowił że nigdy już nie będzie szukał w przeszłości. - Tak jest Pani Kierownik. - powiedział rozbawiony, a nawet koślawo zasalutował. - Najwyższy czas. Należało Ci się. Masz już jakieś dalsze plany? Na przykład zostanie właścicielem? - dodał po chwili. Był ciekawy czy zastanawiała się nad dalszym rozwojem swojej kariery.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, że Lorenzo może czuć się samotny tak naprawdę. Wiedziała, że prócz mamy, nie może liczyć na wsparcie rodziny, ponieważ rodzina jego ojca (i jednocześnie, o zgrozo!, jej najlepszej przyjaciółki) nie przyznawali się do chłopaka. Miał ciężkie życie Beatrice doskonale to rozumiała. Dlatego zawsze starała się mu pokazać, że w każdej, ale to każdej sytuacji, może na nią liczyć. Mimo, że mogłoby się wydawać, że jest zupełnie inaczej, to Bea też niejednokrotnie czuła się cholernie samotna. Co prawda miał dużą rodzinę, ale tak naprawdę większość jej członków, albo jej nie lubiła, albo unikała. Niejednokrotnie czuła się odtrącona pomimo swoich usilnych prób przypasowania się do standardów wytyczanych przez rodzinę. Nie zawsze to wychodziło. Często wręcz nie było dobrze. A to jeszcze bardziej dziewczynę dołowało. -Przepraszam, nie powinnam była tego mówić. - powiedziała cicho, lekko zmieszanym tonem. Widziała, że Lorenzo wyraźnie posmutniał po jej słowach, a nie o to chodziło. To powinno wyglądać inaczej. Dlatego postanowiła dodać: -Hej, ale kto inny jest Ci do szczęścia potrzebny, prócz mnie? - wyszczerzyła do niego zęby. Nad kolejnym pytaniem zadanym przez chłopaka musiała się chwilę zastanowić. Czy miała plany? Nic konkretnego. Od kiedy jej jeden duży plan spalił na panewce to przestała planować wielkie rzeczy. Narazie zamierzała cieszyć się tym, co udało jej się osiągnąć. To było najistotniejsze. Chociaż... W sumie mogłaby powiedzieć Lorenzo o swoim mniejszym planie. - Wiesz, jeżeli chodzi o pracę, to niespecjalnie mam plany. Na chwilę obecną ta posada mi w zupełności wystarczy. - uśmiechnęła się w kierunku chłopaka, by po chwili dodać. -Ale wiesz co, powiem Ci coś w sekrecie. Chciałabym kupić dom. W Dolinie Godryka. Mam odłożone trochę gotówki i chcę w końcu odizolować się od rodziców. Zacząć żyć na własny rachunek. - na myśl o realizacji tego planu, w jej oczach pojawiły się wesołe iskierki. Naprawdę chciała, aby to się udało. Naprawdę jakaś zmiana była jej potrzebna na tym etapie jej życia. I uważała, że właśnie wyprowadzka miałaby być krokiem na przód w poprawie swojego dotychczasowego losu.
To była prawdziwa ironia losu. Jego najlepsza przyjaciółka, była najlepszą przyjaciółką jego znienawidzonej siostry. Nie ma zielonego pojęcia jak Beatrice zrobiła to, że nie przeszła na czyjąś stronę, w tym niesłabnącym konflikcie. Lorenzo rzadko kiedy mówił o swojej siostrze, bo nie chciał sobie o niej przypominać. Zrobiłoby mu się tylko gorzej. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Beatrice może czuć się samotna. Miała dużą rodzinę i przyjaciół. Los jest dziwny, lecz jak go ukształtujemy zależy tylko od nas. Lorenzo nigdy nie owijał w bawełnę. Jeżeli z kimś nie chciał mieć do czynienia po prostu to mówił i odsuwał się od tej osoby. Był szczery, do bólu i możliwe dlatego nie jest w stanie znaleźć znajomych. - Nie masz za co przepraszać, nie gniewam się. Powiedziałaś prawdę. - powiedział z lekkim uśmiechem. Nie czuł się źle, może nie aż tak jak myślała Trice. - Jeżeli zostaniesz moją żoną to nikt inny już nie będzie mi potrzebny. - zażartował, chcąc trochę ją zakłopotać z odpowiedzią. Był dorosłym mężczyzną myślącym o przyszłości, nawet jego myśli zaczęły wędrować wokół ustatkowania się, bo jak nie teraz to ile jeszcze miałby czekać? Niestety... poszukiwanie odpowiedniej partnerki jest czasochłonne, niezbyt efektywne i niesatysfakcjonujące. - Kupienie domu to bardzo dobry pomysł. Sam jak najszybciej zamieszkałem sam i nie żałuje. Posiadanie własnych czterech ścian to fajna rzecz. To kiedy parapetówka? Jeszcze będziemy musieli opić twój awans. Pamiętaj! Pierwsza wypłata na przepicie! - powiedział z dużym uśmiechem.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Cieszyła się, że mimo swoich słów, chłopak nie poczuł się źle z ich powodu. Prawda niekiedy potrafiła być najbardziej okrutna i tego właśnie tym razem Bea się obawiała. Na szczęście Lorenzo miał o wiele grubszą skórę, niż początkowo sądziła. Jego kolejne słowa sprawiły, że uśmiech delikatnie zszedł z jej twarzy. Nie wiedziała, co powinna mu odpowiedzieć. Ale że jak to tak? Że ona i on? Że ślub? Że wspólne życie? Przecież oni byli przyjaciółmi! Jak można było zniszczyć taką relację ślubem?! A może właśnie, to by tylko wszystko naprawiło? W przeciągu tych kilku sekund tysiące myśli pojawiły się w jej głowie. Pierwsze mówiły o tym, że może to właśnie wydawało się rozsądnym rozwiązaniem wszystkiego? Skoro nie wyszedł jej romantyzm, miłość niczym z książki, czy filmu, to może właśnie powinna przestać jej szukać? Może lepiej było związać się na całe życie z najlepszym przyjacielem i mieć świadomość tego, że to na przyjaźni i wspólnej wygodzie jest oparty taki związek, a nie na miłości? Beatrice widziała, że jej potencjalny związek z Lorenzem byłby ciepło przyjęty w jej rodzinie. W końcu czysto krwisty, atrakcyjny czarodziej, który dodatkowo robi karierę w ministerstwie magii! Toż to wymarzona partia przez jej rodziców, dla niej samej. Na pewno wcześniejszy Maximilian nie miałby najmniejszych szans w jakiejkolwiek rywalizacji z Lorenzem. A może to właśnie byłoby idealne rozwiązanie jej wszystkich problemów? -Enzo, ja... Bo wiesz... My... - zaczęła, nie do końca pewna co tak naprawdę chce w ogóle powiedzieć. - Enzo, ty myślisz, że mógłbyś mnie kiedyś poślubić i spędzić ze mną całe życie? - zapytała w końcu cicho, gdy udało jej się pozbierać myśli w wystarczającym stopniu. Ona sama nie była pewna, czy byłaby w stanie coś takiego zrobić. Wywróciła oczyma słysząc jego kolejne słowa. Ona rzuciła myśl, a on już realizował wszystko z nią związane. To było takie podobne do niego. - Wiesz, że narazie się nie przeprowadzam, prawda? Nie stać mnie na to. Muszę to odwlec trochę w czasie. Może po nowym roku - dodała po chwili świadoma tego, że tak naprawdę nie mogła się już doczekać momentu, w którym opuści rodzinny dom.
Zrobiło się dość poważnie. Nie wiedział, że jego żart wywoła aż taką reakcje. Z początku nie traktował tego poważnie. Oni mieli wziąć ślub? Byli przyjaciółmi, nic przed sobą nie skrywali. Często zachowywali się niekulturalnie w swoim towarzystwie, wiedząc że drugie nie spojrzy się na nich krzywo. Czy mógłby poślubić Beatrice? Nie był to głupi pomysł. Dogadaliby się, wspólna koegzystencja była by łatwiejsza, ale... czy to wystarczy? Nie wydawało mu się. Bez miłości obydwoje byliby nieszczęśliwi. Nie chciałby brać ślubu czysto politycznego, żeby pokazać innym jacy oni są wspaniałą i przykładną parą małżeńską w społeczeństwie czarodziejskim. Musiał chwilę się zastanowić nad odpowiedzią, bo nie był przygotowany na taką rozmowę. - Jeżeli byśmy się w sobie zakochali to tak, bez dwóch zdań, ale bez tego... - powiedział spoglądając się jej w oczy i robiąc krótką przerwę żeby przełknąć ślinę. - Będziemy nieszczęśliwi bez miłości. - dodał po chwili, trochę zasmucony tym faktem, bo bardzo wygodne byłoby poślubić najlepszą przyjaciółkę. Czy czuł coś do niej? Jak najbardziej, miał silne uczucia względem dziewczyny, ale trudno powiedzieć co to było. Miłość, zauroczenie? Nie wiedział, ale cały czas podtrzymywał swoje słowa. Mogliby spróbować jak to jest być razem, bo raczej jedno i drugie nie ma pojęcia jakby to wyglądało, ale żeby od razu myśleć o ślubie? Jeżeli nie będzie pewien swoich uczuć, na pewno nie będzie chciał go wziąć. Rozumiał dobrze, że Beatrice przechodzi trudny okres przez rozstanie z narzeczonym i postrzega te sprawy inaczej. Stara się wyprzeć miłości i obawia się, że na jej przekór wzięłaby ślub.
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Słysząc jego kolejne słowa, wiedziała, że miał całkowitą rację. Bycie z kimś tylko dla wygody, bez żadnych uczuć i miłości w ogóle mijało się z celem. Taka wspólna egzystencja nie mogła mieć najmniejszego sensu. W końcu gdyby któreś z nich się kiedyś zakochało w kimś innym, to sprawiliby tym sobie tylko cholernie wiele bólu. A tego Beatrice nie chciała. Nie mogłaby skrzywdzić Lorenza. Nie darowałaby sobie czegoś takiego. - Masz rację, to by nie było rozsądne. - powiedziała z delikatnym uśmiechem na ustach. Czy kiedykolwiek cokolwiek czuła do Włocha? Oczywiście! W końcu, znała go prawie od zawsze. Był jej przyjacielem, powiernikiem jej tajemnic, wspólnikiem w zbrodniach i najlepszym doradcą na świecie. Był osobą, bez której z pewnością nie byłaby taka sama. Ale czy go kochała? Tak. Ale z pewnością nie w taki sposób, jak kobieta powinna kochać mężczyznę. Kochała go tak, jak kochała swoich braci, z tym że o wiele bardziej niż ich. Bo Lorenzo zrobiłby dla niej wszystko. A co do Doriena, Caluma Victora i Liama, nie była tego taka pewna. Nie mogła jednak się oprzeć, więc podeszła do Lorenzo i po prostu wtuliła się w niego jak mała dziewczynka w ojca. Chciała, aby ją objął, aby sprawił, że wszystko to, co złe minie bezpowrotnie. Chciała być i czuć się przy nim bezpieczną. I wiedziała, że zawsze będzie to możliwe. -Wiesz, że nigdy się mnie nie pozbędziesz? - zapytała nadal w niego wtulona. Mogłaby pozostać w takiej pozycji przez naprawdę długi czas.
Nie wątpił w swoje przekonania. Dobrze wiedział, że Trice także to zrozumie. Nie chciałby jej stracić gdy się w kimś zakocha. Jeżeli obydwoje znaleźliby sobie kogoś innego ich relacje pewnie by osłabły. Partnerzy mogliby by tego nie zrozumieć, bo ciężko jest pojąć przyjaźń damsko-męską. Nawet z czysto biologicznego punktu widzenia, to był jakiś cud, że jeszcze ze sobą nie spali. Bea była bardzo atrakcyjną kobietą i nie raz już pobudzała pożądanie u Enzo, przez co musiał się powstrzymywać, żeby nie zrobić jakiegoś głupstwa. Nie raz miał ochotę ją pocałować, ale zawsze bał się, że źle to odbierze. Bał się zaryzykować zrobić jakikolwiek krok, bo nie chciał stracić przyjaciółki. Uśmiechnął się tylko delikatnie na jej słowa i już nie zaczynał tematu. Na razie nie czuł takiej potrzeby. Będą mogli o tym porozmawiać przy następnej okazji, być może na ich randce? Gdy się do niego przytuliła, objął ją tylko silnymi ramionami i schował jej głowę w swojej klatce piersiowej kładąc na jej włosach swój podbródek. - Ty też powinnaś to wiedzieć, że mnie pozbyć się jest o dużo ciężej. - Enzo był uparty jak cholera. Gdy się czegoś uparł to tak już musiało być i nie ma przebacz. Kątem oka spojrzał na swój zegarek. Nie spodziewał się, że tak długo już tutaj jest. - Wybacz ale muszę już iść. W końcu naprawdę jestem na patrolu i muszę sprawdzić okolicę. Niedługo się znowu zobaczymy. - powiedział miłym i ciepłym głosem. Nie chciał jej puszczać ale musiał. Wolał sprawdzić okolicę czy nikt się tutaj nie kręci, a co gorsza czy nie ma magimilicji, która wkurza go od samego początku istnienia tej fikcyjnej policji. Postanowił na dowidzenia pocałować Beatrice w policzek, tak jak ostatnio ona to zrobiła u niego w mieszkaniu. Postanowił odbić piłeczkę. Ruszył w stronę wyjścia, a przy drzwiach jeszcze się obrócił i machnął ręką, następnie wyszedł i ruszył ulicami Doliny.
/zt x2
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire kończyła zmianę, przeglądając w spokoju książkę opowiadając o truciznach, którą ostatnio często kartkowała. Kto by pomyślał, jak pomysłowi potrafili być alchemicy... Dziewczynę zdecydowanie mocno zainteresował rozdział poświęcony eliksirom, które miały za zadanie osłabić ofiary. Wszystko to wydawało się fascynujące. Nic dziwnego, że tak kochała tę dziedzinę magii, ciągle odkrywając w niej coś nowego i pociągającego. Przed zamknięciem sklepu przypomniała sobie, że miała zrobić niewielkie zakupy, więc oprócz kupienia kilku składników, wybrała fiolkę eliksiru zapomnienia, Morphius, Afrodisię i eliksir wiggenowy. Zapłaciła i wróciła do domu.
Mimo wielkich świątecznych wydatków miałem świadomość, że muszę zrobić jeszcze jeden zakup - mimo faktu iż kupiłem Ette na święta pelerynę niewidkę to nie mogłem równie hojnie świętować jej urodzin. Nie byłem wprawdzie żadnym eliksirowarem, ale kiedyż obiecałem jej, że załatwię eliksir wielosokowy, zdecydowałem więc że lepszej okazji niż urodziny nie będzie. W sklepie Dearów pojawiłem się późnym wieczorem - nie znałem sprzedawczyni była jednak bardzo podatna na mój urok, więc w kilka chwil udało mi się zdobyć co to chciałem. Po wszystkim opuściłem sklep w pośpiechu lekko rozczarowując kobietę.
Kostka: 1
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Biorąc pod uwagę, że Vivien już praktycznie przestała być etatowym pracownikiem sklepu, a jedynie pojawiała się w sklepie by pomóc w bardziej obciążone dni, gdy pozostali pracownicy nie byli w stanie się pojawić (co ze względu na coraz prężniejszą karierę muzyczną również miało wkrótce dobiec końca), to @Beatrice L. O. O. Dear i @Blaithin ''Fire'' A. Dear miały zdecydowanie więcej pracy niż zwykle. Bea pracowała też znacznie ciężej ze względu na to, że rodzice powierzyli jej kierownictwo nad sklepem. Ten dzień był jednak dla obu dziewcząt wyjątkowy trudny - było wprawdzie po świętach, ale sezon zimowy sprowadził w ich progi całą hordę ludzi, którzy złapali jakieś choróbska. To była wielka katastrofa!
Kostki dla Beatrice 1,2 - Obsługujesz swoją część klientów, gdy nagle okazuje się, że zabrakło... eliksiru pieprzowego. Szybko idziesz na zaplecze złożyć zamówienie za pomocą sieci fiu, okazuje się jednak, że może on zostać dostarczony dopiero za trzy godziny. Nie możesz tak długo czekać, bo stracisz klientów, więc szybko przyrządzasz eliksir pieprzowy sama. Zajmuje Ci to mniej niż dwadzieścia minut i dzięki temu zyskujesz 1 punkt do kuferka oraz zaufanie konsumentów - kilku klientów wprawdzie się zdenerwowało i wyszło, ale reszta jest Ci bardzo wdzięczna i zostawia w klasie spore pieniądze. Upomnij się o punkt w odpowiednim temacie! 3,4 - W tym całym rozgardiaszu tłuczesz kilka butelek eliksiru po-zatruciowego. Chociaż wiesz, że mama wybaczy Ci stracone flakony to musisz zamówić więcej eliksiru i dołożyć do zamówienia z własnej kieszeni. Tracisz 30 galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie. 5,6 - Ten dzień był naprawdę ciężki, ale osłodził Ci go przyjazd zamówienia. Dostawca dał Wam drobną zniżkę. Możesz zachować sobie zaoszczędzone 20 galeonów ze sklepowej kasy. Odnotuj zysk w odpowiednim temacie!
Kostki dla Fire 1,2 - To zdecydowanie nie był Twój dzień! Liczba chorych klientów była tak zatrważająca, że finalnie sama dość mocno się przeziębiłaś. Wspomnij o tym minimum w dwóch wątkach (może być lekcja), żeby uniknąć dalszych konsekwencji. Jeśli chcesz uniknąć choroby kup dwie fiolki eliksiru pieprzowego i po wypiciu ich odnotuj stratę galeonów w odpowiednim temacie! 3,4 - Okazuje się, że ludzie są nie tylko chorzy, ale również... skacowani po Sylwestrowej nocy. Niestety zapasy eliksiru po-zatruciowego dość szybko się skończyły. Dostawa miała dojechać dopiero za pół godziny, a w kolejce czekało dwóch najwyraźniej bardzo zdesperowanych klientów. Finalnie zdecydowałaś im się sprzedać dwie fiolki z własnego zapasu. Beatrice jest Ci wdzięczna, że klienci się nie obrazili. Możesz zachować zysk ze sprzedaży, więc otrzymujesz 30 galeonów. Odnotuj zysk w odpowiednim temacie. 5,6 - Kolejka w sklepie jest naprawdę długa, a połowa Twoich klientów prosi Cię o szczegółową poradę. Mimo, że nie masz na to ochoty cierpliwie ich udzielasz i wbrew pozorom jest to całkiem rozwijające! Otrzymujesz 1 punkt do kuferka z eliksirów. Upomnij się o niego w odpowiednim temacie!
Armagedon. To było to słowo, którego Beatrice postanowiła użyć, by idealnie opisać ten dzień. Klienci po prostu powariowali. Przychodziło ich tak wielu, że zarówno Fire jak i Beatrice miały pełne ręce roboty. Jakimś dziwnym trafem, każdy kolejny klient był dokładnie taki sam. „Dzień dobry, wyjechałem z rodziną w góry i mnie przewiało, potrzebuję eliksiru pieprzowego”, „Witam, ostatnio mocno się zaziębiłem, a uzdrowiciel w Mungu powiadomił mnie, że najlepiej zastosować eliksir pieprzowy”, „Czy macie może eliksir pieprzowy? Moja córka poważnie się zaziębiła”. Beatrice pokonała dzisiaj kilometry, kiedy cały czas chodziła na zaplecze i z powrotem z kolejnymi porcjami eliksiru w dłoni. Jednak przy kolejnym kliencie doszło do tego, czego najbardziej się obawiała. Eliksiru po prostu zabrakło. Dziewczyna zaczęła przegrzebywać po kolei wszystkie regały i półki w poszukiwaniu jakichś ukrytych porcji. Szlag, szlag, szlag! krzyczała sama do siebie w środku, kiedy kolejne poszukiwania spełzły na niczym. Obejrzała się przez ramie, widziała kolejnych niecierpliwiących się klientów. Musiała działać inaczej. Wzięła w dłoń szczyptę proszku, którego używano w sieci Fiu i rzuciła go na palenisko w kominku, który był na zapleczu. Szybko rozbuchały przed nią zielone płomienie. Wsadziła w nie głowę i po chwili znalazła się już w głównym magazynie sieci. -Potrzebuję dużej dostawy eliksiru pieprzowego.- zaczęła, bez żadnego bardziej miłego wstępu. Nie miała na to zwyczajnie czasu. -Będzie problem. Sieć fiu jest tak przeciążona obecnie, że nie wiem za ile będziemy w stanie go dostarczyć. Nie wcześniej niż za 3 godziny. – odpowiedział jej pracownik magazynu. Beatrice nie zaszczyciła go pożegnaniem tylko wróciła z powrotem do sklepu. Szybko myślała. Widziała, jak kilku zniecierpliwionych klientów wyszło z budynku. Ale na szczęście miała już plan. -Bardzo Państwa przepraszam, ale w chwili obecnej skończyły nam się zapasy eliksiru pieprzowego. Będę go na bieżąco przyrządzać, więc potrzebne jest około pół godziny nim będzie on znów dostępny. – powiedziała, gdy wyszła z powrotem na sklep z bardzo przyjaznym uśmiechem na ustach. O dziwo, wielu klientów uśmiechnęło się w odpowiedzi ze zrozumieniem i słowami na ustach, że poczekają. Czym prędzej ruszyła więc na zaplecze, aby jak najszybciej przyrządzić eliksir. Szło jej sprawnie, robiła to wiele razy wcześniej. Wiedziała, jak zredukować przepis, aby eliksir miał silniejsze działanie i był smaczniejszy w smaku. Nie bała się kombinować tak, aby wszystko wyszło poprawnie. W międzyczasie poleciła zaproponować jednej z pracownic po kubku gorącej kawy dla tych, którzy zdecydowali się poczekać. Niedługo później, rozlała jeszcze ciepły eliksir do flakonów i odpowiednio zakorkowała. Zaniosła spragnionym go klientom dodatkowo opuszczając cenę po dwa galeony za czas oczekiwania. Klienci wyszli zadowoleni. A ona cieszyła się z faktu, że udało jej się „zdać” jeden z pierwszych testów, jakie postawił przed nią los, gdy objęła stanowisko kierowniczki sklepu.
Kostka: 1
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Czas mijał zatrważająco szybko przy takim nakładzie pracy, jaki spadł na pracownice sklepu Dearów. Fire niespecjalnie starała się nadążać, ale właściwie wyboru nie miała. Załatwiała sprawy z klientami, dziwiąc się, że aż tylu z nich się pochorowała. Ostatecznie sama zaczęła się źle czuć. Miała wrażenie, że coś zatyka jej zatoki. Kiedy zamykały sklep kichała już, więc była pewna, że się czymś zaraziła. Przeziębienie groźne nie było, nawet to magiczne. Fire uznała, że poradzi sobie bez pomocy eliksirów. Po prostu minie i będzie mogła wrócić do normalności. Wolała nie wspominać tak koszmarnego dnia w pracy.
/kostka 1 albo 2/
Ostatnio zmieniony przez Blaithin ''Fire'' A. Dear dnia Sro Sty 31 2018, 21:45, w całości zmieniany 1 raz
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Kto by pomyślał, że to akurat warunki pogodowe będą jednym z największych problemów sklepu o tak wspaniałej reputacji? Poważnie można było nieźle się wynudzić, kiedy lokalu nie odwiedziła od dobrych kilku godzin ani jedna żywa dusza. Prószący śnieg nie był wcale zbyt gęsty, a jednak padał i padał, nieustannie zasypując okolicę coraz to nową warstwą bielutkiej kołderki. Nikomu nie chciało się w taką pogodę wychodzić... Ale mimo wszystko @Blaithin ''Fire'' A. Dear musiała przesiadywać w sklepie, czekając na jakiegoś zbłąkanego wędrowca. Miała mnóstwo czasu, żeby zająć się porządkami - przydałoby się uważne przejrzenie niektórych półek. Zaabsorbowana eleganckimi fiolkami, nie zauważyła jak łagodnie zimowy krajobraz przemienił się w paskudną śnieżycę. Dopiero kiedy pierwsze niesione wiatrem zaspy śnieżne uderzyły w okno, Gryfonka mogła zorientować się, że mróz stał się jeszcze bardziej nieznośny. Zanim miała szansę jakkolwiek zareagować, spora gałąź uderzyła w szybę i roztrzaskała ją na drobne kawałeczki, a wirujące płatki śniegu wdarły się do lokalu.
Rzuć kostką! 1, 4 - nie tracisz głowy i radzisz sobie bez większych problemów. Zaklęciami udaje ci się powstrzymać śnieżycę od zdemolowania sklepu, a później szybko zaprowadzasz porządek. Na szczęście nikt nie robi tobie wyrzutów o rozbite okno, także tym się nie przejmuj! Rodzina rodziną, ale w tej chwili wszyscy patrzą na ciebie jak na pracownika, który świetnie się spisał. Otrzymujesz premię w wysokości 15G! 2, 5 - udaje ci się zaprowadzić porządek w sklepie szybciej, niż możnaby się tego spodziewać. Niestety teraz masz jeszcze więcej sprzątania... Czy to zasługa chłodnego wiatru, dalej wkradającego się do lokalu, czy też zwykły zbieg okoliczności - tak czy inaczej, łapiesz lebetiusa. Nie jest to niebezpieczna choroba, ale z pewnością uciążliwa. (Uwzględnij w przynajmniej jednym wątku męczące cię objawy pogorszonego stanu zdrowia.) 3, 6 - Merlinie, to się dopiero nazywa zamieszanie! Walczysz z wiatrem i śniegiem, a w dodatku po podłodze porozwalane są ostre odłamki szkła. Bałagan jest potworny i nawet nie zauważasz, że zbiło się całe pudełko fiolek eliksiru Słodkiego Snu. Podczas sprzątania zaciągasz się oparami i jakoś tak zupełnie nagle - usypiasz. Co gorsze, kładąc się na podłodze położyłaś rękę na plamie po eliksirze Bujnego Owłosienia...
Nie musisz rzucać kostkami na zaklęcia. Wszystkie kostki zakładają, że udaje się zapanować nad sytuacją w sklepie.
______________________
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Ostatnio w pracy nie za bardzo się Fire układało. Co jakiś czas miała większe problemy, zarówno z klientami, jak i swoim własnym humorem. Siedzenie w zamknięciu kilka razy w tygodniu zaczynało dziewczynę coraz częściej drażnić, a to, że była podwładną swojej kuzynki też się za bardzo nie uśmiechało rudowłosej. Praca nad eliksirami była przyjemnością, ale tylko, jeśli miała okazję wykazać się niezależnością. Tymczasem powoli przekonywała się do tego, że w tym sklepie się po prostu marnuje. Niemniej, potrzebowała pieniędzy. Ingrediencje tanie nie były, a zwłaszcza te, które mogła zdobyć jedynie na Nokturnie. Szperanie po zakazanych przepisach też wymagało sypnięcia galeonami tu i tam. Coraz lepiej orientowała się w tych powiązaniach, ale nadal pozostawała uwiązana przy sklepie Dearów. Ostatniej rzeczy, która łączyła Fire z resztą rodu. Do pracy przyszła wyjątkowo niewyspana, a do tego była sama na zmianie. Nie zapowiadało się zbyt przyjemnie, dlatego wątpiła, że znajdzie chwilę na skrobnięcie eseju na starożytne runy. Ostatnio zdecydowanie za wiele czasu poświęcała wchłanianiu kolejnych książek, ale pogoda za oknem nie za bardzo zachęcała do wychodzenia z domu. Teraz też nie zapowiadało się na słoneczne popołudnie - śnieg sypał gęsto i Blaithin była zadowolona z faktu, że może wypić gorącą czekoladę w oczekiwaniu na klientów. Przez jakiś czas czekała, wpatrując się w drzwi, ale nikt się nie zjawiał. Zajęła się więc pracami nad esejem, przykładając się do niego i starannie kreśląc kolejne zdania. Co jak co, ale z tego przedmiotu chciała mieć dobre oceny. Zwłaszcza, że miała małe zaległości. Co z tego, że z transmutacją była o wiele bardziej w dupie? Skończyła i zajęła się porządkowaniem sklepu, żeby Beatrice nie narzekała na ewentualny burdel. Wyczyściła fiolki, poukładała nowy towar na półkach i sprawdziła, czy niczego nie brakuje. Odwróciła się dopiero, kiedy głośny trzask sprawił, że cała się zjeżyła. Przez pierwszy ułamek sekundy pomyślała, że ktoś zrobił napad na sklep i zaraz padnie sparaliżowana na podłogę, ale okazało się, że to gałąź. Wyjątkowo wielka gałąź, która rozwaliła całą szybę. Kurwaaaaa. Wyciągnęła różdżkę, ale wiatr zerwał się tak ostry, że musiała schować się za najbliższą półkę, żeby jej po prostu nie zdmuchnęła wgłąb sklepu. Śnieg utrudniał widoczność i Gryfonka rzuciła zaklęcie, które miało powstrzymać napływ żywiołu do środka praktycznie na oślep. Na szczęście, pomogło i mogła zająć się wstawieniem tymczasowej bariery zamiast okna. Prawie przebiła sobie stopę szkłem, a do tego zrobiło jej się koszmarnie zimno. Sporo eliksirów się po prostu potłukło... A Fire miała ochotę stłuc jeszcze więcej. Niech to sobie Beatrice sama sprząta, serio. Kucnęła, żeby ogarnąć porozwalane fiolki i uporać się z dużą kałużą, ale wtedy złapała ją nagła senność. Nim się zorientowała, przysnęła na podłodze. Gdyby ktoś akurat wszedł... Gorsze, że ocknęła się z ręką pokrytą gęstymi, rudymi włosami. Przyłożyła tę nieporażoną eliksirem rękę do czoła, trochę załamana tym, że kolejny dzień był taką katastrofą. Może naprawdę powinna się stąd wyrwać? Nie zapomniała o tym, że miała uzupełnić zapasy i zabrała dwa eliksiry - morphius i wiggenowy.
Trudno ukryć, że ostatnio @"Blaithin "Fire" A. Dear" nie miała zbyt lekko - zarówno w życiu, jak i w pracy. Pozostając jednak przy tym drugim trudno ukryć, że ostatnie miesiące w sklepie były katastrofą - ze względu na awans Beatrice i odejście Vivien, Blaithin miała zdecydowanie więcej godzin, a upierdliwość niektórych klientów i różne nieprzyjemne sytuacje nie pozwalały jej czerpać chociaż odrobiny satysfakcji z tego nieszczęsnego udziału w rodzinnym biznesie. Niestety, wszystko wskazywało na to, że marzec będzie równie podły!
Rzuć kostką, żeby sprawdzić co spotkało Cię w tym miesiącu! 1,2 - w niedzielny poranek bardzo skacowany klient pojawił się w sklepie w poszukiwaniu remedium na swoje dolegliwości. Niestety zanim jeszcze zdążyłaś udzielić mu pomocy, mężczyzna zwymiotował na podłogę sklepu i uciekł z miejsca zdarzenia. Jakby tego jeszcze było mało, zablokowała Ci się różdżka i jesteś zmuszona wyszorować podłogę ręcznie. Wbrew pozorom nie jest to aż tak łatwe - zawartość wydalona na podłogę wskazuje, że to była szalona noc, co znacznie utrudnia sprawę! Marnujesz w ten sposób mnóstwo czasu i nawet znalezienie 15 galeonów między deskami w podłodze nie osłodzi Ci tej katastrofy. Mimo to upomnij się o galeony w odpowiednim temacie! 3,4 - po kilku godzinach pracy z upierdliwymi klientami masz już dosyć wszystkiego. W pewnym momencie jeden z nich przypadkiem oblewa Ci dłoń dość mocno toksycznym eliksirem - przez najbliższy tydzień dokucza Ci okropna, swędząca wysypka, na którą nie pomagają żadne środki medyczne. Wspomnij o tym przynajmniej w jednej rozgrywce. 5,6 - ciężki dzień kończy się bardzo nietypowym i nie do końca legalnym zamówieniem na eliksir czarnomagiczny. Decydujesz się je przyjąć, zadanie to okazuje się jednak dużym wyzwaniem. Po wielu godzinach wytężonej pracy poza twoim klasycznym dyżurem udaje Ci przyrządzić miksturę, a tym samym zyskujesz 1 punkt z czarnej magii. Upomnij się o niego w odpowiednim temacie!
______________________
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Za każdym razem, kiedy słyszała "nadgodziny" chciało jej się rzygać. Rozumiała to, że mogło być ciężko, ale kurwa, nie do tego stopnia. Wszystko zwaliło się na głowę Gryfonki, której myśli podczas pracy ograniczało się do ucieczki do domu do podpalenia całego tego sklepu. Zastanawiała się przede wszystkim, po co w ogóle tu pracowała? Mogła znaleźć pracę w innym, mniejszym sklepie z eliksirami, mogła nawet dorabiać w jakimś pubie, jak za dawnych czasów, mogła próbować interesów na Nokturnie. Wszystko byleby nie kisić się w tym koszmarnym miejscu, gdzie spotykały ją złośliwości. Ciężko było zapanować nad tym, że wyglądała, jakby każdego następnego klienta miała ugryźć w tyłek. Po kolejnej stresującej sytuacji, gdy została powiadomiona, że złożą na nią skargę do Beatrice, nie wytrzymała i kazała czarodziejowi wypierdalać zanim wyskoczy za drzwi z ognistym wężem uczepionym do jego tyłka. Czuła, że kuzynka dowie się o zdarzeniu, ale przynajmniej klient ucichł. Była wyjątkowo rozdrażniona i nie potrzebowała znoszenia idiotów. Zamknęła się na moment na zapleczu, uspokajając ciśnienie. Jeszcze trochę... jeszcze trochę i po prostu się wyniesie. Z najwyższą przyjemnością pokaże Dearom palec środkowy i coś się wymyśli. Powinna założyć własny biznes, ale i tak wszyscy kojarzyliby ją z resztą rodzinnych sklepów. Zresztą, nie chciała spędzać czasu za ladą w nudnym sklepie. Wolała wymyślać nowe recepty, testować mikstury, zdobywać składniki, a może nawet uczyć jakiegoś pomocnika? Chciała przede wszystkim wolności. Fire powróciła do załatwiania spraw papierkowych sklepu, doszukując się sporych nieścisłości. I jak ona miała to załatwić? Firmy znowu dały ciała i gdyby była kierowniczką nagadałaby im tak, że nigdy nie odważyłyby się sknocić zamówienia. Czuła, że jest zmęczona, a cyferki skaczą jej przed oczami. Przerwała, żeby doradzić eliksir na alergię, ale wtedty zdarzył się kolejny wypadek. Już nawet nie zdziwiła się, kiedy ponownie ucierpiała. I to nawet ta sama ręka, która ostatnio była pod wpływem eliksiru owłosienia. Teraz musiała zacisnąć wargi, bo straszne pieczenie męczyło skórę Gryfonki nawet wtedy, kiedy zastosowała maści. Resztkami siły woli powstrzymała się od potraktowania sprawcy zaklęciem, które skręciłoby mu kark. Wyszła ze sklepu wcześniej, zostawiając wiadomość o swojej rezygnacji. "Tak wyszło, Beatrice, radź sobie sama w tym syfie". Mimo beznadziejnego humoru, poczuła drobną ulgę.
Ostatnio było ciężko, tego nie dało się ukryć. Najpierw odejście Vivien, później nagła rezygnacja Fire... Na głowę @Beatrice L. O. O. Dear spadło wiele zmartwień i dodatkowa praca. Tego chłodnego dnia nie było lepiej - jakimś cudem trafiali ci się bardzo męczący klienci. Irlandzkiemu małżeństwu wydawało się, że wie wszystko o eliksirach, ale ty nie mogłaś się z nimi dogadać. Młody czarodziej z Holandii okazał się bardzo namolny i usilnie próbował zwrócić na siebie twoją uwagę, wręcz wymuszając, żebyś podała mu numer kominka. W międzyczasie musiałaś zajmować się papierkową robotą - może czas już było pomyśleć o zastępstwie dziewcząt? A potem zjawiły się gwiazdy tego wieczora - mężczyźni ubrani w ciemne szaty z odznakami świadczącymi tylko o jednym... Magimilicja. Czego tu szukali, o co im chodziło i po co robili burdę? Kto to wie. Prawdopodobnie miała to być rutynowa inspekcja, które robili coraz częściej. Ważne, że to teraz twój problem. Jesteś kierowniczką i musisz sobie radzić nawet z sytuacjami, gdzie odwiedzają cię ludzie, którzy prawdopodobnie aresztowali twoją przyjaciółkę. Rzuć kostką.
1,2 - bardzo spodobałaś się dwudziestokilkuletniemu, przystojnemu pracownikowi, który zajmuje się interesującą, żywą rozmową o eliksirach. Niestety, to miało być tylko odwrócenie twojej uwagi, żeby pozostali urzędnicy mogli przejrzeć dokumenty, które były jednymi z tajnych sekretów Victorii Dear. Nie pokazywała ich nawet tobie, co świadczy o tym, jak ceniła prywatność... Rzuć kostka jeszcze raz: parzysta - nie skonfiskowali ich co prawda, ale wspomnieli o możliwym wykorzystaniu w sprawie dochodzenia czy też śledztwa. Nie do końca zrozumiałaś, bo mówili bardzo enigmatycznie. Przynajmniej twoja matka się o niczym nie dowiedziała. nieparzysta - zabrali kilka papierów bezprecedensowo, a gdybyś próbowała się stawiać zapewne zabraliby ze sobą również ciebie. Do podziemi Ministerstwa. Gdy szefowa się o wszystkim dowiaduje, dostajesz potężną burę i obcina ci 20g z premii. Odnotuj stratę. 3,4 - Pracownicy MM przeszukali budynek i przejrzeli papiery sklepowe. Jeden z nich zwrócił uwagę na groźną truciznę, którą sprzedaje się tylko "spod lady". Urzędnicy wyglądali jakby chcieli ukarać za taki szemrany towar cały sklep, ale przypomniałaś im, jaka rodzina kieruje tym biznesem. Dlatego "tylko" grożą ci aresztem. Najgorsze, że konfiskują sporo niebezpiecznych mikstur, a ty musisz spędzić dodatkowy czas na zapełnienie pustki w asortymencie. Warzenie eliksirów to coś co kochasz, ale i tak wychodzisz z pracy dopiero późnym wieczorem, nieziemsko zmęczona. W następnym wątku będziesz mieć wory pod oczami. 5,6 - Inspekcja jest bardzo stresująca, a magimilicja nieuprzejma. Mimo, że się nie panoszą, zadają ci prywatne pytania i masz ochotę ich wyprosić. W końcu sami wychodzą, zostawiając sklep w spokoju. Poszło jakoś tak gładko... może przekonałaś ich, że do niczego cię nie nagną? Grunt, że dopiero po krótkim czasie zauważasz, że któryś z nich musiał zostawić pióro Scamandra! Cóż... chyba nic złego się nie stanie, jeśli je zatrzymasz, po urzędnikach nie ma żadnego śladu. Upomnij się o nie.
______________________
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Kilka ostatnich dni, Beatrice mogłaby określić wręcz jako fatalne. Po tym, jak Fire zrezygnowała z pracy, ciężko jej było znaleźć na jej miejsce, kogoś kompetentnego. Trafiali się sami idioci i imbecyle, przez co panna Dear miała jeszcze więcej na głowie, niż zazwyczaj. Po pierwsze, absorbowało ją poszukiwanie nowych pracowników. Po drugie, musiała radzić sobie z codziennymi problemami w sklepie, takimi jak namolni klienci, złośliwi współpracownicy, czy brak odpowiednich dostaw na czas. Czasami, rzadko ale jednak, zdarzało jej się żałować tego, że matka ją awansowała. Nic nie powiedziała o tym, o ile więcej pracy będzie miała dziewczyna i jak dużo będzie musiała z siebie dawać. Ale na ogół była zadowolona, bo mimo wielu kłód rzucanych jej przez los pod nogi, radziła sobie dobrze, wszystko szło do przodu, prosperowało i wiedziała, że matka jest zadowolona z jej pracy. A to w końcu było najważniejszym, prawda? Inna sprawa, że myśli o panu Faulknerze coraz częściej zaprzątały jej głowę. Nie wiedziała, jak powinna się względem niego zachowywać. Wiedziała, że nic z tego nigdy nie będzie, ale pomimo to łapała się na fakcie, że planowała kolejne z nim spotkania. Z jednej strony było to przykre, z drugiej natomiast stało się jej małą odskocznią od rzeczywistości i pozwalało na maleńką chwilę zapomnienia. Miłe uczucie, którego nie mogła sobie odmówić. Jednak ten dzień, był jakąś porażką i Bea wiedziała, że jeszcze długo będzie go wspominać, jako tragiczny. Zaczęło się niewinnie, wielu namolnych klientów pragnęło jej atencji, a ona nie mogła się z nimi dogadać. Choćby ta para Irlandczyków, sądzących (o zgrozo!), że wiedzą więcej na temat eliksirów od niej. Kolejnym dziwnym przypadkiem, był czarodziej pragnący jej numeru kominka i nazbyt się narzucający. Już wtedy miała dosyć, ale wszystko stało się jeszcze gorsze, kiedy ujrzała tak bardzo znane jej uniformy świadczące o przynależności do Magimilicji. Niestety, Beatrice znała ich, aż za bardzo. Początkowo starała się być miła, ale to nie skutkowało. Próbowali ją zagadywać, aby odwrócić jej uwagę. Po chwili widziała już dokumenty, których nigdy widzieć nie powinna. Należały w końcu do jej matki! Były tajne! Jak oni śmieli! -Nie macie prawa. Nie możecie takich rzeczy robić! Wynosić się stąd, bo zakończy się to źle! – ostatnie słowa wykrzyczała im prosto w twarz. Widocznie wiedzieli, że nazwisko Dear coś jednak znaczy w świecie czarodziejów, bo tylko pogrozili jakimś procesem, zabrali kilka papierów i wyszli, bez większego gadania. Miała dosyć tego dnia, pragnęła tylko tego, aby w końcu dobiegł końca.
Kostki 1 a potem 2
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
chciałbym zamówić dwa eliksiry wiggenowe z dostawą pod adres widoczny na odwrocie listu oraz kolejne dwa wiggenowe na Aleję Amortencji 23/3 w Hogsmeade. W drugiej kopercie znajduję się odliczona suma pieniędzy. Z góry dziękuję za udaną transakcję.
R. Sharker
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż