Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Taras widokowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32477
  Liczba postów : 102670
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Specjalny




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyPon Wrz 16 2019, 12:19;

First topic message reminder :


Taras widokowy

Widok z tarasu rozpościera się na drogę do Hogsmeade. Latem jest tu niezwykle przyjemnie - można miło spędzić czas przy kamiennym stole, a i zapewniona jest tu cisza i spokój. Jesienią jest tu bardzo wietrznie, a więc uważajcie na swoje tiary!

Aby dowiedzieć co się wydarzyło, rzuć kostką. Uwaga! Możesz rzucić kostką wyłącznie jeden raz! W każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują!

Spoiler:



______________________

Taras widokowy  - Page 6 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
The author of this message was banned from the forum - See the message


Hope U. Griffin
Hope U. Griffin

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 544
  Liczba postów : 1331
https://www.czarodzieje.org/t20055-hope-ursula-griffin#617982
https://www.czarodzieje.org/t20074-gobaith#618955
https://www.czarodzieje.org/t20059-hope-u-griffin#618372
https://www.czarodzieje.org/t20191-hope-u-griffin-dziennik
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyPon Kwi 05 2021, 23:29;

K100: 97 przerzucone na 78
K6: 3, 6, 4 → nic, lunaballa, śmierciotula

Popatrzyła na przybyłą dziewczynę z rozdziawioną nieświadomie buzią, cicho, choć niezbyt dyskretnie podziwiając magnetyczne piękno, jakim emanowała. O tak, widziała ją już wcześniej, ale nigdy nie miała odwagi, by się przedstawić, a teraz... teraz odezwała się do niej jak gdyby nigdy nic, sprawiając, że zaskoczona Griffin jedynie skinęła głową w odpowiedzi, ledwo pamiętając o dorzuceniu do tego gestu uśmiechu. Dziewczyna miała tak niezwykłą urodę, że z głowy ulatywały jej wszelkie myśli. Z opresji uratował ją jak zwykle Percy, do którego pomachała zachęcająco. Przełamał ten niezręczny moment i sprawił, że przypomniała sobie, że może warto byłoby ćwiczyć, skoro już przywlokła się na trening.
Kiedyś przestaniesz być takim derpem?
Wyścig zdecydowanie ją ucieszył, bo choć niezbyt silna i wytrzymała, z całą pewnością była szybka. Przed startem pomachała jeszcze do nieznacznie spóźnionego Tristana, a potem ruszyła przed siebie, szybko orientując się, że mimo jej zapału, jej koledzy okazali się być znacznie szybsi od niej. Zwłaszcza Percy, który bez mała zniknął im z oczu. Jak to możliwe, że tak długo nie dał się namówić na dołączenie do drużyny?
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1820
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Kwi 06 2021, 00:35;

Na widok wylatującego z wieży Trisa najpierw prawie podskoczyła z zaskoczenia, nie spodziewając się już żadnych chętnych do podjęcia ćwiczeń, a potem podskoczyła już naprawdę - z niekrytej radości. Choć właściwie to energicznie i z entuzjazmem podniosła się kilka razy na palcach, aby tuż po tym nachylić się nad łapiącym oddech Gryfonem. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony do spóźniania się i przybiegania na ostatnią chwilę na jakiekolwiek interesujące go zajęcia.
- Mamy koniec marca a czuję się jak na wrześniowych rekrutacjach.  - powiedziała trochę do siebie, kiedy po wykonaniu swojego ćwiczenia u boku Astee miała okazję poprzyglądać się staraniom zawodników, którzy w większości przecież dotąd nie znajdowali się w szkolnej drużynie. A przynajmniej nie w wyjściowym jej składzie.
Zamrugała, przyglądając się wysiłkom Kergantona podczas lądowania  i potrzebowała dłuższej chwili na to, by dotarły do niej słowa chłopaka. To, co pokazał pomimo spóźnienia (lub dzięki niemu i należytej rozgrzewce) robiło na niej spore wrażenie. Po pluszaka nie miała jednak zamiaru wyciągać ręki. Była zbyt przejęta tym, co obejrzała.
- Szczękę. - przytaknęła mu na słowa o zgubie, po czym przekrzywiła nieco głowę i przyjrzała mu się, jakby poszukiwała wszystkich cech, jakie lubiła dostrzegać w zawodnikach. Albo jakby je znajdowała, bo przy okazji coraz wyraźniej rysował jej się na twarzy uśmiech. Odkaszlnęła, orientując się, że od pewnego momentu mogła wyglądać co najmniej zabawnie.
- Mam nadzieję, że poza popisywaniem się przyszedłeś też dołączyć do drużyny. - jeżeli byłoby inaczej, oznaczałoby to, że talent chłopaka marnował się i był brutalnie zaniedbywany. Nie przepadała za akceptowaniem takich okoliczności. Gdyby mogła, pewnie sama by go wpisała do składu pod pierwszy wolny numer. Nie mówiąc już o tym, że była bliska próby przymuszania go do zapisu...
- Sądzę, że wszyscy znacie naszą sytuację kadrową. - beznadziejną i wołającą o pomstę - Ale nie chcę, żeby ktokolwiek z Was poczuł, że będzie tu tylko na chwilę, a potem zniknie w rezerwach, gdy pojawią się inne opcje. Sama nie tak dawno pojawiłam się na boisku po raz pierwszy i to całkiem przez przypadek. Jeżeli dojrzeliście do drużyny, albo ona do Was, wszyscy możecie stanowić część pierwszego składu. Od teraz. - po wysłanym do nich liście poczuła się trochę słabo, nawet jeżeli na celu miała wyłącznie okazanie im wszystkim jakiegokolwiek wsparcia i solidarności. A teraz znów miała wrażenie, że uderza w zbyt wysokie tony. Pocieszało ją tylko to, że przez myśl kilkukrotnie jej przeszło, że być może choć jedna osoba lepiej się poczuła po liście. A może i ze względu na niego zgłosiła na trening?
- Jeżeli macie już dość po wyścigu, zostawcie miotły przy drzwiach do wieży i jesteście wolni. A tymczasem... - pożegnała tych, którzy uznali swój udział w treningu za zakończony i zwróciła się przede wszystkim do spóźnionego na ćwiczenia Tristana, przygarniając przy okazji również każdego chętnego do kolejnych wysiłków.

Etap dodatkowy - zwinny jak jaszczurka

Otrzymujecie polecenie ustawienia się w dużym kręgu wokół Morgan. W kierunku każdego z zainteresowanych dodatkowym etapem treningu, Morgan posyła 3 rzuty kafla. Nie rzuca jednak wprost do Was, a obok, zwykle na wyciągnięcie ręki, czy wymagając jakiegoś zrywu na miotle. Waszym zadaniem jest co najmniej odbić piłkę, a najlepiej zrobić to w taki sposób, by kafel wrócił do Davies.

Rzucacie 3x K6:

1 - udaje Ci się tylko zbić piłkę gdzieś do boku
3 - przepuszczasz kafel całkiem. Może przeleciał Ci między rękami, a może w ogóle nie zdążyłeś z reakcją?
5 - nie dość, że nie nadążasz za rzutami to jeszcze wpadasz ze sporym impetem na osobę obok, która bierze udział w ćwiczeniu.
Parzysta - 100% sukcesu. Nie tylko reagujesz na tyle szybko, żeby dotrzeć na czas do piłki, ale i precyzyjnie odbijasz lub odrzucasz ją w kierunku Morgan.

Termin: 11.04, godz. 20:00, choć pewnie zamkniemy szybciej.

@Tristan Kerganton

@Hope U. Griffin, @Percival d'Este, @Astrid Nafnisdottir, @Zephaniah van Wieren - jeżeli chcecie, macie ode mnie z.t.

______________________

But I ain't worried 'bout it
Taras widokowy  - Page 6 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1820
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Kwi 06 2021, 23:22;

Chyba nie potrafiła go wyczuć. We wszystkim, co robił, prezentował się wyjątkowo poważnie i jakoś tak surowo, sprawiając wrażenie, jakby trochę go to wszystko nudziło, albo jakby robił to zdecydowanie zbyt często. Latanie wychodziło mu co najmniej nieźle. Reakcje na mknący kafel były zadowalające. Żałowała trochę, że nie zdążył na podania, by mogła ujrzeć jego radzenie sobie ze współpracą, ale wszystko, co dotąd mu zaproponowała, w jej mniemaniu zdał.
Za rok? Niedoczekanie.
- Tris. - zwróciła się do chłopaka nieco zniecierpliwionym i zapowiadającym karne okrążenia wokół zamku tonem. Sama nie spodziewała się, że była do niego zdolna, nawet, jeżeli finalnie wyszedł dość karykaturalnie.
- Za rok rzeczywiście możesz trafić do rezerw. Za rok być może już nawet nie ja będę o tym decydować. - i po tych słowach rozpromieniła się, ostatecznie nie miała wpływu na nadchodzące wydarzenia i przypadki, jakie mogły pojawiać się w życiach każdego z miotlarskich świrusów.
- Ale póki mam okazję, chciałabym zaprosić Cię do drużyny. - podrzuciła zachęcająco brwiami, jakby chodziło o wyjątkowo prostą do złożenia aprobatę i górę zabawy. Ba, dokładnie tak o tym myślała, nawet jeżeli jednocześnie wiązało się to z treningami i koniecznością przywyknięcia do treningów, wysiłku, miotły pod tyłkiem, czy zapełnionego sportem grafiku dla tych, którzy byliby zaangażowani bardziej niż w same spotkania drużyny.
Przez moment zastygła w miejscu, jakby następne usłyszane przez nią słowa miały przesądzić o jej dalszym istnieniu. I po części przecież dokładnie tak było.

@Tristan Kerganton

______________________

But I ain't worried 'bout it
Taras widokowy  - Page 6 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1820
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyCzw Kwi 08 2021, 02:00;

Określenie tego 'uśmiechem' byłoby zbyt słabym opisem, ponieważ wyszczerzyła się jak najprzebieglejszy i najdumniejszy ze swoich psikusów poltergeist. Widać jednak było, że choć żarty żartami, a humor jej się zdecydowanie trzymał, to finalnie rozmawiali o drużynie na poważnie.
- Najwyżej dam Wam powód, by mnie zrzucić ze stołka. - chyba nie przejęła się słowami Trisa, przynajmniej nie w znaczeniu, które dotyczyłoby jej samej. Jasne, miała trochę obaw, jak chłopak miał znieść presję i oczekiwania. Martwiła się, czy miał wystarczająco czasu na to, by poczuć się pewnie w ich wąskim gronie. Ale z jej strony wszystko było na miejscu. Wszystko było idealnie wręcz skomponowane pod to, by przyjmować, trenować, wdrażać i jednoczyć tak nowe osoby, jak i wyjadaczy.
- Pamiętaj, że to Twoja decyzja. Nie musisz też odpowiadać od razu. - czy kwestia widnienia wśród nazwisk pierwszej drużyny była dla niej tak ważną sprawą? Jeżeli tak, rozumiała, skąd u niego takie wahania i wątpliwości. Chyba mieli inne podejście, bo dla Morgan bycie w rezerwach zawsze było jakąś podpuchą. Przecież niezależnie od hierarchii również wtedy stanowiło się część drużyny i brało udział w treningach, budowaniu drużynowych więzi, a wreszcie i szkolnych meczach.
- Kończymy i widzimy się za dwa tygodnie. Gdybyś się zdecydował, po prostu wpisz swój numer na listę składu. Może być gdzieś obok Hope. - mrugnęła do niego, a potem zeskoczyła z miotły i wylądowała na kamiennym podłożu, po czym zaczęła zbierać drużynowe miotły i zbierać się do wyjścia. Być może Tristana sam na sam z jego własnymi myślami miało wyjść mu na zdrowie? Na pewno dała mu niezły ból do głowy swoją propozycją, a naciskanie nie było tym, do czego kogokolwiek dotąd w swojej roli przyzwyczaiła.

z.t x2 z @Tristan Kerganton, trening rozliczę punktowo już rano

______________________

But I ain't worried 'bout it
Taras widokowy  - Page 6 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Cze 29 2021, 10:33;

Zgodziła się na propozycję Huxleya - wszystko, byleby zniknąć z Wielkiej Sali, z tego tłumu i od tej palącej zazdrości, która ją samą cholernie zaskoczyła. Klasyczna zazdrość Perpetuy była zjawiskiem naprawdę niezwykle rzadkim i nieodłącznie związanym z magiczną częścią jej krwi - co tworzyło mieszankę co najmniej niepokojącą. Williams doskonale o tym wiedział, a złotowłosa była jeszcze na tyle trzeźwo myśląca, żeby znów nie odwrócić się od niego na pięcie, tylko posłusznie (choć z burzową chmurą nad śliczną głową i posągowym wyrazem twarzy) dać poprowadzić się w głąb hogwarckich, tak dobrze znanych korytarzy.
Bywała zazdrosna, oczywiście - choć w większości było to w ogóle niedostrzegalne, a jeśli już to tylko z racji tego, że złotowłosa 'zazdrościła' na pokaz, bardziej prześmiewczo, samej się z tego śmiejąc. To była właśnie ta najczęstsza forma zazdrości, którą okazywała w stosunku do Williamsa. Sposób na droczenie się.
W przeciwieństwie do dzisiejszego epizodu, gdzie na naprawdę niewinne komplementy Huxa wobec Brandon, poczuła wręcz metaliczny posmak na języku. Zupełnie nagle, jakby ktoś pogłaskał ją pod włos. Jakby ktoś chciał jej coś zabrać.
Walcząc dalej z czernią wirującą w jasnych tęczówkach, nawet nie weszła za przyjacielem do jego gabinetu, próbując uspokoić kotłujące się w jej piersi emocje. Przerastała ją ta mieszanka, dalej paląc nieznośnie, choć jej ludzka, łagodna cząstka stawała na głowie, żeby to wszystko przygasić i uspokoić. Skąd mogła wiedzieć, że ten cytrusowy drink przed wejściem na parkiet spowoduje takie ekscesy?
Wymówka, on działał tylko przez chwilę.
Chodźmy gdzieś na zewnątrz — prosiła i rozkazywała jednocześnie, łagodnie choć stanowczo. Spoglądając spod rzęs na Williamsa z niemą prośbą, ale i pretensją, jakby to wszystko było jego winą. Istny cyrk. — Daj mi chwilę, czuję się jakbym miała gorączkę — odmówiła ramienia mężczyzny, kręcąc głową i chowając twarz między złote pukle. Ruszyła w jedno z ich miejsc, w kierunku wież - na taras widokowy. Bez laski i wsparcia nie było to najprostsze, ale uparła się niczym rasowa oślica. Albo wyprowadzona z równowagi wila.
Wychodząc w letnie, orzeźwiające powietrze wieczoru, odetchnęła głośno. Z racji pokonanych licznych schodków, musiała wyrównać oddech - to też pozwoliło jej się uspokoić.
Chyba nie zepsułam nam wychodnego, prawda...? — łagodność i skrucha w głosie jasno wskazywała na powrót typowej Whitehorn, kiedy odwracała się w kierunku Huxleya, by w końcu spojrzeć mu w oczy. Potarła z zakłopotaniem swoje ramię, uśmiechając się nieśmiało.
Piękny wieczór. Nie ma żadnych chmur! — zaszczebiotała bez ładu i składu, nie czekając na odpowiedź, czując jak rumieniec zażenowania wypływa na jej policzki. Markując swobodny wdzięk, podeszła do balustrady, opierając się drobnymi dłońmi o zimny kamień.

@Huxley Williams
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Cze 29 2021, 14:52;

Wychodzimy z Wielkiej Sali żwawym krokiem. Najwidoczniej piękny powrót na salony był przedwczesny, chociaż wydawało mi się, że będzie świetny i specjalnie dreptałem do dyrektora z prośbą o powrót opiekunki domu po krótkiej przerwie. Nie jestem pewny co w nią wstąpiło i może skojarzyłbym, że to po prostu ten trunek, skoro ja i Raph zialiśmy ogniem; ale przez fakt, że ostatnio faktycznie sporo przeszła, nie wydedukowałem sobie tego z odpowiednią dla dobrego nauczyciela bystrością.
Dlatego kierujemy się ku mojemu gabinetowi, z którego wynoszę nam napój i szklanki; zgodnie z życzeniem Perpy decydujemy się na dwór, czyli na taras, na którym kiedyś spędzaliśmy mnóstwo czasu. Zerkam odrobinę w sumie zmieszany całą sytuacją. Po prostu nie byłem do tego przyzwyczajony, nawet kiedy byliśmy młodzi. Co dopiero teraz, kiedy już dawno między nami nie powinno być takich rzeczy? Szczególnie kiedy wydaje mi się, że widzę lekką pretensję w spojrzeniu Perpy kiedy idziemy na górę. Co ja w zasadzie zrobiłem? Nawet nie przyjmuje ode mnie ręki, więc jedynie idę o krok za nią, pozwalając jej samej toczyć się po schodach bez żadnej podpory. Nie będę w końcu się narzucał z pomocą skoro nie chce i po prostu idę sobie sam, wolniej, patrząc jak przyjaciółka z przodu boryka się z tym wejściem. Nawet nie patrzę z troską, tylko nadal szczerym zdumieniem co ta kobieta wyprawia.
W końcu wchodzimy na górę, obydwoje uspokajamy oddechy, a Perpa patrzy na mnie ze lekko skruchą. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy. Przejeżdżam spojrzeniem po jej ślicznej twarzy i nieśmiałym uśmiechu, by upewnić się, że nie widzę granatu w jej oczach.
- Nie zepsułaś, co ty. Zrobiłaś nam po prostu... niezręczną przygodę. Musisz już na zawszę omijać Patricię - oznajmiam trochę szczerze, a trochę żartobliwie, inaczej nie wiedząc jak do tego podejść. Odchrząkuje i idę za kobietą do barierki na której stawiam szklanki i napełniam je napojem, który ze sobą wziąłem. Na wypowiedź Whitehorn unoszę bardzo nieznacznie brwi, widząc że próbuje niezbyt sprytnie zejść z tematu, niewiele mi tłumacząc.
- No, piękny wieczór - podejmuję bardzo sprytnie temat i wyciągam zjednoczone wile z kieszeni marynarki, by odpalić jedną.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Cze 29 2021, 17:35;

Bardzo dotkliwie czuła tę niezręczność, która między nimi zapanowała. Opadła na jej skórę jak nieprzyjemna mżawka w wietrzny dzień - było wyjątkowo niekomfortowo. Zwłaszcza, że przywykła do tego, że akurat przy Huxleyu była absolutnie swobodna - znali się w końcu jak łyse konie, prócz wspomnień łączyła ich naturalna nić porozumienia. Profil pracy. Wspólny dom. Zajmowanie się dzieckiem...
Oczywiście jej dzika cząsteczka musiała wszystko skomplikować. Choć... Perpetua intuicyjnie wiedziała, że akurat ta część jej osobowości była wyjątkowo prawdziwa - wypływała na powierzchnię jedynie, gdy targały nią silne emocje. Prawdziwe emocje.
Prawda chyba ją trochę przerażała, a raczej fakt, że musi się z nią skonfrontować.
Westchnęła ciężko, odrywając spojrzenie od zmierzchającego nieba i przekierowując jasne tęczówki na podchodzącego do niej Williamsa. To jego pozorne wyluzowanie, z jakim rozlewał trunek do szklanek i zerkał na nią spod tańczących brwi. Przygryzła dolną wargę - kręcąc głową z dezaprobatą nad samą sobą.
Nie muszę, przeproszę ją. To było niemiłe — stwierdziła już całkiem trzeźwo, wsuwając się biodrem na kamienną balustradę i sięgając po bursztynową ognistą. Zakręciła szklanką, bawiąc się przez chwilę migotliwą cieczą - w milczeniu obserwując jak Huxley wyciąga z wewnętrznej kieszeni papierosy (tak dobrze jej znane przecież) i odpala jednego z nich. Zapatrzyła się przez moment na maleńki, srebrny breloczek wystający z paczuszki, który w powietrzu wykonywał właśnie występ swego życia.
Zmrużyła oczy, chowając lekko zamglone spojrzenie za kurtyną rzęs, gdy dotarł do niej specyficzny zapach zjednoczonych wil. Wzięła porządny łyk ognistej, aż zapiekło ją w gardle a w oczach stanęły łzy - zdecydowanie odwykła od alkoholu.
Huxy... — zaczęła niepewnie, chrząkając krótko. — Przepraszam, głupio się zachowałam.
Nigdy nie miała specjalnych problemów z przepraszaniem - w końcu jej wiodącą cechą była szczerość. Czasem przepraszała jednak zbyt wiele - choć była pewna, że akurat nie w tym przypadku.
Ale byłeś takim dżentelmenem, że prawie sczezłam z zazdrości — przyznała w końcu, przecinając dźwięcznym śmiechem ciszę panującą na tarasie.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Cze 29 2021, 20:49;

- E, to nie było nic takiego - mówię wzruszając ramionami jedynie na to, że zamierza przepraszać Patricię. W końcu wcześniej tylko żartowałem. Kiedy zapalam papierosa, wdycham dym i milczę chwilę, mija mi niezręczność i podejrzliwość. Mam w końcu chwilę na przeanalizowanie sytuacji. Przez zatopienie się w swoich myślach nie czuję, że Perpa obok jest niespokojna i nadal przejmuje się tym co powiedziała, bo egoistycznie skupiam się na swoich spostrzeżeniach, które powoli kwitną mi w głowie; dokonuję racjonalnego rozeznania sytuacji i z mojego zawieszenia pozornie nad "piękną pogodą" wybudza mnie Perpa, przepraszając nagle.
- Hm? - pytam niemrawo, podnosząc szklankę do ust i upijając łyka. Przez chwilę patrzę się na przyjaciółkę lekko nieobecnie i dopiero po chwili orientuję się czemu wydaje się być spłoszona. Ta jednak zdąża jeszcze rzucić miłym tekstem czemu tak zrobiła. Uśmiecham się delikatnie na ten żarcik.
- Nic się nie stało. To nie byłaś ty - mówię, zaciągając się papierosem. - Pamiętasz, że wziąłem cukierka i zacząłem ziać ogniem, Raph też? Ty wypiłaś drinka przed wejściem na parkiet - tłumaczę lekko co udało mi się wywnioskować z całej sytuacji. Którą kompletnie nie wiem po co roztrząsałem i rozbierałem na części. Myślę o delikatnych dłoniach błądzących pod moją marynarką i bliskości wili. Czuję jakby coś rozbudzało się we mnie powoli, co jak zwykle skutecznie potrafiłem stłumić i tym razem. Żeby wracało tam gdzie już dawno pozostawiłem.
- Wydaje mi się, że w nim było coś skłaniające do przywiązania do partnera. Nie byłabyś zazdrosna o taką błahostkę. Nie ujmuję sobie świetnego towarzystwa, ale szczególnie nie zrobiłabyś tego na poziomie harpii - dodaję starając się już przybrać całkiem zwyczajny ton. Bardziej w tym wszystkim jestem jednak zajęty ugaszaniem innego poczucia. Jakiegoś nieokreślonego poczucia żalu, że to nie było prawdziwe. Czuję się nagle przerażająco stary i głupi. Wypijam całego drinka, którego miałem i nalewam sobie więcej, zatapiając po chwili spojrzenie w tańczącym breloczku.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Cze 29 2021, 21:30;

Jej śmiech urwał się właściwie wpół dźwięku, gdy usłyszała słowa Huxleya: To nie byłaś ty. Zmarkotniała momentalnie, spoglądając na niego nierozumiejącym niczego spojrzeniem. Bynajmniej, jego dalsze słowa tego wcale nie wyjaśniły - a mówił dokładnie tak, jakby był swego zdania stuprocentowo pewny. Musiała mu przyznać, owszem, widocznie jedzenie i napoje były zaczarowane, to na pewno. Ale gdyby tak było... Gdyby to był tylko efekt drinka...
Miała w tym momencie dwa wyjścia. Albo przyznać Williamsowi rację, albo powiedzieć prawdę - swoją prawdę. Wybór zdawał się być oczywisty.
Taaak, wypiłam tego drinka... Możliwe, że efekt miał wywołać zwiększone przywiązanie — przyznała ostrożnie, badawczo spoglądając na nagle zamykającego się w sobie Williamsa. Serce jej się ścisnęło - obojętnie jak dobrze nie zgrywałby zamyślonego, ona widziała. Znała te zmarszczki od uśmiechów w kącikach oczu - ale znała też te między brwiami. 'Lwie zmarszczki', znacznie płytsze niż ich wesołe siostry - bo od zmartwień. — Ale i bez tego jestem do Ciebie przywiązana. Od zawsze — stwierdziła, jakby przedstawiała właśnie najprostszą, najbardziej oczywistą prawdę. Oboje przecież o tym wiedzieli - ich byli partnerzy zwłaszcza.
Cóż, mogłabym przyznać Ci rację... — zawiesiła na chwilę głos, zerkając na Huxleya. Upiła kolejny łyk whisky, jakby dla kurażu. — ... gdyby nie harpia właśnie — zakończyła, wlepiając wzrok w swoją do połowy pełną szklankę. Westchnęła krótko, przecierając wilgotne usta wierzchem dłoni. Wyraźnie się... po prostu stresowała.
Harpia to ja, wiesz o tym doskonale — mruknęła, obracając naczynko w dłoni. — Inaczej uległabym choćby tym obrączkom. Dopiero ona to przełamała — dodała swoje trzy grosze do wniosków wyciągniętych przez Williamsa. — A to były raczej bardziej złożone zaklęcia niż rozcieńczony eliksir w bezalkoholowym drinku — próbowała zabrzmieć żartobliwie, chociaż głos jej drżał. Po raz kolejny z gardła wyrwał jej się nerwowy chichot, kiedy wzruszała ramionami, przykładając brzeg szklanki do swoich ust.
Mogę się mylić, ale wszystko wskazuje na to, że byłam zazdrosna o taką błahostkę — chciała zabrzmieć swobodnie i lekko - po czym dopiła na raz resztę alkoholu i nadstawiła opróżnioną szklankę w kierunku przyjaciela.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 00:24;

Perpetua wyraźnie widzi logikę w postrzeganiu całej sytuacji i kiwam lekko głową. Nawet nie orientuję się, że jestem odrobinę markotniejszy, w końcu nigdy nie potrafiłem dostatecznie panować nad swoimi emocjami, tak by ich nie pokazywać. A kto jak to, ale Perpa z pewnością to od razu by wyłapała. Nawet najmniejsze zawahanie.
- Wiem, Perpa, ja do ciebie też jestem, to jasne jak słońce - mówię o przywiązaniu z lekkim uśmiechem w końcu po raz kolejnym wchodzącym mi na usta. Ta jednak kontynuuje swoją wypowiedź, więc zerkam na nią pytająco, kiedy zaczyna w sposób, jakby wcale nie miała zamiaru się ze mną zgadzać.
Zastanawiam się nad tym co mówi o harpii, kiedy popija sobie ze szklanki i próbuje mi wytłumaczyć ten punkt widzenia. Nie komentuję jej słów lekko marszcząc brwi. W końcu widać lekkie rozbawienie na mojej twarzy i pyrgam ją delikatnie łokciem.
- Czy ty chcesz właśnie mnie pocieszyć, że jesteś o mnie faktycznie zazdrosna? - pytam znowu tańcząc brwiami. Mimo tego, że ona wydaje się być speszona parskam lekkim śmiechem, polewając jej trochę płynu do pustej szklanki.
- Perpa, nie sądzę, że tak nie jest. Po prostu minęło tyle lat i chyba poczułem żal, że nie możemy po prostu wrócić do tego co kiedyś było. A ta atmosfera, to wszystko... przywraca wspomnienia - próbuję wyjaśnić swój humor, chociaż sam w zasadzie nie potrafię siebie zrozumieć. Przytaczam racjonalne fakty w swojej głowie, przekonany, że to jest właściwa droga.
- Jesteś po rozwodzie i jestem ci najbliższy, oczywiście, że teraz jesteś o mnie zazdrosna. Zdaję sobie sprawę, że wszelka możliwość rozpraszania mnie czymkolwiek może cię wytrącić z równowagi - zauważam trzeźwo, kończąc papierosa i rzucając go na ziemię, po czym usuwając prędkim zaklęciem. - Jednak... byłem tu cały czas, wtedy nie byłaś zazdrosna. To nie jest to samo co może odczuwałabyś wiele lat temu. Wiem, że czujesz się źle po całej sytuacji z Cainem i myślę, że to jest powodem twojego zachowania. Dobrze wiesz, że ja jestem zawsze z tobą i to był zwyczajnie delikatny moment dla ciebie. Po prostu przez chwilę myślałem o tym co było i czego nie zmienimy... i tyle - kończę z lekkim uśmiechem, kładąc dłoń na ramieniu Perpy i lekko ściskając. Prędką jednak ją zabieram wracając do szklanki. Nie sądzę, żeby to był dla mnie dobry moment by wrócić do bliskości takiej jak mieliśmy w tańcu. Jestem nagle wyjątkowo zmęczony i wydaje mi się, że za dużo paplam, ale nagle nie mogę powstrzymać słowotoku, którego nie jestem pewny czy Perpa zrozumie.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 01:40;

Jego rozbawienie - choć Perpetua miała lekkie wrażenie, że wymuszone - miast choć odrobinę ją odprężyć, czy przywołać uśmiech... Zirytowało ją. Zupełnie nagle. W przeciwieństwie do Huxa jednak nie skrywała się za maskami pozornej neutralności. Ściągnęła usta w wąską linię, rzucając mężczyźnie wręcz karcące spojrzenie - upominające może bardziej.
To nie ma nic wspólnego z pocieszeniem — żachnęła się, dość ostro - odstawiając szklankę na kamienną balustradę. Założyła nogę na nogę i skrzyżowała ramiona na piersiach, wpatrując się intensywnie w Williamsa. — Mogłam po prostu przyznać Ci rację i zamknąć ten temat. A potem przytulić i próbować pocieszyć.
Jej policzek drgnął delikatnie, gdy jej najbliższy przyjaciel kontynuował swój wywód. Brzmiał racjonalnie, do bólu racjonalnie - a Perpetua była w życiu pewna absolutnie jednego: ona była emocją. Żadna z niej racjonalistka - poza Mungiem.
Sam nie wierzysz w to co mówisz — stwierdziła, przewiercając wręcz wzrokiem całą sylwetkę Huxleya. Ta pozorna nonszalancja, jego uporczywe dążenie, by sprowadzić wszystko do prostych faktów. Obecnie nic nie było proste - złotowłosa zmagała się z tym codziennie; z nadmiarem bodźców, z nadmiarem emocji. Natura wili była dzika i impulsywna - a jej łagodność i opanowanie nie brały się z niczego.
Jego słowa... zabolały ją mimowolnie. Grymas przebiegł po jej ustach, gdy twarz jej tężała w posągowy wyraz. W świetle rozsypujących się po niebie gwiazd musiała wyglądać jak marmurowy posąg, obleczony w kwiaty i złoto. Nie zerknęła nawet na dłoń mężczyzny na własnym ramieniu, ponownie przymykając oczy, gdzie czaił się cień.
Znowu wariowała?
Świat byłby bajecznie prosty, gdyby wyglądał tak, jak go przedstawiasz, Huxy — rzuciła cicho. Samej już nie wiedząc do czego dąży. Do prawdy być może? Wersja Williamsa nie przekonywała jej do końca, rodziła bunt. — Znając teraz cały twój punkt widzenia... powinnam Ci przytaknąć. Zgodzić się z Tobą, bo to najbardziej racjonalne. Ale wiesz co, Huxley? Nie mogę.
Pokręciła głową, łapiąc się za skronie, by rozmasować je odrobinę. Ucisk w głowie i natłok myśli wcale nie zelżały. Rozpaczliwie chciała sobie to wszystko ułożyć. Ostatecznie, westchnęła ciężko - spoglądając przez ramię na tonący w mroku krajobraz hogwarckich błoni. Coś ścisnęło ją za gardło.
Nie jestem głupią dziewczynką, której trzeba wszystko tłumaczyć. Podjęłam w życiu niewyobrażalnie wiele złych decyzji i widzę je teraz aż za dobrze — mówiła szybko, zawieszając ukryte za rzęsami spojrzenie gdzieś w przestrzeni. — Widzę ile dla mnie robisz. Mężczyźni, którzy zarzekali się, że mnie kochają nie zrobiliby nawet ćwiartki z tego, co robisz Ty. W imię czego? Przyjaźni? Naszej przeszłości?
Skierowała smutne oczy prosto na mężczyznę.
W imię czego, Huxley? — powtórzyła, dodając zaraz sardonicznie: — Przywiązania?
Ugryzła się w język, czując, że znów powoli traci kontrolę - i gwałtownie odwróciła głowę w stronę wejścia do zamku. Po omacku sięgnęła po odstawioną wcześniej szklankę z whisky.
Czy to jest racjonalne? — Przejechała dłonią po twarzy, pociągając solidny łyk alkoholu. — Nie musisz odpowiadać. — Oboje wiedzieli, że nie. — Przepraszam — dodała już ciszej.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 03:28;

Widzę, że dziś moje słowa kompletnie nie działają na Perpetuę. To rzadko się zdarzało, więc nie jestem do tego szczególnie przyzwyczajony. Najwyraźniej próby wyrwania mnie ze strefy komfortu były dziś tematem przewodnim tego wieczoru. Najpierw ignoruję jej słowa o pocieszeniu nadal, najwyraźniej naiwnie, przekonany, że jednak coś wskóram moim podejściem. Mimo wyjątkowo asertywnej dziś postawie przyjaciółki.
Nie wierzę w to co mówię? Może po części. Jednak łatwiej mi przyjąć te argumenty, bo są... cóż racjonalne. Nie uważam, że to jest dobry czas na rozbieranie tego na części pierwsze, jednak najwyraźniej moja towarzyszka ma kompletnie inne zdanie na ten temat. Tak jak na wszystko inne rzeczy, które dziś mówię. Co widzę po jej grymasie, lekko ostrzejszych rysach, emanującej złości. Nie reaguje na moją dłoń. Wygląda jak posągowa piękność pod tymi okropnymi gwiazdami w tej przeklętej kwiecistej sukience, dobranej do mnie, a jednak w tej chwili kompletnie się ze mnie niezgrywającej. Kiedy patrzę w tej chwili na Perpetuę przypominam sobie każdą chwilę kiedy myślałem czasem o naszej przyjaźni i wykroczeniu poza nią. By zorientować się, że przecież powinna mieć kogoś znacznie lepszego niż ja.
Powinnaś.
Myślę jednak nie mówię tego jeszcze na głos, sadystycznie czekając na jej dalsze słowa, zamiast urwać to nieporozumienie. Dobrze, że nie pozwalam się sobie odzywać, bo może w tym ciągu złości moim kolejnym słowem byłoby podjęłaś, kiedy wspomina o złych decyzjach. Moje usta tworzą cienką linię, kiedy zaciskam je mimowolnie, gdy kontynuuje wywód. Czuję jak po raz pierwszy od dawna tłamsi się we mnie wielka irytacja i złość, której nie wypuszczam często. Dalej nic nie odpowiadam na jej słowa, patrząc jedynie dość chłodną na najbliższą mi osobę. Kiedy ta gwałtownie odwraca się ku drzwiom, ja również robię jakiś nieskoordynowany ruch. Nie wiem czy po to by ją zatrzymać, gdyby chciała uciekać, czy może wyrzucić przez balkon. Obie opcje wydawały mi się całkiem dobre w tym momencie.
Przepraszam.
Szczerze mówiąc to słowo dopiero sprawia, że jakaś gorycz przelewa się we mnie. Aż prycham na to z irytacją o jaką bym siebie sam nie podejrzewał.
- Przepraszasz mnie? Mogłabyś chociaż raz po prostu... powiedzieć co myślisz i nie przepraszać za wszystko co robisz - mówię dość chaotycznie i znowu piję wszystko co sobie nalałem wcześniej do szklanki.
- Wiesz jak to brzmi? Chcesz mi powiedzieć, że kocham cię od zawsze i czekam na ciebie jak idiota? Patrząc jak marnujesz sobie życia z jakimiś frajerami? - pytam oschle. Nie, nie oschle, natarczywie z lekką złością. - A ty? Uznałaś, że zwrócisz na to uwagę teraz? Kiedy nie ma już Caine'a na horyzoncie i nagle zauważasz, że zawsze jestem obok? Bo co? Wcześniej byłaś tak głupia, że tego nie widziałaś? Nie przystoi ci udawać, że tak nagle się z tym ocknęłaś. Nie nosiłaś obrączki od września.
Mówię i mówię, pytam i pytam. Coraz agresywniej z większą, niepotrzebną złością. Wzburzone tatuaże wychodzą na moją szyję i dłonie. Strzepuję je z palców kiedy to zauważam, jak podnoszę jeden z nich, by w pewnym momencie wskazać na Perpę. Gdybym ja miał geny wili (co mi nie grozi), teraz również miałbym oczy jak bezgwiezdne niebo.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 09:55;

Czas i miejsce zawsze były dobre, jeśli tylko emocje i pretensje (problemy?) były świeże. Chociaż w ich przypadku, to czas i miejsce były szczególnie dobre dosłownie zawsze - z racji przedawnienia już praktycznie wszystkiego, co sobie wybaczali, nawet tego nie poruszając.
Być może dlatego Perpetua od razu nie pękła i nie złamała się, tylko uparcie, z niezwykłą dla siebie hardością wpatrywała się prosto w zielone oczy Huxleya, gdy ten buchał swoją złością. Tę dzisiejszą, którą właśnie wywołała, ale też irytacją i gniewem, żalem, który zbierał skrupulatnie od lat. Automatycznie w niej też coś wezbrało i pękło.
Prychnęła jak rozwścieczony kuguchar, zsuwając się z gzymsu i stając na równe nogi, tuż przy mężczyźnie. Z niebezpieczną szybkością chwyciła przegub dłoni Williamsa, którą w nią mierzył. Idealnie skrojone brwi zeszły się niemal w prostą linię, gdy łapała gwałtownie oddech - jakby właśnie ponownie wbiegła na ten taras.
Wiesz, czego mi nie przystoi? — głos miała... zadziwiająco miękki. Jak i oczy zadziwiająco jasne. Chwyt też nie był mocny. — Nie przystoi mi sądzić, że to dla mnie wróciłeś z Francji. Nawet nie wiedziałam, że wracasz — przypomniała mu, ciągle nie spuszczając wzroku. — Wiesz co było wcześniej? Wcześniej, przed Cainem, byłam przez ponad 8 lat sama. Miałam tylko moich pacjentów i listy od Ciebie podpisane "Huxley Butcher-Williams".
Przyciągnęła do siebie bliżej uchwyconą przed chwilą dłoń mężczyzny, podbródkiem wskazując na jeden z jego palców, na którym błyskał smętnie kawałek czarnego metalu.
Dalej nosisz obrączkę. Jesteś wdowcem. Byłeś szczęśliwy w małżeństwie z Valentine. I ja się z tego cieszyłam, choć serce łamało mi się na samą myśl, że szczęście znalazłeś dopiero na Starym Kontynencie.
Mówiła, z krótkimi przerwami na spokojne wdechy - ton miała jednostajnie łagodny, choć czerń próbowała wkraść się w błyszczące emocjami oczy. Mrugnięciami jednak skrupulatnie ją odganiała.
Wiesz co było jeszcze wcześniej? Wcześniej była taka głupia dziewczyna, która uważała, że jej najlepszy przyjaciel zasługuje na wszystko co najlepsze. I w momentach, kiedy tego poszukiwał... poszukiwali — poprawiła się. — Ona próbowała mu dać chociaż namiastkę. Bo z nią nikt, nigdy nie był szczęśliwy. — Puściła jego dłoń i spuściła również wzrok, rozkładając bezradnie ramiona na boki, jakby jednocześnie prezentując samą siebie. — Głównie przez moją krew, która prędzej czy później wszystko... weryfikowała. Komplikowała. Jak teraz — dodała gorzko, nagle pragnąc cofnąć czas o tę godzinę i znów znaleźć się w Wielkiej Sali. Znów beztroska, kołysząca się w rytm muzyki w obleczonych w kwiaty ramionach.
Właściwie nie pamiętała czemu zakończyli swój pierwszy, jedyny i poważny związek, kiedy byli jeszcze młodzi. Nie pamiętała, czy to ona po wypadku kazała mu iść na bal z kimś, kto będzie mógł z nim tańczyć - a kiedy dobrze się bawili, zasugerowała, by tego się trzymał. Czy to może on, widząc jak patrzą na nią najlepsze partie ze szkolnych korytarzy pchnął ją do działań z zachęcającym 'tańcem brwi'. Wina leżała gdzieś pośrodku.
Nie chcę Ci nic powiedzieć, Huxy. I niczego nie sugeruję. Bo nie wiem, nie mieści mi się to w głowie — przyznała całkiem szczerze i sama poczuła się teraz niesamowicie zmęczona. Stara i jeszcze głupsza niż to przedstawiała. — Ale jeśli wychowanie ze mną Florence to coś, co może dać Ci sens w życiu i zatrzymać tutaj, to... — Nie wiedziała jak skończyć to zdanie. Prośbą? Obietnicą? Błaganiem? Nieważne z resztą, bo i tak nie była w stanie wydobyć już z siebie głosu, gdy wspomniała o swojej, Morganie welon winnej, córce. Małej Florce, idealnej wręcz kopii jej samej, miniaturowej i bezbronnej, skazanej na głupotę matki.
Schowała twarz w dłoniach, czując jak pod powiekami pieką ją łzy bezsilności.
Mogłam po prostu wypić ten eliksir. Nie słuchać Alexa. Nie przyjmować oświadczyn — szemrała sama do siebie, z każdym słowem odczuwając coraz większy ból. Naprawdę dochodziło do niej ILE złych decyzji podjęła. Na przestrzeni ledwo roku.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 13:38;

Zaszłości, których nie pozwoliliśmy pogodzić wyszły na światło dzienne. Rozdrapane rany, pytania bez odpowiedzi, wątpliwe decyzje. Nagle wszystko postanowiło zniszczyć harmonię naszej relacji, która polegała na poszukiwaniu kogoś innego, równocześnie meandrując wokół siebie. Czy to nie brzmi prosto?
Oczywiście nie spodziewałem się, że Perpetua po moim przemówieniu ucichnie. Wbrew pozorom od czasu do czasu potrafiliśmy wybuchnąć, kiedy byliśmy młodzi i krzyczeć na siebie za błahostki. Jednak wtedy zazwyczaj godziliśmy się prędko w sposób zależny od tego w jakim byliśmy obecnie okresie naszej relacji.
Teraz jednak nie wygląda to na takie łatwe. Rozgrzebanie wątpliwości takiego gabarytu, nie mogło być proste. Czy wróciłem dla Perpy? Też, oczywiście. Powrót do najbliższej osoby wydawał mi się naturalny. Czy to ja liczyłem na to, że może Perpetua będzie nadal wolna, jakby oczekując na moje pozbierane się i powrót? Gdybym zaprzeczył temu, po prostu ponownie bym kłamał.
Wykrzywiam nieprzyjemnie usta, kiedy ta zaczyna mówić o mojej byłej żonie. Ubrałem swoje małżeństwo w najładniejsze wspomnienia, próbując zapomnieć o wszystkim co było nieudane. A ponieważ w mojej opinii przeze mnie moja żona dziś nie żyła, uważałem, że zachowanie obrączki i nazwiska to wszystko co mogę zrobić. - Nie mówmy o mojej żonie - mówię prędko, dość oschle, próbując zabrać dłoń od Perpetuy.
Udaje mi się też zauważyć, że była niepocieszona faktem, że znalazłem dopiero we Francji. Nie, że dlatego, że nie z nią.
A potem mówi o naszych latach młodzieńczych i teraz moje brwi spotykają się na środku, kiedy marszczę je z lekkim niezrozumieniem. Nie mam pojęcia w co się zapętlamy i dlaczego wspomina te lata. Odrobinę żachnąłem się kiedy znowu zwala wszystko na swoje geny. Unoszę ręce do góry, jakbym miał się modlić do kogoś kto patrzy na nas z przekąsem w kosmosie
- To po cholerę tyle gadasz, skoro nic nie chcesz powiedzieć! - krzyczę bardzo uprzejmie. - Cały czas coś sugerujesz! Z każdym słowem, ale nie mówisz niż wprost! A nie mówisz nic wprost, bo najzwyczajniej na świecie, nie masz pojęcia w którym miejscu coś źle zrobiliśmy i czy w ogóle coś źle zrobiliśmy! Szukasz powodu dla którego nie jesteśmy razem, dlaczego ktoś do kogoś nie wrócił. A może po prostu tak nigdy nie miało być? Może powodem dla którego nie zabraliśmy się był fakt, że kochamy się jak przyjaciele i nigdy nie mieliśmy stawiać innego kroku? W końcu nigdy nie byłem romantyczną miłością, której szukałaś- zaczynam od krzyków, ale powoli mój ton się obniża i ostatnie pytanie zadaję już całkiem szczerze. Jakbym oczekiwał na nie jakiejś odpowiedzi, bo to akurat naprawdę chciałbym wiedzieć.
Widzę, że próbuje ukryć twarz w dłonie i domyślam się, że to powoli dla niej za wiele. Jednak jestem zbyt nabuzowany. Zamiast poczuć czułość i współczucie jak zwykle, ja złoszczę się poirytowany.
- Och, nie płacz tylko, to gorsze niż przepraszanie - burczę jak gbur. Perpa zaś mówi coś pod nosem i nie mam pojęcia o czym mówi. - Jaki eliksir? Jaki Alex? - pytam, przecierając skronie z przymkniętymi oczami, jakby to mogło mi pomóc myśleć.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 14:52;

W żadnym wypadku nie chciała tak go wzburzyć, czy zranić w jakikolwiek sposób. Niczego mu nie zarzucała - chciała tylko dokopać się do tej antycznej prawdy, być może w końcu, po tylu latach zwyczajnie zrozumieć. Williams z kolei jedynie zasypywał ją pytaniami, na które nie znała odpowiedzi. Oboje nie znali, bo - jak na dorosłych, mądrych uzdrowicieli przystało - nigdy nawet nie pytali. Stawiali te swoje diagnozy, jedna przez drugą, zaleczając skutki - i zapominając o przyczynie.
Spięła się cała, gdy na nią krzyknął. Jego głos zawibrował jej pod sklepieniem czaszki, na nowo wzniecając uciszone już pokłady irytacji. A więc nie będzie pokojowego rozwiązania, nie wyjaśnią sobie tego jak dorośli? Bardzo dobrze, mogą sobie zafundować kolejny powrót do przeszłości.
Czy ja kiedykolwiek szukałam romantyzmu? Huxley, słyszysz Ty się? — teraz to ona się żachnęła, unosząc dzielnie czoło. Łzy lśniły na jej rzęsach jak rosa, jednak trzymały się ich całkiem zgrabnie. — Thomas romantyczny? C a i n e  romantyczny? Na dupę Helgi, no nie wierzę. Co Ty sobie na mój temat uroiłeś, Williams? — sarknęła ostro, a jej granatowe wręcz oczy ciskały błyskawice. Przecież znali się od podszewki, jak stojący przed nią mężczyzna - najbliższy przyjaciel! - mógł mylić się w takiej kwestii.
Może nie zauważyłeś dotychczas, ale NIGDY nie sypiałam z przyjaciółmi. Zwłaszcza. Nie. Tyle. Razy. — Przy każdym słowie dźgała jego chudy tors z jawną pretensją. — Może zarzuć mi jeszcze fakt, że udawałam? Albo, że Cię wykorzystywałam, bo akurat byłeś obok? Bawiłam się?— dopytywała nachalnie, nachylając się ku mężczyźnie. Złote loki zdawały się żyć własnym życiem, jakby miękkie fale zamieniły się w ruchliwe węże. Granat tęczówek zmienił się w stal. Była naprawdę, naprawdę wściekła. Nie wyprowadzona z równowagi - pod skórą pełgała jej furia, jakiej nikt jeszcze nie wzniecił.
Myślisz, że chcę Cię o coś obwinić, szukać winnego? — Jej zimny głos nagle zjechał o całą oktawę w dół, do niebezpiecznego pomruku. — Powiem Ci czego chcę. Ja chcę tylko prawdy. Pewności — syknęła, czując jak twarz jej tężeje w marmurową maskę o ostrych rysach. — Ciebie zawsze mogłam być pewna i tego szukałam w innych mężczyznach, skoro nie potrafiliśmy przy sobie wytrwać. Żaden jednak nie był taki jak Ty, a Ty nigdy nie byłeś mój.
Zduszony skowyt chwycił ją za gardło, jednak stłamsiła go - nie chcąc Huxleya ogłuszyć. O nie, nie, mieli jeszcze sobie do nawrzucania, nie będzie skracała tego festiwalu absurdu.
My bywaliśmy. Nigdy byliśmy — Gestykulowała zamaszyście, frenetycznymi, drżącymi z furii ruchami. — A ja, Huxley, nigdy nie kochałam połowicznie. Nigdy na niby. Ciebie? Nigdy po przyjacielsku — wyrzucała z siebie kolejne słowa, które - jak wcześniej sądziła - Williams doskonale znał. Ile razy mówiła, że kochała całą sobą? Ile razy on to potwierdzał?
Wiesz kogo kocham po przyjacielsku? — Zamarła nagle w swym wybuchu, przekrzywiając głowę. — Camaela Whitelighta. Dragosa Fawleya. Joshuę Walsha. Alexandra Voralberga — wymieniała, odginając na palcach iluzję - jeszcze - szponów. — I tego ostatniego posłuchałam i nie wypiłam poronnego. Biorąc na siebie całą odpowiedzialność za to, że chciałam być w końcu kochana, choćby 'za coś'. Za kogoś.
Zakończyła i umilkła, zaciskając zęby... Kły.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 18:25;

Cudownie, pospierajmy się o prehistoryczne czasy, których nie zmienimy i których na dodatek nie rozumiemy. Aż nie chce mi się wierzyć, że faktycznie w to brniemy. A jednak żadne z nas nie wycofuje się z tej bitwy słownej. A ja nie boję się wcale harpii Perpetuy. Może słusznie, może nie.
Kręcę głową kiedy ta mówi o czymś innym niż ja. Tym razem nie czekam aż powie swoje, tylko próbuję ją dzielnie przekrzykiwać, wtrącając swoje racje.
- Nie chodzi mi, że byli romantykami. Tylko wyglądali jak rycerze, byli bardzo... hm, męscy w swoim zachowaniu. Ty mogłaś być przy nich uroczą damą. Chodzi mi o twoje wyobrażenie romantycznej miłości. I nie charcz na mnie, zwykle takich wybierałaś nawet na krótkie miłostki jak byłaś młoda - tłumaczę od razu po tym jak Perpa mówi swoje. Cóż nie może mi odmówić do końca racji. Długi czas widziałem jak traciła na chwilę głowę na jakieś krótkie romanse.
Muszę przyznać, że lekko zawahałem się nad kwestią przyjaciół. Czy faktycznie nie spała z żadnym? Próbuję w głowie znaleźć jakichś męskich kolegów Perpy, ale nawet to mi idzie niezbyt dobrze. Wobec tego na szczęście mam inną, równie świetną odpowiedź.
- To było piętnaście. Lat. Temu. - mówię powtarzając ruch za Whitehorn i również ją uderzając niezbyt mocno w ramię palcem, dokładnie tak samo jak ona dźgała mnie. - I nic takiego nie powiedziałem o tobie - dodaję jeszcze gburliwie, bo akurat wykorzystywania bym nie zarzucał Perpie. Wydawać się w końcu wtedy mogło, że obydwoje wiemy co robimy. Ach piękne czasy.
Oczywiście nie tak piękne jak teraz, kiedy Perpa z ostrymi rysami twarzy, oczami dziwnego koloru, szponami zamiast palców krzyczała na mnie. Byłem naprawdę dzielnym Gryfonem, że nadal mimo wszystko nie uspokajałem jej, a jedynie próbowałem nadal walczyć. Korzystam z tego, że wila próbuje walczyć ze skowytem i dorzucam swoje trzy grosze.
- To nie to, że nie potrafiliśmy przy sobie wytrwać! Miałaś znaleźć kogoś najlepszego. W końcu spójrz na siebie, jesteś ideałem, mówiłem ci to już! Tak, teraz też!
Krzyczę nadal na Perpetuę, która akurat wygląda jak swoja leśna przodkini, co wcale nie sprawiało, że w moich oczach wyglądała źle. Wręcz przeciwnie.
Szczerze mówiąc dopiero kiedy Perp przechodzi do ostatniego wywodu, przestaję być taki buńczuczny i pewny siebie. Nadal podejrzliwie patrzę na pół-wilę (pół-harpię?), nie przez jej przemianę a słowa. Co właściwie próbuje mi powiedzieć. Wiedziałem to? Nie wiedziałem? W tej chwili chyba nic nie wiem. Wylicza mężczyzn na szponach, a ja w końcu, podczas tej całej rozmowy, nie mam pojęcia co mówić. Patrzę się na zaciskającą kły kobietę jakbym nagle został niemową. Co czuję? Też nie jestem pewny. Zerkam w lewo i w prawo jakby ktoś mógł siedzieć na widowni i dać mi jakieś wskazówki. Nie ma to jak być mądrym, dorosłym człowiekiem. Aż w końcu wracam do Perpy, nadal nie układając w głowie mojej odpowiedzi.
- Miło mi to słyszeć - oznajmiam w końcu tonem dziwnym z wyrazem twarzy lekkiej konsternacji połączonej z uprzejmym zainteresowaniem. Już nie krzyczę i nie grożę paluchami. Ale nie mogę się powstrzymać od kolejnych słów. - Powinnaś była mi to powiedzieć znacznie wcześniej - dodaję prędko, byleby się nie poddać. Jakiś nieokreślony uśmiech wydaje się przemykać gdzieś przez moją twarz. Wiem, że powinienem coś powiedzieć o poronnym, ale na razie mądre słowa utknęły gdzieś pomiędzy nami i naszymi krzykami. Mądrość została zakopana w pościeli pod się kiedyś zakopywaliśmy. Zawieruszyła się podczas wyznawanej sobie miłości. Przyzwyczaiłem się, że nie zawsze jest dla niej miejsce w naszej relacji.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 19:48;

Ostatnią siłą woli powstrzymywała się przed rwaniem włosów z głowy - tylko sama nie wiedziała, czy swojej, czy jego. Naprawdę diabolicznym wysiłkiem zatrzymywała furię, która niemalże rozsadzała jej skórę, piekła i szarpała wnętrzności. Chciała krzyczeć, miotać się w miejscu... Ale doskonale wiedziała, że nie mogła - bo skrzywdziłaby Huxleya. Gdyby tylko była młodsza, gdyby była bardziej porywcza - Merlin jej świadkiem, nie byłaby w stanie zatrzymać przemiany w harpię wpół kroku. Tak jak teraz. Nawet pomimo podniesionej przez Williamsa rękawicy, jego przekrzykiwań i równie natarczywych gestów, palących skórę w miejscu w które ją trącał...
Jak to możliwe, że tak doskonale się rozumieli i jednocześnie mieli wobec siebie takie niedorzeczne wyobrażenia? Wiedzieli o sobie wszystko, a okazywało się, że nie wiedzieli kluczowych dla swojej relacji faktów. FAKTÓW. Gdzie i w którym momencie to wszystko zgubili... Gdzieś między jednym powrotem a kolejnym, pocałunkami pozornie bez znaczenia skradzionymi gdzieś na uboczu, które potem zamienili tylko na pełne czułości spojrzenia.
W tym całym nieopanowaniu panowała nad sobą perfekcyjnie - choć gniew praktycznie ją dławił.
Czy ona nie wyrażała się wystarczająco jasno? Jak mogłaby przedstawić to prościej? Na tyle, żeby ten wytatuowany cholernik nie próbował jej przecharczeć?
I d e a ł e m ?!
Aż zachłysnęła się szokiem, wyciągając przed siebie dłonie. Szpony już właściwie, o dziwnie prostych, długich i cholernie ostrych pazurach. Jak u egzotycznego, drapieżnego ptaka, choć dalej o ludzkiej anatomii.
Czy tak wygląda ideał? Tak się zachowuje?! — wrzeszczała już wysokim, ostrym - absurdalnie melodyjnym, choć szorstkim - tonem. Szybkim, gwałtownym ruchem dłoni strąciła z kamiennej balustrady porzuconą wcześniej szklankę z whisky, która rozbiła się na setki kryształków o zimne kafle - plamiąc je złocistym alkoholem. — Spójrz na mnie Huxley! Tylko Ty się mnie nie boisz! Jak mogłam znaleźć kogoś lepszego?!
Żal ją zdławił. A jego nagłe milczenie podsyciło frustrację i gniew jeszcze bardziej. Czuła magię wijącą jej się po skórze, rozsadzającą jej drobne, filigranowe przecież ciało otulone w tiul i kwiaty. Przynajmniej póki... postawa Huxleya nie zmieniła się diametralnie. Z zastaw się a postaw się na coś... swobodniejszego. Jakby po naprawdę ostrej kłótni zdał sobie sprawę z czegoś śmiesznego.
Gdyby ktoś spojrzał na ich dwójkę z boku, to albo umarłby ze zgrozy albo ze śmiechu.
Zdębiała na słowa jego podsumowania - szare, stalowe oczy otulone czernią rozszerzyły się w szoku, żeby... zaraz zmrużyć się z furii.
Odsuń się, bo zaraz zrobię Ci krzywdę — ostrzegła, warcząc właściwie na ten nikły, drobniutki uśmieszek, który wypłynął na usta Williamsa. — Nie ręczę za siebie, Hux — dodała gardłowo - choć wiadome było, że nie zrobi mu absolutnie nic. Co najwyżej zniszczy zaraz połowę kamiennego gzymsu. Poczuła, bardzo wyraźnie feerię kolorowych motyli gdzieś w trzewiach.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySro Cze 30 2021, 22:35;

Czy zdaję sobie sprawę jak bardzo denerwuję Perpę? Prawdopodobnie tak, bo nie widziałem jej chyba jeszcze w aż takiej złości. Mimo wszystko kieruje mną nieustanne przekonanie, że nic mi nie zrobi. Jest na tyle opanowana, by mnie nie skrzywdzić. Plus muszę walczyć o swoje. Nie zastraszy mnie swoimi przemianami. Nie jestem jakimś marnym Schercliffem, który ucieka na widok gorszej strony drugiej osoby. U Perpetuy przynajmniej go widać gołym okiem. A kiedy mija miłosna otoczka, albo aura wili, łatwo jest udawać, że człowiek nie ma wad.
Wyciąga dłoń, by pokazać mi swoje szpony. Przekrzywiam lekko głowę, by przejrzeć się im lepiej z czystym zainteresowaniem. Zerkam na nią kiedy dopytuje dalej o ideał i ja tylko wzruszam ramionami i kiwam głową. Ile razy mogę się powtarzać, że jest? Szklanka upada rozsypując się na drobne kawałeczki i wylewając cały płyn. Marszczę brwi i rozkładam ręce nad tym, kolejnym dziś, nieszczęściem.
- No jednak nie jesteś, marnujesz dobre whisky - mówię z lekko irytacją, jakby to w ogóle było ważne. Po prostu nie mogę się już skupić na niczym i nie wiem co mam na to mówić.
Znowu nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. No na pewno mogła kogoś lepszego i na pewno mnóstwo osób nie bałoby się jej odrobinę dzikszej strony. Przecież już dawno ją poskromiła, nawet jeśli w tej chwili na taką nie wyglądała.
Po chwili jednak zmieniam swoją postawę, przestaję krzyczeć i dość biernie się zachowuję. Szczerze mówiąc, wcale nie chciałem tym uśmieszkiem jeszcze bardziej zdenerwować Perpę. Po prostu nie mam pojęcia co mam zrobić z posiadaną informacją, jak na nią odpowiedzieć i zareagować. Dlatego wewnętrznie rozbawiło mnie to o co walczymy, może w podświadomości już wiem co to wszystko oznacza, ale prawdziwy ja nadal tkwił odziany w kwiaty i niezrozumienie.
Na prośbę przyjaciółki o odsunięcie się podchodzę do niej krok do przodu. Patrzę bez strachu w jej piękne złe oczy, bez obrzydzenia, czy jakiejkolwiek niechęci.
- Och Perpa, piękna, musisz przestać się złościć, wiesz że nie mogę się wtedy skupić - mówię wpatrzony w kobietę, zmęczony i starszy o kolejne piętnaście lat tym narastającym w nas sporem. Podnoszę powoli swoje dłonie po których suną miarowo tatuaże, już nie w dzikim chaosie i szale. Na chwilę przenoszę na nie wzrok i miękkim ruchem ściągam z serdecznego palca czarną obrączkę. Wyciągam nadal pełną pierścionków dłoń i łapię szponiastą rękę Perpetuy, by położyć w niej ciemny, nadal ciepły od moich palców, metal i zamknąć delikatnie w pięść pół-wili, na tyle ile pozwalała lekko zniekształcona dłoń.
- Lepiej? - pytam cicho, nadal trzymając jej dłoń po części harpii, po części pięknej kobiety. Czuję nadal emanującą z niej magię, która wywołała przez złość na mnie. Złote loki niemalże muskają mój szorstki policzek, kiedy i one współgrając z tańcem wściekłości. Nadal jednak jej bliskość jest jak zwykle Perpy. Przyjemna, znajoma, pachnąca amortencją.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway



Ostatnio zmieniony przez Huxley Williams dnia Pon Sie 02 2021, 05:43, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyCzw Lip 01 2021, 01:33;

Właśnie to różniło Huxleya od... wszystkich. Dosłownie od wszystkich - może istniał na świecie ktoś, kogo na równi intrygowała magiczna część krwi Whitehorn. Ktoś, kto z równym zainteresowaniem przyglądałby się na wpół przemienionej harpii. Różnica jednak polegała na tym, że najchętniej zrobiły to z bezpiecznej odległości, otoczony zaklęciami i wyposażony w różdżkę.
Tymczasem Williams - jakkolwiek głupie i nierozsądne by to nie było w stosunku do innych, podobnych złotowłosej mieszanek genów - stał tuż przy niej. Nieuzbrojony, kompletnie zauroczony wręcz jej przemianą, bezwzględnie ufny, że nic mu nie zrobi. I choć przypominała teraz dziką, leśną zjawę, która z pięknem miała naprawdę mało wspólnego - on nie widział w niej potwora, nawet w małej części. Nawet kiedy chciała mu pokazać, że żaden z niej ideał, w tej formie nie liczyło się nic poza emocjami - pozbawionymi jej urzekającej na co dzień otoczki.
Niech ją Aerudio potnie, ale gdy zbliżył się do niej o krok, drgnęła i nogi niemal się pod nią ugięły - naprawdę poczuła się jak ideał, gdy te zielone, ciepłe, ukochane tęczówki się w nią wpatrzyły. Ściągnęła usta z przejęciem, nacinając nieopatrznie jednym z kłów swoją dolną wargę  - choć nawet tego nie spostrzegła, wpatrzona w to, co wyczyniał Hux.
Czarna obrączka, którą wcześniej tak chronił.
Uwa... — nie dokończyła swojego ostrzeżenia, gdy ten chwytał jej dłoń, by ułożyć w jej wnętrzu pierścień. Ciepło metalu przeniknęło do jej musującej magią skóry - ten gest, tak pełen zaufania, pozbawiony choćby najmniejszej obawy, ułaskawił ją. Płomień gorejący w jej piersiach i rozlewający się po ciele uspokoił się i zgasł, jak ręką odjął. Otoczył ją zapach zjednoczonych wil, drażniący lekko wyczulony jeszcze nos. Odetchnęła głęboko, łapczywie, jakby chwytając pierwszy oddech na świeżym powietrzu.
Tak, lepiej — odpowiedziała równie cicho, już swoim miękkim, łagodnym tonem. Stał teraz pod nocnym niebem nie z szalejącą harpią, a z drobną kobietą, przygładzającą wolną ręką napuszone złote loki. Magia w moment rozwiała się. — Chociaż nie, tak nie jest dobrze — poprawiła się szybko, drobną dłonią sięgając po prawą dłoń mężczyzny, na której serdeczny palec wsunęła czarny krążek. Wcześniej był na lewej, tam zostawiła wolne miejsce. Nie chciała go przecież niczego pozbawiać - nie wspomnień.
Teraz lepiej.
Oblało ją zakłopotanie - zarówno nagłym spokojem, jaki odczuła jak i lekkością po swoim wybuchu. Uniosła do swojej twarzy upierścienioną dłoń Huxleya, wtulając się w nią miękko, równie ufnie. Jasnym spojrzeniem wędrując powoli przez ramię mężczyzny, po którym leniwie pięły się kwiaty, przez obojczyk, rozpięty guzik koszuli, szyję i policzki pokryte drobnym zarostem, lekko skrzywiony przedwiecznymi bójkami nos, aż do oczu i czających się w ich kącikach zmarszczek. — Już możesz się skupić? — spróbowała podjąć żartobliwie. — Więc jak już mówiłam, byłam zazdrosna i prawdopodobnie również będę — przedstawiła od nowa swoją prawdę, lekko drżącym od emocji głosem.

+
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyCzw Lip 01 2021, 03:18;

Głupie i nierozsądne? Odkąd zaczęliśmy tę kłótnię ani razu nie pomyślałem, że Perpetua cokolwiek mi zrobi. Trwałem w przekonaniu - żadna wściekłość i irytacja na to co mówię nie sprawi, że moja przyjaciółka rzuci się ku mnie z harpimi pazurami.
Powiedzmy też sobie szczerze, nawet gdyby to zrobiła, z pewnością bym jej wybaczył.
Teraz jednak kiedy moje słowa okazują się być puste, krzyki nie działają, przekonania rozpływają się w powietrzu; postanawiam wszystko złożyć prostym gestom. Tchnęły mnie do tego tylko ostatnie słowa Perpetui, w które w końcu trochę uwierzyłem. Nie przetrawiłem jeszcze wszystkich nagromadzonych informacji. Powoli do mnie docierają, bo mimo wszystko gdyby nie one, do tej pory krzyczałbym wniebogłosy, zbijając kolejne szklanki.
Już po chwili nie dotykom szponów, tylko z powrotem trzymam w rękach drobne dłonie przyjaciółki, teraz zaciskające już czarną obrączkę. Aura magii, którą potrafiła wytworzyć Perpa rozpływała się na ciepłym, letnim wietrze, pozostawiając nas znowu samych sobie. Jednak tym razem nie w tej samej niezręcznej ciszy co na początku przybycia tutaj. W przyjemnej atmosferze ciepła; i w moim wypadku po raz pierwszy od dawna, oczekiwanie na to co przyniosą nam kolejne dni.
Patrzę jak moja obrączka zmienia położenie, kiwając lekko głową. Podoba mi się miejsce, które wybrała, znajdując konsensus w swojej decyzji. Teraz za to jeden z nielicznych palców bez pierścionków, wydawał mi się wręcz goły po tylu latach. Aż dziwne, że zamiast tego dziwnego poczucia niepokoju, kiedy brakuje ci czegoś co miałeś zawsze, tym razem powietrze przelatujące między palcami otula ciepłem obietnicy.
Dotykam delikatnej twarzy Perpetuy i również chłonę ją wzorkiem, tak jak ona mnie. A tak się składa, że ja mam znacznie lepszy widok. Przechodzę wzrokiem na kwiecistą sukienkę, pełne usta... wyjmuję różdżkę, by niewerbalnie uleczyć w mgnieniu oka rozcięcie na wardze, zaś palcem przesuwam po nich delikatnie by usunąć niewielki ślad krwi. Utykam na chwilę na dobrze znajomych już, niebieskich oczach, przesuwam palcami po gładkiej twarzy bez cienia zmarszczki.
- Szczerze mówiąc miałem o tym inne zdanie - mówię również żartobliwie i uśmiecham się do przyjaciółki. - Ale nie sądzę, że to ważne - stwierdzam i delikatnie przybliżam się do Perpy, by musnąć wargami jej czoło.
Oddalam się od Perpetuy i wyciągam rękę w jej kierunku, by złapała moją.
- Chodźmy. Mamy jeszcze mnóstwo wolnego wieczoru, nie możemy całego spędzić tutaj - stwierdzam idąc kierunku drzwi i przytrzymując je dla przyjaciółki, licząc na to, że tym razem przyjmie moją pomoc. - Chociaż to moje ulubione miejsce w Hogwarcie od dziś - dodaję jeszcze kiedy schodzimy z tarasu i kończymy nasz kolejny szkolny bal.

zt
+

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Mulan Huang
Mulan Huang

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Galeony : 1149
  Liczba postów : 1406
https://www.czarodzieje.org/t20227-mulan-huang#630198
https://www.czarodzieje.org/t20246-lacze-lan
https://www.czarodzieje.org/t20228-mulan-huang#630207
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptyWto Lis 30 2021, 18:07;

Musiała znaleźć sobie jakieś spokojne miejsce, w którym mogła rozsiąść się z jakimiś książkami dotyczącymi magicznych stworzeń oraz z notatnikiem, w którym mogłaby zapisać swoje krótkie spostrzeżenia, przemyślenia i tym podobne. Oraz zanotować rzeczy, o których z pewnością powinna pamiętać. Tym razem zajmowała się studiowaniem zachowań i obyczajów magicznych zwierząt domowych. Skupiała się przede wszystkim na tym, co mogłoby być dla niej istotne w procesie tresury, co było istotne jeśli chciała powiększyć domowy zwierzyniec. Chodziło tutaj o takie szczegóły jak to, czego powinna się wystrzegać, bo działało to zwłaszcza na samym początku kontaktów ze zwierzęciem, budząc często agresję oraz na tym w czym dane gatunki się lubowały. Dzięki temu mogła chociażby dobrać odpowiedni system nagród dla poszczególnych zwierzaków. Była to podstawa dla opracowania odpowiedniego planu treningowego i skutecznej tresury.
Niezmiernie ciekawiły ją zagadnienia związane z behawioryzmem i tym jak należało się zachowywać w towarzystwie niektórych zwierząt i jakie podejście dobrać, aby osiągnąć w miarę szybko i sprawnie spodziewane efekty.
Oczywiście wszystko zależało także od tego jakie doświadczenia miało za sobą zwierzę i to one w dużym stopniu mogły wpływać na jego zachowanie i determinować to, co osoba z nim obcująca powinna uczynić.
Czytała uważnie jak postępować należało w przypadku niezwykle niesfornych psidwaków, które choć nie należały do jakoś szczególnie groźnych to posiadały spore pokłady energii, które należało w jakiś sposób spożytkować. Sposoby na to spisywała w notesie obok, bo w końcu a nuż się przydadzą w przyszłości. Z pewnością jednak nie spodziewała się tego jakim wysiłkiem umysłowym było dla psidwaka niuchanie i że półgodzinna praca węchowa była niezwykle męczącym zajęciem, który stymulował zwierzę.
Bardzo ciekawa okazała się również część poświęcona magicznym kotom, które były już nieco mniej podatne na tresurę i wymagały większego zaangażowania. Niezwykle zainteresował ją fragment, w którym rozpisywano się na temat tego jak stężenie genów kuguchara wpływa na wygląd i charakter mieszańców, które były niezwykle popularnymi pupilami domowymi. Zdecydowanie im bliższe było pokrewieństwo z kugucharem tym kot był większy i potrzebował więcej ruchu wszelkiego rodzaju i dlatego też odpowiedzialny właściciel powinien dokonać kotyfikacji swojego mieszkania, wstawiając w nie jakieś drapaki i licząc się z tym, że kocur będzie lubił wchodzić na wszelkiego rodzaju podwyższenia. Stąd też jakieś drzewka czy półeczki też byłyby dobrym pomysłem.
Kolejne strony dostarczały jej coraz to nowszych informacji związanych z poszczególnymi zwierzętami i tym jakie są ich potrzeby i jak najlepiej je zaspokoić, aby zapewnić stworzeniu szczęście, poczucie bezpieczeństwa i wybudować sobie podstawy do udanej współpracy w czasie procesu tresury, co było niezwykle ważne. Dopiero po doczytaniu najważniejszych wskazówek Huang odłożyła na bok swoją lekturę oraz zamknęła notatnik, stwierdziwszy, że już dostatecznie wielu rzeczy się dowiedziała.Oby tylko mogła je w przyszłości zastosować w praktyce.

z|t
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1489
  Liczba postów : 1463
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Administrator




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySob Lip 16 2022, 17:25;

@Drake Lilac @Ruby Maguire @Marla O'Donnell @Joshua Walsh @Murphy M. Murray kocham was dzięki wielki Taras widokowy  - Page 6 1444931037

Czy trudno było zorganizować to wszystko? Najgorszym zadaniem jak dla mnie było dobranie odpowiedniej bransoletki. Zaczarować breloczki w dobry sposób, sprawić by tworzyły jakąś spójną całość. Trudno mi było również wytłumaczyć uczniom o co mi chodzi i jak ja to widzę. A przecież wszystko co działo się, miało być poza moim zasięgiem. Musiałem kompletnie zaufać swoim gryfońskim uczniom. I szczerze wierzyłem, że dadzą z siebie wszystko! Odrobinę było mi głupio, że Perpetua musiała bawić się sama na balu. A raczej nie sama, tylko beze mnie, bo towarzystwa jej na pewno nie brakowało. Kiedy ona przechodziła z rąk do rąk, nagradzana niewielkimi breloczkami, z pewnością zorientowana już, że to ja wszystkim dyrygowałem, sam szykowałem odpowiednio miejsce. Większość była gotowa wcześniej. Teraz tylko kilka dodatkowych rzeczy. Kwiaty na całym tarasie. Wielki neon z napisem PERPETUA, wokół którego tańczyły sprowadzone z dołu dwie lunaballe; zaś na nim siedziały nasze dwie papugi. Francuska muzyka która płynęła z gramofonu. Ja również odrobinę się przebrałem. Czyli porzuciłem gryfońską marynarkę na bok, leżała teraz na szezlongu, który nawet zdołałem tutaj przenieść. Zamiast niej, na koszulę założyłem szlafrok w azjatyckie kwiaty i czaple. Może wydawać się to nieodpowiednim strojem przy tej całej sytuacji, ale w tym wypadku było to bardzo znaczące.
Sama Perpa podleciała na dywanie wraz z moim prefektem naczelnym, któremu ściskam dłoń w podziękowaniu, zaś samą przyjaciółkę - ukochaną i wszystko w jednym, łapię w talii i stawiam na pamiętny taras.
- Już pewnie wszystko się domyśliłaś? Czy nie? - pytam i zanim zdąży cokolwiek odpowiedzieć, ja już klęknąłem przed nią. W ozdobionych tatuażami oraz pierścionkami dłońmi, spoczywało niewielkie, czerwone pudełeczko. Otwieram je delikatnie. W środku błyszczy się złoty pierścionek. - Moja piękna. Może powinienem to zrobić dwadzieścia lat temu. I teraz świętowalibyśmy wspólnie rocznicę. Ale kto wie. Wtedy może ja bym się roztył i już kompletnie nikt by nie rozumiał co ty we mnie widzisz. Albo ja bym się znudził tym, że jest tak idealnie, bo ile można. Ale co najważniejsze: nie byłoby naszej córki. Więc może tak miało być. Wiem, że miałaś już aż dwa śluby; oba były kiepskie, byłem i widziałem, stałem nie tam gdzie trzeba. Więc jeśli jeśli zdecydujesz się trzeci raz to będzie już taki na zawsze, dobrze, piękna? I musi być najbardziej epicki w historii. Jak chcesz możemy nawet czekać kolejne dwadzieścia lat. Albo i dwieście, bo Cię kocham, Perpetuo i zawsze Cię kochałem. I będę kochać.
Podkładam pierścionek tak, by opuszki jej palców musnęły lekko szlachetny kruszec. Kiedy tylko złoto dotknęło skóry pół wili, skrzydła zaczęły mienić się kolorami tęczy. Delikatnie poruszały się w zgodnym z nią rytmie. Miały rozkładać się szeroko gdy się śmiało, opiekuńczo owijać palec jak była zmartwiona, zmieniać kolor w zależności od kreacji. Wszelkie aspekty magiczne miały być jedynie delikatnym, wizualnym dodatkiem.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Perpetua Whitehorn
Perpetua Whitehorn

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 552
  Liczba postów : 1570
https://www.czarodzieje.org/t18317-perpetua-whitehorn#521196
https://www.czarodzieje.org/t18325-sowiszcze-pet#521411
https://www.czarodzieje.org/t18316-perpetua-whitehorn#521191
https://www.czarodzieje.org/t18547-perpetua-whitehorn-dziennik#5
Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 EmptySob Lip 16 2022, 19:40;

Na początku kompletnie nie podejrzewała niczego - w końcu absolutnie nic nie wskazywało na wieczór inny, aniżeli po prostu... zakończenie roku z Huxleyem. Szykowali się na nie jak zwykle - tradycyjnie już dobierając swoje ubrania w spójną, złotą całość, gdzie jedno dopełniało drugie. Perpetua jak jutrzenka, roztaczająca swój, delikatny brzask - Huxley jak sam zmierzch, który prowadził korowód gwiazd. Tak na pierwszy rzut oka różni, a przecież zupełnie tacy sami... Mijający się pół życia, żeby w końcu dojść do wniosku, że są dwiema częściami jednej całości; jednego szczęścia; jednego wspólnego świata... ze swoją kolebką w Hogwarcie, na tarasie widokowym.
Lecąc na dywanie wraz z Lilacem prosto do ulubionego miejsca Williamsa w całej szkole - złotowłosa składała w swojej głowie podejrzenia, które dopiero teraz zaskoczyły w jedną całość. Przycisnęła do piersi nadgarstek z bransoletką, która wręcz zaczęła wyśpiewywać ukryte intencje, za którymi stała. Zawieszka z tańczącą postacią - ich pierwsze, najbardziej beztroskie lata znajomości; młodość, którą spędzali razem, choćby za kulisami teatru, w którym Perpetua tańczyła... również nie raz tylko dla Huxleya. Sarnia broszka, niosąca za sobą zarówno gorzkie wspomnienia wypadku, gdy jedyną osobą, na którą niezachwianie mogła liczyć był Williams; jak i słodkie, gdy po latach ten sam człowiek nie zapomniał o swojej obietnicy i uleczył jej rany; dopełniając tym samym przysięgę złożoną jeszcze przy szpitalnym łóżku. Breloczek jakby zastygłej w czasie, pozbawionej furii harpii, jej dzikiej części i świadectwa krwi - którą Huxley nie tylko akceptował, nie tylko się jej nie obawiał, ale i ufał, jako nieodłącznej części osobowości Whitehorn. I nareszcie drzemiący słodko pappar: świadectwo nie tylko ich wspólnych przygód w Arabii, ale i przełomowego momentu, kiedy ich relacja przyjmowała stałą formę, kiedy w Oazie Cudów uświadamiali sobie jak zawsze i jak wiele dla siebie znaczyli... oraz, że razem wychowywali równie bezbronną co śpiące stworzonko - Florence.
Już samo to sprawiło, że Perpetua poczuła jak serce puchnie jej za mostkiem, pełne nie tyle co wdzięczności do Huxleya, jak i najprawdziwszej, najgłębszej miłości - której światła nie przyćmił ani wielki neon z jej imieniem, ani tańczące wśród kwiatów lunaballe, ani nawet francuska melodia rozpływająca się w wieczornym powietrzu wokół pamiętnego szezlonga. Brzask rosnący w jej piersiach jedynie rozgorzał i rozrósł się, gdy jasne, roziskrzone śmiechem i ckliwością oczy spotkały się z ukochanymi, zielonymi tęczówkami mężczyzny oczekującego jej przybycia na kamiennym tarasie. Nie potrzebowała całej tej otoczki, żeby wiedzieć, że ten niefrasobliwy, ekscentryczny mężczyzna był tym jedynym; zwłaszcza, że to Huxley, praktycznie każdego dnia upewniał ją w tym, że i ona była dla niego jedyna. I nie obawiał się tego okazywać - a wręcz robił to z rozmachem.
Z cichym, perlistym chichotem opadła ufnie w odziane w szlafrok ramiona, w tym momencie nie widząc poza ich właścicielem nikogo i niczego więcej.
Huxy... — zdążyła jedynie wymówić drżąco, pieszczotliwie jego imię - gdy ten opadł na kolano, wyciągając przed siebie pierścionek. Wzruszenie momentalnie odbiło się w jej skrzących oczach, odbierając mowę - rozbijając w drobny mak wszystkie, nawet najmniejsze i najbardziej błahe wątpliwości, jakie miały jeszcze czelność przyćmić jej radość. W tym momencie była krystalicznie czystym szczęściem; drobna, rozczulona i drżąca z emocji, kiedy wysłuchiwała oświadczyn Huxleya. Bolesnych, ale w ten z najprzyjemniejszych sposobów - gdy Perpetua musiała walczyć ze sobą, by nie rzucić mu się od razu w ramiona. Skoro już tańczyła tak jak jej grał - to zamierzała to robić do samego końca... świata.
Bo jeśli miała jeszcze raz wyjść za mąż, to tylko za Huxleya Williamsa.
Trzeci raz będzie już taki na zawsze, Huxy — przytaknęła mu, pomimo łez szczęścia migoczących na ciemnozłotych rzęsach - bardzo pewnie. — Bo tak kochać można tylko jednego. A ja kocham Ciebie, od zawsze.
Jeśli świat miał się teraz, wraz z jej decyzją rozpaść na kawałki - to Perpetua i Huxley winni się ostać w całości, na zawsze. Pierścionek, kiedy tylko zetknął się z jej skórą - zafalował wszystkimi kolorami, by ostatecznie rozbłysnąć bielą; czystą kartą, nowym początkiem... a opalizujące skrzydełka zastygły na moment, by po chwili, wzorem kolibra błyskawicznie poderwać się do lotu - niemal dorównując swoim pędem trzepoczącemu sercu Perpetuy.
Jedną dłonią, ozdobioną bransoletką - ich wspólną historią - sięgnęła do policzka ukochanego, swojego najlepszego przyjaciela, gładząc delikatnie jego szorstki policzek. Pełen radości, acz subtelny uśmiech wyginał jej wargi - a ciężka, miękka mgła uroku opadł na nich niczym migoczący całun, gdy jasne oczy figlarnie podeszły granatem.
Powiedz, Huxy... O co jeszcze chcesz mnie zapytać? — wymruczała nisko, pozwalając by radosne nuty przeplotły się z głębokim, aksamitnym tonem, gdy z chochliczym błyskiem w oku podłapywała spojrzenie ukochanego.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Taras widokowy  - Page 6 QzgSDG8








Taras widokowy  - Page 6 Empty


PisanieTaras widokowy  - Page 6 Empty Re: Taras widokowy   Taras widokowy  - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Taras widokowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 8Strona 6 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Taras widokowy  - Page 6 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wieze
-