Widok z tarasu rozpościera się na drogę do Hogsmeade. Latem jest tu niezwykle przyjemnie - można miło spędzić czas przy kamiennym stole, a i zapewniona jest tu cisza i spokój. Jesienią jest tu bardzo wietrznie, a więc uważajcie na swoje tiary!
Aby dowiedzieć co się wydarzyło, rzuć kostką. Uwaga! Możesz rzucić kostką wyłącznie jeden raz! W każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują!
Spoiler:
1 - podchodząc do balustrady kątem oka zauważyłeś dziwny przedmiot, sprytnie ukryty tuż obok jednego posążku. Okazuje się to sakiewka, jednak wydaje się w środku dziwnie miękka. Zaglądasz do środka i od razu wiesz, że to był bardzo kiepski pomysł. Z sakiewki zaczyna wylewać się błoto... strumień gęstego błota, które w ciągu paru chwil pobrudziło Twoje buty, spodnie i połowę tarasu nim zdołałeś je wyrzucić/zamknąć. Do Twoich nozdrzy dobiega paskudny odór, jakby wymieszano błoto z łajnobombami? Jeśli chciałeś szybko opuścić to miejsce, to nic z tego! Profesor Bennett przechodziła akurat nieopodal i widząc sytuację na tarasie nakazała Ci posprzątać bagno pod groźbą utraty punktów. Obiecała sprawdzić efekt Twoich prac za równą godzinę.
2 - wygodnie usiadłeś sobie na ławce i robisz to, po co tu przyszedłeś. W pewnym momencie czujesz jakby coś Cię podgryzało na wysokości nogawki... Schylasz się i zauważasz bardzo krnąbrny model smoka (+1 do ONMS) - chińskiego ogniomiota. Wyraźnie Cię polubił i nie chce zostawić Cię w spokoju. Gratulacje! O przedmiot upomnij się w tym temacie.
3 - wspinając się na wieżę znajdujesz na schodach wyjątkowo rozgadany Atlas Gwiazd Południowego Nieba autorstwa Jasone'a Franklina, który postanawiasz wziąć do ręki. Ledwie zerkasz do środka, a nagle słyszysz tembr głosu profesora Darryla Keresy'a schodzącego właśnie z wieży astronomicznej. Widząc przedmiot trzymany w rękach, bardzo gorączkowo Ci dziękuje za pomoc w odnalezieniu zguby oraz nagradza Cię 10 punktami dla Twojego domu. Nieopatrznie przysłużyłeś się nauczycielowi. Gratulacje! Po punkty zgłoś się w w tym temacie - pamiętaj, aby podlinkować dowód!
4 - w pewnym momencie oparłeś się o balustradę. Pech chciał, że wybrałeś na to bardzo kruche miejsce - pod naporem Twojego ciała kilka kamiennych odłamków pęka i rani Twoją dłoń ostrymi krańcami. Choć rana nie jest duża, to dotkliwa. Jeśli masz znasz/masz wyuczone zaklęcie "Vulnus alere" możesz uleczyć się sam. Jeśli nie, poproś kogoś o pomoc. Do końca tego wątku (bądź jeśli jesteś tutaj sam, przez Twój następny) boli Cię ręka mimo uleczenia.
5 - wszedłeś na taras w złym momencie. Okazało się, że Irytek czyhał na swoją ofiarę tuż przy wejściu, a gdy tylko się pokazałeś, oblał Cię wiadrem fioletowej farby. Dodatkowo, w całej tej lekkiej szamotaninie, ukradł Ci 20 galeonów! Nim cokolwiek zdążyłeś zrobić, poltergeist zniknął w ścianie z obłąkańczym uśmiechem na ustach. Po utratę galeonów zgłoś się w tym temacie.
6 - postanowiłeś usiąść sobie na kamiennej ławce. Czyżby jakiś żartowniś ją zaczarował? Tak, bowiem gdy tylko jej dotknąłeś, ta zniknęła okazując się jedynie kopią oryginału. W efekcie upadasz na ziemię i obijasz sobie pośladki. Reszta elementów tarasu jest już normalna.
______________________
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kate brakowało męskich wzorców, a Maxowi początkowo jakichkolwiek. Był tak naprawdę zdany na siebie i choć nie było to nic dobrego dla takiego malucha, jakim wtedy był, to jednak dzięki temu nauczył się sobie radzić w życiu. Nie wiedział, czym jest prawdziwe porzucenie, bo rodzina, której nie było w jego życiu, nigdy nie była mu w żaden sposób bliska. Nawet brak ojca, w dziecięcych latach, nie był dla niego tak straszny, bo też nie do końca miał porównanie, jak być powinno. -Powiedziałbym, że całe moje życie. - Odparł z nostalgicznym uśmiechem, bo tego, co było przed nawet nie liczył jako swoje życie. Nie można było tak nazwać tego, co wtedy się działo. -Już widzę, jak by zareagowali mugole, jakbym im sprowadził do okolicy pegaza. I tak już mam za duże doświadczenia na lokalnej komendzie, podziękuję za tłumaczenie się jeszcze z tego. - Prychnął rozbawiony, wyobrażając sobie, jak by miał to wszystko wyjaśniać. Ani mugolskie służby, ani aurorzy, nie byliby specjalnie zadowoleni z tego, że muszą interweniować. Wystarczyło, że przed dwoma laty musiał tłumaczyć się z patronusa w okolicy i to jeszcze nie swojego. -Od moich uszu to wara. - Zasłonił je dłońmi, jakby obawiał się, że staruszka wyskoczy zza rogu i serio go wytarga. -Nie mówię, że nie ma wigoru. Absolutnie. Po prostu stwierdzam, że swoje na tym łez padole już przeżyła. Z tego co mówisz, to każdemu życzę takiej starości. - Jeśli naprawdę czegoś mu brakowało w kwestii rodziny, to właśnie dziadków. Oczywiście babcia Flory była niesamowita, ale nie znali się za dobrze, a dziadek, którego Max znał, a który zmarł zeszłego roku, nigdy nie był specjalnie ciepły w jego stronę. Nie mówiąc już o tym, że umierając jeszcze miał problem z tym, że ślizgon nie tylko gustuje w kobietach. Miał żal do starca za wiele rzeczy, które go spotkały i średnio przepadał za wizytami u niego, gdy ten jeszcze chodził po ziemi.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Na wsparcie w swoim życiu nie mogła narzekać, bo akurat jej babcia i mama nadrabiały jakiegokolwiek ojca w ilości dobrego słowa, które jej dawały. Wartości, które wpajały jej od małego, wyznawała po dziś dzień, a zaszczepioną w niej pewność siebie stale pielęgnowała. Nie wierzyłaby w siebie nawet w połowie tak bardzo, gdyby nie jej przodkinie. - Myślę, że przepchnąłbyś go jako konika ze skrzydłami na urodziny dla dziecka - stwierdziła, machnąwszy ręką, jakby to miało być zupełnie nic. Ale wiedziała jak to było żyć w otoczeniu mugoli, ona sama obracała się przy nich nieustannie. Mieszkały w mugolskiej dzielnicy, w kamienicy z wyłącznie niemagicznymi sąsiadami. Musiały pilnować się na każdym kroku, by nikt nie zobaczył w ich oknach sów, swobodnie lewitujących talerzy czy innych czarodziejskich ekscesów, bo co jak to, ale kodeks tajności egzekwowany był wyjątkowo surowo. Kate chodziła do mugolskiej szkoły i miała koleżanki, którym ani słowa nie mogła powiedzieć o pracy własnej matki, o domowych zwyczajach, o magicznych stworzeniach, czy nawet o tym, że za jakiś czas miała nie wrócić do tej samej klasy, bo wyjedzie na cały rok do zamku uczyć się czarów. Dla dziecka tajemnica niemal nie do utrzymania, szczególnie dla dziecka takiego jak ona. Ale na szczęście z policją zatargów nie miała, z Ministerstwem też nie. Z Maxa to było niezłe ziółko! - Tak, teraz należy jej się zasłużony spokój. Szkoda tylko, że nie przyjmuje tego do wiadomości - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Będziesz tęsknił? - zapytała z uśmiechem.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Ja wiem, że nie wyglądam na normalnego i zdecydowanie nikt nie śmie tak o mnie sądzić, ale koń ze skrzydłami dla dzieci to chyba lekka przeginka. - Zaśmiał się, wyobrażając sobie podobną scenę tłumaczenia, czym jest pegaz i dlaczego, do kurwy nędzy, stoi na obrzeżach Inverness. Nie mówiąc już o tym, że najbliższe dzieci, którym mógłby coś takiego sprezentować, mieszkały w samym centrum miasta i nawet na balkonie średnio by dały radę tę kobyłę trzymać. Prawdą było jednak, że mieszkanie wśród mugoli było nieco ograniczające. Max nie posługiwał się za bardzo magią poza Hogwartem, ale przecież miał eliksiry i musiał je gdzieś warzyć. Nie mówiąc już o stercie magicznych artefaktów, które wciąż gdzieś się za nim walały. Kochał mugolski świat i gdyby nie te czarodziejskie mikstury, dawno już porzuciłby magię na rzecz normalności. -Niech korzysta póki ma siły. Nie ma nic gorszego niż siedzenie na dupie. - Posłał Kate szeroki uśmiech. Sam nie potrafił siedzieć bezczynnie. Wkurwiało go to i nosiło. Musiał coś robić i nawet nie musiało to być nic przyjemnego. Byle nie stawać i wciąż brnąć do przodu. -Za Twoją babcią? - Zapytał, po czym parsknął śmiechem, bo dobrze wiedział przecież, o co Kate pytała. -Niezbyt. Nie przepadam za tym miejscem i praktycznie od pierwszego dnia żałuję, że podjąłem się powrotu na studia. No chyba że za ludźmi, to nawet trochę tak. - Nie ukrywał swojego stosunku do magicznej szkoły. Kiedyś dała mu dom i szansę na rozwijanie pasji, ale to było dawno i przez bardzo krótki czas. Później wszystko zaczęło się pierdolić, a on odkrył radość z łamania panujących tu zasad, co tylko dało mu lepszy wgląd do tego, jak bezdusznie traktuje się uczęszczających do Hogwartu uczniów.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zbyła jego komentarz na temat swojej nienormalności wywróceniem oczami, bo w jej guście wyglądał całkiem zwyczajnie, a jeśli niezwyczajnie, to raczej w tym lepszym kierunku niż gorszym. Znała się jednak trochę na żarcie, więc niekoniecznie odebrała to jako przejaw złej samooceny Ślizgona - chociaż notowała w ostatnim czasie, że ten typ chłopaków w szatach z zielonym wężem wyjątkowo nie lubił samych siebie, dobitnie to podkreślając przy kontaktach z innymi. Może to po prostu ona miała słabość nie do tych, co trzeba? Cóż, to na pewno. - Za mną, głąbie - rzuciła przeciągle, specjalnie wyciągając rękę z kieszeni, żeby sprzedać mu kuksańca w ramię. Zaśmiała się przy tym, bo zdezorientowanie chłopaka było całkiem urocze. Sama również mówiła dość żartobliwie, nie ukrywała w tych słowach żadnego podtekstu, czy też nadziei. Lubiła go, był dla niej w porządku, może poza tym incydentem w cieplarni, ale nie oceniała go przez pryzmat demonów przeszłości, które w sobie nosił. Doceniała jego towarzystwo i czuła się przy nim swobodnie, więc liczyła, że po świętach nie stracą ze sobą kontaktu. - Bo ja za Tobą pewnie będę. Przez najbliższe dwa tygodnie nikt niczego przy mnie nie wysadzi, może się okazać, że umrę z nudów przy stole - dodała jeszcze. - No nic, jakbyś jednak jakimś cudem zatęsknił, to pisz. Postaram się być na wizzboku w razie potrzeby. Może do czasu wigilii podrzucę Ci jeszcze jakiś pomysł na występ w pokazie talentów - uśmiechnęła się szeroko, po czym poprawiła poły płaszcza, sygnalizując tym samym, że zamierza wrócić do środa. - Muszę dokończyć pakowanie - poinformowała go, bo w przeciwieństwie do niego jej walizka wziąć leżała otworem z masą wylewających się z niej ubrań. - Zostajesz tu jeszcze? - zapytała. Może chciał zaznać jeszcze chwili samotności?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Uśmiechnął się na jej odpowiedź. No kto by pomyślał, że w tę stronę jednak pytała. -Za Tobą oczywiście! - Odpowiedział bez zastanowienia. Co jak co, ale była jednym z jego pozytywnych zaskoczeń w tym roku szkolnym, a tych naprawdę nie było wiele. Jakby miał się zdecydować, to nawet wsadziłby ją na podium. To była zdecydowanie znajomość, którą chciał pielęgnować. -Jakbyś miała dość siedzenia przy stole to mów. Możemy coś wymyślić, żebyś mi nie umarła z nudów. - Zaproponował, bo choć na same święta plany jak zawsze miał, tak już reszta przerwy świątecznej była dla niego większym problemem. Szczególnie, że w tym roku ćpanie i ajerkoniak odpadały, więc ten tydzień wyglądał już teraz, jakby miał ciągnąć się w nieskończoność. -Mój wizz zawsze otwarty, będę czekał na inspirację. - Zapewnił, bo co jak co, ale kontaktu z nikim w święta nigdy nie urywał. Domyślał się, że pewnie spędzi trochę czasu z Paco, ale tylko Merlin wiedział, czy nie skoczą sobie do gardeł już po godzinie. -Zostanę zajarać. Postaraj sobie nic nie zrobić w drodze do dormitorium. - Zakomunikował, po czym pożegnał się z nią całusem w policzek i pożyczył wesołych świąt, by następnie odwrócić się, odpalić peta i nacieszyć widokiem, jaki z tego miejsca się rozpościerał.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees