Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Urazy Magizoologiczne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość


Vivien Vásquez
Vivien Vásquez

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VI
Wiek : 30
Galeony : -7
  Liczba postów : 444
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptySob 12 Cze 2010 - 16:35;

First topic message reminder :


Urazy magizoologiczne

W tym miejscu uzdrowiciele z oddziału wypadków i urazów zajmują się pacjentami, którzy mieli wypadki z magicznymi zwierzętami. Trafiają tu ofiary ukąszeń, oparzeń, użądleń, wbitych kolców, jak i wielu innych.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Antonio Díaz
Antonio Díaz

Dorosły czarodziej
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Galeony : 577
  Liczba postów : 437
https://www.czarodzieje.org/t22066-antonio-aaron-diaz#722743
https://www.czarodzieje.org/t22078-poczta-antonio#723310
https://www.czarodzieje.org/t22067-antonio-diaz#722751
https://www.czarodzieje.org/t22483-antonio-diaz-dziennik#746036
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyCzw 5 Paź 2023 - 14:33;

Nie widział już długo.
Nie potrafił jej odnaleźć na ulicach Nokturnu, nie widywał jej na Tojadowej, nie było jej w swoim własnym sklepie. Chociaż to śmierdziało desperacją, kręcił się mimowolnie tu i tam, wszędzie jej wypatrując. Od 22 września nigdzie jej już nie widywał. Czyżby przypadek?
Díaz wierzył w to, że nie ma przypadków, są tylko znaki.
Z plotek zasłyszanych na ulicach udało mu się wywnioskować, że ognista zamieniła się na mózg z gumochłonem i postanowiła pójść na tę cholernie niebezpieczną wyprawę. Antonio domyślał się, gdzie wylądowała po powrocie do Anglii. Ale dlaczego tak długo zajęło mu wzięcie się w garść i wybranie się do Munga?
Tak jak powiedziała Fire, on też chciałby znać odpowiedzi.
Nie miał przy sobie kwiatów, choć szczerze mówiąc długo rozmyślał nad ich zakupem. Zdecydował się jednak na coś o wiele bardziej praktycznego - w połaciach skórzanej kurtki miał wyśmienity kubańskim rum. A w głowie fiu bździu, gdy przekraczał w końcu próg jej sali.
Beztroskie myśli szybko go opuściły, gdy tylko ją zobaczył. Leżała na łóżku, a całe nogi miała w gipsie i zabandażowane. Díaz poszedł powoli, ostrożnie, nie chcąc jej spłoszyć ani przestraszyć. Najgorsze w tej całej sytuacji chyba było to, że nawet gdyby chciała, tym razem nie mogła od niego uciec.
- Hej - rzucił, wkładając ręce do kieszeni. Stał może z kilka metrów od łóżka, na razie nie zbliżając się nawet na krok. Nie dopóki nie będzie tego chciała.
Na jego twarzy była wymalowana troska, ale nie współczucie. I jakiś… żal? Lub złość. W każdym razie póki co bardzo się hamował, chociaż tak bardzo chciał się jej zapytać co ona się do cholery wyobrażała.
Ale miał ku temu prawo? Przecież Blaithin nie była…
- Nie przyszedłem wcześniej, bo nie byłem pewien. Nie chciałem wierzyć w to, że… - westchnął, rozglądając się gdzieś na boki. Trudno mu się patrzyło na nią w takim stanie. - Nie było cię, nigdzie. Martwiłem się. Jak widzę słusznie.

______________________

I'd rather sail away
like a swan that's here and gone | a man gets tied up to the ground | he gives the world its saddest sound

Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyCzw 5 Paź 2023 - 19:07;

Gdzieś w głębi duszy żałowała, że Voralberga oraz Rhode wypisano już ze szpitala. W teorii wcale jej się obecność osób trzecich na tej samej sali nie podobała, a już zwłaszcza jeśli chodziło o Alexandra, do którego żywiła niezbyt ciepłe uczucia po wyprawie. Ale... leżąc tak w samotności przy opustoszałych szpitalnych łóżkach zaczynała cierpieć na samotność. Co nie przeszkadzało Dear w werbalnym odstraszaniu życzliwego personelu Munga. To właśnie zamierzała zrobić i teraz, pewna że pielęgniarka przychodziła dać jej kolejną porcję leków przeciwbólowych, ale po odwróceniu głowy zobaczyła mężczyznę w skórzanej kurtce.
Antonio. Nie, już nie Antonio. Po prostu Díaz. Tego się trzeba trzymać.
Używanie nazwisk budowało tak potrzebny Szkotce dystans. Z trudem zatuszowała wyraz zdziwienia na twarzy, ale uniosła się na łokciach, podciągając nieco w górę na poduszkach. Fire prawie przewiercała przemytnika spojrzeniem na wylot, poszukując wszelkich emocji ujawniających się w czekoladowych oczach, próbując wyczytać każdą myśl. Bardzo chciała zrozumieć, co tu robił. Bo chyba nie przyszedł do niej tak po prostu, z troski... To oznaczałoby, że kierował się jakąś sympatią do rudowłosej. Kompletnie niemożliwe. A może? Lepiej zakładać, że nie, bo przynajmniej się nigdy nie rozczaruje zderzeniem z rzeczywistością.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - odezwała się zaskakująco niepewnym jak na siebie tonem, więc odchrząknęła głośno oraz skrzyżowała ramiona. Szukał jej, wprost to przyznawał. Martwił się. Wyraźnie zmarszczyła brwi skonfundowana tymi obcymi dla niej emocjami. Tak mocno wmawiała sobie, że nic ich już nie łączy, że to była jedna noc, kiedy pozwolili sobie utonąć w zapomnieniu i odnaleźć pocieszenie po złamanych sercach w sobie nawzajem. Ale przecież to tak nie pasowało do Blaithin. Gdyby chciała to mogłaby już setki razy spać z różnymi kochankami. Miała okazje, miała możliwości, a zawsze rezygnowała i odsuwała się. Dlaczego więc otworzyła się wtedy przed Antonio? Dlaczego musiał być cholernym wyjątkiem psującym reguły zamiast je potwierdzać?
- Ach. - powiedziała nagle, jakby wreszcie połączyła kropki i poukładała te skomplikowane puzzle złożone z wielu niedopowiedzeń oraz urwanych zdań. - Chodzi o biznes, tak? Spokojnie, nadrobię wszystko, ureguluję nieścisłości, dostaniesz zlecenia i galeony, jak już stąd wyjdę.
Tak, na pewno to dlatego chciał ją odnaleźć, pewnie miał artefakt do opchnięcia i irytowało go, że przepadła niczym kamień w wodę. Trzeba w końcu znaleźć sobie jakiegoś asystenta do pomocy. Fire przeniosła wzrok na swoje palce, nerwowo zaciskające się na śnieżnobiałej pościeli.
Powrót do góry Go down


Antonio Díaz
Antonio Díaz

Dorosły czarodziej
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Galeony : 577
  Liczba postów : 437
https://www.czarodzieje.org/t22066-antonio-aaron-diaz#722743
https://www.czarodzieje.org/t22078-poczta-antonio#723310
https://www.czarodzieje.org/t22067-antonio-diaz#722751
https://www.czarodzieje.org/t22483-antonio-diaz-dziennik#746036
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPią 6 Paź 2023 - 15:09;

Uważnie ją obserwował, widział zdziwienie wymalowane na jej twarzy. Nie spuszczał spojrzenia z jej oka, próbując wyczytać jej emocje, intencje. Jej niepewny ton nieco zbił go z pantałyku, nie spodziewał się tego po niej. Był pewien, że po takim czasie mur, który wokół siebie budowała nie będzie miał ani jednego pęknięcia. Czyżby decyzja, aby mimo wszystko tu przyjść znowu miała coś zmienić?
Nie, to niemożliwe.
Chrząknęła, a on powoli domyślał się, co to mogło oznaczać. Tak jak wtedy, zawsze robiła tak, gdy przywracała się do porządku. Jego uwadze nie umknął również fakt, że skrzyżowała ręce na piersi. Czyżby czuła się niepewnie? W sumie to zrozumiałe. On na jej miejscu również nie czułby się najlepiej. Ranna, przyszpilona do łóżka, niemogąca się poruszać. Fatalna sprawa.
- Wiem, że nic nie muszę. Ale chcę, zależy mi na tym, żebyś… - zrozumiała, że nie jesteś mi obojętna? Czy to właśnie chciałeś powiedzieć, tchórzu? Teraz to on chrząknął i machnął ręką, nie kończąc wątku, który przecież sam wprowadził.
Zbliżał się powoli, w każdej chwili gotowy się wycofać, w razie gdyby chciała. Zatrzymał się jednak w pół kroku, gdy usłyszał, co powiedziała. I coś w nim zawrzało.
- Blaithin… przestań, proszę. Nie, nie chodzi o biznes. W dupie mam pieniądze, powiedz mi lepiej, co ci strzeliło do głowy? Mogłaś zginąć. - Westchnął, obezwładniony emocjami, które targały jego sercem. W sumie dlaczego w ogóle mu na niej zależy, skoro ona ewidentnie nie pozwalała na jakiekolwiek skrócenie dystansu. Sprawnym ruchem wyjął flaszkę i podszedł do łóżka, wyciągając do niej rum.
- To dla ciebie. Masz szczęście, że tu jesteś. A tak w ogóle gratuluję, uratowałaś świat. Mam nadzieję, że było warto - powiedział, a w jego słowach brzmiała gorycz. Czego tak właściwie oczekiwał, że mu o tym powie? Że da się złapać za rękę, powstrzymać, przyszpilić do ściany i pocałować? Że dopuści do sytuacji, gdy nie wypuści jej z ramion. Díaz zdecydowanie za dużo sobie pozwalał i jak na dłoni było widać, że… nie zamierzał się przed tym bronić. Było w niej coś, co podpowiadało mu, że warto ryzykować. Że warto się sparzyć.
Zwilżył spierzchnięte wargi, mimowolnie przypominając sobie zapach jej włosów. Uśmiechnął się do tego wspomnienia, wyraźnie złagodniał. Usiadł na jednym z krzeseł stojącym nieopodal łóżka, jasno dając do zrozumienia, że póki nie uzyska odpowiedzi na dręczące go pytania, nie odejdzie.
- Dasz sobie jakoś pomóc? Potrzebujesz czegoś, przynieść ci coś? Nie wiem, pomarańczę?

______________________

I'd rather sail away
like a swan that's here and gone | a man gets tied up to the ground | he gives the world its saddest sound

Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPią 6 Paź 2023 - 17:58;

Zaczynał ją znać. Dear widziała, że Antonio coraz więcej wyczytuje z jej ruchów i zachowań, wyciąga wnioski, rozumie, zauważa. Nie miała pojęcia czy działa to w drugą stronę. Nie do końca umiała przewidzieć, co mężczyzna zrobi. W życiu nie pomyślałaby, że szukałby jej i przyszedł do szpitala nie z powodu biznesów, a specjalnie ze względu na nią.
Uniosła delikatnie brew, kiedy urwał zdanie. Jak ona tego kurewsko nienawidziła. Gdyby mogła to podeszłaby do niego i siłą pocałunku wydusiłaby z niego końcówkę wypowiedzi. Na czym mu zależało? Czego chciał? Z najwyższym wysiłkiem zdusiła w sobie potrzebę drążenia tematu. Może to i lepiej dla nich obu, że nie potrafią wprost powiedzieć tego, co siedzi im w głowach. Wtedy stałoby się to takie... prawdziwe. Realne.
- Nie Blaithin... - szepnęła, wzdrygając się przez swoje imię. Nie z niechęci czy wstrętu. Zawsze właśnie takie emocje wzbudzało brzmienie tego słowa, ale nie w tej chwili. Teraz zabrzmiało to niczym ciepły dotyk, objęcie, przytulenie. Niczym ich wspólna noc. - Codziennie mogę zginąć. Wiesz, czym się zajmuję. - przypomniała mu, powoli odczuwając złość przez te wyrzuty oraz pretensje. Czuła się jak u rodzica albo dyrektora na dywaniku za rozrabianie. Prawdopodobnie jeszcze bardziej by się rozgniewała, gdyby nie zbawienna butelka rumu. Wolałaby co prawda papierosy, ale przyjmie chętnie cokolwiek, co pomoże zapomnieć o kiszeniu się w szpitalu. Widać, że Antonio to przemytnik skoro i alkohol zdołał tu wziąć.
- Myślę, że było warto. - odparła, chociaż nie nazwałaby siebie bohaterką ani zbawicielką. Raczej te tytuły oraz nagrody były rudowłosej obojętnie. Ważne, że smoka już nie ma i wszyscy odetchną z ulgą, łącznie z Fleur. Jej małej, kochanej dziewczynce też groziło niebezpieczeństwo dopóki sytuacja się nie rozwiązała.
Wygładziła dłońmi zmięte w nerwach posłanie, spokojnie zerkając na Antonio, gdy usiadł obok na krześle. Wzięła swoją różdżkę i przywołała im dwa plastikowe kubki, czekając z niecierpliwością aż jej zostanie napełniony, po czym zwilżyła wargi chciwie. Swoją drogą, to ciekawe, że Díaz na każdym ich spotkaniu miał coś do czynienia z alkoholem, za wyjątkiem warsztatów.
Już szykowała się do tego, aby burknąć, że nie, niczego nie potrzebuje i nie chce żadnej cholernej pomocy kiedy wzmianka o pomarańczy ją niespodziewanie kompletnie rozbroiła. Fire parsknęła śmiechem, pierwszy raz od dwóch tygodni. Jej rozdrażnienie zniknęło. Pomyślała, że przecież cieszy się, że przyszedł, że jest obok.
- Możesz mi zrobić krewetki w winie i czosnku. - uśmiechnęła się do Antonio, nawet bez przesadnej złośliwości.
I zaczęła mówić.
Opowiedziała o spotkaniu przed Ministerstwem Magii, o tym kto się tam zebrał, wspomniała, że nawet jacyś pozbawieniu instynktu samozachowawczego studenci z Hogwartu (nie dodała, że zrobiłaby na ich miejscu to samo), powiedziała o pojawieniu się w owianym legendami Avalonie, zniszczeniach po pożarach, krwawym jeziorze, o tym, jak ją zirytował Voralberg, walce z inferiusami, później o duchu twierdzy, któremu oddała swoją krew, kolejnej podróży, dziwacznym lesie, koszmarach (nie precyzując, co widziała w swoim), zbrojach, wściekłych zwierzętach, duchu samego Merlina przemawiającego do nich, w końcu i o stanięciu twarzą w twarz ze Starszym Smokiem.
To była bardzo długa historia. Blaithin sączyła co jakiś czas swoją szklankę z rumem, wyraźnie odprężając się dzięki wpływowi alkoholu powoli łagodzącego długo towarzyszące jej rozdrażnienie oraz dyskomfort. Díaz nie miał okazji słyszeć tylu słów spływających z warg rudowłosej naraz do tej pory. Zazwyczaj pozostawała dosyć małomówna, skromnie dzieląc się wypowiedziami. Teraz wyglądało na to, że dziewczyna chciała ten jeden raz odpuścić sobie rozmyślanie, które informacje warto wyjawić, a które zataić i po prostu wyrzuciła z siebie całą tę absurdalną, niewiarygodną opowieść. Uwierzy? Właściwie cały świat zdołał w to uwierzyć.
- I wtedy smok zmiótł mnie z powierzchni ziemi. Dosłownie. Połamane nogi, poparzenia na całym ciele. Prawie przerobił mnie na szaszłyka. - dokończyła, kompletnie beznamiętnie wypowiadając się o własnej kontuzji, która wtedy wydusiła z niej niejeden wrzask przepełniony bólem. - Jeszcze rumu?
Zapytała, podsuwając puste szkło do jego ręki, aby Antonio je napełnił.
Powrót do góry Go down


Antonio Díaz
Antonio Díaz

Dorosły czarodziej
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Galeony : 577
  Liczba postów : 437
https://www.czarodzieje.org/t22066-antonio-aaron-diaz#722743
https://www.czarodzieje.org/t22078-poczta-antonio#723310
https://www.czarodzieje.org/t22067-antonio-diaz#722751
https://www.czarodzieje.org/t22483-antonio-diaz-dziennik#746036
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptySob 7 Paź 2023 - 23:54;

Wstrzymał powietrze, gdy opatrznie zrozumiał znaczenie jej słów. W jego głowie to był kolejny przejaw jej niechęci, następna oznaka, że ten pieprzony mur w dalszym ciągu stoi. A jednak coś wzbudziło jego szczególną uwagę, mianowicie sposób, w jaki to powiedziała. Szepnęła, a mogła warknąć. Wzdrygnęła się, ale nie widział na jej twarzy obrzydzenia. O co więc, do cholery, chodziło?
- Czemu nie? - zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Z kolei, gdy usłyszał co powiedziała potem, po prostu szczerze się roześmiał. W ten sposób radził sobie z tym okropnym, obezwładniającym stresem. - To prawda. Nawet, gdybyś się tym nie zajmowała, też byś mogła. Takie to życie, każdego dnia może nas czekać kres. Ale wiesz, ruszanie prosto w paszczę smoka bardzo tę wizję urealnia.
Widział, że się gniewa - może powinien się zamknąć i nie drążyć tematu? W sumie nie wiadomo w jakiej stawiał się tu pozycji, bo na miano autorytetu trzeba sobie przecież zapracować. Westchnął, ale z zadowoleniem stwierdził jednocześnie, że przyjęła prezent.
- Pewnie masz rację. W każdym razie, serio. Gratuluję. - Dodał, siląc się niejako na uśmiech, bo nie mógł odmówić jej odwagi i talentu, skoro wyszła z tego cało. Może z raz, na samym początku zwątpił niesłusznie w jej intelekt, ale po tym, co stało się na Tojadowej, nie mógł powiedzieć złego słowa o jej obyciu z różdżką. Był bardzo ciekawy, co się tam właściwie stało, ale nie zamierzał o to wypytywać, o ile sama nie chciała mu tego powiedzieć.
Dopiero teraz spostrzegł, że jej posłanie było całe wygniecione, ale nie sposób teraz stwierdzić, czy to tak właściwie z jego powodu. Usłużnie i bardzo grzecznie napełnił dwa kubki bursztynowym rumem i zwilżył spierzchnięte wargi. Nie potrzebował alkoholu akurat teraz, upajało go zupełnie coś innego. Jednak napił się dla towarzystwa, choć szczerze mówiąc, spodziewał się raczej, że Fire zachowa ten prezent na lepszą okazję.
Ucieszył się jak małe dziecko, bo usłyszał w końcu jej śmiech. Tak rzadko widywał ją w takim stanie, to cudowne, że potrafił ją rozbawić. Na wzmiankę o krewetkach posłał jej szeroki uśmiech, dusząc w sobie dziką chęć, aby wstać z krzesła i skraść jej jeden, mały, niewinny pocałunek.
- Obawiam się, że najlepiej smakują na świeżo. Jak stąd wyjdziesz, zapraszam do mojej ponurej nory. Jestem przekonany, że ci się spodoba. Nie stać mnie nawet na porządny fotel. - Dobry humor go nie opuszczał, bo póki co Blaithin go stąd nie wyrzuciła. Co więcej, zaczęła swoją opowieść.
Słuchał w milczeniu, nie mogąc uwierzyć z każdym kolejnym słowem. Kto uczy w tym Hogwarcie, że pozwolono wziąć w wyprawie wziąć udział studentom? Bardziej niż tajemniczym Avalonem zainteresował się postacią Voralberga, który skoro zirytował Dear automatycznie wylądował na jego czarnej liście. Na wzmiankę o inferiusach nie drgnęła mu powieka, ale koszmary? To było o wiele gorsze. Zastanawiał się, co takiego zobaczyła Fire, ale może wolał wcale tego nie wiedzieć? Na etapie opowieści o walce ze smokiem jego kubek był już pusty. On sam trochę rozluźniony przez alkohol i bardzo spięty przez stres, który mu towarzyszył, bo to przecież działo się naprawdę. Był być może naiwny jak dziecko ale w tej chwili uwierzyłby w każde jej słowo, łącznie w zapewnienie, że jest z nim w ciąży.
Machinalnie wstał z krzesła i dolał im obojgu rumu. Zakręcił butelkę i odstawił ją na ziemię, a potem bezczelnie skorzystał z tego, że nie siedzi już tak absurdalnie daleko od niej. Zamiast wrócić na swoje miejsce przycupnął na łóżku, uważając na to, by nie dotykać jej nóg. Przez dłuższą chwilę milczał, trawiąc jej słowa i pił, próbując zrozumieć swoje uczucia. Gdy znowu na nią spojrzał, w jego oczach widać było troskę i… dumę?
- Zwalczaj ogień ogniem, co? - zażartował, nie chcąc aby popadli tu w patos. Lekką rękką mógłby teraz zaimprowizować chansons des gestes o tym, jak bardzo jest zajebista. Z wielu powodów zdecydował się jednak tego nie robić. Zamiast tego wybrał ryzyko innego typu. Złapał za jej dłoń i uniósł ją do ust. Złożył na niej szarmancki pocałunek, nie spuszczając spojrzenia z Blaithin. - To zaszczyt tu z tobą być. Dzięki, że mnie jeszcze nie wyjebałaś. Ale obiecuję ci, że jak następnym razem pójdziesz sama, to ja przerobię cię na szaszłyka.

______________________

I'd rather sail away
like a swan that's here and gone | a man gets tied up to the ground | he gives the world its saddest sound

Powrót do góry Go down


Yuri Sikorsky
Yuri Sikorsky

Przyjezdny
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Galeony : 947
  Liczba postów : 419
https://www.czarodzieje.org/t22182-yuri-sikorsky
https://www.czarodzieje.org/t22190-poczta-yuriego
https://www.czarodzieje.org/t22183-yuri-sikorsky#729667
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPon 9 Paź 2023 - 21:16;

Pierwsza połowa września

Trafiłem do sali gdzie pełno było pacjentów, u których już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że zostali ofiarami spotkań z niebezpiecznymi zwierzętami. Początkowo uzdrowiciele nie chcieli mi wierzyć, że walczyłem z mantykorą ale dokładne zbadanie obrażeń szybko potwierdziło moją wersję. Po zastosowaniu doraźnych zaklęć i eliksirów zaczął się długotrwały powolny powrót do zdrowia.
Leżałem już na tej sali kilka dni i zaczynała mi doskwierać samotność. Fama, że walczyłem z mantykorą szybko rozeszła się po oddziale i inni pacjenci mijali mnie ze strachem. Leżałem więc w samotności patrząc w sufit i po raz setny analizując mój pojedynek z mantykorą oraz błędy, które popełniłem kiedy usłyszałem znajome kroki...

@Maximilian Felix Solberg
@Symphony O. Seaver


Ostatnio zmieniony przez Yuri Sikorsky dnia Wto 10 Paź 2023 - 16:43, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Symphony O. Seaver
Symphony O. Seaver

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : Piegi porozsypywane po całej twarzy
Galeony : 74
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t22070-symphony-o-seaver#723018
https://www.czarodzieje.org/t22073-poczta-symphony#723119
https://www.czarodzieje.org/t22071-symphony-o-seaver#723019
https://www.czarodzieje.org/t22076-symphony-o-seaver-dziennik#72
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPon 9 Paź 2023 - 21:30;

Cała ta sytuacja z listem od dziadków, którą Harmony znalazła jej śmierdziała, a już zwłaszcza kiedy niezbyt wiedziała na jakim etapie poszukiwań są.
Ona sama jeszcze nie brała udziału i nigdzie specjalnie nie szła, może jedynie powiedziała pare słów na ten temat i potem ten wątek ucichł.
Prędko jednak przekonała się, że oni faktycznie coś robią w tej sprawie, no i wiadomość przekazana przez patronusa nie była dla niej zbyt pozytywna.

Pomijając fakt, że kompletnie nie spodziewała się samej w sobie wiadomości od wujka, w końcu ten zawsze sobie radził i był według niej bardzo silny i w ogóle, co było prawda i ona sobie tego nie zmyśliła.
Napisała list do Profesora Voralberga praktycznie od razu, prosząc go o zgodę na wyjście po za Hogsmade, bo niestety nie była jeszcze studentką i nie mogła tak po prostu pojechać sobie do szpitala.
No ale dostała list i trochę bała się go otwierać, no bo co jeśli ten się nie zgodzi? Fala stresu spadła na nią, a zaraz potem z niej gdy pierwsze słowo na papierze to było "Oczywiście" .
Jako, iż była w połowie zadania domowego, to skończyła je i zaraz popędziła do szpitala chcąc zobaczyć co dokładnie poszło nie tak. Nie miała zamiaru czekać bliżej nieokreślonego czasu na to, aż jej wujek wyjdzie i dopiero będzie mógł przekazać jej jakieś cenne informacje.

Stupot jej butów był słyszalnie głośniejszy od reszty, kierowała się do konkretnej sali, nie musiała jej szukać. Śpieszyła się i stawiała pewne kroki.
Zatrzymała się dopiero przed drzwiami jeszcze dwa razy sprawdzając numer sali jaki zapisała sobie na kartce i ten który wisiał na tabliczce.
W końcu rozchyliła drzwi rozglądając się po pomieszczeniu, przez chwilę to nawet nie poznała swojego wuja przez to w jakim stanie się znajdował.
- Wujku co się stało? - zero przywitania, po prostu nie mogła uwierzyć, że widzi go w tym stanie.
Zrobiła parę kroków na przód, po czym dosunęła krzesło do jego łóżka i usiadła na nim.
- Jak to się w ogóle stało? Czemu? I nie będę pisać czy jest źle bo... Niestety widać - dopowiedziała jeszcze zanim ten zdążył jej w ogóle odpowiedzieć na pierwsze pytanie.

Powrót do góry Go down


Yuri Sikorsky
Yuri Sikorsky

Przyjezdny
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Galeony : 947
  Liczba postów : 419
https://www.czarodzieje.org/t22182-yuri-sikorsky
https://www.czarodzieje.org/t22190-poczta-yuriego
https://www.czarodzieje.org/t22183-yuri-sikorsky#729667
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyWto 10 Paź 2023 - 16:52;

Uśmiechnąłem się na widok Symphony. Przez te kilka dni prawie zdążyłem zapomnieć, że również do niej na początku wysłałem patronusa. I to przez pomyłkę. Niemniej teraz kiedy przyszła byłem bardzo zadowolony, że przydarzyła mi się taka wpadka. Wreszcie miałem się do kogo odezwać.
-Witaj Symphony. Byłem w Grecji gdzie szukałem śladów na temat tej całej Muchy. No i o ile dobrze się orientuję to mnisi nasłali na mnie bestię. Mantykora okazała się godnym przeciwnikiem. Na szczęście udało mi się ją zabić - odparłem lekko i spojrzałem na nogę. -Teraz nie jest już tak źle. Rana jest oczyszczona, zasklepiona i powoli się goi. Myślę, że za kilka dni będę już mógł wyjść.
Popatrzyłem jej prosto w oczy i spoważniałem.
-Muszę cię przeprosić. Patronus powinien trafić do Harmony ale byłem półprzytomny z bólu i wysłałem go do nieprawidłowego adresata. Mam nadzieję, że nie będziesz miała kłopotów z powodu odwiedzin?

@Maximilian Felix Solberg
@Symphony O. Seaver
Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 542
  Liczba postów : 1564
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPią 13 Paź 2023 - 20:38;

Trochę się czuła, jakby Fatum nie opuściło jej rodziny. Miała wrażenie, że od jakiegoś czasu nieszczęście spadało na nich niesprawiedliwie, a fakt, że za wypadek taty czuła się winna nie pomagał. Czuła się znowu tak jak dwa lata temu, kiedy Ryan także był w szpitalu, choć teraz była przecież już w zupełnie innym miejscu w swoim życiu. Nienawidziła jednak Munga całą sobą, kojarzył jej się tylko i wyłącznie z żałobą – większą lub mniejszą, ale jednak. Zmartwiona szybko stawiała kroki i wpadła do sali Romka, nawet nie starając się zachować pozorów spokoju. Była też pewna, że brat raz dwa przejrzy ją na wylot i tyle z tego będzie. Nie było więc sensu udawać, martwiła się i nie było w tym nic dziwnego, tym bardziej, że bardzo niedawno odwiedzali tatę. Może to przeklęte miejsce powinno zostać ich drugim domem, skoro bywali tu tak często?
Nie żartuj, nie dostaniesz w łeb tylko dlatego, że jesteś chory — na głowę najwyraźniej, skoro pchał się w tereny rzecznych trolli. Nawet ona by na to nie wpadła, co już wiele mówiło o tej sytuacji. Przysiadła na jego niewygodnym łóżku i zmrużyła groźnie oczy. — No spróbowałbyś nie — zagroziła, kiedy stwierdził, że żyje. I choć próbowała być groźna, to w jej oczach było wiele strachu. Ich rodzina zazwyczaj się przekomarzała i udawali, że się nie lubią, ale kiedy przychodziło co do czego, to Ruby umierała z przerażenia, choć starała się to ukryć, w końcu była dzielną i odważną Gryfonką.
Jakie eliksiry ci podali? Rzucili flumine sanguinis? I surexposition? Jak nie to musze znaleźć uzdrowiciela i mu nakopać — powiedziała przejęta, przyglądając się starszemu bratu z niepokojem, bo wyglądał na trochę przyćpanego i choć niby zdawała sobie sprawę, że to przez leki, to jednak była zaniepokojona, nie lubiła go widzieć w takim stanie, choć to nie był pierwszy raz — Na pewno tak, jeśli nie to całe to wasze ministerstwo jest do wyrzucenia — powiedziała, ale pytająco spojrzała na Tomka, bo nie miała pojęcia jak to działa.

Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPią 20 Paź 2023 - 17:39;

- Bo nie. - odpowiedziała oschle jak obrażone dziecko, które używa właśnie swojego ulubionego, zwyciężającego w każdej debacie tłumaczenia: nie bo nie. Fire ucinała dyskusję, nie mając ochoty na analizowanie dlaczego prawdziwe imię jest dla niej tak problematyczne do zniesienia, bo bała się odnaleźć odpowiedzi. Poza tym, wolałaby aby nie dopytywał. Przystali już na mówienie do Szkotki po jej przybranej ksywce, wtedy, w barze. Chyba późniejsze wydarzenia wspólnie spędzonej nocy nie sprawiły, że stała się dla niego Blaithin zamiast Fire, a on dla niej Antonio zamiast Díaza. A mimo to coś powstrzymywało dziewczynę przed powróceniem do zimnego mówienia do niego po nazwisku.
- Każdy czasem potrzebuje odrobiny pobudzenia, prawda? - wzruszyła ramieniem, mimowolnie akcentując konkretne słowo, na jakie w ostatniej chwili zamieniła w myślach "adrenalinę". Zaczepny uśmiech sugerujący, że specjalnie postawiła na tak skonstruowaną wypowiedź przemknął przez twarz dziewczyny. Przy Antonio tak naturalnie zapominało się o zachowywaniu pozorów i trzymaniu języka na wodzy. Zataczała koło popełnionych z nim błędów, nie potrafiąc się opamiętać. Słów o gratulacjach Fire nie potrafiła skomentować. Słyszała je już kilkukrotnie, ale być może nie w pełni docierały do jej psychiki. Rzadko robiła coś dla dobra ogółu, a nie tylko własnego, więc ta sytuacja stanowiła pewną nowość, podobnie jak sytuacja związana z tym, że ją nagle doceniano. Tyle lat walczyła z wizerunkiem małej, głupiej dziewczynki, że nieraz zatraciła się w udowadnianiu, że też coś potrafi. Ale przy Tonio czuła, że to nie jest konieczne. Że po prostu on nie umniejsza jej intelektowi, zasługom czy umiejętnościom.
- Myślę, że akurat fotel byłby nam zbędny. - odparła z szelmowskim błyskiem w błękitnej tęczówce, bo raczej wątpiła, by zapraszał ją do mieszkania tylko na krewetki. Widać, że po wypitych kilku łykach bursztynowego napoju od razu wracała do siebie. -  To na co Ty wydajesz zarobione galeony? Wszystko idzie na rum, marihuanę i kobiety? Lub mężczyzn.
Fire rzuciła to z rozbawieniem, ale szczerze mówiąc, to coś w tym było, zwłaszcza jeśli chodziło o rum oraz marihuanę paloną w postaci papierosów. Stawiałaby, że Antonio jest dużo bardziej rozrzutny niż ona. Blaithin nie mieszkała w luksusach, bo z własnego wyboru z nich zrezygnowała, ale i w norze nie czułaby się dobrze. A wiedziała z doświadczenia, że przemytnicy zarabiali nieraz naprawdę ładne sumy galeonów. Pojawiało się więc pytanie dlaczego żył w podobnych warunkach.
Z opowieści Fire można było łatwo wysnuć jeden ważny wniosek: kompletnie nie szanowała swojego życia, zdrowia ani bezpieczeństwa. Owszem, nie dało się odmówić rudowłosej ogromnej, nieskończonej wręcz odwagi, ale wynikała głównie z poczucia, że nie ma nic wartościowego na tyle, aby obawiać się utraty tego. Z przerażającą obojętnością wypowiadała się o walce, o odniesionych obrażeniach, o bólu. Jakby nie mówiła o sobie, ale kimś zupełnie innym - z dystansem i beznamiętnością. Momentami wydawać się mogło, że poniekąd żałowała, że ostatecznie z tym smokiem jako drużyna wygrali, a nie zostali przemienieni w kupki popiołów. Jakby Fire gniotła głęboko ukryta nienawiść i chęć wymierzenia kary samej sobie. Świadomie nie zrobiła nic, aby rzucić się w paszczę smoka i wylądować w szpitalu, ale jednocześnie jakaś nuta perwersyjnej, masochistycznej satysfakcji odbijała się w głosie dziewczyny w związku z kontuzją.
Przyglądała się Antonio, badając jak bardzo nie wierzy tym wszystkim wydarzeniom, których właściwie nie ubarwiała w żaden sposób - same w sobie już tworzyły wystarczającą sensację, koloryzacja czy przesada były tu zbędne. W milczeniu obserwowała kątem błękitnego oka, jak jej towarzysz subtelnie zmienia miejsce, znajdując się o wiele bliżej, bo już na szpitalnym łóżku. Ten gest był taki niepozorny, a jednak wiele znaczył dla Fire. Wzbudzał obawy, które od razu koił jednak rozluźniający wpływ wypitego rumu. Ale nie kazała mu się odsunąć.
Lekki uśmiech wstąpił na ponurą zazwyczaj twarz Szkotki przez trafny komentarz mężczyzny, ale zanim wpadłaby na równie sprytne werbalne odbicie pałeczki, już zastygła w nieprzyjemnym spięciu, bo Antonio zainicjował między nimi dotyk. Ich pierwszy od pożegnania się zimnym, wrześniowym rankiem te kilkanaście dni temu. Skupiła się na odczuciu, jakie niosły miękkie usta Katalończyka muskające jej bladą skórę dłoni. Ten dotyk był... inny. Tak delikatny i wyzbyty ze znamion pożądania, jakimi naznaczone były ich ostatnie kontakty, ale i tak wywołał dreszcz przemykający po kręgosłupie rudowłosej. Chwilę wpatrywała się w miejsce, na którym spoczęły jego wargi, a później przeniosła spojrzenie na ciepłe, czekoladowe oczy.
Zupełnie inne niż nieokreślonego koloru oczy Caspra.
Tuż po tym, jak pojawiła się najmniejsza choćby szansa na to, aby ktoś załagodził rany w sercu rudowłosej i nauczył ją na nowo czuć, dowiadywała się, że jej niegdysiejsza miłość życia nie tylko wyszła z Azkabanu, ale też jej ani o tym nie poinformowała ani nie cieszyła się ze spotkania po latach.
Zapłakałaby wtedy, gdyby tylko umiała.
- Byłabym nieznośnie apetycznym szaszłykiem. - uniosła podbródek z dumą, choć słabo udawaną. Gdy temat rozmowy stawał się ciężki do psychicznego zniesienia, najlepiej obrócić sytuację w mniej lub bardziej gorzki żart, aby nie musieć na poważnie odpowiadać. Ale zaraz po tych słowach Fire odważyła się, aby przełamać schemat. Dlaczego? Nie do końca wiedziała, ale chciała postąpić inaczej niż zawsze. Może dla niego. Może dla samej siebie.
Dear zorientowała się z opóźnieniem, że Díaz nadal trzyma jej dłoń blisko twarzy. Po przełknięciu śliny poruszyła nieznacznie palcami, muskając opuszkami jego podbródek naznaczony kilkudniowym zarostem. Drugą dłonią odłożyła kubek z alkoholem na szafkę obok, podnosząc się do siadu. Nim zdołała ulec wątpliwościom osaczającym umysł złapała dłoń mężczyzny, splatając je ze sobą w uścisku. Mocnym.
- Posłuchaj. - powiedziała, wewnętrznie wystraszona tym, jak niezwykle miękko zabrzmiał jej głos. Zresztą i zewnętrznie widać było wahanie psujące obraz nieugiętej wiedźmy. - Rozwiązanie jest proste. Nie muszę wybierać się na takie wyprawy sama. Ogólnie nie muszę być sama.

@Antonio Díaz
Powrót do góry Go down


Antonio Díaz
Antonio Díaz

Dorosły czarodziej
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Galeony : 577
  Liczba postów : 437
https://www.czarodzieje.org/t22066-antonio-aaron-diaz#722743
https://www.czarodzieje.org/t22078-poczta-antonio#723310
https://www.czarodzieje.org/t22067-antonio-diaz#722751
https://www.czarodzieje.org/t22483-antonio-diaz-dziennik#746036
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPon 23 Paź 2023 - 19:47;

Jego uwadze nie umknęło to, że przez krótką chwilę zachowywała się jak dziecko. Postanowił jednak być ponad to i tego faktu w żaden sposób nie komentować. Czuł jednak podskórnie, że to jakaś grubsza sprawa. O wiele bardziej istotna kwestia niż zdawało się na pierwszy rzut oka. Mógł się tylko domyślać, kto sprawił, że to imię tak jej zbrzydło. Ojciec? Matka? Jakaś sympatia?
Jemu w każdym razie ów imię bardzo przypadło do gustu i wbrew jej prośbie ciężko było mu mówić na nią inaczej. Kimś innym była dla niego Blaithin, a kimś innym Fire i nie był w stanie powiedzieć, jakie znaczenie w tym procesie miała dla niego ta jedna noc. To znaczy nie tak, że nie mógł. Jak umiał unikał wręcz odpowiedzi na to pytanie.
Patrzył na to, na co chciał akuratnie chciał, a w tym momencie jego uwagę pochłonął całkowicie jej zaczepny uśmiech. Nikt nie rozumiał jej lepiej niż on, bo przecież Díaz kochał adrenalinę jak mało kto. Niejednokrotnie ryzykował niebezpieczne sytuacje, z których nie zawsze wychodził obronną ręką i to rzecz jasna przez swoje frywolne usposobienie. Ale z drugiej strony bardzo nie podobało mu się, gdy jego bliscy ryzykowali tak jak on. Jak to się skończyło dla Bei?
- Jeśli potrzeba ci wrażeń, a zabraknie ci smoków do ubijania, to zawsze możesz uderzyć do mnie. Wiesz przecież, że nie pozwolę ci się nudzić – mruknął Tony, spoglądając na dno swojego pustego kubka. Trudno było mu odwrócić od niej spojrzenie, ale bardzo mocno się pilnował. Chociaż i jemu przychodziło to z trudem. Szczególnie, gdy usłyszał co następuje. Patrzył na nią jedynie kątem oka, spoglądając niby od niechcenia gdzieś w bok, ale gdy przez jego myśl przemknęły przyjemne obrazy nie powstrzymał się i omiótł ją spojrzeniem. Przymknął oczy, zacisnął palce na kubku i uśmiechnął się z zadowoleniem, specjalnie nie ukrywając wcale co takiego chodzi mu po myśli.
- Może cię to zdziwi, ale co mogę, to zbieram. No tak, ale reszta z grubsza idzie na rum, fajki i inne przyjemności. Och, no i na prezenty – odpowiedział, otwierając oczy. Jasno chciał zasugerować, że z jednej strony lubi rozpieszczać swoich partnerów, zaś z drugiej raczej unika płacenia za przyjemności cielesne. Jako, że jego matka była kurwą niezbyt szanował przedstawicielki tego zawodu. Zresztą zwyczajnie nie musiał nigdy nikogo do tego ani zmuszać ani jakoś specjalnie namawiać – ludzie lgnęli do niego niczym ćmy do światła. - Zresztą, wiesz. Ciężko było mi zacząć tu od nowa, można powiedzieć, że wręcz od zera.
Dodał, jakby chcąc się usprawiedliwić przed nią z faktu, że jak sam przyznał nie było go nawet stać na kupno porządnych mebli. Zresztą niespecjalnie jej skłamał, bo faktycznie zamierzał w niedługim czasie wyposażyć się w magiczną brykę. Albo przerobić swoją mugolską, ale nie był pewien czy na pewno podoba temu zadaniu. W każdym razie, wbrew pozorom, miał bardzo ambitne plany. Tylko te pieniądze jakoś znikały o wiele szybciej niż je zarabiał.
Zauważył moment, w którym ona spostrzegła nagłą zmianę miejsca. Przez chwilę chciał się wycofać, ale uznał w końcu, że nie ma takiej siły na świecie, która byłaby w stanie go teraz od niej odsunąć. Nie kazała mu również spierdalać, co uznał za dobry omen. Widział jednak, jak się boi, gdy złapał ją za dłoń. Nie tego, że zrobi jej krzywdę, że postąpi gwałtownie, zrobi coś w brew niej. A może właśnie tego? Może właśnie bała się tego, że Blaithin dopuści jeszcze do sytuacji, w której będzie dało się ją zranić?
Obserwował jej spojrzenie, nie spuszczał z niej wręcz wzroku, a w jego oczach pomimo surowych słów widać były szczęście. Po prostu najzwyczajniej w świecie się cieszył. Z jej towarzystwa i tego, że może patrzeć w jej nieprzeniknione, błękitne oko.
- Oj tak, bez wątpienia. Ja bym się na ciebie skusił – mruknął Díaz bez chwili zastanowienia, odkrywając tak łatwo swoje karty. Jednak ten pomruk nie był lubieżny, był wręcz miękki i delikatny. Patrzył na nią rozanielonym spojrzeniem, dopiero teraz uświadamiając sobie, jak bardzo się za nią stęsknił. Dość nieśmiały jak na niego uśmiech błąkał mu się po twarzy, ale szybko z niej zniknął, gdy zdecydowała się dotknąć jego podbródka. Spoważniał, zesztywniał, a po jego ciele przeszedł dreszcz. Być może to wszystko źle interpretował. Na pewno nie powinien tego robić, ale się do niej nieznaczenie zbliżył.
Tymczasem ona usiadła i splotła jego dłoń ze swoją. I powiedziała coś, czego zupełnie się, kurwa, nie spodziewał.
- Też tak uważam – odpowiedział natychmiast, nie bacząc na konsekwencje tego co tak właściwie robi. Co tak naprawdę miały oznaczać w tej chwili akurat te słowa? Czy naprawdę był na tyle głupi, żeby poświęcać dla niej swoją niezależność? Przecież Díaz nie potrafił być czyjś i to nie tylko do tych kilku lat, bo od długiego, długiego czasu. Był beznadziejnym przypadkiem, a i Blaithin również była ewidentnie zwichrowana. Pomimo wszystkich znaków na niebie i ziemi, które mówiły im stop, on po prostu parł przed siebie.
Póki co nie powiedział nic więcej. Zamiast tego, ściskając mocno jej rękę w swojej, dużej, szorstkiej, może nawet chropowatej – powoli się do niej nachylał. Patrzył z uwagą na jej oko, widział w nim przede wszystkim strach. Sam też bał się tej siły, która kazała mu się nie zatrzymywać. Siły, która kazała mu wpleść palce w jej włosy i dotknąć swoim czołem jej czoła. Która mówiła, by nie skupiać się na niczym więcej oprócz jej zapachu. Fatum, które podsuwało mu do głowy pomysł, że jest nawet w stanie się w niej zakochać.
Zbliżał się delikatnie, ale gdy w końcu pokonał dzielący ich dystans nie zamierzał się powstrzymywać. Przymknął oczy, by chłonąc jej bliskość zatracić się w kolejnym, bardzo krótkim zresztą pocałunku, który nie powinien mieć miejsca.
- Bardzo lubię proste rozwiązania. Takie są przecież najlepsze - dodał, gdy ich wargi się rozłączyły, pijąc do jej ostatniej wypowiedzi. Bo o ironio, to, w co chyba oboje zamierzali się wplątać było cholernie skomplikowane.


______________________

I'd rather sail away
like a swan that's here and gone | a man gets tied up to the ground | he gives the world its saddest sound

Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPon 23 Paź 2023 - 21:13;

Antonio się hamował. Była zbyt spostrzegawczym obserwatorem, aby nie zauważyć, jak usiłuje kontrolować zarówno słowa, jak i gesty. Zdecydowanie nie pozwalał sobie na pełnię swobody, co stanowiło raczej nietypowe dla niego zachowanie. Dlaczego się pilnował?
- Wiem. - odparła krótko, ale dalej zastanawiając się skąd tyle poruszenia o jej wyprawę. Fire można było próbować przekonywać lub nawet zmieniać, ale uwielbienia do podejmowania ryzyka nie dało się w żaden sposób ze Szkotki wyplenić. Pewnie Antonio wielokrotnie będzie ją jeszcze spotykać w szpitalu i pytać ze złością czy było warto. A gdyby zamienili się miejscami? Blaithin nie wiedziała, jak by zareagowała na wieść o zranionym Diazie. Całkiem możliwe, że rozpętałaby burzę i jeszcze bardziej go w tym szpitalu pogruchotała.
- Mnie nie kupisz prezentami. - powiedziała twardo, ale jak popatrzyła wprost na butelkę rumu to dodała ciszej. - Chyba.
Też lubiła obdarowywać znajomych, chociaż nie po to, aby kupować sobie więcej sympatii. Sama natomiast przyjmowała podarunki z dyskomfortem, bo okazywanie wdzięczności przychodziło Blaithin z dużym trudem. Kolejne słowa Antonio zrozumiała w pełni, chociaż liczyła na to, że nie podejrzewał, że sama mogła mieć jakieś ułatwienia w starcie ze względu na nazwisko bogatego rodu. Wiedziała doskonale, jak to jest harować na swoje.
- Później porozmawiamy o jednym zleceniu. Myślę, że będzie Cię po nim stać na fotel, a może i dwa. - odezwała się. Miała pewność co do tej roboty, więc nie obawiała się zarzucić przynęty.
Obserwowała tak zmieniające się na twarzy Antonio emocje i przeszyła ją niespodziewanie myśl o tym, że wydawał się taki uroczy z nieśmiałym uśmiechem, uciekaniem wzrokiem do szklanki czy wyrażaną w tonie głosu delikatnością. Nie tylko on się stęsknił.
Ciężko stwierdzić czy Fire wiedziała o czym dokładnie mówiła, kiedy podawała im obojgu rozwiązanie na tacy. Z jednej strony brzmiała niepewnie, z drugiej nie zaczynałaby równie trudnego tematu, gdyby jakaś nieokreślona wewnętrzna siła jej nie popychała w tym kierunku. Być może ta sama, która miotała przemytnikiem w tym momencie.
Do tej pory zawsze uważała, że lepiej jest być samą pod każdym możliwym względem. O wiele łatwiej i wygodniej żyło się bez konieczności tłumaczenia komuś podejmowanych działań, jakie w przypadku Fire często osnuwała wątpliwa moralność. Nauczyła się błyskawicznie polegać wyłącznie na sobie oraz własnych umiejętnościach. Do tego ta cudowna pewność, że nikt cię nie zdradzi, bo nie będzie opcji. Chyba że sam się zdradzisz. Czy właśnie do tego nie dochodziło w przypadku Dear, kiedy coraz bardziej poddawała się magnetycznemu przyciąganiu Tonio? Całe to rygorystyczne pozostawanie w samotności niosło ze sobą pewną okrutną cenę, jaką Fire codziennie płaciła, ale ostatecznie wybierała złudne poczucie bezpieczeństwa, bo tylko w pojedynkę potrafiła je odnaleźć... do tego momentu, kiedy wtulenie się w ramiona Antonio Diaza przyniosło jeszcze bardziej wyraźny spokój ducha.
Na jedną noc. Ale dlaczego nie na całe życie?
Z ulgą wypuściła powietrze, słysząc natychmiastową odpowiedź mężczyzny. Tak naprawdę z tych słów nic nie wynikało, ale łapała się ich niczym tonący brzytwy i interpretowała na swoją korzyść. Szpital zdawał się gdzieś znikać w rozmytym tle, kiedy Blaithin widziała tylko i wyłącznie Katalończyka. Wisiało między nimi napięcie przepełnione strachem. Emocją, jaka ich prześladowała od tak dawna, że przestali próbować ją zwalczyć. Ale może razem, jeśli złączą siły to będą w stanie to nareszcie pokonać? Fire wyczuwała, że Antonio się do niej nachyla i wewnętrznie coś w niej aż krzyczało, nie wiedzieć czy z ekscytacji, czy z terroru. Najgorsze, że mimowolnie również się zbliżała do jego twarzy, a zapach leków został zniwelowany przez wodę kolońską Diaza. Byli głupi, byli szaleni, byli bezmyślni. Nic co się tutaj działo nie mogło skończyć się dobrze. A mimo to wplótł te cholerne palce w jej włosy, ich czoła zetknęły się w tak intymnym geście, że Fire gotowa była przysiąc, że przepływa między nimi teraz żywa magia. Niemalże zobaczyła jej lśniące nici, łączące ich pogubione dusze silnym węzłem. A przecież żadne z nich nie chciało być związane. Za bardzo cenili sobie wolność.
Pieprzyć to, nie będę się bała.
Odwzajemniła pocałunek, wyrażając jego czułością więcej niż tysiąc słów, jakie mogłaby powiedzieć. Usta Antonio smakowały dokładnie tak, jak zapamiętała. Wcześniej mimo wszystko w Fire kłębiło się poczucie winy, ale teraz jakby kamień spadł rudowłosej z serca. Poczuła się też, jakby głodowała wiele tygodni, jeśli nie lat, więc ciężko było zwalczyć chęć przylgnięcia do Diaza na dłużej i niedopuszczenie go do głosu.
Wpatrywała się w swojego towarzysza roziskrzonym od emocji spojrzeniem, ale nie miała pojęcia, co powiedzieć. Jak zasugerować, że chciałaby, aby siedzieli w tym razem i w razie czego na sobie polegali, ale jednocześnie, że niczego od niego nie oczekuje ani nie wymaga? Że chce pozostawić im możliwe jak najwięcej niezależności, ale aby byli wyjątkowo blisko, bardziej niż z innymi ludźmi? Ktoś tak na bakier z emocjami oraz życiem w relacji jak Dear nie mógł znaleźć odpowiedzi.
- Żeby nie było tak kolorowo - szepnęła tajemniczo, gładząc dłonią kołnierz jego koszuli. - zakładam, że góra za tydzień znowu będę planowała Cię zabić, Antonio. Zaraz... wydało się.
Uśmiechnęła się szerzej, odważniej, ale i w typowy dla siebie łobuzerski sposób, kiedy zmierzwiła mu szybkim ruchem kosmyki włosów na czole. Jedno było pewne. Cokolwiek by się nie działo Fire zamierzała korzystać z ciętego języka - drażniąc panterę.

Powrót do góry Go down


Antonio Díaz
Antonio Díaz

Dorosły czarodziej
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Galeony : 577
  Liczba postów : 437
https://www.czarodzieje.org/t22066-antonio-aaron-diaz#722743
https://www.czarodzieje.org/t22078-poczta-antonio#723310
https://www.czarodzieje.org/t22067-antonio-diaz#722751
https://www.czarodzieje.org/t22483-antonio-diaz-dziennik#746036
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyWto 24 Paź 2023 - 12:17;

Wiesz? Na pewno wiesz? Skąd w tobie ta pewność, że jednak znowu nie okażę się sobą. Czy na pewno oboje zdajemy sobie sprawę z tego, co się tutaj dzieje?
Nie chodziło bynajmniej po prostu tylko o tę konkretną wyprawę. To po prostu myśl, że cokolwiek byłoby w stanie sprawić, że nie będzie jej już w jego życiu… Bolało. To śmieszne, pomyślał, przypominając sobie gniew obezwładniający jego pijany umysł w odpowiedzi na to, co przy okazji ich pierwszego spotkania mówiła tam, w Venetii. Z perspektywy czasu widział bardzo dobrze, że ta niechęć była jedynie przykrywką dla pożądania, a z kolei ono niebezpieczno kierowało się w stronę… uczuć. A to, jak bardzo jej wtedy przez chwilę nienawidził wydawało mu się trywialne. Na Merlina, co ona mogła wtedy takiego powiedzieć, że aż tak się rozgniewał? Nie mógł i nie chciał tego pamiętał, nie teraz, gdy był tak blisko niej.
Chciał się zaśmiać w odpowiedzi na to, jak powiedziała, że nie da się przekupić prezentami. Domyślił się na co spojrzała i wcale przecież tego nie zrobił – żaden niechciany dźwięk nie opuścił jego krtani. Nie zamierzał robić jej przykrości, nie chciał, by poczuła się źle. Nie obchodziło go to, czy to akurat rum sprawił, że nie wywaliła go z pokoju. Być może wierzył w swój magnetyzm. Być może było to podejrzenie, że wpadł Fire w oko. Być może wiedział, że jest na tyle uparty, że prędzej czy później spróbowałby jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze jeden raz, i aż do skutku.
Jaki to byłby skutek? Trudno powiedzieć, bo średnio wyobrażał sobie, aby mieli na siebie wyłączność. Díaz wymagał tego od swoich partnerek, samemu nie czując się zobowiązanym. Z drugiej strony nie był na tyle naiwny, by sądzić, że on i Blaithin mają jakiekolwiek szanse na to, żeby stworzyć udany, zdrowy związek. Albo co śmieszniejsze – rodzinę. Niemniej chciał… chciał po prostu spędzać z nią czas. Tylko tyle mu w tej chwili wystarczało.
- Nie śmiałbym próbować. Ale lubię i chcę sprawiać ci przyjemność – rzucił, patrząc się na nią ze śmiałością. W jego słowach nie było ani krztyny kłamstwa, nie takie były jego intencje, aby ją do siebie przekonać tym trunkiem. Przecież wiedział, że gdyby przypadek był beznadziejny, nawet przemycenie ambrozji na niewiele by się zdało. Chciał jej tym poprawić humor, tak po prostu. Nie oczekując absolutnie nic w zamian.
Gdy rozmowa zeszła z powrotem na tematy biznesowe, pokręcił z niedowierzaniem głową. Ona była wprost niemożliwa.
- Później. Nie teraz, proszę – mruknął, spoglądając na jej usta. Jak to dawniej w jej towarzystwie bywało, trudno było mu przy niej się skupić na pracy. Chociaż wizja akurat dwóch, a nie jednego fotelu wydała mu się przez chwilę równie niedorzeczna, co kusząca. W sumie to jeśli czekałaby ich jakakolwiek przyszłość…
Otrząsnął się z tej myśli i skupił z powrotem na tym, co działo się teraz. Gdy wypuściła powietrze z płuc, wydawało mu się, że był to gest ulgi. Czy on też się bał jej reakcji, tego, że jednak odwróci się od niego, odrzuci go, powie nie? Oczywiście że tak. Szczególnie, gdy zbliżał się do niej, aby w końcu zrobić coś o wiele gorszego niż pocałunek. Coś o wiele bardziej intymnego, być z nią tak blisko, i razem przeżywać istnienie tej niesamowitej magii unoszącej się w powietrzu.
Czuł się cudownie, gdy trwali tak we współprzeżywanym strachu, podszytym być może jednak i nadzieją. Ta przynajmniej wykiełkowała w jego zbolałym sercu, które w nacierpiało się w życiu równie mocno, co i swoimi decyzjami to cierpienie zadawało innym. Jego serce wprost szalało, gdy zauważył, że i ona się do niego zbliża. Odwzajemniając pocałunek z czułością, przypieczętowała swój los. Gdyby go w tej chwili odrzuciła, jakoś by to zniósł. Pomimo niechęci, zrozumiałby jej decyzję i po prostu wstał i wyszedł, pomimo tego czego w tym momencie chciał. Ale ona wcale nie zamierzała go stąd wyrzucić, wręcz przeciwnie – wyglądało to tak, jakby i ona nie chciała wypuścić go z rąk. Díaz doskonale wiedział, że nie czas to i nie miejsce na jakieś bardziej intymne zbliżenia. A jednak to, co robili, było bardziej intensywne niż seks.
Ona czuła się jakby zaspokajała głód, z kolei on czuł się jak narkoman odpalający blanta. Przymknął oczy, pozwolił, aby ręką zbłądziła ku jej talii i delikatnie ją do siebie przyciągnął. Była chyba równie rozemocjonowana co i jego serce. Nie chciała już tego jakoś szczególnie ukrywać, podobnie jak i on. Zero sprawiania pozorów, pierwszy raz od kiedy… Nie pamiętał. Gdy w końcu się odezwała tożsamym dla siebie sposobem, Díaz nie mógł powtrzymać uśmiechu. Co w połączeniu ze spojrzeniem przepełnionym szczerą radością zdradzało jedno. Był przy niej tak kurewsko szczęśliwy.
- Dobrze wiedzieć – odparł, spoglądając to na jej oko, to na jej usta. Dalej trzymał ją w talii, ale już rozluźnił rękę trzymającą do niedawna jej piękne, rude włosy. Przez chwilę nie wiedział, co tak właściwie powinien powiedzieć, tak bardzo nie miał zamiaru tego zepsuć. Póki co również dał sobie zmierzwić włosy i spojrzał na nią z udawanym oburzeniem.
- Blaithin, nie zwykłem tego robić często, ale mogę ci coś obiecać. Nie przestanę cię wkurwiać. Nie zostawię cię. Nie odczepisz się ode mnie. Jest w tobie coś… – szeptał, jakby bojąc się, że usłyszy to ktoś niepowołany. Wielka szkoda, że był w szpitalu, bo miał teraz przemożną ochotę, by zapalić. Był szczęśliwy, ale i zdenerwowany. Odsunął się od niej delikatnie, zupełnie jakby przestraszy się swojego napadu szczerości. Jak zwykle podjął wątek, którego nie był w stanie skończyć. Ale coś powiedzieć trzeba.
Bez wątpienia była niesamowita, tylko jak to przekazać, nie używając wielkich słów? Spojrzał na nią jakoś tak dziwnie, z zamyśleniem pogładził ją po policzku. Widać było, że beztroskę zastąpiło zamyślenie, a w tym mentalnym chórze główny głos przejął sopran pytający się "co by było gdyby".
- Cieszę się, że żyjesz. Nie znikaj już tak bez słowa, proszę - mruknął, bardzo zawstydzony tym przejawem nieprzemyślanej szczerości. Spojrzał na nią z nadzieją, głęboko wierząc w to, że i teraz nie będzie w stanie powiedzieć mu nie.


______________________

I'd rather sail away
like a swan that's here and gone | a man gets tied up to the ground | he gives the world its saddest sound

Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptySro 25 Paź 2023 - 21:39;

Resztki alkoholu wciąż otumaniały Fire, krążąc wytrwale w żyłach jej osłabionego organizmu, ale z jakiegoś powodu miała absolutną pewność, że to nie procenty sprawiały, że ponownie tak garnęła się do Antonio oraz traktowała go z taką czułością. Nie, one mogły nieco pomagać Blaithin mówić bardziej otwarcie, ale nie do takiego stopnia. To pochodziło z niej, z wewnątrz.
Nie miała pojęcia, że Díaz myśli o wyłączności. Dla Fire to było proste, nie widziała możliwości, aby komukolwiek innemu pozwolić się dotykać w ten sposób. Łatwo odstraszała ludzi, zresztą wcale ich przy sobie nie chciała, ale Antonio czarował uśmiechem oraz magnetyczną osobowością, więc nic dziwnego, jeśli sporo ludzi do niego lgnie niczym ćmy do światła. Czy zjadłaby Fire zazdrość, gdyby wiedziała, że inne usta całują wargi Katalończyka, że inne ciało przylega do niego w spazmach rozkoszy?
- W tym jesteś całkiem dobry. - odparła, częstując go komplementem, chociaż skrzyżowała na moment ramiona. Niech mu będzie, jeśli podaruje jej prezent to go przecież nie wrzuci do kominka. No chyba że wyśle go zamiast przeprosin, to wtedy zdecydowanie porozmawiają inaczej.
- No co. - bąknęła, przyłapana na niezdrowym pracoholiźmie, który odzywał się w Blaithin nawet teraz, kiedy leżała połamana w Mungu. No cóż czas to pieniądz, a biznes się kręcił, kiedy ona leżała tutaj nieruchomo. Już milion razy powracała myślami do pracy, ale tylko przewróciła okiem, gdy Antonio nie wykazał zainteresowania propozycją. W takim razie później o tym pomówią. Skoro prosił.
Oboje podpisywali tymi pocałunkami cyrograf z diabłem. Niby wiedzieli, że to nie może się udać. Dlaczego więc robili ten zdradliwy krok do przodu, skoro dalej czekała tylko i wyłącznie przepaść?
Otrzymywała od Antonio więcej dotyku niż czuła na własnej skórze przez ostatnie kilka naprawdę długich lat, więc każdy ruch palców mężczyzny odbierała znacznie intensywniej niż przeciętna osoba. Czujnej uwadze Fire nie umknęła ani wędrówka szorstkiej dłoni Diaza poprzez materiał szpitalnej koszuli, ani subtelne pociągnięcie za talię dziewczyny. Opór był tutaj już całkowicie zbędny, nikt nie uwierzyłby Blaithin w to, że nie chciała bliskości Katalończyka, a sama siebie nie mogła dłużej okłamywać, dlatego pogodziła się z ta słabością, jaka siedziała z nią teraz na łóżku. Poruszyła z wysiłkiem biodrami, bo nogi w gipsie i długie leżenie plackiem znacząco utrudniały wszelkie fizyczne manewry, ale po chwili zajęła pozycję przy boku ciemnowłosego opierając się o jego silne ramię dla podpory. Strach odpływał gdzieś w niebyt, jakby zmyty silną falą szczęścia, które pojawiało się tak wyraźnie nie tylko w czekoladowych oczach. Fire nie miała pojęcia, że może dać komuś tyle radości, jedyne w czym się specjalizowała to przynoszenie bólu oraz ciepiernia. Przecież była dla Antonio niemiła od samego początku, złośliwie go prowokowała, potem do tego rzuciła na niego bolesną klątwę, poparzyła... a mimo to on wyglądał, jakby i tak chciał ją mieć. Do tego nie tylko w łóżku, ale tak ogólnie, przy sobie, także w zwykłej prozie życia pisanej każdego dnia, na wspólnym obiedzie po pracy, przy tańcu wieczorem do hiszpańskiej muzyki i do przytulenia w nocy. , a nie żadną inną dziewczynę. Masochista. Szaleniec.
- Obiecać... - powtórzyła powoli, również zniżając głos do szeptu, chociaż sala świeciła pustkami. Fire nie lubiła obietnic i ich nie składała. Były zbyt wiążące, a mimo wszystko Szkotka chciała zachować jakiś honor, więc na wszelki wypadek nie narażała się na złamanie przyrzeczeń. Uniosła wzrok na Antonio z niedowierzaniem, gdy oświadczył, że jej nie zostawi.
Doskonale wyczuwała, że życie ich obojga opierało się na sieciach kłamstw oraz przywdziewaniu różnych masek, więc fakt, że zdecydowali się na szczerość tym bardziej niesamowicie Fire poruszał. Skąd w nim ta pewność? Mówił w emocjach... Potem zapewne pożałuje dania Blaithin tak dużej nadziei, jaka zaczęła kiełkować w lodowatym sercu, przebijając się przez wszelkie bariery ochronne. Z zastanowieniem zerknęła na Diaza, kiedy się nieco odsunął, a do tego urwał w kluczowym momencie wypowiedź. Momentalnie odrobina niepokoju wsączyła się do przepełnionego emocjami serca rudowłosej, ale złagodził ją natychmiast poprzez pogłaskanie policzka. Złapała go za tę dłoń, przyciskając do swojej twarzy, niemalże wtulając się w nią niczym w poduszkę. Tak blisko opaski, która zakrywała bliznę. Obrzydziłoby go, gdyby to zobaczył?
- Postaram się. - odpowiedziała, za bardzo obawiając się mówienia, tak jak on "obiecuję". - Naprawdę się postaram, Antonio.
Kolejny raz prosił, a przecież wiedziała, że to nie jest słowo, którego zwykł nadużywać. Widok zakłopotanego Diaza nagle rozczulił Fire, bo jeszcze nie widziała Katalończyka w tak uroczej odsłonie, chociaż wolałaby oczywiście, aby się nie stresował i nie martwił. Mimo to słodko patrzyło się na jego niepewne spojrzenie oraz swego rodzaju nieśmiałość, skoro wcześniej ani śladu takich emocji u niego nie zauważyła. Skorzystała z okazji i pociągnęła mężczyznę za trzymaną dłoń bardziej do siebie, zaraz po tym geście podarowując mu kolejny pocałunek, za którym gonił następny, głębszy i cieplejszy. I to absurdalne, bo przecież znajdowali się w szpitalu, a ona nie czuła się za bardzo na siłach, ale zapragnęła go w tym momencie tak mocno i intensywnie, że zapomniała na moment o upilnowaniu rąk i języka. Ale rozsądek zadecydował o tym, aby przerwać wymianę pieszczot, jakkolwiek ciężkim wyzwaniem się to okazało, bo Fire zaczynała się rozkręcać.
Z westchnieniem opadła plecami na posłanie, rozsypując na poduszce rude włosy. Nie dzisiaj. Na pewno nie dzisiaj.
- Dziękuję. Ja też nie mówię tego często, ale dziękuję. - powiedziała, wyrównując oddech i przełykając dumę, jaka zazwyczaj nakazywała zapomnieć o wszelkiej wdzięczności. Choć korciło ją znów przejść w żarty i rzucić coś o tym, że złego licho nie bierze i nic jej nie ukatrupi to chciała być równie poważna, nie psując tej chwili. - Za to, że tu przyszedłeś. Mogłeś mnie po prostu olać, a jednak... jesteś tu i wysłuchałeś mnie. Wiesz, jakie to miłe z Twojej strony?
Uniosła brew, bo wątpiła, aby Antonio zdawał sobie sprawę, że zrobił coś naprawdę dobrego i do tego zwyczajnie bezinteresownego. Gdyby nie miał serca to nie odwiedzałby poturbowanej Fire w szpitalu tylko machnąłby ręką, przechodząc do swoich spraw. Kto by pomyślał, że el cabron to jednak nie tak do końca el cabron?
Podciągnęła kołdrę wyżej, otulając się nią trochę.
- Jestem zmęczona. - wyznała szczerze, bo siedzieli tu już naprawdę długo, a działanie leków sugerowało kolejną z krótkich drzemek, w jakie wpadała co jakiś czas. - Zostaniesz jeszcze trochę? Kilka minut. - szepnęła. A może to już był sen? I zaraz przebudzi się sama w szpitalu.

@Antonio Díaz

+
Powrót do góry Go down


Antonio Díaz
Antonio Díaz

Dorosły czarodziej
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Galeony : 577
  Liczba postów : 437
https://www.czarodzieje.org/t22066-antonio-aaron-diaz#722743
https://www.czarodzieje.org/t22078-poczta-antonio#723310
https://www.czarodzieje.org/t22067-antonio-diaz#722751
https://www.czarodzieje.org/t22483-antonio-diaz-dziennik#746036
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyCzw 26 Paź 2023 - 10:53;

Słysząc, co odpowiedziała, po prostu na nią spojrzał. A w ciemnobrązowych tęczówkach kryło się zadowolenie i pewność siebie. Bardzo miło było mu słyszeć, że dobrze mu idzie sprawianie jej przyjemności. Biorąc pod uwagę to, jak wyglądała ich znajomość trochę się zdziwił. Równie mocno zaskoczył go komplement, który chyba jednak świadczył trochę o tym, że Dear opuściła gardę. Ale to nie szkodzi. Nie miał przecież zamiaru jej skrzywdzić.
A przynajmniej nie chciał tego robić świadomie.
W jego głowie pojawiło się na raz kilka bardzo dziwnych myśli. Po pierwsze teraz było mu trochę szkoda, że nie kupił jej żadnych kwiatów. Ciekawe, jakie właściwie lubi. Czerwone róże wydawały my się zbyt oklepane, a innych nie znał. No, może za wyjątkiem tulipanów, których nienawidził. Może słoneczniki, chociaż te mu zupełnie do niej nie pasowały.
Na Merlina, czemu uczepiłem się tych kwiatów?
Bo kolejną myślą było to, że chciał dać jej coś ładnego. Coś, co sprawi, że za każdym razem gdy na to spojrzy, pomyśli o nim. Nie o swojej dawnej miłości, a o… oho, tu prawie padły duże słowa. Díaz przełknął ślinę, myśląc sobie, że jeśli faktycznie mają się spotykać, musi jej kupić nowe perfumy. Nie może być tak, że Blaithin pachnie jak Bea. Miała pachnieć niepowtarzalnie, bo taka była w jego oczach.
W każdym razie wniosek nasunął się jeden – musi, nie. Chce jej sprawić jakąś miłą niespodziankę. W końcu uratowała świat, należy jej się więc jakaś nagroda poza jego fantastycznymi krewetkami.
Pokręcił głową raz jeszcze, gdy ujrzał, że ta teatralnie wywraca okiem. Zdusił w sobie nietypową chęć, by delikatnie stuknąć ją w czoło i zapytać, czy w domu wszyscy zdrowi. Bo kto w takich okolicznościach myśli o pracy? Dla Diaza sprawa była prosta – pracował po to, żeby żyć a nie żył, by pracować. Choć nie ukrywał specjalnie tego, że bardzo lubił wykonywane zajęcie wciąż to było coś… no dobrze, co kochał, ze względu na adrenalinę. Ale ją można przeżywać z przeróżnych powodów.
- Jak stąd wyjdziesz, zabieram cię na przejażdżkę. I do siebie, jeśli naprawdę masz ochotę – mruknął lubieżnie, przysuwając się jeszcze bliżej na łóżku.
Blaithin dosyć łatwo pogodziła się z faktem, że Díaz to jej słabość. A ten, pomimo tego, że to co robili jest skrajnie nieodpowiedzialne, nie dopuszczał do siebie tej myśli. Widział, że tarmosi się na łóżku, próbując przyjąć wygodniejszą pozycję. Chętnie pomógłby jej w manewrowaniu biodrami, ale przecież nie wypadało. Byli bądź co bądź w szpitalu, w każdej chwili ktoś mógł wejść do sali.
Unikali dużych słów, które choć tak bardzo cisnęły im się na usta. Tony sam nie rozumiał, co tak właściwie go w tej chwili podkusiło, aby złożyć jej tę obietnicę. Tym bardziej, że był jak najbardziej szczera. Chyba oszalałem, myślał, patrząc na Fire. Gdy złapała go za dłoń muskającą jej policzek, posłał w jej stronę blady uśmiech. Nie mógł się domyśleć, o czym tak naprawdę teraz myślała, ale czy on nie ujrzał przed chwilą w jej oczach strachu?
A mimo wszystko chciała się postarać. To cudownie, pomyślał Díaz, a gdzieś z tyłu głowy przemknęła mu myśl, że to prawie jak obietnica. Skąd mógł wiedzieć, czy na pewno zrobi wszystko co w jej gestii, by nie narażać się na niebezpieczeństwo. W ich fachu nie mógł tego od niej wymagać. Gdyby zależało to od niego, najchętniej nie odstępowałby jej na krok.
Ale nie zależało, toteż wrócili do nadużywania magicznych słów, które pomimo faktu, iż są czarodziejami, nie padały z ich ust zbyt często. Chwila stała się w istocie rzeczy bardzo poważna, choć Antonio wcale nie obraziłby się za żart. Zamiast tego Blaithin zrobiła coś znacznie innego.
Ich usta znowu się złączyły, ale tym razem był to jeden z tych pocałunków, które prowadzą do czegoś więcej. Nie miał zbyt wiele oleju w głowie, bo gdy go odwzajemniał, pozwalał przy tym, aby ręce błądziły po jej plecach, a powinien przecież powiedzieć nie. Nie, jesteś za słaba, nie, nie tutaj i nie, nie teraz. Na szczęście to ona okazała się z nich dwóch mądrzejsza, bo po pewnym czasie oderwała się od niego, westchnęła i opadła na łóżko. Jej piękne, rudne włosy rozsypały się na posłaniu niczym jakaś pieprzona aureola. Díaz wiedział, że daleko jej do świętych ale w tej chwili była dla niego tak cholernie piękna, że z żalem się od niej odsuwał.
Słysząc, co mówi, po prostu się uśmiechnął i dotknął w zamyśleniu warg, które jeszcze tylko przez chwilę miały pamiętać jej ciepło. Dla niego to, że przyszedł było jasne jak słońce. Wszak nie od dzisiaj robił to, na co miał żywną ochotę. A to, że miał ochotę akurat na widywanie się z Blaithin, nie było też tak trudne do wytłumaczenia. W końcu była seksowna, intrygująca i, jak się okazuje, mieli ze sobą wiele wspólnego. Mimo oczywistości, coś wypadałoby powiedzieć. W ocenie Toniego najlepiej coś względnie skromnego.
- Mam swoje chwile – mruknął, patrząc w zamyśleniu na jej twarz. Miał ochotę na to, żeby skraść jej jeszcze jeden pocałunek. Ale chyba powoli przeczuwał, że ich czas tu i teraz dobiegał końca. Nie poświęcił także zbytniej uwagi, na to co między słowami mówiła Fire.
To oczywiście nie tak, że w swoim rozumieniu w ogóle nie miał serca. Na tym świecie istnieli ludzie, którzy byli dla niego cenni. Ale też w życiu nie zaryzykowałby stwierdzenia, że nie jest łajdakiem. Díaz doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kim był, co robił i jak utorował swoimi czynami drogę do czeluści piekieł. Co nie zmieniało wcale faktu, że za niektórymi sam wskoczyłby w wieczny ogień. Czy Blaithin należała do grona tych osób? Jeszcze nie, ale jeśli dalej ma to tak wyglądać…
- Zostanę – odpowiedział, poprawiając się na łóżku. Po chwili wygładził machinalnie wyciągniętą kołdrę, poprawił ją. – Śpij spokojnie. Widzimy się niedługo, jasne?
Miał przemożną ochotę położyć się na łóżku i zasnąć tu razem z nią. Wiedział jednak, że nie może tak być i że zanim znów poczuje jej drobne ciało w swoich ramionach musi upłynąć jeszcze trochę czasu. Ta myśl go zasmucała, ale i dawała mu nadzieję.
Został dłużej niż kilka obiecanych minut. Poczekał rzecz jasna, aż przymknie oczy, aż z jej spokojnego oddechu będzie się dało stwierdzić, że już słodko śpi. Sprzątnął kubki, schował napoczęty rum do jej nocnej szafki. A potem wstał z ociąganiem i zamiast skierować się od razu do wyjścia, stał tak przez dłuższą chwilę, obserwując jak jej klatka piersiowa unosi się i opada w miarowym oddechu. Wydawała się teraz taka bezbronna.
Westchnął głęboko jakby w reakcji na swoje własne myśli. Podszedł do niej po raz ostatni, ale nie śmiał teraz nawet jej dotknąć. Po prostu starając się nie patrzeć na poparzone, obandażowane nogi chciał zachować obraz śpiącej Blaithin w swojej głowie. Dotknął jeszcze w zamyśleniu swoich warg i już powoli skierował kroki do wyjścia z sali.

ZT x 2
+

______________________

I'd rather sail away
like a swan that's here and gone | a man gets tied up to the ground | he gives the world its saddest sound

Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 776
  Liczba postów : 2616
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyCzw 26 Paź 2023 - 12:14;

81 - nie jest ze mną dobrze

Wiele w życiu złego narobiła, ale za jakie grzechy musiała wylądować z Fire na jednym oddziale? Nic dziwnego, że była w fatalnym humorze, a to na pewno nie wróżyło nic dobrego dla jej procesu leczenia. Ręka, którą poparzył jej smok, była w nieciekawym stanie, a do tego ogólne osłabienie ją męczyło. Postanowiła jednak oddać się pod opiekę tutejszych uzdrowicieli, na ten moment nie domagając się własnego medyka.
Wstępne badania i pierwsze zabiegi przeszła zaraz po przyjęciu, ale to nie pomagało od razu. Musiała spędzić tu jakiś czas, nie mówiąc o pozbyciu się paskudnych ran, które raz na jakiś czas same się otwierały.
-Zostaną po tym blizny? - Zapytała @Maximilian Brewer, który dziś miał tę wątpliwą przyjemność zajmowania się jej urazem. Posłusznie odsłoniła swoją rękę i wyciągnęła w jego stronę, żeby mógł działać swoje uzdrowicielskie cuda.

#ostatecznestarcie

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5631
  Liczba postów : 2279
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyNie 29 Paź 2023 - 22:18;

Max nie miał tak naprawdę czasu zastanawiać się nad tym, jak sobie radził, jako uzdrowiciel, nie miał właściwie zbyt wiele czasu na to, żeby poczuć się dziwnie, kiedy faktycznie puszczono go samopas, uznając, że to najwyższa pora na to, żeby przestać pilnować go na każdym kroku. Miał tylko nadzieję, że za moment nie wpakują pod jego opiekę jakiegoś praktykanta, bo na to zdecydowanie nie byłby gotowy i nie wiedziałby, jak ma sobie z tym poradzić. Inaczej było z medycznymi wyzwaniami, z którymi musiał sobie radzić, krok po kroku, po prostu wykonując swoją pracę. Z tym zaś pewnie pomagało mu to, że był z natury człowiekiem otwartym i mało co zatrzymywało go w miejscu, powodując, że z każdym był w stanie rozmawiać, coraz częściej zdając sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie musiał się sztucznie usztywniać.
Niektórzy oczywiście woleli, kiedy traktował ich niesamowicie poważnie, ale jednocześnie miał świadomość, że nie wszyscy tego oczekiwali. Domyślał się, na ten przykład, że była prefekt naczelna nie chciała za bardzo się z nim wygłupiać, chociaż i tak uśmiechnął się lekko, kiedy zadała mu pytanie, przy okazji marszcząc nos. Pewne rzeczy było trudno określić, niektóre były łatwiejsze i chociaż zaklęcia niwelowały większość kłopotów, nie każde z nich dało się zasłonić.
- A co byś wolała, panno de Guise? – zapytał, zupełnie, jakby wszystko zależało po prostu od jej życzenia, przyglądając się ranom, starając się również ocenić jej ogólny stan, by wiedzieć, czy nie powinien włączyć w jej leczenie jakichś eliksirów albo zalecić czegoś innego. Ostatecznie bowiem wszystko było możliwe, wszystko można było wykorzystać, o ile oczywiście miało logiczne uzasadnienie i cokolwiek by zmieniało. Bo na razie było za wczas, żeby o tym decydować.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 776
  Liczba postów : 2616
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyCzw 2 Lis 2023 - 11:17;

Spojrzała na niego jak na ostatniego debila. Co by wolała? Odpowiedź była chyba oczywista, ale nie miała zamiaru odgryzać ręki, która ją karmiła, czy w tym wypadku - leczyła. Wzięła więc głęboki oddech i spróbowała zażartować, choć w jej spojrzeniu i głosie czuć było wściekłość, jaka powoli znów się w niej rozpalała.
-Wolałabym lepsze warunki do rekonwalescencji. Blizny przy moich współlokatorach to najmniejszy problem. - Uśmiechnęła się sztywno, zaraz potem dodając już zdecydowanie poważniej, że wolałaby jednak jakby żadne pamiątki po ogniu na jej dłoni nie pozostały.
-Miejmy nadzieję, że to koniec smoczych obrażeń. - Rzuciła, by jakoś podtrzymać rozmowę. -Mogę zapytać, jaki dokładnie planowany jest harmonogram leczenia? Nie jest to moja dominująca ręka, ale mimo wszystko dobrze by było wiedzieć, kiedy odzyskam pełną sprawność. I w jakie eliksiry powinnam się zaopatrzyć, gdy już zostanę wypisana. - Szybko przeszła jednak do konkretów, jak to miała w zwyczaju. Nie było co marnować czasu swojego, ani tym bardziej Maximiliana, który na pewno miał ręce pełne roboty po ich ostatniej wyprawie do Avalonu. I nie tylko.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5631
  Liczba postów : 2279
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPią 3 Lis 2023 - 9:42;

Maximilian uśmiechnął się kącikiem ust, mając wrażenie, że Irvette jedynie cudem powstrzymywała się przed innym, poważniejszym komentarzem, przed zwymyślaniem go albo zrobieniem czegoś podobnego. I musiał przyznać, że było to właściwie dość mocno zabawne, chociaż jednocześnie wiedział, że nie mógł sobie pozwolić na granie w ten sposób z pacjentem, nawet jeśli go znał. Nie chciał się narażać, bo nie taki był jego cel, więc skinął ostrożnie głową, przy okazji zauważając komu mogła zgłosić zastrzeżenia co do obecnego stanu rzeczy. Wiedział, że komfort psychiczny był równie ważny w procesie leczenia, co zapewnienie odpowiednich zaklęć, eliksirów i wypoczynku, a skoro tego nie miała, to równie dobrze mógł rzucać sobie grochem o ścianę.
- Smoki zostały wyłapane i zabrane do rezerwatów, więc nie spodziewam się takiego zalewu chorych i rannych, jak jeszcze miesiąc temu - powiedział, przypatrując się jej ręce, rozważając różne możliwości, by w końcu spojrzeć uważnie na byłą prefekt, która chociaż zachowywała pozorny spokój, zdawała się wewnątrz kipieć. Nie dziwiło go to, bo nie znajdowała się w zbyt komfortowej sytuacji, ale wiedział, że musiał ją jakoś uspokoić, żeby przypadkiem nie pogorszyć jej stanu. - Bardzo wiele zależy od zdolności regeneracyjnych samego organizmu i podatności na eliksiry. Z całą pewnością potrzebny będzie tutaj eliksir łagodzący, żeby tkanki mogły się zregenerować. Z tego co się orientuję, nie został jeszcze przydzielony magirehabilitant, a jestem pewien, że początkowo będzie potrzebny. Chwilowo ręka wygląda na tyle dobrze, że będziemy mogli zacząć prawdziwe, pierwsze ćwiczenia i też one będą w stanie wskazać na dalsze postępowanie. Pytanie brzmi, czy doświadcza pani skurczy w tej ręce, panno de Guise - zapytał, uznając to za istotne, a później dodał, że kiedy trafiła do Munga, zastosowano także melisominę, żeby oczyścić rany i wszystko znieczulić, bo źle rzucone zaklęcie miało mimo wszystko swoje konsekwencje.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 776
  Liczba postów : 2616
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptySob 4 Lis 2023 - 11:31;

Miał bardzo dobre wrażenie. Na szczęście, gdy nie znajdowała się w sytuacji zagrożenia życia, potrafiła panować nad sobą i teraz też była na tyle mądra, by z tej umiejętności skorzystać. Na szczęście Brewer był dobrym dzieciakiem i profesjonalnym, z tego co zdążyła zauważyć. Podziękowała za informację o tym, gdzie może złożyć zażalenia i skupiła się na procesie leczenia, bo ten był teraz zdecydowanie najważniejszy.
-Raczej nie nudzicie się w tej Anglii. - Uniosła lekko kąciki ust, bo faktycznie, od kiedy się tutaj przeprowadziła, wiecznie coś się działo. I to na skalę krajową, jak nie lepiej. We Francji było zdecydowanie spokojniej i tego spokoju właśnie czasem jej brakowało. Między innymi.
-Regeneruję się bardzo dobrze. - Słychać było dumę w jej głosie, ale taka była prawda. Nie raz jej ciało było w gorszym stanie, ale na szczęście wszelkie pamiątki z przeszłości nie były widoczne dla oka. Czasem zastanawiała się, czy w domu nie dbano o to, by ich ciała były tak zdolne do regeneracji, przy pomocy jakiś eliksirów, czy zaklęć, ale niestety tej zagadki nigdy nie udało jej się rozwiązać. -Bardzo chętnie wezmę udział w rehabilitacji, jeśli będzie potrzebna. Nie mogę sobie pozwolić na ułomności w dłoniach. - I nie tylko w dłoniach, ale skoro rozmawiali o ręce, nie było co zagłębiać się w jej cechy charakteru, czy rodzinne wymagania. Bardziej interesowała ją zdolność do pracy i choć zaklęcia mogła nadal bez problemu rzucać swoja dominującą ręką, to jednak podczas opieki nad roślinami przydawały się dwie sprawne kończyny. -Nie czuję drętwienia, ale strasznie mi.... - Niedobrze. Nie zdążyła skończyć, bo jej żołądek był widocznie równie niecierpliwy co ona i wywalił swoją zawartość. Na szczęście nie narobiła sobie bałaganu na łóżku, w ostatniej chwili odwracając głowę, ale już Brewer mógł mieć mniej szczęścia i oberwać jej na wpół strawionym śniadaniem.
-Mon Dieu, strasznie przepraszam. - Zaczerwieniła się ze wstydu, gdy już przestała wymiotować. -Mam okropne zawroty głowy. Proszę mi wybaczyć. - Widać było, jak niekomfortowo się poczuła. Od razu zdawała się mniejsza w oczach, a jej cera była jeszcze bardziej blada niż normalnie, poza policzkami, które płonęły żywym ogniem.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5631
  Liczba postów : 2279
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptySob 11 Lis 2023 - 21:23;

- Cóż, każdy znajdzie tutaj dla siebie coś ciekawego, takie targowisko próżności, pełne szaleńców, którzy mają ochotę prowadzać smoka na smyczy - powiedział prosto, również się przy tej okazji uśmiechając, bo nie widział powodu, dla którego miałby tego w żaden sposób nie komentować. Nie musiał drażnić jej kwestiami związanymi z jej rekonwalescencją, skoro było to coś, co było dla niej niemiłe, ale mógł w inny sposób podjąć się żartów, które niewątpliwie nie były najmądrzejsze na świecie, ale jednak były potrzebne, by pacjenci nie dali się zwariować. Zwłaszcza kiedy trzeba było przejść do poważniejszych zagadnień, jakimi był sam proces leczenia. Długi, żmudny i wielokrotnie frustrujący, z czego wiele osób po prostu nie zdawało sobie sprawy.
- Jeśli do tej pory regeneracja była dobra, to pomówię z magirehabilitantem. Jeśli będzie to możliwe, zapewne zjawi się z samego rana, żeby wszystko omówić i wskazać możliwości dalszego powrotu do pełnej sprawności - powiedział, kiwając z zadowoleniem głową, bo to mimo wszystko dawało nadzieję na to, że de Guise nie będzie siedziała w nieskończoność w szpitalu. Musiała czuć się tutaj uwięziona, bo z tego co Max o niej wiedział, wolała być panią własnego losu. Nie chciała z niczym zwlekać, nie chciała na nic czekać, po prostu brała sobie wszystko, co wziąć chciała i pilnowała każdego dookoła. Tutaj, zamknięta w czterech ścianach, musiała faktycznie mieć pewne problemy, a jeśli dobrze rozumiał, irytowała się również na innych pacjentów.
- Jeśli nie ma... - zaczął, ale nie dokończył, orientując się zdecydowanie zbyt późno w tym, co się działo. Podszedł do tego jednak spokojnie, po prostu rzucając proste chłoszczyść, zapewniając ją, że nie takie rzeczy działy się w tym szpitalu, a potem podrapał się w zamyśleniu po brodzie. - Czy te zawroty głowy to coś stałego? Migreny? Jakieś inne objawy? - zapytał, wyraźnie przygotowując się do rzucenia właściwych zaklęć i wysłania polecenia przyniesienia mu stosownych eliksirów, jakie musiał jej zaordynować, chwilowo odsuwając na bok kwestie samej ręki.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 776
  Liczba postów : 2616
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPią 17 Lis 2023 - 11:33;

Tym zdaniem Brewer zaskarbił sobie poniekąd jej sympatię. Widać nie tylko ona uważała podobnie, choć oczywiście zazwyczaj nie opowiadała o tym w tak dosadnych słowach. Cieszyło ją, że ktoś wypowiedział jej myśli własnymi słowami. Dzięki temu mogła się uśmiechnąć słabo i pozwolić sobie na nieco więcej rozluźnienia.
-Smok na smyczy może nie taki durny, jak ciągle jakieś katastrofy wokół. - Pozwoliła sobie na żarcik, co mogło świadczyć albo o tym, że czuje się swobodnie przy Maximilianie, albo o tym, że na prawdę była w kiepskim stanie. To już uzdrowiciel musiał sam odgadnąć, jeśli w ogóle go to jakkolwiek interesowało.
-Dzięki Morganie za tak zaangażowanych uzdrowicieli. - Posłała komplement w stronę chłopaka, bo naprawdę, nie często spotykała się tutaj z takim profesjonalizmem i opieką. A szkoda. -Moje kondolencje z powodu Pana Fairwyna. Mam nadzieję, że jego odejście nie odcisnęło się na was zbyt mocno. - Przypomniała sobie o tym, co się wydarzyło i poczuła obowiązek, by jakkolwiek to zaadresować. Wiedziała przecież, że uzdrowiciel pełnił tutaj praktycznie najważniejszą rolę, choć nie miała pojęcia, jak pracowało się pod jego zarządzaniem. Mógł równie dobrze być najlepszym jak i najgorszym pracodawcą, co akurat nie obchodziło za bardzo Irv, bo nie ona musiała w tym miejscu zarabiać na swoje utrzymanie.
Bardzo dobrze wyczytał jej charakter i intencje. Owszem, nie czuła się tutaj dobrze, choć nie zamierzała lekkomyślnie i na siłę skracać swojego leczenia. Dawała sobie czas na regenerację, choć nie widziała powodu, by leżeć tu dłużej niż było to konieczne i nie bała się mówić o tym głośno.
Nie dała mu dokończyć. Niestety. Przyprawiła go efektem swoich mdłości, a gdy zdała sobie z tego sprawę, jeszcze mocniej zakręciło jej się w głowie z zażenowania. Na całe szczęście Brewer nie skomentował tego zajścia w żaden nieprzyjemny dla dziewczyny sposób. Owszem, zapewne nie pierwszy raz spotkało go coś podobnego, ale i tak Ruda czuła się nie najlepiej z tym faktem.
-Nigdy wcześniej nie miałam raczej takich problemów. - Przyznała, po czym zarumieniła się jeszcze mocniej. -To pewnie wynik nadwyrężenia na wyprawie i niedoleczonej choroby, o której może przeczytać Pan w karcie. - Nie miała zamiaru na głos mówić o swoich wstydliwych dolegliwościach, a już na pewno nie tutaj, gdy w każdej chwili mogła usłyszeć to Dear.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5631
  Liczba postów : 2279
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptySob 18 Lis 2023 - 19:55;

Max nie do końca wiedział, jak powinien obchodzić się z Irvette, wiedząc, że nie należała do najłatwiejszych osób na świecie. Jednocześnie jednak nie chciał popadać w zbędny profesjonalizm, bo to również nie było coś, co jemu odpowiadało. Przekazywać swoją wiedzę i możliwości mógł na wiele różnych sposobów i z całą pewnością nie było to klepanie prostych formułek, z których zwyczajnie nic nie wynikało. Skoro więc po części wdali się w dyskusję na temat smoków, nie miał powodów do tego, żeby to od siebie odsunąć.
- Drugą stroną tego medalu są odgryzione paluszki - zauważył, uśmiechając się do niej kątem ust, a potem westchnął niemalże bezgłośnie, kiedy wspomniała Fairwyna. Dziwnie się bez niego zrobiło, oddział był zupełnie inny, nie przypominał tego, co tej pory tu mieli, co znali, za czym podążali i zdaje się, że to właśnie była tak naprawdę największa zmiana. Wszystko było jakieś takie puste bez tych spojrzeń przełożonego, bez jego surowości, bez jego uporu. Widać tak miało być, tak musiało być, przynajmniej jego zdaniem, ale nie komentował tego, jedynie skinął głową i rzucił proste, niemalże formułkowe podziękowania. Mimo wszystko był tutaj po to, żeby ją leczyć, a nie płakać i wspominać. Został jednak miską i to było już mocno niepokojące.
Nie tak powinno się bowiem reagować na leczenie i doskonale to wiedział, bo sam również zażywał eliksiry. Właściwie już kończył, bo był prawie zdrów, ale nigdy nie doszło do niego do takich komplikacji. Do przemęczenia i obciążenia organizmu owszem, ale w tym wypadku nie miał pewności, czy faktycznie mógł to przypisać jedynie słabości. Dlatego też zerknął w kartę Irvette, nie chcąc jej męczyć pytaniami, nim podrapał się po brodzie, a następnie spojrzał na nią uważnie.
- A czy kiedykolwiek występowały jakieś skutki niepożądane po eliksirach albo zaklęciach leczniczych? Cokolwiek? Bo może być tak, że coś nasila te objawy. Możemy spróbować podać więcej leków, ale trudno przewidzieć reakcję organizmu w takiej sytuacji. Łatwiej byłoby o wiele, gdyby namówiła pani magirehabilitanta na spacery - zauważył, przyglądając się jej uważnie.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Symphony O. Seaver
Symphony O. Seaver

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : Piegi porozsypywane po całej twarzy
Galeony : 74
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t22070-symphony-o-seaver#723018
https://www.czarodzieje.org/t22073-poczta-symphony#723119
https://www.czarodzieje.org/t22071-symphony-o-seaver#723019
https://www.czarodzieje.org/t22076-symphony-o-seaver-dziennik#72
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPon 20 Lis 2023 - 17:44;

Ucieszyła się, gdy ten posłał jej uśmiech i choć Yuri nie był w pełni szczęścia, to szatynka i tak zadowolona była z tego, że ten miał siłę przynajmniej na to.
Słuchała go uważnie przy okazji próbując sobie przypomnieć wszystko co wiedziała o tamtej pieczątce muchy oraz innych rzeczach związanych z przygodą.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że udało Ci się pokonać tamtego stwora, no i jestem pod wrażeniem - sama uśmiechnęła się lekko.
Korzystając z wolnego czasu, postanowiła usiąść na losowym krześle stojącym przy łóżku.
- Nie chcę cię demotywować, jednak obawiam się, że kilka dni to może być minimalnie za mało... - westchnęła załamana swoimi własnymi słowami.

Zdziwiła się słysząc kontynuację monologu wujka, w końcu jak mogłaby mieć w ogóle przez to kłopoty?
- Nie no, bez przesady. Opiekun mojego domu, Pan Profesor Voralberg wyraził zgodę abym tutaj przyszła, więc w razie problemów u Pani Wang będę miała dowody w sprawie - wyjaśniła mu jak wyglądała aktualnie sytuacja. - Ponadto zapewne nawet jakbym nie dostała pisemnej zgody, to i tak bym się tutaj udała. Mimo wszystko sprawy rodzinne tego typu są dla mnie o wiele ważniejsze od szkoły, a zresztą mam w miarę dobre oceny, więc nie mieliby się do czego przyczepić. - Wzruszyła ramionami i prychnęła śmiechem.
Są rzeczy ważne i ważniejsze, a dla tej tutaj Seaverówny rodzina jest zdecydowanie na pierwszym miejscu.
I może minimalnie przesadziła mówiąc, że bez pozwolenia i tak by przyszła, jednak szatynka byłaby w stanie na kolanach błagać Pana Voralberga o udanie się do szpitala.

Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 776
  Liczba postów : 2616
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPon 20 Lis 2023 - 20:32;

Nie on jeden zaliczał się do tego grona i raczej musiał w tej niewiedzy lawirować jakoś, bo nie było jednej, uniwersalnej instrukcji obchodzenia się z Irvette de Guise. Interakcja z nią zależała od wielu czynników, a szczególnie od nastroju zielarki, co było praktycznie nie do przewidzenia, jeśli nie znało się jej dobrze i nie potrafiło spojrzeć poza fasadę, którą prezentowała ludziom.
-Tu już wchodzimy w kwestię priorytetów jednostki. - Uśmiechnęła się szerzej. Czy oddałaby palce za smoka? Nie, zdecydowanie uważała to za głupotę, choć znała takich, co i głowę by do tego dorzucili. Na całe szczęście i ona i Brewer zdawali się tutaj podzielać zdanie i mogła nadal uważać go za ogarniętego, rozsądnego czarodzieja, któremu warto powierzyć swoją rekonwalescencję.
Też jej się wydawało, że podobne reakcje nie są naturalne, ale nie była uzdrowicielem i raczej stroniła od diagnozowania samej siebie. Nie było to łatwe, gdy miało się tak mocne opinie na wiele tematów, jak Irv, ale jednak potrafiła oddać się w ręce wyuczonych w tej dziedzinie czarodziejów. Mocno liczyła na to, że poradzą coś na te mdłości i zawroty głowy, bo nie miała zamiaru męczyć się z nimi przez dłuższy czas nawet, jeśli miała przez to stracić połowę swojego rodzinnego majątku.
-Ciężko mi powiedzieć. Nie przypominam sobie. - Odpowiedziała szczerze, a jednak nieco na około. Owszem, zdarzało jej się czuć nawet gorzej podczas leczenia, ale wtedy było to spowodowane okropnymi klątwami, jakie na nie rzucano. Teraz była tylko poparzona i jakoś nie wyobrażała sobie, by trochę smoczego ognia mogło tak na nią wpłynąć. Nie na nią. -Spacer byłby doskonały. Na pewno spróbuję coś zdziałać w tym kierunku. - Zapewniła Brewera, nie wyobrażając sobie teraz już innego scenariusza. -Jak często powinnam aplikować tę maść na oparzenia? - Zapytała, ponownie interesując się swoją ręką, która chwilowo wyglądała naprawdę przyzwoicie po tym, jak Maximilian się nią zaopiekował.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5631
  Liczba postów : 2279
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 EmptyPon 20 Lis 2023 - 20:49;

- A te, jak wiemy, bywają różne, szerokie i podłużne - stwierdził wzruszając lekko ramionami, mając pełną świadomość tego, że faktycznie co człowiek, to obyczaj. On nigdy nie zdecydowałby się ratować magicznego stworzenia przed kimś, kto naprawdę zasługiwał na jego pomoc, ale też nie ruszyłby na ratunek idiocie, który sam sprowokował zwierzę do działania. To akurat były konsekwencje własnych czynów i Max doskonale wiedział, że trzeba było się na nie przygotować. Teraz pojmował to już zdecydowanie lepiej, mając pełną świadomość tego, jak łatwo mógł się potknąć, jak łatwo mógł zgubić krok, jeśli tylko się rozproszył.
- Jeśli nic takiego nie występowało, spróbujemy z eliksirami migrenowymi, żeby przekonać się, czy mogą mieć jakiś związek. Osobiście, poza spacerem, proponowałbym jeszcze zimny kompres, który uśmierza ból. Poza tym, co może być trudne, nie polecam jedzenia, dopóki ból głowy się utrzymuje, to, o dziwo, całkiem ze sobą połączone i może prowadzić do dodatkowych komplikacji - stwierdził prosto, odnotowując kolejne rzeczy w jej karcie, licząc na to, że mimo wszystko szybko stanie na nogach. Wyprawa była ciężka, a skoro udała się na nią nie w pełni sił, to nic dziwnego, że obecnie się tak chwiała, chociaż starała się tego wyraźnie nie pokazać. To było coś, co Max z jednej strony doceniał, a z drugiej uważał za głupie, bo naprawdę czasami można było przegapić coś niesamowicie ważnego, coś, co mogło człowieka pokonać o wiele łatwiej, niż prawdziwa choroba. Ale nie zamierzał tego mówić, spodziewając się, że to rozzłości Irvette.
Skupił się zamiast tego na udzielaniu jej wyjaśnień dotyczących tego, jak często powinna zażywać przepisane jej eliksiry i jak dokładnie smarować rękę, by ta odpowiednio się goiła. To była prosta, zwyczajna rutyna, do jakiej już przywykł w Mungu i musiał przyznać, że na swój sposób ją lubił. Nie dawała poczucie bezpieczeństwa, ale zapewniała go o tym, że był we właściwym miejscu. I we właściwym czasie, jakby się tak nad tym poważniej zastanowić.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Sponsored content

Urazy Magizoologiczne - Page 8 QzgSDG8








Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 8 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 8 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Urazy Magizoologiczne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 9Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Urazy Magizoologiczne - Page 8 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
szpital sw.munga
 :: 
Pietro 1
-