Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Stoliki przy jeziorze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyWto Maj 21 2013, 19:37;

First topic message reminder :


Stoliki przy jeziorze

Na samym, samiuteńkim końcu parku, aż za Lawendowym Szlakiem, znajdują się drewniane stoliki z widokiem na hogwarckie jezioro oraz tereny przyległe. Idealne miejsce na odpoczynek od cywilizacji.



wiklinowe kukły:

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32476
  Liczba postów : 102650
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Specjalny




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyWto Kwi 30 2019, 15:11;

Nie dało się zaprzeczyć, że rozumowanie @Leonel Fleming było dosyć słuszne - nigdy nie było wiadomo, co przypadkowy czarodziej zechce przetransportować. A jedną z kilku nieskończoności istniejących na tym świecie była głupota - bo kto mógłby zgadnąć, że o boki pudełka rozbijał się szkocki Sidhe, coraz bardziej rozbudzony i rozzłoszczony? Kto mógłby zgadnąć, że właśnie czas w tym zleceniu liczył się najbardziej? Niektóre zaklęcia potrzebowały być odnawiane, by zachowały swoją moc; w innym wypadku stworzenie tak inteligentne i tak piekielnie groźne jak Sidhe nie mogłoby się znajdować w tak niepozornie wyglądającym pudełku. Całe szczęście, że zanim przed Leonelem stanęło wyzwanie samodzielnego mierzenia się z tajemniczą przesyłką, zza rogu pospiesznie wyłonił się mężczyzna. Jedno spojrzenie wystarczyło, by wiedzieć, że to on był oczekiwanym odbiorcą. Mężczyzna jednak takowym go nie zaszczycił, natychmiast dopadając do pudełka i kładąc na nim swoje ręce.
- Na kosmaty zad Mefistofelesa, nie powiedzieli ci, w jaki sposób masz się z tym obchodzić? - Jego głos zabrzmiał pretensjonalnie i natarczywie; mężczyzna bez wątpienia nie należał do ludzi, z którymi można było pogrywać.- Nie można teraz znaleźć kompetentnych pracowników... - burknął, wyciągając różdżkę i mamrocząc coś pod nosem, doprowadzając do uspokojenia się zawartości pudełka. - Ale przynajmniej masz trochę oleju w głowie i nie próbowałeś tego otworzyć. Pewnie już byłoby po tobie. - Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, jakby akurat ta myśl go rozbawiła. Zaraz wzruszył ramionami, sięgając po sakiewkę i wyciągnął z niej dodatkowe 15 galeonów. - Za oczekiwanie. Ale jeśli mam cię polecać, następnym razem postaraj się bardziej...
Zysk odnotuj w odpowiednim temacie

zt

______________________

Stoliki przy jeziorze - Page 7 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyWto Kwi 14 2020, 23:32;

Rano musiała zostawić Milkę ze skrzatem, miała eliksiry, a obiecała sobie, że akurat tego nie będzie opuszczać. Prawdę mówiąc, ostatnio obudził się w niej mocny instynkt i miała ochotę spędzać czas głównie przy małej, ale nie chciała, a przede wszystkim, nie mogła spędzać w domu całego dnia. Musiała się uczyć, chodzić na zajęcia, albo przynajmniej na ich część, łapała jak najwięcej zmian w upswingu, a wieczorami czasami kierowała swoje kroki do sprawdzonego, mugolskiego klubu, w którym bez problemu mogła trochę dorobić. Tym samym z jej finansami nie było aż tak źle, dalej polegała trochę na Ezrze, ale sama przynosiła też przyzwoite pieniądze do domu, a jednocześnie nie wyleciała jeszcze ze szkoły. Niestety to też sprawiało, że jej córka musiała spędzać ze skrzatem sporo czasu. Oczywiście był też Ezra, który bardzo pomagał, ale i tak miała wyrzuty sumienia, że nie siedzi z nią wystarczająco długo.
Mimo wszystko, wracając z Hogwartu przeszła się jeszcze na krótki spacer po Hogsmeade, wiedząc, że przez resztę dnia będzie karmić i usypiać małą na przemian. Należał jej się ostatni oddech świeżego powietrza.
Przechodziła akurat obok jeziora, kiedy zatrzymała spojrzenie na znajomej sylwetce. Nie miała pojęcia jakie plany chłopak ma na dziś, ale widocznie też potrzebował krótkiego spaceru. Oczywiście, nie mogła nie wykorzystać tej okazji - rano się minęli i nie zdążyli uczcić tak istotnego święta. Stanęła za stolikiem i wyciągnęła różdżkę, w ciszy kierując ją w jego stronę.
- Aquamenti - strumień wody powędrował sprawnie w jego kierunku i zaatakował jego plecy. Łagodnie, na początek, żeby nie wykorzystywać swojej przewagi w aż tak oczywisty sposób, w końcu jeszcze jej nie widział. Mogła od razu popchnąć go do jeziora, ale nie byłoby w tym żadnej zabawy. Oparła się wygodnie o stół, zerkając na niego z uśmiechem i celowo zostając po bezpiecznej stronie, tej z dala od wody.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro Kwi 15 2020, 00:39;

Jakimś cudem udało mu się przemknąć przez połowę tego dnia suchą stopą, choć na korytarzach Hogwartu rzuciły mu się dzieciaki przemoczone od stóp do głów, a jeden z obrazów zdradził mu plotkę, którą łazienkę w tym roku zamierza wysadzić Irytek - zatem skrupulatnie tej części unikał, wmawiając sobie, że przecież był już zbyt dorosły i dojrzały, by dawać się wkręcać w szczeniackie zabawy. Samych zajęć nie miał dużo, to i szybko zamek opuścił, najpierw wpadając do Doliny Godryka po jeden drobiazg i dopiero potem teleportując się do znanego Hogsmeade. Do mieszkania nie spieszyło mu się tak bardzo jak powinno; Milka była w dobrych rękach, ba, pewnie najlepszych z całej tej trójki opiekunów i tak jak w Heaven ostatnio intensywnie odżyły matczyne uczucia, tak w Ezrze rodzicielski instynkt został chwilowo przyćmiony innymi uczuciami i potrzebami. I momentami czuł się zmęczony tym, że jego myśli w ciągu dnia krążyły tak naprawdę tylko wokół tych jego dwóch osobistych słońc, których nie potrafił za bardzo połączyć, jak sugerowała ostatnia próba...
Wybrał dłuższą drogę do kamienicy - to jest taką prowadzącą w drugą stronę, aż do jeziora. Tam przysiadł przy drewnianym stoliku, wyciągając rzecz, po którą fatygował się aż do Doliny Godryka; pozytywka w kształcie złotego znicza była przedmiotem niepozornym, a zatem idealnie się nadającym.
- Arcanum Adscribo Aquamenti.
Ponieważ był od Heaven trochę bardziej subtelny w poszanowaniu do tradycji.
Owinął pozytywkę chustką, uważając by nie dotknąć jej nagą skórą i samemu sobie nie zrobić przykrego prysznica prosto w twarz. Podarek dla współlokatorki ukrył w kieszeni. Podniósł wzrok, na moment jeszcze zatrzymując się przy brzegu jeziora, dając sobie re kilka chwil na podziw dla widoku. I to był jego błąd. Niemal podskoczył przez ten niespodziewany atak i z cichym okrzykiem oburzenia odwrócił się do intruza, gotowy mentalnie na odwet.
- O ty cholero! - parsknął, widząc przyjaciółkę i wzdrygając się odruchowo, jakby tym ruchem mógł pozbyć się kropelek wody; nic jednak nie wskazywało na to, by się miał za ten atak obruszać. Wręcz przeciwnie, uśmiech rozbawienia majaczył w kąciku jego prawej wargi całkiem przekonująco. Śmigus-dyngus rządził się własnymi prawami i nawet osoby pokroju Ezry szanowały te brutalne reguły szczególnie, że i pogoda okazywała swoją przychylność. - Ja dla ciebie mam prezent, a ty mi wbijasz wodny nóż w plecy. Taka to jest przyjaźń ze Ślizgonką - zamarudził dramatycznie, marszcząc nos w udawanym rozczarowaniu, ale z kieszeni i tak wyciągając okrągłe zawiniątko. Skoro już tę wojnę zaczęła... - Łap, pani kapitan. - Może zazwyczaj grała na pozycji pałkarza, ale liczył, że i zmysł odruchowego chwytania latających obiektów jakoś zdążyła w sobie wykształcić. Szkoda byłoby pozytywki w innym wypadku.
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPią Kwi 17 2020, 01:04;

Na szczęście Heaven nigdy nie próbowała być dojrzała. Może teraz powinna? Z drugiej strony, miała dziecko, tradycje trzeba było podtrzymywać i przekazywać następnemu pokoleniu. Idąc tym tokiem myślenia obchodzenie tego święta było oznaką największej dojrzałości. W mieszkaniu nie mogli za bardzo szaleć, jeśli chcieli, żeby mała się wyspała. Ostatnio wybudzało ją byle co. Nie potrafiła tego zrozumieć, ona jako dziecko miała tak twardy sen, że nawet dzwon nad uchem by jej nie wybudził, a z nią to wystarczyło postawić źle krok, żeby musieć brać się za usypianie od nowa. Miała wrażenie, że tylko skrzat miał na nią jakieś magiczne sposoby i utulał ją do snu tak skutecznie, że potem byli w stanie normalnie funkcjonować bez obaw.
- Wiedziałeś na co się piszesz - zaśmiała się i złapała rzuconą w jej kierunku pozytywkę. Może gdyby się nad tym zastanowiła, wiedziałaby, że to niezbyt rozsądny ruch, ale odruch był silniejszy, skoro coś leciało w jej kierunku, trzeba było to złapać. Pożałowała tego szybko, kiedy tylko palce objęły malutki podarek, woda prysnęła jej prosto w twarz. - Ej! I kto tu niby jest bardziej ślizgoński? Zawsze wiedziałam, że tiara się mocno pomyliła - pokręciła głową i machnęła kolejnym aquamenti w kierunku jego twarzy. Nie ważne czy się obronił, czy też nie, to zagranie pozwoliło jej szybko wskoczyć za stół i złapać go za ramiona, starając się przechylić go w kierunku wody. To jednak nie było tak sprawne, jakby chciała, zdecydowanie zbyt wolne, żeby miało odebrać mu szansę na reakcje. - Jakieś ostatnie życzenie? - zapytała łaskawie, będąc pewną, że to ona z tej dwójki jest silniejsza i nawet w razie przepychanek, jej przyjaciel nie miał najmniejszych szans.
Trzeba mieć jakieś standardy. W końcu nie po to człowiek zaciekle trenował po porodzie, żeby teraz wyjść na słabszego od Ezry.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPią Kwi 17 2020, 22:46;

Nie mógł zaprzeczyć, że trochę mu tego brakowało, bo nawet jeśli teraz z Heaven łączyło go nie tylko wspólne mieszkanie, ale i wspólne opiekowanie się dzieckiem, to takich chwil cieszenia się własnym towarzystwem mieli zadziwiająco niewiele.
- Nie pamiętam, żebyś pytała mnie o zgodę. - To chyba po prostu tak się stało; pyskata Ślizgonka wpadła mu w oko jeszcze w wieku bardzo młodzieńczym, kiedy niewiele się myślało o skutkach swoich działań. I długo jego dziewczyną nie pobyła, a jednak jakimś cudem w życiu się ostała, a teraz już było za późno na szukanie drogi ucieczki. Każdy musiał mieć na koncie błąd, mający ciągnąć się za nim już do końca życia.
Mógł więc go chociaż odrobinę sobie osłodzić, tak jak teraz, gdy strumień wody uderzył ją po twarzy. Parsknął śmiechem, unosząc różdżkę, gotowy odeprzeć ewentualny atak; oj wiedział, że tak prostym remisem się to nie skończy. Zarówno Heaven, jak i Ezra potrafili uparcie dążyć do zwycięstwa nawet w czymś tak głupim jak oblewanie się wodą.
- Nie szufladkuj mnie, mój umysł to dla ciebie zbyt wielka tajemnica, byś mogła zrozumieć wyroki tiary - zbeształ ją żartobliwie za tę zniewagę. Całe szczęście brudna krew okazała się społecznym "protego" i przede wszystkim ona uchroniła go od kolejnego symbolicznego popchnięcia w stronę dna tudzież do lochów; zawsze mimo wszystko sprzyjało mu szczęście. Nawet jeśli zielone naszywki lepiej podkreślałyby jego kolor oczu... Ze śmiechem odskoczył na czas, dzięki czemu kolejne aquamenti jedynie lekko musnęło jego rękaw. Zaraz jednak musiał się już bronić konkretnie. Zaparł się więc mocno nogami i napiął mięśnie, by uniemożliwić dziewczynie zamiar. Jednocześnie sam naparł na nią, próbując odwrócić pozycję na własną korzyść.
- Ostatnie życzenie? Hm... nie bądź zła na siebie, że brakuje ci siły. Kobiety już tak mają - odparł pocieszająco, ewidentnie ciesząc się z możliwości dogryzienia przyjaciółce na tym polu. Z Dearówną na takie niedopuszczalne w innym towarzystwie żarty mógł sobie pozwolić, bo zdawała sobie sprawę z tego, że jego słowa zazwyczaj należało przepuścić przez palce. Trochę liczył, że oburzy ją to na tyle, by stracić koncentrację. W gorszym wypadku, na tyle, że doda jej sił...


Rzucamy po jednej literce. Siłowanie wygrywa ten, kto wylosuje literkę bliższą J.
A - 10% B - 20% C - 30% D - 40% E - 50% F - 60% G - 70% H - 80% I - 90% J - 100%
Jeżeli różnica pomiędzy naszymi wynikami wynosić będzie:
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySob Kwi 18 2020, 00:09;

Heaven generalnie nieczęsto pytała o zgodę. Trudno było powiedzieć, jak powstała ta relacja i jak to się stało, że wytrzymała tyle dziwnych zawirowań. Już nie mówiąc o tym, że w między czasie zdążyli nawet ze sobą kręcić, a potem wrócili do bliskiej przyjaźni jak gdyby nigdy nic i nie było ani trochę niezręcznie. W zasadzie między nimi nigdy nie było niezręcznie, zawsze mogli być ze sobą brutalnie szczery, nie przebierali w słowach, nie musieli się przy sobie przed niczym powstrzymywać. Ostatnio przeszli naprawdę paskudny okres, ona naładowana hormonami, on wiecznie naćpany, zupełnie oderwany od rzeczywistości. Padło tyle nieprzyjemnych słów, odbyli tyle ogromnych kłótni i pewnie wiele znajomości po czymś takim byłaby po prostu skończona - nawet po dojściu do porozumienia, nie dałoby się tego wszystkiego odbudować. A oni wracali do siebie jak bumerang i żyli dalej.
- Skromny jak zawsze. Gdyby tiara miała na ciebie wielkie plany nie wepchnęłaby cię do tak miernego domu - uświadomiła mu, chociaż faktycznie czynnik który zadecydował, był bezdyskusyjny. A szkoda, bo przydałby im się w Slytherinie.
Heaven była silna. Często lekceważona, co też działało na jej korzyść, ale też faktycznie miała krzepę. Całkiem niezłe predyspozycję, ale przede wszystkim stało za tym sporo pracy, bójek i treningów. Dlatego nienawidziła, jak ktoś to podważał tylko dlatego, że była kobietą, bo chociaż z posturą niektórych faktycznie nie miała jak konkurować (bynajmniej nie była to postura Ezry) to duża ich część nie była wcale tak wielką konkurencją. Prychnęła więc oburzona jego przytykiem.
- Chciałbyś mieć chociaż połowę mojej kobiecej siły - zaśmiała się i opierała się równie mocno, zaraz popychając go bardziej. Nie zauważyła, że tuż obok nich był korzeń, który zadziałał na jej korzyść. Zdecydowanie pomógł jej wyprowadzić Ezre z równowagi, chociaż nie planowała robić tego tak brutalnie. Po chwili usłyszała głośne pluśniecie i spojrzała na niego zadowolona. Ostatnio nieźle jej szło przewracanie innych. - Mam nadzieje, że pozbyliśmy się twoich wątpliwości. Jak woda? - była ładna pogoda, więc nie widziała przeszkód przez które miałaby do niego nie dołączyć. Zrzuciła szybko koszulkę i zdjęła spodnie, wskakując w samej bieliźnie do wody. Odgarnęła włosy do tyłu wynurzając głowę z wody.

j 8)
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32476
  Liczba postów : 102650
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Specjalny




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySob Kwi 18 2020, 21:16;

Doborowe towarzystwo, grzejące w plecy, wiosenne słońce i to rześkie  powietrze wkradające się do płuc przy każdym głębszych wdechu. Nic dziwnego, że daliście ponieść się pogodności tego dnia, żartując, dogryzając sobie i przepychając się jak na dzieci przystało. Może teraz jeszcze o tym nie myślicie, ale z pewnością chłód wody z jeziora za kilka minut wam o tym przypomni.
Nie jesteście już dziećmi.
A czyny mają swoje konsekwencje.

Rzućcie po jednej kości litery:

Ezra A-H; Heaven A-G: Łapiesz Lebetius na cały wybrany przez siebie następny wątek. Dodatkowo zarażasz najbliższą sobie osobę, która za rozegranie tego wątku otrzyma do kuferka eliksir pieprzowy (3/3 porcje). Nie, samolubie, Ty nic nie dostaniesz za swoje bezmyślne zachowanie.
Ezra I-J; Heaven H-J: O-oh, jednak Twoja odporność ma się lepiej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. A może po prostu masz ogromne szczęście? O cokolwiek poprosisz w swoim obecnym poście - druga osoba musi się zgodzić. Cóż, przynajmniej do końca trwania tego wątku.

______________________

Stoliki przy jeziorze - Page 7 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPon Kwi 20 2020, 23:33;

Jednego mogli być pewni - jeśli dotąd ze sobą wytrzymali, to raczej nie istniała żadna przeciwność, która mogłaby stan ten rzeczy zmienić. A przynajmniej żadna taka nie przychodziła Ezrze do głowy, w swej naiwności wierzył bowiem, że jego przyjaciółka rozumiała, że nawet pomiędzy nimi były jakieś granice. Na przykład spanie z byłymi prześladowcami bliskich znajdowało się daleko poza tą granicą, dobrze zatem, że Ezra nie musiał się podobnymi nieprawdopodobnymi scenariuszami przejmować.
- Och, tak? Przykro mi, że przez te lata, kiedy byłem w Hogwarcie, mój dom wygrał... sześć razy? I dwa puchary quidditcha, a z pogłosek słyszałem, że idziemy po trzeci. Musi być wam wstyd, kolejny rok i to z tak miernym domem... - Cmoknął z żalem, nie przepuszczając trochę spersonalizowanej uszczypliwości; tak jak przyjaciółce życzył samych sukcesów, tak Slytherinowi absolutnie nie. I dopóki te dwie rzeczy się ze sobą zderzały, negacja okazywała się być silniejsza.
Tak jak Heaven mogła zaskakiwać siłą swoich mięśni, tak Ezra... niekoniecznie, przynajmniej nie w rekach. Jako tancerz musiał mieć kondycję i wbrew pozorom nawet z bardziej akrobatycznymi ruchami potrafił sobie radzić - jeśli już faktycznie musiał. Ale też z drugiej strony nigdy mu na tym nie zależało. Nie lubił sportów, treningów ani potu, nie brał udziału w bójkach (zazwyczaj) i po prostu swój samorozwój koncentrował w innych partiach niż Dearówna. On w tym związku był mózgiem, ona mięśniami, jakoś musiał z tym żyć.
Cichy śmiech uciekł z jego gardła, kiedy Heaven naparła na niego z równą siłą. Równą, nie większą. I był przekonany, że to wcale nie musiało tak wyglądać, gdyby nie wystający, zdradziecki korzeń, o który zahaczył piętą. Nie mógł już nic poradzić na siłę grawitacji, zgodnie z którą z pluskiem wylądował z zimnej wodzie. Odgarnął do tyłu włosy z czoła, mrugając intensywnie, by powróciła do niego ostrość widzenia.
- Sama się przekonaj. - Zęby szczękały mu tylko trochę, co w zasadzie można było nazwać sukcesem. Nie chlapnął w nią wodą tylko dlatego, że znał ją już zbyt dobrze - i tak wiedział, że Ślizgonka zaraz do niego dołączy. To przecież ona wpadła na idiotyczny pomysł morsowania ze swoją drużyną, musiała zachować w tym konsekwencję. Ubrania mu ciążyły, to był więc dobry ruch ze strony Heaven, że się ich pozbyła. Najwyraźniej praktyka z pracy łatwo wchodziła w krew. Zarówno ze względów praktycznych, jak i estetycznych.
- Kiedy ty zdążyłaś wrócić do formy po ciąży? - mruknął z niedowierzaniem, jedną ręką chwytając ją za talię i przyciągając do siebie, drugą zaś szybkim ruchem wichrząc jej włosy w zaczepnie braterski sposób.

E Roll
Powrót do góry Go down


Heaven O. O. Dear
Heaven O. O. Dear

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,70
Dodatkowo : Dziecko - Milka O. O. Dear
Galeony : 17
  Liczba postów : 1297
https://www.czarodzieje.org/t16083-heaven-olive-octavia-dear
https://www.czarodzieje.org/t16087-margarita
https://www.czarodzieje.org/t16082-heaven-o-o-dear
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPią Maj 29 2020, 15:56;

- Bo macie dom przepełniony kujonami, którzy nie wychodzą z książek. No, może na parę treningów im się udało, ale to tyle. Zresztą, nie pusz się, skoro w tym roku jesteście blisko dużej porażki - odparła, kręcąc głową. Co prawda jeśli chodzi o mecze, byli już w fatalnej pozycji, ale wciąż mogli poprawić swoją reputację, dbając o odpowiednią punktację domów. Nic straconego.
Dyskutowałaby z tą równą siłą, bo była przekonana, że nawet gdyby korzeń jej trochę nie pomógł, bez problemu wepchnęłaby go do wody. Tak czy inaczej, wyszła z tej rundy zwycięsko i zdecydowanie nie przeszkadzało jej być mięśniami tego duetu.
Chociaż w ciąży i chwilę po niej, pojawiły się u niej drobne kompleksy, to na szczęście nie potrwało to długo. Jak tylko zobaczyła, jak łatwo jej ciało wraca do normy - zapewne na skutek intensywnych treningów, bynajmniej nie ze względu na restrykcyjną dietę (może już nie jadła w środku nocy czekolady, ale wciąż nie dbała o zdrowe odżywianie zbyt skrupulatnie) - odetchnęła z ulgą. A teraz, w tej szczególnej pracy, którą miała, było to wyjątkowo przydatne. A przy okazji pozwalało podtrzymać kondycję, więc śmiało można powiedzieć, że zwyciężała na wielu polach i nie widziała nawet powodu, żeby zrezygnować z tej formy zarobku.
- Najszybciej jak się dało. Tak bywa u ludzi aktywnych fizycznie - spojrzała na niego rozbawiona, chociaż w końcu Ezra nie był też tak całkiem bez formy - to aktorstwo pewnie coś tam mu dawało, chociaż z perspektywy Heaven niewiele. Potrząsnęła głową, kiedy poczochrał jej włosy. Uśmiechnęła się i zsunęła się na chwilę niżej, żeby zamoczyć głowę. Odrzuciła włosy do tyłu, tym samym zalewając całą twarz chłopaka. - Pływamy! - zarządziła i pchnęła go lekko na głębszą wodę, żeby odpłynąć zaraz w kierunku drugiego brzegu. - Spróbuj nie zostać w tyle!
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPon Kwi 12 2021, 12:58;

Lowell ostatnio miał wyjątkowo sporo czasu - nim się obejrzał, a z dziecięcą łatwością został pozbawiony praw studenta. W wolnej chwili poddał się prostej pracy, byleby zdobyć tym samym trochę gotówki, gdyż nawet proste i tanie do uwarzenia wiggenowe przynosiły mu całkiem niezłe zyski. I go to niezmiernie cieszyło, bo mógł skupić się zarówno na tym, by się podszkolić do przygotowania eliksiru Aceso, a przy okazji zobaczyć, że w sakiewce jest trochę więcej złotych monet. Poprzez taką decyzję był w stanie usunąć wszystkie blizny, co wydawało się być niemożliwe, aczkolwiek z każdym dniem przystosowywał się do tego faktu, choć się nim na lewo i prawo nie chwalił. Jakoś... nie miał siły się z tego wszystkiego tłumaczyć. A przynajmniej na razie, bo obecnie pozostawał wręcz nieskazitelny i tylko z prawą dłonią miał problem, ale ta powoli była przywracana do względnego, prawidłowego użytku.
Ubrał się zatem w teoretycznie standardowy ubiór, aczkolwiek różniący się tak naprawdę od tego, co miał w zwyczaju na sobie nosić. Zamiast czarnej podkoszulki widniała charakterystyczna, biała koszula, która kontrastowała z ciemnymi spodniami. Ogólnie aparycja samego studenta zmieniła się w sumie trochę bardziej, niż mógłby się tego spodziewać; przystosowując się do innych ubrań, jakoś czuł się w nich... pewniej? Wygodniej? Samemu nie był w stanie bezpośrednio stwierdzić, ale nie przeszkadzały mu na tyle, by musiał z nich rezygnować. Pewne zmiany były widoczne chociażby poprzez podejście do kwestii doboru poszczególnej garderoby, a spotkania z psychologiem najwidoczniej pomagały mu odzyskać pewien spokój i podejście, którego mu po prostu brakowało. Podejście pozbawione tej cząstki adrenaliny, kiedy to zaczął ćwiczyć, przeobrażając gniew nagromadzony przez lata w czystą aktywność fizyczną.
Pogoda była przyjemna; nic na razie nie zapowiadało się na to, by przelotna burza czy też i opady ją popsuły, przyczyniając się do powrotu części osób do własnych domów. Szesnaście stopni to nie było dużo, ale na tyle przyjemnie, by po całym okresie zimowania móc zarzucić na siebie coś luźniejszego i pozbawionego w pewnym stopniu krępowania ruchów. Podejście natomiast do stolika, gdzie na szczęście nie było ludzi, pozostawało czymś przyjemnym - wiatr muskał jego odkryte fragmenty skóry, gdy w torbie posiadał talię kart do gry w Durnia. Był przygotowany, no i też - chciał podejść do tego na spokojnie, skoro samemu zainicjował spotkanie, chcąc odnowić pewne więzi.
Czekał zatem - spokojnie, bez pośpiechu, opierając się tym samym łokciami o stolik - w dobrym humorze i przede wszystkim poczuciu, że na razie część rzeczy jest w należytym porządku.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro Kwi 14 2021, 10:41;

List, w którym to Felinus zaproponował jej spotkanie, był czymś, czego naprawdę bardzo mocno potrzebowała a kompletnie nie zdawała sobie z tego sprawy do momentu, kiedy koperta zawierająca w środku zapisany jego charakterystycznym pismem pergamin, nie wylądowała w jej dormitorium. Na Merlina, przecież uwielbiała tego człowieka miłością szczerą i dozgonną, a w ostatnich tygodniach nie mieli dla siebie tyle czasu, ile ich przyjaźń by wymagała. Wszystko toczyło się nie w taki sposób, w jaki powinno, problemy namnażały się, zamiast dzielić i tak uciekał dzień za dniem, do momentu, kiedy to Robin nie zdała sobie sprawy z jednego, bardzo prostego faktu; nawet nie wiedziała (znowu…), co się u niego dzieje. Dlatego musiała to nadrobić. A wspólna partyjka durnia w parku wydawała się być do tego idealną okazją.
Pogoda była tak cudna, że kiedy tylko dotarła do niej perspektywa tego, że w parku będą kwitły wszelkie kwiaty i rośliny, od razu na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech. Uwielbiała wiosnę! Zapachy, jakie wokół siebie kreowała, możliwości. Nic więc dziwnego, że postanowiła postawić na równie swobodne i wiosenne odzienie! To idealnie komponowało się z jej nastrojem i ogólnym samozadowoleniem w ostatnim czasie. No, na ogół…
Szła przez park, pogwizdując sobie cicho pod nosem i nie zwracając uwagi na nikogo ani na nic. Interesował ją tylko Felinus i to, że spędzi czas w jego towarzystwie. Różdżką, którą trzymała w dłoni, lewitowała obok siebie pudełko, skrywające bardzo smaczne skarby, które udało jej się podwędzić ze szkolnej kuchni. Przecież nie mogła przyjść z pustymi rękoma. A jeść uwielbiała, więc takie babeczki wydawały jej się być idealnym rozwiązaniem na dzisiejsze spotkanie. Równie wiosenne, jak atmosfera wokół nich.
Szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy zobaczyła w oddali Puchona. Pomachała do niego wolną dłonią, podchodząc powoli do stolika. I czy chłopak tego chciał, czy nie, to kiedy tylko upewniła się, że pudełko wylądowało bezpiecznie na blacie stolika, który miał być przez nich zajęty, od razu rzuciła mu się na szyję, mocno przytulając.
– Za każdym razem, jak cię nie widzę tyle czasu, to mam wrażenie, że tęsknię coraz mocniej! – zawołała z wyrzutem, zdecydowanie zbyt głośno jak na fakt, że jej usta znajdowały się praktycznie tuż obok jego ucha. Odsunęła się od niego po dłuższej chwili, dalej szczerząc zęby w jego stronę. – To co, Feli? Gotowy na sromotną porażkę? Ale, żeby nie było ci tak smutno, to coś przyniosłam – to powiedziawszy, machnęła różdżką w stronę pudełka. Wieko uniosło się i opadło obok na wolną część blatu, ukazując w pełnej krasie babeczki, które w sobie skrywało. - Nie byłam pewna, jakie lubisz, więc wzięłam kilka smaków - wyjaśniła jeszcze tę ilość, która był zdecydowanie zbyt duża, jak na ich dwójkę.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro Kwi 14 2021, 13:03;

Dureń
Życia: 3
Kostka k6: 2
Tarot: pustelnik

Lowell nie lubił rzucać słów na wiatr - w szczególności, że na relacji z Robin po prostu mu zależało, bo o ile zdołali dojść do porozumienia, wszak chłopak przeszedł dość sporą metamorfozę w stosunku do poprzednich lat, gdy jego zachowanie było może spokojniejsze, ale za to bardziej chamskie, o tyle jednak brakowało tych spotkań. Mając sporą dozę czasu, wszak samemu przyczynił się do własnego zawieszenia, nie widział żadnych przeciwności, by tym samym spróbować jeszcze raz odnowić ten kontakt w taki sposób, jak należy. Ostatni raz przecież miał okazję rozmawiać z Doppler przecież podczas ferii zimowych, gdzie świętował wraz z Eskilem, Hunterem i Jose nową pracę, którą dziewczyna otrzymała. Brakowało mu trochę tych rozmów z innymi ludźmi, a wolny czas przyczynił się do zwiększenia tej dozy, kiedy jednak nie miał do czynienia z ludźmi w szkole. Ciche westchnięcie, kiedy to spokojnie czekał, wydobyło się zatem z jego ust; pod kopułą czaszki znajdowało się sporo myśli, które snuły się w wolniejszym lub szybszym tempie. I wymagały odpowiedniej atencji.
Student nie wiedział, z czym przyjdzie do niego dziewczyna, dlatego, kiedy zauważył ją w oddali, nie bez powodu troszeczkę się zdziwił na latające obok pudełeczko, aczkolwiek dość szybko je zaakceptował. Samemu nie przyniósł niczego szczególnego, no może oprócz kart do gry w Durnia, które były gotowe spuścić im niezły wpierdziel, gdyby tylko im szczęście nie dopisywało. Mimo to Felinus doskonale wiedział, iż ta gra jest bezpieczna... no, do czasu, dopóki gracze nie wylosują czegoś, co stanowi albo ich sekret, albo bogina. Bo niektóre rzeczy naprawdę potrafią przyczynić się do wydobycia takich informacji, które nie powinny zostać poddane działaniu światła dziennego. Powinny uniknąć spojrzeń ciekawskich par oczu.
Uśmiechnąwszy się, wstał z miejsca, które to sobie wcześniej zajął, wcześniej machając oczywiście dłonią. Potem, czego się trochę nie spodziewał, odwzajemnił uścisk, tudzież przytulenie. Wcześniej miałby z tym problem, aczkolwiek teraz wiedział, że jest to coś całkowicie naturalnego. Zapoznawanie się z ludzkimi emocjami zawsze stanowiło dla niego coś nowego.
- Nie jest źle, prawie miesiąc tylko. Ale nie zaprzeczę, stęskniłem się. - puściwszy oczko, próbując powstrzymać skrzywienie poprzez uśmiechnięcie się, wszak brutalna terapia decybelami nie była czymś, co naprawdę lubił, wiedział jednak, o co jej może chodzić. Wcześniej spędzali ze sobą znacznie więcej czasu, a teraz, gdy każdy z nich zajmował się czymś innym, no cóż - relacje międzyludzkie zsuwały się na drugi plan, nawet trzeci i czwarty, kosztem właśnie tej więzi. - Gotowy, jak zawsze. Chociaż nie obiecuję, że będę wyjątkowo litościwy, wszak nie zamierzam dawać forów. - mruknąwszy, podniósł kąciki ust do góry, by tym samym wyciągnąć talię tarota, dzięki której mogli rozpocząć rozgrywkę. No i kostkę sześcienną, by tym samym rozpocząć pierwszy etap zabawy. Na stoliku, gdzie usiadł sobie wygodnie, pojawiła się karta pustelnika i marne... dwa oczka. - Słodycze? Twój tajemny plan na słodką wygraną to wywołanie we mnie cukrzycy? - pozwolił sobie zażartować, choć wyraz twarzy w spokojnym tempie powracał do tej normalności. Chwyciwszy za jedną babeczkę, zgodził się na ten plan, wszak stanowił on coś... czego nie zamierzał sobie odmawiać. - Dziękuję, akurat zjem raczej każdą. Uczulony nie jestem, także mogę ciągle próbować czegoś nowego. - mruknąwszy, czekał na to, jak się zakończy ta runda - być może jego przegraną?

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw Kwi 15 2021, 12:57;

Dureń: 4 i Kapłan

Naprawdę się cieszyła z faktu, że może zobaczyć chłopaka, co dosyć jednoznacznie rzucało się w oczy poprzez każdy jej czyn czy gest, jaki kierowała w jego stronę. Uśmiechała się szeroko, nie zwracając uwagi na fakt, że być może przytulasy, którymi zdecydowała się go obdarować, mogły być mu nie w smak. Niemniej, niestety Felinus miał przekichane. Ona miała w tym momencie bardzo wielką potrzebę bliskości, którą chłopak, chciał nie chciał, musiał zaspokoić. Tak wiec dalej go tuliła, jakby ramiona miała ze stali, choć prawdę mówiąc jej mięśnie w porównaniu z jego własnymi na pewno były bardzo mizerne. No, w porównaniu z jakimikolwiek mięśniami, to te były mizerne. Tak samo nie przejmowała się brutalnym atakiem jaki skierowała w stronę uszu chłopaka swoim dosyć głośnym protestem, który dotyczył tego, jak to nie wolno nie widywać się przez tyle czasu.
– Dla Ciebie to tylko miesiąc? – zapytała, odsuwając się nieco do niego i badawczo przyglądając jego twarzy. Bardzo skutecznie i przekonująco wymalowała na swojej twarzy idealnie udawane oburzenie. Jakby tego było mało, zaplotła dłonie na wysokości klatki piersiowej i pokręciła głową z wyrazem kompletnej dezaprobaty. – No wiesz co, Feli. Ranisz mnie prosto w serce! – i jak na zawołanie złożyła obie swoje dłonie w okolicach, gdzie właśnie serce powinno się znajdować, a na jej twarzy zagościł uśmiech bezbrzeżnego zdziwienia. Nie ma co, Robin potrafiła być naprawdę niezłą aktorką, kiedy się postarała. Pech chciał, że po chwili parsknęła śmiechem i cała misterna praca mimiki jej twarzy, poszła się walić.
Usiadła na odpowiednim dla niej miejscu przy stoliku, zacierając ręce, jakby faktycznie nie mogła się doczekać rozegrania partii durnia.
– Ja o żadne ulgi nie proszę! Rozjadę cię bez twojej pobłażliwości! – oznajmiła, pewnym siebie głosem. W czasie, kiedy on zaczął sprawnie tasować karty i szykować wszystko do gry, ona otworzyła pudełko z babeczkami i zaczęła je wyjmować na blat stoika. Uniosła swój wzrok, kiedy padły kolejne jego słowa i marne oczka na kostce sześciennej. Na jej ustach wykwitł bardzo pewny siebie uśmiech. – Sam sobie to robisz, ciągle pijąc to kakao. Patrz i się ucz, bo do grobu tego nie zabiorę – wyjęła kolejną kartę z tali, którą był kapłan. A potem rzuciła kostkę, uprzednio prosząc wszystkie bóstwa o lepszy wynik niż ten, który posiadał Felinus. I faktycznie, kostka potoczyła się po stole, by ostatecznie zatrzymać się na 4 oczkach. Z zadowoleniem uniosła wzrok, aby przyglądać się temu, jak ubranie Felinusa przemienia się.
– Wyglądasz doprawdy uroczo! – obwieściła, sięgając po jedną z babeczek. Wgryzła się w nią ze smakiem i uśmiechnęła polukrowanymi ustami. – Co robiłeś, jak cię nie widziałam? – zapytała z pełnymi ustami. Pytanie to było pozornie nic nie znaczące, ale Felinus znał ją na tyle, aby wiedzieć, że faktycznie się zastanawiała, czy wszystko u niego w porządku.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw Kwi 15 2021, 14:04;

Dureń
Życia: 2
Kostka k6: 5
Karta: kapłanka

Zauważał to - i być może kiedyś czułby się całkowicie nieswojo, ale teraz, gdy co nieco wiedział o tym, jak wyglądają relacje międzyludzkie, nie czuł się tym przytłoczony. Owszem, pewne myśli czasami pojawiały się, snując niemiłosiernie pod kopułą czaszki; udowadniając, że ludzki umysł jest podatny tak naprawdę na liczne wydarzenia z przeszłości. Mimo to nie czuł, żeby mu to przeszkadzało - czuł się miło z tym wszystkim, co mogło być dla nich obojga czymś niespotykanym. Trudno było tutaj tak naprawdę szukać jakichś sprzeciwów, kiedy to wcześniej, gdy Lowell parę lat temu był innym człowiekiem, izolował się od tego. Od istot ludzkich, od relacji, bojąc się, że może z tym wiązać się pewna krzywda. Z czasem jednak zrozumiał - zauważył to, iż jeżeli otoczy się ludźmi, którzy stanowią cząstkę dobra w jego życiu, samemu poświęcając cząstkę siebie, wszystko przybiera innych, bardziej przyjaznych barw. Nie bał się poszerzać własnych horyzontów. Zauważał większe możliwości, otaczając się tymi jednostkami, które stanowiły dla niego wiele.
Lowell uśmiechnął się niemrawo, już obronnie podnosząc ręce, kiedy to dziewczyna odsunęła się od niego. Szykował najróżniejsze argumenty, gdyż Robin wyglądała wyjątkowo wiarygodnie z oburzeniem, które z siebie wywołała.
- Aż miesiąc, miesiąc! - prychnął rozbawiony, choć dość szybko odzyskał spokój, ale pewne ogniki w źrenicach pozostały, istniejąc w nich raz po raz, jakoby rozweselone trwając we własnym żywocie. Lowell był jakoby pogodniejszy, łatwiejszy do zrozumienia, choć nadal spokojny w ferworze tych pozytywnych emocji, które pokazywał. Różnił się. Spotkania z psychologiem, gdy współpraca trwała już od ponad miesiąca, przywróciły w nim spokój ducha i pozwoliły tym samym na znalezienie złotego środka. Też, jako że starał się wyładowywać agresję poprzez sport, mniej przyczyniał się do powstawania nieprzyjemnych sytuacji. - Wiesz, akurat z uzdrawiania coś tam wiem, więc może ci je zaleczę...? - uśmiechnął się, podnosząc kąciki ust do góry w dość niepewnym ruchu, choć kiedy to Robin parsknęła śmiechem, odetchnął głęboko, jakoby czując tym samym ulgę we własnym ciele.
Kiedy to usiadł, trudno było nie powstrzymać się przed wyciągnięciem talii kart i rozpoczęcia tym samym pierwszej rundy, która, no cóż, była dla niego zgubna. - Na pewno pewno? - tajemniczy błysk w oku pojawił się u Felinusa, kiedy ten jednak przegrał pierwszą rundę, widząc, jak jego proste, aczkolwiek przyjemne ubrania - różniące się od czarnych struktur materiału, który zazwyczaj widniał na jego torsie - zamieniły się w te pustelnicze. Powoli, skrupulatnie, raz po raz. - Ale nie wiesz, ile cukru do niego daję, więc.. może sobie tego nie robię? - kąciki ust ponownie zawitały ku górze, kiedy to w pełni przemienił się w jakiegoś pustelniczego dziadygę. No, teraz mógł chociaż udawać jakiegoś Mesjasza czy cholera wie kogo, a i też - nie czuł się jakoś skrępowany.
- Ależ dziękuję, dawno nie nosiłem takich specyficznych ubrań. - prychnąwszy, widać było, że delikatnie dogryza, w związku z czym kontynuował rzut kostką i tym samym udało mu się wydobyć krasę pięciu oczek oraz Kapłankę. Jeżeli teraz przegra, no cóż, nie powie zbyt dużo na temat tego, co się u niego wydarzyło. - Praca, robota, sprawy prywatne, nauka, poszukiwanie dodatkowych zajęć. No, jestem zawieszony w prawach studenta, więc obecnie mam dużo czasu. - kiwnąwszy głową, mogło to być dla Doppler dziwne, ale taka była prawda. Jako jeden z nielicznych miał okazję wejść do gabinetu starego piernika i zobaczyć te legendarne bonsaie. Deal życia normalnie. - Co się działo natomiast u ciebie? - odbił sprawnie piłeczkę.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyNie Kwi 18 2021, 15:18;

Dureń: 1 i pustelnik
2/3

Nie ma co, czasami, kiedy wyjątkowo mocno się postarała, to mogła nawet uchodzić za osobę, która wygląda groźnie. Jak widać Lowell pomyślał w tym momencie podobny sposób, bo już wychodził ze swoimi obronnymi argumentami. Robin rozkoszowała się myślą, że to ona go w taki sposób załatwiła. Jak widać, szybko wyjaśniło się, że w jej odczuciu były to tylko żarty, zaledwie w niewielkim stopniu przeplatane szczerą nutką, że naprawdę za nim tęskniła.
- Chwała ci za tę poprawkę Lowell, bo inaczej musiałabym cię przynajmniej zabić - obwieściła jeszcze bardzo poważnym tonem, z odpowiednio zmarszczonymi brwiami, ale nawet ślepiec by zauważył te niewielkiej zmarszczki czające się w okolicy kącików jej ust, które oznajmiały, że jeszcze sekundę, a wybuchnie śmiechem. I tak faktycznie się stało. W ostatnich dniach czuła się tak luźno i tak wyjątkowo swobodnie, że było to aż niepoprawne! Nie była pewna, czy spowodowała to cudowna pogoda, czy może jej lepsze relacje z niektórymi osobami. Niemniej, czuła się świetnie w takim wydaniu i widać to było przynajmniej na milę. Znów zaśmiała się na wzmiankę o uleczeniu jej serca, ale nie skomentowała tego w żadne sposób, tylko pokręciła głową. Feli nawet nie wiedział, jak blisko był tematu, którego wolałaby raczej nie poruszać, bo kompletnie nie wiedziała, co się z nią pod tym jednym względem działo. Cóż, może później...
Zasiedli do gry i szybko okazało się, że Robin wcale nie kłamała, kiedy to tak ochoczo wychwalała swoje szczęście w tej grze. Klasnęła kilka razy w dłonie w wyraźnie bezbrzeżnej radości, kiedy to jego ubranie zaczęło się przemieniać w to znacząco przypominające łachmany, jakie miał na sobie pustelnik z talii tarota. Naprawdę podobało jej się to, co aktualnie widziała, bo jakby w ten sposób udowodniła, że wcale nie jest taka zła w tę grę. Chociaż w większości zależała ona od szczęścia gracza, ale to kompletnie inna sprawa...
- Znając ciebie to całą tonę, panie Pustelniku - nie miała litości, musiała sobie z niego zakpić. To dziwne, ale w tego typu grach wychodziły z niej najdziksze instynkty, które kazały, aby nie miała żadnej litości dla swojego przeciwnika. Może to dlatego zazwyczaj tak skrupulatnie ich unikała... Przyglądała się temu, jak wyrzuca kość i wyciąga kartę. Sięgnęła po babeczkę i od razu wgryzła się w nią naprawdę porządnie. Akurat w momencie, kiedy ona wzięła kość, aby wyrzucić swoją ilość oczek, Felinus zaczął opowiadać o tym, jak to nie chodzi do szkoły. Oczy niemalże wyszły jej z orbit i zaszkliły się od łez, kiedy przełykana babeczka utknęła nie tam, gdzie powinna. Kaszlała zawzięcie kompletnie nie zwracając uwagi na to, jaka kość jej wypadła. W końcu kaszlnęła baardzo mocno i poczuła, jak jej przełyk się rozluźnia. Dopiero wtedy podniosła ponownie spojrzenie na Felinusa, gdzie okazało się, że na stole pojawiła się też z jej strony karta pustelnika, a liczba oczek wyraźnie wskazywała, kto jest przegranym w tej rundzie.
- Co za bezczelny sabotaż! - zawołała od razu, kiedy i jej odzienie zaczęło się przemieniać. Ale na to kompletnie nie zwracała uwagi, bo wlepiała swoje spojrzenie w sylwetkę Puchona. - Jak to cię zawiesili? Co się stało? - oczywiście od razu zażądała wyjaśnień, kompletnie pomijając pytanie, które on jej zadał.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyNie Kwi 18 2021, 16:05;

Dureń
Życia: 2
Kostka k6: 6
Karta: pustelnik

Przyjacielskie przepychanki nie były mu ostatnio obce. No ba - ludzie nie byli mu ostatnio obcy. Może nie wszystko szło po jego myśli, wszak wiele rzeczy pozostawało poza zasięgiem ręki, co nie zmienia faktu, że zazwyczaj nie znajdował w nich jakiegokolwiek ukojenia. Teraz jednak było inaczej - kiedy to spojrzenie ciemnych obrączek źrenic pozostawało rozbawione, jakoby widoczne ogniki w zwierciadłach duszy dryfowały po ich powierzchniach, nie pozwalał sobie na przejawy jakiegokolwiek smutku. Owszem, miał ku temu powody, ale starał się wytrwać. Starał się raz po raz przetrwać w tym labiryncie nieskończonych problemów, jakie to stawiało przed nim życie. I na razie szło mu nieźle, ale jak zwykle istniała obawa, czy przypadkiem znowu czegoś większego nie wyskrobie. Mimo to trenował i na razie mu to wystarczało, by uniknąć niepotrzebnych spojrzeń oraz pytań. Może nie zmienił się nagle o sto osiemdziesiąt stopni pod tym względem, ale i tak było lepiej.
- Widzisz, trochę chcę jeszcze pożyć. - puścił jej oczko, jakoby zastanawiając się nad tym, czy jego egzystencja z góry skazana jest właśnie na bezpośrednie wpierdzielanie się w niebezpieczeństwa. I owszem - może wcześniej tak, ale teraz starał się tego unikać. Nie bez powodu zatem uśmiechnął się, podnosząc kąciki ust do góry, które to wyraziły tym samym jego emocje. Nie wiedział, że pewne słowa z jego strony mogły być tak naprawdę nieodpowiednie. Zresztą, nie pozostawał zbytnio świadom tego, co się dzieje w życiu Robin pod względem miłosnych zagwozdek. Nie bez powodu zatem również posłał jej ponownie pociągnięcie ust do góry. Samemu już miał za dużo stresu powiązanego z tym, że jednak jego bliska osoba zmagała się teraz z poważniejszymi konsekwencjami własnych czynów.
I chociaż starał się wyprzeć to, że to nie jest jego wina, wszak obiecał eskort - nawet rozmowy z psychologiem nie pozwoliły usunąć mu tego dziwnego wrażenia, że dołożył własną cegiełkę do takiej wersji wydarzeń. Na nic zdawały się pomagać wypalane raz po raz papierosy, które to, mimo bycia nikotynowym zastrzykiem, nie wnosiły niczego dobrego... no, oprócz pustych kieszeni.
Niestety - pierwsza runda nie pozwoliła mu tym samym wyjść zwycięsko ze starcia z własną kartą. Pustelnicze łachmany mu jednak nie przeszkadzały; zresztą, mało co przyczyniało się do jakiegokolwiek zdenerwowania. Lowell podchodził do tej rozrywki jako do czegoś odprężającego, w czym nie musiał przecież wygrywać, by udowodnić, że jest dobrym zawodnikiem. Doskonale znał zasady tej karcianej rozgrywki, opierającej się przede wszystkim na szczęściu w wyniku wyciągnięcia poszczególnej karty i wyrzucenia odpowiedniej ilości oczek. Po części można tym manipulować; poprzez odpowiednie dobranie siły i rzut sześcianem... ale nie zamierzał. Tym bardziej, że się uśmiechnął, kiedy to się okazało, że Robin również ma do czynienia z kartą pustelnika, wyrzuciwszy równocześnie najmniejszą ilość oczek.
- Możliwe, nie zaprzeczę, nie potwierdzę. - mruknąwszy, w sumie podszedł do tego tak samo, jak przy Eskilu. Nie dał jednoznacznego potwierdzenia, że tak jest, ale też - nie zaprzeczył. Zresztą, jego chęć do spożywania cukru zależała przede wszystkim od własnych chęci, a teraz trochę starał się go ograniczać, aczkolwiek z nikłym skutkiem. Zresztą, nie rozmyślał o tym, kiedy to powiedział o zawieszeniu, a Robin o mało co nie udławiła się babeczką. Lowell był gotów tym samym chwycić za różdżkę, co zrobił, by tym samym rzucić zapobiegawczo Anapneo, ażeby Ślizgonka nie stała się w jakikolwiek sposób blada i nie doszło tym samym do czegokolwiek gorszego. Całe szczęście dziewczyna sama sobie dała również rady, w związku z czym mogli odetchnąć z ulgą.
Wyciągnąwszy butelkę z wodą, podał ją tym samym Doppler, ażeby mogła sobie ulżyć.
- W porządku? - zapytawszy się, co prawda nie było to coś pozytywnego, a i też - dziewczyna przegrała w tej rundzie - w związku z czym podejrzewał, że raczej w porządku nie jest. Spojrzenie oczu było skupione głównie wokół niej, aniżeli czegokolwiek innego; chciał mieć pewność, że dziewczyna nie zmaga się z niczym więcej oprócz zakrztuszenia. - No, to mamy dwóch pustelników... - odpowiedziawszy, samemu wyciągnął kartę tarota, która znowu była pustelnikiem, ale kostka, jako że szczęście dopisywało, wypluła mu tym samym sześć oczek. Felinus aż podniósł brwi z wrażenia, by tym samym zauważyć, że Ślizgonka zignorowała jego pytanie, co nie było przyjemne, ale nic nie mógł z tym przecież zrobić. - Tylko na okres miesiąca, do jedenastego maja. Stary pierd się obudził i zdał sobie sprawę, że, będąc tylko dyrektorem, nie można siedzieć wygodnie na dupsku. - wzruszywszy ramionami, lista przewinień była spora, aczkolwiek nie wiedział, czy jest sens na ten temat rozmawiać. - Zabrałem uczennicę do Doliny Godryka. Tyle, aż tyle. - pokręciwszy oczami, czekał na rezultat wyciągniętej przez Robin karty.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw Kwi 22 2021, 15:39;

Dureń: 6 i księżyc – remis, Robin przerzuca k6 na 6 xD
2/3

Zasiedli do gry, która notabene była idealnym pretekstem do przeprowadzenia dzisiejszego spotkania. Pogoda cudnie dopisywała, ich nastroje w dużej mierze również były bardzo optymistyczne, więc należało z tego korzystać! Robin lubiła grać w durnia, bo była to zawsze bardzo przyjemna rozrywka. Miała możliwość zobaczyć za każdym razem nowe kombinacje zagrań i przede wszystkim zachowań kart. Bo przecież nikt nie mógł przewidzieć tego, co miało miejsce. To zawsze była niesamowita kombinacja nieobliczalnych wydarzeń. Przynajmniej było tutaj jedno, bardzo pewne pocieszenie; po zakończeniu rozgrywki wszystkie zmiany mijały, jednak do tego czasu można było się nieźle pośmiać i dobrze zabawić.
I tak oto oboje siedzieli teraz w pustelniczym ubraniu, co jeden to wyglądając gorzej, niż drugi. Wcale nie zamierzała przejmować się przegraną pewna, że to ostatnia w prowadzonej przez nią rozgrywce z Lowellem. Lubiła wygrywać, jak każdy, czasami nawet za bardzo przykładając do tego wagę, jednak nie w tym konkretnym przypadku, ponieważ Feli poruszył przy niej temat, któremu od razu zamierzała poświęcić nieco więcej czasu. Więc kiedy już upewniła się, że resztki nadgryzionej przez nią babeczki opuściły jej jamę ustną, w nie do końca higieniczny i estetyczny sposób, po prostu chciała poświęcić swoją uwagę przyjacielowi. Pokiwała delikatnie głową jako potwierdzenie, że przeżyje i prawdopodobnie nic jej z tego tytułu nie będzie. Ujęła w dłoń butelkę, którą ją poczęstował i wypiła kilka łyków, upewniając się, że na pewno w jej gardle nie zalegał już żaden niepokojący okruch. Robin sięgnęła ręką w stronę swojej głowy i zdjęła z niej kaptur, który był efektem przedziwnej magicznej siły, co oddziaływała na nich podczas tej rozgrywki. Skupiała swoją uwagę na Puchonie (Bo chyba wciąż mogła go tak nazywać), niekoniecznie na tym, że zniknęły jej dotychczasowe ubrania i zostały zastąpione takimi mniej wyjściowymi. Obserwowała, jak ten sięgnął po kolejną kartę i wyrzucił bardzo mocną liczbę sześciu oczek.
Dopiero, kiedy Felinus powiedział jej wszystko, zamierzała podjąć dalszą część gry. Dlatego wyciągnęła kartę tarota, którą to okazał się być księżyc. Gdyby nie informacje, które niedawno otrzymała, zapewne uśmiechnęłaby się z uznaniem pod nosem. Teraz jakoś nie mogła.
– Miałeś w tym jakiś konkretny cel? – zapytała, w odniesieniu do rewelacji z wyprawy do Doliny Godryka. Zmarszczyła delikatnie brwi i ujęła w dłoń kostkę, aby wyrzucić swoją liczbę oczek. Zaskoczona uśmiechnęła się, kiedy na stole również pojawiło się tyle oczek, co w przypadku przyjaciela. Uniosła na niego wzrok, nieco pogodniejszy, niż przed chwilą.
To co, dorzucamy i kto więcej będzie miał teraz, wygrywa tę rundę? – zapytała. Kiedy otrzymała potwierdzenie, ponownie sięgnęła po kostkę. Potrząsnęła nią w dłoni z nadzieją na wysoki wynik i chyba jakieś bóstwa nad nią czuwały, bo ponownie zobaczyła wynik najwyższy z możliwych. – Z tym nie ma opcji, abyś wygrał. Ta gra zadecydowała, że dzisiaj wygrywam – stwierdziła, pozwalając sobie na szerszy uśmiech, bo przecież wygrywała, więc należało się z tego powodu cieszyć!
– Mam nadzieję, że nie będziesz miał żadnych poważniejszych problemów przez to zawieszenia – dodała po chwili, kiedy oczekiwała na jego ruch. Ponownie sięgnęła po nadgryzioną babeczkę, jednak teraz, zamiast wgryzać się w nią łapczywie, urwała jej niewielki fragment i dopiero wtedy wsadziła do swoich warg.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyCzw Kwi 22 2021, 17:37;

Dureń
Umieram, bo mam Śmierć i kosteczkę number one.

Trudno było nie odmówić uroku okolicy, która, jak się okazywało, była korzystna pod względem najróżniejszych spotkań. Wiele wydarzeń miało miejsce w jego własnym życiu i nie widział żadnego większego sensu w celu zamknięcia się na cokolwiek. Zresztą, niezależnie od tego, jak źle by było, musiał się trzymać. Nawet jeżeli zastanowienie przejawiało się przez jego własną duszę, a samemu nie wiedział, jak sobie częściowo poradzić z tym, co miało miejsce. Ciche westchnięcie wydostało się zatem spomiędzy jego ust, choć nie miało teoretycznie żadnego podłoża. Uśmiechnąwszy się łagodnie, odczuwał i tak większe pokłady energii, którą to starał się jakoś spożytkować. Dodatkowo starał się ostatnio ćwiczyć, co miało pomóc mu z jego problemami z agresją. Odczuwał to dość mocno, dlatego nie widział sensu tak naprawdę w trwaniu w stanie, który uniemożliwiał mu racjonalne podejście do sytuacji. Snujące się, jakoby znienawidzone, nie pozostawały zbyt proste do zażegnania. Były to tak naprawdę tygodnie spotkań z psychologiem.
Pustelnicze ubrania mu nie przeszkadzały. Przystosowany był do życia zarówno w ubóstwie, jak i standardowej formie życia, w związku z czym jedynie poprawił ostrożnie kaptur, który to znajdował się nieopodal głowy. Zresztą, gdzieś do poprzedniego roku nie potrafił jakoś zacząć normalnego życia, oszczędzając każdy złamany knut w celu zakupienia czegoś na własność. Wynajem brzmiał jak najbardziej w porządku, ale wolał uniknąć sytuacji wyrzucenia z mieszkania z odpowiednim wcześniej wypowiedzeniem. Nie bez powodu zatem przez wiele lat nie miał podręczników, które to, w przypadku studiowania uzdrawiania, potrafiły sięgnąć zaskakujących cen. Wszystko, czego potrzebował, oferowały mu tak naprawdę biblioteki. I inne, mniej lub bardziej widoczne źródła.
Zakrztuszenie się babeczką nie należało do przyjemności, ale Lowell wiedział, iż informacja, którą przekazał poprzez własne struny głosowe, nie należała do czegoś, co mogłoby ujść płazem. Samemu o tym jakoś szczególnie nie myślał, akceptując rzeczywistość taką, jaka jest. Spojrzenie charakterystycznych, ciemnych obrączek źrenic skupiło się w pełni na przyjaciółce, która to mogła odetchnąć pełną piersią po napiciu się wody. Butelkę, zakręconą oczywiście, pozostawił tym samym na stoliku, kiedy to usłyszał pytanie z jej strony.
- Nie miałem żadnego. - odpowiedział zgodnie z prawdą, choć nie do końca. Celem było tak naprawdę zaspokojenie chęci odchyłu, do jakiego to się dość porządnie przymierzył. To, że Camelia była chętna, by udać się w stronę Doliny Godryka, było czystym przypadkiem. Zawsze musiał coś odwalić, ale i tak czy siak było w tym miesiącu znacznie lepiej. Bo nim się obejrzał, a nie skończył z dodatkowymi obrażeniami, tudzież bliznami, które ciągnęłyby się za nim do końca życia. Na razie pozostawał nieskazitelny i przy tym postanowił się utrzymać, kiedy to skonsumował do końca jedną z babeczek. - Czasami nie trzeba mieć, by zrobić coś irracjonalnego. - mruknął.
Wiedział jednak, że swoimi problemami nie powinien obarczać dziewczyny, która ma też swoje życie. Do tego celu przydawał mu się tylko i wyłącznie psycholog. A o jego istnieniu w życiu Lowella wiedziało obecnie tylko dwóch nauczycieli.
- Tak, ja jeszcze dobiorę inną kartę, bo w sumie już mam te pustelnicze szaty. - mruknąwszy, nie dość, że rzucił kostką, to jeszcze wylosował najgorszą z kart - Śmierć. Westchnąwszy lekko, machnął na to dłonią pod kopułą czaszki, kiedy to talia zaczęła płonąć, zamieniając się w popiół. Nic nie zamierzało się jednak z niego odrodzić; pozostawał jedynie wspomnieniem po odegranej partyjce w Durnia. Uśmiechnąwszy się delikatnie, wszak kąciki ust powędrowały ku górze, skupił się głównie na przyjaciółce, popijając tym samym trochę wody, ażeby suche gardło zaznało jakiegoś bliżej nieokreślonego ukojenia. - Trudno zaprzeczyć. Dość... perfidnie zadecydowała. - prychnął, sprzątając tym samym bałagan po kartach, który to pozostał na stole. Na szczęście popiół nie był gorący, więc mógł to zrobić w niemagiczny sposób.
- Nie, czemu miałbym mieć? Zdam tylko egzaminy i w sumie będę mógł skupić się głównie na pracy, której zamierzam się podjąć. - i na bliskich, na sobie. Odpowiadało mu życie bez obowiązków szkolnych, ale i tak czy siak jeżeli plan A nie zamierzał wypalić, to miał w zanadrzu plan B. I znacznie więcej, wszak nie widział sensu w ograniczaniu samego siebie. - Więc nie musisz się o to martwić. Pamiętaj, koty zawsze lądują na cztery łapy. I mają dziewięć żyć. - zażartował w związku z swoim pierwszym imieniem, choć patronusem pozostawał i tak wilk.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro Kwi 28 2021, 13:40;

Robin na przestrzeni ostatnich lat nauczyła się jednej, bardzo prostej prawdy życiowej; nie zamykać się na żadne doznania. W życiu działo się różnie, nikt nie mógł przewidzieć tego, co nastąpi. Trafiały się rzeczy dobre jak i te złe. Doświadczenia, które potrafiły zmącić pozorny spokój na twarzy na rzecz uśmiechu czy ogromna irytacji. Niemniej, z każdego z nich należało coś wynieść. Człowiek uczył się całe życie i prawda ta była jedną z najważniejszych, jakie każdy człowiek powinien znać. Życiowe wydarzenia wciąż nauczały i kształtowały światopogląd. Nawet coś pozornie tak błahego, jak ich dzisiejsze spotkanie na pewno miało mieć jakieś szersze przesłanie. Teoretycznie Robin spotykała się tylko z przyjacielem, aby porozmawiać, spędzić wspólnie czas. Jak widać, nawet w tak niewinnym spotkaniu mogło się okazać, że nikt nie jest w stanie zaplanować wszystko co do sekundy. O ile pogoda była cudowna, jakby zesłana im na zamówienie, tak nastrój zmieniał się wraz z kolejnymi rozgrywanymi turami Durnia oraz z padającymi z ich ust słowami. Znali się od tylu lat a jednak wciąż potrafili wzajemnie zaskoczyć.
Skinęła delikatnie głową słysząc jego słowa. Czuła się już lepiej po nagłym ataku kaszlu oraz duszności spowodowanych… zachłannością? Czuła, że nie jest odpowiednią osobą do wydawania jakiegokolwiek wyroku względem przyjaciela. W końcu sama też popełniała ogrom błędów. Jedne bardziej znaczące, drugie mniej, jednak wciąż się one zdarzały. I nigdy nie usłyszała od niego żadnego złego słowa na ten temat. Winna była Felinusowi to samo.
– Dobra, to teraz po prostu musisz mi opowiedzieć, jak wygląda to mistyczne miejsce! – odezwała się w końcu po dłuższej chwili, przywdziewając na twarz z powrotem delikatny uśmiech. Każdy chciał wiedzieć, jak wygląda gabinet Hampsona, a Feli jak widać był jednym z nielicznych, którzy mieli sposobność to sprawdzić osobiście. Oj zdecydowanie nie zamierzała teraz odpuścić! Chociażby po to, aby pokazać, że dla niej nie miało znaczenia, po co to robił, o ile sam nie miał z tego tytułu żadnych poważniejszych nieprzyjemności.
Grali dalej, Robi zgodziła się na propozycję ex-puchona co do jednoczesnej zmiany swojej karty. Miało to sens, bo przecież nie mógł już założyć czegoś, co i tak na sobie posiadał.
– Tylko potem nie zganiaj na mnie, jeśli ci się nie powiedzie – zaznaczyła, unosząc brew do góry, jakby w ramach ostrzeżenia przed niepewnym losem, jaki w zasadzie czekał na oboje. Karty tarota były zupełnie nieprzewidywalne. I właśnie to postanowiły im udowodnić, kiedy Felinus wyłożył nową na stół. Zaczęły one płonąć, a Robin wzniosła wysoko nad głowę ręce w zwycięskim geście. Przez to wszystko przez przypadek wyrzuciła z dłoni babeczkę, która malowniczym łukiem poszybowała w stronę pobliskiego klombu narcyzów. Jednak to nie miało znaczenia, bo ona wygrała i tylko na to w tym momencie zwracała uwagę. – Mówiłam, że jestem zajebista w tę grę! – zaśmiała się głośno, jednocześnie niczym małe dziecko pokazując mu język. Magiczne zmiany zaczęły znikać, ich ubrania wracały do normy, ale smak zwycięstwa wciąż pozostawał na jej języku.
Ponownie przeskoczyli w stronę bardziej poważnych tematów, a ona chciała z uwagą słuchać jego słów, choć zadanie to było nieco utrudnione przez sukces, który osiągnęła przed chwilą. Niemniej, trzymała się dzielnie.
– Ty się zawsze ze wszystkiego wywiniesz, więc nie martwię się o ciebie. Wiem, że zawsze dasz radę – powiedziała w tak oczywisty sposób, jakby właśnie obwieszczała mu, że jedna z chmur na niebie miała kształt parasola. Wzruszyła lekko ramionami i sięgnęła po nową babeczkę, bo tamtej nie zamierzała szukać w trawie i kontynuować. – Ale mógłbyś mi czasami mówić o tym, co się u ciebie dzieje. Feli, wiesz, że możesz na mnie liczyć i nie możesz mnie nie obciążać swoimi problemami. Chcę uczestniczyć w twoim życiu – to powiedziawszy sięgnęła wolną dłonią w stronę jego własnej. Położyła na jego grzbiecie swoje palce i delikatnie ścisnęła. Naprawdę zależało jej na Felinusie i chciała bardziej angażować się w jego życie.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptySro Kwi 28 2021, 17:15;

Efekt motyla zdawał się przejmować kontrolę nad życiem każdego człowieka, mimo iż ten tego mógł nie zauważać. Pozornie błahe sprawy, tudzież sytuacje, na przestrzeni wielu, wielu minut, tudzież godzin, dni bądź tygodni... mogą obrócić żywot o sto osiemdziesiąt stopni. I to zarówno pod tym dobrym względem, jak i złym. Samemu Lowell wcześniej zamykał się na te doznania, nie chcąc pozwolić na to, by cokolwiek lub ktokolwiek go więcej skrzywdził. Był zajęty. Sytuacja w domu nie zdawała się poprawiać i przez te lata na studiach musiał oszczędzać. Już wcześniej powinien się zgłosić o pomoc, ale uważał, że to wszystko zdoła samodzielnie udźwignąć. Prędzej czy później psychika musi wysiąść, a w jego przypadku zaczęła ona szwankować, gdy nie wiedział, jak postępować z innymi ludźmi. Owszem, jakieś zasady miał, jakimiś schematami się kierował, ale kompletnie nie nadawał się do pełnienia jakichkolwiek roli społecznych. Już nie mówiąc o tym, że nie był odpowiedzialny, o czym powiedział mu sam dyrektor szkoły, do której to uczęszcza. Dopiero od niedawna zaczynał uczyć się życia na nowo. Nadal zdawał się być prowadzony w tę kwestię poprzez rączkę, jakoby trzymając się kurczowo kolana, aczkolwiek czuł, że życie - nawet jeżeli pełne niespodzianek - niesie ze sobą coś więcej, niż tylko i wyłącznie żmudną, konieczną egzystencję.
Bo to właśnie te drobne przyjemności - czy to radość z wygranej, czy to wspólne spędzanie czasu - przyczyniają się do narastania chęci do walki o lepsze jutro. I tak trwał w tym wszystkim; oddawał się marzeniom, tworzył coś nowego, próbował rzeczy, które zgodne były z jego kodeksem moralnym. Zaczynał kroczyć samodzielnie, zauważając, iż może wiele rzeczy jest skomplikowanych, a każdy człowiek unikatowy i trudny do przewidzenia pod względem zachowania, ale to właśnie tworzy świat. Każda najmniejsza jednostka, niby szara masa, jakoby nic nieznacząca, po zapoznaniu i oswojeniu, nabiera specyficznego ferworu barw. Jakoby wachlarz odczuć zaczyna się kształtować, a na pewnych rzeczach - wysoce zależeć.
- Okraszone wieloma legendami, niczym z baśni i historii przekazywanych z pokolenia na pokolenie, mityczne drzwi gabinetu Hampsona kryją w sobie pewien charakterystyczny, wręcz trudny do niezauważenia świat. - rozpoczął iście czystym głosem, jakoby lektorskim, na bieżąco wymyślając historyjkę dotyczącą tego, jak wygląda gabinet starego piernika zasiadającego na tronie jako głowa rodziny szkoły specjalnej. Na twarzy Lowella raz po raz pojawiał się charakterystyczny uśmiech, a barwa wymawianych spółgłosek i samogłosek zmieniała się wraz z kolejnymi słowami. - Na ścianach widnieją ruszające się portrety, które są w stanie wydawać swoim czujnym wzrokiem osądy znacznie szybciej, niż można byłoby o to posądzać samego Garetha. Biurko, jak i liczne półki, zawalone są wieloma papierami, prawdopodobnie dotyczące uczniów i studentów uczęszczających do szkoły. Gdzieś pod ścianą znajduje się kanapa, ale ta zapewne od dawien dawna nie posmakowała żadnych czterech liter. - prychnął z rozbawieniem, aczkolwiek kontynuował, kładąc własne łokcie na blacie stolika, by tym samym oprzeć własną twarz o dłonie. - I nie ma co się dziwić, skoro papiery, o ile nieuporządkowane, o tyle tak... nikłe w stosunku do blasku roślin hodowanych pod czułym okiem profesora. Fanatycznie wręcz pielęgnowane, na parapetach i jakichkolwiek innych wolnych miejscach znajdują się one - drzewka bonsai. - uśmiechnął się szerzej, jakoby to miało mu pomóc w powstrzymaniu parsknięcia śmiechem. Przy Robin czuł się swobodnie. Gdyby przyszło mu opowiadać przed jakimkolwiek profesorem tę historyjkę, raz po raz by się zastanowił czy aby na pewno dobrze robi, przekazując ją jeszcze dalej. - A tak naprawdę to jest ich tam od chuja, być może nawet więcej, niż wszystkich ludzi w Hogwarcie. Nasz dyrektor to fanatyk bonsai, można byłoby nawet o tym machnąć jakąś ciekawą pastę. - prychnął z widocznym rozbawieniem, wszak trudno było nie odnieść wrażenia, iż dyrektor bardzo przywiązuje się do egzemplarzy poszczególnych roślinek. Ten to przynajmniej miał zajęcie. Może przez te ostatnie lata z nimi wegetował? Kto wie. Tego nie wiedział nikt, dlatego spekulacje pozostawił na późniejszy moment.
Trudno było jednak nie przytaknąć na słowa, że nie będzie narzekał i zaganiał, iż mu się nie powiodło. Zresztą, trudno było nie zauważyć, jak jego własna talia kart postanowiła poddać się samozapłonowi, w związku z czym musiał przyznać się do własnej porażki. Jednocześnie podniósł kąciki ust na reakcję Robin, choć szkoda było mu tej babeczki, która to postanowiła wykonać drastyczne kroki i poddać się tekstowi Bohemy. Na pewno istniały lepsze pomysły na zakończenie jej żywota, aczkolwiek nie było mu dane już tego sprawdzać.
- Jesteś, to prawda. - zgodził się bez dwóch zdań, bo samemu rzadko kiedy grał w Durnia, znając konsekwencje niektórych kart. Zazwyczaj nie miał do niego i tak żadnego szczęścia, dlatego był w stanie przejść obojętnie obok własnej porażki, pozostając świadomym tego, iż liczy się dla niego obecnie szczęście Doppler. Zresztą, dość często stawiał siebie na drugim miejscu. Teraz jednak nie widział żadnych przeciwwskazań, skoro i tak czy siak nie była to sprawa pierwszej wagi, oparłszy się prędzej o zdrową i prawidłową rywalizację. Kolejne tematy były w swej naturze specyficzne i przyczyniały się do powstawania naprawdę wielu pytań, na które to starał się znajdować odpowiedzi, aczkolwiek obecnie nie szło mu to najlepiej.
Co do pierwszej wypowiedzi... nie miał niczego do dodania. To była prawda. Zawsze jakoś sobie dawał rady, lądując na cztery łapy niczym kot, ale to właśnie prędzej podejście samotnego wilka pozwalało mu wytrwać w wielu przeciwnościach losu. Pozostawał świadom; kiedy to ugryzł kawałek kolejnej babeczki, wszak za słodyczami ostatnio przepadał, zastanowił się na krótki moment, kiedy to kolejne słowa opuściły usta Ślizgonki.
- Wiem, nie podchodzę do ciebie jako do kogoś, kto nie powinien o czymkolwiek wiedzieć. Po prostu... - nie chciał niczego przekręcić, dlatego spojrzał na nią przepraszająco, wszak nadal miał problemy z pewnymi aspektami relacji międzyludzkich. Musiał zastanowić się na krótki moment, dlatego ta kilkusekundowa przerwa wystąpiła, choć nie do końca specjalnie. Nie wątpił w to, co ich łączy, tutaj chodziło prędzej o wyćwiczone schematy, których to się trzymał. I o to poniekąd, że to, co w jego życiu ma miejsce, jest jednym wielkim pierdolnikiem, który prędzej czy później stanie się obciążeniem. - ...też, to nie jest coś, z czego powinienem być dumny. Nie widzę w tym wszystkim listu, w którym się chwalę, że, hej, straciłem prawa studenta, jest super. Wolę, gdy pewne rzeczy wychodzą naturalnie, a nie chwalę się nimi na lewo i prawo. - nie umniejszał jej roli w tym wszystkim, starał się brzmieć łagodnie, bo niczego złego nie miał na myśli. Zwyczajnie nie widział sensu ze zdawania relacji z każdej sytuacji, która dzieje się w jego własnym życiu. Każdej, jednej, najmniejszej. Pewne kwestie chciał pozostawić w tej bezpiecznej bańce - dla niego i dla psychologa. Nie widział wroga w Robin, skądże. Wolał, gdy pewne rzeczy wychodziły podczas zwykłych rozmów. - Wiedz jednak, że to moje odwalanie - wplątywanie w niebezpieczne sytuacje, o których to miałaś prawo słyszeć, głównie poprzez blizny - jest "leczone". - nie były to rzeczy, których uwielbiał się podejmować, ale chciał ją zapewnić, że o ile się martwi, o tyle jednak... pewne kwestie zostały zażegnane. - To nie są komfortowe tematy i uwierz mi, przyzwyczajam się do tego, by wyjść na prostą. Potrzebuję oswoić się z tym wszystkim, nauczyć się wielu rzeczy, bo wbrew pozorom ich zwyczajnie nie umiem. Również tego, że powinienem znajdować w innych oparcie. - trochę uśmiech mu zbladł, jakoby udowadniając, iż słowa, które to powiedział, są szczerze. Nie bał się już dotyku, ale nadal, wiele kwestii wymagało nauczenia. Błądził, chodził, musiał nauczyć się wszystkiego od nowa, porzucić autoagresję w celu pokonania własnych słabości i przeciwności losu wynikających z kart historii. - Mam nadzieję, że to rozumiesz. Potrzebuję... czasu? Czasu, by się przystosować. - kiwnął głową, spoglądając na nią szczerze, bez żadnych masek.

Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPon Maj 03 2021, 20:42;

Każdy miał jakieś swoje problemy i sprawy do pozałatwiania. Robin doskonale wiedziała, że nie wszystko wydawało się być takim łatwym, jakby mogło się wydawać. Czasami jedynym sposobem na pomoc dla drugiej osoby to była możliwość wsparcia dobrym słowem lub tylko pokazania, że jest się obok. To ten ktoś musiał zadecydować, czy życzy sobie ingerencji w swoją strefę osobistą ze strony kogoś pozornie obcego, czy woli tego unikać. Czasami ludzie pragnęli osoby a jeszcze innym razem, zwyczajnie możliwości spędzenia wspólnie czasu. Teoretycznie tylko grali. Oddawali się w niewidzialne ręce magicznej rozrywki, celem umilenia sobie tych kilku godzin w swoim towarzystwie. Praktycznie nawet w tak pozornie normalnej rozrywce można było dostrzec coś głębszego.
Rozsiadła się wygodnie, wyciągając nogi przed siebie, kiedy Felinus zaczął snuć cudowną opowieść o tym, jak to prezentuje się gabinet sławetnego dyrektora szkoły, którego Robin widywała tylko w momencie rozpoczęcia czy zakończenia roku szkolnego. Szeroki uśmiech pojawił się na jej ustach i raz po raz parskała śmiechem na coraz to ciekawsze wstawki, które na pewno mocno koloryzowały rzeczywistość. Niemniej, nie miała nic przeciwko temu. Kiedy wydawało jej się, że chłopak zakończył tę barwną cześć swojej opowieści po prostu podniosła dłonie do góry i zaczęła klaskać, w ramach docenienia jego kunsztu bajkopisarskiego!
– Felinus, jak nie wyjdzie ci w uzdrawianiu, powinieneś rozważyć pisanie powiastek dla dzieci – powiedziała przez śmiech, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem. Naprawdę, kto by się spodziewał, że Felinus posiada takie ukryte umiejętności? Na pewno nie ona. Jak widać, miała jeszcze wiele do odkrycia spośród cech charakteru swojego przyjaciela. – W życiu nie podejrzewałabym Hampsona o miłość do czegokolwiek żywego. A już szczególnie do bonsai. – parsknęła pod nosem, dalej nie dowierzając, jednak nie zapowiadało się na to, aby miała samodzielnie sprawdzać, co znajduje się w zaciszu dyrektorskiego gabinetu. Musiała zaufać opowieściom Puchona. Wzruszyła lekko ramionami i ponownie wgryzła się w babeczkę.
W ciszy delektowała się jej smakiem, kiedy chłopak powoli odpowiadał na jej słowa. Przełknęła kęs, który miała właśnie w ustach i zamilkła na chwilę po jego słowach. Trawiła je w ciszy i spokoju.
– Jasne, rozumiem to zupełnie – powiedziała w końcu. I faktycznie tak było. Naprawdę pojmowała dlaczego jej nie powiedział i rozumiała również fakt, że nie zawsze pragnął dzielić się jakimiś swoimi mniejszymi jak i większymi przeżyciami. Czasami niektóre rzeczy należało przetrawić samodzielnie, nim te będą nadawały się do uzewnętrznienia. Sama zresztą miała podobnie. Długo milczała na pewne tematy, miliony razy rozważała w myślach inne scenariusze i rozwiązania, aż w końcu stawała sięgotowa do podjęcia dialogu. Uśmiechnęła się delikatnie słysząc kolejne jego słowa i pozwoliła sobie na wzmocnienie uścisku na jego dłoni. – Bardzo się cieszę. Jeśli czujesz się lepiej, to nie potrzebuję niczego więcej do szczęścia, serio – zapewniła go dosyć szybko. Kto jak kto, ale Robin rozumiała, jeśli ktoś nie chciał mówić. W życiu Lowella zaszło wiele zmian i wiedziała, że wszystko wymagało odpowiedniej ilości czasu. I przede wszystkim odpowiednich osób obok, które zapewnią spokój i możliwość poradzenia sobie z przeciwnościami. – Feli, wiesz, że nigdy nie będę cię do niczego zmuszać. Wiedz tylko, że zawsze będę gotowa ci pomóc, jeśli tylko zapragniesz mojej pomocy, bez względu na to, czego miałaby ona dotyczyć. – dodała po dłuższej chwili. I dopiero, kiedy wypowiedziała te słowa, zdała sobie sprawę z tego, jak wiele prawdy się w nich kryła. Felinus był jedną z najbliższych jej osób. Gotowa była pomóc mu we wszystkim, nawet jeśli wymagałby od niej niewykonalnego. Czasami po prostu się wiedziało, za kim warto iść w ciemno, a kogo powinno się omijać szerokim łukiem. Dla niej Puchon był człowiekiem, który był na jednym z ważniejszych miejsc w jej prywatnej hierarchii osób jej życia.

+
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyWto Maj 04 2021, 12:48;

Jedni lepiej umieją kryć się z własnymi problemami, inni gorzej. Z czasem, gdy Felinus zaczął otwierać się na ludzi i rozumieć, że stanowią oni coś więcej niż kolejne osoby w życiu, z którymi to raz będzie miał tylko i wyłącznie do czynienia, pierwotne problemy przelewały się przez niego jak przez szalę. Owszem, powinien to lepiej kontrolować, nauczyć się ponownego podejścia do tego na zimno i bez zdradzania samego siebie, ale... wobec niektórych nie potrafił.
Posiadał tak bliskie osoby, z którymi to chciał być szczery. Albo ich nie kłamać, wiedząc doskonale, iż ono ma krótkie nogi i bez sensu jest mówienie, iż wszystko znajduje się w należytym porządku, bo prawda była zgoła inna. Dostrzeganie w innych czegoś więcej, jakoby namiastki dobra, lgnięcie do nich, a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa... były nieodłącznymi elementami wielu relacji. I może kiedyś by zaprzeczył, kiedy to jeszcze krył się z samym sobą, ale teraz - wiedząc, że okazywanie emocji nie jest słabością - nie zamierzał z tym walczyć. Bowiem te karty, wykładane raz po raz w ramach przyjacielskiej, magicznej rozgrywki, może wydawały się być tylko i wyłącznie elementem jakichś prób rozluźnienia, ale pozostawały w sferze ich własnych rozmyślań. Mogli porozmawiać, a to było najważniejsze.
Historia tego, jak wygląda gabinet dyrektora, może była przekoloryzowana, posiadając liczne dziwne elementy, ale ziarenko prawdy w niej się jednak znajdowało. Hampson uwielbiał bonsaie i gdyby mógł, to zapewne licytowałby na Śmiertelnym Nokturnie jego najbardziej okazałe odmiany w horrendalnych cenach. Cholera w sumie wie, czy rzeczywiście się tak nie działo, a dyrektor nie udzielał się pod jakimiś dziwnymi ksywkami na różnorakich dyskusjach czarodziejskich w sprawie hodowania tychże roślin. Felinus nie zdziwiłby się, gdyby prawda sięgała w tym rzeczywistym spektrum opowieści, którą właśnie zapodał.
- Zawsze trzeba mieć plan B, prawda? - spojrzał na nią, gdy słońce zniknęło za dość nieprzyjemnymi chmurami, choć nie wątpił w to, że uda mu się zdać te wszystkie egzaminy i coś osiągnąć w zakresie uzdrawiania. Pomysł na tworzenie opowieści dla dzieci, które kupowałyby każdy nowy tomik, wydawał się być ciekawy, ale zapewne samemu rozważyłby napisanie prędzej tego, jakie odpały i przypały był w stanie zaserwować w szkole w ciągu jednego roku. Byłaby to powieść bardzo specyficzna, oparta na rzeczywistej relacji i własnych umiejętnościach. Ale, mimo że pisał poprawnie, jako tako talentu pisarskiego raczej nie posiadał. - Uwierz mi czy nie, ale było ich tam od groma. - parsknąwszy, trudno było nie podejść do tego tematu w taki, a nie inny sposób, który przyniósłby potencjalny brak humoru wobec sytuacji, która miała miejsce. Nie chciał się załamywać, przenosząc kwestię zawieszenia w obręb żartu i luźnego podejścia do siebie. Zmieniał się, to prawda, ale siedzenie w jednym i tym samym miejscu, tudzież narzekanie na to, co miało miejsce, nic by mu dobrego nie przyniosło.
I częściowo postanowił się uzewnętrznić. Owszem, mógł pozostawić ten temat na kiedy indziej, ale nadal - nie widział sensu. Skoro postanowił się go podjąć, był w stanie wyłapywać poszczególne reakcje przyjaciółki, nie chcąc poniekąd przyczynić się do zbędnego jej zamartwiania. Podał zatem niewiele szczegółów, ale te były wystarczające, by nakreślić odpowiednio sytuację.
- Dziękuję. - powiedział po zakończeniu przez nią wypowiedzi, zauważając, jak raz po raz niewielkie krople deszczu spadały na stolik, skutecznie przyczyniając się do pozostawienia widocznych śladów. Dziękował jej za to ciche zrozumienie, brak napierania na ciągnięcie tematu, jak i uświadomienie w tym, że gdyby kiedykolwiek potrzebował pomocy - wie teraz, gdzie ją może uzyskać, gdyby potrzebował podzielić się tym, co go trapi od wielu lat, nie tylko psychologowi. Uzyskać wsparcie bardziej emocjonalne, aniżeli te polegające na zmianie podejścia, nakierowaniu umysłu w ciut inny sposób. Odwzajemnił ten uścisk dłoni w subtelny sposób, wiedząc, iż jego własne dłonie mogą dzierżyć, ale nie muszą, znacznie większą siłę. Czasami nawet prosty gest wystarczy, by pobudować drugiego człowieka na duchu; a tym cichym aniołem stała się właśnie Doppler.
Drobne krople deszczu zwiastowały tak naprawdę falę wody. Gdy się ochłodziło, a pojawiało się ich więcej, Felinus zwinął własne manatki, by pomóc tym samym blondwłosej dziewczynie pod tym względem. Pogoda, mimo że bardzo przyjemna, niosła ze sobą czasami psikusy, z którymi mogli sobie nie poradzić. Reszta babeczek zabezpieczona, ruchome Aexteriorem w postaci parasola - również. Felinus poprawił płachty własnej koszuli, jakoby chciał upewnić się, że te są w jednej całości.
- Oho... chyba lepiej będzie, jak się stąd zwiniemy. - przyznawszy, gdy ciemne obłoki jeszcze bardziej przejmowały władzę nad krajobrazem, zniknęli; po rozmowie, po przedostaniu pewnych faktów z życia, po miłej rozgrywce i smacznych przekąskach. Prosty dzień, teoretycznie, przerodził się w ciut bardziej skomplikowany, ale bardziej konieczny. To był poniekąd ten pierwszy, mały krok - i Lowell był z niego dumny. I dziękował w duchu Doppler, że ta postanowiła go wysłuchać.


+
Powrót do góry Go down


Baby O. Macha
Baby O. Macha

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 14
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 150
Galeony : 183
  Liczba postów : 258
https://www.czarodzieje.org/t20458-baby-ophelia-macha?highlight=Baby
https://www.czarodzieje.org/t20863-poczta-baby#667362
https://www.czarodzieje.org/t20460-baby-ophelia-macha?highlight=Baby
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyNie Lip 11 2021, 21:05;

Od początku rozważała zerwanie się z tych warsztatów. Nie były obowiązkowe, ale były wygodną przepustką z domu, ich rodzina zastępcza nie miała większych zastrzeżeń. Oczywiście nie pozwalali im szwendać się bez celu po dolinie. Na zajęcia ich puszczali, ale Baby nigdy nie była wielką fanką przeróżnych warsztatów organizowanych przez entuzjastycznych wolonariuszy, którzy ewidentnie podbudowywali swoje poczucie własnej wartości pomagając biednym, pokrzywdzonym dzieciom. Na ogół było nudno i tłumnie. Wiedziała że Olivera kręcą artystyczne klimaty, więc pewnie będzie czerpał przyjemność z plastycznego tematu. Nie przekonywała go więc do dużo bardziej kuszącej alternatywy.
Kiedy dotarli na miejsce, na stolikach już były rozłożone przeróżne przedmioty, słoiki, a spora grupka dzieci zajmowała miejsca. Rozejrzała się za jakimś pustym stolikiem i usiadła, wskazując Oliverowi miejsce na przeciwko siebie. Prawda była taka, że nie potrzebowali wielkich zbiorowisk, żeby poznawać inne dzieci. W swojej przygodzie z różnymi domami była zmuszona do dzielenia dachu nad głową z przeróżnymi dziećmi, a rodziny zastępcze często przygarniały ich sporo. Baby nigdy nie umiała znaleźć z nimi wspólnego języka i jedynie w Oliverze dostrzegła coś przyjaznego. Jeden z ich starszych braci zastępczych ciągle mu dokuczał i nie mogła dłużej patrzeć na to biernie i kiedy w końcu stanęła w jego obronie, przekonała się, że chłopak jest naprawdę w porządku. Od tamtego momentu był jedynym, z którym chciała spędzać czas i czasami czuła, że są oni przeciwko reszcie świata. Może w Hogwarcie miało się to zmienić? Nawet na Baby działały czasem obietnice jak świetna jest ta szkoła i że znajdą się nagle w innym, dużo lepszym świecie.
- Może jak to się skończy to wrócimy okrężną drogą - zaproponowała, nie mając ochoty wracać do ich domu, który pożegnali w ostatniej chwili uciekając przed sporą dramą między ich mamą zastępczą i jednym z dzieci. Wiedziała, że atmosfera będzie napięta przez dobre kilka dni i lepiej nie wchodzić nikomu w drogę.


Ostatnio zmieniony przez Baby O. Macha dnia Sro Lip 14 2021, 06:44, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Oliver F. Fox
Oliver F. Fox

Wiek : 14
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 135
C. szczególne : Nadmierna dbałość o dykcję, więc gdy się podekscytuje jego "r" może brzmieć nieco zabawnie; specyficzny, nieco niezręczny uśmiech, który prezentuje niemal cały czas; zapach jabłkowej gumy balonowej; okulary z grubymi szkłami
Galeony : 295
  Liczba postów : 231
https://www.czarodzieje.org/t20456-oliver-flynn-fox#647281
https://www.czarodzieje.org/t20461-korespondencja-olivera-f-foxa#647375
https://www.czarodzieje.org/t20459-oliver-flynn-fox#647328
https://www.czarodzieje.org/t20464-oliver-f-fox-dziennik#647383
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyNie Lip 11 2021, 23:18;

Miał wrażenie, że czas ucieka mu pomiędzy palcami. Zanim się obejrzał, skończył już dziesięć lat i był całkiem pewny tego, że kolejne dziesięć minie mu znacznie szybciej. Bardzo dobrze pamiętał chwilę, w której odwiedzał schorowanego już dziadka, a ten, oddając mu swój kieszonkowy zegarek, z pełną powagą opowiadał mu o tym, jak to na starość czas mija tak szybko, że ledwie się budzisz, a już pora iść spać. Za każdym razem, gdy tylko zerkał na rytmicznie pracujące wskazówki miał wrażenie, że te odmierzają czas specjalnie dla niego, doskonale wiedząc, ile mu go pozostało, tylko złośliwie nie chcą podzielić się z nim tą tajemnicą. Najbardziej lubił chwile takie jak ta, gdy podekscytowany siedział w oczekiwaniu mając wrażenie, że czas niemal stoi w miejscu, wydłużając się leniwie, a przede wszystkim - przyjemnie, przez świadomość dobrze zagospodarowanego dnia. Wyobraźnia szalała mu od próby domyślenia się do czego może służyć solidny słój, który delikatnie przesunął bliżej siebie, nie mając odwagi podnieść go bez pozwolenia.
- O, no, no, i możemy po drodze pozbierać dyptak. Czytałem o nim wczoraj w atlasie roślin. Nie mogę uwierzyć, że już prawie doszedłem do E... Ale dyptak Ci się spodoba. Podobno pachnie jak cynamon albo cytryna. Przyjemnie byłoby iść spać z takim dyptakiem w poko- Wiesz co, chyba jakoś inaczej to się nazywa, bo zdecydowanie wcześniej skojarzyłbym go z ptakiem, ale na pewno jest na de i na pewno pachnie cytryną i cynamonem - rozgadał się szybko, mając wrażenie, że jeśli będą siedzieć w ciszy, to wszyscy wkoło pomyślą, że wcale się nie lubią, co przecież nie było prawdą. - I w ogóle to w czasie bardzo gorących dni może na chwilę zacząć płonąć niebieskim płomieniem i to w ogóle jej nie szkodzi - dodał, zaciskając dłonie na kolanach, bo i poważnie patrząc w zielone oczy przybranej siostry, jakby właśnie ta ostatnia informacja stanowiła kropkę nad i nad decyzją zbierania dyptamu; i jakby wcale nie czekał w napięciu na akceptację tego planu przez samą Baby.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPon Lip 12 2021, 10:53;

Nie mógł wyjść z cierpkiego podziwu, jak tak wiele rzeczy może posypać się w krótkim czasie, kiedy wydawałoby się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik - kameralna grupa teatralna, kilka lokalnych scen gotowych ich przyjąć dla urozmaicenia letnich wieczorów, musujący szampan zapewne chłodzący się już w Mediolanie, a wreszcie i Awinion, miasteczko zamieniające się w lipcu w prawdziwą krainę marzeń każdego aktora. Po ostatnich trudnych miesiącach zasługiwał na to wszystko; zasługiwał na odskocznię w świat, w którym mógł być każdym poza sobą samym. I kiedy już praktycznie domykał spakowany kufer, trzy sowy przybywające w krótkich odstępach czasowych zupełnie te plany przekreśliły.
To był pierwszy rok, gdy zrezygnował z wyjazdu wakacyjnego z Hogwartu, zwyczajnie mając dosyć tych ludzi, tych relacji, zmuszających go do nieustannego zachowywania czujności i profesjonalizmu. Cel podróży również nie był mu szczególnie bliski - miał wrażenie, że drobinki saharyjskiego piasku czasem dalej plątały się pomiędzy rzeczami, przypominając, że spędził na pustyni wystarczająco dużo czasu w tym życiu. I w ten sposób został sam, bo nawet Milka została oddana pod opiekę ezrowej mamie. Towarzystwa dotrzymywały mu zatem jedynie zwierzęta, kociołkowe pieguski i parę wymienionych wiadomości z Heaven, przypominających jej, by nie zapomniała znaleźć dla niego pamiątek.
Nie nawykł do tak smutnej bezczynności i z samego tego faktu nie potrafił odmówić prośbie poprowadzenia warsztatów dla dzieci z rodzin zastępczych; a gdyby to nie wystarczało, znajdujące się w szufladzie mikołajowe origami od Izzy z Magicznego Domu Dziecka przypominało mu, że takie wydarzenia nie stanowiły wartości dla tylko jednej ze stron. Być może w jakiejś części angażował się, by podbudować samego siebie i rozjaśnić te cienie, jakie rzucały podjęte wszelkie złe decyzje, ale koniec końców wiedział, że po prostu było warto.
Dziecięce buzie były przeróżne - jedne ozdobione entuzjazmem, inne nieco przestraszone, a niektóre zupełnie rozgadane. Przeliczył w głowie grupę i gdy byli już wszyscy, klasnął kilkukrotnie w dłonie, chcąc ściągnąć na siebie uwagę i uzyskać kilka minut ciszy.
- Chcę powiedzieć kilka słów... - zawiesił głos, mając nadzieję, że choć kilka głosów odpowie mu słowami popularnej rymowanki. Potarł przy tym nieświadomie i trochę nerwowo ręce; jeszcze nigdy nie prowadził sam zajęć dla tak młodych odbiorców i nawet pewnego siebie Ezrę wpędzało to w stres. - Okej, super... Zgromadziła się nas całkiem spora grupka, co bardzo, bardzo mnie cieszy. Pewnie przebieracie nogami, żeby dowiedzieć się, po co nam te wszystkie słoje, ale zanim zajmiemy się warsztatami, chciałbym was trochę poznać. I chciałbym, żebyście wy poznali mnie. - Nigdy nie lubił tej formy publicznego przedstawiania się, a teraz sam dokładał cegiełkę do tej tradycji - przed sobą miał jednak grono dzieci, które jeszcze prawdopodobnie nie czuło zniecierpliwienia powtarzającą się zabawą.
- Będziemy się przedstawiać i mówić o sobie trzy zdania, jakie tylko chcecie. Na koniec wykonujemy ruch na przywitanie. Słuchajcie i obserwujcie uważnie kolegów i koleżanki, bo haczyk polega na tym, że ruchy nie mogą się one powtarzać. Ja zacznę, dobrze? - spojrzał po dziecięcych twarzach, uśmiechając się uspokajająco do tych, które nie wyglądały na przekonane. - Ja nazywam się Ezra. Jestem największym na świecie fanem kociołkowych piegusków i ogromnym zwierzolubem. Jestem też nauczycielem działalności artystycznej w Hogwarcie, więc możecie być spokojni o dzisiejsze zajęcia. Na ogół wiem, co robię. Jako że moją największą pasją jest aktorstwo, moim gestem będzie głębooooki ukłon. - Zamachał ręką, wykonując dostojny ukłon, a potem wskazał najbliższą sobie osobę, by teraz ona zabrała głos.
Powrót do góry Go down


Baby O. Macha
Baby O. Macha

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 14
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 150
Galeony : 183
  Liczba postów : 258
https://www.czarodzieje.org/t20458-baby-ophelia-macha?highlight=Baby
https://www.czarodzieje.org/t20863-poczta-baby#667362
https://www.czarodzieje.org/t20460-baby-ophelia-macha?highlight=Baby
Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 EmptyPon Lip 12 2021, 16:36;

Nie miała pojęcia czym jest  dyptak i sama zdecydowanie nie kolekcojonowała roślin w żadnym atlasie, ale nie przeszkadzało ją, że tak chce spędzić czas. Wolała się kręcić z Oliverem i realizować jego zainteresowania, których nie rozumiała, ale prawdę mówiąc chętnie patrzyła na jego ekscytacje i może sama z niej trochę też czerpała. Stanowili idealny balans między przesadnym entuzjazmem, a jego brakiem.
- Jasne - uśmiechnęła się do podekscytowanego chłopaka i zaraz przeniosła spojrzenie na nauczyciela, którego rymowanki nie dokończyła, ale faktycznie skupiła na nim uwagę, kiedy reszta koślawo i nierównomiernie to wyrecytowała. Nie cierpiała tej zabawy i zdecydowanie zdążyła już jej się znudzić, ale pierwszy raz kiedy ktoś ją zaproponował, to już było o ten raz za dużo. Nie lubiła mówić o sobie, czuła się niezręcznie i nigdy nie miała kreatywnego pomysłu na żaden gest. Przyglądała się innym dzieciom, starając się wpaść na jakiś pomysł żeby przeżyć to szybko i bezboleśnie, ale kiedy dotarło do niej, tak jak oczekiwała, miała pustkę w głowie. - Nazywam się Baby. Przyszłam tu z moim bratem Oliverem. Nie lubię tej gry - trzy zdania, prawda? Wiadomo było, że nikt nie będzie naciskał, w końcu była przed nimi cała grupa i Oliver pewnie siedział już jak na szpilkach żeby wyrzucić z siebie nie trzy, a trzydzieści zdań. Skoro przyszli razem można uznać, że nadrobi za nią. Przypomniała sobie jeszcze o geście, więc szybko klasnęła w dłonie i spojrzała na niego ponaglająco, żeby jak najszybciej przeniósł zainteresowanie na swoją osobę, bo parę dzieci już zerkało na nią z ciekawością. Nie chciała też na zbyt długo przyciągać spojrzenia nauczyciela, zamiast tego zerkała na jego torbę, zastanawiając się, czy znalazłaby tam coś interesująco. Książke dotyczącą artystycznych zajęć? Może nawet jakiś podręcznik przydatny w Hogwarcie.


Ostatnio zmieniony przez Baby O. Macha dnia Sro Lip 14 2021, 06:43, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Stoliki przy jeziorze - Page 7 QzgSDG8








Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty


PisanieStoliki przy jeziorze - Page 7 Empty Re: Stoliki przy jeziorze  Stoliki przy jeziorze - Page 7 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Stoliki przy jeziorze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 11Strona 7 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Stoliki przy jeziorze - Page 7 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Park
-