Idziemy dziś wieczorem na ognisko? Mój szef zaprasza, wprawdzie na 15, ale jak będziemy na siódmą to też się nic nie stanie. To jak, nie zostawisz mnie chyba samej w tym gnieździe wiwern?
ale się to przyczepiło no. Raz powiesz i już na zawsze zostanie! Pilnie potrzebuję Twojej pomocy. Sprawa jest ważna i zapewne sam przyznasz mi rację, ale nie ma co wyjaśniać w liście. Mógłbyś zjawić się nad jeziorem jeszcze dziś, jakoś półtorej godziny po obiedzie? Tylko proszę, daruj sobie mundurek i inne marynareczki. To ważne!
Twój Ulubiony Gryfon
______________________
As I arrived I thought I saw you leavin', carryin' your shoes
Decided that once again I was just dreamin' of bumpin' into you
Masz ochotę podchwycić nieco pięknego języka, jakim jest hiszpański? Zgodnie z obietnicą uroczyście zapraszam Cię na moje kolejne zawody - jeśli nie jest Ci straszna podróż do Meksyku! W przyszły piątek w stolicy odbędą się walki, a weekend zamierzam spędzić w Puebli (niedaleko, mieszka tam moja rodzinka). Biorę Cię pod uwagę w kwestii tego całego wyjazdu, więc... czas zostawić książki, kujonku! Trochę wakacji przed wakacjami nikomu nie zaszkodziło. W skrócie - nocleg i jedzonko za darmo. Piszesz się?
Leonardo
______________________
As I arrived I thought I saw you leavin', carryin' your shoes
Decided that once again I was just dreamin' of bumpin' into you
W piątek mam zmianę do 18, nie puszczą mnie wcześniej. Będę u Morrisa pięć, może dziesięć po. Spróbuj go jakoś ogarnąć, żeby nie wstawił mi kolejnych minus stu punktów za samo oddychanie.
No jasne, że wpadnę! W kwestii quidditcha chętniej oglądam, niż sam gram, także nie ma problemu. Szkoda, że nie zobaczę Ciebie na boisku... Widzimy się na trybunach!
Leonardo
______________________
As I arrived I thought I saw you leavin', carryin' your shoes
Decided that once again I was just dreamin' of bumpin' into you
Mi querido, przepraszam, przepraszam! Nie wcisnę Ci, że nie mam czasu wolnego, bo to nieprawda. Po prostu cały czas się tutaj znajdzie coś do roboty, nawet jeśli to nie jest sama w sobie praca. Ale poważnie, przepraszam i cieszę się, że mnie przyciskasz do pisania! Dobra, więc. Jest zajebiście. Bardzo zajebiście. Kocham to miejsce. Przyznam bez bicia, że moje ramię umiera i chyba muszę zacząć trochę bardziej uważać, bo nie chcę go sobie znowu rozwalić... Ale to jest chyba jedyny minus. Praca jest ciężka, ale wszyscy traktują nas tutaj niesamowicie uroczo i ogólnie, czuję się jakby to był mój dom. Dzieciaki są wspaniałe, zresztą pozostali wolontariusze też. Dodam też, że do pomocy wyrwało się zdecydowanie więcej pań, niż panów (ha. Możesz mi już zazdrościć, śmiało.)... Nie narzekam. Jak już mamy chwilę wolnego, to staramy się jak najwięcej zobaczyć i jakoś poodpoczywać, ale tak bardziej w moim stylu - czyli robiąc coś. Nie wrócę stąd, dopóki nie skoczę na bungee przy tutejszym wodospadzie, który jest NIEZWYKŁY. Jak tam u Ciebie? Jak wakacje? Lenisz się, odpoczywasz, tęsknisz, płaczesz za mną? Czy może to TY już sobie kogoś znalazłeś, co?
Leo
Do listu dołączona jest fotografia.
______________________
As I arrived I thought I saw you leavin', carryin' your shoes
Decided that once again I was just dreamin' of bumpin' into you
z góry przepraszam, jeśli sowa przyleci do Ciebie o jakiejś głupiej porze, albo będzie cholernie niezadowolona, ale miałem właśnie cudowny dzień (szczegóły niżej) i dopiero teraz udało mu się znaleźć chwilę na nabazgranie czegoś na pergaminie... Słońce, furorę wzrostem robię wszędzie. Do tego nie trzeba wyjeżdżać do Afryki, spokojnie. Tak samo zresztą z moim urokiem... Ale miło zobaczyć, że faktycznie to doceniasz! To nie mój pierwszy skok na bungee, nie panikuj. (Próbowałeś kiedyś, tak swoją drogą?) Jestem prawie pewien, że przeżyję! A jak nie, no to cóż. Będziesz miał przynajmniej trochę spokoju... No wiesz, po tym, jak wyleczysz swoje załamanie nerwowe po utracie najlepszego przyjaciela na świecie. Nie wiem tylko niestety, co by Ci tu w spadku zostawić... Hej, spędzanie czasu w domu każdemu dobrze robi. Nawet miałem pytać cię, czy jesteś blisko z siostrą, wiesz? Bo mam wrażenie, że tak, ale jakoś za często was w Hogwarcie razem nie widuję. Nie, żebym ja z moją jakoś tragicznie dużo czasu spędzał (ale to mała niedobra Ślizgonka, próbuje się ode mnie chyba odciąć. Nie wiem czemu, przecież jestem boski!)... MERLINIE, JAKA SŁODKOŚĆ. Walić wszystko, kupuję mieszkanie, wprowadzasz się i bierzesz tę cudną panią ze sobą. Mówiłem ci kiedyś, że chcę psa? Bo chcę, bardzo, kocham zwierzaki. (O czym wiesz, ale daj mi się chwilę pocieszyć). Nie wiem, któro z was wygląda na tym zdjęciu bardziej uroczo! Zdecydowanie jestem bardziej psiarzem niż kociarzem (a za chwilę zaraz sam sobie zaprzeczę, ale czekaj na to...). Inna sprawa, że nie mam czasu. Dobra, nieważne. Więc. Był organizowany wypad po trochę materiałów. Uznałem, że mogę się trochę pomęczyć i pojeździć... Ale w punkcie, w którym mieliśmy odebrać te rzeczy, była beznadziejna pogoda i okazało się, że musimy chwilę poczekać w okolicy. A wiesz jaka to okolica? Tuż przy granicy z Kenią. KENIĄ, EZRA! Wiesz, co jest w Kenii? Tak, safari, brawo, mój mądry Krukoniku. A wiesz, kto jest na safari w Kenii? Mój najlepszy przyjaciel, od dobrych paru lat. Szczerze, jak go widzę, to przypominam sobie, czemu w ogóle lubię życie. Mam niesamowitego farta, że go w ogóle poznałem. Rozumiesz, że dałem radę go odwiedzić? To była dosłownie chwila, bo mimo wszystko byłem przejazdem, ale... Serio, to przebija wszystkie wodospady i skoki na bungee. Nie chciałem się chwalić, ale Twój poprzedni list tak idealnie wpasował się tematycznie, że musiałem!
Leo
Do listu dołączona jest fotografia.
______________________
As I arrived I thought I saw you leavin', carryin' your shoes
Decided that once again I was just dreamin' of bumpin' into you
bez linek to Ty jednak lepiej nie skacz. (Aż ciekaw jestem, co takiego możesz chcieć...) To nie jest ekstremalnie głupie! Skoki na bungee są zajebiste. Nie zamierzam jakoś bardzo Cię przekonywać, ale gdybyś serio chciał kiedyś spróbować, to ja bardzo polecam. Nie zanudzasz. Wbrew pozorom całkiem lubię słuchać ludzi! Przyjemnie jest coś o kimś wiedzieć. I tak, doskonale wiem, że młodsza siostra to dziwne stworzenie... Chociaż tak się w pełni nie dziwię, że ktoś może chcieć trzymać Ciebie na dystans... (Myślisz, że zdradzi mi swój sekret, jak to robi?) Żartuję. Dobrze wiemy, że Cię lubię. Trochę, ale jednak! ...Pracuje z TRUDNYMI psami? Trudne to słowo klucz, nie? Teraz mam pewność, że się dogadamy. W takim razie czekam, aż poinformujesz tę młodą sympatyczną sąsiadkę, że kradniesz jej Chione. (Oczywiście, że jestem gotowy! Mówimy o psie, halo!) Powiem Ci, że to jest jedna z najzajebistszych historii mojego życia (jeśli w ogóle nie najzajebistsza) i nie wiem, czy uda mi się osiągnąć coś bardziej epickiego. Moi rodzice kochają zwierzaki, są weterynarzami (chociaż moja mama jest bardziej pisarką, ale wciąż ta sama tematyka!). Dużo podróżowali i zabierali mnie ze sobą, więc jak pomagali na safari w Kenii, to miałem tam niezłe wpływy. Jedna lwica urodziła młode, ale niestety wszystkie oprócz jednego zachorowały i zmarły, ona zresztą też. Niezbyt miał kto się zająć tym jednym ocalałym, który w dodatku też trochę chorował i był słaby... I jakoś tak pomagałem, zacząłem się zbliżać. Między takimi zwierzakami a opiekunami potrafi się nawiązać niesamowita więź... Odwiedzam Engiste, kiedy tylko mogę. O! Mam też przez niego (dzięki niemu?) zajebistą bliznę! To był wypadek przy zabawie, nie chciał mnie zranić. A nawet jeśli, to i tak go kocham... I niech mi ktoś spróbuje wmówić, że nie jestem najlepszym Gryfonem!
Leo
______________________
As I arrived I thought I saw you leavin', carryin' your shoes
Decided that once again I was just dreamin' of bumpin' into you
Powinnam przypominać Ci, że znamy się nie dziesięć dni, tylko dziesięć lat? Widzę, że mnie unikasz. Powiesz, co jest nie tak, czy mam umrzeć z zamartwiania się? Nieładnie tak zabijać najlepszą przyjaciółkę.
Leo. Leo? Ma metkę nieodpowiedzialnego lekkoducha, na waszym pierwszym spotkaniu Cię uderzył, zdradził Pandę... To wygląda na kiepski materiał na dalekiego znajomego, a co dopiero na chłopaka. Ale wiesz, Dorien też był (chyba do tej pory jest, tak prawdę mówiąc) wrogiem publicznym i niemal wszyscy mówili mi, że to zły pomysł. Posłuchałam ich dokładnie tak uważnie, jak zazwyczaj słucham rad innych ludzi, którzy sądzą, że wiedzą jak żyć moim życiem, czyli wcale. I teraz jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Jedyną stałą rzeczą jest zmiana, prawda? Od czasu mojego ostatniego spotkania z Leo trochę myślałam o jego charakterze w odniesieniu do waszej relacji. I mam wrażenie, że to zupełnie inna osoba niż ta, o której KIEDYŚ opowiadała mi Panda. Zmienił się i mam podstawy sądzić, że zrobił to dla Ciebie. Musisz być dla niego wyjątkowy. A zatem, szybka odpowiedź: Oczywiście, że tak.
Zaczynam mieć wrażenie, że tobie chodzi wyłącznie o to, że Leo jest mężczyzną. Proszę, powiedz mi, że jest mylne, bo jeśli nie, to w tym momencie wstaję, zabieram różdżkę i wyrzucam ci z głowy te głupie rozterki innym sposobem. I tak – to groźba, ale jeśli mnie podasz do sądu, to sama siebie uniewinnię Nie wstydzę się, tylko zastanawiam, czy przeczytałeś swój list przed wysłaniem. Im bardziej Ci na kimś zależy, tym trudniej o deklaracje, bo ból, który może spowodować odrzucenie staje się namacalny i nieznośny. Nie komplikuj sobie życia na siłę – skoro ten wysoki chłopak (który zresztą przeniósł na rękach twoją ukochaną przyjaciółkę z Agrios do Lefkó PRZEZ MOST, jak dla mnie 11/10) sprawia, że czujesz się szczęśliwy – czy jakiekolwiek rady są ci w ogóle potrzebne? Jedyne, co mogę ci powiedzieć to żebyś przestał słuchać tego małego Ezry, który siedzi na twoim barku i szepcze do ucha jakieś głupoty.
Jakbyś go nie kochał, to byś mi teraz nie pisał tych epopei. I naprawdę, jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale jeśli jeszcze raz przeczytam w twoim liście podobne bzdury, to słowo daję, użyję na Ciebie obu różdżek.
Może nie będziesz nosił jego dziecka pod sercem dziewięć miesięcy, ale jakoś to chyba zniesiesz, co? Kim jesteś i co zrobiłeś z moim pewnym siebie, przebojowym i rozsądnym przyjacielem? Ostrzegam, wolisz przyznać się sam.
przypomnij mi - dałeś mi tę koszulkę na zasadzie wykorzystania resztek materiału, nie? Tak się wolę upewnić, zanim ostatecznie ją potnę... Za późno. Nie lubiłeś jej jakoś bardzo, co?
straciła więcej, niż nitkę. Moje żarty są cudowne! W ramach zemsty zesłałeś na mnie wściekle dziobiącą sowę? Nieładnie, panie Clarke. I jeszcze szantaż... Chciałam Ci zanieść tę koszulkę, ale gdzieś wybyłeś. Unikasz mnie, bo wisisz mi 20galeonów?
chyba to po prostu Ty nie znasz się na żartach. Biedactwo... I w dodatku nie umiesz wychować sowy. Wiesz, że ona nie powinna dziobać z sympatii, nie? Ja się na zwierzętach za bardzo nie znam, ale podstawy trzeba mieć... No cóż, przynajmniej wiesz nad czym pracować! Hej, hazardzisto, tak łatwo nie odpuszczę!
Dorien dowiedział się o pochodzeniu mojego ojca i… nie przyjął tego zbyt dobrze. Nie jesteśmy już razem, a ja nie chcę pracować w brytyjskim Ministerstwie Magii z dwoma mężczyznami, których kochałam nad życie (i jak pewnie się domyślasz, to uczucie nie wygasło do końca, a względem Doriena nie wygaśnie jeszcze długo). Musisz zrozumieć. Wyjeżdżam do Szwecji, sama nie wiem, na jak długo. Bardzo cię kocham, postaraj się nie dać zabić swoim byłym i nie rób głupot. Będę tęsknić.
Musisz mi wybaczyć, ale nie miałem kompletnie pojęcia jak zacząć list do zupełnie obcej osoby. Tak się zastanawiałem, że w sumie żadnym "panem" nie będę Ciebie nazywał, nie? To głupie, nawet bardzo. No i tak wyszło, że pobazgrałem pół kartki, ale to nieistotne! Mam nadzieję, że jesteś cierpliwy i nie wyrzuciłeś jeszcze tego listu, bo dopiero teraz przypomniałem sobie, że miałem zacząć wszystko wyjaśniać. JESTEŚMY KUZYNAMI! Podobno. Tak twierdzi moja mama, Melanie Runner, ale nie chce mi o Tobie nic powiedzieć. Wiem zatem tylko, że jesteś czarodziejem i chodzisz do Hogwartu (!). Super, nie? Bo ja też będę w Hogwarcie! Idealna okazja, żeby się spotkać i poznać i w ogóle, jesteśmy rodziną przecież! Bardzo, bardzo czekam na odpowiedź. Ach, no i miłych wakacji!
tak sobie myślę, że chyba trochę Cię tamtym listem speszyłem. Sorki, podekscytowany byłem - okazuje się, że mam kuzyna!!! Pewnie jesteś trochę oszołomiony albo zajęty, albo może wyjechałeś gdzieś w takie miejsce, że nie masz nawet kartki? No w każdym razie, ja bym był bardzo wdzięczny za jakąś odpowiedź...
Boo Runner
P.S.: A jakbyś już odpisywał, to mógłbyś może postarać się znaleźć jakiegoś innego ptaka, a nie sowę? Byłbym wdzięczny!
chyba trochę negatywnie podchodzisz do tematu. Zupełnie niepotrzebnie! Ja w tym czasie dowiedziałem się, że nasze mamy są siostrami. Nie utrzymują kontaktu, więc pewnie nie wiedziałeś o moim istnieniu, tak jak ja o twoim. Trzeba to w końcu nadrobić, nie? Odpisz, proszę. Zaczynam się martwić, że zamęczam złego Ezrę Clarke. A jeśli tak - przepraszam i poproszę o list zwrotny z taką informacją, dobra? Byłoby słabo pisać "kuzynie" do kogoś, kto nie jest twoim kuzynem...