Dość przestrzenna klasa, która ma posłużyć członkom klubu Laboratorium Medycznego jako miejsce spotkań. Zawiera cały asortyment potrzebny do szkolenia się w zakresie uzdrawiania, eliksirów i poniekąd także zielarstwa. Na ławkach przeważnie znajdują się magiczne fantomy lub szkolne kociołki, w komodach uczniowie znajdą potrzebne składniki, do których dostęp ma tylko przewodniczący klubu oraz opiekun, którzy są za nie bezpośrednio odpowiedzialni i służą tylko do użytku na zajęciach pozalekcyjnych. Wielkie regały przepełnione są tematyczną literaturą, potrzebnymi podręcznikami czy też specjalistycznymi czasopismami.
Wrześniowe spotkanie Laboratorium Medycznego
Dość poważnie zastanawiał się nad tym czy przejąć obowiązki Maxa w nowym roku szkolnym. Zajmowanie się organizacją spotkań lab-medu zdawało się być dla Solberga przyjemnością, jednak Lucas nie miał pojęcia czy uda mu się pogodzić obowiązki prefekta naczelnego z funkcją przewodniczącego kółka. Jednak postanowił spróbować, bo wiedział, że wiele osób bardzo lubiło te zajęcia pozalekcyjne i sam też chętnie na nie uczęszczał. Przygotował więc odpowiednio salę, sprawdzając kilka razy czy o niczym nie zapomniał oraz spisawszy sobie kilka zaklęć, na których chciałby się skupić podczas tego spotkania, czekał aż wszyscy chętni zbiorą się w sali. Ubolewał nad tym, że nie będzie na nim Maxa i nadal nie mógł przywyknąć do tego, że nie zobaczy go na szkolnym korytarzu, ale miał nadzieję, że kumpel cieszyłby się z tego, że spotkania kółka są kontynuowane. - Witam wszystkich. Jak się zapewne domyślacie, przejąłem funkcję przewodniczącego lab-medu i postaram się, aby spotkania odbywały się w miarę regularnie i były dla Was przydatne. - zaczął słowem wstępu, kiedy w klasie pojawiła się grupka członków laboratorium. - Dziś zajmiemy się kilkoma przydatnymi zaklęciami, które moim zdaniem powinien znać każdy, kto chciałby pomóc poszkodowanemu w razie potrzeby, a nie stać bezczynnie i czekać na pomoc magimedyczną - podszedł do jednego ze stolików, aby zdjąć ciemny materiał z fantoma, który na nim leżał. Jego kończyny, zarówno dolne jak i górne posiadały niewielkie ranki i otarcia. - Pierwsze, proste zaklęcie bardzo użyteczne, które naprawdę przydaje się w życiu codziennym to Vulnus Alere. Zasklepia małe ranki, skaleczenia i otarcia. - wycelował różdżką w jedną z małych szram, widniejących na skórze manekina i wypowiadając inkantację, zademonstrował odpowiedni ruch, a ranka zagoiła się w mgnieniu oka. - Kolejne - Dispareo Oedema, minimalizujące obrzęk na ciele, nawet ten wywołany w skutek reakcji alergicznej - odkrył kolejnego manekina, a po uważniejszym przyglądnięciu się, można było zauważyć, że miał on spuchnięte obydwa stawy skokowe - ewidentnie skręcone. Wycelował w jedną z kostek, aby po chwili pokazać wszystkim prawidłowe rzucenie czaru zmniejszającego obrzęk - I na koniec Sugervirus, nieco bardziej zaawansowane zaklęcie, które najczęściej wykorzystywane jest kiedy mamy do czynienia z raną po ukąszeniu jadowitego stworzenia. Czar dosłownie wysysa z ciała truciznę, nie pozwalając się jej rozprzestrzenić po ciele poszkodowanego. A więc trzeba działać szybko, jeśli jesteśmy świadkami takiej sytuacji. - machnął w kierunku kolejnego fantomu, a kiedy materiał opadł, podszedł do niego, aby zwrócić uwagę wszystkich na niewielką, charakterystyczną ranę po ukąszeniu jadowitej tentakuli. Podobnie jak przedtem poczekał, aż wszyscy zbiorą się wokół niego i kiedy miał pewność, że obserwują, wypowiedział formułę zaklęcia, wykonując odpowiedni ruch nadgarstka, aby snop magicznego światła wyssał na zewnątrz truciznę z ciała manekina. - Dobrze, myślę, że czas, abyście sami spróbowali. Dobierzcie się w pary, żeby Wam było raźniej. Każdy fantom ma odpowiednią ilość obrażeń dla dwóch osób. I próbujcie do skutku. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy. Jestem do Waszej dyspozycji - oznajmił na koniec, aby zachęcić ich do ćwiczeń. Kiedy próbowali na swoich pacjentach przechodził się między nimi, obserwując jak im to idzie.
Dla osób mających poniżej 11 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Vulnus Alere: - od 1 do 35 - pierwsza próba rzucenia zaklęcia nie wyszła, nic się nie stało. Próbujesz więc jeszcze raz. Znowu bez zmian. Dopiero za trzecim razem otarcie, w które celowałeś zaczyna zanikać, aż za kolejnym wypowiedzeniem formuły czaru, jest całkowicie zagojone. - od 36 - 70 - wypowiadasz inkantację i ledwie widoczna ranka na łydce manekina jak lekko krwawiła, tak dalej sączy się z niej krew. Postanawiasz spróbować kolejny raz i tym razem zaklęcie było rzucone prawidłowo, a ranka zasklepia się na Twoich oczach. Jednak kiedy chcesz powtórzyć swój sukces i ponownie rzucasz Vulnare Alere, nie udaje Ci się zagoić kolejnego otarcia. Cóż, na pewno musisz jeszcze poćwiczyć. Nie poddawaj się! - od 71 do 100 - najwidoczniej nie pierwszy raz używasz tego czaru. Kiedy tylko mierzysz różdżką w małą ranę na ramieniu fantoma, udaje Ci się ją uleczyć za pierwszym podejściem! I każde kolejne wypowiedziane przez Ciebie zaklęcie, leczy kolejną rankę.
Dla osób mających między 11 a 20 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Dispareo Oedema: - od 1 do 25 - powoli zaczynasz myśleć, że te ćwiczenia to strata Twojego czasu. Kilka pierwszych prób zakończyło się kompletną porażką. Kostka jak była spuchnięta, tak dalej taka pozostaje. Musisz poprosić o pomoc Lucasa, albo kogoś, kto ma w kuferku więcej niż 20pkt z uzdrawiania, aby pokazał Ci jeszcze raz jak rzucić to zaklęcie. - od 26 - 50 - mimo, że pierwsze dwie próby rzucenia czaru Ci się nie udały, nie poddajesz się. Kolejny raz powtarzasz inkantację, ale znowu nic. Dopiero za czwartym podejściem, udaje Ci się w nieznacznym stopniu zmniejszyć opuchliznę stawu, a popchnięty tym małym sukcesem, próbujesz jeszcze raz by po chwili zaobserwować jak obrzęk widocznie ustępuje! - od 51 do 75 - niestety za pierwszym razem wypowiadasz źle formułę zaklęcia, na co zwraca Ci uwagę Lucas. Wysłuchawszy jego rady, aby kłaść nacisk nie na pierwszą sylabę, a na drugi człon zaklęcia, ponownie mierzysz różdżką w manekina, aby z zaobserwować wyraźne zmniejszenie się obrzęku kostki. Prefekt uśmiecha się do Ciebie z uznaniem. - od 76 do 100 - to zaklęcie nie jest dla Ciebie najmniejszym problemem. Od razu łapiesz wymowę i ćwicząc wcześniej "na sucho" ruch nadgarstka, jesteś w stanie odwzorować idealnie czar, który przed momentem zaprezentował Wam Ślizgon. Doskonale radzisz sobie ze spuchniętą kostką fantoma, lecząc ją za pierwszym razem!
Dla osób mających powyżej 21 pkt z uzdrawiania:
Rzucacie kostką k100 i dodajecie swoje punkty z uzdrawiania aby zobaczyć jak Wam poszło zaklęcie Sugervirus: - od 1 do 40 - zdajesz sobie sprawę, że masz do czynienia z dość trudnym zaklęciem, przez co nieco stresujesz się przed jego rzuceniem. Musiałeś niewystarczająco skupić się na tym co chciałeś zrobić, bo już pierwsza Twoja próba zamiast pomóc fantomowi, sprawiła, że skóra wokół rany po ukąszeniu zaczęła sinieć, co oznaczało, że trucizna rozprzestrzenia się dalej. Pewny, że aby uratować poszkodowanego musisz działać szybko, starasz się nieco nieporadnie ponowić zaklęcie, jednak jesteś zmuszony poprosić Lucasa o pomoc, bo żaden Twój czar nie jest skuteczny. - od 41 do 80 - powoli tracisz cierpliwość. Lucas wspominał, że to nie prosty czar, ale ile można próbować? Kilka dobrych minut zajmują Ci kolejne próby rzucenia zaklęcia, z marnym skutkiem. W końcu jeden z Twoich znajomych (wybierz osobę której zaklęcie się udaje, a jeśli nie ma nikogo takiego, uznaj, że to Lucas) pokazuje Ci w czym tkwi Twój problem i uczy Cię prawidłowego gestu różdżką. Po kilku próbach "na sucho", postanawiasz znowu spróbować i tym razem wiązka światła, skutecznie usuwa truciznę z ciała manekina. Choć nie do końca, bo przez ten czas, kiedy uczyłeś się zaklęcia, toksyna w ciele magicznego fantoma zdążyła się rozprzestrzenić... - od 81 do 100 - mimo iż zaklęcie wydaje się trudne, szybko uczysz się jak prawidłowo je rzucać. Nikt jednak nie powiedział, że musi udać się za pierwszym razem, prawda? Niezrażony, ćwiczysz przez pare minut i w końcu skupiasz się odpowiednio na ratowaniu swojego pacjenta by po kolejnej próbie płomień magicznego światła wyssał jad tentakuli z ciała fantoma.
-Okej, moi drodzy! Jeszcze jedno ogromnie przydatne zaklęcie. Tylko skupcie się, bo od Waszych prób zależy dosłownie życie Waszego pacjenta - oznajmił, zwracając uwagę wszystkich na siebie, aby pokazać im kolejny czar, który powinien potrafić rzucić bezbłędnie dosłownie każdy. Stanął przy jednym z fantomów, wcześniej przygotowanym. - Pierwsza pomoc przy poszkodowanym który nie oddycha i który nie ma tętna. Sprawdzacie to bardzo prosto. Podchodzicie, pochylacie się nad poszkodowanym, przystawiając ucho do twarzy - dokładnie to zrobił - i obserwując ruchy klatki piersiowej i oddech, obijający się o Wasz policzek, jesteście w stanie ocenić pracę płuc. Tętno sprawdzamy, albo na tętnicy szyjnej - wyprostował się i przyłożył dwa palce do szyi manekina, w odpowiednim miejscu, tuż pod żuchwą - lub na tętnicy promieniowej - przeniósł dotyk na przegub ręki fantoma, aby wyczuć pulsowanie, a raczej jego brak u swojego pacjenta - Jeśli nie wyczuwacie ani jednego, ani drugiego, wzywacie pomoc, a potem przystępujecie do przywracania akcji serca, za pomocą zaklęcia An Duca Tuas - wymierzył końcówką różdżki w klatkę piersiową poszkodowanego, aby za moment zaprezentować poprawny ruch nadgarstka i inkantację czaru pierwszej pomocy, tym samym przywracając manekinowi oddech i puls. - I ustawiamy się w kolejce i każdy sobie próbuje. Najpierw sprawdzamy w jakim stanie jest nasz pacjent, a później rzucamy zaklęcie. - rzucił po chwili, wycofując się nieco, aby dać im miejsce na ćwiczenia. Jeśli ktoś miał problemy, pokazał jeszcze raz jak poprawnie użyć czaru.
Sprawdzanie oddechu i tętna:
Rzucacie k6: - parzysa - udało Ci się bez problemu dojść do tego czy Twój pacjent oddycha i czy ma puls - nieparzysta - nie potrafisz wyczuć pulsu poszkodowanego i sprawdzanie tego parametru życiowego zajmuje Ci dużo więcej czasu niż pozostałym
Zaklęcie:
Rzucacie literą: - A, B, C - przywracasz jedynie nikły puls poszkodowanemu - D, E, F - udaje Ci się sprawić, że na dosłownie chwilę Twój pacjent oddycha, jednak za moment znów tracisz jego parametry życiowe i musisz próbować jeszcze raz - G, H, I - rzucasz zaklęcie kilka razy i dopiero po czterech próbach Twój pacjent odzyskuje funkcje życiowe i możesz wyczuć jego bardzo wyraźne tętno - J - poszło Ci doskonale! Za pierwszym razem Twoje zaklęcie przywróciło na stałe oddech i puls poszkodowanego. Utrwalisz sobie kilka razy ten czar i będziesz w stanie uratować nie jedno życie w nagłej sytuacji.
Czas na napisanie: 19.09.2021r. UWAGA! Aby dostać punkt do kuferka musicie napisać min. 2 posty!
Przychodząc na pierwsze w tym roku spotkanie kółka, liczyłem na bardziej fortunny przebieg. Wciąż miałem w pamięci grudniową zabawę w królika doświadczalnego. Wypicie eliksiru Gregory'ego nie należało do zbyt przyjemnych rzeczy. Świadomość, że Sanford mogła ze mnie wyciągnąć co tylko chciała, budziła we mnie mdłości. Wyobraźcie sobie bijące ode mnie szczęście, gdy po wejściu do sali zobaczyłem...eliksiru. -Na Merlina, nie. - jęknąłem, przystając w miejscu. To samo dwa razy pod rząd? Spojrzałem przez ramię na drzwi, bijąc się z myślami, co teraz mam zrobić. Powolnym ruchem głowy przeniosłem spojrzenie na @Felinus Faolán Lowell i, jakże kulturalnie, wskazałem palcem fiolki. -Znowu mamy zgadywać co wypiliśmy? - zapytałem się, zamiast grzecznie się przywitać. Zmarszczyłem brwi, przekręcając stopę w bok, wykonując połowę ruchu do ewentualnego obrotu na pięcie. Jeśli uzyskam odpowiedź pozytywną to wychodzę, choćbym miał po drodze walczyć z armią statui, zbroi i gryzących w kostkę gnomów.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Bez siły na otworzenie oczu, wsłuchał się co wszechświat miał mu do powiedzenia. Jakimś nawet takim znajomym głosem. Chociaż czy wszechświat umiał mówić? Chyba nie, co było przerażające. Stąd Wacuś aż obrócił łeb w stronę autora wypowiadanych słów i ze zdziwieniem musiał przed samym sobą przyznać, że Gryfona znał. Nawet ostatnio wyszedł przed nim z szafy wobec własnego strachu, którym darzył Drejka. Teraz bez wątpienia Puchon na szczycie listy zmartwień nie miał innych ludzi, ale poalkoholowe komplikacje. No, bo kto tak widział pić tylko jeden dzień? Tragedia! - Ja chyba jeszcze nie odzyskałem smaku - tak się pożalił, unosząc się leniwie znad blatu ławki czy przy czymkolwiek chłopcy siedzieli. - Boli mnie teraz wszystko, co się pije lub je - ze swoim nowym towarzyszem niedoli Wacław się jeszcze nie najebał, więc nie wiedział czy ten się profanuje alkoholowo czy też nie, więc nie zamierzał smucić go jakimiś przykrościami, których sam doznawał na własne życzenie, no, poniekąd. - O! - Podniecił się nagle ożywiony, krzycząc na pół sali. Wybił się w górę, prostując przy krześle. Głowa go zabolała jakby ktoś walną obuchem, a ból oddał się w mimowolnym pochwyceniu Drejka za ramię. Poza tym tak też działała perswazja, a Wodzirej nagle zdawał się mieć naglącą i palącą sprawę do znajomego z innego domu. - Gdybyś był tak miły, poszedł po kawałek ciasta i zjadłbyś je, mówiąc mi, że jest niedobre to będzie mi miło i przestane żałować, że trawienie jest przed aktualizacją. - Wszak są priorytety: alkohol, ciasta i gdzieś przy końcu zgłębianie wiedzy. Wacuś Gryfona puścił nagle, z jakimś sykiem jakby się poparzył, ale miało być to bardziej przepraszające niżeli obraźliwe, bo chłopaczyna nie dział naruszać strefy osobistej Drake bez pozwolenia.
Pierwsi uczniowie i pierwsze zastanowienia. Pierwsze przywitał naprawdę źle wyglądającego Wacława, któremu wcześniej, bo w poprzednim miesiącu, przepisał ban na uprawianie seksu, ale to nie była jego wina, tylko restrykcji względem leczenia poszczególnych schorzeń. Na to nie mógł nic poradzić, no ale żal się robiło, jak na tego chłopaka patrzył, całkowicie zmarnowanego, jakby diabeł mu wyssał duszę z ciała, pozostawiając tylko tę najbardziej bolesną część. Felinus podniósł brwi, bo jednej rzecz jasna nie potrafił - jakoś nigdy nie nauczył się tego robić - kiedy to podszedł o lasce do własnej torby. Wyglądało to na porządnego kaca, choć zawsze mógł się mylić - mimo to pamiętał własny ból głowy i to, jak wyglądał w lustrze, gdzie jego ekonomiczna natura, czyli wypicie małej ilości trunków, powodowała podobne efekty. Fiolka z napisem "Dictum" pojawiła się zatem w jego dłoni, bo nawet jeżeli Wodzirej ubrał na siebie szkolny mundurek, to wyglądał jak zbity pies. Wewnętrzna natura asystenta nauczyciela, mimo tego, że co jakiś czas rzeczywiście utykał na nogę, nie pozwalała na przejście obok obojętnie. - Chryste, Wacław... - szanował jego pracę domową i te uprzejme pytania, w ogóle podczas czytania miło mu było, że ktoś docenia jego starania, ale też - troska wynikała nie tylko ze znajomości studenta Polaka, ale też tego, że gdyby coś się stało, to jest za nich wszystkich odpowiedzialny. Potem do sali wszedł Drake, któremu kiwnął głową na powitanie, choć nieco szkoda, że wyglądało na to, iż po zajęciach będzie musiał samemu wszamać te wszystkie słodkości. No cóż - zapasy zdecydowanie na parę dni. Choć przy jego braku opanowania może na jeden. - Mam na razie Dictum na stanie, jeżeli byś potrzebował czegoś więcej, to wiesz, gdzie szukać pomocy po spotkaniu. - mruknąwszy, jakoś nie widziało mu się odzywać głośno, no ba; uchylił okno, by nieco świeżego powietrza do sali się jednak dostało. Szkoda by było, gdyby w takim stanie Puchon jeszcze poczuł się zdecydowanie gorzej, a różnorodność zapachów mogła przyczynić się do takiego przebiegu spraw. - Gdyby coś się działo, to mów, dobrze? - musiał się upewnić; musiał wziąć pod uwagę to, że ten wygląda tak, jakby go ktoś zjadł, przetrawił i wyrzucił drugą stroną. Serio. Dlatego fiolkę pozostawił na widoku, odsuwając dzierżony przez niego w ramach zajęć eliksir - by przypadkiem nie doszło do jakiejś nieprzyjemnej zamiany. Kolejne osoby wchodziły do sali, a jedną z nich był Krukon. Kojarzył go przede wszystkim z odesłanej przez niego pracy domowej; do tego, co własnoręcznie zadawał, podchodził zawsze z zaangażowaniem. - Kaldred, tak? - rzucił prostym pytaniem w eter, bo nie miał z nim za wiele styczności jakkolwiek wcześniej, co wiązało się z tym, że chłopak rozpoczął edukację w Hogwarcie dopiero w tym roku szkolnym, jako że pochodził z innego miejsca. Brak przywitania nie przeszkadzał Felinusowi, który obdarował go ciepłym, szczerym uśmiechem. Trochę głupio było chodzić jako częściowo kaleki, dwudziestodwuletni mężczyzna, ale nie miał na to żadnego wpływu. Przynajmniej nie teraz. - Nie, nie! Skądże. - przeszedłszy do własnego biurka, kiedy powoli ludzi przybywało, nie zamierzał karmić dzieciaków eliksirami. Jeszcze tego mu brakowało - a co, gdyby się okazało, że któryś z nich jest uczulony? Brał bezpieczeństwo pod uwagę i stawiał na pierwszym miejscu, choć wiadomo - nie był aż nadto powściągliwy. - Te eliksiry są inne niż na zadaniu, które zadała wam Sanford. Nie są do picia, także o to akurat nie musisz się martwić. - widział to, że chłopak zamierzał się wycofać, ale też - odpowiedział szczerze. Nie bawił się w kłamstwa, nie zamierzał bawić się w kłamstwa. Zadanie tutaj, choć wydaje się być podobne, jest zgoła inne. - Częstuj się prowiantem, śmiało. - prosta propozycja, kiedy to samemu chwycił za kakao, siadając na własnych czterech literach.
Utrata pamięci to dziwna sprawa. Nie licząc tych wszystkich nieprzyjemnych sytuacji jakie ze sobą niesie była jedna rzecz, która momentami wydawała jej się dość śmieszna. Ze względu na powrót do Hogwartu w trakcie roku musiała nadrobić teraz wszelkiego rodzaju zaległości. Problem jednak był taki, że nie wiedziała jakie te zaległości ma – jej mózg przechowywał pewną wiedzę szkolną, ale ona nie pamiętała jaką. W ten sposób wiedziała na przykład wiedziała czym jest Hogsmeade jeszcze kilka tygodni nawet nie wiedząc, że kiedykolwiek postawiła stopę na terenie tego miasteczka. W każdym razie, to właśnie między innymi dlatego starała się uczestniczyć nie tylko w lekcjach, ale też kółkach zainteresowań – stanowiło to w pewien sposób proces poznawania siebie na nowo, orientowania się w czym jest dobra nawet jeśli o tym nie pamięta. Tym razem padło na kółko o górnolotnej nazwie „Laboratorium Medyczne”. Wkroczyła więc do sali klubowej ubrana, jak to miała w zwyczaju odkąd zorientowała się jakie są jej upodobania odzieżowe, w jasnoszarą koszulkę z napisem „Czekolada jest lekarstwem na wszystko”. Adekwatne do zajęć, prawda? Przekraczając próg kończyła jeszcze upinanie włosów w wysoki kok zakładając, że opadając jej na ramiona mogą bardzo przeszkadzać przy ważeniu eliksirów. - Cześć – Podeszła do osoby, której styl bycia wskazywał na to, że to ona jest tu przewodniczącym. @Felinus Faolán Lowell, kolejna zagadka w jej życiu pod tytułem „Znamy się czy nie znamy się?”. Uśmiechnęła się do chłopaka niepewnie starając się po jego reakcji dociec do tego, czy mieli lata temu jakąś relację – Vittoria, nowa – Przedstawiła się na wszelki wypadek ze względu na to, że do kółka dopisała się tak naprawdę na ostatnią chwilę. Następnie wzięła jeden z eliksirów (na chybił-trafił) i ruszyła w stronę jednego ze stolików. Natomiast po krótkim zastanowieniu zdecydowała się podejść do dwóch chłopaków, którzy już znajdowali się na sali. Chyba nie będą mieli nic przeciwko? Nie usiadła jednak, a stanęła obok z uśmiechem nr 5, tzn. uśmiech małego dziecka, który coś zrobiło i jeszcze nie wie czy zostanie za to pochwalone, czy dostanie po dupie. Poznawanie nowych ludzi, jeszcze nie wiedząc czy są w ogóle 'nowi', jest wyjątkowo niezręczne. - Przysięgam, że jeżeli zajęcia będą polegały na piciu zawartości tych butelek i odwracaniu efektów, to ja na 100% trafię Eliksir Bujnego Owłosienia – Zagaiła rozmowę. Wychodzi na to, że była już drugą osobą, która o tym pomyślała, ale dotarła na miejsce już po obronnej przemowie prowadzącego. Dopiero po przyjrzeniu się tej dwójce zrozumiała, że to chyba nie był najmądrzejszy pomysł podchodzić do nich, bo jeden z nich zdawał się przeżywać jeszcze skutki wczorajszej imprezy - a dokładnie takiej, która wczoraj się skończyła, a rozpoczęła już tydzień temu.
Gdyby ktoś jej powiedział, że w niedzielę o czternastej zjawi się na szkolnym kółku, pewnie popukałaby się w czoło. Zazwyczaj o tej porze albo odsypiała sobotnią zmianę w klubie, pisała zaległe eseje z całego tygodnia albo leczyła potwornego kaca, wynikającego z wczorajszej imprezy. Dzisiaj jednak żaden z tych scenariuszy nie był prawdziwy, bowiem Marla, po raz pierwszy odkąd pamiętała, spędziła sobotę niczym pierwszoklasistka, idąc spać już o dwudziestej trzeciej, czego efektem była pobudka tuż o świcie. Nic więc dziwnego, że po trzynastej miała nadrobione wszelkie studenckie zaległości i była znudzona do granic możliwości, dlatego kiedy usłyszała, że asystent Huxa organizuje spotkanie laboratorium medycznego, przebrała się w eleganckie szare dresy, gryfoński sweter i podreptała w odpowiednie miejsce. Gdy weszła do środka, kiwnęła głową w ramach przywitania do Felinusa i zajęła pierwszą wolną ławkę, czekając zarówno na rozpoczęcie zajęć, jak i przyjście kogoś, kogo mogłaby zagadać na śmierć.
można się przysiadać
______________________
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Może potrzeby wzywania Chrystusa Wacław nie widział, ale skoro @Felinus Faolán Lowell miał taką wolę to kimże Puchon jest, aby go ograniczać? Tak czy tak, student podniósł się niemrawo, kiedy Lowell zaczął się nim opiekować. Gdyby Wodzirej umiał czuć cokolwiek w tym momencie poza bólem brzucha i głową rozsadzaną resztkami alkoholu od środka to pewnie byłoby mu tak miło, że aż pisnąłby niesłuchanie radośnie. Serduszko rozpuściłoby mu się jak najpyszniejsze z maseł i w ogóle wystosowałby dziękczynną litanię do mężczyzny o tym jaki on jest słodki, jaki on jest uroczy, jak to dużo robi dla innych, jakim jest okropnym altruistą co jest niesłychanie szalone, bo takich ludzi już nie ma a Felek jest i to jest jeszcze bardziej wspaniałe, że można go dotknąć na dowód bez przykrość, że to tylko jakaś imaginacja. W ogóle też, że jest przykładem dla wszystkim młodych Puchoniątek i że trzeba żyć jak on, i przede wszystkim, że aż brak słów żeby opisać jego wspaniałość. Gdyby nie celibat to pewnie nawet i jakaś myśl, że przejebać się z Felkiem fajnie i to nie za oceny. Nic z tych rzeczy jednak nie nastąpiło, bo kiedy Wacław otrzymał eliksir to owszem, miał w głowie wielu myśli dotyczących Lowella, a sympatia i zaangażowanie, które zostało włożone w organizacje blablatoriów godne podziwu. - Ojoj - powiedział jedynie, zamiast dziękuję, przyglądając się lasce Felka. Problem polegał właśnie na tym, że Wacław zamiast przejąc się złą kondycją mężczyzny, okrzyczeć go że nie zdrowie i co on w ogóle sobą reprezentuje, że tak chodzi zamiast odpoczywać to on mógł jedynie sobie ojojnąć, bo dziś nie był w stanie na nic innego. - Dobrze, ale ja jestem dziś tylko niedysponowany - na takiej gadce właśnie przeleciał wszystkie zajęcia z latania na miotle. No regrets. Poza tym nikt mu jajowodów sprawdzać nie będzie. Poza tym jeśli brzuch bolał go niemiłosiernie, miał chęć jedynie na zapijanie lodów ze słonym karmelem prytą z biedry i płakaniem na widok laski Lowella, była to jakaś forma owulacji. - Eliksir Bujnego Owłosienia butelkuje się w inny sposób - odpowiedział od razu @Vittoria Sorrento, będąc całkiem poważnym. Poczucie humoru też jakoś nieprędko do niego wróci, chociaż czy Wacuś w przeciętnych warunkach zaśmiałby się? Nie, bo każdy dobry żart przerastał jego możliwości abstrakcyjnego postrzegania świata. Trochę smutne, ale z drugiej strony jak już się z czegoś śmiał to rżał jak foka i walczył o każdy oddech, wijąc się po podłodze. Widok podobno bezcenny, ale jeszcze nikt trzeźwy tego nie doświadczył. - Ale mam na niego przeciweliksir w dormitorium, więc to nie problem - to już z pewnością musiało być pocieszające. Chociaż Wacław znów osunął się na blat ławki i chciał wiedzieć co z tym drejkowym ciastem, o ile @Drake Lilac w ogóle uszanował jego niewinną prośbę i skusił się na taki dodatek do diety. Parzcież mógł nie i to nie zmieniłoby nic w niczyim życiu. No, może Felek byłby smutny, a tak smucić Felka to smutno jest. - Pewnie zlejemy wszystkie eliksiry w jeden kocioł i zobaczymy czy pierdolnie - wycedził ustami w stronę blatu, ściszając nieco głos. Oczywiście jak już miał zakląć to po polsku. Chociaż w tym momencie Wacuś pomylił mieszanie alkoholu na imprezie z ów kółkiem. - Ej, a gdyby był eliksir, który zmienia orientacje seksualną to byłby substancją psychoaktywną czy po prostu nazywamy to wódką? - Tak chciał zacząć jakąś dyskusje, angażując wszystkich. Chociaż nie: chciał rzucić mięso do pożarcia i spać.
Dźwięk mojego imienia przypomniał mi, że może pasowałoby się przywitać. Cokolwiek mieliśmy dzisiaj robić, nie mogłem wywrzeć negatywnego wrażenia. Dodatkowo, to w zasadzie mogłem obwiniać tylko siebie, że odkrycie eliksiru zajęło mi tak długo. Utrzymywany uraz do Sanford, w chwili obecnej częściowo przenoszony na Lowella. Słuszność tego zachowania była mocno podważalna. -Tak, panie profesorze. Dzień dobry. - z małym opóźnieniem, ale te dwa słowa padły z moich ust. Zaczekałem na reakcję nauczyciela, częściowo licząc, że moje pierwsze wrażenie jest błędne. Chwilę później, tak się właśnie stało. -Oh...to dobrze. Ym, dziękuje. - powiedziałem, podchodząc do stoliku z kubkami pełnymi kakao. Wziąłem jeden, cicho siorbnąłem gorącą zawartość i zająłem miejsce nieco dalej od zbierającej się powoli grupy ludzi. Jakoś nie miałem ochoty na wdawanie się z nimi w dyskusje, tym bardziej po zasłyszeniu pytania o eliksir zmieniający orientację seksualną. Westchnąłem, kładąc kubek na ławce i wyciągając podręcznik do magii leczniczej. Postanowiłem wykorzystać tą krótko chwilę, gdy ludzie się jeszcze schodzili, na rozmyślaniu, które zaklęcia lecznicze mógłbym powiązać z runami.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Westchnał delikatnie kiedy słuchał tego co wygadywał Wacuś odnoście ciasta. Niby by mógł ale jeśli już to wolałby to zrobić po spotkaniu kółka, kiedy ponownie będą mieć czas wolny. - Wiesz, ciasta jem tylko raz na jakiś czas, ale jeśli cię to pocieszy to mogę powiedzieć że niektóre są niesmaczne. - A przynajmniej dużo mniej niż cała reszta. Uśmiechnął się do nowoprzybyłej gryfonki która postanowiła do nich dołączyć. Świetnie. Im więcej gryfonów tym lepiej. Czy to zajęcia zwykłe czy też dodatkowe. Ważne żeby punkty się zgadzały. Zwłaszcza ze w tym roku mają sporą szansę na puchar. -Wiesz raczej wątpię żeby dali ten eliksir do spożycia doustnego. - Bo skutki uboczne były znane i niezbyt przyjemne. W końcu to eliksir który się stosowało bezpośrednio na skórę. Początkowo nie chciał za bardzo skomentować pomysłu na eliksir który zmieniałby orientację, bo wiedział ze za bardzo by się z nim nie polubił. A szansa na to że by go użył raczej byłaby niewielka. - Wyślę że stałby na tym samym szczeblu co Amortencja, Afrodisia i Veritaserum. - Czyli obok mikstur które poważnie odbierały człowiekowi wolną wolę i zdolność logicznego myślenia. No i miał nadzieję że Puchon nie wpadnie na genialny pomysł podania komuś dwóch z tych eliksirów jakiejś osobie jednocześnie. To mogłoby się źle skończyć. - Chcesz do jakiegoś Faceta zarwać ze potrzebny Ci taki eliksir? - Zagadnął jeszcze z czystej ciekawości.
Skoro już pojawiła się w tę niedzielę w szkole, aby poznać Tori, to i mogła się przejść na zajęcia labmedu organizowane przez Felka. Plany miała na ten dzień zgoła inne, bo zamierzała trochę się poszwendać, zahaczyć o pokój mugolski albo łazienkę prefektów i tak dla odmiany, spędzić czas bezproduktywnie. Wszystko zmieniło się, gdy zobaczyła ogłoszenie na szkolnej tablicy. Spotkanie Labmedu. Choć była członkiem kółka, to już od dawna nie brała w żadnych zajęciach. Jej krukoński umysł, nieakceptujący bezczynności podjął decyzję za nią, i nim się dziewczyna zorientowała, już bezwiednie przebierała nogami w kierunku sali klubowej. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby po drodze nie zgubiła się kilka razy, a ruchome schody wywaliły ją na jakieś dziwne półpiętro, gdzie obrazy przedstawiały jakichś staruszków grających w gargulki. W końcu jednak udało jej się dotrzeć na miejsce i tym, co od razu rzuciło jej się w oczy, była gryfońska banda. Coraz więcej Gryfonów pojawiało się na szkolnych lekcjach, co stanowiło miłe zaskoczenie. - Hej, Lilac! – pacnęła chłopaka w bark. – Przestań deptać muchomorki w zakazanym lesie. Grzyby to też ludzie.
Wyminęła chłopaka, podwijając rękawy za dużej krukońskiej bluzy z kapturem. Puściła jeszcze oczko do @Vittoria Sorrento, swojej śniadowaniej kompanki i stanęła obok Marli.
- Hej, wolne? – zagaiła @Marla O'Donnell i gdy szczupła irlandka potwierdziła, usadowiła się na wolnym krześle i wyjęła książeczkę z sudoku, którego nie zdążyła wypełnić do końca w szkolnej kuchni. – Mam nadzieję, że to cykuta – mruknęła do siebie, kiedy to Felek kazał im wybrać jakiś losowy eliksir. Nie miałaby nic przeciwko, bo oznaczałoby to, że nie musi jutro rano wstawać, żeby wyjść na ten mróz. Jej trud byłby skończony.
Zaskakujące było dla niej to, że ktoś kto wygląda jak osoba, która całe życie funkcjonuje na kacu jednocześnie nie ma na tyle dystansu by złapać żart jako żart. Z drugiej strony gdyby ona się tak czuła, to pewnie też stroniłaby od mało odkrywczych pogaduszek i dawno poszła gdzieś do kąta odsypiać – budząc się tylko po to by wykonać polecenie prowadzącego. - W takim razie w razie czego wiem do kogo się zgłosić – Odpowiedziała na tą niezwykle pocieszającą sugestię, że w razie czego antidotum jest i wszyscy, którzy mieliby mieć porośnięte włosami narządy wewnętrzne mogą spać spokojnie – @Wacław Wodzirej ich uratuje! Drugi chłopak na szczęście nie wydawał się być na ten samej imprezie. - Zakładając, że jest to szkoła czyli przybytek do torturowania młodych zdolnych, to spodziewam się wszystkiego - Wyszczerzyła się do @Drake Lilac, którego imienia również nie znała, jednak w jej głowie miał już kilka przezwisk z którymi będzie go kojarzyć. Żadnego jednak nigdy nie wypowie na głos, bo wiele z nich krążyło wokół „Jaka pogoda na górze”. Temat eliksiru na zmianę orientacji... No, dość ciekawa sprawa do przedyskutowania. - 18 letnią Whisky – Odpowiedziała najpierw sugerując, że bliżej temu do mocnego alkoholu, ale drugi gryfon wziął to pytanie na poważnie, więc i sama zastanowiła się przez chwilę – Ale tak poważnie, to zastanawiam się czy nie ustawili by tego raczej wśród eliksirów uzdrawiających... W końcu świat nie jest zbyt tolerancyjny, a zwykle najmniej właśnie osoby decyzyjne – Sama osobiście również postawiła by go gdzieś w okolicy Amortencji. Amortencji... O jezu – Ej! Potrafi ktoś z was uwarzyć amortencję?! – Wyskoczyła nagle z tym pytaniem z dużą dawką nadziei w głosie. Sama nie miała świadomości czy to potrafi czy też nie, więc wolała nie ryzykować. Jednakże amortencja ma specyficzny zapach dla każdego. A tak jak Max jej kiedyś powiedział – we wspomnieniach ważne są zapachy! Nie chodziło o picie eliksiru czy trucie nim kogoś. Chodziło wyłącznie o sprawdzenie jak on pachnie i związaną z tym nadzieję na odzyskanie jakiegoś wspomnienia. W końcu przez te 18 lat życia, zanim straciła pamięć, musiała mieć jakiegoś chłopaka, prawda? Widząc wchodzącą @Julia Brooks uniosła dłoń w jej kierunku. Najwyraźniej znała się dość dobrze z jedną z dwójki jej towarzyszącej, ale mimo to postanowiła obdarzyć swoją osobą samotnie siedzącą gryfonkę. Sama więc postanowiła nie zagadywać jej jakoś szczególnie mimo iż ostatnie ich spotkanie wspominała bardzo pozytywnie.
Doireann Sheenani
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Oficjalnie być jej tutaj nie powinno - nie była w końcu członkinią laboratorium medycznego, ani też nieszczególnie do tej pory angażowała się w magię leczniczą, czy eliksirowarstwo, jednak… Nie mogła poradzić nic na fakt, że bardzo chętnie przebywała w tych samych miejscach, gdzie Lowell. Przysięgłaby, że jej nogi niemalże automatycznie poniosły ją w stronę sali klubowej, kiedy tylko dowiedziała się, że odbywa się tam spotkanie z udziałem ex-Puchona. Przyszła na nie może odrobinę spóźniona, a na pewno w ogóle nieprzygotowana, ale ani trochę jej to nie martwiło. Wiedziała, że Felinus nie wygoni jej za drzwi, jeśli zapyta się, czy mogłaby trochę posiedzieć i popatrzeć. Pierwsza w drzwiach pojawiła się głowa Sheenani, i to tak jedynie do połowy, przyozdobiona bardzo badawczym spojrzeniem. Dziewczyna w pierwszej kolejności poświęciła parę sekund na ocenę sytuacji; ile osób znajdowało się w sali, kogo z nich absolutnie uwielbiała - i tutaj mocno ucieszyła się na widok Drake'a i Wacława - i czy na miejscu nie było nikogo, kogo wypadałoby unikać. I kiedy już uznała, że wszystko wygląda pięknie, jak również obiło się jej o uszy, że żadnego eliksiru pić nie będzie musiała, weszła do pomieszczenia już całościowo, obdarzając uprzejmym uśmiechem zebranych uczniów. - Dzień dobry. - przywitała się z ogółem, po czym podeszła w Felinusowe okolice. - Nie będziesz miał nic przeciwko temu, jeśli z wami tutaj posiedzę? Bo wiesz, ja się zastanawiam cały czas nad dołączeniem do koła, ale nie jestem pewna, czy to na pewno jest dla mnie i pomyślałam sobie, że mogłabym wpaść tak no, na próbę. - szepnęła w stronę asystenta nauczyciela niemalże na jednym tchu. I kiedy już pozwolono (pozwolono?) jej zostać, wylosowała jedną z fiolek, nałożyła na talerzyk kawałek miodownika, po czym podeszła bliżej Wacława, Drake'a i dziewczyny, której absolutnie nie kojarzyła. Tym, że niekoniecznie kogoś znała niezbyt się przejmowała - różnica roczników i domów robiła w końcu swoje. - Mogę się dosiąść? - spytała, mając nadzieję, że owszem, może. Przyjemnie byłoby siedzieć w otoczeniu dwóch osób, które uważała za przyjaciół, nawet jeśli Wodzirej poruszał właśnie kwestie… dość dziwnych eliksirów. - T-To... To prawda. Taki eliksir tylko dawałby argument ludziom, którzy… no, uważają, że orientacja jest wyborem. Pewne kręgi mogłyby zmuszać osoby nieheteronormatywne do jego spożywania. - mruknęła cicho, wciąż stojąc - jednak poza nie przeszkadzała jej w ugryzieniu kawałka ciasta. - Chociaż… ja chyba nie byłabym zła, gdyby istniał eliksir, który sprawia, że człowiek staje się aseksualny. To byłoby praktyczne. - dodała, wzruszając przy tym ramionami, jednocześnie zerkając sobie na Lilac'a. Przy nim czuła się bardzo aseksualna i uważała to za wyznacznik naprawdę dobrej przyjaźni.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Owszem, @Drake Lilac pocieszył Wacusia przy stwierdzeniu, że ciasta są niedobre. Chęci na jedzenie ostygły, całe szczęście, bo ślinka ciekła, zapachy kusiły a trawienie było większą zagadką niż nieudana nauka expulso lub przeżycie zajęć u Pattona. Natomiast @Vittoria Sorrento Puchon pokazał tylko okejkę kciukiem: gdyby coś chciała to może do niego śmiało zagadywać. Chociaż sam Wodzirej był jeszcze zwłokami i ludzie nad nim mogli wyglądać jak sepy, które chcą się poznęcać nad padliną. Było całkiem miło. Gdyby ta cała zgraja krzyczała lub głośno mówiła, och, byłby to kłopot godny czegoś godnego kłopotów tak z braku porównania tudzież oddaleniu się od penisowych metafor. Zaś @Doireann Sheenani wywołała na jego twarzy uśmiech, który przewrócił wackową głowę w jej stronę przez długość blatu. Takie rzeczy bolą, ale niemniej niż kaca. - A jaki Panienka ma piękny kolczyk - pochwalił jakże kurtuazyjnie, nawet nie musiał otwierać oczu, żeby to stwierdzić. Może i lepiej, bo zaraz dopadłby go światłowstręt. Tak swoją drogą to jeśli trzeba było się na ów zajęcia zapisać to Puchońska Prefekt nie była jedyną, która takowego wpisu nie posiadała. - Po pierwsze: nie potrzebuje eliksiru, żeby zaliczyć faceta. Po drugie: jesteście smutnymi realistami, myśląc w ten sposób. - Westchnął ciężko, bo czuł jak jakaś dyskusja ma się wyklarować w powietrzu, a miało być miło. Wacuś nie chciał psuć atmosfery łakoci i kakao czymś takim jak nietolerancja. - Mam znajomą, która ma narzeczonego. Oho, już go ma z milion lat i zawsze tak smutno mówi, że ona to mogłaby być bi, gdyby nie cycki, bo nie lubi cycków. - Zaśmiał się, bo zawsze jak o tym wspomina to łapie się na zdziwieniu, a później stopniowo przechodzi do zrozumienia, a na koniec to w ogóle wstyd, że się prychnął śmiechem. - A tak by sobie spróbowała i mordka by się jej ucieszyła. - Otworzył oczy. Jęknął. Głupio on. Nałożył okulary przeciwsłoneczne. Znów otworzył oczka i było lepiej. Poprawił je na nosie, spoglądając wymownie na Vittorię. - Za odpowiednią cenę to uwarzę ci wszystko - zapewne wyglądał poważnie. Może strasznie, ale jak biedna w portfel zagląda to trzeba się każdej okazji łapać. W końcu wstał, ułożył ręce na ramionach Dori i chciał jej coś powiedzieć. Głównie, że ona nie musi zostawać aseksualna jeśli boli ją serduszko. Zwyczajnie potrzebowała ciasta. Nie powiedział nic. Tylko poszedł bez słowa po ciasto. - To mogę kakałko? - Zapytał się smutny niczym zbity pies @Felinus Faolán Lowell, mając w jednym ręku sernik Z RODZYNKAMI.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Po chwili do sali zaczęło wchodzić więcej osób - sufit nie błyszczał, a był zwyczajny. Alkoholu nie serwowali, a jednak uczniowie i studenci decydowali się na to dość osobliwe i specyficzne spotkanie. Nic dziwnego - w końcu Laboratorium Medyczne przeżywa swoje gorsze chwile, kiedy to ogrom obowiązków wali się na łeb na szyję, nie dając chwili wytchnienia. W końcu nie zamierzał się ponownie przemęczać, nawet jeżeli wszelkie przesłanki mogłyby świadczyć o nieco innej wersji wydarzeń. Inaczej - wolne okienka starał się przeznaczyć na coś pożytecznego, a przede wszystkim pozostającego w sferze zegara posiadającego własne, niezmienione wskazówki. Skrzydła na sen nie były mu obecnie potrzebne. Kiwnąwszy głową w kierunku Kaldreda, zatrzymał się na bardzo krótki moment. - Profesorem nie jestem, ale pan jak najbardziej pasuje. - nie chciał tytułować się w taki sposób, ale nie miał wyjścia. Zresztą, za dwa lata będzie profesorem i nic tego nie zmieni. No chyba, że go wcześniej wyleją lub budynek zawali się na głowę. Tak zatem spojrzał na @Vittoria Sorrento, z którą kiedyś rozmawiał. Dawno temu praktycznie; dawno, bo życie weryfikuje. Udowadnia, że człowiek nie ucieknie przed tym, co nieuniknione. Wyrazy mogą plątać się z dziecinną łatwością, z dotykiem, z głosem - co nie zmienia faktu, że słyszał o niej. Do świadomości dotarła także informacja o braku pamięci ze strony Gryfonki, do czego zamierzał podejść całkowicie naturalnie. Choć jedna myśl nie ulega zwątpieniu pogoni kolejnej rzeki, kolejnego strumienia - szkoła ta obarczona jest tak nieszczęsnym pechem, że aż czas zacząć się zastanawiać, co może być gorsze od braku szczęścia, od niepomyślności, a przede wszystkim cienia własnego siebie. Posiadał jednak doświadczenie - i wiedział, że napieranie nic dobrego nie daje. - Hej, hej! - uśmiechnął się do niej, a uśmiech rozkwitł naturalnie na ustach. Umiejętność odcięcia się od pewnych zmartwień i wątpliwości w relacjach międzyludzkich, stosowana poprzez zjawisko nie ciągłego, prostolinijnego stanu jest czymś, za co sobie w duchu mógł podziękować. Mimo posiadania przez to problemów, z którymi się nieustannie żegnał. - Felinus. Usiądź sobie, zjedz ciasto, za niedługo rozpoczniemy zabawę. - podał dłoń, jeżeli ta tylko chciała, by następnie obserwować poczynania kolejnych osób. Gdy zobaczył Marlę, posłał jej również lekki, aczkolwiek widoczny uśmiech. Nie narzucając własnej obecności, bo nie zależało mu na tym, by było go dużo - zależało mu przede wszystkim na takich zajęciach, na których można podjąć się mniejszej lub większej współpracy. W sali się powoli działo. Powoli, ale mimo wszystko działo, bo nim się obejrzał, a do środka weszła Doireann, której to starał się nieco pomagać - tymi małymi, drobnymi kroczkami. Z własnej woli; nie widział sensu w zmuszaniu się do czegokolwiek. Zresztą, ta zasługuje na wsparcie - jak każdy. - Tak, jasne, nie ma problemu, Dori. Sala jest otwarta dla każdego. - kiwnąwszy głową, nie zamierzał udawać, że jest inaczej. Zresztą, im więcej osób, tym lepiej - nie chciał, by klasa świeciła pustkami, w związku z czym cieszył się z każdej duszy, nawet tej przybłąkanej i niepewnej dołączenia do kółka pozalekcyjnego. Miło mu się patrzyło, jak uczestnicy zabawy tętnią życiem i w sumie miło się robi na ten widok. Ta delikatna, puchońska natura jednak się w nim odzywała. I ucieszył się, bo wreszcie ktoś wziął ciasto i, o matko, miodownika. Przynajmniej nie będzie musiał samemu wszystkim się zajadać! Starając się nie podsłuchiwać rozmów i nie włączać niepotrzebnie bez zapowiedzi - w końcu respektował prywatność, jak zawsze - oczekiwał. Zresztą, co do wbicia do rozmowy, byłoby to ogromnie niezręczne dla obu stron. Siedział, kreślił coś w dzienniku na ten moment, przeglądając stare pomysły na zaklęcia. Większość z nich nadawała się jednak do kosza. W tym jedno czarnomagiczne, za które obecnie nie chciał się brać; zakazana magia spacza umysł. Powoduje wyniszczenie, gnicie, a przede wszystkim pokazuje, jak łatwo można dać się jej pochłonąć. To jak z ciastem - niby kawałek, a człowiek jednak zjadłby nieco więcej. Albo kakao. Kakałko; Lowell podniósł wzrok, spoglądając na Wacława. - MATKO BOSKA, SERNIK Z RODZYNKAMI - spojrzał na ciasto, które dzierżył w jednej dłoni Wodzirej. Sernik. Z. Rodzynkami. Cóż. Za. Herezja. - Za wzięcie sernika z rodzynkami nie możesz! Bo to jak powrót do grzechu pierworodnego. - czekoladowe oczy zwróciły się w kierunku Puchona. - A tak naprawdę to bierz, po to one są, czyż nie? - roześmiał się widocznie, bo po pierwsze, nie musiał trzymać się standardowego schematu pana asystenta z kijem w szanownych czterech literach, a po drugie robił to kakałko, więc w miło, że ktoś chciał je wziąć. Po tym, jak chłopak wrócił do ławki i minęło jeszcze parę chwil, Felinus wstał i oparł się o laskę, dzięki której chodzenie było nieco prostsze niż zazwyczaj. Niespecjalnie skomplikowane zadanie im chciał dać, choć jednak stanął pośrodku sali, by zwrócić na siebie uwagę. Stukot dzierżonego w lewej dłoni przedmiotu i tak przykuwał już wystarczającą ilość par uszu. - Witam was wszystkich bardzo serdecznie! Dawno nie mieliśmy żadnego spotkania, więc uznałem, że coś luźnego i na temat dyskusji może się jednak udać. - spojrzał na wszystkich uczestników, by następnie kontynuować ten wywód. - Prosta piłka - waszym zadaniem jest odgadnięcie eliksirów po wyglądzie, zapachu i konsystencji, bez próbowania ich. - podkreślił ostatnie trzy słowa, by przypadkiem komuś do łba nie wpadło działać inaczej. - Jeżeli chcecie, to na stoliku są odpowiednie książki. Musicie też wiedzieć, jakie składniki zostały użyte podczas procesu warzenia; następnie szukacie osoby w sali, która ma eliksir podobny pod względem wyglądu / składników lub działania i odnajdujecie korelacje w pozostałych dwóch kategoriach. - może brzmiało to skomplikowanie. - O ile takie istnieją, rzecz jasna; wnioski możecie zapisać na pergaminach bądź dojść do nich poprzez dyskusję. - zakończył. - Ogólnie ci, którzy uznają, że temat jest wyczerpany wystarczająco, mogą wyjść. Nie mamy z góry ustalonych minut działalności kółka, więc... - tutaj wzruszył ramionami, by następnie wykonać parę kroków do przodu. - Uważajcie z tym jedzeniem przy fiolkach. - jeszcze dorzucił.
Mechanika:
Mechanika jest prosta i przyjemna - bo nie musicie się tak naprawdę do niej stosować, jeżeli nie chcecie. Proszę jednak o respektowanie wiedzy postaci i progu punktowego wylosowanych eliksirów.
Jeżeli wolisz rzucać kostkami: 1. Rzuć kostką k100 do momentu, dopóki Twój wynik nie będzie większy od 60 - w przeciwnym przypadku próba odgadnięcia eliksiru po zapachu, barwie lub konsystencji Ci się nie udaje; możesz skorzystać z książek. Zjedzone wcześniej ciasto lub / i wypite kakao pozwalają na dodanie sobie +15 do wyniku k100 (osobno za ciasto, osobno za kakałko). 2. Rzuć kostką k6 trzy razy na odgadnięcie składników głównych. Liczba parzysta to odgadnięty prawidłowo składnik, liczba nieparzysta - musisz się bardziej posilić i pogłowić - czyli ponowić rzut. 3. Znajdź osobę, która ma podobny pod względem składników / wyglądu lub działania eliksir i przeprowadź z nią dialog dotyczący tego, co wpłynęło na podobną barwę, działanie lub jaki składnik powoduje poszczególne efekty. Jeżeli ktoś nie ma w ogóle podobnego eliksiru - zastanów się, z czego to może wynikać. Dokładna rozpiska posiadanych przez Was eliksirów i ingrediencji znajduje się tutaj.
Jeżeli nie chce Ci się rzucać kostkami: 1. Przejdź do "Jeżeli wolisz rzucać kostkami", punktu trzeciego.
Nieobowiązkowe kostki na zdarzenie losowe Jeżeli chcesz, to rzuć kostką k6, by dowiedzieć się, jaka sytuacja Cię spotkała z posiadanym na stoliku eliksirem. Rzut nie jest obowiązkowy, a jeżeli chcesz - wybierz dowolny scenariusz.
1, 4 - eliksiry, eliksiry, eliksiry... czy w sumie to nie jest tak, że są one trudne, niebezpieczne i w ogóle? Najwidoczniej Twój mózg postanawia początkowo wyrzucić informacje na ich temat, w związku z czym głowisz się bardziej nad rozwiązaniami, a i też coś głupiego mówisz pod nosem.
2, 3 - otwierasz fiolkę i czujesz się tak, jakbyś jarał fajkę wodną z efektem danego eliksiru. Co prawda to nie jest zielsko, więc nie ogarnia Cię błogie uczucie spokoju i wyluzowania, a prędzej otrzymujesz mniej lub bardziej widoczny efekt działania mikstury. Efekt jest jednak subtelny i nie wpływa na Twój stan zdrowotny.
5, 6 - jeżeli ktoś ma śliskie ręce w sali, to ewidentnie Ty - może dłonie Ci się spociły, a może nie masz szczęścia, bo nim się oglądasz, a fioleczka ląduje elegancko stłuczona na podłodze. Ups? Co prawda stało się to po identyfikacji, ale jednak trochę głupio marnować dobre mikstury, czyż nie?
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wacuś chyba chciał się popłakać, widząc jak Felek na niego krzyczy. Straszne, jeszcze ten kaca. Dźwięki niosły się pustym echem w jego głowie a serce krajało się przez takie nieposzanowanie rodzynek. Nie każdy je lubił, a te owocki były dość kontrowersyjne w wielu momentach istnienia kultury kuchni jakiejkolwiek. I okey, bigos z rodzynkami to z lekka przesada, ale sernik jak najlepiej był nimi uzupełniany. Przynajmniej tak myślał Wodzirej i nie powinien być przez to stygmatyzowany społecznie. - Nie wiem - odpowiedział @Felinus Faolán Lowell piskliwym głosikiem, przez który przebijała się chrypka. Czuł się jak siedmiolatka, która przeprasza starszą siostrę za nieudane rozjaśnianie włosów ich wspólnej lalki Barbie. W ogóle skoro Barbie jest taka popularna to czemu trzeba jej dokupować znajomych? Głupota. Puchon wziął kakałko i prędko zdezerterował ze swoim ciastem do doborowego towarzystwa, żeby poczuć się bezpieczniej. Trochę jak borsuk do swojej nory. - Chyba umarłem - wyszeptał nad kubkiem z parującym nektarem młodych bogów. odważył się spróbować cieczy. Nie parzyła w język. Student nie zwymiotował. Będzie żył. Nic, że chwilę temu umarł. Wziął swoją łapę, żeby odkorkować eliksir i zapewne poczułby jakiś zapach, ale do tego trzeba umieć czuć, a on jeszcze nie umiał. Chociaż miał smak! Umiał powiedzieć, że w serniku są rodzynki i ser. Nawet z zamkniętymi oczyma. Jednak wiele więcej o jegomościu powiedzieć nie umiał. Dlatego znów opadł głową na blat i dzióbał widelczykiem kawałek ciasta. - I widzisz, jednak uległem ciastu - tak jeszcze powiedział do @Drake Lilac, bo głupio mu się zrobiło po tym wysyłaniu go po ciasto.
Popijałem sobie kakao, próbując się nieco wyłączyć. Rozmowy prowadzone przez innych uczniów zbytnio mnie nie obchodziły, wręcz mi przeszkadzały. Trudno było wymagać ciszy, czy rzucać fiolkami w osoby zakłócające moje Chi. Mogłem wyglądać na sztywnego, bądź też znudzonego swoim żywotem. Ożywiłem się dopiero na dźwięk stukania laski nauczyciela. Wysłuchałem co mieliśmy dzisiaj robić, jednocześnie zadowolony i już tak nie bardzo. Byłem wdzięczny za nierobienie ze mnie królika doświadczalnego po raz drugi, ale konieczność porównywania swojego eliksiru z innym uczniem...dlaczego wszystko skupiało się na pracy z innymi. Westchnąłem, w większym stopniu skupiając się na przygotowaniu do rozmawiania niż rozwiązaniu zagadki tajemniczego eliksiru. Fiolka stojąca na moim stanowisku nie odstawała od normy pod żadnym względem. Ciecz, a w zasadzie to bardziej zawiesina, posiadała białawy kolor. Odkorkowałem naczynie i wolnym ruchem przystawiłem ją w pobliże nosa, najpierw z jego lewej, a później prawej strony. Poczułem się jak pseudo koneser wina, udający swoją wiedzę i delektowanie się zapachem. Żeby było śmieszniej, ciecz go nie miała. Niuchałem to lewą, to prawą dziurką, i nic. Mruknąłem pod nosem, zatykając fiolkę i odkładając ją na ławę. Przyznam, że nie miałem bladego pojęcia co to jest. Upiłem nieco kakao, szukając w nim przypływu mądrości. Gdy to mi nic nie dało, otworzyłem książkę i zacząłem ją kartkować. Zajęło mi to dobrą chwilę, nim wreszcie znalazłem opis w miarę pasujący do tego, co zaobserwowałem. Magiczna morfina, no proszę. Spojrzałem podejrzliwym wzrokiem na fiolkę, przez ułamek sekundy myśląc o łyknięciu części zawartości. Ah, gdyby tak złagodzić ten mój wewnętrzny ból i złość...wypuściłem powietrze, głośniej niż zamierzałem. Spisałem z książki składniki główne i przymrużyłem oczy. Liczyłem na to, że nikt nie ma podobnego eliksiru do mojego.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Podniosła głowę, słysząc pytanie czy można się dosiąść. Dojrzawszy @Julia Brooks uśmiechnęła się szeroko, kiwając zapamiętale głową. Nie spodziewała się, że taka gwiazda Quidditcha zechce dzielić z nią jedną ławkę. - Tak, jasne, pewnie, siadaj - zapewniła Krukonkę. Może i jeszcze kilka miesięcy temu dziewczyna miała nieprzyjemną drakę z Boydem, po którego stronie lojalnie stała, ale potem próbowała uleczyć Murpha (choć nieco nieudolnie) i pochwaliła na lekcji miotlarstwa jej elegancki dresik, więc uznała, że nie ma co robić niepotrzebnych niesnasek. Z zaciekawieniem zerknęła jej przez ramię i oczy aż jej się zaświeciły na widok sudoku. Odkąd dostała na święta od Hariela magiczne krzyżówki, bardzo wkręciła się w tego typu rozrywki i namiętnie trenowała swoje ostatnie szare komórki. Dlatego i dzisiaj wytężyła mózg, po chwili dostrzegając możliwość uzupełnienia jednego pola. - O tutaj 4 możesz dać - uprzejmie dała jej znać, wskazując szczupłym palcem miejsce o które chodziło. Felek jednak zaczął spotkanie, toteż wyprostowała się na krześle i słuchała go uważnie, z każdą kolejną sekundą czując rychło nadchodzącą porażkę. Parsknęła na słowa Julii. - Skąd ten pesymizm? - uniosła brew, z zafrasowaniem przyglądając się koleżance. - Swoją drogą, na świecie jest pewnie kilkaset różnych eliksirów, których konsystencja, kolor i zapach są zbliżone. To trzeba być taką Dear, żeby je rozróżnić. Co innego irlandzkie piwa. Po samym odgłosie otwieranej puszki albo butelki bym je rozpoznała - podzieliła się z towarzyszką swoimi przemyśleniami, paplając beztrosko, po czym zgarnęła miksturę przeznaczoną dla niej i jęknęła pod nosem. Już po kolorze, a raczej jego braku, wiedziała, że ma do czynienia z czymś o wiele bardziej skomplikowanym niż chociażby takim powodującym bujne owłosienie. - Chcesz też podręcznik? - spytała, a potem poszła do stolika po kilka książek i gdy wróciła, mozolnie zaczęła je wertować. Nie wiedziała od czego w zasadzie rozpocząć, dlatego korzystając z okazji, że jest już w posiadaniu woluminu traktującego o eliksirach, przeszła do tych związanych z transmutacją, mając nadzieję na odkrycie nowych informacji o animagicznym, którego wkrótce będzie potrzebowała. I tym sposobem natknęła się na wzmiankę o wielosokowym i im dłużej porównywała swoją fiolkę z opisem zawartym w podręczniku, tym bardziej była pewna, że jest na dobrym tropie. Brak koloru i smaku się zgadzał, a to tylko utwierdziło ją, że znalazła wymagane informacje. Nawet się nie trudziła ze zgadywaniem składników, bo nie była na tyle zaawansowana, żeby to wiedzieć - spisała wszystko z książki i czekało ją teraz poszukanie na sali kogoś z podobnym eliksirem. - Co masz? - spytała Julki, mając szczerą nadzieję, że nie będzie musiała daleko iść i pomocna okaże się jej sąsiadka z ławki. Jak się okazało - nadzieja matką głupich, Brooks miała coś zupełnie niezwiązanego z wielosokowym, a jej próby ogarnięcia mikstur innych i znalezienia podobieństw również spełzły na niczym. Westchnęła ciężko i wyciągnęła pergamin, zapisując na nim wszystkie swoje wnioski i przemyślenia. Miała nieszczęście trafić na bardzo skomplikowaną recepturę i miksturę mocno zaawansowaną, w przeciwieństwie do innych zebranych na kółku.
______________________
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
To miło, że Felek nie naciskał na nią w żaden sposób próbując jej przypomnieć, że zdarzył im się wspólny wypad. Dobry z niego chłopak... Ciekawe czy wiedział, że Vittoria jest z Maxem w związku małżeńskim (na fałszywych papierach, ale jednak!), więc tak naprawdę jest tylko wice-partnerem. -A jak dziewczyna jest płaska jak deska? – Pociągnęła temat znajomej z awersją do piersi, o której wspomniał @Wacław Wodzirej unosząc przy tym brew w zastanowieniu. Oczywiście nie zamierzała tutaj obrażać, ale miała na tyle dystansu do samej siebie w tej kwestiach, że zdarzało jej się zapominać, że inni mogą go nie mieć. - O... To bardzo możliwe, że się odezwę jak w kieszeni znajdę coś więcej niż gumę do żucia i jednego galeona – Niestety i ona wpasowywała się w stereotyp biednego studenta, więc o płatności za eliksir na razie nie było mowy. Tym bardziej, skoro miałby służyć tylko do powąchania go. Jednak był to dobry plan i jak najbardziej zamierzała potem znaleźć kogoś z kim można by go zrealizować. Zajęcia się rozpoczęły, a ona sama wzięła swój eliksir i zgodnie z poleceniem próbowała go rozpoznać. Najpierw obejrzała dokładnie jego kolor – zresztą był to jej ulubiony, pudrowy róż Przy tym miał takie maleńkie drobinki... Na razie nic jej to nie mówiło. Odetkała fiolkę by powąchać. Zapach był łagodny... Jakby trawy? Nie. Ziołowy. Potrzebowała dłuższej chwili by dotarło do niej. Łagodny zapach... - Eliksir łagodzący – Dotarło w końcu. Czyli tym razem obejdzie się bez bujnego owłosienia! Teraz zostawała druga, zdecydowanie trudniejsza część czyli odgadywanie składników. Pierwszy nie stanowił dla niej żadnego problemu – pamiętała, że jest to święta bazylia. To było proste. Następne dwa sprawiły jej już znacznie większą zagwozdkę. Pamiętała, że w tym eliksirze jest jakaś kora... Ale czego. Wierzby? Chyba nie. Zamieszała kilkukrotnie fiolką. Pachnie ziołowo, na pewno jest tam też jakaś roślina. Melisa może? Nie, to nie jest melisa, to raczej przy problemach żołądkowych. Ta kora... Kora, kora... No nic, wzięła książkę i zaczęła przeglądać strony w poszukiwaniu informacji. O! Jest. Kora kasztanowca. Nie wpadłaby na to sama. Ostatni składnik cały czas pozostawał dla niej zagwozdką. - Kojarzycie może jaki jest trzeci składnik eliksiru łagodzącego? – Spytała w stronę chłopaków i puchonki z którymi uczestniczyła w zajęciach. Niezależnie od otrzymanej odpowiedzi dostała jednak olśnienia! NIE MELISA tylko RUMIANEK! RUMIANEK KUŹWA! No! To będą te trzy składniki. Zachwycona tym, że nagle zorientowała się co do ostatniego składnika podniosła się z krzesła i... Jebudup. Fiolka z hukiem szkła wylądowała na ziemi... - Em... Przepraszam – Powiedziała do Felka drapiąc się w zakłopotaniu po głowie. No więc... To ona może... Może poszuka kogoś kto miał podobny eliksir?
Padło na @Kaldred Sindre niestety niszcząc wszystkie jego nadzieje na to, że nikt nie ma nic podobnego. Ona miała pudrowy róż z drobinkami, a on jako jedyny również miał kolor dość jasny, bliski białemu. Postanowiła więc podejść do niego by wykonać do końca zadanie. Szczerze? Na prawdę się w to wciągnęła... Jakoś tak... Nie wiem, chyba przez te 1,5 roku zamknięcia w domu brakowało jej ludzi, rozmów i nawet nauki. Warto było zacząć drugi raz studia. - Cześć – Odezwała się na wstępie, ponieważ wcześniej nie przywitała się z chłopakiem. Jakoś tak nie zwróciła na niego większej uwagi. Może dlatego, że wyglądał bardzo młodo z daleka? Dopiero gdy podeszła przyuważyła, że jest od niej jakieś 15 centymetrów wyższy i ma jakieś 16 albo 18 lat – Nie widzę nikogo kto ma bardziej zbliżony eliksir do mojego – Zasugerowała wskazując tym samym na rozlaną plamę na podłodze jakieś dwa stoliki dalej, która odznaczała się pudrowym różem i była dzięki temu bardzo dobrze widoczna. Następnie podrapała się po karku śmiejąc się w zakłopotaniu z powodu bycia taką niezdarą. Dobrze, że to nie było nic trującego... - Masz już wypisane składniki? – Dopytała kładąc na stół jej kartkę z zapisanymi składnikami: Święta Bazylia, Kora Kasztanowca, Rumianek. Nad każdym 'i' widniało maleńkie serduszko. Jakiś rok temu nauczyła się pisać w ten sposób i tak już zostało.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wzruszył jedynie ramionami w odpowiedzi, bo nie miał pojęcia jak to wygląda w przypadku "desek", chociaż takie sformułowanie z ust @Vittoria Sorrento wydało się bardzo ostre. Wiadomo, społeczeństwa stygmatyzują z łatwością ludzi, którzy posiadają pewną cechę. Zwłaszcza, kiedy taka cecha jest niepożądana, ale ten temat Wacusiowi był wielce daleki. Dlań wszyscy ludzi byli piękni, tym bardziej jeśli sami czuli się piękni i w ogóle mu mało, co przeszkadzało. Mógłby się nawet umawiać nawet umawiać z osobą, która utożsamia się jako jaszczurka. Nie oceniać, a rozumieć. - Odzywaj się - zachęcił swoim skacowanym uśmiechem umalowanym smętną farbą na przygaszonym przez życie ryjku. - Tylko mam obowiązek cie ostrzec. Może na to nie ma recept, ale pamiętaj, że amortencja to mocny eliksiry, który wpływa na ludzi poza ich świadomością i jeśli chcemy rozbić jakiś związek miksturą to jesteśmy żałosnymi szmatami. Jeśli chcemy to zrobić zgrabną dupą, no, dziewczyna nie ściana. Żona co najwyżej z cegły - westchnął, bo każdy miał swoją moralność. Jednak jeśli ktoś jasno nie zgodzi się na seks to wiadomo, jest słabo. Zaś co się tyczy stosowania amortencji to ona może robić najgorszy syf na świecie, bo rozbija związek osoby z samą sobą. Ano i chyba każdy wie jak trudno zbudować relację, która sprowadza się do prostej frazy: "Kocham się". A jaki to ma związek z eliksirami? Pewnie żaden, ale to jak Wodzirej i laboratoria na kacu. Przynajmniej ciasto jest pyszne i nie powoduje mdłości. - Nie wiem jaki, ale łagodzący śmierdzi ziołami. Mój też śmierdzi ziołami, na tinderze miałaby matcha - podsumował, czekając aż reszta grupy ruszy dupy i coś zrobi, zanim ten całkowicie ochrypnie. Lub zanim skończy jeść ciasto, na co zostało jeszcze sporo czasu, ale wiadomo jak to jest z jedzeniem, gdy wątroba nie okazuje wsparcia.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Popatrzył na Wacka przez moment kiedy ten postanowił poddać się nieubłaganej pokusie. -Musisz chyba troszkę poćwiczyć nad samokontrolą. - Nie mówił tego jakoś śmiertelnie poważnie, ale jeśli puchon potrzebował w tym pomocy, to Drake miał parę pomysłów jak sprawić żeby ten mógł się powstrzymać - Dobry sposób jest z gumką recepturką. Zakładasz ją sobie na rękę i jak chcesz zjeść na przykład ciasto to strzelasz nią mocno sobie w rękę. - Na Drake'a zadziałało kiedy próbował ograniczyć cukier. Nie był to jego autorski sposób, bo przeczytał o nim w jakiejś mugolskiej powieści i głupio go zastosował, ale okazało się że działał! Wziął eliksir czuwania w dłoń, otworzył butelkę i powąchał. No niby znajome. Kolor i tę gęstość też znał... Wiedział że już pił kiedyś ten eliksir ale nie był pewien jaki to. Jedno było pewne. To nie tojadowy, bo rozpoznanie go Drake'owi zajęłoby mniej niż pięć sekund. Musiał sobie w głowie powtórzyć eliksiry jakie zdarzało mu się pić ostatnimi czasy. Wykluczając oczywiście tojadowe... Moment... zapach kawy.- Eliksir czuwania... - Bo głównie z tym mu się ten zapach - poza kawą- kojarzył. Rozejrzał się po eliksirach innych szukając podobnego i nalazł. U Doir. Był to nawet ten sam eliksir! -Dori. Wygląda na to że dostaliśmy ten sam eliksir. Masz może pomysł czemu jest zielony i pachnie kawą? - Z tego co kojarzył składał się z tojadu, krwi salamandry i chyba liści rapuśtnika, ale słaby był w mieszaniu barw i nie wiedział do końca z czego brał się ten kolor. Zapach za to mógł być przez liście
Siedziałem sobie grzecznie, zapisując coś w zeszycie. Z moich krótkich oględzin wynikało, że nikt się mną zbytnio nie interesuje. Było mi to bardzo na rękę, a wykonane zadanie umożliwiało opuszczenie sali. Skoro mogliśmy opuścić sale, jak uznamy temat za wyczerpany...miałem się już podnieść, gdy usłyszałem to przeklęte słowo. Cześć. -Witaj. - odparłem, poprawiając się na krześle. Starałem się zachować neutralną minę, ale jakoś zbytnio mi to nie wychodziło. Mój wzrok podążył za kierunkiem wskazywanym przez dziewczynę, a widok rozwalonej na podłodze fiolki skomentowałem przewróceniem oczu. Przypomniała mi się Caelestine i jej skłonność do destrukcji okolicy. Moja obecna rozmówczyni wyglądała na podobny typ. -Tak. - odparłem na pytanie, podsuwając w jej kierunku kartkę. Eliksiry oprócz w miarę podobnej barwy łączył jeszcze jeden składnik: święta bazylia. Nazwa mnie nieco zaciekawiła, a w głowie pojawiła się scena kropienia bazylii wodą święconą. Postanowiłem nie dzielić się tym z dziewczyną, zamiast tego patrząc na nią wzrokiem "czy to wszystko?".
Vitt wcale nie miała tendencji do destrukcji okolicy! To raczej ten typ, który ma tendencję do destrukcji samej siebie. Zdarzało jej się, że chodziła spać w całości, a budziła się z siniakiem na pół nogi – a nawet nie lunatykowała! Czy to już kwalifikuje się pod jakieś specjalne umiejętności, które można wpisać w CV w trakcie szukania pracy? Właśnie to czyniła obchodząc okoliczne księgarnie od kilku dni, ale chyba lepiej o takich rzeczach nie wspominać na rozmowie kwalifikacyjnej. Choć prawdopodobieństwo zrobienia sobie krzywdy książką nie było zbyt duże. - Oboje mamy świętą bazylię – Ona zauważyła to na głos, ale pod nosem mówiąc w tamtej chwili zdecydowanie bardziej do siebie niż do niego – I korę jakiegoś drzewa. Czyli prawdopodobnie różnica będzie w tym trzecim składniku... W sumie ciekawe, że nie mamy odwrotnie tych kolorów – Zauważyła wskazując na fakt iż w nazwie jego trzeciego składnika czaiło się „fioletowy”, a od fioletowego zdecydowanie bliżej jest do różowego niż do białego. Najwyraźniej jednak to kora białej wierzby była tym najsilniejszym składnikiem – Nie mam pojęcia co u mnie dawało różowy kolor – Wzruszyła ramionami. Niestety nie była zbyt dobra z eliksirów i pochodnych tego przedmiotu. Ogólnie wiele rzeczy związanych z magią umykało jej, bo skupiała się bardziej na mugolskiej części swojego życia. Nawet teraz, po utracie pamięci, wolała obejrzeć film w mugolskim kinie niż pościgać się z kimś na miotle. - Właściwie to... – Skoro już się przysiadła, to wypadało wybadać jeszcze jeden temat. Nie mogła tego wyczytać z reakcji chłopaka – była dla niej wyjątkowo znikoma tym bardziej, że sama stanowiła przykład bardzo ekspresyjnej osoby – Poznaliśmy się już wcześniej? – To pytanie mogło być dość zaskakujące dla osoby, która nic o niej nie wiedziała, a jedynymi poinformowanymi w tej sali byli Felek i Julka.
Liczyłem na krótką wymianę zdań i pozostawienie mnie w spokoju. Dziewczyna najwidoczniej nie zrozumiała mojego spojrzenia, zasypując mnie monologiem na temat eliksirów. Przymknąłem oczy, oddychając ciężko. To był jeden z powodów, dla którego nie angażowałem się w relację z kobietami: strasznie dużo gadały. Zdecydowanie więcej niż moja norma przewidywała. -Mhm. - Mruknąłem, podsumowując wywód. Również nie miałem pojęcia, co dawało odmienny kolor i szczerze mówiąc, miałem to gdzieś. Lubiłem rozwiązywać zagadki, ale zastanawianie się nad głupim kolorem? -Hm. - ponownie mruknąłem, gdy padło pytanie. Przejechałem po niej wzrokiem, ilustrując czy mogę ją skądś znać. Krótka analiza, dała odpowiedź: -Nie. - odwróciłem od niej wzrok i wstałem. Skoro nie chciała sobie pójść, to zrobię to w mniej uprzejmy sposób. Podszedłem do nauczyciela, oddałem mu kartkę z zadaniem, pożegnałem się i wyszedłem.
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. Wacuś miał w sobie coś, co sprawiało, że człowiek miał ochotę uśmiechać tylko i wyłącznie przez to, że Puchon gdzieś tam sobie był. Kiedy zaś ta specyficzna energia mieszała się z komplementami, trudno było powstrzymać rysującą się na twarzy wesołości. Sheenani chwyciła koniuszkami palców materiał spódnicy, a potem dygnęła tak ładnie, jak tylko potrafiła. - Prawda, że najładniejszy? - to nie był tylko taki sobie o, zwykły kolczyk. To był septum przyjaźni, który niósł za sobą proste przesłanie - miło było ufać ludziom, bo wtedy robiło się rzeczy dziwne, bardzo do siebie niepodobne, ale wciąż takie, których rezultat ostatecznie cieszył więcej, niż martwił. Wodzirej miał jednak rację - wszyscy byly smutnymi realistami i było jej trochę przykro, że podeszła do sprawy w sposób możliwie "najgorszy". Szybko jednak przestała przejmować się tym, że potencjalny trunek zmieniający seksualność człowieka - chociaż może powinien być on nazywany po prostu wódką? - mógł nieść za sobą niebezpieczeństwo, zastanawiając się nad ideą dziewczyny, która lubiła kobiety, ino piersi nie. Puchonka zaliczała się do grona dziewcząt płaskich, więc teoretycznie… miałaby szanse? Nie miała? Bogowie, siedziała teraz pogrążona w myślach o własnych kompleksach, seksualnym niezdecydowaniu i tym, że zaczynała już całkiem dobrze czuć własny nos.
Nie trwało to jednak długo. Myśli przypadkowe odpędziła od siebie, obracając w palcach szklaną buteleczkę. Obserwowała sobie, jak ciecz przelewa się z prawa na lewo i z powrotem, próbując przy tym ocenić jej gęstość. W notesiku obok, który wcześniej wyjęła z torby, zapisała to, co zaobserwowała, dodatkowo wspominając o kolorze i tym, jak wyglądał, kiedy podstawiało się go pod światło. Następnie ostrożnie otworzyła butelkę i pomachała przed nią otwartą dłonią (tak, jak głosiły czytane przez nią bezpieczeństwie w laboratorium), próbując wychwycić jakiś konkretny zapach. Na papierze znalazł się podkreślony napis głoszący "kawa". I… tyle starczyło. Znała ten eliksir dobrze - i chociaż sama nie piła go często - może raz, czy dwa przed egzaminami - tak doświadczenie to było wystarczające. - Och. Ojej, faktycznie. - był to całkiem miły zbieg okoliczności, że trafiło im się to samo. - Myślę, że to wina raptuśnika. Ma zielone listki, więc… chyba bezpiecznie jest założyć, że to przez to. Kolor jest tylko ciemniejszy, bo pewnie tojad pogłębia barwę. Albo to przez krew salamandry? Bo raptuśnik i tojad chyba są… no, w takiej podobnej tonacji? W sensie, liście. Nie kwiaty. - spoglądała na Drake'a, szukając u niego jakiegoś potwierdzenia, że mówi mądrze i sensownie. - A wiesz, raptuśnik działa pobudzająco, więc może po odpowiedniej obróbce pachnie jak kawa? Bo to raczej nie jest wina tojadu, bo tojadowy przecież… - zrobiła sekundową pauzę. Tak, wąchała też i tojadowy, kiedy dowiedziała się o wilkołactwie Lilac'a i nikt nie miał prawa jej osądzać. Martwiła się o przyjaciela. - N-Nie pachnie, jak kawa. Krew… Też nie, no nie? - wzruszyła ramionami. - Drogą eliminacji zostaje nam jedynie jedna rzecz.
Lowell spojrzał tym samym na Wacława, którego to nieco potraktował pod względem wyboru ciasta z rodzynkami (no jak tak można?), niemniej jednak nie zamierzał jakkolwiek poddawać sądowi ostracyzmu, który mógł poprzez swoją strukturę sprawiać dodatkowe problemy. Oczywiście, że nie miał nic przeciwko wyborowi Puchona, aczkolwiek sam raczej po ten pomiot szatana rarytas by raczej nie sięgał. Mimo to niepokoił go stan wychowanka Hufflepuffu, który najwidoczniej przebalował dość ostro - chrypka i inne tego typu rzeczy od razu dawały się we znaki, zagnieżdżając się pod kopułą czaszki chłopaka z zaskakującą prędkością. Nic nie mógł na to poradzić - wewnętrzna chęć opieki nad każdym, niezależnie od domu, z którego ktoś pochodzi, pod wpływem działania światła dziennego przeradzała się w okrywanie każdego własnymi skrzydłami. Jedni dawali sobie rady lepiej, inni gorzej. Szczególną uwagę zwracał przede wszystkim na @Marla O'Donnell, która miała pod własną opieką naprawdę zaawansowany eliksir. Doglądał nieco lepiej, aczkolwiek nie wątpił w to, że wraz z Julią dziewczyny wpadną na jakiś mniej lub bardziej wspólny trop. Długo przy tym nie wytrwał rzecz jasna - wiele sytuacji mogło się zadziać w związku z typem prowadzonych zajęć z Laboratorium Medycznego, dlatego starał się zwracać uwagę na każde możliwe aspekty. I, jak się okazało, jednym z nich było to, jak podniesienie się Vittorii z krzesła zaskutkowało stłuczeniem Bogu ducha winnej fiolki. Co prawda był to prosty w przyrządzeniu eliksir, aczkolwiek nadal - próba wydobycia go, gdy istnieje szansa na to, że ciecz będzie posiadała drobinki szkła, nie jest zbyt dobrą opcją. - Nic się nie dzieje, spokojnie. - uśmiechnął się w stronę Gryfonki, nie zamierzając jej jakkolwiek osądzać, ponieważ wypadki się zdarzają. Zresztą, samemu podczas pamiętnego spotkania z asystentem nauczyciela transmutacji stracił leki, bo ten chwycił niespecjalnie dobrze za jego bezdenną torbę. Lowell zatem, podnosząc różdżkę, zaczął ogarniać bałagan prostymi zaklęciami. - Możliwe, że ktoś w sali posiada podobny eliksir, więc... - długo nie musiał czekać na efekty; po chwili zauważył, jak dziewczyna poszła w stronę Kaldreda, co było dobrym posunięciem. Chociaż zbrodniczego reżimu na zajęciach wprowadzać nie zamierzał - w końcu jest to luźna forma. Potem jednak, jak się okazało, Krukon sobie nie życzył towarzystwa kogokolwiek. Nie wiedział, z czego to wynika, niemniej jednak były student wiedział o jednym - by skupić się na tym wszystkim bardziej, bo nie uznawał tego za dość przyjemną oznakę. - Hej! Dobrze wam idzie, domysły Doireann są jak najbardziej prawidłowe. - uśmiechnął się w stronę @Wacław Wodzirej, @Doireann Sheenani i @Drake Lilac, gdy usłyszał domysły wydobywające się poprzez słowa od tejże dość specyficznej grupy. Dwóch Puchonów i jeden Gryfon bardzo świetnie sobie radzili i nie zamierzał im odejmować uroku współpracy, no ba - o to mu właśnie chodziło. By porzucić nudną formę rzucania zaklęć w celach rozmowy z innymi, aby indywidualizm odszedł na bok, a na pierwszy plan wydobyła się chęć komunikacji. Tego mu brakowało w prowadzeniu zajęć - i zamierzał trzymać się formy współpracy.
~*~
Po czasie - gdy temat został odpowiednio wyczerpany, a na pergaminach bądź z usłyszenia wiedział o posiadanym przez uczniów, a raczej uczestników spotkania Laboratorium Medycznego drygu, tudzież rzeczach powiązanych z eliksirami - stanął na środku sali. Szedł, podpierając się o tę nieszczęsną laskę, która podkreślała, czy tego chciał, czy też i niespecjalnie sobie życzył, wagę problemu, z jakim to musi się zmagać. Czasu nie cofnie. Życie bywa przewrotne, a koty z małych, domowych drapieżców mogą przerodzić się w te zdecydowanie większe, udowadniając, że pacnięcie łapą potrafi mieć zgoła odmienne skutki. Szczęście mu ostatnimi czasu nie dopisywało, a na karmazynowych wargach nie pojawiał się uśmiech pełen serdeczności i zapewnienia, że będzie wszystko w porządku. I choć teraz było spokojnie, a sama personifikacja nieszczęścia postanowiła się uspokoić, tak musiał na nią uważać. - Dobrze, kochani, dziękuję wam wszystkim za uczestnictwo! Świetnie się spisaliście. - pozwolił na to, by zakwitł na jego własnej twarzy ciepły uśmiech, bo i choć parę osób wyszło wcześniej - na co nie miał wpływu - tak starał się podejść do wszystkich w jak najlepszy sposób. - Głowy do góry, odpocznijcie sobie, weźcie śmiało smakołyki do dormitoriów. Jesteście wolni! Do zobaczenia na lekcjach. - nie zamierzał wymagać od nich sprzątania tego wszystkiego, co nie jest wcale dziwne. W końcu - jakby nie było - sam organizował i sam wymagał od siebie odpowiedniego podejścia w kierunku własnych obowiązków. Dlatego, gdy część osób już wyszła z sali, począł porządki na stanowiskach pracy; fiolki skrupulatnie układał, aby następnym razem praca była znacznie bardziej szybsza i przyjemna.
[ zt wszyscy chętni ]
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Spotkanie Laboratorium Medycznego - 26 października 2022, po zajęciach
Klubowa sala trwała niezmiennie w swoim zwyczajowym stanie spoczynku, Wacław mógł się zaangażować, poszaleć i ustroić pomieszczenie tym całym komercyjnym kiczem, który towarzyszył tej porze roku z nieugiętym uporem maniaka. Puchon miał to gdzieś. I mimo całej swojej niechęci, postanowił zorganizować kółko w klimacie. Czy to już jakaś dwubiegunówka albo niekonsekwencja w działaniu? Może. Istotne teraz, że z miną zarżniętego świniaka witał wszystkich w drzwiach. - Cukierek czy psikus? - Wybór jakże tragiczny Wacław kładł na barki wchodzących, częstując ich jakąś mugolską słodkością pozyskaną z supermarketu. Zaś psikus prezentował się równie szałowo, co wspomniane słodycze. Jako kapsułka z zaklętą niespodzianką w formie serferskich naszyjników. Kiedy względnie wszyscy już zajęli miejsca - koszyk ze słodyczami i psikusami został przy wejściu, gdyby ktoś ewentualnie miał przyjść na godzinę, która mu pasuje, nie na którą zapowiedziane zostało spotkanie. - Dobra, mordeczki, słuchajcie. Podzielimy się dziś na drużyny. Cukiereczki na lewo. Psikusy na prawo. Jak chcecie to sobie przestawcie ławki czy cokolwiek - moment na organizacje minął. Wodzirej ponownie zajął miejsce w centralnym miejscu sali, przeczesał włosy i nie wiedział od czego ma zacząć. - A teraz otwórzcie szafy, które są najbliżej was - po ich otwarciu na podłogę miały wylecieć kilogramy materiałów, tkanin i rzeczy do szycia. - Stwierdziłem, że jest późno. Nikomu z nas się nie chce myśleć, więc stwierdziłem, że się poprzebieramy za eliksiry. Trochę takie kalambury. Wasze eliksiry musi zgadnąć drużyna przeciwna, więc błagam postarajcie się. Dziękuję - przeszedł jeszcze po sali z kapeluszem, w którym były karteczki z wypisanymi eliksirami.
Mechanika - I etap:
1. Dzielicie się na drużyny: pierwsza osoba, która wejdzie do sali może sobie wybrać czy chce być Cukierkiem czy Psikusem. Kolejno osoby do drużyn będą dołączać naprzemiennie (tj. Cukierek -> Psikus -> cukierek -> Psikus).
2. Rzucacie kostką na eliksir, później wybieracie w drużynie kto i za jaki eliksir z wylosowanych się przebiera.
3. Rzucacie kostką k100, aby sprawdzić jak dobrze wyszedł Wam kostium. Im wyżej, tym kostium jest lepszy, a drużyna przeciwna ma problem z odgadnięciem co to za eliksir. Rzucacie jedną kostką i każdą kolejną za 10p. z eliksirów oraz działalności artystycznej/zielarstwa.
4. Przygotowujecie się do zabawy.
5. Post z drugim etapem wrzucę 5 listopada. (chyba, że chcecie więcej czasu)
W razie pytań zapraszam do siebie!
Kod:
[b]Drużyna:[/b] Cukierki/Psikusy [b]Eliksir:[/b] - [b]Jakość kostiumu:[/b] k100 + kostki za punkty kuferkowe
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Laboratorium medyczny - koło, które nigdy nie było jej ulubionym, a zarazem było jej najbardziej potrzebne, by nadrobić braki w magicznych sztukach. Po tym, co wydarzyło się na uzdrawianiu, Irvette liczyła, że będzie mogła tutaj poćwiczyć nieco zaklęć leczniczych. Jak zwykle punktualnie pojawiła się w sali, wyglądając nienagannie w szkolnym mundurku i z rudymi lokami splecionymi w luźne warkocze. Od razu z tropu zbiło ją zadane przy drzwiach pytanie, a że raczej była dość rozsądna, to oczywiście wybrała "cukierek", po czym zajęła miejsce gdzieś z brzegu, czekając, aż Wacław poinformuje ich, jakie jest ich dzisiejsze zadanie. Jakże rozczarowana była, gdy okazało się, że zamiast czegoś przydatnego, znowu będzie musiała bawić się w przebieranki. Lekcja mugoloznastwa jasno pokazała, że nie jest to jej mocna strona, a na eliksirach znała się niewiele lepiej niż na mugolskich bohaterach popkultury. Nie miała jednak zamiaru wychodzić, więc wylosowała eliksir i uśmiechnęła się lekko. Trafiła jej się amortencja i miała nadzieję, że reszta jej drużyny, pozwoli jej zostawić sobie ten wywar na kostium, bo pewien pomysł to już na niego miała.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.