Ten nieduży sklep znajdujący się w samym centrum ulicy Pokątnej, jest stworzony z myślą o miłośnikach i graczach Quidditcha. Można tu dostać zarówno starsze modele mioteł jak i te najnowsze. Do kupienia są tu także przybory do konserwacji mioteł, specjalistyczne książki oraz szaty do Quidditcha. W sklepie zawsze panuje lekki tłok, w końcu to najpopularniejsza dyscyplina magicznego sportu, a to najlepiej zaopatrzony pod tym względem sklep w Londynie.
Pałka Kafel Tłuczek Złoty Znicz
Kask quidditchowy – 40 g Sportowe rękawice ochronne ze skórki cielęcej – 50 g Wyrzutnia kafli – 50g Magiczna koszulka quidditchowa – 60g Sportowe ochraniacze – 60 g Gogle quidditchowe – 80 g Kompas miotlarski – 80 g Podróżny zestaw do Quidditcha (PZQ) mniejszy – 150 g Podróżny zestaw do Quidditcha (PZQ) większy – 200 g
Miotły: Miotły użytkowe (+2 pkt do Gier Miotlarskich) - 100 g Miotły sportowe lat XX-tych (+4 pkt do Gier Miotlarskich) - 200 g Światowej klasy miotły wyścigowe (+6 pkt do Gier Miotlarskich) - 600 g*
* jeżeli próbujesz kupić miotłę trudną do zdobycia (zagraniczną z premią +6 do Gier Miotlarskich), przed wejściem rzuć kością-k6:
Zagraniczne miotły:
1, 3, 5 - nie udało się, sprzedawca mówi Ci, żebyś przyszedł za tydzień, może wtedy któryś model się pojawi. 2 - w tym tygodniu dostępna jest dla Ciebie miotła Starsweeper XXI. 4 - w tym tygodniu dostępna jest dla Ciebie miotła Varápidos. 6 - w tym tygodniu dostępna jest dla Ciebie miotła Yajirushi.
Po rzuceniu kością, ponowny rzut przysługuje Ci najwcześniej w poniedziałek rozpoczynający kolejny tydzień.
Nie ma możliwości zamawiania zagranicznych mioteł listownie.
Szczegóły dotyczące dostępnych modeli mioteł znajdziesz w spisie.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
chciałbym zamówić cztery Nimbusy 2015, trzy kaski oraz kompas miotlarski. Odpowiednia kwota załączona jest w kopercie. Proszę wysłać wszystko na adres znajdujący się na jej odwrocie.
- Cherry? – mruknąłem odrobinę zdziwiony widząc siostrę wyłaniającą się zza drzwi. Byłem w naprawdę złym humorze (chociaż powiedzmy sobie szczerze – czy ja kiedykolwiek bywałem w dobrym humorze?), a pojawienie się młodej Eastwoodówny jeszcze powiększyło mój dyskomfort – oczywiście bardzo kochałem siostrę i cieszyłem się z jej wizyty, jednak nie chciałem, żeby widziała mnie w tak paskudnym stanie. W moim mniemaniu starszy brat miał imponować, a nie wzbudzać litość w siostrze, ja sam zaś (przynajmniej w mojej własnej opinii) byłem obrazem nędzy i rozpaczy. Mimo to na widok jednej z najbardziej ulubionych twarzy lekko zaświeciły mi się oczy – choć było głupio mi się do tego przyznać łaknąłem jej towarzystwa. - Co cię sprowadza do starego brata? – zażartowałem ze zaskakującą jak na mnie swobodą, by po chwili jednak znów ukryć się za maską chłodnego sarkazmu – Po co mi uśmiech, skoro mogę brać ich na litość i przebrzmiałą sławę? Nienawidziłem tych litościwych spojrzeń, a jednak nie potrafiłem podejść do tego z odpowiednim dystansem i mimowolnie nie umiałem powstrzymać ironicznej uwagi. Mimo że w towarzystwie Cherry, która była moim oczkiem w głowie wyjątkowo nie chciałem sprawiać wrażenia mruka, to mimo wszystko ta strona mojej natury w niektórych sytuacjach brała górę. Miałem nadzieję, że nie miała mi tego za złe i potrafiła czasem postawić się w mojej jakże paskudnej sytuacji. Abstrahując jednak od ogólnego wrażenia jakie sprawiałem jako sprzedawca, na świeczniku pojawił się temat jedzenia. Gdy Puchonka zadała pytanie o mój głód, a do moich nozdrzy dotarł tak dobrze znany, smakowity zapach fastfooda, wtedy zupełnie niespodziewanie poczułem gwałtowne burczenie w brzuchu, które zapewne dotarło nawet do uszy mojej siostry. W takiej sytuacji nawet ja nie byłem w stanie powstrzymać śmiechu. - Jak słyszysz – odparłem parskając cicho. Regularne posiłki nie były moim konikiem, ale nawet ja, tak obojętny na wszelką życiową przyjemność, miałem czasem ochotę na dobrego burgera.
Chciałabym zamówić: 6 nimbusów 2015, 4 kaski quidditchowe, 4 pary gogli quidditchowych, 4 kompasy miotlarskie, 5 magicznych koszulek quidditchowowych, 5 sportowych ochraniaczy. W kopercie znajduje się odliczona kwota i kupon zniżkowy do Państwa sklepu (50%). Na odwrocie podałam adres. Z góry dziękuje,
Heaven O. O. Dear
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Pragnę złożyć zamówienie na kilka elementów wyposażenia miotlarskiego: kask quidditchowy rozmiar uniwersalny, sportowe ochraniacze na łokcie i kolana, gogle quidditchowe damskie i rękawice sportowe z cielęcej skórki o rozmiarze S. Dołączam sakiewkę z płatnością i uprzejmie proszę o wystawienie kwitka zakupu. Z tyłu koperty zapisałam adres, na który proszę wysłać paczkę.
Chciałabym złożyć zamówienie w Państwa sklepie na następujące przedmioty z wysyłką pod wskazany adres, który znajduje się na odwrocie koperty.
Kask quidditchowy dwie sztuki - 80G 6 par rękawic ze skórki cielęcej- 300G Koszulka w rozmiarze M 60G Ochraniacze uniwersalne na łokcie oraz kolana- 60G 2 pary gogli - 160G 2 kompasy- 160G
Dziękuję, miłego dnia.
Nessa M. Lanceley
*Do nóżki sowy przyczepiona była sakiewka z kwotą 820 galeonów
Wiedział, że Bonnie pewnie go zatłucze, gdy dowie się, że wywalił tyle kasy na odrobinę bezokazyjny prezent dla Loulou, ale nie mógł się powstrzymać. Dołączenie do drużyny i pierwszy wygrany mecz były jego zdaniem wystarczająco prezentowym wydarzeniem, ale obawiał się, że siostra nie podzieli jego entuzjazmu, a najpewniej oskarży go o nagradzanie Lou za to, że musiała zmienić szkołę. On patrzył na to trochę inaczej. Wcale nie rozpieszczał siostrzenicy, tylko inwestował w jej przyszłość. Nie mówiąc już o tym, że przecież lepszą opcją było, żeby zajęła się sportem niż czarną magią. Specjalnie wybrał się do sklepu osobiście. Wolał dobrze obejrzeć sprzęt, na którym mała miała podbijać przestworza. Nie szukał go też nigdzie okazyjnie, tylko od razu poszedł obejrzeć markowe miotły. Na bezpieczeństwie nie można było oszczędzać. Nimbusy 2015 robiły wrażenie i z całą pewnością były warte swej ceny. Za namową sprzedawcy dokupił do niej jeszcze zestaw do jego konserwacji, a po chwili zastanowienia dorzucił do zakupów quidditchową koszulkę. Chodziły mu też po głowie porządne ochraniacze, ale nie chciał od razu pójść z torbami i zdecydował się na zakup tylko jednego dodatkowego prezentu. Ochraniacze wydawały się co prawda ważniejsze, ale na litość boską, nie musiał być przecież cały czas taki w stosunku do Loulou poważny. Magiczna koszulka może i nie była absolutnym niezbędnikiem, jednak wydawało mu się, że nastolatka, która dopiero co zmieniła szkołę, ucieszy się ze stroju, którego kolor i oznaczenia będzie mogła sobie dopasować, tak by nigdzie nie czuć się obco.
tym razem poproszę sportowe ochraniacze, kask oraz gogle quidditchowe. Adres znajduje się na odwrocie koperty. Serdecznie dziękuję i życzę miłego dnia
Ezra T. Clarke
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
chciałabym zamówić u Państwa miotłę sportową Nimbus 2015 z opcją dostawy do Hogwartu. Do listu załączam ponadto sakiewkę z odpowiednio wyliczoną kwotą. Liczę na szybką odpowiedź z Państwa strony.
Chciałbym zamówić u Państwa kask quidditchowy. Odpowiednia suma znajduje się w kopercie, proszę o wysłanie przesyłki na adres podany na odwrocie.
David Fairwyn
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
chciałabym dokonać u Państwa wysyłkowego zamówienia na dwie pary rękawic do Quidditcha oraz magiczną koszulkę quidditchową. W sakiewce przytwierdzonej do nogi sowy znajduje się kwota, która powinna pokryć koszta tego zakupu.
Z poważaniem, Violetta Strauss
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
chciałabym zamówić u Państwa zestaw sportowych ochraniaczy wraz z wysyłką pod wskazany adres. Do listu dołączono odpowiednią kwotę, która powinna pokryć wszystkie koszty.
Z wyrazami szacunku, Yuuko Kanoe
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Ostatnio przeżywała czas intensywnych zmian. Podejmowała decyzje, które jeszcze niedawno wydawały się jej zupełną abstrakcją. Zaczęło się od decyzji o wyprowadzce z zamku, później zaczęła rozglądać się za pracą, a teraz jeszcze została kapitanem szkolnej drużyny Puchonów. Sama nie wiedziała skąd w niej nagle tyle odwagi, by zmieniać to, do czego była od tylu lat przyzwyczajona, a jednak gnana jakąś niezrozumiałą siłą, podejmowała kolejne kroki w kierunku swojego dorosłego życia. Pierwsze dni w pracy miała już za sobą, ale wciąż dzień w sklepie wywoływał w niej podekscytowanie zamiast nudy. Jak na pierwsze miejsce pracy w swoim życiu trafiła całkiem nieźle, bo udało jej się dostać posadę w miejscu, w którym mogła rozwijać swoją pasję do quidditcha. Kiedy nie było ruchu, siadała za ladą i czytała czasopisma, starając się nadążyć na quiddithowymi nowościami. W tej branży ciągle coś się zmieniało, od składów narodowych drużyn, po nowinki sprzętowe. Przerzuciła kolejną stronę gazety, podziwiając najnowszy model nimbusa. Westchnęła cichos spoglądając znad stron na gablotkę, w której leżała dokładnie ta sama miotła, wciąż poza jej zasięgiem finansowym. Już dawno zdecydowała, że pierwsze wypłaty będzie odkładać dokładnie na ten cel. W końcu kapitan musi mieć porządną miotłę, żeby godnie reprezentować siebie i swoją drużynę. Odłożyła gazetę, by sięgnąć pod ladę po sprzęt do konserwacji mioteł i korzystając z braku klientów postanowiła zadbać nieco o wystawę. Przywołała jedną z Błyskawic, wciąż czekającą na swojego właściciela i z wyczuciem zaczęła polerować rączkę, by jeszcze lepiej się prezentowała i zachęcała do kupna. Delikatnie wygładziła i tak idealnie już przylegające witki i wysmarowała je jakimś mazidłem, zapewniającym drewnu piękny połysk. Dokładnie w ten sam sposób zajęła się Nimbusami i tymi miotłami z nieco niższej półki, które tym bardziej musiały nienagannie się prezentować. W momencie kiedy uporała się ze wszystkim i ułożyła je pieczołowicie na wystawie, z dbałością o najdrobniejsze szczegóły, usłyszała dzwoneczek świadczący o pojawieniu się klienta! Z szerokim uśmiechem na ustach podeszła do starszego czarodzieja i młodej dziewczynki, by pomóc im w wyborze pierwszej miotły dla przyszłej zawodniczki. Po dłuższej chwili Nancy już pakowała nimbusa 2001 do pudełka, a w małym kociołku na napiwki zadźwięczało kilka monet. Pożegnała się z klientami uśmiechając się ciepło na widok radości wypisanej na twarzy dziewczynki i usiadła za ladą zadowolona z udanej transakcji. "Jeszcze trochę..." Westchnęła w myślach spoglądając na gablotkę przed sobą i wróciła do przeglądania gazety.
Przy Twoich zainteresowaniach praca w z klepie z markowym sprzętem do Quidditcha to rzeczywiście czysta przyjemność. Nie dość, że jesteś na bieżąco ze wszystkimi ciekawymi nowinkami sportowymi to jeszcze bywają dni, kiedy spotykasz wśród klientów ludzi naprawdę zakręconych w tematyce tego sportu, chętnych do dyskusji i wymianą różnych uwag. Mały chłopiec, który wpada z impetem do środka zaczyna jak dziki dziczek wszystko oglądać, zachwycać się, podskakiwać radośnie i przymierzać się do włażenia na najnowszy model miotły, jaki dopiero niedawno do was trafił. Furia to miotła prototypowa i wiesz, że taki bombelek z pewnością nie powinien nawet się zabierać za dosiadanie takiego demona prędkości, widząc jednak entuzjazm dzieciaka nie możesz odgonić od siebie uczucia jakiegoś rozczulenia. To chyba fajnie, że ma taką pasję w sobie już będąc takim małym dzieciaczkiem? Wychodzisz zza lady by pokazać chłopcu modle dziecięcych mioteł, ten jednak uparcie chce jednak tę Furię i tę Furię. Nie wiesz kompletnie jak sobie z urwisem poradzić, bo choć świetnie znasz się na sprzęcie i możesz doradzić w wielu kwestiach, to jednak umiejętność przemawiania do dzieci nie była w zakresie obowiązków, kiedy zapisywałaś się do tej pracy! W końcu w lokalu pojawia się ojciec chłopca, z wielce zatroskaną miną, krzycząc "Krystian! Co ty wyrabiasz!" biegnie w waszą stronę.
Rzuć kością:
1,5 - Ojciec łapie Krystiana jak worek ziemniaków i przerzuca sobie przez bark. Rzuca Ci dwa uprzejme słowa pożegnania, mówi chłopcu, że ten nigdy nie będzie latać, zostawia Ci 10G napiwku za fatygę zajmowania się urwisem i wychodzi. 2,4 - Ojciec dopytuje się, co się chłopcu spodobało. Uważnie słucha Twoich odpowiedzi chcąc wiedzieć czy rzeczywiście znasz się na rzeczy, czy jedynie próbujesz wcisnąć klientom najdroższe badziewie,żeby nabić sobie sprzedaż.
rzuć jeszcze raz:
parzyste - uznaje, że znasz się na rzeczy, z zadowoleniem kupuje chłopcu poleconą przez Ciebie miotłę i zostawia napiwek 50G! nieparzyste - nie przekonuje go to co mówisz, wychodzi zniesmaczony i na pożegnanie mówi tylko, że jeszcze o nim usłyszysz
3,6 - Mężczyzna przypina chłopcu magiczną smycz, z której najwyraźniej dzieciak się urwał kiedy tu przyszedł. Tłumaczy coś o nadpobudliwości chłopca i jego wielkich marzeniach bycia mistrzem quidditcha. Wywiązuje się między wami przemiła dyskusja, otrzymujesz dodatkowy 1 pkt z Miotlarstwa.
Praca w sklepie, choć interesująca to była jednak zazwyczaj dość nudna. Wykładanie towaru, sprzątanie wystawy, polerowanie mioteł, wszystko to prędzej czy później powodowało znużenie, bo jak długo można się zachwycać sprzętem, który jest poza zasięgiem kieszeni. Siedziała za ladą, przeglądając czasopismo z nowinkami sportowymi, kiedy zadzwonił dzwoneczek zwiastujący nowego klienta. Radośnie odrzuciła gazetę gdzieś na bok, by zająć się czymś ciekawszym, ale w pierwszej chwili nikogo nie zauważyła. Dopiero kiedy wstała i wychyliła się nad blatem, jej spojrzenie napotkało chłopca, który już dobierał się do trzonka najnowszej miotły. Wyskoczyła czym prędzej zza swojego stanowiska pracy i przykucnęła przy niesfornym kliencie. - Cześć kolego! Ciekawy wybór, ale myślę, że dla takiego świetnego zawodnika będę miała bardziej odpowiedni model! - Zaproponowała łapiąc szybko za Furię, by zapobiec ewentualnej katastrofie. To nie był sprzet na który wsadziłaby dzieciaka, nie zamierzała zbierać go z podłogi. Wydawało jej się, że ma całkiem niezłe podejście do dzieci, w końcu miała sporo doświadczenia z całą gromadką młodszego rodzeństwa, ale trafił jej się wyjątkowo uparty egzemplarz, który nie dał się tak łatwo podejść. - Chcę tą! - Oznajmił tupiąc noga z niezadowoleniem. - No dobrze, ale do tamtego modelu mamy czekoladową żabę gratis. - Powiedziała wskazując ręką na jeden z modeli dziecięcych, do którego oczywiście nie było żadnych gratisów, ale była gotowa poświęcić swoje własne zapasy. - Dla ciebie to może znajdą się dwie, ale ćśśś... - Dodała konspiracyjnym szeptem, przykładając palec do ust, jakby zdradziła właśnie jakąś ważną tajemnicę. Tylko, że mały cwaniaczek wcale nie poddawał się tak łatwo i zaczął licytację. Całe szczęście chwilę później w sklepie pojawił się ojciec chłopca, bo sześciu żab niestety Williams nie posiadała. Czarodziej przypiął dzieciaka na smycz, na co puchonka zareagowała zdziwionym uśmiechem. Jeśli rodzice muszą sobie pomagać w ten sposób, żeby Krystian nie właził tam gdzie nie powinien to nie miała żadnych szans na odciągnięcie go od upatrzonej miotły. Mężczyzna okazał się bardzo sympatyczny, na co Nancy odetchnęła w duchu. Obawiała się, że za małym potworkiem do sklepu wpadnie awanturująca się kobieta, żądająca wsadzenia swojego bąbelka na miotłę. Niestety i takie przypadki się zdarzały. Tym razem jednak spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze, a z rozmowy z klientem udało się wynieść parę sportowych ciekawostek. Wyglądało na to, że chłopiec marzył o wielkiej karierze i kto wie, może za parę lat będzie można go zobaczyć na narodowym stadionie. Nancy nie pozostało nic jak tylko trzymać kciuki, zapewnić, że chętnie pomoże w doborze miotły w odpowiednim czasie, a na pożegnanie poczęstowała Krystiana swoją czekoladową żaba i pożegnała się z osobliwą rodzinką, by wrócić do mniej interesujących zajęć. Znowu trzeba było wypolerować Furię, bo zostały na niej tłuste ślady małych rączek...
Chciałabym złożyć zamówienie na bon podarunkowy do państwa sklepu, o wartości 100g. Dołączam do listu odpowiednią sumę galeonów i proszę o dostarczenie bonu na aleję Amortencji, dom nr 2, Hogsmeade.
Pozdrawiam,
Nancy Ava Williams
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Chciałbym zakupić u państwa po jednej następujących przedmiotów: kask quidditchowy, magiczna koszulka quidditchowa, sportowe ochraniacze, gogle quidditchowe, kompas miotlarski, a także cztery sztuki sportowych rękawic ochronnych ze skórki cielęcej. Odliczone pieniądze pozostawiam w sakiewce przy nóżce sowy.
Alexander D. Voralberg
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
chciałabym zamówić u państwa rękawiczki z cielęcej skóry, kompas oraz koszulkę. Do nózki sowy dołączona jest odpowiednia kwota w sakiewce, proszę wysłać na adres na odwrocie. Dziękuje, miłego dnia.
Alise L. Argent
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
chciałabym zamówić w państwa sklepie magiczną koszulkę quidditchową, męską. Do listu dołączam odpowiednią sumę galeonów, proszę dostarczyć na wyznaczony adres.
W ostatnich dniach zainteresowanie Quidditchem trochę przycichło, zważywszy na wydarzenia związane ze śmiercią Ministra oraz popłochem w samym Ministerstwie magii. Sezon również dobiegł końca, zawodnicy profesjonalni w większości otrzymali od dawna wyczekiwane urlopy i do sklepu przychodziło znacznie mniej klientów, niż zwykle. Właściciel postanowił wykorzystać okres zbliżających się wakacji, przeprowadzając dokładne sprzątanie oraz remanent. Przywitał Nancy życzliwym uśmiechem, gdy tylko zjawiła się w sklepie i przez pierwszą połowę dnia prosił, aby zajęła się obsługą, bo zajęcie znajdzie jej dopiero po śniadaniu..
Rzuć kostką, aby przekonać się, jak minął Ci dzień!
1 Nie miałaś dużo klientów, mogłaś więc wykorzystać czas za ladą do powtórzenia materiału na zbliżające się egzaminy. Nie mogąc się zdecydować, złapałaś za książkę od zielarstwa i zaczęłaś czytać, pilnując oczywiście swoich obowiązków w pracy. Gdy tylko przychodził kupiec, zostawiałaś podręcznik i biegłaś polecić mu najlepszą miotłę, dlatego właściciel nie miał do Ciebie pretensji o wykorzystywanie czasu w pracy na nadrobienie materiału! Zgłoś się po 1 punkt Zielarstwa do odpowiedniego tematu! 2,5 Pierwsza połowa dnia minęła spokojnie, jednak w drugiej zostałaś wyznaczona do sprzątnięcia sklepowego zaplecza oraz przygotowania listy brakujących towarów, a w tym czasie współpracownik zmienił Cię za ladą. Panował na zapleczu bałagan, było mnóstwo pustych pudełek i śmieci, nic dziwnego, że nie mogliście połapać się z ilością przedmiotów, których od kilku dni nie było na sklepowych regałach. Zajęło Ci to dużo czasu, ale wszystko wykonałaś porządnie i skupiłaś się na dokładnej liście. Zostałaś po godzinach, ale szef był zadowolony i na koniec dnia wspólnie zamówiliście towar oraz zamknęliście sklep, dobra robota! 3,6 Obsługiwałaś ze spokojem młodą mamę z synem, dla którego szukała pierwszej miotły, gdy do sklepu wszedł stary dziadek z niechlujnie zapakowaną koszulką. Zerkał na Ciebie spode łba, czekając w zniecierpliwieniu na swoją kolej. Gdy zakończyłaś poprzednią transakcję, ruszył do Ciebie z pretensjami i podniesionym głosem, machając rękoma, że ktoś pomylił w zamówieniach listownych koszulkę i do pudełka po tej z drużyną Szkocką, wrzucił jakąś Bułgarską, drugoligową. Rzuć kostką jeszcze raz: Parzysta: Z początku grzecznie wysłuchujesz zażaleń i próbujesz tłumaczyć, jednak klient jest coraz mniej przyjazny, zaczyna nawet wymachiwać rękoma, strącając z wieszaków kilka breloczków. Hałas niepokoi właściciela, który przychodzi z zaplecza i robi z jegomościem porządek na boku, załatwiając sprawę dość szybko. Przychodzi i Cię przeprasza za zaistniałą sytuację, dając Ci 20 galeonów premii! Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie! Nieparzysta: Tracisz cierpliwość, gdy kolejny raz nie starszy Pan nie daje Ci dojść do słowa i niczego wytłumaczyć. Robisz mu zwrot, ale zachowujesz się przy tym trochę niegrzecznie, na co zwraca uwagę Twój przełożony i karcąco kręci głową. Daje klientowi dodatkowy kupon rabatowy, a Tobie udziela ostrej reprymendy w zakresie traktowania klientów i prosi, abyś bardziej uważała. Zostajesz po zamknięciu uprzątnąć główną izbę sklepu. 4 Klientów mniej, jednak ciągle masz coś do roboty. Tu brakło kubków, tu breloków, a tu bardzo narwany uczeń z oszczędnościami przyszedł po miotłę i musiał sprawdzić każdą w sklepie. Okazuje się, że również jest puchonem i od września bardzo chce się dostać do drużyny i wie, że jesteś kapitanem, więc zasypuje Cię stosem pytań i próśb o treningi indywidualne czy wskazówki. Obiecałaś, że wszystko wytłumaczysz mu w szkole i musisz wracać do pracy, ale na pewno zrobiło Ci się milej, że Twoja rola w drużynie szkolnej jest doceniania. Reszta dnia mija Ci w dobrym humorze i przy małych sukcesach.
______________________
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Chociaż Nancy bardzo lubiła swoją pracę, to wraz ze zbliżającymi się wakacjami godziny za ladą coraz bardziej się jej dłużyły. Czas mijał powoli, ponieważ ruch w sklepie był naprawdę niewielki. Sezon quidditcha został oficjalnie zakończony i nie spodziewali się dużej ilości klientów aż do sierpnia, kiedy to wszyscy nowi uczniowie hogwartu wyruszą na poszukiwania swoich pierwszych mioteł. Coraz większy luz powodował, że z każdym dniem coraz częściej zerkała na zegarek, odliczając dni do urlopu, a co za tym idzie, do szkolnego, wakacyjnego wyjazdu! Po raz kolejny zastanawiała się, dokąd pojadą tym razem. Myślami właśnie była gdzieś w gruzińskich górach, wybierając je jako interesującą destynację na nadchodzące lato, kiedy szef zawołał ją na zaplecze. Już na początku zmiany oznajmił jej, że będzie miała tego dnia bojowe zadanie, które Nancy przyjęła z umiarkowanym entuzjazmem. W końcu wszystko wydawało się w tym momencie ciekawsze od siedzenia za ladą w pustym sklepie i przeglądania po raz enty tego samego numeru 'Tygodnika szukającego', nawet jeśli chodziło o sprzątanie zaplecza i sporządzenie zamówienia. Pozostawiła część główną sklepu pod opieką kolegi, który właśnie rozpoczął swoją zmianę, a sama zniknęła za drzwiami magazynu. Powiedzieć, że na zapleczu panował bałagan to jak nie powiedzieć nic. Wszędzie walały się jakieś kartony, na podłodze zalegały stare doumenty, towar na półkach leżał w zupełnym nieładzie, a do tego wszystkiego panował tam totalny zaduch, jakby gdzieś rozlała się pasta do polerowania mioteł. Szef wcisnął jej w dłonie jeszcze listę do spisania całego towaru, po czym wyszedł, zostawiając ją samą z tym całym sajgonem. Nie pozostawało jej nic innego jak zakasać rękawy i zabrać się do pracy. Zaczęła od kartonów, które zajmowały znaczną część podłogi i uniemożliwiały swobodne przemieszczanie się po pomieszczeniu. Te, które były puste, od razu poskładała i odłożyła na jeden stosik, by wynieść je później do śmieci, a te pełne musiała dokładniej skontrolować, żeby sprawdzić, czego brakuje. Znalazła pudło z pomieszanymi ochraniaczami w różnych modelach i rozmiarach, które za pomocą paru zaklęć szybko zostały posegregowane i odesłane na półkę, a później przeliczone. Nancy zapisała, których modeli brakuje i w podobny sposób zajęła się półką goglami i kaskami, a później stojakiem na miotły i skrzyniami z piłkami. Wszystko należało w pierwszej kolejności poukładać i posegregować i co chwilę dopisywała coś nowego do listy, bo nagle znalazła jakąś zagubioną rękawiczkę pod stolikiem, albo brakujący wzór koszulki na półce z kaflami. Lista powoli zapełniała się o kolejny brakujący asortyment, a w pomieszczeniu robiło się coraz więcej miejsca i przestrzeni. Opróżnione kartony i śmieci zostały zmniejszone zaklęciem, by później wszystkie na raz wynieść, a na półkach leżał poukładany równiutko sprzęt. Nancy jeszcze raz skontrolowała każdą półkę, przeliczając dokładnie, ile brakuje pałek, zniczy, poradników, breloczków i całego pozostałego asortymentu, porównując wszystko ze swoją listą. Ze zmęczenia wszystko zaczynało jej się mieszać, ale na szczęście wyglądało na to, że skutecznie zapisała wszystkie braki i wieczorem wraz z szefem złożyli w końcu zamówienie. Czas podczas pracy tak szybko jej zleciał, że nawet nie zauważyła, że została po godzinach! Sprawnie spakowała do torby swoje kilka rzeczy i pożegnawszy się z zadowolonym szefem, teleportowała się do domu.
zt
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Wpuszczona przez Williams cicho podziękowała i rozejrzała się po udostępnionym lokalu. Niby miała szybko zacząć i szybko skończyć swoją robotę, jednak po znalezieniu się w miotlarskim raju nic nie okazało się tak prostym, jak liczyła. Przede wszystkim rozkojarzały ją wiszące modele mioteł - niektóre w trakcie składania do kupy, inne jeszcze na tyle świeże, że w ogóle nie zdążyły otrzymać życia i czekały na narodziny - na przykład w postaci najnowszych, wyścigowych Nimbusów. Czy dało się pracować w takich warunkach nad czymkolwiek innym, niż właśnie kolejnymi nienarodzonymi sportowymi ścigaczami? Nie miała wyjścia. Oprzyrządowanie już czekało, jakby przygotowane na to, że czekała je praca z mniejszego kalibru przedmiotami, niż zwykle. Czyżby wcisnęła się w komuś w proces twórczy i wybiła miotlarskiego artystę z jego bezdennego transu? Już samo to podejrzenie trochę przywoływało u niej wyrzuty sumienia. Dlatego też nie mogła tutaj spędzić wieczności. Zabrała się do pracy. Chwyciła drewnianą kostkę, umieściła ją w imadle i kilkukrotnie sprawdziła jej zdatność do użytku, która dotąd była dla niej zagadką - przynajmniej w praktyce, bo zdążyła się przecież o właściwościach brzozy, fizycznych i metafizycznych, naczytać już wystarczająco. Czy materiał miał znieść wszystkie wyzwania, jakie czekały go w drodze do stanie się zawieszką? Postanowiła spróbować - najpierw poprzez przecięcie całości na pół, aby następnie jedną z połówek - choć równie ważną, co ta druga - zacząć zgniatać w poszukiwaniu nadchodzących odprysków, odkształceń i skaz. Szybko jednak z tego zrezygnowała, komentując sobie pod nosem jedynie zaobserwowane zjawiska w taki sposób, że potrzebne były zaklęcia, które uchroniłyby drewno od uszkodzeń. Bezpieczeństwa nigdy dość. Następnie pożyczyła jedną z odłożonych dla siebie, zapasowych desek z tego samego drewna. Ostatecznie zdawała sobie sprawę, że nie powinna już pierwszej próby uskuteczniać na materiale docelowym. Choć całkiem nieźle radziła sobie z rzeczami, które należało wykonać mechanicznie, najzwyczajniej obawiała się, że całkiem sporo mogło pójść nie tak. Począwszy przecież od tego, że jej początkowa wizja tego, co chciała osiągnąć wcale nie musiała się sprawdzić w praktyce. A kończąc na tym, że mogła okazać się ślamazarą i ciamajdą, przez co powycinałaby jakieś niestworzone bohomazy, czego chyba najmocniej chciała uniknąć. Zaczęła więc wycinać mniejsze kształty, tworząc dziury w płaskiej desce. Pierwsze dwie, trzy próby wyglądały jak nieporozumienie. Z lwiej grzywy wyszła jakaś rozlana chmura, miotła bardziej przypominała widelec, a złoty znicz miał więcej cech piłeczki do tenisa stołowego, aniżeli czegokolwiek, co potrafiłoby latać, bo skrzydełka ostatecznie jakoś nieszczególnie chciały się wyciąć. Dopiero kolejne trudy zaczęły przynosić rezultaty - być może głównie dlatego, że ktoś spośród sprzedających, czy też twórców mioteł pojawił się obok, zapytał, w co celowała i naprowadził ją kilkoma instrukcjami na to, jak docelowy twór miał wyglądać. I wtedy dopiero zaczęła się dziać magia. Dwa kształty, które chciała uzyskać, stworzyły się wręcz same. Wilk może nie wyglądał, jak żywy, ale zdecydowanie przypominał wilka. Czy potrzebował dodatkowej pracy? Zdecydowanie detal aż prosił się o dodatkowe wzory, czy chociażby zaostrzenie niektórych krawędzi. Ale już nie było źle. Już było nad czym pracować. Na koniec jeszcze, zgodnie z instrukcjami, otrzymane zawieszki trafiły pod szlifierkę, gdzie zgubiły wystające drzazgi, co w przyszłości miało znacznie ułatwić dalsze znęcanie się nad drewnem, bo do minimum zmniejszało ryzyko zrobienia sobie krzywdy w jakiś wyjątkowo oczywisty sposób. Tym samym skończyła swoje zadanie w wypożyczonym na chwilę warsztacie, choć ta chwila zajęła jej zaskakująco wręcz długo. Wychodząc, podziękowała Nans oraz wszystkim zaangażowanym w to przedsięwzięcie i... chyba była już gotowa na wyprawę do szkoły!