Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next
AutorWiadomość


Runa Grímsdóttir
Runa Grímsdóttir

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 80
  Liczba postów : 106
http://czarodzieje.org/t9479-runa-demetria-grimsdottir#263703
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9489-maly-cwaniaczek#263844
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9488-runa-demetria-grimsdottir#263840
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 11 2014, 14:34;

First topic message reminder :




Miejsce zatłoczone w czasie przerw między lekcjami. To tutaj jest najgłośniej i najweselej. Po środku stoi fontanna, której posągi łypią na uczniów kamiennym okiem, a gdy ktoś wsunie rękę do wody, potrafią opluć prosto w twarz. W lecie dziedziniec jest hojnie ogrzewany słońcem, w zimę gajowy musi się namęczyć, by wszystko wokół odśnieżyć.



Jarmark:

Nieważne, jak mocno Eiv wpatrywałaby się w oczy Runy, i tak nie dojrzałaby w nich żadnego z fałszywych uczuć, jakich najprawdopodobniej szukała. Oczywiście, może delikatne zbicie z tropu majaczyło gdzieś pośród pokładów niezmierzonej empatii oraz czystej chęci pomocy, bo dziewczę nigdy by się nie spodziewało, że po względnie krótkiej salwie przekleństw oraz obelg ich ofiara momentalnie się załamie. Wnioskując z całej tej nienawiści, jaką słychać było w opowieściach Gemmy o podszywającej się pod nią osobie, można było pomyśleć, iż ona z wielką chęcią podejmie się takiej szermierki. Zamiast tego, po prostu opadła na ziemię. Grímsdóttir usiłowała wiec w jakiś niebywale błyskotliwy sposób rozpracować zawiłość sytuacji, ale fakt, że musiała to robić w międzyczasie oswajania Henley wcale nie pomagał. Głaskała ją z niemal siostrzaną troskliwością, której w danym momencie u Gemmy próżno było szukać. Dziewczyna powoli chyba zaczęła wierzyć w prawdziwość teorii o dawno zaginionych, nagle odnalezionych bliźniaczkach, sądząc po pełnym wyrzutu pytaniu o nieodzywanie się, ale zamiast takiego chamstwa, mogłaby się przestawić na tryb empatii. Nie pomyślała, że może Cara nie miała żadnego wpływu na ich rozdzielenie? Runa mimowolnie czuła na sobie wzrok Zaharówny, chociaż odwrócona do niej plecami nie miała najmniejszej szansy na zgadnięcie, jakie emocje w nim zawarła. Czy niecierpliwe oczekiwanie, czy nienawiść, czy może zwykłą obojętność i brak wiary w retorykę Włoszki? A może w ogóle nie patrzyła, krążąc tylko w kółko, zaś osiemnastolatce tylko wydawało się, że jest obserwowana? Jeszcze się o tym z pewnością przekona, póki co nadal delikatnie gładziła włosy Gryfonki, aby zaraz ostrożnie odebrać od niej papier wraz ze zdjęciem. Sytuacja zrobiła się trochę mniej wygodna, bo dla pełnej wygody Runa potrzebowałaby obu swoich dłoni, a to oznaczało, że nastał koniec głaskania. Westchnęła cicho, zabierając się do dokładniejszych obserwacji dwóch zadziwiająco ważnych rzeczy, których otrzymania dziewczę w żadnym wypadku się nie spodziewało.
- Gemma, jak miała na imię twoja siostra? To znaczy, na pierwsze i drugie? - spytała głośno, chcąc upewnić się, że adresat pytania dokładnie je usłyszy. Oczyma pochłaniała inicjały N. V. Z. w całej pewności, że "Z" oznacza "Zaharov". Nie chciała jednak podejmować żadnych pochopnych wniosków, więc musiała się upewnić. Rok 2004 również pasował do wersji rozdzielenia w wieku dziewięciu lat.
- W sumie wiesz co? Chodź tu i zobacz sama - dodała, podnosząc się do pionu i wyciągając dłoń ze zwitkiem papieru oraz zdjęciem w stronę dziewczyny, a kiedy ta zabrała podane jej rzeczy, Włoszka znów przykucnęła, aby ponownie zacząć głaskać Henley.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała cicho, nie mając w arsenale nic lepszego, a nie chciała, żeby dziewiętnastolatka miała się tu zaraz popłakać.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySob Maj 08 2021, 09:26;

W tym momencie ostatnim na co brunetka miała ochotę było wkurzanie Ślizgona; poprzednim razem zdobyła się na to, by mu pomóc - obecnie nie widziała w tym celu, a w dodatku miała świadomość tego, jak okropnie czuje się on w postaci harpii. Posiadając tą wiedzę, nie miała zamiaru zmuszać go do zmiany swojej postaci, gdyby do tego dążyła, nie mogłaby później spojrzeć na siebie w lustrze. 
Oskarżenie padające z ust Eskila było jak najbardziej trafne, ale mimo to Liv pokręciła przecząco głową, uznając, że miała ku temu powodu, co poniekąd usprawiedliwiało ten czyn. - Bo jesteś głupim głupkiem - oznajmiła, jakby to było oczywiste, a kiedy wspomniał o demonicznym uśmiechu,ponownie wyszczerzyła zęby, dostrzegając jakie rozbawienie to w nim wywołuje. Lubiła poprawiać innym humor, nawet jeśli wówczas zmuszona była robić głupie rzeczy lub być chociażby chochlikiem, co było dla niej niezwykle niekomfortowe. Nie wiedziała tylko, dlaczego zależy jej na uśmiechu Eskila, wszakże nie byli ze sobą zbyt blisko, ale czy zawsze musi być jakiś powód? Może po prostu była altruistką? 
- Ale i tak jestem urocza - zaśmiała się, co w wykonaniu jej postaci brzmiało dość osobliwie; niby jak śmiech, a jednak nosił on w sobie znamiona niezamierzonej złośliwości. Początkowa irytacja jaką czuła z powodu bycia chochlikiem powoli jej mijała, a ona zaczynała czerpać z tego zwykłą przyjemność. Zwłaszcza, kiedy wspinała się po ciele chłopaka, by ostatecznie usiąść na jego głowie zabawiając się w szczura Remy'ego. Niestety blondyn nie rozumiała przesłania, zaraz oplatając ją dłonią i przenosząc na plecak. Wierzgając nogami, próbowała przytrzymać się kosmyków włosów, które wcześniej chwyciła, jednak miała zbyt mało sił. - Czy ty nie oglądasz bajek? Jak tak można, hm? - zapytała, podnosząc na niego czarne ślepia, oparła dłoń na wąskim biodrze. Nie wiedziała w jaki sposób ma do niego dotrzeć, to było trudniejsze niż przypuszczała. Westchnęła głośno, ostentacyjnie siadając na plecaku, jakby była obrażona, kiedy po raz kolejny wspomniał o swoich pomysłach, z którymi wciąż się nie zgadzała. Czy to nie było oczywiste? Widocznie dla blondyna nie. 
-Wizbook, tak! - poderwała się nagle, schodząc, przeszłam przez ławkę, by wspiąć się na jego kolana. Chwyciła książkę za róg, by ją otworzyć. - Ciężka - jęknęła, krzywiąc się z wysiłku - Pomożesz? - zapytała, odwracając się w jego kierunku z błagalnym spojrzeniem wbitym w jasne talerze oczu.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyWto Maj 11 2021, 21:57;

Oczywiście, że celowo go ugryzła ale nie zamierzał tego rozpamiętywać w nieskończoność. Przecież to nie jest agresywna bójka, co nie? Szczerzyła się przy tym jak chochlik z prawdziwego zdarzenia choć nie wytwarzała takiego hałasu za co był jej wdzięczny. Wywrócił oczami kiedy demonstrowała swoje uzębienie. Nie miał bladego pojęcia co dziewczyna do niego mówiła, bowiem wszelkie wydawane przez nią dźwięki brzmiały jak groźba psot, tortur i dokuczania, a on nieszczególnie miał ochotę na jakąkolwiek formę zabawy. Ot, przynajmniej przez chwilę nie myślał o spotkanych przykrościach skoro natrafił na interesującą sytuację. Nie rozumiał tylko czemu dziewczyna nie chce, aby ją odczarował albo zaniósł do profesora. Przecież głupio być takim chochlikiem, który nie potrafi się porozumieć z drugą osobą. Póki co nie potrafił dostrzec niczego wesołego w tak drastycznej transmutacji. Jak ona ma polubić ten przedmiot? Nie dość, że cholernie trudny do opanowania to i nie robił przyjemnego wrażenia. Oderwał ją od swoich włosów, bo nie chciał ich ścinać z pomocą jej pazurków poza tym dotykanie jego włosów kojarzyło mu się ze scenami, które to próbował wyprzeć ze swojej głowy. Przesadził chochliko-dziewczynę na swój plecak i podniósł wizbooka, bo przecież to świetny nałóg, aby obserwować wpisy znajomych i udawać, że jest się z nimi na bieżąco. Nie spodziewał się, że Olivia się tym zainteresuje. - Okej, to już wiem co piszczysz. Ale po co ci mój wizbook? - uniósł brwi ale otworzył książkę skoro tak bardzo tego chciała. Nie miał nic do ukrycia, poza tym nie posądzał dziewczyny o jakąś wielką wścibskość. - Nie dam ci pióra bo go nie utrzymasz w tych małych rączkach. Co tam z tego chcesz? - zapytał spokojnie, zsuwając chochlika z powrotem na swoje kolano po to, aby mogła (z jego pomocą zapewne) przewracać strony skoro tego chciała. - Jak poczujesz, że się odczarowujesz to daj znać, żebyś mi nie wyrosła na kolanach. - rzucił w jej kierunku i sam zatopił wzrok w wizbooku, zatrzymując się na stronie Lucasa.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Maj 12 2021, 07:06;

- Bo w taki sposób może uda mi się przekazać ci, co chcę powiedzieć - odparła powoli, chociaż to niczego w zrozumieniu jej słów przez Eskila nie zmieniło - wciąż wydawała z siebie piskliwe dźwięki, które nie miały nic wspólnego z ludzką mową. W duchu dziękowała Merlinowi, że Ślizgon widział jej nagła przemianę, bo dzięki temu mogła liczyć na jego ochronę, gdyby komuś przyszło do głowy by zgładzić niebezpiecznego chochlika. Nie można było zaprzeczyć temu, że dziewczyna uległa transformacji w jedną z najgorszych form, jakie mogła przybrać. 
Uśmiechnęła się z zadowoleniem, gdy okazało się, że blondyn wie czego oczekuje, choć słowa które po chwili padły z jego ust sprawiła, że spomiędzy niebieskich ust wydobyło się westchnienie pełne niezadowolenia, przy czym wydęła - jakby obrażona - wargi. Nie chciała przeglądać jego wizbooka, bo to było niewłaściwie dlatego zdziwiła się kiedy posadził ją na swoim kolanie i zaczął przewracać strony. 
- I dobra, mamy jasność - powiedziała, stając na nogach zupełnie nie zainteresowana wizem Lucasa, który został przez Eskila otwarty. - Chciałam po prostu żebyś się mną zajął, aż nie wrócę do swojej postaci - oznajmiła, tym razem uroczo uśmiechając się, jednak to, co mógł zobaczyć chłopak z urokiem nie miało nic wspólnego. Bycie chochlikiem było naprawdę uciążliwe, ale zamiast się tym przejmować Gryfonka postanowiła to wykorzystać. 
Położyła malutką dłoń na policzku Ślizgona, patrząc na niego czarnymi, wielkimi ślepiami - Może razem polatamy? - zapytała niepewnie, poruszając przy tym skrzydłami, bo choć bała się wysokości to miała nadzieję, że jeśli Eskil będzie ją asekurował, to ten strach nie będzie tak dotkliwy. W końcu chciał by mu zaufała, nie? 
Wystarczyło, że myśl o lataniu pojawiła się w głowie Liv, a skrzydła od razu zostały wprawione w ruch, unosząc chochlikowe ciało delikatnie ku górze, instynktownie chwyciła materiał eskilowej koszulki, by nie odlecieć za daleko. W dodatku wystarczyło jedno spojrzenie na nią, by dojrzeć malującą się w oczach niepewność i namiastkę strachu.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Maj 12 2021, 21:32;

Cały czas docierały do niego popiskiwania chochlika. Nie miał już pojęcia czy to z niezadowolenia czy jednak z radości. Szczerzenie zębów też nie pomagało poprawnie zintepretować intencji transmutowanej dziewczyny. Za każdym razem wyglądała jakby chciała go ugryźć, a już raz to zrobiła i nie wiedział czym sobie na to zasłużył. - Zdajesz sobie sprawę, że ja w ogóle nie rozumiem co ty tam do mnie piszczysz? - zapytał retorycznie bo przecież mu nie odpowie w taki sposób, aby wiedział o co chodzi. Musiała posilić się mową swojego małego ciałka, a i tak teraz na nie nie patrzył bo właśnie otwierali jego wizbooka gdzie mógł popatrzeć na stare zdjęcia Lucasa z czasów kiedy się uśmiechał od ucha do ucha i nie był smutny tak, jak ostatnio to widział. Musi z nim pogadać. Pobyć? Czuł się trochę samotnie... mimo, że trzymał na kolanach chochlika-Olivię. Opuścił wzrok na chochlika kiedy poczuł małe pazurki na swoim policzku. A potem jej skrzydła wpadły w lekki wir ruchu i uniosła się, chwiejnie, niepewnie, a on odruchowo przystawił rękę gdzieś na wysokości chochlikowych pośladków i nóg. Na gacie Merlina, czy ktokolwiek by mu uwierzył, że to dziewczyna? Nie miał pojęcia o co jej chodzi, dlaczego lata, co próbuje mu powiedzieć, czego tak naprawdę chce i czemu nie pozwala sobie pomóc inaczej niż po prostu przypilnowanie, aby nikt nie chciał jej zjeść (np. kot profesor Dear) czy pogonić (Irytek, reszta populacji Hogwartu). Westchnął głośno i głęboko, bo niestety nie wyczytał z czarnych oczek niczego konkretnego. Nie był tak spostrzegawczy. Asekurował chochlika i po prostu przesunął się na kamiennym murku w taki sposób, że plecy opierał o jeden filar, a nogi wyprostował, stopami dotykając sąsiedniego filara. Plecak zsunął się na ziemię, a on się tym nie zainteresował. - Kimnę się, bo nie wiadomo kiedy ten czar ci minie. Polecam to samo. - stłumił ziewnięcie, przedramię wsunął między kark, a filar, a czapkę nasunął sobie na oczy. Było ciepło i spokojnie, można się zdrzemnąć. Nie potrzebował zbyt wiele czasu, po paru krótkich minutach jego oddech się wyrównał, a on się rozluźnił i drzemał. Olivia miała niewiele opcji - nie mogła od niego odejść bo wtedy ktoś mógłby chcieć ją skrzywdzić uznawszy ją za dziwnego chochlika. Cóż, akurat tym się teraz nie przejmował. Korzystał ze spokojnej chwili i po prostu przysnął. Co ma byc to będzie, co nie?
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Maj 13 2021, 07:03;

Poniekąd chciała odciągnąć jego uwagę, kiedy dostrzegł, jak jego tęczówki smutnieją pod wpływ zdjęcia przedstawiającego Lucasa. Z Sinclairem nigdy nie miała dobrych stosunków, jednak jeśli był kuzynem Eskila zapewne równie mocno przeżywał śmierć babci. Ona sama nie wyobrażała sobie śmierci rodzicieli, nawet jeśli najlepszymi rodzicami nigdy nie byli, to sprawowali nad nimi opiekę, ich tylko obecność sprawiała, że grunt pod nogami się nie osuwał - Clearwater stracił tego rodzaju podporę. 
- No wiem - powiedziała,unosząc lekko kąciki niebieskich, wąskich ust. Myśli, które zbłądziły w temat jakiemu nie poświęcała ich zbyt wiele sprawiały, że chochlikowa dziewczyna nieco przygasła. - Przykro mi z powodu waszej babci, ja.. wtedy na korytarzu nie miałam pojęcia, że właśnie to jest przyczyną tych wszystkich uczuć jakie tobą miotały i może to zabrzmi banalnie, ale na pewno się wszystko ułoży. Beatrice wygląda na taką, która nie da cię skrzywdzić, a jeśli… to znaczy na mnie też możesz liczyć, jeśli czegoś byś potrzebował - wydobyła z siebie dłuższy monolog, który ponownie został odebrany jako niezrozumiałe piski, niemniej potrzeba wypowiedzenia tych słów była silniejsza niż cała reszta. Oczywiście jeśli Eskil będzie tego chciał wyjaśni mu wszyscy, co powiedziała chociaż nie była pewna czy twarzą w twarzą, znacznie łatwiej rozmawiało jej się z nim przez wiza czy w postaci chochlika.
Gdy okazało się, że Ślizgon nie zrozumiał jej aluzji, wspominając coś o drzemce,westchnęła tylko opadając na jego dłoń, a następnie zeszła ja kamienny murek. Przysiadła na nim, luźno puszczając niebieskie nogi, którymi zaczęła zwyczajnie machać, lekko znudzona, a kilka sekund później od strony blondyna wydobyło się ciche pochrapywanie.. 
Nie była pewna ile czasu tak przesiedziała, bezpiecznie czując się w jego towarzystwie; gdyby coś zaczęło się dziać mogłaby to obudzić, dlatego nie myślała nawet o tym by oddalić się. Zbyt wiele niebezpieczeństw w murach zamku czyhało na takie stworzonko, jak ona. Czar z czasem przestał działać, a Oliv wróciła do swojej postaci, jednak zamiast obudzić chłopaka, oderwała fragment książki, pisząc na niej, zgrabnym pismem: "Bardzo dziękuję ci za pomoc, chyba bym bez ciebie nie przetrwała. Jestem twoją dłużniczką, więc w razie czego wiesz gdzie mnie szukać. P. S. Nie miałam serca cię budzić - tak słodko chrapałeś. Jeszcze raz dziękuję. Liv." Położyła ją na plecaku chłopaka i zwyczajnie się ulotniła. 


z tematu x2
Powrót do góry Go down


Raphael Serafini–Zanetti
Raphael Serafini–Zanetti

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186,5cm
C. szczególne : Przedramiona pokryte w znakach runicznych i symbolach szamańskich, będące dawnymi oznakami jego powiązań z czarną magią. Na plecach posiada skaryfikację heksagramu, obecnie zabliźniony acz nadal możliwe do wyczucia wypuklenia. Pozostają zakryte pod ubraniami. Blizny po poparzeniach na wewnętrznych stronach dłoni.
Galeony : 598
  Liczba postów : 339
https://www.czarodzieje.org/t18812-raphael-serafini-zanetti
https://www.czarodzieje.org/t19140-omen-sowa-raphaela
https://www.czarodzieje.org/t18819-raphael-serafini-zanetti
https://www.czarodzieje.org/t19212-raphael-serafinizanetti-dzien
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Cze 30 2021, 10:19;

Nie, nie wlepię wam punktów ujemnych. TYM razem. Młodość rządzi się swoimi zasadami, a wierzę, że jesteście rozsądnymi uczniami... A dodatkowo już raczej wszyscy jesteśmy zmęczeni rokiem szkolnym i chcemy oddać się spokoju i wakacyjnemu duchowi. Więc... Żaden z domów nie straci punktów. A teraz zostawcie skrzata... I idźcie sobie. Dajcie mi już spokój. – Zakończył krótki wywód Raph, który postanowił dzisiaj, wyjątkowo w tym roku być nader miłym dla każdego. Tutaj pozwolił się sobie samemu oddalić, tam pozwolił uczniom nie zdobywać już ujemnych punktów za które mogliby być wytykani palcami. W końcu hej, każdy pracował na te punkty cały rok i choćby stracenie jeszcze trochę może któremuś domowi zaskoczyć w kwalifikacji. Więc... Tak, był miły.
Więc zostali oni sami. Skrzat Młocik i on. Czterdziestotrzy letni nauczyciel starożytnych run, którzy musieli coś zrobić z faktem, że... po prostu tu byli.
Choć, Młocik, usiądźmy sobie. Trzymaj. Zabrałem jeszcze ciastka ze stołu. – Był za dobry dla skrzatów. Dlaczego? Może po prostu widział w nich pewne cechy, które widział też w ich przeciwnikach. Tym jak ci sami przeciwnicy odnosili się do charłaków i innych... No, tak by to tak naprawdę podsumował. Oblizując swoje palce, zaczął jeść ciastko. Będąc w garniturze, rozpiął z dwa guziki. Było mu za gorąco, zdecydowanie. Myśli mu się kotłowały, a ta muzyka z sali nadal mu jeszcze trochę w głowie grała. Wspomnienia nagle zaczęły powracać, on zaczął bardziej myśleć. Przetarł oczy dłońmi, aby zaraz znowu przewidziało mu się, że widział ją. Ginę. W tym samym stroju, w tym samym... Wszystkim. Jak tego dnia, gdy jeszcze widzieli się na balu. Razem zatańczyli. A potem... mrugnął raz jeszcze i wszystko zniknęło. Czemu mrugnął. Chciał, żeby to przewidzenie jeszcze trochę trwało. Może nie powinien przychodzić tego wieczoru na bal. Może faktycznie powinien zostać w gabinecie, albo... przejść się gdzieś. "Dureń", przeszło mu przez głowę. Ale... zaraz wziął parę oddechów... I tylko czekał na to, aż nogi same go gdzieś ruszą. Ale nie, nie ruszały. A skrzat nadal z nim siedział.
Poklepał go po głowie.

@Patricia D. Brandon
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Wrz 01 2021, 21:41;

Dzień był dosyć intensywny. Przecież to jego urodziny, prawda? Pierwszy września. Co roku pocieszał się, że przynajmniej w takim dniu może objeść się pyszności skoro w Wielkiej Sali organizowana jest wielka powitalna uczta. W środku nocy obudził go feniks wysłany przez Robin, później nie mógł zasnąć będąc podekscytowanym jej prezentem, a gdy udało mu się na powrót zasnąć okazało się, że Beatrice postanowiła go z rana obudzić (to była chyba wciąż ta kara za efekty uboczne imprezy) i zagonić do miliona prac - zmusiła go do posprzątania własnego kufra i samodzielnego unicestwienia kanapki, która leżała tam przez dwa miesiące. Miał ochotę ją za to zamordować bo mogła usunąć to machnięciem różdżki. Oj nie, nie odpuściła mu. Później wyciągnęła go na zakupy na Pokątną. Chodził uliczkami smętny jak nigdy w życiu bo przecież mieszkał tam szesnaście lat i tak, mijali kamienicę gdzie zmarła babcia. Wydawało mu się, że domyślała się skąd jego nagłe milczenie(!) bo przynajmniej nie kazała mu stać w kilometrowej kolejce w sklepiku z kociołkami. Przeciągnęła go dobre parę godzin, a gdy chciał lenić się w pokoju to wymyśliła robienie obiadu i wymusiła jego obecność. Uhh! Złościł się, ale nie miał odwagi jawnie się buntować bo i tak już sporo przeskrobał. Potulnie wykonywał większość jej zadań, choć wiele z nich robił na odpierdziel (za co dostał przez ucho). Z ulgą odpoczywał w pociągu, jak najdalej od wagonu nauczycielskiego. Większość trasy spał, a obudził się gdy wjeżdżali na peron. Objadł się w trakcie uczty jednak harmider w Wielkiej Sali nieco go przepłoszył. Poczłapał do stołu Puchonów, nachylił się do Doireann i szepnął jedynie "chodź", choć miał ochotę oprzeć policzek na jej ramieniu i drzemać. Wziął ją za rękę. To było bardzo wymowne, kilka głów się za nimi odwróciło ale jego to jakoś nie ruszało. Zdjął tiarę z głowy i wcisnął ją jakiemuś mijanemu trzecioklasiście. Poluzował ślizgoński krawat i wymknął się z Puchonką na dziedziniec, aby odetchnąć świeżym powietrzem i zniknąć po prostu z pola widzenia profesor Dear. Usiedli na murku, on rzecz jasna okrakiem i bardzo głęboko westchnął, zaraz to przysuwając się do Doireann i oplatając ją ciepłymi ramionami. Oparł policzek o jej głowę i zamknął oczy.
- Beatrice nie dawała mi żyć przez resztę wakacji. Nawet dzisiaj nie miała litości... - marudził, skarżył się i oczekiwał pocieszenia. Przytulał ją też, bo trochę się za nią stęsknił. Brakowało mu ich rozmów i jej ciepłych oczu, a ilekroć sięgał myślami do ich ostatnich spotkań to widział jej spłoszony wzrok i to mu absolutnie nie odpowiadało.
- Ona mnie cały czas karze za imprezę... Hunter mówi, że może tak się na mnie mścić do dwudziestych urodzin. - żartował, ale nie miał sił, żeby się śmiać. Grzał się wydzielanym przez nią ciepełkiem i korzystał z tej chwili, że było cicho, a nad głową nie stała mu Beatrice z kolejnym "ESKIL, ZRÓB TO, NATYCHMIAST!".
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Wrz 01 2021, 22:29;

.  To zdecydowanie nie był ulubiony dzień Doireann. Pierwszy dzień września zawsze zasiewał w jej sercu zalążek czegoś, co w każdej chwili mogło przerodzić się w ogromny atak paniki, zaś każdorazowe wejście do pociągu po wakacyjnej przerwie przyprawiało ją dodatkowo o nieznośne zawroty głowy. Teraz jednak, za sprawą całkowicie przypadkowo spotkanego chłopaczka, dzień ten stał się czymś więcej niż powrotem do przesiąkniętej magią budowli pełnej duchów i niewolniczo pracujących skrzatów. Po całych siedmiu latach spędzonych za murami Hogwartu Doireann pierwszy raz w życiu poczuła coś na wzór… ekscytacji? Chciała wrócić, złożyć Eskilowi życzenia raz jeszcze, tym razem w tym bardzo poprawnym terminie, a potem po prostu być gdzieś obok niego, ciesząc się z obecności Ślizgona.
  No, co tu wiele mówić, tęskniła za nim i wcale tego nie ukrywała.
  Podejście do Clearwatera wcale nie okazało się dla niej tak łatwe. Pomijając już obowiązkowe, niezwykle wylewne i długie przywitanie z większością puchońskiej braci, tak… cóż, jej nieśmiałość sprawiła, że znów miała wrażenie, że jest głupiutką, zawstydzoną dziewczyną, na dodatek niewystarczająco fajną, by podejść do stolika, przy którym siedział ten naprawdę ekstra chłopak. Zerkała więc jedynie za jego blond głową, do której szpiczasta tiara w ogóle nie pasowała, posyłając mu tęskne spojrzenia i speszone, przyozdobione rumieńcem uśmiechy. Bogowie, kiedy zorientowała się, że eskilowa sylwetka, w którą wpatrywała się zdecydowanie zbyt długo, zaczęła zbliżać się w jej kierunku, wyraźnie poczuła, jak jej dudniące serce podskoczyło po samo gardło. Właściwie to trudno było nie zauważyć jej rozemocjonowania. Każdy, kto na nią spojrzał, mógł z łatwością stwierdzić, że Sheenani lubi Clearwatera.
  Lubiąca Eskila Doireann pokiwała głową, słysząc to ciche “chodź”, chociaż na samo wzięcie ją za rękę zareagowała… w typowy dla siebie sposób. Trochę się zmieszała, rozejrzała bacznie na boki, a gdy tylko zauważyła pierwszą parę wlepionych w nich ciekawskich oczu, zmieszała się już bardzo. Nie puściła jednak dłoni chłopaka. Zacisnęła swoje palce wokół jego nieco mocniej, jakby bała się, że zaraz go zgubi, a potem pozwoliła się wyprowadzić. Wychodziło na to, że ich relacja zaczynała mieć coraz więcej tradycji. Z tym, że “Eskil o nic jej nie pyta, Eskil informuje” zdążyła się już pogodzić. Teraz jednak wychodziło na to, że najwyraźniej zawsze będą pierwszą parą, która opuści Wielką Salę. Chyba i do tego się przyzwyczai.
  - O… ojej. - Szepnęła, kiedy ze zwykłego siedzenia na murku, obok siebie, w pewnej, bardzo przyzwoitej odległości, skończyła jako podpórka, zagłówek i prywatny grzejniczek półwila. Mimowolnie spięła się, wciąż niekoniecznie przyzwyczajona do podobnych czułości, chociaż daleko jej było do odtrącenia Eskila. Na dodatek uniosła swoją dłoń, odgarniając z jego policzka parę (wciąż zbyt długich!) pukli. - Wiesz, narozrabialiśmy tam jednak. - Westchnęła lekko, przypominając sobie zerwany żyrandol i jego wszelkie następstwa. Mimo, tego że znów pouczała, jej głos wcale nie był zarozumiały. Raczej miękki, cichy i spokojny. - Nie dziwie się, że wciąż jest zła. - Sheenani była samoświadoma i pokutna. Gdyby profesor Dear wyskoczyła na nią teraz, każąc jej posprzątać całą salę do eliksirów, zrobiłaby to bez mrugnięcia, godząc się na to przez następne trzy lata, do jej dwudziestych urodzin.
  Wiedziała, że nie tego oczekuje od niej chłopak i gdyby nie jej bardzo własne, ogromne poczucie winy, tak pewnie byłaby w stanie pogłaskać go po głowie i powiedzieć, jaka ta Bećka nie jest zła i okropna. Postanowiła więc zakryć swoje rozczarowujące zachowanie czymś milszym. - Tęskniłam za tobą. - Mruknęła trochę niedbale. Było to dziwne, biorąc pod uwagę to, jak duży nacisk zawsze kładła na odpowiednią wymowę.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Wrz 01 2021, 23:05;

Gdy tylko pierwszoroczni otrzymali swoje przydziały (Merlinie, jacy oni malutcy! jeden z nich wyglądał na maksymalnie osiem lat...) to jego uwagę pochłonął stół Slytherinu. Oklaskiwał nowicjuszy, potem jadł, wysłuchiwał dogryzań Robin, rzucał w Huntera piankami za co potem Krwawy Baron zwrócił mu uwagę. Nie czuł na sobie spojrzeń Doireann choć część jego myśli wokół niej oscylowała. Im bardziej był syty tym gorliwiej chciał już wstać, iść do niej i wyjść. Chwilę porozmawiał z Lucasem, a potem już był przy Doireann. Miała ciepłą dłoń i choć nie doskwierał mu chłód to jednak czuł, że grzała go swoją temperaturą ciała, które dodatkowo przeganiały z niego ślady całodziennego poirytowania zachowaniem Beatrice. Fakt, miała prawo się wściekać, dał jej ku temu solidny powód i nawet żałował tego, co się tam odwaliło, ale znoszenie jej gniewu wyczerpywało jego cierpliwość. Uciekał zatem z Puchonką, bo miał pewność, że przy niej odpocznie psychicznie co odkrył w Arabii. Nie rozmawiali o tym czy są razem, a skoro nie poruszała tego tematu to uznał to za coś oczywistego. Pozwalała się trzymać za rękę, a teraz mocno przytulać, więc nie miał żadnych pytań ani wątpliwości. Chłód wieczoru siekał go po karku i plecach, wkradał się między kosmyki włosów i wywoływał gęsią skórkę, zaraz to łagodzoną ciepłem jej dłoni w okolicach twarzy.
- No wieeeem... ma prawo się wściekać, ale tak upierdliwie się mści, że przez chwilę rozważałem wyprowadzkę do rezerwatu w Dolinie Godryka. - prychnął, co było niezawodnym znakiem, że żartował. Obrazował ten sposób jego potrzebę wolności, która została mu ograniczona w ramach kary za przewinienia. Nawet nie wybielał się, bo nie było sensu. To też pewna zmiana w jego zachowaniu. Jeszcze w zeszłym roku szedłby w zaparte, że wcale nie nabroił, wmawiałby, że jest najmniej winny i to nie był jego pomysł... a teraz godził się z tym, bo nie chciało mu się walczyć o swoją niewinność skoro nie miał ku niej prawa. Potrzebował się pożalić i był wdzięczny Doireann, że nie zaczęła go pouczać. Ot, wysłuchała, skomentowała i tego właśnie pragnął. Takiej spokojnej reakcji. Słysząc jej ciche słowa odsunął się nieco, ale tylko po to, aby zobaczyć wyraz jej twarzy, oświetlanej teraz latającymi po dziedzińcu lampionami. Zarumieniona, poważna, przejęta, cicha. Uśmiechnął się ciepło i pogładził jej policzek.
- No a niby czemu cię zabrałem z wielkiej sali? - to była niejako jego odpowiedź na ten wyraz tęsknoty. W jego spojrzeniu coś błysnęło kiedy powoli pochylił się bliżej jej twarzy. Dawał jej te parę sekund na uświadomienie sobie, że może oddychać. Złożył na jej rozchylonych ustach lekki acz ciepły i kilkunastosekundowy pocałunek. Minęło zbyt wiele czasu od ostatniego, co właśnie sobie uświadomił. Westchnął tuż przy jej ustach i pocałował ją drugi raz, tym razem cieplej, bardziej stanowczo ale dalej z wyczuciem. Serce fiknęło ostrzegawczo, jakby sugerując jak łatwo byłoby mu się rozpędzić. Do jego myśli zapukało smutne wspomnienie gdzie prosiła, aby właśnie jej nie nagabywał. Z przekąsem cofnął swoje usta na półtora cala i zmrużył oczy, próbując się opamiętać. Otarł kciukiem kącik jej ust - musiał sobie jakoś rekompensować deficyt, prawda?
- Wyglądasz dzisiaj ładniej niż w Arabii. - oznajmił spontanicznie. Nawet się nie zawstydził, bo chyba nie zorientował się jakiej wagi był to komplement.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 02 2021, 04:02;

.  Doireann, mimo że uwielbiała nazywać rzeczy, nie miała odwagi, by porozmawiać z Eskilem, czym właściwie jest ich relacja. Zdawała sobie sprawę z tego, że byli blisko. I to na tyle, by z pewnością poczuć się zranioną, gdyby tak Ślizgon chwycił za dłoń inną dziewczynę, czy nie oznajmił jej, że gdzieś z nim idzie. Niedopowiedzenia były jednak niedopowiedzeniami; ich natura w połączeniu z charakterem Puchonki sprawiało, że jedynie komplikowały sprawy i nie tłumaczyły tak naprawdę niczego. Problemem było też to, że Eskil kojarzył się jej z kimś bardzo ceniącym sobie wolność, niezależność i to, by zbytnio nie przejmować się takimi rzeczami. Nie pytała więc, nie chcąc, by jej ogromna potrzeba zrozumienia sytuacji sprawiła, że zaczęłaby bić z niej desperacja... czy jakiekolwiek inne, niekoniecznie dobrze kojarzące się ze związkami uczucie, które mogłoby z łatwością spłoszyć od niej półwila. Chciała mieć przy sobie tego okropnego hedonistę i ekstrawertyka, nawet kosztem swojego dyskomfortu i wielogodzinnym zastanawianiem się “o co tak właściwie mu chodzi”.
  Siedziała więc na murku, ciesząc się w duchu, że Clearwater tuli się do niej, całkowicie nieświadoma bycia jego dziewczyną. Próbowała tłumaczyć sobie, że jest jej dobrze z myślą, że na pewno jest jego jedyną Doireann. To na razie wystarczało, by wywołać na jej twarzy rumieniec.
  Nie skomentowała jego żartu, bo ten tego nie wymagał. Wyobrażała sobie, że obecna sytuacja była dla Clearwatera trudna. Pomijając już typowe wychowywanie dzieci, gdzie większość rodzin nie wymagała od chłopców tak częstego pomagania w domu, to pozostawała sama osobowość chłopaka. A do niej stanie przy garach z drewnianą łyżką w dłoni, czy robienie bardzo odpowiedzialnych zakupów zdecydowanie nie pasowało. Uśmiechnęła się w odpowiedzi, patrząc na niego wzrokiem, który potwierdzał, że chłopak musiał być teraz na pewno strasznie zmęczony i bardzo biedny, jednocześnie głaszcząc go kciukiem wolnej dłoni po zaciśniętym wokół jej ciała ramieniu. Nie było w tym też cienia ironii; do czegokolwiek zmuszała go Dear, musiało być dla półwila prawdziwym szokiem kulturowym. Doireann szczerze mu współczuła.
  Wyraz jej twarzy zmienił się jednak z poczynionym przez nią wyznaniem. Powaga na nowo wypisała się na jej obliczu, jakby dopiero po chwili dotarło do niej, jakich to rzeczy nie wygaduje. - Czyli przybiegłeś uratować mnie przed tą tęsknotą? - Nerwowe drgnięcie warg wskazywało na to, że Sheenani próbowała żartować. Nie była jednak szczególnie pewna, czego mogła się teraz spodziewać po Eskilu. Bo niby gładził ją po policzku, patrząc na nią w ten dość specjalny sposób, jednak jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak z całych sił starał się “trzymać łapy przy sobie” i nie prowokować niczego, co przyprawiłoby ją o niechybny zawał serca. Nie licząc jego urodzin, wychodziło mu to naprawdę dobrze. Doireann śmiała czasami twierdzić, że aż za dobrze; bo bywały chwile, kiedy myślała, że traktował jej prośbę nadgorliwie. Zwłaszcza w momentach, kiedy jej własna nieśmiałość stopowała ją przed złapaniem jego dłoni, objęciem czy cmoknięciem w policzek. Ot, wychodziła z niej niezdecydowana nastolatka oczekująca, że Ślizgon mógłby się bez słów domyślić, kiedy mu wolno.
  Najwidoczniej Puchonka dość intensywnie myślała o tym, że BARDZO MU WOLNO, bo widząc, jak Eskil przybliża swoją twarz, mniej, lub bardziej świadomie przysunęła się bliżej, ułatwiając mu pokonanie tego nieznośnego dystansu o całe dwa centymetry. A potem czekała; trochę wdzięczna za te parę sekund, które chłopak dał jej na uspokojenie się, jednocześnie odrobinę zniecierpliwiona - bo każda z tych sekund zdawała się trwać trzy razy dłużej, niż powinna. Sama zaś nie miała śmiałości, by zainicjować pocałunek. - T-To bardzo miło z twojej strony. - Szepnęła na chwilę, nim ich wargi się zetknęły. Niech wie, jaki z niego bohater.
  I jak na rycerza ratującego damę z opresji, w końcu złożył na niej wargach długo wyczekiwany pocałunek; i to najwyraźniej z obu stron, bo tym razem Doireann nie zwlekała długo z odwzajemnieniem tej niewinnej pieszczoty. Może brakowało jej zachłanności i tej niezwykle pasjonującej namiętności, za to czułości i ciepła miała pod dostatkiem. Dzieliła się nimi z chłopakiem bez większego wahania i to na tyle szczodrze, by odrobinę zapomnieć, że znów byli bardzo na widoku, robiąc rzeczy “złe” i “gorszące”. Zapewne dlatego jej dłonie bez większych przeszkód odnalazły dogodne dla nich miejsce, opierając się na eskilowej piersi, a z ust dziewczyny, zaraz na sam koniec pocałunku, wymsknęło się coś, co można było uznać za zadowolone mruknięcie. Te zaś sprowadziło Puchonkę na ziemię, zupełnie jakby było zimnym kubłem wody, a nie oznaką, że coś było miłe, przyjemne i mogłoby jeszcze trochę trwać. Miała w planach przeprosić półwila za to, że aż tak ją poniosło, całkowicie ignorując to, że chłopak musiał naprawdę nie lubić jej kajania się (a przepraszania za to, że podobało się jej całowanie go pewnie by nie zdzierżył). Nim jednak zdążyła zebrać się, aby cokolwiek powiedzieć, usłyszała, że wygląda ładnie. Nie trzeba było być geniuszem, by zauważyć, że Doireann całkowicie zamurowało. - Hm? - Odezwała się dopiero po paru sekundach. - No… Biorąc pod uwagę, że połowę wyjazdu tylko ryczałam, to… - Zerknęła kontrolnie w niebieskie oczy, od razu orientując się, że Eskilowi raczej nie o to chodziło. - To znaczy... Wiesz, ja... D-Dziękuję. - Jęknęła, raz jeszcze całkowicie zażenowana. Clearwater niezmienni udowadniał dziewczynie, że jej umiejętności społeczne wcale nie były tak dobrze rozwinięte, jak do tej pory myślała.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 02 2021, 16:25;

Myśli Doireann krążyły po niezbadanych przestworzach, a Eskil... nigdy w życiu nie zawracałby sobie tym głowy. W rzadkich sytuacjach jego myślenie kwalifikowało się na miano nie tylko co skomplikowanego, ale też zawiłego i pełnego burzliwych odczuć. W obecnej chwili po prostu odpoczywał. Naprawdę, bez cienia kłamstwa, relaksował się ciszą, ciepłem i zapachem. Miał świadomość, że gdy tylko przekroczy próg Pokoju Wspólnego Slytherinu to rozpocznie się masa rozmów, opowiadań historii z wakacji, zebrań, narad, śpiewów... pełnia życia, a więc do tego czasu warto nieco zregenerować siły. W tym tempie dane było mu ogarnąć się na tyle, by skorzystać z tego wieczoru. Halo, miał urodziny. Wyprawiał je w zeszłym tygodniu jednak to dzisiaj był ten faktyczny dzień osiągnięcia pełnoletności. Musiałaby się postarać nieco bardziej, aby go przepłoszyć. Nie myślał o tym. To było zbyt skomplikowane i przede wszystkim niepotrzebne. Nie czytał w głowie Doireann, a więc nie zdawał sobie sprawy ile zachodziło w jej głowie procesów myślowych.
- Oczywiście, że tak. Czy dwa miesiące temu nie wspominałaś coś o rycerzu na białym pegazie? - uniósł brew i próbował odnaleźć właściwy kafelek wspomnienia jednak szło mu to opornie zważywszy, że dziewczyna raczyła się uśmiechnąć... ledwie co, ale liczy się fakt. Czasami wydawała się taka przestraszona, a on nie wiedział czym. Ewentualnie można to nazwać inaczej - sprawiała wrażenie osoby, która zanim cokolwiek powie bądź zrobi to najpierw wykona skomplikowaną analizę myślową. Od jakiegoś czasu próbował ją rozruszać i miał nadzieję, że nowy rok szkolny będzie sprzyjać w okazje. Pamiętał przestrogi Dear, aby Slytherin nie denerwował nowej dyrektorki. Coś się wymyśli.
Przynajmniej przy pocałowaniu odpowiedziała bez zawahania. Ach, to było cudowne! Straszliwie krótkie, ale niesamowicie przyjemne kiedy pozwalała sobie na większą reakcję. Miał ochotę rozpłynąć się przy jej ustach, ale niechaj będzie tak, że chwilę się otrząsną, a potem być może jeszcze raz przypomni jakie to przykre uczucie tęsknić. Tym razem rozejrzał się po okolicy ale byli tu sami. Większość szkoły wciąż biesiadowała na uczcie, a oni siedzieli za kamiennym filarem, głęboko przed ścianą ciemności więc nie powinni się ich czepiać. Doprawdy, szlag jasny by go trafił gdyby trzeci raz znikąd zmaterializował się profesor Whitelight.
Postanowił przekazać jej komplement i zaznaczyć jak cieszy się, że nie jest ubrana w brokat, puder i krzykliwe kolory. Jak to się stało, że źle to sobie skojarzyła to nie potrafił zrozumieć. Namiastkę romantyczności szlag jasny trafił, a on wykrzywił twarz w krótkim grymasie.
- No i komplement się pochrzanił. - stwierdził nieco bezlitośnie i westchnął. Sięgnął sobie po jej dłoń. - Na brodę Merlina, nigdy nie ogarnę twojego toku myślenia. - przez jakiś czas starał się, ale to było ponad jego możliwości intelektualne nadążać za skomplikowanym procesem myślowym dziewczyny. Oparł plecy o filar i bawił się jej dłonią, leniwie, spokojnie. Patrzył na jej zażenowaną twarz, czując, że zaraz to pogłębi.
- Powiedziałem Lucasowi, że jesteś moją dziewczyną. - oznajmił takim tonem jakby opowiadał o nadchodzących zmianach pogodowych. Pełen spokój, ale jednak spojrzenie miał dosyć zaciekawione.
- Nie zapomnij oddychać. - przypomniał, ot profilaktycznie gdyby niechcący wstrzymywała dech. Nie oczekiwał podobnej deklaracji acz nie mógł odpuścić sobie obserwowania jej reakcji.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 02 2021, 21:32;

.  Nie pamiętała, by wspominała Eskilowi cokolwiek o rycerzach, magicznych wariantach koni i byciu ratowaną. Jeśli tak, to zapewne był to kolejny powód do wstydu. Nie miała już w końcu ośmiu lat, nie wypadało jej marzyć o szanowanych wojach w lśniących zbrojach, którzy to dzielnie broniliby ją przed całym złem tego świata, tylko dlatego, że była księżniczką i nie wypadało jej machnąć palcem. Jeśli nie… to chłopak zaczynał poznawać ją na tyle, by wiedzieć, co siedzi jej w głowie. Doireann nie miała pojęcia, czy powinna się z tego powodu cieszyć, czy jednak się przerazić; bo istniała przecież możliwość, że półwil dokopie się do czegoś bardzo brzydkiego i tyle z tego rycerzowania będzie. - Mhm. To brzmi jak coś, co mogłam powiedzieć. - Zdążyła jeszcze wcisnąć parę dodatkowych słów gdzieś pomiędzy ich rozmową, a pocałunkiem, ostatecznie uznając, że jej nieciekawe sekrety są bezpieczne. Clearwater w końcu nie zaczytywał się w mugolskich gazetach sprzed jedenastu lat, a ona sama posiadała na tyle samokontroli, by nie paplać na prawo i lewo o swojej przeszłości. Nawet, jeśli korciło.
  Może to nie Eskil wytrącał jej z głowy kolejne szare komórki? Może to pocałunki działały na jej mózg tak intensywnie, że organ ten momentalnie obumierał? Jakikolwiek proces tam nie zachodził, Doireann z łatwością mogła stwierdzić, że znów zrobiła coś głupiego. Wysiliła się na tak mocną analizę słów półwila, że odtrąciła to oczywiste znaczenie, wygrzebując ze wszytskich możliwości to absolutnie najgorsze. To pokazywało, że pomimo kochania tych nawet odrobinę romantycznych gestów, sama niekoniecznie dobrze odnajdywała się jeszcze w podobnych sytuacjach. Tak troszkę zjebała. I tym razem nie mogła zrzucić winy na zbytnią namiętność i to, że chłód kolumny zdawał się być bardzo zachęcający, zważywszy na to, jak strasznie gorące był wargi Eskila, czy też nagłe pojawienie się profesora Whitelighta i przestrach, który owy człowiek ze sobą niósł. Mimo pewności, że nikogo blisko nich nie ma i tak rozejrzała się kontrolnie, jakby mając nadzieję, że zauważy stojącego w rogu Camaela. To pewnie skutecznie odwróciłoby uwagę od tego, że znów popsuła. Była jednak jedynie ona, nieogarniająca odpowiedniego kontekstu i on, nieomieszkujący wytknąć jej błędu. Westchnęła cicho i spuściła swój wzrok, nie bardzo wiedząc, co teraz zrobić. Jak przeprosi, to się wkurzy. Jak nie przeprosi, to wyrzuty sumienia poskręcają ją tak mocno, że się zamęczy na śmierć. - Nie jest aż tak skomplikowany. - Mruknęła minimalnie urażonym głosem, przyglądając się, jak półwil mimo wszystko sięga po jej dłoń. Kłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie przyniosło to pewnej ulgi.
  Skomplikowany okazał się za to Clearwater i to, co mówił ludziom. Przyglądała się mu w kompletnej ciszy, trawiąc dostarczoną jej informację. Raz po raz powtarzała w myślach “Eskil powiedział Lucasowi, że jestem jego dziewczyną”, za każdym razem czując, jak czerwień zalewa jej policzki. Czuła się kompletnie zaskoczona, może nawet trochę zła. Wychodziło w końcu na to, że nie była pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała. Nie było też żadnego pytania, absolutnie niczego. Przecież… tego chyba sam sobie nie postanowił. Prawda?
  Całkowicie zignorowała prośbę półwila o to, by jednak oddychała. Wstrzymywała powietrze w płucach, starając się przy tym nasłuchiwać własnego serca. Nie była pewna, czy z tych emocji przestało bić, czy może waliło tak szybko, że nie sposób było usłyszeć czegokolwiek. Przycisnęła więc swoje dłonie do mostka, nie zważając nawet na to, że w jednej wciąż zaciskała palce chłopaka. Odetchnęła dopiero po paru długich sekundach, a jej unosząca się pierś jasno wskazywała na to, że Sheenani panikowała. Może nie tak mocno, jak miała to w zwyczaju robić, ale daleko było jej do bycia oazą niezmąconego spokoju. - Eskil, ale… ja jestem twoją dziewczyną? - Pisnęła w końcu, starając się zrozumieć, dlaczego w ogóle powiedział coś takiego. I to Lucasowi, a jemu raczej nie mówiłby czegoś dla żartu Bogowie, pogubiła się już całkiem.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 02 2021, 22:02;

Czasami nie zastanawiał się nad czym co mówi. Ot, to, co ślina przyniosła na język zamieniało się w odzywkę, która niekiedy sprowadzała go na manowce (na przykład wtedy kiedy za głośno powiedział, że profesor Brandon jest starą babą). Zmęczenie też robiło swoje, a więc w rozmowie z Doireann po prostu mówił, co przyszło na myśl i trochę rozczulał się, bo miała ciepłe usta, które przeczyły rumieńcom, zawstydzeniu, zakłopotaniu i szarości, a pokazywała w ten czas, że ma w sobie dużo ognia, skutecznie tłumionego przez zasady, wychowanie, myślenie. Miło jest o tym wiedzieć i to czuć.
Nie bardzo wiedział jak ma się zachować. Usłyszał w jej głosie urazę, bo nazwał jej myślenie skomplikowanym. Nawet nie miał pojęcia, że można odebrać to jako obelgę. Zmarszczył brwi i przyglądał się ułożeniu jej ust kiedy miała mu coś za złe. Co Lucas zrobiłby na jego miejscu? Zapewne przeprosiłby nawet nie wiedząc czy powinien. Tak profilaktycznie. Uhh, nie lubi przepraszać, to krępujące i wstydliwe, a poza tym nie miał aż takich wyrzutów sumienia. Szlag jasny trafił atmosferę i chyba to jego wina...? Powiedziałby sam do siebie "jak zawsze", ale naprawdę, nie chciał psuć sobie dnia urodzin. Milczał zatem bo to chyba lepsze niż przekonywanie jej, że wcale jej nie uraził, a wyraził jedynie swoje odczucie... przecież to niewiele zmieni, a nie chciał się sprzeczać. Zabrał ją tutaj, bo chciał odpocząć przy niej, bo tylko ona miała ten rodzaj spokoju w sobie, który na niego mile wpływał. Czy był w takim razie perfidnym egoistą? Nie ucieszył się z jej reakcji. Pozwolił, aby przyłożyła sobie do serca własne dłonie, pozbawione jego palców bo przecież chyba nie podobała się jej ta informacja.
- To nie jesteś? - zapytał ze zdziwieniem, ale w jego wyrazie twarzy pojawiła się pewna doza ostrożności.
- Wydawało mi się to oczywiste, ale wyglądasz tak, jakby ci się to nie podobało. - westchnął próbując zakamuflować ten nieprzyjemny cień w oczach kiedy coś go ukuło w okolicach trzewi. Nie miał pojęcia, że popełnił podstawowy błąd - powinien najpierw z nią o tym porozmawiać, ale wnioskował, że nie jest to jej potrzebne. Całowali się, dzisiaj szli razem za rękę przez całą Wielką Salę, spędzali ze sobą dużo czasu, rozmawiali i czasami śmiali się, wielokrotnie szukał jej spojrzenia jeśli wydawało mu się, że gdzieś się w okolicach pojawi, a więc dla niego było to oczywistością. Nie miał pojęcia jakie "wymagania" miałby jeszcze spełnić, aby i ona to zaakceptowała. Nie umiał przybrać obojętnej miny więc mogła czytać z niego jak z otwartej księgi... jeśli chciała.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 02 2021, 23:26;

.  Problemem nie było to, czy Doireann bycie dziewczyną Eskila by się podobało, czy też nie, bo tutaj sprawa była dość oczywista. Gdyby przyszedł do niej, najlepiej z jakimś polnym kwiatkiem i zapytał się jej, czy będą razem chodzić... Albo po prostu oznajmił jej, że teraz jest jego dziewczyną i tyle, nara, załatwione, jak to miał w zwyczaju robić, tak pewnie ucieszyłaby się bardzo. Na tyle, by skoczyć mu na szyję i wycałować tę jego śliczną twarz. Została jednak wzięta z zaskoczenia, wcześniej na dodatek całkowicie zbita z tropu przez wspomnienie o Arabii. Nawet jeśli miejsce to było ładne, bazar urokliwy, a poduszki mieli nad wyraz wygodne, to jednak kraj ten kojarzył jej się dość jednoznacznie i źle.
  Procesy myślowe Doireann zaczęły wracać na odpowiedni tor, pchnięte przez empatię, kiedy tylko spostrzegła zmiany na twarzy Eskila. Bogowie, smutny półwil nie był ani częstym widokiem, ani łatwym do zniesienia. Trzewia kuły ich oboje, z absolutnie różnych powodów, ale wciąż z jednym źródłem; i Puchonka nie musiała myśleć długo, by ustanowić sobie za swój nadrzędny cel naprawę całej sytuacji. Wzięła głębszy wdech, próbując jakoś wyrównać oddech, jednocześnie uspakajając to nieznośne, widoczne rozedrganie. Naprawdę, to nie był czas, by przejmowała się jakąś paniką, kiedy chłopak, którego przecież lubiła, myślał, że jest inaczej. - T-Takie rzeczy wcale nie są oczywiste. My przecież w ogóle o tym nie rozmawialiśmy. - Jęknęła jakoś tak żałośnie, nerwowo miętosząc w palcach krawat. - Myślałam, że się zastanawiasz i nie wiesz, czy w ogóle chciałbyś ze mną być... A bałam się, że jak się o to zapytam, to cię spłoszę. - Dodała momentalnie, starając się mówić wolno, niechaotycznie i z sensem. Już raz przekonała się, że tłumaczyła się w sposób zbyt obszerny, a naprawdę nie chciała skończyć z tak ogromnym słowotokiem, jak podczas ich spaceru po jednej z arabskich uliczek. Z drugiej strony miała wrażenie, że pozostawiała tak zbyt wiele niedopowiedzianych spraw. Kiedy mówiła, cały czas intensywnie wpatrywała się w Eskila, próbując zorientować się, czy cokolwiek, z powiedzianych przez nią rzeczy, przynosiło odpowiedni efekt. Twarz chłopaka mogła być otwartą księgą, jednak Doireann była bardzo ostrożną czytelniczką i nie brała niczego za pewnik.
  I im dłużej patrzyła w oczy półwila, tym bardziej czuła, że powinna stanąć na murku i krzyczeć z całych sił, że “mój ci on”, dając mu dosadnie do zrozumienia, że… No, przecież go uwielbia. Myślała, że udowodniła mu już, że naprawdę bardzo go chce, kiedy sprezentowała mu wisiorek z zamkniętym wspomnieniem. Według niej był to dowód ostateczny, że lubi go całować, być blisko niego, nie ukrywać go przed kimkolwiek z jej otoczenia (może jedynie przez własną rodziną), a przede wszystkim, że nie obraziłaby się, gdyby poprosił ją o zostanie jego dziewczyną. Merlinie, o najsłodsza Morgano, byłoby znacznie łatwiej, gdyby była trochę odważniejsza i...
  - Eskil… - Na moment przegryzła policzki od środka i sztywnym ruchem oderwała palce od krawata. Ostrożnie wyciągnęła rękę, szukając dłoni półwila. Czuła to okropnie dudniące serce i żar bijący z jej policzków. Była pewna, że za chwilę spali się ze… Właściwie to się nie wstydziła. Była za to bardzo zdenerwowana. - Bardzo by mi się podobało, gdybyś był moim chłopakiem. I gdybyś dalej chciał nim być, to… wiesz... ja bym tylko chciała o tym wiedzieć.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyNie Wrz 05 2021, 19:18;

Nie miał nic wspólnego z grzecznymi chłopcami, którzy kupują kwiatki i wysyłają karteczki z zapytaniem o związek i odpowiedzią do zakreślenia "tak/nie/pomyślę". Nie, on działał pod wpływem emocji, co tłumaczyło dlaczego nigdy żadnej dziewczyny nie zaprosił nawet na randkę. Nie myślał w kategorii romantyczności i kwiatków wyznając zasadę, że to emocje dyktują dzień, a nie okoliczności, które czasem stworzone na siłę nie mają w sobie żadnej mocy sprawczej. Robin nawkładała mu do głowy myśli, że miałby jakoby "bać się" angażować w związek. Nie chciał w to wierzyć aczkolwiek to wyjaśniałoby, że jednak przy Doireann nie odwalał takich głupot jak zazwyczaj... nie przypisywał to dojrzewaniu, a świadomości, że ona tego nie wytrzyma i nie będzie go chciała znać. Po krzywdzie w Arabii tylko utwierdził się w przekonaniu. Z tego względu specjalnie dla niej z własnej woli ograniczał sobie szaleństwo, choć nie miał pojęcia jak długo "wytrzyma w takim spokoju. Póki co nie chciał dokładać jej zmartwień, a okazywało się, że popełnił jakiś błąd w rozumowaniu i nie wiedział jaki. Może faktycznie był zbyt głupi na jakieś związki...? Minę miał skołowaną, trochę naburmuszoną, bowiem nie wiedział czy ma się "bronić" czy dociekać o co jej chodzi.
- Mogłaś mnie mimo wszystko szturchnąć. - mruknął, gapiąc się na miętoszony przez nią krawat. Skąd miał wiedzieć, że ona chce o tym pogadać? Powinien chyba częściej radzić się Lucasa, który przecież potrafił rozmawiać z dziewczynami i zauważać pewne aspekty, na które Eskil nigdy nie zwraca uwagi. Zrobiło mu się trochę głupio, i on poczuł zażenowanie, bo co by było gdyby uznała, że nie chce się pakować w związek z ekstrawertykiem? Westchnął głęboko i zastanawiał co ma jej niby teraz powiedzieć - zaproponować, że to odplącze czy co by tam chciała? Skierował na nią wzrok gdy zakryła ciepłymi palcami jego dłoń. Miała czerwone policzki, a spojrzenie błyszczące i przejęte. Nie pamiętał czy widział ją pełną spokoju bez cienia standardowego bagażu jej emocji.
- No dooobra... więc muszę ci powiedzieć, Doireann, że od dzisiaj jesteś moją dziewczyną i zamierzam zadbać, aby każdy o tym wiedział. Może być? Zainteresowana taką posadą? - nie lubił krępujących sytuacji, a więc próbował przegnać niezręczność i zatuszować je uśmiechem. Przez gardło nie przejdą mu przeprosiny. Nie zdoła. Nie potrafił, a więc szukał innego sposobu.
- Nic nie mów, czytam ci teraz w myślach i wiem, że całowanie się na środku zatłoczonego korytarza nie wchodzi w grę. - kolejny uśmiech, jakby próbował ją tym zarazić. Wysunął rękę spod jej palców i chwycił jej dłoń po to, aby ucałować skórę przy jej knykciach.
- Ale tutaj chyba można? Jest cicho, nikogo nie ma, Whiteligthe'a też... - niby żartował, ale jednak w jego oczach przemykał raz po raz błysk.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Wrz 08 2021, 17:10;

.  Doireann miała jako taką świadomość, że Eskil się przy niej hamuje. W końcu sama prosiła go o przystopowanie w kwestiach fizyczności, a chłopak bez zająknięcia (no, może tylko troszeczkę tam pomarudził) stosował się do tego. Nie podejrzewała jednak, że z własnej, nieprzymuszonej woli postanawiał oszczędzić jej wielu innych, potencjalnie dużo trudniejszych do zniesienia sytuacji. W końcu tak naprawdę nie wierzyła w to, co można było usłyszeć na temat Clearwatera; nie widziała u niego ani złośliwości, ani tak strasznie częstego pakowania się w kłopoty (to, co działo się na urodzinach starała się negować). Sheenani przede wszystkim uważała, że półwil - czego ze względu na jego pochodzenie można było się spodziewać - jest hedonistą. Na dodatek spragnionym pewnej czułości hedonistą, a to… przestało ją przerażać po tym, jak prawie wypłakała swoje oczy w jego objęciach.
  - Mogłam. - przyznała bez chwili wahania. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak działają wszelkie konflikty. Bardzo często zgrzyty powstawały, kiedy to każda ze stron coś sobie założyła i nawet nie próbowała sprawdzić trafności swoich wniosków. Ten sam mechanizm widziała zarówno u siebie, jak i u Eskila. Uznali coś i tyle.
  Prawda była jednak taka, że Doireann chciała tego ekstrawertyka i to zapewne od czasu, kiedy złączyli swoje paluszki w tej dziecinnej przysiędze, przypieczętowując tym samym ich umowę. Był to chyba jedyny czas w jej życiu, kiedy poczuła się wybrana i chciana. Kiedy nie była z kimś blisko tylko dlatego, że wszystkie inne dzieciaki zostały już wybrane i została ona - stojąca na środku wielkiego boiska, czekając, aż ktoś w końcu powie jej imię. Przy Ślizgonie czuła się wybierana raz po raz, na samym początku… I uwielbiała to uczucie, nawet jeśli mocno ją onieśmielało.
  Słuchała oświadczenia chłopaka, które nijak się miało do jej wyobrażeń. Wcale nie padało, nie grała muzyka, a oni nie stali w tym okrutnym deszczu, obnażając swoje uczucia w długich monologach. Był to ciepły, wrześniowy wieczór, a oni oboje wciąż czuli posmak tej krótkiej, nieprzyjemnej chwili, którą dopiero co zażegnali. Dookoła było cicho i spokojnie, a niebo zdawało się być czyste i niewzruszone. Obserwowała każdy jeden gest chłopaka z niezwykłą czujnością, rejestrowała każde, nawet najmniejsze drgnięcie kącików ust, starając się wyciągnąć z tej chwili jak najwięcej. Nawet nie zauważyła, będąc tak skupioną na Eskilu, kiedy panika całkowicie ustąpiła wzruszeniu. Była gotowa odpowiedzieć, że to brzmi na cudowną posadę i może zacząć już od dzisiaj, jednak nie chciała mu przerywać. Nie mówiła więc nic, skoro ten prosił, pozwalając, by każdy jeden uśmiech chłopaka przechodził i na nią. Wyglądała na naprawdę rozczuloną. Nigdy w życiu nie przypuszczałaby, że wolałaby właśnie to od czegokolwiek, co napisałaby Jane Austen.
  Na wspomnienie o profesorze nie wytrzymała, parskając śmiechem, który to szybko zdusiła wolną dłonią. Było jej coraz milej, kiedy to młodzieńcze serduszko zamknięte w piersi biło tak szybko i radośnie. - Jestem twoją dziewczyną. - Po tych słowach w oczach dziewczyny błysnęły już tak dobrze znane Ślizgonowi łzy. Nie było w nich jednak ani grama smutku. - To znaczy, że możesz mnie całować, o ile Whiteligth nie patrzy. - Pomimo swojego pieszczotliwego tonu właściwie nie żartowała. Była pewna, że jeśli nauczyciel transmutacji raz jeszcze przyłapie ich chociażby na trzymaniu dłoni, to umrze ze wstydu. Wcześniej tylko, wykorzystując fakt, że byłyby to jej ostatnie chwile, rzuciłaby w Camael’a długim monologiem o tym, jak podejrzane jest to, że stary dziad zawsze jakoś wpada na obściskujące się dzieciaki i że sam powinien się wstydzić. Teraz jednak byli sami; Doireann postanowiła więc przysunąć się jeszcze bliżej Eskila, wciąż trzymając go za rękę. Dłoń, którą przykrywała swoje usta, przeniosła na jego ramię, po czym lekko pociągnęła go ku sobie.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 09 2021, 19:06;

Wydawało mu się, że w końcu wie dlaczego Doireann akurat teraz jest rozczulona. W takich chwilach jej wzrok zmieniał się w taki rozbrajająco ciepły, wabiący jeszcze bliżej, a jej skóra wydawała się jeszcze cieplejsza i był przekonany, że czuł je od niej pomimo warstw ubrań i chłodnego wiaterku. Wystarczyło skupić się na zmysłach, odczuwaniu, doświadczaniu, a w jego trzewiach i twarzy chciało rozlać się to charakterystyczne mrowienie.
Niejako "zniszczył chwilę" wspominając nauczyciela, którego swoją drogą, dawało się lubić jeśli tylko się go nie denerwowało. Nic nie mógł poradzić, że śmiech Doireann wywołał i w nim podobną reakcję. Potrzebował takiego wieczornego rozluźnienia i szczerze mówiąc, cieszył się tym spokojem. Jeszcze zeszłego roku wolałby urodziny obchodzić po raz drugi, w chaosie, naprędce organizowanej imprezie w dormitorium (ku wściekłości profesor Dear, cóż), ale teraz nie chciało mu się być w centrum uwagi połowy szkoły bo wystarczała mu uwaga Doireann. Westchnął głośno, wywrócił oczami kiedy tylko zobaczył kolejne łzy.
- Dziewczyno, na Merlina, patrzysz na mnie jakbym właśnie adoptował setkę żółtych puszków pigmejskich. - roześmiał się raz drugi, wyobrażając sobie taką scenę. Co tu mówić, trochę go krępowała takim maślanym spojrzeniem, a więc nagle coś go tknęło i rozmasował czym prędzej swoje policzki jakby dzięki temu mógł upewnić się, że nie działa w nim wilowanie. Nie, raczej nie. Towarzyszyłaby mu bardzo silna ekscytacja... a czy teraz nie patrzył na jej usta? Uch. Potrząsnął głową i śmiał się z siebie pod nosem, wyraźnie ożywiony i zrelaksowany kiedy wszystko się wyjaśniło i nie było już żadnych niedopowiedzeń. Dał się przytulić, lekko zaskoczony, objął ją na moment i zaraz odezwał się przy burzy jej włosów.
- Ale nie mówisz i nie patrzysz tak na mnie przez wilowanie? - czuł się dziwnie akurat o to pytając, bo w sumie nigdy w życiu jej nie opowiadał, że swoimi czasy wilowanie właziło na jego skórę bez informowania go o tym, a i do tej pory w ogóle nad tym nie panował i tylko spełnione odpowiednie warunki mogły to uruchomić - nie zmienia to faktu, że słabo to ogarniał, bo... nie ćwiczył. Cóż. Wyprostował się i drugi raz rozmasował policzek, niemal wbijając w niego knykcie.
- Nie no, dobra, jest okej. - trochę zrobiło mu się głupio. - Nie było pytania, po prostu patrzyłaś na mnie tak bardzo, bardzo ciepło i aż wolałem upewnić się, że tego sobie nie wyobrażam ani nie wywołuję, ale to wiesz, rzadko się zdarza no i ten, no... - rzucił się w wir usprawiedliwienia i tłumaczenia. Ot, nie przywykł do cudzego tak bardzo ciepłego spojrzenia, niewywołanego nadnaturalną cechą.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySro Wrz 15 2021, 00:55;

.  Nigdy nie pomyślałaby, że jej uwaga mogłaby być warta tyle, co atencja ze storny całego ślizgońskiego dormitorium. Miała w końcu jedynie dwoje oczu, na dodatek obecnie załzawionych, a nie czuła też, by była szczególnie najlepsza w sprawianiu, by ktoś czuł się wyjątkowy i absolutnie doceniony. Mogła tylko patrzeć się tym maślanym wzrokiem, na dodatek niezbyt świadoma tego, jak obecnie wyglądała i myśleć sobie najmilej i najcieplej o tym blondwłosym, roztarganym chłopaku. Dopiero kiedy usłyszała do głośne westchnięcie, zorientowała się, że znowu prawie tam płacze. Morgano, naprawdę chciałaby przestać ryczeć z byle powodu.
  Chociaż… Eskil nie był byle powodem. Na dodatek taki lubiący ją i nazywający swoją dziewczyną. Mimo to pośpiesznie uniosła jedną dłoń do swoich powiek i przetarła je, trochę niedbale, tylko po to by spojrzeć na niego przepraszająco. Przypuszczała, że to jej rozklejanie się niekoniecznie budziło te najlepsze uczucia w chłopaku. Prosił ją w końcu, by nie wyglądała przy nim w taki sposób; a nie była pewna, czy te łzy różniły się szczególnie mocno od momentów, w których panikowała. Wciąż jednak, bez względu na zaczerwienione oczy, uśmiechała się i wyglądała pogodnie, nawet jeśli przez emocje trudno było jej ocenić, jak tak właściwie się prezentuje. Wesołość jednak przebiła się raz jeszcze, w postaci dużo bardziej stonowanego śmiechu, zaraz po komentarzu półwila. - Bo wychodzi na to, że sto żółtych puszków pigmejskich sumuje się na jedną Sheenani. - Powiedziała, trochę bez zastanowienia. Sama tak trochę speszyła się tą uwagą. Było to jednak niewidoczne, kiedy chowała się w objęciach swojego chłopaka.
  Spodziewała się paru rzeczy. Między innymi tego, że Ślizgon spróbuje ją pocałować, albo rzuci jakimś mało przemyślanym komentarzem, po którym spali mu się w tych ramionach ze wstydu. Wiedziała też, że chłopak potrafił być romantyczny i na coś takiego cichutko liczyła. Jej lubiący bawić się w "jasnowidzenie" mózg jednak nie przewidział tego konkretnego pytania. Zaskoczona Doireann cofnęła nieco głowę, tak, by móc spojrzeć na Eskila. Czy to… nie powinno być tak, że to on sam najlepiej wie, kiedy kogoś wiluje? Powinna zaprzeczyć? W końcu nie czuła, by była pod wpływem czegoś takiego. W końcu ustaliła już z Theo, że na pewno nie jest ofiarą uroku okropnego i złego potomka wili, który za pomocą swojej dziwacznej, miłosnej magii próbowałby ją skrzywdzić. Nim jednak zadecydowała, co byłoby w tym momencie najlepszą odpowiedzią, Eskil sam uznał, że chyba raczej nie o to chodzi.
  - Bogowie, Eskil. - Jęknęła, słysząc jak biedak się tłumaczył. Przeniosła dłonie na jego policzki, wpatrując się w błękitne oczy z jeszcze większym przejęciem. Pokazywał jej teraz naprawdę ogromne pokłady niepewności i czuła się w obowiązku, by je unieść. Jednak przede wszystkim - chciała to zrobić. Pragnęła mu teraz pokazać, że też jest silna, stanowcza i umie rozwiewać wątpliwości. - Ani mnie nie wilujesz, ani niczego sobie nie wyobrażasz. - Delikatnie potarła jego skórę palcami. - Ja po prostu… Od balu wodzę za tobą wzrokiem, jak skończona idiotka. I… jest mi miło, że mnie jednak lubisz.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyCzw Wrz 23 2021, 19:57;

Najzwyczajniej w świecie nie lubił czyichkolwiek łez. Często nie umiał się przy tym zachować poza tym istniało ryzyko, że palnie coś, co tylko pogorszy sytuację. Co prawda teraz Doireann wydawała się wzruszona co nie zmienia faktu, że wolał ją o suchych i wesołych oczach. Kiedy otarła niedbale oczy uśmiechnął się kącikiem ust i uniósł kciuk do jej oka, ścierając błyszczący ślad łzy. Nie chciał ich widzieć więc pomagał je zetrzeć. Doireann była emocjonalna za ich dwoje. On tutaj starał się być grzecznym choć Merlin mu świadkiem, że zamiast gadać to wolałby ją całować przez najbliższą godzinę. Parsknął śmiechem kiedy udało się jej idealnie zażartować. Parsknięcie przerodziło się w dłuższy śmiech i drżenie ramion kiedy wyobrażał sobie przedstawione równanie.
- No ale puszków nie będę całować, wolę jedną Doireanni. - rozszerzył wargi w bielszym uśmiechu i napawał się chwilą, jej ciepłymi dłońmi i wesołością w ciemnych oczach. Niestety w międzyczasie tknęła go absurdalna myśl, która niejako zniszczyła chwilę, a i też całkowicie starała z jego ust radość. W najmniej odpowiednim momencie pojawiała się wątpliwość. Od dawna jego zauroczenie było uśpione (od maja?) bowiem nigdy nie znalazł się w sytuacji chcenia czegoś na tyle mocno, aby musieć na wpół świadomie wspomóc się zdolnościami odziedziczonymi po matce. Mimo wszystko spojrzenie Doireann było tak intensywne, że palnął głupotę, którą zrozumiał gdy tylko słowa dotarły do jej uszu. Gorliwe zapewnienia Puchonki były cudownym uczuciem. Rozluźnił ramiona. Oparł dłoń o jej udo, przypadkowo, nieplanowanie, co nie zmienia faktu, że nie zabrał stamtąd ręki. Przymknął powieki kiedy trzymała jego twarz i grzał się tym samym temperaturą jej skóry.
- Już od balu? Z początku myślałem, że masz mnie dość ale zbyt głupio ci było mnie pogonić. - chętnie zmieniał temat, byleby pozbyć się skrępowania w które sam się wkopał. - Celowo cię zagadywałem i męczyłem ciekaw kiedy puszczą ci nerwy. - a mówił to ciepło i cicho, bowiem na chwilę Hogwart przestał istnieć.
- Dobra, przejdźmy już do sedna, okej? - zaśmiał się i otworzył oczy. Czuł się solidnie pocieszony i uspokojony, nie potrzebował więcej słów. Pochylił się w końcu do jej ust, ale tym razem nie na krótką chwilę, a na zdecydowanie dłuższą. Jedyna grzeczność z jego strony przejawiała się brakiem pośpiechu, a poza tym dosyć szybko z łagodnego muśnięcia warg przeszedł do zdecydowanie cieplejszego pocałunku gdzie od razu szukał smaku koniuszka jej języka. Westchnął do jej ust i wplótł rękę w kręcone, miękkie włosy, przysuwając ją do siebie nieco bliżej bo teraz zamierzał całować ją przez minimum kilkanaście minut. To w końcu są jego urodziny, prawda?

+
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptySob Wrz 25 2021, 17:27;

.  To było… zrozumiałe. Łzy nie były czymś, co miało się ochotę oglądać, nawet, jeśli spowodowane były jakimiś nieprzyzwoitymi pokładami szczęścia. Niestety, wychowanie Doireann kazało jej być na tyle cichą, na ile tylko było to możliwe - śmiech więc nieczęsto wchodził w grę. I chociaż naprawdę sobie pozwalała przy swoim chłopaku, tak wciąż, sama przed sobą po prostu musiała się hamować. Śmiech Eskila był jednak czymś na tyle zaraźliwym, by trudno było jej się powstrzymywać. Jedyne, co mogła robić, to odrobinę tłumić ten wciąż dobrze słyszalny chichot, chociaż rozbawienie objawiało się w drżących ramionach i oczach, w których wesoło pobłyskiwały iskierki. Bogowie, jakim cudem nigdy wcześniej nie zainteresowała się tym Ślizgonem? Przecież mijali się na korytarzach, chodzili na wspólne lekcje, widywali na szkolnych wycieczkach. Że też odkryła tego oto ekstrawertyka dopiero teraz, po prawie siedmiu latach. Miała wrażenie, że może sobie przy nim spokojnie odetchnąć, a nawet zgarbić, czy nie poprawić brzydko zgiętego kołnierzyka… I świat wcale aż tak mocno się nie zawali. Może co najwyżej z jakiegoś urwiska osunie się kamień, czy dwa.
  "I dobrze", przemknęło jej przez myśl na wzmiankę o całowaniu, "To sobie całuj jedną Doireann". Dużo łatwiej przychodziło jej myślenie o tej konkretnej bliskości… Chociaż może o bliskości w ogóle? Od momentu, w którym przebrnęła z Eskilem przez rozmowę o granicach, nie bała się już tak mocno, że da się porwać chwili i zrobi coś, czego będzie mogła potencjalnie żałować. Chociaż wciąż, jej obawą nie były jej późniejsze emocje, a to, że takim zachowaniem przekroczyłaby każdą jedną granicę, której utrzymania od niej oczekiwano. A to przerażało ją bardziej, niż spotkanie oko w oko z dementorem, czy inną kreaturą. Przez to oboje byli mistrzami niszczenia pewnych chwil. Tutaj ona sama wpadała w panikę, przypominając sobie w środku pocałunku o obyczajach i normach, tam nagle Eskil zaczynał objawiać tłumione zmartwienia… Doireann jednak radziła sobie z emocjami drugiej osoby nieco lepiej (chociaż jednocześnie uważała, że Eskil niezawodnie pomagał jej z tymi trudniejszymi uczuciami) - przez co półwil ze swoimi wątpliwościami nie tyle ją spłoszył, co sprawił, że… poczuła się mu bliższa? Nie było to zbyt częste, by Clearwater dzielił się podobnymi myślami, a ona dała sobie z tym radę. Po chwili stresu znowu było jej miło i pięknie, zwłaszcza, że nieprzerwanie trzymała z dłoniach eskilową twarz. Nawet speszony wyglądał tak, że trudno było oderwać od niego wzrok.
  Chociaż tej dłoni na s w o i m U D Z I E nie sposób było nie poczuć, ani przejść nad nią do porządku dziennego. Spięła się, absolutnie minimalnie, starając się nie reagować znów w sposób, po którym raz jeszcze mogłaby uznać, że popsuła niesamowicie i ostatecznie. Właściwie to sama nie wiedziała, czy aby na pewno ten dotyk aż tak jej przeszkadza. W końcu była bardzo porządnie i przyzwoicie ubrana, nic nie wskazywało na to, by zaraz miała stracić trochę z tych warstw, a właściciel ręki zdecydowanie nie wyglądał, jakby coś teraz kombinował. Znała ten charakterystyczny uśmieszek, który pojawiał się mu na twarzy, kiedy miał zamiar zrobić coś, co podniosłoby jej ciśnienie. Teraz zdecydowanie tak nie wyglądał. Ostatecznie nie zrobiła więc nic; może wyglądała jedynie na lekko spłoszoną, chociaż i to ustało, kiedy Eskil zaczął mówić.
  - Celowo cię nie goniłam, żeby zobaczyć, kiedy… - się znudzisz, dokończyła w myślach. Jakoś tak trudno było jej przepchnąć te słowa przez gardło. Być może wciąż bała się, że tak to się skończy - będzie zbyt nudna i statyczna i tyle będzie z tych miłosnych uniesień. A przecież było to zbyt ciepłe, miękkie i przyjemne, by chcieć myśleć o jakiś końcach. Pokręciła więc lekko głową na boki, przybierając na twarzy znacznie spokojniejszy uśmiech, jednocześnie dając znać, że "już nie ważne". Na razie chciała cieszyć się, że faktycznie nie pogoniła go, kiedy podobny pomysł pojawił się w jej głowie. Przytaknęła więc, całkiem ochoczo, kiedy ten zaproponował przejście do sedna. Za każdym razem czuła się, jakby całowała się po raz pierwszy. Złączenie ust zawsze sprawiało, że jej serce zaczynało przyśpieszać, a każde, nawet najmniejsze muśnięcie przyprawiało ją o dziwne, przyjemne dreszcze. Nawet jeśli pocałunek był dla niej czymś na tyle intensywnym, czy sprawiać, że rozemocjonowanie brało górę, tak dłoń Eskila, zatopiona w jej włosach, dawała jej poczucie jakiegoś bezpieczeństwa. Trzymał ją, był spokojny i mimo zuchwałości sprawiał wrażenie, że wcale aż tak mu się nie śpieszy. W takim pocałunku mogła trwać, nawet tak niesłychanie długo, pozwalając i sobie na nieco większą śmiałość.
  I tak oto skończyła przyciśnięta do chłopaka, z jedną dłonią zaplątaną w jego włosach, a drugą wspartą na piersi. W końcu to był jego urodziny.

|| zt x 2 ||
+
Powrót do góry Go down


Peter Stryder
Peter Stryder

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
Dodatkowo : Animag (lis)
Galeony : 110
  Liczba postów : 85
https://www.czarodzieje.org/t21385-peter-stryder#692453
https://www.czarodzieje.org/t21386-niecierpliwa-poczta-petera#692530
https://www.czarodzieje.org/t21383-peter-stryder#692451
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyNie Maj 29 2022, 15:04;

Od trzydziestu minut przysypiał sobie na ławce - nie byle jakiej ławce a dokładniej tej najlepiej oświetlonej przez dzisiejsze majowe słońce. Wcześniej przespacerował się na czterech łapach od dormitorium Puchnów (gdzie doszło do trwającej dłuższą chwilę animagicznej przemiany) aż na dziedziniec. Pozwolił się obejrzeć Grubemu Mnichowi, ale przed piątoklasistkami umknął bo jednak nie chciał być podnoszony przez chude ręce. Najgorsze jest upadanie - nigdy jeszcze nie wylądował na ziemi na łapach, a więc unikał osób chcących go podnosić i łamać żebra i przytulać. Czasami się to zdarzało wszak od niedawna można było spotkać rudego lisa w tych rejonach. Plotki coś nie chciały się rozejść, a on nie zapuszczał się nigdzie indziej niż podziemia, parter, dziedziniec i błonia. Całą trasę skupiał się na lekkim przebieraniu łapami i o ile szło mu to całkiem nieźle, tak przez bodźce zapachowe przez moment myślał, że się zgubił na krótkim odcinku zamku. Wychodząc z korytarza obnażył mimowolnie zęby na przelatującą sowę. Nie potrafił powstrzymać tego odruchu ale odkąd zaczął przemieszczać się w tym wydaniu to rozwinięty zwierzęcy instynkt sprawiał, że ślinka ciekła mu do ust na widok sów. Na szczęście tylko w tej postaci, uff.
Po tym półgodzinnym spacerze postanowił wskoczyć na ławkę. Dzięki niech będą Merlinowi, że nikt nie widział jak z niej spada po nieudanym skoku. Poobijał sobie nos i łapę ale za którymś razem udało mu się wsunąć łapy i zad. Tam zwinął się w wygodną pozycję futrzanego kłębka i zamknął ślepia. Odpoczywał i wydawało się, że śpi ale czarne uszy raz na jakiś czas poruszały się kiedy pojawiał się jakiś dźwięk. Próbował oswoić się z wyostrzonym zmysłem, a więc na potrzeby zakrył łapą lisi nos aby zapachy go nie rozpraszały. Według rozpiski miał na to jeszcze czterdzieści pięć minut. Nie wiedział ile mu jeszcze zostało bo nie miał zegarka, ale nastawiał się na wyczucie.
Powrót do góry Go down


Yasmine E. Swansea
Yasmine E. Swansea

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : -
Galeony : 435
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20911-yasmine-elena-swansea#669680
https://www.czarodzieje.org/t20931-gucci#670775
https://www.czarodzieje.org/t20929-yasmine-elena-swansea
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyNie Maj 29 2022, 15:21;

Chociaż brak księżyca wpływał na problemy ze snem większości uczniów szkoły, Yasmine wydawała się pełna energii. Wstała niedawno z kolejnej drzemki, bo noc spędziła na próbie stworzenia idealnej misy na owoce, co jeszcze niezbyt jej wychodziło. Plan był dobry, bo po wyrzeźbieniu naczynia, chciała go pokryć odcieniami granatów i namalować małe gwiazdki, co przypominać miało niebo. Może z dna misy zrobić brakujący księżyc? Zsunęła się z łóżka w dormitorium, zgarniając leżącą zaraz przy nim torbę, którą przerzuciła przez ramię. Nie lubiła siedzieć w tym głupim zamku, wystrój wnętrz był ciężki i odrobinę depresyjny. Nie mieli też żadnych zajęć popołudniowych, więc zdecydowała się na spędzenie czasu na zewnątrz, czytając, szkicując lub tworząc jakiś projekt.
Po dłuższym spaceru wyklniecie wszystkich ruchomych schodów i krótkiej dyskusji z jednym z obrazów, udało się jej dostać na dziedziniec, co przyjęła z westchnięciem ulgi. Był koniec maja, pogoda była naprawdę śliczna, słońce śmiało wyglądało zza chmur, przyciągając do głów same związane z wakacjami pomysły. Bo kto w tym cieple, które jedynie czasem przerywał rześki powiew wiatru, myślał o egzaminach? Przysiadła na wolnej ławce, rozglądając się dookoła. Wyciągając frotkę z kieszeni szortów, związała włosy w niedbałego koka na czubku głowy, pozwalając, by kilka kosmyków opadło luzem. Wyjęła szkicownik oraz ołówek, decydując się na narysowanie jednego z tutejszych gargulców ozdobnych z wredną buzią, ale imponującymi detalami. Mając do wyboru zbroje, te potworki wydawały się bardziej interesujące. Los jednak chciał, że spojrzenie ciemnych oczu napotkało leżącą na ławce, rudą kulkę z uszami, która natychmiast została nowym modelem dla Gryfonki. Uśmiechnęła się pod nosem, zaczynając rysować w dolnej części pergaminu, ignorując to, co zaczęła wyżej. Przynajmniej nie spotkała dziś ponuraka.
Powrót do góry Go down


Peter Stryder
Peter Stryder

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
Dodatkowo : Animag (lis)
Galeony : 110
  Liczba postów : 85
https://www.czarodzieje.org/t21385-peter-stryder#692453
https://www.czarodzieje.org/t21386-niecierpliwa-poczta-petera#692530
https://www.czarodzieje.org/t21383-peter-stryder#692451
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyNie Maj 29 2022, 15:36;

Ruda kulka z uszami nie od razu zarejestrowała towarzystwo bo jednak były to dopiero ćwiczenia koncentracji na słuchu. Dopiero po chwili, kiedy do szelestu ubrań, drzew i szumu wiatru doszło przewrócenie kartki to jego uszy drgnęły. Otworzył jedno oko, po chwili drugie i z tej niskiej perspektywy rozglądał się co też zmieniło się w okolicy. Cieniutkie wąsy zadrżały i choć nie wiedział jeszcze po co mu one to wydawało mu się, że coś czuje. Usiadł, całkiem sprawnie. Niechcący ziewnął, odsłaniając na chwilę białe ostre zęby i zlokalizował obecność jakiejś dziewczyny. Postrzegał świat w innych kolorach więc nie rozpoznał jej od razu. Nie teraz. Poruszył ogonem i popatrzył na nią. Jej dłoń poruszała się nad kartką. Trzymała ołówek i coś pisała, patrząc przy tym w jego kierunku. Zerknął za siebie ale nie widział nikogo w tej stronie, kto mógłby ją zainteresować. Dłuższą chwilę po prostu siedział, słońce ogrzewało jego rude futro i pozwolił węchowi na dostarczenie mu informacji. Czuł trawę i liście. Przełknąłby ślinę gdyby umiał. Przysunął łapy na krawędź ławki i popatrzył na odległość do ziemi. Próbował oszacować jak skoczyć aby się nie wywalić na nos. Przymierzał się, mięśnie napięły się, wychylał się nad trawą ale zanim ruszył to zawahał się jeszcze dwukrotnie. W końcu zeskoczył, niezbyt lekko, bo uderzył o ziemię miękkimi podbiciami łap dosyć solidnie. Wyczuł wszystkie kamyki i nierówności na których wylądował. Brr. Nieprzyjemne. Poruszył znów wąsami i zerknął na dziewczynę. Rysowała go! Dziwnie czuł się w roli modela. Powoli ruszył w jej kierunku, na tyle nieśpiesznie aby zachować jak najwięcej lisiej gracji. Podniósł głowę i przyjrzał się jej twarzy. Rozpoznawał dziewczynę, ale zapach od niej bijący mącił mu zmysły. Zatrzymał się dopiero jakiś metr od jej stóp, odruchowo podwijając ogon bliżej czarnych łap. Gapił się na nią i zastanawiał jak zajrzeć do jej pergaminu. Miał krótkie łapy, to było utrapienie. Ledwie nauczył się je trochę kontrolować, a tu planował zaraz połowiczne wspięcie się na ławkę. O Merlinie, byleby się nie ośmieszył.
Powrót do góry Go down


Yasmine E. Swansea
Yasmine E. Swansea

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : -
Galeony : 435
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20911-yasmine-elena-swansea#669680
https://www.czarodzieje.org/t20931-gucci#670775
https://www.czarodzieje.org/t20929-yasmine-elena-swansea
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyNie Maj 29 2022, 19:24;

Szkicowanie lisa okazało się znacznie zabawniejsze niż gargulca, zwłaszcza gdy model niczego nie zauważał, leżąc dłuższą chwilę w tej samej pozycji, dzięki czemu precyzyjnie mogła zrobić uszy i pyszczek. Starała się narysować, to z czym miałaby największy problem później, gdy zwierzak czmychnie. Gdy Yasmine była w artystycznym szale był to jeden z niewielu momentów, gdy Gryfonka była cicho. Zwykle buzia się jej nie zamykała, zwłaszcza gdy przychodziło do mało istotnych drobnostek. W poważnych tematach wolała zwykle słuchać. Zerkała więc znad kartek w stronę rudzielca, który w końcu zaczął się poruszać. Zawiesiła ołówek w bezruchu, przyglądając mu się z rozbawieniem, jak nieporadnie i ostrożnie schodzi z łapki, a potem z odrobiną zaskoczenia zauważyła, że ruszył w kierunku ławki, na której siedziała. Tym razem brunetka rozejrzała się dookoła, jakby wierzyła, że właściciel znajduje się gdzieś za jej plecami, jednak poza kamiennymi figurami, byli tu sami. Położyła rzeczy na kolanach, przekręcając głowę na bok. - Zgubiłeś się? Może jesteś głodny? - zapytała łagodnie, mając jakieś głupie przeświadczenie, że lisek zrozumie. Każdy gadał do zwierząt, ona prowadziła długie monologi z domowym kotem. Uniosła brew, gdy ten nie drgnął, zerkając jakby na trzymaną przez nią kartę. Zaśmiała się, powoli zsuwając z ławki i kucając przed rudzielcem, obróciła pergamin przodem do niego, aby mógł zobaczyć rysunek. - Czyżbyś był amatorem sztuki? Dobry z Ciebie model, masz słodkie uszy. Widzisz? Tylko nie zdążyłam pocieniować.
Wskazała ołówkiem na rysunek, ignorując fakt, że rozpoczęty nad lisem gargulec wyglądał, jakby tylko czekał na odpowiedni moment, aby zrobić sobie ze ssaka kolację. Po dłużej chwili wróciła do siedzenia na ławce, przysuwając bliżej siebie torbę. Zaczęła w niej grzebać. - Nie mam chyba nic, co mógłbyś zjeść i się nie rozchorować.
Powrót do góry Go down


Peter Stryder
Peter Stryder

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : wrzeszczący kalendarz to jego najlepszy przyjaciel / na lewym nadgarstku tatuaż lisiej łapy i napis po walijsku
Dodatkowo : Animag (lis)
Galeony : 110
  Liczba postów : 85
https://www.czarodzieje.org/t21385-peter-stryder#692453
https://www.czarodzieje.org/t21386-niecierpliwa-poczta-petera#692530
https://www.czarodzieje.org/t21383-peter-stryder#692451
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyNie Maj 29 2022, 19:46;

Patrzył sobie na nią i miał nadzieję, że jego nieporadność nie była aż tak widoczna. Zastanawiał się jak bardzo zmieniłoby się zachowanie dziewczyny gdyby zobaczyła z kim rozmawia. Powinien od razu się przemienić i jej pokazać, że nie rozmawia z lisem tylko z animagiem ale nie wiedzieć czemu odkładał to w czasie. Jak najbardziej chciałby pochwalić się swoją umiejętnością, która zajęła mu spory kawałek edukacji szkolnej jednak samo to, że przykucnęła naprzeciw niego bez cienia strachu zaczęło mu imponować. Jakby nie patrzeć lis to drapieżnik, a i zdawał sobie sprawę, że nacisk jego szczęki może solidnie zaboleć. Ojciec Petera o tym się przekonał kiedy to niechcący go dziabnął. Z tego też powodu pilnował się, aby mieć zamknięty pysk i nie zbliżać się do rąk Yasmine. Po głosie rozpoznał, że to ona. Nie patrzył na zawartość pergaminu bo do jego nosa dotarł zapach atramentu, pergaminu i czegoś jeszcze. Mieszanka dosyć mocno wyczuwalna jeśli patrzeć z perspektywy zwierzęcych zmysłów. Pokręcił głową kiedy pytała o głód i zgubienie się. Nie był pewien jak to odbierze, czy za przypadek czy może zacznie coś podejrzewać. Wzruszyłby ramionami ale nie chciał prowokować łap do śmiesznego rozkraczenia się. Pochylił łeb i popatrzył na rysunek. Niemało się zdziwił widząc jak wiele zdążyła już stworzyć w tak niedługim czasie! Jego puchaty ogon poruszył się z pewnej dozy podziwu na ten widok.
Rozbawiła go tą troską o pożywienie. Roześmiał się... wróć, szczeknął trzykrotnie, krótko i wtedy zdał sobie sprawę z tego dźwięku, który wydostał się z jego gardła. Cholera. Zapisać w notatkach: śmiech u lisa brzmi jak szczekanie. Podszedł do ławki, napiął mięśnie nóg i brzucha i zaczepił przednimi łapami o ławkę, ciągnąc za sobą swój zad. Przez chwilę zamachał tylnymi łapami w lekkiej panice, że zaraz się zsunie lecz ostatecznie udało mu się zająć miejsce obok dziewczyny. Zignorował grzebanie w plecaku i pochylił się nad ołówkiem. Obnażył zęby i wykonał ćwiczenie: próba pochwycenia zębami ołówka i podniesienia go z ławki. Nie miał w ogóle wyczucia. Nie potrafił ocenić jak nisko musi opuścić łeb i gdzie dokładnie pod pyskiem jest ten ołówek. Po paru chwilach udało mu się zahaczyć zębami o niego jednak zanim miał ucieszyć się, że go ma w pysku to niechcący go... ugryzł. Złamał jej ołówek na kilka części i z łoskotem wypluł drzazgi na trawę. Zrobiło mu się głupio bo chciał, aby rysowała dalej a tu proszę, zniszczył jej narzędzie pracy. Lisie czarne uszy oklapł. Usiadł i westchnął choć to westchnięcie brzmiało bardzo dziwnie. Nastawiał się psychicznie, że lada chwila rozpocznie przemianę powrotną. W pierwotnych planach chciał to zrobić w dormitorium ale czuł potrzebę przeproszenia Yasmine za tę szkodę i przy okazji napomknięcia, że z nim rozmawiała. Naprawdę mam słodkie uszka?!
Powrót do góry Go down


Yasmine E. Swansea
Yasmine E. Swansea

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : -
Galeony : 435
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20911-yasmine-elena-swansea#669680
https://www.czarodzieje.org/t20931-gucci#670775
https://www.czarodzieje.org/t20929-yasmine-elena-swansea
Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 EmptyNie Maj 29 2022, 20:37;


Jedną z wielu wad Swansea było działanie impulsywne. Często najpierw robiła lub powiedziała coś, zanim to przemyślała — niezależnie, czy chodziło o zbliżanie się dzikich zwierząt, relację z ludźmi czy zgubienie się w lesie. Była pod tym względem niereformowalna i to było złe, a jednocześnie sprawiło, że umiała działać pod wpływem presji i różnych wydarzeń. Lisek był rozkoszny, wyglądał na maskotkę — chociaż nikt o nie wiedział, sama wciąż z jedną sypiała, tylko była to lunballa. Lustrowała go wzrokiem z jakimś zachwytem i błyskiem w ciemnych tęczówkach, gdy spoglądał na jej rysunek, jakby faktycznie rozumiał, co mu tłumaczyła. Może miała jakiś talent do magicznych stworzeń, który dopiero się przebudził? Ruchem wolnej dłoni zgarnęła brązowy kosmyk za ucho, poruszając przy tym kolczykami w uchu.
- Czyli jesteś głodny? Jak nic nie znajdę, mogę iść ukraść coś do kuchni, tylko chwilę to zajmie. Ten zamek to paskudny labirynt. - wyjaśniła zwierzęciu ze wzruszeniem ramion, przekręcając głowę i spoglądając na górującą nad dziedzińcem, kamienną budowlę. Usiadła wygodnie na ławce, odkładając szkicownik na bok, sięgając torbę i szukając. Dostrzegła jednak, że zwierzę próbuje wejść na ławkę i nawet przez chwilę chciała mu pomóc. Przez myśl jednak jej przeszło, że w lesie nikt mu nie pomoże. Kiwnęła głową z uznaniem, gdy usiadł, otwierając kolejną wewnętrzną torbę. - Zaradny jesteś w tej swojej uroczej nieporadności. Pewnie czekasz na.. Co właściwie jedzą lisy, mały? Mam tylko lizaka i kilka ciastek, odpada. Zatrujesz się, a nie chcę mieć Cię na sumieniu.
Wyjaśniła mu poważnie, spoglądając wprost na pyszczek i odszukując spojrzenie zwierzęcia. Przekręciła głowę na bok i uniosła brew, zastygając w bezruchu, gdy złapał za ołówek (co chwilę zajęło i wyglądało uroczo), chociaż podskoczyła w miejscu, gdy go roztrzaskał ząbkami. Instynktownie, głupio i bezmyślnie wyciągnęła dłoń w jego stronę, opuszkami palców badając pyszczek. - Nic Ci się nie stało? Jak drzazga wejdzie, to będzie Cię bolało i może nawet Ci wejść zakażenie. A jak niby trafisz stąd do przychodni w Londynie? Mam jeszcze jeden ołówek, jak chcesz porysować. Zdradzę Ci sekret, zawsze nosi się dwa lub trzy w torbie.
Mówiła spokojnie i dość łagodnie, chociaż ewentualnymi obrażeniami liska się przejęła, uważnie przyglądając się pyszczkowi. Gdy cofnęła dłoń, uznając, że wszystko jest już dobrze, zgarnęła roztrzaskane kawałki, wrzucając je do rozpiętej wcześniej, bocznej kieszeni torby. - Szkoda, gdybyś Ty albo jakieś inne zwierzę się tym pokaleczyło.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dziedziniec - Page 13 QzgSDG8








Dziedziniec - Page 13 Empty


PisanieDziedziniec - Page 13 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 13 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 13 z 16Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dziedziniec - Page 13 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
 :: 
dziedziniec
-