Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pokój do nauki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 12 z 19 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 15 ... 19  Next
AutorWiadomość


Wilkie Twycross
Wilkie Twycross

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 771
  Liczba postów : 1040
http://czarodzieje.my-rpg.com/t389-wilkie-henry-twycross
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4791-wilczkowa
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7257-wilkie-henry-twycross#205239
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPon Gru 24 2012, 12:55;

First topic message reminder :




Na trzecim piętrze znajduje się od wielu lat kolejna, nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Przez wiecznie brudne szyby przedzierają się promienie słoneczne za dnia rozświetlając klasę. Raczej nikt nie przychodzi jej sprzątać ze względu na to, że i tak nie wiele kto z niej korzysta. Mimo wszystko sporadycznie przychodzą tu także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją, bądź szukający zacisznego miejsca.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyNie Mar 29 2020, 22:04;

Zdawał sobie sprawę, że odkąd zaczął skupiać się tylko i wyłącznie na szlifowaniu swoich umiejętności w quidditchu, robił to kosztem innych przedmiotów, bo niestety, nie należał do tych osób, które potrafią być świetne ze wszystkiego jednocześnie; i o ile zielarstwo czy starożytne runy i tak mało go obchodziły, i istniała praktycznie zerowa szansa, że zdobyta na nich wiedza kiedykolwiek mu się przyda poza murami szkoły, tak zaklęcia były przecież podstawową dziedziną. Jego ostatni występ na tychże zajęciach był zaś tak fatalny, że miał szansę stać się jednym z tych wspomnień, które po pięciu latach przychodzą do głowy podczas bezsennej nocy i biorą udział w wyświetlanym w niej festiwalu upokorzeń – i dlatego właśnie gdy Nessa zaproponowała, że powinni razem poćwiczyć, schował wszystkie dumy do kieszeni i zwyczajnie bez ceregieli się zgodził, starając nie skupiać na tym, jak fatalnie się czuje z tym, że nie daje sobie rady sam. Do tej pory jego kumplem od korepetycji wspólnej nauki w praktyce był Finn, a że akurat wyjechał, to oferta koleżanki spadła mu jak z nieba. Podążył za nią posłusznie, gdy porwała go znienacka po treningu, po drodze wygrzebując z czeluści sportowej torby swoją różdżkę, wciśniętą gdzieś między pałę a dres, i trzeba przyznać, że wiązał spore nadzieje z tą prywatną lekcją; na to przynajmniej wskazywała wiedza i oceny dziewczyny, a także peany które wyśpiewywał Fillin na cześć jej metod nauczania transmutacji. O tym ostatnim Boyd nie wiedział wiele, bo często odbywało się za zamkniętymi drzwiami sypialni współlokatora. Dotarłszy na miejsce, odrzucił na bok wszystkie zbędne przedmioty, zostając z samą różdżką, i ku jego zadowoleniu, Ślizgonka od razu przeszła do konkretów. I za to między innymi ją lubił.
- Nie wiem, widziałaś chyba na zaklęciach, jak absolutnie chujowo idzie mi wszystko? Mam czasem wrażenie, że moja różdżka mi robi na złość – odpowiedział mało entuzjastycznie na jej pytania, obracając przyczynę swoich niewypałów w palcach, po czym zacisnął je i przystąpił do czarowania zgodnie z jej wytycznymi, choć czuł się trochę głupio ze świadomością, że Nessa bacznie go obserwuje i zaraz przystąpi do wytykania błędów – Avis – mruknął, a z końca różdżki wystrzeliły trochę niemrawe, ale wciąż, ptaszki; z patronusem zaś poszło mu znacznie gorzej. Szczęśliwe wspomnienie, obrót różdżką, inkantacja – zrobił wszystko po kolei i zaraz powtórzył drugi raz, ale jedyne co udało mu się wyczarować, to bezkształtna mgła. Spojrzał na Nessę zrezygnowany – Umiałem je, ale chyba dawno nie używałem – rzucił, trochę w ramach usprawiedliwienia i opuścił różdżkę, by wysłuchać jej wskazówek.
Gdy zmieniła temat na nie związany z czarowaniem, uniósł brwi, bo nie spodziewał się, że dziewczyna zainteresuje się jego treningiem i samopoczuciem; spojrzał na nią, trochę zaskoczony, dostrzegając, że rozmówczyni wygląda, jakby sama dopiero oswajała się z tym, co sama mówiła.
- E… w porządku – odpowiedział neutralnie i posłał jej uśmiech na potwierdzenie tych słów; doskonale wiedział, że jego współlokatorzy mają dosyć jego wisielczego nastroju i z tym też od razu połączył jej drugie pytanie, choć postanowił sprytnie wyminąć szczerą odpowiedź – No, mam tylko zakwasy po basenie i trochę mnie łokieć napierdala, bo dostałem na treningu tłuczkiem, ale tak poza tym to spoko – podzielił się z nią obszerną relacją i poczuł zobowiązany do odbicia piłeczki – A co tam? Jak idzie… hm… szkolenie Fillina ze zmiany w karpia? – spytał, tak wesoło i żarcikiem nawiązując do ich transmutacyjnych schadzek.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPon Mar 30 2020, 16:08;

Mężczyźni z reguły mniej potrafili zachować podzielności uwagi, wybierając zwykle jedną z możliwości i koncentrując się na nich. Była to też wina rodziców — zwłaszcza w przypadku starych rodów, gdzie od małego na pierworodnych lub najczęściej synów, nakładane były konkretne wymagania, umożliwiające ignorowanie całej reszty. Mając też mnóstwo rodzeństwa i problematycznych opiekunów — trudno było skupić się na nauce, decydując się na to, co sprawiało najwięcej frajdy. A Boyd kochał latać pewnie równie mocno, co ona kochała transmutacje. Zaklęcia były jednak podstawą, fundamentem do praktycznie wszystkich dziedzin magicznych i prowodyrem ich sukcesu. Nie mogła go tak zostawić, bo w pokrętnych sposób zdążyli się w jej oczach zaprzyjaźnić, a ona jego porażkę uznałaby za swoją, bo przecież mogła coś zrobić, aby jej zapobiec. Lance z uśmiechem kiwnęła głową na grzeczne pójście za nią i zabrała go do jednej z sal, aby zająć się nauką. Nie mieli czasu na głupoty — a raczej ona nie miała. Nie zmienia to jednak faktu, że chciała wykorzystać nieobecność Fillina i spróbować zdziałać coś samej.
Opierając się o jedną z ławek, słuchała go z uwagą. Czyżby problem tkwił w różdżce? Jeśli tak, to był tylko niewielki problem, bo ruda zdążyła już zauważyć coś więcej. Wydała z siebie chiche mruknięcie zastanowienia, mrużąc oczy i przyglądając się swojej dłoni, gdzie tkwił twór z rdzeniem żmijoptaka.

- Jeśli tak, to musimy udać się do sklepu Fairwrynów i załatwić Ci nowy patyk, jednak wydaje mi się Boyd, że w dużej mierze to kwestia Twojego nastawienia. - odbiła się od mebla, przechadzając się i obserwując jego czary, próbowała opracować najlepszą strategię działania. Wszystkie trybiki w jej głowie pracowały, obserwując odrobinę zniekształcone ptaszki i błękitną mgłę, zamiast kształtu jego patronusa. Westchnęła, stając przed nim i oparła dłonie na biodrach, odszukując karmelowymi oczyma jego brązowych, ciemniejszych tęczówek. - Więc dziś skupimy się na Patronusie. Co jest warunkiem udanego przywołania tego czaru ochronnego i co o nim wiesz? Jak wygląda poprawny ruch różdżki, nacisk na inkantację — musisz jej teraz używać, jesteś zbyt.. Niestabilny na magię niewerbalną. Zastanów się chwilę.
Poleciła mu, bez skrępowania wsuwając różdżkę do kieszeni i łapiąc jego dłoń, aby pokazać mu inny rodzaj chwytu — dzięki któremu być może będzie mu łatwiej rzucić zaklęcie poprawnie. Pociągnęła nią, tworząc powoli i dokładnie kształt, który musiał odtworzyć z precyzją i znacznie większą prędkością.
- Nie bądź w tym niedbały, podstawy są ważne. Wydaje mi się, że czary Ci nie wychodzą, bo nie wierzysz w to, że mogą się udać. Magia jest tylko paliwem, któremu nadajesz kształt. Jak nie będziesz pewien, że Ci się uda, to Ci się nie powiedzie, czar nie wyjdzie. Niezależnie od czynników zewnętrznych, głównym problemem jesteśmy zazwyczaj my sami i ograniczenia, które sobie przez złe myślenie nakładamy. Bo moc jest chaosem, zmieni się w to, co jej rozkażesz. Więc pierwsze co, musisz przestać rozpamiętywać to, co było i skupić się na małych sukcesach od dziś. Nie myśl o tamtych zajęciach, jak o porażce — a raczej o lekcji, z której musisz wyciągnąć wnioski.
Zakończyła swój wykład, zatrzymując się po wcześniejszym przechadzaniu nieco dalej. Złapała za magiczny patyk, niewerbalne rzucając Avis i sprawiając, że kilka ptaszków zaczęło latać dookoła Boyda. Lance może i miała rozmiar kompatybilnego skrzata domowego, ale była niesamowicie pewna siebie i łatwo dostrzec można było tą siłę wkładaną w zaklęcie — sposób zacisku dłoni na różdżce, precyzyjność ruchów, spojrzenie — dokładnie wiedziała, co dane zaklęcie ma zrobić i nie wyobrażała sobie, aby nie zadziałało. Każdy, kto chciał być w tym dobry, musiał myśleć tak samo. Wlepiła w niego wzrok, wskazując ręką, aby spróbował raz jeszcze z patronusem, jeśli był już gotów. Wróciła do biurka, przysiadając na nim i obracając różdżką w dłoni.
Sama była zaskoczona słowami, które wypowiadała podczas chwil, które przeznaczyć mieli na naukę. Czuła jednak, że to potrzebne i powinna tak zrobić, wyjątkowo decydując się iść za impulsem, a nie rozsądkiem, który szeptał, że przecież mogli pomówić później. Problem był jednak taki, że poważnie było łatwiej z Fillinem i Boydem rozmawiać, gdy jeden nie był obok drugiego. Widziała jego uśmiech, chociaż średnio go kupiła — nie mogła być jednak wścibska, bo nawet nie wiedziała, jak i po prostu go odwzajemniła. - Ah.. To dobrze. Jesteś naprawdę dobry w te miotły, ale dobrze, że chcesz skupić się też na czarach. - zaczęła w odpowiedzi z delikatnym wzruszeniem ramion, drapiąc się czerwonymi paznokciami po szyi, aby potem przesunąć nimi po włosach. Plus był taki, że Nessa zawsze była szczera i zawsze jej słowa dokładnie przekazywały to, co przekazać chciała — problemem zwykle byli ludzie, którzy je przeistaczali. Więc jeśli prawiła komukolwiek komplement, nie robiła tego bez powodu. - Potrzebujesz zaklęcia przeciwbólowego? Zmiany w karpia?
Przekręciła głowę, unosząc na chwilę brwi i splątując ręce na piersiach, złapała za swoje ramiona, parskając cicho z rozbawienia na próbę wyobrażenia sobie tej ryby w ciemnych lokach, zabawnie poruszającej ustami. - To mądry i bystry chłopak, tylko usilnie próbuje robić wszystko, poza nauką — zwłaszcza gdy jest na nią czas. Obydwoje jesteście trochę leniuchami. Wydaje mi się, że niezbyt poważnie podchodzi do konsekwencji wywołanych przez nieprawidłowe podejście do próby animagicznej, ale na szczęście — nie pozwolę mu na to, dopóki nie uznam, że będzie bezpiecznie.
Odparła na jego pytanie, patrząc mu przy tym w oczy — bo przecież nie mówiła nic złego i ona też w pokrętny sposób się o nich troszczyła, chociaż nie zawsze potrafili to zrozumieć lub dostrzec.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptySob Kwi 04 2020, 21:40;

- Sama jesteś niestablina – odburknął w odpowiedzi na jej uwagę o magii niewerbalnej, chociaż dziewczyna zdecydowanie miała w tej kwestii rację, a następnie zamknął się na chwilę by przypomnieć sobie wszystko, co wiedział o ćwiczonym zaklęciu, by móc wyczerpująco odpowiedzieć pani profesor Lanceley na jej pytania – No, warunkiem wyczarowania patronusa jest bardzo silne, szczęśliwe wspomnienie, dzięki temu powstaje tarcza zrobiona z tych pozytywnych rzeczy, którymi normalnie żywi się dementor, i dlatego jest skuteczna. To, jaką formę przyjmie, zależy od charakteru czarodzieja, i czasem zdarza się, że zmienia swoją formę. Inkantacja no to wiadomo, EKSPEKTO PATRONUM, a ruch różdżką taki o, uwaga, prezentuję – wyjaśnił, pod koniec unosząc różdżkę, by wykonać nią mało precyzyjny obrót i machnięcie w stronę wyimaginowanego dementora. Oczywiście został on natychmiast skorygowany przez Nessę, która pokazała mu, jak złapać różdżkę po innym kątem i poprowadziła ją po perfekcyjnym okręgu, co w wolnym tempie wcale nie wyglądało na takie trudne, gorzej jednak z przyspieszeniem; słuchając jej motywacyjnej przemowy o paliwie i chaosie, ćwiczył jednocześnie ten ruch, starając się go zrobić jak najszybciej i jak najdokładniej.
- Eee… tak. No tak, gdybym myślał o tamtej lekcji jak o porażce, to bym wyjebał różdżkę do śmieci, ale widzisz, jestem tutaj z tobą i cisnę, więc chyba nie jest tak źle – skomentował, wodząc wzrokiem za imponującymi ptaszkami, które wystrzeliły z różdżki Nessy, a potem sam zacisnął rękę na swojej i podjął kolejną próbę wyczarowania krowy, jednocześnie skupiając się na szczęśliwych wspomnieniach i rysując ten cholerny okrąg tak jak kazała dziewczyna – Expecto Patronum! –powiedział, dbając o to żeby nie brzmieć jak wściekły irlandzki farmer oburzony kradzieżą swoich owiec niewyraźnie i tym razem, dzięki bardziej precyzyjnemu ruchowi mgiełka przybrała kształt zwierzęcia, które jednak dość szybko rozpłynęło się z powrotem w powietrzu; od razu rzucił Nessie pytające spojrzenie –  No dobra, co poprawić żeby się trzymał dłużej?
Nie spodziewał się od niej komplementów, a już na pewno nie dotyczących quidditcha, bo wiedział, że nie leżał w kręgu jej zainteresowań; nie był nawet pewien, czy chodzi na mecze szkolne.
- No niestety, odkąd skupiłem się mocniej na graniu, to poświęciłem na to cały swój czas, a w sumie szkoda by było być całkiem bezużytecznym czarodziejem poza boiskiem – skwitował jej słowa, po czym tylko machnął ręką na jej ofertę zaklęcia przeciwbólowego. Kiwał głową, rozbawiony, gdy mówiła o unikającym skrupulatnej nauki Fillinie, oczami wyobraźni widząc, jak podczas ich prywatnych lekcji przyjaciel próbuje obrócić połowę rzeczy w sprośny żart; nie spodobało mu się jednak to, jak Nessa wytyka mu lenistwo, bo był to przymiot, który miał wpisany w genach (dzięki, tato) i od którego uciekał dzikim pędem, nie chcąc mu się poddać i podzielić losu pana wspomnianego w nawiasie. Spiął się trochę, szybko dochodząc do wniosku, że skoro tak, to nie ma co tracić czasu na głupie gadanie, w końcu nie po to tutaj byli.
- Mhm, to może skupmy się lepiej na nauce – zaproponował, ucinając niefrasobliwą pogawędkę; skoro miała go za lenia, to on jej udowodni, że wcale nie, proszę bardzo, będą teraz tutaj siedzieć i wałkować zaklęcia, aż któreś zdechnie z wyczerpania. Nie ma problemu.
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyNie Kwi 05 2020, 19:55;

- To akurat żadna nowość Boyd. - odparła na jego burknięcie, wzruszając ramionami. Ją było niezwykle trudno zdenerwować czy wprawić w zakłopotanie, bo skąpo była rozwinięta emocjonalnie i potrafiła wszystko przyjmować na chłodno — dlatego też była doskonałym korepetytorem, nie robiąc sobie wiele ze zbulwersowania lub obrazy ze strony ucznia. Wpatrywała się w niego, oczekując odpowiedzi na zadane pytanie, rozważając i analizując jednocześnie wszystko, co nieświadomie jej pokazywał — swoim podejściem do magii, zaklęciami, chwytem różdżki. Większy problem leżał chyba w nim samym i w zaległościach w podstawach jak w braku talentu. Podejrzewała, że ten drzemał gdzieś ukryty. Boyd, chociaż wydawał się na pierwszy rzut oka bucem, był niezwykle lojalnym i wartościowym człowiekiem, który w oczach Lanceley przejawiał wszystkie cechy Godryka. Nie był też głupi, po prostu wolał spędzać czas inaczej, jak na nauce.
- To musi być najszczęśliwsze, co masz w głowie i w sercu, bo wtedy zaklęcie zadziała najlepiej. Dobrze. Nadanie kształtu magii za pomocą czegoś tak kruchego, jak nasze własne wspomnienia jest niezwykle trudne. Słuszna uwaga o zmianie formy. Przy ruchu, musisz mocniej zaakcentować ten obrót. - brzmiała wciąż spokojnie i cierpliwie, o dziwo w stosunku do Callahana w jej głosie przejawiała się jakaś bardzo rzadko spotykana łagodność. Starała się więc z nim trochę bardziej, dokładniej pokazując ruch i chwyt.
- Każda porażka kształtuje. Bo jesteś uparty i wiesz, że możesz być w tym tak dobry, jak w lataniu. - odparła ze wzruszeniem ramion na jego komentarz. Chociaż miała wrażenie, że każde jej słowa traktował jako atak, nie zamierzała mu odpuszczać, skoro się już podjął. Nawet jeśli miałaby trochę zwolnić z edukowaniem Fillina w transmutacji. Na jego kolejną próbę, uniosła dłoń, przesuwając palcami po oczach i zastanawiając się, skąd tyle złości w nim. Podchodził do tego kompletnie nie tak. Nie chodziło o wyścig, kto zrobi dobrego patronusa szybciej i kto będzie lepszy — to wszystko dotyczyło jego, nikogo innego. Nie musiał tak pędzić, tak się złościć. Znał to zaklęcie, tylko stan umysłu i być może serca mu uniemożliwiał jego poprawną interpretację. Bo magia nie była niczym innym.
- Boyd. Jesteś pewien, że to Twoje najlepsze i najwyraźniejsze wspomnienie, które w żaden sposób nie wywołuje uczuć takich jak ból, tęsknota, nostalgia czy jakieś zwątpienie? Nie rzucisz poprawnego patronusa tak długo, jak nie będziesz go umiał oddzielić od całej reszty. Musi być nieskazitelne, żeby nadać formę. Wiem, gadam głupoty bez sensu pewnie, ale tak wydaje mi się, że to działa.
Spojrzała na jego minę, ciekawa reakcji. Wiedziała, że jej metody nie były może najłatwiejsze, jednak zwykle odnosiły sukces w edukacji jej, czy czarodziejów, którym pomagała. Dużo łatwiej było jej pracować na zaklęciach mniej osobistych, które nie dosięgały w emocje.
Miała lęk wysokości, nie lubiła mioteł — chociaż na meczach czasem bywała, podglądając z trybun wysiłki drużyn. Zdrowa rywalizacja sportowa była ważnym elementem życia społeczności Hogwartu. Nie była może tak dobrą przyjaciółką, jak Fillin i nie potrafiła znaleźć tyle radości w waleniu pałką w tłuczek, ale starała się lepiej zrozumieć ich fascynację, odkąd razem mieszkali. Drobny rudzielec przesunął dłonią po szyi, przenosząc wzrok na magiczny patyk Callahana. Stanęła naprzeciw, wyciągając dłoń.
- Mogę? Możesz być dobry we wszystkim, w czym tylko chcesz, jeśli się postarasz. Zaklęcia czy obrona przed czarną magią to uniwersalna dziedzina, która otwiera Ci naprawdę wiele możliwości. To rozsądny wybór. Cokolwiek by się nie stało, jeśli nie dostałbyś się do Narodowej — zawsze dobrze mieć alternatywę, chociaż Tobie uda się prędzej, niż Fillinowi.
Nie zwróciła uwagi na jego brak akceptacji własnego lenistwa, bo ona — pani samoświadoma i pozbawiona delikatności godnej normalnego człowieka, miała aż zanadto świadomość własnych wad. Poza tym szczerze wierzyła, że poza nauką do niczego innego się nie nadaje i zawodzi na większości płaszczyzn w życiu. Nie użalała się jednak na sobą, akceptowała to i próbowała pracować. Ucieczka tylko opóźniała teraz proces. Zmarszczyła brwi na jego słowa, wzruszając ramionami i oddając mu różdżkę. Wróciła na ławkę, podskakując i siadając na niej, po czym znów wyjęła swój magiczny patyk, wyczarowując kolejne ptaszki, za którymi wędrowało jej spojrzenie.
- Spróbuj raz jeszcze. Wyraźnie akcentuj inkantację i pamiętaj — to musi być czyste wspomnienie.
Zaleciła beznamiętnie, niewerbalnie sprawiając, że wyczarowane chwilę wcześnie twory, rozpłynęły się w powietrzu. Wróciła do wbijania w niego wzroku. Nie trzeba jej było dwa razy powtarzać.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptySob Kwi 18 2020, 22:33;

Westchnął ciężko po kolejnej nieudanej próbie i starał się cierpliwie wysłuchać wszystkich mądrości, które mówiła mu Nessa o czystym i nieskazitelnym wspomnieniu – to wszystko brzmiało prosto i logicznie w teorii, w praktyce jednak okazało się, że wygenerowanie takiej myśli wcale nie jest takie hop-siup. Wydawać by się mogło, że może przebierać wśród szczęśliwych wspomnień, mógł przecież przypomnieć sobie największy sukces na boisku, mógł wrócić pamięcią do jednych z wielu wesołych momentów u boku Fillina, przemknęło mu nawet przez myśl to jak wspaniale było na randce z Aliną, tymczasem był aktualnie w takim stanie ducha, że jak myślał o quidditchu, to robiło mu się słabo gdy uświadamiał sobie, że już dawno powinien był się załapać do jakiejś prawdziwej drużyny, gdy wspominał przygody z Fillinem to uderzała go myśl, że przecież tak nie będzie w nieskończoność, bo jego kompan zapewne prędzej czy później na tyle skutecznie zbałamuci jakąś pannę, że się z nią hajtnie, a jego wykopie z tapczanu, a randki z Alise, cóż, chwilowo były bardziej bolesnym niż przyjemnym wspomnieniem.
- Ale gówno. Nie wiem, Nessa, wszystko we mnie wywołuje to wszystko co wymieniłaś – jęknął, chowając na chwilę twarz w dłoniach, usiłując się znów skupić; w końcu był tu po to, żeby się czegoś nauczyć, a nie jojczyć nad swoim losem - No dobra, czyste wspomnienie – powtórzył, by zaraz unieść w górę różdżkę i zatoczyć nią jak najidealniejsze koło, wypowiadając przy tym zaklęcie; starał się odseparować wybrany szczęśliwy moment od wszystkich innych myśli krążących wokół niego, co wcale nie było łatwe, a  efekt czaru - wciąż niewystarczająco dobry. Patronus rozpłynął się po chwili, może nieco dłuższej niż poprzednio, ale wciąż to nie było to, na co liczył.
Głupia wzmianka o lenistwie dotknęła go dużo bardziej niż powinna – rzucona niefrasobliwie i z pewnością bez złych intencji – bo była to cecha, którą z dumą reprezentowali jego najbliżsi, pełniący w społeczeństwie funkcję pasożytów i życiowych przegrywów i sprawiało to, że niemalże się nią brzydził i wydawało mu się, że robi wszystko, by samemu takim nie być. Fuknął więc na Nessę bezmyślnie, dopiero po chwili, gdy zgodnie z jego słowami urwała rozmowę, zwracając się do niego beznamiętnym tonem, zrobiło mu się trochę głupio, bo kurczę – ona poświęca swój wolny czas, żeby mu pomóc, w dodatku mówi mu dużo motywujących rzeczy i wierzy, że ma szansę w quidditchu, a on się obraża o… no właśnie, o co? W sumie to prawda boli najbardziej, nie? Dlatego zamiast wyczarować kolejnego patronusa, dosiadł się do dziewczyny na ławce, trochę skruszony.
- Ej, no nie rób takiej miny, niepotrzebnie się sprułem, no – przyznał, szturchając ją przyjacielsko – Wydaje mi się, że tak strasznie zapierdalam, bo praca, treningi, i co chwilę muszę ogarniać coś  w domu, ale… no… no pewnie jakbym spędzał na nauce ten czas co przeznaczam na picie z Fillinem to już bym wynalazł nowy kamień filozoficzny – przyznał trochę żartobliwie ale jednak z ciężkim sercem, bo uświadomienie sobie tego wcale nie było miłe – Eh, sorry, ale jakiś spięty jestem ostatnio – wyjaśnił, a żeby ostatecznie udobruchać ją za wszystkie ewentualne buractwa ze swojej strony, wyciągnął różdżkę, lecz zamiast ćwiczonego zaklęcia rzucił Orchideus, a z różdżki wystrzeliła wiązanka jakichś stokrotek czy czegoś podobnego, którą podał Nessie – Proszę. I dziękuję że ze mną ćwiczysz, wiem że nie jestem najlepszym materiałem na ucznia. W sumie nie wiem, czy lubisz kwiatki, ale jak nie, to na pewno cię ucieszyło udane zaklęcie, nie?
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPon Kwi 27 2020, 03:07;

Czarowanie nie było proste, zwłaszcza patronusa. Jej samej dość długo zajęło opanowanie tej sztuki na tyle, aby wychodziło za każdym razem. Szczęście było pojęciem bardzo względnym, mało obiektywnym. Każdy przecież inaczej postrzegał ten dreszcz po ciele i euforię, która z każdym biciem serca rozlewała się w żyłach niczym trucizna, przejmując kontrolę nad umysłem. Boyd miał potencjał, potrzebował tylko pracy – tego Nessa była pewna. Wiedziała po sposobie, w który na nią patrzył, że uważał jej gadanie za odrobinę przemądrzałe, głupie. Było w istocie proste, chociaż najprostsze gesty czy słowa przychodziły przecież uwielbiającym sobie komplikować życie, ludziom, najtrudniej. Niewiele było szczerości w zachowaniu czy słowach w dzisiejszych czasach. Każdy miał w życiu gorszy okres. Callahan snuł się po korytarzach jak duch, w mieszkaniu niewiele się odzywał i nawet nie ruszył kalafiora w panierce, którego zostawiła mu w lodówce. A najgorsze było to, że Nessa nie miała pojęcia, jak mu z tym wszystkim pomóc. Fillin był znacznie lepszy w takich sprawach, zwykle to on ratował sytuację, mając serce na dłoni. Rudzielec z cichym westchnięciem obrócił różdżkę w dłoni, wracając myślami do patronusa. Posłała mu krótkie spojrzenie, odnajdując brązowe tęczówki, w zamyśleniu stukając palcami o drewnianą rękojeść, zdobioną skorupkami jaj żmijoptaka. - Poradzisz sobie. Może potraktuj to trochę jak odbicie tej wściekłej piłeczki na boisku?
Zaproponowała z delikatnym wzruszeniem ramion i chociaż jej twarz jak zwykle, była dość łagodna i kamienna, trybiki w jej głowie pracowały na najwyższych obrotach, próbując znaleźć najlepsze rozwiązanie. Jak mogła go zmotywować? Jak mogła pozbyć się emocjonalnej blokady, która utrudniała mu nadawanie kształtu chaosowi? Wiedziała przecież, że nie każdy potrafił oddzielić się od bodźców płynących z podstępnych szeptów wspomnień czy umysłu, skupić na codzienności czy obowiązkach. Nie wszyscy byli tak spaczeni, jak ona. Machnęła różdżką, ćwicząc na sucho wzór do stworzenia patronusa, wciąż myśląc i analizując. Raz za razem z pomocą ruchów dłoni kreśliła w powietrzu właściwy kształt. Cały czas go jednak obserwowała, czasem krótko instruując, jak poprawić chwyt. Z początku błękitna łuna przybrała coś na kształt krowy, ostatecznie jednak znów przyjmując formę dymu. Zmarszczyła brwi. - Dopóki nie rozwiążesz problemu generującego Twój nastrój, może być ciężko. Chaos jest wrażliwy na nasze myśli i nastroje.
Wytłumaczyła cicho, żałując, że nie wzięła ze sobą Fillina. Był może czasem głupiutki czy nieporadny, tragiczny w związkach z kobietami i wbrew pozorom w ufaniu innym, ale dla Boyda zrobiłby wszystko. Byli dla siebie niezastąpieni. Dlaczego więc jeszcze nie znalazł mądrego rozwiązania? Mówiła, a jego twarz przybrała inny wyraz, co nie umknęło bystrym ślepiom. Fuknięcie nie zrobiło na niej jednak wrażenia, skłaniając jedynie do kiwnięcia nań głową i zajęcia wygodnie miejsca, a jemu nakazanie kontynuowania praktyk. Co innego mogła zrobić? Nie była kimś, kto się narzucał i wchodził z buciorami w cudze życie. Przełknęła ślinę, wracając do oficjalnego sposobu bycia, absolutnie nie mając mu za złe wyboru, którego dokonał. - Miałeś czarować.
Zauważyła, gdy zbliżył się do niej i usiadł obok, ostatecznie przesuwając się nieco. Oparła dłonie na udach, ćwicząc kolejne chwyty, wbijając spojrzenie we własne palce. Gdy się odezwał i wspomniał o wyrazie jej twarzy, opuszkami palców przesunęła po policzku i odwróciła głowę w jego stronę, posyłając mu pytające spojrzenie. - Przecież zawsze taka jestem. Nic się nie stało .- zaczęła w końcu, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy i krótkim uśmiechem reagując na szturchnięcie. Do Boyda zdążyła się już przez te dni wspólnego mieszkania przyzwyczaić na tyle, że nie przeszkadzało jej aż tak, gdy naruszał jej przestrzeń osobistą. - Po prostu nie jesteś zorganizowany, nie robisz niczego źle. Ciężko ćwiczysz, pracujesz, sprzątasz czasem. A to picie to chyba część młodości. Każdy ma inne priorytety, nie ma nic złego w relaksie, nie musisz mi się przecież tłumaczyć. Wiesz...
Przerwała na chwilę, prostując głowę i plecy. Płynnym ruchem sprawiła, że rude pasma rozsypały się po plecach, a jej różdżka skończyła odłożona na blat ławki, na której siedzieli. Zgięła jedną nogę, unosząc ją wyżej i pilnując, aby sięgająca kolan spódnica ułożyła się tak, aby wszystko zasłaniać. Objęła nogę rękoma, opierając na niej głowę. - Nie wiem, jak Ci mogę pomóc. Nie znam Twoich problemów. Jesteś jednak tak szczerą i autentyczną osobą, że dopóki będziesz sobą, rozwiązania same przyjdą. Tylko nie skupiaj się wyłącznie na złych rzeczach czy coś. A to naprawdę ładny czar. Spróbuj jeszcze raz ptakami, zanim wrócimy do patronusa.
Dodała jeszcze, łapiąc bukiet i patrząc mu przy tym dłużej w oczy, uśmiechnęła się całkiem szczerze, zatapiając nos w stokrotkach. Każda dziewczyna lubiła kwiaty, a ona miała z nimi szczególnie dobre wspomnienia. Otulona zapachem rośliny, przymknęła oczy, nie bardzo wiedząc, jak kontynuować rozmowę. Znał ją jednak na tyle – nie tylko prywatnie, ale i pewnie z opowiadań ślizgona, aby wiedzieć, że perfekcyjna prefekt była bardzo daleka od ideału, zwłaszcza na płaszczyznach innych niż naukowych lub tych związanych z ambicją.
Ćwiczyli jeszcze godzinę czy dwie, Boydowi coraz lepiej wychodziły zaklęcia, a w ostateczności jego patronus nabrał kształtu.


|zt x2
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptySob Maj 30 2020, 23:53;

Wszystkie wypadki i incydenty, w których brała udział niejako zmusiły pannę Strauss do tego, by bardziej zainteresowała się magią leczniczą. W końcu nie zawsze mogła mieć blisko siebie Whitehorn, która mogła służyć jej za osobisty ambulans. Swoją przygodę zaczęła rzecz jasna od dobrania odpowiednich podręczników. Wpierw w ruch poszła Magia lecznicza dla debili oraz Podstawowe zaklęcia uzdrawiające. Lektura tych dwóch pozycji przyszła jej zadziwiająco łatwo. Wieczory spędzała w głównej mierze przy tych dwóch książkach, uważnie czytając każdy ich ustęp i przyswajając sobie zawartą w nich wiedzę. Okazji do użycia tych naprawdę prostych zaklęć było wystarczająco wiele. Praktycznie co chwila mogła przećwiczyć chociażby Vulnus alere oraz Episkey. Wkrótce jednak przestało jej to wystarczać.
W podręczniku zatytułowanym Magia uzdrawiająca dla średniozaawansowanych natknęła na się opis dosyć interesującego zaklęcia. Scalpello. Z zaciekawieniem przeczytała uważnie zarówno część dotyczącą historii i działania zaklęcia jak również opis techniczny związany z odpowiednim ruchem różdżki oraz inkantacją. Przez pewien czas jedynie mruczała czy też wypowiadała cicho do siebie formułę zaklęcia, starając się ją ułożyć w odpowiedni sposób na języku, by później nie mieć problemów z wymówieniem jej. Czasami musiała przywyknąć do pewnych zbitek głoskowych, by wyartykułować je poprawnie i nie zastąpić innym fonemem.
Następnie rozgrzała nadgarstek wykonując kilka próbnych ruchów zgodnie z zamieszczoną w podręczniku instrukcją, która miała dopełnić inkantacji i sprawić, że zaklęcie zadziała w poprawny sposób. Nie wydawało jej się to zbytnio skomplikowane. Dlatego też postanowiła spróbować swoich sił w praktyce.
- Scalpello - wypowiedziała starannie, obserwując przy tym końcówkę swojej różdżki i jedynie czekając na to, aż wytworzy się na niej smuga światła, którą następnie mogłaby uformować w skalpel.
Co prawda udało jej się to, ale nie potrafiła skoncentrować magii na tyle, by wytworzyć skupioną w ostrze energię. Kiedy tylko przyłożyła różdżkę do lewej ręki poczuła jedynie jak coś niematerialnego przenika przez jej ciało. Zupełnie jakby właśnie została dotknięta przez ducha.
Zwolniła działanie zaklęcia i spróbowała ponownie. Tym bardziej skupiając się na formie, chcąc osiągnąć dosyć małe lecz niezwykle intensywne skupisko świetlistej magii wychodzącej z czubka swojej różdżki. Wymówiła raz jeszcze inkantację przy odpowiednim ruchu nadgarstka i faktycznie tym razem poszło jej już o wiele lepiej. Smuga światła choć wpierw sprawiała wrażenie nieco rozproszonej i rozciągniętej wstęgi to jednak pod wpływem woli Violetty zmieniła swój kształt, niejako kurcząc się w sobie i powoli przybierając określoną fizyczną formę około dwucentymetrowego cienkiego ostrza. Krukonka zbliżyła różdżkę do swojej lewej ręki i poczuła jak po jej nadgarstku zaczyna spływać ciepła strużka krwi, gdy ten swoisty ostry cień mgły przeciął bez większego problemu jej skórę przy kontakcie z nią. Wyglądało na to, że jednak osiągnęła sukces. Zakończyła zaklęcie i przy użyciu prostego vulnus alere zaleczyła rozcięcie po czym zakończyła swój kurs magii leczniczej.

z|t
Powrót do góry Go down


Yuuko Kanoe
Yuuko Kanoe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Galeony : 4778
  Liczba postów : 1942
https://www.czarodzieje.org/t17924-yuuko-kanoe#507792
https://www.czarodzieje.org/t17975-yuuko
https://www.czarodzieje.org/t17925-yuuko#507797
https://www.czarodzieje.org/t19163-yuuko-kanoe-dziennik#561975
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPon Cze 08 2020, 18:35;

Okienka w czasie zajęć można było kochać lub nienawidzić. Niektórzy skarżyli się na to, że zaburzały im one rytm dnia i niepotrzebnie przeciągały lekcje do późnych godzin popołudniowych. Dla innych z kolei była to okazja do tego, by zająć się zaległym zadaniem domowym lub zrobić coś na co miało się ochotę.
Yuuko postanowiła wykorzystać przerwę w planie na to, by przećwiczyć grę na skrzypcach. W tym celu znalazła się w pokoju do nauki, który nie był obecnie zbyt często uczęszczany nawet przed zbliżającymi się egzaminami.
Wyciągnęła instrument z futerału i przyjrzała mu się uważnie. I choć wiedziała, że znajdowała się w posiadaniu samostrojących się skrzypiec to jednak mimo wszystko nie mogła pozbyć się zwyczaju samodzielnego sprawdzania tego czy na pewno wszystko gra tak jak powinno i każda ze strun jest odpowiednio naciągnięta. Tym razem również to robiła, szarpiąc delikatnie za każdą strunę z osobna i wsłuchując się w w wydawany przez nie dźwięk. Tak jak zwykle nie miała się do czego przyczepić.
Dopiero wtedy położyła instrument na swoim ramieniu i przycisnęła go podbródkiem do swojego ciała. Wydawało jej się jakby pasował do niej idealnie. Smyczek powędrował do strun, a palce ułożyły się już wygodnie na gryfie do pierwszego dźwięku utworu, który chciała zagrać na sam początek. Wprawiła rękę w ruch, przeciągając smyczkiem po strunach, których dotykał. Delikatnie, nie wywierając na nich większej i niepotrzebnej presji. Dosyć szybko odnalazła odpowiedni i dosyć powolny rytm, który pozwalał jej na niespieszne zmienianie układu palców, tańczących po strunach, decydując o tym jaka nuta wybrzmi przy kolejnym pociągnięciu smyczka. Nie chciała się spieszyć i ryzykować, że przez nieostrożny ruch wyrwie jej się jakiś nieczysty dźwięk, chociaż grając w samotności mogła na to sobie pozwolić w przeciwieństwie do publicznych występów, gdzie nie mogła sobie pozwolić na odejście od perfekcjonizmu.
Grała i słuchała uważnie muzyki spływającej spod jej palców i smyczka, który wciąż przesuwał się miarowo po strunach z wyuczoną wprawą. Dłoń układała się na gryfie w coraz to nowsze nuty aktualnie wygrywanego utworu, który odtwarzała z pamięci. I chyba nie szło jej źle, bo miała niebywałą pamięć do dźwięków.
W końcu jednak zaczęła się coraz bardziej zbliżać do końca swoich ćwiczeń. W końcu przeciągnęła po raz ostatni smyczkiem, wydając z instrumentu długi i przeciągły dźwięk, do którego dodała również wibrato dzięki delikatnym ruchom dłoni, pocierającej odpowiednie struny w celu nadania odpowiednich właściwości wygrywanej nucie, która zaczęła powoli cichnąć i zamierać w spokojnej atmosferze pomieszczenia dotychczas przepełnionego melodią. W końcu przestała czuć bijące od skrzypiec wibracje i odetchnęła głęboko. W końcu ściągnęła instrument z ramienia, którym poruszyła delikatnie w barku, starając się odprężyć i rozluźnić ciało po trzymaniu odpowiedniej postawy w czasie gry. Następnie odłożyła skrzypce do futerału wraz ze smyczkiem i zamknęła go. Chyba spędziła wystarczająco dużo czasu w sali na ćwiczeniach. Teraz musiała już wrócić na zajęcia.

z|t
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptySro Cze 17 2020, 17:27;

Zadanie na kółko zaklęciarzy

W ramach zadania klubu magicznych wyzwań został oddelegowany do pomocy woźnemu,który choćby dwoił się i troił, to nie byłby w stanie sam ogarnąć syfu, którego jacyś gówniarze narobili w rzadziej użytkowanych klasach, bo miał na głowie jeszcze tego wariata Irytka, który zawsze pod koniec roku dostawał jeszcze bardziej małpiego rozumu niż zwykle i wyżywał się chyba na wszystkich na zapas, bo nie mógł zdzierżyć myśli, że wkrótce szkolne korytarze opustoszeją na całe dwa miesiące. Wcale mu się jakoś bardzo nie chciało tym zajmować, ale cóż, zobowiązał się do chodzenia na to kółko, a poza tym trochę współczuł Fawleyowi, zakasał więc rękawy i w jeden luźniejszy czwartkowy poranek udał się do jednej ze zdewastowanych klas, uzbrojony w różdżkę i gotowy do pracy. Wszedłszy do środka, aż się zapowietrzył z oburzenia, widząc, co tam się wydarzyło - miejsce wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado i zatańczyło tango z huraganem na samiutkim środku.
- Wandale jebane, łobuzy małe, wstrętne psidwaki - złorzeczył pod nosem, przechodząc obok zdewastowanych stołów z powyłamywanymi nogami, by następnie na ścianie przy której niegdyś stało biurko nauczyciela, dostrzec mało imponujące jeśli chodzi o kunszt, ale z pewnością słusznych rozmiarów graffitti przedstawiające coś, co wyglądało tak jakby ktoś chciał zwizualizować męskie przyrodzenie, ale nie do końca wiedział, jak ono wygląda. Westchnąwszy ciężko, wyciągnął różdżkę i przystąpił do porządków. Najpierw sporo się napracował, mozolnym Reparo naprawiając stół po stole; po każdym użytym zaklęciu jedna z oderwanych nóg unosiła się z podłogi i wracała posłusznie na swoje miejsce, a że było ich całkiem sporo, to i zajęło niemało czasu. Następnie, równie pieczołowicie, przystąpił do usuwania z blatów szkolnych ławek wyrytych na nich przez znudzonych uczniów napisów, podpisów, rysunków, ściąg i różnych innych cudów; a skoro już zajmował się stołami, to chcąc nie chcąc, zajrzał pod spody i zaklęciem Tergeo poodklejał poprzyklejane pod większoscią gumy balonowe w różnym stanie zużycia, niektóre wyglądające jakby były tam odkąd pan Drooble rozpoczął ich produkcję. Uporawszy się ze stanem mebli, użył zaklęcia Locomotor, by poustawiać je na środku w kilka rzędów i już wtedy w klasie z grubsza zapanował ład; trzeba było jeszcze rozprawić się z tym niefortunnym rysunkiem zdobiącym ścianę, co też zaraz uczynił, rzucając Chłoszczyść - który niestety musiał poprawiać kilka razy, by domyć wszystkie smugi, bo dowcipniś, będący jego autorem, użył jakiegoś wyjątkowo trwałego tuszu, który nijak nie chciał oderwać się od ściany i pozostawił na niej szpetną, brunatną plamę. W końcu jednak udało się i mógł ruszyć na przeciwległy koniec pomieszczenia, gdzie stały różne rupiecie, przybory i gadżety do nauki jakichś rzeczy, których chyba nigdy się nie uczył, bo niektóre wyglądały zupełnie nieznajomo i nawet nie wiedział, do czego możnaby ich użyć. Nie wiedział, czy jest sens je naprawiać, bo wyglądały, jakby były zepsute od dawna i po prostu tu składowane celowo. Skupił się więc na likwidowaniu szkód wyrządzonych przez te popierdolone dzieciaki, które najwyraźniej się nudziły, bo miały niewystarczająco dużo nauki, i zajął się zestawem fiolek i buteleczek z pobliskiego kredensu - część była porozbijana, jakby ktoś celował w nie zaklęciami z przeciwległego końca klasy, poskładał je więc do kupy, ponownie posiłkując się niezawodnym Reparo, a na dokładkę jeszcze wyczyścił Chłoszczyściem i dodatkowo przejechał nim po podłodze, na którą porozlewała się najwyraźniej zawartość kilku rozbitych probówek. Po tej brawurowej interwencji czyszcząco-naprawiającej, obrzucił klasę jeszcze jednym uważnym spojrzeniem, by upewnić się, że wszystko wygląda już w porządku, i opuścił ją z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

/zt
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPią Cze 19 2020, 20:11;

Potrzebowała zajęć praktycznych dosłownie na już. Z marszu gotowa była iść do jednej z klas lub w jakiekolwiek inne miejsce, gdzie możliwe byłoby przeprowadzenie prywatnej lekcji.
Decyzja o poproszenie @Felinus Faolán Lowell o pomoc była tak nagła, że zaskoczyła ją samą, a w jeszcze większe zdziwienie wprawiła ją zgoda chłopaka, bo nie byli przyjaciółmi od serca, którzy biegli na każde swoje zawołanie. Na pewno mógł robić coś innego, ciekawszego niż zajmowanie się siódmoklasistką, która wciąż łudziła się, że w te kilka uda jej się nadrobić materiał z całej dotychczasowej edukacji i jeszcze jakieś dodatkowe tematy. Nie, nie zabrała się za naukę w ostatniej chwili, przez cały rok uczęszczała na lekcje i pilnowała, aby być na bieżąco, ale nie ma co się oszukiwać, że magiczne słowo "egzaminy" działało na człowieka ogłupiająco. W każdym razie na nią. Nagle uświadomiła sobie, ile to rzeczy powinna powtórzyć, ile książek przeczytać, ile zaklęć opanować do tego stopnia, żeby nie płatały figli i zamiast wyczyścić daną powierzchnię - tworzyć małe tornado.
I magia lecznicza, oczywiście. Dziedzina, która zaczęła nabierać coraz większego znaczenia od początku tej klasy, a która wcale nie należała do prostych - zresztą, co tak naprawdę należało? - i jedna pomyłka mogła mieć ogromną cenę. Tutaj nie wystarczała wiedza teoretyczna i jedno czy dwa dobrze rzucone zaklęcia.
- Oby mi wszyscy wybitni uzdrowiciele błogosławili i przesłali choć trochę swojego daru - wymówiła tę pewnego rodzaju modlitwę, wchodząc do klasy i upuszczając podręcznik, który taszczyła przez całą drogę pod pachą, na jedną z ławek, wzbijając tym samym tumany kurzu. - Okay... tego nie... przemyślałam - udało jej się wydusić między kolejnymi kaszlnięciami. Drobinki wyleciały w górę błyskawicznie i dostały się do jej nosa, nieprzyjemnie się w nim kręcąc. Kichnęła, żeby zaraz po tym zacząć kaszleć.
Nie ma to jak dobrze zacząć.
- Jeszcze raz dzięki, że w ogóle się na to zgodziłeś - powiedziała, kiedy sytuacja już się uspokoiła i dało się normalnie oddychać. Dopiero teraz dostrzegła manekina, którego zapewne użyczyła profesor Whitehorn i kącik ust drgnął jej lekko na wspomnienie kwietniowej lekcji. To, jak te kukły krzyczały lub płakały... No cóż, przynajmniej nie biły po twarzach i nie rzucały się z bólu.
Wiedziała, że nie będzie łatwo, ale była gotowa do działania.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPią Cze 19 2020, 20:28;

Nie dziwiło go to, jak wiele osób do niego pisało - czy to w przypadku Uzdrawiania, z którego szło mu zwyczajnie dobrze, czy to w przypadku rzeczy mniej legalnych, wiążących się z dość wysokim ryzykiem zostania wykrytym i tym samym otrzymania punktów ujemnych wraz ze szlabanem. Po prostu. Pisali, bo potrzebowali wiedzy. Ostatnio udało mu się na tym naprawdę nieźle dorobić; nie spodziewał się, że chętnych do odrabiania zadań domowych będzie po prostu aż tyle. Owszem, może nie powinien za nich tego robić, wszak kręgosłup moralny zdawał się być na tyle u niego rozwinięty, iż zwyczajnie został złamany i zniszczony, ale... potrzebował pieniędzy.
Nie bez powodu zatem w ostatnich dniach chodził dość wymęczony. Ile dałby, by otrzymać dawkę jakiegoś eliksiru pobudzającego... Całe szczęście, że wymiana w większości przypadków była po prostu listowna, a jak zrobił już jakąś pracę domową, to zwyczajnie miał się na czym wzorować. Albo takie krzyżówki lub wykreślanki - to po prostu przepisanie odpowiedzi na karteczkę w innej kolejności i przesłanie ich po prostu dalej. Proste, a jakże przyjemne i pozwalające zarobić więcej galeonów w krótszym czasie.
Magiczne słowo "egzaminy" jakoś go nie ogłupiało. Bardziej ogłupiał go fakt, że przez niską frekwencję na zajęciach i ogólnie brak przyswojonego materiału musiał zmagać się z tym samym rokiem. Przynajmniej miał łatwiej, a i mógł więcej się dowiedzieć na temat zamku, w którym odbywały się zajęcia. Zyskał także rok na zastanowienie się nad tym, kim tak naprawdę powinien zostać. Prywatnym uzdrowicielem? Nauczycielem od uzdrawiania? A może tym i tym? Któż wie. Na razie liczyła się dla niego tylko matka.
Przygotował się zatem w ustalonym wcześniej miejscu. Sam dźwięk manekinów go wkurzał, dlatego często korzystał ze Silencio, ale ostatecznie postanowił pozostawić im dar mowy, jęków i krzyków na czas nauczania Aleksandry.
Chyba powinienem wcześniej tutaj odkurzyć. — mruknął w jej stronę, rozpoznając dziewczynę po rudych włosach. To nie była pierwsza osoba z taką barwą; życie na Wyspach Brytyjskich nie ogranicza się tylko i wyłącznie do blondynek lub brunetek. Wziął głębszy, aczkolwiek ostrożny wdech, by tym samym otworzyć ręcznie jakieś najbliższe okno - niech się przewietrzy tutaj choć odrobinę. Nawet jeżeli chmury zapowiadają niezbyt przyjemną pogodę.
W porządku. — oznajmił, spoglądając na drobinki kurzu, które w świetle wydawały się swobodnie tańczyć, zgodnie z wolą nieznanej siły. — Tamowanie krwotoku... — mruknął, opierając się o jedną z ławek, którą wcześniej zdążył wyczyścić za pomocą Chłoszczyść. Był niczym encyklopedia w kwestii Magii Leczniczej, a do tego potrafił wykorzystać umiejętności w praktyce. W głównej mierze to był fakt dobrze dobranej różdżki, co nie zmienia faktu, że z innych przedmiotów, pod względem rzucania czarów, wcale już taki dobry nie był. — Jak próbowałabyś zatamować krwotok, gdybyś nie miała przy sobie różdżki? — zapytał się jej, podchodząc do manekina i tym samym patrząc na biednego fantoma, który za niedługo będzie musiał przeżyć kolejne katusze.
W międzyczasie utworzył snop jasnego światła z różdżki przy pomocy Scalpello, czekając na jej odpowiedź. Uformowane ostrze nie dość, że było sterylne, to jeszcze niezwykle przydatne, jeżeli nie posiada się przy sobie jakiegoś ostrego narzędzia.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPią Cze 19 2020, 23:51;

Faktem było, że w ostatnich dniach nauczyciele jakby oszaleli w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zadawali prace domowe w takim tempie, jakby uczestniczyli w jakichś wyścigach o co najmniej order nadawany przez Ministra Magii. A biedni uczniowie? A biedni uczniowie harowali i grzecznie wypełniali swoje obowiązki, jednocześnie powtarzając materiał do egzaminów. Nie było łatwo, oj nie, ale też nitl nigdy nie mówił, że będzie z górki. Jak by nie patrzeć, życie przed Krawczyk dopiero stało otworem i na pewno jeszcze nie raz, nie dwa znajdzie się w sytuacji, w której już będzie miała po prostu dosyć wszystkiego. Szczerze mówiąc, miała trochę nadzieję, że to spotkanie z Felinusem pozwoli jej się trochę oderwać od podręcznikowej rzeczywistości i jednocześnie coś z niego wyniesie; nie przyszła tu bowiem dla zabawy, a w konkretnym celu.
- Chyba w ogóle ktoś z kadry powinien zająć się takimi mniej uczęszczanymi lub w ogóle opuszczonymi pomieszczeniami. Nawet nie chcę wiedzieć co przeżywają osoby uczulone na kurz, kiedy się w nich znajdą - skrzywiła się nieznacznie na samą myśl. Skoro ona zaczęła kichać i kaszleć, to co dopiero tamci biedacy... Druga sprawa, że pewnie nie zapuszczali się w takie miejsca, po prostu świadomi tego, co ich tam czekało. Męczenie się i to na własne życzenie raczej dla nikogo nie było najlepszą w świecie rozrywką. Zamek jednak był ogromny i nie sposób było upilnować i wysprzątać wszystkich znajdujących się w nich sal. Nawet te z pozoru opuszczone wcale tak do końca takie nie były, bo ciekawscy uczniowie wszędzie wtykali swoje nosy. No i nie dało się ukryć, że miały one swój urok.
Z ulgą przyjęła powiew świeżego powietrza, który dotarł do niej po otworzeniu przez Puchona okna. Kurz nie zniknął, ale przynajmniej można było liczyć na spokojne branie oddechów bez obawy o ponowne podrażnienie dróg oddechowych.
- Zastosowałabym opatrunek uciskowy - odpowiedziała, po krótkiej chwili uzupełniając: - A jeśli byłoby źle, ale tak naprawdę, naprawdę źle, tragicznie wręcz, już sama ostateczność - odchrząknęła, zdając sobie sprawę, że nie musiała aż tyle razy tego podkreślać. - To wtedy ratowałabym opaską uciskową.
Doskonale pamiętała, jak na początku te dwie tak podobne do siebie nazwy jej się myliły. W sumie to jeszcze teraz pałętała się jej po głowie myśl, że mogła powiedzieć na odwrót, a im dłużej się nad tym zastanawiała, tym większy miała mętlik. I właśnie to było najgorsze w myśleniu. Dotarło też do niej, że chociaż na lekcjach w szkole uczyli się o sposobach na zatamowanie krwawienia, to do tej pory, przez siedemnaście lat życia nie zdarzyło jej się korzystać z owego opatrunku uciskowego, nie licząc manekinów, i chwała Merlinowi za to. Wiedziała, jak go zrobić i że nie powinno się za mocno zaciskać, bo może to doprowadzić do zastoju krwi. Jednakże co innego ćwiczyć takie rzeczy na lekcji, a co innego, kiedy ma się przed sobą osobę rzeczywiście potrzebującą pomocy.
- No powiem Ci, że teraz to się czuję zmotywowana do udzielania poprawnych odpowiedzi - rzuciła i zaśmiała się krótko, ale na jej twarzy wciąż pozostawał wyraz rozbawienia, mimo że perspektywa dźgnięcia ostrym przedmiotem raczej nie należała do przyjemnych. Jasne, gdyby już do tego doszło i usłyszałaby, że ma zapanować krwotok u siebie samej, to na pewno nie zwlekałaby ani chwili i po prostu przeszła do czynów. To też był jakiś sposób na naukę - wątpliwy, ale był. Nie obawiała się jednak takiego obrotu spraw, bo przecież była w szkole, więc nic złego nie mogło się tutaj stać. Groźba wyrzucenia z placówki skutecznie odciągała od uczniów różne dziwne i niekiedy szalone pomysły, prawda?
Tak czy inaczej czekała na dalsze kroki, które podejmie Felinus i mentalnie przygotowywała się na czerwoną fontannę wytryskującą z kolegi fantoma, bo widok takiej ilości krwi do miłych nie należał. Nie mdlała na jej widok, jak to miały w zwyczaju niektóre niewiasty, ale też nie mogła powiedzieć, że było to dla niej całkiem normalne. Czasem zakręciło jej się w głowie, ale chyba nic w tym dziwnego.

@Felinus Faolán Lowell
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptySob Cze 20 2020, 00:42;

Wyścigi? Kto wie. Kto słyszał, kto widział, ten posiada należytą informację - ale tak, nauczycielom zwyczajnie poprzewracało się w głowach. Rozumiał, że należy odpowiednio się przygotować przez egzaminami, ale bez przesady. Oni natomiast zaczęli wysyłać zadania w najmniej dogodnym dla wszystkich momencie, dodatkowo z wyjątkowo krótkimi terminami. Gratulacje, pomysłowość godna Orderu Merlina. Co prawda wszystkie je wykonywał prawidłowo, no ale ile można. Do tego dochodziły te od osób, którym naprawdę się nie chciało - na szczęście miał okazję do tego, by zarobić trochę galeonów. Musiał matkę wziąć od ojczyma, skoro lekarze nie dają jej zbyt długiego czasu na życie w takich wyczerpujących warunkach. Bezsilność przeszywająca mięśnie zdawała się być dla niego wyjątkowo niepotrzebnym utrapieniem - chciałby, by chociaż raz coś poszło po jego myśli.
Nie mają takiego obowiązku, uznając to pomieszczenie za niepotrzebne. — przyznał jej częściową rację, ale też, to nie było wbite w ich zakres i kodeks pracy. Opustoszałe sale już dawno błagały o ich wysprzątanie, a chętnych nadal brak. Felinus rzucił mimowolnie Chłoszczyść na najbliższe elementy, aby usunąć z nich całkiem grubą warstwę kurzu, spoglądając w stronę biednych manekinów. Trochę dzisiaj wycierpią. A jak zadecyduje, to nie tylko one. Odwrócił się na pięcie i zajął odpowiednie miejsce, zanim przeszli do jakichkolwiek rzeczy.
Prawidłowo. — oznajmił, ale musiał jednak coś do wypowiedzi dziewczyny wtrącić; inaczej nie byłby sobą. — Opaskę uciskową stosujemy zazwyczaj w formie taktycznej stazy medycznej. Jeżeli nie mamy do nich dostępu, to trzeba wykorzystać pasek lub coś, co skutecznie będzie imitowało sznur, jak chociażby ubranie. — mruknął w jej stronę. Może nie wiedziała o terminie taktycznej stazy medycznej, wszak bardziej mugole z niej korzystają, w służbach publicznych, wszak mają one coraz większe zastosowanie, co nie zmienia faktu, że nadal nie wspomnieli o najważniejszej rzeczy. Niemniej jednak, specjalnie przygotowana taktyczna staza medyczna bywa w użytkowaniu zwyczajnie wygodniejsza przy niedostatecznej liczbie ratowników. — Do tego, nigdy nie zakładamy opaski uciskowej na miejscach, gdzie znajdują się dwie kości. Unikamy kości łokciowej i promieniowej na rzecz kości ramiennej, jak również unikamy kości strzałkowej i piszczelowej na rzecz kości udowej. Tamowanie krwotoku nie jest wtedy skuteczne, gdyż nie blokujemy przepływu krwi w tętnicy. — mruknął w jej stronę, pokazując za każdym razem na swoim przykładzie poszczególne kości. Był wychudzony, dlatego Aleksandra mogła na nim doskonale zauważyć te, o których mówił. Całe szczęście, że wywijając różdżką nie dźgnął samego siebie, ale ostatecznie miał kontrolę nad magią, jaka się z niej wydobywa.
Taki skalpel to nic. Średnio nadaje się do jakiegokolwiek ataku.co najwyżej do tortur. skierował na nią spojrzenie czekoladowych oczu, obracając palcami drewniany patyczek w ręce. Nie bał się. Wiele razy robił tak nożem i naprawdę trudno było mu się przeciąć w jakikolwiek sposób.
Rozpoczniemy od krwotoku tętnicy łokciowej. Mimo, iż jest łokciowa, to znajduje się w okolicy dłoni. Nie jest specjalnie dużym naczyniem, w przeciwieństwie do tętnicy udowej bądź ramiennej, które w ciągu kilku minut mogą spowodować wykrwawienie. Będzie nas czekało dużo sprzątania... — końcówkę mruknął jakoby do siebie. — Zaklęcie... myślę, że pamiętasz. Haemorrhagia Iturus. Najważniejsza jest wymowa i chęć. Zaklęcia uzdrawiające wymagają przede wszystkim chęci, jak każde inne. — powiedział w jej stronę, kucając przy manekinie, by następnie chwycić go za nadgarstek i tym samym wyczuć tętnicę łokciową, którą następnie przygotował do ratowania. Skalpel wbił się w materiał imitujący skórę i tkanki, przedzierając się aż do tętnicy, która również została przez niego uszkodzona. — Będę obserwował Twoje poczynania. Zgodnie z czasem rzeczywistym i biednym fantomem — spojrzał na niego, bo ten jęczał z bólu i strachu — masz około dwie minuty.
Stanął obok, używając na swoich poplamionych ciuchach Chłoszczyść i tym samym obserwując działania Puchonki.

Kostki
Rzuć kostką k100, by dowiedzieć się, jak poszło Ci zaklęcie tamujące krwotok. Każde 10 pkt z Uzdrawiania pozwala Ci na przerzut kostki.

1-30 — fatalnie. Gdyby fantom był prawdziwym człowiekiem, to na pewno już by umarł. Jęczał z bólu, wydając najróżniejsze dźwięki najróżniejszej gamy, a następnie ucichł. Zaklęcie natomiast w ogóle nie chciało zadziałać, jakoby różdżka odmawiała posłuszeństwa. A może za słaba wola? Niezależnie od przyczyny, zwyczajnie Ci się to nie udaje.

31-50 — mogło by być lepiej. NIby zaklęcie rzuciłaś, ale z małym skutkiem, praktycznie żadnym. Dopiero poprawienie tego drugi raz przyniosło jakiś widoczny rezultat, nadal nikły, ale widoczny (!), jakoby w poprzednich próbach brakowało mocy magicznej.

51-70 — całkiem nieźle. O ile zaklęcie zadziałało całkiem przyzwoicie, o tyle jednak mogłoby zadziałać ciut lepiej, co nie zmienia faktu, iż i tak dobrze Ci to poszło. Zawsze mogło być gorzej, prawda? A tak to masz pewność, że na pewno byś uratowała fantoma przed wykrwawieniem się, znacznie zmniejszając ilość krwi ubywającej z jego tętnicy.

71-100 — dobrze! Możesz być z siebie dumna, wszak doskonale tamujesz krwotok za pomocą zaklęcia. Czyżby wybitni uzdrowiciele rzeczywiście Cię pobogłosławili? Niezależnie od wcześniejszych modlitw oraz próśb, wypełniasz swoje zadanie perfekcyjnie.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyNie Cze 21 2020, 22:53;

Utrwalania wiadomości nigdy za wiele, więc wysłuchała Puchona, kiedy ten uzupełniał jej odpowiedź. Niby nie było to nic zaskakującego o czym by wcześniej nie wiedziała, ale powtórzenie tego jeszcze raz na pewno nie zaszkodzi, więc nie odpłynęła myślami gdzieś hen, daleko, pozostając w pomieszczeniu jedynie ciałem. A nuż kiedyś okazałoby się, że to o ten jeden raz za mało i plułaby sobie w brodę. Los bywał okrutny, więc to wcale nie było aż tak nieprawdopodobne. Poza tym nie rozwinęła bardziej swojej wypowiedzi, tym samym mogąc dać do zrozumienia, że umie jedynie odróżnić opaskę uciskową od opatrunku uciskowego, a to było... mało.  Plus rzeczywiście nie znała wcześniej tego całkiem długiego terminu, jakim była taktyczna staza medyczna, więc odnotowała go w pamięci, chociaż coś czuła, że jednak uleci on z jej głowy.
- Ale się nadaje, więc może służyć jako potencjalna broń - mruknęła, przebiegając spojrzeniem po skalpelu. Wielkiej krzywdy by nie zrobił, zresztą nawet się nie obawiała tego, że ten pokój zostanie poplamiony jej krwią, no bo bez przesady, tak. Nie była jakąś chorą na umyśle dziewczyną, która widząc tylko przedmiot mogący służyć jako broń zaczynała wyobrażać sobie nie wiadomo co i w panice uciekała, gdzie pieprz rośnie. W dodatku - tak, jak powiedział Felinus - narzędzie średnio nadawało się do ataku, a że na upartego można było się nim w ten sposób posłużyć... Cóż, na upartego można niemal wszystko.
- Nie pozwolę, żeby nasz pacjent wykrwawił się na śmierć - powiedziała z całkowitą powagą zarówno jeśli chodzi o ton głosu, jak i o wyraz twarzy. Ćwiczenia ćwiczeniami, ale nie zamierzała podejść do nich ot tak, z nastawieniem, że jak się uda, to się uda, a jeśli nie, to przecież ma przed sobą manekina i może próbować do znudzenia. Po to prosiła chłopaka o pomoc, żeby rzeczywiście coś z tej prywatnej lekcji wynieść, a celowała oczywiście w opanowanie zaklęcia, którego jeszcze nie tak dawno temu nie potrafiła rzucić na praktycznym zadaniu domowym od profesor Blanc. Obiecała sobie, że do końca czerwca nie będzie jej już ono sprawiać problemów.
Jęki skutecznie imitowały te ludzkie sprawiając, że wydawało się, jakby miała przed sobą prawdziwego człowieka, który czekał na pomoc. Pomoc, którą nieść miała właśnie Krawczyk. Powiedzieć, że była przyzwyczajona do odgłosów wydawanych przez manekiny to było za dużo. Do tego nigdy nie przywyknie, bo zwyczajnie nie dało się tak zwyczajnie tego zignorować. Wiedziała jednak, że nie ma czasu na ubolewanie nad biednym fantomem i trzeba przejść do konkretów, bo jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to zaleje ich prawdziwe morze krwi. Chciała dobrze wykonać zadanie już za pierwszym razem, jednocześnie zdając sobie sprawę, iż będzie to naprawdę ciężkie i była gotowa na ujrzenie jedynie częściowej poprawy stanu kukły lub nawet powiększającej się rany w przypadku totalnego niewypału.
Czas leciał, a ona dopiero po upłynięciu około dwudziestu sekund uniosła różdżkę. dwudziestu sekund. Dosłownie słyszała w uszach tykanie zegara. Z podręcznikową teorią była zapoznana nie od dzisiaj i liczyła, że w końcu się uda. Skupiła całą swoją wolę na tym jednym celu i nie pozwoliła, aby jęki bólu doprowadziły ją do rozproszenia uwagi.
- Haemorrhagia Iturus - wypowiedziała wreszcie zaklęcie, uważając, aby przypadkiem nie przekręcić gdzieś w jego środku liter, bo o to trudno nie było, a skutki mogły być opłakane. Wpatrywała się przy tym intensywnie w ranę, zupełnie jakby już samo to miało ją zasklepić. Ku jej zdziwieniu udało się i krwotok został zatamowany. Patrzyła jeszcze przez moment oniemiała na manekina i po upewnieniu się, że to prawda, a nie jakiś wytwór jej wyobraźni, przeniosła spojrzenie na chłopaka, nie mogąc nie poradzić na formujące się w uśmiech usta. - Chyba zostanę uzdrowicielem.
Świadoma była, że jedna udana próba rzucenia zaklęcia o niczym jeszcze tak naprawdę nie świadczy i szczerze mówiąc, to nawet nie chciała w przyszłości pracować w dajmy na to, Szpitalu Świętego Munga. Niemniej była z siebie bardzo zadowolona i miała po temu powody, ale starała się zapanować nad tym uczuciem, żeby nie przejęło ono nad nią kontroli, bo tutaj spotkanie się nie kończyło.

kostka: 100 8)
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPon Cze 22 2020, 03:13;

Wiedza jest czymś, co zostało najbardziej docenione, zarówno w świecie czarodziejskim, jak również mugolskim; wiedza to klucz może nie do sukcesu, ale do tak naprawdę czegoś, co zwie się zaspokojeniem. Posiadanie poszczególnych fragmentów informacji może zakończyć się albo dobrze, albo źle, zależnie od tego, do czego te informacje tak naprawdę służą. Popierał zatem posiadanie kolejnych zdań w głowie, cennych rzeczy, co nie zmienia faktu, iż w dzisiejszych czasach trudno jest tak naprawdę przefiltrować to, co jest pożyteczne, a to, co jest bezużyteczne; wszystko posiada jakieś wcześniej określone granice. Co chwilę reklamy. Co chwilę jakieś rekomendacje. Można było tym doprawdy wymiotować; zero spokoju wobec tego, czego tak naprawdę gatunkowi ludzkiemu brakowało; czystości umysłu.
Wszystko może służyć jako potencjalna broń. — odpowiedział. To była niezaprzeczalna prawda. Nie tylko rzeczy materialne, ale także te niematerialne. Podobno słowa i emocje bardziej bolą niż nóż wbity w nogę, choć można nad tym się zastanawiać dłużej i intensywniej, czy aby na pewno to jest prawda. Niby rany fizyczne potrafią się zasklepić, ale te psychiczne pozostają już na zawsze - jako coś, co teoretycznie nie ma prawa bytu w fizycznym stanie, ale w mentalnym - już owszem.
Zobaczmy zatem. — mruknął, opierając się biodrami o ławkę. Obserwował jej poczynania, ale początkowo dziewczyna wydawała się nie podejmować żadnych akcji. Trwać w bezkresie własnych myśli, własnych możliwości. Zastanowiło go to, bo czas tykał, a manekin się wykrwawiał; plama krwi zdruzgotała podłogę, pozostawiając na niej charakterystyczne ślady, widocznie pochodzące od krwotoku. Dwadzieścia sekund. Dwadzieścia sekund nieustannego wylewu szkarłatnej cieczy wystarczyło, by dziewczyna podjęła odpowiednią akcję i tym samym zatamowała to.
Długo na początku się zastanawiałaś, pani uzdrowiciel. — powiedziawszy w jej stronę, podniósł brwi i spojrzał w stronę jęczącego jeszcze manekina, wiedząc, że to nie jest koniec. Krwotok można zatamować, ale trzeba też uleczyć rany. Felinus natomiast obracał raz w jedną stronę, raz w drugą stronę drewnianym, posłusznym patyczkiem. — Perfekcyjnie udało ci się zatamować krwotok, ale to nie wszystko. Jeszcze trzeba uleczyć takie zranienia. — mruknął w jej stronę, spoglądając czekoladowymi oczami na fantoma. — Uczyłaś się wcześniej Vulnera Arcuatum? — zapytawszy się, skorzystał z Transfusion w celu uzupełnienia braku krwi w organizmie manekina, przyłożywszy wcześniej do niego różdżkę, a jeszcze wcześniej kończąc zaklęcie Scalpello ruchem nadgarstka. Czuł się wyjątkowo swobodnie jako nauczyciel. — Jedno z zaklęć z rodziny Vulnera. Leczy ciężkie i głębokie rany, które jednak nie uleczyłaby Vulnerra Ferre bądź Vulnus Alere. — po kilkunastu sekundach znowu użył Scalpello i potorturował biedaka, wyczyniając na nim obrażenia przede wszystkim głębokie, sięgające tkanek. — Najważniejsze są przede wszystkim chęci, jak to wcześniej wspominałem. Bez nich żadne zaklęcie nie zadziała. Delikatny, aczkolwiek jednocześnie stanowczy ruch nadgarstkiem. Vulnera Arcuatum. — gdy powiedział te słowa, zaklęcie skutecznie zaklepiło wcześniej utworzone za pomocą Scalpello rany (które znowu odwołał przy pomocy Finite). — Pamiętaj o odpowiednim wyciągnięciu końcówki inkantacji. Spróbuj na zatamowanej wcześniej ranie. — zachęcił ją, obserwując jej dalsze poczynania. Czy słusznie chciał ją nauczyć zaklęcia, którego mogła na początku nie użyć prawidłowo?

Kostki
Rzuć kostką k6, by dowiedzieć się, jak poszło Ci rzucenie zaklęcia.

2, 4, 5, 6 — próbę zakańczasz bezskutecznie; w przypadku 2, 4, 5 różdżka odmawia posłuszeństwa, a w przypadku 6 rzucasz zaklęcie odwrotne, powodując tym samym dodatkowe obrażenia.

1, 3 — o dziwo, jakimś bliżej nieokreślonym cudem, udaje Ci się delikatnie uleczyć rany należące do manekina. Owszem, za pierwszym razem może niezbyt perfekcyjnie Ci się to udało, ale nadal; rzuciłaś zaklęcie. Możesz być z siebie dumna.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPon Cze 22 2020, 16:00;

Nie mogła nie zgodzić się, że w gruncie rzeczy to wszystko może służyć jako broń, bo taka była prawda. W sytuacji kryzysowej, kiedy musiałaby się przed kimś obronić, najpewniej nawet jakaś błaha i teoretycznie niepotrzebna rzecz mogłaby ją uratować. Słyszała już o takich przypadkach i niektóre z nich były doprawdy zaskakujące. Z praktycznie wszystkich obrażeń i uszkodzeń ciała można się było wylizać, w przeciwieństwie do ran na duszy, które spowodowane były słowami czy czynami ważnej dla człowieka osoby. Te były zdecydowanie gorsze, bo chociaż po kłótni, w której to zwykle padały, nadchodził w końcu czas na pojednanie, to jednak nie zapominało się wypowiedzianych w amoku słów. To pozostawało na zawsze i nigdy już nie było tak samo, choć nie wiadomo jak by się obie osoby starały. Niczym blizna po zadanym zbyt głęboko ciosie.
- Wiem, zdecydowanie zbyt długo i nie powinnam była pozwolić na to, żeby aż tyle czasu uciekło, ale musiałam... Potrzebowałam chwili - wymamrotała, nerwowo przekładając różdżkę z jednej ręki do drugiej. Wiedziała, że te dwadzieścia sekund mogło okazać się zbawienne, właściwie w takich sytuacjach każda sekunda była na wagę złota, a ona zmarnowała - bo nie można było tego inaczej nazwać - ich za dużo. Miała około dwóch minut, a pozwoliła, aby prawie ćwiartka tego czasu uleciała tak o. Musiała skończyć z tymi filozoficznymi rozważaniami przed rzuceniem zaklęcia, bo kiedyś zwyczajnie ją to zgubi i tyle będzie z niesienia pomocy.
- Nie, nie uczyłam się go - odparła, kręcąc przy tym głową. To zaklęcie było trudniejsze od Haemorrhagia Iturus, więc do tej pory jedynie czytała o nim w podręcznikach, ale nie przechodziła do prób, chcąc jeszcze podszkolić się z magii leczniczej. Rzucanie się na głęboką wodę nie wydawało się być najmądrzejszym posunięciem. Skoro jednak padło teraz hasło Vulnera Arcuatum, to nie zamierzała protestować w żaden sposób, bo może właśnie nadszedł czas na nauczenie się go? Zresztą nie czuła, żeby było to nadal nie wiadomo jak bardzo dalekie do osiągnięcia.
Obserwowała poczynania Felinusa i wchłaniała jego słowa, wykonując nadgarstkiem ruch, jaki pokazał. Oczywiście tą dłonią, w której nie trzymała różdżki, bo inaczej kto wie, co by się stało. Powtórzyła to kilka razy, żeby później nie zrobić jakiegoś głupiego błędu. Z magią tak już było, że wystarczyło przekręcić jedną literkę w formule zaklęcia czy po prostu inaczej je wypowiedzieć i można było spodziewać się dosłownie wszystkiego. Ale nie teraz, nie dzisiaj.
Fantom wyglądał tragicznie. Miał głębokie rany w różnych miejscach i najwyraźniej wciąż nie był zadowolony ze swojego położenia, bo nie przestawał jęczeć.
Szanse na sukces nie były duże. Właściwie to była przygotowana na to, że jednak się nie uda, bo jak by nie patrzeć, to była jej pierwsza próba rzucenia tego zaklęcia, więc wcale by się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że jeszcze nie posiada wystarczających umiejętności. To już nie było jakieś Vulnera Ferre, które można było rzucić prawie że z marszu. Nie, wskoczyła co najmniej poziom wyżej i stała na jego krawędzi, w każdej chwili gotowa na runięcie w dół. Albo zrobienie kroku do przodu i zyskanie równowagi. Tym razem nie czekała na żadne objawienie i wystarczył głębszy oddech. Koncentracja. Chęci, przede wszystkim one. Wszystko zdawało się być na swoim miejscu, brakowało tylko działania. Końcówka inkantacji...
- Vulnera Arcuatum.
Stało się. Z jej ust wyleciało zaklęcie, a nadgarstek wykonał delikatny, ale zarazem stanowczy ruch, dokładnie tak, jak wcześniej zrobił to Felinus. Rany powoli zaczęły się zasklepiać i choć daleko było do uzyskania idealnego efektu, to jednak jakiś udało jej się uzyskać i manekin nie prezentował się już tak okropnie.
- Zaskakuję dzisiaj samą siebie - rzuciła z uniesionymi brwiami, bo naprawdę chyba miała jakiś lepszy dzień. Oby tylko się nie okazało, że właśnie wypaplała i dalej będzie szło tylko gorzej. Czyżby siedzenie w książkach i czytanie poszczególnych rodziałów po kilka razy jednak się opłacało? A może to uzdrowiciele, których poprosiła o pomoc postanowili jej wysłuchać i choć nie mogła ich zauważyć, to czuwali gdzieś obok?

kostka: 3
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyWto Cze 23 2020, 01:31;

Spoglądał, obserwował, doświadczał.
Spokojnym wzrokiem przebiegał przez poczynania Puchonki. Wyrozumiały wyraz twarzy zagościł i tym samym tak szybko go nie opuścił. Felinus starał się unikać nadmiernych emocji, wierząc, że przyczyniają się one właśnie do zepsucia. Do zniszczenia. Są niczym ogień, który może przybliżyć do siebie inne osoby, ale niekontrolowane mogą zmienić się w trudny do opanowania pożar, pochłaniający kolejne hektary ziemi. Zniszczenia tego potrafią być kuriozalne i trudne do odwrócenia; nie bez powodu zatem za każdym razem jego emocje były niczym na kagańcu. Trzymane. Przechowywane. Niespuszczane. Pozbawione swobody i wolności, przepełnione strachem i kontrolą. Czasami psy te próbowały wydostać się, szarpiąc niemiłosiernie i zdzierając tym samym sobie skórę wokół szyi - bezskutecznie. Przywołane do porządku, znów stawały się uległe, jednak ich oczy, czarne jak węgliki, zdawały się nadal tęsknić za wolnością. Wymagać jej. Oczekiwać wiernie, choć z czasem powtarzając ten stan rzeczy. Dziwne, aczkolwiek prawdziwe.
Rozumiem. — powiedział krótko, ale czy to właśnie nie krótkie słowa pozostawiały dozę i ziarenko niepewności? Kto wie, być może. Spoglądał na nią ostrożnie, przymykając od czasu do czasu brązowe obrączki tęczówek za powiekami; jego oczy zdecydowanie były suche. Jednocześnie nie zamierzał ciągnąć tego tematu, co nie zmienia faktu, iż powoli przesuwał się do jednej, kuriozalnej rzeczy, za którą dostałby srogi opierdol. To nie tak, że uwielbiał ryzyko, to nie tak, że kochał siebie samego krzywdzić. Wcale. Lubił tak naprawdę mieć władzę nad tym, co zwyczajnie posiadał. Bo o ile los kochał się mu dawać najgorsze swe owoce, o tyle jednak nie mógł nic zdziałać na to, co Felinus zrobi ze swoim ciałem. Przetnie je? Zatruje? Mógł pobawić się w pana losu i władcę, ale jakim kosztem?
— ["b]To dobra okazja.[/b] — oznajmił w jej stronę, zanim przeszli do rzeczy i zanim zademonstrował działanie zaklęcia. Nim jednak się obejrzał, dziewczyna dała sobie z nim radę, jakoby wcześniej mając do czynienia z tym rodzajem magii leczniczej. Niesamowite. Obserwował to, jak tkanki delikatnie ulegają sklepieniu i tym samym odpowiedniemu działaniu czaru; powoli, aczkolwiek w sposób prawidłowy. Niewiele, aczkolwiek bez uszczerbku na zdrowiu. — To dobrze, że idzie ci na samym początku w porządku. Teraz przejdziemy do trochę Innej formy aktywności. — mruknął, zanim przeszedł do rzeczy.
W poprzednim przypadku straciłaś aż dwadzieścia sekund. — powiedział, wydobywając ze swojej różdżki bez żadnej inkantacji Scalepello. Niesamowite, jak dobrze mu szło z tego rodzaju magii, ale inne zdawał się zwyczajnie psuć. W innych musiał czasami parę razy rzucić zaklęcie, tutaj mógł mówić i wykonywać parę czynności jednocześnie. — Tym razem stawką będzie ludzkie życie. Moje. Masz przed sobą człowieka, który ma jakieś cele i plany. — mruknął, ale na dokładkę znieczulił sobie miejsce na nadgarstku przy pomocy zaklęcia. — Zanim odmówisz, to powiem, że nie ma się czego bać. To są kontrolowane warunki. — musiał dodać, kiedy to potem oparł się o biurko i tym samym wbił skalpel w to samo miejsce, co u manekina; nie puszczał jednak. Nie puszczał, dopóki nie dokończył; narzędzie służyło jako coś, co tamowało krwotok. Do czasu. — Haemorrhagia Iturus. Jeżeli Ci się uda, to spróbujemy potem skorzystać jeszcze raz z Vulnera Arcuatum. Jeżeli nie, to sam to zatamuję. — być może serce uderzyło raz mocniej, kiedy to spojrzał porozumiewawczo do dziewczyny i tym samym po krótkim momencie dodał. — Masz maksymalnie minutę. Po tym momencie zainterweniuję. — i w tym momencie wyciągnął narzędzie zbrodni, obserwując to, jak z strumień krwi, zgodnie z uderzeniami serca, zaczął wydobywać się z nadgarstka.
Jak zareaguje? Tego nie wiedział. Liczył jednak na to, że aż tak się nie przestraszy, wszak szkoda by było. Ale tak wygląda rzeczywistość uzdrowicieli. Każda sekunda na wagę złota, a teraz nie miała przed sobą manekina, a prawdziwego, żywego człowieka, który oddychał spokojnie i miarowo. Liczył każda sekundę w głowie, wsłuchując się w krzyki rozpaczy własnego ciała.

Rzuć kostką na zaklęcie Haemorrhagia Iturus z poprzedniego postu, gdzie ćwiczyłaś to zaklęcie. love. Każde 10pkt z Uzdrawiania pozwala na jeden przerzut kostki!
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyWto Cze 23 2020, 14:52;

kostka: 42 -> 28 Pokój do nauki - Page 12 3831175897

To, że potrafiła w większości przypadków poprawnie rzucić zaklęcie lecznicze nie szło w parze z radzeniem sobie z zaklęciami jako przedmiotem. Nie dawała za wygraną i starała się cały czas tak samo, a może nawet z każdą kolejną nieudaną próbą trochę bardziej. Uczęszczała na zajęcia i nie zniechęcała się widząc, jak inni świetnie sobie radzą. Powoli szła do przodu i choć efekty raczej nie powalały na kolana, to cieszyła się z każdej opanowanej formułki jak dziecko. Nawet z jednego z tych najprostszych, jakie mogły być. Dla niej to już był sukces i wcale nie musiała rzucać najmocniejszymi zaklęciami na prawo i lewo, bo i po co? Nie planowała iść w tym kierunku, także te podstawowe w zupełności powinny jej wystarczyć. Tak samo sprawa się miała z obroną przed czarną magią oraz transmutacją, choć to ostatnie po prostu sprawiało jej pewnego rodzaju radość, zabawę. Nie robiła niczego z przymusu, a podchodziła do przedmiotu z totalnie swobodnym nastawieniem, gotowa śmiać się z własnych błędów. Na zostanie orłem nawet nie liczyła, ale przecież nie można być dobrym ze wszystkiego.
- Czy ty oszalałeś? - spytała z niedowierzaniem i jak zaklęta wpatrywała się w skalpel, który trzymał. Czym innym było rzucanie zaklęcia na manekina, a czym innym na człowieka. Fantomowi nic wielkiego nie groziło, a ćwicząc - och, jak to źle brzmiało - na żywym organizmie nie miała tej pewności. W każdej chwili mogło stać się coś nieprzewidzianego i co wtedy? Co w przypadku, gdy nawet Felinus nie zdąży zareagować, jeśli jej się nie uda? Przez głowę przebiegały jej najgorsze możliwe scenariusze i miała ochotę schować się w kącie. Pewność siebie, którą wcześniej zyskała, uleciała dosłownie w momencie, nie pozostawiając po sobie ani śladu.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. Przecież ja- Nie... Co... - gubiła się we własnych myślach, które pędziły jak szalone i nie potrafiła przez to złożyć sensownego zdania. Nie ma się czego bać. Jasne, że jest! Poczuła, jak robi jej się gorąco na widok wbijającego się w skórę skalpela i zacisnąwszy usta, odwróciła wzrok. Nie była na to gotowa. Krew szumiała jej w uszach, kiedy złożyła dłonie jak do modlitwy i przybliżyła je do warg, z których uleciał drżący oddech. - Nie uważasz, że to jednak zbyt duże ryzyko?
Wiedziała, że teraz to i tak mleko się rozlało i nic na to nie poradzi. Będzie musiała już za chwilę wziąć się w garść i rzucić zaklęcie. Tylko jedno. jedno. Świadomość, że ma przed sobą człowieka, któremu naprawdę może zrobić krzywdę była wręcz paraliżująca. W końcu jednak odwróciła głowę i spojrzała na chłopaka idealnie w momencie, w którym padły słowa o minucie. Przecież to było tyle co nic. Teraz już była pewna, że nigdy nie poradziłaby sobie na stanowisku uzdrowiciela. Zbyt duża presja czasu i nacisk otoczenia, bo przecież to Ty masz w rękach czyjeś życie, to od Ciebie ono zależy...
Z różdżką w trzęsącej się ręce przybliżyła się do Felinusa i skupiwszy na ranie, powiedziała:
- Haemorrhagia Iturus. - I obserwowała z żołądkiem związanym w supeł, jak nic się nie dzieje. Zero jakiegokolwiek znaku, że zaklęcie w ogóle zadziałało, krew dalej tryskała tak, jak przed chwilą. - Kurwa, kurwa, kurwa! - wyrzuciła z siebie łamiącym się głosem, bo sytuacja nie była kolorowa i nie udało jej się pomóc ani trochę. Przynajmniej jeszcze bardziej nie pogorszyła stanu Puchona, ale marne to było pocieszenie. Czy to była wina stresu, zbyt niskiej koncentracji czy może czegoś zupełnie innego - nie wiedziała i nie stanowiło to aktualnie problemu numer jeden. Dobra passa skończyła się w najgorszym możliwym momencie.
- Nie dam rady - wyjąkała wreszcie, bo przecież nie mogła czekać w nieskończoność i zastanawiać się, czy próbować jeszcze raz. Czas uciekał, a to on tutaj wszystko dyktował. Nie wiedziała dokładnie, ile już minęło, ale z pewnością trochę go pozostało, więc Felinus miał pole do działania, o którym wcześniej wspomniał. Ona sama natomiast oparła się o znajdującą się za plecami ławkę i przeczesała nerwowo włosy. Zjebała, po prostu. To jedno słowo było idealnym podsumowaniem ostatniej minuty.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyWto Cze 23 2020, 21:23;

Ktoś z góry nie chciał, by parał się innym rodzajem magii niż uzdrawianie.
Owszem, podstawowe zaklęcie był w stanie w miarę opanować, jak to przystało na jego rocznik. Niemniej jednak, bardziej słynął z teorii, którą był w stanie przekazać i wykorzystać we wszelkiego rodzaju testach; wiedza jest dla niego niczym potęga. Niemniej jednak, o ile wcześniej szło mu lepiej z zaklęciami, o tyle jednak obniżył się jego poziom ostatnio w zakresie ich rzucania; oczywiście chodziło o te zwykłe. Z ofensywnymi dawał sobie rady, wszak wymagają one skupienia, którego mu nie brakowało, co nie zmienia faktu, iż był dość pechowym przypadkiem w zakresie ogólnodostępnego słowa "czar". Magia Lecznicza na szczęście stała się jego asem w rękawie; z łatwością jest w stanie zachować spokój, opanowanie i tym samym uleczyć kogoś w kryzysowej sytuacji. Tak jak Maximiliana Felixa uleczył podczas zdawania egzaminu poprawkowego z Saskio, tak teraz czuł się jeszcze bardziej pewny w stosunku do swoich umiejętności - do tego stopnia, że nie bał się igrać z losem i przylepianiem łatki szaleństwa w zakresie metod, jakie stosuje.
Czy uważasz, że trenowanie na manekinach jest tym samym, co leczenie ludzi w rzeczywistości? — zapytał się, podnosząc brwi, kiedy to niebezpiecznie bawił się różdżką. Nie bał się eksperymentować; lubił doświadczać. Lubił sprawdzać różne rzeczy i tym samym oddawać się w ich ramiona; wiedział, że kiedyś doprowadzi go to do zguby, niemniej jednak, analizując wszelkie możliwe rzeczy, zbyt wiele w tej sytuacji do stracenia nie miał. Byleby zareagować przed wystąpieniem wstrząsu hipowolemicznego.
Uważał to za bezpieczne. Gdyby teraz jakikolwiek nauczyciel wparował, w jego świadomości pojawiłyby się wizje tego, jak dostaje ochrzan. Wytłumaczenie, że to jest do eksperymentów, niezbyt wiele by wniosło; musiał zatem działać ostrożnie. Nikogo raczej by nie było, kto chciałby wejść właśnie tutaj, chociaż studenci coraz szybciej i gwałtowniej myśleli o nadchodzących egzaminach. — W każdej takiej sytuacji jest ryzyko. — mruknął w jej stronę, spoglądając tęczówkami, które regulowały dostęp światła do źrenic, na młodą Puchonkę. — Gdybym nie był pewien, że to się uda, nie oferowałbym czegoś takiego. — czy aby na pewno?
Ostatnio brnął w dość groźne sytuacje, dlatego stan ten przeistoczył się w normalność; normalność, która była przywdziana w szaty tego, co przyjęte zostało przez większość społeczeństwa, ale po ich zdjęciu pokazywało swoją obrzydliwą naturę.
Nie zwlekał, obserwując poczynania Puchonki i wsłuchując się w to, jak krew wypływała z jego ciała. Zbyt długo na pierwsze objawy tego procederu nie musiał czekać; zimno powoli zaczęło przejmować kontrolę nad jego skórą, pozbawiając chłopaka jakiegokolwiek ciepła. Liczył sekundy w amoku własnych myśli, starając się nie zwracać uwagi na to, jak to wygląda; wiedział i czuł, jak ciepła, szkarłatna ciecz spływa po jego ręce, plamiąc podłogę swą barwą. Oddychał początkowo głęboko, lecz nie mógł w pełni trzymać na wodzy własnego organizmu; niektóre poczynania są pozbawione kontroli jego posiadacza. Bladość skóry zdawała się spotęgować, a zamknąwszy oczy, czekał na zbawienie, nie otrzymując go jednak. Do uszu dotarło to, jak dziewczyna znajduje się w beznadziejnej sytuacji i nie jest w stanie niczego zrobić. Trudno było tak naprawdę wytrzymać w tym stanie dłużej niż minutę; uczucie osłabienia zdawało się pojawiać akurat wtedy, kiedy dziewczyna powiedziała, że nie da rady.
W ruch poszło na razie jedno zaklęcie: Haemorrhagia Iturus. Wypowiedziane swobodnie z jego ust, choć zmęczonym głosem, jakoby przez utratę krwi; krwotok został skutecznie zatrzymany, a on sam usiadł na krześle, biorąc parę głębszych, aczkolwiek nadal stosunkowo płytkich wdechów. Musiał się zastanowić przez parę sekund, ile krwi tak naprawdę utracił; będzie to około jeden litr, zważywszy na powoli pojawiające się symptomy wstrząsu krwotocznego. — Transfusion. — użył kolejnego, przyłożywszy różdżkę do własnej, bladej skóry, by uzupełnić powoli braki krwi. Starał się w międzyczasie liczyć upływający czas, by nie przekroczyć maksymalnego progu trzydziestu sekund. Skupiwszy się tylko na piętnastu, wszak nie zamierzał szokować organizmu przetoczoną krwią, zdjął prostym ruchem nadgarstka zaklęcie. Powoli, aczkolwiek z widocznym utrudnieniem, spowodowanym wcześniejszą anemią, powracał do swoich sił; będzie musiał jeszcze trochę odczekać.
Można czuć się pewnie w obliczu manekinów, ale umiejętności mają tendencję do robienia puff w kryzysowej sytuacji. — powiedział, spoglądając na rękę, po której to już nie spływała krew. Jednocześnie dłonią wykonał charakterystyczny ruch na słowo puff. Będzie trzeba tutaj posprzątać pod koniec lekcji. — W wielu przypadkach pojawia się wyłączenie. Nie bez powodu uzdrowicieli jest bardzo mało; mało kto tak naprawdę jest w stanie przejść przez praktykę na prawdziwych pacjentach. — spojrzał na nią i tym samym zastanowił się nad tym, czy aby na pewno powinien o jedną rzecz poprosić. — O mnie nie ma co się martwić; w ciągu dnia powinienem powrócić w pełni do sił.
Czy aby na pewno? Mógł się nad tym bardziej zastanawiać. Wyprostował nogi, dając odpoczynek od trzymania jednej na kolanie, nadal jednak zajmując znajdujące się nieopodal krzesło; zakurzone, aczkolwiek spełniające doskonale swoją funkcję.
Przy manekinach czarodzieje się mniej stresują, bo nie odpowiadają za jego późniejsze życie bądź też i jego brak. O tyle dobrze, że próbowałaś zareagować, gdyż niektórzy na tym polegają; niemniej jednak również dobrą opcją byłoby zastosowanie improwizowanej opaski uciskowej. — czyżby ta wiedza jej umknęła? Praktycznie nie miała przy sobie różdżki, gdyż ta odmówiła posłuszeństwa, a prawdopodobnie przez stres o tym zapomniała, że są inne metody na zatamowanie krwotoku. — Poćwiczmy Vulnera Arcuatum. Wymowa jest Ci znana, ruch nadgarstkiem także. Postaraj się opanować własne myśli i emocje, nie myśląc, że coś złego może się stać. Umysł jest prekursorem często w tej dziedzinie kolejnych wydarzeń. — zaproponował, trochę otępiałym ruchem dłoni udostępniając jej nadgarstek do naprawy.

Kostki
Ze względu na to, iż Vulnera Arcuatum dobrze Ci poszła na początku, modyfikuję kostki i tym samym daję Ci szansę 1:1 na poprawne zastosowanie zaklęcia. heart

Rzuć kostką k6. Każde 10 pkt z Uzdrawiania uprawnia Cię do przerzutu otrzymanej kostki.

Parzysta — brawo, udaje Ci się zastosować zaklęcie! Idzie Ci to znacznie lepiej niż wcześniej; co prawda rana nadal potrzebuje poprawek, niemniej jednak głębsze tkanki zasklepiły się skutecznie. Możesz być z siebie dumna, bo o ile pierwszy etap kompletnie Ci nie poszedł, o tyle jednak w drugim albo Ci się poszczęściło, albo rzeczywiście opanowałaś własne emocje.

Nieparzysta — zaklęcie nie powoduje żadnych zmian, jakoby nie będąc tym samym rzuconym.
Jeżeli uspokoiłaś się wystarczająco, by móc jeszcze raz zastosować Vulnera Arcuatum, rzuć ponownie kostką k6.
Jeżeli natomiast nie możesz opanować swoich emocji, spróbuj zastosować przerzut.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptySro Cze 24 2020, 12:35;

- Nie - odpowiedziała tylko tym jednym, krótkim słowem, ale nie widziała potrzeby nic więcej dodawać. Nie, ćwiczenie zaklęć na manekinach diametralnie różniło się od rzucania ich na człowieka. Rzucania, bo ćwiczenia w tym połączeniu brzmiały okropnie. Nieodpowiednio. Chociaż tak na dobrą sprawę, to co oni robili? Czy Felinus nie trzymał właśnie magicznego skalpela, gotów w każdej chwili doprowadzić do krwotoku, który ona miała zatamować? O ile przed przeprowadzeniem "zabiegu" na fantomie dzisiaj czy pod koniec marca - kiedy to miała nawet do czynienia z jeżozwierzem - nie czuła się jakoś mocno zdenerwowana, tak teraz myślała, że zaraz nie wytrzyma. Nie zamierzała uciekać ani nic z tych rzeczy, co to, to nie! Ale stała się bardziej spięta i czuła formujący się z powietrza nóż na gardle. A tak swobodnie wcześniej rzuciła, że mogłaby zostać uzdrowicielem... Szybko przekonała się, że jednak umiejętność wykorzystania wiedzy w przypadku, w którym było się do tego przygotowanym, była zupełnie czymś innym niż w razie nagłego zdarzenia. Owszem, wcześniej również zdawała sobie z tego sprawę, ale to właśnie teraz dotarło to do niej z całą mocą.
Nie odezwała się już na kolejne jego słowa, że w każdej takiej sytuacji jest ryzyko. Chociaż nie przyznała tego na głos, to się bała. Tego, że znowu straci zbyt wiele czasu. Tego, że zaklęcie się nie uda. Tego, że doprowadzi go do stanu, w którym sam już nie będzie mógł sobie pomóc, przez co ona spanikuje. Nie należała do histeryczek, ale każdy ma jakieś granice. Nie chciała ich testować. Musiała się uspokoić tu i teraz, jak najszybciej się dało, bo ta nerwowość do niczego jej nie zaprowadzi; nie było to jednak łatwe zadanie. Głowa myślała jedno, a ciało robiło drugie, nie stosując się do wszystkich poleceń. Wdech. Wydech. Znowu wdech. Przecież będzie dobrze i na pewno się uda. Widziała, jak krew ucieka z ciała Puchona i w momencie, w którym zaklęcie nie poskutkowało - po prostu nie wytrzymała. Nie podejmowała się kolejnej próby, wiedząc, że nie jest w stanie opanować się na tyle, żeby drugie podejście okazało się tym zakończonym sukcesem.
- Zaraz ja tu zrobię puff - mruknęła i wyrzuciła ręce w powietrze, nadal nie mogąc się uspokoić. W końcu oderwała się od ławki i podeszła do okna, aby odetchnąć świeżym powietrzem, łudząc się, że może to jej w jakimś stopniu pomoże. Oparła się dłońmi o chłodny parapet i zbliżyła czoło do szyby, nie dbając zupełnie o to, że jest cała w kurzu. - Dnia? Powinieneś? - powtórzyła jak papuga i gwałtownie się odwróciła, żeby spojrzeć na niego z niedowierzaniem. Czy on mówił na poważnie? Widziała przecież, że ewidentnie nie czuł się dobrze, nic zresztą dziwnego, bo sama straciwszy tyle krwi, pewnie nie czułaby się na siłach, żeby przebiec zamek dokoła.
- No tak, opaska uciskowa - zgrzytnęła zębami, tłumiąc w zarodku cisnące się na usta przekleństwo. Jeśli Krawczyk rzucała kurwami, to znaczyło, że była bardzo zdenerwowana. Aktualnie to uczucie walczyło z chęcią roześmiania się z całej tej sytuacji i to nie w ten sposób, jakby rzeczywiście była rozbawiona, a wręcz nie dowierzając, jak okrutne karty stawiał los. Dopiero co przecież omawiali pomoc bez użycia magii, a ona całkiem na tym poległa. W sytuacji zagrożenia życia zgłupiała, narażając tym samym poszkodowanego na śmierć. Dobrze, że chłopakowi udało się jeszcze zareagować i uratować, bo chyba sama by wyczarowała skalpel i podcięła sobie żyły. I tak miała świadomość, że skopała i nie potrafiła zachować zimnej krwi. Opaska uciskowa... Że też uciekło jej to z głowy! Buzowała wręcz ironią.
- Postarać się mogę, ale czy się uda, to już inna sprawa - powiedziała i odsunęła się okna, żeby wrócić na swoje poprzednie miejsce. Świeże powietrze najwidoczniej jednak nie zdołało jej wystarczająco otrzeźwić, bo choć przyniosło przyjemny chłód, to myśli nadal pędziły jak szalone i koncentracja spadła do poziomu zero. Vulnera Arcuatum nie zadziałało za pierwszym razem, co skwitowała zniecierpliwionym prychnięciem. Naprawdę teraz nie będzie umiała zapanować nad magią i nic jej nie wyjdzie? Sama siebie niepotrzebnie nakręcała jeszcze bardziej, ale nie mogła się powstrzymać od tych ironicznych przytyków, które pojawiały się w jej głowie jeden za drugim.
- Vulnera Arcuatum - spróbowała jeszcze raz, ale i tym razem nie miała co liczyć na powodzenie. Ręka jej się trzęsła, a formułkę wypowiedziała przez zaciśnięte zęby. Właściwie to nie wiedziała, co ją jeszcze wstrzymuje przed wybuchem, którego zresztą nie chciała. Jeśli miała powód, żeby się na kogoś złościć, to tylko i wyłącznie na siebie, bo nie umiała zachować zimnej krwi, tak samo jak nie potrafiła wybudować muru, który miałby odgrodzić emocje. Stawiała co najwyżej tekturowe płotki, z łatwością powalane na ziemię.
- Ja pie- Na ogon psidwaka! - rzuciła sfrustrowana i opadła tyłkiem na wcześniej odsunięte krzesło. W takim stanie to na pewno wszystko jej się uda, no jak nic! Może w takim razie nie powinna przestawać i spróbować jeszcze raz? I tak kilka razy i patrzeć, jak nic się nie dzieje?

kostka: 1 -> 3
opanowanie: yyy co?
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyCzw Cze 25 2020, 00:00;

Ile trzeba było, by rozdzielić duszę od ciała?
Do jakiego procederu musi przystąpić człowiek, by otworzyć własną klatkę, która potocznie nazywa się umysłem i tym samym przejść w stronę duchowego oczyszczenia? Właśnie taki mały skalpel mógł spowodować, że jego serce już nigdy więcej by nie zabiło, a krew zabarwiła tylko na jakiś czas podłogę.
Grzesznik z krwi i kości, wedle czarodziejskich zwyczajów, zostałby spalony. Jego ciało już by nie istniało; zostałoby przeistoczone w proch, a dusza, o której nikt nie miał pojęcia, udałaby się tam, gdzie jest pierwotnie jej miejsce. Prędzej czy później wszyscy umrą; dopóki nie spotkała go śmierć, był do tego czasu poniekąd nieśmiertelny. Uważać na urazy musiał, ale nadal - posiadał świadomość tego, że dopóki ma kontrolę nad wszystkim i nie przekracza wyznaczonej przez swój umysł granicy, będzie istniał. Fizycznie i duchowo, o ile ten drugi świat jakkolwiek istnieje i nie jest przekłamaniem dla otumanienia ludzkości i zdobycia nad nią kontroli.
Obserwowanie tego nie sprawiało mu radości. Widział, że Aleksandra nie daje sobie rady, w związku z czym musiał zainterweniować. Życie jest zaskakujące, gdy nad emocjami pojawia się stres, który gotów jest do zaplątania liny wokół szyi i zwyczajnego powieszenia na gałązce bądź stryczku posiadanych umiejętności. Albo zawiązania ich na stosie, by ta, poprzez wcześniejszą podróż po ziemi poświęconej, znalazła się na ziemi splugawionej, pozbawionej jakiejkolwiek nadziei.
Bladość skóry zdawała się zwiększyć, ale wraz ze zastosowaniem Transfusion, powoli zanikała i zmieniała się w ten zdrowszy koloryt. Tyle dobrze. Drewniany patyczek dobrze spełniał swoją funkcję; trzymając nerwy na wodzy, miał w pełni możliwości, by się zaleczyć. Płacił za to dość sporą cenę; w innych przedmiotach nie szło mu aż tak kolorowo.
I cyk, dwóch poszkodowanych. — zaśmiał się bardzo delikatnie i subtelnie. Prychnąwszy, wiedział, że wyglądałoby to tragicznie; nie dość, że musiałby się zająć samym sobą, to jeszcze miałby do uratowania Puchonkę. Pięknie by to wyglądało. Całkiem żałośnie, ale również znośnie; dałby jakoś radę z tym wszystkim, skoro w domu dawał radę z alkoholizmem i innymi rzeczami, o jakich chciał tak naprawdę zapomnieć. I nigdy sobie nie przypominać. — Regenerujący w odpowiedniej dawce wystarczy. I jakieś mugolskie suplementy diety. — powiedział, spoglądając w jej stronę przyćmionymi, czekoladowymi oczami. Ponownie rzuciwszy na siebie Transfusion przez piętnaście sekund, odliczał je spokojnie i bez stresu. Oddech powracał do normy, ale wiadomo, że do tej prawdziwej normy jeszcze minie trochę czasu.
Nie odpowiedział na jej słowa o opasce uciskowej. Nie zamierzał jej dobijać, a do tego jeszcze dochodziło to, że wiedziała, w jaki sposób popełniła błąd. Zapomniała o tym, o czym uczyli się dosłownie chwilę temu. Tak niestety działa ludzki umysł; zapomina o najważniejszym w najbardziej stresujących chwilach. Najważniejsze w tej kwestii jest wyrobienie odporności psychicznej oraz utrzymanie nerwów na wodzy; jak wielu uczniów jednak zareagowałoby ze spokojem, widząc kogoś z podciętą tętnicą? Niezbyt wielu.
Wziął głębszy wdech, by tym samym dotlenić organizm.
Zawsze warto próbować. — odpowiedziawszy, wyprostował się odrobinę i tym samym ujawnił przed dziewczyną jeszcze raz tę samą ranę. Musiała działać spokojnie, a jej to ewidentnie nie wychodziło; magia odmówiła posłuszeństwa i uniemożliwiła jej skorzystanie z zaklęcia. Stawianie muru to rzecz ciężka, ale też i niebezpieczna; w skrajnych przypadkach unikało się nawet ujawniania własnych emocji. Sam Felinus nie dzielił się nimi wybitnie, co wiązało się z jego skłonnością do wybuchów agresji w trudniejszych chwilach.
Kolejne przekleństwo przeszyło ciszę, jaka między nimi panowała.
Jeszcze raz. — powiedział beznamiętnie, rzucając wzrokiem w jej stronę, od góry do dołu. Był ciekaw, czy tym razem się uda; niemniej jednak postanowił podzielić się wskazówkami. — Pomyśl silniej o działaniu zaklęcia. Bardziej zaznaczona wymowa, bardziej pewny ruch nadgarstkiem. Teraz nic nikomu nie grozi; ani mnie, ani tobie. — wiedział, że te zapewnienia są chuja warte, ale zawsze było dobrze wesprzeć w jakiś bliżej nieokreślony sposób. Faolán emanował energią spokoju; kto wie, być może ta udzieli się Aleksandrze, prędzej czy później?

Kostki
W tym etapie znajdują się te same kostki, co w poprzednim. Każde 10pkt pozwala Ci na jeden przerzut. heart
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyCzw Cze 25 2020, 11:55;

Właśnie teraz na wierzch wychodził jej brak obycia może nie tyle z otoczeniem sali operacyjnej, bo to by było zbyt dużo powiedziane, ile z urazami poważniejszymi niż złamany nos czy mała rana, przy której wystarczyło zastosować Vulnus Alere. Czy było się jednak czemu dziwić? Stosunkowo niedawno, bo mniej więcej w połowie szóstej klasy zdała sobie sprawę, jak bardzo magia lecznicza może być potrzebna w życiu i że warto byłoby jej poświęcić więcej uwagi. Z wiedzą teoretyczną problemów nie było, bo tak naprawdę wystarczyło posiedzieć nad książkami, porobić notatki i systematycznie do nich zaglądać, aby nic nie uciekło z głowy. Praktyka to już zupełnie co innego, ale zamierzała dalej ćwiczyć na manekinach w miarę możliwości, bo specjalne robienie sobie krzywdy, żeby rzucić zaklęcie, nie jawiło się jako dobry pomysł. Był to jakiś sposób na naukę, owszem, ale czyż właśnie nie dała popisu swoich umiejętności w takiej sytuacji? Jeśli dało się do tego jakoś przygotować, to koniecznie musiała znaleźć sposób.
- Jak ty możesz się tym nie przejmować i podchodzić ot tak? - spytała i pstryknęła palcami, pokazując, o co dokładnie jej chodzi, choć raczej nie było to konieczne. - Ja rozumiem, że możemy posłużyć się magią i przyspieszyć powrót do zdrowia, ale wciąż. Po złamaniu nosa przez dwa dni chodziłam jak na szpilkach i bałam się przy każdym najmniejszym uderzeniu - dodała zaraz, przypominając sobie incydent z ostatnich zajęć z Walshem, kiedy to tłuczek poleciał prosto w jej twarz. Szybko to naprawiła, ale do końca testów sprawnościowych czuła, jakby niecały ból przeszedł. Może sobie to wmawiała, a może to przez to, że nie użyła zaklęcia chłodzącego - teraz mogła tylko gdybać. W każdym razie przez kolejne dwa dni rzeczywiście była szczególnie wyczulona na to, co robiła. Przesadzała? Zapewne tak, ale wolała to, niż później nabawić się jakichś nieprzyjemności.
- A gdybym tylko pogorszyła sprawę? - musiała zapytać, to najbardziej ją męczyło, ale jednocześnie sama nie wiedziała, czy chce usłyszeć odpowiedź. Jedna połowa mówiła tak, podczas gdy druga była w każdej chwili gotowa zatkać uszy. Toczyła wewnętrzną walkę i nie chciała jej przegrać, bo oznaczało to poddanie się i podjęcie kolejnych prób rzucenia zaklęcia. W końcu musiało się przecież udać.
- Potrzebuję chwili... No, żeby się uspokoić - powiedziała i zrobiła bliżej nieokreślony ruch dwiema rękami, kompletnie zapominając o tym, że w jednej z nich trzyma różdżkę. Dobrze, że sufit nie postanowił się nagle przez to zawalić. Westchnęła przeciągle i przygryzła wargę, przymykając oczy i chcąc przywołać jakieś wspomnienie, które pomogłoby jej zapanować nad samą sobą. Może ten sposób okaże się skuteczny. Poczuła, jak delikatny podmuch zwiał na twarz kilka krótszych włosków, które zaczęły ją łaskotać. I nagle na to wpadła. Przecież nic nie działało na nią tak uspokajająco jak bieganie, a że teraz nie za bardzo miała po temu możliwość, to z powodzeniem mogła sobie wyobrazić, że leci na miotle. Głupie, ale po niedługiej chwili przyniosło oczekiwane efekty, więc otworzyła oczy i wzięła jeszcze jeden głębszy oddech. Serc nie biło już jak szalone, uczucie gorąca minęło... To chyba były dobre znaki?
Wymowa. Pewny ruch nadgarstkiem. Chęci. Znowu to one były najważniejsze, ale tym razem nie zostały stłumione galopującymi myślami o ewentualnych skutkach towarzyszących porażce.
- Vulnera Arcuatum - powiedziała spokojnie, ale wyraźnie i machnęła różdżką. Najwidoczniej naprawdę udało jej się doprowadzić do porządku, bo rana zaczęła się zasklepiać i chociaż nadal nie było to idealne, to coś wreszcie zaskoczyło. Obserwowała z ulgą, jak stan ręki chłopaka się poprawia, ale nie zaczęła podskakiwać w miejscu z radości, ograniczając się tylko do patrzenia, zupełnie jakby wciąż nie ufała swojej różdżce, która znowu mogła zacząć kaprysić. Chociaż czy problem nie leżał w Krawczyk? To ona nie potrafiła zapanować nad emocjami i to ją zgubiło, więc może to wcale nie była wina magicznego patyka?
- To co teraz? Przecinamy moją rękę i mam spróbować się uratować?
Parsknęła krótko, bo mimo iż nie była to najmądrzejsza wypowiedź, to sama opuściła jej usta, dlatego też zaraz spojrzała na niego przepraszająco. Zdawała sobie sprawę - i Felinus być może też - że nie podołałaby już dzisiaj zatrzymaniu krwotoku. Odczuwała skutki stresu i kolejna jego dawka nie była potrzebna. Z zaklęciem zasklepiającym rany było trochę inaczej, bo przy nim się tak nie denerwowała. Nie miała wrażenia, że z człowieka ucieka życie.

kostka: 6, sukces
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPią Cze 26 2020, 00:15;

Chodzenie między przedmiotami zawsze było dość charakterystyczne u Felinusa.
Dopiero później zrozumiał, że nie ma sensu nauczania się innego przedmiotu niż Uzdrawianie w jego przypadku. Może ONMS szło mu w miarę, ale nadal, to nie było to. Nie przeczuwał, by mu się to przydało, dlatego brnął w to, w czym należało mieć silną, twardą psychikę, a której mu jednak mimo wszystko i wbrew wszystkiemu brakowało. Był niczym demon dyktujący zasady, w nienagannym ubiorze i o łagodnej, albo melancholicznej twarzy; pociągając niewidocznie za niewidzialne sznurki, sam dyktował sobie sytuacje, nad którymi sprawował pieczę i za które był całkowicie odpowiedzialny. Czuł się niczym pan i władca całego zamku, a zamek w jego przypadku był ciałem; ciałem, nad którym mógł się pochylić, w którym to dla zabawy mógł coś zepsuć, by potem coś naprawić.
Czy można było uznać go za dobrego przyjaciela? Kto słyszał, kto widział.
Myślę, że na to wpływa zbyt wiele składowych. — mruknął w jej stronę, czując powiew wiatru, jaki pozbawiał tego pomieszczenia duchoty i tym samym usuwał skutecznie drobinki kurzu, które wcześniej zmuszał do tańca. Podchodził do tematu luźno; przecież tak często wdawał się w bójki z ojczymem, że patologiczne sytuacje stały się dla niego zbyt normalne. Czasami obrywał w głowę i mijało trochę czasu, zanim się obudził. Różnie z tym bywało. — Ale myślę, że głównie to przez to, że nie mam nic do stracenia i w sumie... czemu by nie eksperymentować? — oj, Felinusie. To, czy miałeś coś do stracenia, nie było dla niej ważne; dla niej ważne było to, co cię dokładniej pchnęło do takiego procederu.
Mimo, że wyglądał na stabilnego psychicznie, tak naprawdę taki nie był.
Nie zwracał uwagi na siebie, niemniej jednak innym nie pozwoliłby na takie działania. Panował w nim pewien instynkt odpowiedzialności; nie w stosunku do samego siebie, lecz w stosunku do ludzi, jakimi się otaczał. Zawsze tak w sumie jest; człowiek nie dba o samego siebie, lecz o najbliższych. Niemniej jednak, gdy budziła się w nim ta dobra strona, tudzież dobra duszyczka, starał się przeciwdziałać rozproszeniu odpowiedzialności. Wiele się o tym naczytał w sumie.
To bym zareagował. — odpowiedział prosto. Gdyby chciał umrzeć, dałby jej czas półtorej minuty, a tak to zyskał pole do popisu. Ewentualnie byłyby urządzane tańce nad jego trumną, chociaż świat czarodziejski słynie z palenia zwłok w ramach czystych uroczystości powiązanych ze śmiercią osoby, która przynależy do tego dziwnego, aczkolwiek istniejącego fragmentu ludzkości.
W porządku. — oznajmiwszy w jej stronę, czekał. Zaklęcie uśmierzające ból i znieczulające powoli przestawało działać, ale nie decydował się na kolejne ich rzucanie. Chciał poczuć skutek własnych działań i czerpać z tego jakieś korzyści. Jednocześnie mocniej zacisnął zęby, czując powoli pojawiające się pieczenie; skowyt rozciętych tkanek przerywał ciszę w jego głowie.
Piękne uczucie.
Nie wiedział, o czym rozmyślała Puchonka, niemniej jednak oczekiwał; wiedział przecież, że człowiekowi nie jest aż tak łatwo się uspokoić, dlatego musi sobie przywołać coś, co przerwie stres i pozwoli się w miarę łatwo wyciszyć. Sam zbyt wielu takich rzeczy nie miał, wszak rzadko kiedy pozwalał, by psy zrywały się z jego smyczy. Nawet jeżeli rozdzierały sobie skórę poprzez łańcuchy, jakie zostały na nie naniesione.
Spoglądał czekoladowymi obrączkami tęczówek w stronę tego, jak zostaje naniesione zaklęcie przez Puchonkę. Zadziałało. Wyciszyła się, być może myśląc o działaniu czaru i tym, jak ono powinno dokładniej wyglądać. Na jego twarzy pojawiły się małe podniesienia kącików ust do góry; być może był z niej dumny, a być może jedynie chciał ją podnieść na duchu i utwierdzić w przekonaniu, że nie będzie aż tak źle. Sam potem poprawił to, a następnie naniósł wyczarowany w sposób niewerbalny bandaż, by zabandażować nim rękę tak, aby opatrunek nachodził na zasklepione miejsce. Stabilizacja początkowa odbywała się dwoma warstwami na nadgarstku, a potem przechodziła przez kciuk i środek dłoni. Wyglądało to tak, jakby otrzymał początkowo ranę w innym miejscu, ale w sumie Aleksandra wiedziała, co tak naprawdę spowodowało wybór tego sposobu. A wolał mieć coś, co zniwelowałoby skutek otwarcia rany. Jakby nie było, nawet prosty bandaż potrafi poniekąd ustabilizować kończynę.
Nie, przejdziemy znowu do teorii. — mruknął w jej stronę, wyłapując przepraszający wzrok. Nie czuł pogardy wobec niej za palnięcie takich słów, ale też, nie popierał jej w tej kwestii. To byłby ostatni, idiotyczny sposób, jaki wpadłby im do głowy; o ile Felinus był w stanie usiedzieć w miejscu, o tyle kiedy Aleksandra zaczęłaby panikować? Student wychodził z założenia, że kobiety są wrażliwsze na takie rzeczy, poza tym mają mniej krwi. — Co wiesz na temat kagonotrii? — oparł się wygodniej o krzesło, wdychając świeże powietrze.
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyPią Cze 26 2020, 14:37;

O ile starała się uczęszczać na wszystkie lekcje, o tyle historię magii i starożytne runy zdarzało jej się czasem omijać. To nie tak, że ją nudziły i uważała, że jakoś bardzo jej się w życiu nie przydadzą... No dobra, dokładnie tak było, ale to chyba nie jej wina, że nie mogła godzinami słuchać o wszystkich wielkich czarodziejach, ich dokonaniach i innych tego typu pierdołach. Znała absolutne podstawy i na razie było to w pełni wystarczające, a zaprzątanie sobie głowy wybitnymi zielarzami czy kim tam jeszcze zostawiła dla innych, których to interesowało. Już wolała wróżbiarstwo czy tak bardzo uwielbianą przez Souhvězdí astronomię, do której dopiero po przeprowadzce i zmianie szkoły zaczęła inaczej podchodzić. Przez niemalże półtora roku nauki w Czechach chciała zrobić wszystko, żeby tylko zmniejszyć ilość godzin tygodniowo poświęcanych temu przedmiotowi, bo te nazwy gwiazd, gwiazdozbiorów, księżyców... tego było po prostu tak dużo, że jedenastoletnia wówczas Krawczyk nie dawała rady wszystkiego spamiętać, a do tego dochodziły jeszcze wykresy i inne rzeczy. Teraz było z tym trochę lepiej, ale i tak wolała po prostu patrzeć w niebo i podziwiać jego piękno niż skupiać się na stworzeniu jak najdokładniejszego opisu.
- Zawsze jest coś do stracenia - odparła jedynie i wolno pokiwała głową, ale dało się dostrzec w jej wyrazie twarzy cień niepewności. Kim była, żeby pytać, dlaczego właściwie tak mówił? Bo na pewno nie kimś wystarczająco bliskim. Poza tym to sama wiedziała, że takie przesłuchanie nie jest tym, o czym człowiek by marzył dniami i nocami i nie chodziło nawet o niewygodę pytań. Niektóre rzeczy po prostu lepiej było zachować dla siebie, bo były zbyt prywatne.
Znowu pozwalała czasowi przelatywać między palcami, nie zdając sobie sprawy, że zaklęcie znieczulające przestaje działać. Nawet przez myśl jej to nie przeszło, a narażała przecież chłopaka na ogromny ból. Czy jednak lepiej by było, gdyby działała w pośpiechu? W takim stanie logiczne myślenie zdawało się usuwać gdzieś w cień, pozwalając przejąć władzę emocjom. Już miała okazję zasmakować skutków i nie chciała powtórki, a już na pewno nie w trakcie tej samonauki.
Dziwiła się, że Puchon potrafi zachować taki spokój w takiej sytuacji. Na pewno nie zdarzało mu się na co dzień mieć krwotoku i oddawać się w ręce niedoświadczonych, młodszych uczniów, aby to oni się wykazali i udzielili pomocy. Albo przynajmniej spróbowali, tak jak to było w przypadku Krawczyk. Ona nie miałaby na tyle odwagi, żeby ofiarować swoje zdrowie komuś niewykwalifikowanemu, kto posiadałby mniejsze niż ona umiejętności z zakresu magii leczniczej, nie mówiąc już o tym, że gdyby w ogóle jakimś cudem jednak się zgodziła, to zapewne pękłaby po nieudanej próbie rzucenia zaklęcia tamującego krwotok i zwyczajnie ochrzaniła biedaka.
A później męczyłaby się z wyrzutami sumienia, bo sama byłaby sobie winna, udzielając zgody na zostanie żywym manekinem do ćwiczeń.
Przyglądała się, jak poprawia zaklęcie, które wreszcie po stoczonych bataliach udało jej się rzucić, a następnie bandażuje rękę. Biały materiał nie odcinał się bardzo wyraźnie od skóry i choć było to w pewien sposób fascynujące, to chyba jednak bardziej przerażające. Różnica była naprawdę tak niewielka...
Ledwo zauważalnie odetchnęła z ulgą, słysząc o powrocie do teorii. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że te wszystkie udane i nieudane - zwłaszcza te - próby, mogą człowieka tak zmęczyć. Nie fizycznie, oczywiście, bo jeśli o to chodziło, to jej ciało nie miałoby nic przeciwko wysiłkowi, ale psychicznie. Udało jej się wyciszyć i trwała w tym błogim stanie, ale taka chwila odpoczynku na pewno nie zaszkodzi.
- Niewiele - zaczęła i odłożyła różdżkę na ławkę, żeby jej nie przeszkadzała. - Wiem, że jest bardzo ciężka do wyleczenia i może prowadzić do śmierci - zamilkła, usiłując przywołać jeszcze jakieś informacje dotyczące tej choroby i zastanawiając się, czy nie przesadziła, ale chyba można było przez to umrzeć...? No cóż, najwyraźniej jednak nie potrafiła powiedzieć nic więcej.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptySob Cze 27 2020, 21:24;

Każdy dzień dla niego był dniem czarnej celebracji; widokiem pleców dnia następnego, który był możliwy do zauważenia tylko i wyłącznie po trudach dnia obecnego. Czy żył z dnia na dzień? Jakieś plany teoretycznie miał, ale nie posiadał niczego więcej, czego mógłby się chwycić. Przy życiu trzymała go głównie myśl o matce, a sam, jak idiota, pchał się jeszcze na wakacje. Miał jakieś ciche nadzieje, że uda mu się również tam zarobić i tym samym kupić dom. Własny. Nie na jakiś wynajem, bo to byłoby zbyt proste; dom, w którym umieściłby z dala od ojczyma swoją matkę. Dom, w którym czułby się bezpiecznie, oglądając szalejące za oknem burze. O tyle dobrze, że na razie się chmurzyło; dopiero później zacznie ciskać piorunami. Mieli jeszcze czas, zanim przyjdzie im przymknąć okno.
Wiedza teoretyczna bywa dobijająca w kwestii ambicji do danego przedmiotu; sam Felinus o tym dokładnie wiedział. Wiedział, jak natłok nauki potrafi naprawdę zniechęcić; o dziwo podstawy uzdrawiania skądś już posiadał. Może wcześniej interesował się działaniem służb zdrowia... a może jako dziecko chciał pozostać ratownikiem? Kto wie. Sam tego wspomnienia nie był w stanie przywołać, dlatego ostatecznie optymistycznie nie zakładał takiej możliwości. Jeżeli nie można przedstawić dowodu, to sprawa nie może być pociągnięta dalej.
Nie odpowiedział, natomiast kącik ust uniósł się w ledwo co widocznym, osłabionym rozbawieniu. Jedyne, co miał do stracenia, to własne istnienie. Ciało posłużyłoby za pożywkę różnej maści organizmów, a dusza... no cóż. Nie wiedział, czy w ogóle istnieje i czy w ogóle idzie do jakiegokolwiek boga. Kwestia wysoce sporna zdawała się pozostawiać największe ziarenko wątpliwości; za każdym razem, kiedy to chciało wyrosnąć, Faolán wyrywał je z korzeniami, a następnie spalał. Bo mógł przecież, prawda?
Śmierć w jego przypadku oznaczałaby uwolnienie się od problemów wszelkiej maści. Trudno było jednak podjąć się jednej, zdecydowanej decyzji, skoro przeszedł już tyle, że niewiele brakowało, by osiągnąć należyty stan spokoju i pewnego rodzaju szczęścia. Rozmyślanie o zatapianiu się w jej ramiona nie należało do końca do najzdrowszych; czy to nie jest tak, że mężczyźni popełniają znacznie więcej samobójstw od kobiet, bo muszą ukrywać wszystkie swoje bolączki, bo wedle przyjętych zasad nie mogą uronić ani jednej łzy, a jeżeli nie dają sobie rady z trudną, życiową sytuacją, to są po prostu idiotami, z którymi nie warto się zadawać? Kobiety mają pod tym względem ewidentnie łatwiej; otrzymają należyte wsparcie, bo są jednostkami słabszymi. Fizycznie, ale nie psychicznie.
Bywał w trudniejszych chwilach. Owszem, niektóre komórki jego mózgu zastanawiały się, co się dokładnie czyni i z jakiego powodu oraz próbowały wymusić na nim działanie instynktu samozachowawczego, ale ten najwidoczniej przepadł jak kamień w wodę. Ewentualnie jak kamień rzucony z bardzo wysokiego wzgórza, w sam dół. Był już w innej, również zahaczającej o niebezpieczeństwo sytuacji, w której nie miał całkowitej kontroli i jakimś cudem wyratował się przed utratą pamięci. Wyliczył, co należy zrobić, aby dokładniej przebrnąć i tym samym umożliwić samemu sobie otwarcie odpowiednich drzwi, w których przyszłość dla niego była jak najkorzystniejsza.
Jeżeli poćwiczyli nowsze zaklęcia, to nic nie stało na przeszkodzie, by popytać z chorób i ewentualnego zachowania w danej sytuacji. Biały bandaż jedynie poprawił na swojej lewej ręce; kolorystycznie zlewał się ze skórą. Niesamowite, jak organizm potrafi pokazywać braki w poszczególne elementy i je uwypuklić.
Przynajmniej wiemy, co należy powtórzyć. — mruknął w jej stronę, czując to, jak przyjemny wiatr muskał jego skórę na twarzy... jednocześnie zwiastując nadciągającą, gorszą pogodę. — Więc... jest praktycznie niemożliwa do wyleczenia. — dodał na sam początek, spoglądając na nią czekoladowymi oczami. — Polega na działaniu magicznego wirusa, który przyczynia się do występowania guzów lub wyniszczania organów wewnętrznych od środka. Czasami choroba może wniknąć w strukturę genetyczną i obciążać przyszłe pokolenie osoby chorej. — kwestia wnikania w łańcuch genetyczny bywała wyjątkowo znacząca w przypadku posiadania dzieci przez czarodzieja posiadającego kagonotrię. Jeżeli wirus zmutował wystarczająco organizm, to również wpływał na otoczenie; a przede wszystkim na przyszłość maluchów. — Nie ma na niej lekarstwa ogólnodostępnego, a samo leczenie bywa wyjątkowo kosztowne. Głównie przypuszcza się, gdzie i kiedy wystąpią kolejne przerzuty, by móc jak najszybciej zainterweniować. — mruknął pod koniec, zastanawiając się nad tym, czy aby wszystko powiedział.
A co w przypadku chorób zakaźnych? Jesteś w stanie wymienić jakiekolwiek trzy i opisać jedną z nich? — zapytał się łagodnie, spoglądając w stronę rudowłosej dziewczyny. Nadal był trochę pozbawiony sił, ale skoro obiecał, to ją nauczał. A zmęczenie skutecznie ukrywał, choć nie było to łatwe zadanie,
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 EmptyWto Cze 30 2020, 14:31;

Powtórki.
Kto je lubił? Było z nimi o tyle ciężko, że praktycznie za każdym razem czytając coś po raz enty, cichutki znudzony głosik w głowie podpowiadał, żeby dać sobie spokój, że przecież to już Krawczyk od dawna wie, bo było przerabiane na lekcji, że nie zdobywa przez to żadnej nowej wiedzy, tylko... No właśnie, powtarza wciąż to samo. Wychodziła jednak z założenia, że lepiej jest nauczyć się czegoś dobrze niż musnąć kilku czy kilkunastu tematów, a tak naprawdę nie potrafić później, po na przykład miesiącu, ich przywołać. Na co by jej to było? Okay, może zdarzały się takie sytuacje, ale były one mocno związane ze sprawdzianami z przedmiotów, których nie lubiła, a których musiała się jeszcze uczyć i co za tym idzie - zdawać. Obowiązywała przy nich zasada trzech Z: Zakuć, Zdać, Zapomnieć. Proste, ale nie zawsze przyjemne, wymagało bowiem poświęcenia czasu - który chętnie spożytkowałoby się na cokolwiek innego - na ślęczenie nad podręcznikiem i niekiedy robienie ściąg, choć akurat tego ostatniego zwolennikiem nie była. Korzystała z tej opcji w ostateczności.
Zastanawiała się przez chwilę, czy nie powinna może robić notatek z tego, o czym tu teraz mówią, ale po pierwsze, obawiała się, że w ten sposób bardziej się rozproszy, bo nie będzie w stanie pisać wystarczająco szybko, a po drugie, nie miała przy sobie żadnego skrawka pergaminu ani pióra, więc nawet nie miałaby na czym i czym notować. Bardzo możliwe, że coś by się znalazło wśród tych zakurzonych rupieci, ale znowuż, zanim by cokolwiek tam znalazła... Po prostu nie opłacało się tracić na to czasu. Nie miała na szczęście problemów z przyswajaniem wiedzy przez słuch, więc wystarczyło się skupić na słowach chłopaka, a później w dormitorium dodatkowo utrwalić nowe informacje i powinno być dobrze.
- Myślę, że z tym dam sobie radę - stwierdziła i przez chwilę zastanowiła się jeszcze, czy nie ma żadnych pytań o kagonotrię, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Wciąż zresztą układała sobie te wszystkie informacje, które dopiero co usłyszała, więc to też na pewno zrobiło swoje. Może później na coś jeszcze wpadnie.
- Z chorób zakaźnych mogę wymienić Smoczą Ospę, Sylis i Groszopryszczkę, która jest wywoływana przez grzyba i można ją rozpozna po fioletowych bąblach na całym ciele. Grzyb może zaatakować też aparat mowy, przez co chory traci głos. Groszopryszczka jest strasznie zaraźliwa, można ją złapać nawet mając niewielki kontakt z osobą zarażoną, więc najlepiej jest ją odizolować, czasem nawet na kilka miesięcy. Można leczyć tę chorobę w domu. No, ogólnie bardzo nieprzyjemne - powiedziała i skrzywiła się lekko na samo wyobrażenie tych fioletowych bąbli. Było to obrzydliwe, co tu dużo mówić. Nie miała na szczęście nigdy styczności z kimś zarażonym groszopryszczką, więc sama też do tej pory na nią nie zachorowała - i niech Merlin chroni! - ale niejednokrotnie czytała lub słyszała od kogoś o jej przebiegu i zdecydowanie nie było to nic fajnego. Jak zresztą każda choroba, co tu się oszukiwać. Przeziębienie też nie należało do miłych i przyjemnych, bo chodziło się takim zasmarkanym i osłabionym, a co dopiero zamknięcie z dala od innych na bliżej nieokreślony czas. Okropieństwo. Dlaczego w ogóle istniały tak okropne przypadłości? O ile lepiej żyłoby się ludziom bez nich... Tyle że najwyraźniej nie mogło być tak łatwo.
- Bardzo ciekawe jest Znikanie Epidemiczne - mruknęła po chwili, zaraz jednak podnosząc spojrzenie na chłopaka siedzącego naprzeciwko i kierując pytanie do niego. - Co, jeśli nie będzie się tego leczyć? Pozostaniesz do końca życia niewidzialny czy niesie to za sobą jakieś gorsze następstwa? - spytała szczerze zainteresowana, bo do tej pory jakoś jej to bardzo nie zastanawiało, ale teraz, gdy tak sobie przypomniała o tej chorobie, nie mogła pohamować ciekawości. Przecież samo znikanie nie brzmiało jak coś nie wiadomo jak poważnego, choć na pewno na dłuższą metę musiało być cholernie uciążliwe i nagle słowa "traktować kogoś jak powietrze" nabierały zupełnie innego sensu. Zresztą z tego co się orientowała, to Znikanie Epidemiczne było łatwe do wyleczenia, a można było też pokusić się o kilka żartów, jeśli już się na nie zachorowało. - I tak na dobrą sprawę to jak się w ogóle tym zarazić?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pokój do nauki - Page 12 QzgSDG8








Pokój do nauki - Page 12 Empty


PisaniePokój do nauki - Page 12 Empty Re: Pokój do nauki  Pokój do nauki - Page 12 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pokój do nauki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 19Strona 12 z 19 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 15 ... 19  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pokój do nauki - Page 12 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
trzecie pietro
-