Na trzecim piętrze znajduje się od wielu lat kolejna, nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Przez wiecznie brudne szyby przedzierają się promienie słoneczne za dnia rozświetlając klasę. Raczej nikt nie przychodzi jej sprzątać ze względu na to, że i tak nie wiele kto z niej korzysta. Mimo wszystko sporadycznie przychodzą tu także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją, bądź szukający zacisznego miejsca.
Autor
Wiadomość
Harmony Seaver
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech. Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię.
Gdy Victoria powiedziała w tak elegancki sposób, że była tutaj, żeby pomagać, Remy przez chwilę przez myśl przemknęło, że może była jeszcze dla niej nadzieja na prześlizgnięcie się w tym roku przez zaklęcia i transmutację, choć ten drugi temat musiał zostać na kiedy indziej. Zaraz jednak nadzieja przygasła, gdy Krukonka podniosła brwi na dźwięk o poziomie jej niewiedzy i dziewczyna znów uderzyła głową w stół. Gdy prefekta zadała jej swoje ciche pytanie o to, czy Remy wiedziała kim chciała być w przyszłości, jej odpowiedź byłaby szybka i prosta. Tak. Marzyła o byciu profesjonalną łyżwiarka figurową i znajdowała się do tego na najlepszej drodze, z coraz wyższymi wynikami, skomplikowanymi układami i trenerem, który ani na chwile nie pozwalał jej się znaleźć w strefie komfortu. Chciała reprezentować swój kraj w łyżwiarstwie i dzielnie do tego dążyła… Kosztem swoich ocen. Czy były jej potrzebne w łyżwiarstwie? No oczywiście, że nie. Ale co było jej potrzebne to wsparcie rodziców, które, mimo całej ich miłości do niej i bezgranicznego kibicowania jej, pewnie by się skończyło, gdyby nie zdała szkoły. - Działalność artystyczna to akurat jedyna rzecz, z którą nie mam problemu – uśmiechnęła się do niej nieznacznie, ożywiona bliskim jej tematem. – I gry miotlarskie, ale zawsze chętnie znajdę czas na trening – wyszczerzyła się do niej, po czym szybko się zreflektowała, były tutaj istotniejsze kwestie niż ściganie za zniczem. Przynajmniej musiały zostać one istotniejsze przez Victorią, bo prywatnie Remy miała zdecydowanie inne priorytety. Gdy podręcznik wylądował jej przed twarzą, jeszcze raz westchnęła ciężko, ale zaraz pomasowała swoje skronie i starała się skupić na tekście. Oczywiście wyciągnęła też zeszyt, żeby zanotować istotne informacje o ćwiczonym zaklęciu. Szybko zapisała „baubillious”, krótko ujęło jego działanie i właściwe trzymanie różdżki, po czym wyjęła swoją własną. Miała co do tego złe przeczucia. - Muszę cię uprzedzić, lubi płatać figle – spojrzała na nią nieufnie. Lata zajęło dogadanie się jej z tym przedmiotem, a wciąż były między nimi zgrzyty. Szczególnie kiedy jej różdżka wiedziała, że poświęca więcej czasu łyżwom niż zaklęciom (czyli praktycznie całe życie). – Krew salamandry i berberys – powiedziała. – Humorzasta, złośliwa, srogo każe mnie, jak zbyt długo jej nie używam. Można powiedzieć, że jest z niej taka primadonna atencjuszka – pozwoliła sobie na krótki żart, nim złapała różdżkę we właściwy sposób. Skupiła się na tym, co chciała wytworzyć. Mały błyskawiczka, mała błyskawiczka. Niby nie miała właściwości kopiących, ale… Błagam nikogo nie poraź, poprosiła w myślach. - Baubillious – powiedziała, starając się brzmieć jak najbardziej przekonywująco i wykonała ruch różdżką. O dziwo, wyszło! Nie był to najsilniejszy promień światła i błyskawica rozjaśniła się tylko na kilka chwil, ale zaklęcie wyszło jak najbardziej poprawnie! Szybko skierowała pytający wzrok na prefektkę, czekając na werdykt.
______________________
So come on fly away with me, to a place where we could be
Anyone we wanna be
Victoria Brandon
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy; ciemnogranatowe blizny na prawym biodrze
Victoria zapewniła dziewczynę, że w takim razie mogą zająć się czymś nieco bardziej przyziemnym. Nie musiały szkolić się w malarstwie, rysunku, tańcu, śpiewie, gotowaniu, czy lataniu. Inne dziedziny nauki również były potrzebne, nawet komuś, kto nie upatrywał w nich swojej przyszłości, tak więc Brandon zamierzała wtłoczyć nieco oleju do głowy swojej kompanki. Po to zresztą ją tutaj ściągnęła, więc teraz musiała liczyć się z wymaganiami, jakie były przed nią stawiane. Victoria była ostatecznie nauczycielem cierpliwym, ale w istocie surowym, w tej sprawie nic się nie zmieniło. - Powiedziałabym, że mimo wszystko wiedziała, dlaczego cię wybiera - stwierdziła. - Wiedziała, że będziesz walczyć o sukces i chcesz zdobyć szczyt. Moja pierwsza różdżka zrobiona jest z eukaliptusa, ale teraz posiadam inną, z potężnym rdzeniem pochodzącym z Avalonu - odparła, przekręcając w palach stosunkowo jasną różdżkę wykonaną z jesionu. Milczała, kiedy Harmony starała się rzucić zaklęcie, pozwalając jej na to, żeby się do tego przygotowała, mrużąc jednak oczy. Widziała błędy, przede wszystkim zaś ten sam, który dostrzegła już w czasie ich wspólnej jazdy na łyżwach. Dziewczyna wyraźnie traciła krok, bała się, albo robiła coś podobnego, ale to zawahanie było doskonale widoczne. Zapewne zaś różdżka również je wyczuwała i chociaż ostatecznie błyskawica się udała, nie była na pewno idealna. - Boisz się rzucać zaklęcia? - zapytała prosto, by po chwili rzucić niewerbalne baubillious, pozwalając na to, by ich kąt pokoju rozświetlił się gwałtownie głębokim blaskiem błyskawicy. - Rzucanie czarów wymaga tej samej pewności, co jazda na łyżwach, co skoki, tej płynności, jaką uzyskujesz mknąc po lodzie. Widzę, że się denerwujesz i może nie czujesz połączenia z własną różdżką, skoro tak o niej mówisz. Ruch też jest nieznacznie do poprawy, ale na tym skupimy się za chwilę. Najpierw chciałabym wiedzieć, co dokładnie cię blokuje? Bo magia płynie z nas, z naszej woli i naszych chęci, różdżka jest tylko jej przekaźnikiem.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech. Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię.
Wybierając Victorię jako swoją nauczycielkę, Remy dokładnie wiedziała, co robiła. Nie liczyła na lekkie traktowanie, a porządną pracę, nawet jeżeli miałaby tego później pożałować. Wiedziała, że wszystko do czego podchodziła prefektka, traktowała to z należytą powagą, a to znaczyło, że i jej problemu by nie olała. Była kimś, kogo Gryfonka tak bardzo w czasie sezonu potrzebowała – cierpliwa, ale surowa i wymagająca, która będzie wiedziała, kiedy jeszcze trochę ją przycisnąć, a kiedy powiedzieć stop, bo zobaczy, że to co zrobiła było jak najbardziej dobre w porównaniu do początkowego stanu. Jeżeli miałaby ująć to wszystko jednym słowem, powiedziałaby, że potrzebowała kogoś rzetelnego. I dokładnie tym kimś była Victoria. - Naprawdę myślisz, że właśnie dlatego mnie wybrała? – uśmiechnęła się do niej wesoło. – Miło by było myśleć, że jest taka złośliwa, żeby zmusić mnie do lepszych wyników – spojrzała z zaciekawieniem na różdżkę Victorii. – Eukaliptus? Chyba nigdy nie słyszałam o kimś, żeby miał taką! A co do tej nowej… Jak się z tak potężnego rdzenia korzysta? – dopytała, wiedziała, że Victoria była utalentowana, i interesującym była dla niej tak doświadczona czarownica i jej więź z potężnym przedmiotem. Uważnie wysłuchała wszystkich uwag Krukoni, dobrze wiedząc, że widziała dużo więcej rzeczy od niej, a już szczególnie w tematyce zaklęć. Nie chciała marnować jej czasu, więc dokładnie zastanowiła się nad swoją odpowiedzią, chcąc być jak najbardziej szczera z prefektką jak i przede wszystkim sama ze sobą. W końcu nie robiła tego dla niej, a dla siebie i okłamywanie się było najgorszym błędem, który mogła popełnić. - Nie powiedziałabym chyba, że boję się rzucać zaklęć – odezwała się w końcu. – Raczej nie przejmuję się tym jak wyjdą, najważniejsze jest w końcu, żeby ich próbować, prawda? Muszą na początku nie wychodzić, żeby się ich nauczyć. Jak się stanie coś głupiego czy śmiesznego po drodze to… No moim zdaniem to tylko wartość dodana – zażartowała, przypominając sobie wszystkie zabawne sposoby, w jakie przekręciła swoje zaklęcia. – Po prostu jak mi bardzo zależy, żeby jakieś wyszło, to zaczynam się stresować. Teraz zwyczajnie nie chciałam, żebym przez przypadek kopnęła cię prądem przez źle zrobione zaklęcie – przyznała się z głupkowatym uśmiechem.
______________________
So come on fly away with me, to a place where we could be
Anyone we wanna be
Victoria Brandon
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy; ciemnogranatowe blizny na prawym biodrze
Rzetelna była do szpiku kości. Szczera również, tak samo, jak surowa. Nie była zapewne przyjemną nauczycielką, ale prawda była taka, że niektórzy właśnie tego potrzebowali. Bywali tacy profesorowie, którzy pozwalali uczniom na zbyt wiele i ostatecznie nie wynikało z tego nic dobrego, nie kończyło się to w sposób, który kogokolwiek by satysfakcjonował. Z tego też powodu zdecydowanie wolała poświęcić się pracy z kimś, kto doceniał ciężki bat nad swoimi plecami, wierząc w to, że Harmony sobie z tym wszystkim poradzi, że uda jej się stanąć na nogi tam, gdzie z jakiegoś powodu się zachwiała. - To całkiem prawdopodobne. Różdżka nie dokonałaby takiego wyboru, gdyby nie miała w sobie jakiegoś planu albo przesłania, powiązania, którego nie dostrzegamy na pierwszy rzut oka - powiedziała, kiwając lekko głową, a następnie uśmiechnęła się lekko. - Włos moccusa ma w sobie coś, co wspomaga moje czary, wydaje mi się, że ta różdżka jest bardzo zdecydowana w tym, co robi, że wie, czego od niej oczekuję i dokładnie to pokazuje, gdy wybieram kolejne zaklęcia. Nie zamierzała pozwalać Harmony na to, żeby sięgnęła po jej różdżkę, nie uważała również, żeby dziewczyna była obecnie gotowa na coś podobnego, ale uśmiechnęła się do niej, unosząc nieznacznie brwi, po czym przekrzywiła głowę, słuchając jej wywodu. Był interesujący, aczkolwiek nie zgadzał się właściwie w ogóle z poglądami samej Victorii, która zapatrywała się na takie rzeczy zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Poważniej, a magia była dla niej czymś, co należało jeść poprawnie. - Załóżmy, że jestem w stanie odeprzeć twoje zaklęcia. Pamiętaj, że dobry czarodziej wie, kiedy się bronić i musi reagować szybko, bo po prostu nie jest w stanie w każdej sytuacji zapewnić sobie absolutnego bezpieczeństwa. Dlatego nie można się wahać i zastanawiać się nad tym, co dokładnie chcesz osiągnąć swoim czarem. Teraz masz możliwość to przemyśleć, więc skup się na tej błyskawicy - powiedziała i uniosła ponownie różdżkę. - Musisz poprowadzić rękę nieco swobodniej, tutaj zabrakło ci nieznacznego ugięcia nadgarstka - dodała, pokazując Harmony, jak dokładnie powinien wyglądać ruch, nad którym pracowała.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech. Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię.
Gdyby Harmony o to zapytać, wcale nie nazwałaby Victorii mało przyjemną nauczycielką. Bardzo ceniła sobie jej sposób tłumaczenia i podejścia do sprawy. Nie przeciągała niczego bez potrzeby, nie próbowała na siłę wywołać sympatii i sztucznego poczucia pewności siebie poprzez rozmowę i zupełnie niepotrzebne teksty. Czarno na białym przedstawiała sprawę, gdzie Gryfonka miała braki i dokładała starań, czy je załatać. Ani pocieszające komplementy, ani niezasłużony krzyk i gniew, mający rozpalić do pracy nie mogły się równać z najprostszą, surową prawdą, która przecież najbardziej pozwalała się rozwijać. - Jest zdecydowana zupełnie jak ty! – zaważyła z pochwałą i uśmiechnęła się do Krukonki. – Pewnie wie, że ma godną właścicielką i chce razem z tobą dużo osiągnąć. Remy nie znała się tak dobrze na zaklęciach ani różdżkach, ale jeżeli one faktycznie nawiązywały więź ze swoim czarodziejem, to nie miała ani pół wątpliwości co do swoich słów. Nie umiałaby wskazać drugiej tak zmotywowanej i nastawionej na cel i sukces osoby, ten rdzeń był jak stworzony dla Victorii. Uważnie wysłuchała jej wszystkich uwag i zapisała sobie co istotniejsze z nich. Nawet jeżeli nie teraz, takie spostrzeżenia mogły jej się przydać na jakiejś pracy pisemnej, a zaraz skupiła się na poprawie swoich błędów. Faktycznie, gdy dziewczyna poprawiła jej nadgarstek, jakoś łatwiej jej było komunikować się jej z własną różdżką. - Baubillious – wypowiedziała dużo pewniej, a nawet stanowczo, w głowie mając bardzo jasną wizję tego, co chciała osiągnąć. I różdżka w pełni jej się posłuchała! Dziewczyna stworzyła silny błysk na jej końcu, który wystrzelił z siłą i wyraźnie oświetlił całą drogę, dopóki nie rozbił się o ścianę, pozostawiając za sobą jeszcze powoli rozpraszający się blask. - O kurcze! – wykrzyknęła z podekscytowaniem. – Widziałaś?! – i spojrzała na Victorię wielkimi oczami pełnymi zachwytu.
______________________
So come on fly away with me, to a place where we could be
Anyone we wanna be
Victoria Brandon
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy; ciemnogranatowe blizny na prawym biodrze
- Być może. Ale właśnie dlatego powiedziałam, że różdżka jest mimo wszystko związana ze swoim właścicielem, że jest z nim połączona, w sposób, który nawet nie przyszedłby nam do głowy. Twoja z jakiegoś powodu cię wybrała i uważam, że dobrze zrobisz, jeśli spróbujesz ten powód znaleźć - odparła, uśmiechając się lekko kącikiem ust, jakby właśnie w ten sposób próbowała dziewczynę zachęcić do tego, żeby dowiedziała się czegoś więcej, żeby spróbowała przekonać się, co jeszcze jest w stanie osiągnąć, po co może jeszcze sięgnąć. Znała swoje zdolności w pewnym, określonym zakresie, a teraz, zdaniem Victorii, po prostu należało poza ten okręg wykroczyć i zrobić coś jeszcze, żeby mieć pewność, że można znaleźć w swoim życiu coś jeszcze. Milczała, kiedy Harmony zabierała się ponownie do rzucenia zaklęcia, obserwując, jak teraz ujmuje różdżkę, kiwając ledwie widocznie głową. Owszem, na pewno Gryfonka nie od razu wszystko zmieni, zapamięta i pozwoli sobie na to, żeby płynąć z prądem, ale już było widać pierwsze postępy. Widać było, że Harmony była typem, który się nie poddawał, który słuchał swoich nauczycieli, który uważnie śledził to, co się dookoła niego działo. To się ceniło, nic zatem dziwnego, że Brandon obdarzyła ją szczerym uśmiechem, gdy udało jej się tak pięknie rzucić zaklęcie. - To tylko pokazuje, że jeśli chcesz, to możesz. To jak z trudnymi skokami, naprawdę. Trzeba je wyczuć, a później stają się coraz łatwiejsze, coraz bliższe sercu. Zaklęcia to faktycznie w dużej mierze twoja wola i skupienie, skoro więc osiągnęłaś teraz taki efekt, zakładam, że szło to ze sobą w parze. Dobrze, wybierz zaklęcie, które chciałabyś jeszcze dzisiaj opracować, sprawdzimy, czy te podstawowe informacje pozwolą ci pracować też nad czymś innym - powiedziała, podsuwając jej ponownie podręcznik, dając jej całkowicie wolną wolę w doborze, chcąc, żeby Harmony zajmowała się dokładnie tym, czego potrzebowała.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech. Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię.
Harmony zdecydowanie zawsze walczyła do samego końca o swoje, nie była nigdy typem, który załamałby ręce i się przepalił. Stres i trudna sytuacja napędzały jej myślenie i usprawniały działanie, co zresztą zaraz Victoria miała poczuć na własnej skórze. Kto wie, może to uśmiech prefektki sprawił, że nabrała jeszcze większego zapału i podekscytowania tematem, a dodatkowa pochwała jej zaklęcia tym bardziej dodała jej zdecydowanie zbyt dużo energii, ale różdżka postanowiła udowodnić jej, że w jedne zajęcia Merlinem nie zostanie. Tak zawsze z nią było, jeżeli Remy za bardzo cieszyła się tym, że dobrze jej szło, berberys i krew salamandry w mig przypominały jej, że jeszcze długo droga czekała ją, by dorosła do tej różdżki. - To może aquamenti? – zaproponowała, przygotowując się do czaru. – Przy wszystkich ostatnich wypadkach z ogniem, może się okazać całkiem pomocne – uśmiechnęła się do Krukonki przyjaźnie i już była gotowa rzucać zaklęcie. No, tak przynajmniej jej się wydawało. Różdżka miała na ten temat inne zdanie i zdecydowanie nie doceniła jej radosnego rozproszenia, nawet, jeżeli nie było w nim nic próżnego, a jedynie czysta ekscytacja. - Aquamenti! – nakazała ze świecącymi się z entuzjazmu oczami… I zaraz kompletnie spanikowała. Zamiast stworzyć spokojny, wodny strumień, ona stworzyła cholerną fontannę! I to przynajmniej na pięć pomp! Można było z pełną śmiałością tego stwierdzenia złożyć, że na prefektce nie została ani jedna sucha nitka od pasa w górę. - NA MERLINA! – wykrzyknęła patrząc to na swoją różdżkę, to na Victorię. – PRZEPRASZAM! JUŻ TO NAPRAWIAM! Działała wyjątkowo szybko. W głowie miała wszystkie scenariusze co jej rosyjski trener by jej zrobił, gdyby coś takiego odwaliła i bała się, że sposób kary Krukonki wcale nie musiał być lżejszy. Głośniej przełknęła ślinę i zamachała różdżką, nie dając się dziewczynie nawet zastanowić, czy już powinna rzucić Gryfonką przez okno, czy najpierw ją jednak podpalić. - SILVERTO! – nakazała. I o dziwo zadziałało bez najmniejszych problemów. Tak szybko, jak Victoria została zalana falą wody, tak szybko nie został po tym nawet ślad. - No jasne! Teraz postanowiłaś współpracować! – spojrzała z wyrzutem na swoją różdżkę, a zaraz przeniosła przepraszający wzrok na prefektkę. – Jeszcze raz tak bardzo cię przepraszam, zrozumiem, jak każesz zrobić mi sto kółek biegiem podczas Hogwartu – i położyła się na stole tak, jakby składała jej właśnie modły.
______________________
So come on fly away with me, to a place where we could be
Anyone we wanna be
Victoria Brandon
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy; ciemnogranatowe blizny na prawym biodrze
Brandon spięła się ledwie dostrzegalnie na wspomnienie tego zaklęcia. Nie znosiła wody, nie znosiła spraw z nią związanych, ale nie mogła panikować przy każdej okazji, tym bardziej że Harmony miała rację. Biorąc pod uwagę pożary, aktywność smoków i cały ten bałagan, nie mogła po prostu machnąć na to ręką, nie mogła tak po prostu uznać, że wspomniany przez nią czar do niczego się nie przyda. Prawdę mówiąc, miał wiele zastosowań i to również podkreśliła, gdy zgodziła się na tę próbę. Aquamenti było ostatecznie dość wszechstronnym zaklęciem, które mogło znaleźć zastosowanie w najróżniejszych możliwych sytuacjach. Nim jednak zdążyła coś wyjaśnić, coś jeszcze dodać, skończyła w wodospadzie, nie mogąc złapać przez chwilę oddechu. Nie wiedziała, kiedy w jej oczach pojawiły się łzy. Po prostu nagle tam były, a ona nie mogła się ruszyć, dopiero po chwili biorąc głęboki wdech. Jej mięśnie były całe naprężone, ale mimo to starała się zapanować nad swoją paniką, wiedząc, że to było całkowicie bezsensowne, tym bardziej że Harmony właśnie ją suszyła, przywracając jej tym samym nie tylko zdolności życiowe, ale i zdolność myślenia, co było w tej chwili niesamowicie ważne. I chociaż Victoria miała ochotę zacząć trząść się na całym ciele, trzymała się naprawdę dzielnie, nie chcąc rozkleić się przed kimś, kogo aż tak dobrze nie znała. - To normalny proces przy nauce - powiedziała nieco słabym głosem, by później odchrząknąć. - Masz również przykład tego, jak może wyglądać zaklęcie, kiedy zmieni się twoja wola, albo nad nim nie zapanujesz - dodała, czując, jak bardzo ma w tej chwili ściśnięte gardło. - Przelałaś cały swój entuzjazm w to, żeby to zaklęcie wyszło, dałaś mu po prostu całą swoją moc, jeśli mogę... Tylko nie zdołałaś nad nim zapanować. Później... Później skoncentrowałaś się na pomocy, za którą dziękuję, i tutaj już było więcej koncentracji, a mniej samej dzikiej chęci zwycięstwa.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech. Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię.
Harmony było strasznie głupio, z drugiej strony komu by NIE BYŁO? Victoria chciała jej pomóc z nauką, tymczasem ona sprowadziła na nią wodospad, ćwicząc zaklęcie. Jakoś nie pomagała świadomość, że „to część nauki”. Przynajmniej dziewczyna nie była na nią wściekła, chociaż tyle dobrego. Chociaż i ten brak żadnej mocnej reakcji też był niepokojący, tylko w trochę inny sposób. Remy widziała, że prefektka jakby na chwilę przestała być sobą. Nie wiedziała, czy wypadało jej się pytać, dlaczego aż tak się spięła, wyglądała na trochę nieobecną po tym incydencie. Nie chciała jednak jeszcze bardziej naruszać jej granic, uznając zalanie jej wodą za wystarczający występek, więc postanowiła całkowicie zmienić temat. - Jeszcze raz cię przepraszam… Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? – postanowiła zapytać tylko w ten sposób, może po prostu woda uderzyła w nią na tyle mocno, że ją zabilało i nie chciała się przyznać? – To może spróbujmy czegoś innego? – zaproponowała z lekkim uśmiechem. – Obiecuję, będę nad sobą tym razem panować! – skinęła głową z zapałem i odchrząknęła, łapiąc się na tym, że znów dała się porwać entuzjazmowi. – To znaczy od teraz – zachichotała, hamując się. Wyrwała kartkę papieru ze swojego zeszytu i skierowała na nią różdżkę. - Condere avis – wypowiedziała, trochę jednak mniej pewnie niż przy poprzednim czarze. Może to właśnie przez tę ostrożność kartka zaczęła się składać bardzo powoli, ale za to jak dokładnie! Zdecydowanie szybciej by było, gdyby dziewczyna po prostu samodzielnie złożyła ją w origami, ale na pewno nie miałaby tyle precyzji. W końcu stanął przed nimi ptak origami. - I pomyślałam, żeby go spróbować ożywić – zwróciła się do Victorii, biorąc sobie do serca wszystkie jej poprzednie rady i to, co teraz sama zauważyła. Ona chciała zachować ostrożność, więc i jej magia była powolna. Tym razem chciała być pewniejsza, nie tracąc na dokładności. Pozwoliła sobie po prostu odetchnąć. – Di siki – nakazała. Nie poczuła nic szczególnego, ale gdy nadgarstek jej drgnął, drgnęło i origami. – Okej, sprawdźmy – i choć miała się nie ekscytować, ucieszyła się widząc to, co udało jej się zrobić. Musiała naprawdę poprawnie przemyśleć to zaklęcie, bo mała figurka ptaszka podążała za każdym jej ruchem pewnie i płynnie.
______________________
So come on fly away with me, to a place where we could be
Anyone we wanna be
Victoria Brandon
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy; ciemnogranatowe blizny na prawym biodrze
Victoria nie miała najmniejszej ochoty zdradzać innym swoich słabości. Nie znosiła tych swoich potknięć, nie lubiła, kiedy inni widzieli, jak mogli do niej podejść, jak mogli ją skrzywdzić i chociaż brzmiało to naprawdę absurdalnie, nie mogła nic na to poradzić. Taka, a nie inna była prawda, tak się z tym czuła i nie zamierzała tego w żaden sposób zmieniać. Wolała być ostrożna, wolała uważnie stąpać po ziemi, a nie zapadać się w każde możliwe bagno. Dlatego też zapewniła Harmony, że czuła się całkiem dobrze, chociaż była oszołomiona tym, co się stało. To akurat było prawdą, bo całe jej ciało przeżyło niemały szok w zderzeniu z tymi pokładami wody, które dziewczyna wzięła nie wiadomo skąd. - Wyczucie przyjdzie z czasem - zapewniła Gryfonkę nieco słabszym głosem. - Wszystko jest naprawdę kwestią wprawy, tutaj musisz poprawnie ocenić, ile własnej woli włożyć w to, co chcesz osiągnąć. To samo dzieje się, kiedy chcesz się teleportować, twoja wola, zamysł na ten skok, świadomość miejsca, w które chcesz się dostać, to wszystko jest niesamowicie potrzebne i może uratować cię w mało przyjemnej sytuacji. Ale dokładnie tak samo jest z zaklęciem, jeśli je wyczujesz, nie będziesz mieć problemu, żeby je rzucić. Jak choćby patronusa, jeśli spotkasz dementora - powiedziała, siląc się na wykład, wierząc w to, że to również pomoże Harmony i niejako podsumuje ich dzisiejszą naukę i perypetie. Obserwowała ją, kiedy rzucała kolejne zaklęcia, kiwając do siebie głową, bo widziała pewien postęp w tym, co robiła Gryfonka, jakby faktycznie wzięła sobie do serca jej uwagi i teraz w pełni była przenieść je na to, co robiła. Zaklęcia wychodziły jej poprawnie, jej skupienie również było naprawdę dobre i Victoria była pewna, że jeśli tylko poświęci jej jeszcze nieco więcej uwagi, jeśli tylko zachęci ją do działania, to Harmony będzie mogła przenosić góry. To było do osiągnięcia, trzeba było jedynie chcieć. - Widzę już pierwsze zmiany. A skoro tak, to na sam koniec spróbuj zwykłego accio. Przydałby mi się jakiś ciepły koc - zakomunikowała, siląc się w tej chwili na lekki uśmiech. - A jeśli chcesz, żebym jeszcze w czymś ci pomogła, to jestem do twojej dyspozycji. Tylko przećwicz wszystkie zwykłe zaklęcia wczesnoszkolne, żeby przetestować to, o czym dziś mówiłam.
+
Harmony Seaver
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech. Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię.
„Wyczucie przyjdzie z czasem”, naprawdę miała taką ogromną nadzieję, bo wolała sobie nie wyobrażać co by było, jakby w taki sposób któregoś z profesorów oblała wodą. Na pewno nie byliby tak wyrozumiali jak Victoria, za co była jej swoją drogą ogromnie wdzięczna. Remy nie wiedziała, jak sama na jej miejscu by zareagowała. Zdenerwowała się? Znalazłaby w sobie w pierwszym szoku na tyle cierpliwości, by się z tego po prostu zaśmiać? Cokolwiek by to nie było, mogła być pewna, że nie zachowałaby takie spokoju jak właśnie prefektka. - Postaram się to opanować – powiedziała z pełnym przekonaniem. Nawet jeżeli nauka kontroli nad samej sobą mogła być czymś trudniejszym od samych zaklęć. Zaraz też się rozpromieniła, już w pełni czując, że Krukonka naprawdę nie była zła, kiedy poprosiła ją o koc. – Oczywiście! – uśmiechnęła się do niej w odpowiedzi na ten sam, choć dużo lżejszy od jej własnego gest. – Accio! Różdżka, chyba nie chcąc zniechęcać jej do ćwiczeń na koniec, postanowiła nie stawiać jej wielkiego oporu. A może to pewność Gryfonki i starannie dobrane uwagi mentorki? Cokolwiek to było, koc z sąsiedniej kanapy uniósł się i do nich przyleciał. Trochę chwiał się na boki, jakby znosił go nieodczuwalny dla nikogo innego wiatr, to prawda, ale doleciał do Victorii bez żadnych ceregieli po drodze. - Udało się! – oznajmiła z dumą. – Naprawdę chciałabyś mnie jeszcze pouczyć? – oczka jej się zaświeciły, a zrobiły to z dodatkową, podwójną mocą, kiedy dziewczyna kiwnęła głową na tak. – Dziękuję! To byłoby cudowne! Obiecuję, że powtórzę wszystkie zaklęcia! – oznajmiła z największym zaangażowaniem. Jeszcze chwilę tam siedziały, po całej sesji zaklęć Harmony chciała się upewnić, że zapamiętała poprawnie wszystkie uwagi, więc poprosiła na sam koniec, by Krukonka pomogła sporządzić jej najpotrzebniejsze co do tego notatki. Po tym jednak mogły się rozejść, Remy oczywiście z nieschodzącym z ust „dziękuję”.
/zt x2
+
______________________
So come on fly away with me, to a place where we could be