Tylko osoby sprawne fizycznie mogą się dostać tu, praktycznie na sam szczyt Wielkiego Dębu. Owszem, gdzieś niżej znajduje się domek. Ale istnieją osoby, które wolą wspiąć się jeszcze wyżej, aby z góry podziwiać okolice Hogwartu oraz sam, jakże okazały zamek. Gałęzie drzewa są tak ułożone, że po kilku zgrabnych ruchach można wygodnie usiąść i oprzeć się o jedną z nich.
Autor
Wiadomość
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw i jakiś elegancki golfik
Upewnił się, że jest wystarczająco daleko od wszystkich, żeby swobodnie machać pałką i jak zwykle w swoim przypadku, zaczął nią machać bez większego zastanowienia. Uznawał, że nie ma co logikować, po prostu skupić się na celu i jebnąć byle mocniej. Wprawdzie taktyka mogła wydawać się głupia (najpewniej była głupia) ale tak długo jak coś jest głupie, ale działa, to przecież nie jest głupie. Po chwili pierwsze brzdęknięcia celów uderzających o metalową tarczę zaczęły rozbrzmiewać między gałęziami wielkiego dębu, a sam Locke przyglądał się uważnie, czy komuś idzie lepiej niż jemu, bo jak wiadomo, rozstanie z dwudziestoma pięcioma galeonami to nie przelewki.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Chichoczę na słowa Gordona który podejrzewał, że fryzura Rojsa wpłynęła na to, że nie był kapitanem. - Ma rację, powinieneś nim być - mówię tylko szczerze, bo przecież może i średni z Baxterów był tylko odrobinę bardziej ułożony niż ja, ale na pewno nie można było zaprzeczyć, że miał niesamowitą pasję w qudditchu! No i był bardzo pomocny, bo uratował i mnie i Grodona przed upadkiem. Złoty chłopak z tego Baxtera. Już po chwili cała nasza trójka mogła wylądować i... wyjmować muchy z nosa. - Na srające hipogryfy. Czy Swansea się z zasady nie myją? Strasznie dużo much za tobą przyleciało - zauważam bardzo zabawnie w moim mniemaniu do Lockiego, szukając powodów na tę plagę owadów. W międzyczasie Rojs sabotował Irvetę, co w normalnych okolicznościach bardzo by mnie rozbawiło, ale od miesięcy unikam jej obojętnego spojrzenia. Dość niechcący odwracam się w jej kierunku kiedy krzyczy na mojego ziomka i już chcę prędko się ulotnić, ale Irv zaczyna patrzeć się na mnie jakby dopiero mnie zobaczyła. Pośpiesznie uciekam wzrokiem, przygotowany na możliwe niezręczności i kontynuuję na trening. Idzie mi tragicznie, mam wrażenie że jakoś ten trening nie idzie mi tak jak zawsze. Wzdycham i macham pałą byle jak, nie uderzając prawie w żaden talerz. Żenujące, szczególnie że byłem wcześniej pałkarzem w drużynie. Kiedy ląduję już chcę lamentować do moich kolegów, ale widzę że @Irvette de Guise nadal gapi się na mnie z innym wyrazem twarzy niż ostatnie miesiące. - No co! - pytam w końcu lekko poirytowany odzywając się do niej po raz pierwszy od miesięcy. Pochylam się nagle do dziewczyny, by zawiesić usta tuż przy jej uchu. - Zahipnotyzuj się sama, może wtedy sobie coś przypomnisz - szepczę zasłaniając buzię dłonią, by nikt inny oprócz niej nie usłyszał. Nie chciałem robić sobie nadziei, ale zdecydowanie zwracała na mnie uwagę bardziej niż minione długie tygodnie.
______________________
Irvette de Guise
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Może i nie była najbardziej dyskretna w tym całym lampieniu się na Hariela, ale po prostu to wszystko, co działo się w jej głowie, nie dawało jej spokoju. Zrozumiała, jak musi się zachowywać i wyglądać dopiero, gdy ślizgon zwrócił na nią uwagę. Jego ostry ton spowodował, że zmrużyła niebezpiecznie oczy, gotowa na konfrontację. Nie zdążyła jednak wypowiedzieć słowa, gdy Harry zbliżył się do niej, szepcząc jej na ucho. O ile sama bliskość z kim, kogo do końca nie pamiętała, była dla niej niekomfortowa, to jednak było to nic w porównaniu ze słowami, które zaraz potem usłyszała. To wszystko jeszcze bardziej namieszało w jej umyśle szczególnie, po ostatnich tygodniach, kiedy to miała dość wiele nieprzyjemnych konfrontacji. Biorąc jednak pod uwagę urywki wspomnień i słowa, jakie do niej wystosował, zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem faktycznie nie znali się lepiej. Dużo lepiej, bo przecież byle kogo nie dopuszczała do swoich tajemnic. -Wiesz, że to tak nie działa..... mon cher.... - Postanowiła zaryzykować i z reakcji ślizgona wyczytać, jak bardzo w błędzie była, bądź też nie. W razie czego, była gotowa przyznać się do błędu i odejść, jednak liczyła na to, że trochę sytuacja w jej głowie się wyklaruje, a ona nie zrobiła właśnie z siebie wielkiej idiotki.
Ewidentnie odstawał od reszty ćwiczących, ale Charlotte najwyraźniej uznała, że niewystarczająco źle mu idzie - i strzeliła mu w mordę gałęzią, kradnąc tym samym ostatni żeton. - Zapamiętam to sobie! - zagroził, rozmasowując bolące czoło i postanowił, że za tę okropną zniewagę zemści się na niej kiedy nie będzie się tego spodziewała. Sam też nie spodziewał się, że Harold tak zgrabnie rozwikła zagadkę plagi much pod koroną dębu i aż parsknął śmiechem, który niezbyt zgrabnie próbował od razu zamaskować nagłym atakiem kaszlu. No i najwyraźniej los go pokarał (drugiego śmieszka zresztą też...) za wyśmiewanie się z potencjalnego kapitana na treningu, bo w drugiej części ćwiczeń poszło mu po prostu żałośnie. Jedyne co miał na swoje usprawiedliwienie to to, że nie należał do drużyny, ale niekoniecznie go satysfakcjonowało takie wyjaśnienie; w większość celów w ogóle nie trafił, machając jakby na oślep pałką, a kiedy już mu się całe dwa razy udało, to tylko raz uderzył żetonem w talerz. Chyba powinien się udać do magiokulisty, bo ewidentnie z jego wzrokiem było coś nie tak.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw i jakiś elegancki golfik
Spojrzał zdziwiony na Whitelighta z pytającą miną "Czy Ty mówisz do mnie?" i pewnie by sie rozejrzał dla pewności, ale był jedynym Swansea w zasięgu głosu. Uśmiechnął się do niego. - Powiedziałbym, że się posrałem z wrażenia, jak zajebiście Ci idzie, ale... - uniósł wymownie brwi na ten pokaz harielowych umiejętności. Odłożył swoją pałkę do skrzynki ze sprzętem sportowym i uniósł zachęcająco kciuk do góry - Za mną żadne muchy nie latają, może źródła braku higieny musisz poszukać gdzieś bliżej. - do bliskości z Whitelightem nawet nie aspirował. Kliki elitarystów w ogóle go nie interesowały, nie ciągnęło do grona "kumpli", a choć górnolotne żarty były w stu procentach jego klimatem, to w swojej krótkiej karierze w tej szkole częściej trafiał na buców niż ziomeczków do wygłupów. - Spróbuj łukiem, bardziej od dołu. - odwrócił się do @Charlotte Brandon, która z nich wszystkich wyglądała na najbardziej niepocieszoną z powodu swojej obecności tu. Uśmiechnął się zachęcająco, bo i tak podziwiał, że przyszła na trening mioteł, mimo że ją gówno obchodziły.
Charlotte Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
- Trzymam za słowo – odparła z przyjacielską złośliwością do @Gordon Flynn, dużo bardziej pocieszona, mogąc latać ze znajomymi. No i chociaż, jak w przypadku przyjaciółki, gra nie była jej ulubionym zajęciem dnia, miała poczucie obowiązku wobec drużyny. Ślizgoni trzymali się razem i zamierzała dać z siebie wszystko na treningu, by i być przygotowaną do meczu najlepiej jak potrafiła – samym lataniem gry nie mogli wygrać. Dlatego i uważnie wysłuchała podpowiedzi @Lockie I. Swansea. - Nadajesz się do tego – stwierdziła, krótkim, niemalże wojskowym komplementem bez owijania w bawełnę. Oddawała zasługi tam, gdzie się należały. – O tak? – zapytała z lisim uśmiechem, po czym podrzuciła jeden z celów i uderzyła nim w talerz. Jak już coś robiła, nawet jak z poczucia obowiązku, to porządnie. – A tak serio, to chętnie przyjmę podpowiedzi. Zardzewiałam z grą, a przyda się poćwiczyć przed obroną – przyznała, dużo mniej wyzywająco. Gierki gierkami, ale naprawdę potrzebowała porządnego treningu. Dobrze, że chłopak to zorganizował, bo chociaż sama by się na głos nie przyznała, to nie zmobilizowałaby się do czegoś więcej, od latania. Ćwiczyła trafianie w cele, plując sobie w brodę, że na tak długo odłożyła właściwy trening quidditcha. Testowanie zwrotności i balansu mioteł nie było tym samym, czym granie i odczuwała tego efekty. Nie tylko w tym, że wypadła z wprawy, ale i samą szybszą fatygą ramion. Nawet jeżeli było jej do tego nie po drodze, chyba naprawdę musiała jeszcze przed meczem poćwiczyć odbijanie, jeżeli chciała uciągnąć na obronie.
______________________
The devil wears
lace...
... and she can't be
tamed
Royce Baxter
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : czasem noszę kolczyki w uszach i nosie
- Dokładnie tak jest, łysi w tej szkole są szkalowani i mi powiedzieli, że dopóki nie będę miał takiego mopa na głowie jak ty to nigdy kapitanem nie zostanę - odpowiadam uprzejmie Gordiemu, bo chociaż odpowiedź mogłaby się ograniczyć do prostego "nie chce mi się" to elegancko korzystam z okazji, aby poprzekomarzać się z ziomkiem. Uśmiecham się za to do Harry'ego, który twierdzi, że powinienem nim być. Kto wie, może mam coś z matki i nadaję się do trenowania innych? Potem już zajmuję się żetonami i sabotowaniem innych i olewam niezadowolenie Irwetki. Jak ja jej nie zahartuję na boisku to kto to zrobi? Taki ze mnie dobry kolega! Zaraz potem chichoczę, gdy Harold zarzuca żartem o muchach, które uwzięły się na naszą trójkę. Druga część treningu idzie mi żałośnie, no ale na boisku jestem od szukania znicza, a nie napierdalania pałką. Udaje mi się trafić w cztery talerze, więc nawet tego nie komentuję, bo jestem zażenowany tym jak się zaprezentowałem.
______________________
inspired by the fear of being average
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw i jakiś elegancki golfik
Poczuł odrobinę wzruszenia, widząc, że nawet mimo niechęci do pałowania, ani quidditcha samego w sobie w przypadku niektórych, każdemu udało się w tarczę trafić przynajmniej raz, czy dwa. Przez myśl mu przeszło, z tej radości, by nagrodę podzielić równo między wszystkich, ale jeszcze większe wzruszenie poczuł, uświadamiając sobie, że się nie musi rozstawać ze swoimi ostatnimi dwudziestoma pięcioma galeonami, więc uznał, że tego nie zrobi. - Pamiętajcie, gorąca kąpiel i masaż najlepsze na zakwasy. I sok z wiśni. - podpowiedział tym, dla których wysiłek fizyczny nie był chlebem powszednim, pakując resztę pałek i przyzywając talerze.
Trening zakończony. Dzięki za przyjście!
| wszyscy zt
Irvette de Guise
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Gdy trening się skończył, nie myślała o niczym innym, jak o wskoczeniu do wanny w łazience prefektów. Musiała jednak odłożyć tę myśl na bok, bo chciała wyjaśnić coś, co zaczynało się dziać w jej głowie, a czego do końca nie rozumiała. Liczyła na to, że choć trochę sytuacja jej się rozjaśni. -Mogę Cię na chwilę prosić? Chciałabym porozmawiać. - Położyła lekko dłoń na ramieniu @Hariel Whitelight, by zwrócić jego uwagę. Słyszała, jak kumple zwracają się do niego po imieniu, choć to nie mówiło jej jeszcze za wiele, mimo powracających skrawków wspomnień, które kłębiły się w jej głowie. -Widzę, że jesteś bardziej zorientowany w sytuacji niż ja. Wiesz, co się dzieje? Dlaczego...Dlaczego nic nie pamiętam? - Zapytała bez ogródek, gdy zostali już sami. Z jego słów wywnioskowała, że to ten przypadek, co zresztą powracająca przeszłość potwierdzała. Nie potrafiła do końca ustalić, jaki typ relacji między nimi zachodził, ale wątpiła, by było to coś wrogiego. Nie, zdecydowanie nie takie odnosiła uczucie, patrząc na migające w jej umyśle obrazy.