Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ruchome schody

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next
AutorWiadomość


Go??
avatar

Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8








Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyPią 25 Cze - 19:48;

First topic message reminder :


Ruchome schody

Schody ciągnące się od parteru aż po siódme piętro. Nieraz złośliwe, kiedy tylko znajdziesz się na stopniach, one poruszą się i dotarcie do celu zajmie ci dwa razy więcej czasu niżbyś się spodziewał... Zdarza się też, że są w lepszym humorze i ułatwią ci dostanie się z jednego piętra na drugie. Posiadają niezliczone dziury, często ukryte i tylko dzięki doświadczeniu w wpadaniu w nie można się nauczyć, które schodki należy omijać.
Ściany dookoła zdobią niezliczone, ruszające się portrety mniej i bardziej znanych postaci.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyPią 25 Gru - 21:30;

Olivia nie miała problemu z wyrażaniem swoich uczuć, była w tym dość bezpośrednia, niemniej bywały emocje, które wolała skrywać, ponieważ mógłby zbytnio namieszać nie tylko w jej życiu, ale również innych osób, a pewne zmiany nie były pożądane. O samej Julii nie wiedziała, co dokładnie myśleć, wydawała się być miła i to była jedyna rzecz, którą mogła o niej powiedzieć, jednocześnie czując do niej swego rodzaju niechęć. Wiedziała z czego może ona wynika, ale nie chciała tej myśli do siebie dopuścić, bo wtedy musiałaby przyznać, że jest zazdrosna o Maxa, o którym nie chciała teraz myśleć.
Towarzystwo Krukonki nie było jej do końca na rękę, właściwie ostatnio mocno stroniła od znajomych dzieląc swój czas na naukę, obowiązki prefekta i wizyty u Boyda z którym wolała siedzieć sama niż w obecności osoby trzeciej, ale nie chciała wyjść na niemiłą. W dodatku nie mogła zabronić dziewczynie odwiedzin, które na starszego Callahana działały dobrze, były przejawem normalności.
Może i Brooks oczekiwała więcej szczegółów które dotyczyły stanu Boyda, Olivia odnosiła takie wrażenie chwilę po udzieleniu zdawkowej odpowiedzi, lecz nie zamierzała mówić wszystkiego, dla niej ciemnowłosa była obcą osobą, a Gryfonka ceniła sobie prywatność. Nie lubiła mówić o sobie czy swojej rodzinie. Wydarzenia mające miejsce w zakazanym lesie odbiły się mocno na jej bracie, ale nie musiał wiedzieć o tym każdym, nawet jeśli nie trudno było się tego domyślić, patrząc na to jakie rany fizyczne odniósł.
Słysząc kolejne pytanie padające z ust dziewczyny Oli przystanęła, zaciskając palce na książce. Zatrzymała spojrzenie na Julii, a łagodny wyraz jej twarzy nabrał surowszych rys.
- To Solberg cię przysłał? Żebyś przekazała mu wieści dotyczące Boyda, bo sam jest zbyt wielkim tchórzem, by do niego przyjść?! - zapytała trochę ostrzej niż zamierzała, kąciki jej ust opadły, a palce zacisnęły się na trzymanym przedmiocie tak mocno, że zabolały ją opuszki i pobielały kłykcie.

Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1557
  Liczba postów : 4784
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 26 Gru - 11:29;

O ile Olivia starała się skrywać swoje emocje, o tyle Brooks była bardziej bezpośrednia w okazywaniu tego, co czuje. A że nie czuła obecnie nic szczególnego w stosunku do dziewczyny, to i jej postawa była niezmienna. Przyjazna obojętność, na to właśnie wskazywał jej uśmiech. Nie miała pojęcia o niechęci Gryfonki do jej osoby ani o powodach, które się za tą niechęcią kryły. Jeżeli ta była zazdrosna o Solberga, to musiała być idiotką. I powinna się przejmować połową szkoły, a nie Julką. Czy ta wiedza zmieniłaby cokolwiek w jej życiu? Raczej nie, interesował ją stan Boyda, a nie jego młodsza siostra i jej uczuciowe rozterki.

Towarzystwo Gryfonki również nie było jej na rękę, wolałaby w końcu porozmawiać z Boydenem w cztery oczy, bez akompaniamentu pani „prefekt”, ale grała kartami, którymi dostała od losu i nie zamierzała z tym walczyć. Kiedy Callahan zdawkowo odpowiadała na kolejne pytania, wewnętrznie przewracała oczami. Dziewczyna zachowywała się, jakby Brooks kazała jej zdradzić szyfr do skrytki w Banku Gringotta, a nie pytała o stan zdrowia kolegi. Mimo to nic nie mówiła, tylko starała się doprowadzić sprawę do końca i po prostu odwiedzić Boyda. Oli z kolei wybrała zupełnie inną ścieżkę i postanowiła zadać pytanie, będące jednocześnie niemiłe i po prostu głupie. Na zarzut szpiegowania dla Solberga mogła odpowiedzieć w tylko jeden sposób. Zaczęła się śmiać, nie wierząc w to, co słyszy. Kiedy już uspokoiła złośliwy rechot, postanowiła odnieść się do stawianych jej zarzutów.

- Ja wiem, że Callahanowie nie słyną z inteligencjii, ale serio? – powiedziała, starając się pozbyć z twarzy szerokiego uśmiechu, nieadekwatnego do sytuacji. – Ale niech ci będzie. Tak, szpieguję dla Solberga. Zaraz po spotkaniu z Boydem wyślę mu dokładny raport. Wyjmij głowę z dupy, Callahan. Świat się nie kręci wokół ciebie i ojca twojego urojonego dziecka. Wiedz tylko, że gdyby nie ten tchórz, odwiedzałabyś brata nie w skrzydle szpitalnym, a na cmentarzu.

Wlepiła spojrzenie w książkę dziewczyny, na której to, ta zacisnęła palce. Gdyby dla odmiany postanowiła do niej zajrzeć, może by nie była taką idiotką.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 26 Gru - 12:12;

W gruncie rzeczy nie obchodziło jej to czy odpowiedzi jakich udziela podobają się Julce czy też nie; nie czuła potrzeby by w bardziej szczegółowy sposób dzielić się informacjami na temat własnego brata, fakt że było w nim lepiej niż kilka dni temu powinien wystarczyć dziewczynie, zwłaszcza, że nie sądziła, by Boyda i Brooks łączyły jakieś bliższe relacje, które chłopak miał z Alise czy Bonnie - im chętniej powiedziałaby o stanie starszego Callahana.
Reakcja ciemnowłosej na jej słowa dotyczące Solberga zaskoczyła Olivię; zmarszczyła czoło pozwalając by pojawiła się na nim jedna pozioma zmarszczka, jakby nie do końca rozumiała śmiech, którym tamta wybuchała - ten nie nosi w sobie ani grama rozbawienia.
- Może ty jesteś taka mądra? Najpierw pytasz o stan mojego brata, a teraz śmiesz nazywać nas wszystkich głupimi - syknęła w odpowiedzi, zdziwiona własnymi słowami i tonem z jakim je wypowiadała. Ogrom złości wywołany niesprawiedliwością, zawodem i wieloma innymi czynnikami, który drzemał w niej w końcu miał okazję wydostać się na zewnątrz.
Tak naprawdę, Olivia wciąż nie miała do końca pojęcia co wydarzyło się w zakazanym lesie, Boyd opowiadał o tym pół zdaniami, a Max nie raczył się nawet do niej odezwać. Łatwo było jej winić Ślizgona za całe zło, niejako przejmując rolę brata w relacji z nim.
- Tak, bo ty wiesz wszystko najlepiej, a Solberg uciekł mając w dupie całą resztę poza swoim chłopaczkiem. - oznajmiła, zupełnie ignorując komentarz dotyczący fałszywej ciąży, widocznie Max z wielu rzeczy zwierzał się swojej psiapsi.
- Nie mam zamiaru prowadzić z tobą żadnej dyskusji, bo jesteś najmniej ważna w całej tej historii - dodała, tylko, po czym nie zwracając już uwagę na relacje Julki, ruszyła przed siebie.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1557
  Liczba postów : 4784
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 26 Gru - 13:05;

Rozmowa, jak długa by nie była i czego by nie dotyczyła, zawsze była w gruncie rzeczy tym samym – wymianą informacji. Nie liczyła co prawda na żadne długie wywody, do których, jak sądziła, Oli była zdolna, ale jak już ktoś zadaje ci pytanie, to się na nie odpowiada. Zwłaszcza że Brooks nie pytała o jakieś zawiłe i skomplikowane rzeczy, które mogłyby zostać niezrozumiane przez Gryfonkę. I choć faktycznie nie łączyła ją z Boydem żadna zażyła relacja, to miała swoje powody, by martwić się o chłopaka i nie musiała jej się tłumaczyć. Ani tym bardziej spotykać się z oskarżeniami, że szpieguje dla Solberga.

- Mądra? Nie. Mądrzejsza? Tak. I Właśnie potwierdziłaś moją teorię. Podeszłam po prostu zapytać o Boydena, a ty wyjeżdżasz z Solbergiem i swoimi teoriami szpiegowskimi. Brawo – odpowiedziała, a uśmiech nie znikał z jej twarzy. Na końcu języka miała dużo nieprzyjaznych i niezbyt miłych słów, ale na razie, postanowiła zatrzymać je dla siebie. Nie miała zamiaru wszczynać wielkiej awantury na środku ruchomych schodów, tylko zobaczyć się z ex-pałkarzem i do tego dążyła. Ale czy na pewno?

- Solberg zawsze ucieka, jak ma problemy – stwierdziła. Była już lekko zirytowana, ale nie dawała tego po sobie poznać. Może jedynie oczy mówiły, co tak naprawdę odczuwa Krukonka. – Tak samo spierdolił, gdy mu powiedziałaś, że jesteś w ciąży. I tak naprawdę, gdyby nie to, że jesteś idiotką, która nie potrafi dobrze wykonać testu ciążowego, Twój brat wciąż miałby rękę, Solberg nie chlałby gdzieś w Hogs, a ja nie musiałabym prowadzić tej jakże przyjemnej rozmowy.

Widząc, że Olivia, jakże dojrzale, po prostu się odwróciła i odeszła, ruszyła jej śladem. Nie miała zamiaru jej zatrzymywać, po prostu chciała zobaczyć starszego Callahana. Cała reszta się nie liczyła.
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 26 Gru - 13:25;

Postać Krukonki irytowała ją coraz bardziej. Czuła, że chęć zobaczenia Boyda i uzyskania informacji na temat jego zdrowia nie były jedynym powodem przez który została przez nią zaczepiona. W gruncie rzeczy do tych dwóch rzeczy Olivia wcale nie była niezbędna, gdyż wystarczyło zwyczajnie udać się do skrzydła szpitalnego, gdzie starszy Callahan przebywał od jakiegoś czasu. Może Julia podświadomie dążyła do starcia z Gryfonką? Brunetka nie miała ochoty na podobne starcia, należała raczej do osób które nie wybuchały zbyt łatwo i zawsze ważyły słowa, była przeciwieństwem swojego brata, ale tym razem nie potrafiła zatrzymać potoku słów, który opuścił jej malinowe usta. Musiała wyładować na kimś swoją złość, a Brooks była idealną "ofiarą" choć w rzeczywistości obie nimi były.
- Zamknij się! - warknęła, czując, że za wszystko Julka postanowiła obwiniać ją. Poczuła jakby właśnie dostała w twarz, bo oto przyjaciółka Maxa za którą on tak przepadał obwiniała ją za stan Boyda i jego samego, jakby Olivii już nie miażdżyły wyrzuty sumienia.
- Uciekł - zaśmiała się gorzko, bo przecież pośród szkolnych korytarzy wciąż huczało od plotek jakoby cały ten czas Max spędzał z Felkiem. - Weź lepiej słownik i zapoznaj się z terminem ucieczki, bo robisz z siebie kompletną idiotkę - oznajmiła, starając się zachować hardą minę, chociaż wewnętrz rozpadała się na miliony kawałków. Musiała stąd odejść, jednak zdążyła zrobić zaledwie kilka kroków, gdy Brooks dołączyła do niej.
- Po co ze mną idziesz, nikt cię tam nie chce - powiedziała, ponownie się zatrzymując.

Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1557
  Liczba postów : 4784
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 26 Gru - 14:30;

Gdyby dotarcie do Callahana było takie proste, już dawno siedziałaby przy jego łóżku i odciągała jego myśli od stanu, w jakim się znalazł, rozmową na jakiś głupi temat, jak krzyżówki, czy karty z czekoladowych żab. Pech chciał, że nie było to  łatwe i przez to zmuszona była do rozmowy z Gryfonką. A rozmowa ta, choć niezbędna, nie należała do przyjemności, głównie dlatego, że Callahan miała w głowie istny pieprznik, dodatkowo zmącony martwieniem się o brata.
Słysząc niezbyt miłą sugestię zamknięcia ust, prychnęła tylko rozbawiona. Callahan była bowiem jak malutki piesek, który głośno ujadał, choć nie był w stanie zrobić czegokolwiek.

- Uciekł – potwierdziła. I w sumie to się mu nie dziwiła, biorąc pod uwagę całą sytuację, a plotki o Solbergu i Lowellu miały tyle wspólnego z rzeczywistością jak te, że Brooks szprycuje się testosteronem. Aby dojść do takich wniosków, trzeba było jednak używać mózgu do czegoś innego, niż wymyślanie sobie ciąży, czy kombinowanie, jak dorwać się do gaci kolejnego nastolatka.

- Ok. – Skwitowała przytyk Oli, wzruszeniem ramion. Gdyby za każde niemiłe słowo w jej kierunku otrzymywała galeona, już dawno mieszkałaby w zamku nie mniejszym od Hogwartu. Gruba skóra była niezbędna w tej szkole, zwłaszcza gdy było się mugolakiem.

- Doskonale wiesz, czemu idę. Muszę przecież wysłać Solbergowi raport na temat Boyda - odpowiedziała, dreptając w kierunku skrzydła szpitalnego. - Tępa suka – pomyślała jeszcze, niedowierzając, że ktoś może być aż tak głupi. No ale czego ona oczekiwała od Callahanów, którzy książek używają tylko do tego, by stolik się nie chybotał?
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 26 Gru - 15:23;

Ciężko było zaprzeczyć jako Oli nie do końca była sobą, wydarzenia ostatnich tygodni odcisnęło na niej swoje piętno bardziej niż można było początkowo przypuszczać. Stała się trudniejsza w obyciu a naturalna dla niej otwartość wobec innych osób, została zastąpiona zgorzknieniem.
W dodatku Julia działała jej na nerwy, potęgując przygnębiające uczucia oraz poczucie winy, lecz nie chciała dać tego po sobie poznać - chciała uchodzić za silną, chociaż tak naprawdę czuła się niczym laleczka z porcelany, którą ktoś rzucił o kamienną posadzkę.
Brooks miała zupełnie błędne mniemanie o Olivii, choć ta nie miała o tym pojęcia, być może rozmowy z Maxem wykreowały w taki sposób postać młodej Callahanówny. Nie ważne było to, jak dalekie było to od rzeczywistości, bo dawało powód do wyrzucenia złośliwych komentarzy i obwiniania brunetki za całe zło.
Na kolejne słowa dziewczyny nie odpowiedziała nic, tym samym kończąc niepotrzebną dyskusję, choć miała ochotę przywalić Krukonce, jeśli przyniosłoby to chociaż chwilowe ukojenie.


Zt x2
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyCzw 4 Lut - 11:44;

Tego dnia nie miała ochoty zupełnie na nic. Wspinała się właśnie wielkimi schodami w górę, na wieżę Gryffindoru, po leciutkim śniadaniu, jakie było dane jej zjeść wspólnie z pozostałymi znajomymi, jednak stwierdziła, że nie dzisiaj olewa zielarstwo i idzie jeszcze pospać. Miała dość ostatnio tych wszystkich lekcji i esejów, które mieli pisać jako prace domowe i chciała po prostu się od tego odciąć i zwyczajnie zrobić sobie labę, jak to miała dawniej w zwyczaju.
A, że schodów było duuuużo, a Odeya zaczęła intensywnie błądzić myślami po róznorakich wspomnieniach, w końcu padło j na tamten wieczór, w ganku przed jej domem, kiedy ostatni raz rozmawiała z Daemonem. Ostatnio starała się ucinać nawet myśli z nim związane, bo unikanie go nawet dobrze jej wychodziło, choć nie oznaczało to, że o nim zapomniała. Co jakiś czas widywała go na szkolnych korytarzach, na szczęście z daleka i czasami oczywiście w obecności [jego narzeczonej[/i]. Tak, już wiedziała która to... ale o dziwo nie czuła do niej złości. Do Avreya w sumie też już nie. Dostrzegła, że nie zachowują się jak para. Nawet z mowy ciała nie wynikało, żeby się specjalnie lubili. Jednak to nie zmieniało faktu, że byli narzeczeństwem i Ode nie chciała się między nich wpieprzać. Dlatego zostawiła Daemona w spokoju. Dlatego go unikała. Bo tak będzie dla nich lepiej. Wiedziała to.
W pewnym momencie pisnęła głośno i podskoczyła, kiedy dosłownie ktoś wyrósł przed nią i zdołała zobaczyć tylko białą koszulę i luźno związany krawat, zwisający z szyi, kiedy odskoczyła na jednym z półpięter ruchomych schodów. Złapała się automatycznie za serce, które przez pare sekund przestało bić i przymknęła oczy. A kiedy je otwarła zobaczyła swoje myśli na jawie.
- Daemon...  - szepnęła, nadal próbując uspokoić oddech, jednocześnie wpatrując się w Ślizgona, jakby widziała go pierwszy raz na oczy. - Wystraszyłeś mnie cholernie. Yyy, a gdzie Twoja dziewczyna? - nie mogła powstrzymać się od tego pytania, które zadała jak gdyby pytała o pogodę. Bez cienia złośliwości. Po prostu ciekawa.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyCzw 4 Lut - 11:45;

Los rzadko była łaskawy, częściej doświadcza, rzuca kłody pod nogi, testuje. Wystawia na kolejne próby, którym coraz gorzej jest sprostać, rzuca ludzi w wir wydarzeń, nie dając żadnego koła ratunkowego. "Toń!" krzyczy, śmiejąc się przy tym w głos, jakby bawił się w najlepsze.
Obracał w dłoni szklankę wypełnioną cieczą w kolorze złota, przypatrując się, jak pojedyncze krople zatrzymują się na przezroczystym materiale, by za chwilę ciągnięte przez grawitację ponownie opaść na dół. Czuł się, jak taka kropla, która ugina się pod wpływem siły, poddając się. Pluł sobie w brodę, że zgodził się na te głupie zaręczyny. Z narzeczoną nie był w stanie wytrzymać dłużej niż kilka chwil i to tylko wtedy, kiedy ktoś znajdował się w pobliżu, unikał przebywania z nią sam na sam, bo zwyczajnie działa mu na nerwy.
Unikał także Odey, a może to ona jego? W zasadzie gubił się już w tym i nic nie wskazywało na to, by nagle zaczął w tym temacie jaśniej myśleć. Ilekroć próbował nogi same prowadziły go do pubu - nawet teraz. Było dopiero po ósmej, ledwie otworzył oczy, kiedy myśli zawiodły go do Hogsmeade. Samotna postać siedziała przy barze od dłuższej chwili jedynie wpatrując się w szklankę, na co stojący za barem barman zareagował zdziwieniem, jednak milczał.
Daemon rzucił na drewniany, wysłużony blat kilka galeonów, opróżnił szklankę i wraz z charakterystycznym dźwiękiem aportował się na tereny szkoły. Mocny podmuch wiatru zerwał kaptur z jego głowy. Na nienaturalnie bladą twarz opadły ciemniejsze kosmyki włosów. Uśmiechnął się cynicznie spoglądając na słońce, które uparcie próbował przedrzeć się przez ciemne, gęste chmury. Jego ciche westchnięcie zostało zagłuszone przez kolejny podmuch wiatru. Ten był jednak inny. Silniejszy, groźniejszy, chłodniejszy. Sennie przymknął powieki by po chwili niechętnie otworzyć źrenicę - ostatnio nie sypiał najlepiej, jeśli w ogóle udało mu się zasnąć.
Pomiędzy murami zamku tylko policzki noszące wciąż czerwone ślady wywołane chłodem zdradzały, że jeszcze niedawno Ślizgon nie znajdował się między nimi. Pokonał kilka kolejnych schodów idąc w tylko sobie znanym kierunku, kiedy przed jego oczami znalazła się znajoma postać. Wszędzie rozpoznałby jej sylwetkę i tą słodką woń, która w jednej chwili wypełniła powietrze, instynktownie przymknął oczy, słysząc jak szepcze jego imię.
Otworzył powieki pozwalając by światło lamp ozdabiające kamienną ścianę odbiło się w stalowo-niebieskich tęczówkach teraz wpatrujących się w Gryfonkę. Serce w jego piersi drgnęło, chociaż on sam wydawał się niewzruszony spotkaniem. Stał przed nią niczym kamienna statua, niezdolny do żadnej reakcji, bo gest który chciał wykonać zapewne spotkałby się z protestem dziewczyny lub nawet jej krzykami.
To ona jako pierwsza zabrała głos, od razu wchodząc na dość drażliwy temat, co w pierwszym odruchu skwitował skrzywieniem, zmuszając mięśnie twarzy do nagłego wysiłku do którego nie były przyzwyczajone. Usta Ślizgona opuściło ciche westchnienie, przewrócił teatralnie oczami.
- Taki straszny jestem? - zapytał, unosząc do góry prawą brew, chociaż przypuszczał, co jest powodem jej słów.
- A jeśli chodzi o moją pożal się Merlinie narzeczoną, to nie wiem, ale jak masz ochotę możesz jej poszukać, pytała ostatnio o ciebie - odpowiedział, poprawiając niezgrabnie wiszący krawat, który był jedną z oznak jego chujowego stanu.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyCzw 4 Lut - 11:47;

Gdyby miała zdecydować co teraz byłoby najlepszą rzeczą, która mogła się wydarzyć, jeśli chodziło o nią i o Deamona, nie wiedziałaby co to mogło by być. Czuła, że ten stracony czas, w ciągu którego nie mieli ze sobą styczności - między innymi na jej własne życzenie, bo go unikała - zdziałał swoje. Tęskniła do niego, ale tłumiła w sobie to uczucie, aby łatwiej było odciąć się i wytrzymać w postanowieniu, życia z dala od Avrey'a. Robiła to dla własnego dobra, ale też dla niego. Jeśli miał niedługo ożenić się z Irvette, nie powinien łudzić się, że ona z nim zostanie. Jednak ten czas rozłąki dał jej wiele do myślenia. Nie spotykali się, przez co miała więcej czasu na czytanie książek, pisanie opowiadań. Czasem jej myśli mimowolnie błądziły w niechcianym kierunki i chcąc niechcąc pewnego dnia stwierdziła, że najprawdopodobniej to co czuje to Ślizgona to miłość. To, że tak trudno jest się jej z niego wyleczyć, to że to tak bardzo boli - to jasne oznaki tego, że go kocha. Nie chciała tego i zapierała się rękami i nogami, aby się nie angażować, ale głupie serce nie chciało jej słuchać. Teraz nie było już odwrotu.
Ale los chciał, że znowu po tych kilku tygodniach celowego mijania się w zamku, wreszcie dosłownie wpadli na siebie, a Ode wyrwana z myśli, nie mogła złapać tchu. Stała przed nim, nieco rozdygotana, próbując uspokoić gwałtowne kołatanie serca, jednocześnie niedowierzając, że go wreszcie ma przed sobą. Z jednej strony tak bardzo o tym marzyła od pewnego czasu, ale z drugiej - właśnie przekreśliła swoje starania omijania go szerokim łukiem, które zajęły jej prawie miesiąc. Jego głos, który usłyszała, kiedy się odezwał, sprawił, że coś poruszyło się w jej żołądku, jakby ten znajomy dźwięk był od dawna przez nią wyczekiwany. Ah, tak bardzo jej tego brakowało. Tych silnych ramion, potarganych włosów, w które najchętniej wsunęła by palce...
- Wyglądasz... upiornie. Jesteś chory? - spytała po chwili, wpatrując się w niego i oczywiście mając na myśli jego bladą cerę i podkrążone oczy. Widać po nim, że był zmęczony, tylko czym? Usłyszawszy informacje o tym, że de Guise o nią pytała, uniosła wysoko brwi, w geście zdziwienia.
- Jak to o mnie? Dlaczego o mnie? - odezwała się po chwili ciszy, posyłając mu wyczekujące spojrzenie. - Powiedziałeś jej o nas? Znaczy... o tym co nas łączyło? - zapytała cicho, podchodząc bliżej niego, tak aby mieć pewność, że nikt więcej nie usłyszy jej słów. Nie miała pojęcia o co mogło chodzić rudowłosej dziewczynie i po co by się nią miała interesować.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyCzw 4 Lut - 11:48;


Odeya chciała swoje zachowanie usprawiedliwiać dobrem ich obojga, jednak żadne nie wyglądało tak, jakby czas pozbawiony swojego towarzystwa wpływał na nich zbawiennie. Być może miała w końcu chwilę, by w spokoju przeanalizować drzemiące w niej uczucia, jednak czy wniosek do którego doszła nie był sprzeczny z tym, co chciała osiągnąć odcinając się od niego? Czy chociaż raz zastanowiła się, w jakim miejscu by byli, gdyby wciąż nie uciekała? Ale czy tylko ona postępowała w taki sposób? On również nie był lepszy, wycofywał się w momencie, gdy uświadamiał sobie, że zaczyna mu zależeć. Topił rodzące się w nim uczucia względem Gryfonki w butelce whisky, która wręcz mu zbrzydła. Wciąż bił się z myślami czy zrobił dobrze godząc się na zaręczyny z Irvette, której nie tylko nie kochał, ale przede wszystkim nie lubił.
Miał wobec rodziny zobowiązania, był ich świadomy i godził się na to, by je wypełnić, jednak zmieniło się to pod wpływem upartej i przekornej brunetki. Okazywał jej to w słaby sposób, chociaż inaczej nie potrafił. Nie był dobry w uczuciach, które dawniej nigdy nie rzutowały na jego życie. Gdyby miał zdecydować co teraz byłoby najlepszą rzeczą, która mogła się wydarzyć, jeśli chodziło o niego i Odey podjąłby kroki, by nie była jedynie anonimową dziewczyną, o której od czasu do czasu rozmawia się w jego rodzinnym domu. Nie był tylko pewny, w jaki ona by to przyjęła, w końcu na palcu de Guise wciąż znajdował się pierścionek.
- Upiornie? Chory? - powtórzył, unosząc lekko kąciki ust -Wydaje ci się, ale miło, że się martwisz - odpowiedział z charakterystyczną nonszalancją w głosie. Stwarzanie pozorów w takim stanie nie było proste, ale przecież od dziecka był dobrym aktorem, a zakładanie masek było jego największym talentem. Poprawił krawat, chociaż dzięki temu wyglądał schludniej, to wciąż widać było jego okropny stan.
Uśmiech chłopaka powiększył się, kiedy grad pytań opuścił usta Worthington, oparł się o kamienną poręcz w milczeniu się jej przyglądając. Ważył co powinien jej powiedzieć, choć przecież zawsze był z nią szczery.
- Skądś usłyszała, że po zaręczynach byłem u ciebie, chciała dowiedzieć się kim jesteś - odpowiedział w końcu po dłuższej chwili, wzruszając przy tym ramionami, bo przecież to było bez znaczenia - niczego się i tak nie dowiedziała.
- A coś nas ŁĄCZYŁO? - zapytał, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Ciekaw był jej odpowiedzi, bo z tego co pamiętał, wciąż powtarzała, że nie łączy ich nic i nie może łączyć. - Bo wciąż mówiłaś, że nie -dodał pośpiesznie, zanim ta zabrała głos i opacznie zrozumiała jego pytanie - to było dla niej takie typowe.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyCzw 4 Lut - 11:48;

To była naprawdę jedna z trudniejszych decyzji w jej życiu (jak nie najtrudniejsza) jak do tej pory. Owszem, ani jedno ani drugie nie było w tej chwili szczęśliwe, ale mimo to według niej, tak należało postąpić. Skoro w jego mniemaniu, należało zgodzić się na te wymuszone na nim, przez jego rodziców zaręczyny, to tak według niej koniecznym było aby przestali się spotykać. Nie chciała nikogo oszukiwać. Nie chciała robić im pod górkę, kiedy oficjalnie byli narzeczeństwem, nawet z prawdziwym związkiem nie miało to nic wspólnego. Od momentu, kiedy dowiedziała się o tym, że Daemon wręczył Irvette pierścionek, czuła, że nie ma już żadnego prawa do niego. Może i wcześniej też go nie posiadała, ale teraz tym bardziej czuła się źle z tym, że ciągle o nim myśli. Uciekała, to prawda, ale czy to nie było jedyne słuszne wyjście w tej chwili? Do czego doprowadzi ją ślepe wierzenie w tę relację, kiedy ma teraz niemal namacalny dowód na to, że nic z tego nie będzie. Nie była tego typu osobą, która dałaby radę spotykać się po kryjomu, aż w końcu ktoś ich nakryje i to właśnie ona będzie tą złą, która namąciła w glowie zaręczonemu facetowi. Tylko, że nie przewidziała faktu, że coś rozwinęło się w niej, w stosunku do Avreya i nie potrafiła tego zatrzymać...
Prychnęła lekceważąco na jego słowa, jakby ja one obrażały. Oczywiście było to wyraźnie udawane oburzenie, które chciała, aby chłopak zobaczył.
- Juz od dawna się o Ciebie nie martwie, bo masz kogoś innego od tego - rzuciła stanowczo, zakładając ręce na piersi. przyglądając się mu przez dłuższą chwilę, kiedy poprawiał krawat doszła do wniosku, że pewnie znowu ma jakiś problem, bo jeśli nie jest chory, to wygląda jakby notorycznie chlał...
A potem pojawił się temat panny de Guise i juz w ogólnie nie było szans na przyjemną pogawędkę. Ode co prawda na poczatku była jedynie tylko ciekawa, czemu Daemon spędza ze swoją udawaną narzeczoną tak mało czasu, ale potem chłopak zaczepił ja inna informacją.
- Jak... Skąd się dowiedziała? wypaliła, nieco oszołomiona tym co usłyszała. Czyli jednak jest tą złą w oczach rudowłosej Ślizgonki. Tylko czekać, aż dowie się kim jest i przyjdzie do niej z prośbą, żeby odczepiła się od Daemona. Dziewczyna odwróciła od niego wzrok i spojrzała gdzieś w dół schodów, jakby zdezorientowana. Jednak, kiedy zapytał zacisnęła zęby i rozejrzała się wokoło, jakby bała się, że ktoś ich usłyszy. Przenosząc na niego wzrok, zrobiła kilka kroków w jego stronę, nadal ze skrzyżonanymi na piersiach ramionami.
- To Ty zawsze zachowywałeś się, jakby to było nic nadzwyczajnego. Już teraz rozumiem doskonale dlaczego nie pojawiłeś się na balu, ani na żadnym z moich meczy... - może i to był cios poniżej pasa, wypominając mu to, ale nie zważała na nic. Po prostu tak to wyglądało. Że nie chciał pokazywać się w jej obecności nigdzie, bo tak naprawdę wiedział, że będzie zmuszony być publicznie wierny innej. Może nawet przeczuwał, że stanie się to niedługo. A może nie przyszedł na ten bal specjalnie, żeby się wkurzyła i sama stwierdziła, że to nie ma sensu. Już sama nie wiedziała co myśleć. Dostała od niego pewne zapewnienia, którym niby wierzyła, tak samo nosiła ciągle na piersi czarne oczko, które od niego dostała, ale ciągle nie mogła przekonać się do jego czystych intencji. Bo niby jak, skoro to wszystko wyglądało tak skomplikowanie...
- Ty w ogóle kiedykolwiek mnie chociaż lubiłeś? - spytała po chwili w przypływie emocji, które ją dołowały. Nakręcała się i w tej chwili widziała tylko te złe aspekty ich aktualnej znajomości. Nawet jeśli w duchu umierała z tęsknoty za nim...
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyCzw 4 Lut - 11:49;

W Odey irytowało go to, że każdą decyzję podejmowała sama; nieważne było dla niej to, że tyczy się ich obojga, chciała się odciąć? - robiła to, chciała go unikać? - robiła to. Niezależnie od tego, czy sobie tego życzył czy też nie. Z jednej strony miał ochotę walnąć ją za to w łeb, z drugiej - szanował to. Była niezależna, wolna, robiła co chciała zamiast spełniać jego zachcianki i oczekiwania, poniekąd przypominała jego matkę, gdy ta była młoda. Wielokrotnie z ust dziadków słyszał opowieści o buncie swojej rodzicielki, o tym że w poważaniu miała zdanie jego ojca mimo, iż obie rodziny łączyło przyrzeczenie. Być może właśnie z powodu tego podobieństwa Gryfonka przykuła jego uwagę, gdyż matka była jedyną kobietą, którą szanował - oczywiście poza Jas, będącą jego oczkiem w głowie.
Wiedział, że dziewczyna jest uparta, dlatego nie podjął kolejnej próby przekonania jej, co do jego zamiarów czy też uczuć. Przyjął rzeczywistość, którą sama stworzyła, dając jej czas i przestrzeń, nawet jeśli bardzo mu się to nie podobało. Męczył się. Czuł się jak narkoman, trafił na odwyk pozbawiony jej towarzystwa, bliskości, upajającego zapachu, który mącił mu w głowie. To był naprawdę trudny czas, trwonił go głównie na przesiadywaniu w pubie, unikaniu obowiązków szkolnych i ludzi; samotność była w tym przypadku lepsza niż upierdliwi współlokatorzy.
Żałował, że brunetka nie rozumiała zasad, jakie panowały w świecie, w którym przyszło mu żyć, wydawała się niecierpliwa, może nieco zaborcza, chociaż to mu akurat odpowiadało. Poniekąd rozumiał jej zachowanie, jednak wciąż nie mógł pojąć dlaczego nie potrafi mu zaufać. Czy kiedykolwiek nadwyrężył jej zaufanie do tego stopnia, by teraz każdy gest czy słowa odbierała jako kłamstwo?
Nie potrafił ukryć rozbawienia, które wywołało prychnięcie dziewczyny, a następnie jej słowa. Być może jego reakcja ją zirytuje, jednak to nie powstrzymało go, by ją okazać. Po raz kolejny włączała tryby zazdrośnicy, który w odczuciu Ślizgona dodawał jej jedynie uroku.
- Wiesz co, myślę że byście się dogadały - oznajmił w odpowiedzi, pozwalając sobie na śmiech. - Obie nienawidzicie mnie bardziej niż siebie wzajemnie zapewne - dodał, wyjaśniając poniekąd, co ma na myśli. Oczywiście trochę się zgrywał, postawa Od w stosunku do niego wskazywała na coś zupełnie innego niż nienawiść, ale nie umiał darować sobie tego przytyku, który zapewne wkurzy brunetkę jeszcze bardziej, a on uwielbiał gdy się złościła. Kiedy jej lazurowe tęczówki nagle ciemniały, wyrażając chęć mordu, usta układały się w cienką linię, a dłonie zaciskały w piąstki. Jego umysłu nie mogła opuścić myśl, a raczej przeświadczenie, że mimo wszystko martwiła się o niego, nawet jeśli niepotrzebnie - radził sobie. Co z tego, że chujowo? Wciąż unosił się na powierzchni.
Temat de Guise był dla niego równie drażliwy, jak dla Odey, jednak tym razem to ona go zaczęła, zadając idiotyczne pytanie, a on kreatyn kontynuował.
- A bo ja wiem, nie chciała tego zdradzić, jakby no nie dogadujemy się - odpowiedział wzruszając przy tym ramionami i choć może jego słowa zabrzmiały jak skarga, to nie wyglądał jakby się tym faktem przejmował. Dla niego oczywistym było, że wybór rudowłosej na narzeczoną był kompletną pomyłką.
Cały czas bacznie obserwował zachowanie Gryfonki, był ciekawa jak zareaguje na jego słowa, w jaki sposób zacznie się bronić, bo przecież powiedział prawdę - zawsze był z nią szczery. Pierwsze słowa zabolały, świadczyły o tym, że wciąż w pewnych kwestiach zupełnie się nie rozumieją albo ona nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że jednak mu zależy. Patrzył na dziewczynę, a zmarszczka na jego czole stawała się coraz głębsza. Nie wiedział, że sprawa balu wciąż ją dręczy, bo przecież wytłumaczył dlaczego nie mógł się wtedy pojawić. Sądził, że zrozumiała. Nie miał pojęcia w jak wielkim błędzie był.
Kiedy pytanie opuściło malinowe usta Odey zrobił krok w jej stronę, zmniejszając dystans między nimi. Chwycił jej podbródek zmuszając, by spojrzała w jego oczy, a następnie jeśli go nie odepchnęła złożył na jej wargach delikatny pocałunek, zupełnie ignorując obecność osób, które właśnie ich mijały.
-Lubie - wyszeptał, a jego oddech rozbijał się na jej ustach.

Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyCzw 4 Lut - 11:51;

Rzeczywiście, ciągle sama decydowała, ale przecież tylko za siebie. Nie miała wpływu na Daemona. Nie mogła powiedzieć mu: "teraz ze mną bądź, a teraz nie". To i tak nie miałoby znaczenia. Podejmowała decyzje za siebie, więc kto mu bronił działać? Nikt mu nie zabraniał robić tak jak czuł. Przecież zawsze powtarzał, że robi to co chce i nic go nie powstrzyma. Powinien walczyć, nawet jeśli Ode chciała się odciąć, skoro jemu zależało na bliskości z nią. Jeśli chciał mieć ją tylko dla siebie, potrzeba było wysiłku. Przecież wiedział, że nie jest łatwa. Merlinie, to przecież sprawiło, że zwrócił na nią swoją uwagę! Stanowiła wyzwanie i teraz dalej nim jest, więc czemu on porzucił tą ich gre i nie chce dalej gonić króliczka? Wolałby aby było tak prosto? Aby była mu oddana, nie obchodziło ją to, że ma narzeczoną, że spotyka się z innymi dziewczynami i mimo to że cierpi, byłaby z nim, wbrew tym wszystkim emocjom? Nie chciał tego. Wiedziała, że to co robi jest słuszne, mimo, że jest dla niej bolesne.
Ale doceniała to, że dał jej czas na przemyślenie. I chociaż tęskniła za nim cholernie, wiedziała, że najlepszym sposobem, aby przekonać się co do niego czuje, jest odstawienie go. Tak jak alkoholik spróbuje nie pić i w momencie kiedy widzi, że nie potrafi się powstrzymać po pewnym czasie, dochodzi do wniosku, że jest uzależniony, tak ona w tej chwili wiedziała, że przepadła. Była w nim zakochana. I według legend dało się to jeszcze wyleczyć, tylko że nie miała pojęcia jak. A druga sprawa, że wcale nie chciała...
Nie pamiętała, czy byla taka sytuacja, gdzie Daemon zawiódł jej zaufanie, ale trochę go już znała i wiedziała jedno: że raczej się nie zmieni. Było widać, że rodzina jest dla niego najważniejsza, dlatego nie stanie przeciwko niej. Nie odmówi, kiedy przyjdzie mu stanąć przed ołtarzem razem z rudowlosą czarownicą, którą wybrali dla niego rodzice. Dlatego właśnie Gryfonka chciała dla swojego dobra o nim zapomnieć. Nie chciała być tym wątkiem pobocznym, który nawet jeśli dopełniał całości, to nadal był tą mniej ważną fabułą. I może teraz było jej ciężko, ale może w przyszłości sobie podziękuje za to, że nie wpakowała się w zajętego faceta.
Jednak w jego towarzystwie wszystko wydawało się być trudniejsze. Dopóki go nie widziała, dopóki go unikała, mając ten dystans także fizyczny, łatwiej jej było powiedzieć sobie, że jest w stanie kiedyś o nim zapomnieć (inna kwestia, że nie była pewna czy to kiedykolwiek nastąpi na pewno). A teraz, kiedy stał przed nią - nawet w tak fatalnym stanie, z poszarzałą od niewyspania cerą, potarganymi włosami,  zmęczonymi oczami, kilkoma więcej zmarszczami - najchętniej wymierzyła by sobie solidny policzek, aby się obudzić. Czuła się, jakby rozpoczął się ekscytujący sen, o czymś czego naprawdę pragnęła. Tak przyjemny, powodujący ulgę na sercu. Jednak rozmowa, która się między nimi wywiązała, nie należała do najprzyjemniejszych. Sama myśl o tym, że Avrey ma narzeczoną, przyprawiała ją o ból głowy. I nie potrafiła nie okazywac zazdrości. To wychodziło z niej tak naturalnie jak ciepłe powietrze, które wypuszczała ustami z płuc.
- O, tak myślisz? Może mam się z nią jeszcze zaprzyjaźnić, żebyśmy mogły ustalać grafik, kiedy która ma Cię do własnych celów? - lekko zadrwiła, w odpowiedzi na jego słowa. Nie wierzyła, że mówił to poważnie, ale chciała jeszcze wetknąć mu jakiś przytyk, bo... dawno tego nie robiła.
Usłyszawszy o tym, że nie dogadują się z Irvette, mimowolnie kącik jej ust uniósł się ku górze.
- Ja się nie dziwie, że się nie trawicie. Też bym nie znosiła faceta, gdybym miała przymus za niego wyjść. Nikt nie lubi być zniewolonym - oznajmiła przekonywująco, wzruszajac na koniec lekko ramionami. Kiedy czepił się jej słów jak rzep, postanowiła nie dać wyprowadzić się z równowagi. Prowokował ją jak zawsze, ale odwykła od tego, a teraz musiała na nowo sobie z tym poradzić. Na nowo rozpocząć tę grę. Dlatego użyła tak ostrych słów, jednak wyrzuciła z siebie to, co tak naprawdę miała mu za złe. Chciała, żeby był tego świadomy.
Gdy zapadła cisza i już traciła nadzieje na to, że uzyska jakąkolwiek odpowiedź od niego, więc zadała kolejne pytanie. Tym razem, bardzo konkretne. Patrzyła na niego, kiedy się zbliżał i automatycznie cofnęła się ku kamiennej poręczy, opierajac się o nią ramionami z tyłu i zaciskając na niej palce. Już chciała wypowiedzieć w złości jego imię, kiedy zobaczyła jak pochyla się ku niej i poczuła jego usta na swoich wargach. Zapomniała jak bardzo słodkie były i jakie ogarniało ją cudowne uczucie, kiedy je czuła. Na kilka chwil zapomniała jak się oddycha, a następnie spojrzała na niego, spod ciemnego wachlarza rzęs, kiedy usłyszała jego szept. Serce podskoczyło jej do gardła, chociaż to nie było jakieś cudowne wyznanie typu "uwielbiam Cie, szaleje za Tobą, kocham Cie". Ale tak proste słowa sprawiły, że poczuła, że jej cały wysiłek ostatnich tygodni nie miał najmniejszego sensu. W jednej chwili skreśliła to wszystko, unosząc dłoń ku jego szyi, aby ułożyć ją tuż przy kołnierzyku koszuli na jego ciepłej skórze.
- Udowodnij - rzuciła mu cicho wyzwanie, spoglądając mu w oczy, swoim błyszczącym spojrzeniem, które mówiło wyraźnie jak bardzo powstrzymuje się od tego, aby nie wpić się w jego usta, które znajdowały się zaledwie centrymetr od jej własnych. Czując jego ciepły oddech na swoim policzku, potarła kciukiem skrawek jego skóry na szyi, jakby zachęcając go do odpowiedzi. Najlepiej właściwej odpowiedzi na jej słowa.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyPią 5 Lut - 5:48;

W przypadku ich relacji teoria wydawała się być prosta, jednak jeśli chodziło o praktykę - tu pojawiała lawina przeszkód, przez które ciężko było się przedostać. Na pierwszy plan wysuwał się brak zaufania, nie uległo wątpliwością - Odeya mu zwyczajnie nie ufała. Nie ważne co mówił, jak się zachowywał, ona zawsze doszukiwała się drugiego dna, nie mogąc wyzbyć się podejrzeń. Były momenty, w których absolutnie się temu nie dziwił, noszenie masek w tym przypadku stanowiło problem, jednak uprzedzał ją przed tym, co może się wydarzyć. Najpierw ostrzegał, że zakochanie się w nim to najgorszy z błędów jakie może popełnić - zaczęła czuć do niego coś więcej, później wspominał o tym, że ma wobec rodziny powinności, które musi spełnić - w tym te idiotyczne, ustawione zaręczyny - niby była tego świadoma, a i tak wściekła się na niego, uciekając. Brakowało jej cierpliwości, a jemu sił, żeby raz za razem wciąż powtarzać jej to samo. Składał przed nią pewnego rodzaju deklaracje, jednak ona traktowała to jak wymówki, by jedynie załagodzić całą sytuację i jakby nie miało to nic wspólnego z jego uczuciami.
Gra, która w rzeczywistości okazała się nią nie być. Nie sądził, że z niegroźnych potyczek z pyskatą Gryfonką powstanie relacja od której zwyczajnie się uzależnił. Początkowo ciężko było mu się z tym oswoić, z tym, że wśród odmętów myśli zaczęła pojawiać się postać panny Worthington, że wyzwala w nim emocje, o istnieniu których nie miał pojęcia, do tego dochodziło całe to fizyczne pożądanie - rodziło się za każdym razem, gdy była blisko i naprawdę potrzebował wiele wewnętrznej siły, by nie poddać się temu, a tym samym nie narazić na jej gniew. Bo pewnie zaraz w umyśle brunetki zrodziłaby się myśl, że tylko jedno mu w głowie. Przy tym oczywiście na bok odrzuciłaby fakt, że wiele raz mógł ją w taki sposób wykorzystać i zostawić, a jednak z jakiegoś powodu tak się nie stało.
Był świadom jej słabości, ale w ostatnim czasie dotarło do niego, że Odeya poniekąd stała się jego słabością, a jednocześnie siłą. Wciąż nie miał pojęcia o tym, że aby wyciągnąć o niej informacje jego narzeczona posłużyła się hipnozą, którą udało mu się złamać tylko dlatego, że temat dotyczył Od.
Gdyby tylko znał myśli stojącej naprzeciwko niego brunetki jego usta opuściłoby głośne westchnienie. Nie rozumiał dlaczego wziąć coś zakładała, układała plan, który możliwe, że się ziści, ale połowa szans wskazywała na to, iż tak nie będzie. Myśląc w taki sposób próbowała usprawiedliwiać swoje zachowanie, które wynikało właśnie z tego, że zbytnio skupiała się na tym, co będzie zamiast poświęcić ten czas i energię na rzeczywistość. Płynąć z tym, co oferował jej los, który po raz kolejny jakby z uporem maniak stawiał przed nią postać Ślizgona. Czy jeszcze nie dotarło do niej, że przewrotne fatum wciąż krzyżuje ich ścieżki nawet jeśli ona wciąż próbuje uciekać? Czy to nie było przeznaczenie? On będąc facetem oczywiście nie postrzegał tego w taki sposób, niemniej widział, że nie uda mu się od niej uwolnić, dawno się już z tym pogodził. Ona w końcu też powinna, może wtedy byłaby szczęśliwsza? Bo zamartwianiem się tym, co będzie za jakiś czas gubiła całą radość płynącą z tego, z czym wiąże się darzenie drugiej osoby uczuciami zgoła innymi niż darzy się przyjaciółkę czy rodzinę.
Słysząc jej słowa warknął pod nosem, zaraz z wyraźnym zrezygnowaniem przeczesując włosy; wprowadził je w jeszcze większy nieład, pogłębiając swój nieschludny wygląd.
- Tak, tobie zostawię początek tygodnia a jej koniec, z tym, że tydzień ma siedem dni - byłoby nie równo, więc w jeden z nich wcisnę jakąś panienkę, dla rozrywki - odpowiedział, napinając mięśnie twarz, czuł, że swoim pytaniem Odey chce się na nim w pewien sposób odegrać, dlatego nie mógł sobie darować, by nie pociągnąć tego tematu, ostatecznie zapewne dobijając ją jeszcze bardziej - jakby jego zaręczyny nie były wystarczające, jednak tłumaczył to sobie jej wkurzającą postawą w tej kwestii. Czasami naprawdę go irytowała.
- No tak, bo tylko ona jest w tym wszystkim najbardziej pokrzywdzona - rzucił z sarkazmem, zupełnie nie rozumiejąc dlaczego w takim przypadku tylko wobec dziewczyny wysuwane są ciepłe uczucia wsparcia. Siedzieli w tym z Irv oboje, oboje tego nie chcieli, a jednak w oczach innych Daemon wciąż wyglądał na takiego, jakby spotkało go niebywałe szczęście. Jebał pies pomyślał, pozwalając by zapadła między nimi cisza, którą przerwała pocałunek złożony na ustach brunetki.
Poddał się temu nie zwracając uwagi na otaczający go świat, bo w tej jednej chwili była nim ona. Instynktownie przymknął powieki, układając dłoń na jej policzku, czując że Od odpowiada na jego dotyk swoim. Przez ten czas zdążył się za nią stęsknić, brakowało mu jej bliskości dlatego nie potrafił odmówić sobie prostego aczkolwiek bardzo wymownego gestu.
W momencie, gdy rzuciła mu wyzwanie najpierw spojrzał na nią zaskoczony, a wyraz ten zaraz zastąpiony został zawadiackim uśmieszkiem.
- Jak? - droczył się z nią, choć w głowie zrodził mu się pomysł, który zamierzał zrealizować, nawet jeśli miałby się ponownie narazić na gniew narzeczonej.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 6 Lut - 10:28;

Jak mógł zarzucać jej brak zaufania w takiej sytuacji? To było nie fair. Czy gdyby ona była "na niby" zaręczona z innym chłopakiem i ten jej narzeczony, miałby do niej takie prawa, których Daemon nie posiadał - nie wściekałby się? Nie odsunąłby się od niej, nie byłby zazdrosny? Nigdy tak naprawdę nie usłyszała co rzeczywiście ich łączy, więc co miała myśleć? Co powinno rodzić się w jej głowie, kiedy nie była pewna na czym stoi? Mogła tylko doszukiwać się "drugiego dna", błądząc w swoich przemyśleniach, szukając odpowiedzi pośród tego co zauważyła, analizując jego zachowanie. Jeśli nie mówi się czegoś wprost, to zawsze jest ryzyko, że druga osoba odbierze pokracznie pewne zachowania, nie rozumiejąc ich tak jakbyśmy chcieli. A on umywał od wszystkiego ręce, twierdząc, że ostrzegał ją, że tak to będzie wyglądało. Cudownie, powiedział jej, że będzie trudno - jest trudno, więc nie ma tematu, on jest czysty. Może dalej gmatwać się w swoich myślach, tak naprawdę samemu nie wiedząc co do niej rzeczywiście czuje i jest mimo wszystko spokojny. Przecież, gdyby chciał z nią być - nawet pomimo oficjalnej narzeczonej - jakoś by się starał. A tak, co ona miała pomyśleć, kiedy po zaręczynach tak naprawdę nie mieli ze sobą kontaktu i nie wykazywał chęci spotkania z nią. Inną sprawą było to, że dziewczyna specjalnie unikała ewentualnych przypadkowych spotkań, ale też nie czuła że jemu zależy na widywaniu jej. Irvette komplikowała wszystko jeszcze bardziej, a Avery zachowywał się, jakby pierścionek na jej palcu w ogóle nie istniał.
Czasami nie można było dostatecznie poświęcić się teraźniejszości, jeśli przez mgłę nieporozumień zupełnie zasłonięty był obraz choćby najbliższej przyszłości. Po prostu nie wyobrażała sobie w tej chwili siebie i jego za najbliższe miesiące, kiedy w głowie miała myśl, że w ciągu tego okresu w gazetach może pojawić się data ich ślubu. To było dla niej za dużo. Jak miała oddać się temu co było tu i teraz, skoro jego narzeczona dostawała donosy na temat ich spotkań (na razie tylko jeden, ale jaka była pewność, że ciągle nie będą na celowniku skoro Deamon oficjalnie jest zaręczony, a spotyka się z kimś innym?). Wiadomo, że przekorny los i tak szykuje dla nich jeszcze co innego, ale nie można było żyć tak beztrosko, zupełnie nie myśląc o tym co będzie. Ale on chyba nigdy tego nie zrozumie, a Gryfonka w końcu podda się z bezsilności.
Chciała go wkurzyć, bo to chyba najlepiej jej wychodziło i robiąc to czuła się jakby bliżej niego. Jego nieco poirytowany wyraz twarzy, przywoływał wspomnienia z ich pierwszego spotkania, z Luizjany... Wtedy nie myślała o tym jak to wszystko się potoczy, ale też wtedy jej nie zależało na Ślizgonie. Teraz wiele rzeczy uległo zmianie i musiała to brać pod uwagę. Patrząc na niego, kiedy tak nerwowo przeczesywał przydługie kosmyki, nie mogła oderwać od niego wzroku, choć ciągle z bojowym wyrazem twarzy czekała na jego odpowiedź. Usłyszawszy ostatnie słowa lekko się wzdrygnęła i na jej ustach pojawił się zniesmaczony wyraz.
- Uszczęśliwisz trzy kobiety na raz - brawo Ty - rzuciła jeszcze przekornie, posyłając mu spojrzenie spod zmrużonych powiek. - Z tych całych zaręczyn pożytek jest tylko jeden - nie widuje Cię już co tydzień z inną laską - dodała po chwili, jakby od niechcenia, rozglądając się wokoło i obserwując parę pierwszoklasistek wspinającą się właśnie na półpiętro, na którym oni stali. Odsunęła się z przejścia, aby zrobić im miejsce, po czym rzuciła Daemonowi pewne siebie spojrzenie, gdzie po chwili temat wszedł konkretnie na rudowłosą Ślizgonkę i warunki ich narzeczeństwa.
- Słuchaj, to ogółem nie jest proste dla żadnego z nas. Jednak już się stało i nie cofniemy... nie cofniecie czasu... - oznajmiła i nieco się w tym wszystkim zagalopowała, bo jakby automatycznie wmieszała w to i siebie. W sumie, prawda była taka, że teoretycznie też w tym siedziała, ale żadne z dwójki Ślizgonów nie brało pod uwagę jej uczuć. Bo była tylko głupiutką Gryfonką, która zakochała się w przystojnym chłopaku, który miał obowiązek ożenić się w przyszłości z inną. Sama była sobie winna, prawda? Wiedziała wcześniej, że tak to się skończy, więc mogła nie spotykać się z nim. Nie skupiać się na ulotnej chwili, nie cieszyć się z niej, przewidzieć przyszłość, że zostanie skrzywdzona. Ale tego nie zrobiła...
Jego pocałunek wyzwolił w niej jednak wiele starych emocji. Wszystko to co najbardziej intensywne względem Daemona nagle wystrzeliło z jej głowy, jakby w jednej chwili bombardując ją bodźcami. Wystarczył jego dotyk, aby jeszcze wyraźniej przypomniała sobie, że jest w nim zakochana do tego stopnia, że jest w stanie zapomnieć na chwilę o jego narzeczonej, o swoich postanowieniach trzymania się z dala od niego. Zobaczywszy jego uśmiech, oczy jej zabłysły z ciekawości, z wiązanej z odpowiedzią, którą może od niego uzyskać. Naprawdę potrzebowała jakiegoś zapewnienia w tej chwili, aby znowu się nie wycofać. Potrzebowała, aby zrobił coś, cokolwiek, by tylko ją przy sobie zatrzymać, by nie uciekła. Bo nie chciała uciekać.
- Tak, żebym zapomniała o wszystkim - odparła cicho, sunąc dłonią trzymaną na jego karku, wzdłuż kołnierza jego koszuli i zatrzymując ją na jego torsie, zacisnęła lekko palce na materiale jego ubrania. Lustrowała wzrokiem jego twarz, z głową jak zwykle zadartą mocno do góry, jakby wyczekując tego co może przyjść mu do głowy. Tego właśnie jej brakowało. Nieprzewidywalności, spontaniczności. I zawsze kiedy był obok, jakoś tak automatycznie odsuwała od siebie te wszystkie myśli i rozważania; dokładnie tak jak on tego chciał - skupiając się na tym co jest tu i teraz.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyNie 7 Lut - 15:16;

Uśmiechnął się zawadiacko słysząc w odpowiedzi brunetki ten charakterystyczny, pełen ironii ton, który zawsze napędzał go do działania - niekoniecznie zgodne z dobrym wychowaniem. Mimowolnie zacisnął dłonie na jej biodrach, przyciągając bliżej siebie. Spojrzał w lazurowe tęczówki z góry, opierając swoje czoło o jej.
- W zasadzie wszyscy wciąż widują mnie z jedną i tą samą - oznajmił wyraźnie rozbawiony, na chwilę przenosząc spojrzenie na kolejną grupkę osób, która ich mijała. Nie dało się ukryć, że od dłuższego czasu Avrey swoją uwagę oraz czas poświęcał jedynie Gryfonce. I choć publicznie podczas jakiś uroczystości zmuszony był pokazywać się u boku de Guise, to poza tym rzadko można było spotkać ich razem. Nic więc dziwnego, że powoli między murami pojawiały się szepty dotyczące młodego arystokraty i jego braku przywiązania do pierścionka włożonego na palec Irvette. O ile on miał to w głębokim poważaniu, tak Ślizgonkę wydawało się to irytować, mimo to, dopóki plotki nie dotrą wyżej - w tym rodziców Daemona - postanowił mieć na to kompletnie wyjebane, dodatkowo podsycając pogłoski swoim zachowaniem wobec Odey.
Był pewny, że prędzej czy później zaręczyny zostaną zerwane, a on zapewne wydziedziczony, dlatego chciał to zrobić na własnych zasadach, w poważaniu mając groźby rudowłosej, zupełnie nieświadomy jej umiejętności, którymi mogła zmusić go do wszystkiego. Czy w jakiś sposób przerażała go utrata dostępu do rodzinnej fortuny czy korzyści płynących z noszenia nazwiska Avrey? Absolutnie. Mimo swojego lenistwa i polegania na tym, co osiągnął jego ojciec był ambitny. Miał własny plan na życie, który odbiegał nieco od tego, co zaplanowali mu rodziciele. Nie chciał spędzić życia w murach ministerstwa, które coraz bardziej schodziło na psy.
- Fakt, nie cofniemy - powtórzył, bo przecież Odey była w tym wszystkim razem z nim. Nieświadomie wciągnął ją do swojego świata, a teraz dodatkowo obarczał odpowiedzialnością za co, z czym nigdy nie powinna mieć nic wspólnego - stało się inaczej.
- Ale ja nie mam zamiaru brać ślubu z de Guise. Zaręczyny to jedno, a reszta drugie. Nie obiecywałem jej miłości, bo ta między mną a nią jest niemożliwa. Co prawda brzydka nie jest, dzięki czemu na pewno sobie kogoś znajdzie, ale nie jest w moim typie, zdecydowanie bardziej wolę pyskate i uparte niczym osioł Gryfonki - oznajmił, unosząc kąciki ust ku górze, zanim złożył pocałunek na ustach brunetki.
Nie zapomniał jak miękkie i ciepłe były jej wargi, jednak ta chwila przypomnienia sprawiała, że całkowicie zapomniał o całym świecie, poddając się pieszczocie, którą ona ochoczo oddała. Mogły trwać w tym wieczność, jednak nie pozwoliła mu się tym nacieszyć, a słowa które wypowiedziała sprowadziły go z powrotem do rzeczywistości.
- W takim razie spotkajmy się jutro w drodze do Hogsmeade - rzucił, obdarzając przy tym Odey tajemniczym, aczkolwiek wymownym uśmiechem.
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyNie 7 Lut - 17:09;

Trudno było patrzeć na niego ze świadomością, że należy do innej. Bo jej właśnie tak się wydawało. To Irvette miała do niego więcej praw niż ona, dlatego sama ta myśl tak bardzo ją bolała. Nie wiedziała jak to rozwiązać - to, że zaczęła żywić do niego uczucie, którego nie chciała w sobie tłumić, ale wszystko wskazywało na to, że będzie musiała. Nie chciała pogodzić się z tym, że inna dziewczyna będzie tą oficjalną, a ona tą drugą. Było to dla niej tak bolesne, że już wolała dostać sto razy tłuczkiem w brzuch, niżeli przeżywać to każdego dnia od nowa.
Owszem, ironia była przeważnie nieodłączną częścią jej wypowiedzi, zwłaszcza jeśli rozmawiała z Daemonem. Był zapalnikiem dla jej złości, uszczypliwości, złośliwości. To działo się automatycznie, nie miała na to wpływu, więc musiał się z tym pogodzić. Ale zazwyczaj wydawało się, że właśnie to mu się w niej podoba. Będąc znowu blisko niego czuła się jak nowa ona. Przez ostatnie tygodnie bardziej miała wrażenie, że egzystowała niżeli normalnie żyła. Quidditch nie cieszył ją tak bardzo, bo jakoś nie miała motywacji do samotnych treningów po tej chorobie, która dała jej się we znaki i nadal wracała do kondycji przed. I tak jakby straciła ogólnie tą iskrę do życia, gdzie musiała ciągle powstrzymywać się, aby nie znaleźć się blisko Daemona. Ale w tej chwili już się nie opierała i musiała przyznać, że to nieziemskie uczucie poddać się temu.
- Mam nadzieję, że masz na myśli swoją siostrę - odparła cicho po chwili, nawet pozwalając sobie na nikły uśmiech, bo po jego słowach nie można było jednoznacznie stwierdzić, że mówi konkretnie o niej samej. Mogła sobie to tylko dopowiedzieć. Nie czytała mu w myślach i nie wiedziała, że nie ma zamiaru do końca przystawać na rozporządzenia rodziców. Nie wiedziała, że tak naprawdę chciał, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło i aby mógł spędzać czas z kim chce.
Nie była świadoma tego jakie chłopak ma plany na przyszłość, jednak miała informację - dzięki swojemu niewielkiemu reasearchowi - że jest taka możliwość, że zostanie całkowicie wydziedziczony, jeśli nie ożeni się z wybraną mu czarownicą. Ode nie miała pojęcia czy gdyby to się stało Daemon umiałby się w tym odnaleźć. W końcu musiałby zaczynać zupełnie od zera, bez wsparcia rodziców, bez jakichkolwiek perspektyw. Tylko los wie, czy dałby radę...
-Jak to... "nie masz zamiaru"? - powtórzyła zaskoczona jego słowami. Usłyszawszy resztę, zacisnęła mocniej palce na materiale jego koszuli. - Ale nie wolno Ci lubić pyskatych oślic - zauważyła gorzko, spuszczając nieco wzrok na jego tors, gdzie nadal trzymała dłoń. Chciała się odsunąć, ale w porę poczuła znowu jego wargi na swoich i z rozkoszą oddała się pieszczocie, oddając pocałunek, który wydawał się jej być w tej chwili pewnego rodzaju zapewnieniem. Tylko czego?
- A co jest w Hogsmeade? - rzuciła, marszcząc nieco brwi, kiedy poinformował ją o jutrzejszym spotkaniu. Serce aż podskoczyło jej z radości, bo przecież tak bardzo czekała na kolejną okazję, aby spędzić z nim czas. Tym bardziej teraz, kiedy wiedziała, że nie dojdzie do jego ślubu z Irvette. Bo naprawdę w to wierzyła.
Powrót do góry Go down


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyPon 8 Lut - 16:11;

On, czuł się wciąż wolny mimo, że oficjalnie miał narzeczoną, nie patrząc na to wszystko tak, jak widziała to Odeya. Nikt nie miał do niego więcej lub mniej praw, bo to on kierował swoim życiem, chociaż zmuszony był podporządkować się nakazowi rodzicieli, to zrobił to świadomie. Wiedział, że coś takiego się wydarzy nawet jeśli nie przypuszczał, że tak szybko. O ile liczył się ze staniem rodziców, o tyle w poważaniu miał to, czego oczekiwała Irvette. Sama nie była idealnym przykładem narzeczonej - tak, aktualnie za ich obecną relację zwalał całą winę na Ślizgonkę, bo ta od początku miała z nim jakiś problem. Być może widział też mankamenty w swoim postępowaniu, ale jego butna natura odrzucała tego typu myśli.
Jeśli chodziło o Odey, tu sprawa wyglądała inaczej; podobno kłamstwo powtarzane wiele razy, w końcu może stać się prawdą, jednak niezależnie od tego ile razy w myślach czy też do własnego odbicia powtarzał, że Gryfonka nie jest dla niego ważna, że nic nie znaczy to nie stało się to prawdą, wręcz przeciwnie - z każdym podobnym, wypowiedzianym zdaniem czuł, że coraz bardziej jemu na niej zależy, chociaż okazywał to w chujowy sposób. Nigdy też nie określiłby, że jest "tą drugą", nie dla niego, a zdanie reszty miał w dupie. Szkoda tylko, że ona myślała w podobny sposób o czym nie miał pojęcia.
Po raz kolejny obdarzył dziewczynę zawadiackim uśmieszkiem. Nie pamiętał już, kiedy nie uśmiechał się sztucznie próbując zamaskować prawdziwe uczucia względem niektórych wydarzeń jakie miały miejsce w jego życiu. Przy Od czuł się swobodnie, a dodatkowo poniekąd bezpiecznie. Wiedział na ile może sobie pozwolić, bo zdążył ją poznać, i wiedział do czego zdolna jest Gryfonka,gdy tylko uderzy w odpowiednie strefy. Nie odpowiedział jednak na jej słowa, jedynie obdarzając ją wymownym spojrzeniem, przecież nie będzie jej wszystkiego tak ułatwiał,prawda?!
Dłonie, które trzymała na jego torsie sprawy, że po ciele Daemona rozchodziło się przyjemne ciepło, bliskość Worthington wprawiała go w znacznie lepszy nastrój, nawet jego zmęczenie przestało być tak widoczne. Słysząc pytanie po raz kolejny postanowił milczeć i ta za każdym razem, kiedy coś powiedziała, roztaczając wokół aurę tajemnicy.
- Widzimy się jutro - oznajmił, dając jej całusa po czym ruszył dalej swoją drogą, puszczając ją - była wolna i po raz kolejny wkurzona.
Uśmiechnął się szeroko.


zt x 2



Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyNie 28 Mar - 18:50;

Skoro zamierzał bawić się w wielkanocny wyścig jackalope to trzeba wytresować swojego zawodnika na tyle, aby zwyciężył. Nie chodziło nawet o samą nagrodę choć taką wcale nie pogardzi, ale też o satysfakcję. Dlatego od piętnastu minut ćwiczył Bazyla - bowiem tak go ochrzcił. Musiał wyglądać komicznie z jackalope przy nogach ale pocieszał się faktem, że teraz wiele osób można było spotkać na korytarzu z takim oto jegomościem. - No dawaj, na "start" śmigamy na górę. Jak wygrasz dostaniesz dwie marchewki, jak przegrasz to zjadam marchewki na twoich oczach. - najzabawniejsze było to, że jackalope posiadały swój własny rozum i choć nie były zbyt inteligentne to jednak doskonale zdawały sobie sprawę z treści kierowanych do nich słów. Nie mógł zatem obrażać jackalope ani tym bardziej grozić mu przerobieniem na pasztet czy na rękawiczki. Wypadałoby się zaprzyjaźnić z długouchym zawodnikiem. Podwinął rękawy szkolnej koszuli aż do łokci, przykucnął obok jackalope u podstawy schodów i powiedział: Gotowi... do biegu... start! - jackalope miało pojęcie, że Eskil nie żartował z pożeraniem marchewek na jego oczach. To nie było jednorazowe ćwiczenie, to był już drugi ich trening. Wystartowali, a jak wiadomo, jackalope łatwiej było przeskakiwać schodki nawet wtedy kiedy schody chciały spłatać figla - wystarczyło porządne odbicie się tylnymi łapami i proszę, jackalope był piętro wyżej, a Eskil został na szczycie pierwszej części schodów. - Nie śmiej się ze mnie! - zwierzę wydawało z siebie ubawione dźwięki, mógłby to przysiąc! Sam Eskil wywrócił oczami, westchnął i z rękoma opartymi na biodrach czekał aż schody łaskawie wrócą w jego stronę. - Ta, ta, tą rundę wygrałeś ale dostaniesz marchewkę jak tu wrócisz. I powtórzymy! Musimy wygrać, oke, Bazyl? Widzisz jakie fajne imię ci znalazłem. - byłoby gorzej gdyby okazało się, że Bazyl jest samicą, ale on tam między nogi nie będzie mu zaglądać. Stał jak idiota na schodach i czekał aż jackalope do niego wróci skokiem prostym, sprawnym i długim.
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 230
  Liczba postów : 2654
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyNie 28 Mar - 21:57;

Dostała pod opiekę Biszkopta w celu wytrenowania go do zbliżającego się wyścigu wielkanocnego. Tyle co zdała licencję na posiadanie niebezpiecznych zwierząt i liczyła, że zdobyta na kursie wiedza przyda jej się w zacieśnianiu więzi z Jackalope.
Miała zamiar udać się tego dnia na błonia, gdzie chciała stworzyć króliczkowi mały tor przeszkód, jednak na ruchomych schodach natknęła się na innego uczestnika, który wyraźnie został prześcignięty przez własnego Jackalope.
-Bazyl wygląda na sportowca, ale założę się o wszystko, że Biszkopt go pokona. - Rzuciła w stronę młodszego ślizgona, wyraźnie się uśmiechając. Dała swojemu pupilowi kawałek marchewki i postawiła go na ziemi.
-Oho! Chyba się polubiły. Miejmy nadzieję, że to im nie przeszkodzi w rywalizacji. - Patrzyła jak Bazyl podchodzi do Biszkopta i zaczyna go nieco obwąchiwać, na co Jackalope Irvette nieco się rozruszało.
-Co powiesz w takim razie na jakiś wspólny trening? - Zapytała właściciela królika. Skoro już i tak obydwoje tu stali z podobnym zamiarem, to czemu by nie wykorzystać tego czasu na czymś produktywnym. Ruda zawsze chętnie podejmowała się rywalizacji, choć gorzko znosiła porażki, czego na szczęście nie dawała po sobie poznać.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyNie 28 Mar - 22:35;

Odwrócił się na pięcie i zapewne spadłby z tych kilku schodków gdyby w ostatniej chwili nie przytrzymał się poręczy. - Imię adekwatne do tej puszystości futerka na brzuchu. - puścił jej oko na znak, że mówi o tłuszczyku, ale przecież nie chciał urazić jej jackalope, a jedynie wytknąć nazewnictwo zwierzaka i poziom puchatości. Od razu skojarzył sobie dziewczynę, z którą miał minimalny kontakt nieplanowany w trakcie wspinaczki na górę. Norweski rytuał, po którym miał cały miesiąc koszmary i oczywiście śniła mu się Freddie, która próbowała go udusić, zamordować, a to przecież złe duchy próbowały go ukatrupić. Cóż, chętnie o tym zapomni.
- Dobrze, że to dwa samce bo jeszcze by się zajęły amorami to już w ogóle by żadne nie wygrało w wyścigu. - parsknął śmiechem i zerkał z zaciekawieniem na dwa stworzenia, które ochoczo kicały wokół siebie niczym w godowym tańcu. Gorzej gdyby w okolicy była jakaś samica, mogłyby jeszcze chcieć ze sobą walczyć. Cóż, skoro jest tu inny jackalope to warto to wykorzystać niż dać się ośmieszać poprzez przegranie nie tylko ze zwierzakiem ale i ruchomymi schodami, które dosadnie płatały mu figla.
- Jasne, też o tym pomyślałem. Ale nie będziesz mnie w trakcie trzymać za rękę? - wyszczerzył się od ucha do ucha, nawiązując rzecz jasna do tamtej wędrówki wzdłuż stromej góry kiedy to jakimś cudem złapała go za rękę i była tym równie zmieszana co i on. Nie byłby sobą gdyby tego jej nie wytknął, a i pożartować warto. Nawet nie wiedział jak dziewczyna się nazywa choć często widywał ją w Pokoju Wspólnym. - Ej, ja wiem kim jesteś. Lucas pisał do ludzi listy, że jesteś prefektem. Na Merlina, co ja na was co chwila wpadam. - znowu się roześmiał wobec swojego "pecha". - Ej, Bazyl, zachowujmy się przyzwoicie. Prefekt jest tuż obok.- zawołał do zwierzaka, który go totalnie zlekceważył, zajęty zapoznawaniem się z Biszkoptem. - Dobra, wyścigi. WY-ŚCI-GI. - powtarzał wszem i wobec bo trzeba było się rozruszać i zapamiętać komendy. - No chooodź, Bazyl no. Musimy poćwiczyć. - wołał i stękał, ale jak wiadomo, zwierzę posłucha dopiero zwabione marchewką, zwłaszcza na tak wczesnym etapie "znajomości".
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 230
  Liczba postów : 2654
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyPon 29 Mar - 0:19;

Całe szczęście, że nie spadł, bo Ruda miałaby chłopaka na sumieniu. A tak mogła z nim pożartować na temat adekwatności imienia jej nieco bardziej puszystego Jackalope, którego i tak darzyła dużą sympatią.
-Mam nadzieję, że nie spasę go jeszcze bardziej przed zawodami. Strzeliłabym sobie w kolano. - Zaśmiała się lekko wyobrażając sobie taką puszystą kulkę, co to bardziej toczy się do mety niż faktycznie biegnie, czy skacze.
Sama dopiero po chwili przypomniała sobie, że owszem pamięta przecież chłopaka, choć nie mieli okazji zbytnio ze sobą rozmawiać poza tą krótką chwilą, gdy niesiona norweskim klimatem przypadkiem chwyciła go za rękę.
-Przynajmniej byłyby prezenty dla dzieciaków na Wielkanoc. Choć Jackalope chyba wymaga licencji do hodowli, prawda? - Nie była co do tego pewna, ale wydawało jej się, że nie można tak bezkarnie trzymać tych uroczych zwierzaków pod kanapą. Przyjrzała się biszkoptowi, który zaczął skakać wokół Bazyla i pokręciła rozbawiona głową.
-Och, oczywiście że nie! Wybacz za tamto, nie wiem co we mnie wstąpiło. - Na jej lico wyszedł lekki rumieniec. Czyli jednak on też pamiętał o tamtym wydarzeniu.
-Spokojnie, nie masz się co nas przecież bać. No chyba, że planujesz coś wykombinować to lepiej uważaj. - Puściła mu rozbawiona oczko. Nie miała w zwyczaju od razu wymierzać kar, choć gdyby sytuacja tego wymagała oczywiście skorzystałaby z tego przywileju, jaki dawała jej odznaka. Wiedziała o liście Lucasa, bo w końcu rozmawiali na ten temat przy okazji myślenia nad inicjatywą dla ślizgonów. Nie wiedziała, czy to wypali, ale zbliżały się egzaminy a młodsi na pewno skorzystają z ich pomocy.
-Tak, tak wracamy do tematu. Trzeba te szkraby zmotywować do ruchu. - Podrapała Biszkopta za uszkiem, po czym przysiadła obok niego i zaczęła zagrzewać go do boju, co wydawało jej się nieco głupie.
-Dobra Biszkopt, zadanie jest proste. Musisz być szybszy od kolegi, rozumiesz? Kicaj do góry jakby Cię pustnik gonił i nie daj się wyprzedzić! - Rzuciła na odchodne, ustawiając zwierzaka "na starcie".

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyPon 29 Mar - 7:17;

Nie pozostało nic innego jak znowu się roześmiać przy jej obawach i potencjalne doprowadzenie Jackalope na skraj nadwagi. Wyobraził sobie toczącą się kulkę. - A potem okazałoby się, że ma najlepszy pęd.- przykucnął po to, aby wyciągnąć z plecaka ukradzione z kuchni marchewki. Szeleszczące opakowanie zwróciło uwagę Bazyla choć mógłby przysiąc, że uszy Biszkopta też się poruszyły. Dzięki temu jackalope Eskila łaskawie zainteresowało się powrotem bliżej swojego tymczasowego właściciela i głośnym chrupaniem marchewki. - A nie mam pojęcia. Wiesz, że licencję może wyrobić nawet niepełnoletnia osoba? Jak zdawałem na początku stycznia to urzędnik miał zabawną minę jak nie mógł znaleźć papieru potwierdzającego, że licencję może posiadać tylko pełnoletni.- sądząc po minie chłopaka był z takiego obrotu spraw bardzo zadowolony. Im bardziej mieszał w zasadach, i to w dodatku bez żadnego wysiłku, tym bardziej cieszyła mu się buzia. Nie ma to jak korzystać na drobnych kruczkach prawa. Podniósł jackalope, a trzeba przyznać, że do lekkich zwierząt nie należało. Zajął się głaskaniem i drapaniem śnieżnobiałego futra, aby też jackalope zapamiętał sobie zapach i dotyk swojego tymczasowego właściciela. - E tam, pewnie ci się przez chwilę podobałem.- zaśmiał się, przekomarzając się lekko z bądź co bądź, obcą dziewczyną. Powinien jej powiedzieć, że nie ma pojęcia jak ona ma na imię? Rozpoznawalna mogła być ale Eskil nie bardzo słuchał, jeśli chodzi o kwestię imion. Do sytuacji w Norwegii podchodził dosyć wyluzowany. - My zawsze coś kombinujemy, co nie, Bazyl?- mówił pół żartem pół serio. Gdyby Irvette znała go choć trochę to wiedziałaby, że do świętych nie należał. Dobrze jednak wiedzieć o zmianie prefektury w Slytherinie. W razie nieplanowanego bądź planowanego łamania zasad będzie wiedzieć kogo się wystrzegać. Bazyl po zjedzeniu marchewki podjął się próby złapania zębami przydługich już włosów Eskila. Wyglądało to zabawnie kiedy próbował się wychylić, aby nie dać się pojmać. Usadził zwierzę na najniższym schodku, podniósł jego ucho i wymamrotał konspiracyjnie, zerkając z ukosa na dziewczynę. - Możesz prześcignąć go na zakręcie. Odbij się od poręczy i fiknij nad jego głową. Jest trochę grubszy więc masz przewagę.- szeptał aby Ślizgonka nie słyszała tej narady. Po paru chwilach Bazyl był już na miejscu i najwyraźniej przygotowywał się do startu, jeśli interpretować w ten sposób prostowanie i zginanie tylnej łapy oraz potrząsanie puchatym ogonkiem.
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 230
  Liczba postów : 2654
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptyPią 2 Kwi - 0:53;

Tocząca się biszkoptowa kuleczka zdecydowanie przyciągnęłaby uwagę, choć co do wygrania wyścigu w ten sposób Irvette miała pewne wątpliwości szczególnie, że zwierzak zapewne nie widziałby nawet gdzie się toczy i mógłby udać się w zupełnie przeciwnym kierunku.
-To z całą pewnością. Szkoda tylko, że taki pęd ciężko zatrzymać, szczególnie jak się toczy w stronę miseczki z marchewkami.- Dość szybko podłapała żart, który był zdecydowanie lepszy od tych, jakimi chłopak rzucał podczas rytuału w Norwegii.
Biszkopt zdecydowanie nie lubił czuć się wykluczony, bo gdy tylko jego nowy kolega dostał łakocie, jackalope Rudowłosej podkicał bliżej Eskila domagając się tego samego.
-Zachowuj się Biszkopt! Masz swoje jedzonko. - Wyciągnęła w jego stronę rękę z przysmakami, które te ostrożnie powąchał, po czym porwał w pyszczek i odkicał kilka kroków, by zjeść w spokoju.
-Naprawdę? Nie miałam pojęcia. Sama tyle co wróciłam z egzaminu choć przyznam, że nie był wcale taki łatwy. Od dawna zajmujesz się zwierzakami? - Była ciekawa, czy ślizgon może ma jakieś większe doświadczenie w tym temacie i mógłby się z nią tą wiedzą podzielić, choć szczerze nie miała najwyższych nadziei. Gdy Eskil głaskał swojego pupila, Biszkopt domagał się więcej marchewek, na co de Guise początkowo nie chciała się zgodzić, choć ostatecznie zrezygnowana podsunęła mu pod pyszczek jeszcze jedną marchewkę drapiąc zwierzaka delikatnie pod bródką.
-Nie brakuje Ci pewności siebie, co? - Taktycznie zmieniła odpowiedź w pytanie tak, by wybrnąć z sytuacji i zmusić chłopaka do kontynuowania. Nie chciała nietaktem sprawić mu przykrości, a faktem było, że ledwo zauważyła wtedy jego obecność dopóki ich dłonie się nie spotkały.
-W takim razie muszę was ostrzec, że zarówno ja jak i Lucas, nie możemy przymykać na wszystko oka. - Nie była pewna, czy chłopak żartuje, więc z lekkim uśmiechem upomniała go, by wywołać podobny efekt, choć obiecała sobie uważać na młoego ślizgona nieco bardziej.
Nie słyszała tej narady, bo była zbyt zajęta ustawianiem Biszkopta na odpowiedniej pozycji. Jackalope zdecydowanie wolał odwiedzać znów bufet niż uprawiać sport, ale Irv miała nadzieję, że się coś zmieni.
-Pamiętaj od czego masz różki. - Dodała jeszcze zwierzakowi na odchodne, po czy spojrzała na Eskila i niecierpliwego Bazyla.
-Jeśli jesteście gotowi, możemy myślę zaczynać. - Gdy Eskil potwierdził, dali magicznym królikom sygnał do startu i obserwowali, czy te w ogóle mają zamiar jakoś ich posłuchać, czy może będą zbyt zajęte nawiązywaniem głębszych relacji.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8




Gracz




Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 EmptySob 3 Kwi - 21:31;

Pogłaskał Biszkopta lecz większą uwagę musiał przykładać do Bazyla skoro mają współpracować w trakcie wyścigu. Nie chciał też za bardzo rozpuszczać jackalope a doskonale zdawał sobie sprawę, że skubańce są rozumne. Może nie inteligentne, ale potrafią się obrazić. Uważał na ONMS, jedynym przedmiocie, który go naprawdę interesował.
- Nie wiem co masz na myśli "zajmować się zwierzętami". Po prostu i ja je lubię i one mnie. - wzruszył ramionami jakby to było oczywiste. - Nie wliczają się w to rzecz jasna akromantule i inne stwory ludożerne. - tutaj się znowu zaśmiał, podnosząc jednocześnie Bazyla i przenosząc go na schodek startowy. Narada trwała krótko acz treściwie. - Nie musicie przymykać oka. Wystarczy, że odwrócie wzrok.- wyszczerzył się tak szeroko, że skóra na jego twarzy wydawała się przez dosłownie chwilę iskrzyć w blasku stojącej obok niego płonącej kamiennej pochodni. Dostawał szlabany jednak z reguły za to samo - zbliżanie się do Zakazanego Lasu i przekraczanie granicy. Nie był jednak na tyle głupi aby wparować tam i szukać guza. Miał swoje powody. Jackalope ustawione zostały w jednej linii, stanął też obok Irvette. Nakłonił przelatującego obok Grubego Mnicha to wypowiedzenia standardowej formułki "Gotowi… do biegu… start!". Eskil też jednocześnie zawołał - Start!, a trasa jackalope miała kierować się w dół po schodach aż na parter. Eskil od razu pomknął a Bazylem, który wyskoczył jak z procy choć trudno powiedzieć czy z powodu wyścigu czy ruchomych schodów, które od razu odczepiły się od półpiętra na którym chwilę wcześniej stali. - Dawaj! Przeskocz schodek! Tylne łapy! Ba-zyl!- dopingował i biegł za zwierzakiem, który rzecz jasna nie chciał pokonywać trasy drogą prostą. Biegł slalomem, nierówno, raz wpadając w ogon Biszkopta, raz wymijając go dosłownie o długość czarnego nosa. Portrety oglądały ich wyścig co wyglądało dosyć zabawnie skoro trwał on na schodach z których łatwo fiknąć jeśli się nie uważa, zwłaszcza, że te nie chcą się zatrzymać. Niebawem dobiegną do parteru i drzwi… tam jest chyba meta, tak mu się wydawało. Najważniejsze, że Bazyl się nie zatrzymywał choć kicał jak pijany zając.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ruchome schody - Page 9 QzgSDG8








Ruchome schody - Page 9 Empty


PisanieRuchome schody - Page 9 Empty Re: Ruchome schody  Ruchome schody - Page 9 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ruchome schody

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 9 z 11Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ruchome schody - Page 9 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
-