Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Leśniczówka Shercliffe'ów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Deven Quayle
Deven Quayle

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : szukający, kapitan
Galeony : 2720
  Liczba postów : 778
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6697-deven-quayle#189490
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6700-pocztowki-z-innej-epoki#189533
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7227-deven-quayle
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyNie Cze 12 2016, 20:28;

First topic message reminder :


Leśniczówka Shercliffe'ów


Ten budynek można nazwać mózgiem rezerwatu. To właśnie tu znajdują się wszystkie akta dotyczące zamieszkujących go zwierząt, hodowli, chorób i innych istotnych danych. Shercliffe'owie trzymają tu również wszystkie potrzebne lekarstwa i rzeczy, które mogą przydać się w rezerwacie. Jest to zarazem biuro, jak i magazyn.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4276
  Liczba postów : 11919
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Mar 30 2022, 19:00;

Nie kontynuował już tematu komplementowanych przez Paco części jego ciała. Skinął lekko głową, bąkając słabe "dziękuję", skoro ostatnio dostał przytyk za to, że nie potrafi przyjąć komplementów. Postanowił nad tym popracować, a przynajmniej dzisiaj miał taki zamiar. Pytanie, jak długo miało to potrwać. Sam zresztą potrafił zatopić się w tej czekoladowej głębi bijącej z oczu Moralesa, choć obecnie czuł się z tym bardzo niekomfortowo wciąż pamiętając, jak zaledwie dwa dni temu ta barwa przypomniała mu o Felku.
-Najciekawsze zawsze ukrywa się przed szerszą publiką. - Dodał jeszcze doskonale wiedząc, że akurat w tym przypadku ma wiele racji. Muzea często wystawiały na widok repliki, czy mniej warte dzieła obawiając się, że narażenie skarbów może spowodować ich zniszczenie. Dlatego też Max lubił wkradać się tam, gdzie wstęp mieli tylko upoważnieni i na własne oczy widzieć to, co próbowano przed nim ukryć. -Gdybym miał możliwość chętnie wskoczyłbym na arenę. Niestety tylko oglądałem i jeszcze przegrałem przy tym hajs z Brooks. - Prychnął, bo jeśli chodziło o wszelką rywalizację i zakłady rzadko kiedy miał szczęście w starciu z krukonką. O dziwo w smoczym pojedynku udało mu się wygrać, choć Andrzej wyszedł z tej walki dość mocno osłabiony. Nie odebrało to jednak figurce waleczności i smoczek trenował teraz ciężej niż dotychczas.
Ta, ciężko było ukryć tak jawną reakcję młodego organizmu, nad którą Max nie potrafił zapanować mimo tego, że mierzył się z tym od naprawdę długiego czasu i próbował wielu metod, a w dodatku obecnie w jego żyłach krążył eliksir spokoju. Widać jednak mikstura powoli traciła na sile, a że nastolatek nie wziął zapasów ze sobą, mógł jedynie być wkurwiony na własną głupotę.
-Widzisz, mówiłem, że mam wiele talentów. - Prychnął, choć wiedział, że akurat mógłby sobie to rozchwianie emocjonalne podarować i wcale by nic w życiu nie stracił. Wręcz przeciwnie byłby dużo szczęśliwszy i miałby zdecydowanie mniej problemów na głowie. Niestety bez profesjonalnej pomocy nie wiedział, jak sobie z tym poradzić, a na terapii twardo trzymał się głównie tematu uzależnień, nie potrafiąc aż tak się otworzyć.
-Ta, to chyba bardziej prawdopodobne. Nawet ponuraki nie odmówią tym jego ślepiom i szczęśliwej mordce. - Zgodził się, bo choć Paco nie znał goldena tak dobrze jak Max, to jednak ciężko było widzieć psiaka dłużej niż pięć minut i przegapić akurat tę część jego cudnego charakteru.
Humor zawsze był tym, czego chwytał się, gdy nie potrafił stawić czoła problemom. Przekuwał wszystko w żarty nie tylko w nadziei, że zmyli i rozproszy rozmówcę, ale także po to, by podobny efekt wywołać we własnym umyśle, który skoro nie miał pod ręką żadnej używki, musiał radzić sobie jakkolwiek inaczej. Nie było niestety mowy, by teraz skupił się na pracy i w ten sposób odciągnął ich od obecnej sytuacji, bo widocznie obydwoje byli w na tyle chujowej kondycji, że po prostu nie byli w stanie zabrać się za cokolwiek wymagającego większego wysiłku mentalnego niż zwykła rozmowa, choć i ta powoli zmierzała w kierunku niebezpiecznych i przede wszystkim ciężkich tematów.
-Nie wiem Paco. Jakbym wiedział, co jest przyczyną, mógłbym próbować coś poradzić. Jedyne co mogę Ci zaoferować to hektolitry mikstur, ale nie daję gwarancji, że pomogą, jeśli nie wiem czemu jesteś w tak chujowej formie. - Przyznał szczerze zrezygnowany. Nie był uzdrowicielem, nie znał się na głębszych diagnozach i choć potrafił wiele naprawić i przeprowadzić podstawowe diagnostyki, tak jego wiedza nie wychodziła poza to. Gdyby tylko mógł teraz pogadać z Felkiem, ten na pewno znalazłby jakieś rozwiązanie na całą tę chujozę...
-Cudowne rozwiązanie na wszelkie bolączki? - Prychnął rozbawiony, choć wciąż czuł się nieco niekomfortowo, co było dla niego bardziej niekomfortowe niż sam podjęty temat. Nie był przyzwyczajony do czucia się w ten sposób i nienawidził tego. -Taaaa. Zestaw małego pojeba. - Zaczął, gdy Paco wymienił wszystko, co obecnie w mniejszej lub większej dawce krążyło w żyłach Maxa, o czym mężczyzna nie miał prawa teraz wiedzieć. -Nie dam Ci tego wszystkiego nie mając pewności, że wiesz jak je zażywać z rozsądkiem. - Pan hipokryta wyszedł z jaskini by dzielić się swoimi mądrościami. Nie miał jednak zamiaru pozwolić, by Morales skończył tak jak on. Co to to nie. -Czuwania? Zależy od natężenia. Te, które spotkasz najczęściej pozwalają na dwie porcje dziennie przez miesiąc. Potem zaczynają się schody. Jeśli jednak chcesz moją produkcję, nie radziłbym przekraczać połowy fiolki dziennie. No chyba, że lubisz zbijać pionę z Mungiem, to chlej ile chcesz. - Poinstruował doskonale znając konsekwencję przedawkowania tej cudnej, trzymającej na nogach mikstury. Oczywiście był w stanie uwarzyć też słabsze wersje, ale jeżeli Morales czuł się choć w połowie tak chujowo jak Max, to nie było co brnąć w półśrodki, bo te i tak by nic nie zdziałały. -A no i nie możesz kompletnie zastępować nim snu. Potrzebujesz choć trochę regeneracji jeśli chcesz funkcjonować. - Dodał ważną rzecz, którą oczywiście sam też ignorował.
Nie słyszał już odpowiedzi Salazara na swoje niedokończone pytanie. Albo raczej słyszał, ale go nie przetworzył, bo umysł nastolatka był już w zupełnie innym i zdecydowanie bardziej niebezpiecznym miejscu.
Czerwone jak krew ślepia, wyszczerzone kły, ciemny las, warknięcie, skok, zaciśnięcie potężnych szczęk i w końcu ogromna kałuża krwi i nieprzytomne ciało. -Pij to kurwa. PIJ... - Jego własne słowa odbiły się w jego umyśle, a łzy spływały po twarzy, choć Max tego też nie zarejestrował, gdy czarne cielsko znikało w głębinach rezerwatu i choć nie spotkało ich żadne zaskoczenie miał ochotę wykrzyczeć Paco z całych sił, by ten uciekał jak najdalej i się ratował. Zamiast tego jednak poczuł, jak coraz bardziej traci zmysły, aż w końcu otoczyła go całkowita ciemność.
Nie wiedział ile czasu tak leżał, ani co działo się wokół, gdy jego świadomość postanowiła zrobić sobie chwilowy urlop. Przynajmniej nie dręczyły go wizje i wspomnienia, a otaczała po prostu przyjemna pustka. Nicość, przez którą nie przedostawało się kompletnie nic. Do czasu.
Minęła dłuższa chwila nim powoli świat znów zaczął przebijać się do jego zmysłów. Najpierw poczuł jak wraca dotyk, a następnie zaczęły dochodzić do niego przeróżne dźwięki. Bał się, cholernie się bał otwierać powieki czując, że może ujrzeć tam bestię, która go do tego stanu doprowadziła. Leżał więc tak jeszcze kilkanaście długich sekund próbując ocenić sytuację i zlokalizować warknięcie, krzyki, czy kłapanie potężnych szczęk.
Gdy okazało się, że nic takiego go jednak nie otacza powoli uchylił oczy, próbując odzyskać ostrość widzenia.
-F-Fel... - Zaczął, gdy pierwsze co dojrzał to wpatrzone w niego czekoladowe tęczówki. Niestety szybko zrozumiał swój błąd i ponownie zamknął powieki. Jego ciało na powrót drżało, a on czuł się jak w najgorszym koszmarze. Gdy znów zebrał siły i otworzył oczy próbował się podnieść do siadu, co raczej kiepsko mu szło, gdy mięśnie nie chciały współpracować. Był cholernie słaby nie tylko przez ogarniającą go tajemniczą niemoc, ale i przez omdlenie, którego doświadczył. -Nic Ci nie jest? - Spojrzał nieprzytomnie na Moralesa, próbując zlustrować jego sylwetkę i sprawdzić, czy wszystkie kończyny ma na miejscu i czy przypadkiem nie otacza ich koszmarna kałuża krwi. -Przepraszam.... - Wymamrotał, rozglądając się wokół. Oczywiście miał sobie za złe, że zamiast walczyć (tak, z ponurakiem, który miał ich głęboko w dupie i poszedł sobie w krzaki), to wziął i po prostu zemdlał, nie będąc nawet w stanie dobyć różdżki.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Mar 30 2022, 20:33;

- Dziwisz się? Na samej wystawie o burzliwym wieku dwudziestym można przekonać się jak wiele oryginałów zastąpiono replikami, ale może to i lepiej, patrząc na nierozważne zachowanie niektórych gości. – Włączył się w dyskusję, przypominając sobie jak jeden z młodzieńców zmacał egzemplarz księgi należącej niegdyś do Toma Marvolo Riddle’a. Zgodnie z zawartą pod eksponatem notką została ona zaklęta, a dotknięcie pożółkłych stron mogło poskutkować koszmarami i bezsennością, w konsekwencji prowadzącymi nawet do śmierci delikwenta. Na szczęście pracownicy przewidzieli głupotę odwiedzających, odtwarzając treść woluminu na zupełnie nowym, czystym pergaminie. Postarzyli go jedynie zaklęciami, by wyglądał tak jak powinien, chociaż na drugi dzień fachowo przygotowaną replikę i tak schowano za szybą gabloty, prawdopodobnie jedynie po to, by nauczyć czarodziejów ostrożności. – Z Brooks. – Prychnął pod nosem, kojarząc nazwisko z twarzyczką młodziutkiej Krukonki poznanej ostatnio na koncercie The Charmberries. – Wygląda na cwaną sztukę. – Pozwolił sobie skomentować charakterek koleżanki Maximiliana, chociaż nie miał okazji zbyt długo z nią porozmawiać, a tym samym bazował jedynie na własnych przypuszczeniach.
Niełatwo było zapanować nad naturalną, odruchową reakcją własnego ciała o ile nie zamierzało się co rusz faszerować środkami otępiającymi zmysły. Drżenie dłoni zdradzało drzemiący w sercu lęk, ale wiele można było odczytać również z głębi szmaragdowego spojrzenia, które w przeciwieństwie do wyrzucanych przez chłopaka słów, nie skrywało podobnie rozbawionej nuty. Nie bez przyczyny mówiło się, że oczy są zwierciadłem duszy, a Paco odnosił wrażenie, że ślepia Felixa spowija obecnie bezkresny mrok. Przede wszystkim zaś brakowało w nich tak charakterystycznego dla niego, łobuzerskiego błysku. – Masz talent do komplikowania wszystkiego, co cię otacza. – Westchnął cicho, ale nie kontynuował, nie chcąc dopuścić do kłótni, na którą raczej obaj nie mieli ani siły ani ochoty. Przestało chyba jednak Moralesa dziwić to z jakim przestrachem chłopak podchodzi do ponuraków, i to nawet mimo nieznajomości jego historii z udziałem krwiożerczego pustnika. Po prostu Solberg miał z tym pechowym psem coś wspólnego, nosząc na swoich barkach ciężar emocjonalnych problemów i ciągnąc za sobą zdecydowanie zbyt wiele nieszczęść jak na swój młodziutki przecież wiek. Paco miał nadzieję, że los oszczędzi mu kolejnej karuzeli, pozwalając odpocząć trochę od wiecznych zmartwień i trosk. – Może powinieneś na razie zabierać go ze sobą na spacery? – Zasugerował, nie mając pewności czy Buddy rzeczywiście poradziłby sobie w starciu z ponurym pobratymcem. Czułby się jednak odrobinę spokojniejszy, wiedząc że Maximilian nie chadza po ulicach sam. Wokoło czaiło się mnóstwo niebezpieczeństw, a głośne szczekanie jego pupila mogłoby przynajmniej zaalarmować ludzi w pobliżu.
Felix wielokrotnie zarzucał mu, że go nie zna, w niektórych sytuacjach zapewne i słusznie. Salazar pragnął nadrobić zaległości i zrozumieć jego złożoną naturę, jednak spędzili wystarczająco czasu w swoim towarzystwie, by mógł domyślić się, kiedy chłopak kłamie jak z nut. Nie pierwszy zresztą raz nastolatek starał się odwrócić kota ogonem i obrócić problemy w żart. Paco nie był naiwny i nie dawał się nabrać na ten sztuczny, niby to rozbawiony ton, skoro całe wątłe ciało jego towarzysza trzęsło się jak galareta, a nawet uścisk jego ramion okazywał się nieskuteczny w odpędzeniu negatywnych emocji, które powoli przejmowały nad nim kontrolę. Szkopuł tkwił jednak w tym, że faktycznie obaj byli w chujowej kondycji, a gdyby próbował Solbergowi wyrzucać jego parszywy nastrój, wyszedłby na pieprzonego hipokrytę. Nie reagował więc, pozwalając mu brnąć dalej w te kłamstwa, jeżeli tylko miały one szanse mu pomóc w zderzeniu z własnymi demonami.
- Nie oczekuję odpowiedzi. Sam staram się ją odnaleźć. – Wzruszył ramionami z podobnym zrezygnowaniem, nawet nie chcąc myśleć o tym w jakim stanie obudzi się jutrzejszego poranka. Ledwie zdążyli zapomnieć o jebanych klątwach, a już musieli stawiać czoła kolejnym problemom. Czy rzeczywiście odkrycie Camelotu było warte takiego poświęcenia? Spuścił wzrok na połyskujący na palcu pierścień należący kiedyś do Lucana, rycerza który do samego końca bronił swego króla. Szkoda tylko, że zaklęta w nim moc traciła na wartości, kiedy organizm rozpaczliwie błagał o odrobinę snu. – Jesteśmy. Dlaczego jesteśmy. – Poprawił go instynktownie, chociaż jakie to miało obecnie znaczenie. Nawet jeżeli tkwili w tym gównie razem, to nadal pozostawali tak samo bezradni; w końcu hektolitry wtłaczanych do krwiobiegu mikstur mogły przynieść jedynie tymczasową ulgę. – Nie wiem czy na wszelkie, ale chciałbym……żebyś tej nocy leżał obok mnie. Nie dokończył, uśmiechając się jedynie niekomfortowo półgębkiem. Naprawdę żałował, że nie może mu złożyć podobnej propozycji. Nie po tym co rozegrało się ostatnio w jego sypialni. – Hm? – Podniósł głowę, potrzebując chwili na połączenie kropek, chociaż czasami lepiej było chyba nie wiedzieć. Dopiero teraz przeszło mu bowiem przez myśl, że umiejętność warzenia magicznych mikstur przy ciągotach nastolatka do środków odurzających może wpędzić go w jeszcze głębsze tarapaty. Zabawne jednak, że i tym razem Felix próbował go zabajerować, przybierając tak niepasujący do okoliczności, protekcjonalny ton. – W takim razie mnie naucz. – Podsunął rozwiązanie najprostsze z możliwych, zamieniając się w słuch gdy Maximilian dzielił się z nim swoją wiedzą o eliksirze czuwania. – Chcę twojej produkcji i nie, nie chcę odwiedzać Munga, ale nie mogę sobie też pozwolić na utratę gruntu pod stopami. – Nie chodziło wyłącznie o bezczynność, wiedział wszak jak wiele w jego fachu może kosztować krótka chwila nieuwagi, a na ten moment zdawał się niczym więcej jak cieniem samego siebie. Potrzebował zastrzyku energii i potężnej mikstury, która pozwoliłaby mu na względnie normalne funkcjonowanie. – Mówisz jakbyś sam jej nie potrzebował. Dlaczego skupiamy się tylko na mnie? – Wytknął mu, ale nie mieli już szans porozmawiać, skoro na drodze stanęło im felixowe nemezis pod postacią czerwonych, lśniących ślepiów łypiących na nich groźnie spod byka.
Paco nie zdążył nawet zarejestrować tej dynamicznej sytuacji, działając niejako instynktownie. Szkarłatne ślepia nie zrobiły na nim takiego wrażenia jak opadające bezwładnie ciało młodszego kochanka, które pochwycił zanim uderzyło boleśnie o podłoże. Poklepał Maximiliana po policzku, szeptał do niego miłe słówka, ale czuł jak serce podchodzi mu do gardła, kiedy uzmysłowił sobie jak długo widzi przed oczami jego zamknięte powieki. Mierda. Przeklął w myślach, nienawidząc zarówno samego siebie, jak i ułożonej w trawie osikowej różdżki, która w obliczu kryzysu mogła mu posłużyć jedynie do teleportacji łącznej albo stworzenia świstoklika. Nigdy nie myślał o tym, żeby zostać uzdrowicielem, ale doskonale wiedział, że przydałaby mu się znajomość chociażby tych kilku podstawowych zaklęć leczniczych i drewniany patyk, który nie reaguje na nie jak alergik na pyłki.
Na szczęście w chwili, w której ocierał opuszkami palców chłopięce łzy, zobaczył wpatrzone w niego szmaragdowe ślepia. – Felix? – Pogłaskał bladą skórę, nie zważając na jego przejęzyczenie. Domyślał się z kim mógł go pomylić, ale nie było to teraz dla niego takie ważne. Zależało mu tylko na tym, żeby jakkolwiek uspokoić jego zszargane nerwy. Poczekał aż Solberg będzie gotów, a widząc jego marną próbę podniesienia się do siadu, wspomógł go swoimi dłońmi. – Mnie? – Mruknął kompletnie zbity z tropu, ale nieprzytomne, nieobecne spojrzenie chłopaka podpowiadało mu, że nie powinien drążyć. – Nie masz za co mnie przepraszać, cariño. – Zapewnił, nadal ściskając kurczowo materiał jego kurtki. – Dasz radę wstać? – Schował swoją różdżkę do kieszeni, powoli podnosząc się do pionu. Wyciągnął również do Maximiliana rękę, żeby wesprzeć go w odzyskaniu równowagi, nie tylko tej psychicznej, ale teraz przede wszystkim fizycznej. – Jak miał na imię? – Wzbraniał się przed tym pytaniem, ale stwierdził że nie mogą wiecznie omijać tematu. Chciał pokazać młodszemu kochankowi, że nie traktuje rozmowy o jego byłym partnerze jako tabu. Wierzył zresztą, że wspomnienie o nim pomoże Felixowi zwolnić hamujące go blokady i zaakceptować to, że musi ruszyć dalej.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4276
  Liczba postów : 11919
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Mar 30 2022, 21:34;

Nie wiedział, że na tamtej wystawie coś konkretnego się odpierdoliło, ale sam chętnie pomarałby kilka eksponatów, gdyby były prawdziwe. Z replikami nie było tej zabawy, a Max nie pierwszy raz był w muzeum i wiedział doskonale, jak takie placówki działają.
-Z Brooks. - Potwierdził skoro już ta dwójka się znała. A przynajmniej wiedziała o swoim istnieniu, co już było więcej niż nic. -Ta, nie polecam z nią zadzierać. Posłała mnie do szpitala mniej więcej tyle razy co sam się tam wysłałem. Nie mówiąc już o tym, że za każdym razem skubie mnie z hajsu. Gdybyśmy zakładali się częściej może nie miałbym za co ćpać. - Oczywiście, że musiał ponownie zażartować. Obydwoje doskonale wiedzieli, że brak gotówki nigdy nie stał Maxowi na przeszkodzie w dobrej imprezie, ale nie o to przecież w tej rozmowie chodziło. Paco jednak miał rację i krukonka miała charakterek, który poniekąd łączył ją i osiemnastolatka dając ich przyjaźni tę nutę (a raczej symfonię) szaleństwa, której potrzebowała.
Widać Max nie tylko nie panował nad własnymi emocjami ale i nad własnym ciałem. Zdecydowanie potrzebował w tej kwestii jakiś korepetycji u Salazara, czy innego zimnego drania, który potrafił zachowywać kamienną twarz, choć w głębi duszy chciał komuś ze wszystkich sił przypierdolić. Obydwoje naprawdę mogli wynieść wiele z tej relacji, gdyby tylko ktoś z nich kiedyś zdecydował się wyrazić taką potrzebę. Morales zrobił już pierwszy krok, gdy poprosił o pomoc nad kociołkiem. Pytanie pozostawało, czy nastolatek był w stanie schować własne problemy w kieszeń i również zaufać kochankowi na tyle, by pójść do niego po pomoc.
-Ładnie ujęte. - Tym razem to on posłał mu komplement, nie chcąc samemu rozwijać tematu, bo choć Morales miał w dużej mierze rację, tak też nie wiedział jak często mimo najszczerszych chęci Maxa to jednak życie postanawiało wypierdolić go na ryj i spuścić mu na plecy ogromne kowadło. -Na pewno by się ucieszył. Kiedyś codziennie razem biegaliśmy. - Odkrył kawałek własnej duszy, a na samo wspomnienie poranków u boku wesołego psa w otoczeniu lasu za rodzinnym domem, na twarzy nastolatka pojawił się szczery uśmiech. Tak, naprawdę cenił sobie te chwile z pupilem i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że zaniedbując siebie poniekąd zaniedbał też jego. Nadal jednak wątpliwym było, czy Buddy i jego pocieszna morda były w stanie przestraszyć kogokolwiek.
Kiwnął głową na jego odpowiedź, nie wiedząc kompletnie co tu jeszcze dodać. Widocznie obydwoje tkwili w martwym punkcie szukając odpowiedzi na pytanie, którego nawet nie potrafili do końca sformułować. Max miał tylko nadzieję, że podchodząc do tego jak do zwykłego osłabienia organizmu nie zaszkodzą sobie bardziej, ale jako że uczynił już niewielkie testy, które zdawały się zadziałać, był w stanie postąpić krok na przód i uznać, że jego zwykła taktyka działa jak trzeba. Poprawkę wystosowaną przez Moralesa z kolei całkowicie zbył milczeniem, bo w przeciwieństwie do niego miał jakiekolwiek podstawy sądzić, skąd ten chujowy stan się bierze. Nie dbał o siebie od kilku tygodni, zaprzepaszczając całą ciężką pracę, jaką wykonał przez ostatnie kilka miesięcy. Nie miał jednak siły ani psychicznej, ani obecnie fizycznej, by jakkolwiek się podnieść i znów wrócić do pełni formy. Jedyne co potrafił, to działać na największych obrotach bardzo dobrze wiedząc, że prędzej czy później zaprowadzi go to do uzdrowiciela lub pod mugolską kroplówkę.
-Taa... Wiem. - Powiedział zakładając oczywiście, że chodzi o seks. Może gdyby Paco wyraził jaśniej swoje myśli, otrzymałby zupełnie inną, może i nawet zgodną odpowiedź. W tej chwili Max nie potrzebował niczego innego jak wieczoru w jego ramionach, które dawały mu poczucie bezpieczeństwa, które obecnie kompletnie go opuściło. Może i nie miał głowy do ich zwyczajnych igraszek i nie był w stanie spać, ale od kiedy poczuł ile ciepła może dać coś tak prostego jak objęcie ramion, nie potrafił już zaprzeczyć, że czasem potrzebował właśnie takiej chwili. Bez seksu, bez kłótni, bez wszystkiego, czym relacja z Paco się tak naprawdę charakteryzowała. Po prostu chciał położyć się obok niego i uspokoić przerażone serce.
Zdziwił się nieco na tę zwięzłą acz dobitną decyzję i miał zamiar tę prośbę spełnić. Rozgadał się więc dość szczegółowo na temat eliksirów, które obecnie mogły przywrócić Paco do funkcjonowania, załączając jednocześnie tryb największego hipokryty pod słońcem. -W takim razie jak tylko wrócę na chatę zacznę warzyć. Eliksir czuwania z regeneracyjnym powinny wystarczyć i zapewnić Ci to, czego potrzebujesz. Nie warto przesadzać. Jak nie pomoże będziemy myśleć. - Zapewnił go. Jak zawsze o innych zdawał się dbać o niebo lepiej niż o samego siebie. Szczerze mówiąc poczuł się nawet miło połechtany, gdy Morales bez mrugnięcia stwierdził, że chce mikstury właśnie z jego kociołka, choć przecież mógł iść do każdej apteki i wziąć z półki wszystko, czego tylko potrzebował. Już podczas gry w Veritkową ruletkę zdziwił się, że Paco bez pytania zgodził się na pochłonięcie zawartości fiolki, jaką Max przyniósł. Czyżby był aż tak głupi? Na pewno nie. Osoba zajmująca się tym, co Morales musiała zachowywać środki ostrożności, by przeżyć. Dlaczego więc tak ufał Maxowi? Tego nastolatek już zrozumieć nie potrafił, bo oczywiście nie widział powodu, dla którego ktokolwiek miałby mu ufać. -Bo w przeciwieństwie do Ciebie jak widać znam dawkowanie. Zresztą widziałeś co mam na chacie. Jak będę potrzebować czegokolwiek, to sobie to ugotuję i tyle. - Odpowiedział, jakby problem nadal go nie dotyczył, choć ewidentnie sprawa miała się zupełnie inaczej skoro wyglądał nie lepiej niż Salazar, a w dodatku nie miał nawet powodu by zwyczajnie dbać o swoją kondycję. A przynajmniej tego powodu nie widział, wlewając w siebie mieszanki eliksirów tylko po to, by móc jeszcze bardziej się wymęczyć.
Cóż, ciężko byłoby Moralesowi jednocześnie rzucać zaklęcia i łapać mdlejącego Felixa. Musiał wybrać jedną opcję i postawił na tę drugą pozwalając zwierzakowi w spokoju cieszyć się swoją wolnością. Poza tym, to przecież nie wina ponuraka, że tak łudząco przypominał inną, bardziej krwiożerczą bestię. Max w końcu odzyskał świadomość, choć ciężko było powiedzieć, by wrócił do niej w pełni, gdy zdał sobie sprawę, co było przyczyną jego omdlenia. Wzrok wciąż miał nieprzytomny, a umysł błądził w przeszłości, nie pozwalając jasno określić sytuacji. Był wdzięczny Paco za pomoc w siadzie, co zdecydowanie pomogło mu nieco się uspokoić teraz, gdy mógł objąć wzrokiem większą część terenu.
-Nie powinienem był... - Mamrotał bardziej do siebie niż do mężczyzny, mając ogromne przekonanie o tym, że mimo wszystko widział w zaroślach pustnika, a nie "uroczego" ponuraczka. -Nie chcę. - Odpowiedział zdecydowanie wiedząc, że nie ma sił by ustać na nogach. Tutaj było mu dobrze, a gdy plecami opierał się o leśniczówkę, nawet nie miał aż takiego poczucia, że mięśnie wciąż średnio chcą z nim współpracować. Podparł się jeszcze nieco bardziej dłońmi, by mocniej się wyprostować, gdy poczuł pod palcami lewej ręki coś mokrego. Odruchowo i z przerażeniem wziął dłoń z tego miejsca przez chwilę widząc tam ogromną plamę krwi, która w dodatku skalała jego palce, ale już po chwili wrócił na ziemię widząc zwykłą, mokrą kałużę.
-Imię? - Powtórzył, nie rozumiejąc kompletnie o co Morales pyta. -Kto by nazywał takiego potwora? - Zapytał nieprzytomnie, wciąż myślami będąc w Zakazanym lesie z pustnikiem. Kompletnie nie wyłapał zmiany kontekstu na swojego byłego chłopaka, przez co zdziwienie na jego młodej twarzy było jak najbardziej szczere.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Mar 30 2022, 23:06;

- Może powinieneś częściej się z nią zakładać. – Pozwolił sobie na ten drobny przytyk, skoro Maximilian sam zainicjował temat narkotyków. Nie przepytywał go, nie chcąc ponownie zderzyć się z otaczającym chłopaka murem, ale miał nadzieję że po szalonej imprezce, jaką urządził sobie nie tak dawno temu w progach El Paraiso, nie sięgnął po raz kolejny po używki. Nie widział, by od tamtego czasu towarzyszyły mu kiedykolwiek rozszerzone nienaturalnie źrenice, ale nie widzieli się przecież aż tak często, by miał pewność że Solberg radził sobie z pokusą. Nie mógł chodzić za nim krok w krok i kontrolować jego życia. – Nie szukaj ukojenia, tam gdzie dobrze wiesz, że go nie znajdziesz. – Rzucił natomiast protekcjonalnie, domyślając się że zniknięcie księżyca i osłabienie organizmu mogą skłaniać do sięgnięcia po coś mocniejszego. Domyślał się, bo przecież sam patrzył dzisiejszego poranka na przepełnioną czerwonym proszkiem szkatułkę, którą przez moment zapragnął przedłożyć ponad hektolitry smoczego espresso, które z czasem zatracały swój pobudzający efekt.
- Czekaj, jak to było? Powinienem chyba zapisać ten dzień w notatniku. Nieczęsto przyznajesz mi rację. – Mruknął żartobliwym tonem, uśmiechając się nieco szerzej w reakcji na nieoczekiwany komplement. Szkoda tylko, że akurat w tym przypadku wolałby się mylić. Potrzebował czasu, żeby zdać sobie sprawę z tego jak wiele znaczyła dla niego więź z Felixem i jak wiele mogliby się od siebie nawzajem nauczyć, a w duchu liczył na to, że i jego młodszy kochanek dojrzeje do decyzji o darowaniu mu choćby odrobiny zaufania. Niby kroczyli tą samą, właściwą ścieżką, jednak nadal nie potrafili otwarcie mówić o swoich emocjach i odczuciach, a to niewątpliwie sprawiało, że droga stawała się bardziej kręta i wyboista. Martwię się o ciebie. Chciał wypowiedzieć te słowa na głos, już otwierał usta, ale zamiast tego uniesiona jednocześnie dłoń zawisnęła w powietrzu, a po chwili Paco schował ją do kieszeni, na powrót ukrywając się również za kolejnym mało komfortowym uśmiechem. – Czasami miło wrócić do dawnych nawyków. – Powiedział zamiast tego, nie do końca zadowolony z tego, że nie potrafi przekroczyć pewnych barier; jak gdyby po tym nieszczęsnym, przedwczorajszym popołudniu obawiał się, że jedno niefortunne zdanie zaprzepaści wszystko to, co próbowali dotychczas wspólnymi siłami budować. Najwyraźniej nie tylko w kwestii dojmującego zmęczenia, ale i zaciemnionego obrazu relacji, utknęli w martwym punkcie.
Nie wyraził się jasno. Szok i niedowierzanie, czyż nie? Nie kontynuował jednak, zbywając odpowiedź nastolatka bezradnym wzruszeniem ramion i cichym stęknięciem. Naprawdę wiele by dał, by spędzić ten wieczór z nim, otulając go swoimi dłońmi. Maximilian może i czuł się bezpiecznie w jego uścisku, ale teraz to Paco potrzebował jego bliskości i ciepła. W końcu i tak wiedział, że nie zmruży oka. Nie chciał cierpieć w samotności, a towarzystwo Felixa zawsze poprawiało mu nastrój. Wystarczyłaby mu sama jego obecność. – Zapłacę za składniki. Powiedz tylko ile galeonów potrzebujesz. – Skoro i tak żerował na jego umiejętnościach, musiał chociaż zrekompensować koszty dla spokoju ducha i uciszenia wyrzutów sumienia. Nie lubił prosić innych o pomoc, ale widział jego możliwości, a i sam Solberg przyznał, że jest w stanie uwarzyć mikstury silniejsze od tych, które można by zakupić w pierwszej lepszej aptece. Postanowił więc połechtać jego ego, a poza tym uważał, że dobrze będzie, jeżeli w tym parszywym okresie Maximilian zajmie umysł czymś, co naprawdę kochał. Trudniej było przecież myśleć o dementorach i ponurakach w akompaniamencie aromatycznych składników i bulgocącego przyjemnie kociołka. – Znasz, ale czy sam się do niego stosujesz? – Popatrzył na niego ostrzegająco, nie tłumacząc do czego zmierza. Nie musiał, wszak obaj wiedzieli, że nieraz wyciągał go z bagna, w które wpędzały go narkotyki. Eliksiry w nadmiarze mogły wywołać bardzo podobne efekty.
Wiele razy łapał chłopaka, kiedy ten upadał, ale tym razem nastoletnie ciało osunęło się bezwładnie na ziemię nie na skutek zjazdu, a zwykłego, ludzkiego strachu, które jeszcze wzmogło rodzące się w sercu Moralesa współczucie. Nie wiedział jak ma mu pomóc, ale jeżeli dzieciak tak bardzo bał się krwistych ślepiów ponuraków, wyglądało na to że mają znacznie więcej powodów do zmartwień. Co gorsza, nie mógł mu nakazać zamknąć się w zaciszu czterech ścian, nawet nie był pewien czy byłaby to dobra decyzja dla jego kruchej psychiki. Na razie starał się o tym nie myśleć, delikatnie gładząc chłopięcy policzek, by darować Solbergowi odrobinę czułości i spokoju, których prawdopodobnie teraz potrzebował. – Relajarse. Tómatelo con calma, cariño. – Powstrzymywał go przed wzięciem na siebie odpowiedzialności, w końcu to nie była jego wina, że utracił przytomność. Nie była to jego wina, ale Salazarowi trudno było teraz nie myśleć o jego bezbronności. Nad kociołkiem nie miał sobie równych, ale Paco czuł, że chłopak nie powinien teraz wałęsać się nigdzie samotnie. Buddy także nie wydawał się sensownym kompanem. – Zabrać cię do domu? – Nie podnosił go na siłę, zamiast tego przyklęknął obok, zaciskając palce na jego barku. Pokazywał mu tym samym, że nie musi zmagać się ze wszystkim wyłącznie we własnej głowie. – Co się dzieje, Felix? – Zapytał także, widząc jak Solberg z przestrachem spogląda na zawilgotniałą dłoń. Żałował, że nie może ujrzeć tego, co zobaczyły jego szmaragdowe ślepia. Może wtedy byłby w stanie lepiej go zrozumieć. – Pytałem o tego, z którym mnie pomyliłeś. Jak ma na imię? – Powtórzył już jaśniej i wyraźniej, nadal mówiąc do niego tym samym łagodnym tonem.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4276
  Liczba postów : 11919
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Mar 30 2022, 23:39;

Ta, wiedział dokładnie o co Moralesowi chodziło szczególnie gdy dodał kolejne słowa. Oczywiście Max wiedział, że mężczyzna ma rację, ale gdyby to wystarczyło do przezwyciężenia pokus i własnych słabości świat byłby zdecydowanie zbyt piękny. A w tej chwili nie był nawet trochę ładny, jakby ktoś pytał byłego ślizgona.
-Nie podniecaj się tak. To Twój prezent na tegoroczne urodziny. - Prychnął, choć docenił to cudne nawiązanie do ich poprzedniego spotkania. Przynajmniej do tej lepszej części tamtego dnia. Max zdał też sobie sprawę, że nawet nie wie o Moralesie tak prostej rzeczy, jak data jego urodzin. Może właśnie mu tak ważny dzień psuł? A może kiedyś zrobił mu prezent nawet o tym nie wiedząc? Nie potrafił zmieścić tego w swoim umyśle, że zna człowieka trzy lata, a nie wie o nim tak podstawowej informacji. Na kolejne słowa prychnął tylko w pół-śmiechu bo u niego akurat stare nawyki często sprowadzały się do ćpania, chlania i puszczania się z każdym chętnym jaki się nawinął i myśląc właśnie o tym byłby w stanie polemizować z Paco, który wyjątkowo miał wyraźnie na myśli coś zupełnie innego.
Ta, gdyby tylko potrafili rozmawiać na pewno udałoby im się uniknąć wielu nieprzyjemnych chwil, których dzielili aż nadto. Żaden z nich jednak nie był mistrzem wyrażania myśli i uczuć, a przynajmniej nie tych z kategorii pozytywnych. Nastolatkowi nie sprawiało problemu wywalanie z siebie złości, agresji i żalu, ale już zaufanie, nadzieja i miłość.... - nad tymi to zdecydowanie musiał popracować i to nie tylko w obecności Paco.
-Daj spokój, nie będziesz za nic płacił. - Powiedział, bo nie miał zamiaru brać od niego pieniędzy. Sam nie był jeszcze aż tak biedny szczególnie, gdy wiele składników można było po prostu dorwać poza apteką po zerowych kosztach. Do tego eliksiry były dla niego czystą przyjemnością od początku do końca i jeśli mógł wydać na nie własne galeony, nie czuł bólu serca zostawiając w aptece miliony monet.
Oczywiście Morales akurat w tym temacie nie musiał wyrażać się jaśniej. Max doskonale wiedział, co miał na myśli i poniekąd poczuł się nawet urażony, ale też w duchu przyznał mężczyźnie, że ten trafił w punkt. W duchu, bo oczywiście na głos powiedział już coś zupełnie innego. -Nie wyląduję za tydzień w Mungu po przedawkowaniu elków jeśli o to pytasz. - Oczywiście, że mężczyzna nie o to pytał, ale już nie wiedział jak inaczej nie powiedzieć, że będzie łykał co chce i kurwa ile chce i nic Paco do tego, bo nie ma pojęcia co w nim siedzi i jak bardzo nastolatek chce się tego pozbyć.
Na szczęście nie musiał mu tego tłumaczyć, bo przyszła trauma i chłopak zemdlał. Nie ma to jak komfortowe wybrnięcie z niekomfortowej sytuacji. Nie żeby Maxowi było z tym dobrze teraz, kiedy cały się trząsł i najchętniej to zamknąłby się z dala od lasów i otwartej przestrzeni. Gdzieś, gdzie czułby się bezpiecznie. We własnej sypialni, albo jeszcze chętniej w El Paraiso... Nie miał jednak tego przywileju, bo wciąż siedział tutaj modląc się w duchu o to, by więcej nie dojrzeć tych czerwonych ślepiów. Starał się wziąć głębokie oddechy i uspokoić zgodnie z zaleceniami Moralesa, ale nie było to wcale łatwe.
-Tak. Chcę wrócić. - Powiedział cicho, jakby wstydził się zaistniałej sytuacji i swojego stanu. Sam na pewno nie miał sił na teleportację, a niekoniecznie marzyło mu się jeszcze rozszczepienie do kompletu. Szkoda tylko, że w międzyczasie nadeszła kolejna traumatyczna halucynacja, która na powrót wprawiła nastolatka w tragiczny stan. -Wydawało mi się.... - Zaczął, natarczywie przyglądając się swojej dłoni, jakby nie wiedział już która jej wersja jest prawdziwa. -Nic. Jest dobrze... - Powiedział w końcu, gdy krew nie pojawiała się ponownie na jego palcach, a obok wciąż widniała zwykła kałuża złożona ze zwykłej wody.
-Co? - Zapytał głupio, przenosząc wzrok na Paco. Potrzebował chwili, by trybiki zaskoczyły, a on przypomniał sobie własne pierwsze słowa po ocknięciu. -Felinus. - Przyznał w końcu, choć bardzo niechętnie, odwracając wzrok. -Zabierz mnie do domu, proszę. - Powiedział w stronę krzaka, definitywnie pokazując, że nie ma sił i ochoty na rozmowę o swoim byłym chłopaku.
+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyCzw Mar 31 2022, 02:10;

Wiedział, że to wszystko nie jest wcale takie proste, ale czasami warto było przypomnieć Maximilianowi, że szczęścia należy szukać gdzie indziej, wszak narkotyczny trans dawał wyłącznie jego ułudę. Tymczasową, nietrwałą, z czasem pogłębiającą jedynie smutek gnieżdżący się w sercu i nakładającą na barki ciężar kolejnych problemów.
- Mam je dopiero siedemnastego sierpnia, więc mam nadzieję, że do tego czasu wymyślisz jednak coś lepszego. – Puścił zaczepnie oczko, chociaż patrząc na dotychczasowy przebieg ich relacji, nie miał żadnej gwarancji że latem nadal będą jeszcze utrzymywać kontakt, nie mówiąc już o wzajemnym czynieniu sobie prezentów. Chciał jednak wierzyć, że tym razem zdołają poukładać ten bałagan; w końcu sam poprzysiągł sobie, że nie podda się tak łatwo i że nie wypuści go ze swoich ramion po raz kolejny.  
- Od kiedy ty taki bezinteresowny? – Westchnął głośno, początkowo myśląc o tym, by wbrew jego woli, wcisnąć mu w dłoń wypełnioną galeonami sakiewkę, jednak powstrzymał się kiedy uświadomił sobie, że lepiej będzie, jeżeli Solberg wyda pieniądze na składniki eliksirów niż na narkotyki. Nie to żeby brak gotówki mógł go powstrzymać przed wykombinowaniem używek w inny sposób, ale mimo wszystko ukracał możliwości. – Powiedz, gdyby czegokolwiek ci brakowało. – Spuścił zatem z tonu, przypominając tylko, żeby zwrócił się do niego o pomoc w razie jakichkolwiek komplikacji. Gdyby była taka potrzeba, mógłby wykupić przecież całą aptekę. Może tak by było wygodniej, biorąc pod uwagę że obaj nie mieli sił na wycieczki po lesie i zrywanie polnych kwiatków, w około czaiły się nie tylko ponuraki, ale i wygłodniali dementorzy. - Wiesz, że nie miałem tego na myśli… – Mruknął przepraszająco, acz nieszczerze, wszak dokładnie takie obawy zrodziły się w jego głowie, kiedy tylko uzmysłowił sobie, że chłopak jest w stanie uwarzyć wszystko, czego tylko jego dusza zapragnie. Teraz sam już nie był pewien czy powinien się z jego talentów cieszyć. Niekiedy nawet największa zaleta mogła okazać się wadą.
Nie dane im było spokojnie porozmawiać, kiedy Maximilian na widok ponuraka zemdlał, w końcu opierając plecy o drewnianą ścianę leśniczówki. - Odprowadzę cię. – Obiecał mu, nie odrywając palców od materiału jego kurtki. Zastanawiał się tylko czy jest na siłach, by skorzystać z łącznej formy teleportacji. Oby. – Wydawało ci się…? – Próbował pociągnąć go za język, ale widząc w jak rozpaczliwym stanie Felix się znalazł, nie miał serca zasypywać go kolejnymi pytaniami. Pokiwał więc tylko głową, rozumiejąc że potrzeba mu teraz odrobiny odpoczynku. W sumie obaj musieli ochłonąć. – Felinus. – Powtórzył po nim jedynie, nie kontynuując również i tego tematu, chociaż w jego głosie słychać było nutę… prawdopodobnie rozczarowania. – Chodź, wstajemy. – Zachęcił swego młodszego kompana, wyciągając do niego dłoń, a gdy tylko chłopak dał się podnieść, machnął różdżką przenosząc ich obu w okolice Inverness. – Chociaż spróbuj się dzisiaj wyspać. – Poprosił go na pożegnanie, a sam… wstąpił do jednej z pobliskich kawiarni, ładując w siebie kolejną filiżankę esencjonalnego espresso. Czuł się bowiem wykończony i wiedział, że przed kolejną próbą aportacji będzie musiał chociaż chwilę odpocząć.

zt. x2

+
Powrót do góry Go down


Ivy Jones
Ivy Jones

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 168cm
Galeony : 224
  Liczba postów : 207
https://www.czarodzieje.org/t20900-ivy-jones
https://www.czarodzieje.org/t21020-poczta-ivy-jones
https://www.czarodzieje.org/t21011-ivy-jones#674796
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyCzw Paź 27 2022, 14:34;

Samonauka Vera Verto (transmutacja złożone)
Październik 3/3

Naukę kolejnego zaklęcia zaczęłam na swoim miejscu pracy jako, że nie zamierzałam transmutować Iskierki a potrzebowałam potulnego zwierzaka. Teleportowałam się pod biuro po czym poszłam bezpośrednio do kierownika i powiedziałam co chciałabym zrobić. Skinął głową z powagą – sami właściciela rezerwatu byli znani jako wybitni znawcy transmutacji i nie widział nic złego w mojej prośbie. Wskazał mi pokój obok z klatką gdzie były puszki pigmejskie, na których zezwolił ćwiczenia.
-Tylko bądź pewna, że nie zrobisz zwierzakom krzywdy – przestrzegł mnie na koniec, po czym wyszedł do pokoju obok.
Wzięłam do ręki książkę pożyczony z biblioteczki dormitorium po czym zaczęłam czytać rozdział poświęcony zaklęciu Vera Verto. Pozwalało ono na zamienieniu jednego zwierzaczka w drugiego przy czym rozmiar zwierzaka zależał tylko od umiejętności transmutacyjnych rzucającego zaklęcie czarodzieja. Informacje te znałam już wcześniej mimo wszystko przeczytałam jej jeszcze raz uważnie, by być pewną, że nie przeoczę żadnego ważnego szczegółu. Również tutaj jak przy każdym innym zaklęciu na koniec rozdziału opisane zostały ruch różdżką oraz inkantacja.
Jak za każdym razem tak i teraz na samym początku zaczęłam ćwiczyć inkantację od kilkurazowego powtórzenia zaklęcia pod nosem. Było ono bardziej skomplikowane niż te które ćwiczyłam do tej pory, gdyż składając się z dwóch wyrazów przy każdym z nich musiałam zadbać o właściwą akcentację zaklęcia. Niemniej nie było to zadanie na tyle trudne, by zniechęcić mnie do ćwiczeń. Powtarzając inkantację zaklęcia wpatrzyłam się w futrzaste kulki krążące po klatce. Wydawały się zaciekawione moim bliskim sąsiedztwem, gdyż niemal połowa z nich zbliżyła się do boku klatki i najwidoczniej wpatrywała się we mnie.
Ćwiczenia inkantacji zajęły mi kilka minut, a po nich bezpośrednio skupiłam się na ćwiczeniu ruchów różdżki. Mimo mojego wyjątkowego beztalencia w tej dziedzinie nie szło mi tak źle – w pełni skupiłam się na właściwym poprowadzeniu ruchu różdżki i przyniosło to oczekiwany efekt. Co prawda moje skupienie przekładało się na szybkość uczenia ale przenosiło się ono również na moje zmęczenie. Pot spływał po moim czole obficie kiedy kończyłam już ten etap nauki zadowolona oraz pewna, że opanowany przeze mnie ruch różdżki oraz inkantacja nie zrobią żadnej krzywdy zwierzaczkom. Po chwili odpoczynku przystąpiłam do ostatniego etapu nauki czyli finalnego rzucenia zaklęcia.
Na próbę włożyłam mój palec do klatki puszków. Zaczęły się wokół niego gromadzić i się przytulać. Czyli nie jest tak źle – nie są dzikie i nie muszę ich oswajać na szybko. Włożyłam rękę i wyciągnęłam jedno zwierzątko na stół. Przypatrywało mi się wyraźnie zaciekawione kiedy uniosłam nad nim różdżkę.
- Vera Verto – powiedziałam celując różdżką w puszka.
Efekt był taki, że zwierzątko zaciekawione jedynie przechyliło łebek w drugą stronę. Ponowiłam próbę – tym razem poszło mi znacznie lepiej. Puszek zamienił się w kulkę, która jednak była puszysta i cienko popiskiwała. Cofnęłam zaklęcie, a następnie ponownie je rzuciłam. Tym razem udało mi się poprawić – na kulce był jedynie cienki meszek i nie wydawała żadnych dźwięków. Rzuciłam zaklęcia jeszcze kilka razy i w końcu udało mi się transmutować puszka w idealną kulkę. Poprzemieniałam jeszcze kilka puszków w kulki po czym cofnęłam zaklęcia. Podziękowałam kierownikowi za udzielenie mi pozwolenia ćwiczenia na zwierzakach z rezerwatu i teleportowałam się pod bramy Hogwartu.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyNie Sty 22 2023, 14:47;

Rozgrywanie wizji; część I
Kość na scenariusz: 6
Wizja: Kryształowa kula

Nie chciał, żeby z nim szli, nie uważał, żeby to było tak naprawdę wskazane, ale wiedział, że nie będzie w stanie w żaden sposób ich powstrzymać. Mulan i Ola miały rację, kiedy mówiły, że najlepiej z nich wszystkich znały rezerwat, że wiedziały, jak się tutaj zachowywać, jak postępować, dokąd się udać, żeby znaleźć to, na czym im zależało. Max nie był jednak taki pewien, czy to się na coś zda, skoro jedyne co miał w głowie, to te obrazy, jakie nie pasowały do żadnej konkretnej rzeczywistości. Po prostu istniały, ten syreni ogon, ta spalona tabliczka, która teoretycznie zgadzała się ze stanem faktycznym, a jednocześnie sprawiała wrażenie, jakby była czymś zupełnie innym, czymś zupełnie obcym. Nic zatem dziwnego, że Max mimo wszystko planował się im wysmyczyć, kiedy tylko nadarzy się taka okazja, nie mając najmniejszej nawet ochoty na to, żeby wciągać ich w niebezpieczeństwo, jakie najwyraźniej z jakiegoś powodu się za nim ciągnęło.
- Jak coś będzie nie w porządku, to po prostu spierdalacie. Nadal nie wiem, co może się stać, a okolica wygląda, jakby poszła spać i nie było tutaj niczego, na co moglibyśmy wpaść - mruknął, kiedy znaleźli się w pobliżu leśniczówki, rozglądając się uważnie, jakby wychodził z założenia, że znajdzie za chwilę miejsce, o które mu chodziło. Było to oczywiście szalone, bo tak naprawdę grał w jakąś jebaną ciuciubabkę.
Kiedy rozmawiał z Longweiem, a później z Atlasem, był przekonany, że złapał jakąś nić, że coś przed sobą ma, teraz jednak nie był w stanie tego w żaden sposób określić, nazwać, powiedzieć, na co się natknął. Na coś, choć czym to było, już nie wiedział. Po tym, jak Rosa opisał mu nieco lepiej możliwe rany, jakie da się zadać syrenie, teoretycznie wiedział coś więcej, ale wciąż nie miał pojęcia, dokąd miałoby go to zaprowadzić. Pomijając milczeniem fakt, że widział czyjąś twarz, chociaż nie swoją, a czuł, jakby swoją. Spowitą dymem. Zamknął oczy, próbując przywołać te wszystkie obrazy, a potem ponownie rozejrzał się po okolicy.

@Aleksandra Krawczyk @Mulan Huang @Longwei Huang

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2771
  Liczba postów : 1083
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyNie Sty 22 2023, 21:27;

Longwei nie często bywał na kogoś zły, albo z jakiegoś powodu wściekły, ale kierując się do rezerwatu, nie mógł powiedzieć, żeby był w pełni spokojny. Atmosfera między nim a Maxem nie była może tak napięta, jak w ciągu pierwszych dni po sylwestrze, ale po ich ostatniej rozmowie nie ociepliła się dostatecznie, aby czuł się swobodnie. Mimo to, a może zwłaszcza z tego powodu, nie zamierzał pozwolić, żeby Max szedł sam do rezerwatu. Mulan i Ola, choć miały wiedze dotyczącą stworzeń, które były tu trzymane, tak zdaniem Longweia nie powinny iść. Nie było wiadome, co może ich czekać i choć obecność Maxa była w tym wszystkim konieczna, tak dziewczyny… Jednak nie mógł im niczego zabronić.
Przezornie ubrał na siebie nowy strój ochronny, pod kamizelkę wkładając czarną koszulę, zastanawiając się przez całą drogę, czy będą mieć styczność ze smokami, czy przynajmniej do tego nie będą mieć szczęścia. Zastanawiał się przez cały czas nad tym, o czym rozmawiał z Maxem i czy rzeczywiście hodowla, którą próbowali znaleźć, była powiązana z atakami smoków. Smoki nie wyglądały na okaleczone i Longwei był zdania, że zaatakowałyby wszystkich ludzi. Pożar w Avalonie, rezerwacie i Hogwarcie wyglądał z kolei jak zaplanowany atak, co było jednocześnie przerażającą myślą.
- Mówisz tak, choć wiesz, że żadne z nas ciebie nie posłucha. Jeśli będzie trzeba, teleportuję się stąd z tobą, a Mulan bierze Olę, zgoda? - powiedział prosto, patrząc na Maxa, a później na siostrę. Tym razem nie uśmiechał się, jak miał to w zwyczaju, a jego spojrzenie zdradzało, że był całkowicie poważny. Nie zamierzał nikogo zostawić samego, a skoro od wakacji dzielili się w ten sposób, że on zostawał z Maxem, a dziewczyny były razem, nie widział powodu, żeby to zmieniać.

@Maximilian Brewer @Aleksandra Krawczyk @Mulan Huang

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3162
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyPon Sty 23 2023, 17:08;

Wiadomość, którą Max wysłał ich Fantastycznej Czwórce kompletnie jej się nie podobała. Ogon syreny, jezioro i rezerwat nie brzmiały jak plan na przyjemnie spędzony dzień, ale od tego się miało przyjaciół, żeby nie zostawiali cię w potrzebie. Nie dała się więc namówić na pozostanie w zamku i siedzenie na dupie, podczas gdy Gryfona być może coś będzie właśnie pożerało - uparcie razem z Mulan postawiły na swoim i teraz całą paczką szli przez rezerwat, żeby rozwiązać tą tajemniczą sprawę.
- Tak, mamo, tak, tato - odpowiedziała im obojgu, nie mogąc się jednocześnie powstrzymać przed wywróceniem oczami. Rozumiała, że się martwili, ale już to przerabiali i chyba każde z nich wiedziało, co mają zrobić jeśli coś złego by się zaczęło dziać. - Jak już jesteśmy przy teleportacji - kierunek mieszkanie, tak? - dopytała jeszcze dla świętego spokoju, żeby później się nie okazało, że była zmiana planów i przez to, że nie będą mogli się odnaleźć narobi się jeszcze więcej bałaganu i nerwów. Gorzej będzie, jeśli okaże się, że i tym razem teleportacja ich zawiedzie i nie będzie działać. Nie śmiała wymawiać tych obaw na głos - miała wrażenie, że wtedy wzrosłoby prawdopodobieństwo, że te słowa staną się prawdą.
- Mam nadzieję, że nie znajdziemy żadnej martwej syreny. Ranna może być, to się jeszcze da uratować, ale martwa... Byłyby problemy - powiedziała, lekko się wstrząsając. Nie miała na myśli problemów, które prawdopodobnie spadłyby na nich - bo przecież czy to nie podejrzane, że czwórka spacerujących po rezerwacie ludzików natknęła się na takie znalezisko? Ale coś musiałoby być przyczyną śmierci stworzenia, a to raczej nie wróżyłoby nic dobrego.
Powrót do góry Go down


Mulan Huang
Mulan Huang

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Galeony : 1171
  Liczba postów : 1408
https://www.czarodzieje.org/t20227-mulan-huang#630198
https://www.czarodzieje.org/t20246-lacze-lan
https://www.czarodzieje.org/t20228-mulan-huang#630207
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyWto Sty 24 2023, 23:47;

Prawda była taka, że ani Wei ani Max z pewnością nie mieli szans na to, żeby przegadać dwójkę pracowniczek rezerwatu, gdy tylko już się na coś uparły. Jakby nie patrzeć to w końcu Mulan od lat miała wprawę w ugadywaniu brata lub ignorowaniu jego przykazów. Co stało na przeszkodzie, żeby miała zrobić to jeszcze raz?
Najważniejsze dla niej było to, aby faktycznie wyposażyć się w strój ochronny, który Longwei im wcześniej polecił. Biorąc pod uwagę to, co ostatnio działo się w czarodziejskim świecie to chyba każdy powinien w taki zainwestować i łazić w nim na co dzień, bo nie wiadomo, co kolejnym razem może stanąć w płomieniach.
- Jasne. Jakoś się ogarniemy - powiedziała, gdy tylko znaleźli się na terenie rezerwatu i zaczęli omawiać to jaki był właściwie plan działania. - Myślę, że mieszkanie to najlepszy punkt.
Chyba nie było innego, który byłby na tyle konkretny, by później nie musieli się szukać. Lepiej było też od razu to ustalić, aby potem nie zamartwiać się w nieskończoność. Młodsza Huang poprawiła jeszcze spoczywającą przy pasie dwuczęściowego stroju ochronnego różdżkę i dopiero wtedy zerknęła na swoją koleżankę, która zabrała głos w kwestii syreny, którą widział podobno w jednej ze swoich wizji Max.
- Wszystko też zależy od tego czemu właściwie byłaby ona martwa albo ranna. Jeśli coś albo ktoś zagraża zwierzętom to musimy to sprawdzić - stwierdziła po czym powiodła wzrokiem po całej kompanii świrów. - Jeszcze jedno pytanie: idziemy wszyscy razem zwartą grupą czy rozdzielamy się, żeby przeczesać większy teren w krótszym czasie?
To była również ważna kwestia. Szczerze nie miała nic przeciwko obu wersjom zdarzeń. Z jednej strony wolałaby, aby każdy ruszył własną ścieżką, by móc jak najszybciej odnaleźć syrenę, ale jeśli naprawdę coś okropnego czaiło się w rezerwacie to lepiej byłoby jeśli trzymaliby się  razem. No i to Brewer chyba najlepiej mógł zdawać sobie sprawę z tego, gdzie dokładnie mogliby skierować swoje kroki, by dokonać tego makabrycznego znaleziska.
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Sty 25 2023, 21:29;

Max wyraźnie naprężył mięśnie. Wiedział, że dyskusja z przyjaciółmi mijała się z celem, bo żadne z nich nie chciało go tutaj zostawić, ale nie wiedział, co ich czeka. Obrazy, które widział, męczyły go, a on zaczął się nawet zastanawiać, czy nie spotka się z kolejnymi. Zupełnie, jakby coś faktycznie odblokowało się w jego głowie, jakby jakaś zapadka puściła i pozwoliła na to, żeby robił to, co robić powinien. To jednak w tej chwili nie było ważne, liczyła się bowiem wizja, której już doświadczył, a teraz zamierzał coś z tym zrobić, zamierzał doprowadzić to do końca i przekonać się, co dokładnie się za tym kryło. Ta ranna syrena nie dawała mu spokoju, chociaż nie umiał nadal powiedzieć, dlaczego właściwie. W końcu nie było w tym pozornie niczego nadzwyczajnego, nie było w tym niczego, co mogłoby go poruszyć, ale było kilka elementów, które składając się w jedną całość, tworzyły obraz, jakiego nie rozumiał, obraz, który go wkurwiał, a w jego głowie włączały się jakieś pieprzone dzwonki alarmowe.
- Jeśli coś się zjebie, wracamy do mieszkania, będę wtedy w stanie się wami zająć albo zabrać was do Munga. W razie czego od razu przesyłamy sobie wiadomości. Nie wiem, czego mamy szukać, poza syrenami, ale może znajdziecie coś jeszcze, co was zaniepokoi. Rozmawiałem wcześniej z profesorem i to, co mu opisałem, to najpewniej rany zadane przez smoka, ale to już ty musisz potwierdzić albo zaprzeczyć - powiedział, na sam koniec spoglądając na Longweia, wiedząc, że to właśnie on będzie w stanie określić, czy coś, co znajdą, o ile znajdą, faktycznie może mieć związek ze smokiem. Może dotyczyło jednak jakiegoś innego stworzenia? Chuj to, kurwa, wiedział.
- Może to po prostu ostrzeżenie dotyczące rezerwatu, może coś tutaj jest, jakieś niebezpieczeństwo, inna rana, jakiej nie zauważono. Może coś się zjebało w czasie tamtego pożaru. Ale… do tej pory moje wizje były bardzo dokładne, ukazywały mi obrazy, które miały się zdarzyć, więc zakładam, że szukamy faktycznie rannej syreny - dodał, a później wzruszył niepewnie ramionami, dodając, że najlepiej będzie mimo wszystko, jeśli Ola i Mulan zdecydują, co robią, bo faktycznie to one orientowały się, jak wiele w okolicy było cieków wodnych, czy czegoś podobnego. Później zaś ruszył powoli przed siebie, starając się zdać na intuicję, starając się po prostu pozwolić na to, żeby to, co widział, prowadziło go w miejsce, którego nawet nie znał. Jeszcze nie znał.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2771
  Liczba postów : 1083
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyCzw Sty 26 2023, 18:17;

Wstrzymał na moment powietrze, kiedy słyszał odpowiedź Oli, nie wiedząc, czy nazwanie jego i Maxa matka i ojcem powinno go tak irytować, czy jednak był przewrażliwiony tego dnia. Jednocześnie był pewien, że Mulan myśli bardzo podobnie. Nie dziwił im się, skoro właściwie chodzili po terenie, z którym dziewczyny w ten, czy inny sposób czuły się związane i mieli jeszcze czelność dawać im znać, że nie powinny tutaj być. Z pewnością sam byłby zirytowany, choć właściwie był rozdrażniony, ale musiał to sam przepracować. Zaciskał więc zęby, pilnując się jedynie, żeby nie dać po sobie znać, że coś było nie w porządku. Zaraz też uśmiechnął się ledwie dostrzegalnie, gdy dotarło do niego, że mieszkanie Maxa stało się bezpieczną przystanią dla nich wszystkich. Owszem, nie wyobrażał sobie, żeby mieli nagle teleportować się do jego i Mulan rodzinnego domu, ale przecież istniało tyle miejsc… Nie zamierzał jednak narzekać, ponieważ rzeczywiście dzięki temu byli w stanie udzielić sobie wzajemnie szybko pomocy. Skinął lekko głową na znak, że zgadza się z nimi, słuchając dalszych słów Maxa.
Wiedział, że smoki nie należały do delikatnych stworzeń, że potrafiły zabić i kiedy mogły, właśnie to robiły. Jednak nie widział powodu, dla którego miałyby krzywdzić syreny. Nie stanowiły dla smoków pożywienia, a przynajmniej nie znał gatunku, który byłby skłonny na nie polować… Choć może jeden, ale nie widział powodu, dla którego miałby pojawić akurat w tej okolicy, zamiast trzymać nadmorskich terenów.
- Czyli się rozdzielamy - stwierdził prosto Longwei, wcześniej przyjmując do wiadomości zadanie, jakie na niego czekało. Miał nadzieję, że nie będą to rany zadane przez smoka, ale wszystko, co do tej pory wiedział, składało się w całość wskazująca właśnie na te stworzenia, poza doborem ofiary, czy może pożywienia. Musiał jednak zobaczyć wpierw obrażenia, żeby coś więcej wiedzieć.
- Jeśli traficie przypadkiem na smoka, bo gdzieś musiały się ukryć te, co zaatakowały zamek… Najlepiej ukryjcie się, zanim was zobaczy, albo teleportujcie się na bezpieczną odległość - powiedział poważnie, spoglądając uważnie na każdego z nich, nim zaproponował, żeby ruszali dalej, mając powoli złe przeczucia.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3162
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyPią Sty 27 2023, 11:26;

Jeśli ktoś powiedziałby, że poszła do rezerwatu na poszukiwania syreny tak na hurra, to byłby w wielkim błędzie. Może tego nie okazywała, naprawdę starała się tego nie robić, ale miała obawy i to wcale nie takie bezpodstawne. Najgorzej czuła się przed samym wyjściem - nawet przez chwilę przemknęło jej przez myśl, czy się nie wycofać, ale ostatecznie została przy swoich przyjaciołach, mimo czarnych scenariuszy kłębiących się gdzieś tam z tyłu głowy. Jak to się mówiło? Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Gdyby to był kto inny, kto wie, może faktycznie by nie poszła i została w przytulnych i przede wszystkim bezpiecznych czterech ścianach, przykryta kocykiem z kubkiem gorącej czekolady w ręce. Jeśli jednak chodziło o kogoś z ich Fantastycznej Czwórki, czekanie na wiadomości byłoby jedynie męczarnią, jednym wielkim stresem.
- Dobra, przestańmy już przewidywać najgorsze scenariusze, które się mogą przytrafić, bo rzeczywiście stanie się coś tak złego. Kłamstwo wypowiedziane sto razy staje się prawdą, nie chciałabym, żeby w tym wypadku było podobnie - powiedziała mimo wszystko dość delikatnym tonem. Owszem, należało być przygotowanym na najgorsze, z tym się zgadzała, ale też bez przesady, nie mogli się w tym zatracić. Chociaż perspektywa natknięcia się na smoka nie wydawała jej się teraz tak ekscytująca jak zwykle, zwłaszcza jeśli bestia byłaby głodna.
- Okej - odpowiedziała na słowa Longweia dotyczące tego, jak mieli się zachować w przypadku spotkania smoka. Jedno słowo, bo i co więcej miała dodać? Wszystko było jasne i miało sens, więc tylko trzeba było mieć nadzieję, że ten plan wypali i nie będą potrzebne inne kombinacje. - Jeśli chodzi o jakieś miejsca związane z wodą, to mamy oczywiście to syrenie oczko wodne i najprawdopodobniej o to właśnie chodzi. Poza tym Jezioro Niezwyciężonego i strumień, chociaż ten ostatni raczej w ogóle nie wchodzi w grę. Nic tam nie żyje, bo podobno został przeklęty setki lat temu, ale dla świętego spokoju można rzucić okiem - powiedziała, podążając obok pozostałych. Nie wiedziała, jak bardzo liczył się czas, ale jeśli był ważny, to chyba musieli w końcu podjąć jakieś konkretne decyzje i ruszyć z punktu wyjścia.
Powrót do góry Go down


Mulan Huang
Mulan Huang

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Galeony : 1171
  Liczba postów : 1408
https://www.czarodzieje.org/t20227-mulan-huang#630198
https://www.czarodzieje.org/t20246-lacze-lan
https://www.czarodzieje.org/t20228-mulan-huang#630207
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyPon Sty 30 2023, 10:31;

Jakby nie patrzeć to całą ekipą tworzyli jedną wielką i dziwnie funkcjonalną rodzinę, w której nie mogliby sobie pozwolić na to, aby zostawić którekolwiek z nich w sytuacji, która mogła być wysoce niebezpieczna. Nie mieli pojęcia, co kryło się w lesie i nie zamierzali puszczać tam samego Brewera. W dodatku jakby nie patrzeć jako pracownice rezerwatu obie dziewczyny były dosyć dobrze zorientowane w terenie i potrafiłyby o siebie zadbać w momencie zagrożenia. Plus większa grupa to większe szanse na odnalezienie tej hipotetycznej syreny.
- No to mamy plan działania - stwierdziła, gdy tylko Max dał im instrukcje odnośnie tego, co robić, gdy coś się zjebie. - I spokojna głowa braciszku. Pracowałyśmy już ze smokami.
Co prawda nie była w ich kwestii tak wielką ekspertką jak Wei, ale swoje wiedziała. Zresztą w dwójkę na pewno sobie poradzą. Spojrzała jeszcze na Olę, która jeszcze zabrała głos w sprawie tego gdzie mogliby się dokładnie udać.
- Możemy obczaić strumyk w drodze do Niezwyciężonego - zaproponowała, bo jeśli nie znajdą nic w jednym miejscu to zawsze mogły spróbować innego.
Uzgodniwszy jeszcze tę kwestię dokonali podziału na drużyny i oficjalnie rozdzielili się, aby ruszyć na poszukiwanie widzianej przez Brewera syreny.

z|t x4
Powrót do góry Go down


Yuri Sikorsky
Yuri Sikorsky

Przyjezdny
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Galeony : 969
  Liczba postów : 427
https://www.czarodzieje.org/t22182-yuri-sikorsky
https://www.czarodzieje.org/t22190-poczta-yuriego
https://www.czarodzieje.org/t22183-yuri-sikorsky#729667
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyNie Cze 18 2023, 09:50;

Samonauka ONMS czerwiec 1/5

Pracując w Banku Gringotta nie brakowało mi przygód w trakcie których spotykałem zarówno niebezpieczne zwierzęta jak i niebezpieczne rośliny, które niemal jak w bajkach roztaczały swoją pieczę na tereny znajdujące się w pobliżu skarbów. Szczególnie ostatnie wydarzenia, które sprawiły, że na całym świecie pojawiły się smoki sprawiły, że zdecydowałem się ostatecznie na podszkolenie swoich niemal zerowych umiejętności w opiece nad magicznymi stworzeniami. W tym tez celu zgłosiłem się do rezerwatu Shercliffe'ów jako wolontariusz.
Pierwszego dnia wbrew moim przewidywaniom nie zostałem oprowadzony po całym rezerwacie tylko od razu przydzielono mnie to jednego z młodszych opiekunów - Johna, który wziął mnie ze sobą do leśniczówki, a dokładniej pod jej ścianę. Okazało się, że pobliskie krzaki zamieszkiwane są przez gumochłony. Spojrzałem na przydzielonego mi opiekuna wątpliwym wzrokiem podczas, gdy on snuł swoją opowieść jakimi to fascynującymi stworzeniami są gumochłony. Opisał mi nie tylko ich odżywianie, zwyczaje lęgowe, parametry fizyczne ale również całą teorię ewolucji tego gatunku do kilku tysięcy lat wstecz. Nigdy w życiu nie sądziłem, że można coś więcej powiedzieć o tych zwierzętach niż to, że pełzają i wydzielają śluz. Otóż okazało się, że jednak się da. Po tym wykładzie trwającym dobre dwie godziny zajęliśmy się karmieniem tych jakże fascynujących stworzeń (w co sam już zaczynałem powoli wierzyć). Niestety okazało się jednak, że rzeczywistość jest nawet nudniejsza od tego co sam na początku twierdziłem. Otóż stworzonka praktycznie w ogóle się nie poruszały. Kiedy już jednak jakieś z nich zdecydowało się na ruch robiło to w tempie zwykłego mugolskiego ślimaka. John powiedział, że wbrew obiegowym opiniom gumochłony odżywiają się najróżniejszymi roślinami a sałata jest jedynie ich ulubionym pożywieniem. Właśnie udowadniał swoje twierdzenia podtykając gumochłonom do spożycia liście rozmaitych gatunków drzew i krzewów. Następnie dał mi liście, które ja również podtykałem zwierzętom pod przysłowiowy nos. Gumochłony spożywały wszystko ze stoickim spokojem, a następnie jako deser podaliśmy im trochę liści sałaty, które również spałaszowały (i szczerze mówiąc nie widziałem przy tym różnicy w ich zachowaniu).
Na sam koniec razem z Johnem zbieraliśmy śluz gumochłonów. Pokazał mi w jaki sposób zabrać się do tej pracy, by zebrać śluz zarówno jak najszybciej jak i najdokładniej. Kiedy w końcu skończyliśmy robotę słońce już zachodziło. John udał się do leśniczówki, by zanieść cały słój śluzu, który zebraliśmy ja natomiast zostałem z gumochłonami. Ponieważ się nudziłem wziąłem liście sałaty i podtykałem pod nos najbliższemu stworzeniu natomiast ono ze stoickim spokojem je jadło. Johna zatrzymały najwidoczniej jakieś ważne sprawy, gdyż nie wracał przez dłuższy czas. Całkowicie pochłonęło mnie więc karmienie gumochłona kiedy rozległ się krzyk.
-Co ty robisz?! Zgłupiałeś?!
W moją stronę bieg John wymachując rękami jak szalony. Okazało się, że gumochłony nie potrafią odmówić jedzenia i żrą aż padną. Ten, którego karmiłem był jeszcze daleko od tego stanu ale i tak należało przekazać go pod opiekę wykwalifikowanego magicznego weterynarza. John zaniósł go do leśniczówki gdzie mieli gabinet dla zwierząt na pożegnanie mówiąc mi jeszcze bym następnym razem gdy przyjdę nie wykonywał żadnych czynności bez jego wyraźnego polecenia.

+
Powrót do góry Go down


Frederick Shercliffe
Frederick Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
Dodatkowo : Animagia
Galeony : 1421
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t21919-frederick-shercliffe#718423
https://www.czarodzieje.org/t21926-alchiba#718462
https://www.czarodzieje.org/t21921-frederick-shercliffe#718425
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyNie Wrz 03 2023, 17:40;

Stworzenia z Proroka; bez kości, bo jako Shercliffe mogę po prostu je zatrzymać

Nie miał tak naprawdę najmniejszych wątpliwości, że magiczne stworzenia oszaleją, kiedy zabranie drapieżników, jakie mogłyby za nimi podążać. Smoki, podobnie jak inne mięsożerne istoty, regulowały bowiem cały ekosystem, ich nieobecność pozwalała na to, by różne gatunki, w tym również te niesamowicie wręcz inwazyjne, wychodziły ze swoich legowisk, żeby robiły coś ponad miarę, żeby postępowały nie tak, jak powinny. Dlatego też, kiedy ludzie zaczęli znosić do ich rezerwatu kolejne magiczne stworzenia, nie był ani trochę zdziwiony. Było ich coraz więcej, były niesamowicie wręcz liczne i Frederick zastanawiał się, czy dla każdego z nich znajdą miejsce. Tym bardziej że rezerwat wciąż jeszcze nie odzyskał dawnej świetności po pożarze.
Niezależnie od wszystkiego, Frederick zajmował się należycie dosłownie wszystkim, co zostało mu podsunięte pod nos, bo po prostu tego się nauczył, tego od niego wymagano, na tym się w pełni koncentrował. Robił to, co było, w jego odczuciu, właściwe i nie zamierzał się zatrzymywać. Przyjmował kolejne zwierzęta pod swoją opiekę, prowadził je we właściwe miejsca, pochylał się nad nimi, robiąc wszystko, by te były bezpieczne. Może nie kochał ich jakąś niesamowitą miłością, bo, prawdę mówiąc, nie kochał nikogo, nawet siebie, ale wiedział, jak do nich podejść i to właśnie im ofiarował. Nie spodziewał się jednak, że niektóre magiczne stworzenia będą próbowały się do niego przyczepić, a już na pewno nie spodziewał się, że jeden nieśmiałek całkowicie odmówi odejścia od jego boku, przyczepi się do jego włosów i tam zostanie. Koniec kropka.
Dla świętego spokoju Frederick postanowił mu zatem zostać przy sobie, uznając, że w razie czego odniesie go później do pozostałych stworzeń, żeby razem spędzały czas. Na razie jednak nie miał jak do tego przekonać, więc wykonywał wszystkie czynności razem z nim, nie próbując nawet oswajać się z myślą, że ten z nim zostanie. Chociaż, jak wkrótce miało się okazać, dokładnie tak miało się stać. Dziwne, ale jednocześnie miłe.

z.t

______________________

I'm real
and the pretender
I have my flaws
I make mistakes
But I'm myself
I'm not ashamed
Powrót do góry Go down


Ryan Maguire
Ryan Maguire

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Galeony : 507
  Liczba postów : 308
https://www.czarodzieje.org/t22430-ryan-maguire#742030
https://www.czarodzieje.org/t22432-ryan-maguire
https://www.czarodzieje.org/t22429-ryan-maguire
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyPon Wrz 11 2023, 11:52;

Miał parę sprawunków do załatwienia, wybrał się więc do Doliny Godryka, gdzie odwiedził parę sklepów, uzupełnił brakujące zapasy tego i owego i zaopatrzył w kilka upominków na zbliżające się urodziny paru znajomych; towary w Dolinie zawsze wydawały mu się solidniejsze niż w Londynie i nierzadko miały atrakcyjniejsze ceny, a pensja w Ministerstwie, cóż, do najbardziej imponujących nie należała. Po niezwykle męczących zakupach nie bardzo chciało mu się wracać do pustego mieszkania, dlatego skierował kroki najpierw na mały spacerek po okolicy a potem do lokalnego baru, w którym liczył na kufel piwa i jakieś sympatyczne towarzystwo. Od wejścia do środka odwiódł go jednak dosyć osobliwy widok kulącej się pod płotem lunaballi; zwierze rozglądało się ciekawsko wielkimi oczami i pośród pubowego zgiełku wydawało się być bardzo nie na miejscu. Cip cip taś taś, zawołał, i próbował podejść bliżej, żeby odeskortować ją... gdzieś, ale stworzonko wyraźnie odmawiało współpracy i za nic nie dawało się złapać. Nie chciał zostawiać go na pastwę losu z dala od bezpiecznego siedliska, dlatego stwierdził że zamiast spełnić swoje marzenie o zimnym piwku, spełni obywatelski obowiązek - i teleportował się pod leśniczówkę Shercliffe'ów. Chwilę się pokręcił dookoła, wypatrując Fredericka, aż wreszcie znalazł go w środku.
- S k a n d a l - rzucił zamiast powitania, pewnym krokiem wchodząc do pomieszczenia - Skandal, żebym ja musiał polować na zgubione lunaballe, żeby mieć pretekst do spotkania z tobą, bo sam nigdy mnie nie zapraszasz - oskarżył go z udawaną pretensją, a potem rozsiadł się na najbliższym krześle i dodał już konkretniej: - Koło Starego Wilka kręci się jedna, nie dała się złapać, w sumie nie wiem czy nie jest na tyle młoda, żeby być jeszcze z matką, więc nie brałem jej stamtąd na siłę... Zainteresowany? - zapytał czysto retorycznie, bo doskonalenie wiedział, że Freddiego magiczne stworzenia interesowały dużo bardziej niż na przykład: co się działo u jego kumpla Ryana. I był z tym absolutnie pogodzony, po prostu lubił mu czasem ot tak dogryzać. Albo tak: - Dobrze ci zrobi jak raz na rok przekroczysz granicę rezerwatu.

@Frederick Shercliffe
Powrót do góry Go down


Frederick Shercliffe
Frederick Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
Dodatkowo : Animagia
Galeony : 1421
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t21919-frederick-shercliffe#718423
https://www.czarodzieje.org/t21926-alchiba#718462
https://www.czarodzieje.org/t21921-frederick-shercliffe#718425
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyPon Wrz 11 2023, 21:58;

Zlot dziwaków. Frederick nie nazwałby inaczej tego, co ostatnio działo się w jego życiu, kiedy nagle zaczął spotykać różnych znajomych, w dziwnych i dziwniejszych okolicznościach przyrody, odnosząc wrażenie, że nie mogli zostawić go tak po prostu w spokoju. Na dokładkę pojawiły się problemy z magicznymi stworzeniami, które opuszczały swoje legowiska, cały rezerwat był ich pełen, opiekunowie mieli problemy z tym, żeby zapanować nad bałaganem, jaki tutaj powstał i nie do końca wiedział, co jeszcze ich czekało. Tym bardziej że ludzie zaczynali znosić do nich magiczne stworzenia, jakby sądzili, że dosłownie wszystkie są w stanie się tutaj pomieścić i zaczynał odnosić wrażenie, że zwyczajnie z tego wszystkiego boli go głowa. Miał swoją pracę, którą musiał wykonywać i cieszył się, że to jego ojciec starał się zapanować nad bałaganem, w jakim musieli nurzać się po same uszy, starając się z tego wszystkiego wyjść obronną ręką. To było istne szaleństwo, a teraz na dokładkę doczekał się odwiedzin, których by się nigdy nie spodziewał.
- Ojciec cię nie nauczył, że drzwi się zamyka? – burknął w formie powitania, spoglądając na Ryana, jakby ten mieszkał w chlewie i nie miał pojęcia, o podstawowych zasadach dobrego wychowania. Oczywiście, nie byłoby w tym nic dziwnego, skoro był Gryfonem, a tam, w tej niemądrej wieży, żyli jedynie skończeni głupcy, ale mimo wszystko Frederick odnosił wrażenie, że mężczyzna powinien był już nabrać jakiegoś rozumu. Z drugiej strony to, że Ryan pracował dla Ministerstwa Magii nie świadczyło zbyt dobrze o jego inteligencji, ale to również nie było coś, o czym mogli w tej chwili rozmawiać.
- Merlin się chyba w grobie przewraca na te wszystkie stworzenia. Mam być zainteresowany każdą myszą, którą zobaczysz? Trzeba będzie dla niej znaleźć miejsce, ale ostatnio przyniesiono tutaj tyle lunaballi, że pewnie znajdzie dla siebie miejsce, gdzieś obok stada nieśmiałków – stwierdził, automatycznie przyjmując, że faktycznie wypełni swoje zadanie i pójdzie do tego pubu, żeby zająć się stworzeniem, które z jakiegoś powodu się tam zaplątało. Zaraz jednak parsknął, patrząc na Ryana, jakby ten proponował mu coś nieprawdopodobnie niedorzecznego.
- Wyszedłem na dwa miesiące, wracam, a ty sterczysz na mojej wycieraczce. Przyszedłeś na darmowy posiłek, bo tak cię źle karmią w Ministerstwie, czy liczysz na to, że mam tutaj ukrytą ognistą? – zapytał burkliwie, jak to on, po czym skinął lekko głową na znak, żeby Ryan rozsiadł się i po prostu znalazł dla siebie wygodne miejsce na odpoczynek.

______________________

I'm real
and the pretender
I have my flaws
I make mistakes
But I'm myself
I'm not ashamed
Powrót do góry Go down


Ryan Maguire
Ryan Maguire

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Galeony : 507
  Liczba postów : 308
https://www.czarodzieje.org/t22430-ryan-maguire#742030
https://www.czarodzieje.org/t22432-ryan-maguire
https://www.czarodzieje.org/t22429-ryan-maguire
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Wrz 13 2023, 19:23;

Wzniósł tylko oczy do sufitu, słysząc milutkie powitanie. Ach, Fred, czarujący jak zwykle. Odpowiedział na to burknięcie serdecznym uśmiechem, wzdychając z nostalgią, jakby chciał docenić fakt, że choćby świat walił się i palił - co właściwie miało miejsce, biorąc pod uwagę szaleństwo smoków - to jedno pozostaje niezmienne: buractwo Fryderyka. Zdecydowanie było coś krzepiącego w świadomości, że bez względu na to, co się dzieje dookoła, w leśniczówce Shercliffe'ów zawsze zostanie tak samo zjechany.
- Oczywiście że nauczył, to jest kulturalny człowiek, ale chciałem trochę przewietrzyć, bo walisz hipogryfim łajnem - odpowiedział uprzejmie, w ogóle nie przejęty faktem że jest gromiony spojrzeniem, jakby go w ogóle nie dostrzegał. Tak już po prostu było, zdawał sobie z tego sprawę: Fred uważał go za półgłówka, on Freda za buca, i tak sobie żyli w zaskakującej, jak na dwie osoby obrzucające się non stop docinkami, zgodzie. I to już od czasów szkolnych.
Nie zdziwił się też, że zgoda na zajęcie się zagubioną lunaballą była poprzedzona całym litaniem bezsensonwego marudzenia, bo przyjaciel był chyba po prostu tak zaprogramowany - nie mógł zwyczajnie czegoś zrobić, tylko najpierw musiał wyrazić swoje niezadowolenie z tego faktu i stopniować napięcie, jakby miał zaraz oznajmić, że nie podejmie się zadania i żegna ozięble. - Tak właśnie. Na tym polega przyjaźń, że jesteś zainteresowany każdą myszą, którą zobaczę, a ja każdą pierdołą, którą burczysz pod nosem - wyjaśnił mu jak pięciolatkowi, co było kolejną jego ulubioną czynnością obok obrażania Shercliffe'a. Oczywiście wszystko to z najczystszej, najszczerszej miłości, jakże inaczej. - Skoro mieści się tu twoje wielkie ego, to jedna mała lunaballa też się zmieści - skwitował na koniec wesoło i poklepał Freda po ramieniu, co miało być niemym podziękowaniem za niechętne zaoferowanie pomocy zwierzakowi. Rozgościł się już wcześniej, wcale nie potrzebując do tego wcale zachęty gospodarza, bo przecież nie przyjmował do wiadomości opcji, że nie zostanie zaproszony na pogawędkę, a po kiwnięciu głową po prostu rozsiadł się wygodniej jak król na tronie. Na słowa rozmówcy uniósł brew w geście powątpiewania, ale i zainteresowania.
- Gdzie ty niby byłeś dwa miesiące? - zdziwił się, a potem parsknął śmiechem na jakże wnikliwe teorie - Nic z tych rzeczy, po prostu się stęskniłem. Ale skoro już proponujesz to przecież nie odmówię! Właściwie poniekąd wisisz mi piwo, bo zamiast je wypić to tu przyszedłem... więc... gdzie ta ognista? I co masz do żarcia?
Powrót do góry Go down


Frederick Shercliffe
Frederick Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
Dodatkowo : Animagia
Galeony : 1421
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t21919-frederick-shercliffe#718423
https://www.czarodzieje.org/t21926-alchiba#718462
https://www.czarodzieje.org/t21921-frederick-shercliffe#718425
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyCzw Wrz 14 2023, 20:23;

Frederick był niesamowicie miłym człowiekiem, można było nawet powiedzieć, że był idealnie ułożony i po prostu zawsze był kulturalny, zawsze był grzeczny i układny. Kiedy się wypowiadał, brzmiał, jakby jego słowa miały być jakąś prawdą oświeconą, jakby zamierzał przekazać drugiej osobie coś niesamowitego, coś, co było ponad wszelką wątpliwość jedyne w swoim rodzaju. Dokładnie tak było w tej chwili, kiedy z cieniem pewnego niedowierzania pokręcił głową, przyglądając się uważnie Ryanowi i w końcu westchnął ciężko, zupełnie, jakby chciał mu powiedzieć, że był szczerze zdziwiony jego ignorancją.
- Kozłacze. Widzę, że naprawdę nie uważałeś w szkole - stwierdził z naganą, która wskazywała na to, że Frederick po prostu nie był w stanie uwierzyć w to, że ktokolwiek był w stanie nie wiedzieć, jak dokładnie pachniało jakie łajno. Oczywiście, on sam również tego nie wiedział, nie był aż takim szaleńcem, by być w stanie opowiadać o czymś podobnym, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć. Równie dobrze, to wszystko, o czym mówił, mogło być prawdą absolutną, nikt nie byłby w stanie udowodnić mu, że kłamał.
- Burczeć to może żołądek - skwitował jego uwagę, ale oczywiste było, że faktycznie pójdzie po tę lunaballę, żeby przynieść ją do rezerwatu, a co za tym idzie, dać jej nowe, lepsze życie. Nie był krystalicznie czysty, ale znał instynkty zwierząt, całkiem dobrze je rozumiał, samemu będąc animagiem, więc domyślał się, co musiało przeżywać magiczne stworzenie, które nie znajdowało się z całą pewnością w swoim naturalnym położeniu i co do tego nie było najmniejszych nawet wątpliwości.
- Na wakacjach. Widzisz, rodzice spakowali mi kufer i wysłali na kolonie do Venetii, żebym przypadkiem im nie przeszkadzał - powiedział na to ironicznie, a później pokiwał głową, jakby chciał powiedzie Ryanowi, że takie bzdury mógł wciskać własnej babci, czy komuś podobnemu, ale nie jemu, a następnie sięgnął po butelkę, która faktycznie znajdowała się w leśniczówce i po zapasy suchego jedzenia, które zostawiono tutaj dla zapominalskich głupków, którzy nie wiedzieli, że w przeciwieństwie do zwierząt, nie mogą żywić się trawą i martwymi myszami. - Skoro się stęskniłeś i uważasz, że najwyraźniej potrafię tylko burczeć, to może opowiesz mi porywającą historię swojego życia.

______________________

I'm real
and the pretender
I have my flaws
I make mistakes
But I'm myself
I'm not ashamed
Powrót do góry Go down


Ryan Maguire
Ryan Maguire

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Galeony : 507
  Liczba postów : 308
https://www.czarodzieje.org/t22430-ryan-maguire#742030
https://www.czarodzieje.org/t22432-ryan-maguire
https://www.czarodzieje.org/t22429-ryan-maguire
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyNie Wrz 17 2023, 12:23;

- Uważałem, po prostu wolałem się uczyć przydatniejszych rzeczy niż tajników zaawansowanej gównologii - odwdzięczył się, stawiając sobie za naturalny punkt honoru to, by ostatnie zdanie w tej sympatycznej słownej przepychance nie należało do Fredericka, tylko do niego. Oczywiście doskonale wiedział, że kolega ma równie wielkie pojęcie o temacie co on (i każdy zdrowy na umyśle czarodziej, bo kto normalny by się zagłębiał w takie kwestie?), bo świetnie znał jego zagrywki, polegające na kreowaniu samego siebie na alfę i omegę. Większość osób zbijało to z pantałyku na tyle skutecznie, że nie wdawali się z Fredkiem w nadmierne dywagacje - ale nie Ryan. Stłumił parsknięcie śmiechem na błyskotliwą ripostę o burczeniu i nie miał innego wyjścia niż przyznać, że tym razem przyjacielowi udało mu się go zagiąć. - Nie wiedziałem, że oprócz łajna interesuje cię też lingwistyka - skwitował tylko, dając już spokój dalszemu brnięciu w przytyki, bo właściwie bez względu na to co jeszcze mieli sobie do powiedzenia, interesowało go głównie to czy Fred pójdzie uratować to biedne zwierzę, a skoro wyglądało na to, że owszem, to mógł odetchnąć spokojnie, uznać obywatelski obowiązek za wypełniony i przejść do ciekawszych tematów - jak to, gdzie przyjaciel był kiedy go nie było. Wizja Shercliffe'a wysłanego na kolonie była przezabawna.
- Dobrze zrobili, w końcu jesteś jak wrzód na dupie. Kupiłeś mi magnesik na lodówkę albo chociaż pocztówkę? - zapytał natychmiast, patrząc na niego wyczekująco, bo istnym skandalem byłoby, gdyby ten udał się na szkolne wakacje i wrócił bez pamiątki dla kolegi. - Serio to trwało aż tyle? Wydawało mi się, że Ruby i Tomka nie było maks dwa tygodnie... jak ten czas leci - zdziwił się, kręcąc głową w geście szczerego niedowierzania i sięgnął do podanych mu przez Fredka sucharów czy innych rarytasów, by zacząć je chrupać. Przez ten zakupowy szał zapomniał o obiedzie, więc nawet taka przekąska go satysfakcjonowała - Porywającej historii to ja nie mam, tylko nudną - wzruszył ramionami, ale i tak się rozgadał: - Latałem właściwie od ministerstwa do szpitala, a potem do domu, jak ojca już wypisali. Najgorsze, że ciągle muszę z nim mieszkać bo nie udało mi się wynająć niczego sensownego, a teraz to chyba już nie warto, bo mam nadzieję że zaraz gdzieś mnie przeniosą za granicę... dramat, codziennie sobie na nowo przypominam dlaczego tak szybko się wyprowadziłem. No, ale przynajmniej wiem, że na pewno już mu lepiej, bo im więcej ma energii tym więcej zrzędzi. Ale mów jak było w Venetii. Wyszalałeś się trochę? - zapytał, bardziej zainteresowany nagle odkrytymi przygodami Freda.
Powrót do góry Go down


Frederick Shercliffe
Frederick Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
Dodatkowo : Animagia
Galeony : 1421
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t21919-frederick-shercliffe#718423
https://www.czarodzieje.org/t21926-alchiba#718462
https://www.czarodzieje.org/t21921-frederick-shercliffe#718425
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Wrz 20 2023, 21:30;

- Zgaduję, że przydatniejsze są powstania goblinów z trzynastego wieku albo coś podobnego, co niesamowicie zmienia naszą historię. Spodziewam się, że bez tej wiedzy nie możemy spać spokojnie – powiedział na to, pijąc do jego pracy w Ministerstwie, która brzmiała niesamowicie fantastycznie, dokładnie tak samo, jak historia magii i związane z nią rzeczy, które po prostu brzmiały, jak potwornie nudna kołysanka dla niesamowicie niegrzecznego dziecka. Grali sobie w tę grę w najlepsze, bo Frederick nie był człowiekiem, który łatwo ustępował, by nie powiedzieć, że po prostu nie zwykł tego robić, bawiąc się doskonale tym, co miał, uważając, że ostatnie słowo było zawsze jego, ale niesamowicie doceniał ludzi, którzy potrafili odbijać rzuconą przez niego piłkę i nie chcieli się tak po prostu poddawać. Może właśnie dlatego lubił Ryana, może dlatego lubił go słuchać i godził się na to, żeby ten przebywał w jego obecności. Może chodziło jeszcze o coś innego, czego nawet nie był w stanie wskazać, tak po prostu.
Wywrócił oczami, kiedy drugi mężczyzna wspomniał o lingwistyce, jakby chciał go zapytać, czy aby na pewno posiadał jeszcze resztki rozumu, bo odnosił wrażenie, że w ogóle mu go nie zostało. Nie skomentował tego jednak w żaden sposób, zerkając na Ryana, gdy ten znowu się odezwał. Nie miał pojęcia, o czym ten znowu opowiadał, ale skoro już tak się bawili, to wspomniał, że oczywiście, kupił dla niego specjalnie naparstek, bo był pewien, że to było coś, o czym Ryan skrycie marzył, a później zajął wygodne miejsce, żeby posłuchać tego, co działo się u drugiego mężczyzny, kiwając lekko głową. Widać było, że ten jednak miał lepsze relacje z ojcem, niż on ze swoimi rodzicami, których miał serdecznie dość, ale jednocześnie mieszkanie z nimi miało swoje plusy i powodowało, że faktycznie mógł wyjeżdżać na te całe kolonie, jakby był dalej dzieciakiem.
- I co, chciałbyś znaleźć się na jakimś zadupiu i tam szukać jakiegoś jelenia, który poczęstowałby cię jedzeniem? – zapytał z powątpiewaniem, a później wzruszył lekko ramionami, gdy ten zadał mu pytanie. – Pogryzły mnie inferiusy, wypiłem najgorszą możliwą chorobę, zrobiłem cudowną szklaną miskę i zapomniałem, jak nawigować na gwiazdach, ale okazało się, że jestem wybornym złotnikiem. Bawiłem się doskonale, tato, zapomniałem tylko przygotować dla ciebie laurkę z wyjazdu – stwierdził, bez problemu mówiąc o tym, co go spotkało, mając świadomość, że niektóre informacje były co najmniej szokujące i na pewno nie były to te dotyczące inferiusów.

______________________

I'm real
and the pretender
I have my flaws
I make mistakes
But I'm myself
I'm not ashamed
Powrót do góry Go down


Ryan Maguire
Ryan Maguire

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Galeony : 507
  Liczba postów : 308
https://www.czarodzieje.org/t22430-ryan-maguire#742030
https://www.czarodzieje.org/t22432-ryan-maguire
https://www.czarodzieje.org/t22429-ryan-maguire
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySro Lis 22 2023, 11:53;

- No raczej. Wyobraź sobie, gdyby bunt Mścidrąga Mętnego z 1723 poszedł zgodnie z planem, to gobliny miałyby dziś władzę nad światem. Myślę że świetnie byś się odnalazł w takich realiach - stwierdził, z radością wykorzystując okazję nie tylko do tego, by się nieco wymądrzyć (chociaz doskonale wiedział że Fred nawet nie będzie w stanie zweryfikować czy mówi prawdę czy zmyśla, a co dopiero docenić tą szczegółową wiedzę!), ale i poszkalować przyjaciela, żeby ten przypadkiem nie zapomniał o tym że jest największym gburem, gnomem i goblinem na świecie. A także rewelacyjnym ziomkiem, ale to naturalnie musiał już sobie wycisnąć spomiędzy wierszy.
Parsknął śmiechem na wieść o czekającym na niego pamiątkowym naparstku i chwilę nawet udawał, że jest zachwycony tym podarunkiem i nie może się doczekać, aż go otrzyma, a potem zaczęli wymieniać się informacjami o swoich przygodach i... - Na gacie świętego Patryka, nie wierzę, że miałeś ciekawsze lato niż ja - skomentował ze szczerym niedowierzaniem, bo spodziewał się że usłyszy iż Frederick na wyjeździe siedział i pierdział w stołek. Albo w pieniek, biorąc pod uwagę jego zamiłowanie do natury. Tymczasem okazało się, że jego wakacje obfitowały w nie tylko interesujące, ale i szokujące wydarzenia. I on również nie zdziwił się tu inferiusem, bo to akurat brzmiało najbardziej prawdopodobnie z całej listy.
- Najpierw chcę usłyszeć historię tej złotej miski - powiedział rozbawiony, z wrażenia aż plącząc się w słowach Shercliffe'a i myląc wymieniane przez niego materiały. Ceramika i złotnictwo absolutnie nie brzmiały jak coś, czym zainteresowany był ten Fred, którego znał ze szkoły, ale widocznie miał nieaktualne informacje. - Niech zgadnę. Józefinka cię wyciągnęła siłą na jakieś warsztaty rękodzieła, potraktowała Oblivate i rzuciła na pożarcie inferiusom? - dopytał, zdecydowanie nie widząc innej możliwości i dość luźno podchodząc do z pewnością drażliwego tematu.
Powrót do góry Go down


Yuri Sikorsky
Yuri Sikorsky

Przyjezdny
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Galeony : 969
  Liczba postów : 427
https://www.czarodzieje.org/t22182-yuri-sikorsky
https://www.czarodzieje.org/t22190-poczta-yuriego
https://www.czarodzieje.org/t22183-yuri-sikorsky#729667
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptyPią Lis 24 2023, 20:25;

Samonauka ONMS (2/5 listopad)
Dostałem sowę od Johna co niezmiernie mnie zdziwiło. Chyba podczas naszej ostatniej lekcji, w której pokazał mi wiwernę naprawdę zrobiłem na nim dobre wrażenie. Sam list był dosyć tajemniczy. John powiedział jedynie żebym przyszedł do leśniczówki Shercliffów po zmroku. Brzmiało to dosyć dziwnie ale postanowiłem go posłuchać. W końcu cóż mogłem stracić?
Kiedy przekroczyłem próg budynku przyłożył palec do ust i przywołał mnie gestem wyraźnie ożywiony. Kiedy podszedłem do stołu przez chwilę nie wiedziałem o co chodzi. Na stole stał tylko jakiś krzaczek w doniczce. Zdumiony uniosłem brwi. John uśmiechnął się i szepnął:
-Zaraz się obudzi.
Następnie wskazał ręką na kąt leśniczówki. Wysiliłem wzrok ale nic nie zauważyłem oprócz belek drewna. Znając jednak magiczne właściwości niektórych zwierząt nic nie mówiłem. Po kilkunastu minutach spędzonych w ciszy od belek oderwał się mały, biały kształt, który wcześniej wziąłem za plamę na belkach. John machnięciem różdżki zgasił wszystkie światła, a następnym przywołał kulę światła, która zawisła nad krzakiem.
Po chwili w świetle pojawiło się zwierzę, które okazało się białą ćmą z kolorowymi znaczkami na skrzydłach. Usiadła na roślince znajdującej się na stole.
-To Baorysa hieroglyfika - wyjaśnił John - Prowadzi nocny tryb życia. Niedawno odkryto, że po przebycie na liściach tojadu, gdzie najchętniej przesiaduje zostawia pyłek, który może być wykorzystany do wytwarzania magicznych kosmetyków. Dzisiaj będziemy do zbierać.
-Musimy go czymś wcześniej nakarmić?
-Baorysa hieroglyfika jest ćmą. Są to dosyć specyficzne zwierzęta. Część z nich nie odżywia się przez całe swoje dorosłe życie, które nota bene trwa dosyć krótko. Jeśli chodzi o ten konkretny gatunek do tej pory nie udało się zbadać czy czymś się odżywia. Musimy w tym względzie zaufać naturze. Niestety są pewne rzeczy, których nie uda nam się przeskoczyć. Niemniej tak czy siak pyłek zostawi.
Siedzieliśmy obserwując ćmę, która podróżowała sobie po liściach tojadu od czasu do czasu poruszając skrzydłami. John w tym czasie opowiadał mi o różnych gatunkach tych owadów - nie tylko magicznych ale również mugolskich. Trzeba przyznać, że naprawdę miał niezwykle obszerną wiedzę. Tak doczekaliśmy aż do ranka. Nad rankiem zwierzę uniosło się z liści i poleciało z powrotem do swojego ciemnego kąta, by tam spokojnie przespać cały dzień. My natomiast przystąpiliśmy do dalszej pracy.
-Teraz musimy zebrać pyłek i najwyższy czas ułożyć się chociaż na kilka godzin do snu - potężnie ziewnął po czym podał mi szybkę oraz pokazał mi zaklęcie, które pozwoliło zagarnąć cały pyłek, które zwierzę zostawiło na liściach.
Kiedy zbierałem pyłek na szybkę, by następnie zamknąć ją w specjalnie przygotowanym pudełeczku zastanawiałem się nad całą zaistniałą sytuacją. Spodobało mi się to, że John zawołał mnie do tego wyjątkowego wydarzenia ale z drugiej strony w ogóle tego nie przemyślał. Na szczęście miałem następnego dnia wolne więc nie musiałem iść do pracy ale co gdybym miał zajęty dzień? Jeśli podobna sytuacja się powtórzy będę musiał porozmawiać sobie z Johnem na poważnie.
Powrót do góry Go down


Frederick Shercliffe
Frederick Shercliffe

Dorosły czarodziej
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
Dodatkowo : Animagia
Galeony : 1421
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t21919-frederick-shercliffe#718423
https://www.czarodzieje.org/t21926-alchiba#718462
https://www.czarodzieje.org/t21921-frederick-shercliffe#718425
Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 EmptySob Lis 25 2023, 20:26;

- Postaraj się bardziej z tymi imionami, Ryan - stwierdził na to Frederick, nie mając oczywiście najmniejszego nawet pojęcia, czy jego przyjaciel zmyśla, czy też nie. Historia była dla niego całkowicie niepotrzebna, nie interesował się nią, nie widział w niej niczego użytecznego, ale z całą pewnością drugi mężczyzna miał rację twierdząc, że doskonale odnalazłby się pośród gburliwego i podstępnego towarzystwa, jakiemu nie można było ufać za nic w świecie. Można było nawet dojść do wniosku, że siłą rzeczy okazałby się tam jednym z ciekawszych elementów, bo naprawdę bardzo trudno było być gorszym od niego, taki był marudny. Jak jednak było widać, był również skłonny do tego, by w ten sposób dzielić się z przyjacielem swoimi przeżyciami, nawet jeśli były takie sobie.
- Jeśli bardzo lubisz inferiusy, to mogę wskazać ci drogę do tego szpitala wariatów. Tylko pamiętaj, że żyje tam też smok - odpowiedział, nim wzniósł oczy ku sufitowi i uśmiechnął się bardzo, ale to bardzo uprzejmie na wspomnienie swojej narzeczonej. Widział ją tam tylko raz, ale miał jej dość na naprawdę długo, zastanawiając się jednocześnie, jak mógł tak naprawdę się jej pozbyć. Nie wiedział, czy Díaz w końcu zebrał się w sobie, żeby się z nią zobaczyć, ale liczył na to, że mężczyzna przestanie zachowywać się jak przerażona kwoka i naprawdę spróbuje z nią porozmawiać.
- Jospehine jedynie zapragnęła wygrać ze mną w wyścigu wodnych rydwanów. Odniosłem wrażenie, że zwycięstwo spowodowało, iż nie była w stanie dotrzeć na czas do łazienki - stwierdził naprawdę zgryźliwie, nie mając najmniejszego problemu z tym, jak wypowiadał się o swojej narzeczonej, a później westchnął. - Venetia to miasto szkła, więc chcąc się czymś zająć, a nie przeżywając w pokoju kłótnie kochanków, wybrałem się na jakieś szalone warsztaty. Okazało się, że zrobienie miski nie przerasta moich wątpliwych zdolności manualnych, więc odniosłem prawdziwy sukces. Miska jest mniej groźna od Josephine, kto by się spodziewał.

______________________

I'm real
and the pretender
I have my flaws
I make mistakes
But I'm myself
I'm not ashamed
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 QzgSDG8








Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty


PisanieLeśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty Re: Leśniczówka Shercliffe'ów  Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Leśniczówka Shercliffe'ów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Leśniczówka Shercliffe'ów - Page 2 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Rezerwat
-