Urocza ścieżka, ciągnąca się przez cały park. Co jakiś czas na jej uboczu znajdują się wygodne ławeczki, na których można przysiąść, by spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu i posłuchać radosnych treli ptaków. Nie brakuje tu roju bzyczków, much siatłoskrzydłych, pary zakochanych memortków czy na krańcu parku drzewa opanowanego przez chochliki kornwalijskie. Uwaga też na niuchacze, podobno gdzieś nieopodal znajduje się ich nora.
Dyniowe powozy:
Dyniowe Powozy
W zachodniej części jarmarku, zaraz przy lesie — stoi niepozorne stoisko, którego właścicielką jest mała wróżka. Drobna blondynka w różowych szatach ze skrzydełkami lata dookoła, obsługując czarodziejów oraz rozsypując magiczny pyłek, dzięki któremu każdy, kto tylko z nią porozmawia, nie będzie mógł przestać się uśmiechać. Okazuje się, że za straganem znajduję się niewielki ogródek z kilkoma dyniami, którymi wróżka skrupulatnie się opiekuje. Zbiera ona fundusze na polepszenie ochrony wiosek, bo kłusownicy ciągle próbują wykradać im pyłek. Po uiszczeniu opłaty w wysokości 30 Galoenów, zabiera Cię na grządki i pozwala wybrać odpowiednią dynię, a następnie z pomocą magii zmienia ją w przepiękną karetę, do której dopina białe pegazy. Pojazd jest bardzo ekstrawagancki, wykonany ze złota oraz kryształów. Zależnie od wybranego gatunku rośliny, zmienia się trwałość zaklęcia i dyniowa kareta wytrzymuje określoną ilość czasu.
Rzuć kostką, aby przekonać się, jaką dynię wybrałeś!
1,4 Wybrany przez Ciebie dynia zmienia się w olbrzymią karocę, która pomieści z łatwością sześć osób. Wykonany ze złota pojazd wysadzany jest szafirami, siedziska w środku mają diamentowe obicia i woźnica, który wcześniej był gąsienicą i wciąż jest nieco zielony, nosi wielki cylinder. Gdy tylko wsiadasz do środka, Twój strój zmienia się w balowy (kobiety piękne suknie, mężczyźni garnitury), a dla osoby, która Ci towarzyszy, wydajesz się najpiękniejszą istotą na świecie. Gdy tylko pegazy odrywają kopyta od ziemi, roznosi się za Twoim pojazdem magiczny pyłek. Twoja przejażdżka trwa 5 postów(na osobę) i jej trasa wiedzie nad górami oraz jeziorami w stronę Doliny Godryka. Gdy zegar wbije odpowiednią godzinę, Ty wracasz na pole przy straganie i zostajesz w rękach ze swoją uśmiechającą się dynią. To była wyprawa niczym z bajki!
2,3 Wybrałeś trochę krzywą i małą dynię, ale po wózkowej magii zmienia się ona w małą karetę. Jest posrebrzana, ma kilka szmaragdów i ładne wnętrze, jednak pomieści tylko trzy osoby. Po wejściu do środka zauważasz, że na Twojej głowie pojawia się fikuśna fryzura oraz kapelusz, a buty zmieniają Ci się na eleganckie. Przez to, że karoca nie ma dachu, trochę wieje, ale wciąż możesz cieszyć się pięknymi widokami. Twoja przejażdżka trwa 4 posty (na osobę) i jej trasa znajduje się nad wioską oraz zamkowym jeziorem. Gdy upływa czas, a pegazy wracają na miejsce — okazuje się, że zaczyna padać, przez co wasza zabawa kończy się w przemoczonych ubraniach, jednak wciąż macie w dłoniach swoją małą, krzywą dynię.
5,6 Nie wiesz czemu, ale wybrałeś najmniejszy owoc na grządkach i wróżka patrzy z powątpiewaniem, jednak z westchnięciem rzuca czar- w końcu zapłaciłeś! Jednoosobowy powóz nie ma woźnicy, sam musisz kierować dwoma pegazami i co najwyżej możesz kogoś wziąć na kolana, chociaż nie będzie to wtedy najwygodniejsza przejażdżka. Twoją karetą bardzo rzuca. Powóz jest drewniany, ma tylko cyrkonie przy kołach i miękkie siedzisko. Nie ma też dachu, a konie, które zaprzęgłeś są dość powolne. Udaje Ci się przez 3 posty (na osobę) pokręcić trochę kółek nad jarmarkiem i tutejszym lasem.
Autor
Wiadomość
Theodore Kain
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
- Niestety, ludzka pamięć nie jest nieograniczona… – Westchnął na samą myśl o tam, jak wiele przydatnych informacji powziętych podczas szkolnych lekcji zdążyło już ulecieć z jego głowy, a to z kolei sprawiło, że zaczął poważnie zastanawiać się nad tym, czy aby hogwarcki program zajęć nie jest nieco przeładowany, skoro i tak połowy przedmiotów nie wykorzystywało się potem w praktyce. No tak… tyle że młodzi we wczesnych latach w murach zamku często nie wiedzieli jeszcze, czym chcą zajmować się w przyszłości. Pewnie nie było idealnego rozwiązania tego problemu. Posłał mu subtelny uśmiech, kiedy częstował się kolejną czekoladową żabą, ale zamilknął na chwilę, doczytując notkę znajdującą się z tyłu własnej karty. Problem w tym, że o DzouYenie autorzy kolekcji nie napisali zbyt wiele, może jeszcze poza tym, że w swoim życiu zasłynął ze zdolności alchemicznych. – Oj, trudny rok, masa nauki i egzaminy… Myślałeś już o dalszych planach? – Wtrącił się zaciekawiony, a zaraz po tym próbował powiązać nazwisko Williamsa z twarzą, ale zdał sobie sprawę z tego, że chyba nie miał okazji go poznać. Skinął więc tylko porozumiewawczo głową, nie rozwijając tematu mężczyzny, o którym niewiele mógłby powiedzieć. – Tak, absolwent Hufflepuffu. – Odpowiedział na pytanie chłopaka z dumą, chociaż nie wiedział po co tak naprawdę chwalił się noszonym za czasów uczniowskich, borsuczym emblematem. – Jestem rzeczoznawcą w Banku Gringotta. Praca w porządku, polecam. Mam wrażenie, że w społeczeństwie czarodziejów panuje błędne przekonanie, że robota w banku równa się nudzie, a wcale tak nie jest… Czasami nawet trafią się naprawdę niebezpieczne zlecenia… – Przerwał, nie chcąc się zbytnio rozgadać, żeby przypadkiem nie znużyć swojego rozmówcy. O swoich zawodowych obowiązkach i tajemniczych artefaktach mógłby rozprawiać godzinami, ale miał świadomość tego, że nie każdego to interesuje.
Drake Lilac
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 211 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Sam jako uczeń doskonale wiedział że nie da się wykuć absolutnie wszystkiego tak żeby nic nie uleciało. Dlatego trzeba było to robić w miarę często żeby pochłonięte informacje się w główce utrwalały i nigdzie nie uciekły. Chociaż Drake najbardziej się przykłada to tych przedmiotów najbardziej praktycznych takich jak zaklęcia, obrona przed czarną magią, eliksiry, zielarstwo... Można powiedzieć w sumie jednak że do prawie wszystkiego poza wróżbiarstwem które traktuje luźno. W końcu wszystko kiedyś może się przydać. - Tak... Zastanawiałem się w sumie nad nauczaniem zaklęć. Może łamacz klątw... Nad innymi rzeczami tak bardziej przelotnie i nie za bardzo. - Jego matka była aurorem więc nie za bardzo chciał się pchać do tej pracy. -Wytwarzanie różdżek albo magicznych przedmiotów też nie wydaje się być złą opcją. - No pomysłów na karierę to on miał w bród. Co innego że musiał się zdecydować na jedną. No chyba że będzie starał się robić w dwóch miejscach na pół etatu, co raczej niezbyt dobrze by się na nim odbiło. Kiedy usłyszał z jakiego domu Theo się wywodził nie mógł się nie uśmiechnąć. - W sumie to tak podejrzewałem. - Puchoni mieli wiele cech wspólnych, które łatwo dostrzec. -Jak chcesz to możesz o swojej pracy nieco opowiedzieć. Chętnie posłucham. -
Wiedza ulatywała z pamięci niezwykle szybko, jeżeli tylko nie była wykorzystywana w praktyce, przez co czasami człowiek miał wrażenie, że zmarnował długie lata swojego życia na zupełnie niepotrzebną edukację w dziedzinach, które to nigdy nie miały mu się w zawodzie przydać. Z drugiej strony… uczniowie, czy nawet studenci, często nie wiedzieli jeszcze, jaką ścieżkę kariery obrać, więc wymaganie ogólnego wyksztalcenia od wszystkich hogwarckich pupili zdawało się rozwiązaniem rozsądnym, a przynajmniej koniecznym. – O, łamacz klątw to fajna sprawa. Poważnie, polecam… a i mielibyśmy zapewne okazję wiele razy ze sobą współpracować. – Wtrącił swoje trzy knuty, bo akurat o tym fachu miał jakąś tam wiedzę. – Wiele tych opcji, chociaż to dobrze, że się nie ograniczasz. – Najważniejsze było wszak nastawienie. – Sam uparłem się kiedyś, że zostanę aurorem, a przez to naprawdę cierpiałem, jak okazało się, że mnie nie przyjęli. – Westchnął cicho, przypominając sobie pierwsze zderzenie z ministerialną listą kwalifikacyjną. Nadal miał żal do biura, ale nie przeżywał już tak mocno tej niesłusznej porażki. – Czasami chyba dobrze zdać się na los, a co do pracy w banku… to długo by opowiadać. – Przerwał na moment, by poskładać myśli i przy okazji nie zanudzić swojego rozmówcy. Poza tym zaczął zastanawiać się, czy naprawdę aż tak bardzo widać po nim, że jest Puchonem. – Można napotkać wiele ciekawych przedmiotów, chociaż klienci niekiedy bywają upierdliwi. – Uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie kilku znanych w całym Gringotta pieniaczy, do których zdążył już chyba przywyknąć. – Ah, no i budynek banku jest dość skomplikowany. Kręte korytarze, łatwo się pogubić. Byłeś tam kiedyś? – Zapytał wyraźnie zaciekawiony, bo biorąc pod uwagę młodziutki wiek Drake’a, odpowiedź na pytanie wcale nie była tak oczywista.
Drake Lilac
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 211 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Jeszcze się tylko nie nauczyłem zaklęcia do czyszczenia przedmiotów z klątw, ale myślę że prędzej czy później na Obronie Przed Czarną Magią będziemy się go uczyć. Chociaż słyszałem że jest lekko skomplikowane. - Bodajże było trój formułowe i na dodatek dosyć ciężkie do poprawnego rzucenia. Dlatego też nie podejmował się żadnej próby ogarnięcia i nauczenia się tego zaklęcia samemu. -No ale czuję że miło by się od czasu do czasu razem pracowało. Poza tym czy przypadkiem żeby zostać łamaczem nie trzeba jednak trochę wiedzieć o czarnej magii?- W końcu czasem żeby zdjąć klątwę trzeba wiedzieć jak powstaje i jaka jest jej natura. Trochę jak ze składaniem puzzli. Jeśli wiadomo jak obrazek wygląda ułoży się go szybciej niż ot tak mając po prostu kawałki. -Tak, byłem tam na pewno kiedyś żeby założyć skrytkę. Ale od tamtego momentu nie zachodziłem tam zbyt często.
- Kojarzę to zaklęcie, ale musisz wiedzieć, że nie zadziała ono z taką samą skutecznością na każdy przedmiot. Wiele zależy od nałożonej na niego klątwy i potrzeba naprawdę dużego doświadczenia, by właściwie dobrać środek do celu. – Odpowiedział mu spokojnym, ale luźnym tonem, nie udając wcale, że jest ekspertem w tej dziedzinie. Gdyby tak było, nie musiałby przecież korzystać z pomocy łamaczy klątw, przesiadujących na co dzień w sąsiednim biurze. – Wypadałoby, w końcu dobrze jest poznać swojego przeciwnika, a większość klątw ma ścisły związek z czarną magią. Nawet nam rzeczoznawcom przydaje się taka wiedza. Dzięki temu łatwiej zidentyfikować nam niebezpieczne artefakty, nad którymi zazwyczaj trzeba pracować w grupie składającej się z wielu różnych specjalistów. – Potwierdził zaraz przypuszczenia chłopaka, kiwając z uznaniem głową. – Masz łeb na karku i dobrze kombinujesz. Mam nadzieję, że naprawdę przyjdzie nam kiedyś ze sobą współpracować… a przynajmniej będę trzymał za Ciebie kciuki, gdybyś zdecydował się na objęcie stanowiska w Banku Gringotta. – Przyznał zupełnie szczerze, bo i miło mu się z nowo poznanym chłopakiem rozmawiało. Co prawda nadal nie wiedział o nim zbyt wiele, ale Drake wydawał się bystry, otwarty i naprawdę łatwo było nawiązać z nim kontakt. - Cholera. – Nagle zmienił ton, z roztargnieniem spoglądając na otulający nadgarstek zegarek. – Zagadałem się. Muszę lecieć… ale gdybyś miał ochotę się kiedyś spotkać i dowiedzieć się o pracy w banku czegoś więcej, dawaj znać. Znajdziesz mnie na wizbooku. Theodore Kain. – Pożegnał się naprędce, dzieląc się jednak przy okazji swoim pełnym imieniem i nazwiskiem, żeby Gryfon mógł go w razie czego namierzyć. Odsalutował mu jeszcze, a potem przemknął cienistą alejką w kierunku centralnej części miasteczka.