Urocza ścieżka, ciągnąca się przez cały park. Co jakiś czas na jej uboczu znajdują się wygodne ławeczki, na których można przysiąść, by spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu i posłuchać radosnych treli ptaków. Nie brakuje tu roju bzyczków, much siatłoskrzydłych, pary zakochanych memortków czy na krańcu parku drzewa opanowanego przez chochliki kornwalijskie. Uwaga też na niuchacze, podobno gdzieś nieopodal znajduje się ich nora.
ozdabianie ścieżki:
Ozdabianie głównej ścieżki
Kwiaty, wianki i girlandy, majowe bukiety i miniaturki wiklinowych kukieł, to wszystko czeka, żeby zostać rozwieszone wzdłuż całej głównej ścieżki! Czas udekorować park tak, by nawet leśne istoty widziały z daleka, że czarodzieje obchodzą Beltane!
Przez całą długość tej alejki porozstawiane są kosze z najróżniejszymi ozdobami. Uliczni muzycy przygrywają celtyckie rytmy, wróżki latają rozwieszając kwiaty na lampach, ławkach i wszystkim, co może zostać ozdobione. Oczywiście każdego przechodnia też zaciągają do pomocy! Chce się mieć piękne Beltane? Trzeba je sobie przygotować!
Rzut k6 na ozdabianie:
1 Magiczna drabina wydawała się dobrym pomysłem, wydłuża się i chodzi tam, gdzie akurat chcesz coś powiesić. Tylko że ta twoja jest fanką wyścigów i mocnych wrażeń, co chwila gdzieś cię ponosząc lub wystrzeliwując zbyt gwałtownie i wysoko.
Rzut k6 co kolejkę:
Parzysta - gratulacje! Choć to nie było łatwe przy jej najnowszym wybryku, udaje ci się utrzymać! Nieparzysta - niestety, ten trick wziął cię z zaskoczenia i spadasz z drabiny! Nie, drabinie wcale nie jest przykro.
2 Jeżeli wianki są magiczne, powinni o tym wcześniej ostrzegać, prawda? Cóż, nie zrobili tego... I ta magia jak widać cię dotknęła. Z twoich paznokci wyrastają kwiaty, a wszystko co chcesz łapać czy podnieść jest nimi oplatane. Jeżeli przedmiot jest zbyt ciężki, żeby utrzymać się na łodygach, upada, wyrywając za sobą kwiatki. Tak, boli to jak wyrwanie paznokcia! 3 Wśród wszystkich ozdób dostrzegasz jajeczną pozytywkę! Skoro ktoś ją tu zostawił, znaczy, że już jej nie potrzebował, prawda? Możesz zatrzymać przedmiot! Koniecznie upomnij się o przedmiot w odpowiednim temacie! 4 Wróżki szaleją wszędzie! Tym razem jednak ich psoty całkiem ci pomogły, chyba musiały wziąć bardzo na poważnie to przystrajanie, bo wyczarowały ci skrzydła! I to nie byle jakie! Z twoich pleców wyrastają skrzydełka jak u hipnotyki mesmeri ze wszystkimi ich właściwościami. Możesz spróbować zahipnotyzować kogoś: Wraz z hipnotyzowaną osobą rzucacie 2k6, osoba o wyższym wyniku wygrywa. Jeżeli hipnotyzujący wygrał - osoba hipnotyzowana jest pod wpływem hipnotyzującego przez jedną swoją kolejkę. Hipnotyzujący może w następnej spróbować po raz kolejny ją zahipnotyzować. Jeżeli osoba hipnotyzowana wygrała - opiera się hipnozie i, co więcej, nie da się jej już zahipnotyzować! 5 Spośród kwietnych ozdób wyskoczył na ciebie maratus!
Rzut k6, by zobaczyć co się stało:
Parzysta - Maratus nie jest zachwycony, że grzebiesz w jego kwiatkach! Kąsa cię halucynogennym jadem i to kilka razy, przez co wszystko nabiera przesyconych barw i faluje! Nieparzysta - Maratus zdaje się akceptować twoje towarzystwo, a chyba nawet cię polubił! Wskakuje ci na ramię jak papuga i powtarza za tobą każde słowo!
6 Przypałętał się do ciebie całkiem przyjacielski żabert, który bardzo chce ci pomagać. Cóż, co cztery ręce to nie dwie, a on bardzo sprawnie porusza się po drzewach i wiesza razem z tobą girlandy! I tylko czasami za bardzo interesuje się twoją różdżką...
Rzut k6 co kolejkę:
Parzysta - widzisz, że żabert zasadza się na twoją różdżkę i w porę jej dobywasz, żeby pokazać mu jakieś magiczne zaklęcie i na chwilę zaspokoić jego ciekawość. Nieparzysta - żabert nie tylko sprawnie wiesza girlandy, ale z równą wprawą wykrada różdżki! Właśnie udało mu się ją zabrać i teraz próbuje samodzielnie coś wyczarować, machając nią na prawo i lewo!
Na twoje pytanie wokół rozbrzmiał zaraźliwy śmiech, któremu trudno było nie wtórować. Czyjeś dłonie zaczęły tobą obracać w powietrzu, ciągnąc za twoje szaty. Wyraźnie ktoś miał ubaw, bawiąc się tobą w ten sposób, choć teoretycznie nie robił ci nic złego. W końcu to tylko śmiech, lewitowanie i obroty, prawda? A jednak radość jest zaraźliwa i choć twój rozsądek zwracał uwagę, że nie wszystko jest takie, jak powinno, czy naprawdę chciałeś się z tego wyrywać? Kiedy tak swobodnie się czułeś, a wokół otaczała cię piękna przyroda, w cudownie soczystych barwach. - Jak to nie wiesz jaki bal? Jak możesz nie wiedzieć? Głuptasie… Już, już, trzeba być gotowym, więc śmiej się śmiej - głos znów rozbrzmiał obok ciebie, a za nim rozbrzmiał śmiech i poczułeś, jak ktoś popycha cię w przód. Uważaj, żeby się nie przewrócić koziołkując w powietrzu.
Rzuć literą na to, czy udaje ci się opanować śmiech i zatrzymać w powietrzu - samogłoska oznacza powodzenie, spółgłoska oznacza bolesne, acz nieszkodliwe zderzenie z drzewem
Śmiech, śmiechem, ale to, że głosy ewidentnie się z niego nabijały, już nie było takie fajne. Nie, żeby Tim nie umiał śmiać się z siebie, bo miał sporo dystansu do własnej osoby, tylko że w połączeniu z tym, że nawet nie widział, kto się nim bawi, sprawiało, że ochota na śmiech mu przechodziła. Do tego został popchnięty i zaczął koziołkować, a to obudziło instynkt surfera, bo w wodzie utrata orientacji w przestrzeni mogła oznaczać śmierć. Kiedy starał się zapanować nad lotem i jednocześnie ustalić swoje położenie, poczuł, że przywalił w coś twardego, zapewne drzewo. Ból wzmocnił głos rozsądku, który nadal próbował go przywołać do rzeczywistości.
I tym razem zdecydowanie rozsądek wygrał. Kiedy ból przedarł się przez halucynacje, łatwiej było zorientować się w przestrzeni. Okazało się, że znacznie oddaliłeś się od głównej ścieżki i miejsca, w którym zostałeś potrącony. Czy kobieta na motocyklu wciąż tam było? Tego nie sposób było stwierdzić, z miejsca, w którym się znajdowałeś. Na ścieżce powstało małe zamieszanie i jakiś starszy czarodziej zbliżył się do ciebie, żeby upewnić się, że nie potrzebujesz dodatkowej pomocy. To był ten moment, w którym do twojej świadomości dociera, że ból, jaki czułeś, to ból głowy, a jeśli przyłożysz do niej dłoń, wyczujesz niewielkie rozcięcie. Nic poważnego, coś, co samo zdoła się zagoić, o ile wrócisz do domu i oczyścisz ranę na skroni. Jednak halucynacje i to, co czułeś przez czas ich trwania, zdecydowanie nie było przyjemne. Wciąż jeszcze słyszysz wokół siebie czyjś śmiech, ale nic już cię więcej nie niepokoi. Być może warto byłoby o tym komuś powiedzieć? Jeśli zdecydujesz się przyjąć pomoc od obcego, ten zaleczy twoją ranę prostym zaklęciem i wręczy cytrynowego dropsa na poprawę humoru. Jeśli zamierzasz sam poradzić sobie z bólem, jeszcze przez wątek czujesz ból przy każdym ruchu głową, ale nic poważnego się nie dzieje.
To zdecydowanie nie było fajne. Może na początku było nawet trochę zabawne i tajemnicze, ale kiedy stracił kontrole nad własnym ciałem, zrobiło się bardzo niemiło. Na szczęście jakoś udało mu się wrócić do rzeczywistości. Najwyraźniej narobił zamieszania, bo ktoś zaoferował pomoc. Ale przecież nic mu nie było, to tylko halucynacje. Ledwo to pomyślał, a dotarło do niego, że boli go głowa w miejscu, którym przywalił w drzewo. To już było niepokojące. Halucynacje nie rozcinają głowy, prawda? Uśmiechnął się zakłopotany do starszego czarodzieja. - Bardzo panu dziękuje. Musiałem w coś przyłożyć, kiedy wpadłem pod motocykl. - Podziękował za udzieloną pomoc, która okazała się zbawienna, kiedy ból głowy zniknął. I jeszcze dostał cukierka, co go rozbawiło, ale też rozczuliło. Starsi ludzie postrzegali wszystkich młodszych jak dzieci, nieważne czy mieli pięć, czy dwadzieścia pięć lat. Będzie musiał pogadać o tym z Nico, kto jak kto, ale starszy kuzyn mógł pomóc wyjaśnić to zdarzenie.
//ZT
Iris Skylight
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163,5 cm
C. szczególne : filigranowa postura, pieprzyki rozsiane po ciele, kilka piegów na twarzy
Dzięki uczynności skrzatki domowej należącej do jej rodziców, Merkury mógł być z nią w Hogsmeade. Psiak był wciąż szczeniakiem lecz jak na swój wiek - całkiem dobrze wyuczonym. Sam fakt, że nie wyrywał się przed Iris mówił jasno, że dużo z nim spacerowała i zwracała uwagę na każde jego zachowanie. Żałowała, że nie może mieć go ze sobą w Hogwarcie. Kochała tego szczeniaka, gotowa była oddać mu całe serce byleby był najszczęśliwszym psiakiem na świecie. Nic dziwnego, że gdy tylko coś mu dolegało, stawała na rzęsach aby mu pomóc. Zaobserwowała u niego dziwne zachowanie, a z racji, że najbliższy termin u magicznego weterynarza oscylował dopiero na początku października, postanowiła poprosić o konsultację nauczyciela ONMS... i to jakiego! Na każdych zajęciach z profesorem potrafiła gubić język i płonąć rumieńcem od roztaczanego przezeń uroku. Mimo wszystko potrafiła porozmawiać z nim bez głupkowatego uśmiechania się. Ba, starała się do niego nie wzdychać, a uczyć się z tego, co pokazywał na zajęciach. Leniwym krokiem spacerowała z Merkurym główną ścieżką. Pozwalała mu niuchać co tylko chciał, pilnowała aby przesadnie nie zaczepiał przechodniów ani tym bardziej nie skakał za przelatującymi nad jej głową użytkownikami mioteł. Z racji, że przebywała poza zamkiem nie miała na sobie szkolnego mundurka, a zwykły strój. Dopiero gdy Merkury zaczął wpatrywać się, merdać ogonkiem i spoglądać w konkretną stronę, dostrzegła zbliżającego się nauczyciela, który oczywiście zabrał ze sobą swojego zwierzaka. Uśmiechnęła się na widok mężczyzny i nie dociekała czy to od jego wilowego spojrzenia czy ulgi, że potraktował ją poważnie. - Dzień dobry, profesorze. Ten ciekawski maluch to Merkury. - jedną komendą nakazała psu usiąść i czekać między jej stopami na zgodę do zapoznania się z nowo przybyłymi. - Dziękuję, że profesor poświęca wolny czas. Nie spodziewałam się, że zechce pan profesor go nawet zobaczyć. To bardzo miłe. - podkreślała wdzięczność za to, że nauczyciel robił coś spoza programu nauczania i wyciągał pomocną dłoń do jednej z setek uczennic.
Atlas Rosa
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : pierścień namowy na palcu wskazującym lewej ręki
Atlas zawsze wyglądał odrobinę bardziej elegancko, niż powinien, choć to nie miało większego znaczenia - zazwyczaj i tak zwracał na siebie uwagę ludzi, niezależnie od tego, czy ubrany był pięknie, czy w dziurawe dresy (oczywiście nigdy by nie wyszedł z domu w dziurawych dresach!). Czym innym była jednak jego szata nauczycielska, w której zazwyczaj kręcił się po Hogwarcie, a czym innym ubrania, które nosił w czasie wolnym. Wychodząc zza zakrętu na parkową alejkę nic dziwnego, że wyróżniał się na tle otoczenia, w luźnej, lnianej koszuli w kwitnące czerwone maki i wąskich spodniach, za towarzysza mając luźno truchtającego przy nodze hahałka elżbietańskiego. - Dzień dobry, Iris. - przywitał się z nią uśmiechem, spoglądając na pieska, który wyglądał na dobrze wyszkolonego, siadając grzecznie koło stopy swojej właścicielki, co wprowadziło Atlasa w początkową zadumę, w jakim celu rzeczywiście się spotkali, skoro nie w celu treningu? Piasek swobodnie wyciągnął swój okrągły łeb, żeby obwąchać jej kolana jak i małego psidwaka, zanim nie poszedł obczajać innych otaczających ich krzaczków i wysokiej trawy. - Chciałem przyjść z Hator, ale... cóż, nie mogłem jej znaleźć. - przyznał, śmiejąc się pięknie. Jego charjuki patrolowały całe terytorium rancza, nie zawsze miał je na oku - Dlatego dołączył do mnie dziś Piasek. - kiedy wymówił imię psa, ten podniósł łeb i spojrzał w stronę Rosy, wyczekując informacji, co ma zrobić, ale nie otrzymawszy żadnego konkretnego sygnału, wrócił do swoich psich biznesów. - To żaden problem, Iris. Może Cię to zaskoczy, ale lubię zwierzęta. - puścił jej oko - Opowiadaj, chętnie go poznam. - zaproponował, wskazując głową, by ruszyli dalej. W końcu miał to być spacer.