Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wielki dąb

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 12 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 10, 11, 12
AutorWiadomość


Clarissa R. Grigori
Clarissa R. Grigori

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Dodatkowo : animagia (fenek)
Galeony : 295
  Liczba postów : 896
http://czarodzieje.org/t12265-clarissa-rowena-grigori
http://czarodzieje.org/t12321-asmodaj#328235
http://czarodzieje.org/t12320-clarissa-rowena-grigori#328234
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyNie Lip 10 2016, 18:25;

First topic message reminder :




Wspaniale rozgałęzione drzewo rzucające przyjemny cień na znajdujące się pod nim osoby. Dzięki licznym gałęziom idealne do wspinania i przesiadywania na grubych konarach, rozmawiania z przyjaciółmi lub po prostu odpoczywania po mniej lub bardziej ciężkim dniu. Można znaleźć pod nimi duże żołędzie, idealne do prac plastycznych bądź rzucania w innych. Na jesień mieni się wspaniałą czerwienią i brązem, wiosną zaś można nacieszyć oko soczystą zielenią.


Ostatnim czasem spacery stały się rutyną dla Clari. Uczucie wiatru na skórze jak i promieni słońca dawało jej, swego rodzaju, poczucie bezpieczeństwa. Bynajmniej zawsze czuła się bezpieczna w Hogwarcie. Zero krzyków, kar i nagan. Zero widoku znienawidzonych dziadków i strachu przed ich gniewem. Mogła żyć spokojnie swoim życiem. Do czasu... Już niedługo szkoła miała się kończyć, a wraz z tym miała wrócić do Rosji. Nie rozumiała tego. Przecież obiecali jej wolność. Czyżby zmienili zdanie? Fakt kontaktu z nimi napawał ją jeszcze większym lękiem, gdyż miała za niedługo urodzić. Mimowolnie objęła swój brzuch rękoma uśmiechając się do siebie. I pewnie dalej tkwiłaby w swoim małym świecie sześcian gdyby nie widok, który momentalnie zwalił ją z nóg. Pod wielkim dębem zauważyła znienawidzoną przez siebie ślizgonkę. I pewnie nie ruszyłoby jej to, gdyby nie znajoma sylwetka leżącą pod nią. Czy to był... Evan?! ale jak...? Czy oni...? Nie, na pewno nie! Przecież... Czyżby znów trafiła na nieodpowiedniego faceta? Najpierw Belphegor, a teraz Evan. Najwidoczniej została rzucona na nią klątwa o której nie wiedziała. Pomimo ciepła panującego na zewnątrz objęła swoje ramiona rękoma zbliżając się po woli do postaci na trawie. Stając kilka kroków od nich miała już stu procentową pewność. To była Evan i Tori. I to jeszcze jak. Pozycja w jakiej leżeli przywoływała na myśl tylko jedno. I wierzcie mi, każdy by o tym pomyślał.
- Evan? - z niedowierzaniem wypowiedziała jedno słowo mając nadzieję usłyszeć zaprzeczenie. Jednak jak mógł zaprzecza skoro doskonale go widziała. Ból w jej oczach zmienił się w iskierki złości, które zostały skierowane na dziewczynę - Niby co ty tutaj robisz? Co WY tutaj robicie?! - na chwilę przestała panować nad sobą przez co jej głos podskoczył do góry o kilka tonów. - Jak mogłeś mi to zrobić. - nawet nie zwróciła uwagi, że chłopak śpi. Bo kto by na takie coś zwracał uwagę w obecnej chwili. Mimowolnie zacisnęła drżące dłonie na swojej spódniczce.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
Galeony : 495
  Liczba postów : 642
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyNie Lis 26 2023, 15:03;

Wynik ze wspinaczki: siedzę na szczycie 
Wynik z literki: B - celuję w  @Scarlett Norwood
Wynik z k6 w przypadku trafienia lub obrony: 1

Dzisiejszy trening nie należał do standardowych, przede wszystkim dlatego, że nie używali mioteł, zamiast tego wspinając się o własnych siłach na ogromy dąb. Ten aspekt akurat mu się podobał, w końcu mały, lekki i zwinny piętnastolatek połowę dzieciństwa spędził wdrapując się na murki, kamienie, drzewa czy dachy. Nie, Terry miał problem innej natury, mianowicie nie potrafił zmusić się, by cisnąć tłuczkiem w którąkolwiek z koleżanek w większą siłą, A co, jeśli wyrządziłby komuś krzywdę? Odbijał więc nadlatujące piłki z dużą dozą ostrożności, nie chcąc narażać nikogo na upadek z wysokości. Właśnie dlatego nie jestem pałkarzem.
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 3174
  Liczba postów : 1489
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyWto Lis 28 2023, 19:37;

Wynik ze wspinaczki: siedzę sobie na górze
Wynik z literki: -
Wynik z k6 na atak: -
Wynik z k6 na obronę: 4
Wykorzystane modyfikatory na k100:
Ofiara tłuczka: -

Carly była już znudzona. To chyba było dobre określenie na to, jak się obecnie czuła i czym musiała się zajmować, ostatecznie to siedzenie na dębie nie było ani trochę ciekawe i chciała już zejść na dół, i zająć się czymś innym. Z drugiej jednak strony było to coś, co pokazywało jej, że może faktycznie nieco za bardzo rozpędziła się z tą drużyną, że może to jednak nie było dla niej. Bla bla bla. Aż drgnęła, kiedy zorientowała się, że Terry znowu rzucił w jej stronę i spojrzała na niego, jakby chciała zapytać, czy na pewno dobrze się czuł, bo wykonała bez większego problemu całkiem zgrabny unik i zacmokała z niezadowoleniem, mając świadomość, że nie o to tutaj absolutnie chodziło! Skoro chcieli ją zrzucić, jak jakieś jabłko na jesień, musieli się zdecydowanie bardziej postarać, a jakże.

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Cleopatra I. Seaver
Cleopatra I. Seaver

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Galeony : 99
  Liczba postów : 383
https://www.czarodzieje.org/t22484-cleopatra-ifrith-seaver#746111
https://www.czarodzieje.org/t22540-poczta-cleopatry#748319
https://www.czarodzieje.org/t22485-cleopatra-ifrith-seaver#746155
https://www.czarodzieje.org/t22567-cleopatra-i-seaver-dziennik#7
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptySob Gru 02 2023, 18:14;

Wynik ze wspinaczki: 70
Wynik z literki: D trafienie
Wynik z k6 na atak: 3
Wynik z k6 na obronę: 5 udana
Wykorzystane modyfikatory na k100 +5 za cechy Gibki jak lunaballa i +5 za rozgrzewkę
Ofiara tłuczka: @Scarlett Norwood

Zorientowałam się, że Elaine faktycznie nie udało się umknąć przed posłanym przeze mnie ze sporą siłą tłuczkiem. Po tym to mógłby zostać siniak. Ale najgorsze, że dziewczyna puściła się przez to gałęzi drzewa, a ja nagle z dużym stresem patrzyłam na spadającą Puchonkę, modląc się o szybki refleks kapitana. Mógł ją zatrzymać różdżką. Dopiero kiedy upewniłam się, że moja ofiara nie gruchnęła w ziemię jak marionetka, odetchnęłam z ulgą i wróciłam do treningu. Idealnie w porę, aby zobaczyć kolejny posłany w moją stronę tłuczek, tym razem od blondynki. Odruchowo już wyciągnęłam dłonie, przejmując piłkę, jakby nie próbowała mnie zbić tylko to było podanie. Złapałam stabilnie tłuczek w obie dłonie, uda zaciskając na gałęzi pode mną i utrzymując równowagę, kiedy od razu odwdzięczyłam się pięknym za nadobne. Teraz tłuczek leciał prosto na nieznajomą. Istniały szanse, że znowu kogoś pokonam i zapewnię sobie oraz Terry'emu zwycięstwo. Już i tak odniosłam takie dwie wspaniałe obrony, że czułam się dumna.
Powrót do góry Go down


Hyung Jin-woo
Hyung Jin-woo

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne :
Dodatkowo : kapitan drużyny Puchonów
Galeony : 75
  Liczba postów : 558
https://www.czarodzieje.org/t22010-hyung-jin-woo
https://www.czarodzieje.org/t22052-poczta-jin-woo#721961
https://www.czarodzieje.org/t22011-hyung-jin-woo#720659
https://www.czarodzieje.org/t22065-hyung-jin-woo-dziennik#722713
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPią Gru 15 2023, 17:44;

Obserwacja puchonów była jedną z ciekawszych rzeczy, zwłaszcza ze względu na ich zaangażowanie względem treningów.
Tym razem ten pod ogromniastym drzewem był dość interesujący no i wyczerpujący, nie tylko ze względu na samą w sobie wspinaczkę ale także przez trwającego w międzyczasie zbijaka tłuczkami.
W każdej wolnej chwili brunet robił notatki dotyczące rozgrywki, zaangażowania, czasochłonności oraz ogólnych uwag.
Owe zapiski robił aby w przyszłości zwracać uwagę na większą ilość rzeczy kiedy to będzie planować treningi.

Oczywiście zwracał cały czas uwagę na puszki i gdy tylko jeden z tłuczków zrzucił Elaine z drzewa - Hyung nie pozostawił jej z tym samej i rzucił zaklęcie aby ta przypadkiem nie wylądowała z hukiem na ziemi.
- Napij się wody i odpocznij - rzucił krótko do dziewczyny po czym wrócił do obserwacji rozgrywki.
Przez dłuższą chwilę nikt nie spadał, jednak gdy tylko zobaczył jak w stronę Scarlett leci tłuczek rzucony z dużą siłą, to Jin-woo wziął z powrotem swoją różdżkę w dłoń.

Po parunastu sekundach mógł już oficjalnie powiedzieć, że wygrał zespół Terry'ego oraz Cleopatry.
Dał graczom krótką przerwę na odpoczynek oraz wypicie wody po czym zaczął swoją wypowiedź.
- Dziękuję wam bardzo za udział w dzisiejszym treningu, oraz gratuluje wygranemu zespołowi. Mam nadzieję, że was zbytnio nie zamęczyłem. Mimo to pamiętajcie, że zakwasy to oznaka dobrego wysiłku, więc tego też wam życzę - zaśmiał się pod nosem. - Jeśli tylko macie jeszcze jakieś pytania to proszę śmiało je zadać, póki nie zbiorę całego sprzętu to jestem do waszej dyspozycji. - Dopowiedział jeszcze, a już parę sekund później zaczął się żegnać z każdym z osobna.

/zt dla każdego




@Cleopatra I. Seaver  @Terry Anderson  @Scarlett Norwood

Dziękuję wam bardzo za udział w treningu! Trochę zajęło zanim go zakończyłam za co przepraszam, bo miał się już skończyć jakiś czas temu...
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Cze 24 2024, 09:48;

   Co on tu robił, to wiedział, ale co robiła tu ona, nie miał pojęcia. Była już po wszystkich egzaminach, czy jeszcze pomiędzy nimi? Nie spytał o to, kiedy podszedł do niej, nie bez zastanowienia, czy chciała, żeby ktoś jej przeszkadzał. Ostatecznie jednak przysiadł się w ciszy, przerwanej tylko przez łagodny ton– “Woods”, a chwilę później oparł się plecami o konar, tak długo, jak to możliwe, próbując nie wpływać swoją obecnością na jej chwilę spokoju. Właśnie tego on szukał dla siebie, dlatego nie wybrał ulubionego drzewa pod jeziorem, a ten dąb, a przy okazji jego zbawienne, szerokie gałęzie, dające cień. Ciszę między nimi długo przerywały tylko ciche dźwięki, podśpiewujące ptaki, szelest kartek papieru, kiedy w znużeniu przeglądał wizzbooka, przez chwilę także skrobanie pióra o pergamin, ale to nie trwało długo. Ced podjął trzy próby, napisał jedno słowo, skreślił je dwa razy, trzeci raz rozpoczął pisanie innego, ale nie skończył.
   To nie tak, że winił za to ją, ale prawda była taka, że w jej obecności, bez obecności pozostałych przyjaciół, zawsze było inaczej. Przede wszystkim, ona była inna, budziła w nim naturalną fascynację, przez którą zawsze musiał się kontrolować. Nawet teraz, zauważył, że w ciszy między nimi, podziwia jej profil, a kiedy zdał sobie z tego sprawę potrząsnął głową i odwrócił spojrzenie na swoje dłonie.
   Wtedy dopiero wychylił się wprzód, opierając przedramiona na kolanach (i uciekając od mrówek, które zdążyły obejść go z pnia). Strącał jedną z nich z przedramienia, niefortunnie, w jej kierunku, dlatego sekundy później obserwował, jak mrówka pokonuje dystans od jej kostki do łydki. Zagrodził jej drogę ręką, licząc na to, że owad się wycofa. Jego dłoń nie dotknęła jednak jej skóry, zawiesił ją nisko nad nią, a teraz, kiedy skupił nieintencjonalnie uwagę Holly, zaczął miarowym, spokojnym tonem, nieadekwatnym do gonitwy własnych myśli:
   — Zawsze stronisz od facetów – nie pytał, stwierdzał, skupiony dalej na zabawie z mrówką na jej nodze. Znali się dość długo, żeby zdążył to zauważyć, choć nigdy nie znał przyczyny — Jak to robisz, że Ci się udaje?
   Dopiero teraz, a także dlatego, że mrówka w końcu opuściła jej piszczel, podniósł na nią spojrzenie, skrzyżował tęczówki tak bezpośrednio z jej własnymi, jak rzadko to robił. Patrzenie jej w oczy czasem budziło niecodzienny dreszcz, teraz jednak oparł się mu, ciekawy odpowiedzi.

@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyWto Cze 25 2024, 20:20;

Hm? — mruknęła cicho, pod nosem, właściwie niezauważalnie. Nie dlatego, że nie usłyszała, a w zdziwieniu, że nagle padło to stwierdzenie. Przestała śledzić wzrokiem tekst podręcznika, który do tej pory tu i ówdzie koślawo przyozdabiała swoimi zapiskami i notatkami ściśniętymi na marginesie z gracją ogórków w słoiku. Przeniosła jasne tęczówki prosto na jego oblicze, prawie tak jasne jak to, które widywała w lustrze. Nie patrzył na nią, co zdarzało mu się często, i co zresztą w nim lubiła. Potrafił ignorować ją choćby i godzinami tylko po to, by za chwilę odezwać się jak gdyby nigdy nic. To go wyróżniało, a ją skłaniało do tego, by czasem przyglądać mu się z zaciekawieniem, próbując zgadnąć, co akurat siedziało mu w głowie.
Teraz naprawdę nie wiedziała.
Oczywiście kątem oka zerknęła na niego i jego dłonie już chwilę wcześniej, gdy naruszył strefę jej prywatności nie dotykiem, a samą bliskością. Napięła się w odruchu, którego nie umiała się wyzbyć i mocniej zacisnęła odsłonięte uda, choć starała się być w tym geście w miarę dyskretna. Była czujna jak sarna.
Nie mogła powiedzieć, że mu ufała, ale się go nie bała, a to już nieźle świadczyło o nim jako człowieku. Zajrzała w zielone oczy, gdy te w końcu spojrzały w jej stronę i przymrużyła własne, gdy po krótkiej chwili konsternacji roześmiała się wesoło.
Czyżbyś miał z nimi problem? Naprzykrzają Ci się? — zapytała zmartwionym, choć wciąż przejawiającym znamiona rozbawiania tonem; mimo wszystko miała nadzieję nie śmiać się z niego, a z nim. Przez głowę przegalopowała jej myśl, że może wcale nie była tak daleka prawdy, miał przecież delikatną i zwracającą uwagę urodę… a jeśli życie w ostatnich latach czegoś ją nauczyło, to właśnie tego, żeby nie wykluczać żadnej możliwości.
Zerwała dwa pobliskie kwiaty mlecza. Jednym zaznaczyła stronę w książce, którą bez żalu zamknęła i odłożyła, gotowa natychmiast od niej zapomnieć, drugi wcisnęła między złote cedowe kosmyki, dłuższe niż jej własne włosy. Potem przyciągnęła do siebie kolana i oparła na nich brodę, zwrócona w stronę chłopaka.
Nie pytasz „czemu”, a „jak” — zauważyła z nutą sympatii w głosie. Gdyby wyskoczył z pytaniem o to, dlaczego traktowała facetów jak zło konieczne, z pewnością nie byłaby tak chętna do rozmowy. W jej głowie taki właśnie był Ced – cholernie taktowny, z naturalnym wyczuciem, które niektórym przychodziło z takim trudem. — Chyba kiepsko, zważywszy, że tu siedzisz — zauważyła z nutą koleżeńskiej złośliwości, bliska tego, żeby znów się rozchichotać.
W końcu jednak spoważniała, przynajmniej na tyle, by kolejne jej słowa nie zabrzmiały jak żart.
Więc dlaczego? Pytasz. Czemu teraz? Natchnęła Cię do tego mrówka?

@Ced Savage
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyWto Cze 25 2024, 20:55;

   Nie należał do najbardziej otwartych osób, nawet pomiędzy przyjaciółmi, więc nawet jeszcze w chwili, w której rzucił to pytanie, rozważał jeszcze swoje warianty wycofania się z tej rozmowy. Była jednak pewna niewymuszoność jej odpowiedzi, przez którą zamiast zmienić wątek, w ciszy czekał z ciekawością, a nie z obawą, jak ten temat potoczy się dalej. Nawet jeśli nie wykazywał otwarcie zainteresowania, to musiała już wiedzieć, że w jego przypadku czasem starczały drobne gesty, jak to, że nie odbił jej pytań od razu, nie zbył ich niewymuszonym uśmiechem, ani ciszą, a zamiast tego spojrzał w jej tęczówki, szukając w nich poczucia porozumienia między nimi i dopiero w chwili, w której stwierdził, że przynajmniej na razie może kontynuować rozmowę, w charakterze, w jakiej ta trwała, odezwał się:
   — Albo ja im. Sam jeszcze nie wiem.
   Jeśli zauważył spięcie jej nóg, zupełnie nie dał tego po sobie poznać, gest ten przemknął jakby obok niego, a on nie skoncentrował na nim swojej uwagi. Zielenią swoich oczu, skupioną teraz na niej, też nie dawał sygnałów, jakby miał widzieć jej napięcie. Chociaż z jakiejś przyczyny cofnął przedramiona i oparł się na nich za sobą o glebę, czy tego chciał, czy robił to przypadkowo, zwiększając między nimi dystans do podobnego, jak wtedy kiedy opierał się o pień. Nie utrzymywał jej wzroku cały czas, za chwilę podążył nim za jej dłońmi, na mlecze, dlatego powinien być ostrzeżony zanim jednego z nich wcisnęła między jego pasma włosów, ale mrugnięcie oczu i drgnięcie grdyki wskazywało na to, że nie spodziewał się tego gestu. Pozostał wobec niego neutralny, czego nie mógł powiedzieć o chwilowym, podwójnym uderzeniu serca, które stłumił spokojem i opanowaniem, szybko przypominając sobie, że siedział z przyjaciółką, dodatkowo pół-wilą, więc zdradzieckie sygnały jego ciała bywały czasem zwodnicze i mylące. Rozplótł łodyżkę ze splątanych, zwykle trochę w naturalnym nieładzie, złotych pasm i przekręcił ją kilka razy w palcach. Wdzięczny sobie, że to zrobił, bo kiedy zażartowała uszczypliwie rzucił ją kwiatem. Celował w ramię, ale niewprawiony w żadnym sporcie Ced, a jedynie w pobieżnym bieganiu, trafił w policzek, co zerwało go z miejsca o tyle, że odruchem chciał upewnić się, że nic jej nie jest. Jego dłoń zawisła nad jej twarzą, kiedy opanował gest i zamiast tego spytał.
   — W porządku?
   Jak dziś, pamiętał jak Darby strzeliła go łupinką orzecha w oko na lekcji Magicznego Gotowania. Nie był jednak jeszcze pewien, czy była to zasługa Darby, że tej chwili nie zapomniał, czy tego, jak długo po tym jeszcze bolało go oko.
   — Bez powodu — odpowiedział automatycznie, ale pod naporem jej spojrzenia szybko przyznał, jak było naprawdę, nieprzyzwyczajony kłamać, chociaż przez chwilę grał jeszcze na czas, wracając do wcześniejszej jej wypowiedzi.
   — Jakbyś chciała, żebym wiedział czemu, miałaś wiele okazji, żeby mi powiedzieć.
   Usiadł z powrotem, uwalniając ją spod presji dłoni zawieszonej w powietrzu i tym razem oparł ręce na kolanach, w swojego rodzaju kompromisie dystansu bliskiego i dalekiego.
   — Uraziłem dwie dziewczyny… jednocześnie — ostrożnie dobierał słowa, dość enigmatycznie, samemu układając sobie w głowie wspomnienie feralnego balu, a także możliwość podsumowania go, żeby nie zdradzić za dużo o nich, o sobie, ani wątpliwego zaufania, jakim teraz go darzyły, o ile jeszcze jakieś u nich miał…
   — Chodzi o to, że nie jestem… — sam nie wiedział jak to ująć dokładnie. Nie był zainteresowany? Co innego mówiły jego słowa i gesty. Nie to było przeszkodą, a coś innego. Pewne konkretne wydarzenie, o którym nie mówił od grudnia. Zamilkł na chwilę, na moment przed tym, jak w końcu znalazł odpowiednio bezpieczne sformułowanie.
   — … w nastroju. Wiesz, na randkowanie. Pożycz mi trochę swojego wilego uroku — spróbował tym razem on przełamać trochę poważny ton dyskusji i nawet kącik ust drgnął mu lekko w czymś na kształt uśmiechu, co i tak było dużą sprawą w przypadku kogoś takiego jak on, kto uśmiechy dobierał bardzo ostrożnie.
   — Myślę, że może od pół-wili trochę łatwiej przyjąć…
   Odmowę? To właśnie robił, kiedy pochylał się nad Veroniką z zamiarem pocałowania ją, a później się wycofał? Zacisnął szczęki, bez skończenia myśli i odetchnął spuszczając głowę w dół.
   — Zapomnij — podsumował — ale uroku i tak mogłabyś mi pożyczyć.
   Położył się na trawie. Tym razem wyraźnie budując dystans między nimi.


@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyNie Cze 30 2024, 00:13;

Nie wiedziała, dlaczego tak rzadko zdarzało im się rozmawiać w cztery oczy, bez otoczenia znajomych, ani dlaczego czas na zmianę w tej kwestii nastąpił akurat dzisiaj. Nie narzekała. To, co bowiem wiedziała, to że w jego towarzystwie, w przeciwieństwie do większości przedstawicieli płci przeciwnej, czuła się bezpiecznie. Czasem nawet zastanawiała się, jak to jest być taką osobą – takim człowiekiem, który już na pierwszy rzut oka nie budzi żadnych podejrzeń, tak jakby złe zamiary kompletnie nie mogły do niego pasować. Nie trzeba było go znać, żeby ulec takiemu wrażeniu, patrzyło się na niego i taka myśl po prostu pojawiała się w głowie. Czy ułatwiało mu to życie, czy wręcz przeciwnie, w jakiś sposób stanowiło trudność?
Miała chęć go o to zapytać, ale speszyła się trochę. Nie chciała się przyznawać, że postrzegała go w taki sposób... i że w ogóle poświęcała czas myślom o nim, kiedy siedzieli obok siebie w milczeniu. Zdawało jej się, że zabrzmiałoby to lekko niepokojąco.
Roześmiała się prosto w jego wyciągniętą dłoń, gdy oberwała kwiatkiem po twarzy i machnęła lekceważąco dłonią, odpowiadając tym samym na pytanie. Mogła wyglądać na delikatną, ale to tylko pozory, a kwiatek byłby niebezpieczny co najwyżej wtedy, gdyby miała na niego alergię. Jeśli ktoś mógł się tym zmartwić, to właśnie on. Ci Puchoni, chciałoby się rzecz.
To prawda... — w ton jej głosu wdało się jakieś takie roztargnienie, zamyślenie zdradzające, że nigdy nie pomyślała o tym w taki sposób. Odwróciła wzrok, nagle i na szczęście chwilowo czując się niekomfortowo z patrzeniem w jego stronę. Było jej trochę głupio, że pomimo „wielu okazji” mu o tym nie powiedziała. Że nikomu nie powiedziała. I że nie planowała tego zmieniać ani teraz, ani w najbliższej przyszłości. Wcale nie czuła się w obowiązku, by opowiadać mu o sobie, a i on udowodnił, że nie zamierza w żaden sposób naciskać, a jednak czuła, że byłoby to po prostu miłe, gdyby była w stanie go w coś wtajemniczyć.
Spojrzała na niego, dopiero gdy zmienił temat, udowadniając tym samym, że był szczery. Uniosła nieznacznie brew, ale siedziała cicho jak myszka, dając mu spokojnie skończyć wypowiedź. Taki był przynajmniej plan, bo słowo „randkowanie” sprawiło, że przestała bezwiednie gładzić dłonią trawę i poderwała się – nie na równe nogi, usiadła tylko na piętach, co jednak w porównaniu do wcześniejszej skulonej pozycji dawało jej jakieś niewytłumaczalne poczucie kontroli.
Myślisz, że chcę z Tobą iść na randkę? — wypaliła bez zastanowienia, wcale nie wiedząc, czy to właśnie miał na myśli. Strasznie kręcił, co w zestawieniu z przemielonymi starożytnymi runami myślami mogło być fatalne w skutkach.
Gdy tylko dotarło do niej, jak źle to zabrzmiało – czyli całkiem szybko, gwoli ścisłości – zamachała gwałtownie dłońmi, jakby chciała to jakoś wymazać. Życie byłoby piękniejsze, gdyby dało się tak zrobić.
To znaczy to nie tak, że bym nie chciała — a chciała? Zawiesiła się na moment, czując, że się czerwieni. Co tutaj się odmerliniło? Nie wiedziała nawet, czy w ogóle potrafiła spojrzeć na facetów w taki sposób, a co dopiero mówić o randkach. I to jeszcze z ziomkiem!
Zmieszana, pogładziła się po głowie i wzięła głęboki wdech, jakby dalsza próba wybrnięcia z tej sytuacji wymagała nie lada wysiłku.
Chodzi mi o to, że randkowanie mnie nie interesuje. Ale gdybym już miała randkować, to nie byłbyś... — „co, pierwszą osobą, o której pomyślę, ale też nie tak do końca ostatnią? Nie byłbyś takim najgorszym wyborem, ale zyskałbyś w moich oczach, gdybyś był kobietą?” — Zapomnijmy o tym — rzuciła w końcu błagalnie, widząc, że nie ma żadnych szans na to, by wyszła z tej sytuacji z godnością. Było jej tak bezdennie głupio i bała się, że przez nią i on poczuł się niekomfortowo. Nerwowo zerwała dłuższe źdźbło trawy i zaczęła okręcać je wokół palca.
Nie chciałbyś mieć wilego uroku. Ani być pod jego wpływem. To w ogóle całkiem kiepska sprawa, nigdy nie wiesz, z jakiego powodu ludzie chcą z tobą spędzać czas... — i ścięte na jeża włosy, choć w założeniu miały ułatwiać szacowanie, nie pomagały wystarczająco skutecznie. Rzadko komukolwiek o tym mówiła, o tym, że z całą tą wilowatością więcej było zachodu i problemów, niż faktycznych korzyści.
Mam nie pytać o te dwie dziewczyny? — zagaiła, bo ciekawość naturalnie nie dawała jej spokoju.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyNie Cze 30 2024, 12:25;

    Jej śmiech rozbił wszelkie wątpliwości i to już w pierwszym tonie swojego brzmienia, przez co Ced cofnął rękę z wyraźną ulgą, wypisaną jedynie w oczach, bo nie miała ona odbicia na jego zawsze spokojnej twarzy. Wyraz ten nie zmienił się nawet, kiedy dyskusja zmieniła swój charakter, a ona swoją pozycję. Obserwował tę przemianę, stwierdzając, że nawet w tej nowej odsłonie nie traciła w jego oczach pewności siebie i siły charakteru, a jedynie stwarzało ją to bardziej… ludzką, czy – trafnie było powiedzieć – tożsamą z osobami bardziej przeciętnymi niż ona sama. Zanim porzucili ten temat, musiał nabrać co do jednego pewność. Nieczęsto poruszali podobne tematu – jeśli jakiekolwiek tematy w ogóle… – dlatego wiedział, że nigdy nie będą bliżej następującego pytania niż teraz:
    — A może powinienem czasem pytać dlaczego?
    Ale nie pytał, nawet teraz, dawał jej możliwość łatwej ucieczki od tego wątku, albo rozmowy. A nawet jeśli nie jej, to szansę, że w przyszłości, kiedy będzie do tej rozmowy gotowa, on może być gotowy spytać o to ponownie – albo milczeć, jak dotychczas.
    Obecna dyskusja jednak, jak nie o tematach poważnych (które oboje zdawali się z równą skrupulatnością porzucać i odpuszczać), toczyła się na dwóch różnych biegunach. W jednym momencie Ced stracił orientację w rozmowie. Podniósł się nawet na łokciach, zdając sobie sprawę z tego, że nie zorientował się, kiedy dał jej powody pytać. “Myślisz, że chcę z Tobą iść na randkę?” Oczywiście, że tak nie myślał. Nawet nie o tym mówił, ale kiedy podciągnął się na łokciu do góry i patrzył na jej twarz po wypowiedzeniu tych słów, kiedy obserwował jej zmieszanie, jakaś siła, o jakiej nie miał nawet pojęcia, wywołana tym męskim czynnikiem ciekawości w nim, spowodowała, że nie wyprowadził jej z błędu, a zamiast tego czekał z zainteresowaniem na rozwinięcie sytuacji, chociaż tak naprawdę wcale nie zadał jej tego pytania. Mimo to – chciał poznać odpowiedź.
    Pomiędzy “nie tak, że bym nie chciała”, a “gdybym miała randkować, to nie byłbyś…” było bardzo dużo przestrzeni na nieporozumienia i spekulacje. Nie byłby… to on? Nie byłby kim? Jej wyborem? Taki zły? Albo jaki? A jak nie on, to…
    — Kto by to był? – słowa rzucił może nawet bardziej do siebie, bo rzucone szeptem, nie był nawet pewien czy dotarły do jej uszu. Szczególnie, że w tym samym momencie wiatr zawiał silniej. Zerwał podręcznik od starożytnych run, przewracając z szelestem jego kartki, a także kartki wizbooka, który jeszcze przed chwilą Ced przeglądał. Wzrok puchona padł na chwilę w tamtym kierunku, twarz obrócił leniwie, może nawet flegmatycznie, ale tempo, z jakim zatrzasnął obity skórą wolumin, wskazywało na to, że nawet obserwując książkę pod kątem dobrze wiedział na czym wizbook się otworzył.
    Dopiero teraz wrócił uwagą do niej.
    — Zapomnijmy — przyznał jej rację z podobną dla siebie ugodowością, chociaż wraz ze zmianą pozycji, kiedy podciągnął się na łokciach z powrotem do pozycji siedzącej, widocznie zmieniła mu się też perspektywa, bo mimo swoich słów, jakby już o nich zapomniał, spytał:
    — Pójdziesz ze mną na randkę?
    Wzrok miał wnikliwy, kiedy spoglądał na nią, intensywną zielenią oczu, wyłapując jej jasne spojrzenie. Szczególnie skrupulatnie przypatrywał się też policzkom, na których jeszcze przed chwilą wykwitał łagodny rumieniec, dzięki któremu przypominała mu przez chwilę bardziej dziewczynę, niż przyjaciółkę. Coś podkusiło go, że był ciekaw, czy znów zobaczy, jak rumieni się jej twarz. Myślał, że może taki być, droczyć się z nią w ten sposób, ale zanim zakłopotanie by do niej wróciło, nie wytrzymał napięcia, oczekiwania i tej nikłej nutki zadziorności:
    — Żartuję. Nie odpowiadaj.
    Naprawdę żartował, takie złośliwe uszczypnięcia przeznaczone były tylko dla jego przyjaciół. W niczyjej innej obecności by sobie na to nie pozwolił. Ale czy gdyby to był ktoś inny niż Holly, też by się z tego wycofał tak szybko, bez czerpania satysfakcji z faktycznego miotania się drugiej osoby w odpowiedzi? Skupił się na kolejnym wątku, zapominając o tym, albo przynajmniej sprawiając wrażenie zapomnienia. Czy ktokolwiek jej kiedyś powiedział, jak to jest z tej drugiej strony? Jak jest się przyjaźnić z potomkiem wilej krwi?
    — Przy pierwszym spotkaniu z Tobą, to jak uderzenie pioruna. Na chwilę jesteś całym światem i liczy się tylko to, żebyś zwróciła na kogoś uwagę, chce się być Twoim najlepszym przyjacielem, być obok Ciebie, żebyś kogoś lubiła i chce się spełnić wszystkie Twoje życzenia.
    To może faktycznie nie brzmiało dobrze, ale to była tylko część tego, co chciał jej powiedzieć. On poznał ją od swojej pierwszej klasy. Podejrzewał, że gdyby zrobił to później, dodatkowo, chciałby być nie tylko jej przyjacielem, ale także kochankiem i miłością życia, ale zapewne o tym wiedziała sama nie tylko na jego przykładzie. Poprawił przedramiona, dopełniając jednak tę perspektywę o taką, której wcale znać nie musiała.
    — Ale z czasem to się zmienia. Z czasem zaczynasz się z Twoją aurą oswajać. Zaczynasz dostrzegać za tą powierzchnownością więcej. Na przykład… nie wiem, to w jaki sposób przeczesujesz nerwowo dłonią włosy, kiedy jesteś zażenowana albo niepewna czegoś. Jak trzymasz końcówkę pióra przy dolnej wardze kiedy jesteś na czymś skupiona. I myślę, że kiedy zaczynasz widzieć takie rzeczy, zaczynasz widzieć Ciebie, a nie pół-wilę. Czasem jak jestem rozkojarzony łapię się na tym, że podziwiam Twoją naturę, ale wtedy robisz coś, co jest tak bardzo Twoje, że przypominam sobie, że za tą naturą jest prawdziwa osoba, którą lubię za to jaka jest, a nie jaką powierzchowność wokół siebie rozwiewa.
    Czy to, co powiedział miało dla niej sens? Szukał dla niej ukojenia i utwierdzenia jej w tym, że nie było innego powodu, dla jakiego chciało się z nią spędzać czas, niż po prostu… ona. Ze swoją powierzchownością i bez niej. Bo jej wila natura to przecież też była część niej bez której nie istniała prawdziwa ona. Nie był pewien czy go zrozumiała tak, jak chciał jej to powiedzieć.
    Słowa.
    Trudna rzecz, dla kogoś kto nie lubił nimi wyrażać siebie i swoich myśli. Nie na głos. Dlatego pochylił się trochę w przód, łapiąc jej spojrzenie i zwrócił się do niej:
    — A oczaruj mnie.
    Chciał wiedzieć jaka jest różnica, między tą naturalną hipnotycznością, a dołożeniem starań, żeby ten wili czar wykorzystać przeciwko niemu. Mógłby jej wtedy powiedzieć, jakie to uczucie i skąd wie, że chce spędzać czas w jej towarzystwie z własnej, nieprzymuszonej woli, ani niewymuszony żadnym urokiem.
    — Ufam Ci — dodał, jakby miała co do tego wątpliwości. Sam też nie wiedział, że faktycznie jej ufa, ale widocznie te siedem lat siedzenia ze sobą prawie zawsze w milczeniu zbliżyły ich bardziej niż oboje mogli zakładać.

@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyNie Cze 30 2024, 17:00;

Może… może czasem — przyznała ze skinieniem głowy, sama zaskoczona taką odpowiedzią. Przecież nie chciała o tym mówić, nie chciała być pytana. Ale z drugiej strony, kiedy nikt nie pytał, szanse na to, że kiedyś zrzuci z siebie swój ciężar, drastycznie malały. Nie kłamała, mówiąc, że powie mu lub komukolwiek innemu, gdy uzna to za słuszne, ale nie były to też sprawy, z którymi dało się wyskoczyć tak o, znienacka. Właściwie nigdy nie było na to dobrego momentu.
Podobnie trudno było znaleźć moment na zaproszenie kogoś na randkę, ale trzeba przyznać, że Ced wybrał wyjątkowo fatalnie. Właściwie do stopnia, gdzie od razu zaczęła doszukiwać się podstępu, który rozedrgałby kąciki puchonich ust lub w inny sposób zdradził rozbawienie. Zmieszała się znowu i chyba rzeczywiście poczerwieniała. Nie chodziło bynajmniej o to, że była nieśmiała, albo nie spodziewała się, że ktoś mógłby ją o to zapytać. To nieznajomość odpowiedzi tak ją peszyła i fakt, że bała się, że jeśli go urazi, pozostanie między nimi pewna niezręczność, po której wspólnie milczane chwile nie byłyby już takie same.
Nie byłbyś osobą, którą bym wykluczyła — powiedziała, wracając do urwanej wypowiedzi. Miała wrażenie, że wcześniej trochę go jednak zraniła i chciała jakoś to naprawić. To nic, że kazał jej nie odpowiadać, chciała naprostować pewne kwestie, żeby przypadkiem nie wjechało mu to na psychę. Ostatnie czego by chciała, to odebrać mu pewność siebie, kiedy nie było do tego najmniejszego powodu.
I choć zdawałoby się, że najbardziej osobliwy moment nie tylko w tej rozmowie, ale i chyba w całej znajomości mają już za sobą, szybko przekonała się, że to nieprawda
Ufam Ci.
Dlaczego? — zapytała tak cicho, że nie była nawet pewna, czy w ogóle cokolwiek opuściło jej usta. Nie „dlaczego” chciał znaleźć się pod jej urokiem, a „dlaczego” jej ufał.
„Dlaczego” ufał komukolwiek.
W jej oczach było tak wiele niezrozumienia, że nie potrafiła tego nawet ubrać w słowa. Nie wiedziała, czy chciała. Poczuła nagle ogromną odpowiedzialność, bo skoro ktoś jej ufał, to musiała zrobić wszystko, żeby tego nie zepsuć. Nie darowałaby sobie, gdyby koncertowo to spieprzyła, zbyt dobrze rozumiała powagę takiego wyznania, zbyt wiele to dla niej znaczyło.
Była jeszcze jedna kwestia. On ufał jej, ale czy ona ufała jemu w równym stopniu? W ogóle w jakimkolwiek? Nie miała pojęcia, w jaki sposób zachowa się nowy Ced, ten ogłupiony cudzą urodą sztucznie napędzaną magią, a jej doświadczenia nie należały do najlepszych. Czy znajdując się pod urokiem, wciąż zachowa tę swoją aurę dobroci, którą wokół siebie roztaczał? Czy wciąż będzie sprawiać to nieodparte wrażenie, że ma w sobie wyłącznie dobre zamiary?
Przygryzła wargę, stojąc przed niebywale trudną decyzją, wyraźnie pełna wewnętrznych rozterek... ale kiedy w końcu odważyła się na niego spojrzeć, wiedziała. Czuła.
Kto jak nie on?
Dobra... Dobra. — Pokiwała głową, jakby chciała przekonać samą siebie — ale jak zrobisz coś głupiego, pieprznę Cię pięścią w twarz. I jeśli będzie trzeba, to na tym nie przestanę. — Chciała brzmieć na hardą, ale tak naprawdę to wcale jej się nie uśmiechała perspektywa sytuacji, w której musiałaby się bronić. Zawahała się na chwilę z rozchylonymi wargami, po czym dodała:
Ced? Nie rób nic głupiego. Już kiedyś... — zawahała się raz jeszcze. Pochodził z Doliny Godryka, czy kojarzył pobliźnioną twarz jej wujka? Czy zapadała w pamięć tak bardzo, by spróbować połączyć fakty? — ...kiedyś przeorałam komuś twarz i zostały blizny. Nie chciałabym, żeby stało Ci się coś takiego — skończyła ciszej, nie bez trudu, odwracając wzrok. To od niej zależało, czy utrzyma swoje naturalne instynkty w ryzach, ale im większe było niebezpieczeństwo, tym trudniej było tego dokonać.
Dlaczego w ogóle się na to zgodziła? Potencjalne zagrożenia na pierwszy rzut oka zdawały się być przytłaczająco większe i liczniejsze, niż potencjalne zyski. Tych drugich, poza zaspokojeniem ciekawości, właściwie nie było. Zadawała sobie to pytanie w myślach, nie potrafiąc udzielić sobie jednoznacznej odpowiedzi.
Jakaś jej część chciała zyskać niepowtarzalną okazję do tego, by przekonać się, jaki był Ced. Czy naprawdę było w nim tyle spokoju i dobra, jak zdawało się na pierwszy rzut oka. Nie lubiła oceniać ludzi po wyglądzie, dlatego w swojej ocenie Puchona zawsze zostawiała przestrzeń na to, jaki jest pod tą miłą aparycją. Że może całkiem inny, że tylko chce, by inni widzieli w nim to ciepło, którym zdawał się emanować. Gdyby teraz zachował się w porządku, czy nie miałaby innego wyjścia, jak w końcu zaufać?
Inna część chciała znaleźć potwierdzenie dla swoich racji i przekonań. Chciała, żeby nawalił i dał jej tym samym niepodważalny dowód na to, że wszystko, co myślała i czuła wobec mężczyzn, to, że unikała ich jak ognia – że robiąc to, miała pełną słuszność. Chciała zostać zraniona raz jeszcze, żeby móc karmić się niechęcią i nienawiścią bez poczucia, że to głupie i bezpodstawne. Żeby już się nie musieć zastanawiać.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia, zupełnie przyziemna: niezwykle rzadko miała okazję, by sięgnąć do swojej natury i wykorzystać ją przeciw komuś. Z jednej strony było to doskonałe ćwiczenie, z drugiej najprostsze na świecie karmienie swojego ego. Bo mogła hamować się na co dzień i denerwować, że ocenia się ją przez pryzmat aparycji, ale koniec końców była tylko wilą i mało co sprawiało jej tak prostą radość, jak patrzenie w ogłupione oczy swoich adoratorów. Potrafiła poderwać ich do tańca i w głębi ducha tego właśnie chciała – żeby tańczyli dla niej do utraty tchu.
Jakie to puste. Nie lubiła o tym myśleć.
Co zabawne, kiedy już postanowiła się na to zgodzić, pojawił się inny problem: kompletnie nie wiedziała, jak się za to zabrać. Nigdy nie była w sytuacji, gdzie chciała uwieść kogoś dla zabawy. Do tej pory robiła to albo przypadkiem, albo z bardzo konkretnych powodów, takich jak samoobrona czy chęć ukarania kogoś, kto zachowywał się jak kretyn. To było dla niej nowe.
To trochę niezręczne — przyznała wprost, zmieniając poważną, zamyśloną minę w lekki uśmiech wywołany rozbawieniem — nie śmiej się, jeśli mi nie wyjdzie, okej?
Ale mimo tego, że zdawało jej się to tak głupie i trudne, zaczęła właściwie instynktownie, już w chwili, kiedy się do niego uśmiechnęła. To wtedy spojrzała mu prosto w oczy i nie tylko nie odwróciła wzroku, ale i nie pozwoliła, by on to zrobił; by w ogóle o tym pomyślał.
Ced… — wymówiła jego imię tak, jak jeszcze nigdy dotąd; w jednej sylabie udało jej się zawrzeć zarówno kuszące zaproszenie do tego, by poddał się jej woli, jak i niewinną słodycz sugerującą, że jeśli to zrobi, spotka go coś niebywale dobrego. Tym jednym dźwiękiem, pojedynczym ułożeniem warg składała mu propozycję, której nie sposób odrzucić. — Opowiedz mi o czymś, o czym nie wiem. O swojej tajemnicy. Na pewno jakąś masz.
Trzymanym w palcach źdźbłem trawy pogładziła go po wierzchu dłoni, chcąc sprawdzić jego reakcję. Nie zdobyła się na prawdziwy dotyk; nawet teraz, będąc bardziej Eithlinn niż Holly, nie uwolniła się od swoich demonów.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyNie Cze 30 2024, 18:20;

    Może czasem brzmiało jak deklaracja niegotowości do tej rozmowy, dlatego nie pociągnął dalej tematu, ale zapisał sobie w pamięci, żeby być na tę kwestię wyczulonym i z wyczuciem kiedyś do niej wrócić. Tylko czy wystarczyłoby mu tego wyczucia?
    Przebieg ich rozmowy sprawiał, że czasami w to wątpił, skoro przykładowo teraz Holly czuła potrzebę dopieszczenia jego ego. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie było to przyjemne – konkretnie to ciepło, które przebiegło mu przez podbrzusze, kiedy wyznała, że wcale nie byłby u niej skreślony. Mimo tego, jak często zdawał się stawiać temu opór, był takim samym mężczyzną, jak każdy inny, równie często wodził spojrzeniem po kobiecych wargach, szczególnie wtedy, kiedy słowa, które spływały z takich ust, prawiły o nim, jak teraz. Z łatwością jednak narzucał maskę opanowania i odpychał te myśli na bok, bo wiedział, że to tylko zwykłe fantazje, jakim nie musi i nie chce ulegać, szczególnie jeśli dalej chciał mieć w niej przyjaciółkę. Dlaczego jej ufał? To było trudne pytanie, bo nie znał dokładnej przyczyny. Tak po prostu było.
    — Nie dałaś mi nigdy powodu, żeby było inaczej – rozpoczął w końcu uniwersalnie, choć to była tylko pół-prawda. Ced który nie potrafił wypowiadać nawet ich, Ced który poruszał się w sieci niedomówień, źle znosił niedpowowiedzenia mimo wszystko, jeśli miał wrażenie, że jego słowa mogą być zbyt blisko fałszu, dlatego zamilkł na chwilę, zastanawiając się jak inaczej rozwinąć ten temat, żeby nie powiedzieć za dużo.
    — Wiem, że cokolwiek Ci powiem, nie wykorzystasz tego przeciwko mnie ani nie wyjdzie to dalej.
    Wiedział też, że cokolwiek powie, nie ma to większego znaczenia, bo rzeczy, o których nie chciał mówić, trzymał głęboko w sobie, czasem nie przyznając się do nich nawet przed sobą samym. Oj, jak naiwny był w tym momencie i jak szybko jego pewność miała się zmienić. Nie od razu połapał się w tym, kiedy zaczęła rozsiewać wokół niego urok. Nie było czegoś takiego, jak instynktowne przeczucie, że to już się dzieje, ani żadnego przełącznika czy sygnału, że zaraz coś się zmieni. W jednej chwili podziwiał jej łagodne rysy i poczucie postawionych między nimi granic, których żadne z nich nigdy nie przekraczało, co czyniło ich znajomość bezpieczną i komfortową. Cieszył uszy tym, że zdradziła mu o sobie coś, o czym nigdy wcześniej nie mówiła, nawet jeśli rzucała to tylko jako ostrzeżenie. Nie bał się konsekwencji, w gruncie rzeczy, nie powiedział tego głośno – ale byłby wdzięczny, gdyby to zrobiła. Zorała mu twarz, czy wyrządziłą inną krzywdę. Poruszał się od miesięcy z poczuciem winy i poczuciem niesprawiedliwości, z uczuciem, że życie powinno go ukarać za to jaki był. Za każde kłamstwo. Za każdy uśmiech, bo nie zasługiwał ani na śmiech, ani na… Następnie, naturalna, niegroźna, męska fascynacja przerodziła się w coś więcej i nie zauważył tego. Z jakim zaangażowaniem słuchał swojego imienia na jej ustach, jak bardzo pochłonęła teraz jego świat, liczyła się teraz tylko ona i tylko to, co do niego mówi – był nią zahipnotyzowany. Skinął jedynie lekko głową w odpowiedzi na jej pytanie, bo nie chciał przestać jej słuchać, więc mruknął tylko nieartykułowanie:
    — Mhmmm?
    Bo chciał, żeby kontynuowała w nieskończoność, ale w końcu zamilkła i zrobiło się mu pusto na sercu, już tęsknił za jej głosem, a jedynym sposobem, żeby znów go wywołać, było odpowiedzieć.
    Dlatego odchrząknął, poprawił się w miejscu i wypuścił z wyraźnym napięciem powietrze spomiędzy ust, nieświadomie zbliżając się do niej bardziej, kładąc dłoń na jej kolanie. Ta aż mu drżała z napięcia, jak miał wrażenie, że drżały też pierwsze nuty w jego słowach. Nie był osobą, która rozwijałaby się w odpowiedzi, ale Holly poprosiła go o pełną historię. Nie krótką odpowiedź, poprosiła go o “przypowieść”. Bardzo poważnie podchodził do semantyki, dlatego zaczął od początku.
    — Podświadomie zrobiłem to specjalnie. Pozwoliłem im się polubić i ja chciałem je lubić. Obie. Byłem ciekawy. Okłamałem je obie, kiedy powiedzialem, że nie jestem zainteresowany. Nie jestem zainteresowany związkiem, dlatego nie mogłem im tego zrobić. Wiesz, wykorzystać, przez własną ciekawość – ale to nie była kwintesencja jej historii, tak naprawdę to był dopiero wstęp. Ten wstęp nie tyczył nawet prawdziwego sekretu, który chciał jej zdradzić, nawet jeszcze o niego nie zahaczył. To miało stać się dopiero za chwilę. Wpatrzony w Holly Ced mówił dalej, ale jego ciało zdawało się samo instynktownie zesztywnieć na to, co zaraz miał powiedzieć. — Każdego ranka idę na szczyt wieży astronomicznej i zastanawiam się, czy gdybym skoczył to wystarczyłoby żeby się zabić, czy zostałbym tylko kaleką. Zanim to zrobię – nie powiedział “jeśli” — Chciałbym najpierw spróbować i dowiedzieć się, jak to jest przespać się z dziewczyną. Myślę, że to jeden z powodów, dlaczego boję się… randkować. Jak już będę wiedzial i nie będzie już niczego, co będzie mnie tu trzymać.
    Dlaczego jej to powiedział? Wstrząsnął głową zdezorientowany. Nie wiedział, że jest pod wpływem jej czaru, dopóki szok i być może ona sama, go spod niego nie uwolniła. Świadomy tego, co powiedział, zerwał się na nogi. Otworzył i zamknął usta.
    Co miał powiedzieć? To nie tak, jak myślisz? Nie to miał na myśli? Nie potrafił kłamać, tak bezpośrednio i perfidnie, dlatego nie powiedział nic. Zacisnął wargi, grdyka drżała mu niebezpiecznie, a dłoń zaciskała się w pięść, kiedy szukał sposobu odwrócenia jej uwagi od słów, jakie rzucił, a potrafił jedynie patrzeć teraz wprost na nią, oszołomiony, wściekły – na siebie – że tego nie przewidział i… bezsilny wobec tego, czego już nie dało się odkręcić. Nie miał jak udać, że to co powiedział, nie było dokładnie tym, co zrozumiała, a niestety był pewien, że przyjaciół miał tak piekielnie bystrych, że nie mógł jej odwieść żadnym słowem.
    Słowem.
    Zrobił coś, czego chwycił się w ostatnim akcie desperacji.
    Klęknął przed nią, łapiąc jej spojrzenie. Zapomnij prosiło jego. Zapomnij – zawtórowały jego usta, przywierając do jej warg. Zapomnij, zapomnij, zapomnij. Błagał każdym muśnięciem, tak samo delikatnym i miękkim, co chaotycznym i intensywnym w swym błaganiu. Dłoń, którą obejmował jej twarz zbyt mocno drżała z napięcia i niepewności, żeby mogła mu uwierzyć, że był jeszcze pod jej urokiem.
    Błagam – to było prawdziwe szaleństwo, że wolał, żeby zorała mu twarz, tak jak obiecała, niż żeby zrozumiała, co powiedział. Może dlatego posunął się zbyt odważnie do wsunięcia języka między jej wargi, jeszcze korzystając z jej zaskoczenia.
    Paradoksem sytuacji było to, że gdyby dała się ponieść wilemu gniewowi… byłby jej teraz za to bardziej niż wdzięczny. Złamane zaufanie za złamane zaufanie. Ona wtargnęła przez strefę jego komfortu psychicznego, on fizycznego.
    Byli kwita?
    To też było kłamstwo. Nie chciał naruszać jej strefy komfortu. Całe jego ciało drżało, jakby opierał się temu aktowi desperacji, ale i tak je ignorował, woląc mierzyć się z tymi konsekwencjami niż innymi.

@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 00:38;

Miał rację, nie wykorzysta. To, co miał jej dziś powiedzieć, miało zostać tylko między nimi.
Ale zaufanie to coś więcej, niż milczenie, dyskrecja.
Kiedy mówił, że jej ufa, rozumiała to tak, że wierzył, że nie przydarzy mu się nic niedobrego. Że oddawał się w jej ręce z przekonaniem, że w chwili, gdy będzie bezbronny i ogłupiony, gdy będzie gotów zrobić dla niej wszystko, to właśnie Wood zadba o to, żeby nie doszło do żadnej przykrej sytuacji.
Pozwolił jej wejść do swojej głowy, a ona bezczelnie wykorzystała to do tego, by trochę w niej pogrzebać.
Było jej z tym okropnie wstyd i czuła się fatalnie, jak najgorsza przyjaciółka i największa kłamczucha zarazem. Bała się, że Ced już nigdy nie będzie w stanie powiedzieć „ufam Ci” nie tylko w jej stronę, ale w ogóle, bo tak właśnie działało zaufanie – łatwo się psuło, a potem nie chciało wrócić do dawnej kondycji. Chciałaby móc zrzucić to na zezwierzęcenie, które pojawiało się w niej, gdy dawała wyjść na wierzch prawdziwej naturze, ale nie byłaby to prawda. Dała się ponieść chwili, kaprysowi, trochę się zapomniała, ale w tym wszystkim wciąż była tą samą Hollywood, co zawsze.
Dlaczego więc to zrobiła? Czy stało za tym tylko zmartwienie, czy zwykła, głupia ciekawość?
Od dawna czuła, że coś jest nie tak, chociaż nijak nie potrafiła wytłumaczyć, skąd brało się to wrażenie, traktowała to więc jak intuicję, która w jej przypadku bywała nadwrażliwa i wcale nie tak nieomylna. To chyba to, że mimo śmierci ojca sprawiał wrażenie, jakby nic w jego życiu się nie zmieniło. Wciąż był tym samym Cedem, co rok, dwa, pięć i siedem temu. Tym samym uśmiechniętym chłopakiem. Dla niej odpowiedzi mogły być dwie – albo upychał w sobie całą żałobę, odmawiając sobie rozmawiania na ten temat, albo w domu spotkało go coś na tyle przykrego, że utrata rodzica nie zrobiła na nim szczególnego wrażenia – i bała się zapytać wprost, aby spróbować potwierdzić którąś z jej wersji. Życie byłoby łatwiejsze, gdyby zamiast wyciągać z niego informacje magią i na siłę, umiała z nim po prostu porozmawiać, przyznać, że rozumie go lepiej, niż ten myśli i lepiej, niż sama by sobie tego życzyła.
Była to zresztą próba usprawiedliwienia tego, że zachowała się podle, wybielenia się przed samą sobą, żeby móc potem bez obaw spojrzeć we własne odbicie w lustrze i nie czuć do siebie obrzydzenia. Bo tak naprawdę nie wiedziała, czy to pytanie da jej te właśnie odpowiedzi. Gdyby chciała wiedzieć tylko to, mogła przecież zapytać bezpośrednio. Ludzie mieli różne tajemnice, niektórzy mroczne, a inni błahe, każdy w zupełnie innej liczbie. Nie miała ochoty się do tego przyznawać, ale jakaś jej część nawet spodziewała się tego, że poruszy porzucony temat owych dziewczyn i na tym pewnie poprzestanie, kiedy więc zaczął, nie była szczególnie zaskoczona.
Czuła się tak, jakby spijała ploteczki z pierwszej ręki… aż do momentu, gdy porzucił banały, a zamiast tego wyjawił prawdziwy sekret, taki, od którego włos jeżył się na głowie. Spanikowała. Nie potrafiła utrzymać skupienia i wcale nie chciała tego robić, bojąc się, że ten powie coś jeszcze.
Czy mogło tam być coś jeszcze?
Zainteresowanie do tej pory odbijające się w chmurnych oczach dziewczyny szybko przeobraziło się w przerażenie, gdy zdała sobie sprawę, że wie za dużo i zbyt mocno. Wyrwany z uroku Ced zerwał się na równe nogi, a ona zasłoniła się odruchowo, jakby spodziewając się, że zaatakuje ją w akcie wściekłości. Nie potrafiła przewidzieć, co nastąpi zaraz. Ucieknie? Rozpłacze się? Wyciągnie różdżkę? Rzuci się na nią z pięściami? Zwyzywa od kurew?
W najbardziej abstrakcyjnych rozważaniach nie była nawet blisko odgadnięcia, jak potoczą się dalsze wydarzenia. Była nimi tak zszokowana, tak dogłębnie zadziwiona, że ledwo docierało do niej, co się właśnie stało. W jednej chwili stał blady jak ściana, w drugiej padał na kolana, patrząc na nią zdruzgotaną zielenią, a w trzeciej był bliżej, niż mogłaby mu pozwolić, gdyby została zapytana o zdanie.
Znieruchomiała.
Miała tak wiele opcji, tak wiele możliwości przerwania tego, nim zabrnie za daleko, a jednak zamarła w bezruchu, nie potrafiąc zmusić się do reakcji. Byłaby jak szmaciana lalka, gdyby nie to, że napięła się jak struna. Do głowy zaczęły napływać wspomnienia; obrzydliwe, traumatyczne urywki z tamtego odległego wieczoru, które dotąd trzymała w bezpiecznej szufladzie swojej pamięci, tej pod kluczem; tej, której nigdy się nie otwiera.
W pierwszej chwili mu się poddała. Nie odwzajemniła żadnego z pocałunków, sparaliżowana wspomnieniami biernie je przyjmowała, pozwalając mu się sobą przytłoczyć. Drżała – nie z przyjemności, a ze strachu, że już tak zostanie, że nie wyrwie się z tej przedziwnej stagnacji, a on będzie mógł zrobić z nią, co tylko zechce. Że to zrobi.
W oczach stanęły jej łzy.
Ced… — jakże odmiennie brzmiało teraz jego imię, wypowiedziane nie po to, by go uwieść, a wręcz przeciwnie – powstrzymać. Chciała powiedzieć „Ced, nie”, „Ced, przestań”, albo nawet „Ced, spierdalaj”, ale nie dała rady. Ta pojedyncza, rozedrgana sylaba, słaba i pełna strachu była pierwszym krokiem do przebudzenia. Wydusiła ją z siebie z siebie z trudem i w ostatniej chwili, tuż przed tym, gdy postanowił zbliżyć się jeszcze bardziej i jeszcze mocniej naruszyć jej prywatność, tak jakby nie dość ją poniżył.
Kiedy rozgorzała w niej złość, to była ona głównie skierowana wobec samej siebie. Że znów do tego dopuściła, że nie zareagowała od razu, że choć obiecywała sobie, że nigdy więcej nie znajdzie się w podobnej sytuacji, to znów się działo, a ona była równie nieporadna co wtedy.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku i na tym koniec; błękit w zastraszającym tempie ustąpił najgłębszej czerni, jaką Puchon prawdopodobnie kiedykolwiek mógł zobaczyć. Rysy twarzy wyostrzyły się i drastycznie spaskudniały… ale tym, co w tym momencie liczyło się dla rozwścieczonej Wood, były szpony, którymi mogłaby wyrwać mu ten cholerny język. Zamiast to zrobić, chwyciła go pazurami za szyję i z całej siły odepchnęła go w tył, naruszając delikatną skórę, ale nie na tyle mocno, by stworzyć tym zagrożenie.
Być może logicznym posunięciem byłoby odsunięcie się na dystans i wymierzenie w niego różdżki, ale logika wcale jej teraz nie interesowała. Miała chęć rozszarpać go gołymi rękami, toteż, zamiast się odsunąć, doskoczyła do niego i usiadła na nim okrakiem, przygważdżając do ziemi.
Wszyscy jesteście tacy sami, wszyscy! — wrzasnęła na niego pełną piersią. Chwyciła go za koszulę, bez trudu przebijając się przez jej cienki materiał — udajecie, że można wam ufać, a potem robicie coś takiego. Albo gorszego. A potem jeszcze dziwicie się, że was unikam. Kurwa mać!
Ostatnie słowa wykrzyknęła łamiącym się głosem, bo i do oczu znów cisnęły jej się łzy. To rozwścieczyło ją tylko bardziej, ta słabość, którą tak gardziła. To dlatego nie uciekła, a zamiast tego została, żeby go dopaść. Nie była już tą wystraszoną czternastolatką, mogła stawić czoła swojemu oprawcy. Chciała to zrobić.
Pierdol się, Ced — uderzyła go zaciśniętą w pięść dłonią w pierś — Pierdol się, G… — imię wujka utkwiło jej w gardle nieprzyjemną gulą, ale to nie przeszkadzało jej uderzyć go ponownie, tym razem słabiej. — Pierdolcie się obaj, pierdolcie się wszyscy. Pierdol się.. — uderzała go przy każdym przekleństwie, z każdym coraz słabiej; powtarzała to jak mantrę, aż w końcu wybuchnęła głośnym płaczem, który do reszty odebrał jej siły. Siedząc na nim i opierając dłoń na poszarpanej szponami koszuli, łkała jak dziecko, powoli wracając do naturalnego wyglądu.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 11:06;

    Pierwsza przyszła obojętność i przelotne poczucie ulgi, kiedy go od siebie odepchnęła. NIe był to strach, to nie mógłby być strach. Impet jej uderzenia sprawił, że wrócił do pozycji, w której już wcześniej się znajdował. Leżał na trawie, wsparty na łokciach. Te rwały go tępym bólem, bo nie powinien nimi amortyzować upadku, ale nic nie miało dla niego znaczenia. Przez szum w głowie i odrętwienie fakty docierały do niego powoli.
    Później przyszło poczucie winy. Mógł ją powstrzymać, mógł złapać jej dłonie, kiedy tłukła nimi o jego pierś, a używała do tego całej swojej siły, z pierwszym uderzeniem wyrywając z niego nawet oddech. Chociaż każde następne było coraz słabsze. Nie to go przeraziło, chociaż dech wracał do niego przez dłuższą chwilę. To była jej twarz. Nie jej wyostrzone rysy i oczy zachodzące czernią – nie gniew – jej cierpienie i wspomnienie odmowy, którą zignorował. Odmowy, której wtedy nie słyszał. Początkowo nie potrafił zrobić nic, jak tylko obserwowawać, jak łzy spływają z jej policzków, słuchać, co mówiła, choć słowa docierały do niego stlumione. Miał wrażenie, że to nie on leży pod nią, zbiera każde przekleństwo i każde wymierzone w niego razy. Gdzieś tam, w podświadomości czuł słoność na ustach, lekkie pieczenie, którego źródła nie mógł znaleźć, wodził zgaszonym spojrzeniem po jej twarzy, aż w końcu coś go tknęło.
    Wszyscy, coś takiego, albo gorszego, pierdolcie się obaj Kim był G? Zadałby sobie to pytanie, gdyby nie tonął właśnie w poczuciu głębokiego spierdolenia sytuacji. Teraz już wiedział co zrobił, wiedział, że to nie był tylko pocałunek.
    — Holly – jej imię, wypowiedziane cicho, zachrypniętym z nerwów głosem zginęło pomiędzy jednym, a drugim przekleństwem. On też przeklinał. Siebie w głowie, sytuację. Siebie. Głównie siebie. Nie myślał już wcale, albo może właśnie nie robił nic innego tylko myślał nad tym co powinien zrobić, bo poderwał się w górę, obejmując ją ciasno, kiedy opadła z sił.
    — Ćśśś, Holly, już dobrze – nie było dobrze, to on upewnił się, że nie będzie dobrze. Zignorował to. Zignorował siebie. Zepchnął wszystko co czuł i co wiedział o sobie i co znaczyła ta sytuacja dla niego, na bok. W ostatniej egoistycznej przelotnej myśli wiedział tylko instynktownie, że nie może jej puścić. Bo jeśli ją teraz puści, jeśli ją zostawi samą sobie, straci ją. Nie jako kobietę, straci ją jako przyjaciółkę, a tego nie chciał, dlatego nie pozwolił jej się wyrwać. Jego ramiona nie obejmowały jej agresywnie, ale pewnie, jakby chcial, żeby się z nimi oswoiła, kiedy kontynuował.
    — Przepraszam, Holly.
    Jedną dłoń wsunął na jej kark, przytrzymując jej głowę. Nie miał odwagi zetrzeć jej łez, ani patrzeć teraz na nią, więc tylko żałośnie powtórzył:
     — Przepraszam.
    Wiedział, że to dla niej pewnie niewiele znaczy, bo przecież jak mogła mu uwierzyć, teraz? Jak mogła mu zaufać?
    — Nigdy więcej nie dotknę cię w ten sposób.
    Dlaczego miałaby mu uwierzyć? On sam by sobie nie uwierzył. Zamknął usta, nie było już nic, co mógłby powiedzieć, co mogłoby coś zmienić. Zamiast tego pogładził ją uspakajająco dłonią po włosach. Nie był agresorem. Nie był G. Nie chciał jej zranić. Nie chciał naruszać jej przestrzeni osobistej. Do ostatniej chwili jego ciało walczyło z tym, co zrobił. Był zdesperowany. Był głupi. Był naiwny, jeśli myślał, że to nic nie zmieni. Był złamany i zagubiony. Był sam. Trzymał ją w ramionach, bujał lekko, gładził jej włosy i nigdy w życiu nie czuł się bardziej osamotniony niż w tym momencie.
    Wiedział, że spierdolił.
    Tylko dlaczego jeszcze zależało mu, żeby to naprawiać?
    W końcu któregoś dnia, to nie będzie miało już znaczenia.
    — Przepraszam.
    Że nie rozumie. Że wszystko popsuł. Że złamał jej zaufanie. Za wszystko. Najbardziej za to, że niszczył wszystko jak szarańcza i ta plaga musiała dotknąć także jej.

@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 18:05;

  To dotyk wszystko zepsuł i paradoksalnie tylko dotyk mógł to teraz naprawić. Gdyby zapytał jej teraz, czy może jej dotknąć, usłyszałby gniewną odmowę… ale nie zrobił tego i, o dziwo, tym razem była to słuszna decyzja. Potrzebowała tego z równą mocą, z jaką dotąd do siebie tego nie dopuszczała. Walczyła z tym jeszcze przez chwilę, nie wyrywając się, ale pozostając napiętą, jakby gotową do ucieczki, aż pękła ostatecznie i zmiękła w ciasnym objęciu, niechętnie poddając się swojej potrzebie.
  Płakała jak dziecko, tak długo i otwarcie, jak jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło, tak mocno, że pochłonęło to wszystkie jej siły. Płakała z bezsilności, z niesprawiedliwości, z poczucia zranienia, ze złości i frustracji. Nad własną głupotą.
  Nie wiedziała, jak długo tak siedzieli, on mamrocząc przeprosiny i starając się ją uspokoić i ona, całkiem na te starania odporna. Nie wiedziała, w którym momencie wczepiła się w niego, chowając mokrą od łez twarz w zagłębieniu podrapanej szyi, nagle spragniona tej bliskości, która jeszcze przed momentem przyprawiała ją o mdłości. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale teraz było inaczej, tak jakby tamten zdesperowany, zbyt nachalny chłopak zniknął bez śladu, znów ustępując miejsca jej przyjacielowi. Znów biła od niego ciepła aura i choć teraz traktowała ją z jeszcze większym dystansem, niczego nie potrzebowała tak bardzo, jak ogrzać się w jej promieniach.
Stopniowo odzyskiwała spokój. Nie pogodę ducha, nie poczucie bezpieczeństwa, ale panowanie nad sobą. Znów czuła się bardziej Holly niż kimś innym i wiedziała, że była to jego zasługa. Nikt inny niż on nie byłby w stanie jej teraz uspokoić. O ironio.
  — Nigdy więcej — powtórzyła po nim szeptem, traktując te słowa jak złożoną jej obietnicę.
Czy nagle wymazywały jego przewinienia? Czy mogły poprawić jej humor i sprawić, że będzie czuć się mniej rozbita, mniej… zhańbiona? Oczywiście, że nie. Mimo to były dla niej ważne i stanowiły podłoże do odbudowywania tego, co zostało dziś zburzone.
  — Dlaczego to zrobiłeś? — wydusiła z siebie w końcu. Zmusiła się do powrotu do rzeczywistości, podniosła głowę i wyprostowała plecy.
  Dopiero teraz dostrzegła i naprawdę zrozumiała, jak blisko byli przez ostatnich parę minut; w każdym sensie bliżej, niż wtedy, gdy natrętnie ją całował, bo jej przecież tam nie było, schowała się głęboko we własnym wnętrzu jak żółw w skorupie, czekając, aż to się skończy. Przyparta do murów zranionej psychiki, nie zważała na to, że pokazuje mu swoją najwrażliwszą, najżałośniejszą i najbardziej podatną na zranienia stronę, że podaje się jak na dłoni. Można by powiedzieć, że zachowała się absurdalnie, że nic w niej nie powinno chcieć, żeby ją przytulił, ale to właśnie w tamtej chwili chciała tego najmniej. Wtedy, w Dolinie, była zupełnie sama; płakała skulona na ławce w parku, z poczuciem, że cały świat zawalił jej się na głowę i nikt nie wyciągnie do niej ręki, by wydobyć ją spod gruzów. Nikt jej nie przytulił, nikt nie przeprosił, nikt o nią nie zadbał.
  Nikomu nie powiedziała, skazując się na długotrwałą i bolesną autoterapię.
  Nie chciała znów przeżyć tego w ten sposób, dlatego bez względu na to jak głupie to było, potrzebowała go bardziej, niż kiedykolwiek.
  — Po co? — dodała prędko, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Z chwili na chwilę odzyskiwała rezon. Otarła policzek z mieszaniny łez i krwi i niechętnie podniosła na niego wzrok, szukając jego spojrzenia. Nie chciała teraz patrzeć w tę smutną zieleń, tę samą, która wcześniej patrzyła na nią błagalnie, zwiastując najgorsze. Nie miała na to ani ochoty, ani odwagi, a jednak trwała w tym spojrzeniu, musząc mieć pewność, że nie zostanie okłamana. Wytrwale siedziała na jego udach, by nie zezwolić na łatwą ucieczkę... jemu, lub też sobie.
  — Chciałeś sprawdzić, jak to jest i pozbyć się powodu do używania schodów? — jej słowa były ostre, raniące, ale ona w tym wszystkim nagle spokojna. Sama zdziwiła się, z jaką obojętnością dodała ciche: — zrobiłbyś to?

@Ced Savage
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 18:59;

    Serce tłukło mu się w piersi, jak szalone, mieszało się w eterze ze słowami, które rzucał jak mantrę, słowami, które mruczał instynktownie, łagodnie, uspokajająco, absolutnie przeciwnie do tego, jak się czuł. W końcu mantra stała się uspokajającym zaklęciem, które z czasem zaczęło przynosić niepełne ukojenie im oboje. Ta bliskość przynosiła harmonię także jemu, aż w końcu jego oddech stał się równy, a drżenie palców, którymi gładził jej krótkie włosy, ustało.
    Nigdy więcej – zgodził się z nią w duchu, chociaż sam przecież to przed chwilą powiedział. Obawiał się tego spokoju, tej ciszy. Cisza znaczyła tylko tyle, że zaraz skonfrontują się z konsekwencjami, te przyszły znacznie szybciej niż był na nie gotowy. Skrzywił się nieznacznie, niezauważalnie, było to bardziej po prostu przechylenie głowy na bok, chwilowe zaciśnięcie szczeki, a później wypuszczenie gorącego powietrza przez usta. Nie był pewien jak długo je wstrzymywał.
    Kiedy oderwała się od jego szyi, odkrył w końcu źródło pieczenia skóry, a kiedy uniosła do niego spojrzenie, dalej szklane od wylanych łez, w ciszy uniósł dłoń pośpiesznie ścierając słoną rozpacz z jej policzków. Zrobił to tak samo dla niej, jak dla siebie – patrzenie na nią w tym stanie, świadomość, że on ją do niego doprowadził, stwarzała okoliczności niemożliwe do udźwignięcia. I nie chodziło o ciężar jej ciała, jakiego nawet nie czuł w tej chwili na udach. Ogólnie, niewiele bodźców teraz do niego docierało. Dalej przyglądał się ich sytuacji z boku, jakby nie był aktywnym uczestnikiem tej rozmowy.
    Rozmowy, którą wcale nie chciał toczyć, rozmowy, której właśnie próbował uniknąć. Przymknął oczy, przekrzywiając twarz, jakby dostał nagłego ataku migreny, ale tak naprawdę chodziło o pytania. Trafne, konkretne, wymagające jasnych odpowiedzi. O mnogość myśli, które wolał zachować dla siebie. Najgorsze w tym było to, że wiedział, że jest jej winny odpowiedź. Chociaż tyle. Jebanym mimimum uprzejmości byłoby, żeby był z nią teraz szczery.
    — Nie chciałem rozmowy.
    O ironio, właśnie rozmawiali.
    — Wolałem… – nie, to nie była do końca prawda, to nie była kwestia tego, co odpowiadało mu bardziej. W końcu otworzył oczy, krzyżując ich spojrzenia, utrzymał jej wzrok, pomimo tego jak bardzo nie chciał, kontynuował też słowa, chociaż wyraźnie przełknął ślinę, co wkazywało na to, żę żadne słowa nie przychodzą mu łatwo – … chciałem żebyś mnie okaleczyła – poprawił się – Nie pomyślałem, jak będziesz się z tym czuć. Gdybym wiedział, to, co wiem teraz, nie zrobiłbym tego. Nie myślę, że bym zrobił. Chyba. Nie wiem.
    Wypowiedź zdawała się chaotyczna, sam sobie zaprzeczał, szukał prawdy we własnych słowach. Nie mógł być pewny, chciał wierzyć, że by tego nie zrobił, bo teraz niczego nie żałował bardziej niż tego pocałunku, ale po fakcie nie miało to znaczenia. Nie wiedział, czym był ten pocałunek dla niej. Teraz już miał swoje podejrzenia. I byłby prawdziwym gnojem, gdyby wiedząc to, co wiedział teraz, zrobił to ponownie.
    — Holly… – mruknął szeptem, prawie błagalnie. Jak mogła go zmuszać do tej odpowiedzi? Nie powinna była, podświadomie wiedział, że wtarguje agresywnie do przestrzeni, którą chronił najbardziej przed wszystkimi. Ale czy dokładnie tego samego nie zrobił przed chwilą on? Wziął głębszy oddech. Niemal fizycznie bolało go, że musiał jej odpowiedzieć.
   Czy naprawdę zrobiłby coś tak podłego jakiejkolwiek dziewczynie?
     — Nie tobie – westchnął w końcu.
    Czy naprawdę by skoczył.
    — Tak — odpowiedział jej absolutnie szczerze, bo i on poznał prawdę o niej, jaką jeszcze dziś udowodniła, że nie chce się z nim dzielić. Jego odpowiedź zabrzmiała przy tym niemal niemo, tonem jednocześnie złamanym i rzuconym w biernej agresji. Przy tym jednym słowie nie patrzył jej w oczy, spoglądał za jej ramię. Nie mógłby w nie spojrzeć. Nie chciał wiedzieć, co w nich zobaczy.

@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 20:21;

  Pozwoliła mu przetrzeć policzek, choć tylko dlatego, że nie była w stanie zrobić tego dobrze sama. W każdej innej sytuacji odtrąciłaby jego dłoń, chcąc pokazać mu, że nie ma prawa tak po prostu jej dotykać. To zabawne, że zanurkowała w jego objęciach, jakby od tego miało zależeć jej życie, ale tak drobne, niewiele znaczące gesty budziły w niej bunt. Może dlatego, że nie były konieczne.
  — Nie musieliśmy rozmawiać, Ced — hardo weszła mu w słowo — wolałeś podjąć za mnie decyzję, zanim dałeś mi szansę pokazać, że do niczego więcej Cię nie zmuszę.
  Westchnęła ciężko, nie tylko do ciężaru sytuacji, ale i z poczucia winy. Oboje zachowali się jak skończeni idioci bez krztyny szacunku do drugiej osoby. Oboje żałowali. Nie czuła się na siłach, by teraz przepraszać, dumna natura nie pozwoliłaby temu słowu dojść choćby do gardła, a co dopiero przejść przez usta, ale z chwili na chwilę lepiej pojmowała swój udział w tym, co się wydarzyło.
  — Przyniosło Ci to ulgę?
  Przyjrzała się własnym paznokciom, od jakiegoś czasu zupełnie ludzkim i zwyczajnym, krótko obciętym i schludnym, lekko tylko zabarwionym czerwienią. Bywało gorzej. Mogło być gorzej.  C h c i a ł a, żeby było gorzej, w każdym razie przez chwilę. Teraz jednak cieszyła się, że skończyło się tylko na tym.
  Lekko drgnęła na dźwięk swojego imienia, bojąc się odpowiedzi, która miała po nim nastąpić. I słusznie, skoro była tak niejednoznaczna, że ściągnęła na krótko brwi, a przez jej twarz przebiegł grymas. Nie chciała dopytywać, nie miała na to ochoty i wiedziała, że on też nie miał. Ale przecież musiała, bo kim byłaby, gdyby tego nie zrobiła? Jak mogłaby spróbować znów normalnie z nim rozmawiać lub normalnie milczeć, nie mając pewności?
  — Mnie nie... a innej?
  I choć serce łamało jej się, że rozgrywa to właśnie w taki sposób, że pozwala, by takie wyznanie zeszło na drugi plan, nie potrafiła postąpić inaczej. Chciała jakoś go pocieszyć, ale każdy gest wydawał jej się teraz nie na miejscu.

@Ced Savage
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 20:59;

    Tak chciała z nim rozmawiać? Pozwoliła mu myśleć, że to wszystko to wyłącznie jego wina. Podobnie jak wszyscy wcześniej pozwalali mu myśleć, że cały czas się myli, cały czas popełnia błędy, cały czas wszystkich rani, cały czas chce wszystkich krzywdzić i niezmiennie jest egoistą. Podobnie, jak wcześniej Veronica, pozwoliła mu przepraszać się wiele razy i błagać o jej wybaczenie, chociaż budowanie napięcia między nimi nie stało tylko po jego stronie, tak samo teraz Holly chciała jego ukorzenia, pokory i skruchy. Był skruszony. Był pokorny, był przepełniony winą. Może wydawał się spokojny, może wydawał się opanowany, może te resztki człowieka w nim kazały mu instynktownie łatać każdą relacje, którą spektakularnie rujnował, ale nikt nie wiedział ile sił go to kosztowalo. To spojrzenie, wyzbyte z niepokoju i gniewu. Jego obojętność. Sprzedał samego siebie i nienawiść, którą powinien się podzielić, skierował tylko w siebie.
    Przez cały rok do teraz. I nawet teraz, chociaż był już pewien, że nie ma już żadnej części siebie, którą może nienawidzić w sobie bardziej. Uśmiechnął się, instynktownie, jak od grudnia i jak zawsze, uśmiech nie sięgnął jego oczu.
    — Tak było.
    Nie usłyszał cichego głosu w głowie, który zwracał uwagę na odwrotność tej sytuacji. Mogła spytać o cokolwiek chciała, a spytała go o jego tajemnicę. Dlaczego? Mogła uznać winę ich obu, a zrzucała ją tylko na niego. Powiedział jej, że chce się zabić, a ją najbardziej teraz interesowało, czy byłby w stanie kogoś zranić. TAK! Jeszcze dziś rano chciał skrzywdzić siebie. Ale ją interesowało czy mógłby się z kimś przespać. Czy tylko to się dla niej teraz liczyło?
    Nie wiedziała co właśnie zrobiła, ale właśnie potwierdziła lęki jakie miewał od grudnia. Właśnie dostał swoje uzupełnienie i swoją pewność, że gdyby faktycznie skoczył… nie obchodziłoby to nikogo.
    Czy bycie gnojem przynosiło mu ulgę? Czy wyglądał jak ktoś komu ulżyło? Nie odpowiedział na to pytanie. Usilnie milczał.
    Mnie nie... a innej? On inaczej słyszał to pytanie. Czy chciał z czystą premedytacją przespać się z kimś, zranić go i skończyć swoje życie? Pytała go, jakby tylko na to czekał. Jakby to planował. Jakby było to jego marzenie i życiowy cel. Słyszała samą siebie? Pokręcił lekko głową na boki i odpowiedział zgodnie z tym, jak czuł.
    — Nie wiem.
    To nie tak, że tylko czekał żeby kogoś zranić i umrzeć. Nie mógł odpowiedzieć “tak”, bo bał się śmierci. Nie mógł odpowiedzieć “nie”, bo przecież o tym myślał, stale, od kilku miesięcy. Czy istniała dobra odpowiedź na to pytanie?
    — Co jeszcze?
    Poddał się całkowicie tej rozmowie. Jeszcze przed chwilą walczył, a teraz był już kompletnie obojętny wobec jej przebiegu, było mu już bez różnicy, gdzie ta rozmowa ich zaprowadzi i jakich odpowiedzi jeszcze będzie chciała od niego usłyszeć. Chciała znać jeszcze jakiś sekret? Proszę bardzo, miał ich jeszcze kilka. Chciała przypomnieć mu, że był skurwysynem? Nie musiała, dobrze o tym pamiętał. Chciała wiedzieć, na którą stronę wieży planował skoczyć? To też już przemyślał.
    — Czujesz się… trochę lepiej?
    Otępienie w jego spojrzeniu na chwilę ustąpiło miejsca przebłyskowi troski w zielonych tęczówkach oczu. Nawet teraz, w stanie w jakim się znajdował, interesowało go, czy już z nią lepiej. Czy wszystko w porządku. Zabawne, bo ona nie spytała go, jak on się czuje. Ona spowiadała go z tego, jak mogą czuć się inni przez niego. A on wierzył jej, że to jest w absolutnym porządku, że właśnie tak ma być i że to co czuje nie ma żadnego, najmniejszego nawet znaczenia.

@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 22:53;

Widziała w nim zmianę, ale jej nie dziwiła. Jak mogłaby dziwić po wszystkim tym, co się tutaj stało? Sama też nie była już skora do żartów, rozchichotana i skłonna bezmyślnie używać wilej magii w ramach kiepsko przeprowadzonego eksperymentu o niestabilnym podłożu typu „chodź, zobaczymy jak to jest”. Była ofiarą, ale tak samo był nią Ced. To niesamowite, jak osoby tak świadome, co to znaczy cierpieć, mogły tak bezmyślnie wzajemnie siebie skrzywdzić. Mieli przecież rozumy, każdy z nich po jednym, osobistym i całkiem nieźle działającym. Mieli wrażliwość, mieli sympatię do siebie... a jednak skończyli w tym miejscu, gdzie żadne nie wiedziało, jak porozumieć się z drugim.
  Czy wiedziała, jak mocno przyparła go do muru? Że była równie natrętna i nieugięta jak on wcześniej? Oczywiście, że nie. Patrzyła na niego i dostrzegała to, że znów był bardziej milczący, ale nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, jakie emocje szły za tym milczeniem. Widziała coś w jego oczach, ale nie rozumiała, co dokładnie.
  I tylko ten uśmiech, ten cholerny uśmiech dawał do myślenia.
  Obserwowała, jak cedowe usta wyginają się w tym miłym, ciepłym, budzącym same dobre skojarzenia uśmiechu i pierwszy raz dojrzała, jak pusty był to gest, jak pozbawiony jakiegokolwiek znaczenia. Zauważyła w nim oszustwo i nagle pojęła, że to właśnie to był ten jeden element, który zastanawiał ją od dawna, który budził w niej niespokojną, niesformułowaną w pełni myśl i instynkt, i w efekcie doprowadził ich w to miejsce. Czy naprawdę nigdy nie dostrzegła, że nijak nie odbija się w jego oczach, czy tylko oszukiwała się, że tego nie widzi, bo tak żyło się jej wygodniej?
Teraz kiedy już wiedziała, kiedy wymusiła na nim wyznania i wreszcie mogła dodać dwa do dwóch, doznała nagłego olśnienia. To, czym zachwycał wszystkich dookoła, to ciepło i beztroska... to zwykłe kłamstwo, grymas twarzy, mina. Czy było tak dopiero od stycznia, czy może zawsze?
  Nieświadomie wstrzymała oddech, wyczekując odpowiedzi. Modliła się do wszystkich bogów, których nie znała, i w których nie wierzyła, żeby nie odpowiedział wprost, że owszem, mógłby to zrobić. Nie zniosłaby tego, nie mogłaby więcej spojrzeć mu w oczy. Nie umiałaby spędzać z nim czasu, tak jak nie umiała już przebywać w jednym pomieszczeniu z Garethem. Bo o nim wiedziała doskonale, że mógł to zrobić, i że zrobiłby, gdyby tylko dostał taką szansę. Że raz próbował z niej skorzystać i nie mogła mieć pewności, że była jego jedyną ofiarą. Brzydziła się nim. Nie chciała brzydzić się Cedem.
Miała wyrzuty sumienia, że poruszenie najistotniejszej kwestii wciąż odkładało się w czasie, mimo że myśli bez przerwy wirowały jej wokół tego, co powiedział jej o sobie. Czuła się z tym źle, ale musiała to zrobić.
  Czy rozumiał? Zdawał się rozumieć.
  Tak trudno było jej go rozgryźć.
  Skinęła głową po to, tylko by zaraz spojrzeć na niego pytająco, nie rozumiejąc. Spodziewał się dalszych pytań? Czy uważał, że powinna zapytać o coś jeszcze? A może tylko popędzał ją, by jak najszybciej mieć to za sobą, bo czuł się szalenie niekomfortowo pod jej naporem? Dziksza część jej natury podpowiadała jej, że powinien się tak czuć, że odbywał pokutę... ale było w niej coś więcej niż złośliwa wila, ta niezaprzeczalna cząstka człowieczeństwa, która szeptała z kolei, że nie miała żadnego prawa, by wydawać wyrok. Że miała przed sobą przyjaciela, który bez względu na to co zrobił i dlaczego, szalenie cierpi.
  W jednej sekundzie patrzyła więc na niego wyczekująco, w drugiej wyraźnie rozlała się na niej ulga, a w trzeciej złagodniała, taksując go wzrokiem, jakby samo to jedno spojrzenie mogło pomóc jej zrozumieć więcej.
  — Ced, ja... Ty... ta odpowiedź. Ja musiałam. Musiałam zapytać. Wiedzieć. Po prostu musiałam. I rozumiem. I... dziękuję, że odpowiedziałeś. Że szczerze.
Odchrząknęła, bo plątała się strasznie, a wszystko przez to, że nie potrafiła się zdobyć na cholerne przeprosiny. Nic nie pasowałoby teraz tak dobrze, jak stare dobre „przepraszam”. Żeby je wypowiedzieć, musiała jednak uciszyć wściekłą harpię na swoim ramieniu, która podpowiadała jej wszystko, co najgorsze. Zawstydzona, w końcu uwolniła go od swojego ciężaru, wstała i sięgnęła po różdżkę, robiąc to na tyle powoli, by nie dać mu powodu do strachu. Każdym swoim gestem chciała go zapewnić, że nie chce użyć jej przeciwko niemu i zrobić mu krzywdę. Że już nie.
  Na jego pytanie uśmiechnęła się smutno. Czuła, że nie była w tym nawet w połowie tak przekonująca, jak Puchon. Pokręciła głową nie w zaprzeczeniu, a niedowierzaniu.
  — Dlaczego się o mnie martwisz? Właśnie popchnęłam Cię na ziemię, a potem jeszcze pobiłam jak wariatka. To Ty tu krwawisz. To ja Ciebie pytam jak się czujesz. Więc.. jak się czujesz? — kucnęła obok niego, przyglądając się jego szyi — Mogę? — spytała, gotowa opatrzyć ranę, jeśli tylko jej na to pozwoli.
  Nie wiedziała, od jakiej strony zabrać się do tego, co miała mu do powiedzenia, ale czuła, że nie może odwlekać dłużej tego momentu. Więc po prostu zaczęła.
  — Wiem już, że nie chcesz na ten temat rozmawiać. Rozumiem. Zrozumiałam przekaz. Nie musimy. Nie będziemy, jeśli sam nie zdecydujesz inaczej. Vulnera Ferre — z różdżki wydobył się niezbyt długi pasek bandaża, który zamierzała wykorzystać jak ręcznik, czy to po to, by pomóc jemu, czy żeby obmyć własną twarz, jeśli nie pozwoli jej się dotknąć. — ale nie zmienimy tego, że wiem. Zamierzam się o Ciebie martwić. Zniesiesz to? — to był jej sposób na przełamanie lodów, coś na granicy żartu. Czy dało się z niego wydobyć uśmiech, który sięgnąłby oczu? Cóż, w tej sytuacji wątpiła w powodzenie tej misji, ale nie zaszkodziło spróbować.
  Nabrała powietrza w płuca, jakby czekał ją ogromny wysiłek. Cóż, tak właśnie było.
  — Ced, ja... — zmarszczyła brwi, robiąc przerwę dłuższą, niż planowała — przepraszam. Za to, że Cię do tego zmusiłam. Naprawdę jest mi przykro. Nie wiem, czy umiem wytłumaczyć, dlaczego to zrobiłam.
  Trudno wytłumaczyć coś, czego samemu dobrze się nie rozumiało.
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyPon Lip 01 2024, 23:43;

   Nie do końca rozumiał jej zmieszanie. Wiedział, że zabawa czyimiś uczuciami nie była niczym przyjemnym, ale… czy wymagała takiej spowiedzi? Kiedy pierwsze emocje jej pytań opadły i kiedy po prostu pogodził się z przebiegiem tej rozmowy, zaczął obserować ją uważniej. Każde jej słowo, reakcję, sposób, w jaki na niego patrzyła, a także ten, w jaki układała zdania. Miał wtedy wrażenie, że straszliwie się nie zrozumieli. Zaczął trochę bez pomyślunku, bo to, o co zamierzał spytać, było tak absurdalne, że sam nie był pewien, dlaczego w ogóle porusza ten temat i czy się nie ośmieszy.
   Prawda była jednak taka, że dowiedziała się o nim znacznie więcej – że czuł teraz wstyd znacznie dotkliwszy niż ten, jaki mógłby odczuć przez ośmieszenie.
   — Czy… – zaczął, ale jakoś nie pasował mu ten początek i rozmyślił się w trakcie jak zaczął o to pytać – … znaczy. Nie wiem czy mówimy o tym samym. Czy ty mnie spytałaś, czy kogoś bym zgwałcił?
   Konsternacja, jaka towarzyszyła temu pytaniu była wystarczającym dowodem na to, żeby miała pewność, że nie na to pytanie jej odpowiadał. Poczuł dziwne ukłucie żalu, że w ogóle potrzebowała go o to pytać. Otworzył usta, żeby uświadomić ją, że odpowiedź brzmiała “nie”, ale później coś sobie uzmysłowił. Dotarło do niego, że ten żal i zawód, że ma o nim tak niskie zdanie, to jego perspektywa. Przypomniał sobie, jaki sekret o sobie samej zdradziła mu chwilę temu i zrozumiał, dlaczego go o to spytała. Dlaczego potrzebowała znać tę odpowiedź, nawet jeśli nie wierzyłaby, że naprawdę mógłby to zrobić. Nawet jeśli nie był zadowolony z tego, że musiał to powiedzieć głośno, żeby dopiero wtedy mu uwierzyła. O ile w ogóle planowała mu wierzyć.
   — Nie. Myślałem, że pytasz mnie…
   Czy mógłby komuś umyślnie złamać serce. O tym właśnie pomyślał, ale nie skończył tego zdania. Nie powinno tak być, że musiał jej to tłumaczyć. Nie powinien jej tego mówić. Nie powinna go nawet o to podejrzewać. Ale przed chwilą naruszył jej prywatność i nie usłyszał jej odmowy. Wplótł dłoń we własne włosy, chwytając je instynktownie w palce, nie wierzył, że taka rozmowa miała między nimi właśnie w tej chwili miejsce, ale poruszył się. Wiedział, że zapewne nie spodoba jej się jego następny ruch, ale chwycił ją łagodnie po obu stronach ramion, bo potrzebował teraz jej absolutnego skupienia.
   — Holly. Nigdy – podkreślił to słowo bardzo wyraźnie, tak, że w zwykle łagodnym tonie jego głosu, wybiło się ono bardzo mocno ponad wszystkie inne – nie dziękuj za szczerość komuś, kto nie zna odpowiedzi na to pytanie.
   Posłał jej kolejny słaby uśmiech, bo mimo tego, że próbował ją zrozumieć, dalej nie mógł uwierzyć, że właśnie tak o nim myślała. Może dlatego trudno było mu przyjąć jej pomoc.
   — Wszystko w porządku — podsumował, chociaż faktycznie upłynęło mu trochę krwi z szyi, o czym przypominał przemoknięty kołnierzyk koszuli i metaliczny zapach w powietrzu. Chciał nawet zatrzymać ją, przypominając jej, że nie jest najlepszą osobą w magii leczniczej, żeby mu pomagać, ale nie zdążył. Ostatecznie w duchu po prostu to zaakceptował.
   — Nieważne. Zasłużyłem. Powinnaś przyłożyć mi mocniej
   Zbył temat jego tajemnicy.
   — Jeszcze możesz to zrobić, jeśli masz ochotę. Zanim to opatrzę, proszę – spróbował zażartować, ale to nie było śmieszne. Był naprawdę poważny. A przez opatrzenie miał na myśli to, że przyłożył krawędź bandaża do rany. Na tym się jego znajomość opatrywania kończyła. Ponadto, jeszcze jej nie zdradził, ze gdyby próbował się uleczyć magią, prawdopdoobnie skończyłby w stanie gorszym, niż ona go zostawiła.

@Holly E. Wood
Powrót do góry Go down


Holly Wood
Holly Wood

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : piegi, kolczyki w lewym uchu
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 76
  Liczba postów : 205
https://www.czarodzieje.org/t23041-holly-eithlinn-wood
https://www.czarodzieje.org/t23051-poczta-hollywood
https://www.czarodzieje.org/t23042-holly-e-wood-kuferek#784344
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyWto Lip 02 2024, 21:55;

Nie do końca wiedziała, co myślał i jak dokładnie brzmiało dla niego pytanie, na które udzielił niepokojącej odpowiedzi. Nie umiała dokończyć urwanego zdania, ale i nie musiała tego robić, skoro ewidentnie w jego głowie pytała o coś znacznie szkodliwego, niż zrobiła to w rzeczywistości. Niż wydawało jej się, że zrobiła. Powinna była lepiej dobrać słowa, ale rozsądek i szeroki zasób słownictwa nie były w tym momencie jej mocną stroną. Właściwie cieszyła się, że w ogóle była w stanie się odezwać i mogli porozmawiać… choć rozmowa szła im w istocie nie najlepiej.
  Już prawie otwierała usta, aby coś dodać, gdy przybliżył się nagle i pochwycił jej spojrzenie z taką mocą, że ledwo zdawała sobie sprawę z tego, że faktycznie jej dotknął. Było w tym coś tak nieustępliwego, ale tym razem nie w ten nachalny, budzący jej przerażenie sposób, że nie potrafiłaby odwrócić wzroku, nawet gdyby tego właśnie sobie życzyła. W pierwszej chwili zatonęła w pustce zieleni, w drugiej mrugnęła gwałtowniej, gdy moc wypowiedzianego słowa wyciągnęła ją znów na powierzchnię. Milczała jeszcze przez chwilę, wpatrując się w niego, a potem skinęła głową.
  Była mu za to cholernie wdzięczna, tak bardzo, że nie umiałaby ubrać tego w słowa, bo każde, które przychodziło jej do głowy, brzmiało banalnie i nie na miejscu. Wdzięczna za to, że wiedział, i że uważał niewiedzę za niewystarczającą. Wdzięczna, bo nie uznał, że przesadza. Rozpromieniła się w dość nieuchwytny sposób, bo nie uśmiechem, na który jeszcze nie umiała się zdobyć. Może to coś w jej oczach, może tylko aura, a może ten nieczęsny wilowy urok.
  — Chciałabym, żebyś wiedział, że każdego mogłabym o to posądzić.
A zwłaszcza osobę, która znienacka i tak gwałtownie naruszyła jej przestrzeń osobistą. W gruncie rzeczy nie stało się nic bardzo złego, gdyby była normalna, wcale by jej to nie skrzywdziło, ale skoro nie widział powodu, żeby zbadać jej reakcję na coś tak prostego jak pocałunek, dlaczego w przypływie ekscytacji nie miałby posunąć się dalej?
  — Każdego o to posądzam — poprawiła się prędko, gasnąc nieco wraz z tymi słowami. — Nie bierz tego do siebie, okej?
  Nie wiedziała, czy wziął, ale coś w jego pytaniu dało jej powód do myślenia, że poczuł się niesprawiedliwie osądzony. W sposobie, w jaki zdziwił się, że je zadała. W łatwości, z jaką przeinaczył je za pierwszym razem. Czuła, że nawet o tym nie pomyślał i nie potrafił pojąć, że jej przyszło to tak łatwo. Chciała się więc wytłumaczyć, choć tylko pobieżnie, bo nie czuła się na siłach na rozmowę.
Nie dziś.
  Westchnęła, ale się z nim nie kłóciła. Miał prawo odmawiać jej możliwości udzielenia mu pomocy (zwłaszcza, że nie raz widział ją w akcji na lekcjach uzdrawiania), tak samo jak miał prawo omijać temat, który chciała w końcu potraktować z należytym priorytetem. Nie zgadzała się z tym, ale nie mogła zrobić nic więcej, miała związane ręce. Sprawa była zbyt delikatna, by poruszać się w niej po omacku.
  — To chociaż ogarnę Ci koszulę. Tergeo. Reparo.
Tym razem nie czekała na pozwolenie, po prostu rzuciła dwa banalne zaklęcia, które doprowadziły go do względnego ładu. Pierwsze wyciągnęło większość krwi z kołnierzyka, drugie naprawiło podarty materiał. Przynajmniej nie wyglądał już, jakby zaatakowało go stado wściekłych wozaków. W każdym razie nie tak bardzo.
  — Skoro nie chcesz, żebym Ci pomogła, ale sam też nic z tym nie zrobisz, to daj się odprowadzić do pielęgniarki. Proszę.

@Ced Savage

+
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
Galeony : 222
  Liczba postów : 286
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 EmptyWto Lip 02 2024, 23:44;

Wierzył jej, ale rozsądek to co już wiedział musiał jeszcze połączyć z tym, co czuło serce, oswoić się z tą myślą, bo jego logika mówiła jedno, a emocje drugie. To była tylko kwestia czasu, nim to zrobi, póki co skinął na zrozumienie głową. Zresztą, na więcej go nie było stać, bo nagłe uczucie suchości w ustach sprawiało, że przez moment nie miał w głowie żadnej innej myśli niż ta, dlaczego serce tłucze się mu w piersi, jakby miało zaraz wyskoczyć i dlaczego przez moment nie mógł oderwać od niej spojrzenia. Potrzebował chwili na odzyskanie rezonu, chwili znacznie dłużej niż ta, którą mu dała.
   Co ona chciała zrobić z jego koszulą? Ogarnąć? Jak?
   Odpowiedź przyszła szybko. Przyzwoicie.
   Spuścił spojrzenie na kołnierzyk, rozumiejąc w końcu wyraźnie przekaz, w gruncie rzeczy wdzięczny jej, że to zrobiła, bo gdyby nie to, zostawiłby to w ten sposób, nie ryzykując, że sam mógłby tę koszulę puścić z dymem zamiast naprawić.
   — Pomóż mi — zmienił zdanie szybciej, niż mogłaby zrozumieć dlaczego. Miał tylko jeden powód. Nie chciał narażać jej na pytanie pielęgniarki, jak to się stało i co mu się stało. A dobrze wiedział, że kłamstwo zostałoby szybko odczytane, a zbycie tematu uśmiechem mogłoby nie zadziałać.

| ztx2

+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wielki dąb - Page 12 QzgSDG8








Wielki dąb - Page 12 Empty


PisanieWielki dąb - Page 12 Empty Re: Wielki dąb  Wielki dąb - Page 12 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wielki dąb

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 12Strona 12 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 10, 11, 12

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wielki dąb - Page 12 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
blonia
-