Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Skrzydło Szpitalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 14 z 21 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 17 ... 21  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Gru 04 2014, 00:23;

First topic message reminder :




W skrzydle szpitalnym należy zachowywać bezwzględną ciszę, o czym informuje tabliczka przybita do drzwi wejściowych. Panuje tu pedantyczna czystość, a w powietrzu unosi się drażniący zapach chloru i środków dezynfekujących.



Też parę godzin później do Skrzydła Szpitalnego zajrzała Bell. Ciekawa była tej dziewczyny, chciała dowiedzieć się O CO CHODZIŁO. Bo Bell była z natury niezwykle ciekawska. Zajrzała przez szparę w drzwiach i stwierdziwszy, że pielęgniarki nie widać, weszła po cichu. Puchonka już nie spała. Leżała z otwartymi oczami. Podeszła do niej i stanęła z boku łóżka.
- Cześć. Jak się czujesz? - zaczęła, przyglądając się jej. Pewnie nie miała pojęcia kim ona jest. Albo i miała, wiadomo, może ją kojarzyła? W końcu od paru lat była prefektem naczelnym. Posłała dziewczynie uśmiech. - Jestem Bell. Znalazłam cię pod ścianą zamku - wyjaśniła.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Aslan Colton
Aslan Colton

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Galeony : 1931
  Liczba postów : 1014
https://www.czarodzieje.org/t18403-aslan-colton#524234
https://www.czarodzieje.org/t18431-aslan-colton#525085
https://www.czarodzieje.org/t18426-aslan-colton
https://www.czarodzieje.org/t18721-aslan-colton-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPon Sty 04 2021, 01:34;

Zawsze z wielkim zaangażowaniem podchodził do - powiedzmy sobie szczerze - wolontariatu w Skrzydle Szpitalnym. Gdy tylko Perpetua albo Nora miały ręce pełne roboty, a niezależnie od pory pomieszczenie było wypchane pacjentami, z ochotą przychodził, aby je trochę odciążyć i podszkolić swoje uzdrowicielskie umiejętności.
Tak też było i dzisiaj. Z szerokim uśmiechem przemierzał korytarze Hogwartu, uzbrojony w różdżkę, pełen zapału i chęci pomocy. Ale gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia i dowiedział się, że jednym z poszkodowanych jest niejaki @Thaddeus H. Edgcumbe omal, kurwa, nie dostał zawału. Przywitał się ze szkolną pielęgniarką, ustalił z nią, że zajmie się niesfornym puchońskim olbrzymem i z zaciętą miną ruszył w kierunku łóżka, na którym dogorywał przyjaciel.
- TADEUSZ - huknął, w międzyczasie machając różdżką i odpowiednim zaklęciem odgradzając ich parawanem od reszty pacjentów. - Do kurwy nędzy, ile razy mam ci powtarzać, że sport to zdrowie, ale no bez przesady? Bo nie uwierzę, że poślizgnąłeś się na dziedzińcu albo, nie wiem, zaatakował cię jakiś troll w Dolinie - zmarszczył brwi i wpatrywał się w kumpla oczekująco. - A tak poza tym to siema, pardon za moje maniery - parsknął i klepnął go przyjacielsko w ramię (miał nadzieję, że ono również nie jest kontuzjowane, bo byłby zmuszony odkurwić mu konkretny wykład związany z BHP). - Co tym razem? - spytał, wyciągając magiczny patyk z kieszeni bluzy (wiadomo, na misję do SS wybrał klasyczny, luzacki outfit, ale z przytupem - podobno trzy paski dawały +10 do szyku).
Powrót do góry Go down


Thaddeus H. Edgcumbe
Thaddeus H. Edgcumbe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Dodatkowo : Kapitan Drużyny Puchonów
Galeony : 182
  Liczba postów : 825
https://www.czarodzieje.org/t18881-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18884-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18882-thaddeus-h-edgcumbe#543402
https://www.czarodzieje.org/t20662-thaddeus-h-edgcumbe-dziennik#
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPon Sty 04 2021, 12:54;

Wiedział, że prędzej czy później w końcu skończy w Skrzydle Szpitalnym - sądził jednak, że będzie to raczej 'później'. Tymczasem, choć dzielnie znosił zmniejszoną wydolność oddechową przez obolałe żebra, przyzwyczaił się już do wszystkich kolorów tęczy oblewających jego klatkę piersiową, to... Pokonały go schody do sowiarni. Chciał sprawdzić co słychać u Antmana, wysłać parę listów - głównie do banku, chcąc dowiedzieć się jak mają się kwestie spadkowe... No i spadł. Próbując ogarnąć naręcze kwitów, które ze sobą niósł, jak ostatni gumochłon nie trafił w stopień i zwyczajnie zjebał się ze schodów. Żebra na nowo zapałały miłością do eliksirów przeciwbólowych, a potylica wykwitła mu dorodnym guzem.
Szczęśliwie, że nie obił sobie kości ogonowej, bo nie świtało mu świecić pośladami przed kimkolwiek - nawet przed Aslanem, którego przywitał pełnym ulgi uśmiechem. W końcu ktoś kompetentny.
Colton, kurwa. — Huknięcie przyjaciela zrezonowało mu boleśnie w mózgu, obijając się o sklepienie czaszki. Ewidentnie zrobiło mu się niedobrze, aż głośno przełknął ślinę. — Ciszej, błagam — syknął, mrużąc oczy. Szybko jednak mu przeszło, kiedy usłyszał uzdrowicielskie pierdolenie Krukona - szczerząc się już typowo dla siebie, od ucha do ucha.
To się zdziwisz, bo rzeczywiście wywinąłem orła — rozśmieszyło go to nieco - biorąc pod uwagę, że jakby na to nie patrzeć, sam był Sroką. Bez zbędnych ceregieli - po prostu zdjął przez głowę swoją szarą bluzę, prezentując swój nieskazitelnie muskularny tors - puszczając krzywe, zalotne oczko do Coltona. Wyprostował się, wskazując po kolei wszystkie rozlewające się siniaki na lewym boku i podjął się radosnego tłumaczenia: — Na ostatnim treningu Srok oberwałem od pałkarza tłuczkiem. Jebany perfekcyjnie wycelował, ale raczej nie złamał mi żeber. Chociaż możesz sprawdzić, bo ciężko mi się oddycha. Poza tym... — odwrócił się bokiem, palcami odnajdując wypukłość z tyłu łba. — Zjebałem się ze schodów i jakieś 5 stopni prawie rozbiłem moim czerepem. Mdli mnie trochę, ale nie bardziej niż zwykle po oberwaniu tłuczkiem.
Odwrócił się znów przodem do Coltona, opierając się wielkimi dłońmi o kolana. I czekając jak dzieciak na diagnozę. Albo opierdol. Albo i to i to.
Powrót do góry Go down


Aslan Colton
Aslan Colton

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Galeony : 1931
  Liczba postów : 1014
https://www.czarodzieje.org/t18403-aslan-colton#524234
https://www.czarodzieje.org/t18431-aslan-colton#525085
https://www.czarodzieje.org/t18426-aslan-colton
https://www.czarodzieje.org/t18721-aslan-colton-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPon Sty 04 2021, 15:31;

Wystarczy Aslan, nie kurwa – rzucił PRZEŚMIESZNYM tekstem, prostując bardzo ważną kwestię jaką było jego imię. Już na starcie Tadek podniósł mu ciśnienie, uciszając go – i nie chodziło o urażoną dumę, ale o świadomość z czym się wiąże nadwrażliwość na wszelakiego rodzaju dźwięki. Podejrzliwie zerknął na przyjaciela, szukając oznak wstrząśnienia mózgu. – Wiesz co, kiedyś myślałem, że takie porządne pierdolnięcie się w łeb da ci nauczkę i będziesz trochę ostrożniejszy albo nie wiem, ZMĄDRZEJESZ, ale ewidentnie się myliłem – pokręcił głową, jednak w gruncie rzeczy cieszył się, że Puchon miał zajęcie, które odciągało go od nieprzyjemnych wydarzeń w jego życiu.
Serio się wyjebałeś? – zdziwił się. – W takim razie wpisz sobie do CV, że posiadasz grację godną baleriny – uprzejmie mu doradził, żałując, że ominęło go takie widowisko.
Gdy Thaddeus posłał mu frywolny uśmiech, w czasie kiedy zdejmował koszulkę, zaśmiał się i przysiadł na brzegu łóżka. – Freja ma patrol na siódmym piętrze, nie ma szans, żeby tu zajrzała, możemy szaleć – poruszył zalotnie brwiami i bezceremonialnie wyjebał nogi do przodu, rozprostowując obolałe kolana (no co, musiał tu zejść aż z wieży, miał prawo być zmęczony, dwadzieścia lat to nie przelewki!).
Przysłuchiwał się opowieści przyjaciela pt. „moje rany wojenne” ze spokojem – Mung przyzwyczaił go do znacznie gorszych widoków niż obite ciało czy połamane kości. – No właśnie, jak tam Sroki stoją w rankingu? Ostatnio nie miałem czasu śledzić rozgrywek, muszę wszystko nadrobić – zagaił, obracając różdżkę w palcach. – Dobra, najpierw zajmiemy się nudnościami. Kinetosis – wyraźnie wymówił inkantację. – Dalej cię mdli? Dawaj te żebra tutaj – poprosił Puchona, aby się trochę przybliżył, po czym zajął się diagnostyką kości, sprawdzając z dużym skupieniem czy nie są złamane za pomocą zaklęcia Surexposition. – No a poza tym to co tam słychać? Ja przysięgam, że jak jeszcze raz ordynator wyśle mi sowę wieczorem, że rano mam przyjść na dyżur to rzucę to wszystko w pizdu – westchnął, ale oboje wiedzieli, że to nieprawda – po prostu musiał trochę kumplowi ponarzekać. – Są tylko obite, najwidoczniej ten pałkarz musi jeszcze trochę poćwiczyć, jeśli chce znokautować takiego zawodnika jak ty – wyszczerzył się.

@Thaddeus H. Edgcumbe
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyWto Sty 05 2021, 14:04;

Laboratorium Medyczne - kółko 01/2021

Nie ma to jak kolejny miesiąc, a wraz z nimi - poniekąd odpowiedzialność za poczynania i odpowiedzialność za nowy początek. Zbyt długo Lowell nie musiał czekać na kolejne zadania, tudzież wyzwania postawione tuż przed nim - zresztą, nie było to zbyt trudne do zobaczenia. Każdy, kto przechodził raz po raz kolejne lata w Hogwarcie, stawał się poniekąd świadomy, poniekąd oświecony tego, jak wiele rzeczy potrafi się pojawić tuż po rozpoczęciu się kolejnej daty. Kolejnego odliczania ponad trzystu dni, gdzie to spotyka się nie tylko przyjaciół, ale także i wrogów. Gdzie to rozpoczyna się coś nowego na rzecz... innych. I niektórzy, jak widać było po oblężeniu Skrzydła Szpitalnego, rozpoczęli go z hukiem.
Uczniowie niosący od czasu do czasu innych uczniów do tej specyficznej placówki regeneracji własnego zdrowia (a nawet czasami i życia), zdawali się nie kończyć. Tu raz ktoś źle postawił nogę, tu innym razem ktoś się poślizgnął na wilgotnej posadzce, innym razem, no cóż, nie zauważył warstwy lodu okalającej poszczególny sektor zewnętrznych terenów średniowiecznego zamku. Pielęgniarka przeżywała wręcz istny armagedon, bo pacjentów sporo, a rąk do pracy - niestety brak. I chociaż Felinus nie przepadał zbytnio za obcowaniem z innymi, o tyle jednak się przemusił; założywszy standardowe ubrania, by przypominać pana depresję, otworzył tym samym drzwi prowadzące do Skrzydła Szpitalnego, zgłaszając tym samym swoją gotowość. Nora doskonale go znała - zresztą, dość często pożyczał od niej odpowiednie klucze do schowka z magicznymi manekinami - by nie przyjąć tym samym pomocnej dłoni. Nawet jeżeli obarczone to było dla niego wcale nie tak dawną kłótnią, wyznaniami i innymi rzeczami, o których chciał zapomnieć. Może praca z innymi pozwoli mu tym samym zapomnieć o problemach dnia codziennego, by tym samym... po prostu przez to przebrnąć?
Na warsztat, a raczej do leczenia, zgłosiła się tym samym jedna ze studentek, zajmująca się głównie literaturą. Spojrzenie czekoladowych oczu wylądowało właśnie w jej stronę - blondwłosa dziewczyna zdawała się niezbyt dobrze dzierżyć w sobie ból, z jakim to miała do czynienia. Zresztą, nie bez powodu - noga w miejscu kostki była nienaturalnie wygięta, jakby rzeczywiście stało się coś więcej, niż tylko i wyłącznie prosty upadek. Zastanowiło to Puchona, który rozpoczął najprostsze oględziny, polegające głównie na ocenie stanu zdrowia poprzez najprostszy zmysł, czyli wzrok. Zleciwszy odstawienie przez resztę uczniów przedstawicielki Gryffindoru na kozetkę, sam zacisnął mocniej dłoń na własnej różdżce, posyłając jej przyjazne, aczkolwiek ostrożne spojrzenie - jak to miał w zwyczaju, zresztą.
- Więc... jak się nazywasz? I co się konkretnie stało? - postanowił odmówić sobie wszelkich formalności, zbierając najprostszy wywiad. Rosalia Chandler, wychowanka spod skrzydeł samego Vin-Eurico, źle postawiła nogę, spoglądając w notes, zamiast na to, gdzie stawia poszczególne kroki. Po zdjęciu obuwia i podwinięciu nogawki od spodni (najwidoczniej dziewczyna też nie dzierżyła mundurków, jak on), widoczna pozostawała spora opuchlizna, bolesna przy dotyku - zaczerwieniona, widoczna, pogrubiona. Nie bez powodu na początku Faolán użył tym samym Durito, chcąc znieczulić bolesność miejsca, w związku z czym dziewczyna mogła tym samym odetchnąć. Na ten jeden, krótki moment chociaż, zanim to nie chwycił za własny drewniany patyczek, w którym znajdował się rdzeń z serca buchorożca. Jednocześnie liczył jakoś na jego błogosławieństwo, kiedy to zgarnął z własnego czoła kosmyk włosów, który postanowił się nagramolić - na to, że magia go nie zawiedzie. Surexposition pokazało nieprawidłowość, ale... też, pokazało ją gdzieś indziej, na co chłopak podniósł brwi w widocznym zastanowieniu, jakoby pytaniu cisnącym się na usta. Nic przecież na nadgarstku prawej ręki nie widział. Chwyciwszy za własne okulary, nałożył je na nos, ażeby lepiej widzieć; nim się obejrzał, a zaczął rzucać tym samym ostrożnie zaklęciami, instruując dziewczynę, by się nie martwiła. Nastawienie kości mogło nie być najprzyjemniejszym widokiem - charakterystyczny dźwięk przedostał się do uszu, kiedy to wykonał odpowiedni ruch własnym nadgarstkiem. - Na samym zaklęciu to się niestety nie skończy, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Szkiele-Wzro, w jednej dawce, powinno wystarczyć. - zapowiedział własne spekulacje, pozwalając sobie na delikatny uśmiech pod nosem. Przynajmniej na tym mógł się skupić - by swoim nastawieniem, choć niezbyt idealnym w środku, poprawić dzień dziewczynie. Podejrzewał, że ta tego potrzebuje; zresztą, jak sytuacja jest gówniana, zawsze lepiej jest podchodzić do tego swobodnie. Bez traktowania pacjenta niczym kolejnego przedmiotu wymagającego naprawy. Z odpowiednim wyczuciem.
Podał spokojnie eliksir, prosząc ją tym samym o wypicie go. Na szczęście Gryfonka go spokojnie przyjęła, nawet jeżeli wiązało się to poniekąd z widocznym grymasem nieszczęścia. I o ile kolejne Surexposition niczego nie wykazało, gdy kiwał się na boki w rytm muzyki, a ona sama się jakoś rozluźniła, o tyle jednak nadal pozostawała kwestia prawej ręki. - Hej, nie chcę się narzucać, ale... czy mógłbym spojrzeć na tę prawą rękę, w okolicy nadgarstka? - zapytawszy się uprzejmie, miał nadzieję, że tym samym ta nie będzie miała niczego przeciwko. Podwinąwszy rękaw świątecznego swetra, na co zareagował w dość ciepły sposób, przypominając sobie o tym samym, posiadanym w wyniku prezentu otrzymanego od Solberga, ruszył do kolejnych badań. I trochę się zdziwił, zauważając, jak pod nienaturalnym położeniem są kości wchodzące w skład nadgarstka. Jakoby wykrzywione, zdające się być czymś w rodzaju... wady nabytej? Chwyciwszy za okulary diagnostyczne, znajdujące się w jednej ze szuflad, pod czujnym okiem pielęgniarki, prześwietlił tym samym kończynę bardziej dokładnie - i tym samym zauważył. Ganglion, wynikający zapewne z pewnych schematów, złych pozycji, tudzież przyzwyczajeń.
- Nowy Rok... z przytupem? Spokojnie, nie jest to coś groźnego, ale wynika to głównie z paru czynników. Zajmujesz się pisarstwem, prawda? - kolejne pytania opuściły jego usta, kiedy to wiedział, że szczery wywiad jest najważniejszy. Od Rosalii dowiedział się zatem, że tak, zajmuje się tego typu rzeczami na własną, przysłowiową rękę. Felinus wywnioskował to głównie z tego powodu, iż z torby dziewczyny wystawał nabrazglony notatnik, liczne pióra, a także była ona częściowo poplamiona. Do tego, na palcach znajdował się także tusz, którego zignorować tak łatwo nie mógł. - Na gangliony najlepsze są masaże. Nie widzę, żeby to była złośliwa zmiana, aczkolwiek najlepiej byłoby zmienić pozycję podczas pisania. Ewentualnie zaopatrzyć się w pióra samopiszące. - pozwolił sobie na drobną poradę, bo wraz z kolejną datą ludzie uwielbiają przyklejać łatkę zrobienia czegoś nowego w swoim życiu... a może nawet i wpłynie na decyzje panny Chandler? Sam nie wiedział, kiedy ta go potraktowała miłym uśmiechem, kiedy postanowił jeszcze palpacyjnie zbadać narośl. Nie wyglądała ona groźnie, ale, jeżeli ta chciałaby, aby ta nie wyrosła, no cóż, musiałaby tym samym zmienić swoje nawyki. Przynajmniej w tej kwestii, bo po okularach stwierdził, że dziewczyna może, ale nie musi mieć, pogorszony wzrok. Może to tylko i wyłącznie estetyczny dodatek?
Kiedy zakończył resztę swoich badań, jako że obsłużył ją w pełni, pożegnał się z nią drobnym, aczkolwiek ciepłym uśmiechem; nie widział sensu pozostawienia jej na obserwacji. Zalecił uważanie na nogę, późniejsze zgłoszenie się jeszcze w celu sprawdzenia, czy aby na pewno wszystko po czasie jest w porządku, a sam, czując się w miarę lepiej, zajął się kolejnymi przypadkami - zanim to nie wziął własnej torby i nie zakończył czynnej służby medycznej. Przynajmniej tyle mógł zrobić - i mógł być z tego wysoce dumny.

[ zt ]
Powrót do góry Go down


Thaddeus H. Edgcumbe
Thaddeus H. Edgcumbe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Dodatkowo : Kapitan Drużyny Puchonów
Galeony : 182
  Liczba postów : 825
https://www.czarodzieje.org/t18881-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18884-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18882-thaddeus-h-edgcumbe#543402
https://www.czarodzieje.org/t20662-thaddeus-h-edgcumbe-dziennik#
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyWto Sty 05 2021, 21:26;

Dobrze mieć jednak swojego własnego, szkolnego pielęgniarza uzdrowiciela. Thaddeus zawsze doceniał podejście Coltona do pacjentów, szczególnie specjalnej troski - takich jak on. Recydywistów z boiska Quidditcha, lekceważących wszystkie i wszelkie obrażenia jak leci - bagatelizujących wstrząsy mózgu, rzygający po kątach... Nic nie działało lepiej niż porządny opierdol podszyty sarkazmem i pogardą. Tego mu było trzeba.
Po tylu latach jeszcze się łudzisz, Aslan? — sarknął, próbując się nie śmiać - bo żebra o sobie niebezpiecznie przypominały, kłując przy każdym głębszym wdechu. — Już zawsze w naszym związku to ja będę tym głupim ryzykantem. Obojętnie czego byś nie odjebał.
Colton i głupoty... wbrew pozorom to brzmiało jednak jak oksymoron. Z ich dwójki, to właśnie zbuntowany arystokrata był raczej tym rozważnym i romantycznym. Porzucona ścieżka aurorstwa - ale na rzecz czego? Kariery uzdrowicielskiej. Edgcumbe do tej pory zachodził w głowę jak można nie być dumnym rodzicem tego cymbała Coltona.
Oczywiście, że posiadam taką grację. Dobrze tańczę. Trzeba było spytać The... — przerwał nagle, sam gryząc się w język i chrząknął, zgrabnie i gładko zmieniając temat. Na mniej bolesny. — Więc skoro nasza przykrywka jest tak daleko, to na co czekasz Colton? Pokaż mi co to znaczy być prawdziwym samcem.
No i chuj - zaśmiał się, aż skulił w sobie, chwytając wielką łapą pod bok, by choć trochę unieruchomić obolałe żebra. W końcu jednak opanował się na tyle, żeby zgrabnie podsunąć się pod Aslana i jego różdżkę (hehe).
Jesteśmy na szóstym miejscu w tabeli. Chujowo, ale stabilnie. Mogło być gorzej, ale to w końcu dopiero jesienny split. Razem ze Strauss i Fitzgeraldem próbujemy tchnąć trochę życia w tę drużynę. Ale no, wiesz, że miałem małą przerwę... Musiałem wychodzić z ławki rezerwowych — skrzywił się, ale zaraz mordkę rozjaśnił mu uśmiech, kiedy poranne śniadanie przestało czaić mu się na dnie żołądka pod wpływem profesjonalnych zaklęć kumpla. Grzecznie nadstawił żebra, zakładając ramię za głowę.
Nic nowego. Sprzedałem dom w Hamilton i zaczynam powoli tego żałować... Chociaż z drugiej strony, chyba nie byłbym w stanie tam wrócić na stałe i zamieszkać. A mieszkanie w Londynie nam zjarali. Szyszymorysyny przez psidwaka... — przerwał nagle, prostując się - i uśmiechając urokliwie w kierunku Nory Blanc, która właśnie przechodziła kontrolnie między łóżkami. — Masz jakieś przeciwbólowe? Nie chce mi się dymać na motorze aż do Londynu, żeby drużynowy fizjo dał mi cokolwiek. Chociaż żebym mógł się jedną noc normalnie przespać...
Dobra, Edgcumbe jak na Szkota przystało miał cholernie wysoki próg bólu, ale przez sen to chyba każdy był bezbronny. A nie miał tylu poduszek, żeby zgrabnie obłożyć się nimi w nocy i zasnąć jak człowiek, bez przebudzeń przy przewracaniu się z boku na bok.
W ogóle, zrobiłeś w końcu to prawko? Moja propozycja wypożyczenia Ci Bravo na przejażdżkę dla Freli jest dalej aktualna. — Skierował zielone spojrzenie na przyjaciela, poważniejąc nieco. — Dbaj o nią, Aslan. Kurwa, nie żartuję.
Powrót do góry Go down


Aslan Colton
Aslan Colton

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Galeony : 1931
  Liczba postów : 1014
https://www.czarodzieje.org/t18403-aslan-colton#524234
https://www.czarodzieje.org/t18431-aslan-colton#525085
https://www.czarodzieje.org/t18426-aslan-colton
https://www.czarodzieje.org/t18721-aslan-colton-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptySro Sty 06 2021, 17:51;

- Z mocnym akcentem na "głupi" - parsknął. Tadek miał rację. Od dziecka był uczony, że trzeba być rozważnym, odpowiedzialnym, odważnym i znać się na wszystkim, a na zabawę nie ma czasu. Więc podczas gdy inne dzieci wesoło hasały po rodzinnych ogrodach, on spędzał każdą wolną chwilę na szkoleniu, bo jak to tak, pierworodny Colton i nie zostanie aurorem? Dobre sobie. - Jak tak dalej pójdzie to pozbawisz Sroki najlepszego gracza, dbaj no o siebie! - dodał z wyraźną troską.
Wzmiankę o Teresie pominął, bo był to niezręczny temat nie tylko dla Thaddeusa. Z ulgą więc przyjął dyskusję na temat Quidditcha. - Szóste miejsce to nie tak źle, jestem pewny, że na wiosnę rozkurwicie wszystkich z takim składem - klepnął Puchona przyjacielsko w ramię. - Mam nadzieję, że uda mi się wyrwać na jakiś mecz i dopingować cię jak dziki!
Ze smutkiem wysłuchał o sprzedaży domu w Szkocji - wiedział jak ważna była dla kumpla rodzina i jaki był związany z rodzinną posiadłością. Z drugiej strony, na jego miejscu postąpiłby dokładnie tak samo, chociaż ciężko mu było sobie wyobrazić jak to jest faktycznie mieć kogoś bliskiego. - CO ZROBILI? - gwałtownie się wyprostował i gniewnie zmarszczył brwi. Zaraz się jednak szybko opanował i zapewnił Norę, że wszystko jest w porządku i poradzi sobie z pacjentem bez jej pomocy. - Co za chuje - syknął i pokręcił z niedowierzaniem głową. - Wiesz, jakbyś potrzebował kasy na remont to daj znać. Mogę też uruchomić znajomości i pogadać z rodzicami, żeby sprawdzili co to za gnojki i zwiększyli patrole w okolicy. Ogólnie jest nieciekawie, srają po gaciach, bo takie sytuacje zdarzają się non stop, a ich... nasz - poprawił się szybko - dom jest teraz broniony milionem zaklęć - boją się, że im też się dobiorą do dupy za poglądy. Powiedziałbym, że słusznie, ale to nie tak powinno wyglądać - westchnął zrezygnowany. Nie rozumiał z jakich powodów przyjebali się do takiej osoby jak Edgcumbe, który nigdy nikogo świadomie by nie skrzywdził. Ba, oddałby serce i wszystkie rzeczy, aby uchylić nieba nie tylko najbliższym. - Znieczulę cię teraz zaklęciami, a potem zgarnę ze schowka jakieś eliksiry, Blanc powinna się zgodzić, zważając na to jaki jesteś poturbowany. Nawet nie pytam czy masz zakwasy, bo się już pewnie do nich przyzwyczaiłeś i uważasz je za normę - uśmiechnął się delikatnie, po czym wyszeptał Musculus Dolet, aby złagodzić ból mięśni. - Fringere - mruknął, zwracając różdżkę na żebra Puchona. Zaklęcie co prawda było bardziej skuteczne w przypadku poparzeń, ze względu na swoje chłodzące właściwości, ale pomagało również złagodzić ból. - Lepiej? Połóż się na chwilę, zaraz rozgrzeję ci organizm, powinno zrobić ci się lepiej, ale daj sobie kilka minut na odpoczynek - poradził, po czym ponownie klapnął na łóżku obok chłopaka. - O Merlinie, zapomniałem o tym prawku, bo tyle się ostatnio działo, ale w sumie może się zabiorę za egzamin w tym miesiącu. Obiecuję! - przyłożył rękę do serca, teatralnie gestykulując. Ponownie jak Tadek - również spoważniał - bo wymagał tego temat, który poruszył. - Wiesz, nie spodziewałem się, że spotkam kogoś takiego w życiu jak ona. I że tak się między nami potoczy. Po świętach poznałem jej rodziców, ja pierdolę, nie pytaj - parsknął na wspomnienie tej karuzeli śmiechu. - Klasycznie uznała, że to świetny moment na żarty, a ja zrobiłem z siebie kompletnego debila, ale... Chyba mnie polubili, nie wiem, mam nadzieję. Fajnie jest mieć wsparcie chociaż jednej rodziny - dodał ciszej, czując nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.
Powrót do góry Go down


Marie R. Moreau
Marie R. Moreau

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Galeony : 382
  Liczba postów : 247
https://www.czarodzieje.org/t19862-marie-r-moreau-karta-postaci#605482
https://www.czarodzieje.org/t19866-poczta-marie-r-moreau#605949
https://www.czarodzieje.org/t19863-marie-r-moreau#605484
https://www.czarodzieje.org/t19888-marie-r-moreau-dziennik#60756
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 07 2021, 17:02;

Labolatorium Medyczne - zadanie na styczeń

Wspominała już, że nienawidzi lodu. Pomijając smutne wspomnienia z dzieciństwa, lód był też przecież sprawcą wielu innych, także tych mniej poważnych, urazów. Wiedząc dobrze, iż każde bliskie spotkanie ze zdradzieckim żywiołem raczej nie należało do najprzyjemniejszych, a sądząc po ilości zajętych miejsc w skrzydle szpitalnym w tym roku wyjątkowo wielu uczniów miało pecha przekonać się o tym na własnej skórze, Marie postanowiło bohatersko pomóc pielęgniarce w opiece nad uczniami z mniej poważnymi urazami. Wiedziała, że taka postawa zupełnie nie pasowała do tego jak znali ją uczniowie i studenci oprócz tych należących do bardzo wąskiego groma jej przyjaciół. Kto by przecież pomyślał, że zimna, oschła egoistka postanowi zrobić coś dobrego i pomóc innym. Puchonka starała się jednak nie przejmować tym. Co oprócz wielu zdziwionych spojrzeń i kilku niemiłych uwag może ją spotkać? Otóż nic.
Pewna siebie weszła więc do skrzydła szpitalnego. Zauważyła, że wśród poszkodowanych uczniów, przewija się już kilka innych studentów i starszych uczniów, którzy także ruszyli na pomoc pannie Blanc. W końcu zobaczyła także samą pielęgniarkę uwijającą się przy uczniu, który miał trochę mniej szczęścia. Ona także zauważyła dziewczynę i wskazała głową na drugi koniec sali, w którym kilkoro uczniów czekało na pomoc. Marie podeszła więc do jednego z chłopców, który sądząc po szacie był krukonem. Chłopak mógł mieć najwyżej trzynaście lat i z całą pewnością czekał już jakiś czas, bo był już widocznie znudzony.
– Chodź – zwróciła się do chłopaka. Jego zdziwiona mina świadczyła, że wie kim dziewczyna jest i tak jak się spodziewała jest bynajmniej zdziwiony jej obecnością w Skrzydle Szpitalnym. Udała, że nie zauważyła jego spojrzenia. – Jak masz na imię i co się właściwie stało?
Chłopak nie był zbyt rozmowny, ale puchonka wiedziała, że musi zadać mu podstawowe pytania. W końcu, chociaż łatwo wcale nie było udało się jej wyciągnąć z niego potrzebne informacje. Chirstopher O'Neill, krukon z III roku (tak jak podejrzewała miał trzynaście lat) zmierzał do zamku po lekcji zielarstwa w cieplarniach. Oczywiście, standardowy scenariusz, w którym główną rolę gra lód. Źle postawił nogę i spadł ze schodów. Z wstępnych oględzin dziewczyna wywnioskowała, że oprócz skręconej kostki i kilku siniaków chłopakowi się nic nie stało.
– Na początku rzucę na kostkę Duritio – wiedziała, że chłopakowi nic to raczej nie mówi. W zasadzie to przyzwyczajenie spowodowało, że zaczęła omawiać wykonywane czynności. Następnie, tym razem jednak bez uprzedzenia, wprawnym ruchem nastawiła kostkę (po małej wpadce podczas spotkania Laboratorium wolała się upewnić, że potrafi wykonać te najprostsze zabiegi). Brak grymasu na twarzy jej „pacjenta” oznaczał, że dobrze rzuciła pierwsze zaklęcie. – Teraz czas jeszcze żeby zabandażować kostkę, żeby mogła się spokojnie goić – kontynuowała swój wywód. Przy pomocy różdżki i zaklęcia Vulnerra Ferre wyczarowała zwój bandaża, którym mogła zawinąć nogę krukona. Wiedziała, że w Skrzydle Szpitalnym z całą pewnością znalazłaby gdzieś bandaż jednak w obecnej sytuacji i wielkim zamieszaniu wiedziała, że zajęło by jej to sporo czasu.
– Następnym razem radzę uważać – zwróciła się ponownie do chłopaka. – Dzisiaj miałeś szczęście jeżeli tak można to nazwać. Ciesz się, że nie złamałeś tej nogi, bo zapewniam, że byłoby to znacznie bardziej bolesne – mówiąc zauważyła, że chłopak kicha, a jego twarz jest wyraźnie zaczerwieniona. Wystarczyło Caliditas i już wiedziała, że temperatura chłopaka wykracza poza normę. – Zaczekaj chwilę – powiedziała po czym ruszyła na poszukiwanie eliksiru pieprzowego. Miała nadzieję, że znajdzie jakąś dawkę, gdyż jak już zauważyła rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Na szczęście w gabinecie pielęgniarki znalazła fiolkę, z którą wróciła do chłopaka.
– Wypij – poleciła mu. Widząc jednak jego zdziwioną minę dodała:
– To tylko eliksir pieprzowy. Jesteś przeziębiony, a on pomoże ci szybciej wrócić do zdrowia. Zmykaj do łóżka i następnym razem bardziej na siebie uważaj – dodała na koniec patrząc za kuśtykającym na wieżę krukonem. Jeden uczeń mniej teraz czas na kolejnego.

[z/t]
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1560
  Liczba postów : 4791
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptySob Sty 09 2021, 11:06;

labmed - zadanie na kółko

Czy zimą w Skrzydle Szpitalnym lądowało więcej osób niż zazwyczaj? Brooks nie była tego pewna. W jej odczuciu Panna Blanc nie cierpiała na brak obowiązków, niezależnie od pory roku. Jesienią leczyła urazy wywołane przez chochliki, zimą – skręcenia i zerwania więzadeł po upadkach na lodzie, a na wiosnę i lato, kiedy studenci czuli, że żyją, sami znajdowali pretekst do zrobienia sobie krzywdy. Nie była specjalnie zachwycona, kiedy usłyszała, iż w ramach kółkowej praktyki, mają pomóc Blanc. Nikt jej jednak do uczestnictwa w spotkaniach nie zmuszała. Sama podjęła decyzję o dołączeniu do stowarzyszenia i teraz musiała nie tylko brać, ale niekiedy i dawać. Kiedy więc się okazało, że ma wolne okienko między zajęciami, postanowiła ten czas poświęcić na zrobienie swojego. Zaklęciem wyczyściła i wyprostowała nową szatę, zawiązała porządnie krawat, poprawiła włosy i z różdżką skrytą w połach szaty ruszyła w kierunku Skrzydła Szpitalnego. Na miejscu przywitała się z pielęgniarką i od razu zapytała, w czym może pomóc. Nie była Coltonem czy Lowellem, żeby uważać się za guru z lecznictwa, dlatego wolała skupiać się na zadaniach, powierzanych jej przez kobietę. Znaczną część czasu nosiła po prostu eliksiry. Ryżawy Ślizgon z trzeciego roku – eliksir pieprzowy. Młoda Krukonka z pierwszego – wiggenowy i spokoju, bo wciąż panicznie drżała po spotkaniu z Irytkiem. No i czyszczący rany dla pewnego Gryfona, który tak niefortunnie zwalił się za schodów, że złamał nogę z otwarciem, a i tak bardziej przejmował się złamaną różdżką. Ah ci Gryfoni, odważni, a głupi. Może dlatego, jak już ktoś w tej szkole traci kończyny, to oni? Po pewnym czasie Panna Blanc wzięła Brooks na stronę, aby zamienić z nią kilka zdań. Skoro miała dziś na pokładzie zawodowego sportowca, trzeba to było wykorzystać. Poprosiła więc Angielkę, aby podzieliła się swoim doświadczeniem z innymi. Był w końcu nowy rok, a to idealny moment, aby zadbać o formę i odpowiednią dietę. Julka przystała na to niechętnie. Co innego dzielić się radami z innymi miotłozjebami, którzy mają w sobie zacięcie, aby coś zmienić, a co innego przekonywanie pulchnych nastolatków, że dwanaście gofrów na śniadanie to ciut za wiele. Mimo to nie odmówiła, tylko z dobrze skrytym zniechęceniem, podążała za Blanc jak cień i doradzała najlepiej, jak potrafiła.

- Kawa nie zastąpi Ci snu, młody – stwierdziła jakże mądrze. – Jeżeli masz problemy z zasypianiem, tak jak opowiadasz, to pamiętaj, że ostatnią kawę powinieneś wypić minimum sześć godzin przed pójściem spać. A jeżeli chcesz zasypiać wcześniej i szybciej, to kup sobie pluszową lunaballę i przed spaniem patrz jej w oczy. Kosztuje tylko 5 galeonów, a potrafi zdziałać cuda, naprawdę.

Następny pacjent Doktor Julii cierpiał z kolei na niedobór ruchu. Pomimo bycia w najaktywniejszym momencie swego życia, był w końcu nastolatkiem, najwyraźniej nie przejmował się kompletnie własną tuszą. Brooks nie oceniała. Nie każdy odnajdował cel jestestwa w bieganiu, lataniu i dźwiganiu ciężarów. Wiedziała jednak, że jest to niezdrowe.

- No, koleżko – zaczęła, uśmiechając się tajemniczo. – Albo nieświadomie wszedłeś na ścieżkę wojenną z bzyczkami i nieco spuchłeś, albo przesadziłeś z Gwizdkowymi pasztecikami. Jeżeli nie lubisz sportu, a widzę, że nie lubisz, to może spacer? Mam dla ciebie propozycję. Weź raz dziennie przejdź się na piechotę do Miodowego Królestwa i kup sobie jedną, powtarzam, jedną rzecz, którą lubisz najbardziej. Dzięki takiemu spacerowi złapiesz kilka dodatkowych kilometrów ruchu. No i pamiętaj. Nawet najlepsze paszteciki nie zapełnią pustki, którą masz w sobie.

Nim Julia się zorientowała, zaczarowany zegar na ścianie pokazał, że czas jej dyżuru dobiegł końca. Dziewczyna pożegnała się więc z Panną Blanc i ruszyła w kierunku sekretnego baru u Irka. Po tak ciężkiej pracy zasłużyła sobie na kufel kremowego piwa.

/zt


Powrót do góry Go down


Yuuko Kanoe
Yuuko Kanoe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Galeony : 4778
  Liczba postów : 1942
https://www.czarodzieje.org/t17924-yuuko-kanoe#507792
https://www.czarodzieje.org/t17975-yuuko
https://www.czarodzieje.org/t17925-yuuko#507797
https://www.czarodzieje.org/t19163-yuuko-kanoe-dziennik#561975
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPon Sty 11 2021, 02:27;

Wyglądało na to, że sezon przeziębień i drobnych urazów był dalej w pełni, a łóżka w skrzydle szpitalnym wciąż były pełne, a jedynie czarodzieje na nich się zmieniali, co jakiś czas. Tak, żeby było ciekawiej i różnorodniej. Ze względu na spore obłożenie części szpitalnianej zamku, uczniowie należący do Laboratorium Medycznego zostali poproszeni o to, by odciążyć pielęgniarkę w jej obowiązkach i pomóc niektórym z pacjentów, którzy nie wymagali aż tak specjalistycznej opieki medycznej.
Z tego też względu Yuuko przez cały dzień chodziła od jednego łóżka do drugiego, dopatrując uczniów, którym należało jedynie donieść porcje eliksirów czy udzielić doraźnej pomocy. W końcu sama mogła zająć się drobnymi ranami, które nie sprawiały jej większego kłopotu. Tym bardziej, że wiśniowa różdżka doskonale odnajdywała się w zaklęciach leczniczych. I choć naprawdę praca ta była męcząca to jednak podchodziła do niej z odpowiednim uśmiechem. Wiedziała, że chociaż w ten sposób będzie mogła rozładować panujące w skrzydle napięcie i sprawić, by niektórzy nie denerwowali się aż tak bardzo pobytem w Sali, czekając na to, aż ktoś się nimi zajmie.
Oczywiście w tym czasie musiała pouczyć licznych pierwszo- i drugoroczniaków o tym jak ważne jest odpowiednie ubieranie się o tej porze roku i noszenie czapek oraz szalików na dworze. Musiała również wyłożyć niektórym działanie i stosowanie eliksiru pieprzowego raz rozgrzewającego. Niemniej ogólnie rzecz biorąc wszystko było w jak najlepszym porządku.
Krążyła bezustannie między kolejnymi łóżkami, do których ją oddelegowywano i dbała o to, by każdy otrzymał to, czego potrzebował. Czasami musiała po prostu porozmawiać z daną osobą, by dowiedzieć się, co jej dolega, a następnie przekazać odpowiednie informacje pielęgniarce, która nieraz odsyłała ją raz jeszcze do petenta acz tym razem z odpowiednim eliksirem i instrukcjami, których miała udzielić zażywającemu. Ogólnie rzecz biorąc nie było źle.
Przede wszystkim jednak stale przewijały się te same schorzenia i dolegliwości. Do tego stopnia, że w pewnym momencie mogła po prostu zrezygnować z radzenia się Blanc i samodzielnie podejmować niektóre decyzje w podstawowych przypadkach przeziębień, zaziębień i poskręcanych kostek, które po potraktowaniu odpowiednimi zaklęciami miały być oszczędzane jeszcze przez kilka dni dla pewności.
Musiała jednak przyznać, że to wszystko dawało jej jakieś dziwne poczucie satysfakcji, gdy uświadamiała sobie, że swoim wolontariatem w skrzydle szpitalnym faktycznie okazuje się dla kogoś przydatna. I może nie do końca wyobrażała sobie, by mogła się tym zajmować zawodowo i kształcić specjalnie w tym kierunku, ale od czasu do czasu mogła się tym przysłużyć ludziom w swoim otoczeniu. I z pewnością nie miałaby nic przeciwko częstszym zadaniom, które miałyby polegać na asystowaniu pielęgniarce, która niekiedy była naprawdę za bardzo obłożona robotą. Godziny mijały, a coraz mniej osób zaczynało wchodzić do skrzydła szpitalnego, co było jedynie dobrym znakiem. W końcu Blanc oświadczyła jej, że nie będzie już potrzebowała więcej jej pomocy i może się śmiało udać do domu na co Puchonka oczywiście przytaknęła, zbierając swoje rzeczy z Sali i kierując się ku wyjściu.

z|t
Powrót do góry Go down


Skyler Schuester
Skyler Schuester

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Galeony : 1521
  Liczba postów : 2519
https://www.czarodzieje.org/t17504-skyler-schuester#491351
https://www.czarodzieje.org/t17509-blue-sky#491410
https://www.czarodzieje.org/t17506-skyler-schuester#491388
https://www.czarodzieje.org/t18314-skyler-schuester-dziennik#521
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptySob Sty 16 2021, 20:37;

| Laboratorium medyczne |
zadanie z kółka: styczeń

Dostał burę. Inaczej nie można było tego nazwać, ale trzeba mu było przyznać jedno - potrafił przyjąć krytykę do siebie i dołożyć wszelkich starań, by się poprawić. Nie dlatego, że wchodzono na jego ambicje czy poczucie obowiązku, a dlatego, że nienawidził widzieć tego rozczarowania w czyichś oczach. Wiedział doskonale, że nie jest wzorem i nawet nie miał jak się bronić swoimi postępami, nie mogąc przecież pochwalić się, że nie pali już na terenie Hogwartu, skoro byłoby to jednoznaczne przyznaniem się, że robiło się to wcześniej.
Chciał być wzorem.
Nie perfekcyjnym i nieskazitelnym, ale wzorem, który będzie pokazywał, że popełnione błędy nas nie skreślają, bo liczy się chęć dążenia do ideału, a nie samo nim bycie. Dlatego właśnie przyjął zarzut braku aktywności w kółkach pozalekcyjnych, przestawiając kafelki w grafiku, byle wyłuskać dla siebie kilka dodatkowych godzin na nadprogramowe plany. I choć początkowo podszedł do tego dość konkretnie i zadaniowo, tak jednak szybko wkręcił się w szpitalniany wolontariat, odnajdując się w tej pokręconej sytuacji, gdzie raz podając kolejną dawkę leczniczych eliksirów trzeba zasypać pacjenta błahymi anegdotami, a innym razem wysiedzieć w milczeniu bite piętnaście minut, gdy to przerażona uczennica musi rozgadać swój ból towarzyszący zrastającej się kości.
- A to mały bydlak. Niech to tylko się przeziębi i trafi do mnie, a mu taki pieprzowy zafunduje, że dość mu będzie rumieńców na następne pół roku - wyrzucił z siebie szczerze oburzony, całkowicie dając wciągnąć się już w plotki zazdrosnej Puchonki, która trafiła do Skrzydła Szpitalnego przez zbyt długie szpiegowanie swojego chłopaka, gdy to chowając się w śnieżnej zaspie niemal nie doprowadziła się do stanu drugopoziomowej hipotermii. - Powiedziałbym Ci, że flirt to jeszcze nie zdrada, ale słuchaj, mój chłopak mówi, że to oznacza, że mu czegoś brakuje. W sensie… Merlinie, w jego ustach to brzmi lepiej - pociągnął dalej, przekładając kubek z herbatą i eliksirem ekstrapieprzowym do drugiej dłoni swojej pacjentki, by tę złapaną zacząć nacierać rozgrzewającą maścią leczniczą - Po prostu nie daj sobie wmówić, że nie masz prawa się o to czepiać, bo masz, nawet jeśli to tylko flirt, okej? - podsumował, ścierając nadmiar lekarstwa trzymaną gazą, by posłać ciepły uśmiech piegowatej blondynce, jakby samą uprzejmością mógł ogrzać wyziębione ciało. - Po prostu pamiętaj, że Twoje uczucia mają znaczenie i jeśli to dla niego nie jest wystarczający argument, by przestać, to może nie jest wart Twojej uwagi - dodał, na pożegnanie odruchowo przygładzając jeszcze blond kosmyki w czułym wsparciu, którego nie potrafił się wyzbyć przy choć trochę znanych sobie, młodszych od niego Puchonkach, jakby każda z nich faktycznie była jego nieistniejącą przecież nigdy siostrą.
Nieco niepewnie przyjął polecenie zajęcia się kolejną osobą, łapiąc wątpliwości, gdy tylko dowiedział się, że sprawa wykracza poza zwykłe podanie eliksirów, na których przecież znał się doskonale, a zupełnie uspokając się, gdy dostał w dłoń formularz do wypełnienia, który idealnie wpisywał się w jego uwielbienie do wszelkiej organizacji. Z ciepłym uśmiechem przysiadł na łóżku pacjenta, zadając rutynowe pytania bardziej w formie pogawędki niż zwykłego wywiadu, próbując bardziej naturalnie wyciągnąć potrzebne mu informacje, przymykając oko na drobne nieścisłości dotyczące okoliczności, zupełnie tak, jak robiła to i sama Blanc, której bardziej zależało na pomocy i skutecznym leczeniu, niż wyciąganiu jakichkolwiek konsekwencji.

| zt
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 21:19;

Po nauce oklumencji
19.01.2021, godziny poranne

Sen.
Nie był w stanie myśleć o koszmarach, a sam umysł nie zdawał się im aż tak łatwo poddawać, kiedy to leżał na łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Wymęczenie, spowodowane nie tylko raną, którą miał na głowie (na szczęście zaleczoną), zdawało się przejmować kontrolę nad jego organizmem, udowadniając dobitnie, jak mocno się wysilił podczas używania oklumencji. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co się wydarzyło - zresztą, nie zamierzał się tym chwalić, dlatego siedział cicho, udając, że niczego nie pamięta; zresztą, przesłuchiwanie osoby w stanie snu niezbyt zdawało się być realną opcją, dlatego pielęgniarki musiały tym samym poczekać. Spierdolił. Wszystko zepsuł, kiedy to wiedział, że wylądowanie w tym miejscu wiąże się z dodatkowymi konsekwencjami, jako że nie mógł się sam uleczyć, wszak różdżka odmawiała mu posłuszeństwa - i nie tylko różdżka. Ciało wtedy zdawało się również przejawiać nadmierną utratę własnych sił witalnych, w związku z czym potrzebował sporej ilości odpoczynku. Musiał odpoczywać - nie bez powodu zdawał się, po mimowolnych pobudkach, nawet kilkusekundowych, ponownie zasypiać, a Lowell sam nie wiedział, co się tak naprawdę dzieje, gdy przechodził ze stanu oddawania się w ramiona Morfeusza w dookoła otaczającą go rzeczywistość i odwrotnie.
Niedawno się obudził bardziej, zanim to nie dostał kolejnych dawek eliksirów, niemniej jednak, nawet jeżeli czuł trochę więcej siły, ta zdawała się automatycznie niknąć wraz z próbą wykonania jakiejkolwiek większej aktywności fizycznej. Kroplówki pozostawały podpięte, uzupełniając potencjalne braki w płynach. Wskazówki zegara zdawały się odliczać mijające sekundy, choć sam nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje - przynajmniej przez pierwsze kilkanaście minut. Dopiero potem był w stanie zrozumieć, co się stało - gdy chwycił się za głowę, czując charakterystyczne pulsowanie, na które nie chciał brać mimo wszystko i wbrew wszystkiemu żadnych lekarstw.
Jestestwo zdawało się stanowić największy problem, a ból trochę go przy tym wszystkim podtrzymywał - przynajmniej do momentu, gdy chciał jęknąć na myśl, iż musi powiadomić przyjaciela. Obiecał przecież - nawet jeżeli obecnie nie chciał się pokazywać w takim stanie, ale musiał. Nie chciał, by ten się zamartwiał, ale też, to nie była do końca jego wina, iż zniknął na taką ilość czasu. Cicho westchnął, drżącą dłonią chwytając za pióro, o które poprosił pielęgniarkę, by tym samym coś zdawkowego naskrobać, a następnie poprosić o wysłanie. Litery pozostawały trochę koślawe, ale nadal poprawne, zanim to nie oddał się w objęcia pościeli, kiedy to czuł ponowny ciężar na własnym umyśle. To wszystko było za wielkim wysiłkiem. Ewidentnie udowodnił, jakim debilem jest, poza tym... ten cholerny Eskil się dowiedział o jego dość wstydliwej utracie. Pal licho Robin, wszak ją znał bardzo dobrze, ale półwil nie zdawał się być do końca wiarygodną osobą; nie bez powodu oddał się jeszcze raz w ramiona Morfeusza.
Leżał - przykryty, oddychający raz spokojnie, innym razem bardziej chaotycznie, pozostawało tylko czekać na dalszy rozwój zdarzeń. Na razie czuł, że każda tkanka woła o potencjalną przerwę, której to nie zamierzał im odbierać.

@Maximilian Felix Solberg
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 21:35;

Dzień zapowiadał się spokojnie. Max jak zwykle wstał w środku nocy, nie mogąc ponownie zasnąć i udał się do jednej z wolnych sal, by trochę popracować. Wydawało się, że idzie mu nawet sprawnie, dlatego też zadowolony schował swoje graty, gdy wybiła godzina jego porannego posiłku. Powitał radośnie Gwizdka, który to szykował mu zalecone przez Brooks śniadanie, a gdy tylko zjadł tyle, ile był w stanie uznał, że uda się na błonia zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Wyglądało, że nic nie zakłóci tego dnia. Wyglądało.
Nie zdążył nacieszyć się spacerem, gdy dopadła go jego sowa przekazując wiadomość od Felka. Już sam koślawy wygląd pisma sprawił, że Solbergowi zapaliła się czerwona lampka, ale to dopiero słowa, które przeczytał spowodowały, że zjedzone przez niego wcześniej śniadanie ozdobiło trawę na szkolnych błoniach.
Przeklął w myślach czując, jak w sercu rodzi mu się złość i choć dobrze wiedział, że nie gniewa się na kumpla za wylądowanie w szpitalu, a bardziej za to, jakie słowa do niego wystosował, nie mógł powstrzymać się od rzuceniu w myślach kilku przekleństw na całą tę sytuację. Miał przeczucie, co mogło spowodować cały ten rozpierdol i nie miał zamiaru udawać zdziwionego. Wcale nie miał ochoty kierować się do skrzydła szpitalnego. Początkowo udał się do łazienki, by opłukać twarz chłodną wodą. Żałował, że skończyły mu się zapasy eliksiru spokoju, a do tego nie miał pod ręką żadnej flaszki, która mogłaby uspokoić jego zdecydowanie zbyt mocno szalejące w piersi serce. W głowie Maxa krążył zbyt wiele pytań, na które wolał nie znać odpowiedzi. Zakręcił kran przy umywalce, przez chwilę wpatrując się we własne odbicie, po czym skierował się w stronę korytarza.
Chciał iść do lochów. Cholernie próbował skierować swoje kroki w stronę ślizgońskiego dormitorium, więc nie miał pojęcia jakim cudem nagle wylądował na pierwszym piętrze pod drzwiami do skrzydła szpitalnego. Bez żadnego zawahania i tym bardziej bez delikatności otworzył ciężkie, podwójne drzwi i wparował do środka rozglądając się za tym kretynem. Kompletnie zignorował pielęgniarkę, która coś powiedziała w jego stronę i w końcu odnalazł sylwetkę, której szukał. Tak samo energicznie, jak tu wlazł, podszedł do łóżka, na którym leżał puchon i uważnie się mu przyjrzał. Felek spał, co obecnie miało mu trochę pomóc, ale Solberg nie zamierzał się nigdzie ruszać. Przyciągnął sobie krzesło, oparł nogi o łóżko kumpla i zakładając ręce na piersi czekał.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 21:52;

Odpoczynek - powoli, subtelnie, jakby się zanurzał w jakiejś cieczy, starał się zregenerować własne siły, choć wcale nie było to takie proste, gdy klatka piersiowa nadal bolała, choć w mniejszym stopniu, a ból zdawał się poniekąd rozsadzać kopułę czaszki w taki sposób, jakby organ znajdujący się od nią chciał po prostu opuścić swoje rodzime miejsce. Wiedział, iż są ku temu powody - wiedział, że każdy z tych bodźców wynika z jednej, charakterystycznej sytuacji. Nie miał sił, by na razie walczyć - nie miał sił, by na razie podejmować się czegokolwiek, jakkolwiek. I chociaż czuł suchość w ustach, kiedy to starał się je zwilżyć za pomocą szklanki z wodą, nie było to wcale takie proste, gdy wiedział, że zawiódł na wielu polach. Że nie zdołał odeprzeć hipnozy, że nie zdołał jakkolwiek się przed tym obronić, a szkarłatna ciecz nadal pozostawała charakterystyczny, metaliczny posmak. Pierdzielony półwil, nie ma co. Nie bez powodu odchylił się bardziej na poduszce, kiedy to powoli oddał się w ramiona Morfeusza; starając się jakkolwiek zrozumieć to wszystko, odczuwał coraz to większe zmęczenie. Mięśnie, pomimo wcześniejszego ich spięcia, rozluźniły się, a głębsze, spokojniejsze oddechy zapanowały nad jego zdolnością regeneracji. Zamknięte powieki przyczyniły się do oddania świadomości w stronę tego, co obecnie potrzebował, sam natomiast nie miał czasu, ile tak naprawdę czasu - sekund, minut, godzin, dni. Mógłby minąć nawet tydzień, a tego by po prostu nie poczuł; niemniej jednak widoczne zmęczenie zdawało się oddawać to, z czym miał do czynienia.
Ogromny wysiłek, w wyniku którego się mocno przeciążył, pozostawił piętno również na ciele. Bladość skóry przejawiała się znacząco, a charakterystyczne ciemne sińce pod oczami wskazywały na to, iż całokształt Lowella został poddany znaczącej, dość mocnej próbie. Być może nawet i mocniejszej, niż gdy miał do czynienia z legilimentą na Nokturnie, wszak tutaj miał do czynienia z całkowicie inną umiejętnością. Zdradził się z własnym sekretem, a jako że czasu nie mógł cofnąć - pozostawało tylko i wyłącznie to wszystko zaakceptować. Pozwolić na to, by po bitwie opadł kurz, a jego drobinki nie usadowiły się akurat na nim. By zostały wypędzone, by nie zbierały kolejnego żniwa, by ich żar nie przyczynił się do kolejnego zapalenia jakiejś lampki. Niestety, nie przewidział kolejnych wydarzeń, które mogłyby mieć miejsce.
Ze snu wyrwały go kroki; charakterystyczne przysunięcie krzesła, mimo iż ciche, jak również drgnięcie materacu, spowodowały, iż jego palce mimowolnie drgnęły, a po dłuższej chwili Felinus otworzył oczy, rozglądając się głównie po suficie, zanim to nie postanowił się poprawić. Chwyciwszy się dłońmi za skronie, nadal go wszystko bolało, niemniej jednak nie miał zamiaru aż nadto z tym zdradzać. Oddechy stały się mniej spokojne, a blade lico nie zauważyło jeszcze przyjaciela - przynajmniej do czasu, kiedy to chciał sięgnąć po szklankę z wodą, kierując szczupłe palce w stronę stolika nieopodal łóżka. Mimo iż mógł zrobić to różdżką, tak naprawdę nie zamierzał, czując przy każdej możliwej próbie i chęci rzucenia zaklęcia dziwną bezsilność. Tym samym tęczówki zetknęły się z tymi jasnymi, należącymi do przyjaciela, zanim to nie wziął naczynia w dość nieumiejętny sposób i przyłożył go sobie do ust, biorąc parę głębszych łyków. Sam nie wiedział, jak się za to wszystko zabrać, w związku z czym nerwowo ugryzł własnym kłem dolną wargę, jakoby w widocznym, niemym zastanowieniu; westchnięcie wydobyło się z jego ust, kiedy to przykrył się z powrotem, oddając w ramiona przyjemnej, ciepłej pościeli.
- List dotarł? - wymamrotał pod nosem, czując się zwyczajnie głupio, choć samemu nie wiedział, dlaczego, kiedy to mógł podejrzewać, z czym to się będzie wiązało. Zamknięta postawa ciała, ręce założone na piersi, to wszystko łączyło się w jedną, logiczną całość - ochrzan. Koślawe pismo? Sytuacja, w której to się pojawił? A może po prostu czysta, ludzka niechęć? Nie chciał, by ten na niego spoglądał, a najchętniej to zakryłby się pościelą, chociaż sam zaproponował, iż jeżeli chce, to ten może go odwiedzić. Dlaczego jednak to wszystko się tak komplikowało, a on sam nie wiedział, jak to wszystko rozwiązać?
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 22:12;

Zbyt długo nie musiał czekać, aż Lowell zacznie dawać oznaki życia. Patrzenie na niego zdecydowanie nie należało teraz do przyjemności. Widać było, że puchon nie jest w szczycie formy, co powodowało, że Max jeszcze bardziej czuł narastający w nim niepokój. Oczywiście, że martwił się o kumpla, ale nie zmieniało to faktu, że był w tym momencie też nieźle wkurwiony. Ahh te cudne wahania nastrojów, które wciąż go dręczyły. Może gdyby nie zapomniał eliksirów tego ranka, zareagowałby inaczej. A może była to reakcje, której nie mógł uniknąć w żaden sposób. Nie było mu dane się dowiedzieć i szczerze miał w tej chwili w to mocno wyjebane.
Patrzył, jak Lowell otwiera oczy i próbuje odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości. Jego ruchy były słabe i lekko drżące, co spowodowało kolejny ucisk w sercu ślizgona. Max nie miał zamiaru jednak się odzywać, póki ten nie zda sobie sprawy z jego obecności. Nie wiedział, czy powinien odzywać się pierwszy, bo w tej chwili jedyne, co krążyło mu po głowie to dość srogi opierdol, a naprawdę próbował szanować fakt, że mimo wszystko znajdują się w skrzydle szpitalnym. Wciąż jednak posiadał zamkniętą pozycję ciała, a jego zielone tęczówki uważnie śledziły każdy ruch przyjaciela, który w końcu postanowił się odezwać.
Nawet jeżeli Solberg myślał, że nieco opadły jego emocje, gdy czekał tutaj na krześle, aż puchon się obudzi, to pytanie rzucone w jego kierunku sprawiło, że złość wróciła do niego z pełną mocą. Z całych sił powstrzymywał się, by nie wywalić przypadkiem na głos tego, co obecnie myślał.
- Jak widać. - Powiedział tylko sucho, jeszcze raz lustrując sylwetkę puchona, szukając kolejnych nieprawidłowości. - Chcę wiedzieć? - Zapytał po dłuższej chwili milczenia. Nie potrafił zdobyć się w tej chwili na bardziej złożone wypowiedzi. Nie, jeżeli miał zachować względny spokój. Poza tym zawsze lepiej było najpierw dowiedzieć się jak wyglądała sytuacja, niż reagować bez ładu i składu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 22:26;

Najchętniej to by ominął tę rozmowę, nie odpowiadał na nic, ale obiecał, iż będzie całkowicie szczery. Że nie będzie ukrywał niczego, co nie powinno znajdować się poza zasięgiem oczu Maximiliana, a poza tym... brak jakiegokolwiek odzewu przez ostatnie dni, do tego oddanie kluczyków do Ogniomiota, to wszystko się łączyło w jedną, perfekcyjną całość. Podejrzewał, iż i tak czy siak przyjaciel ma zbyt ciężko, by dokładać mu dodatkowych problemów, w związku z czym nie bez powodu czuł się zwyczajnie głupio, wszak najchętniej to by uciekł stąd, chociaż przy pierwszej lepszej próbie biegania pewnie by się wywalił na ziemię i przy okazji sobie ten głupi ryj rozwalił. Początkowe próby zapoznania się (ponownego, zresztą), z otoczeniem, zdawały się być zdawkowe, wyjątkowo powolne, a przede wszystkim objęte wyjątkowo charakterystycznym zmęczeniem.
Cicho westchnął, czując jeszcze raz narastający ból, kiedy to chwycił za szklankę, a kiedy to wiedział, że wszystko, z czym będzie miał dzisiaj do czynienia, może obrócić jego kolejne dni w skrzydle szpitalnym o sto osiemdziesiąt stopni. Zrządzenie losu ciągle się z niego śmiało, a gdyby wiedział, iż Solberg nie użył tego dnia eliksirów, zapewne by go tutaj nie zapraszał, oddając się ciągle w sen, zamiast zmuszając samego siebie do nakreślenia wyjątkowo perfidnych liter na skrawku pergaminu.
Niemniej jednak, innego wyboru nie miał; czekoladowe tęczówki spokojnie analizowały twarz Ślizgona, chociaż nie na długo, wszak odczuł wstyd w związku z tym, w jakim stanie się obecnie znajdował. Nie powinno go tutaj dzisiaj być. Nie powinien zamartwiać innym swoim stanem, dlatego, nie bez powodu, postanowił oddać się częściowo w ramiona Morfeusza, zagrzewając sobie przyjemnie miejsce, gdy kołdra otuliła jego osłabione ciało przy pomocy ciepła, które zdołało się pod nią nagromadzić. Nie wiedział, iż słowa, które wypowiedział, dolały oliwy do ognia, który to obecnie się znajdował pod kopułą czaszki kumpla... ale, skąd tak w rzeczywistości miał w sumie wiedzieć, że do tego doprowadzi? Nie myślał racjonalnie, choć starał się; czaszka pękała od bólu, z którym miał obecnie do czynienia.
- Przeciążyłem się... chyba rdzeń magiczny trochę przy tym ucierpiał. Czy tam sygnatura. - wzruszył ramionami, wydając z siebie syk, kiedy to wiedział, iż nie powinien wydobywać z siebie jakichkolwiek gwałtownych ruchów. Wyczerpał potencjał w dość okrutny sposób, więc nie dziwił się w sumie samemu sobie, iż czuł chęć ciągłego leżenia i odpoczywania. Jakby coś ciągnęło go do łóżka, kiedy to oklumencja na razie nie mogła być przez niego użytkowana w odpowiedni sposób; ewidentnie musiał się zregenerować, jeżeli chciał tym samym podjąć się kolejnej nauki. Ale, mimo wszystkiemu, czuł, że nawet jeżeli cała ta sytuacja z półwilem wiązała się z nieprzyjemnościami, zdołał z nich wyciągnąć doświadczenie, wszak hipnoza działała kompletnie na innym polu niż legilimencja. Cicho westchnął. - Będzie dobrze. - zapewnił go, wszak, gdyby doszło do czegoś gorszego, zapewne zmagałby się z czymś więcej, niż tylko i wyłącznie Skrzydłem Szpitalnym. Spojrzawszy na jego postawę ciała, ta nadal pozostawała zamknięta; sam posłał mu pytające spojrzenie, jakoby chcąc wiedzieć, o co tym razem chodzi. Dlaczego doprowadził do takiej sytuacji.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 22:38;

Prawdę mówiąc Felinus nie był zobowiązany do informowania Solberga o czymkolwiek. Obiecał szczerość, ale nie musiał od razu się za nią zabierać jeżeli nie był gotów na ewentualną konfrontację i o ile ślizgon zdecydowanie lepiej się czuł wiedząc, że Lowell nie leży gdzieś na Nokturnie zdychając po kolejnym niebezpiecznym incydencie, o tyle nie powiedziałby słowa, gdyby ten tylko poinformował, że żyje i przegadają to później. Tak się jednak nie stało, a zamiast podobnej sytuacji Max otrzymał list, który z jakiegoś powodu najzwyczajniej w świecie go wkurwił.
Miał wrażenie, że zaraz zwariuje od tej mieszanki, którą fundowało mu bijące w piersi serce, ale wciąż siedział cicho, twardo odwdzięczając się Felkowi spojrzeniem, które to właśnie Lowell zerwał pierwszy. Max starał się, ze wzgląd na stan kumpla nie wykonywać również zbyt gwałtownych ruchów, a słowa, które miały opuścić jego usta były spokojne. Wręcz zbyt spokojne, jak na burzę, która w nim trwała. Westchnął nieco ciężej, gdy puchon w końcu postanowił odpowiedzieć na jego pytanie.
-Jak przeciążyłeś? - Zapytał, nie do końca rozumiejąc, co ten mógł mieć na myśli, lecz słysząc jego kolejne słowa, poczuł nową falę wkurwu. Gwałtownie wziął nogi z łóżka, przybierając bardziej stanowczą postawę na krześle.
-Przestań pierdolić, proszę Cię. Nie przyszedłem tu żeby usłyszeć, że wszystko będzie dobrze. - Powiedział najspokojniej, jak tylko potrafił. Wiedział, że pobyt tutaj jednak napawał nadzieją, choć i tak nie mógł pozbyć się wrażenia, że gdyby naprawdę było dobrze, Felek uleczyłby się sam i nie musiał leżeć w tym sterylnym łóżku. W końcu trochę już go znał i wiedział, jak chętny do otrzymywania pomocy Lowell był. Sama ta świadomość odrzucała już koncepcję sytuacji pod kontrolą, a to, że nie wiedział jeszcze, co dokładnie Feli miał na myśli mówiąc, że przeciążył i uszkodził rdzeń magiczny, dodatkowo ślizgona frustrowało.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 22:52;

Mimo to Lowell czuł, że jeżeli nie powiadomi przyjaciela o tym, gdzie leży, niekoniecznie z jakiego powodu, jakieś dziwne fatum postanowi się z niego jeszcze bardziej zaśmiać, próbując mu dojebać, gdyby doszło do konfrontacji poza murami Skrzydła Szpitalnego. Przynajmniej nie jest to właśnie Nokturn, gdzie pewnie, zamiast ktoś mu pomóc, jeszcze przy okazji postanowiłby podjebać ubrania, by tym samym je sprzedać na pchlim targu. Nie ma co, świat czarodziejów nie jest zbyt bezpieczny, niemniej jednak to, gdzie się znajdował, wynikało tylko i wyłącznie z jego winy. Wiedział o tym doskonale - gdyby postanowił przerwać kontakt wzrokowy z Eskilem, gdyby się tak cholernie nie upierał, gdyby nie zdecydował się na przedłużenie całego eksperymentu, znajdowałby się w jednej, ludzkiej całości. Tak to przypominał po prostu gówno - inne słowa mu nie przychodziły pod kopułą czaszki, a nawet niespecjalnie mógł myśleć, kiedy to wiedział, że i tak czy siak nie zdoła jakkolwiek do siebie przekonać Maximiliana, że wszystko jest w porządku.
Śmiech losu postanowił jeszcze bardziej przedrzeć się przez jego czaszkę, pokazując, jak żałosną istotą jest, by tym samym przyczynić się do kolejnej fali bólu, na co zacisnął mocniej zęby.
Kompletnie nie był na nic przygotowany, w związku z czym musiał improwizować. Nie wiedział, z czym ma do czynienia przyjaciel, choć podejrzewał, po zamkniętej sylwetce, jak również krótkich, lakonicznych wręcz słowach, iż nie wiąże się to z niczym przyjemnym. Czy może teraz łaskawie wyjść ze Skrzydła Szpitalnego? Wstać na własne, dwie nogi, by tym samym w żałosności własnych decyzji po prostu jeszcze raz się osunąć i tym samym stracić jakąkolwiek możliwą energię życiową? Najwidoczniej nie, skoro życie miało wobec niego całkowicie inne plany.
- Trochę wykorzystałem aż nadto magii. - uśmiechnął się słabo, by tym samym spojrzeć w pełni w stronę Maximiliana, nie przerywając przez dłuższy moment spojrzenia; dopiero po kilku sekundach, gdy już humor zdołał upaść, a kolejne słowa wbiły się w jego czaszkę, musiał zacząć myśleć na poważnie. Czy jest dobrze? Niespecjalnie? Czy będzie? To na pewno. Coś o tym czytał, wszak to nie jest tak, iż człowiek może korzystać z magii w nieskończoność, gdyż prędzej czy później osiągnie swój własny limit. On właśnie ku temu dążył podczas spotkania z półwilem - stety niestety. - Okej, okej. - podniósł ręce w geście obronnym, choć te nie posiadały w sobie żadnej siły, w związku z czym szybko je opuścił, by tym samym zacisnąć dłonie może nie w zdenerwowaniu, a prędzej w odczuciu stresu, który go powoli opanowywał. Cichy pomruk wydobył się z jego ust, kiedy to oparł się (a to tak można?) bardziej o poduszkę, która najwidoczniej zdawała się być jedyną towarzyszką bez ochrzanu. - Okej... przez następne dni nie będę mógł rzucać zaklęć, a potem będę miał z tym trochę problemów przez tydzień, góra dwa. Może być? - zapytał się, bo skoro miał przejść do sedna sprawy, postanowił ją przedstawić jasno. Dopóki nie odpocznie i dopóki nie zregeneruje sił, nie ma prawa wręcz używać jakichkolwiek czarów.
Nie był wkurzony, a zamiast tego zamknął oczy, by tym samym chwycić za drewniany patyczek, w którym znajdował się rdzeń z serca buchorożca - ile zdoła z niego wykrzesać tak naprawdę mocy?
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 23:28;

Gdyby wiedział, że Lowell sprowadził to wszystko na siebie sam, przez własną głupotę pewnie jeszcze bardziej by się wkurwił i nie miał oporów przed strzeleniem go w łeb na dzień dobry. Mimo, że tamten spał i w dodatku był ranny. Salazarze, a ponoć to Solberg był tym bezmyślnym w tym osobliwym duecie.
Nie uważał, że słabość wynikająca z jakiegokolwiek urazu była powodem do zażenowania. Sam nie raz miał dowód na to, że lepiej trochę się przemęczyć w szpitalnym niż trafiać do niego co drugi dzień. Ale on nie potrafił jeszcze wtedy nic z magii uzdrawiającej, więc nie mógł sam zaradzić na niektóre sytuacje. Na szczęście to się zmieniło i nie musiał już przerywać i odkładać pracy w nieskończoność. Mógł cieszyć się dogorywaniem nad kociołkiem, dopóki nie uznał, że jest zadowolony z wyników pracy.
Tak naprawdę sam nie potrafiłby powiedzieć Felkowi, czego od niego oczekuje. Przyszedł tutaj, by zobaczyć w jakim ten jest stanie, a że został na dłużej i niepotrzebnie naraził się na wzmocnienie wkurwu, to już była inna sytuacja. Pewnie gdyby Lowell wstał i wyszedł, nawet by za nim chwilowo nie podążał. Mimo, że dzień dopiero wstawał, Max już czuł się zmęczony, choć przy tym, z czym musiał zmagać się puchon to była zapewne pestka. Widział wykrzywienia jego twarzy, gdy akurat nowa fala bólu postanowiła przeszyć jego ciało i zastanawiał się, czemu nikt nie podaje mu nic przeciwbólowego. Chwilę później jednak uznał, że pewnie ten się buntował i pielęgniarki dla świętego spokoju postanowiły ograniczyć leki do minimum.
Westchnął ciężko słysząc odpowiedź. Czegoś takiego właśnie się spodziewał. Nie bez powodu średnio zwracał uwagę na wszelkie zapewnienia Felka, że przecież wszystko będzie pod kontrolą. Znał już z doświadczenia te jego "będzie dobrze" i inne chuje muje.
-Lowell... - Powiedział tylko, bo nie potrafił ubrać w słowa tego wszystkiego, co aktualnie krążyło mu po głowie. Po prostu w końcu stracił słowa, jak już podejrzewał wcześniej, że się stanie. Słaby uśmiech puchona zdecydowanie mu nie pomagał i choć czuł ogromną ulgę, że ten faktycznie żyje i jest względnie w jednym kawałku, nie mógł wywalić z siebie tych mniej pozytywnych uczuć.
-Może być? - Spojrzał na niego z niedowierzeniem. Miał ochotę pierdolnąć i siebie i Felka w łeb. Nie wiedział jeszcze tylko komu przyjebałby mocniej. Ale jako, że w miarę dobrze szło mu panowanie nad sobą, pozostał w tym samym miejscu. Przecież nie szukał jakiejś poprawnej odpowiedzi , a Felek wydawał się próbować wstrzelić w jakiś nieistniejący klucz.
-Widzę, że Ty naprawdę nic nie czaisz ziomuś. - Pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym oparł się o krzesło, przyjmując nieco luźniejszą pozycję.
-Długo będą Cię tu trzymać? Jest ryzyko jeszcze jakiś powikłań? - Zapytał po chwili, z czystej troski i ciekawości. Problemy z magią nie były byle czym, ale wiedział że się zdarzały. Do tego już wcześniej widział, jak Felek ma z tym problemy i miał nadzieję, że wszystko przebiegnie nie gorzej niż wtedy. A przynajmniej, że puchon te dwa tygodnie jakoś przetrwa.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyCzw Sty 21 2021, 23:50;

Zapewne, gdyby otrzymał strzała w głowę, najlepiej od razu, w trybie wymagającym jak najmniejszego opóźnienia, nie miałby nic przeciwko - i to dosłownie. Wiedział, że zjebał na tym polu; wiedział, że zepsuł naprawdę sporo, kiedy to leżał na łóżku, by tym samym, po zaciśnięciu zębów, spróbować wykonać jakikolwiek szybszy ruch. Nadal pozostawał ograniczony przez własne ciało, co go niezmiernie denerwowało, niemniej jednak na obecną chwilę mógł tylko i wyłącznie się wstrzymać od jakichkolwiek, dodatkowych problemów. Choć i tak ich sobie zbyt dużo naskrobał, a do tego wciągnął w to wszystko przyjaciela. Najchętniej, gdyby miał jeszcze więcej siły, sam wziąłby rękę należącą do Maximiliana i sobie przyjebał, tak najlepiej z parę razy, żeby wybić sobie późniejsze takie pomysły z głowy. Nie było to ani korzystne dla niego, ani należące do jakichkolwiek przyjemności. Chyba wolałby już tego uniknąć, ale przynajmniej, mimo iż czuł się wyjątkowo ciężko, mógł zrozumieć, jak tak naprawdę działa hipnoza. Nawet, jeżeli kwota, którą musiał za to zapłacić, była całkiem spora.
Możliwe, iż pewna forma autoagresji odzywała się w nim poprzez konieczność, nałożoną przez własny umysł, utrzymania kontaktu wzrokowego z Eskilem. Czy się denerwował? Owszem, miał prawo. Czuł narastające powoli ziarenko złości, które jednak nie miało odpowiednich warunków, by wykiełkować. Czekał zatem na rozwój kolejnych wydarzeń, kiedy to wiedział, że zbyt zepsuł to wszystko. Cały jego wysiłek przywrócenia siebie do normalności i odciągnięcia od sytuacji niebezpiecznych zdawał się tym samym przyczynić do kolejnych upadków, na które nie mógł znaleźć prawidłowego rozwiązania. Szukając stabilności, znalazł również w sobie nieodpartą chęć wdepnięcia w kolejne gówno, której po prostu nie mógł odmówić. I czuł, że siebie tym wszystkim niszczył, ale inaczej... nie potrafił.
I nie chciał być ciężarem. Nie chciał psuć dnia przyjacielowi, ale nie wiedział, co by zrobił, gdyby miał wszystko spod jego kopuły czaszki jak na tacy. Zapewne też by się załamał, oddając w wir melancholii samego siebie. Psuł, niszczył, a czego nie dotknął - wszystko obracało się w pył. Nie mógł nawet uzyskać wymaganego odpoczynku, kiedy to zauważył, że warga, którą obecnie przegryzał, staje się z powrotem bolesna. No tak, w tym miejscu przecież też się uszkodził.
- To ja... - zaśmiał się słabo, choć ewidentnie to nie był czas i miejsce na takie przekomarzania. Jednocześnie jego wzrok, po tym, jak zrozumiał, iż było to niestosowne, przeniósł się z powrotem na własne dłonie, które starał się ściskać i rozluźniać, by przeanalizować to, jaką siłę obecnie posiada. Niewielką, zważywszy uwagę na to, iż nie mógł nawet jakoś szczególnie napiąć specjalnie mięśni w celu wydobycia jakiejkolwiek krzty witalności. Super, nie ma co. Blady uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy powrócił z powrotem do tej prawidłowej rozmowy, wszak nie wiedział, co ma zrobić. Przeprosić? Ile razy może przepraszać? Chciał wyrazić zrozumienie, ale nie wiedział, w jaki sposób powinien się tego chwycić. Nieme pytania cisnęły mu się na usta, chociaż i tak czy siak na jakiś czas się od nich powstrzymywał. - Przepraszam... - podniósł ręce w obronnym stylu, jakoby chcąc tym samym go uspokoić, bo nie widziało mu się wprowadzać Maximiliana w jakiekolwiek napady złości. Prywatnie owszem, ale nie tutaj, nie w Skrzydle Szpitalnym. Posłał jednocześnie łagodne spojrzenie w jego stronę, by tym samym wyciągnąć dłoń w jego stronę, nie wiedząc, czy w ogóle oczekuje jakiegokolwiek kontaktu. Jakby chciał oswoić zwierzę, chociaż obecnie nie myślał zbyt trzeźwo i na pewno by tego nie zrobił, znając powagę sytuacji, w jakiej się znalazł. - Wytłumacz mi zatem, skoro jestem starszy, a głupszy. - najwidoczniej trochę się ożywił, chociaż sam nie wiedział, jak do tego podejść w taki sposób, by nikogo nie urazić. I nie, nie obwiniał się. Starał się wybadać grunt, chociaż był zmęczony, nawet jeżeli powoli zdawał się powracać do odpowiedniego stanu, z podpiętymi kroplówkami.
Zauważywszy zmianę w postawie przyjaciela, mógł poniekąd odetchnąć, ale nadal, zbyt wiele pytań kłębiło się w jego umyśle, w związku z czym nie bez powodu czuł, że to jest cisza przed burzą. A może myślał zbyt pesymistycznie? Pokręcił głową, by tym samym wolną dłonią, kiedy to odłożył różdżkę na bok, która mimowolnie zadrżała, musnąć palcem wskazującym skroni.
- Parę dni, chyba. Nie pytałem się jeszcze... albo nie pamiętam. Autentycznie, budziłem się i zasypiałem. - Faolán pokręcił własną głową, nie mogąc przypomnieć sobie, czy w ogóle pytał pielęgniarki o możliwość wyjścia spod sideł łóżka, niemniej jednak podejrzewał, że w takim stanie to nikt go nie puści. Przynajmniej teraz - podejrzewał, wedle podręcznikowych przykładów, wszak dokładnie kiedyś analizował próbę oderwania sygnatury magicznej od ciała, że po paru dniach będzie mógł funkcjonować bez pomocy innych. - Nie powinno być. - wziął cięższy wdech, decydując się na czystą szczerość w tym przypadku. - Dodatkowo dwie osoby wiedzą o mojej utracie. - na chwilę przerwał kontakt wzrokowy, wiedząc, że może to się wiązać z dodatkową falą pytań, niemniej jednak, skoro ufał Solbergowi, zamierzał z nim być całkowicie szczery.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPią Sty 22 2021, 00:16;

Gdyby Max potrafił wejść w umysł Lowella od razu zrobiłby porządek w jego myśleniu. Mimo, że nie raz już o tym rozmawiali, puchon wciąż nie potrafił zrozumieć tego, co Max do niego mówił, a ten nie wiedział jak inaczej do niego dotrzeć. Nic więc dziwnego, że czasem komunikacja między nimi leżała i kwiczała, zamiast przypominać cokolwiek sensownego. A zazwyczaj działo się to właśnie w sytuacjach podobnych do tej, w której znaleźli się teraz i o ile ślizgon rozumiał, że tamten mógł na tyle oberwać, że nie kojarzy niczego, co dzieje się wokół, o tyle nie był w stanie zrozumieć kilku mechanizmów, które wydawały się wciąż pozostać u puchona niewzruszone. Nie widział sensu po raz kolejny tłumaczyć obecnie, że Feli nie sprawia mu problemu, czy większych zmartwień, informując o podobnych sytuacjach. Dlatego też starał się ograniczać wypowiedzi, by przypadkiem potok niechcianych słów nie wyleciał z nich niekontrolowany. Nie tutaj.
Wciąż spokojnie lustrował twarz przyjaciela wzrokiem, jakby próbując cokolwiek zrozumieć. Tyle zawsze się działo, gdy postanowili zrobić tak naprawdę cokolwiek, że Max już zgubił rachubę. Mógł jedynie cieszyć się, że obydwoje jeszcze żyją i no cóż, tyle by było.
Nie odpowiedział na próbę żartu wystosowaną przez Lowella. Zdecydowanie nie był obecnie w nastroju. Po prostu uniósł jedną brew do góry, zadając nieme pytanie. Niestety, gdy już myślał, że powoli zaczyna się uspokajać, Feli postanowił dojebać oliwy do ognia tym, co wkurwiało Maxa chyba najbardziej. Słysząc kolejne bezsensowne przeprosiny, ślizgon wydał z siebie przeciągły jęk i ukrył na chwilę twarz w dłoniach, przez co nawet nie zauważył gestu puchona. Następnie wstał z krzesła i podszedł do końca łóżka, o które to się zaparł rękoma i spojrzał twardo na przyjaciela.
-Kurwa mać, przestań mnie ciągle przepraszać. - Powiedział powoli, jakby tłumaczył coś pięcioletniemu dziecku. Nie podnosił głosu, ale wciąż był on podobnie suchy, co wcześniej. -Czy Ty kiedykolwiek byłeś obecny podczas jakiejkolwiek naszej rozmowy? Nie dociera do Ciebie absolutnie nic, co mówiłem i robiłem? Ja.... - Urwał, bo nie potrafił i nie do końca chciał wywalać z siebie inne rzeczy. -...pierdolę. - Dokończył klasycznie, spuszczając głowę poniżej linii barków. Naprawdę czuł się wykończony tą rozmową i świadomością, że Feli czuje dziwną potrzebę tłumaczenia się przed nim w jakiś chory, bezsensowny sposób. - W dupie mam te Twoje przeprosiny, wiesz o tym, że one nic nie dają. - Dodał jeszcze, ponownie podnosząc na niego wzrok. O ile normalnie doceniał gest o tyle, nie widział sensu używania go tak często i w tak błahych sytuacjach. Szczególnie, gdy to słowo nie mogło już na nic wpłynąć.
-Może i dobrze, przynajmniej się zregenerujesz porządnie. - Powiedział już nieco spokojniej słysząc, że najbliższe kilka dni Felek może spędzić przykuty do tego oto łóżka. Nie miał problemów, gdy puchon leczył się sam, bo przecież wiedział, co robi, ale zdecydowanie czasem zbyt mocno lekceważył własne zdrowie, co już nie było tak pocieszające.
-Dwie? Jak to dwie? - Zapytał, nie do końca mogąc dopatrzeć się tam sensu. Domyślał się, że mówienie o tym mogło wciąż być dla Lowella ciężkie, ale matematyka zdecydowanie się Maxowi w tym nie zgadzała i wolał dowiedzieć się, komu w razie potrzeby wysyłać zdechłe szczury jak to wyglądało naprawdę.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPią Sty 22 2021, 00:36;

Nie bez powodu cieszył się zatem, że Max nie potrafił tak naprawdę posiąść jego myśli, w związku z czym czuł się w miarę bezpieczny... ale czy jednak nie byłoby tak lepiej? Mimo, iż stanowił jednostkę płci przystojnej, a nie pięknej, zdawał się zachowywać jak druga strona obozu, chociaż starał się w chuj, by nie przyczynić się do jeszcze większego wkurzenia się przyjaciela. Niemniej jednak, jak żeby inaczej, oczywiście - jego starania były na tyle o dupę rozbić, że po prostu, nawet jeżeli błagałby różnych bogów na kolanach, potrafił stwierdzić jedno - ssie mocno w relacjach międzyludzkich. Najlepiej by było, gdyby ewidentnie zamknął się w jakimś bunkrze i z niego w ogóle nie wychodził, dostając wyjątkowo prozaiczne jedzenie, byleby się nie poczuł niczym na wakacjach. Czy go to wkurzało? Tak, wkurzało go to, bo za każdym razem, gdy próbował subtelnie rozpocząć temat, okazywało się, że zamiast zamoczyć kostki, wrzucał się tak naprawdę kilka metrów pod taflę jeziora hogwarckiego. Gdyby wiedział, na samym początku, z czym to by się wiązało, być może wypierdoliłby w najlepsze do Wilmington, wszak nie był w stanie sobie przypomnieć, czy w ogóle podawał nazwę tej wsi. A jeżeli podawał - no to cóż, Max nie wiedziałby, który konkretny kierunek by po prostu obrał. Czy jednak ucieczka jest dobrym rozwiązaniem? Najwidoczniej nie, skoro leżał cały czas, choć poprawił poduszki w taki sposób, by była to pozycja półleżąca. Nie widział dyskutować z nim na tak niskim poziomie własnego ciała, czując się wyjątkowo nieswojo.
Czy było coś do zrozumienia? Nie wiedział, kiedy to i tak psuł na wszystkich polach własne podejście i szanse na wyjście obronną ręką z tej sytuacji. Taki jednak był, jest i będzie. Może zimny dla osób z zewnątrz, natomiast dla osób, którym pozwolił się ze samym sobą zapoznać - wyjątkowo wkurzający. I chyba powoli już się z tym godził, kiedy to usłyszał przeciągły jęk, na który się wzdrygnął (sam nie znał powodu takiej reakcji u siebie), a następnie Max zaparł się rękoma, patrząc w jego stronę charakterystycznie. Nie zamierzając odpuścić. Super, nie ma co, zajebista zabawa. Przybliżył kolana do siebie, czując ten napór, choć nie był to prawidłowy ruch, gdy nadal czuł się wyjątkowo słabo.
Nie przeprosił za to, że przeprasza - wreszcie, po tylu staraniach, siedział cicho, nie zamierzając wcale dolewać oliwy do ognia. Czy rozumiał coś z poprzednich rozmów? Oczywiście, że nie, skoro teraz zawodził. Siedział zatem, niczym dziecko nienauczone do pytania, jakoby stojące przy tablicy, czekając na to, aż nauczyciel mu podpowie, co, jak, gdzie i kiedy. Nie podchodził do tego jednak aż tak śmieszkowo - w ogóle nie podchodził w taki sposób, czując ten napór. Cholerny napór, którego obecnie miał dosyć, gdy głowa ponownie zaczęła mu pękać. Nie wpatrywał się, nie odpowiedział na żadne ze słów, uznając, że milczenie jest złotem. Wkurzonego Solberga chyba nie chciał w takim stanie widzieć, w związku z czym pod kopułą czaszki prowadził swoistą walkę, która... była widoczna w częściowy sposób. Bo o ile odcięcie się od emocji podyktowane było jego charakterem, o tyle jednak smaczek powodowała tak naprawdę uczona przez ostatnie miesiące oklumencja. A obecnie nie był w stanie jej wystosować, nie czując zmęczenia. Super, super, super. Zajebiście; nie spojrzał, nie miał odwagi, będąc na tyle pizdowatą osobą, że po prostu mięknął przy takiej konfrontacji. Zresztą, zawsze przy konfrontacji z bliskimi zdawał się posłusznie wykonywać polecenia. Pewnego piętna przeszłości zmazać niestety nie mógł.
- Była jeszcze jedna, która miała kontrolować przebieg tych ćwiczeń. - a tak naprawdę spisywać notatki, ale mniejsza. Robin, o ile wykonywała swoją pracę sumiennie, mogąc tym samym zainterweniować w razie konieczności, nie przebiłaby się przez końcowy efekt, obrywając tym samym rykoszetem; samo zasłonięcie uszu i przykrycie się kocem świadczyło o tym, jak to wszystko działało na otoczenie.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPią Sty 22 2021, 01:06;

Max nie uważał całkowicie, że Felek nie potrafi w relacje międzyludzkie. W końcu jakoś z nim się dogadywał i to nawet lepiej niż dobrze. Niestety Solberg nie potrafił zrozumieć, dlaczego czasami puchon po prostu się wycofywał, nie próbując w żaden sposób podejmować większej dyskusji, czy nawet bronić się przed jego argumentami. Wiedział, że w ten sposób ciężko im będzie dojść do czegokolwiek i nie bez powodu rosła w młodszym z nich frustracja, na kolejną bezowocną próbę. Tym razem jednak sam Max miał problem z wyrażeniem, o co tak naprawdę mu chodzi bo o ile potrafił wskazać mniej więcej, co go wkurzało o tyle nie do końca potrafił powiedzieć dlaczego, co powodowało jeszcze większą irytację ślizgona.
Pewnie, gdyby Felek spierdolił, Solberg nie zostawiłby tego tak po prostu. Na edukacji i tak mu nie zależało, więc mógł przecież latać od najmniejszej zasranej brytyjskiej wioski do kolejnej i szukać, gdzie tamten polazł, by domknąć niektóre sprawy. Może i konfrontacje nie były przyjemne, ale Max zdecydowanie wolał wyłożyć sobie wszystko jasno niż zostawiać jakieś niedopowiedzenia, które skutkowały... No właśnie tym, z czym teraz musiał się mierzyć.
Nie wiedział, jak traktować brak odpowiedzi na cokolwiek, co właśnie opuściło jego wargi. Podejrzewał, że nawet jakby godzinę tłumaczył kumplowi, co ma na myśli, ten i tak by nie zrozumiał. Przez chwilę patrzył na Felka, licząc jednak, że ten załapie cokolwiek. Widocznie jednak nadzieja naprawdę była matką głupich i Max ponownie spuścił głowę. Z jednej strony chciał reakcji, potrzebował słów tego drugiego by móc wywalić z siebie inne rzeczy, które często zalegały w jego umyśle. Z drugiej... Zdecydowanie czuł się bezpieczniej porzucając to wszystko. Widać od niego teraz zależało, co stanie się w tej sytuacji dalej.
- Serio nie masz kompletnie nic do dodania? - Zapytał, patrząc na kumpla, który zdecydowanie unikał jego wzroku. Max naprawdę przestał interesować się tym, gdzie są i że nie wszystkie łóżka na sali są wolne. Nie pierwszy raz robił burdę w szpitalnym i podejrzewał, że nie ostatni.
-Widać zajebiście jej poszło, nie ma co. - Westchnął, powoli tracąc jakąkolwiek nadzieję. - Chociaż ktoś, kogo znasz? Masz pewność, że, no wiesz, nie wyleci gdzieś dalej? - Mimowolnie w jego głos wtargnęła nuta troski. Nie mógł nic poradzić na to, że mimo wkurwienia, wciąż mu na Felku zależało, a wiedział, że wcale nie jest mu tak łatwo z konsekwencjami po Luizjanie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPią Sty 22 2021, 01:30;

Dlaczego Lowell się wycofywał? Był świadom tego, jak niektóre słowa potrafią perfidnie ranić. Był świadom tego, jak wiele rzeczy potrafi przeszyć człowieka na wylot, pozostawiając w nim całkiem pokaźną, widoczną dziurę, jakoby pustkę, której nie da się wcale tak łatwo załatać. Zauważał to - ta rozmowa wpływała na jego dalsze rozumowanie. Ranił poniekąd, przyczyniając się do bycia problemem, a problemów należy, gdy inne rzeczy nie wchodzą w grę, po prostu się pozbyć. Nie bez powodu bardziej osuwał się w cień, choć tego tak naprawdę nie chciał do końca. Trudno było mu podjąć się tych środków zapobiegawczych, gdyż nadal nie potrafił uformować prawidłowej, działającej bariery, w związku z czym ponownie zagryzł wargę. Czemu taki był? Dlaczego nie mógł normalnie podejmować się wszystkiego? Dlaczego, zamiast być kimś w rodzaju osoby wspierającej, przeniósł się między ludźmi w celu bycia osobą wspieraną? Wkurzało go to, w związku z czym nie bez powodu zacisnął mocniej pięść, by tym samym zauważyć, że przy większym wysiłku kończyna zaczyna drżeć. Fajnie, nie ma co. Nawet prawidłowo nie może się na siebie zdenerwować, bo od razu cos się znajdzie - jakiś haczyk, widoczny problem, wrastające się w struktury umysłu korzenie. Sprawiające wrażenie pasożytów, które nie pozwalają na normalne funkcjonowanie, nie pozostało mu nic innego, jak zwyczajnie płynąć z prądem. Subtelnie.
Czy w jego przypadku znajdowały się niedopowiedzenia? Owszem, ale z jasnych, oczywistych powodów. Nie chciał się przyznawać, że zależy mu na przyjacielu bardziej, niż ten sobie mógł życzyć, dlatego nie bez powodu zdawał się jednocześnie pozostawać pod płaszczykiem braku zrozumienia i jakiejkolwiek ludzkiej logiki. Zresztą, wraz z upływającym czasem... nie zależało mu na zrozumieniu. Nie chciał być zrozumiany. Nie chciał, rozumieć. Chciał czasami pierdolnąć tym wszystkim gdzieś w kąt i wyjechać w Bieszczady. Niestety - nie mógł, dlatego siedział cicho. Czy zauważał w sobie błędy? Tak, zauważał. Traktowanie czasami Maximiliana niczym stworzenia o umyśle grappy, jak również te bezsensowne tłumaczenia... wprawiały go w złość. Pamiętał każde słowo, ale nadal, nie potrafił się do nich prawidłowo przystosować.
- Czy jest? - zapytał, choć nie wymagał odpowiedzi, traktując to jako swoiste pytanie retoryczne. Nie było nic do dodania. Wolał uniknąć konfrontacji - i to mogło go sprowadzić na samo dno. Zbyt długo jednak nie wytrzymał, bo i tak czy siak nie miał możliwości odcięcia się od wszystkich emocji. Nabierał różnych barw, a gama zdawała się być bardziej widoczna. - Nie potrafię inaczej działać. Wiem, jestem świadom tego, co się wydarzyło, ale co mogę powiedzieć? Czy mogę zmienić się od razu? Czego ty, zresztą, poza tym, oczekujesz? NIE zmienię się z dnia na dzień. Niezależnie od tego, jakich kroków bym się podjął, nadal będę taki sam. Nadal będę walił typowym "przepraszam", napędzając to jebane perpetuum mobile. - wziął cięższy wdech, czując ucisk w klatce piersiowej. Nie powinien się przeciążać, a jednak to robił. Znowu. Wypuściwszy powietrze, zastanowił się jeszcze, przykładając dłoń do skroni. Słowa zaczynały mu się powoli mieszać. Głos trochę się podwyższył. - Jeżeli sprawiam kłopot - nie - jeżeli sprawiam kłopot w tej chwili, to po prostu wyjdź. Oszczędź sobie tej farsy na kiedy indziej. Nie mam ani argumentów za, ani przeciw, więc tak, zgadzam się z tobą w stu procentach. I nie zamierzam się przed tym bronić, bo nawet jeżeli bym się przygotował, nie zdołałbym udowodnić swojej racji. I tak nie zamierzam, bo znam wynik tego konfliktu. - odwrócił wzrok czekoladowych tęczówek. Było z nim źle, gdy czuł goryczkę w swoich słowach, ale taka była prawda. Nie miał prawa wygrania tej dyskusji; nie w takim stanie. W sumie, zresztą, w żadnym. Był kompletnym debilem, nie potrafiąc zapewnić, że pogadają o tym później. Miał ochotę się zamknąć w sobię, ale za każdą próbą postawienia ponownej bariery, gdy to nadal pozostawał osłabiony, krył się niewielki grymas bólu. Przy znacznie mocniejszej próbie natomiast chwycił się za skronie, masując je własnymi palcami; jak chciałby się od tego wszystkiego odciąć. Jak chciałby stąd uciec, by już nigdy nie musieć patrzeć na to, w jakim stanie się znajduje. I nie bez powodu, kiedy to kątem oka dostrzegł, że nie ma pielęgniarki, po prostu odpiął kroplówkę i tym samym chwiejnym krokiem podszedł do torby, by wyciągnąć z niej szluga i zapalniczkę. - Ani mi się waż teraz jakkolwiek mnie moralizować. - wymruczał ostrzej, kiedy to materiałem własnej piżamy zatamował krew wydobywającą się z wcześniejszego wkłucia. Nawet jeżeli go wszystko piekło, nawet jeżeli ruchy te były słabe i obarczone ryzykiem ponownego wylądowania na ziemi, przy każdej próbie pomocy wydobywał z siebie warknięcie, zakrawające o widoczne zdenerwowanie z nutką agresji wynikającej głównie z doznań, z jakimi miał obecnie do czynienia. A niech mu wpisują punkty. Będzie super, nie ma co; usiadł na łóżku, ściskając mocniej poszewkę i tym samym odpalając drżącymi dłońmi papierosa, zacisnąwszy mocniej powieki.
- Wyjebane już mam w to, tyle osób o tym już wie przecież, że, kurwa, powoli mi to różnicy nie robi. - dodał pod koniec, wiedząc, jak to wszystko jest chujowe. Zresztą, nie zależało mu już. Miał to kompletnie w dupie. Eskil od początku wydaje się być osobą kłapiącą językiem na lewo i prawo, a, zresztą, jak to mówił Max - lepiej jest nie okazywać słabości. Ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust, gdy pociągnął trochę dymu, czując ponownie ból, do którego starał się przyzwyczaić, ale zdawał się być inny. Różniący się.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPią Sty 22 2021, 05:09;

Potrzebował jakiejkolwiek reakcji ze strony Felinusa. Nie obchodziło go, czy ten znowu przeprosi, czy postanowi wbić w serce ślizgona kilka szpilek. Wiedział, że czasem nie da się uniknąć bólu i trzeba sobie z nim jakoś radzić i mimo wielu bolesnych słów, które usłyszał z ust Lowella, nie miał mu nigdy tego za złe. Oczywiście, niektóre zdanie wciąż wpływały na niego, gdy umysł wyciągał je z odmętów pamięci podczas słabszych dni, ale mimo wszystko Max wolał usłyszeć kilka gorzkich zdań niż trwać w milczeniu. Nie miał pojęcia, co Felek w sobie kryje, ani co postanowi właśnie powiedzieć. Nie chciał po prostu jednostronnej konwersacji, która spełzłaby na niczym. Nie bez powodu więc, gdy puchon otworzył w końcu usta, nie przerwał jego słów, choć miał na to straszną ochotę. Cierpliwie doczekał do końca wypowiedzi, by móc spojrzeć na nią jak na swoistą całość.
- I tu jest cały problem Feli. Nigdy nie mówiłem, że chcę żebyś się zmienił. Ani kurwa raz. Wybacz jeżeli tak to odebrałeś. Cieszę się widząc, jak z dnia na dzień kroczysz w lepszym kierunku, owszem, ale nigdy kurwa nie wymagałem od Ciebie tej zmiany. Wiem, że to nie jest proste, próbować naprawiać swoje spierdolone wady i że nie staje się to z dnia na dzień. Liczyłem tylko na to, że zrozumiesz, że komuś może na Tobie też zależeć i nie wszyscy mają w Ciebie wyjebane. Widać zbyt wysoko postawiłem poprzeczkę. - Zaczął spokojnie, bo choć serce w jego piersi wydawało się pracować na pełnych obrotach, on dziwnie się uspokoił. - Jeżeli uważasz, że stanowisz dla mnie problem to widocznie wcale nie znasz mnie tak, jak Ci się wydaje. Wiesz czemu się wkurwiłem? Nie dlatego, że tu jesteś, nawet kurwa nie dlatego, że poszedłeś jak debil pchać się w sytuację, z której mimo ogromnego bólu wiedziałem, że nie będę mógł Cię wyciągnąć, choć prawdopodobieństwo że coś jebnie od początku było większe niż chciałeś przyznać. Wkurwiłem się, bo wciąż mam wrażenie, że traktujesz podobne rozmowy ze mną jak jakiś jebany obowiązek, który musisz odklepać żebym się nie czepiał. Nie musisz mi się tłumaczyć i choć oczywiście, że czuję się lepiej wiedząc, że w razie konieczności wiem co się odjebało, nie jestem Twoim strażnikiem. Liczyłem, że jestem kimś bliżej przyjaciela. Oczywiście, że się kurwa o Ciebie martwię, ale czy kiedykolwiek powstrzymałem Cię przed czymś, co śmierdziało mi na kilometr? Nie. Nie po to mnie masz, żebym mówił Ci, co jest dla Ciebie dobre, ale widzę, że nie potrafisz tego zrozumieć. - Z każdym kolejnym słowem, obojętność, którą się wcześniej zasłaniał zdawała się znikać, a w oczach ślizgona widać było pewnego rodzaju ból. Ból, który miał tyle warstw, że sam Max bał się, co znajdzie, gdy odsłoni tę ostatnią. - Nie chcę słyszeć od Ciebie przećwiczonych zdań i przygotowanych argumentów. - Dodał jeszcze, na ostatnie zdanie Lowella. Nie potrzebował wyreżyserowanych rozmów, które bezpiecznie dążyły do porozumienia. Chciał choć raz, by Felek pokazał to, co naprawdę myśli, zamiast skrywać się za stawianymi przez siebie barierami. Widocznie wymagał zbyt dużo. Może nie powinien, ale nie mógł nic poradzić, że tak cholernie mu na nim zależało.
Gdy zobaczył, jak puchon odłącza się od kroplówki i odpala szluga pokręcił tylko głową.
- Nie mam zamiaru na to patrzeć. Jak zrozumiesz cokolwiek z tego, co kiedykolwiek powiedziałem, to wiesz, gdzie mnie szukać. - Nie mógł już dłużej tego znieść. Patrzenie, jak Lowell sam sobie dopierdala sprawiało, że bolało go serce i ponownie czuł, jak robi mu się niedobrze. Musiał pobyć sam. Potrzebował przemyśleć kilka spraw na spokojnie, ze szlugiem w jednej dłoni i butelką Ognistej w drugiej. Wiedział nawet dokładnie, gdzie skieruje swoje kroki.

//zt

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPią Sty 22 2021, 09:21;

Reakcja najwidoczniej nie była zadowalająca, w związku z czym jedyne, z czym mógł się spotkać Felinus, to dodatkowe zniechęcenie. Nie chciał prowadzić tej rozmowy. Czy stawiał bariery? Tak, zawsze stawiał, bojąc się jakiegokolwiek skrzywdzenia. Nie bez powodu - doświadczenia z poprzednich lat nadal w nim zostawały. Nadal zdawał się znajdować tam, gdzie nie powinien, chociaż w pewnym momencie po prostu chciał wyjść. Czy było to logiczne? Nie potrzebował teraz logiki, nie potrzebował teraz w ogóle niczego. Dlaczego? Wcale się nie odsuwał, prędzej przechodząc pewnego rodzaju załamanie. Chwilowe odchylenie głowy do tyłu przyczyniło się do jej niemiłosiernego bólu, ale i tak czy siak nie widział w tym żadnego sensu. Przynajmniej z czasem, bo o ile coś mówił, o ile jego słowa zdawały się przeszywać ciszę, o tyle nie musiał zbyt długo czekać na to, aż wszystko spadnie. Aż większość się rozpierdoli, aż część jego własnego podejścia po prostu nie będzie trzymana poprzez bariery. Czuł się źle? Tak. Czuł gniew? Tak. Wobec Maximiliana? Nie. Miał cholerną rację. Zachowywał się niczym człowiek, który to zdawał się przygotowywać na każdą ewentualność, nawet gdyby obecnie miała spaść bomba atomowa na całą Wielką Brytanię. Zawsze starał się wyjść zwycięsko, nie potrafiąc zmienić swojego podejścia do tego.
Spiął mimowolnie mięśnie, kiedy to poczuł, jak wszystko się wylewa. Raz po raz, znowu, znowu się psuje. Brawa dla niego; idealnie bawił się w formie własnej marionetki i osoby nią sterującej. Najwidoczniej wszystko postanowiło pierdolnąć, bo wreszcie miał odpowiedź. Wreszcie ją otrzymał - nie musiał w żaden sposób bawić się w doszukiwanie, o co może chodzić. Wreszcie mógł odpocząć - wreszcie nie musiał zastanawiać się nad tym, o co w tym wszystkim chodzi. Czy traktował te rozmowy jako obowiązek? Po części. Nie wiedział, czemu tak się dzieje, niemniej jednak czuł się jak największy idiota obecnie, nie potrafiąc z siebie wykrzesać żadnych większych słów. Czuł, że wszystko go przeszywa, a kolejne prowadzenie tej rozmowy może się źle skończyć. Nagminnie zignorował zbyt wiele, nagminnie sprowadzał samego siebie na samo dno, w związku z czym... po prostu mu nie zależało już.
Dym papierosowy spowodował możliwość częściowego uspokojenia, się, a gdy usłyszał kolejne słowa, nie zastanawiał się już nad niczym innym. Drżącą ręką raz po raz przykładał sobie papierosa do gęby, chcąc o tym wszystkim zapomnieć. Nie chciał niczego dodawać, bo co mógł dodać? Najwidoczniej nic, kiedy to pozostawał bez argumentów. Zresztą, mówił już wcześniej. Przyjmował to wszystko, ale nie należało to do przyjemności, a prędzej zdawał się odczuwać ponowny ból w klatce piersiowej, na który obecnie postanowił się wyciszyć, choć wcale nie było to takie proste. Kiedy ten wyszedł, własne dłonie umieścił na głowie, chcąc wygłuszyć w sobie wszystko, choć wcale nie było takie proste. Nie potrafił postawić odpowiednich barier, w związku z czym wcale nie zmagał się z tym bez jakiegokolwiek wysiłku. Będąc debilem, już mu kompletnie na niczym nie zależało, dlatego jedynie pomachał dłonią na biegnącą w jego kierunku pielęgniarkę, która jedynie coś mruknęła pod nosem, by tym samym pozwolić sobie na kolejne wkłucie. I przylepienie wręcz do łóżka, na co się już nie denerwował.
Miał to wszystko gdzieś. Nawet jeżeli przyjął słowa Maximiliana, musiał spojrzeć na nie od innej strony. Szkoda, że to nie jest takie proste, jak żeby chciał, by było. Super, nie ma co.

[ zt ]
Powrót do góry Go down


Thaddeus H. Edgcumbe
Thaddeus H. Edgcumbe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Dodatkowo : Kapitan Drużyny Puchonów
Galeony : 182
  Liczba postów : 825
https://www.czarodzieje.org/t18881-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18884-thaddeus-h-edgcumbe
https://www.czarodzieje.org/t18882-thaddeus-h-edgcumbe#543402
https://www.czarodzieje.org/t20662-thaddeus-h-edgcumbe-dziennik#
Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 EmptyPią Sty 22 2021, 15:22;

Przekręcił teatralnie oczami, zbywając machnięciem dłoni troskę kumpla. Kryjąc jednocześnie swego rodzaju satysfakcję, na słówko 'najlepszy' - bo choć sam siebie za takiego nie uważał, tak schlebiało mu, że przynajmniej najlepszy przyjaciel widział w nim coś więcej niż półgłówka na miotle. Mimo jego wcześniejszych słów o ewidentnej głupocie.
Nie tak źle, ale nie dobrze, to prawie połowa tabeli. Dlatego trenuję teraz jak g ł u p i, czego skutki widzisz... — parsknął cichym śmiechem, przebiegając dłonią po tęczowym boku jakby prezentował coś niesamowitego - na pewno jednak przykuwającego wzrok. — Zgadałem się z Brooks z pierwszego roku studenckiego na treningi, jest pałkarką Harpii. Coś czuję, że częściej będę twoim pacjentem, bo oboje nie mamy hamulców.
Próbował gorączkowo zakopać myśl o Peregrine, która tak nagle, bezwiednie wypłynęła na wierzch jego świadomości. Im bardziej jednak to robił, tym bardziej nagle markotniał. Pluł sobie w brodę, że nie potrafił tego przepracować, tylko w kółko odkładał 'na później'. Czasem miewał wrażenie, że łatwiej przyjdzie mu pogodzić się ze śmiercią Dziadków, niż ponowną utratą Theresy. I to przez własną g ł u p o t ę. Na odejście Archiego i Meropy nie miał wpływu - co innego jednak w tym wypadku...
Spokojnie, na kasę nie narzekam. Sroki solidnie płacą — od razu odmówił pomocy - o którą nawet Coltona nie zdobyłby się poprosić, zwłaszcza finansową. Zoś Samoś, ze wszystkim zawsze dawał sobie radę sam. Nawet jeśli w istocie nie dawał. — Gdybym był bieglejszy w zaklęciach, sam bym na mieszkanie nałożył odpowiednie uroki. Ale zaklęciarz ze mnie taki, jak z koziej dupy waltornia — zauważył jeszcze bystro - nim poddał się uzdrowicielskim działaniom Aslana. Pacjentem był wyjątkowo grzecznym i posłusznym - takiego to tylko ze świecą szukać. Nie narzekał, przedstawiał tylko fakty - nawet nie bagatelizował swoich urazów. Im szybciej się ich w końcu pozbędzie, tym szybciej i sprawniej wróci na miotłę.
Wyjdź za mnie, Aslan, kurwa — aż westchnął z ulgą i roześmiał się zaraz, gdy towarzyszący mu wiecznie ból nagle zaczął mijać, jak ręką odjął. Podciągnął zgodnie z poleceniem lekarza nogi na szpitalne łóżko, układając się wygodnie na boku. Głowę podparł sobie ramieniem, obracając się w kierunku Krukona. — Zrobię nam obrączki ze stetoskopu i zużytego znicza.
Kiwnął głową z aprobatą na obietnicę odnośnie prawka Aslana - bo naprawdę marzyło mu się, żeby pośmigać z kumplem nad Londynem lub gdziekolwiek - potem jednak spoważniał, zasłuchując się w... uzewnętrznionym Coltonie. Nic nie mógł poradzić na ten niedorzeczny, szeroki uśmiech, który wypłynął mu na usta. Cieszył się. Naprawdę cholernie się cieszył ze szczęścia swojego przyjaciela. I jego osobiste nieszczęście w żaden sposób na to nie wpływało.
Bo ten cymbał, Colton, naprawdę był zakochany.
Oj stary... — położył swoją dłoń na ramieniu Aslana, w pełnym pokrzepienia ale i zrozumienia geście. — Balsam dla mego serca, gdy wiem, że możesz popisywać się swym debilizmem w tak sprzyjających okolicznościach — skwitował, szczerząc się jak głupi. Po to, by po kolejnych słowach studenta unieść dłoń z jego ramienia - i palnąć go porządnie przez bark. Ale tak po przyjacielsku. — Jakiej jednej rodziny? — prychnął, marszcząc czoło. — Prócz Nielsenów masz jeszcze wsparcie jednoosobowej rodziny Edgecumbe'ów, nie zapominaj! — pogroził mu paluchem - choć goryczka oblała mu gardło.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Skrzydło Szpitalne - Page 14 QzgSDG8








Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 14 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 14 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Skrzydło Szpitalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 14 z 21Strona 14 z 21 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 17 ... 21  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Skrzydło Szpitalne - Page 14 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
pierwsze pietro
 :: 
skrzydło szpitalne
-