Post
Praca 02/2021
Ponowny powrót do rzeczywistości po
pięknych, trwających feriach.
Niestety - nie był on taki, jaki to chciał, by po prostu był. Przemęczenie ostatnimi sytuacjami odbijało się na jego zdolnościach, w związku z czym nie bez powodu czuł się trochę jak worek ziemniaków, który to został potarzany po podłodze
kilkukrotnie - niczym stara, zużyta szmatka, niby nadająca się do niczego. A i tak ktoś będzie od niej wymagał czegoś więcej, niż bycia tylko i wyłącznie starą, zużytą szmatką. No cóż - całego świata nie zadowoli. Starał się zatem skupić na paru głównych rzeczach własnego istnienia, czyli relacjach, pracy i samym sobie. Nie chciał przyczyniać się do kolejnego zamartwiania przyjaciela, w związku z czym należycie starał się odpoczywać i nie przemęczać. Czuł się trochę jakby we śnie, ale koniec końców to były tylko i wyłącznie granice jego własnego umysłu, które to należało odpowiednio zorganizować. Przejąć nad nimi kontrolę absolutną. Chwycić za oręże i przywrócić nowe porządki do istniejącego już świata.
Spędzał zatem czas w aptece głównie na obsługiwaniu klientów. Owszem, może nie było to coś, co go kręciło, ale koniec końców zapewniało jakiś należyty spokój, dzięki któremu mógł w miarę normalnie funkcjonować. Od czasu do czasu robiąc sobie napoje na zapleczu, kiedy to miał poluzowanie i ludzi akurat nie kręciło do tego, by kupić parę składników do eliksirów; kawowy napój pobudzał go częściowo na nogi, kiedy to siedział na krześle, nakreślając własne ramiona na oparciu. Amerykańska czwórka, gdy chwytał w dłoń od czasu do czasu Wizbooka, chcąc sprawdzić, co ciekawego dzieje się wśród znajomych. I trochę popisać, jakby nie było - dopóki szef nie patrzył, mógł poniekąd oddać się czynnościom, które to sprawiały mu przyjemność. No, dopóki to musiał czekać na kolejną dostawę
składników, która to niemiłosiernie się dłużyła. Czyżby korki w Londynie, w związku z narastającymi problemami na tle politycznym (które to jednak ucichły częściowo), nadal zdawał się mieć przejebaną strukturę transportową?
Całe szczęście, że akurat wtedy, gdy korzystał z uroków własnej pracy, podając pewnej staruszce składniki na eliksir wiggenowy, które to doskonale pamiętał, szanowny jegomość zdołał przyjechać. Proste chwycenie za różdżkę i mocniejsze ściśnięcie wokół niej palców pozwoliło mu tym samym na powolne podejmowanie działań w zakresie przeniesienia rzeczy do magazynu. Dokładnie jednak sprawdzał najróżniejsze fiolki, starając się tym samym upewnić, czy aby na pewno wszystko jest z nimi w
porządku. Wyglądało na to, iż żadna z nich nie uległa stłuczeniu, kiedy to przenosił je na odpowiednie półki i starał uporządkować w należytej kolejności. Szkiele-Wzro, Regeneracyjne, Czyszczące Rany, Wiggenowe, sprawdzające pokrewieństwo dwóch osób, Pamięci... to wszystko wymagało starannej opieki - a taką wówczas Lowell starał się zapewnić, kiedy to tyknięcia wskazówek zegara wyznaczały kolejne minuty, a te minuty wchodziły w skład godzin. Nawet sam nie zauważył, kiedy to czas zdawał się uciekać znacznie szybciej, niż było to w zwyczaju, gdy obsługiwał klientów - na jego korzyść, oczywiście.
I tak oto porządkował. Liczył, zliczał, odliczał, dopełniał własnych funkcji, które to powróciły na łaskę normalności. Robota była przyjemna i nie wymagała wcale takiego sporego wysiłku, aczkolwiek z czasem potrafiła znużyć; nie bez powodu Felinus zrobił sobie kolejną kawę, jakoby chcąc tym samym uzupełnić braki energii we własnym organizmie. Całe szczęście, że nie został samemu przydzielony do tejże ważnej misji - współpracownik również musiał z nim działać, w związku z czym czuł się tym samym jakoś
lepiej.
W taki sposób minął dzień - dzień pracy, kiedy to dni wcale tak szybko nie ulegały prześmiewczej mocy zbliżającego się wieczoru - snującego się niczym koty wydobywające ze swoich pazurów swoiste cienie. Spokojnie zatem, bez konieczności świecenia sobie niczym idiota za pomocą różdżki, mógł zamknąć tym samym aptekę, gdy wszyscy z niej wyszli - sprawdziwszy odpowiednio zabezpieczenia, ostatni raz przekręcił kluczyk w zamku, będąc świadomym odpowiedzialności, którą to w swoich rękach posiadał.
Udał się we własną stronę - po zamknięciu sklepu i wypełnieniu obowiązków - wiedząc doskonale, iż ten dzień był w sumie dniem przepełnionym
spokojem.
[ zt ]