Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 20 z 20 Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20
AutorWiadomość


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyCzw Maj 19 2011, 14:14;

First topic message reminder :




Na szóstym pietrze znajduje się sala wielkości klasy i kawałek więcej. Nie ma określonego koloru,gdyż każdy uczeń który do niej wejdzie może zmienić kolor miękkiego dywanu i ścian na jakikolwiek sobie wymarzy.Na północnej i południowej ścianie znajdują się dwa wielkie okna, na których parapecie spokojnie mieszczą się dwie osoby. Na czas imprez które często odbywają się w tym miejscu okna można zasłonić wielkimi zasłonami,przez co w pokoju zapada przyjemny półmrok. W jednym z rogów mieści się gigantyczna narożna kanapa,a po podłodze w niewielkich kupkach są porozrzucane kolorowe poduszki. Na pięknej drewnianej szafce stoi różowy gramofon,a w szufladzie można znaleźć całą kolekcje płyt gramofonowych poczynając od klasyki a kończąc na ciężkich brzmieniach. Uczniowie uwielbiają spędzać tu czas,i organizować imprezy.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPią Lis 19 2021, 12:14;

Wziął głęboki wdech. Grunt przygotowany, uwaga Robin przyciągnięta w maksymalny sposób. Widział w jej ciemnych oczach, że teraz nie pominie żadnego słowa które wypowie. Oczywiście nawet w takiej sytuacji musi pojawić się dogryzanie więc siłą rzeczy jej zaczepka nie mogła pozostać bez odpowiedzi.
- Po prostu lubię jak się mną ktoś opiekuje. Wielkie mi rzeczy. - wywrócił oczyma ale nie uśmiechnął się bo jeszcze trochę, a jego powaga zostanie rozdrobniona w drobny mak, a naprawdę chciał się poradzić! Nie chciał sam podejmować decyzji. Nie wiedział jak się do tego zabrać a Robin wie dużo, więc będzie wiedziała co czynić. Był tego przekonany. Nie obchodziło go, że mogłaby nie posiadać wiedzy na dręczący go problem. Nie było takiej opcji.
- Po tych paru miesiącach nagle mnie olśniło i zacząłem panikować jak Hawk w tłumie. Nie wiem co robić Robin. - krążył wokół tematu i krążył, aż w końcu utkwił w niej swoje niebieskie oczy i przytrzymywał jej wzrok na sobie, otaczając ich śmiertelną powagą. W końcu jęknął z żalu.
- Robin, czy mając dziewczynę ja muszę chodzić z nią na randki?- wydusił z siebie to, co spędzało mu sen z powiek. Wydął dolną wargę w podkówkę.
- To obowiązkowe? Co się robi na randkach? Często muszą być? Po co one w ogóle mają być? Muszę…? Jak myślisz…? - patrzył na nią błagalnym wzrokiem, a całe zagubienie w jego oczach znajdowało ujście właśnie w wypowiedzianych słowach. Traktował to jako coś, co go przerażało. Randki! Kojarzyły mu się z drogimi restauracjami, srebrną zastawą, smokingiem-którego-nienawidził, niewygodnymi butami, okropną oficjalnością i milionem oczekiwań, które w większości wychodziły poza jego możliwości. Najgorsze w tym wszystkim była ta powaga Eskila… On nie żartował.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPią Lis 19 2021, 13:40;

Nie skomentowała w żaden sposób jego słów, bo i nie wiedziała, co sama mogłaby powiedzieć. Faktem było, że lubił gdy ktoś zwracał na niego uwagę i nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Może właśnie z tego powodu Eskil tak bardzo w tym momencie budował napięcie. Ponownie próbował zwrócić na siebie uwagę i szło mu to bardzo dobrze. Robin naprawdę była przekonana, że chodzi o coś cholernie ważnego. Zachowywała kompletną powagę.
- Daj spokój, nie może być aż tak źle - zauważyła delikatnie, kompletnie niepewna tego, o co może mu chodzić. Wyglądał, jakby zaraz miał tutaj wyzionąć ducha, a jej się to kompletnie nie podobało. Nie lubiła takiego Eskila, nie wiedziała, jak z nim w takiej sytuacji postępować! Próbowała zachować powagę, ale powoli zaczynała panikować.
I całą powagę chuj trafił…
Wpatrywała się w niego, zawzięcie mrugając powiekami, jakby kompletnie nie docierało do niej to, co właśnie mówił. Tyle że, dokładnie zrozumiała te słowa, po prostu chyba jeszcze nie była w stanie tego ogarnąć swoim rozumem. Merlinie…
- Jaja sobie ze mnie robisz?! - groźnie zmarszczyła brwi, po czym bez zastanowienia złapała leżącą obok niej książkę i trzepnęła nią Eskila mocno w ramię. To ona tutaj niemal schodziła na zawał, a ten się jej pytał, co ma robić na randkach?! Zabije go. Jak słowo daje, zabije. Nie widziała innej opcji. Po prostu prosił się o śmierć w męczarniach i z chęcią mogłaby mu ją zapewnić! Oh, jakże była teraz wkurzona! To niesamowite, jak skrajne emocje potrafił w niej wywoływać jeden półwil!
- To ja tu praktycznie schodzę na zawał, zastanawiając się, co się stało, a ty mnie o randki pytasz?! - nie wytrzymała i oczywiście wybuchnęła. No bo jak mogła zachowywać się inaczej, kiedy miała do czynienia z tak irracjonalnym człowiekiem?! - Słowo daję, zabiję cię kiedyś - dodała po chwili. Chciała nawet wrócić do swojego porzuconego referatu na rzecz bardzo ważnego tematu, ale nie mogła się na nim skupić.
Szlag by trafił tego Eskila...
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPią Lis 19 2021, 14:09;

Reakcja Robin sprawiła, że cofnął rękę, oparł plecy o krzesło i skrzyżował ręce na ramionach przyjmując pozycję oraz minę osoby dotkniętej do żywego. Ba, można pokusić się o spostrzeżenie, że jego policzki pokrył słabo widoczny rumieniec. Zacisnął usta i czekał aż Robin się ogarnie. Nie obyło się bez wywracania oczami i wzdychania.
- Skończyłaś się nabijać czy przyjść jutro jak ci przejdzie?- burknął tonem urażonej osoby. Może i wydawać by się mogło, że problem jest nieadekwatny do rozmiaru jego przejmowania się, ale czy ktoś mu ostatnio nie mówił, że przeżywa pewne sytuacje intensywniej? Wywalił nogi pod stolikiem, a że kończyny miał długie to stopy znalazły się pod krzesłem, na którym siedziała Robin.
- Czyli co, według ciebie moja sprawa jest niepoważna? Ogarnij się bo ja chcę wiedzieć co robić.- odchylił się trochę na krześle i czekał, wymownie wzdychając i okazując wyraźnie zniecierpliwienie.
- Doireann lubi romantyczne rzeczy i te takie wiesz, z książek. Ona chce mi romansidła czytać i bronię się przed tym bardziej niż przed transmutacją. No i nie wiem czy ona może chce jakieś randki, ale po cholerę nie wiem z czym to się je.- mówił od razu co mu leży na sercu, bo akurat Robin była osobą z którą mógł podzielić się większością myśli. Może źle to ubrał w słowa, ale co tam, to Eskil. Nie można oczekiwać po nim perfekcyjnego zachowania.
- Przecież ja nie miałem nigdy wcześniej dziewczyny. Ja nie wiem…- i uciekł wzrokiem gdzieś na bok. Powód zachował dla siebie.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPią Lis 19 2021, 20:11;

NIe wierzyła. Po prostu nie wierzyła w to, co właśnie miało miejsce. Bo za cholerę nie spodziewała się, że tym jego wielkim, ogromnym problemem, z którym to nie potrafił sobie poradzić, będzie konieczność randkowania z własną dziewczyną! Merlinie, uchowaj tego chłopaka, przed jej gniewem, bo przecież ona go na pewno w końcu zabije! I będzie miała ku temu jak najbardziej racjonalne i słuszne powody. Zbudował w niej tak ogromny strach, że nie potrafiła tego opisać, a sytuacja okazała się być… błaha. I to wcale nie było tak, że lekceważyła jego problemy. Jedynie uważała, że ta cała dramaturgia była kompletnie nie warta tego, co aktualnie słyszała.
- Eskil, ty serio nie widzisz, jak to absurdalnie brzmi? - zapytała, unosząc jedną brew ku górze. - Zachowujesz się tak, jakby przynajmniej ktoś umarł, a w zasadzie, to chodzi ci o to, że nie wiesz, co robić, jak spotykasz się ze swoją dziewczyną sam na sam - prychnęła głośno, wcale nie ukrywając tego, jak to w jej odczuciu wyglądało i brzmiało. Poza tym, nie była pewna, czy była odpowiednią osobą do tego, aby akurat Eskilowi udzielać tego typu rad. Chyba jej nie wypadało, a przynajmniej tak jej się wydawało w tym momencie.
Sięgnęła ponownie po pióro, jednak widząc, że atrament na jego końcu wysechł, westchnęła głośno i schowała je do piórnika. W międzyczasie słuchała mimo wszystko tego, co Eskil miał do powiedzenia, z dezaprobatą kręcąc przy tym głową. Im więcej go słuchała, tym bardziej zdawała sobie sprawę z tego, w jak beznadziejnej sytuacji się znajdował. Czemu tylko akurat ją musiał sobie wybrać do tego typu pomocy…
Przymknęła na chwilę powieki i opierając łokieć prawej dłoni o stół, palcem wskazującym i kciukiem złapała swoją nasadę nosa. Myśl Robin, myśl. Przecież jesteś mądrą dziewczyną. Poradzisz sobie z takim jełopem jak ten tutaj… Wzięła głęboki oddech, wciąż nie otwierając oczu.
- Dobra, zacznijmy od początku - powiedziała, otwierając oczy. Utkwiła swoje spojrzenie w półwilu, chociaż próżno było szukać w nim kompletnej swobody czy śmiechu. Dalej była na niego zła o tą całą dramaturgię. Ale rozpoczęcie tłumaczenia od samego początku wydawało jej się najrozsądniejszym posunięciem. - Po pierwsze, randka nie musi być zawsze romantyczna i w ogóle nie musicie chodzić do restauracji. Nie musisz dawać jej kwiatów czy deklarować sonety. W randkowaniu chodzi po prostu o wspólne spędzanie czasu. W formie, w jakiej wam obojgu sprawia to przyjemność. Możecie iść w jakieś inne, nieznane wam wcześniej miejsce, popływać w jeziorze, czy jeździć na hipogryfach. I to dalej będzie randka. - starała się to wyłożyć w bardzo prosty i racjonalny sposób, jednak nic nie mogła poradzić na to, że im dłużej o tym mówiła, tym bardziej chciało jej się śmiać. Do czego to doszło, aby ona pouczała półwila, co ma robić ze swoją dziewczyną...
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyNie Lis 21 2021, 19:25;

Łatwo było wybuchać emocjami przy Robin. Czasami odnosił wrażenie, że miała na niego specjalne zaklęcie, które uruchamiało w nim pokłady ukrywanej emocji i dysponowała sobie tym jak tylko chciała. Momentalnie jego mina pogłębiła się w bardzo głębokim urażeniu.
- Dla jednego problemem będzie wyjście do sklepu bo ma fobię społeczną, a dla drugiego wychodzenie w jakieś oficjalne miejsca gdzie czegoś się od niego wymaga, a on nie wie co. Jeśli chcesz się nabijać to sobie pójdę i poszukam kogoś... - na końcu języka miał "mądrzejszego", ale dosadnie ugryzł się aż poczuł ból. O awanturę tutaj tak łatwo jak o wstrzymanie oddechu - można próbować powstrzymać to przez pewien czas, ale w końcu będzie trzeba pozwolić ciału odetchnąć. Babcia miała w planach wysyłać go na spotkania w zacniejszym gronie "czystokrwistych", ale zanim on w ogóle dojrzał do wypuszczania go gdziekolwiek w publiczne miejsce (gdzie nie narobi wstydu swoją pomysłowością i buntem) to sama zaniemogła i utknęła w łóżku. Być może wówczas oswoiłby się z "oficjalnymi wyjściami", które go tak przerażały.
- Musi być romantyczne bo ona takie lubi. I wierz mi, nie będzie zachwycona jeśli randka będzie w środku lasu w Dolinie Godryka. Będzie się bać. - niby Robin właśnie mu radziła, a on "odbijał" te argumenty, wymuszając niejako na niej porady dotyczące odnalezienia kompromisu między nim a Doireann. Nie powinna tego robić, ale Eskil perfidnie mieszał ją w tę sprawę.
- Pływanie w jeziorze i jazda na hipogryfach... Merlinie, to jest szaleństwo na naszą miarę, Robin, a nie Doireann. - wywrócił oczyma jakby tłumaczył jej coś niesamowicie oczywistego. Westchnął głośno i potarł dłonią twarz jakby próbując zetrzeć z siebie zmęczenie całym tym procesem myślowym. Nie pomagała mu myśl, że ostatnio się sprzeczali.
- Tyle dobrego, że nie trzeba nosić smokingów ani siedzieć sztywno jak kołek w jakiejś restauracji... I co, i często trzeba tak chodzić na randki? Ja mam jej dawać jakieś prezenty? Ona czyta te romansidła i nie wiem co ona by chciała. - ostatnie zdanie powiedział już ciszej, bardziej do siebie. Jak dla Eskila to randki były niepotrzebne. Nie wiedział jak się zachować bo to kojarzyło mu się straszliwie oficjalnie.
- Lucas zabrał Alise do Meksyku na randkę... albo jakoś tak. - dodał dla przykładu bo bądź co bądź nie pójdzie do książek szukać porad. Zmuszał do tego Robin, a widział przecież jak bardzo tego nie chciała. Mógł iść do Lucasa, Huntera, a nawet Drake'a, a on idiota uparł się na nią. Co zrobić...
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPon Lis 22 2021, 11:08;

Nie wiedziała, w jaki sposób to możliwe, ale niejednokrotnie już przetestowali z Eskilem podobny scenariusz; zaczynali od uśmiechów, aby przejść przez krzyki i fochy po to, by ostatecznie podczas jednego spotkania skończyć na przytulaniu się. To niesamowite, ale ich relacja nigdy nie była przeciętną czy normalną,cokolwiek to słowo oznaczało. Między nimi zawsze musiało być burzliwie, jak i w tym konkretnym momencie. Znowu zaczynali na jednym pułapie, a przemieścili się w zaledwie kilka minut na kompletnie inny.
- I kogo sobie poszukasz? - uśmiechnęła się i sceptycznie uniosła brew do góry. Oboje wiedzieli, że gdyby poszedł z podobnym problemem do Huntera czy Lucasa, ci od razu by chłopaka wyśmiali i nie potraktowali tego poważnie. Ona owszem, też się śmiała, ale mimo wszystko chciała mu pomóc. Nawet jeśli dalej uważała, że ta cała dramaturgia, zanim rozpoczął konkretny, interesujący go temat, była kompletnie niepotrzebna.
Westchnęła (nie wiadomo po raz który podczas tego spotkania…) słysząc jego słowa odnośnie tego, że musi być romantycznie, bo tak chce Doirean.
- Słuchaj, związek, to sztuka kompromisu. Ze strony obojga. To nie może być tak, że cały czas robicie coś, co ona lubi, bądź coś, co lubisz ty. Musicie spotkać się gdzieś pośrodku - starała się tłumaczyć mu to w sposób prosty i przejrzysty, bo chciała, aby jak najwięcej z jej słów do niego dotarło. - Przecież równie dobrze możecie poczytać inne książki i niekoniecznie w Dolinie Godryka? Przecież w Hogwarcie masz pokój życzeń - przypomniała mu jeszcze łaskawie, bo w końcu oboje z tego miejsca korzystali regularnie. Robili w nim to, co chcieli, bez konieczności udawania. I nie, Robi nie namawiała go, aby ten próbował przeforsować swoje zdanie nad zdanie jego dziewczyny. Próbowała pokazać, że są inne sposoby i inne rozwiązania problemu niż tylko te skrajne.
Parsknęła lekkim śmiechem, słysząc jego kolejne słowa, po czym pokiwała z uznaniem głową, przyznając mu punkt w tym rozdaniu. Fakt, coś podobnego raczej nie pasowało do tej spokojnej puchonki, którą poznała. Nie wiedziała, jak bardzo, bo nie spędzały zbyt wiele czasu razem i ta znajomość była bardzo powierzchowna. W sumie… może czas to nadrobić?
- Dobra, zróbmy tak - klasnęła w dłonie, aby przywołać jego uwagę. Upewniła się, że patrzy prosto na nią. - Wyobraź sobie samego siebie. W miejscu, które sprawia ci mega przyjemność. Robiąc to, na co masz dokładnie ochotę. Jakby to wyglądało? - zmuszała go do ruszenia mózgiem i robiła to w pełni świadomie. Ale kiedy wspomniał o Lucasie i tym, gdzie zabrał Alise na randkę, prychnęła pod nosem, po czym pochyliła się i pstryknęła Eskila w czoło. - Przestań porównywać się do innych! Rusz mózgiem i odpowiedz na moje pytanie. No, już, czekam - wcale go nie ponaglała. Jedynie chciała pokazać wyjście z sytuacji. Takie, aby zadowolić wszystkich wokół i by ponownie nie musiała toczyć z nim podobnych dyskusji.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPon Lis 22 2021, 17:34;

Przymrużył powieki i posłał jej srogie spojrzenie, aby nie drążyła kogo sobie poszuka w zamian za nią. Dobrze wiedziała, że jest niezastąpiona i to tylko takie gadanie, bo jednak nie mógł wprost pytać o co chodzi z randkami i to byle kogo. Zaufał Robin i musiała to znieść, czy tego chciała czy nie. Zmuszał ją do powagi i wytężania umysłu, cały czas nie żałując poprzedzającej rozmowy dramaturgii. Maksymalnie wykorzystywał łączącą ich więź przyjaźni. Widziały gały w co się pakowały... niech cierpi.
- Gdyby nie kompromisy to nigdy w życiu nie zdołalibyśmy ze sobą wytrzymać, Robin. Notorycznie musimy być w kompromisach, inaczej się nie da. Za bardzo się różnimy. - co nie zmienia faktu, że im się udawało. Pomimo tych różnic dogadywali się, potrafili się sobie zwierzać i być blisko. Doskonale zdawał sobie sprawę jak to wszystko działało, ale odnalezienie tego w kwestiach randek... Merlinie! Nie miał pojęcia co wybrać. Gdy wpadał na szalone pomysły to w większości przypadkach Doireann nie mogła w tym uczestniczyć - choćby huśtanie się na żyrandolu czy notoryczne marzenie wejścia znów w sam środek prawdziwego lasu i to na cały dzień, bez przewodnika i wielkiego towarzystwa. Nie chciał też, aby się musiała choćby przez  chwilę bać czy czuć niepewnie. Co to za radość z randki gdyby choć raz spojrzała na niego z lękiem, bo wybrał takie, a nie inne miejsce. Akurat w tym przypadku nie chciał być egoistą, ale też nie wyobrażał sobie siedzenia w restauracji w miejscu publicznym gdzie nie wiedziałby czy może być sobą czy jednak nie do końca.
- Ja i czytanie książek... Słodka Morgano, jak ty coś powiesz... - puścił jej oczko, aby nie obraziła się za bardzo na te słowa. Oczy błysnęły mu na wspomnienie Pokoju Życzeń. Cudowne miejsce, a chętnie dowiedziałby się czego Doireann pragnie - niewypowiedziane słowa zamienią się w magię miejsca. Skrzywił się.
- Ona nie lubi jak gdzieś jest za dużo magii więc Pokój Życzeń odpada... przecież on się zmienia co chwila. - westchnął i też próbował wymyśleć miejsce, które by względnie im odpowiadało. Jak to się stało, że Robin pomagała mu wybrać lokalizację... Oby Doireann nigdy nie dowiedziała się o tym co go nękało! Przeczesał palcami włosy i popsuł ich niestaranne ułożenie na tryb chaosu, a kiedy Robin klasnęła to niemal podskoczył, bo nie spodziewał się, że będzie tu klaskać. Zerknął na nią lekko podejrzliwie. Jak zawsze.
Kiedy zadała pytanie to splótł ręce na karku i odchylił się na krześle w akompaniamencie "hmm!".
- Jest kilka takich miejsc. - uśmiech zamajaczył na jego ustach. - Dłoń Przeznaczenia w Arabii. To było zajebiste. Serio, mógłbym tam zamieszkać. - to Robin pokazała mu to miejsce, niejako z okazji jego siedemnastych urodzin. Tak częste wspominanie tego miejsca udowadniało jak wielkie zrobiło na nim wrażenie. To nie był chwilowy zachwyt, oj nie.
- Hmm... leżę na hamaku, w pełnym słońcu, z kotem na kolanach, smokami w tle, w okularach, nad jeziorem, w samych galotach, za mną jest las, i ten lodowaty sok dyniowy w samoschładzającej szklance... - o tak, rozmarzył się, bowiem bardzo tęsknił za słońcem i paradowaniem w krótkich rękawach. Na moment zapomniał, że mieli mówić o kompromisie w kwestii odnalezienia dobrego miejsca na randkę.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptySro Lis 24 2021, 10:53;

Oboje wiedzieli, że nic sobie nie robi z jego srogich spojrzeń, tak samo, jak w odwrotną stronę, gdy ona jego takimi obdarowywała. I chyba tak miało pozostać już zawsze, bo zaskakująco często musieli takich spojrzeń używać w swoim towarzystwie.
Zaniepokoiła ją nieco informacja o tym, że Eskil cały czas musi żyć w kompromisie z Doirean. Niemniej, nie dała tego po sobie poznać. Ale wszyscy wiedzieli, że to nie powinno wyglądać w ten sposób. Owszem, związek to sztuka kompromisów, ale chyba nie pod każdym względem..
- Nie może być aż tak źle - rzuciła delikatnie, w odpowiedzi na jego słowa. Bo co innego mogła powiedzieć? Nie była w ich skórze, nie wiedziała, jak to dokładnie wszystko wygląda. Poza tym, wiedziała, że jej przyjaciel czasami lubił naginać rzeczywistość względem własnych zachcianek czy pomysłów. Może i tym razem było podobnie? Cholera go wie. Owszem, wiedziała, że niektóre spośród rozrywek, które upodobał sobie Ślizgon, na pewno nie będą adekwatne dla jego dziewczyny, ale przecież czasami posiadał normalne pomysły na spędzenie czasu. I wcale nie musiały one od razu należeć do nudnych i kompletnie nierealnych wykonaniu Dori. I to właśnie chciała mu udowodnić podczas tej rozmowy.
Założyła nogę na nogę, by potem odgarnąć z twarzy ciemny kosmyk włosów. Wciąż jeszcze nie do końca przywykła do tego koloru, ale mimo to, podobała się sobie w takim wydaniu.
- Pokój życzeń zamienia się w to, co aktualnie sobie zażyczysz. Nie oznacza to, że będzie zmieniać się co chwilę. - przypomniała mu delikatnie, pokazując jednocześnie, że takie rozwiązanie również może posiadać swoje korzyści. Jedynie należało je zauważyć.
Widziała, że odpływał myślami od tego, co tutaj i teraz. Zagłębiał się w miejsce, w którym aktualnie chciałby być. I w myślach robił dokładnie to, na do miał ochotę.
- Fakt, na dłoni przeznaczenia widoki były genialne - przyznała, po czym sama uśmiechnęła się. Również wspaniale wspominała tamten czas. Miejsce było cudowne i z chęcią odwiedziłaby je ponownie. - Ok, to skoro masz tę wizję, to teraz pomyśl o tym, jak dla Doirean mogłoby wyglądać idealne spędzenie czasu - poprosiła go jednocześnie pragnąc przypomnieć, że tu nie chodziło tylko o niego. Że zmierzała w jakimś konkretnym kierunku ze swoim tokiem rozumowania. Może z pozoru niewidocznym, ale jednak.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptySro Lis 24 2021, 17:04;

Nie wiedział czy notoryczne zawieranie kompromisów to dobrze czy źle. Nie dawało mu się to aż tak we znaki, a poza tym miał do Doireann słabość tylko nie przyznawał się do tego tak oficjalnie. Kiedy go o coś prosiła to nawet jeśli próbował odmówić to nie przychodziło mu to łatwo. Wzruszył ramionami ale nie wyglądał na jakoś specjalnie zmartwionego - jak zawsze widział problem tam, gdzie inni nie dostrzegali (np. proces umawiania się na randkę z własną dziewczyną).
- A jak chcę być w paru miejscach naraz to Pokój zgłupieje? - zapytał z nadzieją, ale widać było, że nadeszła go ochota na żarciki, a całe napięcie jakie towarzyszyło mu na początku tej rozmowy gdzieś prysło. Rozluźnił się, wyglądał zdecydowanie lepiej niż w tej upiornie zmartwionej odsłonie. Na jego ustach znów majaczył uśmieszek.
- Herbaciarnia pani Puddifoot. - pokazał Robin język. Mądrości mądrościami, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Tak czy siak i tak mu pomogła samym rozkładaniem tej sprawy na czynniki pierwsze i zmuszeniem jego mózgu do intensywniejszego myślenia, a nie samego zastanawiania się czy randki są obowiązkowe.
- Dobra, zajmę się tym, a teraz mi powiedz jedną zasadniczą rzecz: jak długo zamierzasz udawać brunetkę? Wpadłem na fantastyczny pomysł. Jeśli do końca tego roku ich nie zmienisz to też przemaluję się na czarno. - odsłonił zęby w wybitnym wyszczerzu. Wszystkie bolączki jak ręką odjął, siedział już zadowolony i gotów przekomarzać się, przeszkadzać, dokuczać. W oczach widniała wdzięczność, która w słowach nie umiała się w pełni okazać. Tak to bywa z Clearwaterem. Woli okazać coś niż bawić się w cudowne słowa.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyCzw Lis 25 2021, 16:01;

Widziała wyraźnie, że się rozluźnił, co niezmiernie ją cieszyło. Nie lubiła napiętego Eskila. Nie pasował jej w takiej wersji. To nie był ten Eskil, którego wzięła a swojego przyjaciela, ale liczyła się z tym, że i w takiej postaci występował. Niemniej, cieszyła się z faktu, że wyraźnie było widać, że rozmowa z nią mocno mu pomogła. Bo chyba o to w przyjaźni chodziło, prawda? Aby sobie pomagać, być, kiedy ta druga osoba tego najbardziej potrzebowała. Ile przyjdzie mu za to zapłacić, to kompletnie inna kwestia i nie zamierzała teraz na ten temat dyskutować. Odwdzięczy się jej. Na pewno. Przyjdzie na to odpowiedni moment, nie miała co do tego faktu żadnych złudzeń.
- Prędzej ty zgłupiejesz- prychnęła pod nosem, ale mimo to na jej ustach czaił się uśmiech, kiedy poczuła, że wchodzą w bardziej znajome sobie tereny rozmowy. Czyli wspólne śmianie się i dokazywanie. Było tak, jak zawsze powinno być.
Zaczęła zbierać swoje rzeczy i pakować je do torby, kiedy wspomniał o herbaciarni. - No to już wiesz, co powinieneś zrobić i gdzie ją zabrać - powiedziała, nie zerkając na niego. Jednak nie mogła zignorować tej zaczepki odnośnie jej wyglądu. Posłała w jego kierunku spojrzenie z rodzaju tych morderczych, którymi tak bardzo często go obdarowywała.
- Tyle, ile będzie mi się podobać. A tobie nie musi - cóż za cięta riposta! Normalnie lepsze stosowali pierwszaki, ale miała to głęboko w nosie. Czuła się dotknięta do żywego. Odgarnęła kolejny kosmyk ciemnych włosów, nieświadomie unosząc nieco podbródek ku górze. - Idziesz, czy zamierzasz już tutaj się malować? Może na różowo? Będzie lepiej pasować kolor do tej cudownej herbaciarni i Twojej cukierkowej dziewczyny - nie mogła, po prostu nie mogła się oprzeć, aby mu nie dogryźć. Oczywiście nic nie miała do Dori, ale bardzo pasowały jej te słowa, w tym kontekście wypowiedzi. Nic dziwnego, że zagościły na robinowym języku.
+
Zt. x2
Powrót do góry Go down


Christina Grim
Christina Grim

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Dodatkowo : Likantropia, prefektka
Galeony : 536
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17966-christina-grim
https://www.czarodzieje.org/t17982-kryska-grim#510194
https://www.czarodzieje.org/t17969-christina-grim
https://www.czarodzieje.org/t20719-kryska-grim-dziennik
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyCzw Sty 27 2022, 02:03;

Kryśce wcale nie przeszkadzało, że jej rozmówca nie wiedział o tym, że chwilowo jest niemową. Właściwie to jej to nawet nie dziwiło. Wielu innych uczestników wyprawy, którzy również poszli do lochów zamku, tak jak ona, oberwało o wiele mocniej niż Gryfonka, więc to normalne, że to o ich przypadkach rozmawiała większość uczniów i nauczycieli. Sama pewnie chętnie podyskutowałaby i poopowiadała innym, jak tam było, ale no… Problemy techniczne jej to obecnie uniemożliwiły. Nie obawiała się też tego, że akurat Felinus będzie naśmiewał się z jej tymczasowego braku głosu. W końcu trochę go już znała i odnosiła wrażenie, że jest jedną z milszych i normalniejszych osób w tym zamku. No i na wizbooku odniosła wrażenie, że polubił Tuptusia. A każdy, kto lubił jeże, musiał być tak naprawdę dobrym człowiekiem.
Chociaż sama walka z inferiusami była niemiłym i dosyć strasznym przeżyciem, i gdyby nie szczęście głupiego, to Kryśka skończyłaby ją najpewniej bez kawałka nogi, to ostatecznie i tak nie żałowała, że poszła do podziemi. Najwidoczniej budziła się w niej jakaś wcześniej utajona natura prawdziwego Gryfona, która była żądna przygód. Inaczej chyba nie mogła wytłumaczyć swojego, ostatnio dosyć częstego, braku rozwagi.
Wysłuchała odpowiedzi byłego Puchona, kiwając nawet głowa, a potem szybko naskrobała odpowiedź.

“A chociaż jakiś fajny i stylowy ten kapelusz? Czy taka nieciekawa mycka na głowę? :D
I wiesz… Za kilka lat Ty też zostaniesz takim nauczycielem, więc nic straconego.”

Z rozbawieniem obserwowała, jak Felinus reaguje na widok Tuptusia. Kryśka już dawno straciła głowę dla swojego jeża, więc była zadowolona, że inni też ulegają jego urokowi. No ale jak tu mu nie ulec. Zwłaszcza, że Gryfonka nawet stroiła zwierzaka w rozmaite czapeczki i nie tylko.
Słysząc zadane pytanie pokiwała głową na boki, bezgłośnie mówiąc “jako-tako”. Chwilowo nie mogła napisać odpowiedzi, bo ręce miała już zajęte Tuptusiem, który po rozwinięciu z kulki widocznie zainteresował się nową osobą. Nie wszystkie jeże lubiły obcych ludzi, ale ten akurat uwielbiał być w centrum uwagi, więc z entuzjazmem poznawał nowe osoby. Taki mały, kolczasty atencjusz.
Gdy już Tuptuś znalazł się w dłoniach Felka, Kryśka pokazała jeszcze jak należy go głaskać. A potem zabrała swoje ręce, by były Puchon mógł sprawdzić, jak to jest głaskać jeża, a sama wzięła swój notes, by napisać odpowiedź, którą następnie mu pokazała.

“Czasem nawet ja nie wiem, że Tuptuś chowa się w mojej torbie, więc zazwyczaj nauczyciele o nim nie wiedzą. Ale przed takimi potencjalnie niebezpiecznymi i ważniejszymi zajęciami staram się sprawdzać, czy nie chce zabrać się ze mną na gapę.”

Na pytanie o zwierzęta pokręciła jedynie głową, bezgłośnie mówiąc, że ma tylko Tuptusia. Wcześniej właściwie Kryśka niespecjalnie przepadała za zwierzętami. Coś się zmieniło dopiero po tym, jak na jednym ze spacerów spotkała dzikiego jeża…

@Felinus Faolán Lowell
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyCzw Sty 27 2022, 10:59;

Świadomość o pewnych rzeczach wychodzi dopiero po zapoznaniu się z ich strukturą - mniej lub bardziej pękniętą, układającą się w kształt pajęczyny wynikającej z samego schematu fizycznego uderzenia. Lowellowi to nie przeszkadzało - każdy jest różny. Każdy przede wszystkim niesie na sobie brzemię, a Christinie po wydarzeniach w Camelocie przytrafiło się dość szczególne. Nie do końca bolesne, aczkolwiek ewidentnie utrudniające międzyludzką komunikację; słowa obecnie z jej strony się nie wydostawały. Zamiast tego pozostawały pisane elegancko i bez najmniejszych problemów na kartce notesowej, być może kredowanej. Nauczyciel asystenta uzdrawiania nie był w stanie określić tak prostych rzeczy, mimo że pozostawał stałym obserwatorem i pochłaniał jakiekolwiek zmiany w otoczeniu bądź nowinki z niebywałą zachłannością - czekoladowe oczy skupione miał przede wszystkim na istocie dzierżonej przez przedstawicielkę domu Godryka Gryffindora. Przypominał różę, ale nie był próżny - tylko pod względem kolców, które mogą wbić się nieprzyjemnie w skórę.
I nie naśmiewał się. Nie był z tych, którzy przejawiali w sobie gram nietolerancji, a zamiast tego funkcjonował, pozwalając innym również na działanie - dopóki to nie stanowi rzecz jasna krzywdy na strukturach ludzkiej duszy i psychiki. Był miły - i nie zamierzał z tego rezygnować, mimo że tę łatkę nie zawsze posiadał i parę lat temu mógł określić samego siebie cieniem snującym się po odmętach korytarzy niczym jakiś zbrodniarz.
- Nieciekawa mycka na głowę... Wiesz, w sumie gdyby nie to, że stanowi ona element poprzednich epok, to bym jej nawet nie wziął. - machnął dłonią wręcz, bo czego mógł oczekiwać po wyprawie do średniowiecznego zamku? Moda sprzed wielu lat, mimo że należała w tamtych czasach do czegoś bogatego, teraz niewiele wnosiła, poza oczywiście świadomością, w co dokładnie ubierali się czarodzieje. Czy był z tego dumny? Mógł być, gdyby kurtyna rzęs podniosła się w iskierce zaintrygowania względem zdobyczy zdobytych poprzez archeologiczne odkrycia samego Lancastera Jonesa. Spojrzenie jednak utkwił przede wszystkim na jeżyku, który naprawdę pozostawał uroczy w swej naturze. I nic dziwnego - wystarczy spojrzeć na te ojojoj małe łapki i ojojoj uroczy pyszczek.
Kolczasty atencjusz zjawił się na dłoniach młodego już mężczyzny, który mimo wszystko zdawał się być podekscytowany niczym dziecko. Najwidoczniej albo gdzieś tam wewnątrz znajduje się stale pielęgnowana dusza dzieciaka, który nie ma pojęcia o świecie w żadnym z jego aspektów, albo mimo wieku... nie dorósł. Obydwa scenariusze - ich wystąpienie rzecz jasna - nie są takie nieprawdopodobne. Posiadanie we własnych rękach takiego małego stworzenia pozostawało odpowiedzialnością, ale do niej Lowell pozostawał już przyzwyczajony; dzięki instrukcjom ze strony Gryfonki z łatwością - to znaczy się, nie aż tak, ale z jakąś - mógł głaskać zwierzę bez posiadania większego zawahania. I musiał przyznać, było to ogromnie ciekawe doświadczenie, bo rzadko kiedy widzi się, że ktoś ma jeżyka na własność. - No kto jest uroczym Tuptusiem? - uśmiech rozkwitł na jego twarzy, kiedy to mówił do zwierzątka bez najmniejszego skrępowania. Jakoś od momentu, gdy zaopiekował się Florką na wakacjach w Arabii, przychodziło mu to zdecydowanie łatwiej. Pokazywanie opiekuńczości i troski zatem może mogło być dziwne, aczkolwiek siedziało zagnieżdżone gdzieś w głębi jego własnego serca.
- Czyli można się go spodziewać w najmniej spodziewanym momencie... - były Puchon zaśmiał się słyszalnie, acz nie na tyle głośno, by przypadkiem nie przestraszyć niepotrzebnie istoty. Musiał spoglądać na notatnik i literki, ale nie sprawiało mu to większego problemu. Raczej. - A zdarzyło się, że nawet jeżeli sprawdziłaś torbę, to on jakimś cudem się w niej magicznie pojawiał? - chłopak podniósł kąciki ust do góry. - Nie boisz się go brać ze sobą do miejsca, gdzie sowy są powszechną metodą komunikacji? To znaczy się, listy? - proste pytanie wydostało się spomiędzy jego ust jeszcze, kiedy to ręce miał zajęte Tuptusiem.

Powrót do góry Go down


Christina Grim
Christina Grim

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Dodatkowo : Likantropia, prefektka
Galeony : 536
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17966-christina-grim
https://www.czarodzieje.org/t17982-kryska-grim#510194
https://www.czarodzieje.org/t17969-christina-grim
https://www.czarodzieje.org/t20719-kryska-grim-dziennik
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyNie Lut 20 2022, 00:42;

Choć brak głosu bywał denerwujący i niewygodny, chociażby dlatego, że przez konieczność pisania wszystkiego jej udział we wszelkich dyskusjach i zwykłych, grupowych rozmowach był opóźniony, to i tak Kryśka wolała podchodzić do tego z nastawieniem, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. Może to był taki nieoczywisty znak od losu czy Merlina, sugerujący jej, że za dużo gadała? No niewykluczone. Zwłaszcza, gdy Grimowa przypominała sobie, jak w ostatnich czasach zdarzało jej się pyskować… różnym osobom. Może takie przymusowe milczenie naprawdę dobrze jej zrobi. Oby tylko kiedyś tam przeszło. Wolała sobie póki co nawet nie wyobrażać, że miałaby być niemową już na zawsze…
Pokiwała głową słysząc słowa Felka o czapce. Ona sama pewnie w ogóle by jej nie wzięła ze sobą. Czapka mogłaby być nawet pamiątką po samym Merlinie, ale jeśli nie miała jakichś oczywistych bajerów, to dla Kryśki byłaby ona zbędnym fantem. Bo wartość historyczna nie leżała wysoko na liście rzeczy, które Gryfonka sobie ceniła. Nie uważała też, by możliwość dodania sobie wzrostu za pomocą tej czapki była warta większej uwagi. Przeznaczenia i genów nie oszukasz, i Kryśka już dawno to zrozumiała na przykładzie swojego wzrostu, do którego już nawet się właściwie przyzwyczaiła, więc nie czuła potrzeby dodawania sobie kilku centymetrów takimi tandetnymi sposobami jak czapka czy szpilki.
Z uśmiechem obserwowała jak Felinus, początkowo ostrożnie, a potem z coraz większą wprawą, głaszcze Tuptusia. Kryśka po prostu uwielbiała swojego jeża, i nie dziwiła się wcale, że u innych on również budzi fascynację. Bo chociaż jeże nie były jakimiś wyjątkowo rzadkimi zwierzętami, a wręcz często można było określić je mianem pospolitych, to niewiele osób decydowało się na takiego właśnie zwierzaka domowego. A już szczególnie wśród czarodziejów. Sama Kryśka pewnie w ogóle nie zdecydowałaby się na zakup jeża, gdyby nie dziki przedstawiciel tego gatunku, którego spotkała raz na spacerze. No i cóż - przepadła po prostu w tym tuptaniu. Stworzonko było na tyle urocze i fascynujące, że ostatecznie kupiła jeża i książkę o opiece nad nimi. Potem przyszła kolej na ubranka i dodatki dla jej małego pupila. A teraz jej jeż z rozbawieniem mógł być określany pełnoprawnym Gryfonem!

“No niestety, czasem tak to właśnie wygląda. Zwłaszcza, gdy zapomnę sprawdzić torbę i kieszenie przed wyjściem z mieszkania.”

Naskrobała na kartce, kiwając smętnie głową, a potem wyciągając wiadomość w stronę chłopaka. Nie żeby towarzystwo jeża jej przeszkadzało. Ale no czasem jednak lepiej by dla niego było, gdyby został w mieszkaniu. Co do tego nie było wątpliwości.

“Z raz czy dwa mi się to zdarzyło. Wiesz, niby jest to zwykły jeż, ale kupiłam go w menażerii z magicznymi zwierzętami, więc może jednak ma jakieś niecodzienne umiejętności :)”

Odpisała szybko na pierwsze pytanie. Bo Tuptuś czasem zachowywał się naprawdę niecodziennie jak na zwykłego jeża. Ale to może dlatego, że codziennie miał do czynienia z czarodziejami?

“Hmm… Na początku trochę się bałam. Ale on już sam chyba wie, że jeśli nie jesteśmy w domu, to nie może tuptać nigdzie sam. Raz właśnie sam wyszedł z torby i się czegoś wystraszył, więc teraz pozostaje w niej dopóki sama go nie wyjmę.”

Odpowiedź na drugie pytanie zajęła jej już trochę więcej czasu. Wiadomo, na początku strasznie obawiała się, że Tuptuś zostanie przekąską czyjejś sowy. Ale co do czego, to przecież uczniowie często mają też szczury, a mimo to nie było chyba ostatnio afer o tym, że czyjegoś gryzonia zżarła sowa innego ucznia…

@Felinus Faolán Lowell
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 352
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptySob Kwi 29 2023, 16:14;

Po powrocie do Angli trochę wypadła z obiegu, jeżeli chodziło o naukę. Spakowanie pół roku życia nie było najprostsze i była wdzięczna, że była Brandonem i miała najszybszy dostęp do magicznego transportu, bo to wszystko zajęłoby jeszcze więcej. Oczywiście dochodziła też kwestia aklimatyzacji w bardziej pochmurnym i ponurym miejscu, no i wreszcie jego rozświetlenie ukochanymi kuzynkami i siostrą. Wreszcie jednak wymówki jej się skończyły, a powody do wzięcia się w pełni w garść i powtórzenia zaklęć namnożyły.
Właśnie szyła jeden ze swoich projektów, co prawda była to dopiero pierwsza wersja żeby wyłapać błędy, ale chciała sprawdzić, jak wyglądałaby w różnych wersjach kolorystycznych, szczególnie, że nie mogła zdecydować się na jeden konkretny.
Miała kilka rozłożonych manekinów krawieckich, ale tylko jedną iterację sukienki.
- Gemino – powiedziała i na manekinie numer dwa pojawiła się taka sama kreacja.
Pokiwała sobie samej głową, kopia była bardzo dobra i tylko kilka drobnych zagięć materiału się różniło, więc przy pomocy Secare zaledwie kilkoma ruchami różdżki poprawiła je, by były identyczne. Pozostało jej jeszcze sześć manekinów do ubrania, nie było na co czekać, szczególnie, że po południu miała iść na zajęcia. Otrzepała nadgarstek, zgrabnie chwyciła różdżkę i skupiła się na drobnych plisach i artystycznych podwinięciach sukienki, łapiąc wzrokiem każde intencjonalne zagięcie i po raz kolejny powtórzyła Gemino. Tym razem kopia była dużo wierniejsza, a poprawki z pomocą Secare zaledwie minimalne. Przy czwartej kopii nie musiała już poprawiać nic, więc kontynuowała rzucanie Gemino dopóki wszystkie manekiny nie były ubrane.
Niby mogła najpierw przetestować wszystkie kolory, które mogłyby pasować do tej sukienki na kartce i uszyć ją już z właściwego materiału, ale takie kombinowanie było idealne do utrwalenia wiedzy, a to z kolei było niezwykle ważne, jeżeli chciało się osiągnąć precyzję godną mistrza sztuki.
- Colovaria Nigreos – wypowiedziała bardzo dokładnie i starannie, pilnując ruchu swojej różdżki. W końcu nie tylko teraz projektowała, ale przede wszystkim ćwiczyła transmutację. W momencie biel testowego materiału zmieniła się w czerń, nie była to jednak czerń taka, jaką by chciała, wydawała się mieć ciepłe podtony, a jej zależało na czymś bardziej kruczym. Zastanowiła się nad tym, zerknęła w swoje notatki odnośnie tej sukienki i jeszcze raz na rysunek podglądowy. Odchrząknęła. - Colovaria Nigreos – powtórzyła wybrane zaklęcie, tym razem skupiając swoje myśli na czerni kruczej, która w słońcu lśniła granatem i fioletami.
Faktycznie, druga sukienka zmieniona na czarną wyglądała dużo chłodniej, ale teraz nie pasował jej materiał, nie oddawał w pełni tego, jak chciała, żeby sukienka pobłyskiwała. Był to w końcu tylko materiał testowy. Mogła go zmienić na różne inne, ale te ćwiczenia z transmutacji postanowiła zostawić sobie na później, aktualnie chcąc skupić się na samym kolorze. Po pierwsze, by mieć pewność, że czerń była właśnie najlepszą opcją dla tej sukienki, a po drugie, żeby powtórzyć sobie colovarię i zobaczyć, jak dokładnie i do jak dokładnych tonów mogła zmienić materiał. Wyciągnęła więc próbnik kolorów i, patrząc się na konkretne ze wzornika, rzucała zaklęcie na następne sukienki manekinów, starając się dokładnie odwzorować to, co widziała.

/zt +
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 352
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptySob Kwi 29 2023, 16:39;

Późnym wieczorem, po wszystkich zajęciach, wróciła do popołudniowej komnaty, włączyła jedną z klasycznych płyt na gramofonie i oddała się nauce połączonej z projektowaniem. Postanowiła jeszcze na jakiś czas wrócić do Colovarii, ze swojego dormitorium zgarnęła całą księgę kolorów, teraz mogąc przebierać w nich i nakładać na sukienki ile tylko chciała. Jedna pozostawała niezmieniona, ta kruczo-czarna, reszta była do użycia jej pełnej wyobraźni.
Przwróciła strony wzornika na właściwą stronę, zimne, trochę mroczne odcienie granatów i fioletów. Wiedziała, że na tych właśnie chciała się skupić, a że wiele z nich nie różniło się na stronie jakoś wyjątkowo, dopiero w szerszej perspektywie stroju pokazując, jak wiele mogły zmienić, musiała bardzo skupiać się przy rzucaniu zaklęcia, żeby na pewno nałożyć właściwy kolor. Niektóre swoje próby znalezienia tej jednej, jedynej barwy musiała poprawiać po kilka razy, korygując tonację koloru kolejnymi wypowiedzeniami Colovaria i sumiennymi ruchami różdżką. Starała się, by te za każdym razem były perfekcyjne, by jej nadgarstek nie zmieniał swego ruchu nawet o centymetr między jednym a drugim jego rzuceniem. W dokładności bowiem zawarty był klucz do sukcesu.
W końcu miała przed sobą kilka wersji, wszystkie w kolorach będącymi wariacjami na temat nocnego nieba, miała jednak wrażenie, że oryginalna, chłodna, krucza czerń wyglądałaby najlepiej. Włożyła więc pierwszą iterację, wyjęła z torby swoje lustro, które zawsze zmniejszała, gdy miała iść gdzieś projektować bądź coś przymierzać, postawiła je na ziemi i, szykując różdżkę, zamachnęła ręką:
- Engorgio – wypowiedziała lekko, wyobrażając sobie właściwą wielkość przedmiotu, a ten bez problemu urósł do pożądanych rozmiarów. Chociaż może zrobiła je ciut za małe? Pewnie by aż tak nie kręciła nosem, jeżeli chodziłoby o samo projektowanie, ale chciała trochę poćwiczyć transmutację, więc powtórzyła zaklęcie, zwiększając lustro o jeszcze parę centymetrów.
Kiwnęła głową z zadowoleniem, teraz widziała się idealnie.
Pozostawała kwestia materiały, z jakiego była zrobiona. Za mało oddawał ten kruczy pobłysk skrzydeł.
- Morfio – wypowiedziała pewnie, wyobrażając sobie satynę, ta w końcu pięknie się błyszczała. Przyjrzała się sobie, to był dobry kierunek. – Morfio – zakomendowała różdżce po raz drugi, tym razem mając w myśli aksamit.
Ta opcja też nie była najgorsza, ale jakoś tak bardziej podobała jej się chyba satyna. A gdyby coś jeszcze bardziej oddającego zmianę koloru? Przy kolejnym Morfio zmieniła atłas w znacznie lżejszy szyfon, nie było więc to aż tak trudne. Podobała jej się jego lekkość, ale niestety wytracił piękny pobłysk, jakie prezentowały dwa poprzednie materiały.
No to Morfio raz jeszcze i to na jeszcze lżejszy materiał. Organza. Sukienka odzyskała dawanie mroźnych poblasków w granatach i fioletach, a po drodze zyskała jeszcze szafir, ale teraz straciła… No cóż, cały swój coverage. I chociaż kolor był idealnie tą czernią, jaką chciała, zdecydowanie nie mogła pozwolić sobie na wyjście gdziekolwiek w ten sposób.
Czym mogła zachować blask, jednocześnie mając pełne krycie?
Skupiła się, wiedziała, że zmiana lżejszego materiału w cięższy była dużo trudniejsza, że wymagała większego pokładu dokładności i magii. Większego przekonania. Nie zawahała się, gdy wykręciła w powietrzu odpowiedni symbol, pewnie mówiąc Morfio. Różdżka niestety była już lekko przegrzana po całym wcześniejszym czarowaniu i materiał zmienił się tylko częściowo. Charlotte jednak nie akceptowała nic, oprócz perfekcji.
Więc raz jeszcze, dużo bardziej twardo i z większą mocną wypowiedziała Morfio, nie akceptując odmowy. Materiał w sekundzie zmienił się w piękny, błyszczący, mieniący się jedwab.
Dziewczyna obróciła się dookoła, oglądając jak światło grało z materiałem. Odzyskała cały poblask, czerń mieniła się chłodem zawartym w granatach, szafirach i fioletach. To było dokładnie to, co chciała uzyskać.

/zt +
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 352
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptySob Kwi 29 2023, 19:41;

Następnego ranka znów zebrała się do popołudniowej komnaty, żeby dalej pracować i nad sukienką, i nad transmutacją. Wyjęła z torby pomniejszone lustro, na którym szybko użyła Engorgio, powiększając je do jego faktycznych, oryginalnych rozmiarów. Stanęła przed nim, patrząc, czy wszystko jej pasowało i stwierdziła, że miała na tyle dużo czasu, by połączyć trochę więcej ćwiczenia zaklęć z projektowaniem. Sukienki mogły chwilę poczekać. Teraz, gdy miała skierowaną różdżkę na lustro, rzuciła z powrotem Reducio, tym razem jednak zmniejszając je tylko do połowy. Uśmiechnęła się sama do siebie, widząc, że wyszło jej dobrze. No to dalej. Kolejne Reducio pomniejszyło lusterko do rozmiarów kieszonkowego. Mogła je bez problemu schować do najmniejszych torebeczek sukienkowych. Engorgio powiększyła je do jednej trzeciej rozmiarów oryginalnych, ćwicząc panowanie nad procesem pomniejszania i zwiększania. Chcąc jeszcze popracować nad precyzją, rzuciła kolejne Engorgio i powiększyła lustro o następną jedną trzecią jego wielkości.
- No dobra, koniec tej zabawy – mruknęła, przyglądając się przedmiotowi i stabilnie chwyciła różdżkę, chcąc powiększyć lustro idealnie w jego oryginalne ramy. – Engorgio – rzuciła, finalnie kończąc tę część ćwiczeń.
Mogła się zająć sukienką. Póki co była zrobiona ze skrzącego się jak skrzydła krucze jedwabiu, wyglądała bardzo dobrze na manekinie już w tej formie i tym kształcie, ale zawsze mogło być lepiej, jak i zawsze było coś więcej do poćwiczenia.
Spojrzała na wszystkie swoje manekiny krawieckie z kopiami sukienki, równie dobrze mogła zacząć od posprzątania tego bałaganu.
- Merginio – wypowiedziała, wykonując właściwy ruch różdżką i jedna z sukienek zniknęła. Skierowała swoją dłoń na kolejny, wykonując ten sam ruch, pilnując tempa zgięć nadgarstka i mówienia słowa, druga z sukienek zniknęła. Powtarzała ćwiczenie, pilnując taktowania ruchów ręką i tego, by wpisywały się perfekcyjnie w jej słowa, żeby zaklęcie wyszło idealnie, a po kopii nie zostało ani śladu. Dopóki nie została z oryginałem i pierwszą kopią, już miała ją usunąć, ale zamiast tego nałożyła ją na oryginał. Teraz manekin był ubrany w dwie sukienki.
- Morfio – rzuciła na tę wierzchnią i zwyczajny materiał, który w swoich wczorajszych próbach przemieniła w niebieski, stał się teraz piękną organzą, której granatowa baza nie tylko przepięknie się lśniła przebłyskami jaśniejszych i ciemniejszych odcieni niebieskiego, ale i spod niej przebijały cudowne, kolorystyczne przejścia jedwabiu. Nie chciała jednak, żeby organza zasłaniała cały oryginał. – Secare – zażądała od różdżki i zaczęła kawałek po kawałku ucinać organzę, wycinając z niej ciekawe kształty i pojedyncze plisy, mające dodać bazie jeszcze więcej wyrazu. Jeszcze więcej tego przejścia kolorów.
Kilka Secare później, przy których także pracowała nad stabilnością swojej ręki, głosu i utrwalała używanie zaklęcia, miała przed sobą sukienkę, które wreszcie wyglądała jak z góry zaplanowana całość. Przebitki z organzy wzmacniały efekt kruczych skrzydeł, ale chciała jeszcze bardziej to podkręcić. Brakowało jej trochę w tych odblaskach fioletów, granatów i błękitów trochę zieleni. Nie takiej pełnej i silnej, a bardziej seledynowej.
- Colovaria apatite – i chociaż apatyt nie był bezpośrednio kolorem a kamieniem szlachetnym o konkretnym zakresie kolorów, była bardzo stanowcza w tym zaklęciu. Dokładnie widziała barwę, jaką chciała uzyskać i przekazała to różdżce, skupiając w pełni swoją magię na tych barwach.
Już po sekundzie materiał cudownie zalśnił nad kruczą czernią pełnią seledynów, lekkich butelkowości, turkusów i tym wszystkim stonowanym do odpowiedniej tonacji granatem.
- I tak to się robi – mruknęła do siebie, obracając w palcach różdżkę. Dobrze było sobie poutrwalać wiedzę.

/zt +
Powrót do góry Go down


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
Galeony : 432
  Liczba postów : 565
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyCzw Paź 05 2023, 18:04;

Tego wieczoru Terry zjadł kolację w wyjątkowym pośpiechu, nakładając na talerz to, co znajdowało się najbliżej i połykając po trzy kawałki na raz. Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się opuszczać posiłki, towarzyszył mu więc kilkudniowy głód, z którego zdał sobie sprawę dopiero przekroczywszy próg Wielkiej Sali. Burza aromatów uderzyła go w twarz, powodując ból brzucha i napływ śliny do ust. Jak to możliwe, że od kilku dni żył na owsiance, kanapkach i czekoladowych żabach? Nie był na żadnej diecie, nie omijał też obiadów czy kolacji celowo – po prostu jakoś tak wyszło, że albo nie był głodny, albo miał lepsze rzeczy do roboty. W efekcie ostatni ciepły posiłek zjadł chyba z pięć dni temu, co dla młodego Puchona stanowiło naprawdę długą przerwę. Czym prędzej zajął miejsce i naładował sobie pokaźną porcję pieczonych ziemniaczków, które następnie dosłownie zalał sosem pieczeniowym. Kiedy już najadł się do syta, pośpiesznie wstał od stołu i wyszedł z Wielkiej Sali, zostawiając za sobą gwar biesiadujących uczniów. Wrócił do kwater Hufflepuffu, które o tej godzinie świeciły pustkami i skierował się prosto do dormitorium chłopców, gdzie również nie zastał nikogo poza bałaganem. Nie przejmując się walającymi się wszędzie ubraniami, książkami i innymi drobiazgami, Terry rzucił swoją szkolną torbę na należące do niego łóżko, złapał natomiast drugą, mniejszą listonoszkę i począł w pośpiechu przepakowywać niezbędne rzeczy. Pożyczone kilka dni temu łyżwy przewiesił przez ramię w sposób, który podpatrzył u Harmony i był gotowy do wyjścia. Zanim jednak wybiegł z sypialni, przejrzał się jeszcze ostatni raz w lustrze, poluzowując nieco krawat i poprawiając potargane po całym dniu włosy. Nie miał czasu się przebrać, niemniej był już po zajęciach, mógł więc pozwolić sobie na nieco swobody w ubiorze. Umówił się z Oliverem na szóstym piętrze, musiał więc ponownie pokonać niemal wszystkie kondygnacje, nim zdyszany dotarł na miejsce. Jak się okazało, niepotrzebnie się śpieszył, Gryfona bowiem nie było jeszcze w środku. Terry uspokoił oddech, odłożył torbę na stojącą w rogu kanapę i podszedł do staromodnego gramofonu. Chwilę przeglądał nagromadzoną przez lata imponującą kolekcję płyt, by wreszcie wybrać na chybił trafił krążek, który jak mu się wydawało mógł zawierać jakieś stare rockowe kawałki. Nie znał się ani trochę na czarodziejskich zespołach, szczęście mu jednak dopisało i już po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka zachęcająca do podrygiwania w rytm perkusyjno-gitarowego duetu. Nie pozostało mu nic innego, niż zająć miejsce na jednym z parapetów i podziwiać wieczorny krajobraz, czekając aż zjawi się Oliver.

@Oliver Blair
Powrót do góry Go down


Oliver Blair
Oliver Blair

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : Baby face; smile marks
Galeony : 72
  Liczba postów : 33
https://www.czarodzieje.org/t22475-oliver-oscar-blair#745888
https://www.czarodzieje.org/t22499-poczta-olivera#746519
https://www.czarodzieje.org/t22474-oliver-oscar-blair#745886
https://www.czarodzieje.org/t22627-oliver-blair-dziennik#755587
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyCzw Paź 05 2023, 21:55;

Łyżwiarstwo od jakiegoś czasu było dla niego praktycznie całym jego życiem. Każdą wolną godzinę zajmował właśnie łyżwami, ewentualnie nauką czy życiem towarzyskim.
Nie bez powodu też żył w przekonaniu, iż jedna para łyżew to za mało i choć nie przepadał za dzieleniem się nimi, to zgodził się pożyczyć na jeden dzień swoją zapasową parę i zresztą już trochę zjechaną - Terry'emu.
Nie znał go od wczoraj, więc żył w przekonaniu, że owa parę odzyska w praktycznie nienaruszonym stanie, o czym zresztą miał się przekonać za niedługo.

Dostał list, odpowiedział na niego i zaczął czym prędzej ogarniać wszystko co miał zrobić, aby zwolnić swój cały wieczór.
Śpieszył się na kolacji, ale zauważył jak szybko wyszedł stamtąd Anderson, przez co też Oli postanowił pośpieszyć się jeszcze bardziej.
Przeprosił znajomych za nagłe odejście od stołu i niemalże wybiegł z wielkiej sali nie chcąc by Terry na niego czekał.
Idąc do komnaty chciał jeszcze przejść się o piętro wyżej tak aby zgarnąć torbę ze swojego pokoju, jednak jako, iż jego kumpel był już na miejscu to ten postanowił pójść prosto do niego.

Jeszcze lekko zasapany truchtem po schodach wszedł do środka przy okazji machając towarzyszowi.
- Jestem już! Długo czekałeś? Przepraszam, że w ogóle musiałeś czekać - lekko zginając się, oparł dłonie o kolana i starał się jak najszybciej uspokoić oddech.
Nie spodziewał się, że te schody będą dla niego aż takim wyzwaniem, a już zwłaszcza ze względu na jego praktycznie codzienne treningi nad kondycją i tym podobne.
No ale w zasadzie to kto by się spodziewał, że 6 pięter wielkich schodów go powali?

Powrót do góry Go down


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
Galeony : 432
  Liczba postów : 565
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptySob Paź 07 2023, 23:20;

Słońce zdążyło już schować się za górami majaczącymi w oddali, krajobraz za oknem malował się więc w ciemnych barwach, oświetlany jedynie nikłym blaskiem przebijającego się zza chmur księżyca i strugami światła padającymi z zamkowych okien. Gdzieś tam kołysały się drzewa na skraju zakazanego lasu, a gdyby się wychylić, Terry dostrzegłby czarną i pomarszczoną taflę jeziora. Spokojna sceneria działała uspokajająco na młode serce, przypominała mu wieczory spędzone na wsi u babci, kiedy za oknem widział jedynie spowite mrokiem pagórki i rozgwieżdżone niebo. Zawsze lubił ten kontrast między ciepłym, rozświetlonym wnętrzem przytulnych domów, a tajemniczą osłoną nocy po drugiej stronie szyby. Wsłuchany w lecącą z gramofonu muzykę, próbował właśnie zorientować się, w którą stronę świata zwrócone jest pomieszczenie, kiedy do saloniku wpadł zdyszany Oliver. Odwrócił się w stronę Gryfona, witając go szerokim uśmiechem. Od powrotu do szkoły nie mieli jeszcze okazji dłużej pogadać, a przecież znali się całkiem nieźle, spędzając w swoim towarzystwie wcale nie najmniej czasu, zważywszy na zbliżony wiek i wspólne zajęcia. Mieli zbliżone charaktery, rozumiejąc się w sposób zarezerwowany dla dwóch chłopców wkraczających w wiek dojrzewania. Terry mile wspominał zarówno najbardziej infantylne wygłupy, jak i patetyczne rozmowy o życiu i trapiących ich problemach. 
– Jezu Oli, nie musiałeś przecież biec. – wyszczerzył się, widząc trudności z jakimi chłopak nabierał powietrza w płuca – Aż tak stęskniłeś się za tymi maleństwami? – wskazał na łyżwy leżące wraz z jego torbą tam, gdzie je zostawił, na stojącej w rogu kanapie. – Czyżbyś się bał, że Ci je zniszczę? ¬ zapytał, dowcipnie przeciągając sylaby.
Powrót do góry Go down


Oliver Blair
Oliver Blair

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : Baby face; smile marks
Galeony : 72
  Liczba postów : 33
https://www.czarodzieje.org/t22475-oliver-oscar-blair#745888
https://www.czarodzieje.org/t22499-poczta-olivera#746519
https://www.czarodzieje.org/t22474-oliver-oscar-blair#745886
https://www.czarodzieje.org/t22627-oliver-blair-dziennik#755587
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPon Lis 13 2023, 20:48;

Jeszcze zasapany zgiął się w pół podpierając dłonie o nogi.
Zerknął na Terry'ego widocznie zdezorientowany. No bo w końcu jak to nie musiał się śpieszyć?
- Musiałem przyśpieszyć tempa, naprawdę nie chciałem żebyś musiał czekać - westchnął ciężko i wyprostował się gdy tylko jako tako był w stanie oddychać.
- Nie no błagam cię - prychnął śmiechem.- To są tylko moje zapasowe łyżwy, jakbym oddał ci moje normalne, te konkursowe to dopiero robiłbym tutaj maraton.- Dopowiedział wciąż śmiejąc się pod nosem.

Rzecz jasna wcale nie śpieszył się tak dla swoich skarbów, a dla swojego kumpla. Mimo to wolał kontynuować żart, który chłopak zaczął.
- Jak Ci się w ogóle jeździło? Jesteś cały? - dopytał nie chcąc nawet dawać szansy na wtrącenie między nich niezręcznej ciszy.
W oczekiwaniu na odpowiedź ze strony nastolatka, blondyn zaczął pakować swoje łyżwy do torby tak aby przypadkiem potem o nich nie zapomnieć kiedy już nadszedłby czas na zwinięcie się do dormitorium.
Choć myślał lekko przyszłościowo, to nie miał zamiaru się stamtąd zbierać od razu, nie było nawet na to szans. Chciał sobie jeszcze trochę, albo trochę długo pogadać z Terrym, nawet jeśli miałby go tam trzymać na siłę.
Jedyne na co Oliver miał nadzieję to, że młody Anderson sam z siebie nie stwierdzi od razu, że w sumie to musi się zbierać bo w końcu nauka... Niby są rzeczy ważne i ważniejsze, jednak w tamtym momencie dla Oliego ważniejsza była rozmowa i kontynuowanie żartów.

Powrót do góry Go down


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
Galeony : 432
  Liczba postów : 565
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPon Lis 20 2023, 00:17;

- Mhm – mruknął, obserwując jak Gryfon próbuje uspokoić oddech. - Przyznaj się, albo się za mną stęskniłeś, albo bałeś się, że ci je podkradnę. – rzucił mu rozbawione spojrzenie, po czym wstał z zajmowanego do tej pory miejsca na parapecie, by dołączyć do chłopaka przy sofie, gdzie ten pakował właśnie łyżwy do jakiegoś śmiesznego pokrowca. Terry nie znał się za bardzo na umiłowanym sporcie Oliviera i Harmony, choć wiedział wystarczająco, by pobieżnie rozumieć prowadzone przez nich dyskusje. Łyżwiarstwo stanowiło w końcu ważny element ich życia, którego Terry nie mógł tak po prostu zignorować. Chcąc lepiej zrozumieć przyjaciół, musiał zainteresować się dziedziną przynajmniej ogólnikowo – tego wymagały od niego szacunek i empatia.
- Jezu Oli, gdybyś mnie widział… Byłem jak ostatnia pokraka, mówię Ci, ścigaliśmy się z Elaine –urwał i zerknął na Gryfona – Kojarzysz ją, nie? Puchonka, dwa lata wyżej od nas. Na pewno kiedyś Ci narzekałem, że jest sztywna i przesadnie trzyma się regulaminu. No w każdym razie w tym roku jakoś tak się zgadaliśmy i poszliśmy na łyżwy. Wiedziałeś, że jest lodowa komnata w zamku? Muszę Ci ją kiedyś pokazać. Full wypas stary, wszystko z lodu, rzeźby, ściany… - nawijał jak najęty, żywo gestykulując i omal nie strącając leżących na pobliskiej półce szpargałów. Chciał jak najdokładniej przekazać wszystko to, co siedziało mu w głowie, w jak najkrótszym czasie, przez co całość wychodziła dość chaotycznie. Miotał się między tematami, co jakiś czas wtrącając pewien bardzo istotny szczegół, który akurat sobie przypomniał. Gdy wreszcie skończył, był tak zziajany, jak gdyby właśnie wbiegł po schodach na szóste piętro i z powrotem. Zmuszony nabrać kilka głębokich wdechów, sięgnął do torby i wyciągnął z niego przygotowane na tę okazję zawiniątko.
- To w ramach podziękowania. Znalazłem w swoich rzeczach po imprezie Harmony i tak sobie pomyślałem… - wręczył Gryfonowi butelkę Ognistej Whiskey, uśmiechając się przy tym niewinnie, choć w oczach płonęły mu łobuzerskie ogniki.
- No dobra, a co u Ciebie? Jak wakacje? Opowiadaj! – usadowił się wygodnie na kanapie, podciągając i krzyżując nogi, gestem wskazując Olivierowi jedno z wielu dostępnych siedzisk. – Byłeś z innymi w Venetii?

@Oliver Blair
Powrót do góry Go down


Oliver Blair
Oliver Blair

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : Baby face; smile marks
Galeony : 72
  Liczba postów : 33
https://www.czarodzieje.org/t22475-oliver-oscar-blair#745888
https://www.czarodzieje.org/t22499-poczta-olivera#746519
https://www.czarodzieje.org/t22474-oliver-oscar-blair#745886
https://www.czarodzieje.org/t22627-oliver-blair-dziennik#755587
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPon Lis 20 2023, 23:57;

Na jego kolejny komentarz związany z łyżwami po prostu prychnął śmiechem i pokręcił głową.
Oczywiście, że tęsknił za nim po kilku godzinach nie spędzania ze sobą czasu, Oli sam już nie wiedział jakim cudem przeżył bez niego.
To nie był jednak czas na rozczulanie się, a już zwłaszcza nie w momencie gdy jego towarzysz zaczął opowiadać całą swoją historię życiową.
Nastolatek przysiadł na kanapie i słuchał uważnie jak Terry opowiadał o swojej wyprawie na łyżwy i innych rzeczach.
Blair co prawda parę razy zagubił się w tematach, jednak starał się nadążać i przytakiwać głową na znak, że go słucha.

- Coś sobie nie wyobrażam ciebie jako pokraki na lodzie... Muszę to osobiście zobaczyć, zaklepuje cię na następny wypad na lodowisko - zaśmiał się pod nosem i przy okazji wygodnie oparł plecami o miękkie poduszki. - Już nie mogę się doczekać, chociaż słyszałem o tym miejscu - dopowiedział na informację o lodowisku.
Naprawdę planował zabrać go na łyżwy i to w zasadzie już od dłuższego czasu, ale jakoś nigdy nie miał odwagi się go o to spytać.

Wpadł w lekką panikę, gdy ten wyciągnąć butelkę ognistej i mu podarował. Oliver niby nie pił, przynajmniej nie "bez okazji" i jak już to od rodziców łyka piwa, które i tak mu nie smakowało.
- O matko nie spodziewałem się, jak to w ogóle wyniosłeś? - zaśmiał się i praktycznie od razu przykrył butelkę losową poduszką jaką miał pod ręką.
Zastanowił się przez krótką chwilę przez co też minimalnie zignorował pytanie Terry'ego zostawiając go na odsłuchanym.
- ... Chcesz może to otworzyć? Taka tam... Subtelna propozycja - uniósł na niego wzrok ciekawsko chcąc go przekonać do otworzenia ognistej. Oczywiście to było duże ryzyko, na przykład takim szlabanem i w ogóle... Aczkolwiek!

- Niee, nie było mnie w Wenecji, zostałem w domu. W zasadzie to głównie trenowałem do tego sezonu, chociaż nawet nie wiem czy będę startować w jakiś nie wiadomo jakich zawodach... Byłoby fajnie, ale się okaże co z tego wyjdzie - odpowiedział mu w końcu na pytanie.
W zasadzie to w przeciwieństwie do Andersona, Oli nie miał czym się chwalić jeśli chodzi o wakacje, praktycznie codziennie albo jeździł na łyżwach, albo po prostu ćwiczył czy to na siłowni czy to poprzez zwykłe rozciąganie.


Powrót do góry Go down


Terry Anderson
Terry Anderson

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
Galeony : 432
  Liczba postów : 565
https://www.czarodzieje.org/t22400-terrance-anderson#739510
https://www.czarodzieje.org/t22405-poczta-terry-ego#739699
https://www.czarodzieje.org/t22401-terrance-anderson#739613
https://www.czarodzieje.org/t22440-terry-anderson-dziennik#74317
Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 EmptyPią Lis 24 2023, 18:56;

Terry bardzo łatwo popadał w skrajności, nic więc dziwnego, że kiedy już zaczął relacjonować niedawny wypad na łyżwy, to robił to szczegółowo i z takim podekscytowaniem, że niejeden komentator sportowy pozazdrościłby mu umiejętności. Żywo gestykulował, zupełnie nie przejmując się tym, że Olivier z całą pewnością wie, jak wygląda łyżwiarska wywrotka – o nie nie, Puchon musiał zainscenizować z jakim kretesem wywinął na lodzie fikołka, omal nie roztrzaskując przy tym koleżanki.
- …no i ja wtedy zrobiłem TAK… wiesz, tak jak wy z Remką na treningu, ale wy macie więcej gracji, więc musiałem wyglądać jak clown…a potem El się wywróciła i BACH, oboje leżymy na lodzie, i wtedy cyk, próbujemy wstać i… - nawijał jak najęty, nie zwracając najmniejszej uwagi na zagubiony wyraz twarzy kolegi, całkowicie pochłonięty opowiadaną historią. Nim wreszcie skończył, na piegowatych policzkach zdążył pojawić się rumieniec zmęczenia, a w płucach powoli zaczęło brakować tlenu. – O tak koniecznie! Ale będziesz musiał znowu pożyczyć mi łyżwy. – zaśmiał się i opadł z powrotem na kanapę – Niby jesteśmy tu już czwarty rok, ale mam wrażenie, że nie poznaliśmy nawet połowy zamku. Pomyśl, ile tu musi być sekretnych przejść, tajemnych komnat! Zwiedzanie szkoły wydaje się dużo ciekawsze niż połowa lekcji. – zakończył, oczyma wyobraźni już widząc, jak urywają się z zajęć, by pomyszkować po pustych korytarzach. Ciekawe co by znaleźli?
Żaden z nich nie miał zbyt wiele do czynienia z alkoholem, a już na pewno nie tak mocnym. Terry jedynie kosztował kilka razy piwa, które tata zamówił w barze podczas meczu piłkarskiego, ale zawsze były to maleńkie łyczki, głównie białej piany, która osadzała mu się następnie pod nosem tworząc zabawny wąsik. Pierwszy raz napił się czegoś wysokoprocentowego dopiero na siedemnastce Harmony, a to i tak ukradkiem, zbyt przerażony wizją wkurzonego na niego Maxa. Nie miał pojęcia, jak butelka Ognistej znalazła się w jego rzeczach po imprezie, ale nie narzekał wkładając ją do kufra wraz z resztą szkolnych przyborów i ubrań. I tak leżała prawie miesiąc, czekając na odpowiednią okazję, która nadarzyła się tego wieczoru. No bo z kim lepiej przekonać się, skąd to całe podniecenie czarodziejskim alkoholem, jak nie z kumplem równie niedoświadczonym w piciu co on?
- Skoro proponujesz… - uśmiechnął się konspiracyjnie, rzucając na drzwi zaklęcie Colloportus, które może i nie powstrzyma żadnego nauczyciela, ale przynajmniej da im kilka sekund na schowanie butelki w razie potrzeby.
- O okej. Ja też nie pojechałem, chociaż słyszałem, że było super. – westchnął tęsknie. Żałował, że nie było mu dane zwiedzić włoskiego miasteczka wraz z innymi, ale przecież przerabiał to co roku i powinien się już przyzwyczaić, że szkolne wycieczki nie są dla niego. Pomoc z Ministerstwa Magii umożliwiała mu zakup wszystkich niezbędnych przyborów szkolnych, ale nie obejmowała niestety fakultatywnych wycieczek w trakcie wakacji. – Jak to w ogóle jest z tymi twoimi łyżwami? Chcesz w to iść zawodowo?


@Oliver Blair
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Popołudniowa komnata - Page 20 QzgSDG8








Popołudniowa komnata - Page 20 Empty


PisaniePopołudniowa komnata - Page 20 Empty Re: Popołudniowa komnata  Popołudniowa komnata - Page 20 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Popołudniowa komnata

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 20 z 20Strona 20 z 20 Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Popołudniowa komnata - Page 20 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
szóste pietro
-