- Nie. Nie masz. Nie mam zamiaru widzieć w tobie mojego wroga - odpowiedział, bardzo zaintrygowany tym, co dokładnie miała na myśli. O jakich jego grzechach z przeszłości się dowiedziała, że zamierzała go teraz tak bezprecedensowo skreślić? Przegryzł wargę, widząc jak wypija haustem zawartość swojej szklanki. Była taka kusząca, gdy magiczny dym raz po raz osnuwał jej szczękę. Nawet nie przeszkadzało mu, że papierosy, które paliła, były czekoladowe.
Rozkoszował się przez chwilę ciszą, która nastała po jego bardzo mądrych słowach. Nie spuszczał z niej spojrzenia, machinalnie myśląc o kolejnym papierosie. Ale te brudne rączki miały być przecież zajęte czymś zupełnie innym. Puszczał więc wodze fantazji, wyobrażając sobie różne sceny. A przecież już teraz robili coś, co mogło być uznane za co najmniej coś nieprzyzwoitego.
Wziął szklankę do ręki i nie spuszczając z niej intensywnego spojrzenie ciemnobrązowych oczu wypił ją na raz. Rum palił jego gardło i zaburzał zdolność podejmowania logicznych decyzji, ale w sytuacji w jakiej się znalazł, za żadne skarby nie postąpiłby w inny sposób. Jego tęczówki nie zdradzały podniecenia - iskrzyło się w nich szczęście i poczucie wygranej. Wiedząc, że nierozsądnie byłoby tak od razu wstać, gestem przywołał kelnera. Bez zbędnych komentarzy uregulował należną płatność i dopiero po kilku minutach i paru głębszych wdechach wstał od stołu. Obszedł stolik nieznośnie powolnym krokiem i zanim odsunął krzesło, by mogła wstać, dotknął jej spiętych, jak przypuszczał, ramion. Nachylił się jej do ucha, znowu mogła poczuć feerię zapachów (tytoń, marihuanę, rum i dobrze już znaną wodę kolońską) i wyszeptał lubieżnie, jakby wypił na raz całą butelkę
Bacio del prete.
- Prowadź, la llama - Nie omieszkał przy tym pocałować ją delikatnie za uchem, co miało stanowić zaledwie przedsmak tego, co dzisiaj ją czeka. Wyprostował się i odszedł krok w kierunku drzwi, wyciągając do niej swoją rękę.
Zt x 2
+