Niczego od niego nie oczekiwała, nie poganiała go, nawet nie pytała o rzeczy, po prostu dając mu tyle oparcia i czułości, ile potrzebował w trudnym dla siebie momencie, dając jego mowie ciała, spięciom i drobnym tikom wybrzmieć głośniej od słów. Płynęła z prądem, starając się na bieżąco oceniać co było najlepsze, dając tyle komfortu, ile tylko potrafiła. Głos, śmiech, dotyk, to, kiedy mocniej go ściskała – rozumienie emocji przychodziło jej naturalnie i było dla niej dużo prostsze od magii. Dlatego też, gdy poczuła zmianę w jego ułożeniu, gdy spięcie w jego łopatkach lekko się rozluźniło a sam Max nawet prychnęła, odsunęła się leciutko, żeby spojrzeć mu w twarz. Wzrok miała niezmiennie troskliwy, ciepły, ale na jej ustach błąkał się uśmieszek, kiedy ostrożnie złapała jego policzki w dłonie.
-
Jak dla mnie starzejesz się jak dobre wino – zachichotała, posyłając mu jeszcze jeden, delikatnie rozbawiony uśmiech i poszła z nim na wskazaną ławeczkę, dla okazania wsparcia siadając wtulona ramieniem w ramię, żeby nie został sam w rozmowie. Spodziewała się, że mogła nie być dla niego łatwa.
Nie przerywała przyjacielowi, spokojnie słuchała dając mu zrzucić wszystko, co tylko na ten moment mógł powiedzieć. Nie reagowała nagle, powstrzymała nawet własne zaskoczenie, gdy powiedział jej, że mu odmówił. Nagle przestało być takim dziwnym, że Max miał z tym aż tyle tak silnych emocji. Odetchnęła razem z nim, powoli wypuszczając powietrze, mając nadzieję, że to też da przestrzeń do oddechu dla niego.
Dopiero z wraz z pytaniem odwróciła głowę w stronę chłopaka, nie siląc się przy tym na żadne udawanie. Nie zamierzała mu radośnie oznajmiać, że wszystko będzie dobrze, ani że na pewno się nie pomylił, nie chciała też ogłaszać jakiś klasycznych peanów o tym, że gdy czas nadejdzie, będzie to wiedział i już. Nie chciała go okłamywać, że sama nie miała tej odpowiedzi. Była zamyślona, nie tracąc jednak ani małego, ciepłego uśmiechu, ani czułego spojrzenia, którym go obdarzała, bo bez względu na to, do czego by jej się nie przyznał i jakiej decyzji by nie podjął, był jej kochanym przyjacielem i nawet, gdyby wyznał jej najgorsze błędy – nie była tu, by go oceniać, a dać wsparcie.
-
Oh Misiaku… – westchnęła, a kąciki jej ust uniosły się jeszcze trochę wyżej. Na krótką chwilę przeniosła wzrok na jego dłonie, wystawiając swoją własną, żeby złapać go za rękę dla wsparcia, jeżeli tylko by tego chciał, po czym znów spojrzała mu w oczy. –
Jeżeli mówisz, że nie jesteś gotowy to znaczy, że nie zrobiłeś tego wbrew sobie. Nawet jeżeli była to trudna decyzja, skoro przynosi ci to tyle stresu i niepewności… Była to bezpieczna dla ciebie decyzja i tym samym bezpieczna dla was – jeżeli przyjął jej ofertę i podał jej dłoń, ścisnęła ją teraz, pochylając się do niego z wyrazem troski wymalowanym na twarzy i w uśmiechu. –
Nawet jeżeli przyszłość jest piękna, nie zauważysz tego piękna błądząc po omacku – przez moment zastanowiła się, jak pociągnąć te rozważania i rozmowę dalej, tysiące myśli i skojarzeń biegło jej po głowie i sama nie wiedziała, których było najlepiej użyć teraz. –
Ale… Zanim powiem cokolwiek więcej, kochasz go? – wyznał jej to już w maju, jednak chciała usłyszeć to jeszcze raz. Chciała wiedzieć, co tym razem będzie się kryło pod tymi słowami, wahanie? A może absolutna pewność?