C. szczególne : Podłużna na siedem centymetrów blizna na prawym biodrze, wypalony znak pewnego psychopaty znajdujący się na lewym nadgarstku; wiecznie przykryty jest on warstwą białego bandażu.
Niewielka magiczna biblioteka zlokalizowana w bocznej uliczce Hogsmeade. Wchodząc do niej, pierwsze co można zauważyć to niesamowicie wysokie regały przy których szybują platformy pełniące funkcję windy. Lokal jest zdecydowanie wyższy aniżeli szerszy. Spokojnie jednak pomieścił kilka naprawdę wygodnych foteli, które okupują głodni wiedzy i świętego spokoju czarodzieje. Mimo niedużych rozmiarów, zawartość półek jest prawdziwie bogata. Panie bibliotekarki dbają o każdy świstek z największą dbałością, dlatego można tu znaleźć najstarsze zapiski w bardzo dobrym stanie.
Autor
Wiadomość
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Magiczna biblioteka była idealnym miejscem do poszukiwania potrzebnej książki. Trochę czasu minęło, odkąd zajmował się swoim pomysłem na stworzenie uniwersalnego siodła, ale nie zamierzał z niego rezygnować. Siedział przy jednym z biurek, a obok niego piętrzył się stos książek dotyczących jeździectwa i magicznych stworzeń. Przed sobą trzymał notes, w którym zapisywał co ważniejsze informacje, jakich potrzebował do stworzenia siodła. Był już pewien, że nie potrzebował czegoś, co było standardowym elementem jazdy na pegazach. Nie potrafił jednak znaleźć niczego właściwego, aż w jednej z książek nie natknął się na informację o siodłach tworzonych do jazdy na słoniach. Przez chwilę Huang zastanawiał się, czy to właściwie miało sens, aby po chwili naszkicować kształt siodła, które raczej przypominało kawałek koca zarzucony na grzbiet zwierzęcia. Czytając dalej, nabierał przekonania, że potrzebował kawałka skóry, aby siodło nie podrażniało stworzenia, na które zostałoby zarzucone. Jednocześnie od strony czarodzieja dobry byłby materiał przypominający koc, dostatecznie ciepły i przyjemny, aby i jeździec nie czuł dyskomfortu w tracie prób ujeżdżenia stworzenia. Ważny był także szkielet siodła, siedzisko. W książkach pisano, że wykonywany był głównie z drewna, ale Wei nie chciał aby siodło tworzone przez niego było w jakiś sposób ograniczone siedziskiem. Zapisał w notatkach, aby zapytać u twórców mioteł, w jaki sposób oni dodawali miejsca na miotłach i jeśli się uda, wykorzystać to przy swoim projekcie. Również to, co widział na żywo w stadninie, pokrywało się z każdym opisem siodła - wymagały pasów, utrzymujących siodło. Te jednak musiały same się zapinać, aby czarodziej nie stracił życia po próbie zamontowania siodła na stworzeniu. Kolejnym krokiem było zadbanie o to, żeby nie było problemu z odczepieniem siodła. Powiększanie i zmniejszanie go, żeby samo dostosowywało się do rozmiaru stworzenia, wydawało się prostsze od zabezpieczenia, żeby nie przywarło do niego. Dotknięcie kelpie mogło skutkować nieodczepieniem się od niej i utonięciem, a nie tego chciał, tworząc siodło. Musiał jednak wiedzieć, na które stworzenia także powinien uważać. Z tego powodu sięgnął po kolejne książki, wczytując się w opisy magicznych zwierząt, uzupełniając notatki o kolejne ważne informacje. Ostatecznie miał spis potrzebnych materiałów oraz zaklęć, jakie musiał rzucić na siodło. Tak przygotowany, mógł ruszać na zakupy.
Fabricia była już naprawdę zmęczona - jej słuszny wiek sprawiał, że nie czuła się najlepiej, dlatego wybierając nową pracę, bardzo walczyła o to by pracować w spokojnym miejscu. Biblioteka wydawała się spełnieniem marzeń, a tymczasem prawda była zgoła odmienna - magiczne księgi, które potrafiły być uciążliwe i niebezpieczne, dużo dźwigania, no i przede wszystkim największa plaga jaką byli czytelnicy - często brudzący i hałasujący. Kobieta myślała, ze w bibliotece znajdzie ukojenie, odpoczynek i czas na rozwijanie pasji do transmutacji, a tymczasem musiała się użerać z naprawdę ciężką robotą. Tak było również i tym razem - młodzi ludzie zamiast czytać, czy szukać książek, ochoczo paplali. Zirytowana Fabricia postanowiła w końcu zwrócić im uwagę. - Hola hola, nie pomyliło się coś panom? - zapytała, krzywiąc usta z pogardą.
Dolores od dawna marzyła o doskonałych umiejętnościach zaklęć. Wiedziała, że nie ma zbyt wielu talentów, przy czym zasadniczo zdążyła już do tego faktu przywyknąć. Pomimo pracy w Ministerstwie Magii, codzienna rutyna nie pozwalała jej na skupienie się na nauce. Zdawała sobie z tego sprawę, kiedy podejmowała się stażu, zamiast iść na studia. Dlatego też, w dniu wolnym od pracy, postanowiła wykorzystać czas na udanie się do biblioteki, aby zgłębić tajniki zaklęć defensywnych. Wydawało się jej, że podreperowanie swoich umiejętności akurat w tym aspekcie będzie wskazane. Wypożyczyła kilka książek, by znaleźć jakiś temat, który ją zafascynuje. Lubiła czytać. Zajęta przeszukiwaniem książek, trafiła na rozdział poświęcony zaklęciom obronnym. Jej ręce szybko sięgnęły po jedną z najbardziej interesujących pozycji. Wnikliwie studiując strony, zatrzymała się na opisie zaklęcia Accenure. Wpatrywała się w słowa inkantacji, a umysł pracował intensywnie nad wyobrażeniem sobie procesu jego rzucania. Postanowiła zgłębić tajniki tego zaklęcia, wierząc, że może okazać się niezwykle przydatne w jej codziennym życiu, zwłaszcza podczas ewentualnych sytuacji zagrożenia. W końcu nigdy nie wiadomo w tym ministerstwie, kiedy wydarzyu się coś dramatycznego. Zadziwiający pomysł na stworzenie niewidzialnego muru wokół siebie wydawał się być idealnym rozwiązaniem, gdyby znalazła się w niebezpiecznej sytuacji. Najlepiej sie przecież schować! Słowa zaklęcia powtarzały się w jej myślach, a jej wyobraźnia malowała sceny, w których Accenure chroniłaby ją i innych przed niebezpieczeństwem. Wyobraziła sobie, jak w trudnych sytuacjach może szybko rzucić to zaklęcie, tworząc niewidzialną barykadę, która zatrzymałaby wrogie ataki. W jej umyśle rodził się plan, by praktykować to zaklęcie, aż stanie się dla niej drugą naturą. Podczas swojej nauki nie tylko powtarzała słowa zaklęcia, ale także starannie analizowała opis jego działania. Próbowała zrozumieć, jakie są jego granice i jak można je wykorzystać w różnych sytuacjach. Wyobrażała sobie, jak Accenure reagowałby na różne rodzaje zagrożeń i jak mogłaby go wykorzystać, aby skutecznie bronić się przed nimi. Przygotowała sobie nawet notes, w którym zapisywała wnioski i rysowała różne rysunki, mające pozwolić jej zapamiętać odpowiednie ruchy różdżką. W sumie nie mogła się doczekać, aby przetestować swoje nowo zaklęcie w praktyce. Chociaż wiedziała, że droga do perfekcji będzie wymagała czasu i wysiłku, a jej determinacja nigdy nie była szczególnie mocna, w głębi serca wierzyła, że ćwiczenie obronnych zaklęć może być kluczem do zwiększenia jej pewności siebie, a ona sama była gotowa poświęcić wszystko, by opanować tę sztukę obronną. Zafascynowana swoimi odkryciami wróciła do domu pełna zapału do dalszej nauki. Poczuła w sobie iskrę determinacji, która mmogła prowadzić na drogę ku opanowaniu sztuki zaklęć. Choć droga do perfekcji była długa i pełna wyzwań, może to ze względu na swoją nieroztropność, nie poczuwała się do potencjalnych porażek. Z biblioteki wyszła ciemną nocą, wiedząc, że niedłufgo wróci po więcej.
Bardzo prędko odwiedziła bibliotekę, kiedy tylko znó miała dłuższą chwilę wolnego. W tygodniu praca, zdarzało się, że tak ją męczyła, że nie miała już siły by się doedukowywać, ale wciągnęła się w samorozwój związany z zaklęciami defensywnymi, więc kiedy tylko przyszedł weekend, znów odwiedziła bibliotekę małego Hogsmeade, gdzie zdążyła już wypatrzeć i znaleźć książki, które przykuwały jej uwagę. Przyniosłszy znów tomiki o magii defensywnej do stolika, otworzyła kolejny z intrygujących ją rozdziałów, opisujący szalenie ciekawe zaklęcie deorsinio. Zgłębiała tajniki tego zaklęcia z pełnym skupieniem, choć w jej przypadku skupienie nie było proste, szczególnie, gdy była taka zafascynowana jego potencjalnymi zastosowaniami. Wyobrażała sobie sceny, w których ta magiczna chmura puchatych dmuchawców wystrzelona z jej różdżki odbijała ataki lub hamowała fizyczne niebezpieczeństwa. Dawało jej to jakieś śmieszne myślenie o tym, że nawet rzeczy delikatne jak dmuchawce, mogą służyć za narzędzie obrony, a to przecież zawsze napawało nadzieją. Zafrapowana koncepcją ochrony i bezpieczeństwa, które mogło dostarczyć to zaklęcie, pragnęła zgłębić jego działanie i potencjalne korzyści. Z torby wyjęła notes, w którym powadziła skrupulatne notatki tej dziedziny magicznych zaklęć i odkreśliła swoje spostrzeżenia z poprzedniego posiedzenia w bibliotece. Każde słowo opisujące genezę, historię i konstrukcję intencji rzucania zaklęcia Deorsinio brzmiało w jej umyśle, pozostawiając notę w pamięci, a wyobrażenie magicznej chmury dmuchawców otaczało ją jak przyjazny dotyk, który zapewniał o bezpieczeństwie. Wizja tego, jak ta chmura staje się tarczą ochronną, która zapewnia bezpieczeństwo w najbardziej krytycznych sytuacjach, wzbudzała w niej pozytywne emocje i determinację, aby opanować to zaklęcie do perfekcji. Podczas swojej nauki Dolores nie tylko powtarzała słowa zaklęcia, ale także zgłębiała jego mechanizmy działania, wyrysowywała sobie odpowiedni ruch różdżki, opisywała go i wyznaczała statystycznie oś wzrostu skuteczności zaklęcia zgodnie z jego inkantacją i naciskiem na odpowiednią sylabę. Starannie analizowała, w jaki sposób chmura dmuchawców reagowała na różne rodzaje zagrożeń i jak można było ją wykorzystać w praktyce. Jej umysł pracował nad tym, jak można było dostosować zaklęcie do różnych sytuacji, aby zapewnić maksymalną ochronę dla siebie, a kto wie, może kiedyś i dla innych? Była pełna zapału, aby przetestować swoje nowo zdobyte umiejętności w praktyce, wiedziała jednak, że droga do jakiegokolwiek sukcesu będzie wymagała od niej ciężkiej pracy i wytrwałości. Brak talentu magicznego nie był pomocny, jednak była zbyt głupią gąską, by ją to zrażało. Zaklęcie Deorsinio stało się dla niej symbolem nadziei na bezpieczeństwo, a ona sama była zdeterminowana, by opanować tę sztukę obronną i uczynić ją integralną częścią swojego życia. Jak taki silny, ale delikatny dmuchawiec. Zakończywszy notatki dotyczące tej jednej inkantacji, wypisawszy sobie wszelkie szczegóły rzucania go, opuściła biblitekę, by udać się do domu i poćwiczyć je w spokoju.
zt +
Nicholas Seaver
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Zanim Nicholas zdążył odpowiedzieć Edenowi na jego pytanie, w czytelni pojawiła się czarownica, której ewidentnie nie w smak były ich dyskusje. Seaver stwierdził, że z pewnością nie słyszała o czym dokładnie rozmawiają, bo w przeciwnym razie zrozumiałaby, że tematy, o których traktują, są stricte naukowe. Podniósł się i ukłonił lekko z szarmancją, nie chcąc odpowiadać stojącej kobiecie z pozycji siedzącej. - Najmocniej przepraszam, jeśli byliśmy zbyt głośni. Rozprawialiśmy o wyższości MacMillana nad Andrushenko - powiedział, a potem przyjrzał się jej z ciekawością. - Ale może pani zechciałaby nam polecić coś innego? Może prócz klasyków w dziedzinie transmutacji pojawiło się coś nowego? Albo pomijamy jakąś niedocenianą perełkę? Eden musiał niespodziewanie wyjść, dlatego Nicholas i Fabricia zostali sam na sam z książkami, które otaczały ich zewsząd. Seaver bywał tu regularnie, ale mieszkał w Hogsmeade od dość niedawna, więc o ile bibliotekarka nie pracowała tu minimum 5 lat, marne szanse, by się dobrze znali. A on sam nie potrafił stwierdzić, czy za czasów Hogwartu często tu bywał. Pożegnał się ze ślizgonem, a potem wdał się w głębszą dyskusję na temat transmutacji ludzi. - Poszukuję czegoś, co umożliwiłoby zakrycie albo usunięcie blizn, również takich po czarnomagicznych zaklęciach. Nie spodziewałem się, że transmutacja skóry jest aż tak złożona i problematyczna. Sądzę, że to temat na pograniczu transmutacji i magii leczniczej. A może to sprawa dla łamaczy klątw? Trudno stwierdzić.
Niezależnie, czy debaty dwojga Panów tyczyły się nauki, czy spraw prywatnych, w otoczeniu bibliotecznym powinny toczyć się one z należytym szacunkiem wobec tego miejsca. W oczach Fabricii biblioteka była świątynią słowa i ciszy, dlatego zależało jej, żeby czytelnicy mieli podobne spojrzenie na ten temat. Mimo wszystko, kobiety nie uspokoiły nawet zapewnienia, że rozmawiali o literaturze, lecz z uwagą wysłuchała pytań mężczyzny - nie dlatego, że specjalnie zależało jej na byciu sympatyczną wobec niego, ale tylko i wyłącznie dlatego, że pomoc w poszukiwaniu pozycji książkowych była elementem jej pracy. - To chyba bardziej temat dla profesjonalisty niż dla książkowego samouka - odpowiedziała po wysłuchaniu przekazanych przez niego informacji - Niemniej myślę, że "Transmutacja w magomedycynie" powinna spełnić pana oczekiwania. Chyba, że przewaga blizn jest faktycznie czarnomagiczna, wtedy to będzie trudniejsza zagwozdka.