Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Punkt widokowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyWto Maj 21 2013, 19:31;

First topic message reminder :


Punkt widokowy

Na dosyć sporym wzniesieniu, pod drzewami, umieszczone są ławki, z których można podziwiać niemalże całe Hogsmeade i część błoni Hogwartu.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyWto Kwi 27 2021, 20:03;

Nie był, nie widział, co miało dokładnie miejsce, ale żadna ze stron nie była bez winy. Eskil zbyt łatwo dawał wyprowadzić się z równowagi i temu trudno było jakkolwiek zaprzeczyć, a nieustannie piętno wybuchowej osobowości dawało o sobie znać. Olivia natomiast brnęła w coś, co stawiało ją bezpośrednio na działanie zagrożenia, co też kazało mu się zastanowić. Trudno jest jednak dawać osądy, które to wymagają podejścia do obu osób. Bo łatwo jest sięgnąć po jakąś standardową pulę i przyznać ją bez jakichkolwiek skrupułów. Inaczej wygląda konieczność zagłębienia się w struktury umysłu i zrozumienia natury problemu, który może być znacznie poważniejszy. Nie był psychologiem, na psychologa się nie nadawał, skoro samemu potrzebował pomocy, ale coś mu w tej chwili jakoś nie pasowało, tudzież uwierało. Niczym metka od ubrania, która pozostawia charakterystyczne zaczerwienienie skóry.
Ciche westchnięcie wydobyło się zatem z ust Lowella, który nie odpowiedział na pierwsze słowa chłopaka, zastanawiając się nad tym, czy przypadkiem nie będzie musiał podchodzić bardziej... ostrożnie zarówno do prefekt, jak i do profesora. I chociaż nie lubił być stawiany w takiej sytuacji, jakoby dowiadując się o niesprawiedliwym potraktowaniu, jakichś konfliktach i ogólnie problemach, co miało go poniekąd zachęcić do obrania jednej ze stron, chciał pozostać na samym środku. Bez żadnej strony, bez kierowania się burzliwymi emocjami, które to znacznie ograniczały wizję, a które to przyczyniały się czasami do znajdowania rozwiązań.
- Niby zawsze możesz mieć przy sobie eliksir spokoju. Wiesz, nie brałbyś go bez powodu, a właśnie w takich sytuacjach, gdzie czułbyś, że byś z siebie wyszedł. Gdy ktoś cię jawnie prowokuje... - zawsze to było jakieś rozwiązanie. Chłopak samemu najlepiej wiedział, kiedy harpia czuje, iż chce wyjść i pokazać własne pazury, a zastosowanie eliksiru, gdy jeszcze miał nad sobą kontrolę, mogło okazywać się zbawienne. No i, gdyby ten potrzebował, Lowell był w stanie stworzyć ciut większą ich ilość, więc kwestia pieniędzy była odsuwana tym samym na bok. Student nie potrzebował ich do szczęścia.
Do profesor Dear nadal podchodził z należytą dozą ostrożności, wszak nadal nim kierowała jakaś niewielka niechęć w związku z dźgnięciem, ale obecnie liczyło się dla niego to, iż Maximilian po prostu się odnalazł. Poza tym przypadkiem... spełniała swoją funkcję znakomicie. I nie miał jej niczego do zarzucenia, bo potrafiła trzymać się własnego stanowiska, to po pierwsze, a po drugie - nie odrzucała żadnego z uczniów, a przynajmniej żadnego ze swoich wychowanków, nad którymi to sprawowała pieczę. W kadrze nadal brakuje takich nauczycieli. Praca pedagoga wiąże się nie tylko z wykładaniem przedmiotu, ale także zauważaniem pewnych rzeczy i próbie ich rozwiązania w odpowiedni sposób.
Zauważył drżenie głosu, aczkolwiek go nie skomentował, kiedy to pierwszą wypowiedź dotyczącą ognia przemilczał w spokojnym rytmie własnych wdechów i wydechów. Najwidoczniej wiele rzeczy się dzieje, a i też, życie w stresie nie jest wcale takie przyjemne. Felinus był w stanie dostrzec jeszcze jedną rzecz, a intuicja mówiła mu, że oklumencja, mimo iż przydatna, zdawała się młodszego chłopaka zwyczajnie odpychać.
- Jako cecha wilowatości? - zastanowił się, bo o ile nie wiedział na ten temat zbyt wiele, o tyle jednak... większość zależała od czynników przeszłościowych i ogólnie predyspozycji genetycznych. Samemu wcześniej był dzieciakiem, który żył w swojej bańce i nikogo do niej nie dopuszczał. Z czasem strach wynikający z nowej sytuacji w życiu, wszak mieszkanie w zamku nie było wcale jego marzeniem, przemienił się w suchość oraz obojętność. Następnie pogarszająca się sytuacja w domu została przeistoczona w całkowitą aspołeczność, wręcz niechęć wobec innych. Kiedy wszystko się uspokoiło, zauważył, że jego własna głowa zaczęła być lżejsza, choć schematy nadal pozostały. Nadal trzymał się na odpowiedni dystans, choć nie bał się już dotyku. Zaczynał reagować emocjami, kierując się nie tylko i wyłącznie logiką. Dostrzegał więcej i również... przerażało go to trochę bardziej, gdyż bał się, że jego własne zachowanie może przyczynić się do pogorszenia danej sytuacji. Wcześniej się nad tym nie zastanawiał, a teraz jakaś świadomość zdawała się przedzierać przez struktury jego własnych myśli.
Następnie przeszli do krótkiego sprawdzenia umiejętności Eskila. O ile początkowa ofensywa nie zdawała się być nawet przeciętna, wszak dwa zaklęcia w ogóle nie trafiły tam, gdzie powinny trafić. To wskazywało albo na brak prawidłowej koncentracji, albo na brak należytej przy rzucaniu celności. Na razie o to nie pytał, dlatego mógł skupić się samemu na zastosowaniu poszczególnych zaklęć, ażeby wydobyć potencjał ze strony półwila. I, jak się okazało, ta szła znacznie lepiej, przynajmniej w jego mniemaniu. Lodowe ptaszki, kierowane zgodnie z jego własnymi myślami, przemieniły się poprzez zastosowanie Duro w kamienie; przed resztą blondyn zdołał uskoczyć. Niestety, mimo że ataki były prostolinijne i nie stanowiły jakiejś kombinacji z wykorzystaniem słabych punktów, przed drugim nie zdołał się obronić, a charakterystyczne pręgi światła skutecznie przyczyniły się tym samym do odebrania mobilności, jaka to jest potrzebna na polu walki. Ruch nadgarstkiem prawej dłoni, w której to była dzierżona różdżka, a palce mimowolnie ją pogłaskały, pozwolił na zastosowanie zaklęcia Finite. Następnie, jak gdyby nigdy nic, niewerbalnie wydostało się Obscuro, które zostało zablokowane przez Protego chłopaka, aczkolwiek dawało tym samym szansę na posłanie drugiego czaru, który skutecznie by w niego trafił.
- Moje tempo to "pierdolnij, aby nikt się tego nie spodziewał". - prychnął rozbawiony, bo zauważył to jako komplement. Samemu z zaklęć wcześniej był początkującym, a teraz, po wielu treningach i sytuacjach, w których ich zastosowanie pozostawało konieczne w celu uratowania własnych czterech liter, wyrobił nie tylko doświadczenie, ale także pewnego rodzaju odporność na adrenalinę oraz zdolność do znajdowania słabych punktów. Za tym szła jeszcze znajomość czarnej magii, ale tą pozostawał jako ostatnią deskę ratunku, wszak pewien kodeks w swoich czynach posiadał. I też, zdawał sobie sprawę z tego, że jest ona nastawiona przede wszystkim na spore obrażenia. - Bardzo dobry myk z Duro, przy defensywie szło ci lepiej. - kiwnąwszy głową, Lowell oparł się następnie o ławkę, choć w dłoni nadal dzierżył różdżkę. Nie zmęczył się, niezależnie od tego, jak to musiało wyglądać.
- Przy atakach ofensywnych korzystałeś to z silniejszych, to ze słabszych zaklęć, ale największą bolączką w tym wszystkim był brak celności. Nie jestem pewien, z czego to jednak wynika. - mruknąwszy, spojrzał na niego pierwszy raz tak, jakby wymagał odpowiedzi, wszak jedynie przy współpracy pod tym względem mogą wspomóc go w zdobyciu jakiegokolwiek dodatkowego doświadczenia, które nie będzie polegało na wiedzy podręcznikowej. - Więc niezależnie od tego, jak zajebistego zaklęcia ofensywnego czy defensywnego cię nauczę... - odsunął się znacznie od ławki i od Eskila, by tym samym skierować różdżkę ku górze, tworząc kontrolowany pierścień ognia, który to nie dotykał trawy, jak również żarzył się charakterystycznym kolorem. W niewielkiej odległości od rzucającego, przy odpowiednim skupieniu, z podmuchem gorącego powietrza dookoła, wszak czar żywiołów był gotów zadać poważne obrażenia, ale tego jawnie nie robił. - ...dopóki nie będziesz w stanie w pełni kontrolować przepływu magii i jej zakresu działania, nic dobrego z tego nie wyniknie. - specjalnie zademonstrował ten brak kontroli, wyrzucając skupienie w części do kosza. Na szczęście nie bez powodu Lowell postanowił odsunąć się wcześniej, ażeby mieć pewność, że jemu nic się nie stanie. Płomienie, które ustawiały się perfekcyjnie w pierścień, zaczęły widocznie szaleć i trzaskać w charakterystyczny sposób, obejmując tym samym trawę dookoła Puchona, choć pewną namiastkę posłuszności pozostawił; nie rozprzestrzeniał się gwałtownie, jak również jego zatrzymanie nie stanowiło większego problemu. Potem zaczął gasić palącą się trawę, ażeby nie uległa dalszym zniszczeniom; spragnione strawy języki znikały raz po raz, zgodnie z wolą osoby rzucającej Aquamenti.
W najgorszym przypadku, płomienie te mogą pochłonąć nie tylko osoby dookoła, lecz także jego samego. Rotundus Calidum był poniekąd przedstawieniem wewnętrznego ognia, który to był przez niego dzierżony. Przy odpowiedniej kontroli nie przyczynia się do niczego złego. Jeżeli natomiast zostanie puszczony na samowolkę...
- Moje przemyślenia mogą być również błędne, ale zastanawiam się, czy twoje poddawanie się emocjom może również wpływać na celność i siłę zaklęć. - powiedział, przykładając palce do własnego podbródka, kiedy to ostatni płomyczek zniknął w eterze jedynie wspomnień, jakie to dzierżyli. Szczerze? Nie czytał Eskilowi w myślach. Nie miał prawa wiedzieć, że to ta niewidzialna presja bądź wcześniejsza rozmowa przyczyniły się do takich efektów. Działał na tym, co było dla niego widoczne i logiczne. - Nie jesteś kompletnie bezbronny i wiesz, jak działać, żeby przetrwać, tylko właśnie problem leży w manewrowaniu... jak ci zazwyczaj szło z zaklęć na lekcjach praktycznych? Czy kiedykolwiek pojedynkowałeś się poza Hogwartem? - spojrzał na niego, choć na tym na razie przerwał swoje słowa, wszak potrzebował kilku odpowiedzi, ażeby wiedzieć, jak tym samym ugryźć ten problem. Ostatnie pytanie nie dotyczyło jednak tego miłego i przyjacielskiego nawalania w siebie zaklęciami.

Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyCzw Kwi 29 2021, 19:35;

Im więcej nagabywał Felinusa tym bardziej rozumiał dlaczego Robin się z nim przyjaźniła. Ten koleś miał radę dosłownie na wszystko! Jego pomysły też były niczego sobie, a więc już wiadomo czemu podświadomie lazł w jego kierunku i zakłócał jego spokój. Czyż nie zdarza się ostatnio, że nieumyślnie opowiadał mu o swoich problemach? A ten nawet się z tego powodu nie krzywił, po prostu słuchał i starał się pomóc. Na gacie Merlina, powinien zainteresować się jego życiem, a nie wychodzić na takiego egoistę, co przychodzi tylko wtedy kiedy czegoś chce. Zapisał sobie w pamięci, aby przy najbliższym spotkaniu spróbować być empatycznym i zapytać go chociaż co słychać. Tak na dobrą sprawę niewiele wiedział o Puchonie... no dobrze, znał jego tajemnicę i wypierał ją z pamięci bowiem dowiedział się o niej nieświadomy jak bardzo tego pożałuje.
- Niezły pomysł. - podrapał się po policzku i zastanawiał się czy posiadanie przy sobie eliksiru spokoju faktycznie wpłynie na komfort psychiczny? Poczuł ulgę, jakby właśnie rozplątał się w jego trzewiach ciasny i uwierający supeł. - Zajebisty pomysł. Dzięki, stary! - poklepał go po ramieniu, bo czemu by nie. Chciał się uśmiechnąć, ale już nie miał na to energii więc pozostało pomyśleć jak się mu odwdzięczyć. Wiedział już, że wysyłanie mu czegokolwiek wiąże się z automatycznym odesłaniem tego do nadawcy wszak nie lubił podarunków wdzięczności, uważając je za zbędne. Porozmawia z Robin i coś wymyślą. Oczywistym jest, że zapewne za parę dni odezwie się do niego czy ma na zbyciu eliksir uspokojenia po niższej cenie. Tym razem zamierzał zapłacić. - Nie wiem. - wzruszył ramionami na jego dopytywanie. - Skąd mam to wiedzieć? Nie wiem jak inni czują i czy ja czuję mocniej. - co było oczywistą wątpliwością bowiem nie miał żadnego porównania. Ot, zrobił się nieco bardziej wybuchowy, nerwowy i miał problem z koncentracją, ale czego tu oczekiwać skoro niecały miesiąc temu stracił babcię i lada moment ukończy się proces adopcyjny przez profesor Dear. Zmianę sytuacji znosił wystarczająco dobrze...
Jak tylko skoncentrować się w pełni na ćwiczeniach skoro było to takie trudne? Próbował oczyścić myśli i przekierowywać magię przez różdżkę, inkantować wyraźnie, dokładnie, ale cały czas popełniał jakiś błąd i szczerze powiedziawszy, nie miał pojęcia gdzie one się znajdują. Niby udało mu się trochę obronić przed atakami ale było to przecież żałosne. Nie dostawał na dzień dobry bardzo potężnych czarów, a więc sprawdzanie go w ten sposób też dostarczyć mogło zaledwie ułamek informacji... ale co on tam wiedział. Nie znał się na czarowaniu tak jak Felinus.- No fajne masz tempo, ale nawet jak pierdzielniesz zaklęciem to lepiej żeby było silne, a nie takie beznadziejne jak ta moja tarcza... - mruknął z wyjątkowym krytycyzmem wobec siebie. To nie było w jego stylu ale teraz wyraźnie zauważał braki w swoich umiejętnościach skoro mógł porównać siebie do utalentowanego Felinusa. Mimowolnie się uśmiechnął kiedy dostał pochwałę. Uwielbiał je otrzymywać, to miła odmiana od regularnego zwracania uwagi, że robi coś nie tak. Oparł ręce o swoje biodra i słuchał oceny chłopaka, obserwując przy tym tworzący się w powietrzu pierścień ognia. Szczęka mu opadła, i to dosłownie. Dziw, że nie spieprzała z pagórka do zamku, bo go wcięło na widok tak ładnego zaklęcia. Nigdy by nie ogarnął takiego czaru. Przecież to wyższa szkoła magii. Nawet nie miał pojęcia czy tego uczą w Hogwarcie. Z trudem wysłuchał reszty jego słów, mocno pochłonięty obserwacją teraz szalejącego na trawie ognia. Wyglądało to wszystko zajebiście, nawet pomimo pewnego stopnia ryzyka, że ogień mógłby przeskoczyć na drzewo. - Janiemogę. - wymsknęło mu się. - Jeszcze trochę a wygryziesz Voralberga. Czyli że co? Że mam się po prostu skoncentrować na czarowaniu i nie dać się niczym rozkojarzyć? - nie miał pojęcia czy dobrze rozumie tę "kontrolę przepływu magii", cokolwiek to oznaczało. Z lekcji pamiętał, że to różdżka pomaga przekuć magię czarodzieja w czar, a ci najpotężniejsi czasem nie potrzebowali do tego żadnych katalizatorów. Tyle pamiętał, ale nie umiał tego odnieść do aktualnej sytuacji. Skrzyżował ręce na ramionach kiedy Felinus zasugerował, że jego emocjonalność wpływa na siłę zaklęć. Nie było to miłe, ale cóż, musiało coś w tym być. - Nie wiem. - czas zmienić arsenał odpowiedzi na nieco mądrzejszy. - No dobra, teraz jak celowałem to jeszcze byłem przybity i dlatego tak wyszło, a poza tym zaatakowałeś mnie strasznie szybko i używasz do tego niewerbalki to już w ogóle... - próbował się trochę usprawiedliwić, choć wcale nie musiał. Zastukał palcami o swoją różdżkę, opartą na wysokości rdzenia o jego łokieć. - Raz mi się udawało, raz się nie udawało. Raz dawałem radę a raz dostawałem wpierdziel na praktyce. A poza zamkiem nie nawalam się zaklęciami, bo po co. - tak na dobrą sprawę prawie wcale się nie pojedynkował. - Tylko ten mimik z Norwegii. On mnie zaskoczył. - przypomniał jeszcze, bo wtedy jakimś cudem udało się uchronić przed zagryzieniem przez stwora. Nie miał pojęcia po co Felinusowi te wszystkie informacje, ale odpowiadał, wierząc, że zaraz się wszystko okaże.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyCzw Kwi 29 2021, 21:02;

Samemu reprezentował pewnego rodzaju typ człowieka, który zawsze innych wysłucha, ale własne problemy pozostawi gdzieś z tyłu. I to była prawda - nie chwalił się nimi na lewo i prawo, nie czując, żeby jakkolwiek kłopoty, z którymi to jest zamieszany od dawien dawna, mogły uszczęśliwić ludzi dookoła. Przeczuwał, że prędzej by odtrąciły. Też, niespecjalnie lubił wykrzesywać z siebie wysoce prywatnych rzeczy, czując się źle, choć przed psychologiem wiedział, że nie ma wyjścia, jeżeli chce zadbać o lepsze jutro. Nie wszystko pozostawało w kolorowych barwach. Społeczeństwo udaje, że jest idealne, gdy prawda jest zgoła inna; wystarczy spojrzeć głębiej w ludzką naturę, by zrozumieć, iż są to tylko i wyłącznie maski. Nakładane raz po raz, ażeby uniknąć potencjalnego osądu, który mógłby nieść ze sobą widoczne problemy. Ostracyzm bywa brutalną formą. Podobnie zresztą było w przypadku ataku Eskila na Olivię, wszak z góry zostało coś ustalone. Zła harpia, która nie kontroluje własnych emocji, sieje terror, a uczennica, mimo że prowokowała, nie pozostawała w tym postawiona na równi. Lowell nie miał całego świata w dłoniach, nie mógł go kontrolować, czego pozostawał świadom. Wypełniał wewnętrzne cele, jakoby kierując się głosem rozsądku, serca i logiki; bo o ile nie może uszczęśliwić wszystkich, o tyle może podać pomocną dłoń tym, którzy jej rzeczywiście potrzebują.
I wraz z tym wiązało się to, iż nie każdy oddech pozostawał bez skazy. Gwiazdy kiedyś umrą, przestaną świecić i mienić się charakterystycznym blaskiem. Najważniejsze było to, by w jego przypadku nie nastąpiło to zbyt szybko. Dopiero niedawno miał okazję odnowić jakoś swoje życie, poprawić je do tego stopnia, iż czerpał z niego większą radość. Chciał nie tylko istnieć, ale też żyć - nie bez powodu czekoladowe tęczówki, mimo że harmonijne i spokojne, skrywały w sobie tak naprawdę gamę wielu emocji. Zapoznawał się z nimi, odczuwał je bardziej, kierował się nimi. Nie miał problemu, by się od nich odciąć, ale dopóki nie widział potrzeby, nie chciał.
Przyjął klepnięcie w ramię, bo nie było to nic złego, a też, przynajmniej mógł jakoś pomóc Ślizgonowi. Udawanie się za każdym razem bez jakiegokolwiek przygotowania w miejsce, gdzie potencjalnie może wystąpić konflikt, nie jest zbyt rozsądną opcją. Posiadanie przy sobie eliksiru spokoju mogłoby zwiększyć tym samym pewność siebie chłopaka, przyczyniając się jednocześnie do zlikwidowania stresu w przypadku, gdyby ktoś go zaczął ponownie prowokować. Realnie widział same plusy, choć ewidentnym były koszty. Kto jednak powiedział, że Felinus będzie miał problem z warzeniem mikstur i ich rozdawnictwem? No właśnie. Posiadał obecnie ogrom czasu, który to musiał jakoś spożytkować.
- Postaram się coś znaleźć we własnym zakresie na ten temat. - dowiadywanie się dodatkowych rzeczy na temat daru Clearwatera mogło przynieść pozytywne skutki w celu opanowania tego, co w sobie dzierżył. Poza tym, samemu łaknął poniekąd wiedzy, od kiedy to nie mógł przebywać na terenach Hogwartu. Brakowało mu tego, ale też, posiadał teraz pełną dowolność w zakresie zagłębiania poszczególnych tematów. Nie musiał iść schematami, mogąc samemu zadecydować, czego teraz będzie się uczył. A pomysłów miał od groma. Mógł kontynuować idee zapisane w magicznym dzienniku, który to dostał od Julii, jak również mógł przesiadywać całymi dniami w bibliotece, skupiając się tu i teraz na jednym, określonym zagadnieniu. A skoro miał pewne luki w dniach, to mógł je wypełnić, prawda?
Doświadczenie, które Felinus posiadał, może nie było na poziomie mistrzowskim, ale na pewno zahaczało o podwaliny zaawansowanego. Ostatnio, zresztą, podszkolił się w tym temacie dość mocno, ćwicząc wraz z Percivalem. Stał się tym samym w pewnym stopniu Mistrzem Szifu Gryffindoru, w związku z czym mógł z dumą dzierżyć ten tytuł, ale... był również Smoczym Wojownikiem Hufflepuffu, który, pod presją Hampsona, musiał zrezygnować z pełnienia swojej pierwotnej funkcji. Prędzej czy później wróci do szkoły i o tym doskonale wiedział; kwestia dotyczyła przede wszystkim, czy uda mu się wytrwać do czerwca bez odwalania. Jakoś to musi iść... o czym wiedział doskonale, kiedy to skupiał się na aspekcie rzucania poszczególnych zaklęć w prawidłowy sposób. Magia niewerbalna znacząco mu w tym pomagała.
- Wiesz, tak między nami, to miałem rok temu ogromne problemy z wystosowywaniem zaklęć. Nie potrafiłem rzucać nawet tych najprostszych. Były, mówiąc łagodnie, beznadziejne. - czas na zwierzenia? Może. Samemu, gdy wreszcie spiął własne cztery litery, zdołał coś osiągnąć. Ścieżka, którą obierał, może liczyła się z wieloma obrażeniami, które to uzyskał wcześniej, ale jedyne, co po nich pozostało, to bardzo nieprzyjemne wspomnienia. Blizny zostały permanentnie usunięte, ale też, nie chwalił się tym na lewo i prawo. Niespecjalnie chciał, wszak to była kwestia identyfikacyjna i czuł się bezpieczniej, gdy pewne rzeczy nie wychodziły na światło dzienne. Unikanie pytań pozwalało mu utrzymać samego siebie w tej specyficznej bańce. - Z czasem, gdy zacząłem trenować... - zaprezentował - osiągnąłem właśnie ten poziom. - pokazanie zaklęcia było efektowne i posiadało w sobie potężną moc, która, niekontrolowana, mogła spalić wszystko dookoła. Mimo to Lowell o tym doskonale wiedział i nie wytrącał samego siebie z równowagi, do której to się doprowadził. Starał się lawirować prawidłowo na tej platformie, którą budował, jednocześnie pomagając innym; kiedy zakończył Rotundus Calidum, nie bez powodu zaczął gasić potencjalne języki ognia, które były tym samym pewnym nawiązaniem do wewnętrznej kontroli. Ognia, który to był dzierżony przez Eskila.
- Daleko mi do niego. - prychnął. - Tutaj chodzi przede wszystkim o koncentrację i wyrobienie pewnych nawyków. - trudno było zaprzeczyć. Różnica w latach doświadczenia, nawet jeżeli samemu nauczył się zaklęć z zakresu żywiołów, wpływała bezpośrednio na potencjalny pojedynek. Mimo to Lowell mógł śmiało dać sobie pięć lat do przodu pod względem opanowania. Nawet więcej; znajdował się tak często w sytuacjach zagrożenia życia, iż adrenalina, która to buzowała w jego ciele, nie przyczyniała się do popełniania żadnych większych błędów. Człowiek, jako istota żyjąca w pokoju, wyzbył z siebie zachowania powiązane z przetrwaniem. Oduczył się działania pod wpływem stresu i świadomości tego, że ten dzień może być, no cóż, ostatnim dniem w jego życiu. Z czasem wyrabiał sobie poszczególne schematy zachowania, które to umożliwiało mu dalsze życie. - Nie wiem, czy słyszałeś o odruchach warunkowych, ale to właśnie ich powinieneś się nauczyć, by osiągnąć znacznie większy sukces. - nabyta reakcja organizmu bywała wręcz... perfekcyjna, gdy człowiek potrafił się do niej dostosować i wyrobić pewnego rodzaju nawyki. Lowell już odruchowo wykonywał gest tarczy, widząc, jak różdżka porusza się w tańcu charakterystycznym dla zaklęć ofensywnych. Widząc okazję i na szybko analizując otoczenie, był w stanie wystosowywać w danych schematach poszczególne czary, by tym samym osiągnąć jak najwyższy sukces.
Spojrzał jeszcze raz, wiedząc, że komentarz, który to wystosował, może nie był miły, ale nie miał pod tym względem nic złego. Nigdy nie miał, a słowa, które wystosowywał, miały bardzo często neutralny wydźwięk, bez oskarżania, że coś jest złe i ble, a w ogóle to szkoda gadać. Z punktu widzenia rzucania zaklęć mógł to być jednak kamień milowy, który, nie będąc ruszanym od dłuższego czasu, wymagał swoistego odsunięcia, ażeby nie przeszkadzał.
Wszystko wyglądało na to, że chłopak nie wykorzystywał swojego potencjału i nie miał okazji do ćwiczenia go w dłuższym spektrum czasowym. Do tego poddawał się panującym pod kopułą jego czaszki emocjom. Owszem, to było normalne, ale też, nie mieli co się dziwić, że wychodziło mu to wszystko w taki sposób. Brak dostosowania do działania pod wpływem stresu, niemożność poukładania sobie części informacji w głowie, choć wcale nie musiało to być. Ogólnie wychodziło na to, że półwil mało trenował. To tak, jakby starał się po byciu kanapowcem zrobić parę pompek czy przebiegnąć chociażby te sto metrów bez zadyszki. Nosz, nie da się.
- Potencjał masz, ale musiałeś chyba mało ćwiczyć poza zajęciami, do tego, jak wspominasz, mało co się pojedynkowałeś. - mruknął. - Nie oszukując się, całkowicie szczerze, sama podstawa programowa nauczy cię zaklęć, owszem. Ale czy zdoła cię dostosować do tego, co czeka cię za murami? - uważnie przekierował tęczówki na sylwetkę ucznia. - Na takim Nokturnie nie będą bawić się w marnowanie sekund i traktowanie cię jako początkującego. Uderzą, wykorzystując do tego czarnomagiczne spektrum zaklęć w niewerbalnej formie. - spojrzał dookoła. Latające potencjalnie bzyczki, mniejsze lub większe owady, światło uderzające wprost w źrenice i oślepiające na krótki moment. Bolączką prowadzenia zajęć w zamku było to, że mało który nauczyciel chciał odwzorowywać realne warunki pojedynku. Zresztą, skończyły się te czasy, kiedy człowiek na każdym rogu mógł zostać zamordowanym. - Przede wszystkim... więcej ćwiczeń, a jeżeli chcesz, to ci pomogę zorganizować jakoś ten czas. To będzie długofalowe, ale już nawet po tygodniu poświęcania chociaż tych pół godzin dziennie na jakiekolwiek przyswajanie zaklęć w formie praktycznej, będą widoczne efekty. - obrócił parę razy różdżkę w dłoni, zabawiając się materiałem, z którego to została zrobiona. - Też, jeżeli jesteś chętny, oczywiście, musimy pomyśleć nad nauką zaklęć w formie niewerbalnej, tylko to wymaga wkładu własnego. - kiwnąwszy głową, usiadł na ławce, czując, że w gardle powoli mu zasycha. Nie bez powodu napił się wody, by tym samym przyczynić się do jakiegoś lepszego efektu powiązanego z koniecznością tłumaczenia pewnych kwestii. - Przede wszystkim to polega na twojej własnej chęci douczenia się pod względem rzucania zaklęć, wyrobienia pewnych nawyków. Z początku może to być trudne, ale, jak mówiłem, mogę ci pomóc. - spojrzał na niego uważniej, rozciągając się tym samym na ławeczce.
Wszystko zależało od niego. Przy trudniejszych zaklęciach, jeżeli chciałby go nauczyć, ten mógłby otrzymać rykoszetem, a tego nie chcieli. To nie była kwestia chwalenia się tym na lewo i prawo; w niektórych kwestiach była to kwestia życia i śmierci. Wystarczy wystosować z nieprawidłową mocą Protego, by otrzymać co prawda słabszym zaklęciem, ale nadal je poczuć. Znajomość tej elementarnej dziedziny magii umożliwiłaby chłopakowi uniknięcie wielu przykrości.

Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyPią Kwi 30 2021, 17:29;

Nie wpadł na takie proste rozwiązanie - posiadanie przy sobie eliksiru uspokajającego, którego wcale nie będzie musiał pić. To sama świadomość, że w razie naprawdę srogich problemów będzie mógł sięgnąć po fiolkę. Kilkukrotnie zaznaczał już czy to Felinusowi czy profesor Dear, że stroni od eliksirów (nie chodzi tylko o sam okropny ich smak) ponieważ od takiego eliksiru uspokajającego mógłby się łatwo uzależnić. W tym roku szkolnym hormony w jego ciele szalały, a co za tym idzie, cechy harpii pojawiały się zdecydowanie zbyt często niż powinny, a on sam złościł się ze zbyt wielką łatwością. Posiadanie tej fiolki w ręku może rozwiązać ten supeł w gardle. - To daj znać jeśli znajdziesz coś ciekawego. - to było znowuż bardzo wygodne - ktoś szuka informacji o pochodzeniu wil i potomków wili, a Eskil wyłapuje z tego najsmaczniejsze kąski bez zaglądania do książek, które wzbudzały w nim senność i ospałość. Tyle dobrego, że to inicjatywa Felinusa. Na brodę Merlina, będzie musiał rzeczywiście znaleźć okazję do odwdzięczenia się temu chłopakowi. Coś dużo robił dla bądź co bądź, kolegi swojej przyjaciółki. Chętnie teraz słuchał jego słów, bo nie mówił w nudny sposób, a też porównywał pewne kwestie do swoich doświadczeń, a to do Eskila przemawiało najbardziej. Uniósł brwi ze zdziwieniem, że kiedyś ten startował z takiej samej płaszczyzny magicznej co Eskil. - Serio? Mnie na początku podejrzewano o charłactwo bo nie wychodziły mi zaklęcia, ale potem obaliłem te ploty jak mi wyszło pięknie "Depulso". - chętnie przedstawił i swoją krótką historyjkę, ciesząc się, że oto znalazło się coś wspólnego w ich relacji bo dzięki temu chętniej myślał o ćwiczeniu zaklęć. Oczywiście non stop słyszał "trenuj, ucz się to będziesz umiał" i powoli oswajał się z faktem, że te słowa nie są wytknięciem per "jesteś leniem i nieukiem", a jedynie stwierdzeniem faktu. Ogólnie rzecz biorąc Felinus umiał przekazywać informacje bez czynienia wyrzutów. To zdecydowanie ułatwiało Eskilowi przyswajanie paru ważnych informacji, w tym tego dotyczącego odruchów bezwarunkowych. Nie odebrał tego jako coś niemiłego tylko jako kolejny punkt do listy "nauczenia się". Tym razem nie jawiło się to jako ślęczenie nad pergaminem a jako treningi magiczne, które zdecydowanie bardziej do niego przemawiały aniżeli wykłady teorii. Słuchał zatem i nie odstraszył się wizją regularnego uczenia się zaklęć. - Przecież nie będę łaził po Nokturnie. - prychnął, bo kto jak kto, ale Eskil do przemocy jakoś się nie kwapił, a jak już się zdarzała to albo w obronie własnego życia i zdrowia (mimik) albo nieumyślnie (Olivia). Nie szukał guza celowo, z reguły to guzy znajdowały jego. - Nie no, rozumiem. Trzeba umieć używać tych zaklęć w razie gdyby coś postanowiło mnie zjeść. Albo kogoś obok. - to chyba ten krok ku jakiegoś stopnia dojrzałości skoro zgodził się, że czas ćwiczyć i ogarniać swoje umiejętności magiczne bowiem charłakiem nie jest. Według standardów magicznego świata to należał do tej mniejszości "czystokrwistych" bowiem jego babcia pielęgnowała niegdyś tradycje wymarłej niemalże rodziny. - Starczy pół godziny dziennie? - naprawdę był na to nastawiony pozytywnie - zero teorii! Praktyka! - Wkładu własnego czyli co? Prace domowe z niewerbalki? - uniósł jedną brew a minę miał niemal błagalną, aby Felinus zaprzeczył. Niewerbalność była niekiedy szpanem, a jego koncentracja nie pozwalała na jej opanowanie w stopniu zadowalającym. Te względne minimum miał zakodowane w genach, ale reszta... to ćwiczenia. Wszystko się sprowadzało właśnie do tego. - Nie no, spoko, jak ci się chce to ja chętnie. Jakoś ci tam za to zapłacę i weź, nie rób tej miny w stylu "nie trzeba" bo robisz już dużo i będę ci za to płacić. - pogroził mu palcem, aby darował sobie protesty. Jak nie eliksiry to porady, jak nie porady to propozycje ćwiczeń. Gdyby profesor Voralberg mu to zaproponował to zapewne nie byłby do tego taki skory. Kadra pedagogiczna zalazła mu za skórę, ot.

+
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptySob Maj 01 2021, 13:06;

Czasami najciemniej jest, gdy człowiek stoi pod latarnią, która oślepia własnym światłem. Najprostsze rozwiązania są najtrudniejsze do znalezienia, o czym doskonale wiedział. Dość często wystarczy spojrzenie na daną sprawę z innego punktu widzenia albo poprosić kogoś o jakąś poradę. Co dwie głowy to nie jedna i to stwierdzenie pasowało tutaj znakomicie. Zaślepienie własnymi problemami i ogólnie stresem może przyczynić się do braku racjonalnego podejścia do danej sytuacji. Kto by pomyślał, że samo trzymanie w torbie fiolki eliksiru uspokajającego może przynieść tak naprawdę ogromną ulgę? Świadomość tego, że chłopak będzie mógł po nią chwycić, jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba, a nie stosować w nieskończoność, mogła być podbudowująca na duchu. I o tym Lowell wiedział, wszak samemu nosił ze sobą, od pamiętnego momentu stosowania na sobie hipnozy, dodatkowe eliksiry wiggenowe w bezdennej torbie. Zdał sobie sprawę, że stosowanie tylko i wyłącznie zaklęć w celu uleczenia samego siebie... no cóż, jest czymś zgubnym i pozbawionym większego sensu. Zawsze warto mieć plan B w zanadrzu i tego akurat się trzymał.
Kiwnął głową na słowa ucznia, wiedząc, gdzie ma się zgłosić, jeżeli zdoła znaleźć coś, co może pomóc w sprawie wilowatości, nadmiaru emocji gromadzących się pod kopułą czaszki i ogólnie agresją, którą trudno było mu opanować. I chociaż wiedział, że nic nie dzieje się bez przyczyny, wszak, jak sam Clearwater deklarował, został sprowokowany do takiego zachowania, może to sprawić jeszcze więcej problemów w niedalekiej przyszłości. Problem należy rozwiązywać od środka, o czym doskonale wiedział. Chwilowe pomoce w postaci eliksirów są przydatne, ale dopóki nie zostanie zdiagnozowane to, w czym występują błędy, takie objawowe działanie na nic się nie zda. Tutaj nie chodzi o ćpanie na lewo i prawo uspokajających.
Samemu nie potrzebował żadnego odwdzięczania się; od jakiegoś czasu działał w taki sposób, by innym żyło się lepiej, także jemu samemu. To była jego bardziej ludzka natura, kiedy to dopuszczał innych, nie widząc w nich wrogów, na których to by nie patrzył przychylnym okiem. Nie bez powodu miał zamiar stać się nauczycielem, a jakieś doświadczenie ku temu miał, a przynajmniej tak podejrzewał. Na prywatnych korepetycjach uczniowie radzili sobie znakomicie i nie mieli żadnych problemów ze zrozumieniem tego, co mówi. Było to poniekąd zadowalające.
- Nie każdy musi być we wszystkim dobry. A, jak sam mówisz, zdołałeś obalić te ploty, więc wychodzi na to, że potencjał masz. Kwestia jego odpowiedniego wydobycia. - kiwnąwszy głową, historia ta była poniekąd podobna do tego, co sam przeżywał. Z zaklęciami kiedyś się nie lubił, ale z czasem zaczął rozumieć ich prawdziwą naturę, udowadniając, że z determinacją, jaką to posiadał w sobie, jest w stanie osiągnąć wiele. I tutaj nie chodzi o limity. Niemniej jednak... przez te ostatnie lata żył w stresie i odżywiał się wyjątkowo słabo, dobijając momentami do wagi pięćdziesięciu kilogramów. Teraz ważył te kilkanaście więcej, a sylwetka była znacznie zdrowsza, w związku z czym nie męczył się tak szybko i ogólnie nie miał żadnych przeciwwskazań do tego, by rzucać zaklęcia przez znacznie dłuższy okres czasu. Z czasem nabrał odpowiednie doświadczenie, choć obarczone było ono ogromnym bólem.
Przekazywał zatem odpowiednie informacje, wyłapując potencjalne zainteresowanie półwila w tym temacie. I, jak się okazywało, było ono na odpowiednim poziomie. Albo samemu mówił tak ciekawie i był wręcz złotousty, że przyciągał z łatwością spojrzenia ludzkich oczu, które są spragnione zdobycia pewnego rodzaju mocy i siły. Samemu nie wiedział, ale wyglądało na to, iż chłopak, który zazwyczaj żył z dnia na dzień, nie interesując się podrasowaniem własnych umiejętności, chciał w jakiś sposób przyczynić się do ich poprawy. To było dobrą oznaką, trudno temu zaprzeczyć; nie odpowiedział na łażenie po Nokturnie, bo jednak wiele rzeczy mogło się zmienić, a poza tym nie widział sensu w dorzucaniu dwóch groszy w tym temacie. Też, słyszał o przedmiotach, które po dotknięciu są w stanie przeteleportować na ulice tej nielegalnej części Londynu, więc należało być zawsze przygotowanym na potencjalne problemy.
Na słowa dotyczące tego, że coś lub ktoś może kogoś lub coś zjeść kiwnął głową. Trudno było zaprzeczyć, a poza tym takie umiejętności naprawdę się przydawały w awaryjnych sytuacjach.
- Minimalna ilość czasu, w sam raz na rozpoczęcie praktyki. - kiwnął głową. Wrzucanie Eskila na obowiązkowe treningi trwające przez znacznie dłuższy czas, no cóż, mogłoby się odbić czkawką. Na razie powinni zacząć spokojnie i bez pośpiechu. To tak, jakby zmusić osobę, która nigdy nie uprawiała aktywności fizycznej, do długiego biegania lub treningów cardio. No to się trochę w głowie nie mieściło, gdyż mogło przyczynić się do dodatkowych problemów; Felinus podchodził pod tym względem w podobny sposób. Potem śmiało będzie można zmienić terminarz ćwiczeń. - Wyglądałoby to co najmniej dziwnie z mojej strony, gdybym zadał ci coś do domu. - prychnął z widocznym rozbawieniem. Co jak co, ale wiedza teoretyczna z magii niewerbalnej opierała głównie na tym, by zachować maksymalne skupienie, a każde zaklęcie - zgodnie z zawartymi informacjami w podręcznikach dla klas szóstych - posiadało własną specyfikację oraz trudność użycia. Wiedział też, że zadawanie materiału do przerobienia na własną rękę, no cóż, nie przyniesie wymaganych skutków, w związku z czym nie bez powodu zdecydował się na formę praktyczną tego wszystkiego. - Niewerbalka wymaga wyćwiczenia koncentracji i własnej siły woli. Wkład własny to nic innego jak przygotowanie się do tego. - no tak. Lowell nie mógł nauczyć go czegoś wbrew jego własnej woli. Jeżeli nie nauczy się skupiać w odpowiedni sposób, jeżeli nie nauczy się koncentrować na jednej rzeczy - co było przecież konieczne w celu osiągnięcia danego wyniku rzucenia zaklęcia w niewerbalny sposób - nic z tego nie wyjdzie. Liczył w jakiś sposób na to, iż Clearwater podejdzie do tego tematu na poważnie i nauczy się w pewien sposób kontrolować to, co w nim drzemie - przede wszystkim emocje.
Felinus, słysząc o tym, by nie robił miny w stylu "nie trzeba", zadziałał na przekór, pozwalając na to, by ta zawitała na jego własnej twarzy. Dość szybko jednak prychnął w rozbawieniu, obracając własną różdżkę, by tym samym schować ją do kieszeni. No co mógł zrobić, że trudno mu się przyjmowało zapłaty za cokolwiek.
- Jeszcze pomyślę nad tym, czy się zgodzę na takie warunki. - to nie był protest, a prędzej zastanowienie się, więc w sumie grożenie palcem na nic się zda, a też, nie poczuwał się jakoś specjalnie do brania za to pieniędzy. Tym bardziej, że wiązało się to z zawodem, jaki chciał wykonywać. Podał tym samym dłoń do przodu w postaci żółwika, którego mógł przybić o ile chciał. - Dobrze, w takim razie część rzeczy mamy ustalonych. W sprawie treningów terminy ustalimy już poprzez listy lub Wizzengera. Pasuje? - chciał się upewnić, kiedy to pod kopułą czaszki zastanawiał się nad tym, jak to będzie wyglądało, a manekin zostanie zaczarowany w taki sposób, ażeby nadawał się do potencjalnych ćwiczeń. To wymagało dość sporego zastanowienia się nad terenem ich praktyk, ale też, nie sprawiało mu to żadnego większego problemu. Pierwszą kwestią było wyrobienie nawyków, poprawa pewnych błędów i oznaczenie, w których dziedzinach półwilowi idzie naprawdę dobrze.
Następnie obydwoje udali się we własne strony, tudzież ścieżki, które sobie wytypowali. Lowell kontynuował marsz w nieznane, zatracając się tym samym we własnych myślach i aktywności fizycznej.

+
Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 542
  Liczba postów : 1565
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyPią Maj 21 2021, 22:52;

Dla Ruby urodziny były rzeczą świętą, a już w szczególności siedemnaste urodziny. W domu zawsze ten dzień był jej, i chociaż teraz to nawet nie były jej urodziny, to Hope była dla niej jak siostra. Musiała więc przygotować coś super, nawet jeśli nie była to żadna wielka impreza, ani nawet kameralna, a zwykłe wyciągnięcie Griffin do Hogsmeade, w towarzystwie jej i Percy’ego. Czekała na koniec zajęć jakby siedziała na igłach, ostatnie nawet sobie odpuszczając, bo przecież nic wielkiego się nie stanie jeśli raz jej nie będzie na jakichś głupich zaklęciach. Wparowała do dormitorium, wrzucając na siebie jeden z tych okropnych czerwonych swetrów, które tak kochała, zdejmując uwierający mundurek, którego po całym tygodniu miała szczerze dość. Z szerokim uśmiechem zeszła do pokoju wspólnego, trzymając torebkę z prezentem w dłoni i dopadła do Hope, kiedy tylko ją zobaczyła.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, OBYŚ W TEJ SWOJEJ PEŁNOLETNOŚCI WCIĄŻ O MNIE PAMIĘTAŁA I O TYM, ŻE WIEK TO NIE WYROK — wyrzuciła z siebie uwieszając się na przyjaciółce. Bo chociaż urodziny były rzeczą świętą, to Maguire niespecjalnie potrafiła składać życzenia. Tak więc postanowiła trochę zażartować, bo to wychodziło jej najlepiej. Po kilku długich chwilach wypuściła Gryfonkę z uścisku i wyszczerzyła się też do d’Este, nieco rzecz jasna zadzierając głowę do góry.  Wróciła wzrokiem do Hope. — To dla ciebie, mam nadzieję, że się przyda. — powiedziała i wręczyła przyjaciółce prezent – skórzane rękawiczki do quidditcha. Patrzyła wyczekująco aż Griffin prezent otworzy, stresując się niemiłosiernie, że nie trafiła z prezentem. Maguire lubiła dawać prezenty, dostawać w gruncie rzeczy też, ale to pierwsze miało jednak swój urok, szczególnie kiedy dawało się coś ważnej osobie. A Ruby lepszych przyjaciół nie mogła sobie wymarzyć.
Chodźcie, Hogsmeade na nas czeka! — powiedziała i już zaciskała swoje palce na ich nadgarstkach, ciągnąc dwójkę za sobą ku wyjściu.
Nie mogła się doczekać – naprawdę. Nie miała co prawda pojęcia czy cokolwiek w ogóle wypali, ale Ruby wolała zostawać optymistką, niż ciągle narzekać. Narzekanie ją męczyło, i chociaż sama zazwyczaj była tak zwaną realistką, to nie tym razem, tym razem musiała choćby nie wiem co, sprawić, żeby urodziny Hope – siedemnaste! – były godne zapamiętania. Całą drogę do czarodziejskiej wioski prawie, że biegła i naprawdę musiała się powstrzymywać, żeby rzeczywiście tego nie zrobić. Kiedy tylko przekroczyli szkolną bramę, zatrzymała się w pół kroku, nagle sobie o czymś przypominając.
Musisz koniecznie zasłonić oczy, żeby wszystko było tak jak powinno, ale nie bój nic, masz mnie i Percivala, nie wpadniesz do jakiegoś wielkiego stawu ani nic. — powiedziała w istocie pocieszająco i wręczyła Hope gryfoński krawat, żeby zawiązała sobie nim oczy. Nikt nie wiedział co dokładnie zaplanowała i prawdę mówiąc zrobiła to tak szybko, że nie zdążyła nawet dokładnie z tym wszystkim zapoznać d’Este. Miała nadzieję, że nie miał jej tego za złe. Kiedy Hope zajmowała się krawatem, pociągnęła Percy’ego w dół. — Dziękuję za pożyczkę, spłacę jak tylko będę mogła. — powiedziała cicho, tak, żeby tylko on usłyszał.

Powrót do góry Go down


May Jupiter Farris
May Jupiter Farris

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
Galeony : 329
  Liczba postów : 167
https://www.czarodzieje.org/t20885-may-jupiter-farris#668762
https://www.czarodzieje.org/t20896-poczta-emdzej#669053
https://www.czarodzieje.org/t20894-may-jupiter-farris#669001
https://www.czarodzieje.org/t20922-mj-farris-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyPon Lis 08 2021, 18:28;

Z początku nowy rok szkolny wydawał się niezwykle nasycony; może to kwestia tego, że miałam rok przerwy od nauki - który dla odmiany nie był pełen przygód i zdobywania gór, chociaż to zależy, jak się to interpretuje. Może była to kwestia tego, że to już studia, a nie podstawowa edukacja, a może po prostu wypadłam z wprawy w asymilowaniu się w nowym środowisku, ale początkowo Hogwart nie dawał chwili wytchnienia. Albo ja - może to ja nie dawałam sobie chwili wytchnienia, bo gdybym zwolniła, musiałabym po raz kolejny zmierzyć się z pewnymi faktami, na które nie mam wpływu, więc mądrzej było nie tracić na nie zbyt wiele energii. Pomiędzy wszystkimi treningami, meczem i nauką, nie było jeszcze momentu, w którym mogłabym zapuścić się w mniej znane rejony - nawet podczas porannych biegów zaczęłam już najczęściej wybierać dość przetarte szlaki. Ale po ponad dwóch miesiącach rutyny, nawet w tak intensywną codzienność zaczyna wpraszać się senność.
Gdy tylko przyłapuję się na tej myśli - i na tym, że bezwiednie przebiegam wzrokiem po tekście, którego treść w ogóle do mnie nie dociera - zatrzaskuję książkę i wstaję raptownie od stołu w czytelni. Czuję na karku wrogie spojrzenie bibliotekarki, gdy w pośpiechu wychodzę z pomieszczenia, ale tylko przyspieszam kroku. Wypadam na błonia i wędruję z książką pod pachą, dopóki nie znajduję ławki w ustronnym miejscu. Tam zatrzymuję się w końcu, przez chwilę podziwiając widok na miasteczko. Wybrałam idealną porę na spacer - właśnie zaczyna się golden hour, kąpiąc wszystko w złotym świetle. Jeszcze chwila i będę mogła zacząć szukać na niebie konstelacji, o których właśnie czytałam.
Siadam na ławce, otwieram książkę - ale z jakiegoś powodu i tak nie potrafię się skupić. Dopiero po chwili dociera do mnie znajomy dźwięk migawki aparatu. Mimowolnie rozglądam się w poszukiwaniu jego źródła.

@Elijah J. Swansea
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyPon Lis 08 2021, 21:54;

Może to głupie, ale zacząłem się stresować. Jak to możliwe, że rzecz, do której próbuję doprowadzić od tak dawna – ciche, skryte marzenie, którym nie zwykłem się dzielić ze światem – że wprowadzenie jej w życie będzie mnie kosztować tak wiele nerwów. Może to ta okryta złą sławą dorosłość w końcu dosięgnęła i mnie? Co następne, ból pleców i wieczne zgorzknienie? Ani trochę nie podoba mi się taka wizja. Czuję, że potrzebuję pauzy, chwili na złapanie oddechu. Duszę się w rodzinnej rezydencji, paradoksalnie, bo jest przecież ogromna i wiem, że nie wytrzymam tu dłużej, że muszę gdzieś pójść – gdziekolwiek, byleby użyć nóg, nałapać do płuc zimnego listopadowego powietrza, zaciągnąć się zapachem nieco zleżałych liści, póki jeszcze nie zgniły.
Więc idę. Nie bardzo wiem gdzie, nie bardzo wiem po co. Przed siebie, gdzieś, gdzie poczuję się dobrze. Gdzieś, gdzie odetchnę pełną piersią. Czy to przypadek, że pada na Hogsmeade? Zawsze uważałem to miejsce za dziurę, zawsze chciałem czegoś więcej, ale prawda jest taka, że czuję się tutaj równie mocno w domu, jak w Dolinie. Odkąd nie ma w niej moich sióstr, może nawet bardziej... tam zrobiło się tak nieznośnie cicho.
Tu też jest cicho, ale tego właśnie się spodziewałem. To pożądana cisza, taka, która delikatnie wibruje w uszach, wymuszając uważność. Na szyi czuję przyjemny ciężar aparatu, nogi same mnie prowadzą. Prędko wychodzę poza wioskę, szukając przestrzeni i piękna.
Pięknych przestrzeni.
Rozległego piękna.
Znajduję wszystkiego po trochu. Im wyżej się wspinam, tym ciekawsze rozciągają się przede mną widoki. Od niechcenia uwieczniam je na kilku zdjęciach, ale zdają mi się puste, pozbawione duszy; jestem niezadowolony. Uparcie zmierzam dalej, wiedząc, że gdzieś tam czeka ławka, na której będę mógł przycupnąć i w spokoju zastanowić się, czego mi w nich brakuje. Mylę się jednak. Och, nie, nie w kwestii ławki, jest dokładnie tam, gdzie zawsze – rzecz w tym, że jest na niej o jedno miejsce mniej, niż się tego spodziewałem. Lata praktyki nauczyły mnie ostrożności – fotografowanie przyrody nie jest moim konikiem, ale chcąc odnaleźć własną ścieżkę, próbowałem wszystkiego. Umiem podejść do zwierzyny tak, by nie spłoszyć jej od razu. Postać na ławce nie jest zwierzyną, ale zdecydowanie nie chcę jej spłoszyć, jestem jej ciekawy. Zbliżając się, próbuję wyobrazić sobie, w jaki sposób słońce oblewa teraz rysy jej twarzy. Próbuję narysować w głowie mapę cieni, choć nie wiem nawet z kim mam do czynienia. Kiedy w końcu to widzę, jestem zachwycony. Długimi rzęsami, rzucającymi cień na powiekę; palcami zaciśniętymi na brzegu książki; zamyślonym spojrzeniem wbitym w przestrzeń; promieniami słońca rozświetlającymi oczy. Nie widzę tego dobrze, ale umiem sobie doskonale wyobrazić. Wygląda jak nieodłączna część tego miejsca, jednocześnie nie pasując tu ani trochę. Nie chcę tego zapomnieć, więc zanim zdążę to przemyśleć, unoszę aparat na wysokość twarzy. Przeklęta migawka zdradza mnie swoim trzaskiem, ale to dobrze, tak haniebny czyn nie powinien ujść niezauważony.
Przepraszam — mamroczę, czując palące zawstydzenie. Czy żałuję? Ani trochę. Stoję przez chwilę jak wbity w ziemię, nie bardzo wiedząc, co dalej, aż w końcu przełamuję się i siadam obok niej, z zaciekawieniem obserwując jej profil. Bardzo staram się nie być nachalny.
Mogę? — pytam, zaraz orientując się, że powinienem był to zrobić już wcześniej. Uśmiecham się, chyba trochę głupkowato. — Czasem... czasem po prostu są takie momenty, które nie powinny zostać zapomniane. Więc je zbieram, trzymam w pudełku. Mogę ci go oddać, ale proszę, po wywołaniu, bo zmarnuję całą kliszę. Elijah — wyciągam do niej dłoń. Mam wrażenie, że jesteśmy mniej-więcej w podobnym wieku, a jednak nie kojarzę jej ani trochę. Nie dziwi mnie to, nie mam pamięci do twarzy. Pewnie widzieliśmy się setki razy, mijaliśmy się na korytarzach. Pewnie już jej się przedstawiałem.
Powrót do góry Go down


May Jupiter Farris
May Jupiter Farris

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
Galeony : 329
  Liczba postów : 167
https://www.czarodzieje.org/t20885-may-jupiter-farris#668762
https://www.czarodzieje.org/t20896-poczta-emdzej#669053
https://www.czarodzieje.org/t20894-may-jupiter-farris#669001
https://www.czarodzieje.org/t20922-mj-farris-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyPią Lis 12 2021, 10:53;

W pierwszej chwili spinam wszystkie mięśnie, a prawa dłoń automatycznie zaciska się w pieść na moim kolanie, bo w myślach słyszę echo rytmu wystukiwanego migawkami i wiedzę rozbłyski fleszy, jakbym znowu stała w epicentrum reporterskiego cyklonu tuż po dotknięciu stopą ziemi Farrisów. Już wyobrażam sobie nowe prasowe tytuły: Cudownie odnalezione dziecko w Hogwarcie — czy poradzi sobie tam po tragedii? albo Zwrócona Anglii stawia pierwsze kroki w szkole — ofiara porwania wraca do normalności, albo coś równie bezsensownego. Wpatruję się w chłopaka z milionem pytań w spojrzeniu, ale nie umiem ich z siebie wydobyć. Jak śmiesz? Kto ci to zlecił? Chcesz zlecieć z tego wzgórza?
Powoli otwieram usta, ale uprzedza mnie przeprosinami, których spodziewam się chyba najmniej ze wszystkiego, bo reporterzy, których poznałam, nie mieli takiego zwyczaju. Widząc jego szczere zakłopotanie, wypuszczam powietrze z płuc, rozprostowuję palce zaciśniętej dłoni. Pytania mnożą się, ale pozwalam mu mówić.
Och. — Zaczynam bawić się sznurkiem od kurtki, obracając go w palcach. — Rozumiem, też tak czasem miew... miałam. Też mam takie pudełko w każdym razie — mówię, poprawiając się automatycznie, bo przypominam sobie, że w Anglii wyciągnęłam swój aparat może dwa razy. Już nawet nie pamiętam, co próbowałam uchwycić, bo nigdy nie zapełniłam kliszy. Wspomnienia ciagle czekają na wywołanie. Obserwuję wirującą końcówkę sznurka, zanim nie puszczam go, żeby uścisnąć rękę chłopaka. — MJ — przedstawiam się. — Więc co takiego zobaczyłeś, czego nie chcesz zapomnieć? — pytam. Jeszcze nie wiem, czy może, jeszcze nie pozbyłam się do końca wszystkich podejrzeń, bo chociaż wydaje mi się, że moja historia już dawno przebrzmiała w mediach i nikogo więcej nie interesuje mój los, za dobrze pamiętam wymykanie się oknem na poranne biegi i powroty okrężną drogą jeszcze tydzień po moim przyjeździe. Przyglądam mu się uważnie, doszukując się jakiejkolwiek nieścisłości w dość niewinnej i, przynajmniej na pierwszy rzut oka, szczerej prezencji.
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyNie Lis 21 2021, 21:27;

Nie jestem nawet bliski domyślenia się, że blask fleszy, trzaski migawek i obecność wścibskich osób nie jest dla niej żadną nowością, i że budzi nieprzyjemne wspomnienia. Moja upośledzona pamięć nie pozwala mi na zapamiętywanie podobnych szczegółów, zwłaszcza że od dłuższego czasu bliżej mi do przeglądania branżowych lub modowych magazynów, aniżeli proroka codziennego i innych pismaków, które nazbyt lubią wścibiać nos w nie swoje sprawy. Nie lubię interesować się cudzym życiem, w nosie mam ludzkie historie, jeśli nie są możliwe do zapisania na kliszy lub w jakiejkolwiek innej formie sztuki. No dobrze, są jeszcze powieści, ale sam najlepiej wiem, jak bardzo kiepski jestem w pisaniu.
Mam się za spostrzegawczego, więc niedziwne, że zauważam zmianę w jej twarzy. Po prawdzie musiałbym wcale nie mieć oczu, by mogło to ujść mojej uwadze, nawet jeśli jestem w tym momencie kompletnie pochłonięty łapaniem odpowiedniego kadru. Widzę nieme oburzenie w szerzej otwartych oczach, w chwilowym drżeniu wargi, w nagle zamkniętej postawie. Burzę jej spokój, wchodzę weń z buciorami. Nie musi nic mówić, by zaczęły mnie gryźć wyrzuty sumienia i czuję, że naprawdę nie chcę tego zostawić w taki sposób. Wiem, że muszę się z tego wytłumaczyć, jeśli chcę dzisiaj doznać snu, choćby nie chciała ze mną rozmawiać.
Trzymasz w nim zdjęcia? — pytam zupełnie szczerze zainteresowany. Zaraz rozchylam wargi, bo chcę dodać coś jeszcze, opowiedzieć o swojej kolekcji, ale ostatecznie zamykam je, przygryzam delikatnie i milknę, dochodząc do wniosku, że pewnie i tak jej to nie interesuje. Milczenie jest złotem, a mi od zawsze jest w nim do twarzy.
Przekrzywiam głowę z zainteresowaniem, gdy wyjawia mi swoje imię. Dwie litery, może umkną z mojej głowy w mniej zastraszającym tempie, niż było to zazwyczaj.
Och, ja... — wcześniej powstrzymywałem się przed gadaniem, a teraz słowa wcale nie chcą do mnie napłynąć, sprawiając, że robię z siebie głupca. Może pomyśli, że jestem niespełna rozumu i z tego powodu nie będzie chować urazy? Lepsze to niż nic. Marszczę brwi, zerkam na aparat, potem znowu na nią i ostatecznie opieram się plecami o ławkę, wbijając krystaliczny błękit oczu w rozpościerający się przed nami widok. — To... trudno jest mi to wytłumaczyć. Dawniej robiłem zdjęcia rodzinie w sytuacjach, o których chciałem pamiętać przez lata. Urodziny, święta, wycieczki – tak jak każdy. Ale z czasem zauważyłem, że... to zabrzmi koszmarnie, ale rzecz w tym, że prawdziwą radość sprawia mi zatrzymywanie piękna. — Śmieję się nerwowo, nic nie umiem na to poradzić – sam wyrywa się z mojego gardła. Czuję delikatną wibrację magii i wiem, że coś z pewnością dzieje się z moją fryzurą; mógłbym się założyć, że złoty blond pojaśniał nieco z powodu podenerwowania.
Lubię kiedy ludzie bez pozowania potrafią przyczynić się do tak magicznego obrazu. Większość z nich jest w stanie zrobić to tylko w taki sposób, świadomość fotografa wszystko psuje. To nie zdarza się często, nie jestem... taki. Nie jestem paparazzi biegającym za magii ducha winnym ludziom. Światło ładnie grało na twojej twarzy, pod tym kątem twoje oczy mają wyjątkowo złoty kolor. To wszystko, naprawdę. Masz bardzo symetryczną twarz, pozowałaś kiedyś?
Powrót do góry Go down


May Jupiter Farris
May Jupiter Farris

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
Galeony : 329
  Liczba postów : 167
https://www.czarodzieje.org/t20885-may-jupiter-farris#668762
https://www.czarodzieje.org/t20896-poczta-emdzej#669053
https://www.czarodzieje.org/t20894-may-jupiter-farris#669001
https://www.czarodzieje.org/t20922-mj-farris-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyNie Gru 05 2021, 23:30;

Resztki podejrzliwości tlą się w moim spojrzeniu, gdy kiwam głową w odpowiedzi na jego pytanie. — Tak, ale nie tylko. Jest tam też kilka listów i drobnych pamiątek z miejsc, w których żyłam. Ale głównie zdjęcia —  mówię, z namysłem odwracając wzrok od rozmówcy, bo uświadamiam sobie, że tak samo jak od miesięcy nie dotykałam swojego aparatu, tak samo i blaszanego pudełka z grawerunkiem jednej z uliczek Harderwijku nie tknęłam, pozostawiając je na samym dnie kufra. Ciepłe wspomnienia upstrzone dziecięcą idealizacją w kontraście z mglistą rzeczywistością statycznego życia w Anglii zdawały się ciążyć na żołądku, boleśnie przypominając o tym, że taka rzeczywistość już nie wróci — że ten koczowniczy etap mojego życia u boku Umy bezpowrotnie się skończył. Czasami wydaje mi się, że łatwiej byłoby zapomnieć — chociaż jednocześnie wiem, że w ten sposób wyrwałabym sobie część swojej tożsamości. — To trochę złudne, nie sądzisz? Zamykanie wspomnień w pudełku, jakby to miało oznaczać, że moment nie uleci i zostanie z nami na zawsze. A jednak wracanie do nich tyko uświadamia, jak duży stał się dystans, który cię z tą chwilą dzieli. Nie masz tak? — pytam, powracając badawczym spojrzeniem do twarzy rozmówcy. Nigdy nie miałam problemu, by dzielić się intymnymi przemyśleniami z obcymi, a czuję potrzebę wyrzucić z siebie te słowa, narastające we mnie od jakiegoś czasu. Nie mogłabym podzielić się tym z Jamesem, który wychodził z siebie, żeby stworzyć w teraźniejszości z Farrisami jedyny moment, w którym miałabym chcieć przebywać – nie sądziłam, żeby zrozumiał, że w głębi serca wciąż pragnę cofnąć się w czasie. Znacznie łatwiej było przyznać się do tych uczuć przed kimś, kogo w ogóle nie znam — a przy okazji mogłam przetestować jego sposób myślenia i sprawdzić, czy warto w ogóle strzępić język. Uśmiecham się subtelnie i zakładam nogę na nogę, przytrzymując palcem stronę w książce. — Co masz w swoim pudełku? — zachęcam, widząc jego wahanie. Chcę wiedzieć, do jakiej kolekcji mam potencjalnie trafić.
Odwracam wzrok w tym samym kierunku co on, dając mu przestrzeń na znalezienie odpowiednich słów. Wolną dłonią bezwiednie kartkuję trzymany wolumen i parskam cicho, gdy Elijah ze zmieszaniem dystansuje się do własnych słów. — To nie brzmi wcale koszmarnie. Masz na myśli, że jesteś artystą. — Bardziej stwierdzam, niż pytam, zwłaszcza że wiem, że ludzie się boją tego słowa. Zwłaszcza ci, do których ono pasuje. Sądząc po tym, ile słów potrzebował, żeby wyjaśnić coś tak prostego, być może też należy do tej grupy. Uspokaja mnie to; wierzę, gdy mówi, że nie jest jak paparazzi żerujący na ludzkich losach, kradnąc to, co nie należy do nich. Nie ma w nim bezwzględności potrzebnej do wykonywania tego zawodu. Mam ochotę zobaczyć to, co opisuje, ale jeszcze nie wydaję swojego oficjalnego pozwolenia, chociaż uświadamia mi, że jest w tym nuta hipokryzji – bo nie raz zdarzało mi się fotografować ludzi bez uprzedzenia i nie przyznawać się do tego, o ile nie zauważyli wycelowanego w nich obiektywu. Zdjęcia trafiały tylko i wyłącznie do mojej kolekcji, były prywatnym zapisem wspomnień, ale dopiero niedawno nauczyłam się na własnej skórze, że to kradzież. Być może ataki dziennikarskich sępów były moją karmą za te zrabowane momenty.
Kręcę głową w odpowiedzi na jego pytanie. — Na pewno nie świadomie — mówię i tylko bardzo nikły uśmiech świadczy o żartobliwej intencji. — Nigdy o tym nie myślałam. Zazwyczaj jestem po drugiej stronie obiektywu. Nie wiem, czy nie zepsułabym zdjęcia, jakbym próbowała, tak jak mówiłeś.
Powrót do góry Go down


Yasmine E. Swansea
Yasmine E. Swansea

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : -
Galeony : 435
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20911-yasmine-elena-swansea#669680
https://www.czarodzieje.org/t20931-gucci#670775
https://www.czarodzieje.org/t20929-yasmine-elena-swansea
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyWto Sty 04 2022, 23:01;

@Darren Shaw

- Wiesz co? Lubię w Tobie to, że dotrzymujesz słowa. - wyznała bezceremonialnie, odgarniając ze śniadej i subtelnie zarumienionej buzi, kosmyk brązowych włosów. Naciągnięty na głowę berecik w kolorze pudrowego różu idealnie pasował do jasnego płaszcza oraz szalika, które wybrała na okazję obiecanego oprowadzania po wiosce. Było kilka dni po nowym roku, słońce leniwie i dość blado tliło się na horyzoncie. Mieli jeszcze trochę czasu do jego zachodu, zanim ścieżka oraz miasteczko pogrążą się w mroku, chociaż z drugiej strony bardzo chciała zobaczyć kolorowe, świąteczne wciąż witryny sklepów. Zawsze budziły w niej kreatywność. Minęło już kilka miesięcy, odkąd przyjechała do zamku i wciąż nie chodziła sama na wycieczki do wioski czy nie zapuszczała się w te nieznane zakamarki szkolnych korytarzy, nieco się w nich gubiąc. Wszystkie wyglądały tak samo! Rozumiała też, że Shaw miał mnóstwo obowiązków jako prefekt, że były lekcje, święta i milion innych rzeczy do robienia, znacznie ciekawszych niż oprowadzanie jej po Hogs. A jednak cieszyła się jak dzieciak, co widoczne było na twarzy Yasmine gołym okiem, bo uśmiech nie schodził z jej ust. Śnieg skrzypiał pod butami, a rześkie powietrze brutalnie wpadało do płuc, zostawiając za sobą dreszcz. Wsunęła odkryte dłonie w kieszenie, zaciskając palce na miękkim materiale. Nie znosiła nosić rękawiczek. - Jak minęły Ci święta? Byłeś grzeczny i ten, no, Gwiazdor coś Ci przyniósł?
Zapytała z rozbawieniem, bo nie mieli okazji się widzieć. W końcu prezent, który dla niego przygotowała, wciąż tkwił w jej białym, wykonanym ze sztucznej skóry plecaku, który niepozornie kołysał się na plecach razem z puszystym breloczkiem. Mogła wysłać sową, ale po co, skoro miała okazję dać mu ten prezent sama? Uśmiechnęła się szerzej pod nosem, a w policzkach pojawiły się dołeczki, gdy ciemnoczekoladowe oczy uciekły spojrzeniem gdzieś na zaśnieżone, nieco łyse korony leśnych drzew, które mijali na swojej drodze. Nie miała pojęcia, gdzie ją zabiera. Musiała jednak przyznać, że zima była znacznie ostrzejsza w Wielkiej Brytanii niż we Włoszech, a już na pewno bardziej wietrzna i cierpka. Zapach sosen, który wdzierał się jej do nosa, wszystko jednak wynagradzał.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptySro Sty 05 2022, 00:23;

  Święta, święta i po świętach - przynajmniej tak można by podsumować końcówkę grudnia Darrena. Spędził je z rodziną - już raczej tradycyjnie. Co prawda Exham Priory było gotowe na przyjęcie gości, ale Shaw nie chciał brać na swoją i Grzywki głowy przygotowanie kolacji, dekoracji świątecznych i innych niezbędnych elementów, bez których sezon bożonarodzeniowy nie byłby taki sam.
  - G-gwiazdor? - wzdrygnął się Krukon słysząc pytanie Yasmine. Prawdę mówiąc, tego określenia nie słyszał od dość długiego czasu, praktycznie od wczesnego dzieciństwa. Momentalnie jednak się pozbierał - Dotrzymywanie słowa to moja specjalność - dodał, wzruszając ramionami. Szczególnie, że Yas obiecał jedynie spacer w zimowej scenerii - nie miał żadnych powodów na niedotrzymanie takiej obietnicy, szczególnie że dość miłej.
  - Minęły dość normalnie - Shaw mruknął - Nic specjalnego.
Może rzeczywiście był zmęczony. Powtarzał się casus sprzed roku - wtedy jednak pochłaniały go obowiązki zawodowe dotyczące Biura Bezpieczeństwa i tonącego najpierw w chaosie, a potem w niepewności, Ministerstwa Magii. Teraz o wiele bardziej ciążyła mu odznaka prefekta naczelnego - dziwił się, jak Victoria była w stanie robić tak wzorowo, i ciężko było mu to przyznać, ale musiał uznać że robiła to też o wiele lepiej mimo młodszego wieku.
- A co u ciebie? - ożywił się Krukon, decydując że nie będzie zaprzątał główki Swansea swoimi problemami, które nie były ostatecznie tak poważne, jak demony dręczące innych czarodziejów. Szczególnie, że taka wycieczka była wręcz idealną okazją do odpoczynku i naładowania baterii - jeszcze bardziej niż przystrajanie choinki w tym samym stylu od pięciu lat - Jesteś w Hogwarcie już jakiś czas, jak podoba się Brytania? Byłaś już w Camelocie? - spytał Shaw, który tam sam jeszcze nie zawitał, ale słyszał że jego nazwisko widnieje na jednej z plakietek na wystawie poświęconej odkryciu zamku. Gest dość miły - ufundowanie pomniku trwalszego niż ze spiżu za niewiele więcej niż dostanie paroma eterycznymi strzałami w tyłek.
Powrót do góry Go down


Yasmine E. Swansea
Yasmine E. Swansea

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : -
Galeony : 435
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20911-yasmine-elena-swansea#669680
https://www.czarodzieje.org/t20931-gucci#670775
https://www.czarodzieje.org/t20929-yasmine-elena-swansea
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyNie Sty 09 2022, 19:23;

Uwielbiała święta. Te wszystkie kolory, choinkę, stół uginający się od pysznego jedzenia i dobrego, włoskiego wina. Czas z braćmi też był wyjątkowy, czy to słuchając koncertu Rocco, czy barwnych opowieści Rafa, który kontemplował nad nową powieścią. Musiało być mnóstwo bibelotów, mnóstwo wszystkiego i najlepiej, gdy prezenty rozpakowywało się w świątecznych piżamach i swetrach. Bo chociaż wystawne kolacje i wielkie spotkania były częścią tradycji rodziny Swansea, to Yasmine wolała dużo bardziej te pozbawione manier, reguł i trochę też etykiety.

Przytaknęła dodatkowo na jego wzdrygnięcie się, bo nazwanie zimowego bohatera wszystkich dzieci w ten sposób, wydawało się jej niezwykle urocze, słodkie. Miało w sobie jakąś bajkowość, nawiązanie go gwiazd i życzeń, które przecież miały spełniać. Było trochę dziecinne, chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy. Zawsze starał się dotrzymać słowa lub znaleźć inne rozwiązanie, gdy nie mógł tego zrobić i żadnego sztucznego komplementu nie było w tym, co powiedziała. Ceniła sobie uczciwość, sama starała się nie kłamać i postępować z innymi tak, jak chciałaby, aby to z nią postępowano. - Jak to nic specjalnego! Jadłeś coś wyjątkowo smacznego? Twój brak świątecznego entuzjazmu jest niepokojący, mój Drogi. Nie wiem, czy wiesz, ale uznaje ten spacer za mój prezent.
Puściła mu oczko z niewinnym uśmiechem, zerkając przez dłuższy moment na twarz idącego obok Krukona. Wiatr złośliwie uderzał w twarze, a kołyszące się na nim drobne płatki śniegu, rozbijały się o rozgrzaną skórę polików. Nieco mocniej zawinęła się płaszczem, przyciskając palce do materiału wierzchniego okrycia. Była stworzeniem zdecydowanie ciepłolubnym. Spojrzenie Gryfonki nie gościło długo w jednym miejscu, zupełnie jakby nie mogła znaleźć odpowiedniego, bo przecież na Darrena nie chciała się tak uporczywie i chamsko wgapiać. Drzewa przecinające ich drogę, zatopione w białej pierzynie i kontrastujące z nimi niebieskie niebo, nawet o jasne słońce — przecież też były ładne. Nie chciała też tworzyć sobie scenariuszy dotyczących ewentualnych powodów zmęczenia prefekta, bo fantazję miała bardzo dużą, co było chyba rodzinnym talentem. Wzruszyła ramionami, a brązowe pasma poruszyły się na jasnym materiale nerwowo.
- Nic nowego, staram się łapać dni i nie dać uciekać czasowi przez palce, udało się skończyć pewien projekt sukienki, nad którym pracowałam i jeszcze jeden, ale to nic wielkiego. - zaczęła z charakterystycznym dla siebie entuzjazmem, czując skrzypiący pod butami śnieg. Zaraz jednak powróciła do niego uwagą oraz spojrzeniem, kręcąc głową przecząco. - Nie byłam, a Ty? Warto tam pójść? Cóż... Jest tu zimno, porównując do Włoch, ale to też ma swój urok i daje dużo ekscytacji. Sama szkoła wciąż jest niedorzecznie duża, a korytarze wyglądają tak samo, nauczycieli zdarza mi się mylić... Mam wrażenie, że podejście do ucznia oraz nauki jest zupełnie inne, bardziej.. Staromodne?
Przekręciła głowę na bok, przystając na chwilę i unosząc brew, jakby sama zastanawiała się głęboko nad wybranymi przez siebie słowami. Nie chciała w żaden sposób go urazić czy zdenerwować, bo przecież jako prefekt miał z tym zamkiem znacznie większe związanie, a w tych labiryntach mnóstwo wspomnień. - Myślałam, że latanie na miotle jest tu popularniejsze!
Zauważyła jeszcze, skoro już rozmawiali i zapytał. Zaraz jednak zrobiła skruszoną minę, odszukując oczu chłopaka, jakby chciała się upewnić, że się nie pogniewał.
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyCzw Sty 13 2022, 01:15;

  Darren zmarszczył czoło. Coś wyjątkowo smacznego? Grzywka co prawda była wyborną kucharką, ale też trzeba pamiętać, że w sprawach kulinarnych Shaw był wyjątkowo rozpieszczony. Jedzenie przygotowywane przez skrzatkę - niebo w gębie. Hogwarckie obiady, drugie śniadania i podwieczorki także były na najwyższym smakowym poziomie. Darren na całe szczęście zapominał już o najprostszych daniach, jakie sam sobie przygotowywał, kiedy Exham Priory było jeszcze w stanie najsurowszym, a do dyspozycji miał jedynie różdżkę oraz najprostsze składniki. Co prawda nie skręcały one jego twarzy w obrzydzeniu, ale też nie prezentowały sobą nic specjalnego.
  - Spacer prezentem? - powtórzył Krukon, unosząc brwi do góry. Nie dało się ukryć, że była to dość tania alternatywa, nawet jeśli akurat po hogsmeadzkim parku hulał lodowaty wiatr - Z przyjemnością zasponsoruję ci jeszcze parę takich - parsknął Shaw z uśmiechem na twarzy - Mój świąteczny entuzjazm wyparował przy pisaniu prac na ferie z transmutacji i historii magii - westchnął teatralnie mężczyzna, przypominając sobie długie godziny spędzone nad piórem i paroma zwojami pergaminu.
  Na szczęście zimna temperatura nie wpływała na Krukona aż tak bardzo - ferie rok temu, spędzone w Norwegii, były dla niego prawdziwą szkołą rzucania ocieplających zaklęć. Ba, był pewien wręcz, że z jego puchowej kurtki emanuje wręcz lekka aura przebijająca się przez zimowy chłód, a dookoła niego wytworzyła się niewielka bariera broniąca go przed spadającymi płatkami śniegu, które prędko spływały po jego ubraniu pod postacią kropelek wody.
  - W Camelocie? Otóż... no tak, byłem - kiwnął głową Darren - Ale jeszcze kiedy nie był dostępny dla zwiedzających. Brałem udział w pierwszej wyprawie... eee... Jonasa? Janesa? Jonesa! - zastanowił się chwilę chłopak - Ale oprócz duchów strzelających do nas z równie niematerialnych strzał to nyeh, nic ciekawego - dodał ze wzruszeniem ramion. Do muzeum nie miał jeszcze czasu się wybrać - otworzyło się w końcu dopiero dość niedawno. Z pewnością jednak miał zamiar to zrobić, prędzej czy później.
- Hogwart zatrzymał się w siedemnastym wieku, to prawda - pokiwał głową - Ale ma to jakiś tam swój urok - dodał. W sumie i tak w Hogwarcie podejście do regulaminu było dość luźne - nie ma się co temu dziwić, skoro na prefektów naczelnych wybierano takie osobistości jak Darren Shaw - więc jeśli ktoś bardzo by nie chciał, i do tego miałby szczęście w nietrafianiu na bardziej spiętych członków koła pedagogicznego, to mógłby chociażby chodzić po szkole bez wymaganego ubioru - Jak to miotły nie są popularne? - zdziwił się Shaw - Byłaś na którymś z ostatnich meczy quidditcha? - spytał coraz bardziej przejętym głosem z - leciutką - nutką urażenia - W jednym byłem obrońcą, a drugim pałkarzem! - jęknął już całkowicie naburmuszony. Wiedział, że uwaga widzów była głównie skupiona na ścigających i szukających... ale że aż tak?
Powrót do góry Go down


Yasmine E. Swansea
Yasmine E. Swansea

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : -
Galeony : 435
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t20911-yasmine-elena-swansea#669680
https://www.czarodzieje.org/t20931-gucci#670775
https://www.czarodzieje.org/t20929-yasmine-elena-swansea
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyPią Sty 21 2022, 01:49;

Dostrzegła zmarszczenie jego czoła, co nieco ją samą zaskoczyło — czy było coś dziwnego w jej pytaniu? Swansea mimowolnie przejęła się tym, że akurat przed nim wyszła na głupka lub co gorsza, na dziecinną, a ona przecież tylko kochała dobre jedzenie i wino, co mogła swobodnie zrzucić na włoską krew w swoich żyłach. Nie zauważając nawet, przygryzła dolną wargę z odrobiną zdenerwowania, czując, jak delikatny rumieniec pojawia się na jej policzkach, nie będąc efektem napierającego na nie chłodu. Jej palce również zacisnęły materiał zimowego płaszcza. Głos Krukona sprawił jednak, że czekoladowo-orzechowe oczy czarownicy powędrowały na jego twarz. Kiwnęła głową, znów uśmiechając się z czystym szczęściem oraz zadowoleniem, uwydatnionym dołeczkami na tle rumieńców. Była tak strasznie naiwna i głupia, bo przecież nie powinna się tak ekscytować, mając na uwadze istnienie jego partnerki. Robin też jej to mówiła. A jednak nie umiała reagować inaczej.
- No tak. Świątecznym....- zaczęła pewnym głosem, zamykając się od razu, gdy kontynuował wypowiedź. Odwróciła wzrok, czując silne i gwałtowne uderzenia w klatce piersiowej. No co za idiota! Przeklęła w myślach, zbierając się w sobie po nagłym ataku zawstydzenia oraz radości. - Wyparował? Musimy go odzyskać. - oznajmiła w końcu naturalnym dla siebie, pogodnym głosem (bo przecież udawanie przed nim miała opanowane..), zaczepiając się tego tematu. Potrzebował śmiechu, nie głupiej transmutacji. Mina niewiele myśląc, przystanęła na chwilę i schyliła się, lepiąc śniegową kulkę i rzucając w jego plecy z odrobinę prowokacyjnym uśmieszkiem, zaczepnymi iskierkami w oczach. - Mam nadzieję Darren, że trafienie nie odejmie mi mojego obiecanego spaceru!
Dodała szybko dla wyjaśnienia sprawy, lepiąc następny pocisk. Tym razem jednak nie trafiła, uderzając w drzewo śnieżką, która rozsypała się w pyłek.
- Naprawdę Ci się udało na to dostać? Jesteś naprawdę niesamowicie zdolnym czarodziejem, wuj z ciotką muszą być dumni. - zauważyła z podziwem, bo jej było naprawdę daleko do zdolności magicznych — praktycznych, którymi operował jej towarzysz. I nie, wcale mu nie zazdrościła, bo ona była przecież lepsza w innych dziedzinach. Gdyby wszyscy byli tacy sami we wszystkim, świat byłby koszmarnie nudny. Podbiegła do niego, nie atakując już śniegiem i grzecznie stanęła obok, wsuwając dłonie w kieszenie, chwilę wcześniej grzejąc je oddechem.
- Jakie to były duchy? Takie jak w Hogwarcie? No tak, ma trochę uroku.. - przytaknęła po chwili namysłu, ruchem głowy zgarniając ciemne pasma na plecy, stawiając kolejne kroki w nieznanym jej kierunku. Pomimo świstu wiatru, który unosił jasne drobinki białego puchu i warstwy śniegu trzeszczącej im pod stopami, było naprawdę miło. Gryfonka nie miała olbrzymich wymagań, aby dana chwila zaczęła ją cieszyć. - No myślałam, że wszyscy będą tylko o tym mówić i w to grać, a tymczasem większą popularnością cieszą się plotki matrymonialne i skandale o jakimś przystojnym blondynie i mojej Robin. Nie? Nie byłam..
Posłała mu pytające spojrzenie, przyśpieszając. Rozchyliła usta szczerze zaskoczona tym, że poza byciem prefektem i dobrym uczniem, miał jeszcze czas na sport. Obróciła się, idąc kawałek tyłem i patrząc na niego ze skruszoną miną. - Nie miałam pojęcia, że grasz! Jeśli chcesz, to przyjdę na Twój następny mecz! Kiedy jest?
Tym razem to ona zmarszczyła czoło, nieco przejęta. Nie była pewna, czy niewiedzą, czy może tym, że pozwalała sobie na nazbyt dużo. Nie chciała przecież znów się nakręcać, bo ostatnie odkręcenie zajęło jej zbyt dużo czasu. Mimowolnie odszukała jego spojrzenia, przybierając jeszcze bardziej skruszoną minę. Niewinną. A przy dwóch braciach, była w tym naprawdę dobra.


Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyWto Lut 15 2022, 23:12;

  Darren odwrócił się w kierunku Yas, przystając na chwilę i obserwując jak ta nachyla się by ulepić śniegową kulę. Z pewną dozą zrezygnowania przyjął na siebie uderzenie masy zamarzniętej wody - co prawda świątecznego nastroju mu to nie przywróciło, ale być może rozjaśniło nieco uśmiech na jego twarzy.
  - Brali wszystkich - zaśmiał się Krukon, machając ręką na podziw Swansea dotyczący udziału w archeologicznej wyprawie. W sumie sam był w tej zdziwionej części na początku całej ekspedycji - potem zaczął jednak podejrzewać, że Jones uczynił całe wydarzenie "otwartym dla tłumów" by mieć za sobą nie tylko batalion mniej lub bardziej umiejętnych czarodziejów - w końcu musieli jakoś odnaleźć podane przez niego współrzędne - ale też coś w rodzaju "żywej tarczy". Ostatecznie nikomu nic się nie stało - a przynajmniej podczas tej wyprawy, bo Shaw słyszał że podczas drugiej, na której samemu ostatecznie nie wylądował, krew polała się wręcz strumieniami, a niektórzy wylądowali nawet na Saharze, przeniesieni tam za pomocą jakiejś starożytnej magii - A jedyna pamiątka jaką przyniosłem z Camelotu, to jakieś stare pantalony - dodał ze wzruszeniem ramion, śmiejąc się pod nosem na wspomnienie gaci, które podobno - PODOBNO - należały do samego Merlina. Jakie było prawdopodobieństwo takiego obrotu spraw? Z pewnością niskie, tak czy siak Darren jednak wyprał je co najmniej osiem razy, a potem ich rzucił do jakiejś nieużywanej szuflady.
  - Duchy jak duchy. Strzelały z łuków... - Shaw zrobił gest ręką jakby naciągał cięciwę - ...ale strzały też były z... z czegokolwiek są duchy - dodał, nieco zbity z tropu - Przeleciał przez ciebie kiedyś duch? - spytał Yasminy - To właśnie takie uczucie, jakby nagle przelatywały przez ciebie sopelki lodu - wzdrygnął się na tamto wspomnienie. Sam ostatecznie nie wypadł najgorzej - niektórzy nabawili się magicznego przeziębienia przez obniżenie temperatury organizmu.
  Po usłyszeniu o plotkach matrymonialnych Shaw prychnął.
- W Hogwarcie to nic nowego - pokręcił głową. Jego samego to niezbyt obchodziło - choć w sumie może nieco powinno, jako prefekta naczelnego - No to w takim razie masz być na kolejnym meczu - dodał szybko, nadymając nieco policzki w udawanym fochu - Dam ci znać, jak tylko będę znał termin - powiedział Krukon. Termin kolejnego meczu Ravenclawu nie był znany - były one ustalane na bieżąco, w zależności od ilości testów i wypracowań w danym miesiącu. W końcu ferwor quidditcha czasem udzielał się nawet profesorom, i zlecali oni im nieco mniej prac domowych w meczowym tygodniu... ale tylko czasem.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptySro Sie 31 2022, 19:50;

Sam był zdziwiony, że wysłała do Walsha sowę, ale wiedział, że tak naprawdę nie chodzi o trening. Po rozmowie z Christopherem znał sytuację mężczyzn i choć może Joshua nie był jego najlepszym przyjacielem, to jednak Max miał w tej sytuacji większe doświadczenie i nawet jeśli nie mógł poradzić niczego mądrego, mógł chociaż wysłuchać, a czasem to było tak samo  ważne. Jakby nie było trening też nie był tak głupim pomysłem. Nastolatek faktycznie potrzebował się wyżyć, skoro musiał być trzeźwy. Przynajmniej dzisiaj, bo może i nie potrafili się do końca dogadać, ale nie przyszedłby tu nafukany jak szpak. Wystarczyło mu, że ostatnio już trafił nie tylko na Christophera, ale i na aurorkę, gdy był w tym stanie. Kolejna osoba i to jeszcze z kręgu znajomych Salazara, naprawdę nie była mu potrzebna.
Nie brał wiele licząc, że Walsh jak zawsze przyjdzie przygotowany. Zgarnął tylko swojego pioruna i ochraniacze, żeby mimo wszystko nie wylądować w Mungu, gdy w żyłach miał całą tablicę Mendelejewa i ruszył na punkt widokowy w Hogsmeade, gdzie miał mieć miejsce ich trening. Chłopak wyraźnie wyglądał gorzej, niż podczas ich ostatniego spotkania na Mistrzostwach Świata, ale Merlin mu świadkiem, że starał się. Ogarnął rano potrzebne witaminki, a transmutacją poprawił nieco koloryt skóry i zniwelował wory pod oczami wynikające nie tylko z zażywania, ale i nieprzespanych nocy. Nawet zmusił się do porządnego śniadania, żeby tak od razu się Walshowi nie zrzygać, choć był to naprawdę srogi wysiłek dla wykończonego nastolatka.
-Powiedziałbym 'dzień dobry', ale nie lubię aż tak bezczelnie kłamać. - Przywitał się z Joshuą słabym uśmiechem, po czym zrzucił z ramion torbę, która z dźwiękiem obijanych się wewnątrz fiolek upadła na ziemię. -Przyniosłeś zestaw do wpierdolu? - Nawet nie próbował być kulturalny. Chciał wyżyć się w naprawdę chamski sposób, choć w głębi duszy naprawdę liczył, że zrobi to fizycznie na tłuczku, a nie słownie na Walshu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyCzw Wrz 01 2022, 15:36;

Niespodziewany list o trening i to nie na wyspie, zaskoczył Josha. Niemniej nie zamierzał odmawiać, kiedy wyglądało na to, że obaj potrzebują odreagować. Podejrzewał, że częściowo mogli mieć podobne powody, odkąd usłyszał, że Salazar, ten zakochany casanova, nie pamięta swojego ukochanego. To nie było dobre, ale bardzo przypominało jego własną sytuację z Chrisem. Kolejny raz dostrzegał podobieństwa między sobą, a Solbergiem, o których pewnie mogliby porozmawiać, gdyby potrafili, gdyby chcieli. Czasem tak się działo, że z niektórymi osobami nie sposób był się porozumieć i dokładnie tak czuł się Josh, gdy tylko widział Maxa, jakby nagle obaj mówili w innym języku i akcent nie miał tutaj znaczenia. A jednak lubił z tym dzieciakiem trenować, odnajdując w tym swego rodzaju przyjemność. Z pewnością dlatego nie mógł mu odmówić oraz zwyczajnie potrzebował odreagować.

Przyszedł na miejsce, trzymając w worku jedynie dwie pałki. W kieszeni tkwił zestaw, który nie tak dawno dopiero kupił i miał ochotę przetestować. W drugiej ręce trzymał swojego Nimbusa, któremu kazał zawisnąć w powietrzu obok siebie. Wyjął z worka jedną pałkę i rzucił ją w stronę Maxa.

- Łap – powiedział prosto w odpowiedzi, tuż przed rzuceniem sprzętu. Sam złapał za drugą, wyjmując z kieszeni kufer z podróżnym zestawem do Quidditcha. Maleńkie jeszcze pudełko postawił na ziemi i gdy tylko dotknął wieczka, te powiększyło się, ułatwiając dostanie się do piłek. Tłuczek miotał się wściekle, przymocowany łańcuchami do kufra, gdy Josh spojrzał na Solberga, uśmiechając się nieznacznie, choć wyraźnie nie docierał ten uśmiech do jego oczu.

- Jeden tłuczek, dwóch pałkarzy. Odbijamy w swoją stronę, więc dobrze, że wziąłeś ochraniacze – powiedział, samemu rzucając zaklęcie przywołujące, aby i jego ochraniacze dotarły na miejsce. Zapomniał wcześniej spakować je do worka. Szczęśliwie mieszkał w pobliżu i gdy Josh rozglądał się wokół, czy nie istnieje ryzyko, że obcy czarodziej przypadkiem zostanie przez nich zaatakowany, przywołany sprzęt zjawił się przed nim.

- Próbujemy nie celować w twarzchoć to i tak nie zmieni faktu, że nas nie pamiętają, powiedział prosto, dopowiadając swoje w myślach. Kiedy byli gotowi, wypuścił tłuczek, wskakując na swojego Nimbusa i wzbił się w powietrze. Widział, jak źle Max wyglądał, ale wiedział, że nie było sensu pytać. Chłopak nie udzieliłby mu odpowiedzi, a obaj mogli zacząć się wkurzać, a ostatecznie nie o to chodziło. Mieli obaj rozładować emocje i tym razem Josh naprawdę nie marzył o niczym innym, jak o tym, żeby w coś uderzyć. Chris zamierzał wziąć udział do końca w poszukiwaniach Graala, przez co Josh już odchodził od zmysłów. Jasne, nie było wiadome, co może się stać, jeśli zrezygnuje z tego nagle, ale Walsh obawiał się, że mogą skończyć jedynie gorzej i Merlin mu świadkiem, że jeśli jego mąż zdoła zapomnieć ostatnie dni, które spędzili razem, zwyczajnie jego uderzy. Ten i tak nie będzie wiedział za co, ale miotlarz poczuje się lepiej rzucając „domyśl się” jak obrażona żona.

- Pałki są całkiem nowe, więc mogą jeszcze nie leżeć dobrze w dłoniach. Mam nadzieję, że odpowiednio je wywarzyli – rzucił w stronę Solberga, kiedy odbił tłuczka daleko, dając ostatecznie znać, że jest gotów na trening.

”tłuczkowanie”:

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptySob Wrz 03 2022, 21:16;

Kostka: 12

Tak, nie do końca nadawali na tych samych falach, ale teraz wyjątkowo to chłopak miał zamiar porozmawiać z mężczyzną. Zdał sobie sprawę, że może wcale nie byli od siebie tak daleko, jak mu się ostatnio wydawało. Małomówność Joshuy jasno pokazywała, że mężczyzna nie jest w najlepszym nastroju. Max złapał rzuconą w jego stronę pałkę, lekko uśmiechając się, gdy poczuł znajomy ciężar w dłoni. Tak, dokładnie tego mu teraz brakowało. Od razu poczuł się lepiej, gdy adrenalina zaczęła uwalniać się do jego krwi na samą myśl o wypuszczeniu tłuczków.
-Ta, domyślam się, żę to ja będę obrywał. - Prychnął, po czym wskoczyłna swojego Pioruna i zrobił krótkie kółeczko wokół, w ramach dość słabej i bardzo biednej rozgrzewki.
-Jasne. Chociaż Ty nie musisz się tego trzymać. Może jak dostanę w ryj, sam zapomnę o Salazarze i łatwiej będzie to znieść. - Gorzko skomentował, choć poniekąd miało to być humorystyczne. Solberg doskonale jednak wiedział, że gdzieś nie tak głęboko w jego serduszku takie życzenie faktycznie istniało.
Spojrzał na dzierżoną w dłoniach pałkę i zamachnął się nią na próbę, po czym przerzucił z ręki do reki. Na pewno nie była to ta sama, do której był przyzwyczajony ze szkolnych lat, ale to nie oznaczało gorszej jakości. Wręcz przeciwnie. -Zobaczymy jak się sprawdzą w akcji. - Rozsądnie nie podejmował teraz żądnej decyzji, zamiast tego skupiając się na lecącym w jego kierunku tłuczku. Gdy żelazna piłka była już naprawdę blisko, Solberg wziął zamach i...
Sam nawet nie potrafił powiedzieć co i kiedy się stało. Zapadła ciemność, a on wylądował na ziemi, z ogromnym bólem w lewym barku. -Kurwa mać. - Wysyczał spod zagryzionych zębów. Niestety uraz wdał się w jego dominującą rękę, ale Max zamiast płakać i rzucić to wszystko w cholerę nagle... Uśmiechnął się. Tak, dokładnie tego mu było trzeba. Na rozprawienie się z kontuzją miał przyjść jeszcze czas. Teraz potrzebował bólu. Wskoczył więc ponownie na miotłę, trzymając pałkę w drugiej ręce.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyNie Wrz 04 2022, 23:44;

48
Nie miał ochoty mówić o sobie, ale jednocześnie dziwnie słuchało się Maxa, gdy mówił o sobie, kiedy miało się wciąż w pamięci niezbyt udaną poważną rozmowę z początku wakacji. Dziwnie również było patrzeć na niego, mając świadomość, że spotykał się z Paco. Prawdę mówiąc, Josh nigdy nie podejrzewał, że znów spotka znajomego ze studiów, ani że zacznie z nim na nowo rozmawiać w o wiele swobodniejszy sposób, niż dawniej, a co dopiero, że jeden z jego byłych uczniów będzie ukochanym Salazara.
- Jeśli dodatkowo przy magicznych zwierzętach masz ochotę wymiotować z bólu, to wiem o czym mówisz - powiedział prosto, nie patrząc na chłopaka, zastanawiając się, czy rzeczywiście zapomnienie o tym, kogo się kochało, było w ich przypadku najlepszym wyjściem. O ile oczywiście Max podzielał uczucia Moralesa, co automatycznie Josh założył, a przecież prawda mogła wyglądać zupełnie inaczej. Być może nawet uznałby, że Paco w końcu dostał za swoje, za zabawę dotychczasowymi chłopakami, choć z drugiej strony… Nie życzył mu tego.
- Jeśli też go kochasz, jak on ciebie, to lepiej, żebyś nie zapominał. W końcu sobie facet wszystko przypomni - dodał jeszcze, żeby nie wyszło, że nagle mówi o sobie. Ostatecznie, może to był jeden z tych momentów, kiedy powinien uważniej słuchać, uważniej się przyglądać, choć tak naprawdę miał ochotę uderzyć w tłuczek raz za razem, aby w końcu się zmęczyć tak mocno, żeby nie myśleć. Nie czuć złości przemieszanej z tęsknotą, z bólem, ilekroć myślał o Chrisie. Nie wiedział, jak długo owe kiedyś miało trwać, nie miał też pojęcia, jak będą mieli zachowywać się, gdy wrócą do domu. Na samą myśl o tym, miał ochotę zacząć krzyczeć na wszystko i wszystkich. Dobrze więc, że byli w trakcie treningu i choć nie zamierzał celować w twarz Maxa, co powiedział głośno, nie zamierzał też się ograniczać względem używanej siły.
Zaraz jednak Solberg próbował odbić tłuczek, ale nie powiodło się i spadł z miotły. Josh w jednej chwili poczuł, jak serce mu zamiera, wyrzucając sobie od razu, że mógł w jakiś sposób zabezpieczyć teren, po którym latali, zmiękczyć ziemię pod ich nogami. Szczęśliwie chłopak po chwili podniósł się, uśmiechając, czym zaskoczył miotlarza.
- W porządku, czy trzeba leczenia? - spytał, w ostatniej chwili dostrzegając nadlatujący tłuczek. Zamachnął się pałką, ale choć włożył dużo siły w uderzenie, ledwie zdołał odbić tłuczek, który szczęśliwie odleciał dalej, zamiast od razu nawrócić.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyPon Wrz 05 2022, 19:08;

Kość: 57

Cała ta sytuacja była srogo popierdolona pod każdym względem, ale po rozmowie z Christopherem, Max trochę inaczej podchodził do rozmowy na temat tego, co u niego się działo. Wiedział też, że Joshua zna Paco i pewnie w jakiś chory sposób liczył na to, że uda mu się osiągnąć to, o co tak długo walczył.
-Przy.....? Nie, nic takiego mnie nie trafiło. - Przyznał szczerze, będąc dość mocno zdziwionym, bo nie kojarzył podobnej choroby, czy klątwy. Co może i dobrze, bo miał już tego nad swoim karkiem wystarczająco wiele i nie potrzebował kolejnego przekleństwa, a przytulenie się do Buddy`ego było tym, co poprawiało mu humor, więc utrata tego elementu byłaby dla niego naprawdę bolesna.
Zamarł na chwilę, mierząc Walsha wzrokiem, bo szczerze w tej chwili zalała go fala tylu emocji, że ni chuja nie potrafił jakkolwiek zareagować. Zamrugał więc tępo oczami, po czym oczywiście przyjął jednak postawę obronną, jak zawsze próbując zminimalizować ból, jaki odczuwał.
-Kocham.... - Wymamrotał czując, jak to słowo teraz obco mu brzmi, a jednocześnie serce przyspieszyło tempa, jakby znów zostało nakarmione nadzieją. -Miłość to ściema. Nawet jeśli ten idiota byłby mi bliższy, to ja jestem dla niego tylko kolejnym chłoptasiem na strzała. A raczej byłem, bo teraz ma pierdolca na punkcie tej pamięci i tak naprawdę o niczym innym nie chce rozmawiać, a tym bardziej już mnie do siebie dopuścić. I nie powiem, rozumiem jak popierdolona jest ta sytuacja, ale wciąż.... - Szczęka mu się napięła, gdy sam dość intencjonalnie się wkurwił. -On nie jest chyba zdolny do jakichkolwiek większych uczuć, a mi nie są one pisane, więc na chuja w ogóle udawać, że jest inaczej? Salazar to nie Christopher. Nie jest empatyczny, ciepły i ma głęboko w dupie cokolwiek i kogokolwiek innego niż on sam i jego pierdolony interes. - Teraz to już był naprawdę wściekły, ale przecież nie mógł dopuścić do tego, by zacząć żyć nadzieją. Znał swoje życie i szczęście i wiedział, że nawet jeśli Sal sobie o nim do końca przypomni, to nie oznacza, że wszystko będzie jak dawniej, albo że będzie im dane na dłużej posmakować szczęścia. W końcu ostatnio nie uraczyli się nim nawet przez pełen tydzień.
Cały ten wywód kosztował go dość nieprzyjemny szczęk barku. Mac nie miał pojęcia, co się stało, ale wiedział, że ramię nie działa i napierdala go strasznie. Mimo to, na jego twarzy widniał uśmiech, tak bardzo nie pasujący do tej całej sytuacji.
-Po treningu. Jest dobrze. - Odpowiedział niepokojąco lajtowo, choć gdy tylko próbował poruszyć dominującą ręką, niesamowicie ostry ból przeszywał całe jego ciało. Tak, dokładnie po to tutaj przyszedł i nie żałował ani sekundy.
Widząc lecącego w swoją stronę tłuczka, ponownie poprawił chwyt na pałce. Wiedział, że prawą rękę ma dużo słabszą, ale też nie raz ją trenował, więc gdy w końcu udało mu się posłać żelazną kulę hen daleko, nawet się specjalnie nie zdziwił, tak samo jak z faktu, że minęła ona swój cel. Cóż, jak widać albo siła, albo celność.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyWto Wrz 06 2022, 07:33;

29
-To się ciesz. Przy kaczkach dziwaczkach mam ochotę wymiotować z bólu, a w domu czeka reszta menażerii… - powiedział prosto Josh, krzywiąc się mimowolnie na wspomnienie bólu. Walka z rocco wydawała się śmiesznie łatwa z perspektywy czasu, ale pozostawione na ciele rany, zabliźniające się powoli, od których rozchodził się ból, ilekroć zbliżył się do magicznych zwierząt, sprawiał, że mężczyzna był bliski szaleństwa, że jedynie irytował się niepotrzebnie, znowu uciekając do miotły, spędzając większość czasu na niej.
Spojrzał na Maxa, gdy ten udzielał mu odpowiedzi, pilnując jednocześnie, aby tłuczek nie zbliżył się do niego nadto. Widział jego wyraz twarzy, słyszał ten gniew w głosie i miał wrażenie, że dokładnie wie, co Max czuje. Nie co przeszedł, ale co czuł w związku z przeszłością. Uśmiechnął się krzywo do swoich myśli i pokręcił lekko głową.
-Więc wolałbyś nie pamiętać i przypadkiem wplątać się w to wszystko jeszcze raz, później przypominając sobie wszystkie uczucia? Lepiej, że pamiętasz. Masz czystą kartę i możesz zrobić co zechcesz. Albo próbować z nim jakoś wszystko ułożyć, albo zostawić go i zapomnieć - odpowiedział spokojnie, zerkając na chłopaka nieco beznamiętnie, choć próbował uśmiechnąć się lekko. - Naprawdę, wiem jakim wrzodem na tyłku Paco potrafi być. Wiem też, jak zmiękł gdy mówił o tobie, kiedy siedziałeś w Hiszpanii w trakcie mistrzostw. On z kolei wie, czy raczej wiedział, że nie nadaje się dla ciebie. To nie jest proste, ale wszystko w tej chwili zależy od ciebie tak naprawdę. Możesz go spuścić w kanał, zapomnieć, zrewanżować się za wszystko co zdążył spieprzyć, bo jeśli nie zmienił się od studiów, to pewnie wiele chwil spierdolił. Możesz też czekać, jak idiota, odpowiadając na pytania, które zadaje. Kiedy odzyska pamięć, może będzie ciebie lepiej rozumiał - dodał, nim tłuczek trafił felernie Maxa, a on sam odbił drugi gdzieś w bok. Pałki, choć dobrze leżały w dłoni, potrzebowały raczej wielokrotnego kontaktu z tłuczkiem, aby zacząć odpowiednio odbijać wściekłe piłki. W tym momencie były jak drewniana tarcza przeciw młotowi.
Poprawił dłoń na pałce, machnąwszy nią parokrotnie, szykując się do odbicia tłuczka, który nadlatywał w jego stronę. Miał wrażenie, że za chwilę sam skończy ze złamanym barkiem, ale jakimś sposobem odbił tłuczek. Uderzenie rozeszło się po jego ręce wraz z bolesnym mrowieniem. Nie zrobił sobie krzywdy, ale wyraźnie pałka nie leżała w dłoni tak, jak powinna, skoro przy uderzeniu uciskały się nerwy w dłoni, powodując niemal drętwienie ręki.
- Niektórzy nie chcą wcale wspominać. Wolą żyć, jakby nic się nie stało, jednocześnie stawiając podobne granice jak kiedyś, przez co i tak czujesz się parszywie. W tej sytuacji miłość, czy po prostu uczucia, to jeden z wielu czynników warunkujących zachowanie, podejmowane decyzje - dodał jeszcze, mimowolnie zdradzając, jak wszystko wyglądało u niego.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyWto Wrz 06 2022, 12:18;

Kostka: 57

-Kaczki dziwaczki? Nie kojarzę. Co to? - Brzmiało to bardzo niecodziennie, a że Max z magicznymi stworzeniami był na bakier, to nic dziwnego, że coś podobnego mogło mu umknąć. Sam miał co prawda pierdyliard smoczych figurek, bez których już teraz nie wyobrażał sobie życia, ale na tym się kończyło. Zdecydowanie bardziej wolał mugolskie zwierzęta.
-Nie wiem, kurwa. Na pewno łatwiej byłoby zapomnieć i mieć to głęboko w piździe. Nie musiałbym w ogóle na niego patrzeć, nasze drogi by się rozeszły i tyle, a tak może i mogę zacząć od nowa, podejmując inne decyzje, ale to nie wykasuje tych wszystkich....Uczuć. - Widać było po jego twarzy i tonie jakiego użył, że nie do końca mu się podoba, że coś mimo wszystko łączy go z Moralesem, ale nie mógł nic na to poradzić. -To, że ode mnie to zależy jest chyba najgorsze w tym wszystkim. Od kiedy jestem reformowalny do podejmowania decyzji? A tym bardziej słusznych? Zresztą, to nie moje życie, nie będę mu mówił kogo ma tolerować, a kogo odtrącać. Żaden z nas się dla siebie nie nadaje, ani dla kogokolwiek innego, taka jest prawda. - Trochę bo ruszyło serduszko, gdy usłyszał, że Paco zmiękł podczas wspominania młodszego kochanka, który w tamtej chwili zdecydowanie nie chciał go oglądać na oczy, przez co wyjebał aż do Hiszpanii. Max wciaż jednak przyjmował mocno defensywną postawę, nie chcąc po raz kolejny załamać się pod naporem przytłaczających go uczuć, z którymi ni chuja nie potrafił sobie radzić.
O ile wraz z kolejnymi podejściami, Josh radził sobie nieco słabiej, tak Max pod wpływem emocji i adrenaliny wywołanej fizycznym bólem, zdawał się dostać jakiegoś chorego powera w łapie, która nawet nie była jego dominującą.
-Wiesz co? Masz kurwa rację i w tym jest cały problem, ale też nie da się do końca żyć jakby nic się nie stało, chyba że ktoś naprawdę jest spierdolonym idiotą. Szczerze? Nie wiem, może to kwestia tego, że ten zasrany kretyn nie jest mi tak obojętny, jakbym tego chciał, a może problem tkwi w tym, że byłem po tamtej stronie, ale nie widzę tu dobrego rozwiązania. Zawsze ktoś będzie z palcem w dupie i niestety większość tej wątpliwej przyjemności spada na nasz koniec patyka. - Pierdolnął po raz kolejny w tłuczek, znów używając dobrą ilość siły, ale widać skupienie chłopaka było zupełnie gdzie indziej, bo znów nawet nie przyłożył się do wycelowania w przeciwnika.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4447
  Liczba postów : 2010
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Moderator




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptySro Wrz 07 2022, 23:30;

12
- Kaczki, które chodzą tyłem, beczą jak kozy, a wystraszone zmieniają się w zające. Przyczepiły się do mnie i Chrisa dwa kaczątka, więc je przygarnęliśmy - odpowiedział prosto, jakby mówił o pogodzie, zmieniając w końcu temat. Mówienie o własnych słabościach nie było najprzyjemniejsze, a nawet nie wiedziałby, jak miałby wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę przygarnęli te kaczki, ani że właściwie chciał jeszcze znaleźć cydręża i zobaczyć, czy to stworzenie chciałoby mu towarzyszyć na miotle.
Nie mówił nic, pozwalając Solbergowi mówić wszystko, co tylko miał w głowie, wyrzucać z siebie kolejne zdania, słysząc, jak bardzo podobnie się czuli. Jak mocno przeżywali amnezję swoich partnerów. Jednak znów - każdy z nich wybierał inną drogę, kierowali się czym innym i choć byli podobni, różnili się w kwestii wyborów. Nie zamierzał jednak w żaden sposób próbować zmienić założeń chłopaka, ani namawiać go do czegokolwiek. Nawet jeśli lubił Moralesa, jeśli byli kumplami, był zdania, że jeśli Max nie jest pewien, czy powinien próbować z nim dalej być, przypomnieć mu wszystko, czekać na powrót jego pamięci, on nie miał prawda go do tego przekonywać. Jednak chłopak był tak samo, jak i on zagubiony w tym wszystkim.
- Max, my się składamy z uczuć i to emocje nami zawsze kierują. Tego nie zmienisz, tak już jest i nawet Alex daje się im ponieść w ten swój posągowy sposób - powiedział w pewnej chwili Josh, patrząc ukradkiem na chłopaka, szybko jednak poszukując wzrokiem tłuczków, które zaczynały krążyć wokół nich wścieklej. Wciąż jeszcze czuł, mrowienie w ręce, po wcześniejszym odbiciu tłuczka i nie był pewny, czy zdoła odpowiednio się zamachnąć.
- Życie nie czeka na to, aż dostaniesz licencję z Ministerstwa Magii na podejmowanie własnych decyzji. Każda akcja wiąże się z reakcją, każde działanie z konsekwencją. Zakochałeś się, czy związałeś w inny emocjonalny sposób i teraz masz tego skutki. Nie musisz zgadzać się na to, żeby było, jak wcześniej, bo wygląda na to, że nie było najlepiej. Możesz stawiać swoje warunki, żądać czegoś więcej. Tym czymś może być zerwanie z nim kontaktu i choć na początku będzie ciężko, masz możliwość odreagowywać ze mną i tłuczkami. Możesz też zacisnąć zęby i przeczekać, zobaczyć, co będzie, gdy ten dureń sobie przypomni, kiedy w końcu wyjdzie, dlaczego zapomniał o tobie. Skoro wiesz, jak to jest zapomnieć, wiesz, co on musi przechodzić i że dla niego również nie jest to łatwe. Kto wie, może kiedy sobie przypomni, przestanie bawić się w niedojrzałego casanovę i przyzna wprost, że kocha - mówił dalej, zaciskając mocno palce na pałce, kiedy dostrzegł nadlatujący tłuczek. Pochylił się na miotle, przyspieszając, mknąć na spotkanie z piłką, zamachnął się i poczuł, jak tłuczek uderza w jego przedramię, łamiąc kości. Nie powstrzymał krótkiego okrzyku bólu, czując jednocześnie, jak obok cierpienia pojawia się wściekłość, jakiej dawno nie czuł. Jakby właśnie ten ból wszystko uwalniał. Wyjął różdżkę, aby rzucić proste locus na swoją rękę, a później zanurkował w powietrzu, zgarniając z ziemi pałkę, którą wcześniej upuścił.
- Byłem gotów na to, że Chris zdejmie obrączkę i uzna, że nie będzie ze mną mieszkać, skoro mnie nie zna. Byłem gotów odsunąć się od niego, wierząc, że zdołam kolejny raz przeskoczyć tworzący się między nami mur, bo to jest trzeci raz, kiedy zaczynamy od nowa. Wciąż boję się, że usłyszę, że to nie ma sensu i nie wie, jak to możliwe, że za mnie wyszedł, ale ja zdecydowałem się trzymać tych uczuć, bo było to jedyne, co miało dla mnie znaczenie. Ty musisz sam zdecydować, co zrobisz z Paco - powiedział głucho, nie patrząc nawet na Maxa, szukając tłuczka, w którego mógłby uderzyć.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4245
  Liczba postów : 11886
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 EmptyCzw Wrz 08 2022, 00:56;

Tłuczki: 74

-Kaczki, które.... CO?! - No tego to nie potrafił pojąć. Próbował sobie wyobrazić tę dziwną krzyżówkę, ale no ni chuja nie potrafił. -Musisz mi to kiedyś pokazać, bo mam wrażenie, że mnie wkręcasz. - Czy właśnie wprosił się do Joshuy na chatę? Możliwe. Czy się tym jakkolwiek przejmował? Absolutnie nie. W tej chwili obydwoje mieli chyba ważniejsze problemy na głowie niż bezczelność i impertynencja butnego nastolatka.
Bardzo możliwe, że różnice w ich podejściu wynikały z poprzednich doświadczeń, czy relacji jakie mieli w swoim życiu. Max, który zaznał ciepła od drugiej osoby dopiero w wieku ośmiu lat, był już nieco mocno skrzywiony na tym punkcie i wciąż jego pierwszą reakcją była próba ochrony samego siebie. Przynajmniej tym razem z Joshem faktycznie łączyło ich jakieś wspólne doświadczenie i łatwiej było im się wzajemnie zrozumieć, choć niestety nie były to najlepsze, cukierkowe chwile ich życia.
-Taaa, powiedz to temu zimnemu skurwysynowi. - Prychnął, bo choć wiedział, że nie do końca jest to prawda, to jednak Paco w tej chwili zachowywał się względem Maxa jak robot, który nie ma bladego pojęcia, czym są jakiekolwiek uczucia. -Poza tym... Co jeśli... No, jeśli istnieje sposób, żeby te uczucia....Wyłączyć? - Powiedział widocznie niepewny tego, czy powinien. Odwrócił nawet wzrok, udając, że tak pilnie szuka tłuczka, ale widać było zakłopotanie na jego twarzy. Max bardzo dobrze wiedział, że taki efekt jest możliwy. Może nie pernamentnie, ale na wystarczająco długi czas, by jakoś się z pewnymi rzeczami pogodzić, choć możliwe, że nie powinien dzielić się z miotlarzem tym, że posiada taką wiedzę.
-Nie prosiłem się o to. - Oczywiście musiał iść w obronny ton, bo taka była prawda. Gdyby nie naciski ze strony Moralesa, ich relacja w ogóle by obecnie nie istniała mimo, że kilka lat temu przecież ze sobą sypiali. Nastolatek nie czuł, że miał cokolwiek do powiedzenia w tym temacie, a teraz, gdy w końcu się z tym pogodził, musiał znów oberwać po dupie i to w wyjątkowo bolesny sposób. -Wiem, jak to jest zapomnieć i dlatego to wszystko jest jeszcze bardziej popierdolone. - Prychnął, po czym odruchowo zamachnął się lewym barkiem, co spowodowało falę bólu, przeszywającą ciało nastolatka. Max jęknął przez zaciśnięte zęby, jednocześnie jakby tak samo reagując na słowo, przed którym się tak mocno wzbraniał. -Nie liczę na to. Pewnie już sobie znalazł kolejnego naiwnego, który za garść galeonów, spędzi z nim noc czy osiem. - O mało co nie powiedział o remie, ale był wciąż lojalny i nie chciał szkodzić Moralesowi. Nieważne jak bardzo miał ochotę tego skurwysyna w tej chwili powiesić za jaja. Nie wspomniał o tym, że to najważniejsze wyznanie już między nim a Salazarem padło, bo w tej chwili nie miało to większego znaczenia, skoro Max wątpił w to, czy nie były to tylko puste słowa. Nie znał powodów amnezji u Moralesa i choć podejrzewał, że sam sobie tego nie zrobił, to jednak jakiś wredny głosik w jego głowie, pełen niepewności siebie i niezaleczonych ran z przeszłości, podpowiadał nastolatkowi nieco bardziej pesymistyczne scenariusze.
Tym razem to nie on zawył z bólu, a Joshua. Nie zdążył zaproponować pomocy medycznej, bo mężczyzna już wziął to w swoje ręce, ale rzucił mu pytające i nawet zmartwione spojrzenie, jakby niemo pytając, czy wszystko jest w porządku.
-Trzeci raz? - Tego to się nie spodziewał, a słysząc resztę słów zaczynał podejrzewać, że mężczyzna i on sam mają więcej wspólnego niż na pierwszy rzut oka możnaby przypuszczać. -Ale jak... Jak jesteś w stanie to znieść? I to jeszcze z takim spokojem. Te wszystkie popierdolone wycieczki do miejsc, gdzie byliście szczęśliwi? Stawianie czoła wspomnieniom i gestom, które już nie istnieją? Ten pusty wzrok w miejscu, gdzie kiedyś było... cokolwiek? - Zapytał już nieco mniej wkurwiony, bo całą złość przelewał na tłuczki, a każdy następny z nich obrywał ze zdecydowanie większą siłą niż poprzedni.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Sponsored content

Punkt widokowy - Page 12 QzgSDG8








Punkt widokowy - Page 12 Empty


PisaniePunkt widokowy - Page 12 Empty Re: Punkt widokowy  Punkt widokowy - Page 12 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Punkt widokowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 14Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Punkt widokowy - Page 12 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Park
-