Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kawiarnia "Pod hibiskusem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Administrator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyCzw 31 Mar - 15:47;

First topic message reminder :


Kawiarnia "pod hibiskusem"

Kiedy właściciele tego miejsca, rozważali, co mogą uczynić, by przemienić ten opuszczony budynek, na magiczną i urokliwą kawiarnię, postanowili poszukać podpowiedzi u znajomego zielarza. W taki sposób, pięćdziesiąt lat temu zasadzone zostały tu pierwsze nasiona Hibiskusa Ognistego. Dziś ta roślina oplata całą powierzchnię między żywopłotem, a murami, tworząc wyjątkowy, zielony dach. Spełnia on nie tylko kwestie estetyczne! Roślina ta, cały rok emanuje ciepłem, dzięki czemu, kawy można napić się tutaj nawet w środku zimy, wciąż siedząc w ogródku. Jakkolwiek niskie temperatury by nie przepełniały Wielką Brytanię, tu, pod Ognistym Hibiskusem i tak będzie ciepło.

Jeśli nie wiesz, na który z powyższych się zdecydować - rzuć kostką z literą, by to los zadecydował za Ciebie! Opisy tych czarodziejskich napojów znajdziesz w naszym spisie.


gorące napoje:
a) Bazyliszkowe Macchiato
b) Chochlikowe cappuccino
c) Cytrynowy Raj
d) Dyptamowy smakosz
e) Imbirowa mątwa
f) Malinowy Chruśniak
g) Sen Memortka
h) Smocze espresso
i) Syrenie Latte
j) Wiśniowy Gryf


alkohole:
a) Boddingtons Pub Ale  
b) Dymiące Piwo Simisona  
c) Grzany miód Bungbarrela
d) Jagodowy jabol  
e) Kłębolot
f) Łzy Morgany le Fay
g) Malinowy Znikacz
h) Miętowy Memortek
i) Różowy Druzgotek
j) Smocza Krew
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyCzw 30 Gru - 14:35;

Wyszczerzył się na wyobrażenie odzianych w biel dementorów. Zdecydowanie był to jakiś dysonans, na który ludzkość chyba nie była jeszcze gotowa.
-Latający Ku Klux Klan? Potrzymaj mi różdżkę i wskaż drogę do Azkabanu! - Oczywiście, że mniej lub bardziej musiał sobie z tego pożartować, choć byłoby to coś zdecydowanie wartego zobaczenia. Problem był jedynie taki, że Max wciąż nie był zdolny wyprodukować patronusa, więc w sytuacji kryzysowej skończyłby bez duszy. -No w końcu ktoś kto to rozumie. - Odetchnął, jakby wielki kamień spadł mu z serca. Jakby nie było niestety większość czarodziejskiej społeczności żyła zamknięta w tej swojej bańce, że tylko różdżka się liczy, a prawdą było, że czasem wystarczyło trochę pomyśleć. -Oczywiście. Znasz mnie przecież. - Wystawił ku niemu język, bo co jak co ale z tym przyłapaniem to raz Maxowi udawało się być całkowicie incognito, a raz zupełnie nic nie szło zgodnie z tym planem. Choć "Morderstwo w Hogwarcie" brzmiało jak całkiem epicki tytuł.
-No tak, Brooks to się odda za cokolwiek związanego z quidditchem. Jak trafię kiedyś na duplikat też jej go opchnę. - Umiłowanie krukonki do magicznego sportu nie było żadną absolutnie tajemnicą. Każdy kto choć raz miał okazję przeprowadzić z nią rozmowę po prostu miał już to wyryte w mózgu do końca swoich dni. -Oooo! Pozbyłeś się kolejnej dobrej dupy? Nie wiedziałem, że aż tak nienawidzisz kobiet. W takim razie będę oddawał Ci wszystkich przystojniaków jakich podwójnie zdobędę. - Zażartował przypominając sobie ich rozmowę o książętach i księżniczkach. Co nieco wtedy Solberg zrozumiał, a przynajmniej tak mu się wydawało. -Tak szczerze nie kumam fenomenu Draculi. Po prostu stał się bohaterem jednej książki i chyba tym zyskał taką popularność. - Wyraził swoją opinię. Nigdy nie był fanatykiem wampirów, choć chętnie by kiedyś jakiegoś poznał i dowiedział się z pierwszej ręki jak to jest i o chuj w tym wszystkim dokładnie chodzi.
Wrócili do właściwego tematu, który minuta za minutą rozjaśniał Maxowi jakie perełki naprawdę posiada w swojej pokaźnej kolekcji. Schował medalion Myrtle i po chwili wręczył Theo coś, o czym naprawdę chciał się dowiedzieć, czy działa, czy tylko miał głupi traf, że akurat sytuacja nieco się poprawiła gdy założył korale na szyję swojego byłego nemesis podczas spaceru po Zakazanym Lesie. Przypatrzył się lepiej kumplowi, gdy ten wyraził zainteresowanie widząc ten przedmiot.
-Byłbym bardzo wdzięczny. Miałem okazję raz... korzystać z nich tylko nie wiem, czy faktycznie coś zrobiły, czy był to głupi łut szczęścia. - Przyznał, chcąc nieco wyjaśnić Theo dlaczego wybrał akurat ten artefakt. Wolał mieć pewność nim następnym razem będzie paradował po hodowli pustników licząc, że korale ochronią go przed tragedią.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyPią 31 Gru - 18:39;

Ostentacyjnie uderzył się otwartą dłonią w czoło, ale nie był w stanie powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. No bo kto inny gotów byłby porównać dementorów do latającego Ku Klux Klanu… chociaż, gdyby rzeczywiście przywdziać te przeklęte istoty w białe szaty, zestawienie zdawało się całkiem trafne. Siały wszak podobny postrach. – Co jak co, ale od Azkabanu to akurat mógłbyś się trzymać z daleka. – Wytknął mu żartobliwym tonem, w którym skrywała się jednak subtelna nuta ostrzeżenia. Poznał Maxa na tyle, by wiedzieć, że chłopak może i ma serce ze złota, ale też swoje za uszami. Czasami trzeba było powstrzymać ten jego łobuzerski temperament i przypomnieć, żeby miał się na baczności. Nie to, żeby obawiał się, że Solberg spróbuje wcisnąć dementora w szpitalny kitel, ot po prostu zwietrzył w tych śmieszkach idealną okazję do tego, by podzielić się głosem rozsądku.
Nie zgrywał jednak umoralniającego mentora zbyt długo, szczerząc się do kumpla jak szczerbaty do sera; rad z tego, że przypadkiem połaskotał chyba jego ego, a tym samym poprawił nastrój. – Zaklęcia są ważne, ale niebezpiecznie byłoby polegać tylko na nich. – Przerwał na moment, by dokończyć swoją kawę i odstawić na bok pustą, gustowną filiżankę. – Niektórzy czarodzieje chyba za bardzo przywykli do swego magicznego patyka i zapominają, że inne umiejętności też się liczą. Czasami może nawet bardziej. – Kontynuował swój wywód, nie musząc wcale szukać daleko konkretnego przykładu. – Choćby takie eliksiry leczące, co nie? Nie każdą chorobę można pokonać tylko za pomocą czarów. – Pewnie gadałby dalej, gdyby nie ten wystawiony język Ślizgona, który całkiem zburzył jego koncentrację. Cóż, z rozmowy na poważne tematy to by było chyba na tyle.
Zdecydowanie na tyle. Parsknął śmiechem, ciesząc się że nie zdecydował się na tego ostatniego łyka kawy właśnie teraz, bo prawdopodobnie by się opluł, słysząc tę niewybredną opinię kumpla na temat ich wspólnej koleżanki. – Na miejscu Brooks walnąłbym cię w pysk. – Rzucił, nadal chichocząc pod nosem, ale tak naprawdę był święcie przekonany, że dziewczyna wcale a wcale by się nie obraziła, co najwyżej odpłacił podobnym, przyjacielskim przytykiem. – Stary, musiałem się jej pozbyć, bo niedługo skończyłbym z pieprzonym haremem. – Powiedział trochę ciszej, nie chcąc zakłócać spokoju innych klientów nie do końca przyzwoitym językiem. – Ta, już widzę jak mi oddajesz tych przystojniaków, a potem pewnie dostanę same olbrzymy. Cyklopa bez jednego oka czy coś. – Westchnął teatralnie, wzruszając przy tym ramionami, ale od razu było widać, że to tylko przyjęta dla zabawy poza, niewiele mająca wspólnego z rzeczywistością. – W sumie… nawet nie był pierwszym krwiopijcą, prowodyrem rasy ani nic takiego i Merlin jeden wie czemu umieścili go na kartach z żab. Chyba rzeczywiście taką popularnością zawdzięcza głównie mugolom. Zabawne, jak te dwa światy jednak się wzajemnie uzupełniają. – Zgodził się z Maxem, bo nawet gdyby chciał, nie potrafił wyjaśnić skąd wziął się fenomen rumuńskiego wampira. Prawdę mówiąc, niewiele nawet mógłby o nim powiedzieć, bo nigdy się tymi istotami nie interesował.
Zerknął na zegarek, zdając sobie sprawę z tego, że czas go nagli, a tym samym niechętnie zrezygnował z dalszych ploteczek, skupiając się na rzeczach znacznie dla jego kolegi ważniejszych. Inna rzecz, że obecna wiedza nie pozwalała mu na wyrażenie kategorycznej, jednoznacznej opinii. – Niewykluczone, że zadziałały. Wykorzystany materiał, technika wykonania przedmiotu… ma to sens, ale jeszcze się upewnię. Poszperam w naszym archiwum, na pewno znajdę tam jakąś dokumentację co do tych jarzębinowych korali. – Obiecał, że nie pozostawi go bez odpowiedzi, a tymczasem… - A propos dokumentacji. Muszę lecieć, mam jeszcze do odebrania coś na Nokturnie. – W ustach każdego innego zabrzmiałoby to podejrzanie, ale akurat rzeczoznawcy niekiedy zmuszeni byli odwiedzić tę szemraną okolicę przy okazji wypełniania zawodowych obowiązków. – Musimy się zgadać niedługo, a wtedy przejrzymy resztę. – Skinął jeszcze głową na pokaźny stos przedmiotów, wyrażając zarazem gotowość do dalszej współpracy. Potem już zbił z chłopakiem piątkę, spoglądając na niego przepraszającym wzrokiem (bo naprawdę chciałby poświęcić mu więcej czasu) i opuścił budynek kawiarni, po drodze regulując nabity na kasie rachunek.

zt.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyWto 12 Kwi - 9:50;

Nie od dziś Max znany był ze swoich wyjątkowych porównań i Theo musiał się zacząć do tego przyzwyczajać jeśli miał w planie jeszcze się z Solbergiem widywać. Latający panowie w kapturach nie byli wszystkim, na co nastolatka było przecież stać.
-Wiem i mam taki zamiar. Ale powiedz to proszę jeszcze aurorom, żeby wzięli pod uwagę moją niechęć do spędzenia reszty życia w zamkniętej celi. - Zażartował, bo on mógł sobie chcieć lub nie, ale tak naprawdę to od przedstawicieli prawa zależało, czy kiedyś do jakiegokolwiek więzienia trafi, czy też niekoniecznie. Od mugolskich tylko cudem trzymał się z daleka dzięki znajomościom i gotówce, ale przecież nie mógł wiecznie na to liczyć.
Całe szczęście Theo miał rozsądek i podzielał poniekąd opinię Solberga na temat magii, więc mogli spokojnie podyskutować.
-Dokładnie. Wiesz, mnie najbardziej dziwi, jak łatwo mugolaki zapominają o swoich korzeniach i mają się za panów świata, nagle zapominając jak nalać sobie wody do szklanki bez użycia magii. - Wyraził jeszcze swoją opinię, bo kompletnie nie rozumiał podobnego podejścia, ale może to on był jebnięty, wciąż preferując stary, dobry, mugolski styl życia, gdy świat stał przed nim otworem dzięki magicznemu kawałkowi drewna. -Lecznicze eliksiry są nieocenione. Może i naprawisz sobie kość zaklęciem, ale już tylko jebane szkiele-wzro Ci ją jakkolwiek wychoduje. Te dziedziny muszą iść ze sobą w parze, ale wiele osób o tym zapomina, bo eliksiry wymagają więcej poświęcenia. - Nie chciał  tu gloryfikować siebie, że jest tak pięknie zdolny i wytrwały, bo siedzi w kociołku, ale z jego obserwacji wynikało, że to co właśnie powiedział jest prawdą. Mało który czarodziej lubił poświęcać tyle czasu i energii na uwarzenie eliksiru jeśli mógł go kupić lub po prostu załatwić sprawę zaklęciem.
-Zapraszam, na pewno doceni ten gest. - Wyszczerzył się, choć wiedział, że Brooks jakby już mu przypierdoliła, to pewnie nie byłoby co zbierać. Miał nadzieję, że Theo nie jest aż tak brutalny w swojej fizyczności i jest w stanie przypierdolić nieco lżej. -A co złego jest w haremie? - Zapytał, jakby naprawdę był zdziwiony, że Kain nie chce otaczać się milionami Rowen. Sam Max pewnie wolałby zachować jedną, a resztę oddać komukolwiek, kto się nawinie. -Oj tam marudzisz. Liczy się ponoć gest! - Wystawił w jego stronę język, choć pomysł zdawał się być nawet kuszący. -Taaaa, niby tak się chcemy od nich oddzielać, a tak naprawdę te dwa światy bez siebie nie istnieją aż tak dobrze jakbyśmy sobie wymarzyli. Czasem chyba ciężko oddzielić co jest legendą dla którego z nich. - Podzielił się jeszcze swoimi przemyśleniami, nim przeszli do tego, co Maxia interesowało aż za bardzo. -Jakbyś cokolwiek znalazł daj mi proszę znać. Nie chcę jak pojeb łazić z koralami na szyi nadaremno, okej? - Ton był zdecydowanie bardziej poważny, ale Max i tak starał się obrócić to wszystko jakoś w żart, co  było jego typowym mechanizmem obronnym i nawet nie miał zamiaru się jakkolwiek kiedykolwiek z tym przed kimkolwiek kryć.
-Jasne, jasne leć. Jesteśmy na łączach i jak coś wiesz, gdzie mnie znaleźć. - Skinął głową na znak, że rozumie zew obowiązków i choć sam nigdzie się raczej nie wybierał, to jednak nie miał zamiaru zatrzymywać zapracowanego kumpla. Gdy Theo wyszedł zamówił więc kolejną kawę, po czym zabrał się za sprzątanie artefaktowego syfu, jaki wokół narobił.

//zt

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyWto 26 Kwi - 18:58;

W trakcie powrotu do domu złapał ją deszcz. Tak na dobrą sprawę aktualną scenerię pogodową warto nazwać ulewą, bowiem deszcz tworzy niewielkie kałuże a ta ulewa wyścielała chodniki i ulice wilgocią sięgającą aż do kostek. Z racji, że Samantha nie była zbyt dobra w celności teleportacyjnej uznała, że lepiej schować się w pobliskiej kawiarni i poczekać aż Alex będzie wracać i ją za sobą zabierze. Nie pogardziłaby też odrobiną słońca.
Grzała się przy imbirowej mątwie, a jej przemoczony płaszcz sechł na drewnianym stojaku. Noga zarzucona na nogę, łokieć oparty o stolik, a w drugiej dłoni dzierżone było jastrzębie pióro z zamoczoną w czarnym atramencie końcówką. Odpisywała na jeden z sześciu listów z porannej poczty. Czerwony hibiskus umieszczony w wąskim wazoniku umilał jej czas przed powrotem do domu. Wsunęła palce w wilgotne kosmyki włosów i w głębokim zamyśleniu zajmowała się analizą listu. Nie mogła poświęcić czasu na lenistwo jeśli chciała mieć wolny wieczór dla siebie i Alexa. Co prawda odczuwała spore psychiczne zmęczenie swoją pracą jednak nie było tego po niej tak dobrze widać. Potrafiła kamuflować swoje odczucia bowiem potrzebne jej to było do wykonywanego zawodu. Co rusz napływały do niej listy od ordynatora ze świętego Munga, pytającego czy nie chciałaby przyjąć kilku pacjentów z działu psychiatrii. Aktualna sytuacja na świecie namnożyła osób potrzebujących wsparcia, otuchy, analizy własnego strachu i pomocy w odnalezieniu się w trudnej sytuacji. Cicho westchnęła i zacisnęła podkreślone szminką usta. Za trzy godziny to Alex wesprze ją po to, aby ona mogła wspierać innych.
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyWto 26 Kwi - 20:27;

Nie zwykł narzekać na warunki pogodowe, ale zniknięcie księżyca nie pozwalało mu zaznać spokojnego snu i poważnie osłabiało organizm, a utrzymujące się od dłuższego czasu zmęczenie i złe samopoczucie rodziło rozdrażnienie dosłownie wszystkim wokoło. Przyklejające się do twarzy kosmyki włosów i przemoczona do suchej nitki koszula zdawały się problemem najwyższej rangi, który uwolnił z jego ust siarczyste, hiszpańskie przekleństwo. Próbował wyrzucić z siebie wszelkie negatywne emocje, ale kolejna fala goryczy uderzyła go ze zdwojoną siłą, kiedy okazało się że i różdżka zdecydowała się odmówić mu posłuszeństwa, jakby wyczuwając że jego stan nie pozwoli na bezpieczną, pozbawioną ryzyka rozszczepienia teleportację. Chcąc nie chcąc, Paco utknął w samym centrum wioski, a chociaż marzył o powrocie do domu, na razie musiał zadowolić się filiżanką gorącej kawy lub herbaty przy okazji nieoczekiwanej wizyty w przybytku, do którego wcale nie zamierzał wstępować.
Westchnął głośno, odwieszając czarną, skórzaną kurtkę na stojący przy drzwiach wieszak, po czym raz jeszcze podjął się współpracy z wyciągniętym zza paska spodni kawałkiem osikowego drewna, który przynajmniej umożliwił mu osuszenie ubrań i oklapniętej fryzury. Marne pocieszenie, ale zawsze jakieś, zwłaszcza kiedy przywiązywało się wagę do wyglądu. Podszedł do lady, żeby zamówić smocze espresso, ale spoglądając w szeroką kartę zmienił zdanie, stawiając na cytrusowy raj, za którego smakiem zdążył zatęsknić. Położył odliczoną kwotę galeonów przed elegancko odzianym mężczyzną, a potem rozejrzał się po ciepłym, przytulnym wnętrzu, przypadkiem wypatrując znajomą sylwetkę przy jednym ze stolików… a przynajmniej tak mu się wydawało. Na wszelki wypadek nie odzywał się, nim nie zbliżył się do rudowłosej kobiety. Nie widział jej od lat, ale tej chłodnej, akwamarynowej barwy jej spojrzenia nie sposób było zapomnieć. – Czy moje oczy dobrze widzą? Panna Carter w londyńskiej kawiarni… – Zagadnął głośno, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. – …i nawet nie raczy się do mnie odezwać. Powinienem poczuć się urażony. – Wzruszył subtelnie ramionami, ale uniesione kąciki ust zdradzały rozbawiony ton. Dopiero teraz pomyślał również, żeby wyciągnąć w jej stronę ręce dotychczas nonszalancko skrywane w kieszeniach i pochylić się, by szarmancko ucałować na powitanie jej dłoń. – Miło cię widzieć. Pozwolisz, że się dosiądę? – Poczekał z dżentelmeńskim uśmiechem na przyzwolenie, zanim rozsiadł się w fotelu naprzeciw. – Co cię tutaj sprowadziło? – Zapytał, ciekaw czy Samantha znalazła się w Londynie jedynie przejazdem czy może zjechała do miasta na dłużej.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyWto 26 Kwi - 20:46;

Bardzo rzadko spotykała znajome twarze w Wielkiej Brytanii. Nie miała tu zbyt wiele znajomych i dopiero od niedawna tworzyła sobie jakiekolwiek życie towarzyskie. Nie ma też co się oszukiwać, wystarczał jej własny narzeczony, którym nie mogła się jeszcze nacieszyć choć upłynęło już sporo czasu od jej powrotu z Irlandii.
Pogoda przygnała do kawiarni niespodziewanych klientów i nie była jedyna. Nie zwracała jednak większej uwagi na otoczenie co tylko zdradzało, że nigdy nie dojrzała do pełnej czujności. Zajmowała się cudzymi emocjami i myślami, zatem nie było już w niej miejsca na spostrzegawczość otoczenia. Za zaostrzonej końcówce pióra pojawiła się zbyt duża kropla atramentu. Miała otrzeć ją o kałamarz lecz w tym momencie do jej uszu dotarł tembr głosu. Kropla przeistoczyła się w kleks zasłaniający kilka ważnych słów. Podniosła wzrok na mężczyznę i chyba nie poznała go od razu. Głos się zgadzał ale aparycja uległa zmianie...
- Hm? S-Salazar? - odłożyła pióro, a jej brwi powędrowały ku górze. Całkiem skromne przywitanie z jego strony jak na jej ponad dziesięcioletnią nieobecność w tych stronach.
- Powinnam zapytać co ty tu robisz... skąd się tu wziąłeś...? - zatkało ją na tyle, że nie zareagowała w typowy dla siebie sposób. Wyrwanie z głębokiego zamyślenia zostało dosyć szybko zastąpione głębokim zaskoczeniem i niedowierzaniem, że oto widzi drania z przeszłości. Szarmancko się przywitał, biorąc sobie jej dłoń do ust a na jej twarzy pojawił się coraz szerszy uśmiech kiedy wstała od stolika i zanim usiadł, bardzo mocno (jak na swoje gabaryty) go przytuliła, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Naprawdę sądzisz, że po trzynastu latach możesz się tak skromnie ze mną witać? Pamięć już nie ta, Salazarze? - w jej jasnych oczach pojawiła się młodzieńcza wesołość. Szybko odzyskała rezon i mogła się uśmiechać całą mimiką.
- "Miło cię widzieć?" Mógłbyś się bardziej postarać. - dogryzła mu tak jakby widzieli się wczoraj, a nie lata temu. Przyglądała się mu zaciekle i wyciągała wnioski na podstawie samej obserwacji. Myślała, że po latach zatrze się w nim ten pazur, którym zawsze się charakteryzował. Tak, cały czas miał w sobie coś drapieżnego i niebezpiecznego. Może się myli? Może złagodniał i poszedł po rozum do głowy? A pal licho, to nie jest teraz ważne!
- Słodka Morgano, nie wierzę, że to ty. - otarła swoje policzki z rumieńca i usiadła zaraz po tym jak skinęła mu głową, aby zajął miejsce.
- Wróciłam już na stałe do Wielkiej Brytanii. - odpowiedziała z opóźnieniem na jego pytanie, celowo zmuszając go do czekania na te słowa. Zamknęła kalendarzyk, zwinęła pergaminy bo teraz jej uwaga doczepiła się niczym rzep do Salazara Moralesa.
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptySro 27 Kwi - 2:22;

Powiódł instynktownie wzrokiem za jej rozedrganą dłonią i atramentową plamą zalewającą listowną treść, chociaż wcale nie poczuwał się do przeprosin. Przeciwnie, rozbawiło go nawet to z jakim zaangażowaniem kobieta przelewała swoje myśli na papier, nie bacząc na wszystko to, co rozgrywa się wokoło niej. – Salazar. Cały na… – Przyjrzał się barwie rękawów, zapominając jaką koszulę w ogóle dzisiaj przywdział, co zdecydowanie nie było do niego podobne. Wystarczyło jednak zlustrować jego zmęczoną twarz, by zrozumieć że spowite mrokiem niebo, pozbawione blasku księżyca, nie daje mu ani odrobiny wytchnienia. – …złoto. – Dokończył, unosząc kącik ust w szelmowskim półuśmiechu, zanim to powędrował do przyjaciółki ze szkolnych czasów, ucałowaniem dłoni pokazując że mimo diabła skrywanego za skórą, nigdy nie opuściły go dżentelmeńskie maniery. Jakkolwiek powitaniu szarmanckości nie dało się odmówić, tak trzeba jednak przyznać że po tak długiej rozłące wydawało się ono wyjątkowo skromne. Chyba sam nie był pewien jak winien się zachować i na jak wiele może sobie pozwolić, a gdzieś w głębi jego czekoladowych ślepiów nadal tliła się nuta zdumienia wywołana tym nieoczekiwanym spotkaniem po latach. Wczoraj natrafił na Walsha, dzisiaj na Carter… przez moment gotów był uwierzyć, że za tydzień zbiorą się całą hogwarcką paczką na reintegracyjnej imprezie, podczas której wszyscy będą wspominali stare dzieje, plotkując o szkolnych miłostkach i zatargach z surowymi członkami grona pedagogicznego.
- Hm. Niech pomyślę… nigdy nie byłem miłośnikiem deszczowej piosenki? – Ni to stwierdził, ni zapytał, obracając sytuację w żart, chociaż tak naprawdę akurat ten od prawdy daleko nie leżał. Gdyby był w pełni sił, teleportowałby się przed ulewą do hotelu, ale najwyraźniej tym razem nie powinien na swój osłabiony stan narzekać. Gdyby nie zniknął księżyc, nigdy nie wypiłbym z tobą filiżanki kawy… Myśl, jaka zrodziła się w jego głowie wybrzmiała nader romantycznie, co sprawiło że prychnął rozbawiony pod nosem. Nie podzielił się nią jednak ze swoją towarzyszką, zaskoczony jakże mocnym, jak na jej wątłe ramiona, uściskiem. Przez moment przypominał słup soli, ale kąciki ust prędko uniosły się jeszcze wyżej, a Morales zrekompensował kobiecie swój błąd, przytulając ją ciasno do swojego ciała. – Zawsze tak samo wylewna, pozytywnie nastawiona do świata i ludzi… jak ty to robisz? – Rzucił rozmarzonym, refleksyjnym tonem z oczarowanym jej urodą i energią uśmiechem. Sztuczna kurtuazja odpłynęła w dal, kiedy zdał sobie sprawę z tego że panna Carter nic a nic się nie zmieniła. Zupełnie nagle poczuł bijące od niej ciepło, a przez to wydawało mu się, jak gdyby nie widzieli się dopiero od wczoraj. Powróciła zarazem pamięć o łączącej ich więzi, o miłości do jej szczerego uśmiechu i czułości, którą chyba nawet dementora zagłaskałaby na śmierć… a i o zazdrości pewnego krukońskiego konkurenta, któremu niegdyś stawał na drodze do spełnienia szczeniackiego, acz pełnego uczucia zauroczenia.  
- Mógłbym. – Przyznał jej rację, spuszczając niby to bezbronnie głowę, chociaż trudno było mu powstrzymać cisnący się na usta śmiech. Naprawdę cieszył się, że los złączył ich drogi, a widok pofalowanych, rudych włosów i rozweselonej twarzy, jaką pamiętał z młodości, przywołał wiele miłych wspomnień, ubarwiających ostatnio szarą i smutną rzeczywistość. Po raz kolejny zaśmiał się, rozsiadając się wygodnie w fotelu naprzeciw, kiedy usłyszał jak jego towarzyszka wzywa słodką Morganę, ale po jej odpowiedzi na zadane w międzyczasie pytanie, świadomie przywdział udawaną, poważniejszą mimikę. – Wróciłaś na stałe. – Powtórzył po niej, teatralnie marszcząc czoło. – Chciałem zaprosić cię na kieliszek… jaki kieliszek… – Machnął wymownie ręką. – …butelkę dobrego, wytrawnego wina, ale chyba naprawdę powinienem poczuć się urażony tym, że nie raczyłaś się nawet do mnie odezwać. – Nie wychodził ze swej roli, chociaż coraz trudniej było mu utrzymać przybraną pozę, a skrywany skrzętnie, rozbawiony uśmiech powoli na powrót wypełzywał na wierzch. – Czyżbym znowu przegrywał walkę o twoje względy z niejakim Voralbergiem? – Pozwolił sobie zażartować, nie będąc nawet świadomym tego, że para szkolnych gołąbków po latach powróciła w swe objęcia. Nawet teraz nie mówił zresztą o Alexie z zawiścią. Nie zliczyłby ile razy okładali się wzajemnie na deskach hogwarckiego klubu pojedynkowego, ale tak naprawdę nigdy nie żywił do niego urazy. Chociaż w towarzystwie Samanthy mogli sprawiać wrażenie dwóch jeleni na rykowisku, w rzeczywistości rad był z tego, że jego przyjaciółka odnalazła w nim wybranka serca. Prawdopodobnie dlatego, iż dobrze wiedział, że sam nigdy nie mógłby dać rudowłosej pełni szczęścia, na którą zdecydowanie zasługiwała.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptySro 27 Kwi - 21:18;

Minęło zbyt wiele czasu od ich ostatniego spotkania. Nie potrafiła ocenić co w jego zachowaniu jest dla niej nowe a co można przypisać zmęczeniu widocznym na jego twarzy. Dopiero teraz spostrzegła, że wyglądał tak jak niektórzy jej pacjenci, których samopoczucie pogorszyło się wraz z zaćmieniem księżyca. To znowuż wzbudzało w niej troskę. Mimo wszystko nie zarzucała go gradem pytań. Delektowała się tym pierwszym uczuciem zaskoczenia, mieszanką wesołości na jego widok, zdumienia i chorobliwej ciekawości co też się pozmieniało w jego głowie.
Dodała sobie dwa do dwóch i łatwo wywnioskowała, że i on schronił się przed deszczem. Brak teleportacji musiał mieć związek z bladością jego lic. To świadczyło o tym, że wciąż o siebie tak doskonale dbał i szanował swoje zdrowie. Ciekawe jak to było z psychiką... musiała przywołać się do porządku i przestać być Samanthą psychoterapeutką, a Samanthą, przyjaciółką. Przytuliła go zatem i było to dla niej naturalne, wystarczające na pierwsze powitanie i wylanie na niego swojego zaskoczenia. Nie miała też żadnego problemu z czekaniem na jego reakcję - niejednokrotnie dane było jej przytulać słup soli, wszak przez wiele miesięcy oswajała ze sobą Alexa. Odwzajemnienie gestu sprawiło jej dostateczną dozę przyjemności. Pachniał deszczem i długim dniem.
- Po prostu nie boję się odrzucenia. - odparła ze swobodą i odsunęła się, zajmując swoje miejsce przy stoliku. Tylko Alex mógł wzbudzić w niej ten strach, ale była pewna jego uczuć.
- Och, Salazarze, nie jesteś w pracy. Możesz być swobodny. Nie uwierzę, że się przy mnie krępujesz być całym sobą. - szturchnęła lekko jego dłoń kiedy już siedział. W jej jasnych oczach pojawił się charakterystyczny błysk, to wnikliwe światło które chciało się dostać do każdego zakamarka duszy.
- Nie wiedziałam, że jesteś w Wielkiej Brytanii. - usprawiedliwiła się jednak czuła, że to słabe wyjaśnienie. Była tutaj już kilka miesięcy, a nie pomyślała aby zapytać gdzie teraz to Salazar urzęduje i czy znajdzie dla niej czas. Miał rację, zajęta była Alexem. Nie musiał być na bieżąco w jej życiu, a już trafiał w sedno. Szczęściarz?
- Nie możesz zaprosić mnie na butelkę dobrego, wytrwanego wina bo Alex będzie chciał cię obedrzeć ze skóry. Przez obecność dementorów jest bardziej drażliwy i ma mniej cierpliwości. - uśmiech jaki ozdobił jej usta był nader wymowny - miłość, miłość i tylko miłość.
- Ale za to ja mogę zaprosić cię na wykwintny obiad do Doliny Godryka w ramach szczerych przeprosin za moje naganne zachowanie. - później pomyśli jak powiedzieć o tym Alexowi i jak wyciągnąć od niego obietnicę, że postara się być dla Salazara miły.
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyCzw 28 Kwi - 14:59;

Miał świadomość tego, że nie wygląda najkorzystniej. Widział w lustrze swoją bladą niczym ściana twarz, ale niestety nie odnalazł jeszcze złotego środka, który pozwoliłby mu zwyciężyć nad przykrymi dolegliwościami nasilającymi się z każdym kolejnym dniem, a raczej każdą kolejną nocą pozbawioną życiodajnego blasku księżyca. Sprezentowany mu przez Maximiliana łapacz snów cały czas zwisał nad łóżkiem. Paco nie szczędził sobie również warzonych przez chłopaka eliksirów, ale nawet niekwestionowanej jakości mikstury przynosiły jedynie tymczasową ulgę. Mężczyzna nadal nie był w stanie zregenerować się w pełni, a poważne osłabienie organizmu utrudniało mu funkcjonowanie w tej niecodziennej codzienności. Potrzebował odskoczni i odpoczynku, które miał mu zapewnić rychły wyjazd za granicę. Grecja, podobnie jak i inne kraje europejskie, nie zostały bowiem dotknięte podobną klątwą, a parę dni w przyjaznym, przystępnym dla umęczonego ciała klimacie dawało nadzieję na poprawę pogarszającego się sukcesywnie samopoczucia.
Zauważył czujne, analizujące spojrzenie akwamarynowych ślepiów, przygotowany już może nie na lawinę, ale z pewnością na niewygodne, troskliwe pytania dotykające kwestii zdrowotnych. W przeciągu ostatniego tygodnia odpowiadał na takowe zbyt często, dlatego z wdzięcznością przyjął tę zaskakującą chwilę milczenia i wesoły uśmiech panny Carter. Kobieta najwyraźniej postanowiła mu odpuścić, racząc go jedynie ciepłym uściskiem swoich ramion i przyjemnie delikatnym, unoszącym się nad jej szyją zapachem, którego niestety nie potrafił zidentyfikować. Wydawało mu się, że wyczuwa w nim kwiatową nutę, ale na florystyce znał się mniej więcej tak dobrze jak na uczuciach, czyli powiedzmy sobie uczciwie – wcale.
Na pewno jest to jakieś wytłumaczenie – przeszło mu przez myśl, ale nie podzielił się swym spostrzeżeniem z siedzącą naprzeciw towarzyszką. Przekręcił jedynie głowę, wymownie unosząc jedną brew, jakby chciał jej pokazać że nie do końca tego się spodziewał. – Uczucie skrępowania? Nie znam. – Mruknął rozbawiony, unosząc szturchniętą przed momentem dłoń w obronnym geście, chociaż widać było że trudno skoncentrować mu się na rozmowie. Nie z powodu wspomnianego skrępowanie, ani nawet pieprzonego księżyca, który nieoczekiwanie ich opuścił. Po prostu nadal nie mógł uwierzyć, że ją spotkał, a przez to jak oczarowany wpatrywał się w głębię jej błękitnego, łagodnego spojrzenia, nie mogąc odpędzić atakujących go zewsząd wspomnień. Kochał ją, na swój sposób, a mimo że wyrażanie uczuć nigdy nie było jego mocną stroną, tak przynajmniej był w nich stały i konsekwentny.
- Po studiach wróciłem na jakiś czas do Meksyku, ale… – Przerwał, kiedy kelner zbliżył się do ich stolika, stawiając przed nim filiżankę cytrynowego raju. Podziękował subtelnym gestem, prędko powracając do swojej rudowłosej towarzyszki. – Chyba miałem dosyć palącego słońca. Chciałem też zbudować coś swojego. – Zaakcentował ostatnie słowa, acz nie rozwinął skrzydeł i, jak na niego nietypowo, nie pochwalił się swoimi osiągnięciami. – Wystarczyło napisać… – Wtrącił zamiast tego niby to w wyrzutem, jednak nonszalanckie wzruszenie ramion i uniesione wyżej kąciki ust zdradzały, że nie żywi do niej żadnej urazy. – Chwila… – Początkowo się zawał, ale zaraz prychnął niekontrolowanym śmiechem, uświadamiając sobie że nieszczęśliwym trafem wstrzelił się w samo sedno. Rozanielona mimika Samanthy wyrażała bowiem więcej niż tysiąc słów, nawet jeżeli dojrzalsze rysy twarzy nie przypominały już tak bardzo zauroczonej Alexem uczennicy. – Nadal marzysz o tym, by móc nazywać się jego żoną. – Ni to stwierdził, ni to zapytał, ale chyba tylko ślepy nie dostrzegłby wymalowanych na jej rozpromienionym licu pragnień. Czy go to ubodło? Pewnie odrobinę, ale zawsze życzył jej jak najlepiej, a jeżeli ten sztywniak dawał jej poczucie bezpieczeństwa, musiał pogodzić się z myślą, że prawdopodobnie częściej będzie świadkiem jego przysłowiowego kija w dupie.
Poruszył sugestywnie brwiami, tym razem powstrzymując cisnący się na usta śmiech. – Z nim? – Zapytał, mimo że nie oczekiwał wcale odpowiedzi, a przywdziana na twarz radość nieco zbledła, kiedy uzmysłowił sobie, że nie mogą liczyć na taką swobodę jak dawniej. Nie miałby nic do Voralberga, gdyby nie to że doskonale wiedział że ten zaborczy dupek skutecznie rozgoni komfortową atmosferę. – Przyjmę zaproszenie z przyjemnością, jeżeli tylko nie obawiasz się, że twój dom zamieni się w pobojowisko. – Pozwolił sobie zażartować, ale szczerze nie zdziwiłby się, gdyby Alex zechciał wyrzucić go za drzwi. Co zabawne, nie do końca potrafił nawet tę jego całą zawiść zrozumieć, skoro mimo uczuć jakimi darzył jego życiową partnerkę, tak naprawdę nie stanowił żadnego zagrożenia dla ich cukierkowego związku.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyPią 29 Kwi - 17:53;

Samantha była akurat w trakcie korespondencji z wróżbitami zatrudnionymi przez Ministerstwo Magii. Próbowała uzyskać od jednego z nich chociażby najmniejsze przypuszczenia dotyczące zaćmienia księżyca bowiem od tamtego momentu wiele czarodziejów czuło się po prostu paskudnie. Samantha znowuż była wciąż pełna energii i nie potrzebowała wiele czasu aby zauważyć, że gdzieś musi istnieć jakaś zależność i związek między czarodziejami osłabionymi zaćmieniem. Widząc przed sobą kogoś bliskiego - pomimo upływu lat cały czas uważała go za przyjaciela - tym gorliwiej przysiądzie do prób odnalezienia tego powiązania. Podświadomie czuła, że nie ma to związku z psychiką, a po prostu wrażliwością magiczną.
- Nie jesteś zatem ani trochę skrępowany? - powtórzyła pytanie ale tym razem wnikliwie przyglądała się jego mimice gotowa wyłapać choćby ułamek kłamstewka.
- Czuję od ciebie coś w rodzaju rezerwy, a może dystansu i zastanawiam się czy to tylko kwestia braku kontaktu przez tyle lat. Jestem pod wrażeniem, zmieniłeś się i pomijając widoczne zmęczenie to cały czas masz wymalowaną na twarzy pewność siebie i zadziorność. - to jej krótkie kalkulacje. Rozgadała się bo się za nim stęskniła. Wiele razem przeszli i choć mniej więcej orientowała się, że coś kiedyś do niej czuł to jednak... serce nie sługa, wybrało kogo innego. Podświadomie wiedziała jednak, że gdyby nie odnalazła Alexa to mając przy sobie Salazara mogłaby szybko stracić grunt pod nogami.
- Udało ci się coś zbudować? Brzmisz jakbyś gorliwie pracował nad tym planem. - oparła brodę o dwa palce u dłoni i uśmiechała się do jego oczu. Mieli sporo do nadrobienia! Musiała pamiętać, aby się nie zasiedzieć. Alex pokazał jej do czego jest zdolny kiedy się zaczyna o nią niepokoić.
- Wiem, przepraszam. - uśmiech na jej ustach przygasł. Nie ma usprawiedliwienia dla braku kontaktu z jej strony. Mogłaby co prawda powiedzieć, że działa to obustronnie ale poczucie winy uniemożliwiło odbicie tej pałeczki.
- Mam kilka celów w życiu, Salazarze, a zostanie jego żoną jest już zdecydowanie bliżej niż dalej. - odpowiedziała już poważniejszym tonem, ale uniosła przy tym dłoń i pokazała mu czarny pierścionek zaręczynowy. Nie oczekiwała wybuchu radości z jego strony bowiem wiedziała, że nie do końca za sobą przepadają. Oczekiwała szczerości dlatego patrzyła w jego oczy. Mimo wszystko ta pierwsza radość straciła nieco na swej intensywności.
- Tak, obiad ze mną, z moim narzeczonym. Nie będzie żadnego pobojowiska, uwierz mi, mój drogi Salazarze. - posłała mu pełne pewności spojrzenie, iż nie pozwoli na chaos. Lubiła wspólne obiady i choćby miała przywiązać ich obu do krzesła niewidzialną liną to nie pozwoli im rzucić się sobie do gardeł. Co prawda Alexa nie da za długo unieruchomić (ach, ta magia bezróżdżkowa), ale sam fakt jej buntu powinien usadzić go na tyłku i zmusić do jak największej uprzejmości.
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyWto 10 Maj - 18:28;

Pomiędzy zniknięciem księżyca a koszmarnym samopoczuciem niewątpliwie musiała istnieć jakaś zależność, zwłaszcza kiedy wziąć pod uwagę, że przykre dolegliwości wcale nie dotykały wszystkich czarodziejów w równym czy choćby zbliżonym stopniu. Wystarczyło spojrzeć na rozpromienioną, nieskalaną cierpieniem twarzyczkę panny Carter i zasinioną skórę pod oczami Moralesa, aby spostrzec że akurat tych dwoje wylądowało po przeciwnych stronach barykady. Niewykluczone, że to nietypowe zestawienie potwierdziłoby nawet po części wysnutą ostatnimi czasy przez Salazara teorię o powiązaniu osłabionego organizmu ze znajomością czarnej magii, jednak w przeciwieństwie do swej przyjaciółki mężczyzna porzucił wszelkie głębsze analizy na bok, starając się skoncentrować przede wszystkim na doraźnych, efektywnych rozwiązaniach.
- Ani trochę. – Odpowiedział już znacznie śmielej, pewniej, odżegnując element zaskoczenia, który początkowo rzeczywiście mógł go wprawić w zakłopotanie. – Pewnie tak. Nie myślałem, że zdecydujesz się wrócić na stałe… – Mruknął refleksyjnym tonem, jakby ta wizja nie do końca przebiła się jeszcze do jego świadomości. Kiedy tylko usłyszał jednak kolejne słowa rudowłosej, momentalnie przywdział na usta jeden z tych czarujących, zawadiackich uśmiechów. – Mówisz, że nie straciłem dawnego pazura? – Pozwolił sobie zażartować, sięgając po filiżankę parującej kawy, której cytrusowy zapach przyjemnie drażnił nozdrza. Co jako co, ale w jego obecnym stanie kofeina zdawała się czymś więcej niżeli zachcianką czy relaksującym rytuałem, toteż przerwał na chwilę, upijając kilka łyków. – Faszeruję się eliksirami, ale na dłuższą metę niewiele pomagają. – Wzruszył delikatnie ramionami i przyznał szczerze, odnosząc się do spostrzeżonych przez przyjaciółkę ze szkolnych lat oznak zmęczenia. Stwierdził, że nie będzie owijał w bawełnę, skoro i tak w żaden sposób nie mógł ich ukryć. Zarazem nie chciał skupiać się na własnych słabościach, dlatego z ulgą przyjął dynamiczną zmianę tematu.
- Pracowałem… i dopiąłem swego. – Nie wiedział dlaczego, ale w jej towarzystwie kąciki ust mimowolnie same unosiły się ku górze. – Prowadzę hotel w pobliżu Pokątnej. Bogato wyposażony bar, wykwintna kuchnia, kasyno, basen… – Pohamował się w porę, by nie zabrnąć za daleko w swej aroganckiej i nieskromnej autoreklamie. – Gdybyś potrzebowała odrobinę odpocząć od codzienności, zapraszam na kolację albo partyjkę krwawego barona. – Nie chciał się wycofywać, pomimo nieodpartego wrażenia, że po tych ostatnich newsach Samantha została niemalże owiana aurą zazdrości swego krukońskiego partnera. Domyślał się, że rzucona przez niego oferta prawdopodobnie wyląduje na stosie innych kurtuazyjnych zaproszeń, ale… nie zaszkodziło spróbować, czyż nie?
Ponownie umoczył usta w cytrusowym napitku, ale zaraz odłożył naczynie na bok, łapiąc lekko uniesioną dłoń panny Carter. Jeszcze panny. Nie pałał może do Alexa sympatią i na próżno było oczekiwać wybuchu radości z jego strony, jednak przyglądał się zaręczynowemu pierścionkowi z uśmiechem i wymalowaną w czekoladowym spojrzeniu satysfakcją. Nadal wszak utrzymywał, że zależy mu na szczęściu przyjaciółki, a skoro to właśnie u boku hogwarckiego belfra czuła, że może przenosić góry, nie miał zamiaru ingerować w jej wybory. – Moje gratulacje. – Wyrzucił z siebie słowa, które paść musiały, a które zwykle wybrzmiewały sztucznie, ale nie zatracił przy tym ani grama swobody czy komfortu. Po prostu naprędce postanowił zmienić ton i wydźwięk tej rozmowy. – Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się wprosić… – Przerwał na moment, przechylając prowokująco głowę. – Może i nie skradnę twojego serca, ale z chęcią porwałbym cię chociaż na ten jeden taniec... Niekoniecznie pierwszy, ale oby też nie ostatni. – Kontynuował niby to kusicielskim, uwodzicielskim głosem, jednak jego wyraźnie rozbawiona mimika zdradzała, że nie towarzyszą mu przy tym żadne niecne czy złe zamiary.
- Znasz mnie i wiesz, że dla ciebie uścisnę jego rękę. – Dodał już nieco poważniej, zapewniając ją, że nie będzie toczył wojny z Voralbergiem, o ile tylko Sam zdoła utemperować także i jego temperament. – Poza tym… byłbym głupcem, gdybym nie zaufał pani domu, czyż nie? – Skwitował również ze szczerym uśmiechem, jednoznacznie przyjmując to nieszablonowe, acz miłe zaproszenie.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyCzw 12 Maj - 18:27;

Kiedy wspomniał o swoim zaskoczeniu związanym z jej powrotem już na stałe to coś ją tknęło. Coś smutnego przeszyło jej jasne oczy i odebrało sprężystość uśmiechowi jaki dotychczas tak łatwo wpadał na jej usta. Nagle poczuła, że straszliwie potrzebuje przyjaciela, właśnie Salazara. To odkrycie było dla niej niczym grom z jasnego nieba. Sięgnęła do jego dłoni i dosłownie na kilka chwil zakryła palcami jego knykcie.
- Potrzebuję porozmawiać o tym, co się wydarzyło, Sal. Właśnie z tobą. - spoważniała, a poprzez smutny ton głosu przebijała się prośba. Tylko z nim mogła porozmawiać o tamtych wydarzeniach bo jednak choć Alex był jej światem to jednak potrzebowała jeszcze kogoś, kto popatrzy na nią przez pryzmat przyjaźni, a nie miłości. Nie mówiła, że właśnie teraz czas na tę rozmowę, ale wiedziała, że niebawem on nadejdzie.
Zaczęła się martwić o Salazara. Faszerowanie się eliksirami i widoczne na jego twarzy zmęczenie... jej prywatna empatia zaczynała wrzeć, szaleć i domagać się uwagi. Nie chciała, aby musiał się męczyć. Ewidentnie w jej myślach zaczęły się jawić plany związane z próbą ukojenia jego męczarni.
- Jeśli wpadnę na jakiś świeży i sprawdzony pomysł jak ulżyć temu osłabieniu to spodziewaj się mojej wizyty. - nie wiadomo czemu jedni są zdrowi a inni chorowali z powodu zaćmienia jednak nie zmienia to faktu, że postanowiła jeszcze gorliwiej działać. Teraz chodziło o prywatną osobę, a nie o pacjenta.
Oparła policzek o brzeg swojej dłoni i uśmiechała się spokojnie i miło kiedy chwalił się swoim osiągnięciem. Cieszyła się, ale też pytania same nasuwały się na usta. Przyglądała się kącikom jego oczu, potem samej barwie jego tęczówek i czuła w kościach, że jest idealną osobą w odpowiednim miejscu.
- A po zmroku repertuar dla VIPów jest zdecydowanie szerszy? - dopytała niewinnie choć nie oczekiwała konkretnej odpowiedzi. Znała jego zamiłowanie do tych mniej przyjemnych czarów, wiedziała, że miał swoje tajemne ciągotki i specyfikę działania w dążeniu do celu. Miał swoje wady ale ona wciąż darzyła go głęboką sympatią - tak intensywną, że nie dziwiła się Alexowi, że nie potrafi go polubić. Może w dniu ślubu wbije mu do głowy, że poza nim nie ma nikogo innego. Zapisała sobie jednak w pamięci, aby przy najbliższej okazji - choćby nazajutrz - obejrzeć jego dzieło.
- Cieszę się, że ci się udało. - i było to szczere. Ba, można pokusić się o stwierdzenie, że poczuła ulgę na wieści, że zajmuje się czymś solidnym, co nie zakrwawia o przestępstwo czy podejrzane towarzystwo.
Pozwoliła mu oglądać jej dłoń z bliska, aby przekonał się, że ten pierścionek jest prawdziwy. Czasami sama nie dowierzała, że faktycznie Alex dotarł do momentu chęci spędzenia z nią reszty życia - te wszystkie jego granice, opory, powściągliwość, a teraz...
- Tylko jeden taniec? Liczę na co najmniej trzy. - uniosła brew i przypomniała mu tym samym, że zajmuje solidne miejsce w jej życiu, zwłaszcza teraz kiedy znów są jednocześnie w Wielkiej Brytanii i nie zamierzają jej póki co opuszczać. Należy wyczerpująco wykorzystać ten czas i nadrobić stracone lata. Listy nie umywają się do rozmowy w cztery oczy. Starała się nie zauważać początku jego wypowiedzi dotyczącej "może nie skradnę twojego serca". To zbyt trudne.
- Uścisnąć tak, nie zmiażdżyć. Zanim się spotkacie to i z samym Alexem muszę o tym porozmawiać. Wciąż wierzę, że kiedyś uda się wam zaprzyjaźnić. Wystarczyłoby zechcieć, ale tak, wiem, nie macie na to ochoty.- dodała kolejny uśmiech bo jednak nie miała za złe nikomu, że nie są najlepszymi przyjaciółmi. Dostała Alexa, jakże śmiałaby chcieć jeszcze więcej?
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyPią 13 Maj - 3:09;

Po świecie uczuć i emocji nie poruszał się może z taką swobodą jak jego dawna przyjaciółka, za to spostrzegawczości z pewnością nie można było mu odmówić. Zaciekawione spojrzenie czekoladowych tęczówek bez problemu wyłapało nagłą zmianę w akwamarynowych ślepiach panny Carter, upatrując się w nich nuty… melancholii? Przypatrzył się uważniej jej delikatnym rysom twarzy, potrzebując dłuższej chwili, aby nazwać malujące się w nich wyznanie. Szczęście w nieszczęściu, że tym razem miał do czynienia z Samanthą, która zdawała się szczera do bólu, a to co drzemało w głębi jej serca potrafiła wyrazić z niebywałą wręcz łatwością, nawet za pomocą tak prostego gestu. Prawdopodobnie w towarzystwie kogoś innego poczułby się skrępowany, ale akurat przed nią nie cofnął dłoni, a nawet kącik jego ust drgnął w subtelnym, tęsknym półuśmiechu. Miło było znowu – po tak wielu latach – doświadczyć bijącego od niej ciepła. Czasami odnosił wrażenie, że była Puchonka i w nim umiała wybudzić wszystko to, co najlepsze.
- Zabrzmiało poważnie... – Zerknął na nią wyczekująco, popijając łyka cytrusowej, gorzkiej kawy. – Wiesz, że zawsze znajdę dla ciebie czas. Co prawda teraz wyjeżdżam na kilka dni do Grecji, ale jeśli tylko chcesz, możemy umówić się po moim powrocie. – Intuicja podpowiadała mu, że to temat na dłuższą rozmowę, a nie przypadkowe spotkanie w kawiarni, toteż podsunął kobiecie najsensowniejsze rozwiązanie problemu. – Alex nie musi wiedzieć o każdej naszej schadzce, czyż nie? – Zasugerował przy tym wymownym, acz żartobliwym tonem, chociaż jak to mówią… w każdym żarcie skrywało się również ziarenko prawdy, a akurat w tym przypadku może rzeczywiście byłoby lepiej niektóre kwestie przemilczeć. Salazar z chęcią dołączyłby do nich także swój nie najlepszy stan zdrowia. O ile bowiem doceniał troskę przyjaciółki, tak na razie niewiele mogli uczynić dla poprawy jego sytuacji. Miał szczerą nadzieję, że przynajmniej wypocznie podczas wyjazdu Aten. – Przyjmę cię z szeroko otwartymi ramionami nawet i bez pomysłów. – Podziękował jednak z uśmiechem, wszak jeżeli miałby uwierzyć, że ktokolwiek odnajdzie remedium na bezksiężycowe dolegliwości, to zdecydowanie wskazałby palcem na siedzącą naprzeciw niewiastę. Mimo to na razie wolał nie wybiegać myślami w przyszłość, skupiając się wyłącznie na doraźnych, ale sprawdzonych środkach… i na przyjemnościach, a do tych niewątpliwie należało towarzystwo rudowłosej.
Prychnął pod nosem, słysząc niby to niewinne pytanie. – Możliwe… – Tym razem to on mruknął podobnie niby to tajemniczo, jednak wymalowany na jego twarzy czarujący, niedwuznaczny uśmiech zdradzał, że Samantha zna go jak łysego konia. – Zależy czego szukasz... – Wbrew pozorom nie kierował tych słów bezpośrednio do niej, zdając sobie sprawę z tego, że wkraczają na grząski grunt dzielących ich różnic. Miał świadomość tego, że kobieta wie o nim wiele więcej niż mogłoby się z pozoru wydawać. Najwyraźniej łącząca ich więź pozwalała uzdrowicielce przymknąć oko na jego wady i występki, jednak wolał nie testować jej cierpliwości. Zresztą… nawet nie chciałby jej wciągać w swoje mroczne porachunki. Zbyt duże ryzyko. – Dzięki. Podobno ludzie sukcesy mają wypisane na twarzy, a jak tak patrzę na ciebie, to coś mi się wydaje że i ty masz na swoim koncie kilka innych… poza rychłymi zaślubinami. – Płynnie przekierował tory pogawędki na jej osobę, podziwiając nie tylko zaręczynowy pierścionek, ale i całą rozpromienioną aparycję towarzyszki. - Niech zgadnę, wróciłaś dlatego, że zaproponowali ci rolę magiordynatora w szpitalu świętego Munga? – Pozwolił sobie podpytać, zręcznie wplatając w to pytanie również i łechcące ego pochlebstwo.
- Hmm… – Przez moment udawał, że głęboko zastanawia się nad jej ofertą. – Przy takiej partnerce myślę, że jestem w stanie podbić stawkę do pięciu. – Prędko wdał się jednak w negocjacje, które okazywały się znacznie przyjemniejsze, kiedy nie miały związku z pracą. Wiadomo, że liczba nie miała tutaj żadnego znaczenia. Ot, po prostu się z nią droczył, mimo że w głębi duszy przyznawał jej rację w pełni. Nie sposób było odmówić listom uroku, ale nieważne jak pięknej treści by nie skrywały, nijak nie mogły równać się ze spotkaniom w cztery oczy. Nie tylko Sam pragnęła nadrobić te lata rozłąki. – Nie ufasz mi? – Rzucił zaczepnie, wyraźnie rozbawiony wizją, jaka zrodziła się w głowie panny Carter oraz roli, jaka przypadła kobiecie w tym nietypowym tercecie. Aż uśmiechnął się szerzej, przypominając sobie jak rozdzielała jego i Alexa na szkolnych korytarzach. Nie chciał jednak ponownie zmuszać rudowłosej do takiej interwencji, przede wszystkim z szacunku do niej i jej życiowych wyborów. – Chyba nigdy nie zrozumiem twojej wiary w ludzi… – Westchnął, przewracając teatralnie oczami. Nie podzielał jej nadziei, chociaż jednocześnie nie miał jej niczego za złe. – Wystarczy, że nie będziemy wchodzili sobie w drogę. – Nie omieszkał jednak przedstawić bardziej realistycznego, a w szczególności osiągalnego kształtu, jaki mogłaby przybrać jego relacja z krukońskim belfrem.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyWto 17 Maj - 19:00;

Temat, który chciała poruszyć był trudny, smutny i budził w niej strach. Pewnych rzeczy nie można wypracować z psychoterapeutą tylko należy dojść do tego samodzielnie. Sęk w tym, że choć teoretycznie "wyszła z choroby" po tamtych wydarzeniach to wciąż tkwiło to w niej niczym zadra. Z racji narzeczeństwa ten niepokój coraz bardziej nasilał się i wolała omówić to najpierw z Salazarem, a dopiero z Alexandrem. Nie była pewna skąd to tchórzostwo.
- To trudny temat i nie nazwałabym tego schadzką. - uniosła lekko jedną brew i popatrzyła wnikliwie w jego oczy. Skłamałaby gdyby nie przyznała, że gdyby nie jej miłość do Alexa to prawdopodobnie w Salazarze ulokowałaby swoje uczucia. Kiedyś było między nimi sporo chemii... teraz wypierana była przez jej oddanie narzeczonemu, co nie zmienia faktu, że użycie słowa "schadzka" tuż po tym jak pokazała mu pierścionek zaręczynowy było dosyć prowokujące.
- Mnie tym słowem nie rozdrażnisz, ale Alexander wciąż ma w sobie gwałtowność reakcji kiedy coś mu się nie spodoba. - niejako też ostrzegła przyjaciela, aby jednak w kwestii słownej pilnował się w obecności Voralberga i przede wszystkim go nie prowokował. Naprawdę pragnęła ich przyjaźni choć w głębi duszy wiedziała, że to niemożliwe. Zbyt wielka różnica charakterów i ta niewytłumaczalna niechęć względem siebie... uhh!
Cofnęła dłoń i ujęła szklankę z ostygłym napojem. Deszcz przestał tak rzęsiście padać jednak jej uwaga była wciąż skoncentrowana na mężczyźnie. Nic nie mogła poradzić na swoje wnikliwe spojrzenie kiedy opowiadał o swoim hotelu. Chciałaby wierzyć, że to tylko zwykły interes ale znała Salazara zbyt długo, aby łudzić się, że po godzinach otwarcia hotelu również wszystko dzieje się w zakresie bezpieczeństwa i ogólnie przyjętej moralności. To jest ich różdżka niezgody. Oboje wiedzieli, że nie porozumieją się na tej płaszczyźnie - ona nigdy nie zaakceptuje drobnych przestępstw, a on z nich nie zrezygnuje. Od razu zauważyła rychłą zmianę tematu i zgodziła się na to choć wcale nie musiała. Odstawiła cicho szklankę na talerzyk i otarła jej brzeg ze śladu szminki.
- Nie omamisz mnie tymi słodkimi pochlebstwami, szczwany lisie. - posłała mu zadziorne spojrzenie, ale uśmiechała się co dowodziło, że jego słowa ją rozmiękczały i trafiały tam, gdzie powinny. Nie zmienia to faktu, że zauważyła tę zagrywkę!
- Dowiesz się czemu wróciłam ale dopiero po twoim powrocie z Grecji. - odparła krótko, zwięźle i dała mu też znak, że to znacznie większy kawałek historii aniżeli chęć powrotu do domu. Odchyliła się wygodnie do oparcia krzesła i spoglądała na rozbawionego mężczyznę, odpowiadając takim samym uśmiechem. Pomimo upływu lat wciąż czuli się swobodnie w swoim towarzystwie i było to niesamowicie miłe odkrycie. Zupełnie jakby dalej byli nastolatkami a nie osobami po trzydziestce.
- Oczywiście, że ci nie ufam. - odsłoniła zęby w szerszym i weselszym uśmiechu, a do jej oczu wrócił blask. - Znam cię nie od dziś i dobrze wiem, że lubisz odrobinę złośliwości i sporo ryzyka. Alexander również. - przekomarzała się z nim tak długo do momentu aż wrzeszczący kalendarzyk leżący obok jej dłoni nie zaczął chrząkać i wymownie mamrotać coś w stylu "za trzydzieści pięć minut skrzatka zrobi kolację, nie spóźnij się!!! Wydostań Alexa z biura!! Nie spóźnij się...!". Gwałtownie zakryła okładkę kalendarzyka w akompaniamencie słodkiego "zamknij się" i przepraszającego uśmiechu skierowanego do Salazara.
- Mogłabym rozmawiać z tobą i pół nocy ale sam słyszałeś. - westchnęła z niejakim żalem bo jednak świetnie się jej gawędziło i nie nasyciła się wystarczająco obecnością Salazara.
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyCzw 19 Maj - 22:05;

Prawdopodobnie nie powinien sobie stroić żartów w obliczu poważnego wyrazu twarzy i smutnego tonu swojej przyjaciółki, ale niestety czasami zdarzało mu się zachować niczym słoń w składzie porcelany. Niefortunnie wypluł z ust to jedno, jakże sugestywne słowo zbyt wiele, chociaż tak naprawdę wcale o żadnych schadzkach nie myślał. Przecież oboje zdawali sobie sprawę z tego, że nie zaprowadziłyby ich one donikąd, a rozłożony w domu na kanapie Voralberg, niecierpliwie wyczekujący swojej wybranki serca, nie byłby jedyną przeszkodą na wspólnej drodze do szczęścia. Kochał ją, ale wiedział zarazem, że chemia jaka wywiązała się między nimi miała swoje ograniczenia, a uczucie którym ją darzył – mimo że prawdziwe – na zawsze musiało pozostać tym platonicznym.
- Wybacz. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. – Przeprosił za nietaktowne, zaczepne określenie, jednocześnie zapewniając pannę Carter, że nie opuści jej w potrzebie. Nie miał jednak pojęcia, czy będzie w stanie jej pomóc, wszak trudny temat w ustach młodej, ale doświadczonej psychoterapeutki nabierał nowego, głębszego znaczenia. Przez moment przypatrywał się zresztą baczniej jej akwamarynowym ślepiom, zastanawiając się co takiego dręczy jej piękny umysł, ale nie śmiał zapytać, aby nie wyprzedzać faktów i nie stawiać jej w niekomfortowej sytuacji. Niewykluczone, że zależało jej wyłącznie na rozmowie, a skoro tak… nie uważał wcale, by był złym słuchaczem. – Nie martw się. Nie zamierzam go prowokować. – Postanowił ją nieco uspokoić, bo chociaż nie lubił Alexandra jak psa i doskonale wiedział jaka atmosfera może towarzyszyć ich spotkaniom, tak za bardzo zależało mu na pannie Carter. Nie chciał jej stracić, a łączącą ich więź przedkładał ponad pragnienie uderzenia jej partnera w pysk.
Nie zamierzał godzinami rozpowiadać o tym, co dzieje się za kulisami jego luksusowego hotelu, ale naprawdę cieszył się, że mógł podzielić się wieścią o swoim dziecku z rudowłosą. Znał swoją wartość, potrafił szczycić się własnymi sukcesami, do tego łasy był na komplementy ze strony zainteresowanej publiki, ale akurat w tym przypadku te drobne przechwałki niosły za sobą zupełnie inny wymiar. Subtelny uśmiech Samanthy znaczył bowiem dla niego więcej niż byle pochlebstwo, poza tym czuł całym sobą, że kobieta nie tylko docenia jego ciężką pracę, ale i uczciwie życzy mu szczęścia oraz dalszych osiągnięć. Niekoniecznie na pograniczu czarodziejskiego półświatka… dlatego mimo uniesionych kącików ust, postanowił zgrabnie zmienić temat, podążając przy tym wzrokiem za ocieranym przez kobiecą dłoń śladem szminki. – Na pewno? – Podniósł zaczepnie głowę, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Myślałem, że nadal działają tak samo… chyba jednak zatraciłem dawny dryg. – Mruknął zaraz po tym, niby to rozczarowany, chociaż cała jego twarz promieniała radością wynikłą z tej przypadkowej schadzki. – Ah… każda kobieta skrywa swoje tajemnice. – Dodał również refleksyjnym tonem, wzdychając przy tym cicho, wszak na wyczerpującą odpowiedź przyszło mu jeszcze parę dni zaczekać. Rozumiał jednak, że wyjaśnienie pokrętnych kolei losu może wymagać więcej czasu, którego nie zapewniało przypadkowe spotkanie przy kawie. Cóż, przynajmniej jedno się przez te lata nie zmieniło. Nadal towarzyszyła im swobodna atmosfera, a pogawędka płynęła lekko jak gdyby widzieli się zaledwie wczoraj.
Czy tego chciał czy nie, niestety powrócili myślami i słowami do Alexa, a to sprawiło że mimowolnie przewrócił oczami. Gdyby tylko mógł, wolałby udawać że facet nie istnieje, ale mimo to podłapał charakterystyczną dla przekomarzanek nutę w głosie swojej kompanki. – Może zbyt wiele między nami podobieństw… – Pozwolił sobie odpowiedzieć w równie humorystycznym tonie, chociaż widać było że pogaduszki o Voralbergu nie są mu na rękę. Zdecydowanie nie były, ale z jeszcze wyraźniejszą nutą goryczy wysłuchiwał mamrotania leżącego obok Sam kalendarza, który usilnie skłaniał ją do powrotu do domu. Pokiwał lekko głową na przeprosiny kobiety, wskazując jej, że nie ma o czym mówić, ale tak naprawdę żałował, że nie mogą posiedzieć tutaj jeszcze chwili dłużej. – Słyszałem. – Potwierdził, wzruszając bezradnie ramionami. – Najważniejsze, że udało nam się spotkać. Mam nadzieję, że nadrobimy zaległości jak tylko złapię świstoklika powrotnego do Londynu. – Pożegnał się ze swoją przyjaciółką, kulturalnie podając jej płaszcz, a wreszcie sam dopił ostatnie kilka łyków cytrusowej kawy zanim teleportował się do hotelowego kasyna.
+
zt. x2
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyNie 9 Paź - 11:59;

Sytuacja była w chuj zjebana. Jak zawsze. Max właściwie powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać, chociaż niektóre sprawy zdawały się mimo wszystko wymykać spod jego kontroli, powodując, że poważnie zastanawiał się nad tym, co miał robić z tym swoim popierdolonym w trzy dupy życiem. Nie mógł jednak stać w miejscu, nie mógł tak po prostu machnąć ręką, uważając, że wszystko się ułożyć, tym bardziej skoro już wlazł w gówno i wygadał się przed profesorem Whitelightem, naciskając na niego w kwestii tego, że chciałby się czegokolwiek dowiedzieć o własnej przeszłości. Skoro już zawracał mu dupę, skoro już namieszał mu w życiu, sprowadzając mu na łeb kolejne zjebane problemy, nie mógł tak po prostu powiedzieć teraz, że to nie miało znaczenia, a w ogóle to chuj tam z tym wszystkim.
Dlatego też siedział teraz w kawiarni, zastanawiając się, czy robił dobrze. Chciał coś wiedzieć, chciał w końcu przekonać się, kim jest, do czego jest zdolny, skąd właściwie się wziął. Nie był ostatecznie istotą, która z jakiegoś popierdolonego powodu wisiała w przestrzeni, bez czasu, bez czegokolwiek, ot tak sobie lewitując, machając radośnie rączkami i nóżkami. Chciał coś zrozumieć, chciał sobie powiedzieć, że przeszłość nie miała już dla niego tajemnic, a to pozwalałoby mu w końcu w pełni, ze skupieniem, spojrzeć w przyszłość.
Nie dla siebie, bo i tak tego by nie zobaczył, ale dla innych, dla zrozumienia tego, co się dookoła niego działo, dla całej masy spraw, która wydawała mu się nie do końca jasna. Poza tym Max naprawdę chciał, żeby pewne pojebanie w jego życiu dobiegło końca, bo ile można było? Pozornie był do tego przyzwyczajony, ale prawda była taka, że kumulował w sobie wiele uczuć, wiele emocji, wiele gniewu, jakiego nie umiał do końca wyjaśnić, ani opisać, a później plątał się w całym tym gównie, próbując z tego wyjść. Liczył na to, że kolejna rozmowa z Camaelem cokolwiek mu da, ale też nie spodziewał się cudów, nie spodziewał się manny z nieba, czy czegoś innego, w równym stopniu pojebanego. Wiedział, że to tak po prostu nie działało, choć jednocześnie miał ochotę powiedzieć, że dokładnie o tym marzył. Nic więc dziwnego, że nieco zagubiony łypnął w stronę wejścia do kawiarni, gdy zorientował się, że Camael również zjawił się na miejscu i nie było już czasu na rozważania, co dalej, a jedynie na powitanie.

@Camael Whitelight

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1141
  Liczba postów : 1345
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptySro 19 Paź - 21:00;

Miał tendencje do pragnienia pomocy wszystkim. Nie dopuszczał do siebie opcji, że nie jest w stanie komuś pomóc, że nie znajdzie rozwiązania nawet najgorszej sytuacji. A jednak paradoksalnie sobie nie potrafił ulżyć, odbijał się od jednego problemu, by wpaść w sidła kolejnego, nieustannie walcząc o własne siły. Powinien był skupić się na sobie, powinien był skupić się na córce, na spokojnym przejściu żałoby. Dlatego rzecz jasna od razu zgodził się na spotkanie z Gryfonem, w końcu mógł skoncentrować się nie na sobie, mógł mieć realny wpływ na rozwój sytuacji, kiedy jego rzeczywistość stała pod znakiem zapytania. Musiał jednak przyznać, że ostatnie wydarzenia dały mu w kość i niewiele informacji był w stanie udzielić, na niewiele pytań odpowiedzieć.
Chciał zrozumieć chłopaka, postawić się na jego miejscu – ale nie mógł. Nie był nim, nie wiedział co kryje jego głowa, a ta Camaela była ostatnimi czasy niemal namacalnym chaosem. Przy ostatnim spotkaniu powiedział wszystko, co o tym sądził, dlaczego nie uważa, że wchodzenie butami w życie whitelightowej rodziny nie było wcale dobrym pomysłem. Obawiał się, nie o siebie, z jego życiem już gorzeć być nie mogło, już zdążyło się całkowicie zawalić, a teraz desperacko starał się poskładać je z powrotem do kupy, kawałek po kawałku. Pragnął pomóc, lecz nie był pewien, czy to w ogóle było możliwe. Obawiał się, że jego pomoc sprawi, że będzie gorzej. Znał swoją rodzinę, a człowiek lepiej śpi, im mniej wie. Za to Camael wcale nie mógł spać.
Zjawił się na miejscu o umówionej godzinie, zostawiając córkę z niezastąpioną opiekunką. Starał się oczyścić głowę, chcąc całkowicie skupić uwagę na Maxie, ale szybko doszedł do wniosku, że zbyt wiele myśli kłębiło się w jego umyśle, by mógł je wyciszyć. Nawet jeśli stale je tłumił. Przekroczył próg i od razu skierował się do odpowiedniego stolika, po drodze zamawiając jedynie czarną kawę. Potrzebował kofeiny, ślad zmęczenia na stałe osiadł na jego twarzy.
Cześć, Max — przywitał się, zdjął płaszcz i zaklęciem odwiesił go na odpowiednie miejsce w kawiarni, po czym opadł na krzesło, dziękując jeszcze kelnerowi za przyniesienie kawy. Upił od razu z jasnej filiżanki, czując przyjemne ciepło napoju. Przy panującej, iście angielskiej pogodzie, było to niemal zbawieniem.

Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyNie 23 Paź - 11:11;

Czuł się jak idiota. Tak mniej więcej, bo prawdę mówiąc, nie był w stanie do końca opisać tego, co się z nim w tej chwili działo. Pamiętał, co powiedział mu profesor Walsh, kiedy rozmawiali nie tak dawno, ale mimo to nie umiał zapanować nad niepewnością, niechęcią i chuj wie czym jeszcze, co się w nim rozwijało, w sposób, jakiego nie umiał nawet opisać. Jednego był pewien - chciał i musiał zakończyć to całe gówno, w którym się znajdował, niezależnie od tego, czy chciał w nie wpaść, czy nie. Było mu kurewsko ciężko, zwłaszcza że wiele rzeczy ukrywał, chował je skrzętnie przed spojrzeniami innych, a później przychodziło mu w efekcie mierzyć się z wyzwaniami, z jakimi za chuja pana sobie nie radził i nie wiedział do końca, jak powinien do nich podejść. Jednym z nich był zaś niewątpliwie Camael, czy może raczej cała rodzina Whitelight, jego pochodzenie, jego przyszłość i chuj wie, co jeszcze.
- Profesorze - mruknął, nie do końca wiedząc, co miał ze sobą zrobić, czując się, jak skończony zjeb. Wydawało mu się, co było w chuj dziwne, że łatwiej rozmawiało mu się mimo wszystko z Walshem, ale może było tak dlatego, że ten nie był z nim w żaden sposób związany i za trzy dupy nie byli żadną rodziną. Tutaj jednak występował ten problem, a Max nie miał bladego pojęcia, jak powinien zwracać się do starszego mężczyzny, wiedząc doskonale, że zapewne byli jakimiś kuzynami, dalszej albo bliższej linii i to nie dawało mu spokoju, powodując, że chciało mu się rzygać, gdy myślał o całym tym bagnie, w jakim siedział. Owszem, niektóre sprawy trafiły do jego zakutego łba, ale inne nie i było to obecnie widać, gdy próbował zgrywać takiego luzaka, jak zawsze, ale nie do końca mu to wychodziło, żeby nie powiedzieć, że w chuj mu to nie wychodziło.
- W sumie to nie wiem, co powiedzieć. Poza tym, że naprawdę chcę się czegoś dowiedzieć i miałem czas, żeby o tym pomyśleć. I teraz chciałbym wiedzieć cokolwiek jeszcze bardziej, niż wcześniej. Wiedzieć, nie muszę się wpieprzać do pana rodziny, bo to na pewno nie jest coś, czego ktokolwiek by chciał - stwierdził w końcu, prosto z mostu, nie zamierzając słodzić w nieskończoność i pierdolić chuj wie czego, bo to nie doprowadziłoby ich do żadnego rozwiązania. Musiał być, a przynajmniej tak w tej chwili uważał, szczery.

@Camael Whitelight

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1141
  Liczba postów : 1345
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyPon 31 Paź - 19:48;

Przez moment patrzył w milczeniu na chłopaka, starając się zebrać myśli. A jednak żadna konkretna nie formowała się w jego głowie, słowa błądziły pośród chaosu, którego nie był w stanie okiełznać i do którego już się przyzwyczaił. Wzruszył nagle ramionami i swobodniej usiadł na krześle, odstawiając filiżankę na blat z cichym stuknięciem.
Niech tak będzie, a skoro świadomie zamierzasz być moim krewnym, nie ma potrzeby byś tytułował mnie profesorem w prywatnych kontaktach — powiedział, wyjął paczkę papierosów i niespiesznie odpalił jednego lordka, w uprzejmym geście przesuwając lordki w stronę Maxa.
Nie miał pojęcia od czego zacząć. Nie miał czasu za wiele o tym wszystkim myśleć, kiedy jego dnie i noce zajmowały inne sprawy. Jego życie przypominało teraz pęknięte lustro, zamiast gładką taflę szkła. Sklejał je wciąż i wciąż, ale rys miał się nigdy nie pozbyć, co powoli akceptował. Nie musiała mu się podobać rzeczywistość, w której się znalazł, ale nie miał żadnego wyboru. Nie wiedział teraz czy powinien od razu umówić chłopaka z Gabrielem, czy może spróbować na razie go przed tym ochronić. Tak czy inaczej Camael z dziadkiem będzie musiał się skonfrontować. Nie pozwalał jeszcze na rozmowy o Beatrice w rodzinnym gronie, szybko ucinał temat, a jednak wiedział, że kiedyś nadejdzie moment, który tak odkładał w czasie. Nie mógł unikać rodziny w nieskończoność, choć wizja tego była tak kojąca, wygodna i kusząca.
Nie bardzo wiem jak to rozegrać, by było możliwie jak najmniej szkód. Mogę zaaranżować twoje spotkanie z najstarszym żyjącym członkiem rodu, ale to tak jakbym cię wpuścił do jamy dzikiego smoka, czego wolałbym uniknąć. — myślał na głos, raz po raz zaciągając się papierosowym dymem — Z drugiej strony, sam niechętnie do tej jamy wejdę, żeby dowiedzieć się czegoś dla ciebie, nie będę ukrywał, że nie mamy najlepszych kontaktów, a odkąd poślubiłem Beatrice wbrew woli rodziny, a teraz ona… — przerwał, bo o tym mówić nie miał ochoty. A może zwyczajnie jeszcze nie był gotów przyznać, i to przed swoim uczniem, że Trice wyjechała w cholerę, a on nie miał z nią żadnego kontaktu. Że został sam z niemowlęciem, ledwo trzymając się w całości, choć tak blisko było do roztrzaskania na małe kawałeczki. — Nie będę owijał w bawełnę, Max, ta sprawa jest mi bardzo nie na rękę, ale pomogę ci tyle ile zdołam — nie widział innej opcji, już kiedy Gryfon pojawił się u niego po raz pierwszy, jasne było, że Whitelight nie zostawi go na lodzie. Nie potrafił, błądzenie chłopaka po omacku mogło być tragiczne w skutkach, może Camael będzie dla niego chociaż nikłym światłem w ciemnym tunelu.

Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptySro 2 Lis - 21:43;

Max nie wiedział, czego powinien się spodziewać, ani jak powinien się zachować. Nie wiedział, jak powinien do całej tej sprawy podejść, przyglądając się również starszemu mężczyźnie, cały czas zastanawiając się nad tym, jak to było możliwe, że byli spokrewnieni. Szukał informacji na temat swojej rodziny, starał się czegoś dowiedzieć i o ile mugolska część była stosunkowo nudna, składała się między innymi z marynarzy od strony jego dziadka, tak jak widać, strona jego babki okazała się o wiele bardziej nieoczekiwana. To był dla niego szok, bo chociaż wiedział, że posiadając ten posrany dar, musiał mieć w swojej krwi o wiele więcej magii, niż podejrzewał, tak nie spodziewał się, że może po prostu pochodzić z jednego z największych rodów Wielkiej Brytanii. Pewnie dlatego też spojrzał teraz na Camaela, jakby ten gadał do niego po chińsku, bo w pierwszej chwili nie umiał ogarnąć umysłem, tego, co ten mu zaproponował.
- To… mam ci mówić, po imieniu? – zapytał, jak skończony kretyn, ale naprawdę wolałby to wiedzieć. Odruchowo sięgnął po paczkę papierosów, czując doskonale, że było mu to teraz potrzebne, bo miał wrażenie, jakby się przełamywał przez jakąś ścianę, na którą wcześniej jedynie wpadł, jak jakiś rozpędzony dzik. Przekrzywił lekko głowę, słuchając tego, co starszy mężczyzna miał do powiedzenia, ostatecznie uśmiechając się do niego krzywo, samym kącikiem ust, mając świadomość, że namieszał mu w życiu. Pamiętał jednak rozmowę z profesorem Walshem i zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że przez całe życie mimo wszystko robił to, co inni. Uciekał od tego, co było niewygodne, jakby to miało mu w czymś pomóc. Teraz jednak był pewien, że musiał pewne sprawy wyjaśnić, zamknąć i uznać, że już nie mają na niego żadnego, zasranego wpływu.
- Nie tylko tobie. Gównianie jest obudzić się pewnego dnia i dowiedzieć się, że w sumie nie do końca jest się tym, kim myślało się, że jest. I domyślam się, że grzebanie w tym gównie może wybuchnąć ci w twarz – stwierdził, bawią się zapalniczką, którą wcześniej wyciągnął, zastanawiając się nad tym, co powinien właściwie zrobić, jednocześnie czując się o wiele swobodniej, kiedy faktycznie uzyskał zgodę na to, żeby zachowywać się względem Camaela nieco swobodniej, po prostu próbując wyrazić swoje pojebane myśli, dokładnie tak, by ten wiedział, co się z nim dzieje, by wiedział, jak powinien się zachować, czy coś podobnego. – Nie istnieją jakieś… drzewa genealogiczne? Albo coś takiego? Może w Ministerstwie dałoby się coś więcej wyciągnąć? – mruknął, nie do końca przekonany, pamiętając doskonale minę kobiety, która ostatecznie udzieliła mu szukanych przez niego informacji, powodując, że czuł się, jakby przypierdolił z całej siły w słup.

@Camael Whitelight

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1141
  Liczba postów : 1345
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyNie 13 Lis - 18:13;

Camael był zdania, że już niewiele było w stanie go zaskoczyć jeśli chodziło o rodzinę. Jako najstarszy syn Jahoela wiedział i widział więcej, niżeli by sobie w ogóle życzył i nie miał na to żadnego wpływu. Prawdę mówiąc, całe życie siebie oszukiwał, że jego działania jakkolwiek przyniosą mu jego własny głos, ale powoli zaczynał rozumieć, że im bardziej im się opierał, tym bardziej szkodził sobie i swoim najbliższym. Zawsze był gotów na poświęcenia dla swoich najbliższych, odkąd pamiętał próbował chronić Hariela i Nanael przed wpływem dziadka i ojca, biorąc na swoje barki więcej niż często był w stanie udźwignąć, zaciskając zęby, starając się przetrwać, bo co innego mógł zrobić. Teraz jednak, z biegiem czasu sytuacja się zmieniała, miał córkę, która wywróciła jego rzeczywistość do góry nogami i był gotowy nawet i zacząć pracę w Ministerstwie, by tylko zapewnić jej bezpieczeństwo. Obserwował ze spokojem na Maxa, który przez chwilę wyglądał jakby zobaczył jakiegoś niespodziewanego ducha.
Dokładnie — uśmiechnął się nieznacznie i zaczął strzepywać popiół do popielniczki na szklanym stoliku, uważnie patrząc na papierosowy niedopałek. Nie widział potrzeby, by chłopak nie mówił mu po imieniu, prawdę mówiąc przyzwyczaił się do tego, że w szkole tytułowali go profesorem, ale poza nią – to wciąż było dla niego dziwne. Miał wrażenie, że jest na to trochę jednak za młody – choć przeżył tyle, że czuł się co najmniej o dekadę starszy.
Nie było co ukrywać, że nie był to wcale czas, kiedy z ochotą pójdzie do rodzinnego domu, by oznajmić wszem i wobec, że mają krewnego, którego babcię wydziedziczono. Doskonale wiedział, że nikt nie będzie chciał chłopaka za rodzinę z tego względu uznać, rodzina Whitelightów miała pod tym względem bardzo jasne zasady, których nigdy nie łamano. Pozostawała jeszcze kwestia tego, skąd o tym w ogóle wiedzieli. Nie bez powodu tylu członków rodu siedziało w Ministerstwie, by takie sprawy nie wychodziły na jaw. Teraz jednak ich idealny system okazał się wcale nie taki perfekcyjny, jak chcieli, i to Camael będzie tym, który im to udowodni. Może innym razem byłby wniebowzięty, teraz jednak w obliczu śmierci Twyli i braku jej buforu, obawiał się tego co się stanie. Po raz pierwszy od wielu lat, przyznawał, że boi się konsekwencji niektórych czynów. Rzecz w tym, że nie bał się o siebie, to się nie zmieniło.
O, to na pewno, ale nie tylko mi, nie myśl, że ciebie to ominie. Nie będę ukrywał, że jeżeli tylko zobaczę, że to jakkolwiek wpływa na moją córkę – będziesz musiał dalej radzić sobie sam — powiedział, patrząc mu w oczy, by mieć pewność, że rozumie powagę tych słów. Mógł sobie grzebać w tym bagnie, mógł wciągać w to Camaela, ale nikogo innego. I młody Whitelight nie będzie miał oporów, by zostawić go i pośrodku wybuchającej łajnobomby, kiedy tylko w grę wejdzie jego kilkumiesięczna córeczka. Wiedział, że ze strony jego rodziny to byłby chwyt poniżej pasa, ale szczerze innych się nie spodziewał.
Są, ale ja ich nie mam i w Ministerstwie też nic więcej nie dostaniesz. Dziwię się, że w ogóle tę informację dostałeś, ale pewnie nie mieli wyboru, skoro miałeś do nich prawo — odpowiedział, zaciągając się powoli papierosowym dymem, z drugiego odpalonego lordka wciągu tych kilku minut. Starał się nie palić w domu przy dziecku, więc używał sobie teraz. — Moja rodzina trzyma Ministerstwo w ryzach, więc nie grzeb tam więcej niż musisz, i tak już jestem pewien, że wiedzą, że wyciągnąłeś te informacje, więc element zaskoczenia mamy z głowy. To o co mnie teraz pytasz ma mój dziadek i ojciec i wierz mi, że żaden z nich nie przypomina mnie choćby i w najmniejszym stopniu — czeka go niemiła rozmowa w najbliższym czasie i nie wiedział, czy jest na to gotowy.

Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyNie 27 Lis - 20:25;

Max czuł się dziwacznie w tej sytuacji, ale nie zamierzał dyskutować. Może właściwie to nawet było miłe, poczuć, że ktoś mimo wszystko postanowił uznawać go za część swojej rodziny, chociaż nie musiał. Chłopak nie wiedział jednak, co dokładnie czuł, nie wiedział, jak ma opisać to, co się z nim działo, więc ostatecznie po prostu przyjął do wiadomości to, o czym mówił starszy mężczyzna i tyle. Mógł się tak do niego zwracać, kiedy tylko przyjdzie im znowu rozmawiać na osobności i to mu w zupełności odpowiadało, więcej nie potrzebował, więcej nie musiał zmieniać, doświadczać, nie musiał robić miliona innych rzeczy, nie musiał biegać za nim po korytarzach w szkole, bo wcale nie chciał zdradzać tego, co się obecnie działo.
- Przynajmniej stawiasz sprawę uczciwie - mruknął, skinąwszy głową. Bo i co miał zrobić? Kłócić się z nim? Poczuł jedynie mało przyjemne szarpnięcie w okolicach żołądka, gdy zdał sobie sprawę z tego, jak ważne dla Camaela było jego dziecko, ale to była już zupełnie inna kwestia i inna sprawa, i niekoniecznie chciał rozprawiać z nim na temat tego, jak bardzo sam był wyjebany. Zazdrościł dzieciakom, które faktycznie miały te rodziny, kochających rodziców i całą resztę tego pieprzonego marzenia, ale to nie była chwila na takie rozmowy.
- Raczej nie spodziewali się tego, do czego się dokopałem. Chciałem po prostu dostać własne papiery, a tego na pewno nie mogliby mi odmówić - przyznał, wzruszając lekko ramionami, a potem potarł czoło, zdając sobie sprawę z tego, że sytuacja była w chuj gówniana i nie bardzo wiedział, jak ma z niej wybrnąć. Czysto teoretycznie mógłby faktycznie zażądać kolejnych odpowiedzi, kolejnych informacji i chuj wie czego jeszcze, ale jednocześnie miał świadomość, że Camael ma rację. Jeśli Ministerstwo należało do jego rodziny, to mógł jedynie sprowadzić na siebie kłopoty i chuj wie, czy nie na ludzi, którzy udzielaliby mu informacji, o jakie by wnosił.
- Skoro wiedzą… To mają to w dupie? Czy mam się spodziewać uprzejmej prośby, jakiej się nie odrzuca, żebym nawet nie myślał o tym mówić na głos? - zapytał po chwili, spoglądając na starszego mężczyznę, a potem uśmiechnął się do niego gorzko, koncentrując się przez chwilę na paleniu, bo tak było mu łatwiej. Nie myślał o tym, że w sumie wpadł z deszczu prosto pod rynnę, nie myślał o tym, że trafił tak chujowo, jak się dało, ale wiedział, że nie może tego od siebie odsunąć. - Więc, jacy są? Zechcą mnie poniżyć, zniszczyć, uznać za wariata? Jeśli tak, to wierz mi, przechodziłem już przez to wszystko i znam takich ludzi aż za dobrze - stwierdził ostatecznie, pozornie bardzo lekko, wzruszył nawet ramionami, ale widać było, że sprawa ta mocno go trzymała. Oczywiście, domyślał się, że pojawiając się nagle w rodzinie Whitelightów wypierdoli wszystko do góry nogami, ale chyba nie brał pod uwagę tego, że ci mogą być tak samo zjebani, jak jego własny ojciec, który był pojebany w drugą stronę i każdy przejaw czarodziejstwa uważał za coś, co należało tępić i za coś, o czym nie chciał nawet słuchać.

@Camael Whitelight

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptySro 5 Kwi - 0:43;

Choć pierwotnie on i @Benjamin Auster umówieni byli na spotkanie w Hogsmeade, plany... jak to plany dalekobieżne, są na tyle elastyczne, że mogą ulec zmianie. Tak stało się i tym razem; Eli bezproblemowo przystał jednak na Dolinę Godryka, choć bywał w niej raczej rzadko - to z kolei było powodem, dla którego znalazł się tam nieco przed godziną umówionego spotkania. Nie był pewien, jak czuć się w tym miejscu - z tego co kojarzył, unikało się tutaj mugoli, a choć on na dobrą sprawę nim nie był, to jednak... Jednak no. Tym bardziej z obiecanymi książkami wrzuconymi w torbę, którą teraz poprawił na ramieniu.

Uciekał, jak zwykle. Przed spojrzeniem każdego, kto mógłby chcieć na nim zawiesić wzrok; pokrzywiona mara, której nocami naprawdę można się wystraszyć, ostatnimi dniami wyglądająca jeszcze gorzej. Kiepsko sypiał, kiepsko jadał, denerwował się na wszystko i jakoś tak... nawet rozważał, czy może jednak nie odwołać tego, bo przecież nie był Benjaminowi nic winien i na dobrą sprawę, to po cóż mu się angażować. Chyba jednak miał nadzieję, iż to spotkanie odwlecze go od własnych myśli, a w chwili nieustannej paranoi, kto nie oddałby wszystkiego za moment spokoju umysłu?

Wwlókł się do kawiarni, zamawiając cytrusową herbatę i zajął jeden z wolnych stolików, gdy dostrzegł, że Austera jeszcze nie ma. A co, jak po prostu się nie zjawi? Pamiętał w jakim stanie ostatnio rozmawiali. Mógłby go wystawić. W sumie, jeśli go wystawi, to może nawet wyjdzie mu to na dobre...? Rozłożył przed sobą notes, przyglądając się niedawno zapisanym kartkom - tym, które Basil tak uparcie zbierał, kiedy Krukon decydował się robić dookoła siebie chaos i liczył, że to ułoży jego myśli. Z tym też przydałoby się coś zrobić. A przynajmniej zajmie sobie czas oczekiwania.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1531
  Liczba postów : 395
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyCzw 6 Kwi - 12:02;

Auster kierował swoje kroki w stronę kawiarni. O dziwo, dzisiaj był zupełnie trzeźwy. Z dumą stwierdził, że nie wypił dziś ani kropelki.
Nie sposób powiedzieć czy było to spowodowane skutkami ostatniego spotkania z młodym Krukonem, podczas którego to kompletnie się skompromitował. Może zadziałała tak na niego odżywcza moc wiosny? A może poznanie bardzo wyjątkowej osóbki? Kto wie - w każdym razie postanowił sobie ograniczyć picie i jak do tej pory nawet mu się to udawało.
Gdy dotarł na umówione miejsce, od razu dostrzegł Eliego przy jednym ze stolików. Nie sposób powiedzieć, ile na niego czekał - mógł mieć jedynie nadzieję, że niedługo. Odruchowo chciał się przywitać, ale poczuł okropny ból w gardle. No tak, skutki niedawnego pożaru jeszcze go nie opuściły.
Wyjął więc swój nieodłączny notes i pośpiesznie nabazgrał kilka słów wytłumaczenia. Skoro on może, to czemu i nie Ben?
- Witaj. Wybacz, nie jestem dziś rozgadany. Moje drogi oddechowe ucierpiały w wyniku pożaru i niezbyt mogę mówić - to tak na przełamanie lodów. Był świadomy tego, jak ostatnio się przy nim zbłaźnił i mógł mieć tylko nadzieję, że Eli nie będzie mu tego wypominał. Gdy przyszła kelnerka, zamówił wiśniową herbatę i splótł palce, kładąc ręce na stole.
Uśmiechnął się, a potem przysunął do siebie notes i napisał.
- W listach mówiłeś coś, że mam ci do zaoferowania o wiele więcej niż galeony. Uchylisz rąbka tajemnicy?

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptyCzw 6 Kwi - 23:36;

O, ta trzeźwość to zdecydowanie na plus, tym bardziej przy obcowaniu z Elim... Chociaż może i sama kawiarnia była tak neutralnie wybrana, żeby nie poddać się pokusie samego otoczenia, kończąc znów barze, i żeby nie musieć przy tym ponownie oglądać Austera bełkoczącego coś nad kuflem. Oczywiście, że zakładał, że to dzieje się zawsze, a nie uznał to za jednorazowy wypadek. Odżywcza moc wiosny brzmi jak całkiem fajne wyjaśnienia... Chciałbym, żeby na ciemnowłosego też miała takie wpływy. Przydałoby mu się czasem zrozumieć, że wcale a wcale nie jest chodzącym trupem, i że słoneczko daje dużo fajnych benefitów, nie trzeba więc się przed nim chować i płakać po kątach.

Podniósł spojrzenie dopiero wtedy, kiedy Auster był dość niedaleko, wybijając się z rytmu. I choć nie zaszczycił go uśmiechem, co u Krukona było raczej normalne, to podniósł odrobinę dłoń w geście przywitania... praktycznie od razu ją opuszczając, kiedy dostrzegł notes w dłoniach Benjamina. Często wspominam o tym, że na twarzy Rosleya widać wszystkie jego emocje bardzo wyraźnie, bo ekspresja jest - oczywiście - niezwykle ważnym aspektem jego komunikacji ze światem. Teraz też, pierwszym odruchem ciemnookiego mężczyzny było zmarszczenie brwi i zaciśnięcie dłoni, które jeszcze sekundę temu tak swobodnie przemieszczały się po własnych notatkach. Trudno mu się dziwić tak naprawdę - z Austerem jego relacja wciąż była jeszcze na nieustalonym gruncie, a że ta mara obrzydliwa miała w zwyczaju rzucać się o wszystko, komunikowanie się tak z kimś, kto nie był Artiem, mógł odebrać tylko jako przytyk. Nie przyszłoby mu do głowy, że ktoś do tego może mieć powód, o nie nie.

... Całe szczęście jednak, iż nie zdążył w swojej pantomimie nawrzucać Benowi, bo wyjaśnienie, które nie było nabijaniem się z niego, przyszło szybko, zapisane wyraźnie na kartkach, i brzmiało dość... logicznie. A to też sprawiło, że jego mimika złagodniała, wracając do tego neutralno-smutnawego wyrazu. "Pożaru?" było pytaniem postawionym jako otwarta furtka - czy chce się z nim dzielić okolicznościami tego, to już zostawiał mężczyźnie. Pokiwał głową na kolejne pytanie, chowając na powrót swoje notatki między kartki, żeby konwersację z Austerem prowadzić przynajmniej na czystej stronie. "Chcesz, żebym uczył cię o mugolskich książkach, tak? Opowiedz mi o prawie czarodziejów. Jestem ignorantem. Nie znam się i nie interesuje mnie to, ale będę musiał tu żyć."; podniósł na niego wzrok, stukając przez moment paznokciem o kartkę, szybko się jednak zreflektował - bo był to raczej irytujący nawyk. "To brzmi jak dobra wymiana. I wtedy twoja wiedza jest więcej warta niż pieniądze.".
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4690
  Liczba postów : 2262
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 EmptySob 9 Wrz - 21:05;

Prawdę mówiąc, Christopher nie spodziewał się, że zostanie poproszony przez wydawnictwo o spotkanie z kolejnym autorem. Właściwie nie wiedział również, czy powinien się cieszyć, czy wręcz przeciwnie, zawsze w takich chwilach nie miał pewności, czy jego propozycje były cokolwiek warte i zaczynał przypominać sobie te wszystkie razy, kiedy jego babka go dręczyła i niemalże zmuszała do tego, by ukrywał się ze swoim talentem. Nie zamierzał jednak się temu poddawać, wybierając się do Doliny, żeby następnie skierować się do kawiarni, która miała być miejscem spotkania z nowym autorem. Kryminałów, z tego co usłyszał i zapewne właśnie z tego powodu uznano, że to właśnie jego wskażą jako potencjalnego ilustratora powieści, jaka miała powstać.
Miał z tym doświadczenie, książki Wendy opatrzone jego rysunkami sprzedawały się naprawdę dobrze, więc najwyraźniej wydawnictwo doszło do wniosku, że można zlecić mu kolejną pracę, coś, na czym mógłby się zatrzymać, co mogłoby pozwolić mu dalej się rozwijać, zarabiać i robić wszystko, co robić powinien. Oczywiście, traktował to nieco jak hobby, większość czasu poświęcając mimo wszystko nauczaniu, ale wiedział, że nie mógł zasypiać gruszek w popiele, bo to nie prowadziłoby do niczego dobrego. Dlatego też wszedł do kawiarni całkiem pewnie, rozejrzał się po jej wnętrzu, a następnie skierował się do stolika, przy którym siedział mężczyzna, z którym miał się spotkać, a przynajmniej taką właśnie nadzieję miał Christopher.
- Pan Auster? - zapytał całkiem spokojnie, spoglądając na niego z góry, uśmiechając się łagodnie, ledwie dostrzegalnie. Tym razem założył okulary, zupełnie, jakby chciał ukryć się za ich grubymi oprawkami, jakby chciał zniknąć innym z oczu, nieco wtopić się w tłum. Nie robił tego od dłuższego czasu, w końcu w pełni akceptując samego siebie, to, jaki był i to, do czego dążył, ale mimo to w tej właśnie chwili czuł się nieco niepewnie. W końcu nie miał pojęcia, czy to, co zaproponuje, w ogóle miało sens, ani czy zdoła porozumieć się z pisarzem. W końcu, o czym musiał pamiętać, nie wszystko było tak proste, jak rysowanie dla własnej przyjaciółki.

@Benjamin Auster

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 QzgSDG8








Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty


PisanieKawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty Re: Kawiarnia "Pod hibiskusem"   Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kawiarnia "Pod hibiskusem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 7Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kawiarnia "Pod hibiskusem"  - Page 5 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-