listopad 2021r.
Kurs eliksirowara
ładnie opłacone tutajEgzamin wstępny: 6, 2Poprawka: 3, 2Poprawka 2: 6, 6Na początku był podjarany całym tym kursem, bo heloł, w końcu zaczął robić coś ze swoim życiem, żeby ruszyć z buta z realizacją życiowych planów. Trochę późno, ale no. Jeśli można się tak długo opierdalać to czemuż by sobie tak nie robić?
Niemniej kurs ruszył pełną gębą, a sowa z informacją o egzaminie wstępnym było jak błogosławieństwo czy inna niespodziewana erekcja, która zachęca do stosunku. Jednak rzeczywistość głośno krzyknęła, że nie ma kolorowo. Eliksir leczniczy. Wacuś to pierdolił, o magii leczniczej nic nie wiedział i właściwie nie zamierzał zmieniać swojego poziomu wiedzy tylko z względu na robienie mikstur. Był nieugięty, trochę na egzaminie kłamał, trochę improwizował i wszystko skończyło się fiaskiem. Trudno. Budżet bolał, ale poprawka się odbyła.
Wielosokowy. To już bardziej przygotował się z tych zbędnych luksusów medycznych. Coś tam powiedział o etapach przygotowywania tego znanego eliksiru. Mia PR, owszem, ale czy Wacław miał o nim wiedzę? Niezbyt, co postanowił nadrobić, bo jednak wielosokowy przyda mu się w magicznym burdelu. Dlatego postanowił uznać ten etap egzaminu za naukę i przestrogę, by nic nie bagatelizować.
Może z tego powodu znów trafił na potkę leczniczą? I tym tym razem poszło mu świetnie! Wręcz trzykrotnie lepiej niż za dwoma pierwszymi podejściami. Dlatego opowiadał o eliksirze na odrastanie zębów niczym o najlepszej ze swoich kochanek. Opisywał każe muśnięcie, każde potrzebne doń ziółko oraz jak warto zrównoważyć wywar do odpowiedniego zęba. Komisja była w szoku. Puchon również.
Zajęcia Praktyczne: 6, 3Kto daje dziecku do robienia Wywar Żywej Śmierci? Jakiś pojeb, ale bardzo dobrze, że Wacuś był już studentem i co najwyżej dużym chłopcem. Jego partner zaś zdawał się jakoś rocznikowo młodszy i chyba nieco nie wiedział, co się dzieje. Chociaż może była to wina Puchona, który od początku mówił jak to bardzo chciał robić Amortencję. Pewnie to rozpraszało towarzysza, który skakał w głowie między dwoma przepisami i miewał momenty zawahania. Te były bardzo złe przy silnych eliksirach, dlatego Wodzirej starał się patronować nad wszystkim samodzielnie. No, nie nad wszystkim, bo nie był typem kontrolującym i pokładał w ludziach zaufanie. Szczególnie do takich, którzy na danej rzeczy znać się powinni. Później przyszła refleksja, że nie mają jeszcze papierka, więc właściwie są laikami.
Dlatego Wacuś bardzo się przestraszył, kiedy chłop chciał mu wpierdolić śluz ropuchy przy końcówce warzenia wywaru. Powstrzymał go. Komisja to widziała. Była zachwycona. Wodzirej również, bo zdał ten etap bez poprawek. Bał się z tego cieszył, bo to eliksiry i jeśli się czegoś o nich nauczył w ostatnim czasie to to że nic o nich nie wie.
Egzamin końcowy: *teoria:
2, 3 => 5
*praktyka:
2, 5 => 7
=> 12p - trochę niezdane
Poprawa:*teoria:
4, 2 => 6
*praktyka:
5, 3 => 8
=> 14p. - tak akurat
No nie było to najlepsze wyświetlenie na egzaminie końcowym, ale nie mogło być najgorsze. Problem zaczął się w wtedy, kiedy znajomy powiedział studentowi: opijemy twoje zdanie. Opili tak, że Wacław zaliczył ino szybki prysznic i wszedł na egzamin. Dlatego załamał się, kiedy na teorii kazali pisać małą książkę o eliksirku. tra ge dia Nawet nie taka antyczna, co byłoby miłym zaskoczeniem. Puchon dzielnie walczył pisząc względnie mądre słowa, ale głównie opierał się na laniu wody i bajdurzeniu. Wypisał wszystkie synonimy do koloru tej cholernej mikstury w jednym zdaniu, udając że ma to sens. Pewnie nie miało, ale mniejsza o tę drobnostkę. Skończył, oddał, załamał się.
Praktyka zaś była zadowalająca, ale w ogólnym rozrachunku nie aż tak, żeby zdać całościowo. Może gdyby Wacław miał czas na uwarzenie mikstury detoksykującej i dopiero na podjęcie się walki z egzaminem to wyskrobałby z tego całego ambarasu więcej...
Niemniej! Powrócił dnia kolejnego, przygotowany na pisemne tortury. Nadgarstek miał przygotowany, chociaż pisał notatkę o eliksirze z goryczą w każdym słowie. Wiedział, że idzie mu źle. Czuł, że lepiej niż wczoraj. Przynajmniej dziś nie wyglądał jak żywy trup lub ofiara źle ugotowanego Wywaru Żywej Śmierci. W ogóle było to piękną nazwą na eliksir i może właśnie skupianie się Wodzireja na nieuzasadnionej etymologi niektórych naparów zaniżało jego merytoryczne słowa w podobnych pracach? Zapewne tak, ale chłop nie chciał tego sprawdzać.
Praktyko, och, słodka praktyko! Jakaś ty jesteś cudowna, bo przy tobie wiedza łączy się równie słodko co mięta z lawendą. Warzony eliksir nie wybuchł nikomu w twarz, a wręcz można uznać go za zrobiony nader przeciętnie, czyli tak żeby zdać!
Wacław wyszedł z tego małego piekła kręcąc zadem do nuconej w głowie Violetty Villas.
/zt