Na samym skraju błoni, tuż gdzie już zaczyna się las znajduje się przestronna polana. Została ona przeznaczona do prowadzenia na niej zajęć z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nauczyciele często z zaczynającego się tuż niedaleko lasu, przyprowadzali przeróżne zwierzęta. Na polanie znajdują się także poukładane pnie, na których uczniowie zwykli siadać w razie długiej, teoretycznej lekcji.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - ONMS
Idziesz na polanę, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Dobrze. To jedyny egzamin prowadzony na świeżym powietrzu. Stajesz więc na środku polany, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Mist Pober oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Drakensberg. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z ONMS można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak należy postępować z hipogryfem? 2 – Scharakteryzuj jednorożca i wyjaśnij, czym skutkuje zabicie tego stworzenia. 3 – Czym sidhe różni się od elfa? Jaki dar można spotkać u sidhe? 4 – Wymień trzy gatunki trolli i opisz je. 5 – Podaj dwie inne nazwy nereidów i opisz ich wygląd. 6 – Czym jest iglica i jak się przed nią bronić?
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Dosiądź hipogryfa. 2 – Wybaw niuchacza z kryjówki. 3 – Znajdź i zamroź jaja popiełka. 4 – Nakarm salamandrę i zapewnij jej bezpieczne miejsce (ogień). 5 – Odróżnij szpiczaka od jeża i zdobądź jego igły. 6 – Zajmij się młodym psidwakiem i usuń mu ogon specjalnym zaklęciem.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - ONMS:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy i pierścień z czerwonym klejnotem na palcu. Zazwyczaj trzyma się z boku i nie angażuje, jeśli nie musi - nie, że jest nieśmiała, raczej ma wszystko w dupie.
Kość na ptaka:F K6:1 K100:95 -> 110 Modyfikatory: +10 za przyjście z własną sową, +5 za interakcję
Słysząc słowa profesora Rosa, od razu wypuściła Gaję z klatki. Sowa przyjęła to z widoczną wdzięcznością, chociaż dosyć ostrożne krążyła w powietrzu nad Saskią, zdając się nieco przytłoczona obecnością innych ptaków - mała sówka właśnie taka była, zwykle zlękniona i ostrożna, szczególnie jeśli w jej otoczeniu były masywniejsze ptaki. Kiedyś została dziabnięta przez kruka i widocznie został jej uraz. Mimo wszystko nawet ptaszynę chyba ruszył widok sówki, którą przyszło się opiekować Saski, bo wylądowała miękko, przyglądając się zabrudzonemu stworzeniu z zaciekawieniem, ale i smutkiem w ślepiach. — Biedaczysko, kto Cię tak urządził? Błotne spa to chyba nie najlepszy wybór dla Ciebie, co? — krukonka szybko pobiegła do kufra, biorąc to co uznała za przydatne. Gąbkę zamoczyła w roztworze wody z preparatem do czyszczenia, założyła na dłonie rękawice ochronne i ostrożnie przystąpiła do czyszczenia zaschniętego błota z ptasich skrzydeł. Początkowo sowa podchodziła do niej podejrzliwie, ale działania dziewczyny musiały przynosić jej ulgę, bo z każdą mijaną chwilą była coraz spokojniejsza, a pod koniec nawet szczęsliwie kłapała dzobem. Gdy krukonka upewniła się, że ptak jest już czysty, posmarowała mu miejsca, z których powyrywał sobie pióra, oliwką, która - jak miała nadzieję, zregeneruje uszkodzoną skórę. — Grzeczna dziewczynka — chociaż nie była pewna czy ptak był samiczką, to tak jakoś wyszło, że mianowała ją panienką. Na koniec rzuciła sowie smaczka w postaci tłustego, białego robaka. Gaja też dostała, za sam fakt tego, że wciąż tu była. Akurat znajdowała się na tyle blisko @Marcella Hudson, by dosłyszeć, jak podaje dobrą odpowiedź na pytanie profesora. - Dobra robota ptaszyno! Kruczy dom ma u Ciebie dług. Puściła jej oko, machając rękoma niczym skrzydłami.
Terry Anderson
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy
-Oh szkoda... - zasmucił się nieco - Zawsze chciałem zobaczyć prawdziwego Psingwina. Trochę żałował, że nie pojechał z resztą uczniów na szkolne ferie, ale miał wtedy inne plany i nie chciał zmieniać ich ze względu na wyjazd. Drogi wyjazd. Chłopak co prawda otrzymywał pomoc materialną z Ministerstwa Magii, ale obejmowała ona jedynie zakup podręczników i niezbędnego uczniowskiego wyposażenia, a nie chciał prosić rodziców o niepotrzebny wydatek takich rozmiarów. Prawdę mówiąc, Puchon nigdy nie wspominał im o organizowanych przez szkołę wycieczkach, wiedział bowiem, że nalegaliby na jego udział, pomimo ogromnych kosztów. Podpowiedź nauczyciela okazała się niezwykle pomocna, Terry miał wszakże mgliste wspomnienie jednej z lekcji - czy może była to praca domowa? - podczas której czytał o znikającym ptaku z wyspy Mauritus. Zaraz, jak on się nazywał...? -Dodo! - pacnął się dłonią w czoło -To znaczy...um..jak mu było..Dirikrak? Tak, chyba tak. Dziękuję. Posłał nauczycielowi piękny, szeroki uśmiech, przypominający wyraz twarzy dziecka, które właśnie dowiedziało się, że dostanie od rodziców szczeniaka. Pośpiesznie wrócił do sowy i puchatego ptaszka, dzieląc między nie pozostałe smakołyki. -Proszę nie znikaj, nie zrobię ci krzywdy. - powiedział cichutko, tak by nikt dookoła nie usłyszał.
Kość na ptaka:B K6:2 K100:87 Modyfikatory: nie ma żadnych za zajebistość, więc nic
W życiu nie spodziewał się, że będzie tak przykładnie chodził na lekcje - cóż, przynajmniej z jednego przedmiotu, bo jak na siebie to naprawdę miał niezłą frekwencję na zajęciach Atlasa. Trochę głupio było go olewać, a poza tym całkiem przyjemne było konfundowanie uczniów zestawieniem dwóch przeboskich półwilowych braci... jeszcze lepsze było oczywiście zaczepianie szanownego pana profesora, do którego trzepotało rzęsami 3/4 Hogwartu, jak nie więcej. - Dzień dooobry! - Przywitał się entuzjastycznie, dalej dumny ze swojej przykładności, przy czym nie dawał się zrazić nawet faktem, że przecież pomimo starań i tak był spóźniony. Zakładał, że grunt, że w ogóle się pojawił, więc tylko wyszczerzył się do brata i grzecznie podreptał do jeszcze nieprzygarniętych ptaków, orientując się, że wszyscy już jakiegoś pierzastego podopiecznego mają, a niektórzy całą gromadę. Stado?... - Rubin! - Rozproszył się na widok znajomej Gryfonki, przy okazji dodając nieco niemieckiej ostrości do jej imienia. Perfekcyjnie się składało - nie tylko była śliczna i z tego samego domu, ale w dodatku jeszcze z tego co się orientował, to miała rękę do zwierząt. - A co to, reszta Gryfonów się tak obija dramatycznie? Scheisse, ptak mi się przez ręce przelewa - wymamrotał, marszcząc brwi z niezadowoleniem. Sówka może nie robiła nic obrzydliwego i nie miała brzydkich ran, ale ewidentnie była tragicznie osłabiona i Romeo zaraz zabrał się za dobieranie dla niej pipetki i przysmaków. - No już, dobra sówka. Jak mnie udziabiesz, to się odwdzięczę - obiecał, szczebiocząc jak do małego dziecka.
No i kolejny rok szkolny, który trzeba zacząć od wczesnego wstawania, a z tym po wakacjach różnie bywa i tak też było tym razem. Bocarter zapomniał nastawić budzik, przez co ledwo co zdążył na pierwsze w tym dniu zajęcia, jakie odbywały się na przestronnej, otoczonej kamiennym murkiem polanie, znajdującej się na skraju lasu. Dzień był bardzo ciepły i słoneczny - w sam raz na zajęcia w plenerze. Po naprędce zjedzonym śniadaniu przybiegł zdyszany na zajęcia, widząc że pozostali uczniowie zebrali się już wokół nauczyciela. - Dzień dobry -rzucił, kładąc swoją torbę na najbliższym wolnym pniaku. - Przepraszam za spóźnienie - dodał, czując na sobie lekko karcący wzrok nauczyciela. - Zajmujemy się sowami? - spytał, rozglądając się po innych uczniach, którzy byli pochłonięci obserwowaniem różnych gatunków szkolnych sów. I kiedy otrzymał od nauczyciela swoją sowę, zaczął jej się z uwagą przyglądać, choć prawdę mówiąc, był lekko rozczarowany tym, że nie został mu przydzielony jeden z pięknych, egzotycznych ptaków, które również były obecne na zajęciach, prezentując się znacznie lepiej i ciekawiej od zwykłych szkolnych sów. - Chyba ma zwichnięte skrzydło - stwierdził, przyjrzawszy się otrzymanemu ptakowi. Jedno skrzydło brązowo-białej płomykówki zwisało smętnie pod krzywym kątem. - Albo złamane - skonstatował, przyjrzawszy się jej uważniej. - Mogę je naprawić za pomocą zaklęcia uzdrawiającego - zaproponował, choć nie był pewien, czy zadziała ono w przypadku ptaka.
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Kość na ptaka:B K6:1 K100: 27+25=52 Modyfikatory: punkty onms, sówka
Nieco odetchnęła, wiedząc, że lekcja miała mieć raczej luźny charakter. Nie wydawało jej się też, aby faktycznie czekało ich jakieś niezwykle wymagające zadanie, bo jakby nie patrzeć czarodzieje od lat najmłodszych mieli do czynienia z sowami także w sumie powinni wiedzieć co nieco na temat tych ptaków oraz tego jak o nie zadbać. Tyle dobrego, że w zadaniu nie próbował jej przeszkadzać żaden z ptaków, które przyleciały z Zakazanego Lasu. Mogła zatem w skupieni zacząć zajmować się jedną ze szkolnych sówek, która akurat wydawała się nie cierpieć jakoś szczególnie z powodu jakiejś kontuzji czy czegoś podobnego. Problemem wydawał się jedynie fakt, że miała niezwykle mocno posklejane pióra. Wyglądało na to, że wytaplała się w błocie lub czymś podobnym i przez to obecnie była mocno sfrustrowana, co widać było po sposobie, którym starała się oczyścić swoje opierzenie, wyrywając je przy okazji dziobem. Dzielny mały Owlbert zleciał z jej ramienia, aby znaleźć się bliżej szkolnej sówki i starał się odsunąć jej łepek od nieszczęsnych piórek. Wydawało się, że sam również chce coś zdziałać i własnym dziobkiem przesunął kilkukrotnie po piórach pozlepianych błotem, ale niewiele raczej osiągnął, co skwitował niezadowolonym huknięciem. Hawthorne z kolei uznała, że najlepszym, co może zrobić będzie sięgnięcie po różdżkę i usunięcie brudu za pomocą zaklęcia. Nie było to jednak takie proste, bo Ślizgonka nie należała do ekspertów w tej dziedzinie, a i sowa należała do tych bardziej ruchliwych ze względu na obecność Owlberta, który kręcił się w pobliżu i próbował pomagać, co jedynie sprawiało, że ich wspólny pacjent kręcił się na wiele różnych stron. Szło jej zatem ogólnie mówiąc średnio, ale na pewno osiągnęła jakiś efekt.
Atlas M. O. Rosa
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą
Na widok swojej prymuski starał się ukryć uśmiech ulgi i zadowolenia, że przynajmniej jeden reprezentant domu Gryffindora pojawił się na zajęciach. - Nic się nie stało, mamy jeszcze kilku wolnych pacjentów. - uśmiechnął się do @Ruby Maguire. Kod brązowy u piesków to może być poważna sprawa, więc bez problemu gotów był usprawiedliwić nie tylko spóźnienie ale i ewentualną nieobecność. Odwrócił się w stronę krukonki, która udzieliła odpowiedzi na jego pytanie: - Bardzo dobra odpowiedź, panno Hudson. - zaśmiał się wesoło w stronę @Marcella Hudson- Spróbuj popryskać wodą obok ptaka i obserwuj jak się zachowuje. Jeśli sama zechce wejść pod tę wodną mgiełkę, na pewno to zrobi. Ptaki chcące kąpieli stroszą piórka i chętnie wystawiają się do wody. Jeśli się skuli i znieruchomieje przymykając oczy - to znak, że nie jest to dla niej przyjemne. - -dodał wskazówki, w odpowiedzi na jej pytanie. Ruszył dalej, obserwując jak idzie uczniom po kolei. Wszystkim szło naprawdę pięknie, cieszył się w duchu, że tylu uczniów ma rękę do zwierząt. Dopiero pojawienie się znienacka @Romeo O. A. Rosa było dla niego zaskoczeniem. - Rome, dobrze, że jesteś. Do roboty, leniuchu. - puścił bratu oko- Weź zajmij się tą ptaszyną. - podstawił mu sowę praktycznie pod nos, nim ruszył dalej, ufając, że młodszy Rosa poradzi sobie z nim wcale nie gorzej niż on sam by mógł. Zatrzymał się przy ślizgonie, któremu przypadła w roli opieka nad biedną sową ze zwichniętym skrzydłem. - Panie Wilton, dobra diagnoza. Proszę spróbować unieruchomić skrzydło w delikatny sposób i zadbać o komfort ptaka. Nastawię je po zajęciach osobiście. - zwrócił się łagodnym tonem do @Bocarter Wilton. Uśmiechnął się, przechodząc koło jasnowłosej ślizgonki, którą kojarzył głównie z powodu jej wężowego towarzysza, a kiedy wszyscy w mniejszym lub większym stopniu poradzili sobie ze swoim pierwszym zadaniem, opisał na czym polegać będzie drugie zadanie na zajęciach.
Etap II W drugim etapie będziecie prowadzić sowi aerobik. W zależności od tego, w jakiej kondycji były wylosowane przez was ptaki i jak dobrze wam poszło zaopiekowanie się nimi, będą mniej lub bardziej współpracować, kuszone przysmakami. Możecie ćwiczyć z nimi łapanie przysmaku w locie, machanie skrzydłami, zwisanie z drążka, przeskakiwanie z żerdzi na żerdź, cokolwiek uznacie za stosowne do charakteru i kondycji waszego ptaka.
Kości na przysmaki
Jeśli w rzucie na zajęcie się ptakiem masz mniej niż 50 pkt z k100 - rzucasz 1 x k6 Jeśli masz więcej niż 50 punktów z k100 - możesz rzucić 2 x k6 Jeśli masz więcej niż 80 punktów z k100 - możesz rzucić 3 x k6
Rzuć odpowiednią dla swojego wyniku z etapu 1 ilość k6 by się dowiedzieć ile przysmaków masz w ręku. Dodaj kości i wynik podziel przez 2. Wynik po dzieleniu to ilość posiadanych przysmaków. Każdy przysmak to szansa na jedną próbę wykonania ćwiczenia. Jeśli w etapie 1 wylosowałeś przyjaciela z lasu (samogłoska), musisz odjąć jeden przysmak, który zwierzak Ci kradnie i ucieka!
Numery sów z etapu 1 i ich progi sukcesu
W zależności od tego, jaką wylosowałeś sowę w etapie 1, masz różne progi sukcesu. Rzuć k100 by dowiedzieć się, jak idzie Twojej sowie - jeśli wynik znajdzie się w jej przedziale sukcesu, gratulacje! Ćwiczenie się udało! Możesz próbować tyle razy, ile masz przysmaków, ale każda próba musi być w oddzielnym poście.
Sowy z etapu 1:
1 - Sowa ma się dobrze po tym jak ją oporządziłeś. Była po prostu okropnie brudna, ale teraz dumnie pręży się i wpatruje w Ciebie z uwagą. By odnieść sukces w wykonywaniu sowiego aerobiku musisz wyrzucić k100 w przedziale 30-70 2 - Sowa była zmęczona i rzeczywiście pomogły jej Twoje zabiegi, niestety, niechętnie patrzy na wszelkie próby wykonywania aerobiku. Jej przedział sukcesu to 40-60 3 - Sowa była okropnie spragniona i skrzeczała z nadzieją, że rozpoznasz, że należy dać jej pić. Kiedy ugasiła pragnienie, jej jurność jeszcze się wzmogła! Ma wielką ochotę robić aerobik! Jej przedział sukcesu to 20-80 4 - Nóżki sowy zaatakował jakiś pasożyt, a może stała na nieodpowiednim gruncie, w każdym razie jej chodliwość jest dość mała. Na Twoje próby zachęcenia do ćwiczeń patrzy dość podejrzliwie. Jej przedziały sukcesu to między 10-30 oraz 80-100 5 - Sowa ma zwichnięte skrzydło. Pomimo zaopiekowania się tym przypadkiem, nie chce angażować się w aerobik, a Ty nie powinieneś naciskać, chyba, że masz pomysł na ćwiczenie, które nie będzie wymagało od niej machania skrzydłami? Jej próg sukcesu jest między 50-60 6 - Sowa była przegrzana i spragniona, ciekawe gdzie leciała? Zaopiekowana przez Ciebie ma się dużo lepiej i z gracją przystępuje do ćwiczeń. Jej przedziały sukcesu wypadają między 20-40 oraz 80-100
Kod:
<zgss>Ilość przysmaków:</zgss> (pozostałe przysmaki/wynik z rzutu k6) <zgss>Wynik próby sowiego aerobiku</zgss> [url=link] rzut k100 [/url] - sukces/porażka
Każdy, komu uda się wykonać z sową aerobik dostanie dodatkowe punkty dla domu przy rozliczaniu lekcji. Lekcję zamykam 21.09
Ilość przysmaków:3/4 (jeden mi memortek kradnie) Wynik próby sowiego aerobiku37 – sukces
— Gryfoni nie najlepiej zaczęli rok — odparła do Romeo, wciąż zdenerwowana na sytuację z początku roku i faktu, że Hux niemal zmusił ją, że obieca mu puchar quidditcha. Wszystko zaczęło się nie tak jak powinno i prawdę mówiąc miała ochotę rzucić studia w pizdu. Tylko i wyłącznie jej skrupulatny plan działania i plany jej przyszłej kariery, nie pozwalały jej na wysłanie listu do Wang. Przynajmniej teraz mogła popracować ze zwierzakami, a to ją zawsze uspokajało. Mogła się denerwować na cały merlinowy świat, alei kiedy przychodziło do pracy ze zwierzakami – nagle nic więcej się nie liczyło. Dlatego też delikatny uśmiech błądził w kącikach jej ust, kiedy to trzymała w jednej dłoni pięć smaczków i już miała zacząć ćwiczenia z sówką, kiedy niebieskie memortek znienacka wskoczył jej na rękę i porwał jednego smaczka. — Ej! — zawołała za ptaszkiem niby oburzona, ale po chwili już się śmiała i kręciła głową — No nic, to dla ciebie mamy mniej niestety — powiedziała jeszcze do sowy i zaczęła z nią ćwiczyć. Nie sądziła, że z tej jeszcze przed kilkoma minutami słaniającej się na nogach sowy stanie się nagle taka fitnesiara. A może to Ruby miała po prostu niesamowity talent? Sowa jednak niezależnie od powodu, perfekcyjnie wykonała ćwiczenie i zdawała się być chętna do współpracy.
______________________
Be brave to stand for what you believe in even if you stand alone.
Ilość przysmaków:Kostki 10/2 = 5 przysmaków Wynik próby sowiego aerobiku 54 - porażka
No dobra wyglądało na to, że poradziła sobie całkiem sprawnie, miała przynajmniej nadzieję, że sówka teraz poczuje się lepiej, choć niewiele mogła zrobić dla niej w tej chwili. No dobra skoro mieli już pielęgnację za sobą to teraz przyszła pora na rozruszanie kości, także miała głęboką nadzieję, że zwierz będzie z nią współpracował choć minimalnie. Dlatego też zaczęła pokazywać sówce, co powinna zrobić, jednak patrząc na jej minę, wyglądało na to, że nie jest za bardzo chętna do współpracy. - No weź współpracuj no - mruknęła pod nosem wzdychając cicho. Mimo wszystko dała jej przysmak, może chociaż to ją zachęci do jakiejś współpracy? Oby.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ilość przysmaków: (6+6+3)/2 = 7 przysmaków Wynik próby sowiego aerobiku 48 - sukces (sowa 3)
Tego się nie spodziewał. Napoił swoją sówkę, dał jej jakieś pastylki na kaszel i nagle odżyła jak Max po krysztale. No nie podejrzewał się o taką rękę do zwierząt. Może sowy były wyjątkiem skoro już prawie dziesięć lat wysyłał za ich pomocą listy. Kto to wiedział? Na pewno nie Max, który już skupił się na tym, że mieli tutaj odwalać jakąś gimnastykę z ptakami. -Aerobik? - Spojrzał z niedowierzaniem na profesora, a następnie na swoją sowę. Czy oni byli poważni? Chyba średnio, ale cóż, trzeba to trzeba. Wziął smaczki w ilości - garść i podszedł do tego nadpobudliwego ptaka. Jak on miał go zachęcić do kręcenia salta? Do tego jeszcze musiał dojść. Chwycił przysmak i zrobił nim taki ruch jakby kołowrotka, a sówka, no tak jakby zrozumiała, o co Maxowi chodzi, bo od razu machnęła przewrotkę. -O kurwa, bajer! - Powiedział sam do siebie, widząc potencjał w tej zabawie. -Jak tak, to się bawimy! - Miał jeszcze inne przysmaki, więc postanowił sprawdzić, na ile może sobie pozwolić. Spróbował więc przeskakiwania między żerdziami, co też poszło im niesamowicie gładko. Dziwne, ale zdecydowanie ciekawe doświadczenie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Terry Anderson
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy
Ilość przysmaków: (0/2) - jeden zjedzony przez dodo c: i jeden wykorzystany w poście Wynik próby sowiego aerobiku70 - porażka (sowa 4)
Doprowadzając sówkę do stanu używalności, a także bawiąc się z krąglutkim ptaszkiem, który do nich dołączył, Terry pozbył się niemal wszystkich przysmaków. Po dłuższym wygrzebywaniu resztek z kieszeni szkolnego płaszcza, udało mu się znaleźć ostatnie dwa zbożowe ciasteczka. "Lepsze to niż nic" pomyślał, jednak jego szczęście nie trwało długo. Dirikrak, który najwyraźniej poczuł się przy nim na tyle komfortowo, że nie miał oporów wejść chłopcu na kolana, zgarnął Puchonowi z otwartej dłoni jeden z przysmaków, po czym rozpłynął się w powietrzu z cichym Pyk. -Dzięki - mruknął, po czym zwrócił się do sówki -To chyba ostatnie ciasteczko na dziś - uśmiechnął się blado, jednak ptaszek spojrzał na niego co najmniej pogardliwie. Terry odniósł wrażenie, że sówka go nie polubiła. -Mogłabyś chociaż spróbować pomachać skrzydłami? - zaproponował, nie chcąc za bardzo narażać wciąż delikatnych łapek. -Popatrz, o tak. - czuł się trochę głupio wymachując rękami w góre i w dół, choćby robił pajacyki, szczególnie że przydzielone mu zwierze spojrzało nań jak na prawdziwego idiotę. -Eh no dobra, trzymaj. - podał sowie ostatni przysmak, wzdychając z rezygnacją. Jeśli nie chciała ćwiczyć, to Terry nie będzie jej zmuszał, wszak nadal nie była w pełni zdrowa. -Mogę cię chociaż pogłaskać? - zapytał, po czym ostrożnie zbliżył dłoń, obserwując uważnie reakcję stworzenia. Sowa nie zareagowała, ale też nie sprzeciwiła się, kiedy delikatnie dotknął palcami miękkich piór. Pogładził płaską główkę, przyglądając się, jak idzie reszcie klasy. Było mu odrobinę przykro, że nawet opieka nad magicznymi stworzeniami szła mu dzisiaj kiepsko; przyzwyczaił się już do tego, że na eliksirach czy historii magii odbiegał poziomem od rówieśników, ale przedmiot profesora Rosa do tej pory stanowił dla chłopaka miłą chwilę wytchnienia od ciągłego stresu i prób dogonienia urodzonych wśród magii kolegów. No cóż, może miał zły dzień... Zaczynał trochę tęsknić za towarzystwem wesołego ptaszka, który jednak nie pojawił się ponownie. Ciekawe, dokąd się teleportował...?
Ostatnio zmieniony przez Terry Anderson dnia Pon 18 Wrz - 21:31, w całości zmieniany 1 raz
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Ilość przysmaków:3+6=9 | 9/2=4,5 +- 4 | 4 - 1(dziki ptak) | Finalnie 3 Wynik próby sowiego aerobiku25 - sukces za sowę dla zgonowiczów
Mając w sobie ciężar nocy poprzedniej, Wacław nigdy nie odważyłby się na uprawianie jakiegokolwiek sportu. Pomińmy już fakt, że sport w ogóle jest fu i ble, a chwalmy dobre geny, które robią z sylwetki coś, co można nazwać znośnym. Mega fajnie. Grunt to brak kompleksu Polaka w życiu. - Jedyny sport, który namiętnie uprawiam to barowanie - powiedział swojemu swojemu przyjacielowi, który zdawał się w pełni to rozumieć i szanować. Chociaż, z drugiej strony, ptaszor mógł się nazbyt odpalić ponownie słysząc nieśmiałą wzmiankę o wlewaniu do siebie kolejnych napoi wyskokowych. Cóż, może po lekcji. No, z pewnością po zajęciach znajdzie się na to czas. - Także twoim aerobikiem będzie picie kieliszków bez użycia pazurów. Technika jest prosta. Ja ci wystawię przysmak, a ty go bierzesz w dziób na raz i odchylasz się do tyłu - przez moment pomyślał, że to nie jest bezpieczne, ale później pomyślał, że jest. Postanowił się zatem realizować. Zmienił pobliski kamień w kieliszek, założył sobie ręce za plecy, trzymając je niby to skute kajdankami i jebnął z ptakiem shota tak, jak shoty powinny być brane. - Alko-areobik, yeeah - zawiwatował ze swoją nową pociechą.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Ilość przysmaków: (0/4) - sowa i Krakers dostają jednego, @Terry Anderson dostaje dwa Wynik próby sowiego aerobiku23 - sukces
Bardzo się ucieszyłam, słysząc słowa pochwały od nauczyciela. Przytaknęłam głową, przyswajając wiadomości, którymi się ze mną podzielono. Było to pouczające i ważne w przypadku zajmowania się małymi podopiecznymi. Równocześnie byłam zadowolona z siebie, że nawet przy braku jako takiej wiedzy, moja intuicja mnie nie zawiodła. Pogłaskałam Krakersa, równie mocno biorącego udział w zajęciach co ja, po czym zgodnie z poleceniem profesora Rosy, podarowałam obydwojgu podopiecznym po smakołyku. Zostały wzięte w mgnieniu oka, tak samo szybko będąc jedzone. Oczywiście na tym polu Krakers mocno wyprzedzał swojego konkurenta. Wsuwał smaczki jak odkurzacz. Zerknęłam na Terry'ego, do którego podszedł mężczyzna, a następnie na słodkiego dirikraka, domagającego się opieki. Co za urocze stworzenia, mogłabym każde z nich wytulać za całe ich ptasie życie. Sowi aerobik? Moja sówka, odpowiednio zajęta i z przebojowym towarzystwem, aż rwała się do ćwiczeń. Moje kochane kruczysko też, bo przecież musi pokazać, że nie jest gorszy. Z wielkim bananem zamiast ust obserwowałam, jak obydwa stworzonka wykonują zadane im polecenia, popisując się co nie miara. Po kilkunastu udanych próbach pozwoliłam im odpocząć, a te grzecznie usiadły, czekając na nagrodę. Rzuciłam każdemu z nich po smakołyku, a ptaszki z wielką gracją je złapały i wsunęły z prędkością błyskawicy. Bardziej udanej i piękniejszej lekcji nie mogłam sobie wyobrazić. Tego samego nie mógł powiedzieć mój kolega - Terry'emu nie za bardzo szło zachęcenie zwierzątka do ćwiczeń, a dirikrak uciekł, widocznie spłoszony. Podeszłam powoli do niego, kątem oka patrząc co robią moi podopieczni. - Hej Terry. - powiedziałam do niego, łapiąc go za rękę i wsadzając do niej smaczki, jakie mi zostały. Puściłam mu oko i wróciłam na swoje stanowisko, gwizdajac sobie niewinnie.
Marcella Hudson
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Ilość przysmaków:6+5=11/2=5,5 przysmaków Wynik próby sowiego aerobiku 30 - sukces (sowa 6)
Lekcje ONMS są czystą przyjemnością, kiedy uczy ktoś taki jak profesor Rosa. Powołanie nauczycielskie ma we krwi i nie tylko, piękna twarz sama za siebie mówi, że to ktoś wyjątkowy. Tak na zajęciach czuje się Marcella w towarzystwie Atlasa — wyjątkowo. Rada nauczyciela dotycząca spryskania wodą obok ptaka i sprawdzenia jak zareaguje, jest bardzo, bardzo dobra. Tak więc uważnie potakując na słowa półwila, przenosi wzrok na przydzieloną jej sowę, za nim jednak sięga po spryskiwacz z wodną mgiełką, kieruje spojrzenie swoich oczu na @Saskia Larson, która od samego początku kradnie jej zainteresowanie. - Oh, jesteś urocza. - Łapie to puszczone oczko, obdarzając słodkim uśmiechem krukonke. Ponownie skupia się na swoim ptasim pacjencie, sprawdzając, czy będzie stroszyć pióra, czy może znieruchomieje, przymykając oczy. Marcella od początku ma dobry kontakt z sową, dlatego dalsze zadanie, nie powinno stanowić żadnego wyzwania, kiedy napojony i schłodzony ptak, wykonuje polecenia krukonki za sprawą przysmaków, które dziewczyna zdobyła dla niego przed chwilą. - No dobrze. Pomachaj skrzydłami jak Saskia przed chwilą, o tak. - Unosi ręce do góry i w dół, prezentując sztuczkę sowie. - To teraz ty oczywiście za przysmaka.- Czeka, aż ptasi kompan wykona ten gest, za to Ignacio łapie w lot, o co chodzi, albo po prostu chce przysmaka dla siebie. Wyczyn ten idzie całkiem gładko, skoro i Ignacio pomaga. - To teraz rzucę, a ty otworzysz dziobala i złapiesz, okej? O tak. - Otwiera buzie, udając, że łapie nagrodę, a następnie prosi sowę o wykonanie tego numeru. - Wiesz jak przy piciu, kiedy poiłam cię wodą.- Uśmiecha się do zwierzaka. Ignacio znowu wykazuje się pierwszy inicjatywą, tak więc i on też dostaje przysmak. Sowi pacjent współpracuje przy aerobiku nawet lepiej niż wcześniej, kiedy był taki zmęczony, rozgrzany i spragniony. Jak widać, dobra opieka działa cuda.
Ilość przysmaków: 4, bo wcześniej dałam jedną dla zachęty Wynik próby sowiego aerobiku: 44 - porażka
Sowa zdecydowanie nie była po jej stronie i wcale nie chciała z nią współpracować! Westchnęła, hej to przecież wcale nie było takie trudne do zrobienia, ale sowa wcale nie wyglądał na taką, która chciałby robić cokolwiek. A to wcale nie było fajne i wcale jej się nie to podobało. Obróciła głowę lekko w bok, co ona niby powinna zrobić, żeby ją zachęcić? Spojrzała po innych osobach to i jak im idzie, skrzywiła się, lepiej niż jej. - To wcale nie jest fajna zabawa - murknela sama do siebie patrząc na sowę, chcąc ją jakoś przekonać samym wzrokiem.
Atlas M. O. Rosa
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą
Nie chcąc zostawiać uczniów na pastwę ptasich humorów, przechadzał się między stanowiskami pracy, by upewnić, że każdy z ptaków zażyje odpowiedniej ilości ruchu. Zaśmiał się, widząc oburzenie @Ruby Maguire z powodu bezczelnej kradzieży smaczka przez lelka wróżebnika, ale nie zawiodła jego oczekiwań, jak zwykle wykonując swoje zadanie perfekcyjnie. Dziewczyna naprawdę miała rękę do zwierząt. Jego wzrok zatrzymał się na młodziutkiej ślizgonce, której niestety aż tak dobrze nie szło, więc podszedł zaraz i wręczył jej dwa specjalne smaczki* z łagodnym uśmiechem dodając: - Czasami mają humorki, nie poddawaj się. Sowy mają przeróżne osobowości i nastroje, a te są trochę wymęczone pracą. Spróbuj jeszcze raz. - zachęcił, nim udał się do następnego z uczniów. - Mówią, że jesteś mistrzem eliksirów, ale widzę, że do zwierząt też masz rękę. - puścił wesołe oczko @Maximilian Felix Solberg, patrząc jak jego sowa dzielnie i ochoczo wykonuje wszystkie ćwiczenia, jakie jej wskazywał. Kawałek dalej stał @Terry Anderson, który wydawał się być dość zrezygnowany tym, że nie od razu udało się wykonać sobie wymyślone przez niego ćwiczenia. Jemu również wręczył dwa specjalne smaczki* dodając na zachętę: - Możesz też zapytać innych kolegów z grupy, którzy skończyli już swoje ćwiczenia, czy nie mają smaczków, by się podzielić. Widziałem, że @Maximilian Felix Solberg próbuje zwinąć kilka myszy w kieszeni bluzy. - posłał mu pełen uroku uśmiech półwila, kiedy @Elaine Morieu wpadła na dokładnie tę samą myśl - O proszę, widzisz? Elaine chętnie się podzieli. - kiwnął do puchonki z wdzięcznością głową, za okazanie koleżeńskiej postawy. Krukonkom szło bardzo ładnie, co w głowie dość żartobliwie przypisał patronowi ich domu w szkole, po czym zwrócił się do wszystkich: - Ci, którym poszło lepiej i mają pomysł, jak pomóc koledze czy koleżance, zachęcam do współpracy. Chciałbym, żeby wszystkie sowy trochę się dziś poruszały, nawet te najbardziej naburmuszone. - zaśmiał się wesoło.
* - specjalny smaczek od Atlasa pozwala rzucić 2 x k100 i wybrać lepszy wynik!
______________________
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Ilość przysmaków: 0/1 Wynik próby sowiego aerobiku 80 - porażka
Wyglądało na to, że udało jej się ładnie mimo wszystko oporządzić sowę chociaż w wyniku niezwykle żmudnego procesu czyszczenia piórek musiała doprowadzić do jakiegoś podrażnienia, które sprawiło, że szkolna sowa niezwykle mocno zaczęła się drapać. Niemniej jednak wydawała się być jednak dosyć skora do współpracy. Przynajmniej tak wnioskowała po sposobie w jaki ta się ustawiła na żerdzi i to jak na nią spoglądało. Oczywiście, że to, co się wydawało jej na samym początku nie było tożsame z tym jak wyglądały jej kolejne doświadczenia z ptakiem, bo ten jednak nie do końca chyba zrozumiał czego właściwie Hawthorne od niego oczekiwała. Najwyraźniej zabrakło między nimi odpowiedniej komunikacji i dlatego ptak nie podjął próby wykonania jej polecenia chociaż wcześniej łapczywie pochłonął smaczka. Tym samym Mina nie miała już żadnych środków perswazji, które mogłaby zastosować, aby dalej starać się o to, by wspomniana sówka wysiliła się nieco i wykonała zalecone ćwiczenie.
Ilość przysmaków: 4 + 1 specjalny smaczek [1 zużyty teraz] Wynik próby sowiego aerobiku: Kostki 97 i 58, wybieram lepszą i jest sukces!
No co za wredna sowa i to tak mało współpracująca! Tak szczerze trochę brakło jej pomysłów. co powinna zrobić albo jak ją zachęcić by choć odrobinkę z nią popracowała, ale ona wyglądała, jakby miała focha, albo coś w tym stylu. Westchnęła zrezygnowana, aż w którymś momencie doszedł do niej profesor @Atlas M. O. Rosa aż się spięła nieświadoma gdy zaczął do niej mówić. Spojrzała na niego trochę speszona, że jej nie idzie. Po chwili jednak wyciągnęła rękę i dostała kolejne dwa smaczki dla sowy, z którą była w parze. - Dobrze panie profesorze, spróbuje - rzekła choć była jakoś mało przekonana czy to jej, aby na pewno pomoże. Czy smaczki profesora są lepszej jakości niż te, które trzymałą w dłoni? Obróciła je kilka razy między palcami, no... wyglądały całkiem normalnie. Spojrzała potem na sowę, a ta jakby za machnięciem różdżki odżyła i z miłą chęcią robiła dla niej sztuczki i łapała smaczki w powietrzu. Smaczki profesora są magiczne!
Terry Anderson
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy
Ilość przysmaków: dostałem 2 super-smaczki od Atlasa, jeden zużywam w poście + dwa smaczki od @Elaine Morieu więc został mi 3/4 Wynik próby sowiego aerobiku 86 - sukces (sowa 4)
Morale Puchona znacząco podupadły, kiedy nawet na lubianym przez siebie przedmiocie nie udało mu się odnieść sukcesu. Czuł się niczym intruz, jakby cała jego magiczna kariera była pomyłką, której odkrycie zostało jedynie odwleczone w czasie. Wzrok chłopaka mimowolnie uciekł w kierunku ścieżki prowadzącej do zamku, jakby lada moment miał się tam pojawić Patton, by wszem i wobec oznajmić, że oto on, Terry Anderson, wcale nie powinien zostać przyjęty do Hogwartu i musi iść spakować swoje rzeczy, ponieważ opuszcza szkołę najbliższym pociągiem do Londynu. Piętnastolatek czuł, jak zaciska mu się żołądek na samą myśl, że wicedyrektor mógłby go tak upokorzyć na oczach innych uczniów. Samo wydalenie ze szkoły przeżywałby znacznie mniej, choć w duchu musiał przyznać, że brakowałoby mu niektórych aspektów bycia czarodziejem. Z zamyślenia wyrwał go nie kto inny, jak członek kadry pedagogicznej - tyle że nie Patton, a profesor Rosa, który musiał zauważyć jego fiasko. -Oh..um..dziękuję. - wydukał, kiedy młody nauczyciel wręczył mu dwa dodatkowe smaczki. Uszy miał czerwone ze wstydu. Nawet nauczyciel uważał go za takiego przegrywa, że musiał zastosować wobec niego specjalne traktowanie. Przełknął głośno ślinę, próbując schować dumę do kieszeni, kiedy podeszła do niego Elaine, która najwyraźniej wpadła na ten sam pomysł, co dorosły czarodziej. Nawet nie podziękował dziewczynie, bo w gardle poczuł nerwową gulę, utrudniająca wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Mruknął jedynie coś niezrozumiałego w odpowiedzi, ale Puchonki już nie było - wróciła do swoich podopiecznych. Może to i lepiej, pomyślał, przynajmniej nie zobaczyła, że teraz cała twarz chłopca pokryła się purpurą. Nie chciał niczyjej litości, nawet jeśli był gorszy od reszty, to traktowanie go pobłażliwie odbierał jako uwłaczające i poniżające. Odwrócił się na pięcie i spojrzał na sowę, która przyglądała mu się dziwnym wzrokiem. -Oh odwal się. - powiedział do zwierzątka z wyrzutem -Nie potrafisz nawet pomachać skrzydłami, chociaż nic im nie dolega. Musiał widocznie urazić sowią dumę, bowiem ptak wyprostował się, posłał Terry'emu lodowate spojrzenie, a następnie powoli i majestatycznie pomachał skrzydłami. Uniósł się nawet odrobinę w powietrze, jakby chciał pokazać chłopcu, że ten się mylił. Nie poprawiło to jednak humoru Puchona, co więcej obraził się śmiertelnie na sowę. - Ty też musisz mi dopiec, co? Po udanym ćwiczeniu rzucił sowie smakołyk i stanął na uboczu, z utęsknieniem czekając na koniec zajęć.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy i pierścień z czerwonym klejnotem na palcu. Zazwyczaj trzyma się z boku i nie angażuje, jeśli nie musi - nie, że jest nieśmiała, raczej ma wszystko w dupie.
Ilość przysmaków:6 + 5 + 4 = 15/2 —> 7 I PÓŁ- (korzystam z dwóch, bo Gajka też zasługuje na coś od życia) Wynik próby sowiego aerobiku: 47 - sukces (sowa 1)
Sówka, którą przyszło jej się opiekować, okazała się bardziej żywiołowa, niż pierwotnie było to widać - kiedy jej pióra zostały wyczyszczone, a zasnięte błoto nie ciążyło na ptasim korpusie, ta wdzięcznie zaczęła unosić się w powietrzu. Nawet wdała się w sowie rozmowy razem z Gają, która - o dziwo, nie była przytłoczona zalecaniami ze strony większego ptaka. Po wysłuchaniu planu Atlasa na dalszą część lekcji, klasnęła w dłonie, ni to gwizdając, ni mówiąc coś pokroju "tststs", by zwrócić na siebie uwagę ptasich twarzyszy - jak można było przewidzieć, to poszło jej tak, że w ogóle, ale wciąż wijące się, tłuściutkie robaki, które trzymała pomiędzy palcami zdawały się być bardziej przekonujące. Zarówno Gaja, jak i samczyk, którego na potrzeby lekcji nazwała Paszczurem, nie spuszczali z niej oka - mogła więc przejść do cyrkowych wyczynów. Tylko, że jej tak nie do końca leżało uczenie sztuczek zwierząt, więc nawet nie chciało jej się wymyślać czegoś kreatywnego. Ot, w wyciągniętej przed sobą dłoni trzymała robaka, obracając się wokół własnej osi, a oba ptaki podążały za jej śladem. Po kilku takich piruetach zaczęło kręcić się jej w głowie, ale Paszczur szybciej od Gai załapał, że nawet gdy krukonka stanęła, bujając się na nogach, to ten powinien zrobił nad jej głową kółko, czym - a jakże, zaskarbił sobie robaczka. Gdy Sasia pogodziła się już z grawitacją, zerknęła w kierunku @Marcella Hudson. — Potrzebujesz więcej smaczków? — jeśli odpowiedź brzmiała twierdząco, to ta podzieliła się tym, co jej pozostało z towarzyszką.
z/t
Romeo O. A. Rosa
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Urok wili all the time; bardzo jasne oczy; szeroki uśmiech; zwykle nosi ze sobą jakiś napój; niemiecki akcent
Ilość przysmaków:6/6 przysmaków Wynik próby sowiego aerobiku62 - porażka
- Tym bardziej wydaje mi się, że powinno nas tu być więcej - przyznał, bo chociaż słyszał o niezbyt chlubnym początku roku i niewątpliwie sympatyzował z resztą wychowanków Godryka Gryffindora, to też nie zamierzał się tym jakoś wybitnie dołować. Zakładał, że przykładne chodzenie na lekcje będzie lepszym rozwiązaniem niż chowanie się po kątach - z drugiej strony, to pewnie była tylko kwestia czasu, by Gryfoni wrócili ze zdwojoną siłą i pokazali z czego są zrobieni. - Aerobik - parsknął cicho. Jego sówka czuła się lepiej, ale wcale nie miała ochoty na żadne wygibasy, a sam Romeo nieszczególnie miał pomysł jak zmienić jej zdanie. Niby coś tam machał jej przed nosem przysmakami i w pewnym momencie sówka prawie się zgodziła, ale... cóż, ostatecznie nic z tego. Byle machnięcie skrzydłem to jeszcze żaden piruet. - Też by mi się nie chciało - pocieszył ptaszysko, oglądając się przy tym na Atlasa - no bo chyba należały się jakieś points for trying?
Atlas M. O. Rosa
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą
Uśmiechnął się do Hawthorne'ówny bo miała dobre podejście, choć sowa miała dziś swoje humorki. Nie zawsze wszystko się udaje zrobić doskonale! Pokiwał głową do Anabell, której dodatkowe smaczki wyraźnie pomogły przekonać do siebie sówkę, fikającą zaraz chętnie i robiącą różne sztuczki, by zdobyć jeszcze jakiegoś łakocia. Starał się nie peszyć swoich uczniów, uśmiechnął się więc łagodnie do terry'ego, któremu wyraźnie poczerwieniały uszy. Pomoc od profesora nie równała się niczemu złemu, ale w młodym wieku trudno jest dostrzec dobre chęci, kiedy nasze głowy zachmurzone są własnymi obawami. Przechadzając się zatrzymał przy swoim młodszym bracie: - A Ty zostaniesz po lekcji i pomożesz mi sprzątać. - uśmiechnął się do niego pięknie jak zawsze.
Rozruszane sówki zaczęły powoli umykać do sowiarni, w wyraźnie lepszej kondycji, niż jawiły się na początku lekcji. Atlas z uśmiechem podziękował swoim uczniom za pracę i pomoc w ogarnięciu zwierzątek. Zachęcił do chwycenia jeszcze lemoniady na odchodne i pożegnał wszystkich.