W tym schludnym i przestronnym sklepie można kupić szaty na wszystkie okazje. Od roboczych, poprzez szkolne, a skończywszy na najpiękniejszych wyjściowych modelach. Ubrania z tego sklepu zawsze są szyte na miarę, co za tym idzie, są idealnie dopasowane i świetnej jakości. Madame Malkin jest jedną z najbardziej znanych i cenionych projektantek szat dla czarodziejów w Anglii.
Dostępna garderoba:
► Obuwie na sezon wiosenno-letni (damskie, męskie, dziecięce) ► Obuwie na sezon zimowy (nieprzemakalne, zaczarowane-ochronne) ► Obuwie sportowe ► Dopinany kołnierzyk, mankiety, broszki etc ► Nakrycie głowy (tiary, czapki z daszkiem, cylindry, melony, kapelusze, opaski) ► Krawat, żabot, fular, muszka ► Peleryna szyta na miarę ► Płaszcz zimowy/wiosenny rozmiar uniwersalny ► Rękawiczki wieczorowe rozmiar uniwersalny ► Rękawiczki zimowe z włókna skóry smoka/boolmsanga ► Szata codzienna szyta na miarę ► Szata robocza rozmiar uniwersalny ► Szata szkolna szyta na miarę ► Szata wyjściowa szyta na miarę ► Strój ochronny ze smoczej skóry - 150g / 250g
Wcale nie dziwiła się, że Max tak bardzo stresował się efektem końcowym zamówienia, które jej złożył. Z rozmowy z nim wynikało, że jest to prezent dla kogoś bardzo bliskiego chłopakowi, przez co zapewne chciał on, aby podarunek spodobał się tej osobie. Ze swojej strony Stephanie robiła wszystko co w jej mocy, aby uszuć i zaczarować zgodnie z wizją, jaką ustalili. Starała się każdy element dokładnie utrwalić, zadbać o każdy szczegół, aby jak najlepiej oddawał projekt. Jednak i tak nie miała pewności czy to co stworzyła spodoba się Solbergowi. Dlatego mieli spotkać się tego dnia. Aby w razie potrzeby mieć czas, by wsprowadzić poprawki i udoskonalić prezent tak, aby był idealny (albo chociaż bliski ideału). Więc, kiedy zobaczyła go w progu pracowni, uśmiechnęła się szeroko, wiedząc, że we dwójkę zrobią coś doskonałego. - Cześć, Max! Miło Cię widzieć. - przywitała się z chłopakiem, naprawdę ciesząc się z tego spotkania. I mimo, że nieco zawstydzały ją wspomnienia z imprezy urodzinowej u Persiego, to postanowiła, że nie będą o tym rozmawiać. W końcu to tyła tylko luźna zabawa. - U mnie w porządku. A u Ciebie? Dobrze, że napisałeś, bo możemy szybciej pomysleć nad poprawkami. Jesteś gotowy, by zobaczyć efekt? - spytała, zerkając na niego pytająco i podchodząc do jednego ze stolików, aby oprzeć się o jego blat tyłem i zakryć materiał, którego wyglądu prawdopodobnie Max nie mógł się doczekać.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Pozytywna aura puchonki automatycznie go rozluźniała i dawała poczucie, że wszystko będzie tak, jak należy. Nie wiedział, co takiego w sobie miała, ale zdecydowanie był za to obecnie wdzięczny. Redukcja stresu była mu bardziej teraz potrzebna niż kiedykolwiek. -Jakoś się kręci. Poniekąd nawet odzyskałem starego zapału do pracy, więc zdecydowanie mam co robić. - Odpowiedział dość pozytywnie nastawiony, bo choć nie szukał jeszcze zarobku licząc, że jego plany z Lucasem dojdą do skutku, tak w domowym zaciszu dłubał wiele rzeczy, co do których miał większe, czy mniejsze nadzieje. -Nie wiem czy jestem gotowy, ale chyba nie zniosę dalszej niepewności. - Zaśmiał się krótko, próbując podejrzeć to, co dziewczyna skutecznie ukrywała przed jego wzrokiem. Nie wiedział, czy jego projekt przelany na rzeczywistość będzie podobał mu się tak samo jak w jego głowie, choć jeszcze ważniejsze było to, jakie uczucia miał w nim wzbudzić. Przy jakiejkolwiek wątpliwości był gotów prosić o zmianę, by nie nastąpiła żadna pomyłka. Zresztą nie tylko ten prezent był powodem jego nerwów. Ostatnio tyle się działo, że stracił pewność, że potrafi cokolwiek zrobić dobrze. Chciał nawet odezwać się w jednej sprawie do Ezry, ale czas biegł nieubłaganie, a były krukon miał zdecydowanie za dużo na głowie, by z dnia na dzień spełnić prośbę Maxa. -Czekaj... Zanim to zobaczę powiedz mi lepiej, co Ty sądzisz o efekcie. - Rozmyślił się nagle, chcąc jakkolwiek przygotować się na to, co może zobaczyć. Ufał osądowi Steph i chciał poznać jej opinię nim sam wystawi swoją.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
parzysta kostka na klątwe (bo zapomniałam rzucić w pierwszym poście, ale jakoś to rozegram)
- Zawsze znajdzie się coś do roboty, jak się chce. A Ty zdaje się lubisz mącić w kociołku, więc masz chyba zajęcie zapewnione bez ograniczeń - przegadała mu, kiedy zaczął opowiadać o powrocie do zapału, na który czekał. Mógł nie mieć konkretnej pracy, od ósmej do szesnastej, ale chyba zapotrzebowanie na eliksiry zawsze było, nawet jeśli do własnych zapasów. - Nawet nie mów, że nieświadomie robię otoczkę tajemniczości. Nie zniosłabym tego, że przeze mnie masz palpitacje serca ze stresu... - nie była w stanie po tych słowach nie uśmiechnąć się do niego, bo zwyczajnie w tej chwili posłużyła się delikatnym ironicznym wydźwiękiem, starając się nieco rozśmieszyć chłopaka. Widziała, że się trochę denerwował, ale naprawdę to jej nie dziwiło. Zresztą ona sama też miała lekkiego stresika przed tym co Max powie na jej dzieło. Śmiejąc się, zasłoniła bardziej stół na którym pracowała i gdzie rozłożona była bluza, o której była mowa. Jeszcze przez chwilę chciała potrzymać go w niepewności, ale może nie dlatego, aby nerwy zżarły go do końca, ale po to by zaczął być zwyczajnie po ludzku ciekawy tego jak to wyszło. W jej przypadku zdecydowanie ciekawość tego jak zareaguje Max wygrywała nad stresem. Nie mogła się doczekać jego opinii. Jednak kiedy tylko usłyszała jego słowa i otworzyła machinalnie usta, aby odpowiedzieć, po pierwszym słowie, spięła się cała w skutek bólu i metalicznego smaku własnej krwi w ustach. - Myślę, ż... - nie była w stanie wypowiedzieć niczego więcej, bo jej twarz zaatakował grymas bólu kiedy jej zęby zacisnęły się na własnym języku do krwi. O nie, znowu ta głupia klątwa... - pomyślała, kiedy odwróciła się przodem do stolika, a tyłem do Maxa, podpierając się ramionami o blat. Szybko chwyciła po znajdujący się nieopodal notes i ołówek.
Wybacz. To znowu ta klątwa. To dziwne, że od rana nie miałam żadnych objawów...
Wyrwała karteczkę z notesika i podała mu ją, a zaraz potem, kiedy czytał tekst od razu zabrała się za pisanie następnej, nisko pochylona nad pergaminem i skupiona na słowach.
Ale wracając do zamówienia - uważam, że plecy wyszły bardzo fajnie. Ja osobiście właśnie tak to sobie wyobrażałam, tworząc wstępny projekt, po tym jak mi to wszystko opisałeś. Nawet te nutki fajnie grają z całością. Ale to tylko moja opinia. Reszta też wyszła tak jak sobie zakładałam, ale sam musisz zobaczyć czy Cię to zadowoli.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-A to akurat prawda. Choć powiedzmy, że obecnie jest to tylko jedna rzecz, za którą się zabieram. Nie samymi kociołkami człowiek żyje, co nie? - Zaśmiał się, bo choć eliksiry nie zabierały mu teraz aż tyle czasu, tak przecież udoskonalał między innymi to narzędzie do pracy, by w przyszłości móc efektywniej i bezpieczniej eksperymentować. -Do palpitacji jeszcze trochę, ale pokazuj co tam masz, zanim wejdę Ci na głowę. - Pokazał jej język, po czym wychylił się lekko, by ominąć jej sylwetkę i spróbować podejrzeć. Nim jednak mu się to udało, klątwa puchonki postanowiła znów utrudnić jej życie. Spojrzał na podaną mu karteczkę i pokiwał ze zrozumieniem głową. Nie zazdrościł jej, to musiało być naprawdę upierdliwe. -W takim razie trochę mi ulżyło. Skoro Ty jesteś zadowolona to musi być dobrze. - Odetchnął nieco na te słowa, choć fakt, że Steph zaniemówiła tylko dodawał nieco napięcia atmosferze. -Jestem gotowy na wielkie odsłonięcie, dawaj. - Zachęcił ją, szczerze nie mogąc już dłużej wytrzymać z ciekawości. Wiele czasu na ewentualne poprawki nie zostało, a jeszcze musiał pomyśleć, jak to wszystko ewentualnie ukryć.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Chciała zapytać jakie konkretne plany ma chłopak, jednak w ostatniej chwili, uznała, że byłoby to chyba dość wścibskie pytanie, dlatego ostatecznie jedynie posłała mu delikatny uśmiech i już po chwili skupili się na tym, co znajdowało się za jej placami. A co tak bardzo było ważne dla Maxa. Zaśmiała się szczerze, przesunęła machinalnie raz w jeden bok, raz w drugi, kiedy były Ślizgon spróbował podejrzeć, by potrzymać go jeszcze troszkę w napięciu. A potem kiedy spytał o jej ocenę własnej pracy, niestety, ale zmuszona była sięgnąć po pomoc w postaci notatnika, bo klątwa dała o sobie znać...
Starałam się oddać wszystkie szczegóły, o których wspominałeś. Nawet małe detale chciałam oddać najbardziej realnie jak się da. Zwłaszcza te ruchome części... Nie zawsze udawało się za pierwszym razem, ale nie chciałam pokazać Ci efektu, który mnie samej nie zadawala.
Tak było. Nigdy nie oddałaby w jego ręce zrealizowanego projektu, z którego nie byłaby w pełni zadowolona. Problem polegał jednak na tym, że gusta bywały różne i to co podoba się Stefie, niekoniecznie musi spodobać się Maxowi. Ale jednak miała nadzieję, że będzie zadowolony. Parsknęła śmiechem, kiedy usłyszała jego słowa, bo zinterpretowała je dosłownie. Pomyślała, że kiedy zejdzie mu z drogi i odsłoni to co w tej chwili było zakryte jej - nazwijmy to delikatnie -dość posturalną sylwetką, to faktycznie będzie to wielkie odsłonięcie. I o dziwo Stefa uznała ten fakt za zabawny, a nie jak zawsze, speszona i urażona, brała go do siebie. Nowość. Po chwili jednak, już nie przedłużając tego momentu zrobiła dwa kroki w bok, usuwając mu się, aby jego oczom ukazała się czarna bluza z elementami, które były częścią zamysłu chłopaka. Przez moment obserwowała jego reakcje, niezwykle ciekawa jego opinii. I dała mu czas, aby mógł sobie ją wyrobić, dlatego milczała nie tylko z przymusu prze tą nieszczęsną klątwe, ale też notes trzymany w jej dłoniach, przez chwilę nie był jej potrzebny.
Mów od razu, co rzuca Ci się w oczy. Pewne elementy można załatwić od ręki. Chyba, że jest tego więcej, albo całkiem źle się zrozumieliśmy. Wtedy postaram się nanieść poprawki na jutro najpóźniej. Ale w każdym razie - mów od razu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam nie wiedział, czy odpowiedziałby na to pytanie. Nie była to kwestia tego, że nie ufał dziewczynie, ale po prostu nie chciał rozpowiadać o czymś, co ostatecznie może okazać się jedną wielką klapą. W jego notesie było już naprawdę wiele takich pozycji i nie chciał dokładać kolejnej. Stephanie miała przejebane z tą klątwą. Odebranie możliwości komunikacji musiało być prawdziwym wrzodem na dupie i wymagało cierpliwości rozmówcy, a to nie zawsze było gwarantowane. -Prawdziwa profesjonalistka. Niby wiem, że nie oddałabyś mi gówna, ale nie masz pojęcia jaki stres przeżywam. - Wyszczerzył się biorąc udział w tym swoistym "tańcu". Wiedział, że jest to zabieg, który miał wzbudzić jeszcze napięcie i cholera wychodziło to idealnie. Max był pewien, że jego nerwy nie wytrzymają już długo, ale starał się nie dać się ponieść. W końcu jednak Steph ustąpiła a on mógł na własne oczy zobaczyć projekt, który siedział mu w głowie już od jakiegoś czasu. Wziął bluzę w dłonie i powoli, acz bez najmniejszego słowa zaczął ją dokładnie oglądać. Palcami delikatnie gładził hafty, a gdy zobaczył biegnącego bliżej swojej dłoni, na twarzy nastolatka pojawił się delikatny uśmiech. -Jest cudowna. - Przyznał puchonce, gdy w końcu podniósł na nią wzrok, co wcale nie było takie proste. -Nawet lepsza niż sobie wyobrażałem. - Odwrócił ubranie tak, by przyjrzeć się haftowi na plecach. Derwisz wzbudzał w nim mieszane uczucia, choć nie mógł zaprzeczyć, że został naprawdę profesjonalnie wykonany, a nutki jakimi był otoczony tylko dodawały temu wszystkiemu uroku. Nie mogąc się powstrzymać przymierzył bluzę i lekko w nią wtulił. Wilk i kojot od razu podbiegli na rękawy, przypatrując się Maxowi ciemnymi oczami. -Jesteś niesamowita! Zaklęcia są trwałe, czy trzeba je będzie odnawiać? - Zapytał, nakładając sobie na oczy kaptur, bardziej dla zabawy niż by cokolwiek sprawdzić. -Jeśli da się, możesz jedynie poprawić nieco kolorystykę zwierzaków? Wydają mi się być nieco ciemne na tle bluzy. - Poprosił, choć nie było to coś, co psuło jakkolwiek obraz ubrania. Ot malutki detal, który jeżeli była możliwość i czas, dało się jeszcze zmodyfikować.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Gdyby Steph znała jego myśli, uznała by, że ma rację - lepiej nie zapeszać i przedwcześnie nie chwalić się planami, których nie do końca jest się pewnym. Zawsze lepiej mile zaskoczyć otoczenie jak i samego siebie, niżeli przykro rozczarować. Oczywiście, słysząc pochlebne słowo od Maxa, na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Jednak kiedy powiedział o stresie, jedynie pokiwała głową ze zrozumieniem, bo mimo wszystko była świadoma tego jaki ten prezent ma być ważny dla chłopaka. I po chwili nie pozostało im nic innego jak tylko przyjrzeć się tej wyjątkowej dla Maxa bluzie, która pojawiła się przed nim w całej swojej okazałości. Z początku z zaciekawieniem wyczekiwała reakcji bruneta, kiedy brał ubranie do rąk i przyglądał mu się z każdej strony, jednak za moment sama zaczęła stresować się tym czy efekt końcowy jej pracy satysfakcjonuje Solberga. Na szczęści w niedługim czasie się odezwał. A ona nie była w stanie powstrzymać uśmiechu pełnego ulgi i radości jednocześnie.
Naprawdę? Podoba Ci się? Bądź całkowicie szczery, proszę. Akurat co do mojej pracy nauczyłam się przyjmować krytykę gorzej z innymi rzeczami.
Podała mu karteczkę, tym samym próbując wyczuć czy chłopakowi naprawdę podoba się bluza. Samo to, że kilka chwil później założył ją na siebie z wyrazem szczerego zadowolenia, pozwoliło jej w to uwierzyć. Ogromnie się cieszyła z tego powodu. Również podążyła wzrokiem machinalnie po magicznie poruszających się zwierzętach, uciekających do bocznych części ubrania. Musiała przyznać, że był to jeden z bardziej ciekawych projektów, które realizowała.
To znaczy, starałam się, żeby jak najbardziej je wzmocnić, by nie potrzebne były poprawki, ale tak jak Ci mówiłam, nie mam aż tyle doświadczenia w magicznym szyciu co starsze koleżanki, dlatego może zdarzyć się tak, że po jakimś czasie niektóre elementy mogą stracić swoją aktualną dynamikę, albo barwy. Ale wtedy wystarczy, że mi ją przyniesiesz, to wszystko poprawimy.
Usłyszawszy wzmiankę o kolorach wilka i kojota, podeszła bliżej, aby za moment zrobić kilka kroków w tył, ciągle przyglądając się tym elementom, po czym skinęła z uznaniem, przyznając mu rację. Faktycznie, wydawały się na tle czarnego materiału tracić.
Jasne, że się da. Zdejmij, to załatwimy to od razu i powiesz mi czy tyle wystarczy.
Jeśli tylko otrzymała do rąk materiał, chwyciła różdżkę, aby za pomocą kilku zaklęć nadać wybranym elementom nieco jaśniejszy kolor, który już bardziej wyróżniał się na ciemnym tle. Zerknęła na Maxa kontrolnie i posłała mu pytające spojrzenie, już nie sięgając po długopis i kartkę, ale ewidentnie sprawdzając czy biegające zwierzęta mają mieć jeszcze jaśniejszy odcień. I słuchając jego wskazówek, odpowiednio naniosła poprawki, wedle jego życzenia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Role się zamieniły i teraz to on był źródłem napięcia u Steph, a nie odwrotnie. Co prawda nie robił tego celowo. Musiał po prostu dokładnie się wszystkiemu przyjrzeć, by mieć pewność, że jego opinia będzie tą szczerą, jaką chce się ze Stephanie podzielić i że bluza wywołuje w nim odpowiednie emocje. Widząc postać Derwisza na plecach może i początkowo się zawahał a ręka zadrżała, ale ostatecznie nie było tak źle, jak się tego spodziewał. -Daj spokój, nie mam problemu z krytyką jeżeli coś jest zjebane, a to... - Wskazał na biegające po jego rękawach zwierzaki. -To jest zajebiste! - Dokończył z ogromnym uśmiechem, bo akurat czworonogi najbardziej mu się ze wszystkiego podobały. Reprezentowały ich charaktery i Max czuł, że jest to adekwatne. Naprawdę był zadowolony z całościowego efektu pracy dziewczyny i nie miał zamiaru jakkolwiek jej umniejszać. -W takim razie ćwicz ile się da żebym mógł do Ciebie wlecieć, jak trzeba będzie to zaklęcie odnowić. - Oczywiście żartował, ale nie miał zamiaru udawać się z tym do nikogo innego. Jakby nie było dzieło było Stephanie i tylko jej, Max dał tylko pomysł i nie chciał, by inni grzebali przy jego wykonaniu -Tylko bluzę mam zdjąć? Coś lubisz mnie pozbywać górnej warstwy ubrań panno Davies. - Poruszył sugestywnie brwiami, by następnie wybuchnąć śmiechem, choć prawdą było, że w większości ich spotkań kończył właśnie z nagim torsem. Posłusznie podał jej jednak materiał i z ciekawością patrzył jak puchonka wyprawia swoją magię. Był naprawdę pod wrażeniem widząc, jak zwierzęta nasycają się na jego oczach coraz to wyraźniejszymi kolorami. -No i jest perfecto! - Powiedział w końcu, gdy magia się wykonała, a wilk i kojot były praktycznie jak żywe.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Nawet nie była w stanie wyrazić słowami tego jak bardzo cieszyła się, że Maxowi podoba się jej wykonanie magicznego haftu. Owszem, jej podobało się to co widziała, ale nie miała pewności, że chłopakowi też przypadnie to do gustu i tak sobie to wyobrażał. Ale tak właśnie się stało i nie posiadała się ze szczęścia z tego powodu. Uśmiechnęła się szeroko w jego kierunku, kiedy usłyszała kolejną pochwałę, która była jak miód na jej serce. Tym bardziej, że po chwili dowiedziała się, że na ewentualne poprawki Solberg wybierze się właśnie do niej. To oznaczało, że chyba naprawdę był zadowolony z jej usług krawieckich.
Bardzo mi miło. Obiecuję, że jeśli coś będzie nadawało się do poprawki za jakiś czas, to jak do mnie przyjdziesz to załatwię to na dobre. Teraz mam motywacje do trenowania tej magii.
Usłyszawszy kolejne słowa chłopaka, zmarszczyła lekko brwi, nieco zakłopotana przypominając sobie sytuację z Arabii, którą prawdopodobnie Max miał na myśli. Spróbowała się niewinnie uśmiechnąć, jednak różowe plamy na jej licach zdradzały jej prawdziwą reakcję. A potem, kiedy otrzymała od niego z powrotem bluzę skierowała różdżkę w kierunku najpierw jednego zwierzaka, biegającego po materiale, a potem na drugiego, aby nieco wyróżnić ich na czarnym tle, starając się uzyskać zadowalający dla Maxa efekt. Szybko okazało się, że dużo nie było trzeba. Zerknęła na niego, kiedy się odezwał, po czym oddała mu ubranie.
Niech się w takim razie dobrze nosi tej osobie. Dorzuciłam jeszcze dodatkowe zaklęcia ogrzewające, idealne teraz na zimę. A kiedy przyjdzie wiosna, można je spokojnie zdjąć lub w pewnym stopniu osłabić. Więc jak coś, to wiesz gdzie mnie szukać.
Podała mu notatnik, a kiedy przeczytał, posłała delikatny uśmiech, szczerze chętna do pomocy w przyszłości. Naprawdę uwielbiała swoją pracę i ten przypadek był jednym z naprawdę wielu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam talentu krawieckiego nie miał za grosz i cieszył się, że Steph okazała się być osobą kompetentną do podobnego zadania. Ani trochę nie żałował, że to właśnie jej powierzył to zlecenie, które wyszło dużo lepiej niż sobie to wymarzył. -Jeżeli potrzebujesz motywacji zawsze śmiało uderzaj. Znajdę coś jak będzie trzeba. - Zaśmiał się, choć był wdzięczny, że puchonka nie miała zamiaru poprzestać na tym zleceniu i była chętna do ewentualnych poprawek, gdyby zaszła taka konieczność. Oczywiście, że miał na myśli Arabię ale i też imprezę we Wrzeszczącej Chacie, gdzie to nie zastanawiając się zbyt wiele po prostu zdjął z siebie koszulkę i paradował tak dopasowując się do stylu reszty imprezowiczów. -Jesteś cudowna, mówił Ci to już ktoś? Ten zmarzluch na pewno będzie wniebowzięty. - Ucałował ją w policzek, wciąż będąc szeroko uśmiechniętym. Ta bluza ogromnie zrobiła mu dzień i miał nadzieję, że Felek zareaguje tak samo. -Muszę lecieć. Jeżeli jakkolwiek będę się mógł kiedyś odpłacić, śmiało wal! - Dodał jeszcze na odchodnym, po czym szybko opuścił lokal mając jeszcze kilka spraw do załatwienia nim mógł wrócić do domu.
//zt x2 +
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Spotkanie z Wacławem po takim czasie było dla niego delikatnie niezręczne. W normalnych warunkach tęskniłby jak szalony, ale problem był taki że przez klątwę złapaną na Avalonie nie posiadał o nim najmniejszego wspomnienia. Zupełnie tak jakby ktoś wyjął mu z głowy film i postanowił wypalić Wacława na każdym kadrze jaki się pojawiał. Na szczęście w jego otoczeniu były osoby które były mu w stanie przemówić do rozsądku że posiada chłopaka i nawet mu to udowodnić. Chociaż Doireann miała w tym chyba największy udział. Zaraz po niej były listy, zdjęcia i jego dziennik. Postanowił więc udawać że wszystko jest w jak najlepszym porządku licząc na to że jego wspomnienia wrócą szybko. Ech, naprawdę nienawidzi mieszania we wspomnieniach. Najgorsze gówno obok wymuszania prawdy i hipnozy, przynajmniej jego zdaniem. Powie mu potem. Chyba. Jednego był pewien. Jeśli Wacek się nie zmienił, to raczej znowu się zakocha. Noc duchów i halloween zbliżały się gigantycznymi krokami, więc trzeba było dokonać odpowiednich przygotowań w sprawie kostiumów. Osobiście miał całkiem dowalony plan odnośnie kostiumu. Lwią jego częścią będą zaklęcia oraz parę eliksirów, ale to i tak trzeba było uzupełnić o odpowiednie ubranie. Przyszedł więc z Wodzirejem do chyba jedynego miejsca w Londynie gdzie opłacało się kupować odzież. Zwłaszcza że w tym okresie mogło się pojawić wiele wymyślnych szmatek do ubrania. Nie żeby on do kostiumu potrzebował wiele. Spodnie i konkretna peleryna, którą w razie czego troszkę przerobi zaklęciami transmutacyjnymi. W końcu dziedzina ta rozwiązywała wiele problemów w życiu. - Jak zobaczysz w co się przebiorę to pierdolniesz na zawał. Tylko z wrażenia mam nadzieję. - Dorzucił z lekkim uśmieszkiem. - A ty wiesz już za co się przebierzesz?
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Niepewność. Bezsens. Zwątpienie. Wszystko jak szło, wchodziło na Puchona nieprzyjemnym ciężarem. Trochę jak na siłowni, wyciskając na klatę. Drake od kilku miesięcy zajmował dumne miejsce tego jednego, jedynego typa, który trzyma drążek, a Polak wyciskał. Teraz jednak Gryfona zabrakło. Przynajmniej zaczął się jedynie przyglądać w jaki sposób Wacław ćwiczy. Ten leżał przygnieciony metalową rurą i nie umiał się nawet z niej wydostać. Najgorsze na świecie jednak nie było uczucie przygniecenia i stłamszenia sytuacją. Tylko to, że Lilac nie miał w oku rozpalonego błysku, którym spoglądał na Wacława, który czuł się martwy w odbiciu jego soczewek. Chyba to bolało go najbardziej. - Obiecanki-macanki - rzucił z przekąsem, a szelmowski uśmiech wymalował się na jego twarzy. Usta chciały już powiedzieć, że część o pierdoleniu mogą załatwić w inny sposób, ale zdawało się na to zbyt wcześnie. Jeszcze zbyt wcześnie. Puchon zdusił to pragnienie w sobie i prędko się otrząsnął. - Powiedz lepiej czego ci szukamy i na co mam być gotowy - odbił trochę piłeczkę, bo w tym momencie Wacław miał tylko w głowie ideę, że ma się przebrać. Niekoniecznie nawet, że chcę. Bardziej uległ wpływom społeczeństwa. Drake'owi otworzył drzwi do londyńskiego salonu mody, wpuszczając go przodem i patrząc jak uroczo, schyla głowę, aby nie walnąć się w futrynę od drzwi. Małe rzeczy a cieszą. Później wszedł sam. Zobaczył na wystawce cudowny, skórzany płaszcz. Od razu wiedział, co musi zrobić. Zostanie łowcą potworów. Czy w ogóle w magicznym świecie był taki zawód? Bo jeśli tak to może głupie przebieranki staną się motorem napędowym przyszłej kariery Wacława. Chociaż polowania na wampiry są zabronione, a wilkołaki przez większość miesiąca są ludźmi. Trudno.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Prawdopodobnie był to jeden z tych momentów w których zdecydowanie by żałował że nie jest w stanie zajrzeć w czyjś umysł. Bo gdyby tylko mógł zajrzeć do głowy Wcaława, prawdopodobnie zacząłby się starać jeszcze bardziej niż obecnie. Nie chciał żeby przez jakąś durną avalońską klątwę legło w ruinie coś na czym mu zależało. W końcu nawet jeśli te kilka fragmentów jego wspomnień było za zamkniętymi drzwiami, to w końcu uczucie miłości nie jest tak łatwe do stłamszenia. Podobno to najpotężniejsza magia jaka istnieje w co nawet on wierzył. I faktycznie przy Wodzireju czuł się mimowolnie nieco bardziej rozluźniony, czego prawdopodobnie gdyby nie dziennik, zdjęcia i Doir, to nie byłby w stanie w żaden sposób logicznie wyjaśnić. Lekko uniósł brew na pierwsze słowa wąsacza, a razem z nią poszybował też kącik ust. - Brzmiało jak zaproszenie. - Chociaż na to teraz miejsca za bardzo nie było. Gdyby zaczęli się obmacywać w środku sklepu, wywalili by ich pewnie za drzwi. Z drugiej strony z plotek słyszał że ponoć niektórzy robią gorsze rzeczy w składzikach i przebieralniach. - Jakiejś peleryny albo płaszcza z kapturem. Wiesz taka SPORA i najlepiej czerwona albo szkarłatna. Chociaż delikatne poprawki mogę wytransmutować jeśli będzie trzeba. Do tego portki bordowe. Będę musiał je potem nieco postrzępić przy nogawkach... - Do tego będzie musiał użyć eliksirów które zdążył zamówić zanim wyszli oraz mocno pobawić się zaklęciami transmutacyjnymi i nie tylko. Pędzle go nałożenia eliksiru neonowego powinien mieć, więc na szczęście z tym problemu nie będzie. Chociaż sam eliksir i tak będzie musiał rozcieńczyć i wymieszać z ciemnoczerwonymi albo pomarańczowymi farbami. Nie chciał przecież popierdalać ze wszystkimi kolorami tęczy. Zauważył jak Wacek popatrzył się na dosyć seksowny skórzany strój, więc spróbował się do niego podkraść i przestraszyć kładąc mu znienacka dłonie na barkach. - No... Raczej świetnie będziesz wyglądać w skórze. - W tym momencie naszła go myśl i w sumie dobrze że to się stało. Nic w dzienniku nie miał napisane o tym że powiedział Wackowi o swoim problemie futerkowym. Dlatego najlepiej jak nie będzie przy nim wyjeżdżał z "psimi" żartami.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- Może to jest zaproszenie? - Dodał zaczepnie z szelmowskim uśmieszkiem klarującym się leniwie między kącikami ust. - Sprawdź mnie - rzucił łagodnie, z brwiami uniesionymi w górę jakoby rzucał Gryfonowi surowe wyzwanie. Chociaż mowa ciała Puchona nie wykazywała chęci na żadne igraszki, tym bardziej w sklepie. Głównie dlatego, że do niejednego sklepu już wchodzić nie mógł przez podobne incydenty w swoim wykonaniu. Och, te słodkie grzeszki przeszłości. - Ale nie teraz, bo nigdy nie znajdziemy kostiumów - Wacław chciał jeszcze poruszyć temat, który często bywa kontrowersyjnym. Chociażby plan na wspólne kostiumy. Z jednej strony śmierdzi to słodkim kiczem, z drugiej - trudnym jest zgranie się ze swoimi zainteresowaniami, wiedząc i tak, aby ludzie wiedzieli za co ktoś jest przebrany. Dokładając do tego ambarasu nową dolegliwość Dakre'a - Puchon całkowicie zrezygnował z tej refleksji, zostawiając ją dla siebie. - Chcesz się przebrać za Czerwonego Kapturka? - Zapytał całkiem zaskoczony, ale i lekko zdziwiony doborem palety barw, dość monochromatycznej i niemal nudnej? Nie no, konkretnie nudnej, ale lepsze to niż zieleń. Jak powszechnie wiadomo - zielony to nie kolor. - Poza tym nie ma jakiegoś zaklęcia, które zmieni kolor peleryny? - Mogło być! Ale żeby to wiedzieć to trzeba umieć w zaklęcia. Tym samym Wacław usiadł na jakiejś pufie dla znudzonych mężów, którzy zostali sposobem zwabieni do butiku przez swoje żony. - Zawsze możemy też pofarbować jakąś białą pelerynę. Mam do tego idealny kociołek, a znalezienie barwnika to będzie mniej niż żaden problem - zapewnił z wymownym ruchem dłoni w powietrzu. Poszukiwania czegoś własnego oraz kostiumu dla Gryfona w pewnym momencie odcięły Wodzireja od świata tak bardzo, że ten przebierał między materiałami, skupiony jedynie na fakturze ich wykonania. Trochę na kształcie, ale ogólnie na cenie, aby nie wydawać miliona galeonów. Te nie rosły na drzewach, a nawet jeśli to Wacek nie miał do takowych skarbów dostępu. Dlatego w rozważaniu między tym jak będzie wyglądał w stroju Van Helsing a tym jak będzie się w nim prezentować u boku Czerwonego Kapturka - wrzasnął. Przeklną na pół sklepu. Zasłonił usta, bełkocząc przeprosiny w stronę ekspedientki. Serce łomotało mu jak szalone. Tętno na moment wyłączyło odbieranie dźwięków innych niż pompowanie własnej krwi. Cały poczerwieniał. - Słodko Marzanno! - Obrócił się w stronę chłopaka, będąc lekko pochylonym, trzymając dłoń na piersi. - Czy cie pojebało? - Wycedził szeptem, patrząc w podłogę. Nerwowy śmiech w ramach odreagowania sytuacji wyszedł z jego piersi, a płytki oddechy zaczęły nabierać już normalnego rytmu. Chciał mu powiedzieć, że Gryfon dobrze wie jak to Wacław boi się wszystkiego. No i problem był w tym, że wiedza wiedzą, ale pamięci wiedza nie przeskoczy. - Boję się wszystkiego, przez większość czasu - powiedział łagodnie, prostując swoją sylwetkę.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Oj sprawdziłby, prawdopodobnie. Gdyby nie to że faktycznie byli w miejscu w którym nie powinni takich rzeczy robić. Z drugiej strony nie spodziewał się takiej odpowiedzi, przez co to on się zarumienił. Taa... Jednak całej nieśmiałości nie udało mu się z siebie wyplenić. Szybko się ogarnął i po prostu zaczął wypatrywać wymienionych przez siebie elementów garderoby, które miał nadzieję znaleźć w sklepie odzieżowym. Zwłaszcza podczas sezonu Halloweenowego. Najgorsze w tym że nawet jeśli znajdzie to czego szuka, to i tak będzie musiał zostać zmierzony. W końcu wszystko jest tu szyte na miarę, a rzeczy na wystawach to wiadomo... Wystawy. Zwłaszcza że będzie usiał szwaczkom powiedzieć o tym że zostanie użyty eliksir wzrostu. Lepiej uprzedzić niż bawić się w transmutowanie ubrań.-Co? Nie, nie za kapturka. - Odpowiedział próbując się nie roześmiać po wyobrażeniu siebie w takim stroju. - A nawet gdybym wybierał tę bajkę, to pewnie celowałbym w wilka. - Oczywiście on sam wiedział dlaczego, a Wacław... Prawdopodobnie za jakiś czas się dowie, a dla Drejka będzie to cholernie stresująca rozmowa. Doireann i Eskilowi powiedział po pijaku więc jakoś to wyszło. - No tak, można prze transmutować kolor. Albo po prostu zamówić taką ciemnoczerwoną. - Raczej pracownicy sklepu nie będą z tego robić Merlin wie jakiego problemu, prawda? Tego że puchon przestraszy się aż tak że wrzaśnie też się nie spodziewał. Podejrzewał że najwyżej podskoczy w miejscu, ale w końcu takie to uroki małych ubytków w pamięci. - Aj... Wybacz, zapomniałem. Nie obiecuję, ale spróbuję już Cię nie straszyć. - A do tego doszedł iście niewinny i ciepły uśmiech, po czym objął go jedną... łapą bo ręką Ciężko było to nazwać przy porównaniu ich wzrostu. - Będzie Ci ten strój pasować. Zwłaszcza z tym który ja mam w planach. I tak, może być odrobinę straszny. - No będą mieli łowcę potworów i... potwora. Zajebiście wykonanego potwora. Oj, przygotowanie przebrania będzie wymagało od niego sporego lustra i jeszcze większego skupienia przy czarowaniu.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Każdy ma taką minę, która mówi to skoro nie to, co mówię to powiedz co. Jest bardzo nieśmiała, u niektórych urokliwa niczym kichnięcie szczeniaka; u innych nieco bardziej osobliwa. Chociażby Wacław, w tym momencie swoją chciał zasugerować, iż Drake może mu śmiało zdradzić swój kostium. Jednak zamiast widoku słodkiego chłopca. Gryfon mógł ujrzeć wąsacza, który wygląda jakby miał dostać paraliżu mięśni. - Czyli postać, która chciała okraść dziewczynkę z wina, które niosła dla babci? - W tym zdaniu kryła się lekka pretensja. Szczególnie obok słów o kradzieży wina. Bo czy własnie Wacław się dowiedział, że jego całkiem prywatny i osobisty chłopak był gotów okraść z kogoś z wina? No ze wszystkie, byle nie z alkoholu. Puchon wyparł te myśli, ponieważ znał Drejka na tyle, by nie posądzać go głupio o jakiekolwiek zło-czynienie. - Ano, można. To chyba nie musimy się martwi niczym, w gruncie rzeczy? - Zmarszczył drzwi, jakby poczuł w powietrzu swąd nieprzyjemnych wspomnień. Bo czy rzeczywiście w sklepie, w którym szyją wszystko na mirę można się martwić jakimś brakiem? - Ale tylko czy zdążysz z kostiumem przed festynem? - Gdyby miej gadali, a więcej szukali to z pewnością zdążyliby. Wacław miał dla Drejka tyle czasu, że mógł z nim gadać i szukać ubrań bez końca, więc właściwie nic nie było problemem. - Dziękuję - szczere iskierki wdzięczności winny się wybić w podniesionych o oktawę podziękowaniach. Tylko kilka osób się na nich obróciło podczas całego, krótkiego zajścia. - Wspaniale. Ty będziesz przerażający, ja będę zjawiskowy i uznamy, że nasze kostiumy do siebie pasują - po czym, korzystając z objęcia Drake'a, stanął na palcach, chcąc dotrzeć do jego ucha. Wyglądał trochę jakby chciał mu zdradzić sekret. Nawet ułożył dłonie na jego barkach, starając się na nich jeszcze trochę wybić wzwyż. - To najpierw wszystko znajdźmy - szepnął, zaśmiał się i wrócił do szukania rzeczy. Co nie trwało długo. Gryfon zapewne nie zdążył zdezerterować, kiedy Wacław poprosił go o potrzymanie rzeczy. No i w gruncie rzeczy mogło się zacząć chodzenie Puchona po sklepie w poszukiwaniu wszystkiego oraz spacer Drejka, który opierał się byciu żywym wieszakiem. - Mam nawet wszystko dla ciebie! Pytanie brzmi czy chcesz to teraz zmierzyć i zobaczyć czy pasuje ci krój - zaproponował jeszcze.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Akurat tak się składało że historię czerwonego kapturka Drake znał z perspektywy wilka, która to kapturka stawiała w dużo gorszym świetle. Oczywiście wersję najbardziej powszechną też znał, ale wersję wilka znał pierwszą i według niego miała nieco więcej sensu. - Raczej postać która dwukrotnie ostrzegła kapturka że las jest niebezpieczny, próbowała z babcią dać jej nauczkę, następnie został kilkukrotnie obrażona przez dziewczynkę, która po jego ujawnieniu wpadła w panikę krzycząc że zostanie zjedzona. Do tego do chaty wpadł łowca z siekierą który nie dając wilkowi dojść do słowa zmusił go do ucieczki, a jako że babcia też nic nie powiedziała o tym co zaszło w świat poszła zupełnie inna opowieść która stawia wilka jako tego najgorszego. Do tego jestem prawie w stu procentach pewien że niosła chleb i mleko. - Opowiedział w mocno skróconej i okrojonej wersji historię którą znał on. Naprawdę smutne że przez wiele lat nikt nie brał pod uwagę perspektywy wilka w tej opowieści. - Przynajmniej tak jest w wersji którą ja znam. - Morał z tej wersji też jest ważny. Spytaj zanim osądzisz. Czasem ma wrażenie że naprawdę wiele osób o tym zapomina przez co działa pochopnie. Wracając więc do samych strojów... - Raczej zdążę. Prawda że szyją tu na miarę, ale na szczęście robią to straszliwie szybko. Zwłaszcza te mniej skomplikowane kroje. A ja biorę tylko tę pelerynę i portki. - Rzucił z uśmiechem szybko przeglądając wystawione peleryny i kapturami. To co się stało następnie poleciało jak z bicza strzelił. Nawet nie wiedział kiedy zaczął łazić za Wodzirejem trzymając ciuszki. Tak, te wąsy muszą mu dawać jakieś +50 do hipnozy i drugie tyle do bycia hot skurwysynem. - Przymierzać nie muszę. Powiedzmy że całość będę widział oczami wyobraźni. - Rzucił z lekkim uśmieszkiem. To nie tak że nawet jeśli to teraz przymierzy, to i tak po jego transmutacyjno eliksirowych zabawach będzie wyglądał mocno inaczej. - Ale nie zmienia to faktu że muszą też zmierzyć mnie. - Przyjrzał się wszystkiemu co znaleźli i niemalże odruchowo wybrał tę która wyglądała na dość królewską a jednocześnie nieco mroczną. Wręcz perfekcyjna dla niego. Jeśli już chodziło o portki to musiał wybrać między dwiema parami. Podobnymi, ale jednak różniącymi się materiałem. Nie chodziło już o wygląd. Które z nich będzie wygodniejsze kiedy będzie miał dorobione futro? Na szczęście nie zajęło mu to wiele czasu i po wybraniu ubrań poszedł dał się zmierzyć. - A ty? Przymierzasz czy też od razu zdejmujesz miarę?
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- Nie chcę się kłócić o wersję prawdziwszą Czerwonego Kapturka, ale... - Polak założył na siebie ręce, szykując już szczękę na wykład o tym jak to on powinien mieć rację, ale! Własnie owo ale dogrywa tutaj wielką rolę. Kiedy pojawia się słynne ale to zwiastuje za sobą problemy. Tych nikt tutaj nie potrzebował. Stąd Wacław osłabł z literackich emocji, uśmiechając się z wielkim niesmakiem. - Nie lubię dzieci, więc nie dziwię się, że Kapturek został antagonistą. I przepraszam, ale to nie jest wersja historii, którą znam. Jest super film z interpretacją tej baśni, ale tam ani Wilk, ani Kapturek nie są złymi postaciami - jest nim królik. Trochę psychol, ale wciąż słodki. - Ale na milion procent nie niosła chleba i mleka - to już rzucił żartobliwie, otwierając pozycje swojego ciała i przechodząc do kostiumów, bo to o nie się dziś rozchodziło głównie. Ciekawym widokiem było zdejmowanie miar z Gryfona, Wacław przyglądał się temu niczym każdy zbok na filmie romantycznym, zanim rozpocznie romans ze swoją ofiarą. To znaczy, zanim główny bohater pozna miłość swojego życia, której nigdy nie wyczekiwał. Zamykało to w sumie urok młodości i niewinności. Trzymało tez w napięciu ten flirciarski śmiech, kiedy zaaferowany miara Gryfon skupiał uwagę tylko na tym i jeno przypadkiem złapał spojrzenie swojego chłopaka. - Drake, Słońce, ja mam wzrost idealnego XIX-wiecznego Brytyjczyka - wysilił się nawet na idealny, londyński akcent. Przyszło mu to z trudem, bo jako Plak-Robak dumny z pochodzenia nieco zaciągał, a niekiedy słowa jego mogły brzmieć jak nieudolny śpiew. Zaś wzmianka o wzroście miała znaczyć tyle co: zmieszczę się we wszystko. - Oczywiście, że będę się mierzył. Nie wiem nawet czy wszystko będzie do siebie pasować - a jak już improwizować to improwizować dobrze. - Idę, wiesz gdzie mnie szukać - puścił mu nawet zalotne oczko, czując niemałą aluzję do ich rozmowy o obiecankach. No i dobra - każdy wie, że najważniejszą robotę będzie robić długi, skórzany płaszcz. Jednak pod nim kryły się warstwy materiału, a niektóre wyglądały jak wyjęte z seks-lochu i Wacław bał się, że będzie zbyt wyuzdany. Nawet jak na jego standardy, a po rozbieraniu się na zajęciach z zielarstwa, żeby zwrócić na siebie uwagę Drake'a, wiemy, że te standardy mają poprzeczkę dość niewysoko. - Drake - wycedził przez zaciśnięte zęby, będąc w przebieralni. Brzmiał na wkurwionego, będąc w rzeczywistości zdesperowanym. Ledwo wcisnął na siebie skórzaną kamizelkę, która szła na goły tors. A już zaczęły mu się problemy ze spodniami. Te nie chciały się do końca zapiąć i Wacuś tak utknął z zaciętym rozporkiem, który zjadł mu mały palec oraz na wdechu, który sprawiał płucom dyskomfort. Także trudnym byłoby zawołanie pomocy kokieteryjnym głosikiem. Tutaj była akcja-desperacja. - Wejdźże tu - dodał tylko tyle, bo widok potrzebującego pomocy Puchona mówił sam za siebie. Bo problem tych spodni krył się w tym, że były damskie. Co niosło problem z rozmiarem, ale w gruncie rzeczy święta prawda jest jedna - ubrania nie mają płci.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Szczerze w swoim życiu widział naprawdę mało filmów. Jeśli miał już kontakt z mugolskimi mediami i kulturą to zazwyczaj były to książki i komiksy. Ba, Hobbita znał zanim w ogóle udał się do Hogwartu o czym Doireann się przekonała jeszcze w wagonie. W końcu wiadomo że elektronika w pobliżu magii dostawała tak zwanego przysłowiowego pierdolca i nie wiedziała w jaki sposób właściwie poprawnie działać.- Będziemy mogli go obejrzeć jeśli będziemy mieć okazję. - A ta może trafić się szybko skoro obydwoje są teraz studentami, którzy mogą opuszczać Hogwart i nie są w nim dosłownie uziemieni. Mimo wszystko musieliby też dostać się w mugolskie miejsce z dostępem do elektroniki i internetu żeby móc to obejrzeć. A póki co powinni zająć się świętem które miało się rozpocząć lada dzień. Raczej nie będzie konkursu na najlepszy kostium, ale nie znaczyło to że się nie postara. Ba, za to co zrobi Ezra powinien dać mu W za pomysłowość. - Czy ja wiem? Myślę że byłoby to jakieś dziesięć centymetrów mniej. - Tak, odziwo wiedział że wzrostem przeciętnego XIX wiecznego brytola był metr sześćdziesiąt coś. Drake już teraz się mocno wybijał wzrostem. W tamtych czasach goniliby go pewnie z pochodniami albo tworzyliby niemożliwe plotki, czyli rozrywkę którymi starsze baby lubują się do teraz. W sumie to nie tylko one. Kiedy Wacek poszedł przymierzać, Drake posłusznie czekał na swojego puchona tak jak każdy dobry wilkołak. Wszedł dopiero kiedy ten go wezwał przez co Lilac zastał interesujący widok. Powstrzymał się przed uśmiechem połączonym z lekkim śmiechem i od razu zabrał się do ratowania chłopala. Tak, zdecydowanie wie czemu zakochał się w Wacławie. - No dobra, spróbuję Cię z nich wyciągnąć. - Wyjął swój Avaloński magiczny patyczek i rzucił zaklęcie powiększające żeby spodnie z Wodzireja same spadły i kiedy z nich wylazł, przywrócił je do normalnych rozmiarów prostym zaklęciem - Wiesz... Myślałem że spodnie zdejmę z Ciebie w nieco innych okolicznościach. - Śmiechnął z sytuacji. - Jeden, dwa rozmiary więcej i na pewno wyglądałbyś obłędnie. W sumie dobrze że zdejmują tu miary dla każdego. - No tak na oko oczywiście liczył, bo większej styczności z krawiectwem nie miał od kiedy jego jednak nie biologiczny ojciec został zagryziony. Oczywiście też kiedy zdejmowano z niego miarę poprosił żeby uwzględniono to że będzie pod wpływem eliksiru wzrostu który doda mu około trzy decymetry.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- Powiedziałem idealnego, a nie przeciętnego. Różnica subtelna, ale znacząca - zaśmiał się do siebie pod wąsem, gdyż statystyki zapewne oscylowałyby poniżej wzrostu Wacława, gdyby rzeczywiście mieli dochodzić go u przeciętnego mieszkańca Wysp Brytyjskich. Jednak jako, że na tapet wszedł tenże idealny wzrost - pożądany, aprobowany przez twórców wysokiej mody oraz żołnierzy to liczyło się te kilka centymetrów powyżej przeciętności. - Dziękuję, bardzo dziękuję - powiedział dopiero kiedy czerwień zaczęła schodzić z jego twarzy i mógł normalnie oddychać. Płuca również zdawały się wiwatować na cześć Drake'a przy każdym kolejnym oddechu. Z ekscytacji Wacuś nawet ucałował dziękczynnie Gryfona w policzek i wyszedł z przymierzalni. Po czym wrócił szybciej niż wyszedł, zapominając, że wyszedł bez spodni. Jakichkolwiek spodni. Więc cieszmy się tutaj, że Puchon antagonistą noszenia bielizny nie był. - Jeśli twoim marzeniem jest zdjęcie mi spodni w innych okolicznościach to ja będę ostatnią osobą, która cie powstrzyma - nie zamierzał się tutaj oddawać marzeniom czy wyobrażeniom, ale za to zaczął się przebierać w rzeczy, w których przyszedł. Czemu nie zrobił tego wcześniej? Ano pewnie dlatego, że zbyt mocno ucieszył się z odzyskania możliwości oddychania. - Drejczi, czy ty tymi słowami chcesz mi powiedzieć, że się bałeś, że nie uszyją ci ubrań? - Może pytanie brzmiało głupio, ale Wacław przybrał swoją tylko nieco nawiną i bardzo bardzo poważną minę bycia serio studentem. A tu już niemal wchodziło używanie intelektu.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
-No... Prawda. - Różnice między ideałem i przeciętnością były. Poza tym większość manekinów na które wsadzano wszelką odzież do prezentacji zazwyczaj, miały kilka konkretnych rozmiarów, co raczej mocno pomagało wszelkim krawcom. W końcu gdyby mieli na wystawę mierzyć oddzielnie każdego manekina, to szlag mógłby trafić. Nawet jeśli akurat czarodzieje posiadali magiczne miarki, które niekiedy pomiary robiły za nich. Jeśli zaś chodziło o Wacka, to i tak dobrze że wystarczyło proste zaklęcie powiększające żeby go oswobodzić z uścisku staromodnej i dosyć atrakcyjnej odzieży. Zaś w wyniku złożonego przez puchona pocałunku na wilkołaczym policzku, Drejka oblał delikatny rumieniec. Ciało może było już do tego nieco przyzwyczajone, a on naczytał się że takie rzeczy już miały miejsce, ale w związku z uszkodzoną pamięcią nadal miał pełne prawo odczuwać pewnego rodzaju zawstydzenie. Czy to źle że to uczucie było poniekąd przyjemne? Swojego nieco zbereźnego żartu szybko pożałował. Znowu trochę zburaczał. Nie był przyzwyczajony do tak pewnych odpowiedzi. Wcale nie dlatego że rzadko kiedy flirtował. -Co? Nie, a nawet gdyby to pewnie i tak jakoś bym to ogarnął. Nawet jeśli wiązałoby się to transmutowaniem jakiś tanich ciuszków albo czystego materiału. - NIe minęło aż tak wiele czasu. Zdążyli pogadać i się pośmiać, a Drake już otrzymał zamówione ubrania, które serio były całkiem spore. Czyli tak jak miał to w planach.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Oczywiście pytanie zadane Gryfonowi wynikało z pewnej ciekawości, głównie - z troski. Kiedy towarzysz życiowej niedoli zaczyna być markotnym. Kiedy jego głos odznacza się czymś nowym, tajemniczym, nieco niepokojący a przede wszystkim niechcianym to trudno tutaj nie mówić o trosce. Szczególnie, że Wacław nie zamierzał wchodzić do niczyjej głowy, więc swoje spekulacje opierał jedynie na obserwacji. Niekoniecznie wnikliwej. Ani nawet niezbyt udanej, ale jakiejś obserwacji z pewnością. - No ja myślę, że to były udane zakupy - chociaż zmierzając w stronę kasy Puchon bał się, że jego interpretacja Van Helsinga nie będzie przypominać męskiej ladacznicy. Wtedy nieco przykrym byłyby całe starania. Niemniej żadnych dodatkowych elementów w kostiumie zamieszczać nie zamierzał. To wymagałoby zmyślności, wymyślności i chęci do samorealizacji. To już brzmiało tak jakoś obrzydliwie ambitnie. - Heloł, Hrabino Mojej Nocy! - Student przywitał się z ekspedientką, kokieteryjnie kładąc łokcie na blacie tuż przed nią, kiedy ta powinna policzyć Drejka. - Czy codziennie wyglądasz tak pięknie, czy może dziś wyjątkowo mnie to trafiło? - Dziewczyna się zaśmiała, bardziej z politowania niżeli z rozbawienia. Kazała Wackowi gonić się na drzewo. Chłopców obsłużyła, a Wodzirej jeszcze puścił do kasjerki bardzo ostentacyjne oczko, które mogłoby stanowić pretekst do kontynuowania niemal figlarnej rozmowy. W końcu całość była na tyle przerysowana, iż trudnym byłoby barć ją na poważnie. Jednak Drake powinien usłyszeć pewne wyjaśnienie. - To była moja znajoma i zawsze się tak zaczepiamy, kiedy u siebie kupujemy - nazwanie tego niewinnym flirtem byłoby nadużyciem. Sytuacje raczej wyjaśnia zjawisko znane powszechnie jako ludzie robią zjebane rzeczy. - O! A my powinniśmy iść na piwo karmelowe. - Dodał zachwycony, dźwigając ich siatki na zakupy.
/zt x2
+
Longwei Huang
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Uprzejmie proszę o przesłanie mi stroju ochronnego ze smoczej skóry. Proszę od razu o komplet - spodnie i kamizelka. Poniżej podaję swoje wymiary, Do listu dołączam również galeony, wierząc, że ta suma jest wystarczająca. Będę wdzięczny za szybkie dostarczenie mi zamówionego stroju.
Longwei Huang
______________________
I won't let it go down in flames
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Tak, to był ten dzień! Dzień, na który czekała z wytęsknieniem od dawna. To był dzień Treat Yo Self! Tradycja zapoczątkowana przez parę Krukonów w czwartej klasie, kiedy to zrobili sobie wagary i z winem skubniętym Irkowi, zamknęli się w pokoju życzeń, który zamienili w malutki park z ławką. Dziś byli starsi, ale frajdy z tego mieli tyle samo, co zawsze.
Zaczęli od brunchu w jednej z londyńskich restauracji. Potem przyszedł czas na spa, gdzie spędzili trzy godziny z maseczką na gębach. Nie zabrakło też fryzjera, bo ktoś musiał zadbać o te piękne Tomkowe loki i jej zmierzwioną wiatrem czuprynę. Zahaczyli o Pokątną, gdzie Julka w sklepie quidditchowym zaopatrzyła się w milion czasopism i nową pastę miotlarską. Ba, szargnęła się nawet na czekoladowego znicza dla Tomka, bo jak szaleć, to szaleć. Teraz, obwieszeni siatkami jak cyganie, ruszyli pewnym krokiem w kierunku sklepu Madame Malkin.
Piękni, młodzi i wykształceni Krukoni weszli do środka. Julka rozejrzała się dokładnie i dostrzegła niewielką sofę, cel jej wędrówki. Odłożyła siatki, odwiesiła kurtki i zaległa. Nie musiała długo czekać, aż ktoś się pojawi. Nie w sklepie o takiej renomie. Jak spod ziemi wyrosła młoda dziewczyna, może w ich wieku, może ciut starsza. Z miejsca poczęstowała ich szampanem, co Brooks przyjęła z szerokim uśmiechem na twarzy. Taką obsługę to rozumiała, szapo ba!
- Treat yo self, Tommy! – Powiedziała, wyciągając lampkę przed siebie w toaście.
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam bardzo dziewczęcą twarz, upierdliwe rodzeństwo i piękne włosy, których nie umiem ogarnąć
Aż podskakuję z podekscytowania, że właśnie dzisiaj jest nasz dzień o szumnym motywie przewodnim treat yo self. Ja co prawda staram się treatować codziennie, ale nie ma nic lepszego niż współdzielenie takich momentów z przyjaciółmi i pielęgnowanie tak pięknej tradycji, która swój początek miała kilka lat temu, gdy niesamowicie obsrany spierdalałem z Brooks z jakiejś lekcji. - Widzisz, Juleczka? Gdybym tak wtedy odważnie nie olał szkoły to omijałyby nas tak wzruszające momenty - klepię ją w wątłe ramię, gdy kończymy posiłek i ocieram mordę z resztek żarcia, bo co jak co, ale nie zamierzałem się dzisiaj z niczym stopować i po spożyciu nieboskiej liczby kalorii mam wrażenie, że zaraz pęknę. Oczywiście to nie koniec atrakcji - prędko biegniemy na jakieś błotne maseczki, po których z niedowierzaniem zerkam w lusterko, ględząc Julce, że teraz to przeszedłem samego siebie i bezapelacyjnie jestem najlepszą partią w kraju. Potem ogarniamy nasze piękne włosy - a raczej robi to Julka, bo ja większość czasu wykłócałem się z fryzjerem, że chyba go suty pieką, że zamierza użyć na moich lokach jakiejś randomowej odżywki; w końcu jednak dopinam swego i przymuszam ich do wyboru najlepszej na rynku maski z ekstraktem z łez feniksa i udaję, że kwota za ten zabieg nie robi na mnie żadnego wrażenia (bo ofc Dżuls za wszystko płaci). Za to cierpliwie czekam aż moja droga bff wykupi pół asortymentu związanego z quidditchem i jak gdyby nigdy nic idziemy przepierdalać galeony dalej. Zasiadam wygodnie w fotelu w prestiżowym sklepie u Madame Malkin, pobieżnie przeglądając mnóstwo ciuszków, na które oczywiście mnie nie stać. Ile to człowiek musi znosić upokorzeń zanim rozpocznie wymarzoną karierę... Wzdycham ciężko, ale od razu przynoszą nam szampana, a mój humor znów jest wyśmienity. - TREAT YO SELF - szczerzę się niedorzecznie i zanim upijam łyka, stukam się z psiapsi kieliszkiem. - Ty to już jesteś przyzwyczajona do takich luksusów, ale za rok jak tu przyjdziemy to zobaczysz, będzie "o witamy panie Maguire" i "ależ zaszczyt" - gestykuluję żwawo, naprawdę wierząc w to, że już niedługo pod względem zawodowym będę na równi z Julką, a nie jakimś podrzędnym kmieciem w sklepie papierniczym. - Witam. Wybieramy się na bankiet do ministra magii i szukamy czegoś gustownego, z klasą, ale i odrobiną ekstrawagancji... Proszę oczywiście przy wyborze kreacji wziąć pod uwagę najnowsze trendy i najmodniejsze w sezonie kolory - zwracam się uprzejmie do ekspedientki. - Madmłazel Brooks bardzo dostojnie wygląda w kapeluszach z woalką - dodaję jeszcze, a gdy kobieta w trymiga poleciała szukać nam outfitów, parskam śmiechem. - A już jutro w jakimś plotkarskim pisemku nagłówek "Julia Brooks wydała fortunę u Madame Malkin. Wiemy ile zapłaciła... [ZDJĘCIA]" - dopijam szampana i poprawiam świeżo wymodelowane loki.