Świetne miejsce na piknik, to wie każdy w okolicy. Pamiętaj tylko, żeby nie zostawiać swojego jedzenia samego, bo krążące po parku gołębie nie zostawią dla Ciebie ani okruszka! Picie alkoholu również nie jest wskazane ze względu na często pojawiające się patrole!
Noc Duchów:
This is Halloween!
Noc Duchów to jedno z najbardziej hucznie obchodzonych świąt w Hogsmeade. Wioska, znana z urokliwych uliczek, przytulnych sklepów i zapachu słodkości unoszącego się z Miodowego Królestwa, zamienia się w miejsce pełne tajemnic i mrocznych zakątków. Mieszkańcy przystrajają swoje domy i sklepy zaklętymi dyniami o pulsującym, pomarańczowym blasku, które unoszą się nad dachami, tworząc magiczną poświatę. Na brukowanych uliczkach widać lewitujące świece, których płomienie tańczą w rytm cichej, niepokojącej melodii. Latające nietoperze, duchy i zjawy pojawiają się znikąd, by nagle rozpłynąć się w powietrzu, gdy tylko ktoś się do nich zbliży. Na obrzeżach miasta przygotowano dla wszystkich masę atrakcji z nadzieją, że do obchodów Halloween dołączą wszyscy - od najmłodszych i uczniów Hogwartu, po mieszkańców innych magicznych wiosek.
Wykrawanie dyń
W tym roku możecie spróbować swoich sił w wykrawaniu wielkich, magicznych dyń, które przez ostatnie miesiące były starannie hodowane specjalnie na tę okazję. Każda z nich jest wyjątkowa i ma własny charakter, dlatego różdżki w dłoń i przekonajcie się sami, jak sobie poradzicie w tej z pozoru dziecinnie łatwej atrakcji. Władze Hogsmeade proszą jednak, by nie wyrzucać wycinków i miąższu, które posłużą jeszcze magicznym stworzeniom w rezerwacie Shercliffe’ów!
1 – to z pozoru łatwe zadanie okazuje się być znacznie trudniejsze, niż z początku mogłeś myśleć. Twoja dynia zdecydowanie nie chce współpracować, co więcej, jej największym marzeniem chyba jest zostanie sową, bowiem unosi się nad stołem kila cali, by oddalać się jeszcze bardziej za każdym razem, kiedy kierujesz w jej stronę różdżkę! Jeśli chcesz cokolwiek zdziałać, najpierw musisz ją sobie złapać.
2 – gadające przedmioty nie powinny nikogo dziwić, w końcu w Hogwarcie każdy pierwszoroczniak ma na głowę zakładaną gadającą tiarę, ale gadatliwe dynie? A ta twoja naprawdę ma wiele do powiedzenia i to już w momencie, kiedy kończysz wykrawać usta. Co więcej, uważa się za prawdziwego proroka, przepowiadając twoją przyszłość, choć są to same głupoty.
3 – nie jest łatwo, twoja dynia jest naprawdę uparta i co chwila zmienia wygląd wszystkiego co na niej próbujesz wykroić. To z uśmiechu, opuszcza kąciki ust w dół, to nos i oczy zmieniają kształt. Wygląda na to, że ma swoją własną wizję i na pewno jest ona inna niż twoja!
4 – trafiasz na dynię, która nieszczególnie zamierza się pozwolić kroić. Kiedy tylko robisz pierwsze ruchy różdżką – dynia wybucha obrzucając miąższem całego ciebie i nawet kilka osób w pobliżu. Rzuć kostką jeszcze raz.
5 – ta dynia płonie i to wcale nie jest płomień w środku. Roślinę pokrywają prawdziwe płomienie, tańczące po pomarańczowej skórce. Musisz uważać, by się nie poparzyć, a kiedy skończysz efekt na pewno będzie spektakularny!
6 – twoja dynia posiada umiejętność, którą nawet nie każdy czarodziej posiada – teleportacje. Z pewnością nie łatwo jest wykrawać dynię, która coraz zmienia swoje położenie. Przekonujesz się jednak, że kiedy ją dotykasz, ta działa jak świstoklik i przenosisz się kilka kroków dalej razem z nią. To chyba jedyna możliwość, by udało ci się ją wykroić do końca!
Mumifikacja
Popularna rozrywka, która wiedzie prym podczas Nocy Duchów. Cieszy się popularnością nie tylko wśród młodych, ale i dorosłych, którzy dają się ponieść halloweenowej magii! Do zadania należy podchodzić w parach, a jest ono bardzo proste - należy jak najszybciej owinąć swojego partnera bandażem i zrobić z niego prawdziwą mumię.
Rzuć k6 na perypetie, które wam towarzyszą podczas tej misji:
1 - Albo źle rzuciłeś zaklęcie albo los chce wam coś usilnie podpowiedzieć, bo zamiast bandażować swojego towarzysza od stóp do głów to bandaż owija się wokół waszych nadgarstków i łączy was prawie że na wieki wieków. Nie działa żadne diffindo ani inne zaklęcia czy noże, jesteście ze sobą złączeni przez najbliższe 3 posty.
2 - Coś wam mozolnie to wszystko idzie. Wymachujesz różdżką, ale owijanie wychodzi kiepsko. Podchodzisz więc do swojego partnera, żeby nanieść eleganckie poprawki dłonią. Stopa zaplątuje ci się w bandaż, upadasz jak długi na ziemię. Dorzuć k6: przy parzystej wykładasz się sam, przy nieparzystej ciągniesz za sobą swojego towarzysza.
3 - Bardzo pieczołowicie podchodzisz do zadania. Wywijasz tym bandażem na prawo i lewo, a w efekcie owijasz klatę tak ciasno, że przez chwilę twojemu ziomkowi brakuje powietrza. Z tego chwilowego niedotlenienia coś mu się przestawia w głowie i musi ci wyznać jakiś soczysty sekret. Fajnie by było jakbyś mu się odwdzięczył tym samym, bo prawie go udusiłeś!!
4 - Trafiacie na wyjątkowo zaczarowany egzemplarz bandaża, który podczas owijania zdaje się przekazywać energię osoby owijającej osobie owijanej. Ale heca - na 2 kolejne posty zamieniacie się osobowościami!
5 - Los wam nie sprzyja, bo ledwo kończycie skrupulatnie zawijać mumię, jakiś dowcipniś przebiega obok z okrzykiem "psikus albo psikus!" i obrzuca was łajnobombą. Okrutnie śmierdzicie łajnem przez 3 posty, ale podobno razem raźniej...
6 - Bandaż niezbyt chce z wami współpracować. Uparcie spada z potencjalnej mumii i cokolwiek nie robicie i jak się nie trudzicie - jesteście zmuszeni zrezygnować z tej wybitnej rozrywki. I już macie odchodzić, kiedy owija jednego was za kostkę i podnosi do góry. Lewitujesz jak po Levicorpusie, a twój partner musi coś poradzić, żeby cię ściągnąć. Oby osoba lewitująca miała dobrze przylegający kostium, inaczej wszyscy w okolicy będą podziwiać jego wdzięki.
Polowanie Bez Głów
Za uprzejmą prośbą organizatorów Hogsmeadzkiego halloween, Klub Bezgłowych wyraził zgodę, by w tym roku w Polowaniu Bez Głów, a raczej jego marnej imitacji – w końcu na prawdziwe Polowanie żywi nie mają wstępu, a też nie wszystkie duchy! – mogli wziąć udział czarodzieje. Każdy chętny może poczuć się jak członek tego szanowanego kluby i spróbować swoich sił w potyczce z duchami. Zanim jednak prawdziwe polowanie się rozpocznie, jesteście świadkami niesamowitych pokazów akrobacji, wykonanych przez delegację Klubu Bezgłowych, w których to duchy żonglują i wymieniają się swoimi głowami – osoby o słabych nerwach proszeni są o nie branie w tym udziału. Zaraz po akrobacjach i poczęstunku, który każdego żywego przyprawi o mdłości, możecie spróbować własnych sił w Polowaniu. Zasady są wybitnie proste, musicie odnaleźć w lesie głowę, ukrywającego się ducha. Niedozwolone jest jednak używanie revelio!
1 – znajdujesz się niebezpiecznie blisko starego, masywnego drzewa, które oplatają diableskie sidła. Jeśli chcesz załapać jakąś głowę w pobliżu, musisz przypomnieć sobie lekcje zielarstwa (potrzebujesz w tym celu min. 5pkt z zielarstwa w kuferku), by sidła nie zrobiły ci krzywdy.
2 – wbiegasz na niewielką polanę w samym sercu lasu, którą przysłania gęsta mgła. Dostrzegasz w niej jednak kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt głów, które ledwie wyróżniają się w tej mgle, a jednak świecą eterycznym blaskiem. Szybko się jednak orientujesz, że tylko jedna głowa tutaj jest prawdziwa, a reszta jest iluzją magicznej mgły. Dorzuć kostkę k100, przy wyniku większym niż 65 udaje ci się znaleźć odpowiednią głowę nim Polowanie dobiegnie końca.
3 – podczas swoich poszukiwań słyszysz ciche szepty pochodzące za omszałej skały, być może słyszałeś kiedyś plotki o Czarnej Skale. Głosy wypełniają twoją głowę, namawiając do odwrotu, choć jesteś pewien, że gdzieś blisko znajdziesz głowę. Dorzuć kostkę k100, przy wyniku większym niż 70 udaje ci się pokonać wpływ podszeptów; jeśli posiadasz cechę eventową silna psycha lub posiadasz genetykę oklumencji nie musisz dorzucać kostki, udaje ci się zignorować głosy.
4 – znajdujesz się na brzegu bagnistego oczka wodnego, mgła gęstnieje, a wśród niej dostrzegasz niewielkie światełko, zupełnie jakby wskazywały ci drogę. Jeśli posiadasz min. 10pkt z ONMS lub OPCM orientujesz się, że to zwodniki, a głowa ducha nagle pojawia się przed twoją twarzą, wcześniej najwyraźniej przysłaniała ją mgła. W przeciwnym wypadku ktoś, również biorący udział w Polowaniu, musi ci pomóc, zanim na zawsze ugrzęźniesz w bagnie, zwabiony w nie przez zwodniki.
5 – zajmujesz się poszukiwaniami głowy, kiedy znikąd otacza cię trójka czerwonych kapturków! Ewidentnie działają w zmowie z duchem, którego głowy blisko się znajdujesz, uniemożliwiając ci przejście dalej. Musisz stoczyć krótką walkę, całe szczęście można odpędzić je prostymi czarami, ale pamiętaj, że ich jest więcej! Dorzuć kostkę k100, przy wyniku mniejszym niż 30, zdołały cię boleśnie potłuc swoimi pałkami.
6 – wchodzisz w gęstwinę, do której światło księżyca praktycznie nie dochodzi, w oddali wyją wilki, a wiatr złowrogo porusza gałęziami nad twoją głową. Próbujesz oświetlać sobie drogę, ale coraz potykasz się o wystające korzenie i zahaczasz o powykręcane gałęzie. Skupiasz się więc na drodze, a kiedy w końcu unosisz wzrok orientujesz się, że stoi przed tobą twój największy strach! Jeśli kiedyś na fabule (należy podlinkować) spotkałeś już bogina lub posiadasz min. 15pkt z OPCM, szybko się orientujesz z czym masz do czynienia!
Turniej pajęczych skoków
Burmistrz Hogsmeade nie oszczędzał na tegorocznych obchodach Nocy Duchów, znalazł czarodziejów wybitnie uzdolnionych w transmutacji, by pomogli mu zorganizować bezpieczne skoki przez płotki na akromantulach! Z początku próbował zorganizować prawdziwe olbrzymie pająki, ale byłoby to wybitnie trudne do zorganizowania i uzyskania zgody Ministerstwa Magii, dlatego akromantule, które widzicie w zagrodzie są w rzeczywistości przetransmutowanymi innymi stworzeniami, wyglądają jednak co do szczegółu jak prawdziwe akromantule!
By wziąć udział w wyścigu należy zapłacić 10 galeonów na rzecz pomocy zimą dzikim stworzeniom.
1. Rzucacie kostką k100 na prędkość z jaką pokonujecie trasę, jej wynik odpowiada części punktów, które zdobywacie.
2. Następnie rzucanie kostką literką, którą traktujecie jako k10 (A – 1, B – 2, C – 3 itd.) na ilość płotków, które udaje się przeskoczyć, za każdy płotek otrzymujecie dodatkowe 10pkt.
3. Na koniec rzucacie k6 na przeszkodę specjalną w trakcie wyścigu:
1 – to wysoka pajęcza bramka okazuje się być dla ciebie przeszkodą, która może zaważyć na wyniku! Próbujesz przecisnąć się przez pajęczyny rozpięte nad torem, tak, by ich oczywiście nie zerwać, nie idzie ci jednak wcale najlepiej, zaplątujesz się w sieć i tracisz czas na próbach zdjęcia z siebie lepkich nici – odejmij od sumy punktów 20.
2 – a co to? To zygzak kamiennych ścian, czyli ciasno rozmieszczone płotki z wielkimi kamieniami po bokach, które wymuszają zwinne ruchy, twoja akromantula musi balansować na pojedynczych odnóżach, by pokonać tę przeszkodę i prześlizgnąć się przez ciasne przejście – jeśli posiadasz cechę eventową połamany gumochłon, odejmij od sumy punktów 10.
3 – przed tobą wiszące płotki splecione z pajęczyn, wymagają sprytu i precyzji, żeby ich nie dotknąć, nikt przecież nie ma doświadczenia w skokach przez pajęcze płotki, ale możesz doskonale znać się na budowie tych wielkich pająków, co ułatwi nieco sterowanie – jeśli posiadasz co najmniej 15pkt z ONMS, możesz dodać 15 do sumy punktów.
4 – jeden z płotków okazuje się widoczny jedynie pod odpowiednim kątem i naprawdę łatwo go przeoczyć, dostrzegasz go jednak z łatwością jeśli posiadasz cechę eventową świetne zewnętrzne oko, możesz wtedy dodać do sumy punktów 20.
5 – przed tobą płotek obrotowy! Na pierwszy rzut oka wygląda jak całkiem zwykły, pajęczy płotek, ale okazuje się zamocowany na specjalnych magicznych uchwytach, które zaczynają się obracać gdy tylko ktoś się zbliża do przeszkody. Należy go przeskoczyć tak, by nie dotknąć stale obracających się pajęczyn, jeśli posiadasz co najmniej 20pkt z GM radzisz sobie znakomicie i możesz dodać 10 do wyniku.
6 – to nie jakiś płotek cię pokonał, co twoja akromantula. Nic dziwnego w końcu wcale nią nie jest, a wierzchowiec okazuje się nie mieć pojęcia jak poruszać się na ośmiu nogach, choć organizatorzy poręczali za wszystkie stworzenia. Potykacie się jednak co chwila i z tego względu musisz odjąć od wyniku 40!
Wszystkie zebrane punkty sumujecie i to one zadecydują o zwycięzcy! Ten otrzyma na swoje konto nagrodę wysokości 100 galeonów!
Kod:
<lg>Szybkość:</lg> (k100) <lg>Ilość płotków:</lg> (literka) <lg>Specjalna przeszkoda:</lg> (k6) <lg>SUMA PUNKTÓW:</lg> (zsumuj zebrane punkty włącznie z modyfikatorami zawartymi w specjalnej przeszkodzie)
Stragany
JEDZENIE:
CZEKOLADOWE NIMBUSY Idealne dla fanów gier miotlarskich lub fanów słodkości. To nic innego jak czekoladki w kształcie miniaturowych miotełek. Posiadają pozłacany jadalnym brokatem grawer z nazwą wybranego modelu Nimbusa.
MERLINIE CYNAMONKI Nikt do tej pory nie wie, skąd taka nazwa, a obecni uczniowie Hogwartu spekulują, że owe drożdżowe bułeczki powinno się ochrzcić imieniem nauczyciela Miotlarstwa. Tak czy owak - są przepyszne! Wypiekane na bieżąco, pachnące cynamonem i polane lukrem. Śpieszcie się, bo znikają jak świeże… cynamonki.
DYNIOWE BUŁECZKI Są nie tylko o smaku dyni, ale posiadają też jej kształt! Jeśli skusisz się na ten rarytas, to na kolejne trzy posty Twoje tęczówki zmienią kolor na pomarańczowy, a także wzrośnie Twoja pewność siebie i poczujesz, że niczego się nie boisz.
DYNIOWO-POMARAŃCZOWA MARMOLADA Pachnie wspaniale, a jeszcze lepiej smakuje. Możesz kupić kilka słoiczków i zostawić je jako zapasy na zimę, ale… możesz też zjeść marmoladę od razu! Na stoisku obok sprzedają pyszny chleb, tak tylko wspominamy…
PIECZONE JADALNE KASZTANY Hej, to Twój kasztan? Jeśli nie, to koniecznie musisz nadrobić ten błąd i spróbować tego specjału. Pieczone kasztany to smak jesieni zamknięty w małej skorupce. Te jednak są wyjątkowe.
Rzuć kością k6, by poznać efekt:
parzysta - to chyba jakieś objawienie! Ten drobny przysmak natchnął Cię do zrobienia figurek z tradycyjnych kasztanów. Być może nawet je ożywisz? Jeśli opiszesz proces tworzenia jesiennych figurek w swoim poście - otrzymasz 1 pkt z Działalności Artystycznej. Upomnij się o to w odpowiednim temacie.
nieparzysta - hmm, czyżby ktoś uprzednio zanurzył kasztany w Bełkoczącym Napoju? Najwyraźniej, bo przez cały post mówisz bez ładu i składu.
TOFFI PANI WEASLEY Słodkie batoniki, pakowane w fikuśny pomarańczowy papier. Wyjątkowo tego dnia do każdego zamówienia dołączany jest liścik z… miłymi słowami!
Rzuć kością litery, żeby dowiedzieć się, co Ci się trafiło:
A - Twoje włosy jeszcze nigdy nie były tak lśniące! B - Dobrze zaplanuj jutrzejszy dzień, bo będzie sprzyjało Ci szczęście! C - Uśmiechaj się dzisiaj jeszcze częściej! D - Masz w sobie wiele uroku! E - Uda Ci się sprostać wszelkim problemom! F - Jesteś wyjątkową osobą, pamiętaj o tym! G - Masz bardzo ładny uśmiech! H - Twoja osobowość jest wyjątkowa! I - Dziś jest dobry dzień na herbatkę z przyjacielem! J - Zasługujesz na to dodatkowe ciastko!
PIECZONE JABŁKA Oblane karmelem lub nie, za każdym razem przyrządzane na świeżo. Idealnie jesienna przekąska na mały głód!
KREM Z DYNI Z CZOSNKOWĄ GRZANKĄ Rozgrzewająca, kremowa zupa, której głównym składnikiem jest królowa wieczoru, czyli dynia. Podawana z grzanką posmarowaną czosnkowym masełkiem. Gdy skusisz się na jedną porcję, to czeka Cię mała niespodzianka.
Rzuć kością k6, by poznać efekt:
1, 6 - potrawa była tak pyszna, że wprowadziła Cię w prawdziwie radosny nastrój. Do końca wątku jesteś rozweselony/a, masz ochotę tańczyć, śpiewać i zarażasz innych pozytywną energią. 2, 4 - pani nalewająca zupę była tak miła, że w gratisie podarowała Ci garść Rymujących Dropsów. Jeśli zdecydujesz się je zjeść - przez jeden post będziesz mówić wierszem! 3, 5 - czy wiedziałeś/aś, że czosnek to afrodyzjak? Cóż, teraz masz okazję się przekonać, bo przez następne dwa posty odczuwasz większą chęć flirtowania.
CUKROWE CZASZKI Przeraźliwie słodkie cukierki uformowane w iście upiorne kształty. Po spróbowaniu do końca wątku masz ogromną ochotę dogryzać innym, a także kogoś przestraszyć.
NAPOJE:
Nalewka aroniowa Pierwszy łyk nalewki z aronii ujawnia bogaty, głęboki smak, który łączy słodycz z subtelną kwasowością, zachwyca bogactwem smaków i aromatów. UWAGA! Jedynie dla pełnoletnich czarodziejów (+17). Jeśli jesteś niepełnoletni/a i zdecydujesz się na zakup - rzuć kością k6:
skutki dla niepełnoletnich:
parzysta - porcja nie była zbyt duża i szczęśliwie nic Ci nie dolega. Uważaj jednak następnym razem, choć przecież takiego nie będzie!
nieparzysta - głowie szaleje zawrotny mętlik, chwiejnie stoisz, a żołądek podchodzi do gardła. Ktoś z opiekunów dostrzega Twoje nietypowe zachowanie. Wygląda na to, że dzisiaj trzeba zakończyć zabawę…
Wino grzane Dostępne w wersji z alkoholem jak i bez. Gorące, aromatyczne, dosładzane domowym sokiem dyniowym i bogate w korzenne przyprawy, takie jak laska cynamonu, goździki i anyżowe gwiazdki. Jeśli Ci się poszczęści, to dostaniesz nawet plasterek pomarańczy! Po wypiciu do końca wątku jest ci koszmarnie gorąco.
Dyniowy sok Jest słodki i przypomina świeżo upieczone dyniowe ciasto. W powietrzu unosi się lekka nutka przypraw, takich jak cynamon i gałka muszkatołowa, które często są dodawane, by wzbogacić smak. Po wypiciu do końca wątku masz wściekle pomarańczowe włosy.
Herbata rozgrzewająca Tak aromatyczna, że aż zachwyca! Ale nie martw się, filiżanka jest zaczarowana, więc nie poparzy Twoich rąk. W tym pysznym napoju znajdziesz nie tylko słodką gruszkę i korzenny cynamon ale też… odrobinę karmazynowego liścia, który nadaje mu głębi i intensywności. Dzięki temu napój doskonale rozgrzewa w chłodne jesienne wieczory. Przez kolejne dwa posty wszystkim prawisz komplementy.
Kakao Honeycott Kakao Honeycott to przyjemnie kremowy napój o intensywnym, czekoladowym kolorze, który kusi swoim wyglądem. Serwowane w pięknie zdobionych filiżankach, napój może być posypany bitą śmietaną lub posypką czekoladową, co sprawia, że prezentuje się niezwykle apetycznie.
Rzuć kością k6, by poznać jego efekt:
1, 2 - jakieś dziwne te słodycze! A może po prostu przesadziłeś z ilością cukru? Przez dwa kolejne posty jesteś niezwykle pobudzony! 3, 4 - Smak był tak niezwykle kremowy, że… aż na chwilę zatrzymałeś się w czasie. Czujesz, jak otula Cię przyjemne ciepło, a wszystkie troski wydają się odległe i nieistotne. Dodatkowo przez jeden post Twoje usta delikatnie błyszczą, a na skórze pozostaje subtelny, słodki zapach wanilii. 5, 6 - Dostajesz nagłe olśnienie kulinarne i odkrywasz sekret tego pysznego kakao. W magiczny sposób zapamiętujesz każdy detal! Od teraz Twoje zimowe wieczory zyskają zupełnie nowy wymiar… a Twoje podniebienie będzie Ci wdzięczne. Zyskujesz 1pkt z Magicznego Gotowania.
PAMIĄTKI:
Tiara spacerowicza (25g) Chroń się przed chłodem i wyglądaj stylowo! Ta superciepła tiara z podszyciem z futra fomisia polarnego zadba o to, byś nie czuł nawet najmniejszego chłodnego podmuchu. Prosty, ale elegancki krój sprawia z dodatkiem ekstrawagancji w postaci spiralnego czubka sprawia, że doskonale pasuje do każdej stylizacji. To absolutny must-have na sezon jesień/zima! Dostępna w każdym kolorze.
Energetyzujące skarpety (20g) Te skarpetki są jak kawałek słońca w zimowy dzień! Wykonane z wysokiej jakości, miękkiej wełny kuliga, nie tylko otulą Twoje stopy ciepłem, ale także... dodadzą Ci energii! Dzięki wyjątkowym wzorom, takim jak fioletowe jednorożce oraz szmaragdowe smoki w chmurach, każda para skarpet stanie się magicznym akcentem Twojej garderoby. Idealne na długie wieczory przy kominku!
Maskotka dynia (15g) To urocza, zaczarowana pluszowa dynia o wyjątkowym wyglądzie. Ma intensywny pomarańczowy kolor, choć wedle uznania czarodzieja potrafi imitować różne kolory światła, mogąc posłużyć za nietypową lampkę.
ŚWIECA Z NUTĄ AMORTENCJI (35g) Klimatyczna świeca sojowa, która pachnie… No właśnie, to jej wyjątkowość! Niewielka ilość amortencji, każdy czuje coś zupełnie innego. Producent nie zaleca jednak palenia jej zbyt długo ze względu na pozostałe właściwości dodanego eliksiru.
MAGICZNY MOŹDZIERZ (65g) Duży i kamienny, ale za to sam rozdrabnia przyprawy bądź nasiona. Doskonale sprawdzi się podczas przygotowywania eliksirów, gdzie precyzyjne zmielenie składników ma kluczowe znaczenie, jak również w kuchni, gdzie każda przyprawa potrzebuje odpowiedniej tekstury. +1 pkt Magiczne Gotowanie/+ 1 pkt Eliksiry (dziedzinę należy wybrać przy zgłoszeniu w upomnieniach)
WIGGENOWE KORALE (100g) Z pozoru wyglądają jak zrobione z owoców zwykłej jarzębiny, ale wprawne czarodziejskie oko szybko wyłapie różnice. Choć to kora tego drzewa chroni przed atakami magicznych stworzeń, a nie owoce, to jednak te korale posiadają taką właściwość. A to za sprawą zanurzenia ich w eliksirze wiggenowym podczas wytwarzania. +1 pkt OPCM
Niewidzialna broszka (180g) Prawda jest taka, że ten przedmiot wcale nie znika, ale za to pozwala na to swojemu właścicielowi. Po naciśnięciu broszki, noszący przemienia się w półprzezroczystego ducha - może przenikać przez obiekty i unikać kontaktu fizycznego, pozostając jednak podatnym na wpływ magii.
Płaszcz nietoperza (150g) Nazwa wydaje się myląca, bowiem na pierwszy rzut oka przedmiot wygląda jak zwykły, czarny szalik. Wystarczy jednak pociągnąć za odpowiedni koniec, by rozwinął się i przybrał formę peleryny-płaszcza. Sam wygląd nie jest najważniejszy – ten zaczarowany materiał wpływa nie tylko na styl swojego właściciela! Nosząc go, można bez problemu widzieć w ciemności, a przy okazji wykonywane przez właściciela ruchy zostają magicznie wyciszone. Nikt nie usłyszy twoich kroków, jeśli z magicznie ulepszonym wzrokiem zakradniesz się gdzieś w środku nocy!
Dodatkowe informacje
● Fabularnie event rozgrywa się 31.10 w Hogsmeade i okolicach w godzinach popołudniowych/wieczornych, mechanicznie do końca listopada możecie rozpoczynać wątki.
● Niepełnoletni czarodzieje również śmiało mogą brać udział, natomiast uczniowie będący w klasie niższej niż czwarta, potrzebują listownej zgody Opiekuna Domu.
● Za wzięcie udziału w wybranych trzech atrakcjach, każda na minimum dwa posty (nie licząc straganów) otrzymacie specjalną odznakę, należy się jednak po nią zgłosić w upomnieniach!
Eliksir o jasno zielonej barwie: 3, 3 Eliksir o zapachu mięty: 5, 1 Eliksir o smaku waty cukrowej: 1, 2 cena: 29G zdobyte: mały flakonik eliksiru osłabiającego i lokomocyjnego.
Długo nie mogła dojść do siebie po nieudanych zaklęciach przy targach pracy. Do tej pory miała ślad zielonej farby na ramieniu. Po woli zaczynała się uspokajać, jednak długo jeszcze upłynie zanim w pełni będzie spokojna. Szczególnie, że nie mogła naleźć nigdzie Lucasa. Może postanowił nie przychodzić? To by było do niego podobne, jednak to z nim Chciała spędzić resztę tej imprezy. @Lucas Kray! Gdzie jesteś? Stanęła przy pierwszym mijanym stoisku. Okazało się, że był to jeden z eliksirami. Kochała je równie mocno jak Astronomię. Podeszła do niego bez zastanowienia i zaczęła próbować eliksiry. Zaciekawił ją ten o zielonej barwie. Wyglądał niegroźnie więc go spróbowała. Nie potrafiła jednak odgadnąć jaki to eliksir. Skora to się nie udało to może następny się uda. Wzięła jeden do ręki i powąchała. Silny zapach mięty spodobał się jej od razu choć doskonale wiedziała, że eliksir może być zupełnie inny. Po wypiciu coś tam kojarzyła. Nazwę jego miała na końcu języka, jednak się jej nie udało. W ramach pocieszenia dostała mały flakonik eliksiru osłabiającego. Może kiedyś się jej przyda. Pozostał jej jeszcze jeden. O zapachu war-ty cukrowej. Uwielbiała ją, więc przechyliła go bez zastanowienia. Przy nim również coś jej światało jednak nie potrafiła powiedzieć poprawnie co to. Na pocieszenie dostała mały flakonik eliksiru Lokomocyjnego. Otumianiona eliksirami ruszyła dalej.
Wciąż rozglądała się trochę zaniepokojona. W torbie miała pelerynę niewidkę, nie mogła w to uwierzyć. Może to był tylko głupi żart, a to na prawdę jest tylko jakaś nieprzydatna szmata? Powinna to sprawdzić, ale na pewno nie tu. Strasznie tu dużo ludzi. Podeszła do stoiska Candy. - Jak interes? - Co prawda Caramelo rozmawiała z Hat, ale Saga zdawała się tego nie zauważać. Spojrzała na stoisko. Nie była głodna, ale za to koszmarnie chciało jej się pić. Poprosiła o lemoniadę cytrynową. W końcu zwróciła uwagę na sąsiednie stoisko należące do Czapki. - Fajne stoisko, coś Ci nie wyszło czy po prostu lubisz taką tandetę? - Prychnęła patrząc na jej "wypieki". - Jeśli gotujesz tak jak robisz eliksiry to szczerze współczuję wszystkim, którzy do Ciebie zawitają. - To ostatnie miejsce na festiwalu do którego chciałaby zawitać. Nie podobało jej się tutaj, było zbyt chaotycznie, za dużo ludzi... - Zanim pójdę wezmę jeszcze cukierka Cukierku Wylosowała... mordoklejkę. Był obrzydliwie słodki, w pierwszej chwili miała ochotę go wypluć, ale niestety skleił jej zęby tak, że nie mogła nic powiedzieć. Na migi pokazała Candy co o tym myśli i że nie ma zamiaru tu zostać.
Nim Harriette odpowiedziała, ktoś znowu podszedł do stoiska Candidy. Dziewczyna akurat stała bokiem, więc nie mogła rozpoznać twarzy (gdyby tak to umiała), ale jak mogłaby zapomnieć tego głosu? – Beznadziejnie – uśmiechnęła się i ze zrezygnowaniem pokręciła głową. – Czekam, aż się wszyscy zmęczą, zgłodnieją i poczują pragnienie, wtedy może chętniej do mnie wpadną. – Nie ukrywała, że cały biznes – jak na razie – był niewypałem. Na blacie wciąż stało wiele kawałków ciast, a dzbanki z lemoniadami nadal były prawie pełne. Nalała do kubeczka lemoniady, nawet więcej niż zwykle. – Za to ty mi powiedz, jak u innych? Warto gdzieś iść? Byłam tylko na strzelnicy i tutaj, wylosowałam przedmiot za pięć galeonów. Candida nie miała pomysłu, gdzie mogłaby się wybrać, żeby rozerwać i nie stać bezczynnie przy stoisku. ;Harriette i Saga najwyraźniej nie pałały do siebie sympatią… Candy powiedziałaby, że niemalże się nienawidzą, bo nie potrafią nawet obok siebie bez słowa przejść. Musiały się zaczepić. Ślizgonka chyba myślała, że tymi słowami zrani gryfonkę, ale tak naprawdę mogły one jedynie urazić Candidę, bo to ona starała się nauczyć uczennicę piec. Zajęło jej to wiele czasu, bo dziewczyna paliła dosłownie wszystko i nieważne, jak długo by to piekła. Chrząknęła, żeby zwrócić na siebie uwagę. Chyba się udało, bo Saga postanowiła jeszcze wylosować cukierka. Candy rozpoznała go od razu i roześmiała się, zanim jeszcze ślizgonka włożyła go do buzi. – Ch-chyba… – zaczęła, przerywając śmiechem – za dużo dziś… – kwiknęła – mówiłaś! – Jakoś skończyła. Otarła łzy z kącików i sięgnęła po kubek Sagi. – Lemoniada cytrynowa gratis. – Niech dziewczyna zabije czymś ten cukrowy smak. Kiedy już otworzy usta.
1. - To dziwne, też byłam na strzelnicy, musiałyśmy się jakoś minąć. - Przypomniała sobie o miotle, której nie udało jej się zgarnąć. - Właśnie idę szukać Nany, pewnie wpadnę jeszcze do domu strachów... - Zamyśliła się próbując ułożyć sobie plan. Tego wszystkiego było po prostu za wiele. - Jak skończysz tu sterczeć to może gdzieś razem pójdziemy! - Wyszczerzyła się popijając lemoniadę. Krukonka dziwnie się zachowywała, Saga powinna przewidzieć, że cos z tym cukierkiem było nie tak. Kiedy Caramelo chichrała się w najlepsze, Saga ściągnęła brwi. Gdyby mogła mówić zapytałaby pewnie "Dlaczego my w ogóle się przyjaźnimy, możesz mi przypomnieć?" ale ponieważ nie mogła mówić okazała to w inny sposób. Przynajmniej dostała gratisową lemoniadę. Szkoda, że nie mogła się jej napić... Pomachała do Candidy i odwróciła się na pięcie udając obrażoną.
Włożył łapska do kieszeni i przechadzał się po okolicy nie mając co robić, miał nadzieję że natknie się na Oriane. Z nią by było ciekawiej, a tak to by musiał spędzić sam ów czas.. byłoby całkiem.. nudno. Westchnął patrząc na jedno stoisko z ciastkami, może by tak jedno? Nie, wróć. Ostatnio kiedy kupił na jakimś festynie ciastko miał niezłe problemy żołądkowe, lepiej tego nie powtarzać. Podszedł do stoiska z eliksirami, a tam ujrzał swoją zgubę. Podszedł do dziewczyny powoli i objął ją w pasie przytulając mocno do siebie. Ucałował jej szyjkę dodając cicho. - Tęskniłem.. poróbmy coś razem, ten festyn w pojedynkę to dno. - Stwierdził szczerze i złapał jej dłoń, kiwnął głową ku jednemu ze stoisk - a konkretniej na stoisko z magicznymi przedmiotami. To tam chciał się obecnie udać. Nie minęła chwila i byli w tamtym miejscu, dodał krótko i nie chciał słyszeć żadnych dyskusji. - Losuję 4 losy z pojemnika rzadkie, pierwsze dwa należą do mnie. Drugie dwa do Ciebie.. no chyba że moje będą lepsze, to się chętnie z tobą w jakiś sposób wymienię. - Wystawił język i sięgnął po dwa pierwsze losy, na jednej z nich widniał napis "Łajnobomba". Skrzywił się krótko i wzruszył ramionami, no chyba trochę wyrósł z takich zabawek.. ale można ją jakoś wykorzystać mimo wszystko. Drugim losem był.. "pluszak dementor". Meh, niezbyt ciekawe były te jego losy. Zerknął na Rię pokazując jej co wygrał, no bo to zaraz po wylosowaniu otrzymał. - Chyba szczęście mi nie dopisuje, teraz losuję dla Ciebie. - Powiedział to i wyciągnął dwa kolejne losy.. które były strzałem w dziesiątkę. Pierwszy to był Fałszoskop, natomiast drugi to aż się ugryzł w język z zazdrości. Pelerynka niewidka, serio? Jęknął że to nie on wylosował tą rzecz, ale musiał się z tym pogodzić. Odebrał nagrody i zerknął na nią wielkimi oczami. - Serio, wygrałem Ci cholerną pelerynę niewidkę.. teraz masz mnie wielbić, bo jak nie to nie wiem. - Zaśmiał się chowając do jej torby ów przedmioty, ucałował ją namiętnie. Serio, to nie był żart. Jeżeli teraz mu nie będzie słodzić to będzie chyba zdenerwowany sam na siebie że nie wylosował takiej sobie. - Przejdźmy na stoisko z alkoholem i papierosami, załatwimy sobie coś ciekawego. - Tak więc tam się udali, a osobę którą spotkał na ów stoisku rozpoznał od razu. Przecież to profesor astronomii, świetnie. Podszedł obejmując Rię w pasie do stoiska i odchrząknął do mężczyzny. - Paczkę Feniksowych, Pufków oraz.. - Tu zamyślił się na chwilę, jednak uśmiechnął się krótko dodając po chwili. - I dwa razy ajerkoniak, dla mnie i dla mojej ukochanej. - Wyszczerzył się w jej kierunku, a potem dodał do mężczyzny. - Ile płacę?
Ostatnio zmieniony przez Lucas Kray dnia Pon 9 Maj 2016 - 0:21, w całości zmieniany 1 raz
Stała przed stoiskiem z eliksirami zastanawiając się czy nie spróbować swojego szczęścia raz jeszcze. Nie, chyba nie byłby to najlepszy pomysł. A może jednak... Nie! Co za dużo to nie zdrowo. Może i pachniały ładnie jednak nie dawało to prawa do picia ich w nadmiernych ilościach. Westchnęła jedynie i odstawiła buteleczkę z zieloną cieczą. Bardzo ciekawa była co trzymała w dłoni... Całe szczęście jednak, że z powrotem ją odstawiła bo chwilę później ktoś objął ją w pasie całując jej szyję. Na początku się wystraszyła tego i znieruchomiała, jednak gdy usłyszała głos osoby stojącej za nią uśmiechnęła się ciepło i wtuliła w chłopaka. - Ja za Tobą też tęskniłam, i to bardzo. - co z tego, że widzieli się na lekcjach? Jej to nie wystarczyło. - Już myślałam, że nie poprosisz o to. Pewnie gdybyś się nie pojawił udałabym się z powrotem do domu. - zrobiła z ust podkówkę dąsając się jak małe dziecko. Widząc w którą stronę zmierza złapała mocniej jego dłoń nie chcąc go zgubić. Sama chciała tutaj podejść już wcześniej jednak nie byłoby w tym zabawy gdyby tak sama tutaj stała. Oczywiście, że chciała się z nim kłócić, jednak doskonale wiedziała, że by nie wygrała. i tak zrobiłby po swojemu. Tak więc pozostawiła tą sprawę spoglądając na niego niezbyt zadowolona. W końcu zarabiała już na siebie. nie musiał za nią płacić. Choć musiała przyznać iż było to miłe z jego strony. - A co jeśli to moje będą lepsze od twoich? Ja z pewnością się nie wymienię. - wystawiła język i uniosła brew do góry. Wyglądało to dość komicznie i takie właśnie miało być. Chciała rozwiać tą atmosferę napięcia jak i zmienić swój nastrój. Choć może pomógł w tym trochę eliksir który wypiła? Nie mogła na niego długo się gniewać bo zaraz wpadała w dobry humor. Może to i lepiej... widząc jego wylosowane przedmioty zaśmiała się. Nie było to jednak złośliwe. Wręcz przeciwnie. Podobał się jej bardzo Dementorek którego chłopak wygrał. Była naprawdę uroczy. Co do łajnobomby nie chciała się wypowiadać. Najwidoczniej i ona wyrosła już z takich zabaw. Teraz przyszła jej kolej na losowanie, jednak i to wykonał za nią Lucas. Uśmiechnęła się do niego i czekała na wynik losowania. Nie spodziewała się jednak, że wylosuje dla niej tak wspaniałe przedmioty. Fałszoskop i peleryna niewidka. Rzeczy naprawdę rzadkie. A może tylko się jej tak wydawało. - Dziękuję. - uśmiechnęła się do niego wdzięczna za to i ucałowała namiętnie. Teraz z pewnością nie będzie na niego zła. - I tak już Cię wielbię, kochanie. - szepnęła mu na ucho i nie czekając ruszyła dalej. Oczywiście chłopak ją dogonił i zaproponował coś, na co szybko przytaknęła. Alkohol był naprawdę świetnym pomysłem na takim festiwalu. Może i nie powinni pić, jednak będąc razem nic złego nie mogło się stać. Prawda? Przed stoiskiem nie było na szczęście nikogo dzięki czemu byli pierwsi przy ladzie. Nie spodziewała się jednak spotkać tutaj Profesora. @Christian Wise stał za ladą jak gdyby nigdy nic. Spojrzała na niego niedowierzając. Czy naprawdę musiała wpadać na niego ostatnio aż tak często? Nawet na chwilę odjęło jej mowę. Dopiero, gdy usłyszała głos Lucasa powróciła do żywych. Uśmiechnęła się do niego promiennie i przytaknęła. W tym momencie naprawdę potrzebowała alkoholu jak i fajki. Szkoda, że nie miała tych z nutą amortencji... - Nie spodziewałam się spotkać tutaj Profesora. - ostatnie słowo wypowiedziała z naciskiem. W końcu dla niej nie był nikim więcej niż Profesorem. A przynajmniej tak uważała. Przybliżyła się do Lucasa wręcz wtulając się w niego. Chciała czuć jego bliskość w tej chwili.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Nie zdążyła odpowiedzieć Candi, bo do jej stoiska podeszła @Saga Demantur. W końcu nie da się mówić i zgrzytać zębami ze złości jednocześnie. Ostentacyjnie ignorowała Ślizgonkę dopóki ta się do niej nie odezwała. Odwróciła się zamaszyście w jej stronę. To biedne stworzenie nawet nie zdawało sobie sprawy, że obrażało przyjaciółkę. Harriette mogła jej to powiedzieć, w końcu Candi należał się szacunek. Poza tym wtedy może Demantur skusiła by się na ciastko i trafiła na niedobre. O tym jednak nie pomyślała i zamiast tego wypaliła: - Ja przynajmniej coś robię. Zamiast włóczyć się i wydawać pieniądze rodziców – miała nadzieję, że Saga wydawała właśnie pieniądze rodziców, a tak z innej beczki – dlaczego brzmi jak własny ojciec? – Poza tym – wzięła jedno ze zwykłych ciastek i ugryzła patrząc na dziewczynę wyzywająco – są zajebiste. Wciąż jadła ciastko (są ogromne, noo) kiedy Saga brała cukierka i parsknęła w nią okruszkami kiedy się zalepiła. - Pfffhahahaha, jaka błoga cisza. Czy tak już może zostać na zawsze – spojrzała błagalnie w niebo. Odetchnęła z ulgą kiedy Ślizgonka sobie poszła. Ciasteczko, które wzięła wcale nie było takie zajebiste. W rzeczywistości Ettie wykazała się nieprawdopodobnym talentem aktorskim i determinacją, jedząc solone ciastko z wniebowziętą miną. Kiedy Demantur zniknęła z pola widzenia, schowała się za stoiskiem i wypluła to co miała w ustach. - Kurza dupa! Ja to mam szczęście! – podniosła się i spojrzała na Candi przepraszająco – niektóre doprawiłam jak nie patrzyłaś. Nie mogłam się powstrzymać. Upieczenie dobrych ciastek trochę im zajęło. To prawda, Ettie miała jakiś naturalny talent do palenia rzeczy (kiedyś nawet podpaliła swój pokój, gdy obudziła się w ciemności). Ale nawet kiedy udało im się zrobić dobrą partię, tę też musiała jakoś zepsuć. - Teraz naprawdę pomogłaby lemoniada – próbowała się uśmiechnąć, ale w wyszedł jej tylko jakiś niemrawy grymas. Bez publiczności już nie mogła udawać - Może jabłkowa. Zaproponowałabym ci ciastko, ale nie wiem czy się skusisz znając ryzyko…
Czyli Saga była tu już od dłuższej chwili, ale dopiero znalazła czas, żeby wpaść do krukonki. Dziewczyna nie dziwiła się, tu było naprawdę dużo atrakcji, a jeszcze więcej znajomych twarzy. Ślizgonka z pewnością miała o wiele więcej do zrobienia niż Candida, która tak właściwie mogła stać tutaj cały dzień i nie zrobiłoby to jej zbytniej różnicy. Chciała zapytać, co takiego Saga wygrała, ale dziewczyna tak szybko sięgnęła po cukierek, że… nie zdążyła. Pokręciła głową. Machnęła ręką na całą sytuację, przecież Sagi nikt nie przekona. Hiszpanka obiecała sobie, że jeżeli przyjaciółka jeszcze tu wróci, to na pocieszenie dostanie wielkiego lizaka. Ten nie miał żadnych właściwości klejących. W ich rozmowę wtrąciła się Harriette, która zajadała się pierwszym lepszym ciastkiem. Candida zdążyła trochę zobaczyć i szczerze podziwiała gryfonkę, że jednak zdecydowała się zjeść coś z własnego stoiska. Nawet nie ochrzaniła jej, że kpi z Sagi, sytuacja rzeczywiście była zabawna – szczególnie że ciastko Ettie chyba też nie należało do najlepszych (Candy wątpiła, żeby było ich jakoś wiele). Ślizgonka zaraz postanowiła odejść, więc Candy pomachała do nastolatki, ignorując jej nieme pytanie. Przyjaciółki lubią robić sobie psikusy. A ten był niewinny, naprawdę! I niekoniecznie przeznaczony dla Sagi. – Hahaha, Ettie – tak, jeszcze nie zdążyła jej zapomnieć – byłaś niemiła, to kara – powiedziała; starała się zachować pod koniec trochę powagi, jednak słabo jej to szło. – Cukierek albo psikus, mówisz? – Nie miała nic przeciwko szalonym pomysłom, sama stworzyła tę oto obrzydliwie słodką mordoklejkę i uważała to za całkiem zabawne. – Najważniejsze, że na początku były wyśmienite. I część nadal taka jest! – Wpatrywała się w magiczne ciasteczka, ale chyba nie chciała ich próbować – Harriette mogła tam dodać wszystkiego. Może zwykłe… nie, na razie nie. Candy powinna do końca festiwalu tutaj wystać. – Trzymaj – podała kubek z jabłkową lemoniadą. – Jeśli będziesz chciała jeszcze, to śmiało bierz. Nawe zaproponuję ci udane ciastko na osłodę. Wydaje mi się, że wszystkie wyszły. Odstawiła dzbanek i podsunęła dziewczynie do wyboru ciasta. Zasugerowała, że zawsze może wylosować cukierek, chociaż też nie obiecuje, na co trafi. – Wiesz co? Skuszę się! – Do odważnych świat należy; skoro poradziła sobie ze smokiem, to nie może teraz stchórzyć. Nie zastanawiała się, które ze zwykłych ciastek będzie najlepsze – po prostu sięgnęła i niemalże od razu ugryzła. Rzuciła się na ten łakoć, jakby ktoś miał jej zabrać i to pewnie byłoby dobre rozwiązanie… – Ha, to chyba moje! – oznajmiła wesoło. Ma się to szczęście. – Chcesz pół?
KOSTKA: 5 (przedmioty); 5 WYDAŁAM: 5g ZDOBYŁAM: szklane, magiczne oko
Ucieszyła się gdy @Thomas Demoneodwzajemnił jej uścisk dłoni. W końcu też nie miał innego wyboru. Zaśmiała się w duchu. Jednak co ją zaskoczyło? Oczywiście, to że cmoknął w jej dłoń jak na dżentelmena przystało. -Mi również miło Cię poznać - uśmiechnęła się szczerze do chłopaka. Po czym usiadła z powrotem na ławkę. Miała nadzieję, że chłopak puści jej dłoń. Jednak tak się nie stało. Patrzyła na niego zdezorientowana jak i rozbawiona. A gdy już ją puścił zarumieniła się jak i uśmiechnęła ponownie w jego stronę. -Wydaje mi się, że... nie - zaśmiała się w głos -Było miłe. Więc jak będę potrzebować takiej pomocy, to od razu wyśle sowę -puściła do niego oczko. Jednak z rytmu wybiło ją to, że chłopak zabrał łyka z jej napoju. A może jednak jego trunku? W końcu to on za niego zapłacił. -Ja tam naplułam, a Ty to pijesz? - zapytała dość poważnie. Jednak nie mogła nadal powstrzymać się od śmiechu. Wydawało się jej, że właśnie zachowuje się jak idiotka. Co zdarzało się jej dosyć rzadko. -Wybacz, że zmienię temat. Ale... W szkole Cię nie widziałam. Więc uczniem nie jesteś? Czy też jesteś mieszkańcem miasteczka? - Sama nie wiedziała czy dobrze robi wypytując się tak. Niby ciekawość, to pierwszy stopień do piekła. Ale co to tam dla Nicol.
Dzięki kradzieży tego łyka Thomas zyskał trochę czasu na pozbieranie się. Z reguły zachowuje się spokojne, lecz przy tej kobiecie jakoś nie potrafił. Zaskoczyły go słowa na temat sowy, dotychczas myślał ze kobieta wzięła go za prawdziwego dziwaka lub zboczeńca. Tak czy siak, z biegiem czasu zaczynał uodparniać się na wdzięki kobiety co pozwalało mu myśleć nad następnymi słowami i posunięciami. -Co do sowy, to trzymam cię za słowo- Powiedział już całkowicie spokojnie spoglądając w stronę uroczej brunetki. Spodziewał się takiej reakcji po ataku na napój. Przecież niecodziennie nieznajomy kradnie ci picie. -Wielkie mi halo. Przecież to tylko ślina. Całując się też przecież wymieniasz się z kimś śliną.-Skwitował, po czym postanowił z marszu odpowiedzieć na pytanie koleżanki -Nie, jestem studentem. Zazwyczaj spędzam dnie na nauce. Poza nauką zazwyczaj śpię lub ćwiczę. Tak więc nic dziwnego że nie wpadliśmy dotychczas na siebie. Dziś jakoś tak wyszło że wytoczyłem się z Hogwartu. Taki, czysty przypadek- Znów zaczynał swoje monologi, może ta wyzywająca kobieta sprzed chwili miała racje co do jego gadulstwa ? Kto by się tam tym przejmował. Chłopak nagle wyciągnął butelkę Brandy którą jakimś cudem udało mu się wyratować przed starciem z otyłym huraganem i spytał -Chcesz trochę?
Dzień jak dzień. Stoisko jak stoisko. Najgorsze było słońce, które jak na porę majową dawało we znaki. Całe szczęście, że pod koszulę ubrał koszulkę. Może i czarną, ale zawsze coś z krótkim rękawiem. Do stanowiska podchodziła wiele osób. Uczniowie, studenci, nauczyciele czy też mieszkańcy miasteczka. Czas więc leciał Christianowi dość szybko. Nie ukrywając niektórzy odwiedzający go nieźle byli już wcięci. Ale co mógł zrobić? W końcu nie zabroni pełnoletnim kupowania u niego. Gdy usłyszał muzykę uśmiechnął się i tańczył do rytmu tuż za ladą. Uwielbiał w sumie to robić. Jednak wiadomo z partnerką byłoby o wiele łatwiej i ciekawiej. Odwrócił się tyłem w swym tanecznym kroku. Poprawił trzy butelki, bo gdy chwytał za kolejną usłyszał męski głos, który właśnie prosił o sprzedanie alkoholu. Odwrócił się z wielkim uśmiechem na twarzy i ku jego zdziwieniu przed stoiskiem stała jego narzeczona oraz ten "głupek" Kray. -Witam - powiedział, a jego uśmiech stawał się coraz szerszy -Będzie to czterdzieści galeonów panie Kray - oznajmił po czym wyciągnął z pod lady papierosy i nalał ajerkoniak do szklanek. -Panno Carstairs nauka to nie jest moje jedyne zainteresowanie - spojrzał w jej oczy -Czasami rozerwać się potrafię. Nie wydaje mi się by kiedykolwiek moja narzeczona mogłaby na to narzekać - wypowiadając te słowa miał nadzieje, że Ria się nie obrazi. W końcu nie powiedział w prost, że jego wybranką jest ona. No i nie musiała się martwić, że jej "miłość życia" z kapnie się, że chodzi tutaj o nią. -A może jeszcze dla was losy? -uśmiechnął się, wskazując koszyczek z karteczkami -Powiem wam, że można wygrać ciekawe alkohole czy też papierosy - W sumie to była prawda. Ale nie chciał być w skórze osoby, która wylosowała by Żeglarski Bimber, Papierosy "Bogin" czy też trójkąt Bazyliszka. Jego zdaniem trzeba być odważnym by spożyć te rzeczy. A przy okazji osobę stojące obok mogą mieć niezły ubaw.
Miło było wiedzieć, że dziewczyna nie przestraszyła go swoją śmiałością. W końcu nie każdy facet był dla niej tak wyrozumiały czy też nie uważał jej za tzw. "łatwą". -Będę miała już napisany list w gotowości -zaśmiała się. W sumie czemu nie zaprosić pana mleczna czekoladka do łazienki prefektów na małą kąpiel? Skarciła się we wnętrz za taki tok myślenia. Przecież nie może być nachalna i zbyt yyy.. Pewna siebie? -Co prawda, to prawda. -zaśmiała się ponownie gdy wspomniał o wymienianiu się śliną -A o jakaś aluzją czy też propozycja? -spojrzała na niego lekko podgryzając wargę. Nawet nie wiedziała kiedy na jej twarzy znów pojawiły się rumieńce. Było jej głupio, że co chwilę pali się jak burak. Gdy opowiadał o sobie słuchała go uważnie. Zanotowała w głowie jedynie student, nauka, ćwiczy. W sumie byli do siebie podobni. Nicol sama uwielbiała się uczyć, a każdy jej poranek wyglądał tak samo. Jak? Od razu jak otworzyła oczy wskakiwała w dres i biegała wokół terenów Hogwartu. Uwielbiała dbać o siebie jak i o swój wygląd. -W sumie przypadki są czasami najlepsze. Można wtedy spotkać wielu ciekawych ludzi - nie ukrywając miała na myśli siebie. Spojrzała ponownie na mężczyznę, a on wyciągnął Brandy. -W sumie czemu nie, poproszę - odpowiedziała bez zastanowienia. W końcu mało co piła, wiec mogła sobie pozwolić dzisiaj "zaszaleć"
-Propozycja ? Zależy od tego jak szybko masz zamiar wysłać sowę- zwrócił się do Kusicielki Thomas. Oczywistym było że to jednak była propozycja. Tylko Chłopak nie mógł tego powiedzieć, przecież wyszedł by na kretyna. Byłby głupi gdyby nie chciał nie chciał "zepsuć" tej dziewczyny. Na szczęście z czasem coraz lepiej udawała mu się próba zachowania twarzy w towarzystwie tego Kwiatu. A przynajmniej mu się tak wydawało. Podając butelkę kobiecie nie potrafił powstrzymać się od uwagi odnoszącej się do poprzednich słów dziewczyny -Uważaj na ślinę.- Całą uwagę dokończył delikatnym , nieśmiałym uśmiechem skierowanym w jej stronę. Liczył że zrozumie że ta aluzja była żartem. Nie zawsze tak dobrze dogadywał się z inną żywą i myślącą istotką. Tak jakoś łatwo przychodził mu dialog. Rozmówczyni ani go nie irytowała, ani nie denerwowała. Po prostu czego wymagać więcej ? Przez to że tak idealnie wiedziała jak go kusić jedyne co mu przeszkadzało to ciuchy. Zdecydowanie lepiej prezentowała by się bez nich. "Dzięki Bogu że nie może słyszeć moich myśli" - Thomas westchnął po czym wrócił do obserwowania jak Brunetka radzi sobie z operowaniem butelką.
-Mogłabym nawet teraz zaprosić Cię do łazienki prefektów - powiedziała. Po czym zastanowiła się czy te słowa wyszły na świat dzienny -Ups! Nie słyszałeś tego, prawda? - zapytała cała czerwona jak burak. Nie sądziła, że jej myśli mogą stać się jej słowami. Miała jedynie nadzieję, że mężczyzna się nie zrazi i zostanie. Gdy tylko oddał jej napój od razu się do niego przyssała -Od śliny jeszcze się nie umarło -powiedziała nadal zawstydzona. Ssała słomkę jak oszalała. W sumie chciała mieć cały czas zajęte usta by tylko znów nie palnąć nic głupiego. Co chwile spoglądała na chłopaka. Miał on nie codzienną urodę. Jednak coś było w nim wyjątkowego, co nie pozwalało oderwać jej od niego oczu.. Był wysoki, więc cieszyła, się że siedzi obok. W końcu gdyby wstał nie dosięgałaby mu nawet do ramion. -Może przeniesiemy się w inne miejsce? - Zaproponowała i wstała z ławki -Wole przytulniejsze i mniej zaludnione miejsca - uśmiechnęła się i pociągnęła go za rękę. Nie patrząc czy się zgodzi, czy też nie. Jedyne co zaciągnęła go na dróżkę, która prowadziła do jeziora.
Chciał jej pomóc w jakiś inny sposób niż podanie chusteczki, jednak wiedział, że to nie najlepszy pomysł. Nie był zbyt dobry w zaklęciach leczniczych, więc mógł wszystko pogorszyć, a za to tym bardziej by się mu dostało. Czemu tak bardzo tego nie chciał? Odpowiedź na to pytanie jest prosta, większość ludzi nie lubi być okładana, szczególnie za chęć pomocy. Oczywiście były wyjątki i inne sytuacje, ale to nie miało zastosowania w tej chwili. Uśmiechnął się lekko kiedy mu podziękowała, czy naprawdę potrzebował tak niewiele, aby to zrobić? - Nie szkodzi - rzucił chcąc dodać coś jeszcze, finalnie z tego zrezygnował pozwalając nieznajomej na kolejne próby. Dziewczyna naprawdę nie była zbyt dobra z celowaniu, nie skomentował tego, szczerze nawet nie wiedział jak to zrobić. Nawet nie przyszło mu do głowy żeby ją wyśmiać, każdy ma prawo być w czymś kiepskim. Jedyne co chciał zrobić to pomóc jej wstać, znów się zbliżył, ale ta już sobie poradziła, nie zrozumiał co powiedziała, a potem... zwyczajnie sobie poszła. Lekko zdezorientowany spojrzał na swoją nagrodę, później w stronę w którą ruszyła, nie zamierzał jej śledzić. Cieszyło go to, że komuś w czymś pomógł, choć zakończyło się to trochę dziwnie, nie mógł jednak oczekiwać czegoś innego. Sam ruszył w stronę stoiska z alkoholem, obudziła się w nim dzika ochota na piwo, kupił Simisona i poszedł dalej gdzieś po drodze otwierając butelkę. Przez tą chwilę nie patrzył gdzie idzie przez co zwyczajnie na kogoś wpadł, na szczęście nie rozlewając procentów - Przepraszam - powiedział automatycznie chcąc iść dalej, ale niebieskie włosy sprawił, że w jego głowie włączyło się przetwarzanie. Pierwszą myślą było to, że wpadł na Neptune, ale potem okazało się, że odnalazł koleżankę ze strzelnicy. Ucieszył się, samemu wciąż nie potrafiąc wytłumaczyć sobie tego zjawiska, może tym razem porozmawiają? - Znów się widzimy, jak tam policzek? - zaczął, rzeczywiście zastanawiając się czy już sobie z nim poradziła - Fajne włosy - dodał typowy dla siebie komplement, prosty, ale szczery. Rzadko potrafił wymyślić coś bardziej 'zaawansowanego', najczęściej potrzeba było też odpowiedniej chwili, poza tym praktycznie się nie znali. W końcu wziął łyk piwa, którego tak bardzo potrzebował, nie był pewny czy mógł zaproponować coś podobnego Ivy, wyglądała na dość młodą - Chcesz coś do picia? Nie pomoże to z raną, ale może poczujesz się lepiej. Wybrał bezpieczną opcję, tak było najlepiej.
- Zmusili Cię do stania na tym straganie, czy sam się zgłosiłeś bo nie miałeś nic lepszego do roboty? - Zwrócił się do niego nieco zbyt przesadnie, to że go nie lubił nie oznaczało że mógł traktować go jak znajomego z niższego roku. Nim coś jeszcze powiedział przypomniał sobie że przy nim stoi jego ukochana, szybko się opamiętał i dodał. - Wybaczy mi Pan, potraktowałem Pana profesora jak ucznia. Mój błąd, więcej się nie powtórzy. - Karać go na festynie nie mógł, ale jak najbardziej mogło się to zemścić na lekcjach dlatego też wolał nie ryzykować. Sięgnął do tylnej kieszeni spodni z której wyciągnął galeony, jako że było ich nieco mało sięgnął także do drugiej. Akurat, nie chciało mu się szukać po innych kieszeniach dlatego też dobrze że miał odpowiednią kwotę. Położył mu mały stosik przed dłonią i odebrał fajki, jedną schował do jednej kieszeni kurtki, a drugą do drugiej tak by były pod ręką. Dobrze że miał zapalniczkę, nie musiał jej dokupować. - Jeżeli mogę spytać, może mi Pan opisać swoją narzeczoną? Podać jej imię i powiedzieć co profesor w niej ujrzał. Ja z moją Rią znamy się od kilkunastu lat, już kiedy byliśmy mali ciągnęło nas do siebie. A teraz, wyszło tak, a nie inaczej. - Uśmiechnął się delikatnie i ucałował jej dłoń, którą akurat trzymał. Następnie podał jej, oraz sobie po szklance i dodał. - Twoje zdrowie, moja droga. Myślę że ten napój Ci się spodoba, uważaj bo jest słodki. Zerknął kątem oka na losy, ostatnio jak przyglądał się temu stoisku to widział jak ktoś wymiotował.. może jednak sobie odpuści? - Podziękujemy, nakupiliśmy już się nieźle. Wydałem tu mały majątek, a jeszcze sporo atrakcji przed nami. Może zajrzymy tutaj później, jak będziemy chcieli się nawalić.. chociaż to można zrobić i bez losów. Powodzenia, oby nie było tu tak nudno. - Zaśmiał się pod nosem i kiwnął do Ślizgonki żeby się już ruszyli, jest jeszcze tyle do zwiedzenia.
z/t x2
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Spiorunowała Krukonkę wzrokiem jednak po chwili zaczęła się śmiać. Sytuacja była w sumie zabawna. I może nawet miała rację, w końcu Saga też jej dokuczała i skończyła z zaklejonymi ustami. No ciekawe – karma faktycznie istnieje. Napiła się lemoniady. - Pyszna – rzeczywiście była pyszna, ale dopiero od trzeciego łyku, bo pierwsze dwa wciąż były słone. Wzięła sobie szarlotkę, ale zawahała się przy cukierkach. Co jak trafi na mordoklejkę? Da radę prowadzić stoisko na migi? Kiedy jednak Candi zdecydowała się na ciastko nie mogła pozostać dłużna. - Dobra, jak tak to ja też – zaśmiała się, zamknęła oczy dla większego efektu i wybrała cukierek. Saga jest… okej. - pomyślała zanim włożyła go do buzi – na wypadek gdyby buddyjscy mnisi mieli rację. To był najlepszy cukierek jakiego w życiu jadła. Odetchnęła z ulgą. Pies Sagę trącał, tak przy okazji. - Powinnaś otworzyć cukiernię, wiesz? - wzięła od niej pół ciastka - Mhm, zdecydowanie powinnaś. Rozejrzała się po okolicy i zobaczyła, gdzie kręci się najwięcej ludzi. Wskazała Candidzie stoisko z alkoholem. - Już wiemy kto nam kradnie klientów – właściwie nie było to ani trochę dziwne. Nagle ją olśniło – Wiem! – krzyknęła i bez słowa wyjaśnień rzuciła się do swojego stoiska. Chwyciła magiczne ciastko i… ręka zawisła jej nad zwyczajnymi. - Wiesz co, lepiej wezmę twoje – na chybił trafił wzięła blok czekoladowy położyła wszystko na tacce i pognała do stoiska @Christian Wise. - Dzień dobry panie profesorze – uśmiechnęła się szeroko – Zgarnął pan całe zainteresowanie – zażartowała – Zastanawiałyśmy się z Candidą, czy może mógłby pan polecić ludziom nasze stoiska jak już będą stąd odchodzić? – wskazała ręką w odpowiednim kierunku, po czym postawiła przed profesorem tackę z wypiekami – To żeby pan nie musiał rekomendować w ciemno. To – wskazała swoje ciastko - jest doprawione eliksirem, więc radziłabym zostawić na później. Ale to nic groźnego – obiecuję. Dziękujemy. Miłego dnia. W podskokach wróciła do swojego stoiska.
Mikkel przyszedł na festyn głównie dlatego, że można było się nieźle wzbogacić w różne jakże interesujące rzeczy. Niezbyt był obecnie w nastroju do zabawy, więc jak na razie stwierdził, że skorzysta tylko ze stoisk z magicznymi przedmiotami. Najbardziej mu zależało na zdobyciu wielu, ale tanich rzeczy, więc zdecydował się na kategorie "Nudne, ale za 5 galeonów". Wylosował jakieś całkiem użyteczne przedmioty. Przede wszystkim dostał takie rzeczy, które faktycznie były warte więcej niż te 5 galeonów. Zdobył metamorfoamulety, rozmach grubej damy i zwykłą tiarę, z czego był najmniej ucieszony. Nie chciał zbytnio się z nikim integrować, więc nawet nie zaczynał żadnych rozmów. Chociaż widział nie jedną śliczną pannę, z którą chętnie by się zapoznał. Dzisiaj jednak nie był jego dzień. Zdecydowanie wolał się trzymać na uboczu. Może w jakimś innym miejscu będzie bardziej skory do zabawy. Tu przyszedł jedynie się "wzbogacić". Więc zaraz po zakupach ruszył w kierunku pozostałych miejsc przeznaczonych na festyn.
Po przygodach w centrum parku Lancaster, zrobiła się trochę głodna. Od razu poczuła woń naleśników i pierożków, dochodzących ze stoiska @”Edward Harper”. Niestety nie skierowała się tam, chociaż żołądek nalegał. Dziewczyna postanowiła spróbować eliksirów, mimo, że nie miała z nimi przyjemnych doświadczeń. - Poproszę ten o zielonej barwie i zapachu mięty, a no i może ten o smaku waty cukrowej. – Powiedziała do sprzedawcy, po czym czekała, aż wręczy jej fiolki. Oczywiście, wpierw zapłaciła. Nie miała pojęcia dlaczego to robi. Postanowiła najpierw zacząć od tego ostatniego. Wata cukrowa była dobra, więc może nie zwymiotuje od razu. Nie miała pojęcia co to był za eliksir, jednakże woń i smak jakiś taki znajomy... no niestety nic z tego. Jolene nie zgadła, ale dostała nagrodę pocieszenia w postaci małej fiolki Eliksiru Lokomocyjnego. Mikstura, która roznosiła zapach mięty nic jej nie mówiła, więc nici z wygranej. Natomiast ostatni rozpoznała od razu - Veritaserum! Kolejnym celem Lancaster okazało się stoisko z magicznymi przedmiotami. Wzięła te za pięć galeonów i otworzyła worek. Prychła śmiechem. Figurka Grubej Damy - no nieźle. Idąc w kierunku stoiska z alkoholami, nie że od razu miała pić. Po prostu, akurat jakoś tak, natknęła się na ciastka @Harriette Wykeham. Nie kojarzyła dziewczyny, ale za to miała ochotę spróbować jej wypieków, ponieważ wyglądały smakowicie. - Jedno zwykłe ciasteczko. - Wolała nie ryzykować z tymi magicznymi. Zapłaciła dziewczynie i rozpoczęła powolną degustacje. - Strasznie słodkie te ciastko... - Odparła z pełną buzią, starając się zjeść je, jak najszybciej.
Eliksiry: mała fiolka Eliksiru Lokomocyjnego, Veritaserum Przedmioty: Rozmach Grubej Damy Jedzenie: 1x ciacho Harriette Wydane galeony: 35g
Ivy nawet nie pomyślała o tym jak jej ewakuacja mogła wyglądać. Po prostu zrobiła z siebie głupka, który nadaje się jedynie do targania ze sobą trzech pluszaków (skrzętnie unikała wybrania akromantuli, wcale nie przypadkowo!), a któremu nawet włosy muszą zrobić się niebieskie. Chociaż, to może akurat był największy plus tej całej strzelnicy. Nie można już było z niej żartować, bo nie wyglądała na blondynkę. Cóż, w każdym razie wybrała się na dalsze zwiedzanie, coś tak czując, że dzisiaj zaszaleje. Na festynie było naprawdę wiele do zwiedzenia, a kieszonkowe Ivy trochę nie pozwalało na rozrzutność, ale nie ma tego złego. Wciąż liczyła na to, że niedługo dopadnie się do karty kredytowej Heikkonenów i będzie sobie mogła lekką ręką rozdawać pieniądze do woli, ale do tego czasu była skazana na liczenie. Niebieskowłosa poprawiła odruchowo czerwoną koszulę, obciągając ją do dołu, kiedy dotarła do miejsca na piknik. Te wszystkie stoiska robiły wrażenie, ale chyba bardziej przerażały ją kolejki. Poza tym, czuła, że niejedzenie śniadania zdecydowanie było jej największym dzisiejszym błędem. Rozejrzała się wokół. Alkohol, papierosy, ciastka… to niezbyt nadawało się na zaspokojenie buntowniczego żołądka, także wybór Iv był prosty do odgadnięcia. Skierowała się do budki z naleśnikami i pierożkami, jaką obsługiwał @Edward Harper. Przystojny, starszy kolega trochę zawstydzał szesnastolatkę, ale może właśnie dzięki temu zdecydowała się na wzięcie udziału w ruletce. Zrobienie czegoś spontanicznego z reguły pomagało jej we wróceniu do naturalnej równowagi i… tak też było tym razem, ale bardziej dlatego, że pieróg, którego wyłowiła z miseczki był tak piekielnie ostry, iż odgryzienie połowy za jednym razem wydawało się być okropnym błędem, jaki został zrozumiany dopiero po fakcie. Krztusząc się i plując, dopadła dzbanka z mlekiem opróżniając szklankę niemalże na dwa ogromne łyki, nim przypomniała sobie, że to bezcelowe. Następny łyk przetrzymała w ustach, ciesząc się z chwilowej ulgi, nawet nie zwracając uwagi na to, że diabelski pierożek leżał gdzieś w piasku koło jej trampek. Krzyżyk mu na drogę! Ivy popatrzyła na Edwarda z pewnym wyrzutem, kiedy odbierała od niego dużą porcję mixu pierożków, ale trochę przeszły jej fochy, kiedy poskubała kilka z nich. Taka porcja to było dla niej za dużo, więc resztę po prostu niosła przed sobą, rozglądając się za następną zdobyczą. Wypatrzyła ją na stoisku @Cándida Feliciana Miramon, od której zakupiła lemoniadę truskawkowo - arbuzową. Zgodnie z napisem na tablicy, skosztowała napoju przy stoisku. - Naprawdę pyszna, dzięki! - zwróciła się do Krukonki, posyłając jej uśmiech, nim udała się obok, do @Harriette Wykeham, aby zakupić od niej trzy „zwyczajne” ciasteczka. Nie ma to jak nazwanie zwyczajnym dwudziestocentymetrowego potwora! - Wow, jesteś szalona. - westchnęła blondynka, kiedy wylosowała sobie trzy ciasteczka. Jeszcze nie wiedziała, że jedno z nich pełne jest kminu rzymskiego, drugie smakuje jak lukrecja, a trzecie jest słodkie jak diabli! Na razie jedynie kupiła, chcąc jeszcze pozwiedzać przed konsumpcją. Posłała Ettie wymowną minę, sugerującą, że po festiwalu muszą się złapać, żeby pogadać, a potem odeszła w stronę magicznych worków. Tam wzięła się za wybieranie trzech tanich przedmiotów oraz jednego ze środkowego pułapu, ale wtedy ktoś na nią wpadł, prawie wytrącając jej z rąk pierożki i ciasteczka, ale niestety rozlewając jej też trochę lemoniady na koszulę. A ten ktoś to był… - To Ty! - zauważyła odkrywczo, kiedy okazało się, że wpadła na chłopaka poznanego na strzelnicy. Zarumieniła się lekko, kiedy zrozumiała jak bardzo to było nietaktowne, ale jego pytanie nagle sprawiło, że nieco się skwasiła. - Chyba okej. Odpowiedziała @Ettore Halvorsen, nawet nie wiedząc, że na jej twarzy widniała teraz cienka czerwona linia, mająca predyspozycję na stanie się w przyszłości piękną blizną. Zignorowała plamę na ubraniu i przeniosła znowu spojrzenie na worki, wyciągając z nich pozwijane uszy dalekiego zasięgu, jakieś dziwne i obrzydliwe szklane oko (już nawet wiedziała komu je wrzuci do zupy), metamorfamulet oraz figurkę Grubej Damy, o której nie wiedziała nic poza tym, że podążała za nią wzrokiem. Nieco zaniepokojona brakiem czegoś ciekawego, westchnęła ciężko, spoglądając tęsknie w stronę dwóch stoisk. Eliksirów i papierosów, ale już nawet wiedziała co wybierze iii wtedy nagle spojrzała na Ettore, który mówił coś o piciu. Spojrzała na swoją lemoniadę, a potem na Gryfona, nagle widząc jak świta jej coś w głowie. - Nie… ale możesz kupić mi Feniksowe i Wizz-Wizzy Platinium? Oddałabym Ci pieniądze w szkole... bo jeszcze się uczysz, prawda? - sprytnie wykorzystała fakt, że Ettore wyglądał na zdecydowanie od niej starszego i uśmiechnęła się bardzo uroczo przechylając przy tym głowę, licząc na to, że nabierze się na jej urok osobisty. Dokonała szybkich obliczeń i już wiedziała, że nie będzie miała pieniędzy, żeby mu oddać. Cwaniak, nie ma co! Licząc na to, że chłopak się zgodził, odmaszerowała w stronę stoiska z eliksirami, licząc, że zaraz do niej dołączy, a w tym czasie wybierając sobie eliksir o zapachu mięty oraz o smaku waty cukrowej. Po wypiciu pierwszego, ostatnie trzy godziny zupełnie wyleciały jej z głowy. Zapomniała od kogo kupiła ciastka, pierożki i lemoniadę oraz skąd ma przy sobie aż tyle pierdółek. Nie wiedziała też kim jest Ettore, ale jedno było pewne - pamiętała, że chodziło o eliksir zapomnienia. W nagrodę dostała go w prezencie, a chociaż nieco się tego obawiała, skosztowała też tego miętowego. Tutaj również zgadła, a strzał amortencji padł wprost na pewnego ucznia z Dubaju, który pewnie wracał właśnie z jej fajkami. Och, wspaniale. Nie ma to jak jeszcze większa porcja ośmieszenia. Jej niebieskie oczy nagle zrobiły się nieco szkliste, a spojrzenie utknęło w jego twarzy. Już nawet silny zapach morskiej wody, kakaowego balsamu do ciała i sosnowych igieł (jej amortencji) jakoś zatarł się w jej pamięci, kiedy go ujrzała. No co, po prostu nagle się zakochała!
Obliczenia: Eliksiry: 6 i 4, 5 i 4 Worki: 4 (przydatne), 4, 5, 1 (nudne, ale za 5g) Pierożkowa ruletka: 6 Ciasteczka „zwyczajne” Harriette: 6, 6, 4 Zdobywam: z poprzedniej lokacji mam pluszową lunaballę, dementora oraz mantykorę, a teraz zdobywam eliksir zapomnienia i amortencję, uszy dalekiego zasięgu, metamorfamulet, szklane magiczne oko, rozmach grubej damy Wydaję: 60G
Rose poczuła się na chwilę jakby na drugim planie, ale przecież przez chwilkę mogła to wytrzymać. Działo się to tak szybko, że nawet nie zdołała poznać dziewczyny. Pewnie jeszcze kiedy będą miały ku temu okazję. Nie zdążyła nawet skończyć o tym myśleć, a już była objęta przez Lotkę. Na wieść o tym, że miałaby ochotę nawet się napić odruchowo się uśmiechnęła. Miała wrażenie, że jej Rudowłosa czyta w jej myślach. - Dobrze, w takim razie chodźmy najpierw coś zjeść, a później napijemy się. Mi też przyda się trochę luzu. - Mrugnęła do niej i złapała tak, że już objęte szły w stronę miejsca na piknik. Dochodziły stamtąd przepyszne zapachy, więc musiało być tam też jedzenie. Faktycznie było. Budek było na prawdę wiele, więc pewnie ciężko będzie im się na cokolwiek zdecydować. Stanęły mniej więcej na środku, mając wszystkie propozycję w zasięgu wzroku. - Proponuję najpierw jakieś naleśniki, później ciastko na deser, a na koniec kupimy coś do picia, usiądziemy na trawie i to wypijemy. - Pogładziła ją po ramieniu. - Pasuje?
Skrzywił się zauważając efekty swojej nieuwagi. Może i nie rozlał swojego piwa, ale za to sprawił, że dziewczyna ubrudziła się własnym napojem. Nie żeby ta jakoś bardzo się tym przejmowała, jednak i tak postanowił coś z tym zrobić. Szybko odnalazł w głowie zaklęcie, które powinno sobie z tym poradzić i rzucił je, co sprawiło, że po plamie nie było już żadnego śladu. Uspokoiło go to, no i poza tym jego myśli szybko przerzuciły się na to co robiła Yv. - Tak, to ja - odpowiedział nie wiedząc jeszcze czy dziewczyna cieszy się z ponownego spotkania czy może nie bardzo. Nie zamierzał okazywać swoich emocji, nie wtedy, kiedy dopiero się poznali. Był nieufny, miał podstawy, aby tak się zachowywać, nie chciał rozczarowania, tak więc dystansował się praktycznie do wszystkiego. Była w tym jakaś metoda, nie nastawianie się na nic konkretnego sprawiało, że porażki go tak nie denerwowały. Nie wywoływały też zbędnych przemyśleń. Ot znów pojawił się w nim poszukiwacz szczęścia, tym razem ostrożny. Przytaknął na jej odpowiedź na temat policzka, uznając, że dalsze ciągniecie tego tematu nie będzie najlepszym pomysłem. Nieznajoma i tak zdawała się zbyt zażenowana tym epizodem. Pozwolił jej również na wrócenie do swojego zajęcia, jedynie obserwując, będąc ciekawym co wylosuje. Popijał przy tym piwo i nie myślał już o niczym konkretnym, czekając na obrót spraw. Znów ucieknie, kiedy stanie się coś niechcianego? Oczekiwał tego, kiedy ta patrzyła najpierw na swoją nieszczęsną lemoniadę, a potem na niego. Było to nieco podejrzane, może nagle przypomni jej się, że ubrudziła się przez niego, wykrzyknie to z wyrzutem i sobie pójdzie? Nie, nie myśl za dużo, nie było to łatwe, wiedząc, że często zachowanie kobiet było nieracjonalne. Pozostawmy jednak te przemyślenia, jeszcze by mu się za to dostało. - Jeszcze się uczę - powiedział celowo unikając przytaknięcia na jej prośbę. Nie wiedział ile Ivy ma lat, ale wyglądała na dość młodą i tu właśnie zapaliła mu się czerwona lampka. Dzięki temu urok osobisty nieznajomej niczego tu nie zdziałał, choć ciężko było go zignorować. Nie dodał niczego więcej do swojej wypowiedzi, między innymi dlatego, że znów poszła w swoją stronę. Dobrze wiedział czego od niego teraz oczekuje, uśmiechnął się nieznacznie o tym myśląc, miał już pewien pomysł jak to rozegrać. Częścią tego planu było kupienie papierosów o które go poprosiła. Oddalił się, aby to zrobić po czym odnalazł ją w tłumie i do niej podszedł. Nie wspominał nic o swoim zakupie, chowając paczki w kieszeni, trochę niepewności nie zaszkodzi. Niestety, jego wspaniały plan musiał nieco ustąpić temu co zdezorientowało go zaraz po tym jak ponownie zobaczył Heikkonen. Nie sprzedawali tu narkotyków prawda? Nie, tylko alkohol i eliksiry mogły spowodować coś z serii tego co się rozgrywało. Alkohol nie działał tak szybko, a widząc, że stoją właśnie przy stoisku z tym drugim powoli wszystko się klarowało. A może znów chciała włączyć swój urok osobisty patrząc na niego niczym kot ze Shreka? Zobaczymy. - Coś się stało? - zapytał kontrolnie, nie wiedząc jeszcze jak zareagować. Kobiety to interesujące istoty, serio.
Gdyby tylko Seth potrafił to ocenić obiektywnie, pewnie stwierdziłby, że mało osób w ogóle lubi przebywać w jego pobliżu. Był na tyle niekomunikatywny i zamknięty w swoim własnym, ostro zwariowanym świecie, że czasami wręcz wydawało się, iż zagadanie do niego mogło zakończyć się padnięciem trupem… a przynajmniej tak to niekiedy wyglądało. Prawda była taka, że on, jak nikt inny, nosił w sobie ogromną dawkę indywidualizmu oraz agresji, a także niezrozumienia dla zasad panujących w społeczeństwie. Nieważne jak bardzo by się starał, zawsze prędzej czy później dopadały go wyrzuty pochodzące od innych. Tyle, że nie potrafił się nimi przejmować… chociaż nie było to regułą, bo czasami rozsądne argumenty potrafiły dotknąć go do żywego, ale zwykle był raczej odporny na bezsensowne jęczenie. Był jaki był, a to, że jeszcze nie zwariował było prawdziwym wyczynem. Już od dawna nie miał z nikim kontaktu. Odkąd tylko wyszedł ostatnio z mieszkania Isolde, zdarzyło mu się jeszcze parę razy pojawić w pracy, kilka razy w sklepie ze spożywką i… to było właściwie tyle. Zamykał się w domu, okrutnie pustym bez szalejących w nich Echo i Flory i rysował lub czarował. Całymi dniami, aż do kompletnego znużenia lub gdy oczy zaczynały odmawiać mu posłuszeństwa po wielu godzinach kreślenia kresek na papierze. Gdyby nie ten styl życia, pewnie już dawno stałoby się z nim coś złego lub gorzej - komuś mogłoby się stać. Próba podawania dłoni czy objęć były częścią jego własnej, wymyślonej terapii. Skoro z Mandy i dziewczynkami to działało, to dlaczego nie miałoby również sprawdzać się w przypadku Isolde? Była dla niego równie bliska, a Seth z zadowoleniem mógł stwierdzić, że trzymanie jej ręki wcale nie wywoływało w nim negatywnych emocji. Ba, był nawet pozytywnie zaskoczony, że to było takie… miłe. Słuchał o tym, jakie atrakcje jeszcze mogą znaleźć w okolicy, a potem po prostu kiwnął głową, jak zawsze nie kłopocząc się odpowiadaniem za pomocą słów. Dla niego cisza zawsze była piękniejsza od słów i w tejże pozostał naprawdę bardzo długo. Po prostu podążał za Bloodworth, pozwalając jej na podążanie szlakiem atrakcji, które on już zdążył zwiedzić. Patrzył z zainteresowaniem jak jej woda zamienia się w ten sam symbol, jaki sam wyczarował kilka minut wcześniej. Godło Gryffindoru było bardzo chodliwe w dniu dzisiejszym, a smoki… nawet trochę go rozczuliły, ale to raczej dlatego, że były malutkie. Seth potrafił wykazać się zaskakującą łagodnością, gdy była mowa o opiece nad młodszymi uczniami, swoim rodzeństwem czy nawet magicznymi stworzeniami. Te z zasady raczej za nim nie przepadały, pewnie instynktownie wyczuwały, że jest w nim coś dziwnego, ale nie uciekały od kostek Isolde, kiedy stał niedaleko za nią, także w sumie i tak uznał to za niewielki sukces. Lekko się przygiął, opierając dłonie na kolanach i obserwując jak stworzonka kręcą się wokół jej nóg. Nic się nie odezwał, ale coś w ułożeniu jego warg wskazywało, że podobała mu się ta scenka. Nie spodziewał się prezentów, więc wyprostował się zaskoczony, gdy smok zaczął szybko wspinać mu się po ramieniu, zadrapując nagą skórę bicepsa drobnymi pazurkami. Sprawnie pochwycił jego ogon między palce i na moment zesztywniał, zastanawiając się gdzie go schować, nim po prostu wsunął go do kieszeni, gdzie zapadł się do połowy swojej długości. Ogniomiot był trochę mniej ugodowy niż wij. Rozglądał się wokół siebie, a wyglądał przy tym tak, jakby zastanawiał się co tutaj zaraz zbroić. Lyons popatrzył na jasnowłosą z jakąś dziwną, nienazwaną przez jego samego emocją. Wdzięczność? Radość? Coś podobnego. - Dziękuję. - powiedział po prostu, splatając swoje palce z jej nim przemieścili się dalej. - Eliksiry. Poprosił, gdy znaleźli w pobliżu stoiska wypełnionego buteleczkami. Oczy mu rozbłysły. To była taka skryta pasja Setha za czasów szkolnych. Później trochę z nich wyrósł, ale liczył na to, że jeszcze choć trochę będzie pamiętał co poniektóre formuły. Wybrawszy jeden eliksir o jasnozielonej barwie oraz dwa o zapachu mięty, zabrał się za próbowanie. Ogromnym niefartem okazało się to, że nie odgadł żadnego z trzech wylosowanych wywarów, ale chyba wiedział na co można było to zrzucić. Na pierwszy ogień poszedł eliksir tęczowy, więc Seth był zdecydowanie pochłonięty sennymi marzeniami. Nie potrafił ich szybciej przerwać, więc w zasadzie przez jakieś dziesięć minut był wyłączony z użytkowania. Dlaczego tylko tyle? Ano Lyons był naprawdę potężnym facetem. Taka dawka pewnie porządnie podziałałaby na kogoś mniejszego. W każdym razie, kiedy się obudził, miał mocno rozmarzony wzrok. Zamrugał kilka razy, zaskoczony nagłym rozbudzeniem. - To było… intensywne. - stwierdził, ściskając grzbiet nosa i próbując przywrócić się do świadomości. Nawet nie zauważył, że w czasie jego drzemki, smok postanowił uwić sobie w jego włosach, notabene wygolonych po obu stronach głowy, przytulne gniazdko. Pominął nie tylko to, ale również fakt, że przed sekundą wypił odrobinę rozcieńczonego Felix Felicis oraz eliksir otwartych zmysłów. Sam nie wiedział jak to się stało, że tego nie odgadł, ale odpowiedź przyszła mu do głowy dopiero wtedy, kiedy figurka poruszyła się na jego głowie. Momentalnie odczuł ten ruch jak przyjemne drapanie i aż przeszły go ciarki. Ten wywar przyjemnie mu się kojarzył z pewnym schowkiem na składniki… - Chyba trochę wyszedłem z wprawy. - stwierdził, zupełnie niezrażony swoją porażką, a jakiś niespodziewany błysk w jego oczach mówił, że chętnie próbowałby do skutku, gdyby tylko Isolde go stąd nie odciągnęła… więc może lepiej niech pójdą losować worki?
[fabularnie niech losują je po lub w poście Isolde, rzucę sobie kostkami, bo się boję, że mi festyn zamkniecie zanim do tego dojdzie xd]
Kostki: eliksiry - 6 i 3, 5 i 3, 4 i 2 Worki (hehs, jak zaawansowane obliczenia xD) - 1: 5, 4, 2, 6, 4, 6; 2: 1, 1, 3, 5, 2, 6 ; 3: 3, 2, 6, 3, 3, 1, 3, 2, 6, 6, 5, 6; niespodzianki: 2, 4, 3, 6, 1 Już mam: nauczone zaklęcie Ydwyf fi yn gwlychu oraz Ex Animo, eliksir chroniący przed ogniem, punkt z zaklęć, figurkę chińskiego ogniomiota (od Isolde), eliksir osłabiający Worki - pluszak dementor, 2xfałszywe pióro, fałszoskop , 2xłajnobomba, 2xomnikulary, przypominajka, samopiszące pióro, błękitna butla, 2xtiara, 4xzłoty znicz - pozytywka, rozmach Grubej Damy, szklane magiczne oko, bezoar, peleryna niewidka Wydaje: 32G na eliksiry, 240G za 6 worków „rzadkie”, 120G za 6 „przydatne” i 60G za 12 fantów za 5G czyli łącznie… 452G
Cormac dość długo się zastanawiał, czy odwiedzić miejsce, w którym się zbłaźnił. Rzucił okiem na kompas wskazujący to miejsce i podrapał się po głowie. Skoro jego marzeniem jest się tam znaleźć, to chyba powinien pójść. Podszedł do stoiska z eliksirami przywitany przed tego samego sprzedawcę. Nie usłyszał komentarza do jego wybryków, co wziął za dobrą kartę. A może mężczyzna nie chciał go odpędzić głupim komentarzem i zarobić? Mniejsza, zakupił dwa najdroższe eliksiry korzystając z pieniędzy grubaski. Pierwsza próba była...fatalna. Nie miał bladego pojęcia jaki eliskir dostał, postanowił zaryzykować i go wypił. Po chwili wisiał już jakieś pół metra w powietrzu. Lewitacja, ale bomba! Wział do ręki drugi eliksir i...ej, czy one nie wyglądają tak samo? Powąchał i z uśmiechem pokiwał głową. Tym razem udzielił prawidłowej odpowiedzi i uzyskał w nagrodę dodatkowy flakon eliksiru. No to sobie chwilę polata.
Nathaniel nadal męczył się z ubocznym skutkiem uroku zamieniającego w bobra i szczerze miał już tego dosyć. Cieszył się jednak, że doświadczona czarodziejka zmieniła go chociaż z powrotem w człowieka, bo pewnie w formie bobra nie pokazałby się już w żadnym miejscu na festiwalu. Naprawdę, dlaczego akurat musiał oberwać takim urokiem? Nie mógł po prostu dostać w czerep jakąś Drętwotą? Może by trochę pobolało, ale przynajmniej nie musiałby się przed nikim wstydzić i tłumaczyć ze swojej dziwnej przypadłości. W każdym razie, nie było co płakać. Chłopak ruszył dalej, nie zamierzając sobie psuć zabawy. Jego nogi zaprowadziły go na miejsce piknikowe z przeróżnymi barwnymi stoiskami, jednak to jedno z nich przykuło jego uwagę najmocniej - "Candy". Co prawda Nate nie jadał słodyczy zbyt często, ale pamiętał, że właśnie przy tym stoisku odnajdzie swoją koleżankę z Ravenclaw. Dlatego podszedł do stolika, na którym roiło się od wypieków i cukierków. - Sześć, Cand. Cz...sześć. - Przywitał się z panienką z Calpiatto, co nie do końca mu wychodziło, przez co przeklnął cicho pod nosem. Nawet przekleństwo brzmiało jakoś inaczej, ale jego na szczęście nikt, poza nim samym, nie musiał słuchać. - Wybacz, zamienili mnie w bobra, a potem... eh... - Zaczął się tłumaczyć, ale nadal mówił niewyraźnie, więc zrezygnował w połowie zdania, mając nadzieję, że Krukonka sama domyśli się, co się stało. Zresztą, było widać na pierwszy rzut oka (a raczej słychać), że stał się ofiarą niezbyt ciekawego uroku. - Cukierki! - Mruknął radośnie, i to było chyba pierwsze słowo, które udało mu się wypowiedzieć bezbłędnie. Czar działał już coraz słabiej i chłopak miał nadzieję, że niedługo uwolni się od tej przeklętej wady wymowy. Na razie humor miał mu poprawić tajemniczy cukierek, za którego Cole zapłacił jednym galeonem. Potem zaczął przeszukiwać stos cukierków, wyciągając wreszcie ładnie zapakowany słodycz. "Spróbujmy" - Pomyślał, odwijając papierek. Wrzucił cukierka do ust i w tym momencie zaczął żałować tego, że nie wybrał któregoś z tak smacznie wyglądających wypieków. Nie dość, że wybrany przez niego smakołyk był słodki jak diabli, to jeszcze należało go uznać za typową mordoklejkę. Widać było, że osiemnastolatek ma problem z pogryzieniem tego czegoś, bo cały czas międlił swoim otworem gębowym, próbując przełknąć to ohydztwo. Naprawdę, Cand? Jak chciałaś go tak urządzić, to mogłaś chociaż uprzedzić... Nate nie mógł nawet otworzyć ust, żeby skomentować nieprzyjemne przeżycia, które towarzyszyły mu w tej chwili. Pokazał więc tylko dłonią na swoją buzię, a potem na stojące obok lemoniady, patrząc przy tym na pannę Miramon błagalnym spojrzeniem. Może coś do picia pomogłoby mu pozbyć się tej mordoklejki? O ile oczywiście będzie w stanie w ogóle otworzyć usta, żeby wlać w siebie jakikolwiek płyn... Oj, na tym festiwalu zdecydowanie nie miał szczęścia.
Uśmiechnęła się nieskromnie. Była niemalże pewna, że wszystko jej wyszło, w końcu lubiła spędzać czas w kuchni, łączyć składniki i próbować nowych smaków. Dziwnym trafem uczniowie Calpiatto specjalizowali się akurat w magicznym gotowaniu. Z jednej strony mieli już zawód, jeżeli przykładali się do nauki, ale z drugiej – musieli szukać pracy poza miejscem zamieszkania, byłoby ich za dużo w jednym miejscu. Może tym Candida powinna się zająć w przyszłości? Harriette chyba pomyślała o tym samym, co odrobinę krukonkę zawstydziło. Co innego słyszeć, że coś ci wyszło, a co innego, że masz taki talent, że powinnaś prowadzić własny interes. Prędzej zostałaby szefem kuchni w jakiejś restauracji; w końcu nie interesowało ją pieczenie tylko ciast. – Nie nadaję się do tego, zbankrutowałabym jeszcze przed otwarciem – zironizowała. – Ale wiesz, chyba spróbuję się gdzieś się na praktyki dostać, może potem załapię się na staż. W końcu będę musiała skończyć szkołę. – Nie chciała się usamodzielniać, nie chciała zostać sama w czterech ścianach, a była niemalże pewna, że gdyby życie jej do tego nie zmusiło, nie wychodziłaby do ludzi. Spojrzała z podziwem na gryfonkę. – Jesteś genialna, jeśli on się tu pojawi, to dziewczyny na pewno wpadną, żeby zobaczyć, czym tak zachwyca się profesor. – Pokiwała głową z uznaniem. Nawet nie krzyczała, że Harriette właśnie kradnie jej ciasto. Pod koniec wyjdzie na to, że więcej oddała za darmo niż sprzedała, ale w końcu wcale jej na tych pieniądzach nie zależało. Przyglądała się z daleka, jak dziewczyna zagaduje profesora i wciska mu czekoladowe ciasto. Gryfonka była zdecydowanie bardziej miła niż Krukonka i potrafiła podejść człowieka tak, żeby zwrócił na nią uwagę i jeszcze jej zawtórował. Przynajmniej takie wrażenie odniosła, a @”Christian Wise” wydawał się mężczyzną, który chętnie spełni prośbę ładnej dziewczyny. Żeby zachęcić go jeszcze bardziej, Candy uniosła dwa woreczki z losami, a potem na lizaki dookoła. – Myślisz, że poleci? – zapytała, jeszcze przez chwilę obserwowała profesora, którego chyba trochę skonfundowało. – Może nie lubi słodyczy? – To byłaby katastrofa. Chociaż może lemoniada, bez cukru!, by mu zasmakowała… Dziwnym było to, że to niby Candy lepiej gotowała, a większość ludzi lgnęła do Ette i jej ciastek, które nie były bezpieczne. Czyżby dziewczyna nie chwaliła się ludziom, że najlepszą kucharką nie jest? Może to też wina jej braku znajomości – chętni ufali tym, których znali w jakimś stopniu. Candy mogła przecież dodać wszystkiego, żeby tylko zrobić ludziom psikusy. A ona się tak starała! Jakby zmarkotniała wewnętrznie i już prawie wyrzuciła z pamięci plany o kucharzeniu, kiedy pojawił się Nathaniel. O tak, on z pewnością tu podejdzie, chociaż – o ile Candy dobrze pamiętała – za słodyczami nie przepadał. – Seplenisz? Bobra? – Wyraźnie widać było niezrozumienie w jej oczach. Czy tu naprawdę groziło jakieś niebezpieczeństwo? A może to ona miała szczęście? Kiedy przypomniała sobie o Sadze i mordoklejce, a także słonym ciastku Harriette, pomyślała, że chyba tak, naprawdę miała szczęście. Chciała uprzedzić chłopaka, że może trafić na bardzo… specyficzny cukierek, ale nie zdążyła. Ludzie mają tendencję do tego, że robią coś, zanim pomyślą, że może to nie jest takie bezpieczne i genialne. Nawet otworzyła usta, ale zaraz machnęła ręką, skoro puchon wziął słodycz do ust i wyraz jego twarzy się zmienił. – Harriette, chyba zrobiłam za dużo mordoklejek! – parsknęła, domyślając się, że Nathaniel właśnie na niego trafił. – Bezpieczniej było wziąć los – zauważyła. – Teraz będziesz musiał się trochę wysilić, żeby coś nam powiedzieć – zaakcentowała. Z uniesioną brwią patrzyła na nowy migowy puchona. – Możesz, możesz, całkiem za darmo – przytaknęła – chociaż nie wiem, jak chcesz się teraz napić. – Sięgnęła po kubeczek i pokazała na dzbanki. Niech chłopak wybierze, który smak woli.