Choć w inne pory roku to miejsce służy do zabawy na wrotkach, to w zimę w pełni rozkwita. Tor zamienia się w ogromne lodowisko, pięknie oświetlone i udekorowane. Idealne miejsce, żeby pobawić się ze znajomymi, albo trochę potrenować. Zwykle pełno tu uczniaków z Hogwartu, którzy nie raz stawiają właśnie tutaj pierwsze kroki na lodzie. Ponad torem fruwają setki migoczących lampionów. Na to miejsce rzucony jest czar, dzięki któremu nie potrzeba wcale grubych kurtek ani szalików. Łyżwy/wrotki wypożyczane są za darmo!
Autor
Wiadomość
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Skoro już się zgodził, w życiu by nie odpuściła wyjścia na lodowisko. Nawet do głowy jej nie wpadło, że jego dłuższe przebieranie się mogło oznaczać próbę zniechęcenia jej. Była tak szczerze i dziecięco zachwycona tym, że mogła z przyjacielem pojeździć, że nawet jakby ten specjalnie uciekał przed nią oknem, ona uznałaby to za przypadek. Na miejscu z najwyższą nabożnością wyjęła i włożyła swoje ukochane figurówki, bardzo ciasno je wiążąc, a następnie wsunęła na nie różowe ocieplacze, w końcu trzeba było dbać o ścięgna, gdy jeździło się w zimnie. Choć można było to uznać za teoretycznie niemożliwe, gdy tylko stanęła na lodzie, jej uśmiech tylko się powiększył i jeszcze bardziej rozpromienił. Obróciła się dwa razy wokół własnej osi, rozkładając z radością ręce, po czym zaczekała na Artiego. Obiecała sobie samej, że w razie czego będzie starała się łapać Krukona. Może nie była największa wzrostowo, ale lepiej jeździła niż poruszała się na własnych nogach i miała świetny balans na lodzie. Oczywiście, jej własne utrzymanie Artiego i jej zależałoby od tego, z jakim impetem chłopak by upadał, duża siła na pewno powaliłaby ich obojga, ale zwykłe poślizgnięcie? Bez problemu mogła go podtrzymać… No chyba, że jego upadek wziął ich dwójkę z zaskoczenia. Krukon ledwo stanął na lodzie, dokończył zdanie i już leżał, a uściślając siedział. Remy uważała się za kogoś, kto miał nienajgorsze na tym świecie refleksy, ale przy tym ona sama nie zdążyła zarejestrować co się stało, kiedy on zdążył upaść. Postanowiła powstrzymać i chichot i cisnące się na usta pytanie „jak?!”, za bardzo cieszyła się tym wyjściem, żeby głupkowatymi zaczepkami go zniechęcać. - Zobaczysz, nie będzie – uśmiechnęła się do niego promiennie i zachęciła ruchem ręki, żeby spróbowali się trochę przejechać. Była tuż przed nim, jadąc tyłem tak, żaby cały czas mogła z nim rozmawiać i w razie problemów podać ręce do podparcia. – Musisz tylko wyczuć lód pod ostrzami, za kilka minut twoje ciało się przyzwyczai – pokiwała głową z największym w to przekonaniem, przecież już wiele razy pokazywała komuś, jak jeździć! – I naprawdę dziękuję ci, że mogliśmy tutaj przyjść! – wyćwierkała, patrząc na niego szczenięcymi oczami. – To ogromnie, ogromnie dużo znaczy! – gestykulowała tak bardzo z największym przejęciem rękami, że aż dziwne, że od tego nie odleciała. To, czego się nie spodziewała, to to, że Artie był wyjątkowym przypadkiem nietrzymania się lodu. Udało im się chwilkę pojechać, Krukon nawet złapał trochę momentum w swoich ruchu! A później zrobił tak spektakularny upadek, że Remy nawet wypadając z rotacji skoku nie byłaby w stanie go powtórzyć. W jednej chwili jechali, w drugiej, jakimś Merlinim trafem, Artie tak poślizgnął się na swoich łyżwach, że jednocześnie nogi mu się rozjechały, skoczył na szczupaka i w tej pozycji poleciał do przodu jeszcze z metr, chyba tylko szczęściem wymijając samą Remy. Dziewczyna była w takim szoku, że znów nie zdążyła go złapać, choć w tym przypadku zostałaby po prostu przez niego staranowana. - Na Merlina! Artie! – szybko przy nim kucnęła i obejrzała jego twarz, całe szczęście nigdy nie był rozcięty. – Wszystko w porządku? Nie kręci ci się w głowie? Jeżeli nie czujesz się na siłach, to możemy zamiast tego wypić gorącą czekoladę! – pytała i proponowała bardzo szybko, chcąc się upewnić, że na pewno czuł się dobrze i to na tyle, że była gotowa zejść z nim z lodowiska. Jeśli po tym upadku Artie zdecydował się kontynuować, Remy zaczęła jeździć obok niego i pokazywać mu na swoim przykładzie, jak różne partie jej ciała są ułożone względem siebie i jak powinien układać nogi do podstawowego ruchu naprzód.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Po drugim upadku, w dodatku wprost na twarz, niemal zupełnie stracił jakiekolwiek chęci do dalszych prób jeżdżenia na lodzie. Przy dobrych chęciach trzymał go chyba tylko zapał Moony i fakt, że naprawdę zależało mu na jej szczęściu; fakt, że wierzyła w jego umiejętności, zdecydowanie popychał go do tego, żeby spróbować jeszcze raz. Posłuchać profesjonalistki. Głęboko odetchnąć i pozwolić sobie na następną próbę, nawet jeżeli już przeokropnie bolał go nos i miał wrażenie, że dawno zaczął z niego krwawić. Jak się cieszył z tego, że tym razem zatrzymało się na zwykłym wrażeniu i niczym więcej.
Nie chciał gorącej czekolady. Pokręcił głową na propozycję, znowu wstał, znowu miał zamiar spróbować. Musiało mu się w końcu udać. To nie miało prawa być takie trudne, żeby zaraz miał znowu upaść, leżeć na tym torze i przesuwać się powoli, najlepiej przez skutek oddziaływania na niego magii, bo tak będzie prościej.
Równowaga. Poprawne ruchy. Lewa, prawa... czy na odwrót? Chociaż, to wcale nie było takie skomplikowane, jak patrzył na Harmony. Wyglądała... naturalnie, chociaż ten fakt wcale go nie dziwił. Była w swoim żywiole; kochała to robić, a on czuł się jak ostatni debil, próbując robić dokładnie takie same ruchy. Pewnie nie były takie pełne gracji, ale to wszystko zaczęło przynosić swoje efekty. Łyżwa za łyżwą, stopniowo coraz szybciej i sprawniej; w końcu puścił barierkę...
- Działa - zauważył półszeptem; był zaskakująco bliski uśmiechu. Zachował ostrożność na ledwo kilka dodatkowych sekund, upewniając się, ze wcale nie musi się niczego trzymać, zanim trochę przyspieszył swoje ruchy i w końcu spojrzał na instruktorkę. - Jak jeszcze jeździłem, to głównie dla szybkości. Nie umiem za bardzo robić jakichś... sztuczek czy innych obrotów - przyznał, sunąc dalej przed siebie. - Nawet nie wiem, czy chcę próbować.
To mogło być dla niego gwoździem do trumny. Jeżeli upadłby kolejny raz, to chciałby tylko zejść. Póki się utrzymywał, było naprawdę dobrze. Nie czuł potrzeby więcej kombinacji i dodawania sobie atrakcji. Mógł nawet jeździć przy Moony i patrzeć, co ona robi. To byłoby zdecydowanie wystarczające.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Starała się mu na spokojnie wszystko wytłumaczyć, bo skoro się zgodził, a przeczuwała, że niekoniecznie z powodu nagle zrodzonego zamiłowania do łyżwiarstwa, to jej punktem honoru było sprawienie, żeby wyjście na łyżwy było jak najmilszym przeżyciem. Przy okazji sama sobie zanotowała w głowie, że to nie wystarczało jako odwdzięczenie się za jeszcze jedną próbę Artiego w stanięciu na nogach i że później zdecydowanie musiała coś na podziękowanie wymyślić. Teraz jednak skupiła się na jeździe. Tłumaczyła, jak się układać względem ruchu, jak uniknąć niepotrzebnych spięć, jak się ustawić, by lód zaczął pomagać, a nie tylko stanowić barierę. Jeden krok za drugim, najpierw na spokojnie, później coraz szybciej i płynniej, chłopak zdawał się powoli wyłapywać właściwe ustawienie. Remy uważnie go obserwowała, chcąc wyłapać najmniejszą nawet stratę równowagi, żeby tym razem na pewno nie pozwolić mu upaść. Ale nic takiego się nie działo, gdy tylko Krukon dał sobie chwilę na przypomnienie sobie jazdy, wszystko zaczęło się dla niego składać w całość i już zaraz nawet nie musiał trzymać się barierki! Dziewczyna zaśmiała się w głos i zaklaskała w dłonie z zachwytem, widząc, jak znalazł swój balans i komfort w tym wszystkim. - Działa, bo i łyżwiarz zdolny – uśmiechnęła się wesoło, szczerze przeszczęśliwa, że mu się udawało. A już największych radość w tym wszystkim sprawiło jej, gdy zobaczyła, że przyjaciel nawet całkiem się rozchmurzył. Nie chciała być tak odważna, by powiedzieć, że mu się to bardzo podobało, ale na pewno nie wyglądał jak ktoś zupełnie obojętny na ten mały sukces. – Spokojnie, jeździmy dzisiaj tak, jak ty chcesz! Zanim nauczyłam się jakichkolwiek sztuczek, musiałam ze sto razy lód całować – pokręciła głową na samo wspomnienie swoich pierwszych prób CZEGOKOLWIEK. Zresztą i teraz, ćwicząc trudniejsze elementy, upadki były stałą częścią treningu. – A chyba na coś takiego się nie pisałeś! – wyszczerzyła się do niego głupkowato, wyraźnie zadowolona ze swoich drobnych żartów. Jechała obok, po prostu ciesząc się wspólnym spędzaniem czasu. Chociaż każda chwila na lodzie z przyjaciółmi była powodem do radości, teraz, kiedy pozwolili sobie trochę przyspieszyć, było jeszcze wspanialej. Uwielbiała uczucie wiatru we włosach, gdy sunęła po gładkiej tafli, a dzielenie tego momentu z kimś jej bliskim było jednym z najlepszych uczuć! Emocjonowała się łatwo i żyła pełnią swojego przeżywania, dlatego aż podrygiwała co kilka kroków z ekscytacji, że mogli się razem dobrze bawić. - To jak tam ferie? Nie zanudziłeś swojego krukońskiego tyłka, kiedy mnie nie było? – zapytała zaczepnie, nie mogąc przestać się uśmiechać. Pewnie gdyby teraz stali na ziemi, szturchnęłaby go lekko, ale na lodzie grzecznie się przed tym powstrzymała.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Uczenie się przez obserwację i własne działanie, poparte wprowadzeniem w tematykę przez kogoś, kto na tym się zna, zdecydowanie było dobrym doświadczeniem. Nawet napędzało go do działania, przez co śmielej wykonywał następne ruchy i pozwolił działać pamięci mięśniowej, która, o dziwo po takim upływie czasu, nie radziła sobie najgorzej. On sam nie radził sobie najgorzej, a jak na kogoś nieprzepadającego za ruchem, było to zaskakujące dla niego samego i zdecydowanie rozwiało ewentualne niepokoje, czy inne niechęci.
Nawet pochwały napełniły go dumą i wypełniły ciepłem, chociaż na jego twarzy nadal nie pojawił się uśmiech. Po prostu czuł się pewniej, ruszał się pewniej i swobodniej, przez co zaraz mógł obrócić głowę w kierunku Moony, kiwając głową na potwierdzenie, że jej słucha i naprawdę docenia, że wykazała się cierpliwością i wyrozumieniem, a do tego przystaje na jedyny warunek, jaki miał — bez sztuczek. Może i też zbyt gwałtownych ruchów. Zresztą, sama pewnie miała tego już dość przez treningi, podczas których musiała spotykać się z lodem jeszcze częściej niż on dzisiaj; może i lepiej, że teraz tylko jeździli, przy okazji sprawdzając, do jakiej prędkości mogą się rozpędzić, żeby wspólnie się utrzymywać?
- Pisaliśmy na ten temat - zauważył, odwracając spojrzenie od tego, co przed nim, żeby spojrzeć na dziewczynę. - Uczyłem się - wzruszył ramionami - i nie robiłem nic szczególnie ekscytującego. Ale było mi daleko od nudy - przecież jakby było inaczej, nie mógłby być tak pozytywnie nastawiony do dalszego działania. Nie miałby takiej dawki inspiracji twórczej, napędzanej zdecydowanie najmocniej przez innego, starszego chłopaka. - Kiedy masz najbliższe zawody? Może faktycznie coś ci na nie skomponuję?
Tym razem byłoby to jeżdżenie po wodzie; nieszczególnie znał się na tym wszystkim, chociaż jakby chciał, mógłby sporo poczytać na ten temat. Tylko po co, skoro obok miał prawdziwą kopalnię wiedzy, a do tego praktyka, który chyba nie będzie miał problemu, żeby się tym wszystkim podzielić? Zastanawiał się, czy w ogóle będzie potrzebował jej pomysłu na to, co chce pokazać, czy wystarczy mu tylko złapanie inspiracji z jej ruchów. Kto wie, może będzie to ich stała współpraca, jeżeli będzie mu się to dobrze komponowało...
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Nawet gdyby Artiemu nie szło i tak by się z nim świetnie bawiła. Skłamałaby jednak, jeśli powiedziałaby, że nie czuła żadnej różnicy czy preferencji co do tempa. Im szybciej jechali, tym było jej dużo wygodniej, w pewnym momencie przestała w ogóle myśleć o tym, że porusza się na lodzie. Trzymała dłonie złączone za sobą na plecach, pochylała się lekko do coraz szybszej prędkości i skupiła się tylko i wyłącznie na swoim przyjacielu, w pełni ciesząc się wspólnym czasie na lodzie. - No wiem, no wiem, że pisaliśmy – machnęła ręką i uśmiechnęła się do niego ciepło. – Po prostu wiesz, wolę się upewnić, że w trakcie tych ostatnich dni jednak nie stwierdziłeś, że się nudzisz i nie ujeżdżałeś beze mnie hipogryfów – zażartowała i wystawiła do niego język. – Jeju wreszcie! – wykrzyknęła nagle i aż podskoczyła na łyżwach. – Mogę wreszcie to zrobić i język nie zamarza! – ucieszyła się, a zaraz zaśmiała się z tego, z jakiej głupotki miała aż taki ubaw. Cóż, potrafiła być strasznie dziecinna, ale jakoś się tym nie przejmowała, uważała, że lepiej było pozwolić sobie na radość z drobnostek, niż się smucić i ich nie dostrzegać w swoim życiu. Jakież ono mogłoby być wtedy nudne?! To samo zawsze chciała postawić na drodze swoich przyjaciół, jak najwięcej śmiechów. – Nawet nie wiesz jakie to jest uczucie, kiedy nie masz wrażenia, że język ci zaraz odmarznie! Na Merlina jak miło być w Anglii! – zaśmiała się w głos, teatralnie przy tym gestykulując, żeby i jego rozbawić. Jej wygłupy przerwało pytanie i propozycja Krukona. Kiedy usłyszała o terminie zawodów, już chciała rozpłynąć się na miejscu, nigdy nie wymagała od swoich przyjaciół zainteresowania jej kalendarzem, ale gdy oni je i tak wykazywali… W takiej chwili była najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem (tudzież zachmurzonym brytyjskim niebem). Ale kiedy zaproponował kompozycję, sam z siebie, to tak jakby samodzielnie rozpuścił jej serduszko. Remy była prawdziwą mistrzynią w robieniu szczenięcych oczek, ale wtedy, gdy po tym pytaniu spojrzała na Artiego, chyba osiągnęła swój personal best w ich wykonywaniu. Myślała, że ich rozmowa na wizzengerze to były tylko drobne żarty, jeżeli chodziło o kompozycję, on tymczasem mówił to całkowicie na serio. Niedopowiedzeniem byłoby, że była po prostu wzruszona i wdzięczna. Ona cała była wtedy radością. - Ty tak na poważnie? O… Ojeju! – gdyby nie ryzyko wywrotki, pewnie przytuliłaby teraz Krukona. Jego rozwój twórczy był dla niej istotny, w końcu się przyjaźnili, a to oznaczało kibicowanie mu na każdej ścieżce, którą obejmie! A w dodatku łyżwiarstwo było dla niej jedną z najważniejszych rzeczy na tym świecie. – Byłabym naprawdę zaszczycona, gdybym mogła zatańczyć do twojego utworu! Obiecuję! Obiecuję, że jeżeli go skomponujesz, to przyjdę do ciebie ze złotem za ten program! – podekscytowała się, przebierając nogami z łyżwy na łyżwę, była gotowa i teraz zacząć coś wymyślać, nawet jeżeli miałby tylko jedną nutę gotową.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Coś było w tym pomyśle, co nim zaintrygowało. Coś, co sprawiło, że faktycznie miał chęć to robić, chociaż wymagało to od niego dodatkowego zaangażowania, ale z drugiej strony, co to dla niego? I tak robił sporo, do tego dosyć chętnie; komponowanie na występ brzmiało jak coś odpowiedzialnego, a jednocześnie mogło mu pozwolić na poczucie, że w końcu się rozwija. Robi coś więcej, nie do szuflady. Dać poczucie, że to, co tworzy, faktycznie wybrzmi. Faktycznie będzie dla kogoś ważne. Przecież nie miał pewności co do tego, że jego muza traktuje wszystko to, co od niego otrzymuje, całkiem na poważnie, prawda?
Prawie się śmiał. Jakoś tak cieplej mu się w środku robiło na całą dziecinność Harmony. Czasem zapominał, że są w tym samym wieku; samemu czuł się jakoś trzy lata starszy, albo może to przyjaciółka sprawiała, że chciał ją traktować jak własną, młodszą siostrę, której tak naprawdę nigdy nie miał. Skłamałby, mówiąc, że Seaver nie jest mu bliska. Była, naprawdę była, tylko nie do końca wiedział, jak mógłby jej to pokazać w sposób, który byłby odpowiedni. Może te łyżwy faktycznie ją do tego uświadomią?
- Przecież to będzie twoje złoto - przez cały ten czas zerkał na nią jedynie raz na jakiś czas, starając się wykonać takie same ruchy jak ona; pozwalające na stopniowe zwiększanie prędkości. Dopiero teraz, razem z tym zdaniem, skupił na niej wzrok trochę dłużej, pozwalając ciału samemu sunąć po lodzie. - Chcesz mi powiedzieć, że... będziesz chciała podzielić się nagrodą? - a czy to było wyróżnienie? Uniósł nawet kąciki ust w górę, jakby na wzór uśmiechu. Nie czuł się tak, jakby na to w pełni zasługiwał, ale skoro taka była jej decyzja...
- Mam chyba lutnię przy sobie... Albo jak chcesz, możesz mi trochę poopowiadać o tym, jak wyglądają te zawody, żebym mógł cokolwiek wymyślić - szczerze mówiąc, to będzie ciekawe doświadczenie, jeżeli ułoży utwór bez spojrzenia na Valdena. Będzie to pewnego rodzaju odejście od schematu, do którego był już naprawdę przyzwyczajony, a co za tym idzie — coś całkiem nowego. Nieznanego. Nieszczególnie lubił takie rozwiązania, ale wychodzenie spoza strefy komfortu przynajmniej pozwoli mu się bardziej rozwinąć, prawda? - No, chyba że już wiesz, czego potrzebujesz.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Harmony nie wiedziała wielu rzeczy, a życie jeszcze nie zdążyło dać jej trudnych lekcji. To za to, do czego miała absolutną pewność i trzymała się tego całym swoim sercem to świadomość, żeby nigdy niczego i od nikogo nie oczekiwać. Nie chodziło tu oczywiście o takie kwestie jak lojalność w przyjaźni czy bycie ze sobą szczerym, to wchodziło w definicję tego słowa i było jego niezaprzeczalnym zobowiązaniem. Dziewczyna była nauczona, że nie oczekiwać od innych przysług, prezentów. Nie bać się prosić o pomoc, kiedy błądziła, owszem, ale nie wymagać nigdy, że coś tak po prostu dostanie. Dlatego też z taką wdzięcznością podchodziła do wszystkich prezentów, tych mniejszych i większych, drobiazgów, słów czy czynów. I dlatego tak się na nie cieszyła, zupełnie jak dziecko rozpakowujące prezent spod choinki, bo nigdy się ich nie spodziewała. Propozycja Artiego była dla niej niezwykle ważna. Przecież doskonale wiedziała, że chłopak tworzył pod wpływem swojej muzy, że swoje utwory chował do szuflady, jako coś cennego i zbyt delikatnego, by mogła zobaczyć je reszta. Jak więc mogła pozostać obojętna i niewzruszona, kiedy chciał dla niej spróbować czegoś nowego, na pewno trudnego i znajdującego się poza granicami komfortu. No i w końcu czegoś, co przecież usłyszeliby inni. A gdy widziała, że i jemu, czy to ta propozycja, czy jej reakcja, czy może po trochu oba te powody, sprawiło to przyjemność, serce rosło jej jeszcze bardziej. Choć jeszcze się nie uśmiechał, jego oczy się śmiały i to naprawdę je w zupełności wystarczało. Wystarczała jej ta wiedza, że i dla niego było to coś istotnego, a nie tylko słowa rzucane na wiatr (o coś takiego jednak nigdy by przyjaciela nie podejrzewała). - Zamierzam! – uśmiechnęła się do niego ciepło. – Kompozytorzy są za mało doceniani. Bez odpowiedniej muzyki tancerka musiałaby krzyczeć, żeby wybrzmieć. Tylko dzięki wam możemy być subtelni – powiedziała z zachwytem i rozmarzeniem, temat ten był dla niej niezwykle ważny i bliski. Łyżwiarka musiała być piękną i przekonywującą baletnicą, jeżeli chciała podbić serca i noty jurorów. – Moje złoto będzie twoim złotem, obiecuję! – i wystawiła mu mały palec do złożenia pinky promise jako tej najważniejszej z ważnych przysięg. Oczy jej się zaświeciły na myśl, że mógłby już teraz coś zagrać, jednak powstrzymała swoją pierwszą ekscytację i porządnie się zastanowiła. Jeżeli chciał zrobić coś tak cennego, nie wypadało dawać nieprzemyślanej odpowiedzi. - Łyżwiarstwo figurowe na wodzie odbywa się, no cóż, na tafli jeziora. Nie jeździmy wtedy na łyżwach, a specjalnych, zaczarowanych butach. Mamy wyznaczony obszar, mniej więcej wielkości lodowiska, a cała reszta ruchów i skoków jest kalką. Jedynie upadki są mało przyjemne, bo kończysz przemoczony – zaśmiała się, tłumacząc. Dlatego w większości ćwiczyła na lodzie, nawet do wodnego sezonu. Wpadanie co chwila do głębokiego jeziora było mało optymalne, gdy ćwiczyła nowe ruchy. Dopiero przed samymi występami zaczynała jeździć na wodzie, żeby się przestawić. – Zazwyczaj mam układy dość mocno baletowo liryczne. Wiesz, dużo nostalgii, melancholii, poszukiwania szczęścia. Skupienie na oddaniu i odegraniu emocji, dużo przywiązania do szczegółów z artystycznie ocenianej części układu. Chociaż była chodzącym wulkanem energii, jej trenerzy już od dawna wykorzystywali jej silną emocjonalność w lirycznych choreografiach, wiedząc, że będzie w stanie przekazać wszystkie uczucia. - Jak chcesz, mogę pokazać ci jakieś fragmenty układów z poprzednich sezonów, wszystkie pamiętam, jakby były wczoraj – posłała mu promienny uśmiech, przeszczęśliwa, że tak ważna dla niej osoba mogła stać się częścią tej niezwykle istotnej i na tym etapie już nierozłącznej części jej życia.
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Jej słowa naprawdę napełniały jego ciało ciepłem; było mu po prostu miło słuchać, że chce docenić jego pracę i z nim współpracować, nawet jeżeli mogła zawieść się jego wykonaniu na żywo, chociaż tego pewnie nie brała pod uwagę, więc i on nie powinien na ten temat szczególnie dużo myśleć. Nawet nie był pewien, czy czasem nie przeceniała jego umiejętności i nieumyślnie traktowała go jako bardziej zdolnego, niż naprawdę był. Ale to zapewnienie, że przyniesie złoto; że to będzie ich złoto; ta pewność w głosie i jeszcze większa radość, jaką emanowała, sprawiały, że poczuł się pełen determinacji. Teraz musiał zrobić coś, co będzie dla niej czymś naprawdę wyjątkowym; ba, co spodoba się jurorom na tyle, że bezproblemowo dostanie najwyższe noty i zgarnie zasłużone złoto. Tyle trenowała; to było niesamowite, jak bardzo dobrze sobie radziła ze wszystkim. Zupełnie jakby jej doba miała dodatkowe godziny, albo ona sama nie potrzebowała takiej samej ilości snu, jak pozostali.
Słuchał jej miniwykładu z zaciekawieniem, nie chcąc jej szczególnie przerywać. Opowiadała o pasji; swojej pasji. O tym, co ją samą pociągało i sprawiało, że nadal zajmowała się łyżwiarstwem, a nie przerzuciła się na cokolwiek innego, jak, chociażby po prostu taniec. Prawdopodobieństwo upadku na lód czy wprost do wody malało do zera, o ile oczywiście nie planowała ćwiczyć właśnie w takich miejscach. Kiedy tak opowiadała, on już zaczął szukać jakiejkolwiek inspiracji. Już nawet z tonu jej głosu mógł sporo wyciągnąć. Ze sposobu, w jaki jechała. Z mowy jej ciała, wyrazu twarzy, z jej pasji...
Inspiracja przychodzi i odchodzi, ale kiedy już się pojawia, trzeba ją mocno złapać i trzymać tak długo, aż nie wyczerpie się jej całkowicie. - A chcesz mi pokazać układy? - może wtedy wszystko będzie całkiem jasne w jego głowie? Może nie będzie musiał się zamartwiać, że coś się jej nie spodoba? - Możemy zrobić jeszcze kółko, potem mogę zejść i mi pokażesz kilka fragmentów. Potem możemy się przejść na czekoladę, a ja wykorzystam inspirację - zaproponował; wydawało się to być dość dobrym pomysłem. Pojeżdżą jeszcze moment na lodzie, po czym napiją się czegoś ciepłego, żeby obydwoje się rozgrzali, a na koniec faktycznie złapie inspirację, korzystając z niej, najlepiej jak tylko potrafił. Może i napisze następny, dłuższy utwór? I to bez Orfeusza, który normalnie byłby obok, stanowiąc największą inspirację do kolejnych dzieł, płynących spod jego palców...
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Czy chcę? Co to za pytanie! – uśmiechnęła się do niego radośnie. Uwielbiała wszystkie swoje układy, a możliwość pokazania ich, niezależnie od okazji, była dla tak scenicznej artystki czymś niezwykle cennym. Nie wiedziała, czym było chowanie ważnych dla siebie dzieł do szuflady, cała magia jej fachu polegała na tym, że miał prawo istnieć tylko wtedy, gdy cieszył i oczarowywał widzów. – Oczywiście, że bym chciała! Byłoby cudownie, jakbyś chciał je obejrzeć! – i obiecała sobie, że przejedzie je z równą finezją, co wtedy, gdy robiła to przed widownią. Chociaż Harmony nie mogła wprost doczekać się, co Artie by jej wymyślił, a przecież miała pewność, że byłoby to coś pięknego i pasującego, chwila przerwy od lodu dla jego artystycznego naładowania baterii brzmiała jak dobry pomysł. Skoro był gotowy zrobić coś tak osobistego, jak skomponować muzykę, prostym było, że dziewczyna chciała uszanować wszystkie jego bariery, zasady i przyzwyczajenia co do tego. Więc po prostu posłała mu kolejny ze swoich uśmiechów i zebrała się w sobie: - To co? Ostatnie kółku kto pierwszy?! – i ruszyła przed siebie. Jeżeli Artie przypomniał sobie ruchy, wcale nie było tak oczywistym czy zostanie w tyle. Dziewczyna nigdy nie ćwiczyła łyżwiarstwa szybkościowego i nie znała tych ruchów, wiedziała tylko jak nabrać prędkości do sekwencji kroków w figurowym. Dzikim ślizgiem hamowała, gdy była już przy wejściu i aż złapała się barierki, żeby nie pojechać dalej. Nogi spod niej wyjechały, a przed uderzeniem tyłkiem w ziemię obroniło ją jedynie mocne zakleszczenie się dłońmi i wbicie ostrzy w lód. - Utknęłam… - stwierdziła skonsternowana, nie mogąc wstać i zaraz wybuchła śmiechem, po czym po prostu puściła się barierki, żeby upaść i się z tego uwolnić. – No dobra – oznajmiła wesoło, otrzepując się z lodu. – Chyba widziałam gdzieś budkę z czekoladą, idzie?
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Zgodziła się na ten całkiem durny pomysł z wyścigiem. Kosztem tego, że chyba nie zdąży mu pokazać układów na lodzie; dobrze, że miał sporą wyobraźnię, to będzie mógł wyobrazić sobie te jej piękne układy, co zapewne pomoże mu w wymyśleniu pełni utworu. Jego utworu. Ich utworu? Piękny komunizm się tutaj wytworzył; a może raczej handel wymienny? Chyba za bardzo zgubił się we własnym świecie. Chociaż pamiętał, co dokładnie robić, żeby jechać szybciej i szybciej, zupełnie przegapił moment, w którym to przyjaciółka wystartowała i zostawiła go w tyle. Gonienie ją za wszelką cenę mało dało; był za nią, a kiedy kończyli kółko, a ta się już zatrzymywała, stracił ten balans, który tak długo udawało mu się utrzymywać, przez co skończył z nosem na lodzie. Trzeci raz. Tym razem już był pewny, że skończy się to krwawieniem z nosa; tylko prychnął, kiedy się podnosił z ziemi.
- Idę - był już zrezygnowany. Dobrze, że wychodzili z lodowiska; szkoda, że nawet nie pomyślał o tym, żeby najpierw sprawdzić stan swojego nosa. Po prostu oddał łyżwy i ocieplacze, a za moment dołączył do przyjaciółki, z którą już razem ruszyli w stronę budki z gorącą czekoladą. Może przynajmniej nie popatrzy się w język?...