Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ulica Główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty23.07.15 20:04;

First topic message reminder :


ULICA GŁÓWNA


Najdłuższa ulica przebiegająca idealnie przez środek Doliny. Zawsze stanowiła główną drogę transportową. Za dawnych czasów to właśnie przy niej ustawiali się liczni handlarze, odbywały się huczne festiwale i parady. Obecnie, po obu jej stronach można odnaleźć wiele ciekawych miejsc, sklepów, ale głównie są to puby, kawiarnie i restauracje. Dzięki temu jest głównym miejscem spotkań wszystkich mieszkańców Doliny. Poza tym, przy tej właśnie ulicy znajduje się stary kościół, a zaraz za nim cmentarz.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty04.11.19 20:55;

- Nie próbuj krwotoczków, Élé. Już mnie ten pan tutaj porządnie nastraszył jak się z niego wylewał sok wiśniowy. - ale szybko zostało to zapomniane, wszak dzisiaj było Halloween i wzajemne straszenie się było bardzo mile widziane. Przytuliła na chwilę policzek do jego ramienia i uśmiechnęła się do siostry pogodnie. Dziwnie to wyglądało, gdy miała czerwone oczy, a na zębach wampirze kły, a sama Éléonore była niezwykle umalowana. Dźgnęła Rileya w żebra, gdy nazwał się brzydalem. Nie skomentowała tego, ale posłała mu taki wzrok, iż z pewnością będą musieli sobie później poważnie porozmawiać.
Nie chciała dotknąć lampionów. Ten pomysł już się jej nie podobał i pluła sobie w brodę, że o nim napomknęła. Wpatrywała się poirytowana w Rileya, a usłyszawszy zatroskany głos Éléonore zrozumiała, że była dzisiaj kiepską aktorką. Popatrzyła na siostrę i posłała jej ciepły uśmiech.
- Jasne, kochana. Po prostu fajerwerki nie kojarzą mi się z pełnym powagi czczeniem pamięci zmarłych. Zbyt głośne. - udało się jej nawet wymyślić na poczekaniu argument, który o dziwo brzmiał naprawdę sensownie. Mimo wszystko Riley nalegał, co wprowadzało w jej głowie spory mętlik. Czemu tak mu na tym zależało? Przecież to nielogiczne! Gdyby nie zdążyła go poznać, podejrzewałaby go o lekką nietrzeźwość umysłu, a póki co to była jej domena... o czym ta kochana dwójka nie wiedziała i niech Elijah chroni, by nigdy tego nie odkryła. Niezbyt podobał się jej ten pomysł, ale wzięła rileyowy lampion w dłonie i przyglądała mu się z trwogą. Nim jednak podpalił, Éléonore zdążyła posłać swój w rozgwieżdżone niebo. Widząc jak rubinowa łuna zamienia się w kulę ognia, nieco się jej przybladło - włącznie z włosami. Odkąd była z Rileyem zaczęła czuć awersję do wszystkiego, co płonęło. Zupełnie jakby zabrała jego strach, wtłoczyła sobie w żyły i sama się z nim użerała podczas, gdy Riley wykazywał się niebywałą odwagą.
- Zła wróżba? No co ty, Élé. - wydusiła z siebie, ściskając mocno nadgarstek chłopaka. Niemo pytała go czy jest tego absolutnie pewien, a i zaczynała podejrzewać, że jest dzisiaj niespełna rozumu. Albo to ona zrobiła się taka przewrażliwiona. Nie potrafiła się absolutnie zrelaksować. - Potraktowałabym to jak nagłe rozjaśnienie nocy... a przecież masz taki jasny uśmiech. - mówiła i mówiła, a ukradkiem spoglądała na Rileya, by sprawdzić jego samopoczucie. Musnęła trzymany lampion i prosiła go cicho, by nie był ognisty. Wszystko, tylko nic związanego z tym okropnym żywiołem.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty05.11.19 21:36;

A ja już wyciągałem do nich ręce wypełnione krwotoczkami.
- Nie słuchaj wampirka. Są pyszne. - Podsunąłem je obu dziewczynom, muskając wcześniej ramię Elaine, aby wiedziała że tylko sobie żartuje z tym niesłuchaniem jej. - Teraz już nie damy rady nikogo wystraszyć, wszyscy jesteśmy uprzedzeni. - Poczęstowałem je, jeśli miały ochotę, a jeśli nie to wetknąłem cukierki z powrotem do kieszeni.
Rozumiałem niepokój Elaine tak bardzo, że nie musiałem nawet tego mówić. Z pewnością widziała to we mnie. Pomimo zaparcia się, że chcę podpalić lampion, wcale nie byłem aż tak przekonany do tego pomysłu. Ta chwila miała być czystym eksperymentem na żywym organizmie. Trochę okrutnym dla samego siebie, skoro do tej pory omijałem kominki szerokim łukiem, a jednak z jakiegoś powodu uznałem, że nieznaczna eksplozja światełkami mnie nie zabije. Cóż, nie przewidziałem upiornego humoru Halloweenowej zabawy. Wybranie lampionu było banalnie proste. Niepodpalone były niezwykle niewinne. Leżały sobie spokojnie na ziemi i udając kompletnie niegroźne nadawały się do wybrania równie dobrze jak szczeniaczek w schronisku. Kiedy brałem jeden z nich do rąk nie czułem się odważny. Stało się tak dopiero w chwili, w której dostrzegłem zapalarkę w rękach Éléonore. Płomień, który z niej wystrzelił o dziwo nie zmartwił mnie tak jak powinien, ale obudził we mnie odrobinę zmartwienia. A co jeżeli lampion eksploduje zanim się uniesie? A co jeśli zamiast knota podpalę własny rękaw? Te i co najmniej setka innych wątpliwości przemknęły mi teraz przez głowę. Jednakże było już za późno, aby wycofać się bez wzbudzania podejrzeń w starszej Swansea. Popatrzyłem na Elaine. Długo. Trochę zbyt długo jak na zwykłe spojrzenie rzucone sobie w trakcie dobrej zabawy. Nie wtórowałem im w rozmowie, a wręcz wprost przeciwnie - kompletnie zamilkłem. Skupiony na przyglądaniu się własnemu lampionowi, zacisnąłem palce na różdżce. Niepotrzebnie uniosłem głowę, aby zobaczyć wybuch na niebie. Ognista kula przecinająca niebo sprawiłem, że pobladłem. Kompletnie bez zastanowienia chwyciłem dłoń Eli i zmiażdżyłem ją w uścisku, a dopiero później spojrzałem jej w twarz. Nie liczyło się już to, że patrzy na nas Éléonore. Nie byłem w stanie się tym przejmować. Trzęsącą się ręką podpaliłem własny lampion i zaciskając mocno oczy nie potrafiłem na niego spojrzeć. Odwróciłem się bokiem do starszej z dziewcząt, aby nie widziała jak bardzo przeżywam tak zwykłą czynność. Spoglądając na moją ukochaną starałem się przekazać jej wiadomość podprogową. „Wszystko wyjaśnię ci później”, mówiły moje oczy. Na szczęście, że chociaż one były w stanie cokolwiek przekazać. Gula, która narosła mi w gardle i rozdygotane kolana nie wspierały przecież normalnej rozmowy. Nie patrzyłem na niebo. Jeszcze nie. Zamierzałem zerknąć dopiero wtedy, gdy Elaine da mi znać, że jest bezpiecznie i nie leje się z niego szatańska pożoga.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty05.11.19 22:07;

Nie kontrolowała słów jakie kierowała do siostry. Mówiła, aby zagłuszyć narastające zdenerwowanie wywołane napiętą sytuacją. Nie rozumiała skąd takie, a nie inne zachowanie Rileya i z trudem zachowywała spokój. Nic dziwnego, że Éléonore od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. Kto jak kto, ale zna ją bardzo dobrze, zatem bezproblemowo zauważy, że nie potrafi już skoncentrować się na zabawie. Przeklęte lampiony. Nie zareagowała strachem na wybuch kuli ognistej, a cicho syknęła czując bardzo silny nacisk na palcach w chwili rozwiązania magii lampionów. Momentalnie popatrzyła na Rileya z niepokojem i mina, jaką zastała na jego połowicznie spalonej twarzy był dokładnie tym, czego się obawiała od dobrych dwudziestu minut. Tego próbowała właśnie uniknąć, ale jej nie słuchał! Serce jej pękało na ten widok i nie liczyły się już miażdżone palce ani przedzierający się w ich stronę ochroniarze. Odkryli, że jest tu sprytny metamorfomag - wszak pod wpływem silnego stresu wywołanego stanem Rileya, nie siliła się nawet nad zapanowaniem nad kolorystyką włosów i dojrzałością ciała. Bezbłędnie odczytała wiadomość z jego oczu, pokazywały więcej niż myślał. Albo to ona go po prostu już zdołała tak poznać. Oderwała od niego wzrok i popatrzyła na Éléonore błagalnie.
- Musimy iść. Przepraszam, kochana. Przepraszam. - słyszała już głos nabiegających ochroniarzy. Wypuściła lampion w powietrze, kiedy Riley przeciw wszelakiemu rozsądkowi i ten podpalił. Czy on zamierza dzisiaj paść tutaj trupem?! Jej włosy przybrały kolor intensywnej czerwieni. - Pogadamy w domu, dobrze? Ym... - niespokojne spojrzenie skierowane na Rileya, znów na maszerujących w ich stronę ochroniarzy. - Nie martw się, Élé. - zapewniła, aby ta nie postanowiła ich szukać. Wsunęła dłoń na policzek Rileya, aby nawiązać z nim intensywny kontakt wzrokowy. Czerwone oczy, czerwone usta, czerwone włosy. A on blady, przerażony i spięty do granic możliwości. Niepoczytalny masochista.
- Jestem tu z tobą. - nie patrzyła na niebo i jemu na to też nie pozwalała. Zakryła jego kark dłonią i nawet nie mrugnąwszy, rozpoczęła ich głośną teleportację. Jak najdalej stąd, od ognia, od nerwów, od ochroniarzy, którzy odkryli jej metamorfomagiczne oszustwo. Choć pozostawiała tu Éléonore i serce jej się krajało z tego powodu, to przedkładała Rileya nade wszystko. Musiała zabrać go stąd, uspokoić w odpowiednim miejscu, a potem srogo opieprzyć za dzisiejsze zachowanie. Zapewne po powrocie do domu będzie musiała wyjaśnić Élé ich dziwne zachowanie i jak najbardziej to zrobi, jeśli tylko ubierze odpowiedź w odpowiednie słowa.

Teleportowała ich poza Dolinę Godryka.

| zt i zabieram Rileya
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty07.11.19 13:32;

W ramach komentarza odsłonił zęby w szerokim uśmiechu. Ależ wyglądał, był po prostu... wyrośnięty! Choć po prawdzie to nie sama budowa ciała, a po prostu stosunkowo dojrzałe rysy twarzy robiły największą robotę. A w takich sytuacjach jak ta ważna była też umiejętność kłamania jak z nut. Gdyby zaszła taka potrzeba, próbowałby przekonać strażnika, że jest siedemdziesięcioletnim staruszkiem przebranym za młodzieńca, a szansa na powodzenie tego kłamstwa wcale nie byłaby aż tak nikła, jak mogłoby się zdawać. Niektórzy potrafili śpiewać, inni chwytali za serce rysunkami lub muzyką, a Lazar... Lazar po mistrzowsku wciskał ludziom kit. Lepszy taki talent niż żaden.
Słysząc słowa Jerry'ego, w zamyśleniu zagryzł na moment dolną wargę, a potem wzruszył nieznacznie ramionami i wcisnął ruchomą figurkę do kieszeni spodni, uśmiechając się beztrosko. Miał ochotę ją zwędzić, a jeśli okaże się, że w istocie wyniesienie figurki nie jest możliwe, jakoś się z tego wykpi. Do głowy przychodziła mu cała masa pomysłów na uniknięcie ewentualnych konsekwencji.
Zobaczymy. Myślisz, że dobry byłby ze mnie nietoperz? — rzucił rozbawionym tonem, po czym zmrużył oczy, bo poniżej wiszących dyniek zobaczył coś, czego się tam nie spodziewał. Element dekoracji? Nie widział takich wcześniej. — Ej, a to co? — powiedział tuż po tym jak schylił się po ozdobną czaszkę. Ta próbowała zrobić unik, ale jego ręka ewidentnie była szybsza i sprawnie pochwycił niedoszłą uciekinierkę. Nie słyszał o poszukiwaniach i przede wszystkim nie znał tej tradycji, podał ją więc swojemu towarzyszowi z pytającym wyrazem twarzy. — Potrzymaj, rzucę — ewidentnie nie oddawał jej mu na stałe. Wziął nietoperza i cisnął nim w dynię, tym razem nie chybiając. Piniata rozerwała się, a z jej wnętrza wyleciały żelki. Lazar zaśmiał się i całą garść wcisnął sobie do kieszeni – na potem. W tym zaś momencie wrzucił sobie do buzi aż dwie sztuki i przegryzł je, wydobywając z siebie pomruk zadowolenia. Ledwie je przełknął, a kły jakoś dziwnie go zaswędziały. Kiedy przesunął po nich językiem, z zaskoczenia aż otworzył szerzej oczy, skaleczył się bowiem o jednego z nich, nie wiedząc, że mogą być tak ostre. Zignorował zmieszany ze słodyczą delikatny posmak krwi i wyszczerzył się do Jeremy'ego, eksponując nowo nabyte uzębienie.
To co, dasz się dziabnąć tu i ówdzie? — zapytał, unosząc brew i uśmiechając się łobuzersko, wydobywając na światło dzienne wieczorne dołeczek w jednym z policzków. Zjadł jeszcze jednego żelka i wyciągnął rękę ku chłopakowi, jeśli ten chciałby się poczęstować. Odebrał też swoją czaszkę.

Piniaty: 1
Czaszka nr 1: C + 30% za mniej niż 35pkt w kuferku, łapię.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty07.11.19 20:28;

Nie ma czemu zaprzeczać, Lazar nie wyglądał na dwudziestolatka. Poniekąd zazdrościł mu tak dojrzałej aparycji; z autopsji wiedział, że ludzie są skłonni bardziej doceniać właśnie osoby o poważnym wyrazie twarzy. Pracował na recepcji (co go drażniło, bo chciałby być jeszcze bliżej zawodu) w szpitalu, a więc miał do czynienia z ogromną ilością charakterów i podejść do życia. Widząc za kontuarem takiego młodzika nie raz i nie dwa wystawiano jego cierpliwość na próbę. Uśmiech Lazara był stosunkowo niespodziewany, ale tylko udowodnił, że ten człowiek jak chce to może wyglądać groźnie. Czy on aby nie zapomniał, że ma na sobie charakteryzację zombiaka? Cóż rzec, odwzajemnił uśmiech, choć i tak przecież nie mógł go zbytnio dostrzec.
- Cholernie wyrośnięty, ale jakbyś wyhodował sobie mięciutkie futerko to może jakaś laska by na ciebie poleciała. - skomentował szczodrze i powiódł wzrokiem do uciekającego czegoś, co zwróciło uwagę Rosjanina. Otrzymawszy ją do rąk, obrócił ją przed swoją twarzą, próbując sobie przypomnieć czy Matthew mu wspominał o tego typu atrakcjach tutaj. Facet był zawsze najlepiej poinformowany, jednak najwyraźniej go nie słuchał, jeśli wspominał o uciekających czaszkach. - To pewnie jakaś halloweenowa atrakcja. Skoro ucieka, złap każdą to pewnie dostaniesz za to jakiś bonus albo zadzieje się jakaś magia. Szczegóły pewnie zna mój kumpel ze Slytha, Gallagher. - podsunął mu dodatkowe nazwisko, którego mógłby się chwycić w razie potrzeby. Przyjezdny, to wypada pokazać się od najlepszej strony i w razie czego służyć kontaktami. Potrafił sobie wyobrazić, że niektórym osobom trudno odnaleźć się w innym klimacie, kulturze wśród obcokrajowców mimo, że Lazar nie wyglądał na zagubionego. Dobrze sobie radził, a i bezproblemowo walnął w dynię i zgarnął cukierki. Parsknął śmiechem widząc zielonkawego zombie z wampirzym uzębieniem.
- Wiesz co, jakbym leciał na facetów to może bym się dał dziabnąć. - roześmiał się, zwracając mu czaszkę i częstując się chętnie jego żelkami. To nic, że też mu wyrosły takie zęby. - Masz na nich krew, idealny dodatek do kłów. - skinął mu głową, zauważając, że nietoperz został po prostu skradziony. Wbrew wszelakim pozorom Rosjanin mu tym zaimponował. Odsunął nieco kaptur, aby przesłać mu pełne uznania spojrzenie. Poprosił o drugiego nietoperka, zamachnął się byle jak i walnął dynię jedynie z boku, co i tak przyniosło oczekiwany efekt. - Żelki, urwę im wszystkim głowy, muahahaha. - zarechotał i wsypał całą garść do ust, zapominając poczęstować nimi Lazara. Odruchowo jeśli już coś jadł, to na całego i bez oporów. - Oj, zapomniałem poczęstować. - przeprosił i absolutnie nie zauważył, że zbladł na tyle, aby przypominać kolorystycznie nie tylko wampira, a raczej już truposza. Brakowało zgnilizny tu i ówdzie, poza tym nie oszukujmy się, wyglądał zbyt wesoło jak na kogoś, kto miał przypominać zwłoki. Powinni go pakować do kostnicy w tym stanie, a ten dalej suszył wampirze zęby, czując się w na imprezie jak ryba w wodzie.
- Okay, widzisz tę ślicznotkę? - szturchnął go, wskazując na @Éléonore E. Swansea. - Wygląda jak idealna ofiara. Co o tym sądzisz? - poruszył zaczepnie brwiami, zapraszając do zrobienia psikusa ponętnie odzianej dziewczynie, której aż prosiło się o zmazanie makijażu, by zobaczyć jakie piękno skrywa.
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty09.11.19 20:01;

Gdyby ktokolwiek poleciał na nietoperze futro, to ja chyba nie byłbym zainteresowany taką osobą — powiedział po chwili namysłu, zupełnie poważnie, choć przecież był świadom, że słowa Jeremy'ego były zwykłym żartem. Bez względu na intencje Gryfona, skłoniło go to do przemyśleń, z tych zaś wyciągnął następujące wnioski. Erotyczne zafascynowanie zwierzęcym futrem brzmiało mu jak niezdrowe zapędy, o których wolał jedynie słyszeć, aniżeli doświadczać ich we własnym życiu. Zgrabnie omijał przy tym wszystkim temat kobiet, nie chcąc już na samym początku znajomości zbyt nachalnie zaznaczać, że na uwadze tej konkretnej grupy nieszczególnie mu zależy. W każdym razie nie w sposób, który chłopak miał na myśli. Nie wstydził się tego kim jest i w jaki sposób patrzy na świat, ale zwyczajnie nie było powodu, by mu to oznajmiać. Przecież heteroseksualne osoby nie obwieszczały wszystkim jaka jest ich orientacja, dlaczego więc on miałby to robić, zachowując się tym samym, jakby było to coś niewłaściwego?
Lazar nie wyglądał na zagubionego i zdecydowanie taki nie był. Nawet gdyby zaradność nie była cechą jego charakteru, musiałby wypracować ją w sobie, by być tu gdzie jest teraz. Musiał radzić sobie od najmłodszych lat, bo nigdy nie miał niczego podanego jak na tacy. Prawdę powiedziawszy był w pewnym sensie wdzięczny matce za to, że nie potrafiła zająć się nim tak dobrze, jak należało – gdyby jego dom choć trochę bardziej przypominał dom, może na zawsze utknąłby w Rosji, nie czując aż tak palącej potrzeby żeby szukać dla siebie czegoś lepszego.
Cóż, warto było spróbować. Gdybyś zmienił zdanie to wal śmiało, mam jeszcze całą kieszeń żelek, a Ty wyglądasz apetycznie — puścił do niego oczko, po czym zawtórował mu śmiechem, dając mu tym samym spokój. Dostał wyraźnego kosza, nawet jeśli jego „podryw” nie był ani zbyt konkretny, ani natężony i bliżej mu było do spontanicznego zrywu graniczącego z żartem. Nie przejmując się tym, podał mu drugiego nietoperza i obserwował jak ten sprawnie rozrywa dynię jednym rzutem, a potem zajada się słodyczami tak jakby widział je pierwszy raz w życiu. Przypominał mu jego samego, tyle że w pierwszych latach nauki w Souhvězdí, kiedy nie przywykł jeszcze do dobrobytu. W głowie pojawiła mu się myśl, że może chłopak ma problemy finansowe i głoduje? Uśmiechnął się do niego i pokręcił głową.
Nie przepraszaj, mam swoje. Poza tym chyba byłeś bardzo głodny. — Z grzeczności starał się, żeby w tonie jego głosu nie było zbyt wiele troski i współczucia, z doświadczenia wiedział, że nie tego się chce, kiedy rzeczywiście jest się w gorszej sytuacji. Odnotował sobie w głowie, że może kiedyś mógłby coś mu ugotować – oczywiście zakładając, że poza tym jednym wieczorem będą utrzymywać ze sobą kontakt.
Powiódł spojrzeniem, szukając nim wspomnianej ślicznotki. Widział ich tu co najmniej kilka, chociaż w kilku przypadkach trudno było określić – możliwe że uroda niektórych powodowana była jedynie silnym makijażem i w drugą stronę: niektóre upiorne charakteryzacje mogły zasłaniać naturalne piękno dziewcząt. Musiał rozejrzeć się też dlatego, że do tej pory zwyczajnie nie zwracał większej uwagi na płeć piękną zgromadzoną na tym festiwalu, bardziej niż wampirki, podobali mu się hrabiowie Dracule. Wyciągnął różdżkę
Gotowy? — upewnił się niby, ale tak naprawdę i tak rzuciłby zaklęcie. Co zresztą zrobił, gdyż pod wpływem jego niewerbalnego locomotor, chłopak uniósł się w powietrzu. Bawił go pomysł chłopaka i nie chciał, by ten się z tego wycofał. Nie był to szczególny akt koleżeństwa z jego strony, bo aż za dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że taki wybryk przykuje uwagę służb bezpieczeństwa, te zaś najpewniej sprawdzą wiek ponętnego dementora i sprawa się rypnie. Wiedział o tym, ale dla własnej rozrywki i tak ochoczo na to przystał.
Powrót do góry Go down


Aurora C. I. Dear
Aurora C. I. Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.53 m
C. szczególne : obrączka na palcu
Galeony : 655
  Liczba postów : 439
https://www.czarodzieje.org/t17615-aurora-c-i-dear#494266
https://www.czarodzieje.org/t17621-eule#494434
https://www.czarodzieje.org/t17616-aurora-c-i-dear
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty11.11.19 0:32;

Aurora była pewna, że jej mąż da radę coś wymyślić, nawet będąc w biurze. Skoro w trakcie zwykłego patrolu mógł uskakiwać przed Avadami, to załatwienie sobie jakiegoś przebrania nie powinno sprawiać wielkiego kłopotu. Zawsze mógł wysłać tę swoją cudowną sekretarkę zamiast po herbatę, to na Pokątną po jakiś kostium do Madame Malkin. Ona sama też przecież organizowała wszystko na ostatnią chwilę, a zajmowanie się dzieckiem wcale nie dawało o wiele więcej wolnego czasu niż praca w biurze. Nie mogła sobie tak po prostu zostawić dziecka, żeby zająć się czymś innym, a nie chciała bardzo mocno obciążać matki Doriena. W końcu odstawiła Willow do babci dopiero w momencie, kiedy mała już zjadła i była gotowa do spania. Nie chciała przeszkadzać swojej teściowej, poza tym było jej głupio, że jej jedynym zajęciem jest tylko opieka nad córką i przekazuje czasami to brzemię babci. Przez to że całe życie spędziła praktycznie samodzielnie, nie lubiła się kimś wysługiwać. I chociaż wiele razy była zapewniana, że dziadkowie chętnie zajmą się wnuczką wystrzegała się tego kiedy tylko mogła.
Tym razem bardzo chciała się wyrwać z domu. Po ostatniej katastrofie jaką było ich wspólne wyjście na zaręczyny Emily i Nathaniela potrzebowała takiego oderwania się od rzeczywistości. Dorienowi trochę zajęło, żeby ją udobruchać (i gra słów w tym przypadku jest przypadkowa), ale w końcu mu się udało i w miarę mu wybaczyła nieinformowanie jej o próbach zabójstwa wycelowanych w jego osobę. Miała tylko nadzieję, że jej mąż zapamięta sobie, że o takich rzeczach żonie się mówi. Nawet jeżeli to ją zmartwi, nie może ukrywać przed nią takich istotnych informacji. Już sam fakt, że ciężko jej było dostać się do akt tamtej sprawy pokazywał jak bardzo Dear nie chciał, żeby ona dowiedziała się o tym wszystkim. Cham, ale biorąc pod uwagę, że niby zrobił to żeby się nie martwiła, to słodki cham.
Oczywiście musiała być w centrum wydarzeń. Spokojne wyjście z domu nie było jej pisane. Na szczęście nie wydarzyło się nic złego, jednak wystraszyła się. Cóż, w końcu to Halloween, atrakcje mrożące krew w żyłach. Dosłownie. Już po chwili Magomedycy doprowadzili sytuację do porządku, a ona mogła ponownie zająć się poszukiwaniem własnego męża.
Wydawałoby się, że znalezienie dość wysokiego mężczyzny nie będzie zbyt ciężkie, jednakże jeżeli samemu miało się trochę ponad 160 centymetrów wzrostu zadanie to nie należało do najłatwiejszych. Rozglądała się, próbując znaleźć tę znajomą sylwetkę, ale nigdzie nie mogła go wypatrzyć. I wtedy poczuła dłoń na swoim pośladku. Już miała się odwrócić i przyłożyć różdżkę do krtani delikwenta, który się na to odważył kiedy usłyszała jego głos. Przekręciła oczami, po czym odwróciła się w stronę bardzo odważnego pana Dear, który stał obok niej z głupim uśmieszkiem. Wyglądał tak zabawnie z tymi wąsami narysowanymi piórem, że parsknęła śmiechem i zapomniała co chciała powiedzieć.
- Wyskoczę z kapelusza, jeżeli ty wyskoczysz ze spodni. - Przygryzła wargę, po czym chwyciła swojego magika za rękę i pociągnęła w stronę pierwszej atrakcji, którą okazały się rozgrywki w karty. Aurora spojrzała na swojego męża, po czym przesunęła się bliżej, żeby usłyszał jej głos w dość głośnym harmidrze.
- Zakład, że z nim wygram? - Wskazała na niemieckiego czarnoksiężnika. Co jak co, ale powinni złapać nić porozumienia z racji takich samych korzeni.
- Możesz wybrać swoją wygraną - dodała, żeby jeszcze bardziej zachęcić męża. Po chwili usiadła do stolika z duchem i podjęła z nim jakiś luźny small talk w ojczystym języku, czekając na rozpoczęcie rozgrywki.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty11.11.19 17:59;

W istocie, Lazar nabrał powagi, a na ustach Jeremy'ego utrzymywał się śmiech. Rościł sobie prawo do ciągłego żartowania, a co za tym idzie ich ofiarami padało jego najbliższe towarzystwo. Wsunął dłoń w głęboki kaptur, aby podrapać się po rozczochranych włosach. Przez kilka krótkich chwil przyglądał się w zastanowieniu Lazarowi. Czyżby kolejna osoba w jego okolicy, która wolała facetów? Dzielnie znosił akceptował fakt, że jego dwaj najlepsi kumple ze sobą chodzą, całują się i przytulają gdzie się da, ale jeśli w żartobliwym tonie Lazara tkwi prawda to powinien zastanowić się nad sobą. Zamiast otaczać się pięknymi kobietami, w jego towarzystwie pojawiają się faceci o innej orientacji. Miał ogromną nadzieję, że to nie jest jakaś sugestia losu...
- Jestem kościsty i powoduję niestrawność. Poza tym w tym stroju przynoszę nieszczęście, to wiesz... nie ma co ryzykować połamania twych kiełków. Takie fajne. - zaśmiał się, choć odrobinę nerwowo. A może to z nim jest coś ewidentnie nie tak, skoro miał pecha z dziewczynami? Matthew wkładał mu do głowy, iż tak nie jest, a jednak mimo wszystko znów nawiedziła go ta myśl. Rodzina go nie chce, dziewczyny go nie chcą... Treść tych myśli wybudziła pilną potrzebę wlania w siebie trochę alkoholu. Może po imprezie tutaj wyciągnie na to Lazara? To Rosjanin, nie powinien odmówić.
- Chłopie, ja to mam chyba dwa żołądki, bo zjem wszystko. Wybredny nie jestem. - wyszczerzył się, a żeby Lazar to widział to nieznacznie się pochylił w jego kierunku, by odsłonić nieco kaptura. - Jedyny minus mieszkania poza Hogwartem to brak dobrego żarcia. Zamawiam sushi, ale portfel jęczy, że za drogo. Czasem mój współlokator coś ugotuje... o Merlinie, jakbyś zjadł jego żarcie to byłbyś chyba w siódmym niebie. Serio, polecam nazwisko Schuester, Hufflepuff. - podsunął mu kolejną osobę do zapamiętania i dołączył do tego osobiste rekomendacje żywieniowe. W istocie wiele lat był biedny jak mysz kościelna i dopiero od dziesięciu miesięcy jest w stanie się samodzielnie utrzymać, jako - tako wykarmić i mieć nawet jakieś oszczędności. Powinien zwolnić z zamawianiem żarcia i nauczyć się chociażby podstaw gotowania...
- Jasne! Dawaj, ziomuś i trzymaj mnie równo. - poprawił kaptur, naciągnął rękawy na dłonie i stanął w rozkroku, gotów utrzymywać równowagę podczas lewitacji. Uniósł się nad ziemią i po paru pierwszych zachwianiach udało się wyśrodkować siłę zaklęcia. Skinął na znak, że można zacząć działać. Zbliżali się do nieświadomej @Éléonore E. Swansea. Gdy byli nieopodal, rozpoczął grę aktorską.
- Łyy... awuuuu.... yyyy.... aghrgh....daaaaaaj... daaaaaj.... duuuuuuszszszszęęę.... daaaaj.... awrght.... - nie miał pojęcia jak prawdziwe dementory działają i czy w ogóle wydają z siebie te dźwięki, a więc improwizował. Gdyby chociaż trochę słuchał profesroa Volarberga na OPCM to by posiadał tę informację. Pochylił się nad ramionami dziewczyny, położył swe ukryte łapska na jej barkach i zacisnął mocno, bełkocząc nad jej uchem. - Duuuusza....muahahaha - zarechotał iście upiornie i miał ogromną nadzieję, że Lazar go nieco teraz uniesie w powietrzu, by mógł sugestywnie pociągnąć Éléonore ku górze.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty11.11.19 22:17;

Czaszki: A (piąta próba – nieudana)

Po tym co wydarzyło się pomiędzy nim a Skylerem nie miał ochoty przebywać w Hogsmeade ani chwili dłużej. Wiedział, że halloweenowa impreza odbywa się również w centralnej części miasteczka w Dolinie Godryka, więc to właśnie tam zdecydował się teleportować i kontynuować zabawę w samotności. No… „zabawa” to może zbyt duże słowo, ale zamierzał się napić, więc kupił sobie niewielką buteleczkę whiskey po drodze, którą to schował do kieszeni diabelskiego płaszcza. Dobra, właściwie to kupił trzy, a dwie z nich wypił na szybkiego już przed sklepem, ale lepiej było o tym nie mówić. Ważne, że wreszcie dotarł na drugą już tego wieczora Noc Duchów, starając się zorientować w tym tłumie przebierańców. Wyglądało na to, że organizatorzy przygotowali sporo atrakcji, ale zanim zdołał zadecydować, od której z nich powinien zacząć, podszedł do niego jakiś nieznajomy mężczyzna. Podobnie jak on ubrany był w kostium diabła, przy czym jego był kompletny i o wiele bardziej realistyczny. Matthew może i sam by to przyznał, gdyby nie fakt, że staruszek stwierdził, że wygląda tragicznie i że gdyby to od niego zależało, to wyrzuciłby go z terenu imprezy.
- A pierdol się pan… – Mruknął pod nosem, odchodząc dalej, bo niespecjalnie widziały mu się takie bezsensowne kłótnie. Ktoś na poważnie przykładał tak dużą wagę do halloweenowych strojów? Nie dość, że miał aktualnie o wiele większe problemy na głowie, to jeszcze nagle zaczęło mu burczeć w brzuchu. Z przyjemnością więc skierował się w stronę stanowiska z piniatami, o którym właśnie gaworzyła grupka innych przechodniów. Tutaj przynajmniej można było coś rozwalić, a w obecnym stanie właśnie tego było mu trzeba. Niewiele myśląc, złapał za jedną z figurek nietoperzy i rzucił nią z dużą mocą, rozbijając wybraną przez siebie dynię. Jak się okazało, została ona wypełniona żelkami w kształcie szczęk. Przegryzł od razu kilka, żeby chociaż na chwilę oszukać organizm (bo przecież nie zaspokoiłby czymś takim głodu), kiedy uświadomił sobie, że jego zęby znacząco się wydłużyły. Został również (nie)szczęśliwym posiadaczem wampirzych kłów. Cóż… efekt może i fajny, ale nie do końca pasował chyba do jego przebrania.
Nie miał póki co żadnego plany na dalszy wieczór albo i noc, toteż usiadł na ławce w pobliżu, popijając kolejne żelki sporawymi łykami gorzkawego trunku. W międzyczasie starał się wypatrzeć jakiekolwiek znajome twarze, bo coś podpowiadało mu, że po rozstaniu z puchońskim kumplem nie powinien jednak szlajać się samotnie. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nazbyt szybko spijany alkohol powoli zaczął uderzać mu do głowy. Nagle dostrzegł w oddali ozdobną czaszkę, ale nim ruszył się z miejsca, ta śmignęła w bok i zniknęła mu z pola widzenia, a on... nawet nie miał ochoty za nią gonić.

Maskarada: 5
Piniaty: 1
Powrót do góry Go down


Dorien E. A. Dear
Dorien E. A. Dear

Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183
C. szczególne : Złota obrączka
Galeony : 2586
  Liczba postów : 1285
https://www.czarodzieje.org/t14237-d-e-a-dear
https://www.czarodzieje.org/t14509-lumiere
https://www.czarodzieje.org/t14386-skrzynia-umarlaka#380806
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty12.11.19 19:08;

No fakt, nie powiedział jej, że prawie zginął będąc w pracy. Powinien? Być może.Prawdopodobnie tak. Według Aurory powinien zrobić to wręcz od razu. Przewałkowali ten temat już kilka razy, przeprosił, zapewnił, że już będzie mówił o wszystkim, nawet jeśli problem byłby porównywalny albo gorszy od wcześniej wspomnianej sytuacji. Wybaczyła mu, choć nie tak od razu. Pierwszy raz w trakcie ich ponad rocznego małżeństwa spał na kanapie. Nie był zły. W zasadzie uważał to za trochę urocze. Jak w tych wszystkich romansidłach. Ten duży bukiet, który jej przyniósł następnego dnia nieco pomógł.
Ciekaw był, ilu mężczyzn zrobiło w myślach dokładnie to, czego on odważył się dokonać. Aurora wyglądała tak ponętnie w przebraniu złożonym z krótkiej sukienki i króliczych uszu, a w dodatku niejeden facet nie miał pojęcia, kim była. A była nie tylko żoną Doriena Deara. Była też bardzo zdolną i ambitną kobietą sukcesu i szefem Departamentu.Niech tylko któryś spróbuje…
Dał się jej poprowadzić, tuż po tym gdy spletli palce. Zupełnie bez przyczyny pomyślał wtedy o tym, że on zawsze chodzi po jej prawej stronie. Jej prawa, dużo mniejsza dłoń jest ułożona w jego lewej; jej na górze, a jego na dole. Nic nie znacząca dygresja.
Dał się jej poprowadzić, tak. Przeszli pomiędzy zgromadzonymi ludźmi do stolików, przy których lewitowały duchy. Kilka sztuk, każdy inny, każdy chętny do gry w karty. Jeden z nich, taki najmniej sympatyczny, przykuł uwagę Aurory, prawdopodobnie dlatego, że mówił po niemiecku..
- Zakład. Jeśli z nim przegrasz, to ja wyskoczę ze spodni, ale ty zostaniesz w tym przebraniu. Jak już wrócimy do domu, rzecz jasna.
Przyglądał się grze i naprawdę kibicował żonie, wiedząc, że nawet jeśli Aurora wygra zakład, to i tak obydwoje będą na wygranej pozycji.
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty12.11.19 21:12;

Czaszki: G (próba udana)

Zwykle nie przepadał za tego rodzaju imprezami, ale akurat do Nocy Duchów miał jakąś słabość. Być może ta uroczystość dobrze kojarzyła mu się jeszcze z czasów wczesnej młodości? Pamiętał wszak, że zawsze wspaniale radził sobie z poszukiwaniem ozdobnych czaszek, a i z tego względu, nawet i w tym roku postanowił zrobić krótką przerwę od pracy i pozwolić sobie na odrobinę zabawy. Nie był fanem przebieranek i zwykle o nich zapominał, ale tym razem dla jednej ze swoich znajomych zgodził się na pewne ustępstwa. W Dolinie Godryka wystąpił więc w garniturze, ale z nastroszonymi włosami i idealnie wręcz wymalowaną twarzą (klik) wyglądał naprawdę przerażająco. Czaszka… właśnie! Miał zamiar wziąć udział w poszukiwaniach, więc już od wejścia na halloweenowy teren pozostawał czujny. Wreszcie wypatrzył jedną z kościstych ozdóbek w pobliżu jednego z aurorów i niewiele myśląc, ruszył w jej kierunku. Dopiero po drodze przypomniał sobie, że te zwykły uciekać, więc spowolnił tempo i podszedł do swojego zadanie ze znacznie większą ostrożnością. Udało się – zaszedł czaszkę od tyłu, a ta po chwili wylądowała w jego kieszeni.
W tym samym momencie zbliżyła się do niego młoda czarownica przyodziana w czarną niczym smoła szatę, z podobnie do niego potarganymi włosami i szaleńczym spojrzeniem. Początkowo jej nie zauważył, dlatego kiedy złapała go za ramię, serce zaczęło wyrywać się z jego piersi. Dopiero gdy zorientował się w sytuacji, roześmiał się z tego w duchu. Jak się natomiast okazało, nieznajoma była członkinią komisji, która doceniła jego kreatywność. Stwierdziła jednak, że potrzebuje dodatkowego kopa, więc złapała za kredki do malowania twarzy i maznęła kilka kresek, poprawiając pewne niedoskonałości, jakie pozostawiła po sobie jego znajoma. Podziękował jej i odszedł nieco dalej. Wtedy w tłumie dostrzegł znajomą sylwetkę, chociaż nie był do końca przekonany co do tożsamości osoby kryjącej się za halloweenowym kostiumem. Trochę jak na balu maskowym. Czyżby to ta kobieta, z którą ścigał się na drzewie wspinaczkowym na Saharze? Próbował przywołać w pamięci jej imię. Aurora. Póki co jednak, nie mając pewności czy to ona, przyglądał się jej tylko uważnie.

Maskarada: 2
Powrót do góry Go down


Éléonore E. Swansea
Éléonore E. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : jasne piegi i wąskie usta
Galeony : 2413
  Liczba postów : 1152
https://www.czarodzieje.org/t17446-eleonore-e-swansea
https://www.czarodzieje.org/t17452-poczta-panny-eleonore#489449
https://www.czarodzieje.org/t17445-eleonore-e-swansea#489381
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty13.11.19 21:16;

Patrzyła z zachwytem na eksplodujące lampiony. Nie przypuszczała nawet, że jej towarzysze mogą nie podzielać tego odczucia względem ognia i kolorowych rozbłysków światła. Gdyby wiedziała, z pewnością nie postawiłaby rodzonej siostry w tak podbramkowej sytuacji, kiedy to cała drżała o swojego ukochanego. Dla Éléonore była to wyjątkowa noc w roku, pełna atrakcji. Nie mogła odpuścić tego wspaniałego widowiska. Chciałaby, by jej Iskierka także dobrze się bawiła. Wyczuła, że coś nie gra, ale nie wiedziała tak naprawdę o co chodzi. Elaine zachowywała się dziwnie, podejrzanie, co bardzo ją niepokoiło. Spojrzała na siostrę pytającym wzrokiem i próbowała zrozumieć, o co może chodzić. Bo chyba nie o krwotoczki? Miała przez chwilę wrażenie, że może zwyczajnie im przeszkadza. Może chcieli spędzić romantyczny wieczór we dwoje, a ona się doczepiła, jak jakaś natrętna przyzwoitka. Riley tak mocno chwycił dłoń Eli... Wyglądał, jakby dawał jej jakiś sygnał, takie porozumiewawcze dotknięcie. Zmieszała się. Zerknęła w niebo, ale na nim nie było już żadnych pozostałości po eksplozji jej lampionu. Gdzieś w pobliżu szybowały inne wielobarwne lampiony, tak pięknie rozświetlając niebo. I wtedy nagle usłyszała zmieszany głos siostry.
- Już? Idziecie? Ale... - nie zdążyła dokończyć. Elaine w tym momencie porwała swojego chłopaka i oddaliła się, by się dokądś teleportować. Coś było na rzeczy, ewidentnie. Coś poważnego.  Élé bardzo niepokoiła się o Iskierkę, ale także o Rileya. Nie była na nich zła, nic z tych rzeczy. Widocznie mieli ważny powód, porozmawia z siostrzyczką na spokojnie w domu, może się czegoś dowie i wszystko się wyjaśni.
Nie czuła się źle z tym, że została sama. Wszak przyszła tutaj z zamiarem samotnego spacerowania po terenie imprezy. Dodawało to swego rodzaju klimatu. Spędzanie Halloween bez "obstawy" sprawiało, że czuła przyjemny dreszczyk grozy. Przeszła się kawałek po okolicy, jednak nie oddalała się zanadto od stoiska z lampionami, bo naprawdę fascynował ją ten widok. Czuła się dość pewnie, bo nikt nie mógł jej rozpoznać w tym stroju i w pełnym makijażu czaszki. A przynajmniej... nie tak od razu.
Patrzyła na rozgwieżdżone niebo i wędrowała myślami hen, daleko. Pogrążyła się we wspomnieniach, w jakiejś dziwnej nostalgii. Myślała też intensywnie o Elaine, bo w dalszym ciągu miała przed oczami jej zatroskaną twarz. W pewnym momencie poczuła, że jakieś zimne dłonie łapią ją za ramiona. Od tyłu! W pierwszej chwili nie wiedziała, co się właściwie dzieje. Święto Duchów swoją drogą, dzieją się tu dziwne rzeczy, pałętają podejrzane, specyficzne osoby, ale... żeby tak ją łapać bez żadnych uprzedzeń?! Odruchowo wyciągnęła różdżkę z rękawa, jednak nie była w stanie odwrócić się i spojrzeć, co tak właściwie ma czelność ją dotykać, bo poczuła silne szarpnięcie ku górze. Coś usiłowało ją oderwać od ziemi. Przed oczami mignął jej skrawek postrzępionego, czarnego materiału. Gdyby nie te dziwne dźwięki i zniekształcony ludzki głos, może nawet pomyślałaby, że to dementor. Odwróciła się szybko w stronę oprawcy, celując prosto w niego swoją różdżką.
- Depulso! - przy pomocy zaklęcia odepchnęła tego śmieszka. Należało mu się! Chciał latać, to ma okazję. Poszybował wprost na swojego partnera. Może i Swansea trochę przesadziła, mogła załatwić to wszakże w inny sposób, bardziej przyjaźnie, ale... sami zaczęli! Nie były to żarty w jej stylu. Choć... doceniała kreatywność i poczucie humoru. Sama także przebierała się za dementora, ale nie przekraczała dystansu intymnego obcych osób. Zaklęcie z jej strony było niejako odruchem. Może te chłystki chciały kogoś okraść i akurat ona im się nawinęła? Cóż, źle trafili. Teraz to ona miała świetny ubaw, gdy tak na nich patrzyła. Podeszła do nich bliżej, nadal trzymając różdżkę w pogotowiu.
- Gadający dementor, takie rzeczy tylko w Dolinie Godryka! - zaklaskała w dłonie, ironizując jeszcze bardziej swoją wypowiedź. Popatrzyła z ukosa na dwójkę młodzieńców. Miała nadzieję, że mimo wszystko ich zamiarem nie było wyrządzenie jej krzywdy czy rabunek, a jedynie rozerwanie się i głupi dowcip. Dobrze, że nie posłała w ich stronę swojego patronusa. Byłoby to zdecydowanie marnowanie potencjału magicznego.

@Lazar Grigoryev @Jeremy Dunbar
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty13.11.19 22:47;

Niemal się udało! Trzymał barki tej ponętnej dziewczyny (co za cudowna kiecka!), dzięki współpracy ją podnosili jednakże... zapomniał wziąć pod uwagę, że ta niebiańska istota z pewnością ma przy sobie różdżkę, jak i zrobi z niej użytek. Nie miał najmniejszych szans na obronę, wszak był utrzymywany w powietrzu. Zaklęcie rąbnęło prosto w obojczyk przez co odleciał w tył z imponującym impetem wprost... na Lazara. Wpadł na niego w bolesny sposób, bowiem z powietrza, a jak wiadomo, to tylko napędza siłę lotu i dodaje intensywności podczas upadania. Leciał z głośnym "Łeeee" na ustach zakończonym głuchym jękiem, gdy wpadł prosto w ramiona Lazara, przewracając go przy tym na chodnik. Przynajmniej jednemu z nich nie było zimno. Przebrani ludzie z najbliższego otoczenia rozpierzchli się, przeklinając dowcipnisiów, a on stękał z głową zwisającą gdzieś przez bark Lazara. - O kurrr....wa... - przez parę chwil nie wiedział gdzie jest góra, dół, gdzie ma nogi i ręce, a tym bardziej czy to jego ręce czy Lazara. - Eeee... - chyba nie zdawał sobie sprawy, że może już przestać udawać dementora, skoro został z łatwością zdemaskowany. Podniósł się, nieopatrznie wciskając łokieć w tors Rosjanina. - Oj, sorry! Ej, żyjesz? A, jęczysz to żyjesz. - zamrugał, przeczesał palcami włosy, mierzwiąc je w epicki bajzel i usiadł. Po chwili zdał sobie sprawę, że siedzi na Lazarze. A ten go trzyma. Zaś obok nich stoi niebiańska dziewczyna i bije im brawo, ewidentnie się z nich nabijając. - Dobra, nie trzymaj mnie tak, no weź, chłopie, bez macania. - wygramolił się z niego, siadając tyłkiem na mokrym i zimnym chodniku. Popatrzył w końcu na pomalowaną dziewczynę i posłał jej jeden ze swoich ogromnych wyszczerzy, mając nadzieję, że dzięki temu nie dostaną kolejnym zaklęciem. Zaczął się podnosić, chwytając po drodze Lazara pod ramię i ciągnąc go ku górze. Zapewne ani trochę mu nie pomagał zważywszy, że ten był wyższy i tęższy, ale liczył się gest.
- Widzisz, takiego oryginalnego dementora nie spotkasz nigdzie indziej. A wiesz, że potrafi o wiele więcej? Ma w pakiecie całą serię gorących pocałunków i zapewniam, nie odbierają szczęścia, a je mnożą. - reklamował siebie i nie odrywając wzroku od wymalowanej dziewczyny cały czas próbował jakoś pomóc Lazarowi doprowadzić się do porządku. Później kupi mu zgrzewkę dobrego piwa za to łapanie i amortyzowanie upadku. Gdyby nie on to zapewne miałby rozwaloną głowę. Uzmysłowiwszy sobie, że ten mógł się połamać od razu odwrócił w jego kierunku swe ciemne ślepia. - Ej, połamałeś się czy coś? Dzięki stary za łapanie, jak coś ci tam gruchnęło to pokazuj, szybko ci to naprawię i nie będzie śladu. - buzia mu się nie zamykała, a głos miał nieco rozkojarzony. Mimo wszystko dalej biła z niego pozytywna energia i ochota do działania. Taka porażka to nic!
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty14.11.19 21:20;

Trzeba przyznać, że umiejętności aktorskie jego nowego kolegi, przynajmniej te z zakresu zawodowego straszenia urodziwych białogłów, pozostawiały wiele do życzenia. Z której strony by na to nie spojrzeć, z której nie podsłuchać – można było zmienić to i owo. A mimo to bawił się wybornie! Sterował lewitującym chłopakiem, starając się nie śmiać do rozpuku, bo po pierwsze to utrudniłoby mu kontrolę i mógłby nawet niechcący go „upuścić”, a poza tym natychmiast wydałoby, że współpracuje z tym głupolem. Trzymał różdżkę na tyle dyskretnie, na ile potrafił, choć trzeba przyznać, że jego odzienie nie sprzyjało czarowaniu z ukrycia – było nazbyt przylegające, zdradzając tym samym każdy jego ruch.
Kiedy dziewczyna zareagowała, próbował go złapać – naprawdę! Niestety chłopak nawet jeśli był od niego mniejszy i lżejszy, mimo wszystko swoje ważył (zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość pochłoniętych słodyczy) i bez problemu powalił go na zimny i twardy bruk. Miał na tyle refleksu, by zamknąć go w ramionach tak, by nie spadł gdzieś na bok i nie uderzył się w głowę. Przyjął na siebie większość siły upadku i sam miał sporo szczęścia, że poza wybitnie obitym tyłkiem nic sobie nie zrobił. Jęknął cicho, a potem drugi raz, głośniej, kiedy oberwał od Dunbara z łokcia.
Blyat! — wyrwało mu się prosto przy uchu chłopaka — może nie wyglądam, ale też mnie czasem boli. — dodał z wyrzutem, już po angielsku, z tym swoim akcentem, który tak go denerwował. Puścił go, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że wciąż go obejmuje i przyjął średnio pomocną dłoń, doceniając jednak dobre chęci. Chciał zaprotestować, że wcale go nie macał, ale jakie to miało teraz znaczenie? Otrzepał kurtkę z piachu, wpuszczając gadkę Gryfona jednym uchem, a wypuszczając drugim. Zresztą i tak nie zrozumiał kilku słów. Przyjrzał się blondynce przez moment, ale szybko się znudził. Właściwie rozważał pójście w swoją stronę, skoro Jerry uskuteczniał „podryw” – bo chyba za to uważał to ciągnące się pasmo niezręczności, ale wtedy chłopak znów przypomniał sobie o jego istnieniu. Lazar zaśmiał się, jakby przed momentem wcale nie klął w najlepsze i po prostu poklepał go po plecach.
Obiłem tyłek, jak chcesz to możesz obejrzeć — zażartował, co zaznaczył szerokim uśmiechem — a jeśli nie, to mogę zostawić Was samych. — Dodał nieco ciszej, tak by dziewczyna niekoniecznie go usłyszała. Był gotów odejść i nie był to nawet wyraz troski... chyba że o samego siebie, bo przecież wieczór nie miał trwać w nieskończoność, a on nie obejrzał jeszcze wszystkich atrakcji. Ani myślał stać w miejscu.
Powrót do góry Go down


Éléonore E. Swansea
Éléonore E. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : jasne piegi i wąskie usta
Galeony : 2413
  Liczba postów : 1152
https://www.czarodzieje.org/t17446-eleonore-e-swansea
https://www.czarodzieje.org/t17452-poczta-panny-eleonore#489449
https://www.czarodzieje.org/t17445-eleonore-e-swansea#489381
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty15.11.19 1:35;

Obserwowała cały lot chłopaka wraz z tym twardym lądowaniem. Choć na początku była niewzruszona i uważała, że sobie w pełni zasłużył na taką nauczkę, to po chwili zaczęła się zastanawiać, czy aby nie przesadziła. Wyglądało na to, że ze strony tej dwójki miał być to niewinny żart. W końcu mamy Halloween, wszyscy dookoła bawią się w najlepsze, to i oni chcieli się rozerwać. Cóż, przynajmniej posłużyła im za skuteczną swatkę: lewitujący dementor p o l e c i a ł na swojego asekuranta. Wręcz wpadł w jego objęcia! Moi mili, macie problemy sercowe? Szukacie drugiej połówki? Éléonore Swansea, najlepsza swata w Dolinie, poleca się!
Zastanawiała się, czy ich obecność na Nocy Duchów jest zgodna z regulaminem. Wydawali jej się wyjątkowo młodzi, a przecież tylko dorosłym wolno było tutaj przebywać. Jeśli urzędowali tutaj na nielegalu, to postąpili wyjątkowo lekkomyślnie i nieroztropnie, decydując się na ten żart. Narobili przy tym tyle hałasu, że ochrona bez problemu mogłaby ich namierzyć. A potem wyprosić z terenu imprezy. Élé nie miała najmniejszego zamiaru bawić się w konfidenta, uważała nawet te ograniczenia za zbyt rygorystyczne, ale oceniać w myślach głupotę swoich "oprawców" przecież mogła.
- O, kolega się chyba uderzył w głowę, lądując - aż ją zatkało, gdy usłyszała odpowiedź "dementora". Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, nie mogąc wyjść ze zdumienia. Zwróciła się do niego odrobinę cynicznie, ale na jej twarzy malowało się szczere rozbawienie. Podświadomie czuła, że są od niej o wiele młodsi, choć, w rzeczy samej, ona wybitnie dojrzała nie była. Być może nie dzieliła ich wielka różnica wieku, ale przez ten incydent w jej oczach prezentowali się teraz jako niesforne dzieciaki. A ona sama w ostatnim czasie nawiązywała kontakty z... dojrzalszymi mężczyznami. Kontrast był widoczny.
Schowała różdżkę w rękaw szaty. Chyba nie będzie jej już potrzebna. Jeśli byliby zbyt natrętni, to poradzi sobie w inny sposób. Bardziej... uniwersalny. Spojrzała na drugiego młodzieńca, który jeszcze chwilę temu robił za amortyzator. Rozmasowywał właśnie obolałe mięśnie.
- Jesteście cali? - zapytała, już tak zupełnie serio. Bez przekomarzanek i podtekstów. Nie wyglądali na konających. I całe szczęście, bo magia lecznica nie była jej mocną stroną. Wolałaby spędzić tę noc w bardziej kreatywny sposób, aniżeli spajać połamane kości dwóm dowcipnisiom.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty15.11.19 10:19;

Zamrugał spoglądając tępo na obolałego chłopaka. - Nie zgrywaj się, taki jesteś napakowany, że w życiu nie uwierzę, że byle przewrócenie się coś ci zrobi. Masz amortyzatory! Pozazdrościć, mówię ci. Pozazdrościć ci, chłopie. - niekontrolowana szczerość wylatywała z jego ust, gdy to przyznał wprost, że zazdrości mu dobrej budowy ciała. Sam należał do szczupłych, a wszak jeszcze półtora roku temu przypominał wieszak. Teraz żywił się zamawianym żarciem, był dokarmiany a więc nabrał masy, której nie miał kiedy (dużo dawało też lenistwo) przerobić w rzeźbę. Poza tym nie dość, że Lazar był dobrze zbudowany, to był pełen tatuaży, a twarzowo przypominał mugolskiego gangstera, jeśli ubrać to w glany i złote łańcuchy. Chyba lepiej mu nie podpadać… ani na niego nie spadać. Wywrócił oczami w obliczu żartobliwego oglądania tyłków. Nie powie mu przecież, że pewnie i tak się takich naogląda skoro planuje zostać uzdrowicielem ogólnym.
Podpatrywał na piękną niewiastę i naprawdę serce mu pękło, że nie podłapała podrywu. Wysłuchawszy się w jej głos zrozumiał, że ma do czynienia z dorosłą kobietą, która równie dobrze może być mężatką. Pytanie gdzie jej partner? Wygiął usta w podkówkę, wciąż się w ten sposób wygłupiając i robiąc z siebie pajaca. - Chyba mnie wszystko boli. Przydałby się nam masaż. - ach, ta nieudolna próba uzyskania romantycznej atencji… opuścił barki z cichym westchnięciem i uniósł rękę do włosów, by je zmierzwić palcami. Wtedy odkrył, że nie ma na sobie kaptura… - O-ou. - rozejrzał się, gdy usłyszał głośne męskie "Ej, ty!!". Dwóch wielkich troglodytów z różdżkami zlokalizowało go odkrywając, że jest tu nielegalnie. Cóż poradzić, nie było wątpliwości, że jest studentem. Zerknął na dwoje towarzyszy. - Kurna, muszę zwiewać. Może ich zgubię! - naciągnął kaptur na głowę, rzucił okiem jeszcze na Lazara i… rzucił się do ucieczki. Przemykał między ludźmi, przepychał się przez ich ciała, przeskoczył nawet dwie duże dynie, gdy został nagle trafiony zaklęciem lewitującym - znów. Z tą różnicą, że teraz unosił się na wysokości głów mieszkańców. Był podany im jak na tacy, a kaptur znowu mu spadł. - Ej no, o wiele paszczury… genialne stroje! Ale po co te nerwy, od razu zaklęciami… chciałem trafić w ręce tamtej pięknej panny! Nie jesteście w moim typie. Macie za szerokie nosy i wystające zęby. Serio, genialne stroje. Wygraliście już maskaradę? - nawijał jak najęty, a przecież ochroniarze nie byli przebrani… wkurzył ich, a więc lewitowali go non stop niczym trofeum i odprowadzali w kierunku jakiejś knajpki z kominkiem podłączonym do sieci Fiuu. Mijali po drodze Lazara i Éléonore. Zaplótł ręce na potylicy, gdy go dalej w powietrzu ciągnięto poza granice. - Do zobaczyska! - krzyknął do nich, puszczając im oczko. Posłał im ostatni wyszczerz bo w następnej chwili został brutalnie ściągnięty na chodnik i niemal wrzucony do knajpy, gdzie z siłową pomocą wciśnięto go do kominka. Jeszcze się tam głośno bulwersował ale pod groźbą mandatu sięgnął po zielony proszek i niechętnie opuścił imprezę. A miał się jeszcze napić z Rosjaninem…

| Zt
Powrót do góry Go down


Aurora C. I. Dear
Aurora C. I. Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.53 m
C. szczególne : obrączka na palcu
Galeony : 655
  Liczba postów : 439
https://www.czarodzieje.org/t17615-aurora-c-i-dear#494266
https://www.czarodzieje.org/t17621-eule#494434
https://www.czarodzieje.org/t17616-aurora-c-i-dear
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty15.11.19 19:29;

Kiedy wrócili z zaręczyn faktycznie była na niego tak zła, że go wygoniła z ich małżeńskiego łóżka. Nie umiała jednak spać, kiedy jego połowa była zimna i pusta. Przez ponad rok przyzwyczaiła się do jego obecności i brakowało jej strasznie ciepła jego ciała. Dlatego też w środku nocy dołączyła do niego na tej nieszczęsnej kanapie, przynosząc ze sobą jedynie dodatkową poduszkę. Zrobiła mu awanturę, że mógł zginąć i ją zostawić, a potem z własnego wyboru pozbawiała siebie jego obecności. Bez sensu, zawsze mogła go ukarać w bardziej dotkliwy sposób. Była zła i nie zamierzała tego tak zostawiać, bo jeszcze potraktowałby jej słowa jako rzucane na wiatr, ale to nie był sposób.
Przez chwilę udawała, że zastanawia się nad jego propozycją, tak jakby była ona bardzo wymyślna i ciężka do spełnienia.
- Każesz mi spać w ciasnej sukience? To będzie strasznie niewygodne, ale niech ci będzie. - Uśmiechnęła się, unosząc jeden kącik ust do góry. Oczywiście, że zrozumiała o co mu chodziło. Specjalnie mu wcześniej wysłała zdjęcie kostiumu, a raczej jednej z  jego części. Wiedziała, że mu się spodoba. Odsunęła się od męża i ruszyła do swojego wyzwania, tylko trochę kręcąc tyłkiem (a raczej ogonkiem). Prowokatorka.
Kiedy już przysiadła się do stoliczka z niemieckim Czarnoksiężnikiem, próbowała coś do niego zagadać, jednak z marnym skutkiem. Czyżby jej niemiecki się pogorszył w tak dużym stopniu, że powiedziała jakąś głupotę? W sumie trzeba było pamiętać, że ten nie był jej pierwszym językiem i uczyła się go tak samo jak angielskiego, więc zawsze mogła popełnić jakieś faux pas. Gunther nie wydawał się się zbytnio przekonany do drobnej blondynki, mogło to się wiązać z faktem, że była przebrana za króliczka, a w tym wydaniu respekt do niej u męskich samców alfa spadał pewnie do poziomu podłogi.
Chwilę potem wyrzucała kolejne karty, próbując nawet kantować i kląć pod nosem. Nic nie mogła poradzić na to, że Keller wyprowadził ją w pole i już chwilę potem nie miała szans na wygraną. Z całej siły próbowała jeszcze coś ugrać. Nie zależało jej szczególnie na pieniądzach, po prostu nie chciała przegrać z Dorienem - mogła zostać w przebraniu nawet tydzień, ale fakt porażki najbardziej uderzy w jej ego. Niestety, długo nie pograła. Duch zagarnął zwycięsko kupkę złotych moment, a Aurora jedynie mogła mu pogratulować dobrej gry (nawet jeżeli kantował, to ona miała klasę). Spojrzała na Doriena, który chyba próbował powstrzymać śmiech na widok jej miny zbitego pieska króliczka.
- Oszukiwał - rzuciła do męża, nie zważając na to, że duch może się wkurzyć, jeżeli grał całkowicie fair. - Chcę rewanżu. - Brakowało tylko tupnięcia nogą. Chyba naprawdę ciężko znosiła porażki, ciekawe czy to tylko przez zakład, czy tak ogólnie. Nie zamierzała jednak dać się znowu wykiwać na dużą sumkę galeonów. - Wygraj za mnie Dori - uwiesiła się na ramieniu swojego męża, próbując go przekonać do odzyskania przegranej przez nią kwoty i utarcia nosa temu całemu czarnoksiężnikowi.

kostki: 1 potem 5
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty16.11.19 16:01;

Przesunął językiem po swoich zaostrzonych kiełkach, zastanawiając się nad tym jak długo utrzyma się efekt zjedzonych przez niego żelek. Nie to, żeby mu jakoś szczególnie przeszkadzał, po prostu chciał zająć swoje myśli czymkolwiek, co nie byłoby związane ze Skylerem. Nie było to jednak takie proste, zważywszy na fakt, że mocno zaszumiało mu w głowie, a i z tego względu, że siedział sam na uboczu. Może powinien chociaż spróbować dobrze się bawić? Skorzystać jeszcze z jakichś innych atrakcji i znaleźć jakąś znajomą twarz, żeby tylko spędzić z kimś ten najgorszy czas? Przez moment wydawało mu się, że widzi w tłumie Dunbara, toteż wstał na równe nogi i zaczął krążyć po terenie imprezy w poszukiwaniu swojego najlepszego przyjaciela. Ten jednak jakby rozpłynął się w powietrzu. Matthew westchnął więc ciężko, wyciągając zza płaszcza malutką buteleczkę alkoholu. Mało rozsądnie upił kolejnego łyka, dalej włócząc się pomiędzy przebranymi na Halloween czarodziejami ze spuszczoną głową. W którymś momencie, kiedy tak przypatrywał się własnym butom, zahaczył o kogoś ramieniem.
- Kurwa. Uważaj jak łazisz. – Wycedził przez zęby, spoglądając na Lazara. Skądś go kojarzył, ale nie oszukujmy się, przyjezdnych uczniów ostatnimi czasy pojawiło się w Hogwarcie sporo, a on nie zdążył jeszcze wszystkich poznać. Nie był pewien, ale ten tutaj chyba wspomagał podczas zajęć Gryffindor? Tak mu się wydawało. Cóż, uprzejmością niewątpliwie się wobec niego nie popisał. Zresztą… zabawne – miał odnaleźć kogoś, z kim mógłby wziąć udział w atrakcjach Nocy Duchów, kogoś, kto odciągnąłby jego myśli od paskudnego zerwania z Schuesterem, a zamiast tego zachował się właśnie w ten sposób. W rzeczywistości Grigoryeva nie miał, ale jego nastrój sprawiał, że chyba podświadomie szukał jakiejś zaczepki. Inna sprawa, że po tym ile wypił, nie miał raczej szans ani w pojedynku na różdżki, ani też w starciu na pięści.
- Czekaj, czy to nie Ty wywaliłeś Dunbara z imprezy? O co Ci, gościu, chodzi?! – Dodał zaraz, bo przypomniało mu się, że widział Lazara w towarzystwie swego najlepszego przyjaciela, a chociaż nie znał dokładnie sytuacji, miał wrażenie, że to nie przypadek, że Jerry nagle zniknął z terenu imprezy. Nie poprzestał na słowach i ze sporą siłą popchnął chłopaka, dając upust swojej złości. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że o wiele bardziej wkurzony był z powodu Skylera, podczas gdy jego gryfoński kompan stanowił tylko swego rodzaju wymówkę dla jego koszmarnego nastroju.

@Lazar Grigoryev
Powrót do góry Go down


Dorien E. A. Dear
Dorien E. A. Dear

Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183
C. szczególne : Złota obrączka
Galeony : 2586
  Liczba postów : 1285
https://www.czarodzieje.org/t14237-d-e-a-dear
https://www.czarodzieje.org/t14509-lumiere
https://www.czarodzieje.org/t14386-skrzynia-umarlaka#380806
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty16.11.19 20:19;

Popatrzył na żonę wymownie, gdy wspomniała o ‘spaniu w ciasnej sukience’. Komentarz był już zbędny. Obserwował jej, jak się potem okazało, nieco nieudolne próby zagadania niemieckiego ducha, mimo że sam Dorien nie rozumiał ani słowa. Miewał czasem myśli, że mógłby wziąć kilka lekcji tego obcego języka, którego kiedyś nawet gdzieś tam liznął w dzieciństwie, by zaimponować żonie i zrobić jej przyjemność. Ona powzięła ten trud, by nauczyć się angielskiego i posługuje się nim na co dzień, z wyboru - mieszkając w Anglii, ale też dla Doriena, by w ogóle się z nim porozumieć. Ciekaw był, czy Aurora mówi do ich córki po niemiecku lub norwesku, kiedy są we dwie, by dziewczynka od dziecka znała dwa czy trzy języki. To na pewno byłoby dla niej użyteczne. Zapyta Aurorę później.
- On kantował, a ty tylko próbowałaś być sprytna, tak? - na twarzy Doriena pojawił się szelmowski uśmiech, totalnie wskazujący na to, że widział, co robiła. Przyjął prośbę żony i, pełen dumy i zaangażowania, zajął miejsce przy stoliku. Nieco się denerwował, bo chciał dobrze przed nią wypaść. Poprawił cylinder, przesunął ukradkiem dłonią po nogach stojącej obok żony, czekając na rozdanie. Sama gra nie była łatwa. Keller atakował praktycznie przy każdej turze, ale Dorien sobie radził, ewidentnie wykorzystując swoje analityczne zdolności. Wyszedł z pojedynku zwycięsko, odzyskując część przegranej kwoty. Trzydzieści galeonów odbili.
- Mam nadzieję, że to zadowalający wynik - zgarnął kupkę złotych monet, a potem pochylił się nad Aurorą, by dać jej krótkiego całusa - Dokąd dalej? Rozglądałaś się za innymi atrakcjami?


Kostki: 6 → 3, 30 galeonów dla mnie!
Powrót do góry Go down


Aurora Therrathiel
Aurora Therrathiel

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : Znamię w kształcie listka na barku, tęczówki zlewające się ze źrenicami
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 747
  Liczba postów : 819
https://www.czarodzieje.org/t15543-aurora-therrathiel#417307
https://www.czarodzieje.org/t15571-necessitas#418867
https://www.czarodzieje.org/t15522-aurora-hestia-therrathiel#416768
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty16.11.19 20:39;

Jakoś nie mogłam przekonać się do wyjścia z okazji Nocy Duchów - w ostatnim czasie byłam nie tylko zapracowana, ale również dosyć zamknięta w sobie. To, że w ogóle się wybrałam było skutkiem nalegań matki, która najwyraźniej zdecydowanie lepiej niż ja rozpoznawała objawy przemęczania. Świętego spokoju zdecydowałam się przybyć do Doliny - problemem pozostawał jednak kostium. Nie miałam nic odpowiedniego, więc w końcu zdecydowałam się na bardziej prowizoryczną kreację - wyciągnęłam z kufra bardzo starą, powłóczystą suknie odziedziczoną po mojej prababci. Uzupełniłam ją drogą biżuterią i ozdobną tiarą. Nie wyglądało to wprawdzie zbyt przerażająco, jednak bez wątpienia prezentowałam się szykownie, zaś po nakręceniu włosów, nadaniu im ciemniejsze barwy i odrobinie mocniejszego makijażu mogłam spokojnie mówić napotkanym znajomym, że przebrałam się za Morganę Le Fay. Chociaż nie uważałam tego przebrania za wybitne to tragedii też chyba nie było. Już po wejściu na teren wydarzenia, ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam kilka komplementów, a chwilę później natrafiłam na komisję oceniającą kostiumy, która wyraźnie się we mnie wpatrywała. Jakież było moje zdziwienie kiedy jeden z mężczyzn, wystylizowany na wilkołaka podszedł do mnie i wręczył mi sakiewkę, która miała być nagrodą za wyróżnienie. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona.
Wcisnęłam pieniądze do drobnej torebki, po czym rozejrzałam się naokoło w poszukiwaniu kolejnych atrakcji. To zabawne, że nie czułam zagubienia w japońskim Ministerstwie Magii, w amazońskiej dżungli, ani na Nokturnie, a tutaj, pośród raczej przyjaźnie nastawionych ludzi nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Szukając dalszego celu, przypadkiem złapałam spojrzenie mężczyzny z wymalowaną twarzą. Wyraźnie się we mnie wpatrywał, choć biorąc pod uwagę makijaż, nie mogłam w żaden sposób skojarzyć tego człowieka. Po chwili zastanowienia doszłam jednak do wniosku, że tutaj prawdopodobieństwo niebezpieczeństwa było dość nikłe, zdecydowałam się więc podejść i dowiedzieć kim był ten jegomość. Powoli podążyłam w jego stronę.
- Dobry wieczór - powiedziałam lekko unosząc kąciki ust. by po chwili lekko zdezorientowanym głosem dorzucić - Wydaje mi się pan dziwnie znajomy...

Maskarada: 3
Powrót do góry Go down


Leonel Fleming
Leonel Fleming

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : blizna po lewej stronie żeber
Dodatkowo : oklumencja
Galeony : 1037
  Liczba postów : 622
https://www.czarodzieje.org/t17243-leonel-fleming
https://www.czarodzieje.org/t17250-leonel-fleming#482708
https://www.czarodzieje.org/t17245-leonel-fleming
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty17.11.19 18:31;

Najprawdopodobniej zbyt długo i zbyt intensywnie wpatrywał się w twarz znajomo wyglądającej kobiety, bo i ona nagle zwróciła na niego uwagę. Nim jednak zdążył wszcząć jakąkolwiek rozmowę, podszedł do niej jakiś mężczyzna przebrany za wilkołaka. Nie słyszał jego słów, ale widział jak facet wręcza jej sakiewkę. Czyżby jakiś upominek od komisji? Tak mu się wydawało, chociaż równie dobrze mógł być właśnie świadkiem jakiejś szemranej transakcji. Tak czy inaczej nie zamierzał o niej wspominać. Wszak byłby wówczas hipokrytą, zważywszy na fach, w jakim czuł się najlepiej. Właściwie… dokonywanie takich podejrzanych wymian podczas Nocy Duchów nie byłoby wcale głupim pomysłem. W tłumie nikt nie zwracał uwagi na takie szczegóły. Cóż, mimo wszystko nie była to jego sprawa, toteż odsunął na bok swoje przemyślenia. Zresztą nie miał wyboru, bo tajemnicza kobieta, przypominająca Morganę Le Fay właśnie zmierzała w jego kierunku, potwierdzając tym samym fakt, że kiedyś musieli się już spotkać. A jednak dopiero gdy do jego uszu dobiegł jej głos i kiedy mógł przyjrzeć się jej twarzy z bliska, zaczął domyślać się, z kim ma do czynienia.
- Dobry wieczór. – Odpowiedział je spokojem, również unosząc delikatnie kąciki ust. Musiał przyznać, że ten mocny makijaż dodawał jej uroku, ale miał wrażenie, że o wiele lepiej wyglądała bez niego. Rozumiał jednak, że była to część stylizacji na tegoroczne Halloween i że jej wizerunek podczas spotkania na Saharze raczej był bliższy codzienności.
- Aurora? – Zapytał jeszcze, jakby nie do końca będąc pewnym, że właściwie zidentyfikował swą towarzyszkę. Nie spodziewał się jednak pomyłki. – Leonel. Wspinaczka na pustyni. – Dodał za to na wszelki wypadek, gdyby kobieta miała problem ze skojarzeniem jego twarzy. Zdawał sobie przecież sprawę z tego, że jego znajoma postarała się o przerażający makijaż, a jeszcze jakaś nieznajoma członkini komisji doprawiła mu kolejne kreski, które skutecznie maskowały jego prawdziwe rysy twarzy.
- Wypadałoby chyba skorzystać z tych wszystkich atrakcji. Udało Ci się już wypatrzeć coś ciekawego? – Odezwał się dopiero po dłuższej chwili, odrywając od niej na chwilę wzrok i rozglądając się po terenie festiwalu. Nie miał pojęcia, co przygotowali organizatorzy, jako że nie miał jeszcze okazji przejść od jednego stanowiska do drugiego. Samotnie byłoby jednak nudno, więc miał nadzieję, że panna Therratiel wskaże kierunek i wspólnie oddadzą się halloweenowym rozrywkom. Kusiły go w szczególności lampiony, które najwyraźniej stanowiły jeden z punktów imprezy – tak przewidywał, bo co chwila jakaś jasna łuna rozświetlała gwieździste niebo.
Powrót do góry Go down


Aurora C. I. Dear
Aurora C. I. Dear

Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.53 m
C. szczególne : obrączka na palcu
Galeony : 655
  Liczba postów : 439
https://www.czarodzieje.org/t17615-aurora-c-i-dear#494266
https://www.czarodzieje.org/t17621-eule#494434
https://www.czarodzieje.org/t17616-aurora-c-i-dear
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty17.11.19 19:11;

Kiedy Dorien na nią spojrzał, po jej wspomnieniu o "ciasnej sukience" miała przez chwilę ochotę w tej chwili teleportować się z nim do domu. Jego magnetyzujące spojrzenie w połączeniu z kontekstem rozmowy sprawiło, że musiała użyć bardzo dużej ilości silnej woli, żeby w ogóle przekierować swoje myśli na inny tor. Pewnie zrobił to specjalnie, żeby przegrała w karty z własnej woli. Jego niedoczekanie.
Niestety (a może i stety), zupełnie jej nie szło. Miała wrażenie, że każda karta którą dobiera jest gorsza od poprzedniej. Z pustego i Salomon nie naleje, więc nawet starając się cokolwiek ugrać wyszła z niczym. A nawet tracąc.
- Spryt to cecha ludzi inteligentnych, sam tak powtarzasz. - Odpowiedziała uśmiechem na uśmiech, po czym zrobiła mu miejsce, by mógł spokojnie przejść. Kiedy usiadł podeszła bliżej, rozkoszując się jednym z bardzo rzadkich momentów, kiedy to on był niższy niż ona. Podskoczyła lekko, kiedy niespodziewanie przejechał zimną dłonią po jej ciepłym udzie, po czym pochyliła się i pocałowała go na szczęście.
Obserwowała przebieg gry, ciesząc się na każdy dobry ruch Doriena tak, jakby to ona wygrywała i klnąc, kiedy ten czarnoksiężnik zdawał się prowadzić. W końcu jej mąż wygrał, a ona sama aż podskoczyła ciesząc się i rzucając Dorienowi na szyję, kiedy tylko wstał.
- Wygrałeś, a to najważniejsze. - Powiedziała mu prosto w usta, które on chwilę później zamknął, dając jej krótkiego całuska. Pociągnęła go z dala od tego głupiego niemca, na odchodne jeszcze mówiąc coś do niego po niemiecku.
- Chodźmy teraz tam. - Wskazała w randomowym kierunku. Szukając swojego męża w tłumie zobaczyła, że wiszą gdzieś piniaty, jednak nie była pewna dokładnie w którym miejscu to było. Co prawda pewnie nie było tam nic słodszego niż jej własny mąż, odbijający dla niej przegrane galeony, ale słodycze zawsze w cenie.
Po dłuższej chwili spaceru znaleźli te nieszczęsne piniaty w kompletnie innej części imprezy niż ta, co została wskazana przez króliczka. Zdarza się najlepszym. Blondynka chwyciła dwa zaczarowane nietoperze ręką, która nie była spleciona z tą Doriena, po czym podała jednego mężowi. Niestety rzut lewą ręką mógłby skończyć się rzutem w ziemię, więc musiała puścić swojego magika, co zrobiła z wielką niechęcią.
- Rzućmy razem. - powiedziała, po czym rzuciła swoim nietoperzem zanim w ogóle zaczęła odliczać albo dawać jakikolwiek inny sygnał, ze to pora rzutu. Oczywiście nie trafiła w wybraną dynię, więc rzuciła po raz drugi - znowu chybiając. Dopiero po raz trzeci trafiła w obrany cel, po czym nawet nie podchodząc do wyrzuconych z papierowej ozdoby słodkości zwróciła się do Doriena.
- Musisz mnie nauczyć, pokaż - podeszła do niego i stanęła przed nim, żeby mogli rzucić razem jak para z mugolskiej komedii romantycznej, która gra razem w snookera (bo to sport gentlemanów, nie to co bilard). Po chwili dwie dynie leżały na ziemi. Ona zaanektowała tę, którą udało jej się samej zrzucić, jemu oddając tą wspólną, z której wypadło coś lukrecjopodobnego. Rozpakowała mu tą głowę wilczka i włożyła do ust, samej wybierając jednak owocowego cukierka. Skąd mogła wiedzieć, że mają jakieś efekty specjalne? Parsknęła śmiechem, kiedy zobaczyła, że jej mąż obrasta futrem.
- O Merlinie, Dori, jaki słodki z Ciebie futrzak. Sznycel będzie zazdrosny, że już nie jest najsłodszym puchatym stworzeniem w domu. - Uśmiechnęła się i przejechała po jego owłosionym policzku, nieświadoma krwi, która zalała jej twarz.



Kostki: 4->4->4->2 założyłam więc, że pierwsze dwie próby są nietrafione, bo Aurora nie ma cela, a dwójkę rzuciłam z Dorkiem, bo on też ma taką kostkę <3
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty18.11.19 21:45;

Zmierzył blondynę spojrzeniem, w myślach przedrzeźniając jej zaniepokojony ton i krzywiąc się mimowolnie, choć nie nieświadomie. I dobrze, wcale nie zależało mu na tym, żeby ukrywać przed nią niezadowolenie. Osobiście nie poczuwał się do winy – nie zrobili jej nic złego. Miał ochotę ją nastraszyć i nie pojmował dlaczego miałaby nie chcieć być nastraszona. Poza tym nie zrobili je krzywdy, więcej, nawet nie mieli takiego zamiaru. Ktoś mógłby powiedzieć, że dziewczyna nie czytała im w myślach i pewnie miałby rację, ale Grigoryeva zdawało to w ogóle nie obchodzić.
Cóż za troska, wzruszające — powiedział z przekąsem i towarzyszącym mu, zupełnie niecelowym akcentem, przez co nie zabrzmiał tak zajadliwie, jak byłoby to najpewniej w ojczystym języku.
Dalej wszystko potoczyło się szybko. Zanim pojął, że przystojna facjata jego towarzysza jest znów widoczna dla całego świata, zwrócił uwagę ochrony. Zresztą i tak spodziewał się, że swoim żartem sprowadzą na siebie nieszczęście, prawda? czy było warto? Och, zdecydowanie, widowisko nie z tej ziemi. Odprowadził odlewitowywanego* Jerry'ego spojrzeniem i westchnął pod nosem, trochę rozczarowany, że stracił całkiem niezłe towarzystwo. Na koniec parsknął jeszcze śmiechem, kiedy tak przeleciał pomiędzy nimi, potem zaś posłał kobiecie ostatnie spojrzenie.
Mogłaś przynajmniej być dla niego miła. Chyba że ktoś płaci ci za sukowatość, to chętnie przyjmę namiary, bo brzmi jak niezła fucha. — Mimo niewątpliwej złośliwości (by nie powiedzieć – chamstwa), wcale nie brzmiał na wściekłego. Ba, dodał zaraz: — Miłej zabawy — a kiedy przechodził koło niej, poklepał ją po ramieniu, posyłając ostatni uśmiech. Wredna czy nie, była całkiem zabawna.
Zdołał zrobić zaledwie kilka kroków na zapełnionej ludźmi ulicy, kiedy niechcący zahaczył o przechodzącego z naprzeciwka mężczyznę. Nie było to takie znowu dziwne, był przecież dość szeroki i non stop się z kimś stykał... różnica polegała na odmienności reakcji tej drugiej osoby. Chciał go przeprosić, ale kiedy ten tylko się odezwał, jedyne na co się zdobył to uniesienie brwi w pytającym geście.
To Ty na mnie... — nie dokończył, bo chłopak coś tam sobie przekalkulował w tej łepetynie i zaraz odezwał się znowu, a nie było to wcale nic przyjemnego — Chto? — zapytał po rosyjsku, zupełnie zaskoczony i zbity z tropu. Może go źle zrozumiał? Mówił tak szybko i cedził słowa w taki sposób, że dla niewprawnego ucha niełatwo było wychwycić angielskie słowa. Chciał dowiedzieć się o co chodzi, bo przecież wcale Dżerego znikąd nie wyrzucał, ale zaraz został pchnięty i choć nie było to bardzo silne, z trudem utrzymał równowagę, a cofnął się przy tym o dwa kroki. Wyprostował się, gotów się bronić i przymrużył niebieskie oczy, patrząc na chłopaka z rosnącą złością. Znał go w ogóle?
A tak, znał! Latał chyba w tej zielonej drużynie... jak to się... Slutherin? chyba tak.
Kurva! — zaklął po czesku, zastanawiając się czy by mu tak nie przyp...walić. W porę pojął jednak, że zwróciłby na tym uwagę strażników, a nie było to zbyt rozsądne kiedy chciało się tu jeszcze trochę pobawić. Mocno złapał za materiał jego płaszcza, zdecydowanie ciągnąc chłopaka na bok nim ten zdążył jakkolwiek zaprotestować. Kiedy zeszli ze środka ulicy, pchnął go na pień pobliskiego drzewa, ani myśląc puścić jego ubrania. Wciskał go w chropowatą korę, wkładając w to sporo siły – a tej miał przecież całkiem dużo.
Pojebało Cię? Szukasz guza? Mogę Ci w tym pomóc, jak tak bardzo chcesz — warknął, zirytowany. Szedł sobie spokojnie, a ten nie dość że go popchnął, to jeszcze rzucał się do niego z wyimaginowanymi pretensjami. — Nikogo znikąd nie wywalałem. A Ty lepiej daj mi dobry powód żebym Cię puścił.
Choć wielu na jego miejscu wyciągnęłoby różdżkę, on pozostawał przy klasycznej sile fizycznej, gotów użyć jej kiedy tylko będzie mu potrzebna.

*xDˣᴰ
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty18.11.19 23:07;

Nic do Grigoryeva nie miał. Właściwie nawet chłopaka nie znał, kojarzył tylko, że jest ze szkolnej wymiany. Po prostu Lazar znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze, a Matthew znalazł okazję do tego, by wyładować na kimś swoją wściekłość. Prawdę powiedziawszy nawet go nie obchodziło to, kto na kogo wpadł, skoro celowo i świadomie szukał zaczepki. A i może to i lepiej, że rozminął się z Dunbarem? On z pewnością by go zaraz męczył o wszystko, a tak nie musiał się w ogóle przejmować tym, co mówi i do kogo. Inna sprawa, że nie przewidział odpowiedzi w nieznanym sobie języku, więc kiedy głos Lazara wybrzmiał w jego uszach, stanął niczym słup soli. Tym razem to ten Rusek kompletnie zbił go z pantałyku, ale ani myślał o tym, by zatrzymać ręce. Nadal silnie pchnął go do tyłu, spoglądając jak ten z trudem łapie równowagę i łypie na niego swym złowrogim spojrzeniem. Wydarł się zresztą zaraz i było to chyba pierwsze zagraniczne słowo, które w ogóle zrozumiał. Zdarzało mu się bowiem wycieczkować po Europie Środkowo-Wschodniej, a zamiast jakichś przydatnych zwrotów, nauczył się oczywiście najpierw kilku siarczystych przekleństw. „Kurwę” polubił chyba najbardziej i jakkolwiek paradoksalne by się to nie wydawało, jakoś nagle zaczął żałować tego, że rzucił się na tego przyszywanego Gryfona z pięściami. Miał wrażenie, że mógłby go polubić, a przecież dzisiaj wyjątkowo potrzebny był mu jakiś kompan do picia… Chwila, on był przecież z Rosji! Chyba… Jeśli tak, to lepszego przyjaciela na ten wieczór znaleźć sobie nie mógł. No tak, tylko wpierw musiał jakoś odkręcić całe to zamieszanie, co wcale nie było takie łatwe. Szczególnie po tym jak jego ofiara złapała go za poły płaszcza, zdecydowanym ruchem ciągnąć go na bok. Nie bronił się. Zresztą, kiedy Lazar zaczął mocniej dociskać jego ciało do pnia, i tak nie miał zbyt wielkiego pola manewru.
- Możesz mi pomóc w szukaniu guza… Możesz mi pomóc w wychyleniu jeszcze kilku kieliszków. Jak tam sobie chcesz. – Odburknął jeszcze obojętnie, wzruszając przy tym ramionami, choć o dziwo, na jego twarzy zaraz pojawił się szeroki uśmiech. Nie wiedział, co go tak bawiło. Może perspektywa tego, że napije się z Rosjaninem wódeczki? Jego myśli wybiegły już daleko wprzód i dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę z tego, że powinien się jakoś wytłumaczyć ze swojego zachowania. Szkoda tylko, że z każdym słowem coraz bardziej chuchał swemu rozmówcy w twarz niedawno wypitą whiskey.
- Dobra, puść mnie. Sorry. – Westchnął ciężko, szybko zapominając o uniesionych kącikach ust. Kiedy bowiem przypomniał sobie o powodzie, dla którego tak się upił, poczuł się jeszcze gorzej. – Chłopak ze mną zerwał. – Wystarczyło, że wypowiedział te słowa na głos, by uleciał z niego zarówno początkowy napad agresji, jak i późniejsza nagła wesołkowatość. Teraz wyglądał raczej jak siedem nieszczęść albo pół dupy zza krzaka. Chyba próbował wyprzeć obraz zerwania ze swej pamięci, ale teraz na nowo przypomniał sobie słowa Skylera i jego minę, a przez to miał ochotę umrzeć. A jeśli nie umrzeć, to przynajmniej doprowadzić się do takiego stanu, w którym nie byłby zdolny do odczuwania bólu i przywoływania w wyobraźni takich przykrych obrazów.
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty19.11.19 14:40;

W pierwszym momencie wcale nie zauważył w jakim Ślizgon jest stanie. Niesiony złością, zaślepiony zaskoczeniem, a przy tym oszołomiony ilością otaczających ich bodźców, nie skupił się na nim na tyle, by dostrzec rozbiegany wzrok i nieco chwiejny krok. Był pewien, że nie rozumie go przez wyzierającą spomiędzy słów, zniekształcającą je wściekłość, ale zaraz miało okazać się, że było to zwykłe pijackie bełkotanie. Zrozumiał to w momencie kiedy, wciskawszy go w to nieszczęsne drzewo, nachylił się ku niemu aby wywrzeć na nim większą psychiczną presję. To wtedy przyjrzał mu się, a przede wszystkim poczuł jego oddech, który był przesycony wonią alkoholu do tego stopnia, że można by się upić samymi oparami. Spodziewał się, że pijany chłopak będzie szukał dalszych powodów do bójki i czuł, że sam nie będzie w stanie odmówić sobie tej przyjemności, a wtedy Gallagher zaskoczył go po raz kolejny, wykazując się albo dzikim rozsądkiem i umiejętnością zacierania złego pierwszego wrażenia, albo nieprzeciętnie wysoką zawartością alkoholu we krwi, wobec czego gadał już kompletne głupoty. Przekrzywił głowę jak zaciekawiony szczeniak, kiedy ten uśmiechnął się do niego niespodziewanie, ukazując urokliwe dołeczki w policzkach. Złość nieco z niego uszła – po co miałby uszkadzać coś tak ładnego, dodatkowo ryzykując, że nie tylko zostanie stąd wyrzucony, ale ktoś obciąży go jakąś karą pieniężną za pobicie?
Mimo prośby i tych nieco pokracznych przeprosin, trzymał go jeszcze przez moment, puszczając dopiero kiedy wyznał co było powodem jego zachowania. W normalnej sytuacji niewiele by go to obchodziło, ale Gallagher miał w sobie coś tak chwytającego za serce, że rozluźnił palce i westchnął cicho, kręcąc delikatnie głową.
No to może popchnij jego zamiast ludzi na ulicy? — zasugerował najprostsze rozwiązanie sytuacji z rozbrajającym wręcz przekonaniem, że jest ono słuszne. Brzmiał już łagodniej, widać, że i z niego zeszło początkowe napięcie; bądź co bądź, miał dziś naprawdę dobry humor, a chłopak nie zrobił nic aż tak strasznego. Wyprostował się i poprawił skórzaną kurtkę.
Chcesz pić? W porządku, chociaż jak na moje oczy to Tobie już wystarczy. Ale stawiasz. — Pierwszy raz odkąd na siebie wpadli uniósł nieznacznie kącik w delikatnym uśmieszku. Ledwie stracił jednego towarzysza, a najwyraźniej zyskał drugiego, o którego wcale nie prosił. Ale kim był, by wybrzydzać? Skoro los był dla niego łaskawy, trzeba było czerpać garściami z podsuwanych przez niego dóbr. — No i nie rób takiej miny, bo zaraz obaj usiądziemy i się rozpłaczemy. Jest halloween, baw się. Widziałem tam karty, grywasz?
Choć nie był najlepszym pocieszycielem, próbował jakoś poprawić mu humor, albo chociaż odciągnąć jego uwagę jakąś rozrywką. Wsunął ręce w kieszenie poszarpanych spodni i ruszył w stronę stoiska z duchami, przekonany, że chłopak pójdzie za nim. Starał się nie iść zbyt szybko, bo ten cały jego kompan chyba nie był już do tego zdolny.
Więc... zerwał z Tobą w Halloween? Kutas. — Stwierdził, choć nie był to przecież jego interes. Cały Lazar, zawsze musiał wtrącić swoje trzy grosze pięć galeonów. — Nie spodobał mu się Twój kostium, czy czymś go wkurwiłeś? — drążył temat, bo interesowała go cała ta awantura. Skoro był aż tak nabuzowany, musiał mieć za sobą intensywny wieczór. — À propos stroju, z tamtą babą to chyba jest coś nie tak — dodał ciszej, pozerkując na kobietę, która przyglądała mu się tak, jakby coś od niego chciała. Była stara i zastanawiał się czy jej trupi wygląd to efekt przebrania, czy może faktu, że była już jedną nogą w grobie. W końcu, po długiej chwili czajenia się, podeszła do niego i skomplementowała jego przebranie zombie, wciskając mu w ręce... pluszowego nietoperza. Że niby to miało wzbogacić jego stój? W jaki sposób? Popatrzył na maskotkę, trochę zbity z tropu. Była urocza, ale pasowała raczej do wampira. A może kobieta widziała jak kradł figurkę do rozwalania piniaty i próbowała mu zasugerować żeby jednak nie próbował jej stąd wynosić?
Jak wygrasz w karty to będzie Twoja. A w ogóle... jestem Lazar. — Wyciągnął do niego rękę, posyłając mu uśmiech.

Maskarada: 6, 6
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty20.11.19 0:40;

Spożył spore ilości procentowego trunku, a przez wzgląd na jego stan ducha, ten dość szybko uderzył mu do głowy, znacząco wpływając na jego zachowanie, które w tym momencie należałoby określić mianem zupełnie nieprzewidywalnego. No bo jak inaczej można było nazwać tę jego marną prowokację, którą ostatecznie zwieńczył głośnym śmiechem i zaproszeniem Rosjanina do wychylenia kilku kieliszków? Właściwie można by się jego towarzyszowi dziwić, czemu ostatecznie nie zdecydował się go uderzyć, ale najprawdopodobniej oszołomiony przedziwnymi poczynaniami Gallaghera sam zapomniał o konsekwentnej reakcji. A może rzeczywiście roześmiana twarzyczka Matta, której towarzyszyły te charakterystyczne dołeczki w policzkach, była zbyt ładna, żeby ją niszczyć? Nie zastanawiał się nad tym, przyglądając się tylko uważnie twarzy Grigoryeva, wreszcie doczekując się momentu, w którym ten rozluźnił palce, zaciskane wcześniej na jego diabelskim kostiumie.
- Jego już popchnąłem, ale niewiele to pomogło. Został na imprezce w Hogsmeade, a ja stwierdziłem, że lepiej, żebyśmy sobie nie zawadzali. – Przyznał szczerze, odpychając się, jak na jego stan wyjątkowo zręcznie, od pnia drzewa. Korzystając również z tej chwili przestoju, wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów i odpalił jednego z nich, częstując swojego nowo poznanego kompana.
- Ah, tak. Mówisz – masz. – Dodał zaraz rozweselonym tonem, wyciągając zza płaszcza nieco już upitą, małą buteleczkę whiskey. Podał ją gryfońskiemu sprzymierzeńcowi, choć sam chyba nawet wziął sobie jego słowa do serca. Świat zaczął bowiem niebezpiecznie wirować mu przed oczami, więc mała przerwa w tym alkoholowym upojeniu nie powinna mu wcale zaszkodzić. Szczególnie, że Lazar wydawał się w porządku gościem, więc może warto było go posłuchać i chociaż spróbować dobrze się tego wieczoru bawić? Co prawda nadal nie mógł wyzbyć się z głowy słów Skylera ani jego wyrazu twarzy, ale jednocześnie od tego młodego Ruska biło jakieś takie… ciepło i zrozumienie? Nie potrafił tego wyjaśnić, ale póki co był chyba jedynym jasnym punktem w jego mrocznym tunelu.
- W krwawego barona, zdarza się. Ale tutaj chyba gra się z duchami, no nie? – Zdążył spostrzec jakieś stanowisko z umarłymi po drodze, ale nie był pewien czy dokładnie o tym samym mówili. Nie miał jednak nic lepszego do roboty, więc faktycznie ruszył tuż za nim, zaciągając się po drodze tytoniowym dymem. Zdołał nawet opanować lekko chwiejny krok, toteż Grigoryev nie musiał na niego zbyt długo czekać ani pilnować czy przypadkiem nie wpieprzy się koncertowo w jakiegoś kolejnego uczestnika Nocy Duchów. Poza tym… na dzisiaj chyba wystarczyło mu tych starć.
- Też nie jestem bez winy… – Westchnął, kiedy jego nowy kolega próbował go jakoś pocieszyć. Doceniał jego starania, chociaż nie znali się na tyle, by powziął zamiar przedstawienia mu całej historii jego znajomości z Schuesterem. Ale właściwie… wcale tego nie potrzebował. Tego wieczoru wystarczyło mu chyba po prostu to, że ktokolwiek się nim zainteresował i odsuwał jego myśli od tego, co wydarzyło się w Hogsmeade. – Nie… powiedział, że woli kogoś innego. – Dodał jednak w odpowiedzi na kolejne pytanie Lazara, nie chcąc zbywać go półsłówkami czy milczeniem. Obaj nie zamierzali raczej roztrząsać jego problemów na czynniki pierwsze.
Zresztą ktoś inny odwrócił nagle uwagę Rosjanina. Matthew zdążył wyrzucić z siebie tylko coś w stylu „ee, kto?”, ale jego wzrok podążył dokładnie w tym samym kierunku, co spojrzenie jego rozmówcy. Kobieta niewątpliwie wyglądała na starą, ale czy rzeczywiście taka była, czy może to jej trupie przebranie wywoływało takie pierwsze wrażenie, tego stwierdzić już nie potrafił. Nieznajoma podeszła jednak nagle do Lazara, komplementując jego strój i wręczając pluszowego nietoperza, który – nie oszukujmy się – do niczego mu nie pasował.
- Niech będzie. Zaoferowałbym swój ogon w zamian, gdyby nie to, że zgubiłem go gdzieś po drodze… Ale jeśli wygrasz, mogę oddać swoje rogi. – Przerwał na chwilę, ponownie unosząc wyżej kąciki swoich ust. – Matthew. – Po tych słowach dokładnie przyjrzał się każdemu z nieumarłych, zastanawiając się z którym z nich chciałby stanąć w szranki. W jego przypadku, przy tak dużym zainteresowaniu quidditchem, wybór powinien być oczywisty, ale z jakiegoś niewyjaśnionego powodu kusił go również pojedynek z Kellerem. Cóż, chyba naprawdę szukał guza.
- Z kim chcesz zagrać? – Zagadnął więc celowo do Grigoryeva, starając się odsunąć na bok wszelkie, natrętne myśli. Nie. Żadnych czarnoksiężników. To jest jego wieczór, nie będzie łapał żadnego doła z powodu dupka, który go nie docenia. Wybierze zgodnie z własną wolą, nie słuchając mrocznego głosu wydobywającego się z wnętrza jego złamanego serca.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ulica Główna - Page 3 QzgSDG8








Ulica Główna - Page 3 Empty


PisanieUlica Główna - Page 3 Empty Re: Ulica Główna  Ulica Główna - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ulica Główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 6Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ulica Główna - Page 3 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-