Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Uliczka Lampionów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty26.06.21 16:22;


Uliczka Lampionów

Jedno z najpopularniejszych wśród turystów miejsc, zwłaszcza wśród par. Na całą długość, alejka ta obwieszona jest wszelkiej maści lampkami oraz lampionami tutejszych rzemieślników, zdobiona tak, aby po rozpaleniu wewnątrz światła, rzucała cienie w kształcie gwiazdek, kwiatów czy nawet głów węży. Mówi się, że pierwszą lampkę wiele lat temu zawiesiła tutaj jedna z księżniczek, która wymykała się z pałacu, aby przebywać z miejscowymi ludźmi. Uliczka to zostawia niesamowite wrażenie, zwłaszcza przez grę świateł, kolorów oraz panujące w niej ciepło.

W centralnej części alejki znajduje się niewielki sklepik, gdzie za 20 Galeonów możesz zakupić własną lampkę i z pomocą zaklęcia, przymocować ją do jednej z tysięcy linek znajdujących się nad głowami oraz przy ścianach. Ponoć przynosi to szczęście.

Spróbuj rzucić kostką jeśli twój Pappar jest dobry z Transmutacji.
Tutaj nie musisz nosić specjalnego stroju.  


Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty03.08.21 22:09;

  Doireann kierowała się w swoim życiu całą mnogością zasad. Wielu z nich skrycie niecierpiała, jednak wciąż pozostawała im wierną. Zdarzały się jednak i takie, które były naprawdę bliskie jej sercu. Podobało się jej to, że w świecie, który został przedstawiony jej przez babkę, to nie ona powinna otwierać drzwi, ani nieść coś ciężkiego w towarzystwie mężczyzny. Lubiła te, które pielęgnowały przejawy powabu i delikatności, sprawiały, że między dwojgiem ludzi powstawał całkiem przyjemny, przewidywalny teatr dobrych obyczajów i łagodności. Jednak jej ulubiona zasada dotyczyła pożegnań. Gorliwie wierzyła, że nie powinno opuszczać się miejsca na dłużej, jeśli istniała gdzieś wyczuwalna niezgoda. Zaś cokolwiek było pomiędzy nią, a Eskilem, zdecydowanie mieściło się w ramach konfliktu. Ślizgon, nawet kiedy już widział dziewczynę, nie odzywał się do niej, ona zaś robiła wszystko, by jej widoczność blisko chłopaka była minimalna; tak, by nie musieć wodzić za nim tęsknym wzrokiem, bo wtedy doznawała tego okropnego kłucia w klatce piersiowej i chciało się jej płakać. Odczuwała jednak coraz wyraźniej, że nieubłaganie pędzące godziny coraz mocniej zmniejszały dystans dzielący ją od wyjazdu na pustynię - i to w podróż, podczas której miała poświęcić się sztuce akceptacji, w tym pewnie i wybaczania; sobie i innym. Czegoś podobnego nie mogła robić z taką ciężkością.
  Nie była pewna, jak Eskil spędził te ciche dni. Ona rozmyślała, naprawdę dużo o tym, dlaczego zareagowała w taki, a nie inny sposób i… Doszła do bardzo logicznych wniosków. Te zaś nie odpowiadały jej na tyle, że postanowiła nigdy o tym nie mówić, może nawet zmienić szkołę… Albo jeszcze lepiej - wstąpić do klasztoru, najlepiej takiego, którego cnotą było milczenie. Wszystko po to, by nie musieć na siebie patrzeć w niedogodny sposób. Potrzeba przestrzegania zasad wygrała jednak z dumą. Stała więc przed drzwiami do pokoju numer dwa, z zawieszoną w powietrzu pięścią, powtarzając sobie w głowie wcześniej przygotowaną przemowę. Jeszcze nigdy nie była tak świadoma prawdziwej długości sekundy i tego, ile nieskończoności zawiera w sobie; jednak te, które mijały od momentu, gdy jej knykcie zetknęły się z drewnem, boleśnie uświadomiły jej, co oznacza względność postrzegania czasu. Miała wrażenie, że zdążyła się tam zestarzeć, umrzeć i narodzić na nowo, zanim klamka po drugiej stronie ugięła się pod czyjąś dłonią.
  Ślizgon z łatwością mógł zauważyć zmieszanie Doireann; pytanie brzmiało, czy poczucie zranienia przez Puchonkę pozwalało mu na jakąkolwiek sympatię względem niej. Mimo to, korzystając z tej krótkiej chwili, pomiędzy otwarciem drzwi, zobaczeniem jej twarzy i całkiem prawdopodobnym ponownym zamknięciem ich z impetem, zebrała w sobie resztki odwagi i postąpiła ten jeden krok do przodu. Jeśli Eskil faktycznie planował trzasnąć drzwiami, to musiał zdawać sobie sprawę z tego, że uderzyłby dziewczynę - a co, jak co, ale za damskiego boksera na pewno go nie miała. - Eskil, ja naprawdę wierzę we wszystko, co wtedy tobie powiedziałam. - Wyrzuciła z siebie szybko, rezygnując z nawet nieformalnych powitań. - Nie zajmę ci wiele czasu, ale proszę, pozwól mi wejść i to wyjaśnić.
  Zaraz jednak przypomniała sobie, co chłopak mówił o wszelkich niegrzecznościach, do których prowadzi obecność łóżek, a tych nie tylko nie chciała doświadczać, ale nawet czuć się nimi zagrożoną. - A-Albo pójdziemy na spacer, dobrze? - Może i było to pytanie, jednak coś w postawie dziewczyny, mimo że bardzo skruszonej i zestresowanej, mówiło, że pójdą na ten spacer i kropka.

***

  Koniec końców wyciągnęła go daleko poza zasięg jego pokoju, stwierdzając w duchu, że potrzebuje teraz neutralnego gruntu. A potem jeszcze dalej i dalej, jakby uznając, że sam pałac widział już wystarczająco dużo Eskila, by chłopak mógł go sobie na spokojnie zaanektować. Dlatego dopóki nie opuścili jego murów, nie była do końca... obecna. Z początku jeszcze trzymała go za kawałek koszulki, jednak po drodze oplotła swoje ramiona rękoma i zmarszczyła nieco brwi. Wyglądała na zagubioną i tak też się czuła; cała dopracowana i pięknie ułożona przemowa wyparowała, zostawiając ją samą, całkowicie nieprzygotowaną. Bała się; bo ostatni raz, kiedy zaglądała do wnętrza pokoju numer dwa, działy się rzeczy okropne, a oczy Eskila wciąż zdawały się być takie… pełne żalu? Nie chciała, by tak na nią patrzył; potrzebowała widzieć w nich radość, roztrzepanie i odwagę. Bogowie jej świadkiem, miała wrażenie, że cała szczęśliwa, niemalże dziecięca beztroska na świecie miała źródło u półwila. Była teraz niczym te wszystkie wielkie, bezduszne korporacje, które wlewały toksyczny szlam do rzeki.
  - Będę… po prostu mówić, dobrze? Powiem, co mam powiedzieć, a potem zdecydujesz, co chcesz z tym zrobić. - Zaproponowała, po czym wzięła głębszy wdech. Samo myślenie o jej następnych słowach wystarczało, by przykryć te okropne wyrzuty sumienia grubą warstwą wstydu i zażenowania. Merlinie… - Przepraszam, że cię tam zostawiłam. Wiem, jak to wyglądało i wiem, że naprawdę nie powinnam. Dużo nad tym myślałam i… Nie chodziło ani o to, że profesor Whitelight nas przyłapał, ani o to, że zacząłeś mówić te wszystkie niedorzeczne rzeczy o ślubach i wyciągać do niego rękę. To… tylko odrobinę mnie zdenerwowało. Ale nie na tyle, żeby po prostu uciec. Ja… tak trochę… wykorzystałam to jako pretekst. - Westchnęła, pozwalając sobie posłać krótkie, kontrolne spojrzenie w stronę Ślizgona. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że Eskil mógł zostawić ją w połowie drogi i wrócić do pałacu, a ona teraz - jak rasowa idiotka - mówiła do siebie. - Mam swoją strefę komfortu i naprawdę nie jest mi łatwo z niej wyjść, a przecież… staram się. Widzisz, ja naprawdę lubię z tobą przebywać. Do tego stopnia, że ciężko mi znieść, kiedy mnie ignorujesz. Tylko, Eskil…  Po prostu… ty jesteś... - Przystanęła, kiedy skręcili w rozświetloną uliczkę. Jej procesy myślowe najwidoczniej zwalniały, kiedy była w towarzystwie Ślizgona - chodzenie i używanie mózgu wykluczały się teraz nawzajem. Chociaż do tej pory udawało się jej zachować względny spokój, tak narastające skrępowanie w końcu wygrało. Przycisnęła dłonie do policzków - jakby miało to zapewnić jej niewidzialność. - Taki śmiały. - Pisnęła znad muru własnych palców. - A ja tak w ogóle nie potrafię. Naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć, kiedy mówisz mi, że możemy gdzieś pójść, zwłaszcza, kiedy zaczynasz całować mnie wszędzie, bo-mi-wtedy-robi-się-słabo-i-tak-gorąco-że-nie-mogę-myśleć. A jednak wolę, jak myślę.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty03.08.21 22:48;

Ciche dni? Nie miał cichych dni. Okay, humor miał dosyć wyraźnie nadwyrężony, ale starał się utrzymać rezon. Szlajał się z rówieśnikami i starszymi znajomkami, byleby jak najwięcej czasu spędzać poza pałacem. Najzwyczajniej w świecie nie chciał nosić tego uwłaczającego wdzianka ani użerać się z paplającym papparem. W pokoju był od dwudziestu minut, kończył przebieranie się w swoje ciuchy, które składały się oczywiście z akcentowania przynależności do hogwardzkiego domu. Uparł się, że nie będzie zastanawiać się co robić dalej w kwestii Doireann. Dobrze wychodziło im działanie pod wpływem chwili, a tego był akurat zwolennikiem. Trochę ją ignorował, wciąż śmiertelnie urażony jej zdradą jaką była ucieczka z korytarza. Sama dziewczyna pokazywała się też jakby mniej więc siłą rzeczy nie rozmawiali parę długich dni. Nie zamierzał trzaskać drzwiami, jednak kiedy po ich otwarciu ujrzał twarz dziewczyny, od razu odwrócił się plecami, wzdychając przy tym ciężko. Mówiła, a on nie wiedział czy ma ochotę tego słuchać, co nie zmienia faktu, że ją wyrzucał z pokoju. W trakcie pakowania paru rzeczy do kieszeni spodni przypomniał sobie jej słowa kiedy opowiadała mu o swojej tendencji do nadmiernego martwienia się. Aby jej tego oszczędzić (!) skinął po prostu głową na znak, że lepiej będzie wyjść na spacer niż się tutaj kisić, gdzie w każdej chwili może wparować któryś ze współlokatorów. Założył czapkę z daszkiem na przydługie włosy i człapał za Doireann podjadając po drodze żelki wytwarzane przez dzierżony pierścionek Andvarciego. - To żeś znalazła miejsce...- mruknął w trakcie tej ciszy i rozglądał się po kolorowych lampkach, niektóre dźgając końcem palca. Próbował ocenić poziom swojej złości na dziewczynę, ale odkąd pogodził się z Robin to jakoś tak trudnej było mu się o coś wściekać dłużej niż parę chwil. Przeniósł wzrok na ciemne włosy dziewczyny kiedy tak szła przed nim taka malutka, drobna, jakby wybierała się na spotkanie z bazyliszkiem. - Tylko mnie znowu nie przepra... A, dobra.- zaczął, ale zdążyła już go przeprosić, co skwitował westchnieniem. I co mu po tych przeprosinach? To nie zmieni faktu, że różnili się od siebie na milion sposobów i dogadywanie się mogło w końcu stać się wyzwaniem. - Na gacie Merlina, ile razy ja ci mówiłem, że jak chcesz coś zrobić to rób to bez szukania pretekstu. Czy ja cię zjem za to, że chcesz sobie po prostu pójść?- nie był taki straszny... dopóki ktoś lub coś nie doprowadzało go do niekontrolowanej furii. Zamilkł jednak i opuścił rękę z żelkiem kiedy przypomniał sobie jej strach na widok zniekształconej twarzy. - Po prostu zwiałaś.- podsumował ze słyszalną w głosie goryczą. Czymkolwiek się kierowała to poszła sobie, a on został z profesorem, który nie dał sobie wejść na głowę. Zrównał z nią krok i chwilę później stanął obok, mając za sobą jakieś osiem błyszczących lampeczek. Wcisnął ręce do kieszeni swoich krótkich spodni i oglądał z bliska zażenowaną (?) Doireann. Nie miał pojęcia, że tak gryzła się z ich "rozłąką" bo nie doszło między nimi nawet do prób zainicjowania rozmowy. Powinien być na nią zły, ale wyglądała tak... przejmująco się, że nie potrafił z siebie tego wykrzesać. Nie mógł oczekiwać, że nagle stanie się waleczna niczym jakiś Gryfon. Już i tak powinien doceniać to, że nie uciekła na jego widok po tym, co musiała przeżyć w pokoju. Schował pierścionek do kieszeni, uniósł dwie dłonie w jej stronę i oderwał palce z twarzy dziewczyny, pochylając głowę nieco niżej by lepiej widzieć jej okrągłe oczy. - Jeśli uważasz, że się rozpędzam - a wierz mi, będę rozpędzać się często - to zamiast uciekać, mów mi wprost, że "chyba cię Merlin opuścił" albo "pójdziemy tam, gdzie ja wybiorę".- podsunął jej banalnie proste (w jego przekonaniu) alternatywne rozwiązanie. Puścił jej przyjemnie ciepłe palce, aby nie musiała wychodzić ze swojej strefy komfortu. Nie miał pojęcia kiedy musi ją przekroczyć, czy dopiero przy pocałunku czy może właśnie teraz, stojąc bliżej niż normalnie z powodu niedużej przestrzeni tunelu lampionów. - Doireann, dostaję od ciebie sprzeczne sygnały. Ja tak długo nie wyrobię, bo gdy zaczynasz przy mnie wyglądać jakbyś chciała zapaść się pod ziemię to czuję się jakbym cię do czegoś zmuszał.- dokładnie zapisywał sobie w pamięci jej słowa dotyczące jak jej słabo i gorąco, jak ciężko jej, gdy nie rozmawiają. Spisywał to w pamięci, odkładając na później wesołość związaną z tymi informacjami.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty04.08.21 14:09;

  Doireann używała słowa “przepraszam” nagminnie. Wyrażała skruchę za wszystko; od poważnych błędów, po zbyt głośne oddychanie, czy po prostu za własne istnienie na tym padole łez. Jej niska samoocena i potrzeba zadowolenia każdej jednej osoby, na której chociaż trochę jej zależało, manifestowały swoją obecność w ten konkretny sposób, wrzucają Puchonkę w krąg wiecznego poczucia winy. A w sytuacji z Eskilem czuła się naprawdę winna.
  - Ale ja tak naprawdę wcale nie chciałam sobie pójść. - Mruknęła cicho, czując jak okropna czerwień rozlewa się na jej policzkach. Ta zaś za chwilę została obnażona, kiedy to Ślizgon postanowił pozbawić ją palczastej ochrony. Nie walczyła z nim jednak - po prostu westchnęła, pozwalając mu przez chwilę trzymać swoje dłonie. Odnajdywała w tym drobnym geście swego rodzaju ulgę. Niezależnie od tego, jak Clearwater podchodził do dotyku (bo przecież w przeciwieństwie do Puchonki nie przypisywał do tego tak wielkiej filozofii), Doireann głęboko wierzyła, że ludzi, którymi się gardzi i takich, z którymi nie chce się mieć do czynienia się nie dotyka. Pocieszała ją myśl, że jej ucieczka nie skazała jej na absolutną eskilową banicję.
  Podniosła na niego wzrok w momencie, w którym cofnął własne dłonie. Było jej tak cholernie przykro; nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej zachowanie sprawiło, że Ślizgon czuł się, jakby cokolwiek na niej wymuszał. To… łamało serce. I wymagało sprostowania. - O nie, Eskil. Nie, nie, nie. - Jęknęła z przejęciem. Miała ochotę zalać go kolejną salwą przeprosin, a potem opleść sobą i wygłaskać, zapewniając co pół sekundy, że naprawdę nie powinien tak myśleć. - Bogowie, no, przecież wiesz, że to nie tak. - W momencie, kiedy słowa opuściły jej usta zorientowała się, że NO WŁAŚNIE CHYBA NIE WIE, DLATEGO TAK SIĘ CZUJE. Merlinie. O, wszystkie świętości tego świata i ty, ukochana matematyko, dlaczego właśnie w takich momentach musiała mieć tę nieznośną pustkę w głowie? Nie miała pojęcia, jak wytłumaczyć swoje zachowanie; miała poczucie, że albo zagmatwa wszystko jeszcze mocniej, albo całkowicie się upokorzy.
  Rozejrzała się więc, czy aby w pobliżu ich dwójki nie kręciło się zbyt wiele ludzi. Ostatnie, czego teraz potrzebowali, to niepotrzebny wzrok - a zapewne gdzieś i tak kręcił się już ten absolutnie obrzydliwy, wścibski ptak. Pozostali turyści zdawali się jednak mijać ich bez odrobiny zainteresowania, całą uwagę skupiają urokliwie migających lampionach. Faktycznie, to znalazła miejsce
  - Poczekaj. Po kolei… Kroczek po kroczku. - Mruknęła bardziej do siebie, próbując jakoś uporządkować ten cały mętlik w głowie. Przymknęła powieki i odetchnęła głębiej. - Lubię z tobą rozmawiać. Lubię z tobą przebywać. I jest mi miło, kiedy mnie… - Mimo wciąż zamkniętych oczu po jej twarzy przebiegł cień irytacji. Nie tak wyobrażała sobie własne wyznania, zwłaszcza te, które uwzględniały podobną tematykę. Miały być pełne górnolotnych metafor, poetyckie i zapierające dech w piersiach, najlepiej w deszczu i z przejmującą muzyką w tle. A jednak stała tutaj, wydając z siebie proste komunikaty, tak, by nie zostawiać żadnego pola do wątpliwości. - ...dotykasz. I kiedy jesteś blisko. Tylko, że ja… chyba nie do końca wiem, co z tym zrobić.  - Mówiła mocno ściszonym głosem, zmuszając się, by w końcu spojrzeć na twarz blondyna. - Nigdy nie zastanawiałam się nad takimi rzeczami. Nie było... potrzeby. - Wymamrotała, mając nadzieję, że Ślizgon bez problemu zrozumie, że do dnia balu żyła sobie spokojnie, nietargana żadnymi niezrozumiałymi dla niej żądzami. Ewentualnie skutecznie je ignorując. - Trochę… Tak troszeczkę boję się tej dynamiki. W jednej chwili cię przytulam, a zaraz potem orientuję się, że całujesz mnie po twarzy i proponujesz coś, na co wiem, że nie jestem gotowa. I później są sytuacje, że ty mnie trzymasz, a ja kłócę się sama ze sobą, bo z jednej stronę czuję, że chcę, a z drugiej wiem, że to zbyt duży krok. Wiesz, ja samej siebie tak nie dotykam, bo mnie to przeraża i przecież nie wolno, a co dopiero-… - Otworzyła szerzej oczy i wbiła spojrzenie gdzieś obok ramienia Clearwatera. Tego absolutnie nie chciała mówić.
  - I-Inaczej. - Słodka Morgano,  kto wymyślił rozmowy o uczuciach, na dodatek swoich własnych, a nie jedynie cudzych? I dlaczego ona sama lądowała w nich coraz częściej? - Gdybyś nie miałbyś nic przeciwko temu, żeby być trochę ostrożniejszym i... odrobinę wolniejszym w tym rozpędzaniu. Może też założył, że pewnych rzeczy robić nie będziemy, dopóki nie powiem, że wolno. Wtedy ja mogłabym przestać robić z siebie tak wielką idiotkę. - Westchnęła przeciągle i całkowicie ukryła twarz w dłoniach, wyglądając przy tym na zrezygnowaną. Nie miała poczucia, że wyjaśniła cokolwiek; czuła się za to upokorzoną przez samą siebie. - No i przecież powiedziałam “już, już”, tylko zapytałeś “dlaczego”, a wtedy nie mogłam znaleźć żadnych argumentów. - Dodała na sam koniec, z odrobiną wyrzutu w głosie.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty05.08.21 18:15;

Kiedy chwilę na niego nie patrzyła to wywrócił oczami, nie wierząc jej, że nie chciała stamtąd uciekać. Nie brzmiała wiarygodnie wszak chwilę wcześniej jasno mówiła, że potrzebowała pretekstu i dlatego się ulotniła. Gdyby miał siłę boczyć się na nią, to z pewnością rzuciłby oschłym komentarzem. Nie miał jednak jakoś serca nawet podnosić na nią głosu, a co tu więc mówić o chociażby kolejnym pstryczku w nos. Doireann wyglądała już tak jakby miała nie zaznać spokoju jeśli nie wyjaśni z nim każdego aspektu ich spotkań. Niestety nie miał pojęcia czemu dokładnie tak przeczyła. Kiedy ona przeżywała w sobie milion emocji naraz, czerwona i spięta do granic możliwości, on spoglądał na nią spokojnie choć wciąż z dystansem. Dotyk nie sprawiał mu nigdy problemu, a też chciał sprawdzić czy pozwoli na chociaż tyle czy jednak już straciła zapał względem jego osoby. Zamilkł więc na chwilę i zamiast rozpocząć uspokajanie jej, po prostu słuchał. Przez chwilę huśtał się na piętach, a przód i w tył, czekając aż dziewczyna pozbiera myśli i wyjaśni mu w czym rzecz. Najwyraźniej nie zorientowała się jeszcze, że może powiedzieć do niego dosłownie wszystko, a dzięki temu łatwiej będzie odnaleźć rozwiązanie niż oczekiwać, że eskilowa empatia doda kiedyś dwa do dwóch. Nie spodziewał się, że zacznie od takich wyznań, od których zrobiło mu się ciepło na sercu. Przestał się nawet huśtać na piętach i przyglądał się jej tymi swoimi niebieskimi oczami, zaciekawiony dokąd to zmierza. Lubił słuchać tego typu wyznań, ale nie rozumiał dlaczego miałaby coś "z tym robić". On sam dosyć łatwo zaakceptował stan ich relacji. Słuchając słów Puchonki, jakże szczerych, głębokich, intymnych, zrozumiał, że introwertycy bywają chorobliwie nieśmiali i… cnotliwi? To określenie bardzo go śmieszyło, ale pasowało najbardziej do tej sytuacji. Im więcej mówiła tym jego brwi zbiegały się ku sobie. Zanim skończyła mówić to on już wiedział w czym tkwi "problem", co oczywiście absolutnie go nie uszczęśliwiło. Nie był cierpliwy…! Nabrał dużo powietrza do płuc i wypuścił je powoli nosem, kiedy tylko dziewczyna skończyła wyjaśniać co leży jej na sercu i czego oczekuje. Cóż, przynajmniej teraz wszystko było jasne. - No dobra, rozumiem chyba w czym rzecz.- odezwał się jakieś pół minuty później. Rozmasował kark bowiem czuł jakby ktoś położył na nim kilka ciężkich cegiełek. - Moja wylewność nie idzie w parze z twoim brakiem wylewności i eee… za bardzo się spieszę…. ech. - nawet i on trochę się teraz skrępował kiedy przypomniał sobie niepowstrzymaną dynamikę relacji z Hunterem i Robin. Musi nauczyć się cierpliwości, a kiedy całował się to miał jej tak niewiele… zawsze chciał więcej, bardziej, dłużej, bo był tak spragniony ciepła. Minę miał niepocieszoną na myśl, że będzie musiał powstrzymywać swoje zapędy i oswajać Doireann swoją obecnością. Mimo wszystko czuł ulgę, że przynajmniej wiedzą jaki jest problem i co więcej, jak go rozwiązać. Jakoś da radę.- No dobra, spróbuję wysilić się na jakąkolwiek cierpliwość,  jeśli dzięki temu nie będziesz wyglądać przy mnie jakbyś chciała zapaść się pod ziemię. - nie zamierzał się tutaj z nią wykłócać czy negocjować bo nie o to tu chodziło. To kwestia komfortu Doireann, a skoro lubił ją i nie chciał "zostawiać jej w spokoju" to nie pozostaje nic innego jak uszanować jej słowa. Ponarzeka sobie później. Oderwał od niej wzrok i rozglądał się po lampkach. Potwierdzał swoje słowa i nie wyciągał rąk z kieszeni. Nie będzie się do niej kleić, chyba, że sama będzie chciała. Próbował upchnąć swoje wilowate chętki w zakamarku swojego umysłu. - Ale w zamian chcę żebyś osobiście poznała Robin. - o, to był dobry pomysł. - Jest moją jedyną przyjaciółką, wspominałem jej o tobie i wolę żebyście się poznały.- nie deklarował Doireann, że mieliby być "parą" bo to jednak zbyt wczesny etap relacji (przynajmniej z jego strony), ani też celowo nie zdradzał co dokładnie mówił o niej Robin.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty05.08.21 21:26;

  Przygryzła lekko usta, kiedy usłyszała podsumowanie Eskila. Może chłopak był narwany i wylewny w okazywaniu pewnych… uczuć, za to mówił zwięźle i na temat. Sama musiała opowiedzieć mu najpierw historię życia, z uwzględnieniem przodków do trzeciego pokolenia do tyłu, a potem objaśnić milion rzeczy, które ze sprawą nie miały zbyt wiele wspólnego, by ostatecznie... nie nazwać niczego po imieniu, zaplątać się i być jeszcze bardziej zagubioną, niż przed zaczęciem monologu. Czuła się… tak strasznie głupia. Bogowie, po co była ta spowiedź? Te wszystkie wyznania, od kwestii lubienia, po przedstawienie siebie jako tak strasznie... niedotykalskiej. Nawet jeśli to wszystko było prawdą, to okazało się być niepotrzebne. Wystarczyło powiedzieć “Zwolnij”. Jedno słowo.
  Chociaż w swojej ukochanej "Dumie i Uprzedzeniu" zawsze chciała być Elizabeth (chociaż świadoma była tego, że nigdy nie będzie tak śmiała, jak Lizzy), tak teraz czuła się jak pan Darcy, który wyznanie miłosne obrócił w taki sposób, by jednocześnie obrazić wybrankę serca, całą jej rodzinę i środowisko, w którym się obracała. Morgano, naprawdę powinna tkwić przy zasadzie "introwertycy rzadko się odzywają i nie wychodzą z pokoju" - bo ostatnio nic z tych rzeczy nie kończyło się dla niej bez uszczerbku na dumie. Proszę, Olivio, oto ona, otwarta na świat, z bezmyślnym słowotokiem.
  Pokiwała więc głową, dając mu znać, że chyba właśnie o to jej chodziło (bo nie była już pewna niczego) i jeszcze przez chwilę tkwiła z dłoniami przyciśniętymi do policzków. Odsłoniła się dopiero wtedy, kiedy Eskil uznał, że wysili na tę cierpliwość. Spoglądała teraz na niego w ciszy, z malująca się na twarzy wdzięcznością, wciąż słuchając tego, co jeszcze miał do powiedzenia. Starała się już teraz nie wyglądać tak, jakby poczucie wstydu miało ją za chwilę wykończyć.
  - Dobrze. Chętnie poznam Robin. - Odpowiedziała bez chwili namysłu, za to z powoli rosnącym, wciąż odrobinę speszonym uśmiechem. I chociaż przeszło jej przez myśl, że takie pierwsze spotkania często wymagają wywarcia dobrego pierwszego wrażenia - a podczas “aranżowanego” poznawania nowych ludzi nieśmiałość często powodowała w niej trudną do pokonania sztywność - tak teraz skupiła się tylko na jednym aspekcie. Eskil chciał, by poznała jego jedyną przyjaciółkę. W obliczu takiej informacji nie potrzebowała deklaracji, że mogliby zostać parą. Ba, nawet o tym teraz nie myślała. Wystarczyło, że okazała się być dla kogoś na tyle ważna, by przedstawić ją komuś bliskiemu - i to bez względu na to, jak cała relacja miałaby się potoczyć.
  To zawsze ją wzruszało. Rozczuliła się kompletnie, kiedy Cassie postanowiła poznać ją ze swoim bratem, podobnie, kiedy Drake oznajmił jej, że niedługo jego młodsze rodzeństwo pojawi się w szkole. Już nie mogła doczekać się przesiadywania z dzieciakami na błoniach i dokładania wszelkich starań, by być dla nich dobrą starszą siostrą. I kiedy jej myśli uciekły w stronę przyjaciela, przypomniała sobie nieszczęsnego pappara i to, jak śmiało dzielił się jej sekretami - a ten konkretny sekret dotyczył też Eskila. Chociaż Ślizgon oświadczył już wcześniej, że najchętniej powiedziałby o tym wszystkim, tak… Cóż, mówił tak o ich wcześniejszym pocałunku. - Ale muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć. - Przeniosła jedną dłoń na swoje ramię. - Moja papuga cały czas ma ten problem z poszanowaniem prywatności i… Powiedziała Drake’owi, że się całowaliśmy. Tylko, że był tam też Solberg i wszystko usłyszał. - Westchnęła cicho i przymknęła na moment powieki. - Drake nie ma prawa mnie oceniać, bo sam ostatnio zniknął na całą noc, ale będę musiała powiedzieć Olivii, bo zje mnie, jeśli dowie się z plotek.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty06.08.21 19:41;

Najgorsze w tym wszystkim było to, że on nie zdawał sobie sprawy ile Doireann kosztowało wypekedenie na głos słów "lubię cię". To pokazywało różnicę ich myślenia i postrzegania świata. Dziewczyna stawała tu niemal na rzęsach, aby wszystko mu wyjaśnić, a on podsumował to krótko i na temat. Być może unikał cięższej formy rozmowy, a może przymusu deklaracji czy jest w niej może zadurzony albo czy ma wobec niej jakieś szczególne plany. Naprawdę nie zastanawiał się nad tym i o ile nie zostanie przymuszony do opisania swoich uczuć tak może to nastąpić dobrowolnie za nawet parę miesięcy. Był młodym mężczyzną, nie zrozumiał malującego się na jej twarzy speszenia. Dziewczyna co rusz była czymś poruszona, przejęta bądź zakłopotana więc trudno było mu dopisać daną odsłonę mimiki do sytuacji. Na jego czole pojawiła się charakterystyczna zmarszczka, która udowadniała, że jednak zastanawia się nad tą zauważalną na niej zmianą. Nie wpadł jednak na ten pomysł, że oczekiwała od niego chociażby jednego słowa sugerującego, że lubi ją bardziej niż innych. Choć charakter miewał skomplikowany to myślenie było czasem zatrważająco proste.
Gdy wspomniała o paparze-pleciudze to uniósł lekko brwi. - Solberg… Solberg. To chłopak Felinusa, tak? Ten Max?- poprosił o sprostowanie, przypominając sobie awanturującego się w Norwegii chłopaka. - Spoko, jak Drake zareagował?- zaciekawił się, wszak na balu próbował wywołać w nim zazdrość. - Zamierza cię przede mną ratować?- zażartował, przenosząc wzrok z jej oczu na policzek, a następnie na ramię, które opatuliła swoimi palcami. - Zje cię, jeśli znów dowie się ode mnie, że się całowaliśmy.- dopowiedział, a na jego twarzy próżno szukać jakichkolwiek objawów przejmowania się faktem, że wiele osób wiedziało już o ich całowaniu się. Sprawiało mu to nawet frajdę. - No to już spora gromadka jest wtajemniczona. Niby tylko dwa całowania, a zapewne we wrześniu Obserwator doczepi się nam do skóry. - traktował sytuację bardzo luźno, podchodził do tego niezwykle beztrosko.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty06.08.21 22:43;

  - Tak, ten Solberg. - Przytaknęła, a potem spojrzała na niego jakoś tak dziwnie, słysząc to beztroskie "spoko". Wziął się nie przejął. Ani trochę. I… jeszcze sobie żartował. Doireann wróciła myślami do tamtej chwili, odtwarzając raz jeszcze swoją reakcję. Wtedy, kiedy słyszała ten skrzeczący, złowrogi głos, momentalnie zbladła, zwinęła się i prawie rozpłakała. Może i była dość ekstremalna reakcja, ale na swoje usprawiedliwienie miała to, że ptaszysko zawsze atakowało z zaskoczenia. Potrafiło milczeć całymi dniami, albo chować się po kątach, by uderzyć w momencie, w którym Puchonka czuła się w miarę bezpiecznie. Naprawdę nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie terroryzowaną przez magiczne kakadu z sadystycznymi tendencjami. - Właściwie to nie powiedział nic, tylko wyglądał na trochę zaskoczonego. - Odpowiedziała, zdając sobie sprawę z tego, że Eskil może być tym zawiedziony. - Pewnie nie chciał mnie stresować rozmową przy Maximilianie.
  Zastanawiała się w sumie, czy Lilac będzie próbował poruszyć z nią ten temat jeszcze później. A może uzna, że najpierw porozmawia z Clearwaterem? W sumie to chciała podzielić się z nim myślą, że mógłby się czegoś podobnego spodziewać do Drake’u, kiedy… - Jak to znów się od ciebie dowie? - Przechyliła lekko głowę, a głos miała jeszcze miękki i cichy, jakby spodziewała się, że było to po prostu przejęzyczenie. Na próżno było jej szukać jakichkolwiek oznak zmieszania na twarzy półwila. Chłopak stał, jak stał i nic nie zmąciło lekkiego zadowolenia (?) malującego się na jego twarzy. Mimika Doireann nie była jednak tak stabilna. Gwałtownie wstrzymała oddech i wpatrywała się w niego z coraz mocniej otwartymi oczami, jednocześnie marszcząc przy tym brwi.
  Oto nadeszło niemożliwe. Sheenani była wkurwiona.
  Ze swoją złością nie robiła nic; jedynie wpatrywała się w Clearwatera w totalnym bezruchu. Dopiero po paru długich sekundach wzięła głębszy oddech, potem kolejny, a malującą się na twarzy wściekłość została odrobinę przyćmiona. - Eskil... - Odezwała się w końcu, jednocześnie kładąc dłonie na ramionach chłopaka. - Bogowie, kiedy jej powiedziałeś? Dlaczego? Po co? Ona naprawdę mnie zje. - Tyle było ze wściekłości. - Muszę ją przeprosić. O Morgano, nawet nie wiesz, jaka będzie wściekła. Pewnie już teraz wysłała mi z dwadzieścia wyjców. Albo… gorzej. Co, jeśli będzie s m u t n a? - Jęknęła, z przejęciem patrząc mu w te niebieskie ślipia. Nie zniosłaby, jeśli byłaby źródłem smutku Olivii. - Coś ci powiedziała? Wyglądała na złą?
  Obserwator najwidoczniej nie interesował Doireann tak mocno, jak uczucia przyjaciółki. Plotkarskimi kolumnami pomartwi się później.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty08.08.21 19:35;

Porzucił już nadzieje, że ujrzy zazdrość w wykonaniu Drake'a. Chłopak musiał traktować Doireann jak młodszą siostrę albo był gejem...? Trudno stwierdzić, ale to też nie była sprawa Eskila. Istotnie, mina chłopaka prezentowała solidne zawiedzenie takim stanem rzeczy jednak nie zamierzał tego zmieniać. Nie chciało mu się, po prostu. Uzyskane informacje nie zmieniały sposobu jego myślenia. Ba, mógłby zakwalifikować do kategorii "nudne". Dźgał jedną z lampeczek i rzucił od niechcenia słowa wywołujące u Doireann kolejny atak serca, którego absolutnie nie rozumiał. Kiedy położyła dłonie na jego ramionach to niemal ucieszył się, że może chciała go pocałować, ten pierwszy raz z własnej inicjatywy. Wystarczyło zerknąć na jej wyraz twarzy, aby zrozumieć, że niestety nie jest to chęć namiętności ale... czyżby jakiś przejaw złości? No nareszcie! Sęk w tym, że nie widział nigdzie swojej winy. - Ojejuu... no nie pamiętam kiedy jej to mówiłem, ale jakoś w wakacje, w pałacu. - westchnął, bo nie chciało mu się wytężać pamięci, aby podać jej dokładną lokalizację oraz czas wydarzenia. - No a co, to jakaś tajemnica?- totalnie tego nie rozumiał, a kalejdoskop uczuć wymalowanych na jej twarzy zaczynał go... peszyć? Trudno dokładnie to stwierdzić, ale nagle poczuł się jak głupek, który przeoczył jakiś cholernie ważny powód do zdenerwowania. Ilekroć odtwarzał w myślach wypowiedziane przez siebie słowa, tak nie potrafił doszukać się w nich niczego złego. Uniósł rękę do swego czoła i mocno je roztarł bo reakcja Puchonki już go przytłaczała. - Do jasnej avady, o co ci, do cholery chodzi? - w jego głosie wyraźnie pobrzmiewały nuty zniecierpliwienia. Najwyraźniej złość dziewczyny nie zdołała wzbudzić w nim potrzeby zachowania czujności czy jakiejkolwiek ostrożności. - Raz mówisz, że całowanie jest super, a teraz zachowujesz się jakby nikt nie miał prawa o tym wiedzieć. Nie obchodzi mnie reakcja Liv, bo to jej nie dotyczy. - jako tako próbował dogadywać się z nieprzewidywalną Gryfonką jednak w tej dwuosobowej relacji nie było miejsca na bardzo dokładne zainteresowanie osoby trzeciej. Wystarczyło zrobić krok, aby wysunąć się spod rąk dziewczyny, co też uczynił. Zaklął pod nosem i ruszył spacerkiem wzdłuż ulicy, pozostawiając Doireann wybór czy chce iść za nim czy jednak woli umierać na zawał tam, gdzie aktualnie stoi. Rozglądał się leniwie po kolorowych światełkach i po drodze podjadał żelki, wciąż produkowane przez pierścionek kupiony w Norwegii.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty08.08.21 21:35;

.  Przez chwilę stała w miejscu, całkowicie zamurowana słowami Eskila. Złość dziewczyny była niezwykle łatwa do poskromienia i wypalała się momentalnie, toteż jego zachowanie w żaden sposób nie sprawiło, by krew w żyłach Doireann raz jeszcze się zagotowała. Zrobiło się jej za to… jakoś tak przykro. Szybko uznała, że znów elegancko zjebała sprawę i - w przeciwieństwie do Ślizgona - doszukała się swojej winy nawet w przerwach między słowami. Westchnęła cicho, zawiedziona swoimi umiejętnościami społecznymi, a potem ruszyła za chłopakiem, starając się go szybko dogonić.
  - Eskil… - "...lubisz mnie jeszcze?", skończyła w myślach, spoglądając na twarz chłopaka. Było tam coś, co odebrała za irytację; a rozgniewane oblicza zawsze sprawiały, że momentalnie pokorniała. Ton głosu miała już znacznie łagodniejszy, chociaż wciąż nie był nawet blisko szczytu możliwości, jaki jej spokój mógł osiągnąć. - Prze... - Ugryzła się w język. Zorientowała się już, że półwil niekoniecznie lubił jej nadmierne przepraszanie. Z całych sił ignorowała więc ten okropny, narastający dyskomfort (Bo jak to tak, nie błagać o wybaczenie za każdą błahostkę?), próbując nie dawać mu najmniejszego nawet powodu do złości.
  Tak jak i on nie rozumiał jej potrzeby trzymania rzeczy dla siebie, tak i ona niekoniecznie wiedziała, dlaczego tak łatwo przychodziło Eskilowi dzielenie się swoją prywatnością; zwłaszcza, że rozchodziło się tutaj o strefę najbardziej intymnej intymności. Z jakiegoś powodu było to jednak dla chłopaka ważne. A jeśli nie ważne, to tak naturalne, że brak otwartości budził w nim podobne uczucia, co w niej momenty, kiedy to magia postanawiała pluć na grawitację? Doireann zmarszczyła lekko brwi, doszła do wniosków, że nie ma co walczyć z tą cechę Clearwater’a. Będzie ją z trudem akceptować. - Nie będę już się złościć, jeśli komuś o tym powiesz. - Powiedziała w końcu, dając sobie jakieś złudne poczucie kontroli - półwil dostał przyzwolenie, by o tym mówić, więc nic nie dzieje się bez jej zgody. - Po prostu mnie zaskoczyłeś. Olivia to moja przyjaciółka i trochę mi dziwnie z tym, że wie to od kogoś innego. Nie przejęłabym się tak mocno, gdyby to był ktoś obcy. - Nie oznaczało to, że w ogóle nie robiłoby to na niej wrażenia. Czuła jednak, że tutaj najlepiej będzie odpuścić.
  Szła więc obok, spoglądając na twarz Eskila rozświetloną przez całą masę kolorowych refleksów i… miała pustkę w głowie. W całym tym skołowaniu i niezrozumieniu sytuacji poczuła, że w sumie to chciałaby potrzymać go za rękę. Podniosłoby to ją na duchu. Nie ubrała jednak swojego pragnienia w słowa, uznając, że skoro chce sobie jeść teraz te żelki, to kimże jest ona, by mu przeszkadzać?
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty09.08.21 10:52;

Skoro nie rozumiał toku myślenia dziewczyny, a jego próby wspięcia się na wyżyny empatii również nie przyniosły pozytywnych efektów to pozostaje... zająć czymś wzrok, bo nie daj Merlinie, mógłby wdać się z nią w sprzeczkę. Nie chciało mu się kłócić, a różnica postrzegania świata podrzucała powody do niesnasek. Na chwilę obecną miał dosyć wszelakich awantur. Słysząc za sobą własne imię, rzucił jedynie - Hm? - na znak, że słucha jej, choć odszedł nieco dalej, aby napotkać lampeczki z ukrytymi wewnątrz płomykami Niebieskiego Ognia. Oczy momentalnie mu zaświeciły na ten widok. Zerknął na Doireann kiedy usłyszał jej kroki. - Nie miałem pojęcia, że jesteście przyjaciółkami, a tym bardziej, że nic jej nie powiedziałaś. - absolutnie nie czuł się winien... choć powinien okazać choć trochę skruchy? Niestety, ale nie był w stanie wywołać w sobie poczucia winy. - A jeśli będzie na ciebie wściekła za to, że nie miałaś głowy do podzielenia się z nią tą informacją to cóż... - nie dokończył, bowiem wydawało mu się to oczywiste. Jego przyjaciele reagowali uniesionymi brwiami acz ostatecznie uśmiechem. Co prawda pochwalił im się raptem raz, a potem nie miał na to czasu, ale nie uważał aby którykolwiek z nich miałby mieć mu to za złe. Czując pulsowanie w okolicach skroni uznał, że czas nieco rozrzedzić tę atmosferę. Schował pierścionek do kieszeni i wyciągnąwszy długie łapska w górę, delikatnie otworzył drzwiczki jednej ze szklanych pochodni. Wsunął do środka palce i objął nimi niebieski płomyk, który to od razu nieznacznie uniósł się na powierzchni jego skóry. Wysunął dłoń z czarem w kierunku dziewczyny, aby popatrzyła co to sobie znalazł. - Żadne zaklęcie światła nie wygląda tak fajnie jak to. - jak przez mgłę przypomniał sobie, że dziewczyna reagowała niepokojem na różne czary, a więc nie wciskał jej płomienia do ręki. - Szkoda, że cała uliczka nie jest w takim niebieskim świetle. - zamarudził i przełożył ogień z jednej ręki do drugiej, przyglądając mu się z żywym zainteresowaniem. - Chcesz? - uniósł brew i z lekkim uśmiechem wskazał na trzymany w dłoniach żywioł.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty09.08.21 17:21;

  - M-Może trochę przesadziłam. - Stwierdziła, chociaż niechętnie. Olivia mogła zareagować szokiem, może lekko dąsałaby się za to, że oto Sheenani znów pomija istotne szczegóły, ale przecież… nie zjadłaby jej. Co najwyżej strzeliła palcem w ramię, albo - gdyby naprawdę była na nią zła - położyłaby jej książkę na najwyższej półce. Chociaż takiego okrucieństwa nie spodziewałaby się po Gryfonce. Najbardziej prawdopodobną opcją był jednak wybuch ciekawości i zadanie jej paru niekomfortowych pytań. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, jak b a r d z o przesadziła. Bogowie, kiedy zrobiła się aż tak nerwowa?
  Nie miała jednak czasu, by porządnie się nad tym zastanowić, poświęcając obecnie znacznie więcej uwagi dłonią Ślizgona, niż swojej przyjaciółce (uznając w głębi serca, zgodnie z eskilowym przekonaniem, że wcale nie potrzebują tutaj trzeciej osoby). Niewielki przejaw ekscytacji pojawił się w jej oczach, kiedy chłopak schował pierścionek. Czyżby czytał jej w myślach? Doireann przeniosła spojrzenie z jego palców na twarz, a potem… zauważyła, jak Eskil unosi dłonie ku jednemu z lampionów i otwiera go. Wypuściła cicho powietrze, a jej ramiona opadły lekko, kiedy to zawód przegonił myśl, że chyba jednak weźmie i mnie chwyci. Wciąż jednak z czujnością obserwowała jego ruchy, gdy sięgał do środka klosza. - Uważaj. - Rzuciła cicho, raczej automatycznie, nie chcąc, by Clearwater zrobił sobie krzywdę.
  Raz jeszcze zmarszczyła brwi, przyglądając się, jak na dłoni półwila tańczyły niebieskie płomienie. Była… zdumiona. Nie raniły go, ani nie gasły - po prostu były, pozwalając by chłopak przelewał go sobie między palcami i swobodnie przemieszczał. - Wtedy cała uliczka wyglądałaby na zimną. - Stwierdziła. - Chociaż nie miałabym nic przeciwko temu. - Bo chociaż marzła bardzo szybko, to lubiła, gdy było zimno. Niewychodzenie było wtedy uzasadnione, nikt nie kwestionował ilości gorącej czekolady, którą piła, można było siedzieć przed kominkiem i nosić grube, wełniane swetry.
  Przeniosła spojrzenie z płomyka na Eskila, gdy usłyszała to “Chcesz?”. Milczała przez krótką chwilę, podczas której na jej usta wkradł się nieśmiały uśmiech. Była głupiutką, zauroczoną nastolatką, która chyba chciała robić to, co ten fajny chłopak. - Tylko coś sprawdzę. - Wyciągnęła rękę i podłożyła ją pod dłoń Clearwater’a, w której trzymał ogień. - Wiesz, że kolor ognia nie zawsze zależy od tego, co się pali, ale też jego temperatury? Niebieski powinien być najcieplejszy, a ten prawie wcale nie ogrzał ci dłoni. - Zaraz potem dołożyła drugą dłoń do poprzedniej, formując z nich koszyczek. Nieco roztrzęsiony, ale raczej stabilny koszyczek. - Ale złapiesz go, jeśli mi spadnie?
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty10.08.21 18:10;

Przesadna reakcja wywołała jedynie zirytowanie, a skoro nie miał żadnej możliwości załagodzenia odczuć Doireann to postanowił się od tego odciąć. Jeśli tak bardzo martwi się reakcją Olivii to okej, w porządku. Nie może jednak oczekiwać po nim skruchy. Machnął zbywająco ręką, bo nie chciało mu się rozmawiać o osobach trzecich w relacjach damsko-męskich. Cóż, zraził się kiedyś więc chętnie przekierował ich uwagę do niebieskiego płomienia. - Gdybym nie miał na sobie Namiaru to skoro nie miałabyś nic przeciwko, podmieniłbym wszystkie światełka na niebieskie. - posłał jej uśmiech, który jasno mówił, że skoro wyraziła życzenie pokrywające się z eskilową zachcianką to mógłby zrealizować pomysł… sęk w tym, że muszą minąć jeszcze trzy tygodnie zanim zostanie pełnoprawnym czarodziejem.
Gotów był przekazać płomień w jej ręce kiedy postanowiła coś sprawdzić. Nic nie mówił, ale nie interesowały go zasady fizyki, jednak nie chciał jej urazić bo inaczej znowu popsują sobie humor. - Bo to magiczny ogień. Nie ogrzeje mi ręki, ale tobie może.- sięgnął po jej dłoń, splótł lekko ich palce i przekierował jej rękę tuż nad płomień, jakiś centymetr nad. - Grzeje tylko to, co jest nad płomieniem. Czujesz?- zerknął w jej ciemne oczy, ciekaw reakcji. Odnosił wrażenie, że choć płomyk był chłodny to między nimi zrobiło się cieplej. Dopiero parę chwil później, kiedy była gotowa, przełożył ogień do wnętrza jej dłoni. - Jasne, ale nie rzucaj nim bo może coś podpalić.- teraz to on objął wierzch jej dłoni, w której trzymała ogień. Ładnie oświetlał jej skórę. - No i co, dalej uważasz, że ta magia jest taka straszna? Potrafi być piękna. - wolną rękę wsunął z powrotem do kieszeni spodni, a drugą non stop podtrzymywał palce Doireann.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty11.08.21 19:40;

.  Podświadomość Doireann chyba zaczynała przyzwyczajać się do tego, że półwil nie miał w zwyczaju przepraszać. Nie było to dla niej szczególnie dużą wadą - pomijając już to, że w swoim życiu naprawdę nieczęsto słyszała słowa skruchy, to jeszcze dziewczyna wybaczała większość rzeczy sama z siebie i zazwyczaj nie chowała żadnej urazy. Tak długo, jak Eskil nie miał zamiaru zamknąć jej w ciemnej, dusznej piwnicy na trzy miesiące, tak długo mógł się nie poczuwać.
  - Istnieje szansa, że zdejmą go w przeciągu godziny? - Już nawet nie starała się nie pokazywać po sobie, że słowa chłopaka ją rozczuliły. Wyobraźnia podsunęła jej obraz półwila, który jednym ruchem różdżki - wyglądającym tak, jakby rzucał zaklęcie od niechcenia - sprawił, by cała ulica zapłonęła niebieskim blaskiem. I chociaż niekoniecznie przepadała za różdżkami, czarami i tym, kiedy były blisko niej, tak w jej oczach pojawiła się wesołość. Zimna aura, którą sobie wyobraziła, pasowała jej do Eskila. Może sprawiłby, że jego skóra znów wydałaby się błyszczeć? Cóż, na pewno podkreśliłaby mu te błękitne ślepia, w które, gdyby nie płomyk, pewnie bezwstydnie by się zapatrzyła.
  Kiedy ostatni raz miała kontakt z magią, która nie pilnowała się zasad fizyki, wdała się w gorliwą, ekspresyjną dyskusję. Bez zastanowienia obnażyła wtedy swoje oburzenie tym, jak okropnie źle zbadana jest magia i jak frustrująca jest bezmyślna akceptacja pewnych procesów. Teraz jednak krytyczna część Doireann nie była aż tak zła; koniec końców nawet jej podobało się to trzymanie za ręce. Pewnie też uważała, że gdyby dżin wyrzucił ją w powietrze w towarzystwie Eskila, to może byłoby to znacznie zabawniejsze.
  Na ciepło płomienia zareagowała krótkim, cichym i tylko odrobinę nerwowym chichotem. - Jakie to… głupie. - Pokręciła lekko głową, podnosząc wzrok znad płomyka na chłopaka. Nie wyglądała, jakby czuła się w stu procentach komfortowo, ale na pewno daleko jej było do wyrwania swojej dłoni, stwierdzenia, że ona tę magię to ma gdzieś i żeby sam się takimi okropnie nienaturalnymi płomieniami bawił. Bo chociaż zaklęcie przyprawiało ją o lekki niepokój, tak jednak nie wydawało się być w żaden sposób niebezpieczne. Zwłaszcza, że bardziej, niż na cieple zaklętego ognia, skupiała się na tym bijącym od dłoni Clearwater'a. Ten mógł zaś poczuć, że dziewczyna nieco śmielej zacisnęła swoje palce wokół jego.
  Przetrzymała go tak przez parę dodatkowych sekund, a potem ponownie złączyła dłonie. Kiedy płomyk wylądował na jej palcach, odważyła się podnieść go na wysokość jej oczu, by lepiej się mu przyjrzeć. - Mhm. - Potwierdziła, że owszem, dalej się boi. - Ale to jest naprawdę prześliczne. - Dodała szybko. Miała ochotę zamknąć ten niebieski ogień w kloszu i zawiesić sobie nad łóżkiem. - Myślisz, że możemy go zabrać? - I chociaż żartowała, to posłała mu słodki uśmiech; zupełnie, jakby miała dziesięć lat i próbowała namówić go, by kupił jej cukierka.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty15.08.21 20:52;

Mimowolnie uśmiechnął się, zapominając już o trudnym początku rozmowy z dziewczyną. Nie chciało mu się myśleć o przykrych rzeczach ani tym bardziej kłócić, więc bardzo ochoczo dał się porwać innemu toku rozmowy. - Wierz mi, bardzo bym tego chciał, ale muszę czekać do pierwszego września. - westchnął iście teatralnie. - Organizuję urodziny i chcę, żebyś tam była. Dam ci później znać gdzie i kiedy. - ich tradycją było już stawianie Doireann przed faktem dokonanym. Nie pytał jej czy chciałaby przyjść na jego święto; on z góry zakładał, że będzie obecna. Nie chciał, aby jej tam brakowało choć zapewne impreza nie będzie należała do najgrzeczniejszych. Powinien powiedzieć jej, że może dostać tam zawału serca gdy na stół wjedzie obiecana przez Lucasa, Robin i Huntera ognista whiskey? Może lepiej nie teraz... patrzyła na niego tak cieplej, nie chciał tego psuć. - A czy wszystko co piękne musi być mądre? - zapytał retorycznie, iście zadowolony gdy mocniej zacisnęła palce na jego dłoni. Na wpół świadomie przysunął się o te pół kroku. Niewielkie gesty ze strony Doireann działały na niego niczym wabik, a więc reagował niekiedy nie do końca świadomie. Podobało mu się, że pokonywała swoją małą przeszkodę - dyskomfort oraz lęk w obecności czystej magii. Mimo tego potrafiła oznajmić, że trzymany ogień jest piękny. Następne jej słowa sprawiły, że oczy Eskila zabłyszczały ekscytacją, dumą, a usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu. - Podoba mi się tok twojego myślenia. Buntowanie cię wychodzi mi coraz lepiej. - wolną dłoń wysunął w kierunku jej twarzy, by odwinąć kręcony pukiel włosa za jej ucho. Wszystko po to, aby sama nie musiała tego robić skoro zajęta była trzymaniem płomyka. - Nie będziemy tego zabierać, bo ja sam ci takie wyczaruję, ale w dopiero w zamku. Wiesz, żebyś potem musiała o mnie myśleć za każdym razem jak spojrzysz na taki płomień. - obiecał, uśmiechając się wesoło, bowiem nie byłby sobą, gdyby w wypowiedź nie wplótł korzyści własnej. Przestał patrzeć na ogień, zatrzymał się na jej błyszczących oczach. Raju, kto by pomyślał, że taka "szara myszka" może mieć tak pełne emocji spojrzenie.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty16.08.21 20:13;

.  Dziewczyna nawet nie protestowała. Jeśli Clearwater postanawiał, że gdzieś ją zabierze, to tak właśnie się działo; bez względu na to, czy było to "zaproszenie" na bal, zabranie jej do ukrytej jadalni z ładną porcelaną, czy też szaleńczy bieg od lochów po trzecie piętro. Ostatecznie jednak... nie wychodziła na tym szczególnie źle. Poza momentem, w którym wydawało jej się, że straciła trochę godności, a iloraz jej inteligencji z trzech cyfr spadł do dwóch, to prawdziwą ceną za te chwile była para całkiem nowych butów. A za nimi przestała już tęsknić.
  - Miej tylko na uwadze, że mi… - Spojrzała gdzieś w bok, będąc odrobinę zażenowaną. - No, nie wolno być długo poza domem. - Była siedemnastolatką wychowywaną pod ciężką ręką Méabh. Oczywiście, że miała godzinę policyjną. I niby... mogłaby spróbować jakiegoś kłamstwa. "Babciu, czy mogę pojechać do Cassandry do Londynu?" prawdopodobnie nie wzbudziłoby u jej opiekunki żadnych wątpliwości. Cass była zaś wierniejsza od najwierniejszego psa, kryłaby ją bez jakichkolwiek pytań. Albo… mogłaby przedstawić Eskila jako bardzo przykładną, miłą i absolutnie wzorową przyjaciółkę, z którą zbliżyła się w Arabii? Bogowie, od kiedy ona zastanawiała się, jak oszukiwać b a b c i ę? Wróciła wzrokiem do Eskila, mając silne poczucie, że wredny Ślizgon ją psuje, ale… - Wymyślę coś. - ...powiedziane na dodatek w bardzo przepraszający i pokrzepiający sposób opuściło jej usta. Jakaś część Puchonki krzyczała, że przecież kłamstwa są najgorsze i bolą mocniej, niż cokolwiek innego - cała reszta myślała za to, że jednak bardzo chciałaby tam być i nie musieć opuścić eskilowego święta na tyle wcześnie, by o dwudziestej być w domu. Lub jeszcze gorzej; nie móc w ogóle tam pójść, bo "jak to tak, do chłopaka?".
  Nie chciała myśleć teraz o wszelkich przeciwnościach, ani tym, czy Eskil to okropny psuj i czy za moment nie zetnie przez niego włosów, nie nałoży spodni i nie zacznie brać narkotyków - bo tak, według babci, kończyło się, jeśli nie było się grzecznym. Zamiast tego postanowiła skupić się na pytaniu półwila. Może i nie brzmiał, jakby oczekiwał odpowiedzi, ale… Żyłoby się pewnie dużo łatwiej, gdyby mądre rzeczy były piękne i niosły ze sobą wszelkie cnoty, a głupota odstraszała swoją brzydotą. Na moment pomyślała, że jej mocniej bijące serduszko musiałoby być wtedy wprost szkaradne. Nie miała jednak czasu, by zmartwić się tym - bo Clearwater przysunął się do niej, a potem… Zrobił się bardziej, niż wesoły. - B-Buntowanie mnie? - Była widocznie speszona jego energiczną reakcją (i tą auto-pochwałą). Myślała o tym, aby się trochę obruszyć, bardziej dla zachowania pozorów niż faktycznej wewnętrznej niezgody na to całe buntowanie, ale nie mogła. Może i chciała udawać pana Darcy’ego i Lizzy, nie Sida Viciousa i Nancy Spungen, ale przecież odgarnął jej włosy z twarzy, przy okazji - bardziej, czy mniej świadomie - hacząc palcami o jej policzek.
  A potem nastąpiła obietnica; według Doireann naprawdę czarująca i wzruszająca. Dziewczyna nie odpowiedziała od razu, przez chwilę po prostu wpatrując się w chłopaka tak, jakby patrzyła na coś absolutnie najpiękniejszego. - M-Możesz go już odłożyć? - Spytała, unosząc dłonie z płomykiem nieco wyżej. I jeśli Eskil faktycznie zwrócił czar do pustego lampionu, to Puchonka nie czekała ani chwili dłużej; objęła go, tym razem nie rzucając się mu na szyję, a oplatając ramiona wokół jego pleców, przyciskając przy tym już twarz do jego piersi. - To ja zacznę myśleć o tobie już teraz, dobrze? Bo chyba nie mam na tyle cierpliwości, żeby czekać. - Zaproponowała, otoczona naprawdę mocną aurą nieśmiałości.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty16.08.21 20:39;

Nie lubił napotykać przeszkód kiedy to zajmował się realizacją konkretnego planu. Nie przewidywał scenariusza, aby Doireann miało zabraknąć. Choćby miał lecieć do niej na miotle (a nie umiał) to by przywiązał ją do siebie i przeniósł tam, gdzie mu wygodnie, czyli na jego imprezę urodzinową. Zostanie wszak pełnoprawnym czarodziejem, nie będzie miał Namiaru i nikt nigdy nie będzie mógł grozić mu sierocińcem. Spiął mięśnie wokół ust kiedy przypomniała o sztywnych domowych zasadach. - To będzie organizowane w domu profesor Dear. Jeśli powiesz, że ona tam będzie cały czas to powinni cię puścić.- tak mu się wydawało. Jeśli tylko zerknie na jego minę to ma wszelkie prawo odkryć, że nauczycielki raczej tam nie będzie - tylko na samym początku, w miejscu zbiórki kiedy to wszystkich teleportuje pod swój, magicznie ukryty dom. Przypominał też dziewczynie, że jego opiekunem prawnym jest nauczycielka - i to nie byle jaka! Pochodziła z tych czystokrwistych rodów, to chyba jej dziadkowie lubią, prawda? - Jestem pewien, że jeśli poprosimy Beatrice to nawet wyśle list do twoich dziadków, że będziesz w ultra bezpiecznym miejscu.- pogładził sobie jej policzek, ale nie mówił już nic więcej na ten temat skoro uważała, że "coś wymyśli". Jak zawsze podsuwał jej jakiś zastępczy scenariusz na dane wydarzenie. Wystarczy odnaleźć w sytuacji to, co można maksymalnie wykorzystać. Pokiwał powoli głową gdy dopytywała o buntowanie. Nie wyjaśniał, bo nie było potrzeby. Być może robiła się pomalutku nieco śmielsza w swoich działaniach, a jego celem było rozruszanie jej na tyle, aby wparowała na lekcję transmutacji w wysokich obcasach i pocałowała go na oczach wszystkich. Byłoby wesoło, jak nic! Miał jednak świadomość, że to jego mrzonki, nie mające żadnego prawa zaistnieć. Przejął od niej niebieski płomyk i istotnie, odłożył go na miejsce, zamykając przy tym drzwiczki szklanego lampionu. Jego brwi uniosły się na tyle, że schowały się na moment pod wystającą spod czapki grzywkę. Przytuliła go tak znienacka, aż mu się to spodobało. Uwielbiał cudzą inicjatywę, a po dwakroć bardziej uwielbiał, gdy Doireann samodzielnie, bez jego kuszenia i namawiania, okazywała chęć nawiązania dłuższego kontaktu fizycznego. Zaśmiał się cicho i oplótł ją ramionami, a była taka mała, że mógł oprzeć sobie brodę o jej włosy. Mógł przysiąc, że przez materiał koszulki czuł gorąc bijący z jej policzków. Fenomenalny sposób grzewczy. - Lubię te chwile kiedy nie masz cierpliwości.- uśmiechał się, choć tego nie widziała, ale mogła słyszeć tę wesołą nutę w jego barwnym głosie. Przymknął sobie oczy, napawając się jej przytulaniem, a jego wyobraźnia podsuwała mu jakieś milion scenariuszy jak teraz doprowadzić do pocałowania jej. Pamiętał jednak jej prośbę i niechętnie zaniechał realizacji scenariuszy, ograniczając się do ciaśniejszego przytulenia jej do siebie. Gładził sobie dłonią jej ramię. Tylko tyle… ale to zawsze coś. Działasz wtedy spontanicznie i nie zastanawiasz się. - wyjaśnił, pilnując swojej grzeczności. Nie było to takie straszne jak się spodziewał. A na moich urodzinach możesz wzbudzić zainteresowanie. - uprzedził ją, a ta myśl go podekscytowała bo miał ogromną ochotę przedstawić ją wtedy jako swoją dziewczynę. Nie wiedział na ile to prawda, a na ile jego chęć wykazania się przed "swoimi", ale myśl ta kusiła. Rozmarzył się i nie otwierał oczu, bo wtedy może się okazać, że czas na przytulenie już minął.
+
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty17.08.21 20:26;

.  Eskil był mądry tam, gdzie Doireann nie była. Fakt ten nie tyle, co Puchonkę zaskoczył, a zachwycił. Chłopak, w tym swoim lenistwie i niechęci do zbyt długiego rozmyślania nad irytującymi sprawami, szedł po najmniejszej linii oporu - a to najwyraźniej sprawiało, że znajdował rozwiązania proste i logiczne. List od profesor Dear, w którym zapewniłaby, że dziewczyna jest bezpieczna i pod odpowiednią opieką, powinien być wystarczający, by Méabh w ogóle zgodziła się na to, aby młoda Sheenani się tam pojawiła. Och, gdyby tylko Lorcan miał większy wpływ na swoją żonę! Pewnie widząc sam podpis Dear spakowałby swoją wnuczkę i kazał jej z nimi zamieszkać, mając w głębokim poważaniu swoje marzenie o wielkim, irlandzkim rodzie (a potem czuł się strasznie oszukany, że to ino jakiś podrzędny Clearwater, a nie potomek kogoś, kto walczył u boku Czarnego Pana).
  Postawiła więc na list, jednak na razie nie mówiła nic. Była w końcu Doireann - musiała przemyśleć, co najlepiej byłoby w nim zawrzeć, by jej opiekunka nie uznała po przeczytaniu go, że odpowiednią reakcją byłaby pełna szacunku i miła odmowa.
  Przeszło jej przez myśl, że chciałaby mieć podobne podejście co do swoich siedemnastych urodzin, jak Eskil. Dla niego był to klucz do wolności absolutnej; jakby wszelka kontrola kończyła się ze zdjęciem Namiaru i już więcej żadna niewygodna zasada nie miała prawa zmącić jego spokoju. Ona sama postrzegała to raczej jako... po prostu kolejny rok. Nie zmieniał w jej życiu nic - bo nawet jeśli prawo mówiło, że już jest wystarczająco "duża", by móc o sobie decydować, to... Cóż, było to tylko prawo. Ciężki but Méabh wciąż uważał inaczej.
  Czas na zamartwianie się minął jednak, kiedy zrodziła się w niej nieposkromiona potrzeba wtulenia się w chłopaka. Było jej dobrze z głową na wysokości eskilowego serca. Jego monotonne, ciche bębnienie sprawiało, że czuła się spokojniejsza, a trzymające ją ramiona wzbudzały w niej poczucie bezpieczeństwa; a niekoniecznie było to uczucie, które często pojawiało się w jej życiu. Zazwyczaj miała wrażenie, że była taka… odsłonięta i narażona na atak. Jak łania na środku wielkiej polany. Teraz jednak nawet przez myśl nie przyszło jej, że mogłoby stać się coś okropnie złego i niebezpiecznego. Zwłaszcza, że Clearwater faktycznie na uścisku poprzestał.
  - Kłamstwo. - Mruknęła, zadzierając podbródek, żeby sobie na tego swojego ekstrawertyka spojrzeć. - Przemyślałam ten uścisk osiem razy, potem go zaplanowałam i przeszłam do realizacji. Po prostu zniecierpliwiona szybciej myślę. - I chociaż skutecznie tłumiła śmiech (bo przecież w damie nie wypada), to szeroki uśmiech na jej twarzy skutecznie zdradzał jej emocje. - Wolałabym, żeby wszyscy skupili się tylko na tobie. - Odpowiedziała szczerze. Nie chciała ani zabierać mu należnej tego dnia uwagi, ani też narażać samej siebie na ciekawskie spojrzenia. Nie sądziła nawet, że półwil miał w głowie podobne plany; no bo z jakiej racji miałaby myśleć, że mógłby chcieć przedstawić ją jako swoją dziewczynę, którą… przecież nie była. Chyba, że tradycja informowania jej o rzeczach dokonanych zahaczała również o ten aspekt - i dowie się, jako ostatnia. - Ale… nawet jeśli, to zniosę to. - Dodała szybko, nie chcąc, by pomyślał, że odrobina nadmiernego zainteresowania sprawi, że ucieknie. Co najwyżej zamknie się na jakiś czas w łazience.
  - To… wracamy? - Spytała, wysuwając się z ramion chłopaka, by następnie ruszyć w stronę Pałacu. Tym razem nie szła jednak przed nim, cała spięta, unikając jego wzroku. Maszerowała z nim ramię w ramię, zastanawiając się zdecydowanie zbyt długo, czy powinna złapać go teraz za rękę, czy nie.
+
//ztx2
Powrót do góry Go down


Egon Franke
Egon Franke

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : charakterystyczny, niemiecki akcent
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 751
  Liczba postów : 102
https://www.czarodzieje.org/t20409-egon-franke#645703
https://www.czarodzieje.org/t20411-krokiet#645809
https://www.czarodzieje.org/t20408-egon-franke#645699
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty22.08.21 20:25;

Wieczorową porą, kiedy prażące słońce postanowiło już zacząć chylić się ku zachodowi, zabarwiając niebo na piękny kolor dojrzałych pomarańczy i soczystych czerwieni skusił się na posłanie Nessie pappara z listem, choć wcześniej musiał przekonać ptaszysko, że to wielkie wyzwanie i ogólnie niesamowita konkurencja. Pomarańczowe stworzenie od kiedy tylko przyjechał, z uporem maniaka próbowało go namówić do wszelkiej maści zawodów, zakładów i wyzwań i być może, gdyby nie przyjechał tu na wakacje po to, by niczego nie robić, dałby się skusić. Niestety, plan był na zdobycie tytułu czołowego obiboka, więc pappar niejednokrotnie padał ofiarą wierutnych kłamstw odnośnie planów Niemca, jego zamiarów i celów podczas codziennych, pieszych wycieczek.
Przespacerował się przez pałac do dolnego miasta, zastanawiając się, czy Lanceley znajdzie dziś trochę czasu na konkurowanie o tytuł leniucha sezonu. Nie był przekonany, czy w ogóle miała do tego jakiekolwiek zdolności, wszystko jednak wymagało praktyki, wiedziała to przecież sama rzeczona Szkotka.
Mijając kawiarnie i altany, raz po raz w milczeniu zachwycał się lokalną architekturą bliskiego wschodu. Wprawdzie jego surowa, niemiecka gęba pozostawała zastygła w minie braku entuzjazmu łamanego przez oziębłą pretensję, oczy skrzyły mu wielkim umiłowaniem do miękkich łuków wejść i kopulastych wieżyczek majaczących nad jasnymi budynkami, szczodrze zdobionymi kolorową mozaiką.
Wyłuskał z kieszeni zmiętoszoną paczkę papierosów w jasnym, kremowym opakowaniu z charakterystycznym dżentelmenem w czerwonym kubraczku i zaćmił jednego, podpalając go końcem różdżki. Nietypowy korzenny aromat wanilii i goździków opatulił go, zmuszając do przymrużenia jasnych oczu. Zapach tego tytoniu przypominał mu o innych, lepszych czasach i przez jedną, krótką chwilę zapomniał, że czasy teraz były złe. Zapomniał, że przecież był nieszczęśliwy.
Zatrzymał się przy wejściu do wąskiej alejki oddzielającej ulicę, po której zmierzał od czegoś migoczącego i wyjątkowo barwnego. Wprawdzie zaproponował Nessie zajadanie się słodkimi, suszonymi figami, które sekretnie wyniósł z Pałacowej kuchni na jednym z płaskich dachów domów w miasteczku, ale widok leniwie obracających się w półmroku łukowych galerii zupełnie go rozproszył. Zapamiętując miejsce tego wąskiego przejścia, przyspieszył kroku, by wyjść dziewczynie naprzeciw, a kiedy dostrzegł ją zmierzającą w oddali w jego kierunku, wyrzucił słodkiego papierosa w piasek i posłał jej wyjątkowo entuzjastyczny uśmiech.
Wyglądał, jakby znów był dzieciakiem, który znalazł kolorową żabę na obozie i bardzo chciał ją komuś pokazać. Chwycił ją za rękę, obejmując jej drobną dłoń długimi, bladymi palcami.
- Chodź. Chce Ci coś pokazać. - powiedział zagadkowo i skierował się tam, gdzie dostrzegł przejście na Ulicę Lampionów. Sam pewnie doszedłby tam w moment, musiał jednak wciąż pamiętać o tym, że jego towarzyszka była malutkim karzełkiem i dostosować swoje kroki do jej przebierania nóżkami. Przez chwilę rozważał, czy nie wziąć jej na barana, ale pewnie zdzieliłaby go klątwą w głowę.
Skręcili pomiędzy budynki, Egon, puszczając Nessę przodem, bo niestety nie dało się między ścianami iść ramię w ramię, położył lekko dłoń na jej ramieniu właściwie całkiem odruchowo, chcąc dać jej chyba znać, że tu był, że jej pilnował? Odkrywał w sobie, w jej towarzystwie, zachowania, których nie poznawał.
- Patrz. - powiedział, nachylając się lekko od tyłu w stronę jej ucha. Rozpostarł się przed nimi hipnotyzujący widok setek kolorowych lampionów, rzucających tańczące światła na wszystko wokół.

@Nessa M. Lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty30.08.21 20:55;

Siedziała na łóżku pogrążona w lekturze na temat zaklęć użytkowych, które mogły przybrać formę ofensywną lub defensywną, gdy Pappar zastukał w okno. Równie pomarańczowe, co refleksy w jej włosach zwierzę niosło wiadomość, którą przyjęła z rozbawionym uśmiechem. Chociaż dzielili razem pokój, praktycznie się nie spotykali. Shawn i Egon chodzili swoimi ścieżkami, Ruda też nie bywała tu często, korzystając z możliwości przebywania w swojej rysiej formie. Przeczytała liścik i westchnęła, przygryzając dolną wargę w akcie niezdecydowania. Karmelowe tęczówki przesuwały się z Pappara na otwartą księgę oraz pergaminy przez kilka dłuższych sekund, zanim odetchnęła ze wzruszeniem ramion, odpisała i wysłała ptaszysko do właściciela, nagradzając je ciastkiem. Jej własne było przez nią skrupulatnie ignorowane, chociaż na brak przekąsek narzekać nie mogło.
Mogła pozwolić sobie na jeden wieczór wakacji. Była mu to winna, bo przecież to był jej pomysł, aby zaciągnąć go do tej Arabii i żeby spróbował poznać ludzi, zaaklimatyzował się, czuł się potem w Anglii mniej samotnie. Bo nie każdy, jak Nessa, był do tej samotności tak przyzwyczajony.
Zrezygnowała ze strojnej szaty i zdobień na rzecz ubrań bardziej wygodnych i lepiej do niej pasujących. Mógł przecież wymyślić wszystko, bo miał — podobnie do jej przyjaciela Filina, a może i bardziej — w sobie mnóstwo spontaniczności, której byłej Ślizgonce brakowało. Na widok jego uśmiechu i jej wargi wygięły się delikatnie, a ona sama przyśpieszyła kroku. Egon był jak zwykle oszałamiająco wysoki, a jego jasne włosy bardzo kontrastowały na tle ciemnowłosych mieszkańców Jamalu. Podobnie jak cera i oczy. Przez to zamyślenie nad aparycją Niemca aż drgnęła, gdy ten złapał jej dłoń w swoją, zaplótł ciepłymi palcami jej własne, smukłe i lodowate palce. Zamrugała kilkukrotnie zaskoczona wielce tym nagłym naruszeniem przestrzeni osobistej, odchylając głowę do tyłu i spoglądając na niego pytająco, dając się jednak pociągnąć w wybranym przez niego kierunku. Chociaż czuła się bezbronna bez kontroli nawet w tak błahej sytuacji, nie było po Lanceley niczego widać.

- Co znalazłeś? - zapytała bez większego przywitania, odpowiadając na jego pytanie i jedynie wolną dłonią poprawiając ramiączko od czarnego plecaka, usadowiła go lepiej na plecach. Tobołek był drobny, mieścił tylko najważniejsze rzeczy. - Dość popularną alejkę wybrałeś. Idziemy do któreś kawiarni? Znów odebrać dzieciaki z palarni?
Dopytywała z nutą zaciekawienia, sprawnie tuptając za nim, jednocześnie korzystając z gabarytów swojego towarzysza, który skutecznie robił za tarczę w tłumie. Role się odwróciły — wymanewrował nią tak, że wąską alejką szła przed nim, nie bardzo wiedząc, dokąd. Dłoń mężczyzny wypuściła jej własną, umiejscawiając się na bladym i szczupłym ramieniu, gdzie od słońca tkwiło kilka piegów. -Jesteś naprawdę nieprzewidywalny, pod tym względem to się nic nie zm...
Urwała na jego "patrz", prostując wcześniej odwróconą w kierunku chłopaka głowę i tym samym obrywając ciepłym powietrzem z jego ust w płatek ucha, zacisnęła usta. Leniwie przeniosła spojrzenie na malujący się przed nią obraz. Był piękny i unikalny, taki, przez który nawet ona odrobinę się zapowietrzyła, przyglądając się uważniej błyszczącym światełkom. Zdawały się tańczyć w lampionach, które na pierwszy rzut oka wydawały się takie same, a w rzeczywistości to każdy był trochę inny. Światełka rzucały cienie na całą alejkę, przyćmiewały właściwie wszystko inne, nawet przemieszczających się po niej ludzi. Skojarzyły się jej z poczuciem bezpieczeństwa, nawet jeśli nie umiała sobie tego racjonalnie wyjaśnić. Bo dlaczego? Szukała odpowiedzi, jednak ona wcale nie przychodziła. Wydała z siebie ciche mruknięcie zastanowienia. - Niech będzie, wybaczam Ci uprowadzenie. To dobra rekompensata. Jak Ty to właściwie znalazłeś?
Zagaiła, krzyżując ręce na piersiach, chociaż od lampionów wzroku nie oderwała i tym samym, wcale się do niego nie odwróciła, wypowiadając wcześniejsze słowa.

@Egon Franke
Powrót do góry Go down


Egon Franke
Egon Franke

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : charakterystyczny, niemiecki akcent
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 751
  Liczba postów : 102
https://www.czarodzieje.org/t20409-egon-franke#645703
https://www.czarodzieje.org/t20411-krokiet#645809
https://www.czarodzieje.org/t20408-egon-franke#645699
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty30.08.21 21:22;

Nie przyszło mu do głowy, że mógł sprawić jej dyskomfort swoją bezpośrednią i władczą presją, kiedy tak podekscytowany jak dzieciak na wpół ciągnął, ją na wpół poganiał, rzucając ukradkowe spojrzenia przez ramię. Miał w sobie wrażliwość, do której nie chciał się przyznawać. Potrafił dostrzegać piękno, mimo, że odwracał od niego wzrok, jego blade oczy zdawały się samoistnie sięgać w te strony, z których błyskotliwe oczka puszczały wszystkie sekretne uroki świata. Nie wzbraniał się wcale przed metką człowieka dość próżnego, miłował otaczanie się schludnością, ekskluzywnością i elegancją, ale jednak to tych ukrytych tajemnic piękna codzienności zdawało się pragnąć najbardziej jego pozbawione wzruszeń, niemieckie serce.
Niemal czuł mrowienie w palcach, kiedy przeciskali się wąskim przejściem z głównej alejki i parsknął cicho na wspomnienie tego wieczoru, kiedy towarzyszył Nessie podczas nalotu na palarnię. Jacyś młodzi i nieroztropni studenci doprowadzili się do stanu tak zaawansowanego szczęścia, że trzeba było ich holować do pokojów. Raczej nie rozpatrywał takich zajęć jako słodkiego leniuchowania, posłał jej więc niemal karcące spojrzenie, bo przecież zapewnił ją, że będą się dziś okropnie, ale to okropnie obijać. Pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się jeszcze szerzej, kiedy widok odebrał jej mowę.
Stali tak jak dwa głupki, turyści w wielkim Jamalu, otoczeni przez błyski i światełka, falujące, rozbiegane wzory we wszystkich możliwych kolorach zabarwiające hipnotycznie ściany wokół nich. Podążał spojrzeniem za szeregiem gwiazd lawirujących w żarliwym tango z morskimi konikami.
- Uf, wybaczone. - odpowiedział z uśmiechem, choć również nie mógł się zmusić, by na nią spojrzeć, tak zafascynowały go kolory i kształty. Wyciągnął bladą dłoń ku górze, rozprostowując palce, jakby chciał w nie złapać nieuchwytne błyski, a te, niczym małe, egzotyczne jaszczurki przemykały po jego papierowej skórze. Druga dłoń trochę odruchowo, trochę bezwiednie sięgnęła w dół, w poszukiwaniu zimnych palców dziewczyny, jakby któraś z półkul jego mózgu potrzebowała potwierdzenia rzeczywistości, że to nie jego fantazja, nie jego omam sprowokowany nieróbstwem, tylko najprawdziwsza prawda. Na próżno jednak sięgał, gdyż Lanceley uznała za stosowne odgrodzić się od niego skrzyżowanymi ramionami, prawie jakby chciała się odizolować na zapas. Spojrzał na nią przez ramię, opuszczając luźno dłoń. Z góry jeszcze bardziej fascynujące kolory harcowały pomiędzy jej miedzianymi włosami.
- Całkiem przypadkiem. - powiedział zgodnie z prawdą- Chodź. Chcę zobaczyć wszystkie. - powiedział z entuzjazmem, który zdarzał mu się właściwie rzadko- Jestem pewien, że gdybyś więcej czasu spędzała na błąkaniu się i nieróbstwie, znalazłabyś mnóstwo swoich własnych, niespodziewanych miejsc. - puścił jej oko.
W każdym zakamarku alejki pojawiały się kolejne, co rusz egzotyczniejsze w kształtach, barwach i wzorach lampiony. Kiedy człowiek już pomyślał, że widział wszystkie, ich różnorodność raz po raz wprowadzała w zawstydzenie. Pomimo chłodnych nocy, światełka sprawiały, jakby w całej alejce panowało jakieś magiczne ciepło. Słodki zapach korzennych przypraw z kawiarenek po drugiej stronie budynku splatał się z odległą muzyką dochodzącą z miejskiego rynku.
Włożywszy dłoń w kieszeń, przypomniał sobie o tych kradzionych figach i wydobył je, by poczęstować nimi Nessę.
- Tu ściskasz - pokazał - I na pół. - rozerwał swoją figę i wgryzł się w słodki, lepki miąższ.- Cieszę się, że udało Ci się znaleźć dla mnie chwilę.

@Nessa M. Lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty03.10.21 23:07;

Nie miała mu za złe tej otwartości, właściwie zawsze go za to szanowała, niezależnie w jaki sposób ich konwersacje przebiegały. Trochę było w tym zazdrości, bo przecież Nessa, chociaż zwykle osiągała to, czego chciała i czemu poświęcała energię, będąc osobą nadambitną, nie umiała zrobić tego z taką łatwością, jak Egon. Nie umiała sięgać rękoma bezpośrednio po to, czego chciała i tym bardziej tego utrzymać. Przypominał jej o tym, od czego uciekała i wzbudzał w niej tym samym niepokój, bo pomimo automatycznej potrzeby utrzymania dystansu pomiędzy nimi odkryła, że w malutkim stopniu jego gesty kwalifikowały się, jako przyjemne. Może przez to, że przez chwilę poczuła się jak młoda dziewczyna, którą w gruncie rzeczy była, a nie stuletnia kujonka? Odetchnęła pod nosem, patrząc w jego plecy i pokręciła głową do własnych myśli. Nie czas na to. Wciąż miała wyrzuty sumienia za to, że tamtego wieczoru pomógł jej ze studentami w palmiarni, jednocześnie czując wdzięczność. Mogłaby zamienić ich w ramach złości i rozczarowania w stado chomików, ale dyrekcja na pewno nie byłaby z tego zadowolona i Nessa oberwałaby reprymendą lub co gorsza, straciłaby posadę. Tylko obecność mężczyzny sprawiła, że nie skorzystała z czarów — nawet jeśli nie było w jej zachowaniu grama wściekłości. Do narkotyków miała po prostu uraz z przeszłości, uzasadniony i jakiekolwiek niszczenie sobie przez nie życia, doprowadzało ją do niemego szału.
Widok był piękny. Wiedziała, że to zapamięta i będzie umiała przywołać, gdy tylko zamknie oczy, podobnie, jak formułki z ksiąg. Ciężko było się jej nie uśmiechnąć, błyszczące punkciki w kolorowych oprawach były zachwycające. Na tyle, że zapomniała o tym, że stali na środku niczym te kołki, mijani przez wielu turystów. Karmelowe oczy skupiły się na dłoni Niemca, która wysunęła się ku górze, zupełnie jakby ów blask próbował chwycić w palce. Jak to szczęście i powód do uśmiechu, za którym przecież zawsze gonił. Oplotła ramiona, kiwając głową na jego słowa o tym, żeby iść dalej, jednak spomiędzy maźniętych karminową szminką ust zaraz uciekło krótkie parsknięcie.

- Czy patrole w zamkowych korytarzach liczą się, jako błąkanie? Nie lubię nieróbstwa Egon. Nie umiem w nieróbstwo. Żyjemy przecież tak krótko, jak nie zrealizuję harmonogramu i nie pójdę za planem, to nie zdążę zrobić wszystkiego. - odparła ze wzruszeniem ramion, trzymając się blisko niego. Jej oczy ciągle uciekły nad ich głowy i w niemym zachwycie przyglądała się lampionom. Na jego drobny, zawadiacki gest, uśmiechnęła się krótko.
- Myślisz, że komuś będzie przeszkadzało, jak tam usiądziemy? - odezwała się, odbierając figę z zaciekawieniem i wskazując ruchem głowy na znajdujące się na budynku schody, które prowadziły do jakichś czerwonych drzwi. Ich stan sugerował, że dawno nie były używane. Zajmując jednak miejsce, mogliby spokojniej porozmawiać i cieszyć się jednocześnie uwodzącymi ich wzrok kolorami, bo lampiony wciąż byłby na wyciągnięcie dłoni. Rozerwała figę dość niezgrabnie, uszkadzając odrobinę owoc w środku. - Pachnie pięknie. Oczywiście, że znalazłabym dla Ciebie zawsze czas! Przecież to ja Cię tu ściągnęłam, prawda? I co? Udało Ci się poznać ludzi?
Zapytała krótko, zaciskając dłoń na fidze, bo ktoś przechodzący obok nieco szturchną jej ramię, a przecież nie chciała, aby owoc wypadł na bruk. Niewiele myśląc, pokręciła głową i złapała go za kraniec ubrania, ciągnąc na te nieszczęsne schody. - Będziesz się przeze mnie lepił.
Widocznie była to jakaś forma przeprosin, bo zaraz, gdy usiadła, wbiła spojrzenie w trzymaną i nieco zmaltretowaną figę, zabierając się za jej jedzenie. Smakowała lepiej, niż pachniała.



@Egon Franke
Powrót do góry Go down


Egon Franke
Egon Franke

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : charakterystyczny, niemiecki akcent
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 751
  Liczba postów : 102
https://www.czarodzieje.org/t20409-egon-franke#645703
https://www.czarodzieje.org/t20411-krokiet#645809
https://www.czarodzieje.org/t20408-egon-franke#645699
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty03.10.21 23:54;

Powinien czasem, całkiem roztropnie, zastanowić się jak postrzega go otoczenie. Czy jego gesty i zachowania nie rzutują na czyjeś samopoczucie, szczególnie jeśli tą osobą jest ktoś, kto zupełnie nieoczekiwanie, ale z siłą lodołamacza, raz za razem przeciskał się przez gęstwinę jego myśli utrzymując pozycję w ścisłej czołówce. Jeszcze tego tak po prawdzie nie zauważył, jeszcze nie zrozumiał, co to znaczy, jeszcze nie skupił się na tym, że rudy kolor ognistych włosów pojawia się jak słoneczna łuna na niebie jego pomysłów i planów. Jeszcze niczego nie wiedział, a był już tak dalece stracony.
Potargałby jej włosy za te wyrzuty sumienia i zmarszczył nos tak, jak za każdym razem, kiedy próbowała go za coś przepraszać. Uważał się za człowieka sprawnego fizycznie i umysłowo, więc dość często zmuszony był zapewniać ją, że robi coś z własnej woli i jest stanowczo zbyt arogancki, by robić coś wbrew sobie. Nawet dla takich czarujących, fascynujących, młodych panienek Nesek.
Powoli przeniósł na nią spojrzenie, które, choć zazwyczaj pozbawione było wyrazu, niczym dwie zamarznięte kałuże na ośnieżonej płycie jego twarzy, tym razem zdawało się niemal gorące. Jakby te kolorowe światełka znalazły wejście do jego głowy, jakby zabarwiłby te chłodne tęczówki na swój, wielobarwny, magiczny kolor.
Uśmiechnął się półgębkiem.
- Widzisz tu jakieś korytarze do patrolowania? - uniósł lekko brwi, rozkładając ręce - Żyjemy krótko... - powtórzył po niej w dziwnym zamyśleniu- Czy to miejsce nie jest tego warte? - przemknął spojrzeniem po kamienicznych wnękach tonących w kolorowym świetle - Gdyby nie nieróbstwo nigdy byśmy go nie znaleźli. Może jednak jest w nim coś dobrego? - zmrużył oko.
Podążył spojrzeniem za jej dłonią, zauważając schody. Gdyby się wspiąć na szeroki parapet okalającej ich barierki byłoby widać nawet więcej uliczki niż tu, z ziemi.
- Myślę... że mam to w nosie! - powiedział tonem nastoletniego Egona-zawadiaki i zaśmiał się cicho. Wszystko miał przecież w nosie, zawsze. Najpierw robił, potem ewentualnie martwił się o konsekwencje, a z powodu charyzmatycznie czarującej osobowości młodego i zbuntowanego amanta stanowczo zbyt wiele uchodziło mu płazem. Babka mawiała, że to jego dar napierał na chłopięcą podświadomość, podszeptując mu gdzie są granice - nic jednak z tego sobie nie robił, ignorując swoje moce medium dokładnie tak samo, jak zawsze.
Uśmiechnął się uprzejmie na jej zapewnienie, bo choć wierzył w jego szczerość, to oboje wiedzieli, że w razie wypadku czy potrzeby Nesa stawiała obowiązki ponad wszystko. Nawet sympatyczne spotkania na dachu.
- Poznałem pewnego chłopaka. - powiedział, zająknąwszy się na to pociągnięcie. Nim jednak krasnoludek zdążył postawić tych kilka kroków, Franke złapał równowagę i po chwili już wspinali się na schody- Felinus. Miał wyjątkową papugę. I brodę. - przypomniał sobie, jak jego własna sypała mu się z żuchwy, jakby wcale nie chciała tam być. Gdy usiadła, chwycił ją lekko pod boki i bez trudu podniósł, by posadzić wyżej, na szerokim, kamiennym parapecie niewysokiego murku oddzielającego schody od uliczki po drugiej stronie rzędu kamienic. Chwilę potem wskoczył na miejsce tuż obok i wytarłszy niedbale dłonie w spodnie, wydobył jeszcze kilka słodkich fig, które położył między nimi.
- Może to jakoś przeżyję. - powiedział z powagą i rozkleił kolejną - Chociaż widziałem jak doskonale radzisz sobie z aquamenti, więc nie mam wielkich obaw. - puścił jej oko, podciągając jedną nogę i opierając piętą o krawędź parapetu.
Możliwe, że przejąłby sie stanem swojego odzienia w normalnych okolicznościach. Teraz jednak?
- Jesteśmy na wakacjach. To, co tu, to się nie liczy. - uśmiechnął się i wgryzł w swój owoc.



@Nessa M. Lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty06.10.21 0:23;

Oznajmiłaby mu, że owo stracenie w odcieniach pomarańczy jest tylko złudzeniem, gdyby tylko zdawała sobie sprawę. Nie była kimś, dla kogo traciło się głowę, na kogo traciło się czas oraz myśli. Była uszkodzona i wybrakowana, co zaakceptowała dawno i przyjęła tego konsekwencję, z których zdawał sobie chyba sprawę Filin, który przebywał obecnie w Irlandii. Zerkała w jego stronę z odrobiną niedowierzania na całą wolność oraz niejaką w jej mniemaniu ekstrawagancję, nie umiejąc znaleźć jeszcze właściwego sposobu na obchodzenie się z nią. Nic dziwnego, że czasem czerwieniały jej uszy, gdy tak ją idealizował we własnej głowie. Głupiec.
Błękit jego tęczówek lśnił subtelnie, przypominając odrobinę promień światła odbijający się w ciemnym nefrycie lub w błękitnym szafirze. Na jego pytanie wzruszyła ramionami, wzrokiem jednak nie uciekając i nie widząc wciąż niczego złego w swoim rozumowaniu oraz gospodarowaniu czasu wolnego, westchnęła cicho. Byli skrajnie inni.

- Łapiesz mnie za słówka i odwracasz je przeciwko mnie. Ładnie to tak? - rzuciła z uniesioną brwią, lustrując go wzrokiem i ruchem dłoni, zgarnęła rude pasmo za ucho, zaraz jednak pozwalając sobie na odrobinę łagodniejszy wyraz twarzy. - Niech będzie, że jest. Nazwijmy to też skutkiem ubocznym nieróbstwa. Pasuje?
To, że umiał zachować część swojego uroku osobistego z lat nastoletnich, była niesamowita. Wychodziła z założenia, że każdy przecież dorastał i zrzucał te zawadiacką skórę, wypełnioną spontanicznością na rzecz bycia poważnym. Bycia odpowiedzialnym, dorosłym. Nic przecież nie było już takie samo, jako podczas spacerów w szkolnym mundurku na błoniach lub opuszczonym korytarzem. A on wciąż wyciągał z siebie to wrażenie, jakby cofnęła się w czasie i od ich dyskusji wcale nie minęło kilka lat.
Niemniej jednak wyrwana z zamyślenia i z odrobinę udręczoną figą wróciła do rzeczywistości, sprowadzona jego słowami oraz wcześniejszym szturchnięciem. Schody były świetnym pomysłem, nawet nie protestował, gdy szli. Nessa z kolei nie zwróciła uwagi, w którym momencie jej palce zacisnęły się na miękkim materiale, brudząc go odrobinę i kiedy stopy oderwały się od ziemi.

- Zdolny chłopak, wybitny z magii leczniczej. Zawsze był taki opanowany na zajęciach, chociaż różne plotki na jego temat wędrowały korytarzami. Dogadujecie się? - wcale nie chciała być wścibska, wolała po prostu, aby w Anglii nie był skazany tylko na jej towarzystwo, żeby znalazł sobie kolegów, koleżanki. Cel. Towarzystwo. Usiadła na schodach, patrząc na swoją figę, jednak nie było jej to długo dane, gdyż znacznie większe od jej własnych dłonie zacisnęły się z oszałamiającą łatwością na jej ciele, unosząc ją niczym worek ziemniaków. Zrobiły to na tyle zwinnie i szybko, że poza zapowietrzeniem się, nie zdążyła zaprotestować. Po ciele przebiegł ją dreszcz zaskoczenia, może odrobinę dyskomfortu, bo przecież ów gest wydał się jej dość śmiały i w pewien sposób intymny. Zdecydowanie miała spaczone pojęcia w relacjach.
- Jesteś niereformowalny. - skwitowała z westchnięciem, odwracając głowę w jego stronę, gdy już usiadł i odrywając kawałek owocu palcami, wsunęła go sobie do ust. Miał spory zapas fig, a i miejsce mieli wygodne, z dobrym widokiem. Obserwowała go dalej w milczeniu, lustrując wzrokiem ramiona, drżące od oddechu na szyi, brodę, profil, jasne kosmyki włosów. Przypominał jej istotę z innego świata, chociaż nie powiedziała tego głośno, biorąc kolejny kawałek owocu.
- Brzmisz tak, jakbyś był pewien tego, że wszystko, co się tu wydarzyło, to tu zostanie i nie poniesiesz żadnych konsekwencji. Życie nie jest takie proste. - westchnęła, wsuwając się nieco głębiej w kamienny parapet i usiadła wygodniej, opierając się plecami o okno. Spojrzała przed siebie, drugą połowę fig już jedząc w ten sam sposób, co Egon. - Jak nie przeżyjesz, to wyczaruję Ci nową bluzkę, koszulę. Co będziesz chciał.
Zaproponowała z delikatnym wzruszeniem ramion, wpatrując się w cienie rzucane na jedną ze ścian, których kształty przypominały trochę gwiazdy, a trochę płatki śniegu. - Figa to Twój ulubiony owoc?

@Egon Franke
Powrót do góry Go down


Egon Franke
Egon Franke

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : charakterystyczny, niemiecki akcent
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 751
  Liczba postów : 102
https://www.czarodzieje.org/t20409-egon-franke#645703
https://www.czarodzieje.org/t20411-krokiet#645809
https://www.czarodzieje.org/t20408-egon-franke#645699
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty06.10.21 0:54;

Sam jeszcze nie wiedział, nie do końca akceptował w swojej głowie tory, jakimi płynęły jego myśli. Najpewniej zapytany, z pełną i znaną sobie szczerością przyznałby, że jej nie rozpatruje w kategoriach zauroczenia. Przecież nie zdarzało mu się kłamać, a był przy tym tak dalece odseparowany od przyglądania się swoim własnym emocjom, wystrojony w pstry płaszcz pewności siebie, że z tego zadurzenia zda sobie sprawę najprawdopodobniej wtedy, kiedy się o nie potknie, wywali i rozbije nos o próg jej ślicznych, małych stóp.
Dla niego te wakacje były całkiem nierealne, nie traktował ich poważnie, śmiał się głupio i robił absurdalne rzeczy. Dużo częściej niż zwykle pozwalał sobie na nieuwagę, na brak planowania, bo choć w odróżnieniu od niej w życiu sięgał po wszystko i robił to, czego akurat mu się w danej chwili zachciało, to bez wątpienia po tresurze Hildy i śmierci matki musiał się prędko nauczyć bycia dorosłym. Dramaty naszej przeszłości dyktują, w jakim tempie uczymy się zakładać swoją nową, burą, zbroję dorosłości. A że w szczelinach wciąż lśni srebrzysta arogancja, to już nieuleczalna cecha charakteru.
- Może nieładnie, ale co mi zrobisz. - kiedy uśmiechał się tylko jednym kącikiem ust, w jego policzku robił się mały dołeczek - Żartuje. - uniósł niewinnie dłonie, widząc błysk w jej oku. Pewien był, że mogłaby go transmutować w dżdżownicę i z powrotem jakieś dwieście razy, zanim zdążyłby się wytłumaczyć.
Przyglądając się, jak jej jasna twarz łagodnieje, a drobne palce zgarniają z twarzy włosy, w otoczeniu tych magicznie hipnotyzujących świateł zawiesił się na głupią chwilę.
- Pasuje. - powiedział, kiwając głową. Wszystko pasuje.
Pomimo że uliczka wcale nie była jakąś centralną nitką komunikacji, ani nie znajdowały się na niej jakieś istotne turystycznie miejsca, im bliżej słońce chyliło się w stronę horyzontu, tym gęściej robiło się w niej od ludzi zauroczonych światłami dokładnie tak, jak oni. Usadowienie się na parapecie zajęło im mniej niż krótką chwilę, a panienka Lanceley z pewnością będzie musiała się nauczyć na głos werbalizować swój dyskomfort, bo ten czerep Franke nigdy nie zauważy żadnego błędu w swoich działaniach i kiedyś wyjdzie z tego jakaś tragedia.
Parsknął na jej komentarz i pokiwał z entuzjazmem głową, przekuwając w swoim mózgu ten wątpliwy komplement w coś, z czego można być niesamowicie dumnym.
- Na całe szczęście tak! - nie myślał często o tym, że to odruch obronny. Przez wiele lat jako dziecko stał na przekór wszelkim reformom, które próbowała na nim wymusić Hilda. Jak uparty osioł zderzał się z babciną rzeczywistością, zbierając na grzbiet razy niczym krople deszczu, aż w końcu nauczył się udawać, że potrafi szanować zasady. W rzeczywistości był od nich równie dalece odszczepiony co Nessa się ich kurczowo trzymała. Rzeczywiście byli skrajnie różni, ale im dłużej o tym pomyśleć tym bardziej wydawało się, że ta różnica to po prostu dwie strony tej samej monety.
- Trudno powiedzieć - odchrząknął ogryzając skórkę z miąższu - dopiero go poznałem. - jakiś debilny uśmieszek zakręcił się na jego ustach - Martwisz się o to, czy mam kolegów? - rozbawienie błysnęło w jego oczach. Zaczynał mieć wrażenie, że możliwie, iż całkiem niechcący, ale Nessa podchodziła do niego jak do jednego ze swoich studentów. Jak do zadania. Jak do kolejnej odpowiedzialności, którą zamierzała wziąć na swoje barki. Przyjdzie jej się ciężko zdziwić, kiedy się okaże, że Egon na niczyje barki się nie wybiera.
Pokiwał z namysłem głową, ewidentnie reagując na jej słowa.
- Co będę chciał? Dopiszę do tej listy Twoich ogromnych długów i moich niesamowitych zasług. - wspomniał jedną z ich wcześniejszych rozmów, których finałem były obietnice Nessy, że jak zwykle wszystko zrobi dobrze. Że będzie dobrze. Że wszyscy będą zadowoleni. Westchnął, przebierając w myślach te dziwne emocje, jakie pojawiły się w następstwie jej słów.
- Czasem mam wrażenie, że... - wpatrzył się gdzieś w głąb, uliczki oblizując usta ze słodkiego, figowego soku, obracając w palcach kolejny owoc- zapominasz, że ja nie mam dwunastu lat. - zamilkł na chwilę w bezruchu, po czym spojrzał na swoje palce, rozrywające kolejną figę- Nie musisz mi mówić o tym, że życie nie jest proste. Zdaję sobie z tego sprawę bardziej, niż może Ci się wydawać. - jego brwi drgnęły nieznacznie na wspomnienie koszmaru zeszłego lata - Nie musisz jednak dusić moich fantazji w zarodku, nawet jeśli przywykłaś do robienia tego ze swoimi własnymi. - odwrócił głowę w jej stronę z łagodnym uśmiechem i wyciągnął do niej rękę z połówką figi - Wolę mandarynki. - dodał lekko, wpatrując się w jej karmelowe oczy.




@Nessa M. Lanceley
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Uliczka Lampionów  QzgSDG8




Gracz




Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty13.10.21 1:26;

Ludzie i ich uczucia były skomplikowane. Znacznie bardziej niż łączenie transmutacji zaawansowanej z zaklęciami czy obroną przed czarną magią, znacznie trudniejsze niż próby rzucania zaklęć niewybaczalnych. Wszystko było dla niej łatwiejsze, niż dopuszczenie ich do siebie i radzenie sobie z ich konsekwencjami, dlatego Nessa przestała dawno rozpatrywać świat w tych kategoriach, skupiając się na karierze oraz ambicji. Była do tego stworzona, słyszała tak nie raz, więc nie widziała nic złego w spełnianiu oczekiwań oraz stawianiu sobie poprzeczki coraz wyżej. Dlatego też nieświadoma powodu jego upadku, podałaby mu rękę i pomogła wstać, bo tak robili przyzwoici ludzie. Bo tak chciałaby mu pomóc. W końcu to Egon.
Przez chwilę przyglądała się dłużej, niż powinna jego twarzy, dołeczkowi, który zatańczył na policzku, wywołany zawadiackim uśmiechem. Już chciała coś odburknąć, prychnąć niczym niezadowolony z obrotu spraw lis, który lubił, jeśli do niego należała kropka na końcu zdania. Gdy dodarł, że żartuje, szturchnęła go więc tylko z odrobiną rozbawienia, kręcąc głową. Z każdym kolejnym spotkaniem radziła sobie lepiej z jego arogancją przebijającą przez zbroję, z jego szczerością i bezpośredniością, chociaż wciąż była daleka droga do tego, aby przestał ją zaskakiwać, o ile kiedyś to nastąpi. Na dżdżownicę był zbyt duży, ale tak świat zwierząt pozostawiał szeroki wybór.

- Dziękuje Egon. - mruknęła przeciągle, jakby z odrobiną niepewności, którą szybko zamaskowała charakterystyczna dla niej obojętność. Naprawdę była zadowolona, że wyszli i udało się im spotkać. Była mu skłonna wybaczyć dziś nawet to naruszanie przestrzeni osobistej, bo chociaż jej umysł wciąż kierował myśli w stronę napiętego grafiku — odpoczywała i dobrze się bawiła, a figi były przepyszne.
- Na całe szczęście.
Powtórzyła za nim, wsuwając kawałek owocu do ust po tym, jak wygodniej usiadła i zatonęła spojrzeniem w malującym się przed nimi widoku. Nawet ta duchota i suche powietrze nie przeszkadzało tak bardzo. - Martwię się, żebyś nie był w Anglii sam. To źle?
Odparła bez cienia zawstydzenia, odwracając twarz w jego stronę i przyglądając się mu badawczo, zacisnęła palce na skórce od owocu, która została w jej dłoni. Wolną wykonała szybki gest w powietrzu, koncertując energię magiczną i prostym zaklęciem zmieniła ją w fioletowego kwiatu, którego nazwy nie znała. Obróciła go w palcach delikatnie. Nie widziała w swoim zachowaniu tego, co dostrzegał blondyn, a co może było ziarnem prawdy, chociaż nie do końca. Uczniom pomagała przecież w kwestii edukacji, nie szukała im towarzystwa. Nie zdążyła się odezwać, bo kontynuował, nim znalazła odpowiedni komentarz do jego nawiązania do wcześniejszych konwersacji. Jej palce zastygły w bezruchu, podobnie jak sylwetka i twarz. Wbiła w niego spojrzenie, słuchając. W jego profilu coś się zmieniło, chociaż jasny kosmyk wciąż zachodził na czoło, kołysany leniwie ciepłymi podmuchami powietrza.
Zachowała się okropnie i nie miała usprawiedliwienia.

- Masz rację, przepraszam. Nie powinnam się tak rozpędzać.- odpowiedziała po dłuższym milczeniu, przenosząc wzrok z jego oczu na dłoń, gdzie tkwiła figa. Widocznie wewnętrzna dyskusja na temat jego wypowiedzi, sugestii i słów wciąż w niej wrzała, jednak rudowłosa nic z tym nie zrobiła. Wręczyła mu kwiat, zabierając figę w zamian i wsunęła się głębiej w parapet. Wbiła wzrok w owoc, obracając go między palcami, widocznie się koncentrując i oczyszczając umysł. Znajome iskierki w palcach zatańczyły, łaskocząc koniuszki. Skórka w fioletowym odcieniu zaczęła się zmieniać, jaśniej, nabierała okrągłego kształtu. - Proszę.
Wyciągnęła w jego stronę dłoń, obdarzając go krótkim spojrzeniem i zakołysała mandarynką, rozluźniając palce. - W zamian za figi.
Dopowiedziała jeszcze ze wzruszeniem ramion, mimowolnie wypuszczając powietrze spomiędzy ust. Sposoby przepraszania miała równie pokrętne i niedosłowne, co prawienie komplementów.

@Egon Franke
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Uliczka Lampionów  QzgSDG8








Uliczka Lampionów  Empty


PisanieUliczka Lampionów  Empty Re: Uliczka Lampionów   Uliczka Lampionów  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Uliczka Lampionów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Uliczka Lampionów  JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Arabia
 :: 
Miasto
 :: 
Dzielnica Chmur
-