Znajduje się kilka kroków za głównym boiskiem, a prowadzi do niego wydeptana ścieżka, którą można odnaleźć bez problemów nawet w zimie! Powstało dla uczniów, którzy pragną uzewnętrznić swoje emocje w sposób fizyczny! Oczywiście nie tylko o takie kwiatki tutaj chodzi. Rozchodzi się tu również o liczne treningi, które czasem nakładały się na siebie i wymagały rezygnacji, którejś z grup młodzieży oraz przejściu na inny dzień. Nauczyciele quidditcha, zatem doszli zgodnie do porozumienia, że potrzebują trochę dodatkowego miejsca na mini boisko, gdzie można przeprowadzać rozgrzewkę i uczyć zawodników jakiś ciekawych manewrów! Zatem nie zastanawiając się długo poprosili dyrektora o zagospodarowanie części błoni. Tak też się stało. Zatem to tutaj znajdziesz mniejsze boisko, które ogrodzone jest wysokim płotkiem, który zdobią herby czterech domu Hogwartu. Niestety boisko nie jest wyposażone we własne szatnie czy składzik, w którym przechowywane są kafle, zastępcze miotły czy ochraniacze i to jest główna niedogodność, z którą należy się uporać, czyli należy korzystać z dobudówek głównego boiska i tam pozostawiać swoje rzeczy.
Autor
Wiadomość
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Podążając za wzrokiem Ślizgona, Darren spojrzał na parę pierwszaków, którzy rzeczywiście, trenowali quidditch i, rzeczywiście, jeden z nich właśnie oberwał kaflem i spadł z miotły. Shaw spojrzał na Maxa wzrokiem który mógł wyrażać zarówno "znowu..." oraz "muszę...?" i ruszył w kierunku młodszych uczniów, lecąc na miotle. - HEJ, WY TAM! - ryknął na całe płuca, będąc mniej więcej w połowie drogi - WSZYSTKO W PORZĄDKU? - wrzasnął ponownie, dziwiąc się samemu sobie że był w stanie wydobyć z siebie takie głośne dźwięki. Być może obserwowanie opiekunki Ślizgonów pomogło. Na szczęście, zanim Shaw w ogóle dofrunął do parki pierwszaków, poszkodowany usiadł już na ziemi, rozcierając miejsce, na którym niedługo pojawi się sporej wielkości guz. Darren nie omieszkał jednak polecić im by następnym razem uważali, a jeśli tak lubią rzucać w siebie nawzajem, to mogą dołączyć do studenckiego treningu z prawdziwymi tłuczkami. Gdy uczniowie gorąco zaprzeczyli i dali do zrozumienia że wystarczy im kafel, prefekt Krukonów wrócił do Solberga i kontynuował swoje ćwiczenia - co wcale nie polepszyło mu humoru, gdyż poszło mu wręcz fatalnie. - Nyeh - westchnął, odbijając tłuczek wysoko w niebo by rozładować sportową złość - Chyba znowu muszę się przebranżowić na żywą tarczę - powiedział, przypominając sobie swój pierwszy mecz, w którym częściej to on dostał tłuczkiem zasłaniając innych graczy, niż trafił nim przeciwnika.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max musiał przyznać, że płuca Darren faktycznie miał porządne. Nieważne kto był jego opierdalingową inspiracją, krukon radził sobie bardzo dobrze. Dzieciaki od razu się uspokoiły i przestały jak szalone nawalać w siebie tłuczkami. -Widzę to całe prefektowanie Ci służy. - Rzucił jeszcze patrząc, jak dzieciaki rzucają wystraszone, a zarazem pełne respektu spojrzenie w ich kierunku. Solberg cieszył się, że sam nie dostał odznaki. Nie żeby kiedykolwiek się jej spodziewał, ale dokładając do wszystkich zajęć jeszcze obowiązki prefekta, zdecydowanie nie miałby czasu na nic. -Nie polecam, ale kwalifikacje masz dobre. - Czy był ktoś w tym zamku, kto nie sprawdziłby się jako żywa tarcza? Raczej nie, a na pewno nie wśród graczy z drużyny. Max ponownie chwycił mocniej swoją pałkę i zabrał się za trafianie w tarcze. Celność zdecydowanie spadła, ale wzrosła siła. Tłuczek trafił w cztery z sześciu tarczy z dość solidnym impetem. -No! Od razu lepiej. To co, zwiększamy poziom? - Spytał Darrena, by po chwili krótkim machnięciem różdżki sprawić, że tarcze zaczęły się poruszać.
Zasady Rzucamy k6 na to w ile ruchomych celi trafiliśmy
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Mi może tak - przyznał Krukon - Mojemu gardłu nie - sprostował szybko, kręcąc głową. Im dłużej był prefektem - nawet jeśli był wciąż w pierwszym tygodniu piastowania tej funkcji - tym bardziej doceniał to, że nauczyciele w Hogwarcie oprócz odpowiedniej wiedzy, musieli posiadać jeszcze gardła ze stali. - Nyeh - jęknął Shaw, gdy cele zaczęły fruwać. Nawet gdy były stacjonarne to trafiał w śmiesznie małą ilość - teraz było jeszcze trudniej. O dziwo jednak, poszło mu o wiele, wiele lepiej, gdyż ominął tylko jedną tarczę. Być może, przez mecze qudditcha, był przyzwyczajony po prostu do ruchomych celów. Tak czy siak, nie dało się ukryć że kolejne ćwiczenie podniosło nieco Krukona na duchu. - Słuchaj, Max... - zaczął Darren przy lądowaniu, przybierając nieco poważniejszą minę - ... co zamierzasz zrobić z groźbą Dearowej? - spytał, mając na myśli oczywiście groźbę opiekunki Slytherinu z uczty na rozpoczęcie roku.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gardło ze stali to z całą pewnością najważniejsza rzecz, jaką musi odznaczać się prefekt, czy opiekun domu. Do tego przydaje się też dużo cierpliwości do ludzi, bo ci potrafią naprawdę nieźle zaleźć za skórę. Darren prawie idealnie poradził sobie z ruchomymi tarczami. Faktycznie przez przyzwyczajenie wyniesione z treningów i meczy, takie ćwiczenie mogło być dla nich zdecydowanie łatwiejsze. -Groźbą Dear? - Potrzebował sekundy żeby jego mózg zorientował się o czym Darren tak naprawdę mówi. -Aaaaa, to. No cóż, na ten moment próbuję się po prostu nie wychylać chociaż szczerze zastanawiam się, czy ma takie uprawnienia. - Powiedział o swoich wątpliwościach. Nie miał zamiaru tak łatwo się poddać. Zabrał się za ruchome tarcze. Wspomnienie o groźbie ze strony opiekunki Slytherinu wewnętrznie trochę go zdenerwowało i chyba dzięki temu lepiej się skupił bo bezbłędnie trafił tłuczkiem w każdy jeden ruchomy cel.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Ech - jęknął Darren, ciskając pałką o ziemię. W ostatniej próbie trafił - ZNOWU - tylko w jeden cel. Tragedia. Komedia. Dramat - Nagrodę najmilszego pałkarza mam zapewnioną - dodał zmarnowanym tonem i zeskoczył z miotły, ponawiając rozgrzewkowe ćwiczenia rozciągające. Może nie dogrzał się do końca i dlatego jego mięśnie nie sterowały pałką jak należy. A może po prostu był do chrzanu w to całe miotlarstwo. - W którym... pokoju wspólnym... teraz nocujesz? - spytał Darren w przerwach między skłonami. Jeszcze chwilka truchtu w miejscu, potrzęsienie nieco kończynami by je rozluźnić i był gotowy do ponownego wskoczenia na miotle... oby tym razem z lepszym skutkiem.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jak widać dzisiaj na treningu chłopaków panowała istna sinusoida zwycięstw i porażek. Jeszcze przed chwilą tak celne strzał Darrena nagle zupełnie zmieniły się w serię ominięć celu. -Przynajmniej nie odbijasz w swoich, jak niektórzy. - Próbował znaleźć pozytyw całej tej sytuacji. W końcu po wakacjach trzeba było wrócić do formy. Porażki chyba są bardziej zaraźliwe od zwycięstw, bo wydajność Maxa również spadła. Co prawda trafił w aż 4 cele, ale jeszcze przed chwilą przecież zaliczał wszystkie. -Przenieśli mnie do puszków. - Odpowiedział idąc za tropem kumpla i również rozciągając się jeszcze trochę. Jeżeli miało pomóc to czemu nie. -A jak u was? Dużo zielonych kręci się po waszej wieży? Są wogóle w stanie odpowiedzieć na zagadki przy wejściu? - Zażartował przypominając sobie że Ravenclaw jako jedyny dom nie ma przecież hasła i aby wejść do pokoju wspólnego trzeba odpowiedzieć na zadaną przez kołatkę zagadkę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Nie tak najgorzej - krzyknął, odbijając kolejnego tłuczka. Tym razem szło mu o wiele lepiej - trafił już dwa cele, a zostało mu jeszcze parę uderzeń do końca serii - Ale czasem zdarza mi się wpuszczać jakichś kasztanów, którzy wyją przed wejściem do północy - dodał, trafiając kolejną tarczę. Ostatecznie, udało mu się zbić cztery cele, co było na pewno lepszym wynikiem niż ten ostatni, acz wciąż jedynie zadowalającym. Być może forma Shawa w końcu się stabilizowała - a być może był to po prostu szczęśliwy traf i w następnej serii Krukon znów ustrzeli jedynie jeden lub dwa cele.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Skoro tonęli razem to oczywiście wypadało też się razem podnieść po porażce. Darren pierwszy zreflektował się i już podczas kolejnej próby ustrzelił cztery cele. -No tak, potrafię sobie wyobrazić ich wkurwienie. - Widok ślizgona, który nie może się położyć w łóżku przez jakąś zagadkę zdecydowanie poprawił Maxowi humor. -Widzisz, jednak ponowna rozgrzewka pomogła! - Klepnął Darrena po plecach, gdy sam ruszał ponownie by zaatakować tarcze. Jedna po drugiej dostawały z tłuczka, który Max na nie kierował. W końcu wszystkie cele zostały przez Solberga zaliczone. -Dobra ostatnia runda i czas na coś poważniejszego. - Odbił tłuczek w stronę krukona, by ten nie musiał bezsensownie czekać aż piłka sama do niego przyleci.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Oj... pomogła! - krzyknął Darren, trafiając piąty cel z rzędu i robiąc pętlę w powietrzu przed przyśpieszeniem i zanurkowaniem w stronę tłuczka, którego odbił i - o dziwo - trafił także w ostatnią tarczę, zaliczając w tym podejściu stuprocentowy komplet. Krukon rzucił jeszcze spojrzeniem w stronę trenujących pierwszaków i wylądował obok Maxa. Westchnął ciężko i potrząsnął trzymaną w dłoni szkolną miotłą. - Wypadałoby w końcu zainwestować w jakąś własną - powiedział, prostując wykrzywione witki - Słyszałem, że są dostępne jakieś nowe modele... - westchnął, zastanawiając się ile będzie musiał oszczędzać z niezbyt wygórowaną pensją urzędnika Biura Bezpieczeństwa.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dla Maxa jednak rozgrzewka przyniosła wybicie z rytmu, bo jego kolejna próba zakończyła się tylko jednym celnym trafieniem w tarczę. Jego lot nie był tak stabilny, a pałka dość niepewnie leżała w jego ręce. Nic więc dziwnego, że zamiast wszystkich tarcz, ledwo trafił cokolwiek. Nieco przygaszony od razu rozchmurzył się na temat, jaki Darren właśnie zapodał. -Właśnie wiem i w najbliższy weekend biegnę coś nabyć. Słyszałem, że są jakieś rzadkie perełki zza granicy, a zbierałem cały rok na nową miotłę bo na tych szkolnych aż strach latać. - Wymownie spojrzał na sprzęt, który tak często wypożyczał ze względu na brak własnego. -Słuchaj, a może pokażemy tym dzieciakom jak grają faceci z drużyny? - Uśmiechnął się łobuzersko i nim Darren zdążył jakkolwiek zareagować na jego słowa, Max już podlatywał do grupki, która przed chwilą była karcona przez krukońskiego prefekta. -Siema grzdyle, chcecie rozegrać krótki meczyk? - Zagadał do nich i od razu spotkał się z głośną aprobatą ze strony pierwszaków i wraz z nimi wrócił do przyglądającemu się tej scenie Darrena. -Bierz pałkę, młodzi zajmujcie stanowiska i lecimy! - Wydał rozporządzenie i od razu zaczęli grę.
Kostki: Rzucamy k6 by sprawdzić, czy trafiliśmy "ścigającego", a następnie k100 na poziom jego obrażeń.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren już miał zaprotestować gdy usłyszał pomysł Maxa, jednak ostatecznie zrezygnował. Dwóch adeptów miotlarstwa na drodze ostatecznie czekały cięższe przeprawy i kontuzje niż te, których mogli się nabawić na takim treningu, szczególnie że jasne było, że para studentów nie będzie starać się ze wszystkich sił. I rzeczywiście, pierwsza próba Shawa skończyła się pudłem - nawet jeśli nie fatalnym, to młodszy uczeń i tak nie miał co się bać - jeszcze - czarnej piłki, mimo latania po prostu zwykłym zygzakiem. Następnie jednak Krukon skupił się na tłuczku i trenującym z nim Ślizgonem, przekładając pałkę do lewej ręki, prawą dłoń zaś zbliżając do rękawa, w którym trzymał schowaną różdżkę.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max nie widział problemu we wspólnej grze. W końcu dzieciaki mogły tak samo się poturbować same. Poza tym jeśli chciały dostać się do drużyny lepiej niech już zaznajamiają się z skrzydłem szpitalnym wszelkiego rodzaju urazami. Prawdą było, że Solberg nie miał zamiaru od razu przywalić im z całą swoją mocą, ale też nie planował całkowicie zaniżyć swoich możliwości. Gdy Darek pozwolił aby pierwszy tłuczek zaskutkował rzutem na bramkę, Max ponownie odnalazł wściekłą piłkę i ustawił się w jej kierunku. Pewniej chwycił pałkę w obie dłonie i celnie wymierzył cios. Piłka śmignęła w stronę dziewczynki, która ponownie zabierała się za rzut po punkty. Niestety nie dane jej było osiągnąć cel, bo tłuczek trafił w jej ramię, co zaskutkowało upuszczeniem przez nią kafla. Na całe szczęście ślizgon użył tylko połowy swojej normalnej siły i oprócz porządnego siniaka, dzisiejszej ścigającej nie powinno nic być.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren rozluźnił się, kiedy zauważył że także Max nie przykłada się całkowicie do odstrzelenia pierwszakom głów. Samemu jednak nie pozwalał sobie na wiele więcej - co prawda jego kolejne uderzenie było nieco mocniejsze niż to poprzednie (a przez "nieco" można rozumieć "zdolne do strącenia nieuważnego pierwszoklasisty ze Srebrnej Strzały"), jednak było po prostu niecelne. Tłuczek świsnął nad głową tego ucznia, który nie miał nawet kafla w ręku. Shaw westchnął i pokręcił głową, po czym znowu przełożył pałkę do lewej dłoni i zaczął obserwować, czy kolejne poczynania Solberga nie będą aby zbytnio skuteczne.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widać było, że chłopacy nie przykładają się tak, jak mogliby do gry, ale nie można było ich winić za brak chęci do zabicia pierwoszoroczniaków. Max odetchnął z ulgą, gdy uderzenie Shawa okazało się minąć jednego z graczy. Siła, jaką przyłożył mogła wyrządzić małe szkody, a trzeba przyznać, że Darren, jako prefekt na pewno nie chciałby mieć problemów z tak głupiego powodu. Tym razem Solberg widział gotowość krukona do interwencji i nawet to zadziałało na niego. Po raz kolejny ślizgon wyprowadził celny cios, lecz siła jaką wykorzystał była tak mała, że pewnie gracz, który oberwał w nogę tłuczkiem Maxa, ledwo to poczuł. Solberg zrobił szybkie okrążenie na miotle i ustawił się w bardziej dogodnej pozycji.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Spotkanie towarzyskie z nauczycielami było wspaniałą okazją dla uczniów, aby powoli wprowadzić się w rytm treningowy, a przy okazji dobrze się zabawić. W teorii tak właśnie było. W teorii, bo praktyka okazała się zgoła inna. Tamtego wieczoru nauczyciele nie dali swoim podwładnym żadnej taryfy ulgowej, dosłownie ich roznosząc. Tamten mecz zadziałał na Brooks niczym jaskrawa płachta na byka. Całą noc nie mogła spać, analizując w kółko i w kółko wszystkie popełnione błędy. Nienawidziła przegrywać, szczególnie w tak bolesny sposób. Zostali upokorzeni przez ludzi, którzy jeżeli już wsiadają na miotłę, to hobbystycznie. Ta porażka, która wbiła się cierniem w serce Krukonki, rozbudziła w niej sportową złość, którą postanowiła przekuć w coś pozytywnego. Nie było sensu biczować się przez wieczność za popełnione błędy. Trzeba było ciężko pracować i zrobić wszystko, aby ich nie powtarzać. Właśnie dlatego Julia wykorzystała pierwszą odrobinę wolnego czasu, aby się poruszać. Nie było to zbyt łatwe, po studenci cierpieli na wieczny brak wolnego czasu. Z nią nie było inaczej. Lekcje, praca, kółka pozalekcyjne – wszystko to sprawiało, że wygospodarowanie chwili dla siebie graniczyło z cudem. Brooks wstała wcześnie rano, zahaczyła o kuchnię, gdzie trafiła na sympatycznego Gwizdka, który podzielił się z nią przygotowanymi goframi. Dziewczyna wzięła dwa, złączyła je w coś rodzaju kanapki i zjadła w drodze na boisko. Nie miała jakiegoś konkretnego planu na ten trening. Postanowiła improwizować, kolejne zadania wymyślając na poczekaniu. Nie wszystko musi być wiecznie zaplanowane, czasem warto dać się ponieść wyobraźni i zobaczyć, co z tego wyniknie. Zaczęła bardzo skromnie, bo od kilku szybkich kółek wokół boiska. Wciąż starała się przyzwyczaić do nowej miotły. Nimbus 2015, na którym teraz latała, był znacznie szybszy od szkolnej miotły, co wymagało dużo więcej czujności i wyczucia, bo rozwijana prędkość nie wybaczała błędów. Gdy poczuła się nieco pewniej, podeszła do skrzyni ze sprzętem, zaczarowała tłuczki, żeby latały ze znacznie wyższą prędkością, po czym je wypuściła i nie zwlekając, zaczęła im uciekać. Już po kilku sekundach miała okazję docenić fakt, że założyła ochraniacze, kiedy oberwała w bark. Musiała przyspieszyć i zacząć kombinować, albo w innym wypadku nie przeżyje tego treningu. Korzystając ze zwrotności miotły, gwałtownie zmieniała kierunek, zgrabnie uciekając przed bolesnym kontaktem. Gdy już uznała, że zwinniejsza nie będzie, wyciągnęła różdżkę i zdjęła zaklęcie z tłuczków, po czym odesłała je do skrzynki i dokładnie zabezpieczyła. Była z siebie zadowolona – tylko raz oberwała i do tego okiełznała miotłę. Całkiem nieźle jak na kilkanaście minut lotu! Gdy tłuczki wylądowały już w skrzyni, postanowiła na chwilę zapomnieć o miotle. Zamiast tego mocniej zawiązała sznurówki sneakersów, rozmasowała zesztywniały zadek (wciąż nie mogła się przyzwyczaić do zaklęcia poduszkującego w nowej miotle) i zaczęła bieg. Tak mijały jej kolejne minuty, które z racji braku słuchawek w uszach, dłużyły jej się niemiłosiernie. Przybywało jej kropli potu na czole, a ubywało sił. Zdecydowanie nie był to jej dzień, dlatego dosyć szybko zrezygnowała. Z kolką kłującą bok, oparła się twardo o ścianę, głęboko oddychając. Chyba musi sobie zrobić kilka dni przerwy, bo jej ciało zaczęło zdradzać pierwsze symptomy przetrenowania. – Ale to od jutra – przekonała samą siebie, po czym postanowiła pozostałe jej kółka po prostu przejść. Źle by się czuła, gdyby tego nie zrobiła.
/ZT
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren polatał jeszcze parę chwil dookoła pierwszaków, z ulgą widząc że trafienie Solberga ledwo musnęło podających sobie kafel i celujących w pętle młodzików. Co prawda ciężko było doszukać się w ich ruchach jakiejś bardziej zaawansowanej taktyki czy umiejętności, jednak mimo młodego wieku można było zauważyć, że prawdopodobnie pochodzili z rodzin zaznajomionych z magią - przez co ani quidditch, ani latanie na miotle nie było im obce. - Wystarczy na dziś - ocenił Shaw, machnięciem różdżki zatrzymując w powietrzu pomiędzy pierwszorocznymi kafel - Pamiętajcie żeby odnieść wszystko na miejsce - polecił im jeszcze, po czym pofrunął do Maxa i wskazał na ziemię. - Jeszcze rozciąganie po treningu i nam też starczy.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Faktycznie widać było, że młodzi nie pierwszy raz mają miotłę między pośladami. Max obserwując ich grę widział w nich potencjał, pod warunkiem, że nie przestaną ćwiczyć. Może kiedyś nawet spotkają się na boisku. W czasie, gdy Shaw wyganiał dzieciaki i kończył grę, Max uznał, że trzeba złapać tłuczka, by nie latał bez ładu i składu po boisku. Wątpił, że dzieciaki dałyby sobie radę ze schowaniem piłki, więc wolał interweniować. Gdy już piłka leżała bezpiecznie w skrzyni, a Darren zaproponował rozciąganie, Solberg zleciał na ziemię odrzucając miotłę na murawę. -No, mam nadzieję, że ten sezon zaczniemy na pełnej. Nie było dzisiaj tak źle, co? - Zagadał krukona w tym samym czasie sadzając poślady na murawie i zaczynając ćwiczenia. Zakwasy na następny dzień były czymś, czego zdecydowanie wolał uniknąć.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Mogło być gorzej - przyznał, przypominając sobie ostatni trening z Maxem, który skutkował siniakami nie chcącymi zejść przez dobre dwa tygodnie - O wiele gorzej - dodał, z bolesnym wyrazem twarzy kiwając głową i masując się przy okazji rozciągania po obitym udzie, które, mimo użycia uroków leczących, nadal czasem pulsowało lekkim bólem. - Wiadomo już w ogóle kiedy gramy? - spytał Ślizgona, przypominając sobie mecz przeciw Wężom z poprzedniego roku. Prawdę mówiąc, w Hogwarcie nie było łatwiejszych przeciwników na boisku quidditcha, nieważne które drużyny znajdowały się na boisku. Po zakończeniu rozgrzewki Shaw podziękował Solbergowi za trening i pożegnał się z nim, odnosząc miotłę i strój do szatni, samemu zaś kierując się z powrotem do zamku.
z/t
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jak na ten duet to faktycznie dość łagodnie dzisiaj poszło. Do tego żaden z nich nie posłał nieprzytomnego i połamanego dzieciaka do skrzydła szpitalnego. Czyżby nagle mieli jakieś nieopisane szczęście. Może ktoś dolał im Felicis do porannej herbaty... Nieważne skąd się to wzięło, liczył się efekt. -Z wami? Nie mam pojęcia. Ale niedługo podobno węże mają mierzyć się z gryfami. - Odpowiedział przekazując Darrenowi plotki, które zasłyszał na korytarzu. Jeśli pierwszy mecz mieli grać z czerwonymi, to Max musiał być w formie. Po skończonej rozgrzewce on też zabrał cały sprzęt pod pachę i ruszył do szatni. Nie miał pojęcia, że już niedługo nie będzie musiał nawet patrzeć na szkolne miotły, bo będzie śmigał na nowiutkim Piorunie VII.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Trudno było sobie wyobrazić lepsze warunki na przeprowadzenie na własną rękę małego treningu na szkolnym boisku. Rześkie powietrze, praktycznie bezchmurne niebo i pierwsze promienie słońca, które dopiero wschodziło. Bardziej idealnie już być nie mogło! Ignacy celowo wstał jeszcze wcześniej niż miał w zwyczaju, aby móc skorzystać wedle własnego uznania ze stadionu, zazwyczaj wykorzystywanego do ćwiczeń przy lekcjach z młodszymi rocznikami, jak i podczas spotkań szkolnych drużyn. Tak jak przewidywał, kiedy już zjawił się na miejscu, zarówno boisko, jak i trybuny świeciły jeszcze pustkami, co oznaczało, że miał praktycznie cały kompleks dla siebie. W sumie nie było w tym nic dziwnego. Uczniowie Hogwartu pewnie dopiero podnosili się z łóżek, a studenci mieszkający poza zamkiem jeszcze podróżowali po krainie Morfeusza. Nie chcąc od razu wskakiwać na miotłę, chłopak zdecydował się zacząć od przebieżki wokół boiska. Gdyby był w mugolskiej szkole, pewnie nawet by się zbytnio nie spocił przy tym zadaniu, jednak biorąc pod uwagę rozmiar stadionu Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, nawet to dało mu trochę w kość. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, ponieważ dzięki temu przynajmniej udało mu się nieco rozbudzić. Gdyby pani kapitan była tu z nim teraz i widziała tę determinację malującą się na jego twarzy, to zapewne biłaby mu gromkie brawo, dopingując go i zachęcając do tego, aby się nie zatrzymywał. Być może to właśnie ta wizja zmusiła go do tego, aby kontynuować bieg, nie zapominając przy okazji o tym, aby zachować odpowiednie tempo i nie marnować bez sensu sił. Ledwo co tutaj przyszedł, a jeszcze nawet nie był w powietrzu, więc wypadałoby nie przesadzić, zwłaszcza że czekał go jeszcze cały dzień na zajęciach. Skrzywił się na samą myśl. Zdecydowanie będzie musiał w międzyczasie wskoczyć jeszcze pod prysznic, zanim uda się na pierwszą lekcję. Po tych jednoosobowych zawodach puchon zrobił sobie krótką przerwę, aby napić się wody i wziąć kilka głębszych oddechów. Musiał w duchu przyznać, że im więcej czasu spędzał, chociażby z Julią czy Aleksandrą, tym bardziej poszerzał swoje horyzonty. Dziewczyny miewały naprawdę niesamowite pomysły na to, jak urozmaicić na pozór proste treningi, co tylko dodatkowo napędzało jego wyobraźnię. Tym razem nie był w stanie wymyślić nic tak twórczego, jak wyżej wspomniane osoby, więc zdecydował się pójść w prostotę. Przypominając sobie swój poprzedni trening z krukonką, zawiesił miotłę w powietrzu i wykorzystał ją jako magiczny (i na dodatek bardzo estetyczny i drogi) drążek do podciągania się. Pomimo tego, że doskonale wiedział o tym, iż magiczny środek transportu raczej nie zbuntuje i nie zabierze go w zupełnie niepotrzebną podróż po tutejszych lasach, tak i tak odczekał dłuższą chwilę, sprawdzając, czy miotła, aby na pewno nie odleci. Gdy już zyskał pewność, że w istocie taki scenariusz nie stanie się rzeczywistością przystąpił do ćwiczeń. Tak jak pierwsze powtórzenia zdawały się iść mu całkiem sprawnie, tak przy trzydziestym piątym podciągnięciu zaczął już oddychać nieco ciężej, a i ręce jakby znacząco osłabły. Przypominając sobie cały czas o tym, żeby nie robić nic ponad swe siły, zwolnił nieco tempo wykonywanego ćwiczenia, co jednak przełożyło się na to, że koniec końców wykonał nieco więcej powtórzeń, niż gdyby parł na siłę do przodu, próbując skończyć w jak najkrótszym czasie. Liczyła się dokładność, nie ilość. Koniec końców decydując się na to, aby nie dosiadać tego poranka miotły, chłopak zdecydował się na zrobienie jeszcze kilku serii brzuszków, przysiadów i pompek, kończąc cały trening kilkoma prostymi ćwiczeniami wytrzymałościowymi. Gdy już skończył, uświadomił sobie, że zupełnie nie potrzebnie wstawał tak wcześnie, aby zaklepać sobie boisko, bo i tak nie skorzystał w pełni z jego możliwości. Cóż, życie.
z/t
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Zajęcia odwołane. Są to chyba jedne z tych nielicznych słów na tym świecie, które są w stanie wywołać automatyczny uśmiech na twarzy zarówno każdego ucznia, jak i studenta. Nie inaczej było w przypadku Ignacego, który na wieść, że zajęcia ze Starożytnych Run musiały zostać przesunięte na inny dzień przez atak chochlików, zdecydował się uczcić to święto... treningiem. Przekonanie znajomych, którzy zdecydowali się zorganizować spontaniczny wypad do jednego z licznych pubów w Hogsmeade, o tym, że jednak nie będzie w stanie do nich tym razem dołączyć, nie okazało się jakimś wyjątkowo trudnym zadaniem, głównie dlatego, że jego głos zginął gdzieś w tłumie wielu innych, którzy tuż po opuszczeniu zamku, zaczęli już na głos planować wolne popołudnie. Chłopak zdecydował się wrócić na małe boisko, z którego korzystał parę dni wcześniej, jednak tym razem nie miał zamiaru siedzieć tylko i wyłącznie na ziemi. Po przebraniu się w coś wygodniejszego niż obowiązujące w szkole szaty zrobił trzy okrążenia wokół pola wyznaczonego do gry. Nie chcąc opaść z sił jakoś wyjątkowo szybko, wprowadził w życie tak dobrze znany sobie schemat, czyli wdech za wydechem, krok za krokiem. Można było się kłócić, że powinien co jakiś czas pozwalać sobie na to, aby wykorzystać zapas sił, który celowo trzymał na czarną godzinę, jednak po prostu starał się go trzymać na nieco ostrzejsze treningi, które zapewne będą miały miejsce, gdy sezon quidditcha na dobre się zacznie. Po skończeniu przebieżki i zrobieniu kilku pomniejszych ćwiczeń mających na celu go niec rogrzać puchon wskoczył na miotłę i wzbił się w powietrze, ciesząc się ostatnimi promieniami wrześniowego stopnia. Miał cichą nadzieję, że wbrew prognoz, o których pisał Prorok Codzienny, październik, jednak okaże się względnie ciepłym miesiącem. To zdecydowanie pozwoliłoby na ćwiczenie w dużo przyjemniejszych warunkach. Poza tymi dzięki temu nie musieliby rezygnować z treningów przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych związanych, chociażby z pierwszymi opadami śniegu. Nie łudząc się nawet, że ktokolwiek z drużyny spadnie mu z nieba, aby wraz z nim poćwiczyć, Ignacy zdecydował się wypuścić w powietrze jeden ze złotych zniczy, które były wykorzystywane podczas treningów. Nie był szukającym, jednak usprawiedliwiał swoją decyzję tym, że dzięki tego typu ćwiczeniom, zdobędzie nieco lepszą kontrolę nad szkolnym sprzętem i będzie znał jego ograniczenia. Zdecydowanie musiał popracować nieco nad zwrotnością i swoją szybkością. Mecz towarzyski dobitnie pokazał mu, że czujność nie jest jedyną cechą, która może mu się przydać na pozycji obrońcy. Widział i był doskonale świadomy przeciwników, którzy zbliżali się do jego pętli, a mimo to był zbyt wolny, przez co stracili wtedy kilka punktów. Może gdyby pomyślał o tym wcześniej, to teraz drużyna złożona z uczniów i studentów Hogwartu cieszyłaby się zwycięstwem? Trudno stwierdzić, jednak należało, jak najszybciej naprawić ten błąd. Jak chłopak pomyślał, tak też zrobił i zaczął krążyć po boisku, szukając rozbieganym wzrokiem złotej kuleczki, co jakiś czas zwalniając tylko i wyłącznie po to, aby rozeznać się w tym, czy aby na pewno za daleko nie poleciał. Jaki był wynik tych zmagań? Cóż... Powiedzmy, że w dalszym ciągu w szkole było dużo więcej osób, które były bardziej wykwalifikowane, aby zajmować pozycję szukającego. Złapanie znicza trwało zbyt długo, jak na gust Ignacego, jednak przynajmniej udało mu się poćwiczyć parę nieco bardziej skomplikowanych manewrów.
z/t
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Życie nie rozpieszczało ostatnio ani jego, ani żadnego innego z członków jego rodziny. Rodzinna galeria sztuki została zniszczona przez promugolskich fanatyków, bliźniacza siostra, od miesięcy nękana depresją przez tego smroda Rileya złamane serce, ostatecznie wyjechała do Czech, pozostawiając po sobie niemożliwą do zapełnienia pustkę, a jakby tego było mało, Voralberg, którego znaczenia dla Éléonore nie dało się już ignorować, błąkał się po świecie w nieustającej ciemności. Nic dziwnego, że młody Swansea na jakiś czas wycofał się z toczącego się w zamku życia, nie tylko unikając znajdujących się w nim ludzi i zaniedbując zajęcia, lecz także odkładając na bok Quidditcha, choć musiało być to swego rodzaju ciosem dla drużyny. Dobrze, że nie musieli martwić się wczesnojesiennym meczem, bo miał on toczyć się między Gryfonami a Ślizgonami. W końcu przyszedł jednak moment na to, by spojrzeć w lustro, zapytać się samego siebie „co ty wyprawiasz?” i zacząć działać, nierzadko pozwalając, by w owym działaniu drogę wskazywała nagromadzona wewnątrz wściekłość i gorycz. Przyszedł na małe boisko z wyprzedzeniem, a kiedy na miejsce przychodzili kolejni Krukoni, od razu nakazywał im porządnie się rozgrzać, nie zdradzając jeszcze, co takiego będą robić – choć dwa kociołki, które stały za nim mogły zdradzać co się tu wydarzy. _______________________________ Kochani! Zagramy sobie dziś w quodpota, dlatego zamiast zacząć etapem, potrzebuję, żebyście się zebrali, dzieląc się na drużyny. Muszą być równe, więc jeśli podzielicie się jakoś niemądrze, zastrzegam sobie prawo do przesunięcia kogoś z jednej do drugiej Wypełnijcie, proszę, poniższy kod:
Kod:
<zg>Punkty w kuferku:</zg> z miotlarstwa ofc <zg>Ekwipunek:</zg> swój, czy drużynowy <zg>Drużyna:</zg> wybierz jedną - „Orły” lub „Sokoły”
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Punkty w kuferku: 27 Ekwipunek: drużynowy Drużyna: Sokoły
Darren dotarł na małe boisko, zahaczając przy okazji o szatnię Krukonów i zabierając z niej miotłę. Ostatecznie, nawet na treningu wolał latać na lepszym modelu. Na zakup jego własnego kawałka drewna jeszcze się nie zanosiło - przynajmniej nie w najbliższym czasie. Biuro Bezpieczeństwa nie płaciło jednak takich stawek za nadgodziny, jakich można się było spodziewać. - Serwus, kapitanie - rzucił Elijahowi, widząc że na miejscu był oprócz niego pierwszy, kładąc potem ostrożnie miotłę na murawie i samemu rozpoczynając rozgrzewkę - tym razem bardziej porządną niż ta minutka kręcenia nadgarstkami na ćwiczeniach pałowania z Maxem - Wszystko w porządku? Mało cię widać ostatnio - spytał, powodowany bardziej obowiązkiem troski o Krukonów prefekta niż własnymi pobudkami - sam z siebie nie miał w zwyczaju wtykania nosa w sprawy innych, a ostatecznie Swansea może po prostu nie rozbudził się do końca po wakacjach.
Punkty w kuferku: 10 Ekwipunek: drużynowy Drużyna: hej, Sokoły!
Wybiegła z bramy prowadzącej na dziedziniec, naciągając przez głowę błękitną koszulkę treningową i zgarniając włosy w kitkę. Jako, że talent do multitaskingu przejawiał się u niej przede wszystkim (a może nawet tylko) w bibliotece, z tej całej dynamiki wypuściła z dłoni trzymaną butelkę wody (na szczęście nie drużynową miotłę, którą miała w drugiej ręce!), która potoczyła się prosto pod buty Eliego. Ups. Stanęła na baczność, odchrząknęła, upewniła się, że złapała z kapitanem kontakt wzrokowy, a następnie podeszła do niego krokiem marszowym i kiedy znalazła się pół metra przed nim, zasalutowała jemu i obecnemu obok Darrenowi, następnie skłoniła się w pas, podnosząc butelkę z ziemi. Równocześnie sięgnęła ręką do kieszeni i konspiracyjnie nachyliła się do ucha Eliego. - Przepraszam bardzo, czy to twój kasztan? - Wcisnęła mu kasztana do dłoni i nie zwracając uwagi na jego reakcję odskoczyła na kilka kroków, śmiejąc się, ale raczej do siebie. Odwróciła się na pięcie i znowu skierowała wzrok w stronę kapitana i Darrena, demonstracyjnie przeciągając się i ziewając szeroko. Wykonała jakiś pokraczny wymach rękami, w nieudolnej próbie (albo parodii) rozpoczęcia rozgrzewki.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Punkty w kuferku: 39 Ekwipunek: WŁASNE: Nimbus 2015 + leszczynowe witki z goblińskimi obręczami (+6) (+1), Kask quidditchowy (+1), Magiczna koszulka quidditchowa (+1), Rękawice sportowe z cielęcej skórki (+1), Sportowe ochraniacze (+1); SZKOLNE: Gogle (+1) i Kompas Miotlarski (+1) = 13 Drużyna: Orły
Trening. TRENING! Nie trzeba jej było namawiać dwa razy, żeby zjawiła się na szkolnym boisku, aby poćwiczyła z innymi Krukonami. Co prawda wysiłku fizycznego miała ostatnio po sam kurek – treningi indywidualne, treningi z Harpiami, liga quidditcha. Czasem miała ochotę rzucić miotłę w kąt, przykryć głowę poduszką i przespać cały dzień, ale potem sobie przypominała, dlaczego to robi. Dwa świetne występy dla Harpii, miażdżące wygrane i pierwsze miejsce w tabeli po dwóch kolejkach. Jej ciężka praca w końcu zaczynała przynosić efekty, rozbudzając w niej apetyt na więcej. Dziewczyna postanowiła przyjść na małe boisko, zamiast na nie przylecieć, aby trochę się rozruszać i nieco rozbudzić. Podwójne espresso, które w siebie zaaplikowała, nie zaczęło jeszcze działać, więc raz na jakiś czas musiała walczyć z potrzebą ziewnięcia. Kiedy dotarła na miejsce, okazało się, że nie była pierwsza. Widząc, jak AA wręcza kapitanowi kasztana, zastanowiła się, czy nie powinna podejść i czegoś powiedzieć. Chłopak przeżywał ostatnio ciężki czas i było to po nim widać. O podpaleniu galerii słyszał chyba każdy, podobnie jak o wyjeździe Elaine. Z drugiej strony, czy przypominanie komuś o wszystkich złych rzeczach miało sens? Piękno sportu polegało przede wszystkim na tym, że pozwalał na chwilę zapomnieć o zmartwieniach. Stanęło więc na tym, że skinęła mu głową na powitanie, podobnie jak reszcie drużyny, po czym założyła sprzęt i zrobiła sobie dwa szybkie kółka na rozgrzewkę, po których zaczęła się rozciągać. Kiedy tętno jej skoczyło, poczuła się dużo lepiej, a senność odeszła w niepamięć.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Nie 4 Paź 2020 - 21:14, w całości zmieniany 2 razy
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Trening. Nareszcie. Długo na niego czekała i w końcu się doczekała. Nie było nic dziwnego w tym, że zjawiła się jako jedna z pierwszych na małym boisku witając się ze zgromadzonymi już na miejscu Krukami. Z niektórymi nie widziała się od rozpoczęcia wakacji, bo jakoś ich drogi się rozmijały. Stanęła gdzieś z boku w pewnym oddaleniu od reszty, by nie przeszkadzać im swoją milczącą obecnością w ewentualnych rozmowach, które toczyły się przed treningiem. I tak nie mogła wziąć w nich udziału także stwierdziła, że najlepiej będzie się w ogóle wycofać i dać innym wolną przestrzeń i swobodę.
Punkty w kuferku: 83pkt Ekwipunek: swój cały Drużyna: Orły