WIDZIADŁA
G NIE
Wiktor był dziś wyjątkowo rozdrażniony chociaż nie wiedział czym konkretne.
Po ostatnim spotkaniu na feriach w kuchni jego i Val po wyznaniu co do koleżanki czuje sprawiało, że Puchon chodził nabuzowany przez kilka ostatnich tygodni choć już troche minęło od ferii.
Zdarzyło mu się nawet rozwalić kufer w dormitorium i część łóżka
dlatego dzisiaj postanowił wyjść na świeże powietrze spokojnie odegnać myśli natrętne nie chciane i pobyć z dala od osób które powodowałyby utratę jego samokontroli.
Zabrał tylko kurtke, postanowił wyjść na świeże powietrze. Zbliżało się już południe na zewnątrz nie było aż tak gorąco.
Wyszedł a raczej wybiegł z zamku, popychając z barka niejednego ucznia po drodze.
Po drodze, kiedy był już w bezpiecznym miejscu, dochodząc nagle do altanki, przez chwilę nawet myślał, że jest tu
pusto, jednak na ławeczce siedziała jakaś ślizgonka, której nie poznał na pierwszy rzut oka.
Stanął w progu będąc do dziewczyny bokiem i oparł się o filar, starał się patrzeć w jej stronę.
- Długo czekasz? Od czego zaczynamy?- zapytał dalej na nią patrząc i westchnął cicho.
Nie można powiedzieć tak do końca, że miał zły humor, jednak był wściekły, czuł jak każda żył na jego ciele pulsuję i z chęcią podgryzłby gardła rodzeństwu lub mlodszym uczniom.
Patrzył przed siebie, ciesząc się, że jest tu tylko ta dziewczyna, a nie kolejne tłumy małolatów.
@Anabell Goldbird