Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Klif

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 10 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102435
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Klif - Page 10 QzgSDG8




Specjalny




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Klif  Klif - Page 10 EmptyNie Lip 11 2010, 16:00;

First topic message reminder :


Klif


Z wysokiego brzegu morza, który obmywają fale, cieszyć się można przepięknym widokiem. Kiedy stoisz na klifie, możesz zobaczyć cały ocean, jak i część plaży. Wieczorem zaś widzisz zachód słońca, czyli najbardziej romantyczny pejzaż z istniejących. Tutaj woda jest głęboka, więc każdy odważny może wskoczyć w rozbijające się o klif fale. Później musisz kawałek podpłynąć do płaskiego brzegu, ale jeśli skoczyłeś z takiej wysokości, pływanie nie powinno Ci być obce. Tutaj słońce wydaje się mniej gorące niż wszędzie, dzięki zimnym podmuchom wiatru.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 409
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptyWto Mar 01 2022, 21:41;

Nikt, tak jak Ty nie potrafi sprawić, że wątpię w siebie i swoje możliwości, jednak też nikt, tak jak Ty, nie potrafi sprawić, że i bez kropli alkoholu krążącej po moim ciele, potrafię poczuć się lekko i tak... szczęśliwie, jakkolwiek obce potrafiło wydawać mi się to uczucie. Każdy Twój pocałunek zdawał się zapewniać mnie, że jednak mam w sobie jakąś wartość, a więc i uzależniał mnie okrutnie szybko, przez co gotów byłem zapomnieć o czymś tak prozaicznym jak potrzeba oddychania, byle tylko wydłużyć łączący nas pocałunek o jeszcze kilka przyduszających sekund.
- Ezra - wyrywa mi się w mimowolnym zachwycie, na tyle cicho, że mógłbym uwierzyć, że nie słowem, a samą myślą umieściłem Twoje imię w gorącym powietrzu między nami i już zaraz uciekałem spojrzeniem z zieleni wprost w ciemniejące ciepłem zachodu niebo, potrzebując zbłądzić w nim choć na chwilę w ciszy, w której potrafiłem słyszeć jedynie szum własnego serca.
- Tam pierwszy raz... na historię - zamajaczyłem nieco, próbując powrócić do opowiadanej przygody, zbyt skutecznie dając rozproszyć się roztapiającym mnie pieszczotom. - Natrafiłem na historię zatopionego okrętu niedaleko legendarnej Atlantydy... na którym wciąż znajdować się miały resztki... szczątki naturalnego skarbu - próbuję ciągnąć dalej, nie do końca potrafiąc przejąć się składnią i stylem, gdy mogę zatopić palce w Twoich włosach, chcąc jeszcze bardziej poczuć realność składanych na moje skórze pocałunków, by zatrzymać przy sobie to przyjemne uczucie beztroskiej bliskości. - Długo zwlekałem, wciąż czując, że brak mi odpowiedniej motywacji do tych poszukiwań, choć przecież już rok temu posiadałem już- Już wszystkie potrzebne mi do tego informacje. Dopiero gdy zdałem sobie sprawę, że przegapiłem Twoje urodziny, poczułem potrzebę... Udowodnienia czegoś, choć nie jestem pewien czy Tobie, czy samemu sobie. Chciałem być gotów na walentynki tak, byś nie miał wątpliwości... - urywam, oddychając nieco ciężej - po części z przyduszających mnie emocji, po części z próbującej przebić się przez tę bańkę perfekcji myśli, że moje poczucie bycia wystarczającym wcale nie trwało tak długo. - Stworzyłem świstoklik, odnalazłem kuter rybacki z kapitanem, który zgodził się wypłynąć na odpowiednie współrzędne i z głową rekina zanurzyłem się w podwodne poszukiwania. I Fortuna musiała sprzyjać mi tego dnia, bo bez problemu odnalazłem zarówno mogiłę okrętu, jak i magiczny sejf, którego zamek rozszyfrowałem czystym szczęściem i niezawodną intuicją - przyspieszam, niecierpliwiąc się własną opowieścią, nie potrafiąc przeciągnąć już finału, więc wyrywam się impulsywnie, by nie tylko przyciągnąć Cię do pocałunku, ale też w nim obrócić, bym mógł zawiesić się nad Tobą ze spojrzeniem zbyt wyraźnie zdradzającym moje podekscytowanie, gdy niemal na oślep sięgam po swoją różdżkę, przywołując z piknikowego kosza proste pudełeczko, na którego satynowym obiciu leżał przygotowany dla Ciebie prezent. - W sejfie oprócz klątw dla siebie, znalazłem też jadeit, który z myślą o Tobie złączyłem ze znalezionym złotem - chwalę się, wcale nie zamierzając ukrywać swojej dumy z naszyjnika, który zajął mi więcej czasu, niż powinnien, nawet jeśli magiczny metal w teorii próbował poddać się moim myślom, bo prawdziwym wyzwaniem nie była wcale transmutacyjna sztuka jubilerstwa, a zdecydowanie, co właściwie chcę osiągnąć. - Magią mogłem go wygładzić, ukształtować... - tłumaczę się więc od razu, szukając zrozumienia w zieleni Twoich oczu. - Ale taki wydał mi się idealny.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptySro Mar 02 2022, 20:15;

Słuchał uważnie zarówno jego słów, jak i każdego nierównego oddechu, to w jego zagubionym rytmie doszukując się wskazówek, które z pieszczot najlepiej oddziaływały na spragnione bliskości ciało Viro. Testował więc delikatnie muśnięcia, kontrastując je z nieco intensywniejszym przygryzaniem, językiem pieścił wrażliwą skórę wokół sutków, jednocześnie z tożsamą dla artysty pewną siebie subtelnością ukrytą w dłoniach zbliżając się niebezpiecznie do linii bioder i zapięcia spodni. Zawiesił się na moment, podrywając głowę, by pochwycić spojrzenie Viro, jakby chciał upewnić się, że się nie przesłyszał i w całej historii również miał swój jakiś wątek, nawet jeżeli nie osobowy i nawet jeśli nie do końca pozytywny. Z tym większą intensywnością powrócił do pieszczot, zasysając skórę prostopadle do uwidocznionego już znamienia, chcąc wyrysować na nim drobne serduszko.
- Viro – zaśmiał się cicho, gdy w pocałunku mężczyzna ponownie zmienił płaszczyznę; Ezra w pierwszym momencie pomyślał, że zwyczajnie nie potrafił czerpać satysfakcji z tylko jednej pozycji, ale podsunięte mu pudełeczko zaraz zrewidowało ten pogląd. Nie spodziewał się kolejnego prezentu, a już na pewno nie tak drogiego; jeszcze nie wiedząc, co myśleć, położył dłoń płasko na klatce piersiowej Viro, by zasugerować wpuszczenie nieco więcej przestrzeni pomiędzy ich ciała. Podciągnął się do pozycji siedzącej i przyjął pudełeczko, by dokładniej obejrzeć podarunek. Nie wyciągnął jednak samego naszyjnika, ograniczając się do samego docenienia drogocennych błysków przy ostrych kantach i czując, że dotykiem skaziłby jego niewątpliwą wartość. Słyszał te pospieszne usprawiedliwienia i spomiędzy nich wyłapywał oczekiwanie aprobaty, zachwytu, jakiejkolwiek reakcji – więc uniósł wzrok na Viro.
I taki wydawał mu się idealny.
- Jest doskonały, ale nie mogę go dziś przyjąć – zawyrokował, z trzaskiem zamykając pudełeczko, by oddać je w prawowite ręce lub, przy uzyskaniu oporu, odłożyć na bok. Westchnął, czując jak z jego strony beztroski nastrój przechodzi przez gwałtowną przemianę, popychając go ku myślom, których starał się unikać od samego początku. – Nie mogę go przyjąć, bo widzisz… prawdopodobnie nie powtórzę tego więcej, ale zdaję sobie sprawę, że- że to ja nie zasługuję na ciebie, a nie odwrotnie. I akceptując ten naszyjnik, zaakceptowałbym to całe twoje poczucie, że musisz mi coś udowadniać, nie wiem, że jakimiś wielkimi czynami, jeszcze w dodatku ryzykownymi, masz wywalczyć moje względy. A no nie, nie musisz. - Nie spuszczając z niego wzroku, sięgnął pewnie po jego dłonie. Nie chciał w tym momencie uciekać dotykiem w obawie, że byłoby to skrajnie mylącym sygnałem. - Iii żebym to ja mógł zasłużyć na ten prezent, to prawdopodobnie przede wszystkim powinienem cię przeprosić. Chociaż naprawdę wolałbym ci podziękować za cierpliwość... - Ścisnął mocniej jego dłonie, gdy w kąciku jego ust na moment zakręciło się rozbawienie, zaraz wyparte poważną szczerością. - Przepraszam. Za sprawienie ci przykrości moim niezdecydowaniem. Za złość, która była zupełnie nie na miejscu. Za to, że nawet dziś nic dla ciebie w zasadzie nie mam, choć powinienem wiedzieć lepiej. I za to, że nie poprawię się z dnia na dzień. - Nie musiał mieć daru odczytywania przyszłości, by wiedzieć, że popełni w tej relacji jeszcze wiele błędów, gubiąc się nie tylko w swoich pragnieniach, ale i kontekstach innych znajomości. - W drugiej kolejności zasługujesz też na jakieś wyjaśnienie, ale nie wiem, czy w ogóle je chcesz? - zauważył z miękkim pytaniem, już czując w piersi lekki ucisk dyskomfortu, jak za każdym razem, gdy sytuacja zmuszała go do obnażania intymniejszej części emocji i przemyśleń.
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 409
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptySro Mar 02 2022, 23:26;

Nie oddechy, bo te wstrzymałem mimowolnie, a głośne uderzenia serca odliczały każdą sekundę Twojej ciszy, w której wyczekiwałem na... cóż, tak - na zachwyt, na pochwałę, na choćby cień zadowolenia, które w błysku spojrzenia przekazałoby Twoje ego, podłechtane świadomością, że to dla Ciebie tak absurdalnie się staram.
Bo, Merlinie, starałem się z całych sił i całego tchu, nie zatrzymując się ani na chwilę, by przypadkiem nie zwątpić, a Ty, jednym stuknięciem zamykanego pudełeczka zatrzasnąłeś wszystkie te starania, odkładając je na później.
Znów odkładając nas na później.
Przyjmuję pudełko w dłonie, samemu nie potrafiąc odseparować się tak łatwo od tego, ile uczuć  i nadziei włożyłem w ten jeden naszyjnik, bo faktycznie przez moment całej tej podróży spodziewałem się, że możesz mi odmówić, jednak naiwnie wmówiłem sobie, że pozostawieniem odnalezionego na wraku diamentu na daleką przyszłość, zdołam się przed tym odtrąceniem ochronić. I może mówisz do mnie, może tłumaczysz, ale w emocjach łatwo jest mi odbierać każde z Twoich słów jako kolejne uniki przed jakimkolwiek zobowiązaniem, o które przecież nie prosiłem Cię nawet słownie, to przedmiotami chcąc skraść Cię mocniej dla siebie. Bez oczekiwań, jedynie nadzieją.
I w tej jednej chwili, naprawdę zwyczajnie chciałem zniknąć. Uciec. Jakkolwiek dziecinna i tchórzliwa mogłaby być nagła teleportacja z cichym trzaskiem dramatyzmu, to pokusiła mnie swoją prostotą i niechybnie nie zobaczyłbyś mnie już do końca ferii, jeśli nie dłużej, gdyby nie nagłe ciepło Twojej dłoni, nieświadomie powstrzymujące mnie od sięgnięcia po różdżkę.
- Nie szkodzi - kłamię z taką lekkością, że niemal sam w to wierzę, a przynajmniej gotów jestem uwierzyć, bo nawet w swoim dramatyzmie wiem, że zimne szpile dreszczy przestaną zaraz przebiegać po moim ciele, a i serce w końcu przyzwyczai się do tego ciężaru i przestanie zwracać na niego uwagę.
- Ja sam nie wątpię, że na niego zasługujesz... - zaczynam, choć w swoich nadinterpretacjach już zaczynam gubić się w znaczeniu tego słowa i nie do końca potrafię unieść na Ciebie spojrzenie, ani nawet w pełni docenić Twoją szczerość, więc z głębokim, zaczerpniętym jakby z samego serca oddechem, opadam na miękkie poduszki, w jednie lekko połyskującej wspomnieniem diamentu dłoni wciąż trzymając pudełko, z którym nie do końca potrafię się rozstać, skoro jego zawartość tak wiele mnie kosztowała. - Ale gdy zmienisz zdanie, to daj mi znać. Sprawdzę wtedy, czy i ja swojego nie zmieniłem - kończę nieco gorzko, chcąc wierzyć, że nawet jeśli teraz trudno mi dostrzec Twoje wady w pełni, to czas w końcu je przede mną odsłoni. Przez chwilę waham się, czy to nie perfekcyjny czas, by przejść do Twojego prezentu urodzinowego, by naprawić jakoś to poczucie odtrącenia, a jednak szybko zdaję sobie sprawę, że nie jestem jeszcze gotów, by wystawić się na potencjalny cios, więc uśmiecham się lekko i przymykam oczy w pozornej beztrosce.
Biorę wdech i pozbywam się go ciężko, by w końcu zerknąć na Ciebie z dołu, w pierwszej chwili w milczącym zastanowieniu, by zaraz wzruszyć ramionami w szczerej niewiedzy.
- Sam już nie wiem czego chcę - przyznaję, nie będąc nawet pewnym, czy jest to prawda, czy jedynie wygodna dla mnie odpowiedź. - Chcę w końcu czuć się dobrze - przyznaję ostrożnie, wyciągając dłoń, by przyciągnąć Cię do siebie, chętnie układając dłoń na Twoim karku, by w tym zbliżeniu zerknąć do zieleni Twoich oczu i dopytać ciszej: - Czy Twoje wyjaśnienie mi w tym pomoże?
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptyCzw Mar 03 2022, 12:57;

Ledwie zatrzasnął pudełeczko, a już zaczynał żałować tej decyzji, której nie obudował w żadne "ochy" i "achy", mogące w jakikolwiek sposób zaspokoić żądną aprobaty duszę Viro. Nie spodziewał się, że widok opadającego szczęścia poruszy go aż tak bardzo - gdy nie było wokół żadnych rozproszeń, nie grała muzyka, a spojrzenia nie można było zawiesić na czyimś ekscentrycznym stroju, o wiele trudniej było zignorować właściwe uczucia. Viro był prawdopodobnie pierwszą osobą, przy której Ezra zawsze się mylił, zawsze wybierał opcję, której żniwem było jeszcze więcej nawarstwiającej się krzywdy. W swoim ślepym przekonaniu o słuszności, nie dostrzegał, że twarda racjonalizacja zwykłych wymówek dla przekształcenia ich w idee była równie okrutna, jak gdyby solą posypywał otwarte rany.
- Nie chcę, żebyś zmienił zdanie - zaparł się natychmiast przed tym gorzkim stwierdzeniem, nie wiedząc w jaki sposób wyrazić, że Viro trafiał w sedno towarzyszących mu obaw. Tym chętniej pozwolił się przyciągnąć, tym razem już nie błądząc w zabawie dłońmi po jego ciele, ale potrzebując poczuć tę stabilność bliskości, nawet jeśli trwała dzięki desperacji i obawom, że w innym wypadku Viro jednak rozpłynie się w powietrzu.
- Nie wiem, ale taką mam nadzieję - odparł równie ostrożnie; Viro był jedyną osobą, która wiecznie go zaskakiwała i której reakcji zupełnie nie mógł przewidzieć. Starał się jednak wyciągać coś z błędów, nawet jeśli przyswajał nauczki jedynie na poziomie zadowalającym. Oparł razem ich policzki, sięgając zamyślonym spojrzeniem do ciepłych smug na niebie. - Kiedy przyszedłeś do mojego domu pierwszy raz, tego pogrążonego moją żałosną żałobą domu, wniosłeś w niego na chwilę życie. Wiele rzeczy zatarło się już w mojej pamięci, ale wiem, że nikt nie rozmawiał ze mną nigdy tak jak ty. I to nie jest pojedyncze wrażenie. W ogóle wszystko z tobą jest trochę inne - snuł powoli, prowadząc tę rozmowę poprzez komplementy i wierząc że chociaż trochę załagodzą to niefortunne odrzucenie. - Zachwycasz mnie, Viro, w zasadzie wszystkim, co robisz. I oferujesz mi tak dużo, że wydaje mi się to zupełnie nierealne, przez co... pewnie to irracjonalne, ale nie potrafię pozbyć się wrażenia, że starasz się dlatego, że masz przed oczami nie mnie, a obraz, który wyidealizowałeś. I gdybyś wrócił wcześniej, gdybyś poznał mnie nieco wcześniej, to nigdy nie spojrzałbyś na mnie tak, jak patrzysz teraz. Metaforycznie i dosłownie. - Drobnym uśmiechem dodał sobie odwagi do sięgnięcia do jego spojrzenia, by przypomnieć mu, jak ważne były dla niego te wszystkie niewerbalne komunikaty, które od spotkania w antykwariacie tak płynnie pomiędzy nimi przechodziły. - Więc co, jeśli w końcu dostrzeżesz moje wady i stwierdzisz, że to nie jest to, dla czego tak bardzo się starałeś? Albo uznasz, że związek ze mną jest zbyt przytłaczający... choćby ze względu na Milkę, na której zawsze będzie mi zależeć, prawie jak na własnej córce.
Po czasie zrozumiał, jak jej obecność wszystko utrudniała nawet z Leonardo. I o ile o Milce Viro wiedział, o tyle z tyłu głowy Ezry istniały jeszcze dwie nieletnie osoby, czekające w kolejce do akceptacji. I wiedział, że nie miał prawa wymagać od partnera, by mu to odpowiadało; nie miał jednak także prawa tego przed nim zatajać, gdy tak silnie napierał na przyznanie się do zobowiązania.
- Dlatego tak wzbraniam się przed dużymi słowami i dużymi gestami. Wolę powiedzieć, że się spotykamy niż że jesteśmy w związku albo że mi się podobasz, że mi na tobie zależy niż że jestem... - urwał, czując że w nawet w tak hipotetycznej wypowiedzi słowo nie chciało mu gładko przejść przez gardło. Ściszył więc głos do szeptu, jak gdyby powierzał Viro największy z sekretów. - Zakochany. Bo mogę cię nie mieć, ale nie mogę cię stracić - wyjawił mu, zachowując nadzieję, że i dla Viro będzie to miało sens, bo sam już nie był pewny; słowa uwolnione z własnej głowy zawsze brzmiały wyjątkowo nieracjonalnie, choć w stanie niewypowiadanym upierały się przy twardej logice. - Nie musisz mnie przekonywać o swojej wartości. Przekonaj mnie, że wciąż poszedłbyś na tę wyprawę, gdybyś wiedział więcej. - Zacisnął dłoń na jego boku, mając zaledwie chwilę na podjęcie decyzji, czy był gotowy odsłonić przed mężczyzną mniej dopracowane karty historii. Randka na klifie wzmagała odwagę do wskoczenia wprost na głęboką wodę. Impulsywnie sięgnął więc do pudełka w rękach Viro, nie odbierając mu go, ale ponownie otwierając, by naszyjnik mógł jeszcze raz ucieszyć ich oczy.
- Na przykład to, że nie tak dawno byłem uzależniony od jadu bazyliszka, że znam się na czarnej magii w stopniu większym niż usprawiedliwia ciekawość, że... Milka nie jest jedynym dzieckiem, które mam teraz pod opieką. 
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 409
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptyNie Mar 06 2022, 18:13;

Kącik ust uniósł mi się mimowolnie, nawet jeśli dość słabo, onieśmielony moją świadomością, że nawet jeśli miałem być dla Ciebie wyjątkowy, to wcale nie znaczyło, że nie odepchniesz mnie znów od siebie. Słyszałem to już nie raz, nawet jeśli ubrane w inne słowa.
Jesteś inny. Jesteś barwny. Jesteś interesujący; nieprzewidywalny; awangardowy. Wszystko to było wstępem do tego, że jestem perfekcyjny na tę jedną chwilę, którą w końcu trzeba uciąć - i nigdy nie czekałem przecież, aż ta chwila nadejdzie, sam uciekając pierwszy, by móc szczerze wierzyć, że ucieczka uchroni mnie przed wszystkim. Przede wszystkim chroniła mnie przed byciem stabilnym.
Ciche sapnięcie komunikuje, jak wiele mam ochotę wtrącić w jednej chwili, a jednak mówisz dalej, więc zduszam w sobie myśli, że i Ty nie widzisz mnie całościowo - nawet nie te części mnie, które pozostawiłem za sobą, ale i zdajesz się nie dostrzegać w pełni obecnych zniekształceń, które przecież potrafię wykładać przed Tobą jak na dłoni. Moje oburzenie potrafisz zdławić w jednej chwili, słodkim wyznaniem, na które odpowiadam przecież tak wymownie, nawet jeśli milcząco - nie tylko spojrzeniem zdradzając jak wiele to dla mnie znaczyło, ale i pełnym wzajemności przysunięcie się w to upragnione bliżej.
- Nigdy nie bałem się podróży w nieznane - zapewniam, może nieco wymijająco, bo przecież nie wspominam, że moją pewność podpierała świadomość, że z każdej opresji potrafiłem wyślizgnąć się i uciec, bo przecież od wspólnie przetańczonego wesela zdaję już sobie sprawę, że przy tej wyprawie gotów jestem przeczekać w połowie szlaku tak długo, aż nie pozwolisz mi wznowić wędrówki. - Cały sens polega na tym, że nigdy się nie wie, co się zobaczy za kilka kroków - dodaję i uśmiecham się lekko w zachęcie, już przy pierwszej wymienionej przez Ciebie pozycji zdając sobie sprawę jak wyolbrzymione są Twoje obawy - bo przecież temat uzależnień, a już na pewno nie byłych, nie miał prawa mnie odtrącić. Dopiero przy Twoich ostatnich słowach gubię się gwałtownie, potrzebując ściągnąć brwi w braku zrozumienia, jakim cudem niby miałoby Ci się udać utrzymać to w tajemnicy tak długo.
- Żartujesz, tak? - pytam bezmyślnie w szczerym odruchu niedowierzania, odsuwając się na nic nie znaczące przecież milimetry. - To jakiś test? Sprawdzasz mnie, czy będę Cię chciał niezależnie od tego, co sobie wymyślisz zrobić? - dopytuję, na drobną chwilę unosząc głos, by zaraz w zagubieniu załamać go kompletnie. -
To co robisz to... - urywam, mając wrażenie, że od naszej pierwszej kłótni w Ezrowym domu nie powiedziałeś niczego, z czym aż tak mocno się nie zgadzałem. - To nie tak, że jak mnie nie masz, to mnie nie stracisz. Wręcz przeciwnie i nie wiem, nie rozumiem, jak możesz tego nie widzieć - wyrzucam z siebie, bo choć wcale nie wydawało mi się, że potrzebuję jakiejkolwiek etykiety, jakiejkolwiek umowy, to gdy mi tego wszystkiego odmawiasz, nagle wydaje mi się to tak konieczne do swobodnego oddychania, bez ciężaru ciągłych wątpliwości i niepokoju. - Gdy mnie nie trzymasz, łatwiej mi uciec. To tak jakbyś kazał mi iść na krawędzi, wciąż balansować przy każdym kroku. Mam prawo się zmęczyć, ma prawo powinąć mi się noga i wtedy potrzebuję, byś mnie trzymał, pomógł złapać równowagę - kontynuuję, zupełnie naturalnie dla mojego umysłu ubierając swoje samopoczucie w metaforę, każde słowo nakreślając wątpliwością w zaciskających się na Twoim boku palców. - Nie mogę obiecać, że nigdy nie zapragnę wyrwać się i skoczyć, ale jeśli nie będziesz mnie trzymał, to mogę spaść zupełnym przypadkiem - kończę, wyginając brwi w mieszance emocji, których nie potrafię do końca nazwać, nawet jeśli w głowie kotłuje mi się słownictwo ze słowników kilku zupełnie różnych od siebie języków. - Niezależnie od wszystkiego, jestem gotów kroczyć dla Ciebie przed siebie, ale… nie każ mi iść na ślepo.
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptyPon Mar 07 2022, 23:20;

Nie miał pojęcia, czy to był dobry czas, by wyciągać na światło, już ledwie dzienne, wciąż świeżą sprawę opieki nad dwójką jedenastolatków, lecz dał się skusić uśmiechowi i pewności zapewnień, a przede wszystkim własnemu przekonaniu, że i tak po szyję byli zanurzeni w sprzeczne do siebie emocje - nie mogło być już dużo gorzej. Tak sądził.
- Co już wymyśliłem - poprawił go więc konsekwentnie; także mrukliwie i niechętnie, bo już dostrzegał, że przyznanie się do prowadzenia eksperymentów na żywym organizmie Viro byłoby wersją łatwiej przez niego akceptowaną. Wycofanie się nie wchodziło w grę, nawet jeśli rozwinięcie tematu rozmyło się w innych kontekstach.
I nie czuł się w pełni zrozumiany, odnosząc się raczej do stopniowalności przywiązania; wiedział, jakie konsekwencje niosą za sobą ciągłe uniki, lecz nie stawiał znaku równości pomiędzy wynikającego z nich braku a faktyczną stratą. Był przekonany, że brak stabilizujących etykiet, choć czasami stanowił pokusę dla złośliwej fortuny, ułatwiał obu stronom racjonalizację i zdystansowanie się od ów nieszczęśliwego wypadku, a od ponownie złamanego serca próbował chronić się w pierwszej kolejności. Nie poprawiał go jednak; i tak czuł ciężar wtłoczonych mu do głowy myśli, przyprawiający go już o nieco mdlące znużenie. Miał wrażenie, że tylko rozmawiali, ciągle rozmawiali, nigdy jednak nie dochodząc do odpowiednio wiążących wniosków. Zaczynał rozumieć, że nie było opcji po środku i ktoś musiał zwyczajnie ustąpić - trudno było Ezrze na pewno powiedzieć, czy ogromne starania Viro czy jednak jego własna w nich oszczędność powinna być głównym impulsem.
- Nie chcę już rozmawiać - skwitował więc dobitnie wywód pisarza, w żaden sposób się do niego nie odnosząc, pomimo drżącego w powietrzu wymagania. Minę miał całkiem poważną, gdy palcem obrysowywał kontur ust Viro. - Nic nie mów - poprosił jaśniej, przymykając powieki z pewnym zmęczeniem; odetchnął zapachem jego ciała mieszającym się ze świeżością powietrza i wodnej bryzy. Wsłuchiwał się w szumy i rytm oddechów Viro, do niego się dostosowując w miarę upływu kolejnych minut. Pozwalał swojej wyobraźni przejść się po poszczególnych potencjalnych obrazach i z wielu możliwości pochylić się nad tymi, które objawiały mu się jako pożądane lub możliwe do zaakceptowania - jakby w pewnym oswojeniu. Cisza i ciemność uspokajała jego umysł, w konsekwencji rozluźniając już trochę bojowo spinające się mięśnie i wygładzając wszystkie zmarszczki powstałe w emocjonalnej dyskusji. Tylko podrygujące palce i ich miarowe muśnięcia wzdłuż szczęki były sygnałem, że cały czas pozostawał świadomy przestrzeni, w której się znajdowali.
- Jazz. - Bez uprzedzenia cichym upomnieniem się o uwagę rozerwał ciszę przydomkiem, którego jakiś czas już nie używał. Uszczypliwością sprawdzał, jak daleko może posunąć się w mieszaniu proporcji czułości ze złośliwością. - Ja z kolei nie potrafię ci obiecać, że nigdy nie spróbuję cię z premedytacją zepchnąć z krawędzi, żeby sprawdzić twoją wolę... ale czy wbrew temu, co powinien ci podpowiadać głos rozsądku, pozwolisz mi jeszcze zmienić zdanie? W kwestii tego - Postukał w pudełko od naszyjnika, wskazując Viro na ustępstwa, które brał pod uwagę. - I w kwestii tego.- Sięgnął do jego dłoni, najpierw przyciągając ją do własnych ust i składając na jej grzbiecie pełen szacunku pocałunek, a dopiero potem pozwalając swoim palcom swobodniej spleść się z jego.   - I nic teraz nie mów! - uciszył go ponownie, gotowy siłą wymusić na nim milczenie, byle nie wyprzedził faktów. Kącik jego ust wyginał się, trochę kopiując lisi grymas często uwydatniający się w rysach Viro. - Bo w ten sposób zapytam cię dopiero jutro. Schodzenie się w walentynki jest trochę passé. Poza tym, to ważne dla mojego charakteru, by nie przyznawać ci tej nawet częściowej racji od razu. Każda diva musi się chociaż na chwilę unieść dumą - wyjawił mu, przygryzając wnętrze policzka, byle wytrwać w powadze. - A tymczasem przeczytaj mi wiersz, proszę.
Powrót do góry Go down


Jasper 'Viro' Rowle
Jasper 'Viro' Rowle

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 174/184
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 724
  Liczba postów : 409
https://www.czarodzieje.org/t19678-jasper-viro-rowle#589315
https://www.czarodzieje.org/t19843-odyseusz#603942
https://www.czarodzieje.org/t19815-jasper-viro-rowle#600997
https://www.czarodzieje.org/t19841-jasper-viro-rowle-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptyWto Mar 08 2022, 00:55;

Chcesz ciszy. Domagasz się jej. Więc milczę, jak zawsze chcąc spełnić Twoje oczekiwania, bo choć zapewniasz mnie, że staram się dla Ciebie aż nadto, to przecież to właśnie Ty jesteś tym, który pokazuje mi, że wciąż jest coś nowego, co jeszcze mogę zrobić.
I choć dostajesz swoją ciszę, trwasz w niej i rozluźniasz się, to ja w tym czasie topię się w natłoku myśli, czując w spięciach własnych mięśni każdą spędzoną w ten sposób sekundę. I choć wiem, że nie jest to czas odpowiedni na moją brzydką zazdrość, to ta sama wypływa uparcie na powierzchnię, uświadamiając mi, że z nim potrafiliście kłócić się tak, że cały Hogwart mógł Was usłyszeć, tymczasem mnie chcesz uciszyć zupełnie, gdy tylko mówię coś, co nie jest dla Ciebie wygodne.
Trudno mi ignorować ciepło bliskości, czułe muśnięcia mojej szczęki czy ust, a jednak - Twoje słowa, Twoje ponowne uciszenie mnie, gdy tylko pozwoliłeś, by naiwny uśmiech zaczął nieśmiało czaić się w kącikach ust - to wszystko sprawiało, że mimo rozgrzewającej mnie nadziei czułem przygaszający mnie silniej chłód. Brwi same ściągały mi się w próbie zrozumienia i w pierwszej chwili naprawdę gotów byłem odpuścić, a jednak ciche westchnienie i próba odszukania ułożonego dla Ciebie wiersza w głowie wymusiła na mnie nagły bunt przeciwko tego dyktowania mi, z jakich nut mam dla Ciebie grać.
- Nie zapytasz - protestuję więc, dużo smutniej, niż chciałbym się do tego przyznać i podciągam się powoli do siadu, czując jak szybko oddech zaczyna ciążyć mi w piersi i jak trudno jest mi podnieść spojrzenie do zieleni Twoich oczu, a jednak w końcu robię to, chcąc przekazać Ci w pełni jak sprzeczne uczucia we mnie wywołujesz. - Poczekam aż znajdziesz sposób, by poza słowami zapewnić mnie, że nie muszę wcale walczyć o Twoje względy, bo w tym momencie… - urywam, czując jak łatwo ze smutku było przejść mi w złość i ściągnięte w rozbudzonej irytacji brwi. - ...W tym momencie myślę, że kłamiesz, Ezra i cokolwiek, co teraz powiesz, tego nie zmieni. Nie wierzę, że widzisz we mnie choć połowę tego, co mi mówisz. Nie wierzę, że naprawdę uważasz, że to Ty nie zasługujesz- Merlinie, nawet nie na mnie, a na naszyjnik ode mnie. Nie wierzę, że naprawdę wolisz odrzucić mnie raz jeszcze, niż przyznać mi rację, ale skoro wolałeś podjąć to ryzyko, to wierzę, że jesteś gotowy na konsekwencje - wyrzucam z siebie, zabierając Ci pudełeczko z naszyjnikiem, nie chcąc byś bawił się nim tak, jak bawiłeś się mną, to odsuwając je od siebie, to znów chcąc mieć je tylko dla siebie. - Powiedziałem Ci, że mogę na Ciebie poczekać. Nie zrozumiałeś chyba jednak tego, że zamierzam robić to na odległość, więc tym razem wyłożę to dla Ciebie jak najprościej - ciągnę dalej, łapiąc jedynie swoją różdżkę i już wstając, by cofnąć się te kilka kroków w stronę krawędzi klifu. - Kocham Cię, Ezra - przyznaję, pozwalając głosu zadrżeć zdradziecko w pierwszości i szczerości tego wyznania, a jednak w tym jednym momencie nie pozwalając samemu sobie na odwrócenie wzroku. - Ale czasem miłość to za mało. Wolę być nieszczęśliwy w samotności, niż u Twojego boku. Myślę, że… - urywam, łamiąc swoje postanowienie, więc i w końcu uciekając spojrzeniem w bok, gdy biorę ogromny w swoim przyduszeniu oddech. - Myślę, że nie powinniśmy się przez jakiś czas spotykać - wyrzucam z siebie, wiele razy w życiu sztucznie wywołując tę dramaturgię w głosie, a jednak teraz, gdy próbuję ją stonować, nie potrafię jej uciszyć, jakby musiała pojawić się wraz z pchającą mi się do oczu wilgocią. - Wróć do mnie, gdy faktycznie będziesz tego chciał. Może wtedy przekonasz mnie, że tym razem nie będę musiał zapłacić bólem za każde opuszczenie gardy - kończę, machnięciem różdżki przywołując przed Ciebie Twój spóźniony prezent urodzinowy - pod postacią pergaminu z wierszem owiniętego wokół drobnej buteleczki z wizerunkiem płaczącego feniksa i skrytą wewnątrz niej bezbarwną cieczą - po czym teleportuję się gwałtownie, jeszcze przez charakterystycznym szarpnięciem w żołądku czując nieprzyjemne mdłości.

Wiersz:

------------------------------------------------------------------------------------
[zt]
Powrót do góry Go down


Ezra T. Clarke
Ezra T. Clarke

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Galeony : 6236
  Liczba postów : 3387
https://www.czarodzieje.org/t13332-ezra-thomas-clarke
https://www.czarodzieje.org/t13336-eureka
https://www.czarodzieje.org/t13338-ezra-clarke
https://www.czarodzieje.org/t19322-ezra-t-clarke-dziennik
Klif - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 EmptyWto Mar 08 2022, 11:26;

Nie rozumiał, czemu Viro naciskał, by wszystko było takie głębokie, czemu nie mógł przyjąć, że na ten moment temat został zawieszony i to z perspektywą wznowienia korzystną dla niego; mając Viro posłusznie podążającego za wskazówkami i wymaganiami, Ezra nie przewidział, że na tym etapie faktycznie może się zbuntować. Rzucił mu przecież nadzieję - ignorował przy tym, że był to marny ochłap wobec wielkości oczekiwań.
Ze zdziwieniem uniósł brwi, jeszcze perfekcyjnie wystylizowaną lekkością rozbawienia kontrastując smutek jego protestu, po prostu nie chcąc go na siebie przyjmować, nie mając więcej wymówek i nie potrafiąc nie pogubić się w słowach, które już wypowiedział. Nie dostawał jednak już tego wyboru; podążył za Viro do siadu, wzdychając, ale wciąż nie przeczuwając jak daleko sięgnie dramaturgia pisarza. Nie zaprotestował przed oskarżeniem o kłamstwo, nie opierał się przed odebraniem mu naszyjnika. Po prostu czekał, wiedząc, że potrącił pierwszy z elementów i teraz pozostawało mu obserwować, jak w efekcie domina wszystko się sypie.
Czuł jak żołądek skręca mu się na to pierwsze wyznanie miłości, które zdawało mu się zupełnie nie na miejscu, gdy nie mógł się nim ucieszyć, gdy bardziej przypominało wbitą w serce włócznię i gdy jedynym pocieszeniem było w tym to, że żaden z nich nie oczekiwał po nim teraz wzajemności.
- Viro, daj spokój. Przepraszam - spróbował cicho, gdy uwolniony został spod ciężaru jego spojrzenia. Nie miało to jednak większego znaczenia; po mężczyźnie pozostał jedynie wciąż rozbrzmiewający w powietrzu trzask teleportacji.
I być może pomiędzy brakiem a stratą stał jednak znak równości.
I być może to jednak nie ciszy chciał, gdy ta otoczyła go z każdej strony, narzucając się wibrującym nieistnieniem.
Drżącymi z emocji palcami rozwinął pergamin, nie mogąc nie poddać się ciekawości, która była ostatnim bastionem, opierającym się bólowi, spopielającym wszystkie inne wrażenia. Nieznośne uczucie déjà vu pulsowało mu w głowie jękiem klawiszy uderzonego pianina. Z otępieniem otarł z policzka wilgoć łzy którą przelał wbrew staraniom, gdy kładł się ponownie na plecach i wpatrywał się w już praktycznie całkiem ciemne niebo. Pomimo ciepłego powietrza czuł na skórze mroźne dreszcze.
Zdarzały mu się dni, kiedy tęsknił za kojącym odrętwieniem, które w trudnych czasach przynosił mu jedynie jad bazyliszka, nigdy jednak nie była to tęsknota tak wyraźna, jak teraz. Nie mógł zamknąć oczu, nie mógł odciąć się od emocji, bo im bardziej starał się to zrobić, tym wyraźniej odczuwał ciężar słów na pergaminie, który przyciskał sobie do piersi.
Żałował, że nawet łzy feniksa nie mogły uleczyć w nim tego, co było zepsute.

[zt]
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Klif - Page 10 QzgSDG8








Klif - Page 10 Empty


PisanieKlif - Page 10 Empty Re: Klif  Klif - Page 10 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Klif

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 10Strona 10 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Klif - Page 10 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Malediwy
 :: 
Wybrzeze
-