Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Jared Rian Hurley

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Jared R. Hurley
Jared R. Hurley

Dorosły czarodziej
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 195
Galeony : 15
  Liczba postów : 11
https://www.czarodzieje.org/t22896-jared-rian-hurley
https://www.czarodzieje.org/t22901-poczta-hurleya#774318
https://www.czarodzieje.org/t22898-jared-rian-hurley
Jared Rian Hurley QzgSDG8




Gracz




Jared Rian Hurley Empty


PisanieJared Rian Hurley Empty Jared Rian Hurley  Jared Rian Hurley EmptyNie 17 Mar 2024 - 17:35;


Jared Rian Hurley

DATA URODZENIA04.08.1986 r.
CZYSTOŚĆ KRWI 0%
MIEJSCE URODZENIAAthlone, Irlandia
MIEJSCE ZAMIESZKANIALondyn
UKOŃCZONA SZKOŁA Hogwart
UKOŃCZONE STUDIA Tak
WYBRANA POSADA DO OBJĘCIA Auror
PRZEPRACOWANY CZAS W POWYŻSZEJ PRACY16

WYBRANY WIZERUNEKCasey Deidrick

Wyglad

WZROST 187 cm
BUDOWA CIAŁA szczupła sylwetka, ciało przystosowane do wysiłku, szczególnie uciekania
KOLOR OCZU brązowe
KOLOR WŁOSÓW ciemny brąz
ZNAKI SZCZEGÓLNE broda, troszkę dłuższy wąs, na pewno można zwrócić uwagę na to, że często wygląda jak zwykły bezdomny; kilka tatuaży, a przy krótkich włosach widać bliznę na jego głowie
PREFEROWANE UBRANIA jak wyżej, wygląda trochę jak bezdomny, więc jego ubranie zwykle jest luźne i nie uwydatnia żadnej części jego ciała, z której mógłby być dumny; ciężkie buty i skórzana kurtka to must be ponieważ nie jest urzędasem z krawatem zawiązanym pod szyję jakby już miał szykować się na stryczek

Charakter


Gdyby miał mówić za siebie, powiedziałby, że jest prosty w obsłudze. Podaj mu dobry alkohol i wsadź papierosa w usta, a pójdzie za tobą wszędzie. Bez pytań. Jednak gdyby spytać kogoś, kto zna go na tyle dobrze, że mógłby powiedzieć coś więcej, byłby złożony z wielu warstw. Pierwsza, ta najbardziej powierzchowna i którą pokazuje światu, jest po prostu nieprzyjemna. Wydaje się człowiekiem, który nie szanuje niczego ani nikogo, chyba, że samego siebie. Co złego jest w poznaniu swojej wartości? Nienawidzi ludzi, którzy udają kogoś, kim nie są, od razu tracąc takimi osobami zainteresowanie. Wydawać się może, że szybko je traci, przechodząc z jednego na drugie. Jared jednak poświęca faktyczny czas na analizę otoczenia i ludzi w nim przebywających. Nie ma nic tak fascynującego jak obserwacja kogoś kompletnie nieświadomego. Zapominamy o czujnym spojrzeniu, zapominamy o ograniczeniach społecznych. Nie przyznałby się otwarcie do jednej z wielu wad, które posiada, a którym jest pospieszne ocenienie drugiej istoty. Wiele razy się na tym złapał, że to, co uważał za białe, następnym razem okazało się posiadać o wiele więcej barw. To coś, z czym nie walczy, może czas zacząć?
Nie posiada stałych partnerów, czy to w życiu, czy w zawodzie. Jednak kiedy ktoś znajdzie swoje miejsce w jego życiu, jest niewiarygodnie lojalny.
Jego druga warstwa jest raczej niepoważna. Wydaje się człowiekiem, który nie uznaje innych autorytetów. Uznaje się za człowieka wolnego, nie przywiązującego się do miejsc. Kiedy przeprowadza rozmowę, nigdy nie wiadomo czy mówi poważnie, czy to jednak żarty. To chyba przez tę nutkę dziecka, której odmawia się pozbyć... Widok zdezorientowania jest tak samo ujmujący jak uśmiech na buzi pięknej kobiety.
Jego trzecia warstwa jest pewnie tą prawdziwą, która tli się w nim głęboko. Jest człowiekiem podejmując decyzję w bardzo szybkim czasie, szczególnie kiedy sytuacja tego wymaga. Nigdy mu to nie ciążyło. Był szybki. Był przebiegły. Podobno nawet błyskotliwy. A w tym całym chaosie, w którym lubował przebywać, potrafił być niewiarygodnie zdyscyplinowany. Podejmował ryzyko, zawsze zważając na to, że ryzyko powinien ponosić wyłącznie on sam. Nie potrzebował ofiar pobocznych, chociaż i takie w życiu się zdarzały. Czy był człowiekiem bez sumienia? Nie. Ten głosik w głowie znajdował się na swoim miejscu, często odzywając się kompletnie po fakcie, kiedy pies jest już pogrzebany, a on stoi w czarnym garniturze nad jego grobem.

Historia


Historia Jareda rozpoczęła się jak jedna z bardzo wielu. Młoda kobieta zaszła w ciążę z kimś, z kim kompletnie tego nie planowała. Niewielka wieś, ledwo ukończona szkoła, brak perspektyw na wyrwanie się z tego zapomnianego przez Boga miejsca. Nie skończył tygodnia, a państwo nadało mu imię, chociaż dla niego dobrze brzmiało i John Doe. I jak wiele dzieciaków, za braci i siostry miał wszystkich i nikogo jednocześnie. Jak głęboko może sięgać pamięć dziecka? Czy to traumy sprawiają, że więcej pamiętamy z tego, co nas dotknęło? Czy każdy był zwyczajnie inny i nie było tu żadnej zależności? Zbyt intensywne myślenie nikomu nie służy, więc odpuścimy ten temat na ten moment. Pamięta doskonale wspólne zabawy, a raczej żarty, w których jako jeden z najmłodszych zawsze uczestniczył. Zawsze był ktoś, kto miał odwrócić uwagę opiekunów, ktoś, kto przy ładnych i dużych oczach zgarniał towarzystwo. A, że był dość niewielkich rozmiarów, bo był z niego straszny niejadek, to idealnie nadawał się na maskotkę starszych dzieciaków. Nie nadawał się na strażnika, który miał stać na czatach kiedy reszta wypychała kieszenie łakociami ze spiżarki. Był zbyt chaotyczny i zbyt bardzo interesowało go to, co znajdowało się za zakazanymi drzwiami. Był za to świetny w odwracaniu uwagi i w podkradaniu po kieszeniach, kiedy to oczami i szerokim, częściowo niewypełnionym uzębieniem czarował swoje ofiary. Niejednokrotnie dostawał po uszach kiedy nie zdążył ukryć wszystkich skarbów, oczywiście tych, za które kara była zawsze o wiele mniejsza. Nikt nie posądzał go przecież o podkradanie rzeczy o wiele większej wartości, był w końcu chudym i szczerbatym dzieckiem, o sercu na dłoni.
Tadh i Mallory byli małżeństwem z bardzo długim stażem. Nigdy nie dowiedział się dlaczego to jego właśnie wybrali, chociaż sądził, że na to mógł być również czysty przypadek. Za który mógł dziękować każdej istocie boskiej, chociaż sam nie wierzył w żadną. Nieufność do dorosłych była czymś całkowicie naturalnym, szczególnie kiedy dzieciaki, które jedną nogą były już za drzwiami tego przybytku, cofały się, bo ktoś otrzymał lepszą ofertę. Niemowlęta były na chodzie, a oni, no cóż, sięgali dorosłym pod pas. I chociaż nie rozumieli wszystkiego, rozumieli bardzo wiele. Jednak im nie zależało. Wybrali go.
Przeniósł się do Hodson Bay, gdzie mieszkali jego rodzice adopcyjni i tak żyli w spokoju do jego jedenastych urodzin. Nie było nic nienaturalnego w życiu, jakie prowadzili. Posiadali niewielki pensjonat, który był kiedyś domem rodzinnym Tadha i tam przyjmowali przyjezdnych. Pomagał im podczas okresu wakacyjnego i czasem po zajęciach, były to raczej prace polegające na szybkich zakupach czy podcinaniu krzewów przy wejściu na posesje. Tadh zawsze podrzucał mu trochę pieniędzy za każdą pracę, którą wykonał, chociaż za każdym razem robił to tak, że Jared się nie orientował kiedy miękko lądowały w jego kieszeni. I chyba za to go uwielbiał, za to, że chociaż ta jedna rzecz ich łączyła bez więzów krwi. Czuł, że mężczyzna doskonale wiedział, jak to jest być na jego miejscu, chociaż wiedział, że wychowywał się w pełnym domu, z obojgiem rodziców i trojgiem rodzeństwa.
Jego jedenaste urodziny zmieniły wszystko. Nie należał długo do rodziny Hurley, jednak czuł, że znalazł swoje miejsca na tym niewielkim skrawku ziemi. Nie wiedział, czy to miłość, w tamtym momencie na pewno nie powiedziałby, że to właśnie to uczucie tliło się w jego malutkim serduszku. Czuł je w każde swojego urodziny, kiedy nad ranem przynosili mu tort i śpiewali tę żenującą piosenkę. Zawsze kończył pod koniec dnia z bólem brzucha, bo nie umiał się powstrzymać i zjadał tonę tego cukru na raz. Jednak kiedy wraz z tortem dostał list, nie wiedział co zrobić. A widząc ich wyrazy twarzy, wiedział, że oni również nie wiedzieli, co teraz. Magia? Dopiero co oswajał się z normalnym życiem, które posiadało wiele dzieciaków na tym świecie. Kiedy jednak odwiedził ich ktoś, kto wyjaśnił im skąd ten list zjawił się pod ich drzwiami i że świat, który znał, miał się jedynie poszerzyć, skwitował to śmiechem. Nie był na to przygotowany. Facet nie wyglądał na szaleńca, jednak jego ubiór, sposób mówienia, wszystko, co było tylko z nim związane właśnie takie było. Prawda była jednak taka, że był to totalnie normalny facet. Nie było w nim niczego szalonego. To on chwilowo stracił zdrowy rozsądek.
Czy przeczuwał, że był inny od ludzi, którzy znajdowali się w jego środowisku? Nie. Czuł, że nie do końca do nich pasował, ale to chyba kwestia bycia sierotą, która znalazła dom nie tak dawno temu. I co, teraz miał udać się do jakieś placówki i ich opuścić? Co z ludźmi, których zdążył poznać i nawet polubić w szkole. Jego życie zmieniło się w zupełnie inny sposób, niż za pierwszym razem. Mallory z trudem na niego spoglądała, a Tadh uważał na każde słowo, które wypowiadał. Jakby chłopiec był tykającą bombą, która musiała jak najszybciej znaleźć ujście sile, którą w sobie trzymała. Ostatecznie pojechał do Hogwartu, a listy z domu przychodziły rzadko, jednak nie za sprawą tego, że nie mieli mu niczego do zakomunikowania. Po prostu jego ojciec nie potrafił wyjaśnić mu wszystkiego co działo się pod jego nieobecność.
Życie w szkole nie okazało się koszmarem, którym było dla niego, kiedy pierwszy raz o tym usłyszał. Był kompletnie zielony w świecie, które dla niektórych było tak naturalne. Jednak pośród tylu twarzy widział kilka tak samo zdezorientowanych jak jego. Ponownie poczuł, że nie może być tak źle. Już raz przeżył szok kulturowy, poradzi sobie drugi raz.
Minął rok. Mallory się wyprowadziła, każąc wybrać swojemu mężowi pomiędzy nie-synem-świrem, a nią. Raczej spodziewałby się odrzucenia jego osoby jako członka jego rodziny, jednak Tadh bez wahania wybrał chłopaka. Dowiedział się o tym dopiero kiedy wrócił na pierwsze wakacje do domu. Nie miałby mu za złe, gdyby wybrał inaczej, jednak widząc go siedzącego w popękanym już fotelu, z papierosem w ustach, poczuł w żołądku gulę, która nigdy się tam nie pojawiła. Pamięta, że beczał wtedy całą noc, kiedy Tadh pocieszał go na skraju łóżka. Żaden z nich nie zamienił słowa tamtego wieczoru, a dnia następnego rozmawiali o całym jego roku, o zajęciach, nauczycielach, dzieciakach... Jakby rozwód, rozpad ich tak zwanej rodziny i to, że dopiero teraz musieli ją stworzyć na nowo, było czymś normalnym. I czymś, z czym sobie poradzą.
I tak mijały kolejne lata, w których próbował odnaleźć swoje miejsce. Hogwart był przygodą, która miała być jedną z wielu. To było jego pierwsze postanowienie. Nie chciał niczego ominąć, chciał zobaczyć tak wiele, na ile pozwolą mu jego własne możliwości. Miał dosyć zamkniętych przestrzeni. Nigdy nie umiał wysiedzieć w jednym miejscu, chociaż sam zawsze potrafił się zdyscyplinować... O ile na czymś naprawdę mu zależało. Nauka szła mu dobrze. Nie wszystko czego dotknął zamieniało się w złoto. Największą uwagę skupiał na rzeczach i przedmiotach, w których czuł się po prostu naturalnie. Nie uważał, aby poświecenia się wszystkiemu sprawiało, że był lepszy. Wolał poświęcać całą energię na coś, w czym widział potencjał i wiedział, że może coś z tego osiągnąć. Dlatego rzadko uważał na Astrologii, z Zielarstwem miał tyle wspólnego co z byciem kobietą, a na Historii przysypiał, chociaż miał niesamowicie dobrą pamięć do dat... Nie wspominając o pomocnikach przy pisaniu wypracowań.
Tak jak wspomniał, życie w zamknięciu nie było dla niego. Nie mógłby być kimś, kto codziennie chodzi do jednego miejsca, siada za biurkiem jak wielu innych, odbębnia godziny i wraca do domu. Jared potrzebował powietrza, potrzebował nieograniczonej przestrzeni aby faktycznie móc oddychać. Dlatego, jeszcze zanim ukończył szkołę, postanowił, że nie pozwoli aby jego życie właśnie tak wyglądało. Monotonnie, nudno, przewidywalnie.
Gdy mówił swoim znajomym, że będzie aurorem, ci wyśmiewali go głośno i poklepywali po plecach. Był lekceważony, co kompletnie mu nie przeszkadzało. W końcu nigdy nie wykazywał się powagą. Porównując jego czasy w domu dziecka, krnąbrność podczas dorastania i częste utrudnianie życia dorosłym, nikt nie podejrzewał, że właśnie tą drogą chciałby ruszyć. Kiedy i jak narodził się ten pomysł? To chyba przez patrzenie na niesprawiedliwość, która znajdowała się wszędzie. I chociaż znał oba światy i w obu czuł się dobrze, to ten magiczny go do siebie przyciągał... Jakby był dla niego większym wyzwaniem, czymś, z czym nie poradzi sobie tak łatwo, jak ze wszystkim innym. Było w nim więcej niewiadomych, rzeczy niezrozumiałych i niebezpiecznych. Czy potrzebował się sprawdzić? Czy wyzwania pozwalały mu wypełnić jakąś pustkę sieroty? Pewnie tak, ale co z tego?
Po studiach, którym poświęcał z goła inną uwagę i czas, odbył odpowiednie kursy. Nikt nie powiedział, że będzie lekko, a podczas pierwszych miesięcy pracy jako młodszy auror były koszmarem. Nie spodziewał się, że będzie łatwo, ba, wręcz czerpał dziwną satysfakcję kiedy wielokrotnie był ochrzaniany. Jakby właśnie tak miało być, a on jeszcze miał wiele do zaoferowania. Każde zadanie kończyło się sprawozdaniami i godzinami spędzonymi za biurkiem, co przełykał z goryczą... Bo w końcu nie tego pragnął. To nie było jego miejsce. Jednak z czasem, z doświadczeniem, z wieloma pobytami w Świętym Mungu liżąc razy, wiedział, że to był dobry kierunek.


Rodzina


★ Tadh - ojciec adopcyjny, to chyba jedyna osoba, którą mógłby wpisać na swoją listę postaci do naśladowania
★ Mallory - matka adopcyjna, nie poznał jej zbyt dobrze, więc nie ma nic do powiedzenia na jej temat
★ brat, o którego istnieniu nie ma bladego pojęcia, jego ojciec również nie wie, że było ich dwóch


Ciekawostki


★ palacz, który lubuje się w skręcaniu swoich papierosów, już chyba nawet nie chodzi o smakowanie tytoniu, a właśnie o sam proces skręcania
★ oburęczny, zdolność, którą posiadł jeszcze w domu dziecka kiedy podkradali sobie nawzajem słodycze i zdobyte drobiazgi
★ zawsze nosi przy sobie tomik poezji, chociaż nigdy nikomu by się do tego nie przyznał, nie mówiąc już o tym, że kompletnie tego nie rozumie
★ jego najdłuższy związek skończył się po miesiącu, to chyba problemy z nawiązywaniem bliskości, pewnie dlatego, że mamusie szybko go opuściły



Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3115
  Liczba postów : 1718
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Jared Rian Hurley QzgSDG8




Moderator




Jared Rian Hurley Empty


PisanieJared Rian Hurley Empty Re: Jared Rian Hurley  Jared Rian Hurley EmptySro 20 Mar 2024 - 21:35;



DOROSŁY!

Witamy Cię na Czarodziejach! Twoja karta zostaje zaakceptowana, dostajesz więc uprawnienia do gry. Poniżej znajdziesz przydatne w dalszych krokach na forum linki, z którymi warto abyś się zapoznał!



______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down
 

Jared Rian Hurley

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Jared Rian Hurley QCuY7ok :: 
karty postaci
 :: 
karty doroslych
-