Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ukryty Pokój

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyNie Cze 27 2021, 20:05;


Ukryty Pokój


 Wejście do tego pokoju skrywa się pod jednym z ozdobnych gobelinów w korytarzu znajdującym się bezpośrednio w pałacowej wieży. Aby odnaleźć do niego wejście, należy w odpowiednim miejscu połaskotać krawędź ramki i wcisnąć jednocześnie maleńki przełącznik w dolnej części płótna. Drzwi bezgłośnie otworzą się i zamkną od razu, gdy przekroczysz próg pokoju. Najdziwniejsze jest to, że nie jest on wcale okrągły! Niewielkich rozmiarów prostokąt utrzymany jest w błękitnych barwach. Chociaż brudny i zakurzony, wciąż niezwykle przytulny. Poza dwoma fotelami, stolikiem oraz kominkiem, znajduje się tu mała kanapa oraz niewielki dywan pod oknem, którego szyba zdobiona jest zamiast klasycznego szkła, kolorowymi witrażami. Ciekawostką jest, że lustro wiszące nad kominkiem pokazuje osobę, która stoi blisko gobelinu, zupełnie jakby twórców pomieszczenia miało to ostrzec przed jakimś niebezpieczeństwem..

Kostki na wejście:

Spróbuj rzucić kostką jeśli twój Pappar jest dobry z Zaklęć.
Tutaj nie musisz nosić specjalnego stroju.  


Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptySro Lip 14 2021, 10:39;

Pałac, w którym ugościła ich Wielka Wedyryka, na pewno należał do magicznych. Lowell nie miał ku temu żadnych wątpliwości - całe magiczne społeczeństwo zdawało się być przesiąknięte i w sumie zbudowane w pełni na zdolności kreowania rzeczywistości na swój własny, niesamowity sposób. To, z jakich zaklęć należało skorzystać, by osiągnąć taki efekt, zapewne pozostanie dla wszystkich tajemnicą. Mimo to, kiedy raz po raz były student - teraz opiekun wycieczki - przechadzał się po kunsztownie zdobionych korytarzach, odczuwał ten wpływ. Czuł, jak wiele rzeczy posiada w sobie potęgę tego, kto je zbudował od samych podstaw. Uczucie to było jeszcze dziwniejsze, gdy szedł z kociołkiem pod pachą i potrzebnym sprzętem do warzenia eliksirów. Co prawda schemat tworzenia mikstur niespecjalnie się różnił od tego w Wielkiej Brytanii, aczkolwiek ciągle zdawał się zmieniać. I chociaż dobrze kontrolował nad magią, w tym miejscu ta mogła sprawiać wiele problemów. Doskonale o tym wiedział, kiedy miał okazję zawitać w opuszczonym miasteczku, gdzie szkielety się na niego rzuciły - i, jak żeby inaczej, na Julkę. Ostatnio nie miał aż tyle szczęścia, gdy jednak ognista kępa trawy postanowiła skutecznie udowodnić, iż spadanie z Dumbaderu nie jest dobrym pomysłem. No ba - był jednym z tragiczniejszych, kiedy to nie mógł uleczyć prawej ręki z oczywistych powodów.
Figi na szczęście nie suszyły się zbyt długo - gorący klimat umożliwił uzyskanie ich stosownego stanu w dość krótkim czasie, z pomocą niektórych zaklęć. Po tym były gotowe do wykorzystania w procesie tworzenia eliksiru, wedle posiadanego przepisu.
Mimo to nie myślał o tym na tyle, żeby się poddawać; trzymając w torbie odpowiednie podręczniki, w tym Sztukę warzenia eliksirów leczniczych, zamierzał z nich skorzystać. Co jak co, ale tojadowy stanowi rzeczywiście zaawansowany eliksir. Nie wątpił w swoje zdolności, ale tak rzadko miał okazję go robić, że prędzej wolał mieć przepis, a jeszcze wcześniej - gdy leżąc w pokoju przyglądał się Hinto, który merdał ogonem i na którego kojec używał co chwilę zaklęć schładzających. Było cholernie ciepło, a więc i nie zamierzał zamęczać psa, zapewniając mu odpowiednie warunki, zaglądając wyjątkowo często do pomieszczenia.
Będąc na miejscu, powoli przygotowywał bazę. Eliksir służący do opanowania bardziej mrocznej strony wilkołactwa wymagał odpowiedniego skupienia, a, jak się okazało - odnaleziony wcześniej pokój dawał ku temu radę, choć musiał z początku w nim posprzątać. Mnogość kurzu zdawała się wywoływać co chwilę kaszel, dopóki jednak nie postanowił, że bardzo dobrą rzeczą będzie w sumie ogarnięcie pomieszczenia przed rozpoczęciem pracy. I kiedy to osiągnął, a kiedy to płomienie radośnie buchały pod kociołkiem, ogrzewając znajdującą się w nim ciecz - czekał. By temperatura osiągnęła prawidłowe pięćdziesiąt stopni, kiedy żabi skrzek powracał do swojej pierwotnej formy, a Lowell raz po raz czytał podręcznik, nie zamierzając niczego zepsuć. Jeżeli Zeph chciał mu potowarzyszyć - nie miał akurat nic przeciwko.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyPon Lip 26 2021, 22:07;

Niespokojne myśli, wyrwane skrzydła na sen, kufer trzymany pod pachą, pies w torbie - idealnie, wszystko wziął ze sobą, prowadząc bardzo gruntowną wyprowadzkę, która miała umożliwić mu jakieś funkcjonowanie. Czuł gorycz na duszy, której to nie potrafił powstrzymać. Mimo to również przeczucie mu nakazywało tak zrobić. Odseparować się, wyciszyć własne emocje. Wiedział, że coś się dzieje, aczkolwiek nie mógł tego powstrzymać, gdy położył wszystkie rzeczy i zaczął się rozpakowywać. Niespecjalnie obchodziło go to, co ktoś na ten temat sądzi. Szedł przed siebie, jak to miał w zwyczaju, przechodząc poprzez kolejne pomieszczenia, byleby odnaleźć to, gdzie miał okazję trochę posiedzieć nad garnkiem.
Wizbooka nie wyciągał. Nie miał zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku, w związku z czym najchętniej wyrzuciłby go przez okno, aczkolwiek tego nie zrobił, zachowując resztki zdrowego rozsądku. Jeszcze Wielka Wezyryka uznałaby, że śmieci jakimiś nic niewartymi papierami, więc musiałby płacić potencjalną karę, a obecnie było go stać do tego stopnia, że musiałby dać dupy w pobliskim barze, byleby móc się jakoś wypłacić. Szkoda pieniędzy, w związku z czym, nawet jeżeli był wewnętrznie zły, nie zamierzał brnąć w nic głupiego. Jeszcze jakiś rozsądek miał, gdy to stanął w progu i zaczął zabezpieczać miejsce zaklęciami.
Tueri Abi, bariera alarmująca, niech będzie kurwa wszystko, byleby nie musieć mieć do czynienia z kimkolwiek. Przynajmniej na razie. Siedzenie w pokoju za bardzo by go bolało, a gdy zabezpieczał odpowiednio pomieszczenie, szczerze miał gdzieś, że jest to dość publiczne miejsce, jeżeli ktoś je znajdzie. I tak nie zamierzał się stąd wynosić poza tym, żeby brać psa na spacer. Ten nie był niczym zadowolony i wyczuwał rosnące napięcie w Lowellu, którego jednak nie mógł powstrzymać. Zacisnąwszy szczękę, gdy rozpakował większość rzeczy, miał gdzieś to wszystko. Chciał się skupić na sobie, czując, że za bardzo wkładał w to wszystko nadzieję, że będzie lepiej. Ale nie, dupa i chuj. Życie weryfikowało, że nie zawsze warto jest przed wszystkimi się otwierać, co dało mu bardzo ważną, życiową lekcję - trzymaj ludzi krótko. No chyba, że chcesz po równie po cichu, nawet nieświadomie ze strony drugiej osoby, otrzymać nóż w plecy. Tak się obecnie czuł, gdy prostymi listami Max starał się załatwić wszystko. Zostawiał, szedł sobie. I zawsze mu w tym towarzyszyła Julka; o ile nie był zazdrosny, o tyle wątpił jednak w to, że to, co zamierzali robić, będzie jakkolwiek logiczne. Bo to zaprzeczało wszelkim prawom natury.
Czerwonym flamastrem na nadgarstkach zaznaczył parę linii. Raz po raz znaczył kropki, skupiał się przy tym niesamowicie, jakby całe życie był w stanie poświęcić uwagę tym kropkom. Były małe, czerwone, ciekawskie, zachęcające, dające względny upust emocji. Oddychał spokojnie, starał się uspokoić wewnętrzne napięcie, które w nim wzrastało, a którego to od dawna nie czuł. Przez wiele miesięcy nie miał okazji i przyczyny, by się do tego stosować, ale zawsze było to lepsze od chwytania się po coś innego. Był rozsądny. Po prostu czasami sobie nie dawał z tym wszystkim rady; gdy papieros pojawił się między palcami, gdy płomień go skutecznie odpalił, a płuca przeszył dym z tak wyczekiwaną substancją. Dawno nie chodził tak wkurzony. Gdyby jednak nie potrafił wyciszyć samego siebie do tego stopnia, by nie dawać aż tak po sobie poznawać tych emocji, zapewne już na korytarzu wybuchnąłby gniewem w kierunku kogokolwiek, kto nawet śmiał pytać.
I palił. Strzepywał popiół melancholicznym gestem dłoni, wyciągając powoli magiczny dziennik, w którym to chciał się zatracić. I w którym to zamierzał się zatracić, gdy zażył jedną fiolkę eliksiru spokoju, zamierzając przekuć wewnętrzny żal w zdolność do wytworzenia czegokolwiek więcej. W tym stanie zapewne zasiliłby niejedną żarówkę w mugolskim pomieszczeniu. Pióro raz po raz poruszało się, byleby z tego chaosu wydobyć skrzydła, dzięki którym mógłby jakoś lepiej się tego wszystkiego trzymać.

[ zt ]

Uwaga: Pomieszczenie jest zamieszkałe przez Felinusa, z rzuconymi zaklęciami ochronnymi (Tueri Abi, bariera alarmująca). W środku poukrywane są przedmioty i to wskazuje na to, że pokój jest przez kogoś zajęty.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. Whitelight
Beatrice L. O. Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek), obrączka z białego złota na palcu serdecznym lewej dłoni
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1647
  Liczba postów : 1755
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyCzw Lip 29 2021, 12:23;

Samonauka, początek lipca 2021
Kostki: 1 - weszła do środka
Nie od dziś było wiadomym, że Beatrice nigdy nie była mistrzem zaklęć. Zawsze uważała, że nie jest jej po drodze z tą dziedziną magii i skutecznie trzymała się od niej z daleka, święcie przekonana, że jej pełne poświęcenie dziedziną alchemicznym zdecydowanie wystarczy. Co więc sprawiło, że postanowiła samodzielnie się w tym zakresie podszkolić, nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że to jest ten czas, gdy należało przestać kryć się za plecami innych i hardo stawić czoła ewentualnym przeciwnościom losu. Dlatego zamierzała się doszkolić. Nie mówiąc nic nikomu, chciała stać się jeszcze bardziej niezależną kobietą, niż była dotychczas.
Uznała, że wakacyjny czas, to idealny moment na samorozwój. Z dala od Hogwardzkich korytarzy i murów, na szkolnej wycieczce, miała zdecydowanie mniej obowiązków, przez co nieco więcej czasu dla samej siebie. I tak postanowiła testować swoje umiejętności, rozwijać je jeszcze bardziej. Nie chciała korzystać z pomocy Nessy czy Camaela, świadoma faktu, że woli ich pozytywnie zaskoczyć, niż negatywnie rozczarować swoimi umiejętnościami. Tego dnia postawiła na zaklęcie bombarda. Wiedziała doskonale do czego ono służyło i w jaki sposób powinno działać idealnie zastosowane. Miało siać zniszczenie, spowodować wybuch, który miałby możliwość unicestwić mniejsze przedmioty. Czym prędzej należało wziąć się do pracy i ćwiczeń.
Odnalazła ukryty pokój, który wydawał jej się być miejscem idealnym do podobnych praktyk. Znajdowało się w nim wiele przedmiotów, na których mogłaby ćwiczyć wybrane zaklęcie. Od razu zakasała rękawy swojej bluzki i wycelowała różdżką w pierwszy przedmiot.
- Bombarda! - inkantacja została wypowiedziana przez nią prawidłowo, ruch różdżki również był odpowiedni względem zaczytanych wcześniej instrukcji. Nie wiedzieć jednak czemu, zaklęcie odmówiło jej posłuszeństwa i stary, zniszczony nieco fotel, pozostał w dokładnie zastanym stanie. Nie należała jednak do osób, które poddawały się wraz z pierwszym niepowodzeniem. Te motywowały ją tylko do dalszego działania. Wzięła głęboki oddech, uspokajając myśli, pozwalając swojej głowie skupić się tylko na zaklęciu, które ją interesowało. Jeszcze raz otworzyła czarne oczy i spojrzała na ten sam przedmiot - Bombarda! - zaatakowała ponownie. Choć poczuła, jak przez dłoń dzierżącą moc przedostaje się ona do różdżki, tak nie odniosła żadnego spektakularnego efektu. Fotel jedynie nieco zakołysał się w swoim miejscu, jednak Beatrice nie doświadczyła spektakularnej eksplozji, której miała nadzieję doświadczyć. Opuściła dłoń, strzepnęła nadgarstek. Skup się, Beatrice upomniała się sama w myślach. W końcu była poważną, szanującą się czarownicą, która mogła podołać takiemu zadaniu. Wzięła dwa głębokie oddechy. Pewność co do słuszności swoich działań zmaterializowała się w jej głowie. Wiedziała po co to robi. Aby w przyszłości bronić swoich najbliższych, a to grono powiększało się w zastraszającym tempie. Jeszcze raz uniosła różdżkę i z pewnością w głosie rzuciła zaklęcie. - Bombarda!- czar łupnął prosto w stary fotel, rozrywając go na kilka mniejszych części, które odrzucone jego siłą, rozpierzchły się po całym pomieszczeniu. Zafascynowana obserwowała ten proces i w ostatniej chwili uchyliła się przed małym kawałkiem drewnianego podłokietnika, który sekundę później świsnął nad jej głową. Uśmiech zadowolenia rozlał się na karminowych wargach. Takiego efektu oczekiwała i była z niego naprawdę zadowolona. Niewerbalnie rzuciła zaklęcie reparo, które zatarło ślady jej bytności w tym pomieszczeniu, po czym opuściła je, naprawdę dumna z tego, co udało jej się osiągnąć.
Zt.
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. Whitelight
Beatrice L. O. Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek), obrączka z białego złota na palcu serdecznym lewej dłoni
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1647
  Liczba postów : 1755
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyCzw Lip 29 2021, 14:35;

Samonauka, początek lipca 2021
Kostki: 1 - weszła do środka już wcześniej

Wychodziło na to, że samodzielne nauczanie swojej osoby kolejnych zaklęć, wcale nie było tak głupim i ciężkim do zrealizowania pomysłem, jak początkowo Beatrice zakładała. Szkolenie się wciąż pozostawało dla niej ważnym aspektem. Ten, kto nie rozwijał swojej wiedzy, w pewnym momencie zaczynał się cofać. Ona miała bardzo ambitne plany i zamierzała je skrupulatnie realizować. Stąd jej samozaparcie, które nie pozwalało jej osiąść w jednym miejscu, stale dążyła do samorealizacji i celu, który w chwili obecnej był dalece poza jej zasięgiem. Niemniej, nie zniechęcała się. Potrafiła wytrwale przeć na przód, a każdy, nawet minimalny sukces upewniał ją w przekonaniu, że warto było.
Tego dnia postanowiła spróbować czegoś innego. Znalazła i bardzo chciała sprawdzić działanie pewnego zaklęcia, które dotychczas pozostawało poza jej zasięgiem magicznych zdolności. O zaklęciu detegento słyszała już wcześniej. Mniej więcej była zaznajomiona z jego formuła i wiedziała, co potrafiło zrobić, jednak nigdy wcześniej nie posiadała potrzeby używania go. Może właśnie dlatego uznała, że nie jest ono jej w niczym potrzebne? Teraz, kiedy postanowiła poszerzać swoje horyzonty, kompletnie zmieniła swoje nastawienie względem tego czaru. Pozwalał on na prześwietlanie przestrzeni, dowiedzenie się, co było ukryte po drugiej stronie. Wbrew temu, co sądziła pierwotnie, tym razem uznała to za bardzo pomocne. W końcu, czasami człowiek mógł znaleźć się w sytuacji, kiedy bezpieczne zajrzenie do środka, bez ówczesnego otwierania skrzyni, czy drzwi, było cholernie potrzebnym. Dzięki temu można byłoby uniknąć wielu błędnych decyzji, a tych Beatrice już i tak posiadała od cholery.
Znów udała się do ukrytego pokoju. Tym jednak razem nie weszła do niego od razu, jedynie zatrzymała się przed drzwiami. Ponownie były one zamknięte, jak i za pierwszym razem, kiedy tutaj dotarła. Dobrze, o to chodziło. Wyjęła różdżkę i zaczęła przypominać sobie wszystkie zasady, jakie należało wziąć pod uwagę przy zastosowaniu tego zaklęcia. Beznamiętnie toczyła różdżkę między palcami, rozmyślając nad poprawnym wypowiedzeniem inkantacji, powtarzając ruch, jaki powinna wykonać swoim nadgarstkiem. Powoli uniosła dłoń do góry, celując dzierżonym w dłoni orężem prosto w drewniane drzwi, odgradzające ją od pomieszczenia. Nauczona poprzednimi błędami, postanowiła wpierw przetrenować zaklęcie na sucho. Upewniła się, że wszystko jest odpowiednio przygotowane i precyzyjnie wykonała ruch różdżką. Pół obrotu, szybkie smagnięcie po skosie w lewo do góry. Opuściła dłoń, rozluźniając na sekundę czy dwie nadgarstek. Wzięła głęboki oddech i od razu podjęła się kolejnej próby.
- Detegento - Choć jej ruchy były nader precyzyjne jak na pierwszą próbę, tak wypowiedziane przez nią zaklęcie nie było odpowiednio zaakcentowane. Czas zadziałał zaledwie na niesatysfakcjonujący ją ułamek sekundy. Niemniej, nie zamierzała się poddawać. Od razu spróbowała kolejny raz - Detegento- tym razem, głos jej nie zadrżał. Dłoń wykonała odpowiedni gest, choć prawdopodobnie samej Beatrice brakowało nieco skupienia. Zaklęcie zadziałało, choć sama kobieta zdążyła zobaczyć niewiele poprzez odgradzającą ją przeszkodę. - Detegento - ponowiła czar, po czym wciąż utrzymywała go w użyciu. Powoli celowała różdżką w kolejne obszary drzwi, a coraz więcej przedmiotów za nimi ukrytych ukazywało się przed nią. Znów dostrzegła niedawno rozwalony przez nią fotel, czy nieco podniszczony stolik. Uśmiechnęła się sama do siebie, zadowolona z tego, co osiągnęła, opuszczając różdżkę w dół. Na dziś wystarczy.

Zt.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyPon Sie 02 2021, 21:22;

Spał snem głębokim - nie wiedział, dlaczego tak się działo. Może dlatego właśnie, bo trzymał akurat książkę, palcami wcześniej snując po kolejnych stronach, byleby się więcej na temat tworzenia zaklęć dowiedzieć? Nie miał bladego pojęcia, poza jednym, malutkim faktem. Fluctus inpulsa pozostawało wysoce złożone, w przeciwieństwie do Relinite, którego zarys względnie posiadał. Z doborem łacińskich słów nie miał problemu; problemem stawały się u niego ruchy różdżką i nadgarstek, jaki to nie zawsze spełniał rolę osoby nim poruszającej.
Pamiętał tylko jedną rzecz - widok za oknem i dzierżoną, o zgrozo, kawę. Niebo zdawało się być wyhaftowane wieloma małymi, aczkolwiek błyszczącymi cykoriami, które to nagminnie przykuwały uwagę; Arabia pozostawała w swym natłoku klimatyczna, gdy dochodziło do momentu, kiedy na zewnątrz panował półmrok, a światło księżyca starało się wnieść coś więcej. Uspokajał go ten widok. Mógł na niego patrzeć cały czas, aczkolwiek te późne pory znowu pozostawały samotne; brakowało mu Maximiliana obok, którego mógłby chłonąć cały zapach, kompletnie zatracając się w uczuciu bliskości, jakie on właśnie wywoływał. Oparłszy o framugę, zanim to kompletnie nie poszedł na kanapę, rozmyślał.
Czwarta rano? Piąta? Szósta? A może siódma? Chyba gdzieś o tej godzinie poszedł spać, przykrywając się kocem, bez żadnego skrępowania, zakrywszy twarz, by promienie słońca nie drażniły niepotrzebnie tęczówek. Spał twardo, zbyt twardo do późnej godziny, kompletnie nie słysząc przekręcającego się klucza, który następnie otworzył drzwi. Był cholernie zmęczony. Ostatnie dni cisnął tylko i wyłącznie w to, by opracować dwa zaklęcia jednocześnie; tylko raz wstał, by w samo południe wziąć ponownie psa na spacer. Po tym - jak gdyby nigdy nic - powrócił w ramiona Morfeusza.
- Hmfmf, szto, daj mi spać... - odpowiedział tylko, gdy jakiekolwiek słowa lub dźwięki dotarły do jego świadomości, odwracając się leniwie własnymi czterema literami, byleby nie musieć się narażać na dodatkowe bodźce. W pokoju znajdowały się plany dotyczące najróżniejszych pomysłów, w tym otwarty na jednym ze stolików dziennik. Wymowy, ruch różdżką, akcentowanie... to wszystko było wynikiem spędzonych nocy na szukaniu odpowiedniego rozwiązania. Dopiero po paru minutach powrotu do pełnej świadomości zrozumiał, z kim ma do czynienia, kiedy to leniwie otworzył oczy i zrozumiał, że to nie jest sen. Nic dziwnego zatem, że zareagował nader entuzjastycznie, od razu witając się z partnerem i nie zważając na to, że ponownie samemu nic na sobie nie miał. Pozostawił mu wiele pocałunków na odkrytych częściach ciała, wtulił się, posłał najcieplejszy z najcieplejszych uśmiechów, wpoił w zapach, na krótki moment w usta. Po tym zaczął się ogarniać - poszedł pod prysznic, umył się, założył czyste ubrania, gotów zadawać wiele pytań, ale też - zabierając go do pewnego pokoju, gdzie, zgodnie ze słowami, które wytyczył na Wizzengerze.
- Nooo, co to za niespodzianka, skarbie? Opowiadaj w ogóle, jak było! Poza schodami, które cię męczyły. - nie widział nawet, jak mocno promienny się stał, a jak ogniki tańczyły w jego oczach. Gdyby miał ogon, na pewno ten wirowałby z zaskakującą prędkością; dotarłszy do miejsca docelowego, otworzył ramiona, wyciągnął plany, pokazał niektóre kartki, które zapakował niedbale do torby. - W sprawie tego zaklęcia Esnaro... to chciałbym ci go nie tylko pokazać, ale także nauczyć. To jedyne, co chciałbym, bym uznał, że urok się przyda. Nie jest trudne! I jeszcze chciałbym potestować kombinację Relinite... - lekko się uśmiechnął pod nosem, siadając na krótki moment na siedzeniu.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4231
  Liczba postów : 11854
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyPon Sie 02 2021, 22:45;

Meksyk był przecudowny i dał Maxowi wytchnienie, którego ostatnio potrzebował. Wypad z Brooks może był niespodziewany i dziwnie trzeźwy, ale zdecydowanie nie nudny! Zresztą miał nawet na pamiątkę coś, czego już się pozbyć raczej nie mógł, więc to o czymś musiało świadczyć.
Do Arabii wrócili popołudniu, gdy już godnie pożegnali się z Ameryką Środkową i wyczarował świstoklik powrotny. Zapalili jeszcze szluga przed pałacem i już pojawił się na korytarzu, by po chwili zawitać w sypialni, jaką dzielił z Felkiem.
Jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył ukochanego pod baldachimem, śpiącego w najlepsze. Odłożył swoje rzeczy i naturalnie podszedł, przyklęknął przy nim i ucałowal w czoło. Naprawdę się stęsknił za tym swoim kretynem. - No wiesz co. A niby tak tęskniłeś. - Zaśmiał się, słysząc jego wersję "jeszcze pięć minut". Może i powinien dać mu pospać, ale ni chuja nie miał zamiaru.
Choć paradował w zwykłej koszulce, Feli i tak zdołał wycałować go po miejscach, które ta zakrywała. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie było to przyjemne powitanie. Sam nie pozostawał dłużny oddając czułości.
-No więc przyniosłem Ci prezent. A w zasadzie to dwa... - Tajemniczy błysk pojawił się w jego oczach, gdy Feli zadał ważne pytania. Wyciągnął z torby puszeczkę z herbatą i wręczył mu. -Nic wielkiego. Ponoć fajnie ochładza i jeszcze lepiej smakuje. Mam nadzieję, że nie wylejesz do kibla. - Na ten moment nie wspominał nic o drugiej niespodziance. Opatrunek był już zdjęty, ale z jakiegoś powodu Max stresował się, że Felkowi się nie spodoba, a przecież nie było teraz już odwrotu. -Było naprawdę cudownie! Praktycznie czułem się tam jak w domu. No i z Brooks nie da się nudzić, wiesz o tym! - Zaczął żywo, bo ten wyjazd był naprawdę przeboski.
Sam jednak dostał niedowierzania na twarzy, gdy partner powiedział mu, po jaki chuj przyprowadził go do tego ukrytego pokoju.
-Naprawdę chcesz mnie go nauczyć? Nie wiem, czy... - Zaczął po trochu dając swojemu braku poczuciu własnej wartości dojść do głosu, by następnie jednak się zgodzić. Nie chciał sprawiać mu przykrości i też cholernie był z niego dumny i chciał zobaczyć efekt całej tej ciężkiej pracy. -Relinite? - Dopytał, nie do końca rozumiejąc, co Feli ma na myśli.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyPon Sie 02 2021, 23:18;

Sam nie miał okazji być w Meksyku. Niestety - sytuacja w domu rodzinnym nie umożliwiła mu skorzystania z tak niesamowitej możliwości, w związku z czym wakacje po zakończeniu roku 2017/2018 spędził w starej, nieprzyjemnej norze z równie starym pijanym i matką. Nie były to wspomnienia, do których chciał jednak powracać; zamiast tego zamierzał chłonąć życie. Skupić się na nim w pełni, choć wiadomo, to przeszłość kształtuje to, jak wygląda teraźniejszość. Gdyby nie chęć pomocy samemu sobie i przede wszystkim poprawienia obecnego stanu... zapewne by go tutaj nie było. A tak to mógł cieszyć się obecnością ukochanego, którego obsypał pocałunkami, nie potrafiąc się przed tym powstrzymać. Koniec końców się stęsknił, co było po nim doskonale widać.
Bez problemu szedł do przodu, nie przejmując się niczym - ani tym, że z włosów kapała jeszcze woda, a zamiast tego chciał skorzystać z chwili, by pozostawić po sobie jakiś ślad. Jakikolwiek. Obecność Solberga działała na niego ogromnie kojąco, gdy złączył ich palce, nie mogąc powstrzymać się przed dotykiem. Zresztą, oboje zadecydowali, że mogą bez zastanowienia pozwalać sobie na takie gesty, które powodowały zaciśnięcie więzi, jaką wspólnie tworzyli.
- Dwa? - zmrużył oczy, wyraźnie zainteresowany, nie pozwalając sobie na to, by uśmiech zniknął z twarzy. Od momentu, gdy był w związku, stał się ogromnie otwarty na własne emocje, które zdawały się wręcz z niego wydobywać naturalnie. Bo tak było; wobec innych nie pozostawał tak bliski. Ukochany był zatem wyjątkiem, osobą, która mogła obserwować każdą szczerą mimikę; przyjąwszy pakunek z herbatą, szczerze podniósł kąciki ust do góry, oparłszy na krótki moment głowę o jego ramię z boku. - Coś ty, lubię herbatę! Wbrew pozorom jest to oryginalny podarek. Zresztą... wiesz, nie liczy się to, co dasz, kiedy i z jakiego powodu. Liczy się gest, a wierzę, że kupiłeś to z dobrym zamiarem. - powiedziawszy, nie chciał ujmować przydatności prezentu, bo lubił takie egzotyczne herbaty i zamierzał z niej naprawdę skorzystać, posmakować walorów. - W domu? To co, wyprowadzka do Meksyku, zmieniamy imiona i nazwiska? - zaproponował z widocznym rozbawieniem, bo przecież to nie było takie niemożliwe. - Wiem, że z nią się nie da nudzić. Już się o tym dowiedziałem. - przyznał szczerze, spoglądając na ukochanego z zaintrygowaniem.
- Tooo... ta druga niespodzianka? Dziewice ci wyrwały dildosowy róg i nie będziesz mnie nim trzaskać? - przekrzywił głowę niczym pies, nie mogąc powstrzymać swoich bardziej zwierzęcych zachowań. Sam nie wiedział, z czego to wynika, niemniej jednak wcale mu to nie przeszkadzało. Przeglądał skrupulatnie notatki, by odnaleźć w nich odpowiednie zapiski. Esnaro było zaawansowane, aczkolwiek wierzył, że nie będzie ono trudne - w szczególności dla ukochanego. Przedstawił pewne notatki z Relinite, być może nie stosując się do schematu Williamsowego w postaci zaznaczania kolorami, niemniej jednak nie zamierzał się poddawać; odczytywał własne notatki z chirurgiczną precyzją. Magia runiczna mogła nieść ze sobą ogromny potencjał, ale była niebezpieczna, jeżeli ktoś by źle narysował daną literę alfabetu futharku starszego.
- Tak, naprawdę chcę cię go nauczyć. - pozwolił na przybliżenie się i położenie palców, których to miękkie opuszki gładziły skórę partnera, jakoby chcąc dodać tym samym otuchy i niemego wsparcia. Wierzył w niego i nie zamierzał z tej wiary rezygnować. Nadzieja płynęła w jego ciemnych obrączkach źrenic, gdy spotykały się z szmaragdowymi, które były na swój sposób przyciągające. Ciepłe. - Tak, Relinite, zaraz opowiem! - nie powinien się w to aż tak wciągać. - Wbrew pozorom wiele się nie różni od Tonitrus Esnaro. Rzucałeś kiedykolwiek? - powiedziawszy te słowa, skupił się na odnalezieniu tabeli z kolejnością rysowania poszczególnych run. Gdy ją odnalazł, pozwolił sobie na spokojne postawienie tego na stoliku. - Pierwszą najważniejszą rzeczą jest to, by pamiętać, jak należy pisać futhark, by móc przenieść to na różdżkę. Są określone czynności, a każda runa powiązana jest z elementem, który jest w stanie z siebie wydobyć. Jeżeli narysujesz w złej kolejności kreski, możesz otrzymać odwrotny efekt... albo w ogóle go nie otrzymać. - mruknąwszy, usiadł sobie wygodnie. - Niektóre są łatwe, inne trudniejsze, parę run daje te same efekty. Na przykład Isa i Hagalaz, powodując odmrożenia. Możliwość skorzystania z tak wielu liter pozwala na wydobycie najróżniejszych efektów, które można na siebie nałożyć, ale aktywują się one tylko podczas dotyku istoty żywej. - zacmokał niezadowolony. - Relinite służy do tego, by aktywować runę z odległości. Rozpieczętować jej potencjał. Stanowi poniekąd... dopełnienie, o. - wytłumaczył naprędce, spoglądając na ukochanego, gdy opał się łokciem i tak na niego sobie patrzył.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4231
  Liczba postów : 11854
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyPon Sie 02 2021, 23:49;

Sam też na szkolne wakacje wtedy nie jechał. Dał się ponieść imprezowaniu w Inverness i praktycznie całe dwa miesiące miał wyjęte z życiorysu. Nie było jednak co tego rozpamiętywać. Przyszedł czas, by nadrobić to, co wtedy stracił. Po części była to nawet zabawna i piękna metafora pytanie tylko, czy poprawna?
Sam mimo, że nie miał złego nastroju, poczuł się od razu lepiej widząc ukochanego. Było to dla niego dziwne i nowe, bo nigdy specjalnie nie przejawiał podobnych emocji, ale za cholerę nie chciałby z tego zrezygnować. W tej chwili wszelkie problemy, tajemnice i troski poszły w kąt i liczyło się tylko to, że są tu razem. Tak, jak powinno być zawsze. Tak, jak chciał, by było zawsze.
-Yhym.. -Powiedział wciąż z wyszczerzem, choć poczuł już to rodzące się w środku zdenerwowanie. Dlatego też zaczął od puszeczki. Było to łatwiejsze i dużo mniej stresujące. -Wiem, że lubisz, dlatego ją przywiozłem. No i naprawdę szukałem długo, ale nic ciekawego tam nie było, a tequilę dostaniesz nawet tutaj. - Zaczął się tłumaczyć, na chwilę odwracając wzrok. To wszystko było dla niego nowe. Uczucia, drobne i przede wszystkim szczere gesty w tym klimacie.. Mimo wszystko było to naprawdę miłe i chciał częściej doprowadzać do takich małych przyjemności. -Dołączasz do Juanity i Felixo? Chociaż jak to ujął Huxley, zmiana nazwiska mi nie pomoże, więc równie dobrze możemy jechać jako my. - Wyszczerzył się, oddalając moment, gdy będzie musiał pokazać drugą, tę większą niespodziankę, z jaką wrócił z Ameryki.
-No dokładnie! Wybacz, nie dało rady przykleić znowu. - Udał wielce zasmuconego i zawiedzionego. -A tak serio to... - Nie wiedział jak to ubrać w słowa, więc po prostu cofnął się o krok i zdjął koszulkę, by odsłonić nie tylko swoją klatę, ale i przede wszystkim ramię, na którym widniał tatuaż . Kojot w tej chwili z ogromną ciekawością przypatrywał się Felkowi, tak jak jego właściciel czekając na reakcję byłego puchona. -No wydziarałem się. - Powiedział, bo jakoś nie potrafił zostawić tego wszystkiego bez komentarza.
-W takim razie nie mam chyba wyjścia. Ucz mnie mistrzu. - Wyciągnął różdżkę i pochylił się nad notatkami, które Feli ze sobą przytargał. Wyglądały naprawdę porządnie i Max miał nadzieję, że zrozumie wszystko. -Nie rzucałem, ale kojarzę zasadę. - Odpowiedział na pierwsze pytanie, bo było to znane, lecz raczej rzadko używane zaklęcie. Przynajmniej w kręgach, w jakich Solberg zwykł się obracać. -Runy kojarzę. Ostatnio trochę o nich czytałem i wiem, jakie znaczenie ma odpowiednie stawianie znaku. - Przyznał, jak zawsze pomijając kwestię tego, dlaczego tyle interesował się magią runiczną. Przynajmniej nie musieli dzisiaj od nowa uczyć się rysowania futharku, bo nie wyszliby przez tydzień czy osiem. -Czyli zależnie od runy jest inny efekt? Ile tych efektów razem było? - Dopytał, wchodząc w stan nieco większego skupienia, choć teraz, gdy cieszył się z powrotu do ukochanego nie było to wcale takie proste.
-Coś jak zapalnik czasowy? Kurwa, to jest genialne pysiek! - Powiedział, gdy usłyszał o kolejnej modyfikacji, jaką ten chciał do zaklęcia wprowadzić. Szczerze był dumny, że ma takiego faceta.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyWto Sie 03 2021, 00:26;

Wszelkie troski potrafiły przeminąć... i to tylko przez jeden fakt. Przez to, że miał przed sobą osobę, na której mu bardzo zależało. Sam łagodniał na widok, wiódł miło wzrokiem, wtapiał te czekoladowe tęczówki w każdy możliwy aspekt, który się zmienił w ciele partnera. Jeszcze nie było mu dane dowiedzieć się tego, co zrobił - jeszcze.
I mimo że to był pierwszy związek, w którym w ogóle był, czuł, że się w tym odnajduje. Że te drobne gesty wpływały na niego niezwykle pozytywnie. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia z czymś takim, aczkolwiek możliwość przynależności i tego, że ktoś do niego przynależał... napawała go dziwną dumą. To był jego Max. I na nim mógł się w pełni skupić - zaufać, pośmiać, posmakować warg, spędzić po prostu czas. W najróżniejszym tego słowa znaczeniu. Chciał, by to wszystko trwało wieczne, choć wiedział, że życie nie jest czymś w rodzaju bajki, której zakończenie można przewidzieć.
Zamiast dowiedzieć się o tatuażu, otrzymał puszkę herbaty, którą od razu wsadził do bezdennej torby; ta była w stanie pomieścić wiele rzeczy. Czy to podręczników, czy to puszek, nie miało to żadnego znaczenia. Z łatwością, dziecięcą wręcz, upchał ją i zamknął całkowicie.
- Alkoholu mi nie dawaj, bo wyląduję pod stołem. Ale serio, nie potrzebuję niczego wygórowanego, taka herbata dla mnie stanowi wiele! - zaśmiawszy się, zauważył to krótkie odwrócenie wzroku. Pogładziwszy kciukiem miękką skórę, gdy trzymał jego dłoń, chciał mu dodać trochę otuchy, takiego drobnego muśnięcia, które przywróciłoby możliwość ponownego skierowania szmaragdowych tęczówek. Po krótszej chwili - pocałował. Nie szczędził sobie czułości, tym bardziej, że za nim wcześniej tęsknił. - Ja bym nie dołączył? - wyszczerzył się zadziornie, choć zastanawiał się, czy istnieje jakaś ładna przemiana od jego imienia. I na tym polu zawiódł. - Hux? To rozmawiałeś z nim? - podniósł spojrzenie, zastanowiwszy się nad tą kwestią, ale nie na zbyt długo. - To prawda. Jesteśmy tak unikalni, że nawet zmiana tożsamości jako świadka koronnego w ogóle by nie pomogła. - tam, gdzie problemy, są i oni. Największa zmora hogwardzka ostatnich lat... choć samemu się zmienił. I już tak nie odwalał.
- A myślałem, że potrafisz w takie rzeczy. Spokojnie kotek, znajdziemy inne dildo! - zaśmiawszy się, nie mógł powstrzymać się przed tym, skoro przecież w dormitorium nadal widniał piękny kalendarz powiązany z ich walentynkami. Był w dobrym humorze, choć kiedy usłyszał kolejne słowa, przyglądał się uważnie kolejnym poczynaniom ukochanego. Zbadał z dołu do góry, widocznie zainteresowany - koniec końców to ciało go przyciągało mocno - by skupić swoje spojrzenie na tatuażu, który znajdował się na ramieniu. - Wow! - podszedł i wręcz automatycznie lekko musnął opuszkami palców miejsce, w których kojot został wydziarany. - Jezu, jest świetny! - powiedział entuzjastycznie, przyglądając się magicznemu jegomościowi przez krótki moment, by móc spojrzeć w głębię jego ślepi. - Czyli wyjechałeś do Meksyku machnąć sobie tatuaż... czy wyszło to tak spontanicznie? - pocałował go obojczyk, chłonąc zapach, który działał na niego wyjątkowo intensywnie. Być może to ten brak kontaktu przez parę dni na niego tak działał, aczkolwiek z bólem serca musiał wydobyć z siebie następne słowa. - Słuchaj, wyglądasz zajebiście, ale powiem ci szczerze, że nie potrafię się skupić. Mógłbyś założyć... koszulkę? - powiedział to trochę smętnie, ale też, nie była to jego wina. - Możesz to robić powoli, o. Chyba że zamierzasz mnie tym rozpraszać. - uśmiechnął się szczerzej, bo co jak co, ale to również mogło być na swój sposób zabawne.
- Jestem twoim chłopakiem, nie mistrzem, no ale jak mnie tak mianujesz... - wysunął język, pokazując tym samym notatki, które zdołał skompletować. Były one trochę nabazgrane dość mocno, niemniej jednak jeszcze do odczytania. Mimo to liczyła się tabela, którą utrzymywał w widocznym porządku, a której to kopie trzymał jeszcze w Londynie. Co jak co, ale szanował swoją pracę i gdyby przez głupotę to wszystko stracił... - No! To jakoś damy radę, najwyżej szybka powtórka. - pokwitował i przeszedł dalej, przyglądając się temu, co nabazgrał te parę miesięcy temu. - Dokładnie tak. Czekaj, to ty interesujesz się runami? - zmarszczywszy brwi, kompletnie nie miał o tym pojęcia, niemniej jednak kojarzył tylko to, że podczas pobytu w szpitalu ten się tym jakoś zajmował. - Tak, zależnie od runy... i, już ci mówię. - zaczął wszystko zgrabnie przeliczać, kończąc ostatecznie na drugiej ręce. - Osiem efektów, każdy inny i odmienny. Już znajdę kartkę... - przeszukał ogromny zbiór, w którym to znajdowały się tego typu rzeczy, by następnie wręczyć, jaka runa powoduje jaki efekt. Usiadł wygodnie z powrotem, zakładając nogę na nogę.
- Niby tak, ale wiesz, to jest coś w stylu Finite, tylko odwrotnego. Zamiast kończyć - uaktywnia. I trzeba dobrze trafić. - odpowiedział zgodnie z prawdą, prezentując działanie jednej z run - Laguz pojawiła się na twardej ziemi, mieniąc się zieloną, lekko turkusową barwą. Była to jedna z najbezpieczniejszych run do testowania. - To jest genialne, wiem o tym! No ale dopóki nie sprzedaję tego do szerszej publiki... - przykucnął i bez skrępowania dotknął runy, która wydostała z siebie ogromną ilość wody, mocząc jego ubrania, na co niespecjalnie był zadowolony. Czuł się dumny z tego, że może być dla Maximiliana powodem do... dumy. Nawet jak to dziwnie się ze sobą wiązało. - Taki sam efekt, ale bez konieczności dotknięcia... - uśmiechnął się, odgarniając mokre kosmyki, by tym samym na szybko się ogarnąć. - Ogólnie na początku najważniejszy jest chwyt. Haczykowaty, by potem narysować różdżką runę. Na początku warto robić to powoli, no ale... spróbuj śmiało! Laguz jest najbezpieczniejszą z opcji, gdyby coś miało pierdyknąć. - zachęciwszy go, ogarnął resztę miejsca, demonstrując raz jeszcze działanie.

Mini-kostki:

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4231
  Liczba postów : 11854
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyWto Sie 03 2021, 19:36;

Kostka: parzysta  

Sam specjalnie nie potrzebował poczucia przynależności. Zawsze doskonale czuł się ze sobą, choć to ostatnio dość mocno uległo zmianie w negatywnym kierunku. Świadomość jednak, że ma kogoś, kto mimo wszystko będzie przy nim trwał i przy kim może w stu procentach być sobą była dla Maxa cudowna i nie chciał tego stracić.
-Jak alkohol to tylko ze mną! Będę mógł się wtedy Tobą zająć, a uwielbiam zanosić Cię najebanego do łóżka. - Wyszczerzył się, żartując lekko z sytuacji, która wcześniej miała okazję się już wydarzyć, choć faktycznie nie przeszkadzało mu zajmowanie się ukochanym.
-A no ja nie wiem. Dołączyłbyś? - Miał naprawdę świetny humor i było to widać. Z radością odwzajemniał wszystkie czułe gesty, samemu raczej będąc bliżej ukochanego niż oddalając się od niego. -Kiedyś, jeszcze przed wakacjami, spotkaliśmy się w barze. Długo nie gadaliśmy, ale kilka minut sobie razem posiedzieliśmy. - Przyznał, raczej nie zdradzając treści ich rozmowy, bo i nie uważał, by kryło się tam coś, o czym Feli powinien wiedzieć. -Bylibyśmy w tym zdecydowanie najgorsi. - Zaśmiał się jeszcze, bo Lowell miał rację. Byli zbyt charakterystyczni, by coś takiego byłoby w stanie ich ukryć przed światem.
-Powiedz tylko słowo, a dla Ciebie załatwię wszystko. - Ciężko było mieć zły humor, naprawdę ciężko, a wizja dildorożca jeszcze bardziej poszerzała uśmiech na ryju Solberga. Taki to już był z nich duet.
Z zapartym tchem czekał na to, co Feli powie na tatuaż. Poczuł ulgę, gdy ten wydawał się raczej zaintrygowany niż zdystansowany, a przyjemne uczucie przeszło go, gdy palce ukochanego delikatnie przejechały po miejscu, gdzie teraz znajdował się kojot. Zwierzę od razu zareagowało na zmianę nastroju Maxa i widocznie zmieniło mimikę na bardziej radosną. Choć zmiany te były raczej niewielkie, zdecydowanie dało się je zauważyć. -Serio Ci się podoba? - Zapytał jeszcze, by się upewnić. -Szczerze? W życiu się tego nie spodziewałem. No ale jakoś tak pierwszego dnia mnie natchnęło, więc znaleźliśmy salon i poszliśmy. Chyba nie żałuję, wiesz? - Przyznał, bo cała akcja zdecydowanie nie była planowana, ale im więcej patrzył na tatuaż, tym bardziej cieszył się, że tę decyzję podjął. No i z tego, że tatuażysta nie spierdolił roboty.
-Jasne, jasne. Wybacz. Nie chciałem Cię rozpraszać. - Zaśmiał się, puszczając mu oczko, bo nie spodziewał się, że będzie to aż taki problem. -Zawsze mogę Cię porozpraszać nieco później. - Objął go w talii, spoglądając przez chwilę z czułością i znajomymi iskierkami w oczach w te czekoladowe tęczówki, ale po chwili odsunął się i ubrał. Nie miał rozpraszać, to nie zamierzał. Był zresztą cholernie ciekaw tego zaklęcia.
-Chyba pierwszy raz słyszę to z Twoich ust i cholernie mi się podoba. Mów mi tak jeszcze. - Przyznał czując naprawdę miłe uczucie, gdy Felek na głos powiedział, że jest jego chłopakiem. Wcześniej jakoś nie kojarzył, by podobne słowa wychodziły z nich na głos i poczuł się jeszcze bardziej dumny, że to jego miał przy swoim boku.
-Jakoś! Pamiętaj, że nie umiem w zaklęcia. - Wystawił w jego stronę język, by przejść do uważnego słuchania tłumaczeń co do run. -No można tak powiedzieć. Miałem w planach jeden projekt, do którego musiałem trochę przysiedzieć nad runami. - Przyznał tonem tak lekkim, że w życiu nikt by nie pomyślał, że miało to być coś, co możliwe, że ułatwi życie wielu osobom. W tej chwili jednak bransoletka, tak jak zresztą wszystko inne poszła w odstawkę i Max raczej nie zamierzał do niej wracać. -Osiem? O cholera... Nie żebym kiedykolwiek w Ciebie wątpił, ale szalejesz kotek! - Powiedział ze słyszalnym podziwem w głosie. Coraz bardziej niecierpliwił się na to, co zaraz uda mu się zobaczyć.
-Czyli jak skończysz, to sesje celności na strzelnicy mamy jak w banku? - Zażartował, choć już wiedział, że sam zapewne się do tego posunie nie tylko dla celności, ale dla samej frajdy z posługiwania się bronią palną w warunkach kontrolowanych. Ciągnęło go do tego i to cholernie. -Z jednej strony powinieneś. Taki projekt to nie byle co, naprawdę. Z drugiej, pewnie przewaga nad przeciwnikiem wiele znaczy. - Zaczął rozkminiać, bo sam nigdy nie był fanem chwalenia się swoimi osiągnięciami, ale Lucas przekonał go do sprzedania ich syreniego i ostatecznie ten wyszedł na rynek, co było czymś, czego Max w życiu by się nie spodziewał po sobie.
Patrzył, jak ukochany wyczarowuje runę, by potem bez skrępowania ją uaktywnić i zalać się wodą. Efekt był naprawdę imponujący i Solberg nie miał zamiaru tego ukrywać w żaden sposób.
-To nie jakaś popierdółka. Tej wody jest naprawdę dużo. - Powiedział będąc pod wrażeniem i automatycznie chwytając swoją różdżkę, tak bardzo nie mógł się doczekać mimo tego, że przecież stronił od magii. Widać jednak Felek działał na niego w bardzo wyjątkowy sposób.
-Haczykowaty, a potem rysowanie runy? A inkantacja? Zwykłe Esnaro? - Zapytał, chcąc jak najlepiej wykonać swoje zadanie, by następnie zastosować się do instrukcji i rzucić zaklęcie. Jakie było jego zdziwienie, gdy runa pojawiła się, a gdy ją dotknął wypuściła z siebie wodę. Może nie tak dużo, jak w przypadku Felka, ale zdecydowanie było bardziej mokro.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptySro Sie 04 2021, 00:36;

Różnili się pod wieloma względami, ale to właśnie te różnice pozwalały im na zrozumienie samych siebie. Gdyby byli tacy sami - gdyby oboje mieli szmaragdowe tęczówki lub kędzierzawe włosy, a umysł znajdujący się pod nimi byłby taki sam - nie zdziwiłby się, że byłoby zwyczajnie nudno. Na tym polegały relacje międzyludzkie, dzięki którym mogli lepiej zrozumieć drugiego człowieka. Zapoznając się z tymi charakterystycznymi, wydatnymi cechami przeciwstawnymi, pozwalało im to przede wszystkim na dopasowanie odpowiednich cech. Jednego nie mógł jednak zaprzeczyć - że oboje byli względem siebie na tyle troskliwi, iż dopilnowaliby, żeby nikomu włos z głowy nie spadł.
- No wiesz co... - lekko zawstydzony uciekł wzrokiem, choć widocznie się uśmiechnął. Co jak co, ale nie uważał, by bycie najebanym należało do czegoś niesamowitego. Prędzej... stanowiło złudne uczucie. Niespecjalnie czuł się dobrze z tym faktem, aczkolwiek miło mu się zrobiło na sercu, że nawet w tym Maximilian znajdował sobie jakąś radochę. Może podczas tego stanu gadał jakieś bzdury? Niespecjalnie chciał to sprawdzać.
- Dołączyłbym! Byłbym jakimś głosem rozsądku w tym wszystkim. - wystawił język i lekko się uśmiechnął. Z trudem powstrzymywał się od zachłannego czerpania radości z każdej chwili spędzonej z ukochanym. Humor dopisywał im obojgu, a jako że nie było żadnego powodu do zmiany tego nastroju... po prostu mu się oddawał. Było to coś, co napawało jego umysł optymizmem. - No proszę, nie wiedziałem, że jakoś trzymasz z nim sztamę. - podniósł kąciki ust. Doskonale pamiętał sytuację z Norwegii, gdzie doszło do dość nieprzyjemnej sytuacji podczas rytuału i Max został zmuszony do towarzyszenia profesorowi poza zasięgiem jego oczu. Zresztą, to, co się tam stało, nie było zbyt... miłe. Wypadek, ludzie walący się po śliskich zboczach. - A może najlepsi? - sprzedał mu przyjaznego kuksańca w bok.
- I będziesz chciał chodzić z takim pięknym rogiem po całym merlinowskim świecie? - był poniekąd zaskoczony, aczkolwiek wiedział, że to wszystko jest na żarty. O ile oczywiście Maximilian nie postanowi przykleić sobie kropelką tego dildosa, bo wtedy zacząłby się poważnie zastanawiać nad tym, czy przyciąganie dziewic będzie miało jakikolwiek większy sens w pracy. Jakby to tylko zadziałało.
Przyglądał się. Zaciekawione, ciemne obrączki źrenic bacznie obserwowały tatuaż, choć trudno było ukryć przed tym wszystkim podniesienie kącików ust do góry. To miłe, przyjazne, pełne czułości. Zastanawiało go wiele rzeczy na ten temat, a palcami dotknął malunku delikatnie, by przypadkiem nie podrażnić naruszonej wcześniej skóry. - Nie boli cię, co nie? - chciał się upewnić, choć nie potrzebował odpowiedzi, by móc cieszyć się z tego, jak głowa kojota przyozdobiła ramię ukochanego. Mimo wszystko się troszczył i wiedział, że coś takiego potrafi wymagać trochę cierpienia. - Czemu ma mi się nie podobać? Jeszcze do tego się rusza... jest zajebisty! - zadał to pytanie z widocznym uśmiechem na twarzy, a sam fakt tego, że mimika zwierzęcia złagodniała, zdawało się jeszcze bardziej podsycić ciekawość Felinusa. - Nie ma czego żałować. Po pierwsze, to twoje ciało, więc możesz przyozdabiać je tak, jak ci się żywnie podoba. Po drugie, naprawdę mi się podoba ten kojot! Aż samemu zacząłem się nad czymś podobnym zastanawiać. - przyznawszy szczerze, był zainteresowany tym, jak partner zareaguje na taką informację. Może nie miał powodu... ale czy brak powodu nie był jednocześnie powodem? Dziara na ramieniu Maxa wyglądała niesamowicie dobrze! I to się liczyło, a przede wszystkim komfort z samym sobą u chłopaka.
- Nie moja wina, że tak na mnie działasz. - jeszcze trochę powiódł wzrokiem po ciele ukochanego, ale nie zamierzał się rozpraszać - jak to zresztą powiedział. Było to miłe uczucie, że tak na niego działał Solberg, niemniej jednak mieli tutaj ważniejsze rzeczy do roboty. Długo nie czekał na jakikolwiek kontakt fizyczny - objęcie w talii działało na niego całkiem widocznie, jakby ten okres rozłąki wpłynął na niego znacząco. Widocznie się uśmiechnął, wtulając się w jego ramiona, gdy tak trudno było mu spoglądać w zielonkawe oczy. Nie wiedział, dlaczego stał się taki wrażliwy, ale to nie był czas i miejsce. - Zawsze mnie rozpraszasz, w mniejszym lub większym stopniu! Więc to będzie trudne, ale... propozycji nie odmówię. - równie znajome iskierki pojawiały się w jego źrenicach, tańcząc radośnie w specyficznym układzie, którego nazwy nie znał, aczkolwiek był pewien jednego - że to na widok ukochanego te postanowiły dać o sobie znać. Chemia między nimi istniała i nie zamierzał tego jakkolwiek negować. Chęci poczekają; teraz liczyło się zaklęcie.
- Że jestem twoim chłopakiem? - jeżeli to był pierwszy raz, to tego kompletnie się nie spodziewał, aczkolwiek kąciki uniosły się ku górze. Tak ciepło, tak przyjaźnie. To, co było dla niego zarezerwowane, mógł zobaczyć gołym okiem. - Mogę mówić również inne rzeczy, ale tak, jestem twoim chłopakiem. - stuknął go w mostek leciutko, tak samo w sumie, jak starał się coś przekazać. Przyjemne ciepło rozeszło się w strukturach jego klatki piersiowej. - I nie zamierzam tego zmieniać. - to był jego pierwszy związek, musiał się wielu rzeczy nauczyć, ale jednego był pewien - że nie zmieniłby niczego. Przynajmniej na obecną chwilę.
- Zielonki dupa cicho, potrafisz w zaklęcia. Poza tym, wierzę w twoje zdolności i możliwości. - oparł się wygodnie o stolik łokciami, przypominając sobie o jednej, bardzo ważnej kwestii w magii. Postanowił o niej wspomnieć. - Słyszałeś, że jest coś takiego, jak magia miłości? Podobno wpływa na to, by wszystkie rzeczy szły w dobrym kierunku, a w Ministerstwie Magii powstała nawet specjalna sala ku badaniom na ten temat. - wyłożył kolejne kartki, przyglądając się wersjom odmian łacińskich zaklęcia, by tym samym wybrać najdogodniejszą opcję. Relinite brzmiało prawidłowo, ale czy potrafił je wyprowadzić? - Jaki projekt? - spojrzał na niego z błyskiem, wszak intrygowały go takie rzeczy. Rzeczy manualne co prawda mniej, ale nadal - był to odłam magii, która nie została odkryta. Ciekawa, intrygująca. I o ile nie potrzebował odpowiedzi na każde pytanie, o tyle chciał wiedzieć, że uroki będą w stanie kreować rzeczywistość wedle jego własnego widzimisię. Nie wiedział, o co konkretnie chodzi, a też - nie mógł połączyć ze sobą odpowiednich faktów. - Dokładnie... osiem. Wbrew pozorom nie szaleję, skarbie. - wskazał tym samym palcem na tabelę, którą przekazał. - Elektryczność, trucizna, światło, ogień, czas, ziemia, woda, lód. - nie były to wszystkie elementy, ale na pewno wiele z nich. - Każdy efekt możesz uzyskać poprzez użycie specyficznej runy. Na przykład Eihwaz powoduje powstanie chmury z trującymi oparami - jak z cisem, który posiada w sobie truciznę. - zaczął tłumaczyć. - Thurisaz wyrzuca paraliżujący ładunek elektryczny... Berkano korzysta z pnączy do unieruchomienia przeciwnika. Pethro jest ciekawe! Spowalnia obiekt. - uśmiechnął się szerzej, nie mogąc powstrzymać się przed taką reakcją. Opowiadanie o rzeczach tego typu wpływało na niego niesamowicie dobrze.
- Ostatnio byłem na strzelnicy, więc... będę godnym przeciwnikiem? - wykonał gest, jakby trzymał pistolet, a następnie zdmuchnął lufę, z której wydobywał się dym. Przegrał zawody, wyjebali go, no ale nie narzekał ostatecznie. Tym bardziej, że znajomość z Phoenix ewidentnie na niego dobrze pod tym względem wpłynęła. - Strzelałeś kiedykolwiek? - zapytał z zaintrygowaniem w oczach, wszak na ten temat kompletnie nic nie wiedział i w sumie chciał się nieco dowiedzieć. Oczywiście, jak żeby inaczej; nie napierał. - Też myślę nad przewagą nad przeciwnikiem... jeżeli jesteś w stanie zarzucić czymś, czego ktoś nie wie, jak zdjąć... to daje niesamowicie cenne sekundy. - i na razie bardziej o tej kwestii myślał. Nie interesowały go pieniądze, a prędzej możliwość wyciągnięcia asa, który znajdował się w rękawie. Potem dotknął runy, by woda się wydostała, a na kolejne słowa kiwnął głową, pozwalając na przejęcie pałeczki. - Haczykowaty, podczas rysowania wymawiasz inkantację, z odpowiednim akcentowaniem drugiej sylaby od końca. - poinstruował go, wysuszając własne ubrania, by tym samym z błyskiem w tęczówkach zauważyć, że zaklęcie zadziałało. Miał ochotę go obściskać, co zresztą zrobił niemal automatycznie. - Widzisz? Dobrze Ci idzie! Polecam trochę szybszy ruch różdżką podczas pisania, efekt będzie bardziej widoczny... może na runie Berkano? - zademonstrował ponownie, a pnącza przedostały się poprzez potencjał runiczny, na krótki moment go unieruchamiając. - Ta runa też jest stosunkowo bezpieczna. - następnie cofnął działanie, choć nie było to wcale takie proste, pozwalając na to, by Max spróbował raz jeszcze.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4231
  Liczba postów : 11854
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyCzw Sie 05 2021, 15:33;

Kostka: parzysta

To lekkie zawstydzenie nie umknęło jego uwadze, choć nie kontynuował tematu. Uwielbiał się o niego troszczyć, a fakt, że Lowell mu na to pozwalał jeszcze bardziej go cieszył, gdy przypominał sobie jak bardzo niechętny był do podobnych gestów kiedyś. Nie wiedział, czy to kwestia charakteru, czy zaufania, ale ta zmiana naprawdę sprawiała mu radość i lubił z tego korzystać.
-Oj myślę, że szybko zostałbyś zagłuszony. - Zaśmiał się, bo Brooksiowo-Maxiowe duo było wybuchowe i nieprzewidywalne i były ślizgon wątpił, że Felek sam dałby radę przemówić im do rozsądku, gdyby nakręcili się na jakiś pojebany plan. A takich sobie często nie szczędzili. Jak chociażby wtedy, gdy Max gigant i Julka myszka wspinali się po najwyższej szkolnej wieży, by odjebać King Konga.
Bardzo lubił ten delikatny dotyk i szczerze się za nim stęsknił przez kilka dni, które spędził w Meksyku. Patrzył więc na palce, czule zapoznające się z jego tatuażem, nie potrafiąc oderwać od nich wzroku. -Ani trochę. Na początku swędziało, ale dali nam specjalną maść i wszystko jest już git. - Wyjaśnił, chcąc zapewnić partnera, że wszystko już jest w porządku i nie musi się martwić, że jakoś go zrani. -Wiesz, może i moje ciało, ale chcę też żeby Tobie się podobało. Skoro jednak mówisz, że Cię nie odtrąca to wszystko w porządku. - Wyszczerzył się, po czym przechylił lekko głowę, gdy Feli stwierdził, że może to nie głupi pomysł, żeby też sobie coś wydziarać. -Czemu nie? Na pewno by Ci pasowało. Gdybyś już miał, to co byś sobie wytatuował? - Zapytał z ciekawości, choć był prawie pewien tego, jaką odpowiedź otrzyma. W końcu nie znali się od dzisiaj.
-Ależ ja się bardzo cieszę, że tak na Ciebie działam. - Przyciągnął go do siebie, by samemu skorzystać z tej chwili bliskości, gdy mógł poczuć na swojej skórze ciepło jego ciała. Wiedział, że nie po to tutaj przyszli, ale nie zmieniało to faktu, że chciał się choć kilka sekund nacieszyć ukochanym przez ten prosty, czuły gest.
-Yhymm.. - Wymruczał cicho, na pytanie. Sam nie wiedział dlaczego tak to na niego zadziałało, ale słysząc te słowa naprawdę poczuł się dobrze, a jego twarz zajaśniała -Też nie chcę tego zmieniać. Całkiem mi ten układ odpowiada. - Pogładził go delikatnie po policzku, po czym musieli już przejść do zaklęcia. W końcu po to tutaj przyszli. Na przyjemności mogli pozwolić sobie zawsze przecież.
Przewrócił tylko oczami na kolejne słowa, bo sam tak nie uważał mając całe życie dowodów na to, że zaklęcia nigdy nie były jego mocną stroną, a teraz to w ogóle nie parał się magią, więc domyślał się, że będzie mu jeszcze trochę ciężej.
-Magia miłości? Ministerstwo naprawdę schodzi na psy. - Zaśmiał się, bo co jak co, ale w to nie miał zamiaru uwierzyć. Większego absurdu w życiu nie słyszał. Może i to uczucie było wspaniałe, ale żeby od razu wiązać z tym cały Departament...
-A nic takiego. Nie warto wspominać. - Machnął ręką, kierując spojrzenie na notatki, bo nagle jakoś ciężko było mu patrzeć w te czekoladowe tęczówki. Nie widział potrzeby rozwodzenia się nad bransoletką, która została odrzucona w kąt.
-No dobra, futhark ma więcej znaków, ale i tak to nie jest mało jak na nowe zaklęcie. Musiałeś to wszystko opracować i skontrolować a to naprawdę ambitny projekt. - Przyznał wciąż pełen podziwu dla tego, jak zdolnego chłopaka ma, że był w stanie tak szybko coś takiego ogarnąć i to całkiem sam. -Eihwaz podoba mi się chyba najbardziej. Trucizny to moja działka. - Starał się zapamiętać każdą runę i przypisane do niej działanie, by później móc wykorzystać to w praktyce. Wbrew pozorom wcale nie było to banalnie proste.
-No popatrz, nie wiedziałem, że strzelasz. - Szczerze się zdziwił. Widać wiele jeszcze o ukochanym nie wiedział. -Nie miałem za bardzo okazji. Na szczęście... - Ostatnie zdanie dodał wyraźnie zamyślony, czując jak jego umysł powraca do wydarzeń z Inverness. Udało mu się jednak nie popaść w te przykre wspomnienia zbyt głęboko, więc nie wystąpiła też żadna poważniejsza reakcja, które zwykle pojawiały się, gdy mózg Maxa wracał do tamtych dni. -To po pierwsze, a po drugie sam fakt, że masz przed sobą coś, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałeś. - Dodał, bo czasem taka psychologiczna przepychanka potrafiła przechylić szalę zwycięstwa.
-Druga sylaba od końca. Jasne! - Powtórzył jeszcze, by się nie jebnąć przypadkiem i wypróbował zaklęcie, które o dziwo nawet zadziałało. -Szybciej? - Zapytał, próbując na sucho przećwiczyć ten gest. -Jak tak myślę, to zdolność kontrolowania siły tych zaklęć też byłaby kozacka, nie uważasz? - Podzielił się tym, co urodziło się teraz w jego głowie. Zaklęcie miało ogrom możliwości, co jeszcze bardziej podsycało dumę, jaką Max czuł.
-Berkano to ta od...? - Nim zdążył coś wytypować, z ziemi wyrosły pnącza, oplatając Felka. Czyli przyszedł czas na kolejny żywioł - ziemię.
Max skupił się, pamiętał o odpowiednim chwycie i akcencie, a następnie wypowiedział inkantację patrząc, jak na pałacowej podłodze pojawia się odpowiednia runa, którą następnie aktywował, dając się opleść powstałej roślinności.
-Powiem Ci, że zajebista zabawa z tym. - Taka pułapka mogła być śmiertelna, ale też Max po prostu szczerze dobrze się bawił rysując i aktywując poszczególne znaki futharku.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyCzw Sie 05 2021, 17:36;

Nie było to dziwne, iż się zawstydził - co jak co, ale jakoś było dla niego urocze to, że ktoś chciał się nim opiekować, nawet w tak nieprzyjemnym stanie. Rozumiał jednocześnie troskę - sam zapewne zaniósłby ukochanego do łóżka, aczkolwiek wiadomo, lepiej takich sytuacji po prostu unikać, o czym doskonale wiedział. Poprzednio nie mieli szczęścia; życie im pokazywało, że nawet te najmniejsze błędy niosą ze sobą ogromną cenę, której mogliby nie ponieść. Mimo to nie chciał o tym myśleć; nie teraz. Życie szło w dobrym kierunku i nie zamierzał sobie psuć w żaden sposób humoru. Tym bardziej, że zaśmiał się na to, iż zostałby zagłuszony - w to nie zamierzał wątpić. Mimo to szukał stabilności i o ile chciał robić coś szalonego, to na pewno bez konieczności tłumaczenia się z tego przed Hampsonem.
Nie wiódł jakoś szczególnie tymi palcami z jakimiś dziwnymi zamiarami, aczkolwiek jedno było pewne - robił to czule. Znajdujący się na ramieniu partnera kojot ewidentnie przykuwał uwagę czekoladowych tęczówek, które z dozą opiekunczości starały się zwracać na to wszystko uwagę. Tatuaż potrafił zrobić wrażenie i na pewno nie zamierzał z tym jakkolwiek kłócić.
- Tyle dobrze! Słyszałem o różnych problemach powiązanych właśnie z tatuażami. - odpowiedział zaskakująco szczerze. Może nie znał się aż tak na tym temacie, aczkolwiek nie unikało jego uwadze to, że pewne rzeczy z góry nastawione są na pewnego rodzaju cierpienie. W tym wyrobienie sobie dziary. - Nie odtrąca. - lekko się uśmiechnął, chcąc dać zapewnienie partnerowi w tymże odczuciu. Kojot naprawdę świetnie wyglądał i nie zamierzał nagle posyłać Maxa ponownie do tatuażysty, by to usunął. - A, moja mała tajemnica. - puścił oczko, spoglądając rozbawiony w jego stronę. Co jak co, ale jeżeli chciał sobie wydziarać cokolwiek - chciał to zrobić w ramach niespodzianki.
- Trudno, żeby było inaczej! - te drobne gesty naprawdę miło na niego wpływały, czego nie zamierzał negować. Mimo to musieli powrócić do celu ich spotkania, czyli testowania zaklęcia i nauki czegoś nowego. Relinite pukało do drzwi i jakoś nie potrafił z tym zawalczyć; zresztą, ostatnie dni spędził tylko i wyłącznie na tym. Na szukaniu idealnego rozwiązania w celu odpieczętowania z daleka rzuconego wcześniej Esnaro. Na kolejne słowa zastanowił się poniekąd. - Podobno istnieje. Nie słyszałeś o tym, że to właśnie uchroniło Pottera przed śmiercią? - lekko podniósł kąciki ust do góry, ale nie na myśl o tym, jak ktoś obrywa tym zaklęciem - na myśl o tym, że to jednak rzeczywiście działa. W jakiś mniej lub bardziej widoczny sposób. - Może schodzi na psy, może nie schodzi, kto wie? - wzruszył ramionami, spoglądając w stronę ukochanego. Może w bogów nie wierzył, ale magia im pozwalała na osiągnięcie poszczególnych efektów. Być może to działało, ale nawet o tym nie wiedzieli? Tego nikt nie mógł być tak pewien. Na reakcję dotyczącą pytania trochę się zdziwił, ale tym samym nie chciał naciskać. - Nawet jeśli w twoim mniemaniu był to dość specyficzny projekt, niewarty wzmianki, to wierzę, że na pewno wniósłby wiele dobrego. - pogładził kciukiem jego policzek, być może jako jedyny wierząc w jego możliwości. Bo wierzył. Klepsydra przesypywała piach, ale nadal, jego nastawienie względem Ślizgona nie zmieniało się na gorsze. Brnęło w lepszym kierunku.
- Wbrew pozorom to nie było wcale takie trudne, pysiek, ale cieszę się, że to doceniasz. - trudno było nie wygiąć kącików ust do góry, gdy jednak otrzymywał te ciche, podświadome komplementy. Mimo to nie mógł się rozpraszać i zamierzał w pełni się skupić na tym, by coś z tego spotkania wynieść. Choć i tak wyniósł już wystarczająco dużo, gdy lekko przeczesał własne, kędzierzawe kosmyki włosów. - Czemu mnie to nie dziwi... - pokręcił własną głową. - Tylko nie zapominaj, że jest to chmura. Gdybyśmy użyli Eihwaz tutaj, to bym się nie zdziwił, gdybyśmy padli jak muchy. - zaśmiał się na tę możliwość, ale też, było to jednak coś, co mogło ich skrzywdzić. W mniejszym lub większym stopniu. Chcąc tego uniknąć, nie mogli ryzykować bardziej specyficznymi runami, mimo to ukochany radził sobie doskonale.
- Od kilku lat, a parę miesięcy temu miałem okazję ze znajomą. - to było po tym, jak bolała go ręka, aczkolwiek nie chciał się nad tym rozwodzić, gładko przechodząc do prezentacji kolejnej runy. - Do tarczy to nic szczególnego... na szczęście. - nie widział siebie w postaci celowania do innych. Po prostu nie. - Uczucie podobne do momentu, gdy pierwszy raz samodzielnie robiło się coś, co rzeczywiście może skaleczyć i mieć poważne konsekwencje. Większość zapomina jednak o blokadzie iglicy i tak. - nie rozwodził się na ten temat; odróżnienie zabawki od prawdziwego zagrożenia i tak było już wystarczająco utrudnione.
Lowell odpowiednio poinstruował partnera, pokazując raz jeszcze, jak to powinno wyglądać. Szybszy ruch różdżką, brak większości problemów powiązanych z akcentowaniem. Mimo to wiedział, że zaraz nadejdzie moment rozwodzenia się nad czymś innym. Efekty były znakomite i Max, mimo wcześniejszego przyznania się do bycia kompletnym laikiem, radził sobie doskonale. Tej swojej runy jednak nie cofnął - znowu była to Laguz, która nie wymagała od siebie zbyt wielkiego potencjału. Leżała, czekała tylko na wyzwolenie potencjału magicznego. - Wbrew pozorom można kontrolować przepływ magii i tego, jak silne powinno być zaklęcie. Kwestia wytrenowania. - podzielił się tym faktem, bo wiele osób zapomniało, że na efekt zaklęcia nie przykłada się tylko ruch nadgarstkiem i inkantacja, ale też wola rzucającego. - Od pnączy! - uśmiechnął się szerzej, spoglądając na kolejne próby.
- Zaraz się rozpocznie zajebista zabawa. - wyciągnął z powrotem notatki na stół, przyglądając się im badawczo, by następnie wyciągnąć jedną z ich i podstawić wprost pod oczy Ślizgona. - Relinite. Myślę, że to czas, by potestować jego rzeczywiste działanie. Nie miałem okazji sprawdzać wcześniej, no ale... - uśmiechnąwszy się, przeszedł powoli do przygotowania mentalnego pod tym względem. - Szukałem różnych metod na osiągnięcie tego efektu. Release, coś w tym pokroju, ale musiałem zasięgnąć bardziej wyrafinowanego słownictwa. Relinite znaczy "rozpieczętować". - wytłumaczył naprędce, szykując drewniany patyczek. - Jeżeli dobrze rzucę, to powinno ono wyzwolić wodę. Powinno, ale nie musi. - postawił mur ochronny. - Wolałbym uniknąć skrzywdzenia ciebie, jak i mnie... To co, gotowy na pierwsze testy? - zaśmiał się lekko, by tym samym przymknąć oczy, skupiwszy w pełni na osiągnięciu celu.

Kostki:

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4231
  Liczba postów : 11854
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyPon Sie 09 2021, 11:02;

Kostka: <40

Uczucie muskania opuszkami palców było po prostu cholernie przyjemne. Nawet jeżeli, nie miało w zamiarze niczego więcej. Max uwielbiał ten czuły dotyk tak bardzo charakterystyczny dla swojego partnera.
-Nawet jakby, to i tak było warto. No, przez jakiś czas nie będę mógł oddawać krwi, ale tego i tak nikt ode mnie nie chce. - Zażartował sobie, bo nie byłby sobą, gdyby całkiem na poważnie podszedł do tego tematu.
Pocałował go krótko, gdy ten przyznał, że nowa ozdoba na ciele Solberga wcale go nie odtrąca. Naprawdę cieszył się, że nie tylko jemu ten tatuaż się podoba, choć gdyby Feli stwierdził inaczej, szczerze ciężko byłoby mu teraz go usunąć. Już przyzwyczaił się do tej zwierzęcej mordki na swoim ramieniu. Czuł z nią jakąś dziwną więź, która nie byłaby taka łatwa do zerwania.
-Taki jesteś? - Zaśmiał się, dodatkowo kręcąc głową. Sam przecież postąpił ponownie, choć prawdą było, że cholernie ciekawił go pomysł Felka. Miał tylko nadzieję, że nie było to on w podwiązkach. Brooks zeszłaby na zawał.
Zaklęcie. Tak. Po to tu przecież przyszli i tym mieli się zająć, czyż nie? Mieli dla siebie cały wyjazd, a możliwe, że była to jedna z nielicznych chwil, gdy mógł nauczyć się czegoś, stworzonego przez jego faceta. Cholernie chciał zobaczyć efekty jego pracy na własne oczy, więc posłusznie wziął się do roboty, choć wzrok raz po raz wraz z myślami uciekał zupełnie gdzie indziej.
-Daj spokój. Magia miłości to brzmi jak jakaś bajeczka dla dzieci. Nie wątpię, że poświęcenie uratowało Pottera, ale na pewno nie żadna magia miłości. - Przewrócił oczami, bo ciężko było nie znać tej historii. Nie uważał mimo wszystko, by to ogromne uczucie uratowało Harry`ego. Do tej części historii podchodził sceptycznie wiedząc, że z czasem niektóre historie zostają nieźle podkręcone dla większej famy.
Przemilczał komentarz Felka. Przypomniały mu się inne słowa wiary w jego projekt i poczuł, jak gardło nieco się ściska. Może faktycznie miało to jakiś potencjał, ale widocznie nie był tym, który miał go przekazać światu. Może przekaże swój pomysł Perp. Kobieta na pewno lepiej by się znała na niektórych aspektach, choć bransoleta wymagała dość rozległej wiedzy z kilku dziedzin, a Solberg nie wiedział, jak uzdrowicielka stoi w temacie chociażby run. Wiedział jednak, że gdyby zaszła taka potrzeba, poradziłaby sobie świetnie.
-Oczywiście, że doceniam! I jakoś mnie nie dziwi, że od razu wziąłeś się za kilka wariantów. - Wyszczerzył się, bo co jak co, ale ambicjami Feli dorównywał ślizgonom bez wątpienia. -Wiadomo, dobra wentylacja przy czymś takim to podstawa. Myślę, że pierdolenie piorunem tutaj też nie ma sensu. Zostańmy przy tych logiczniejszych runach, co? - Zaproponował, bo jakoś nie miał zamiaru odwiedzać uzdrowicieli. Wystarczył mu już rozjebany bark na tych wakacjach przez te jebane dumbadery.
-No proszę. Muszę koniecznie spróbować. - Trochę zdziwiły go te fakty, choć poniekąd mu do partnera pasowały. Sam wiedział już, że taka umiejętność może być potrzebna. Gdyby sytuacja z Inverness się powtórzyła w nieco gorszym scenariuszu, kto wie, czy nie byłby zmuszony podjąć bardziej radykalnych kroków.
Atakowanie runami było w tej chwili jednak bardziej legalne i bezpieczne i na tym mieli się skupić. Pierwsza wariacja zaklęcia zadziałała, podobnie jak druga. Max był nieco zdziwiony, że jeszcze nie rozjebał pałacu, ale był to przecież zaledwie początek. Wszystko mogło się jeszcze spierdolić. -Można? Widzisz, mówiłem, że nie umiem w zaklęcia. - Z zainteresowanie słuchał tego, jak Feli tłumaczył mu, że kontrola przepływu magii jest możliwa. Nigdy specjalnie się tym nie interesował. Jeżeli zaklęcie wychodziło, to czuł się dobrze, a jak nie... No cóż, nie było tajemnicą, że z różdżką nie radził sobie tak dobrze jak z kociołkiem.
-Jak tak myślę, to trochę ma to wspólnego z magią żywiołów, prawda? - Zapytał łącząc ze sobą poprzedni efekt i obecny. Woda, rośliny, chmura trucizny... To ostatnie może nie do końca pasowało, ale Solbergowi średnio ten fakt przeszkadzał.
-Oho! Brzmi dobrze. Dawaj, co tam masz. - Zajebista zabawa, pod warunkiem, że czar się uda. Tego jednak nie powiedział na głos. Nie chciał się źle nastawiać, ale jednak nie do końca wierzył, że kolejna próba mu się uda. I tak już dziwnym było, że dwie poprzednie wyszły naprawdę dobrze.
-Łacina przyjacielem zaklęciarzy. Kto by pomyślał, że głupie słowo może zrobić taką różnicę. - Uśmiechnął się lekko, bo sam posiłkował się tym martwym językiem, gdy nazywał Lucasa i swój eliksir. W ich wypadku była to jednak czysto kosmetyczna kwestia, nie to co podczas tworzenia prawdziwych czarów.
-Oczywiście, że gotowy. Pokaż co tam masz! - Zachęcił go, cholernie ciekaw tego, co tu się zaraz wydarzy. Zamysł znał, ale nie wiedział jakiego wykonania ma się spodziewać. Obserwował więc w pełnym skupieniu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptyPon Sie 09 2021, 12:27;

Trudno było odmówić uroku tego, co sobie zrobił na ramieniu Max. Część osób odtrącało właśnie zdobienie ciała w taki sposób; przejawiając się jako deprawacja i ogólny brak szacunku dla samego siebie. Lowell wiedział jednak, iż ludzie są różnorodni, w związku z czym nie widział w tym niczego złego. Wbrew pozorom temat go bardzo zaintrygował, a więc nie bez powodu spoglądał na partnera z widocznym zaintrygowaniem, jakoby tęczówki wpajając w te zmiany, które zaszły na jego ciele. Nie tylko na tatuaż, ale też na to, że w sumie część rzeczy powracała do względnie normalnego stanu. Wiadomo, nie aż tak, ale trudno było nie zauważyć, że pewna część rzeczy podlegała swoistej stabilizacji. Jakby oskubane wcześniej skrzydła ponownie zarastały się piórami, nadając ponownego, wcześniej widocznego uroku. Role się odwracały nieustannie, tak samo jak możliwość zyskania czegoś nowego, a także i stracenia.
- Wiesz, po co oddawać krew, skoro można ją wytworzyć i przetoczyć? - lekko się uśmiechnął na tę niedogodność wynikającą ze stworzenia na swoim ciele tatuażu. Był intrygujący, ciekawy, poniekąd zastanawiający, w związku z czym nie bez powodu Lowell czuł się w jego otoczeniu wyjątkowo dobrze. Nie odtrącało go to, a czysta ciekawość, połączona z tym, że jednak nie narzekał na dziary i potrafił je zrozumieć, dawały naprawdę niezwykłą mieszankę. Poza tym, jak to wcześniej powiedział: jego ciało, jego decyzje. I nawet jeżeli coś by mu się nie spodobało, liczyło się przede wszystkim to, by jego facet czuł się z tym zgodnie ze sobą, a nie... z chęcią zmiany czegoś, co początkowo jawiłoby mu się jako dobre, a potem zbrzydły. Ludzie uwielbiają psuć wiele rzeczy, a Felinus ostatnio podchodził do życia jako do czegoś, na co nie można się denerwować. Gdzie zmiany, te gorsze lub lepsze, należy przyjmować, choć wiadomo, nie zawsze jest to możliwe.
Na kolejne słowa wyszczerzył się szeroko, pozostawiając partnera w swoistej niepewności. Oczywiście go nie pojebało na tyle, by wytatuować sobie jego mordę na plecach czy gdziekolwiek, aczkolwiek plan jakiś miał. Nie wiedział, jak podejmie się jego realizacji, ale był poniekąd dumny z tego, że to właśnie Solberg postawił pierwszy krok w tym temacie. Może #jebaćwróżo jawiło się jako oczywiste, ale jeżeli chciał przyozdobić własne ciało, zamierzał to zrobić w ten dobry sposób. Na pewno takiego napisu później czy prędzej zacząłby żałować. Coś, co jawiło się jako wewnętrzna siła, już dawno znajdowało miejsce pod kopułą jego czaszki.
Słowa dotyczące tego, że to brzmi jak bajeczka, może były prawdziwe. Mimo to, jeżeli miałby taką możliwość, chciałby, by w razie znalezienia się w takiej sytuacji, to po prostu zadziałało. Może podchodził do tego dość optymistycznie, ale trudno o inny scenariusz, skoro starał się pogodzić z własną, bardziej wrażliwą stroną. Pod tą skórą, pod mięśniami, gdzieś czaiła się dusza już mniej skrzywdzonego, ale nadal istniejącego dziecka. No dobra, może nie dziecka, ale kogoś, kto jednak dużo przeszedł i wreszcie trzeba było się ogarnąć. Zamiast podstawiać kłody pod nogi samemu sobie - oddać się znajdowaniu jak najlepszych rozwiązań danego problemu. I chociaż czasami było to wyjątkowo trudne do przełknięcia, to wiedział, że innego rozwiązania po prostu nie ma. Zauważył jednocześnie przemilczenie komentarza, a samemu, jakoby chcąc wesprzeć partnera, pogładził go dłonią po ramieniu. Specyficznie, charakterystycznie, z pełnym zaangażowaniem, które był w stanie z siebie wydobyć. Nie. Nie wydobywał, a po prostu pozwalał temu wypływać.
- Nie dziwi? Czemu cię to nie dziwi? - zastanowił się na krótki moment, nie przylepiając sobie łatki potencjalnej krwi ślizgońskiej we własnych żyłach, która raz po raz, zgodnie z uderzeniami serca, wędrowała po organizmie. Wbrew pozorom reprezentował wiele domów, nie do końca przynależąc tylko do jednego. Ale to właśnie stanowiło jego główną siłę; wcale nie musiał się odznaczać jedną, dominującą cechą. Być może dlatego Tiara Przydziału uznała, że Hufflepuff będzie dla niego najlepszym miejscem, nawet jeżeli podziały te nie mają żadnego większego znaczenia. Bo tam mógł być po prostu sobą, choć parę lat zostało mu perfidnie odebranych. Na kolejne słowa się uśmiechnął niepewnie, pokręcił głową, odwrócił wzrok. - Taa... wolałbym wyjść z tego cało. - to specyficzne podniesienie kącików ust do góry wynikało z tego, że sobie wyobraził tę scenę, gdzie obydwoje konają na podłodze i jakoś... niespecjalnie mu się chciało w to brnąć? - Początkowo może być trudno z celnością, ale potem dasz sobie rady. Poza tym, jakby nie było, to dość cenna lekcja. - przeszedł na temat strzelnicy, nie wiedząc, że w sumie takie coś do niego pasowało. Po prostu robił to, co uważał za słuszne. Nie ograniczał się; jeżeli chciał korzystać z mugolskiej broni, to po prostu z niej korzystał, a jeżeli miał zamiar tchnąć własne hobby w wykończeniówkę (dom nadal wymagał renowacji), to po prostu się tym zajmował. Minusem tego było to, że koniec końców trudno odnaleźć takiej duszy miejsce w tym dziwnym, krnąbrnym świecie, gdzie nie wszystko jest takie kolorowe, jak mogłoby się z początku wydawać.
- Tak, to wymaga ścisłej współpracy z różdżką. - lekko się uśmiechnął, gdy okazało się, że mógł przekazać coś cennego. - I ogólnie nastawienia, kontroli przepływu magii z sygnatury. Mogę cię kiedyś pouczyć, bo to się naprawdę przydaje. - sam wiedział, że chociażby zaklęcia defensywne zależały od tego, kogo chciał chronić i dlaczego, to o tyle jednak nie zawsze musiało to współgrać z innymi osobami. Mimo wszystko miał nadzieję, że jeżeli Max zdecyduje się na zyskanie pomocy pod tym względem, to ten zgłosi się właśnie do niego. Dopiero, gdy zaczął zauważać, że różdżka nie jest tylko narzędziem, a tworem, który naprawdę musi współgrać we wspólnym tańcu, szło mu znacznie lepiej. Oczywiście nie uważał siebie za mistrza pod tym względem, ale gdy zauważył tę zależność - przede wszystkim wynikającą ze zmiany stanu psychicznego - silniejsze uroki nie sprawiały mu większych problemów. - Tak, ma to trochę wspólnego z magią żywiołów. Runy posiadają swój elementarny odpowiednik i oparłem się na konwersji magii runicznej na magię żywiołów. Celny strzał! - trudno było nie utrzymać podniesionych kącików ust w górze, skoro temat ten go interesował, no i o takie rzeczy wypytywał jego facet. Dodatkowo cieszył się, że go widzi całego i zdrowego, w związku z czym nie potrafił podchodzić do niego w ten zarezerwowany sposób. Z uśmiechem, z widocznym ciepłem w ognikach tańczących radośnie poprzez źrenice.
- Ogólnie nie ma co się dziwić, no ale... - język martwy pozostawał głównym w czasach średniowiecza, pochodząc bezpośrednio od starożytnych sentencji, co nie było niczym nowym. To z nich czarodzieje od wieków czerpią potencjał magiczny, więc koniec końców jakoś musi się to udać, prawda? Nic dziwnego, że dłoń zacisnęła się bardziej na ostrokrzewie, z którego wykonany został drewniany patyczek, uznawanym za drzewo ochronne. Tworzenie prawdziwych czarów wymagało odpowiedniego wyważenia, akcentacji, przekierowania mocy, a przede wszystkim chęci. Braku poddawania się po jednej, nieudanej próbie - jak to miało miejsce w jego przypadku. Westchnięcie, prosta próba, brak jakiegokolwiek stresu, skupienie się na runie umiejscowionej na podłodze. Byleby nie wysadzić połowy pałacu w powietrze. - Relinite. - z różdżki, gdy użył standardowego chwytu, nie wydobyło się nic, poza oczywiście głupotą z jego czaszki. Skrępowany zaśmiał się w kierunku cholera wie czego, wykonując młynek oczami. Najwidoczniej coś pokićkał, ale nie wiedział, co kompletnie. Wymowa wydawała mu się okej, ale może coś w niej spartaczył? Albo poprzez zły ruch kijkiem? - Okej, chyba nie wyszło, zjebałem sprawę, spodziewaliśmy się fajerwerków, otrzymaliśmy gówno. - to pełne skupienie partnera było na nic, skoro koniec końców w pomieszczeniu panowała cisza. Mimo to musiał skupić się teraz na jak najbardziej perfekcyjnej wymowie i innym chwycie - skoro pracował z runami, to te wymagały specjalnego traktowania. - Jeszcze kolejna próba, MOŻE teraz wyjdzie. - prychnął i przygotował się do ponownego rzucenia - miejmy nadzieję - sukcesywnego.

Kostki:

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4231
  Liczba postów : 11854
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptySro Sie 11 2021, 13:55;

Kostka: 7 JebaćWróżo - Ukryty Pokój  3831175897

Dla Maxa tatuaże zawsze były po prostu ciekawą ozdobą i choć nigdy specjalnie nie uważał, że sam sobie jakiś sprawi, tak teraz czuł się z tym kompletnie naturalnie. Czasy się zmieniały, a wraz z nimi postrzeganie ingerencji w wygląd własnego ciała. Oczywiście ekstremalne zmiany wciąż wywoływały szok i niedowierzanie, ale pojedynczy tatuaż raczej nikogo już nie dziwił.
-A to też prawda. Chociaż nie każdy to potrafi, wiesz kocie? - Wyszczerzył się, bo oczywiście nie było tajemnicą, że mistrzem w podobnych akcja nie był i raczej nie zapowiadało się na zmianę tej sytuacji w najbliższym czasie.
Gdyby Feli wytatuował sobie jego mordę, Max osobiście by mu chyba zdarł ten tatuaż razem ze skórą. Co jak co, ale jakieś granice istnieć musiały, a to było grubo ZA tą niewidzialną linią, której przekraczać według Maxa się nie powinno. Może i doceniłby gest, ale zdecydowanie by go nie pochwalał.
Sam oczywiście skorzystałby z podobnego poświęcenia, gdyby miało to uratować kogoś bliskiego, ale sama nazwa jakoś go odtrącała. Nie uważał tego za adekwatne. Brzmiało to w jego mniemaniu co najmniej śmiesznie i ciężko było mu pozwolić, by te słowa wypłynęły z jego ust. Magia poświęcenia była zdecydowanie lepszą nazwą według Solberga i tego zamierzał się trzymać.
Uśmiechnął się delikatnie na ten gest, wciąż jednak zostawiając to wszystko bez komentarza. Był młody, nawet bardzo młody i jak na swój wiek osiągnął już naprawdę wiele wprowadzając na rynek własny eliksir wraz z przyjacielem. Niestety jego ambicje sięgały zdecydowanie wyżej i nie zadawalał się tylko tym. Miał wiele pomysłów i gdy dzielił się nimi z innymi, a ci uważali je za wartościowe, chciał w to brnąć szukając jakiegoś spełnienia.
-Bo jesteś cholernie ambitnym pracoholikiem, który nie zbiera jabłka z ziemi jak może zgarnąć ich cały kosz włażąc na sam szczyt drzewa. - Wyszczerzył się, bo była to w jego mniemaniu szczera prawda. Tutaj byli naprawdę podobni, co jednocześnie mogło być plusem jak i problemem ich rodzącego się związku.
Obydwoje chyba chcieli wyjść z tego pomieszczenia cali i zdrowi. Nie po to Max wracał z Meksyku, by zaraz potem skonać przez własną głupotę, choć to byłoby iście w stylu byłego ślizgona. Skoro jednak dało się uniknąć takiego scenariusza, nie było sensu na siłę w niego brnąć.
-Praktyka czyni mistrza, czyż nie? - Skomentował tylko, bo wszystko początkowo mogło być problematyczne, ale gdy poświęciło się na to wystarczająco dużo czasu, początkowe trudności znikały gdzieś ustępując miejsca doświadczeniu i odpowiednim ruchom wyuczonym poprzez wiele prób i porażek.
-Dzięki, ale to chyba nie dla mnie. Wystarczy mi, że zaklęcie zadziała, resztą niech zajmą się specjaliści. - Nie chciał marnować czasu partnera na coś, co uważał, że i tak przyniesie porażkę. Kontrola przepływu magii brzmiała jak coś naprawdę zaawansowanego, a Max kompletnie nie był kimś, kto wpisywał się w szablon wytrawnego zaklęciarza. Nawet za dobrego się nie uważał, więc nie pchał się też w bardziej skomplikowane techniki. Zresztą, nawet specjalnie go do tego nie ciągnęło, a w obecnej sytuacji wcale nie potrzebował magii.
-Konwersja magii runicznej na magię żywiołów... - Powtórzył nieco zamyślony, próbując sobie przypomnieć wszystko, co wiedział na temat wykorzystania run w różnych dziedzinach magii. Sam akurat tego nie potrzebował, ale przeglądając liczne księgi związane z tym tematem nie raz natknął się na jakieś interesujące wzmianki. -No tak, to ma głęboki sens szczególnie patrząc na historię Skandynawii i korzenie run. Ludy północy zawsze były dość ściśle związane z żywiołami. Szczególnie z ogniem i wodą. - Mitologia Skandynawii opierała się bardzo mocno na potworach związanych z żywiołami, a ich tradycje mocno łączyły się z ich wykorzystaniem. Nic więc dziwnego, że taka konwersja nie tylko była możliwa, ale i dość potężna.
-Trochę nie ma, ale jednak wielu starożytnych magów wywodziło się chociażby z Grecji, a nie ma zbyt wielu zaklęć opartych na tym języku. Czy się mylę? - Nie był może mistrzem historii magii, ale coś tam przez lata zdołał się dowiedzieć i cholernie go to interesowało. -Myślisz, że wszelkie starożytne zaklęcia mogły zostać przetłumaczone na łacinę? Ktoś zobaczył większy potencjał tego języka i po prostu zadał sobie trud, by to wszystko pozmieniać? - Szczerze był ciekaw tej kwestii. Uniwersalizacja zaklęć mogła być naprawdę przydatna, ale wymagała też z pewnością lat tłumaczeń i modyfikacji poszczególnych czarów. Max chętnie cofnąłby się w czasie i zobaczył, jak dane uroki powstały i działały oryginalnie. Może były o wiele potężniejsze, a może miały kompletnie inny efekt?
Patrzył z napięciem na Felka, który właśnie zbierał się za demonstrację modyfikacji, jaką chciał do zaklęcia wprowadzić. Max uważał, że jest to naprawdę przydatny i praktyczny pomysł, więc chciał na własne oczy zobaczyć, jak będzie to działać. Niestety. Próba okazała się nie być owocną.
-Na spokojnie. Przecież nie od razu Morsmorthis wymieszano. Teraz na pewno Ci się uda. - Pogładził go po ramieniu, jakby dodając nieco otuchy i wsparcia. Sam nie wiedział ile dokładnie pracy wymagało takie stworzenie zaklęcia, ale domyślał się, że w chuj dużo. Odsunął się na kilka kroków, dając Lowellowi przestrzeń do swobodnego rzucenia zaklęcia i po raz kolejny czekał na to, co się wydarzy.



______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8




Gracz




JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  EmptySro Sie 11 2021, 15:46;

Pewne rzeczy szły z duchem czasu. Kiedyś tatuaże wiązały się w większości z koniecznością bycia przestępcą, jako że powiązane były znakowo jednocześnie z działaniem poszczególnych ugrupowań, tych mniej legalnych oczywiście, na danym terenie. Teraz każdy może przyozdobić własne ciało w taki sposób, jaki mu się to podoba - oczywiście zgodnie z posiadanym przez tatuażystę doświadczeniem. Mimo to ten, u którego był jego ukochany, nie spartaczył roboty, wręcz przeciwnie. Kojot znajdujący się na ramieniu miał specyficzny urok. Lowell nie mógł od niego wręcz oderwać wzroku, ale musiał koniec końców powrócić na miano rzeczywistości, wiedząc, że są tutaj dla innych, bardziej konkretnych powodów. 
- Czyli co, sprzedaż krwi na czarny rynek? I to mi się podoba! Nie no, wiem przecież. - zaśmiał się, wydobywając z siebie zlustrowanie partnera tymi ciepłymi, najcieplejszymi tęczówkami. Czekoladowymi, w których kryła się ta charakterystyczna nuta, dostępna na wyciągnięcie ręki tylko i wyłącznie dla niego samego. Lubił go obdarowywać tymi uczuciami, a wraz z każdym dniem było to naturalne, wręcz automatyczne, kiedy dłonie sięgały po jego palce, by je opleść wraz ze swoimi. Jakoś nie potrafił tego powstrzymywać - koniec końców tęsknił za nim, no i też, martwił się. Początkowe zdenerwowanie przerodziło się w troskę, a troska - w spotkanie, którego nie potrafił sobie odmówić. Wbrew pozorom nie potrafił trzymać w sobie gniewu zbyt długo, w szczególności, że to dotyczyło ich związku. Tego, jak mogą w sumie spędzić ze sobą czas, a ciągłe noszenie w sobie negatywnych emocji tak naprawdę tylko odbijało się czkawką - wiedział o tym doskonale.
Bez wątpienia wytatuowanie sobie mordy przechodziło wszelkie możliwe granice, zacierało je wręcz, więc koniec końców nawet o tym nie pomyślał. Być może to, o czym pomyślał początkowo Maximilian, było strzałem w dziesiątkę, aczkolwiek na razie chciał zachować to dla siebie. Plan miał, posiadał, parę studiów znał w Londynie, więc nic dziwnego, że narodziła się taj jedna, specyficzna myśl, której nie zamierzał sobie odmówić. Wbrew pozorom nie musi być okazji, by korzystać z uroków zdobienia sobie ciała - inaczej, niż początkowo w tej kwestii zakładał.
Pogładził go zatem po ramieniu, opuszki palców snuły po skórze z troską i czułością, a wiele pytań znajdowało się pod kopułą czaszki. Chłopaka posiadał niesamowicie zdolnego, niemniej jednak jego brak wiary w siebie decydował koniec końców o efektach, jakie mógł osiągnąć. Martwiło go to szczerze, bo o ile każdy z nich się zmieniał, to właśnie Solberg zdawał się poczynić, od roku prawie, kroki do tyłu. Nie wiedział jednocześnie, jak mu pomóc, ale też, przypominając sobie ich rozmowę, wiedział doskonale, że związek nie polega na jednostronnym braniu i dawaniu. Wbrew pozorom ich rola polegała na tym, by wzajemnie okazywali sobie wsparcie, a też, jako że się martwił - jak na niego przystało - nie chciał, żeby wszystko potoczyło się w znacznie gorszym kierunku. Z syreniego eliksiru był cholernie dumny, a raczej z tego, że udało się go wynaleźć właśnie jego partnerowi; żałował tylko, że ten nie uważał tego za coś wyjątkowego. Bo dla niego to było - przecież ile osób w jego wieku decydowało się na takie rzeczy?
Spojrzał w jego stronę, skierował dłoń, przybliżył się i położył ją lekko na policzku, nie mogąc jednak ustami sięgnąć czoła; nie bez powodu zatem pocałował jego podbródek, głaszcząc opuszkami raz po raz miękką skórę, która znajdowała się pod nimi. Te słowa, które wystosował, cholernie poprawiały jego własną samoocenę, z czym nie zamierzał się specjalnie kryć. Raz po raz wszelkie zagubione kosmyki przekładał za ucho, czując ciepło rozchodzące się po całej klatce piersiowej. Jeżeli tak to wszystko miało wyglądać, to chciał, by takie chwile trwały może nie wiecznie, może nie długo, ale zdecydowanie częściej. Bez żadnych konfliktów interesów, bez widocznych problemów. By wszystko szło w naturalnym rytmie, jakoby serca łączyły się i ulegały synchronizacji. - Nie zaprzeczę, ale od kogoś muszę brać przykład. - zaśmiał się cicho pod nosem, by tym samym się odsunąć niechętnie, muskając krótko jego wargi, wszak nie mógł się przed tym gestem powstrzymać. Czuł się po prostu świetnie, humor mu ewidentnie dopisywał, wargi wyginały się w uśmiechu, dołeczki ukazywały poprzez tego typu podniesienia kącików ust. - Teoretycznie tak, w praktyce... to różnie bywa. - odpowiedział na jego słowa, spoglądając uważniej w kierunku Maximiliana, słysząc jego kolejne słowa. I tym samym przechylił głowę niczym zaintrygowany czymś pies, nie mogąc powstrzymać tego odruchu. Dopiero po paru sekundach się otrząsnął, przypominając sobie, że nie powinien tak reagować.
- Jakbyś zmienił zdanie, to wiesz, gdzie się zgłosić, kotek. - wymruczał, bo wiedział, że nawet podstawy mogą się przydać, a intuicja podpowiadała mu, że to nie jest do końca odpowiednie wytłumaczenie. Nie znał prawdziwych powodów, ale im dłużej opierał się na wewnętrznym głosie rozsądku, zamiast na czystej, czarno-białej logice, tym bardziej zauważał, że Max uwielbia skrywać się do cienia. Unikając czegoś, co może... nie wypalić? Nie wyjść? Nie wiedział, ale tak to dla niego wyglądało. I niezmiernie martwiło - zresztą, kogo by nie zastanawiały takie rzeczy? W szczególności, że jednak interesował się życiem bliskiej mu osoby, nie wchodząc z butami, a zamiast tego po prostu stając się jego częścią.
- Tak, ale w kwestii run to właśnie Isa i Hagalaz wydają mi się być najbardziej powiązane z tymi terenami. - mruknąwszy, oparł się wygodniej o kanapę, by tym samym przyłożyć palce do własnego podbródka, po którym sukcesywnie zaczął poruszać opuszkami, pokazując własne zastanowienie. - Lód, grad, ochrona przed czarną magią. Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że te runy najbardziej odnajdowały się jako uniwersalne. Może intuicja mnie zawodzi. - sam nie wiedział, czemu to powiedział, aczkolwiek nie mógł odmówić sobie jednej, ważnej rzeczy - każda runa miała jakieś swoje znaczenie. Mniej lub bardziej widoczne, powiązane były również z historią skandynawską. - Ogień ma tylko jedno odzwierciedlenie, w Fehu, woda też tylko jedno - z Laguz. - dopowiedział jeszcze, na krótki moment przenosząc wzrok na notatki, gdzie znajdowały się informacje dotyczące zaklęcia Relinite. Być może miało to prawo się udać, a być może... wręcz przeciwnie. Wymagało to sporego skupienia, czasu spędzonego nad notatkami, a zamęczanie się przez kilkugodzinne maratony wcale nie odbijało się zbyt dobrze na zdrowiu młodego już mężczyzny. 
- Wiele rzeczy z tamtego okresu uległo spłonięciu, tudzież zniszczeniu. Istnieją starożytne zaklęcia, ale powiązane one były głównie z czarną magią... albo tylko takie kojarzę. Kompletnie nie znam przyczyny, ale być może dlatego, gdyż moralność wtedy jeszcze nie wyniosła się w prawie do tego stopnia, by karać za jakieś procedery. - wzruszył ramionami, spoglądając uważnie w te piękne, szmaragdowe oczy, które niosły ze sobą naprawdę wiele dobrego. A przede wszystkim wnosiły do jego życia to, czego nie miał okazji nigdy doświadczyć. I wbrew temu, jak początkowo miał problem z akceptacją samego siebie, teraz bez problemu był w stanie powtarzać słowa, które miały miejsce na początku ich rozmowy. Mimo to nie rozmarzał się, dostrzegając jednak ten pewien szczegół, który był dla niego bardzo miły. - Poza tym, Rzymianie przyswoili osiągnięcia Greków. Nie zdziwiłbym się, gdyby były one w pełni przetłumaczone. - obrócił parę razy drewnianym patyczkiem, który tylko czekał na możliwość rzucenia jakiegokolwiek czaru. Mogło pójść dobrze... a mogło pójść również źle. Musiał się w pełni skupić, dlatego nie bez powodu pierwsza próba się nie udała. A przynajmniej tak podejrzewał; na gest pogładzenia po ramieniu lekko się uśmiechnął. - Wiem, jestem tego świadom. - powiedział z pozytywną nutką w głosie, skupiając się w pełni na rzuceniu zaklęcia potrafiącego rozpieczętować runy - w czystym założeniu. Druga, kiedy to skierował patyczek w kierunku runy znajdującej się na ziemi, również niczego nie wniosła.
- Dobra, to chyba wina ruchu różdżką... - ponownie wydobył z siebie kolejną próbę, by tym samym obserwować, jak jasna wiązka światła opuściła rdzeń, ale nie wydarzyło się nic poza tym. - Patrz, udało się! No dobra, może nie z wymaganym efektem, no ale... coś tam było, nie? - testował ponownie, kolejno, osiągając tylko i wyłącznie mierne efekty, wręcz nieprzydatne. Nic dziwnego, że po paru porażkach postanowił położyć własne ręce na biodrach, zastanawiając się nad tym, co szło nie tak. - Dobra, wiesz co? Muszę nad tym pomyśleć bardziej, więc w sumie chodźmy się gdzieś przejść, pozostawiając uprzednio rzeczy w pokoju. Jak nie wychodzi, to nie wyjdzie. - prychnął z rozbawieniem, zbierając wszystkie notatki, by następnie, gdy wszystko było w miarę uporządkowane, objąć partnera w talii jedną dłonią - lewą - i tym samym wyjść z pomieszczenia. Tęsknił za nim przez te parę dni.

Powrót do góry Go down


Sponsored content

JebaćWróżo - Ukryty Pokój  QzgSDG8








JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty


PisanieJebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty Re: Ukryty Pokój   JebaćWróżo - Ukryty Pokój  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ukryty Pokój

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: JebaćWróżo - Ukryty Pokój  JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Arabia
 :: 
Miasto
 :: 
Pałac
-