Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Koszmary Nowego Orleanu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptySro Lip 01 2020, 20:34;


Magiczny Dom Koszmaru


Położony niemalże w centrum nowego Orleanu — nieopodal brzegu rzeki Missisippi, nawiedzony dom przez większą część roku jest dla mugoli nieczynny. Właściciele otwierają go tylko z okazji Halloween oraz później w dwa weekendy listopada, ciesząc się popularnością od lat. Setki turystów przylatuje wtedy do miasta, aby wziąć udział w niesamowitej wycieczce po opuszczonym, starodawnym domu, nie zdając sobie sprawy, że za ich strach odpowiadają zaklęcia oraz prawdziwe potwory!
Dla Czarodziejów dom ten stoi otworem przez cały rok, wystarczy dotknąć krańcem różdżki furtkę i uiścić opłatę w wysokości 20 galeonów. Dom podzielony jest na trzy poziomy, każdy ma inną tematykę! Na pierwszym piętrze znajduje się "Karnawał Strachu" z motywem cyrkowym, parter domu zajmują "Najmroczniejsze Sny", a piwnica oraz tył ogrodu jest w tematyce "Powstanie umarłych". Ku zaskoczeniu wszystkich odwiedzających, na strychu znajduje się tematyczna kawiarnia oraz sklepik z pamiątkami.

Rzuć kostką, aby przekonać się na które piętro trafiłeś!
Kawiarnia jest dostępna bez rzutu.

Jeśli rzuciłeś 1 lub 6 - Trafiłeś na "Karnawał Strachu":

Jeśli rzuciłeś 2 lub 4 - Trafiłeś na "Najmroczniejsze Sny":

Jeśli rzuciłeś 3 lub 5 - Trafiłeś na "Powstanie Umarłych":
Powrót do góry Go down


Shawn A. McKellen II
Shawn A. McKellen II

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Dodatkowo : Wężoustość
Galeony : 62
  Liczba postów : 599
https://www.czarodzieje.org/t18432-shawn-a-mckellen-ii
https://www.czarodzieje.org/t18733-poczta-shawna
https://www.czarodzieje.org/t18448-shawn-i-mckellen
https://www.czarodzieje.org/t18840-shawn-a-mckellen-ii-dziennik
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyCzw Lip 16 2020, 02:18;

Wycieczka wakacyjna organizowana przez Hogwart wydawała się wręcz idealnym rozwiązaniem. Dzięki niej, mogłem nadrobić wszelkie towarzyskie zaległości, jakich się dopuściłem ostatnimi czasy, głównie przez egzaminy, do których udawałem, że się uczę. W rzeczywistości ślęczałem nad książkami i zarysowywałem każdą stronę, z nieprzyjemną myślą, że jak tak dalej pójdzie to nie zdam, a powinienem się zamiast tego uczyć. Proxima funkcjonował jako jedyny głos w mojej głowie, który nie oceniał mnie tak krytycznie, uważał, że wystarczająco umiem, by wszystko w odpowiedni sposób zdać. Najluźniej podszedłem oczywiście do egzaminu z DA, który nieciężko było mi zdać na najwyższą ocenę. Howard był zachwycony i trzymał za mnie kciuki w dalszej „karierze”, której co prawda jeszcze nie posiadałem, ale liczy się gest, prawda?
Wakacje były wyczekiwanym odpoczynkiem od ciągłej nagonki na oceny, prace domowe i tak dalej. Ja w tym roku zdecydowałem się przyspieszyć i nauczyć się jak najwięcej mogłem i udawało mi się to osiągnąć do momentu, aż nie przyszły egzaminy. Poniekąd był to też wyścig z rodzeństwem, głównie bratem, acz przez ostatnie miesiące niemalże cała rywalizacja między nami zatraciła swój „pazur”, było między nami zdecydowanie mniej spięcia. Choć zakładam, że wystarczyłaby iskra, by ponownie wzniecić pożar.
Nowy Orlean był dla mnie zaskoczeniem, nie spodziewałem się wycieczki za ocean. Na tyle dobrze, że nie było aż tak dużych różnic w języku, jedynie pojedyncze słowa i akcenty potrafiły doskwierać w poniektórych rozmowach, ale na ogół dało się komunikatywnie pogadać. Chyba, że trafiło się na jakiegoś ekscentrycznego latynosa, który ku mojemu zdziwieniu co chwile mówił coś o różnych mamach (wcale nie wynikało to z tego, że „madre” to było jedyne słowo jakie znałem w tym języku). Po przeteleportowaniu się świstoklikiem na miejsce, przydzielono nam domki i z uśmiechem na twarzy zareagowałem na współlokatorów. Nie tylko mój ulubiony partner w drużynie, Darren to jeszcze była ze mną w pokoju Gab, z którą zdołałem nadrobić w ostatnim czasie tak wiele zaległości z naszej znajomości. O ile nie zdołaliśmy za wiele porozmawiać, bo każdy z nas się gdzieś spieszył, tak zdziwiłem się nagle słysząc zrzędliwy monolog jakiejś pani za mną. Która okazała się duchem, którego na dodatek widziałem tylko ja, nawet Proxima na początku myślał, że odpowiadam mu, a nie ekscentrycznej artystce ze skrzypcami, która zdołała się na mnie obrazić po dwóch wymienionych zdaniach. Cóż, chciałem się od niej jak najszybciej uwolnić i szybko doszedłem do wniosku, że byłem jedyną osobą, która była w stanie tę istotę zobaczyć. Po pewnym czasie się poddałem i zwyczajnie ignorowałem smętliwą kobietę-ducha, oddając się widokom i spacerowi po Nowym Orleanie. Również udało mi się ukraść odrobinę czasu Gabrielle, by ją gdzieś zabrać dzisiejszego wieczora i to wyjście też miało mieć na celu znalezienie odpowiedniego miejsca. Nie znałem tutejszych okolic, ale po kilku pytaniach obcych mi ludzi, dowiedziałem się, że fajnym miejscem do zwiedzenia jak się jest tutaj pierwszy raz jest dom strachów. Uznałem to za dobry pomysł, skoro mi tak wielu tutejszych czarodziejów go polecało i wieczorem, ubrany całkowicie swobodnie, czyli w białą koszulę z rozpiętym guzikiem, krótkie jeansowe spodenki i japonki, a z mniejszych elementów ubrałem zegarek niepokazujący godzinę, bo był zepsuty, a do tego skomponowałem okulary słoneczne i uwaga, czarny septum w nosie. Kompletnie się odzwyczaiłem od noszenia kolczyków, acz uznałem, że wakacje to będzie dobra okazja do powrotu nawyku, najwyżej Gab zdzieli mnie z góry na dół za tę decyzję, niech los zdecyduje.
Słońce powoli zachodziło ku horyzontowi, kiedy zobaczyłem w oddali znajomą mi sylwetkę. Umówiliśmy się w centrum, choć jeszcze nie dosłownie przy samym domu strachów, by nie było to tak oczywiste. Zbliżywszy się, uśmiechnąłem się serdecznie do przyjaciółki i Proxima na mojej szyi również uniósł łeb i rzucił luźnym „elo”, co dla dziewczyny było zwykłym sykiem. Ruszyliśmy w drogę, pozostawiając między sobą jakiś nieznaczny dystans, zaś ja uświadomiłem sobie, że oprócz jakiegoś smalltalku, to nie mieliśmy okazji ze sobą dłużej porozmawiać o czymkolwiek.
- Jak poszły ci egzaminy? – Zapytałem, ciekaw czy musiała się do nich przygotowywać bardziej niż ja. Miałem kontynuować ten temat, gdy kolejny pisk mojego pieprzonego ducha zmienił moje zamiary.
- Mam dość dziwne pytanie… czy ty też nie widzisz tego ducha obok mnie? Bo lata ciągle za mną i nie mogę się go w żaden sposób pozbyć. – Ponarzekałem chwile na pierdzieloną artystkę, by zaraz uśmiechnąć się, by odrobinę spuścić z tonu i nie tworzyć bańki agresywności skierowanej w stronę tej pół żywej, pół martwej istoty.
W końcu zatrzymaliśmy się przy odpowiednim budynku i szczerząc się na buzi, popatrzyłem na Gabrielle.
- To tu cię chciałem zabrać na początek, co ty na to? – Zapytałem, ostatecznie dając jej możliwość wyboru, gdyby się okazało, że to jest najgorsza decyzja jaką mogłem podjąć.

@Gabrielle Levasseur
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyPią Lip 17 2020, 18:36;

Czuła się trochę jak odmieniec, kiedy inni zachwycali się Luizjaną, a przede wszystkim Nowym Orleanem entuzjazm Gabrielle związany z wakacyjnym wyjazdem słabł z każdym kolejnym ugryzieniem insektów, które chyba obrały sobie ją jako ulubioną ofiarę. Codziennie rano budziła się w gorszym nastroju i kolejnymi czerwonymi śladami; te swędziały tak niemiłosiernie, że nie potrafiła na niczym innym skupić swojej uwagi, jak chęci podrapania się. Kiedy więc Shawn w ramach poprawy jej nastroju zaproponował wspólny wypad nie wahała się ani chwili. Ostatni tydzień szkoły był naprawdę stresujący, w dodatku głowę Puchonki ponownie zaprzątać zaczął Charlie, często nawet nieświadomie jej myśli podążały ku jego osobie, co sprawiało, że zamiast odpoczywać czuła się jeszcze bardziej zmęczona. W dodatku bardzo tęskniła za towarzystwem McKellena, który przez egzaminy również nie miał dla niej za dużo czasu. Czuła, że brakuje jej nawet Proxima oraz jego charakterystycznego syku.
Jako, że było to zwykłe spotkanie, nie zamierzała ubierać się jakoś szczególnie, włożyła na siebie krótkie, jeansowe szorty oraz blado - żółtą bluzkę wiązaną z tyłu na kokardę. Pojawieniu się blondynki w centrum towarzyszył charakterystyczny trzask teleportacji, wystarczyło że przeszła dwie uliczki i od razu z oddali ujrzała znajomą postać oraz jego gadziego przyjaciela. Zakradła się po cichu, stając na palcach, by zakryć chłopakowi oczy.
- Zgadnij kto?! - rzuciła radośnie, śmiejąc się przy tym. Oczywiście Krukon nie miał problemu z rozpoznaniem z kim ma do czynienia, niemniej jednak cała scena była dość zabawna, zwłaszcza kiedy na moment zapadła cisza, jak gdyby zastanawiał się on nad odpowiedzią.
Po chwili chwili ruszyli w drogę, choć Gab nie miała zielonego pojęcia dokąd tak naprawdę zmierzają. Shawn był bardzo tajemniczy jeśli chodziło o miejsce do którego mieli się wybrać, a ona jak na przykładną przyjaciółkę przystało próbowała wyciągnąć z jego tę informację, co oczywiście zakończyło się klęską.
- Dobrze, a już na pewno lepiej niż rok także myślę, że mogę być dumna - oznajmiła, szeroko się uśmiechając, a w jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki. - A tobie? Jak egzamin z działalności artystycznej? Chyba na nim ci najbardziej zależało, co? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem, nie tylko w głosie, ale i spojrzeniu, które mimowolnie z oczu chłopaka przeniosła na jego nos w którym tkwił kolczyk. Dostrzegła go już wcześniej, jednak z każdą intrygował ją on coraz bardziej.
- Kiedy zrobiłeś kolczyk? - kolejne pytanie niewinnie wypowiedzianym tonem opuściło usta roześmianej blondynki. Sama kiedyś myślała o tym, by przekłuć sobie uszy inaczej niż klasycznie, jednak nigdy nie miała w sobie tyle odwagi.
Słysząc pytanie o ducha, to które ona sama zaledwie dzień temu zadała Lucasowi sprawiło, że zaśmiała się.
- Twojego nie widzie. Mam swojego. Każdy ma swojego - zmarszczyła w zabawny sposób czoło - Przy moim robię się od razu głodna, nigdy nie pochłaniałam takich ilości jedzenia…. Sądzę,a raczej mam taką hipotezę - zaznaczyła, unosząc przy tym palec wskazujący w górę po czym obróciła się wokół własnej osi, nie przerywając ich spaceru - Że specjalnie przylgnęły do nas konkretne duchy i wpływają na nas w specyficzny sposób - wyjaśniła, na koniec wzruszając ramionami, gdyż wciąż było to jedynie założenie.
Nie była pewna ile czasu zajęła im droga, zbyt skupiona na postaci Krukona nawet nie zwróciła uwagi na drogę którą pokonali, aż w końcu się zatrzymali. Przed opuszczonym, starodawnym domem.
- Yyy… - zająkała się, nie bardzo wiedząc co powiedzieć, gdyż wyzwalało się, że miejsce to jest nie tylko zapomniane, ale również zamknięte.
- Jesteś pewny, że to tu?


Powrót do góry Go down


Shawn A. McKellen II
Shawn A. McKellen II

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Dodatkowo : Wężoustość
Galeony : 62
  Liczba postów : 599
https://www.czarodzieje.org/t18432-shawn-a-mckellen-ii
https://www.czarodzieje.org/t18733-poczta-shawna
https://www.czarodzieje.org/t18448-shawn-i-mckellen
https://www.czarodzieje.org/t18840-shawn-a-mckellen-ii-dziennik
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyPią Lip 24 2020, 23:35;

W przeciwieństwie do przyjaciółki, zupełnie nie narzekałem na nadmiar owadów odpowiadających za najwięcej śmierci ludzi w historii ludzkości. Czasem zajrzenie do książki zaklęć użytkowych popłacało, a już sam fakt, że ja, kompletny początkujący tego typu magii, potrafiłem użyć zaklęcia, które odstraszało komary, już sprawiało, że z pewnością i blondwłosa byłaby w stanie go użyć. Jeśli miałbym szukać negatywnych stron tego wyjazdu, musiałbym się chwile zastanowić, gdyż jeszcze jako takich natarczliwych problemów nie napotkałem. No, może ten duch, który mi ciągle jęczał za uchem i chciał, bym podziwiał jej kunszt artystyczny, który nie do końca trafiał w moje walory estetyczne.
Nagła strata widoczności spotkała się z nagłym zesztywnieniem całego mojego ciała, co działo się dość często, gdy niewidzialna ręka dotykała mojej skóry, tak bardzo nieprzyzwyczajonej do bliskiego kontaktu z innym człowiekiem. Szybko jednak świadomość zaczęła pracować i jeszcze zanim się odwróciłem i przywitałem się z przyjaciółką, zachowywałem się, jakobym nie wiedział, kto stoi za tym niecnym czynem, jakim było zasłonięcie mi oczu. Gdy w końcu się odwróciłem, przywitałem Gabrielle serdecznym uśmiechem i ruszyliśmy w stronę domu strachów, gdzie zamierzałem z nią spędzić wieczór.
Szczerze powiedziawszy, brakowało mi kontaktu z Francuzką, z którą przez okres egzaminów widziałem się w ilości ograniczonej, przez brak czasu, ani wolnych myśli do spędzania razem czasu z kimkolwiek. Nie umawiałem się z nikim, ani z Annabell, ani z Freą, tak samo zupełnie umknął mi fakt, że Lucia opuszczała już szkołę i nie pożegnałem się z nią tak jak powinienem. W głowie miałem tylko jeden cel i było to pozostawanie wciąż lepszym od brata, najlepiej w każdej dziedzinie, co w rzeczywistości było niemal niemożliwe. Skinąłem głową, gdy Gabrielle mówiła o swoich odczuciach poegzaminowych, ja zaś odpowiedziałem w podobny sposób:
- Najbardziej zależało, ale i najluźniej do niego podchodziłem, byłem dość pewny swoich umiejętności. Reszta też spoko, w każdym razie zdałem. – Nie powiedziałem jej o swojej frustracji związanej z byciem gorszym bliźniakiem w większości przedmiotów, acz nie było nawet sensu wspominania tego – tak naprawdę nikt oprócz mojej siostry nie wiedział o naszej rywalizacji, która też nigdy nie została tak szczerze i otwarcie uznana za istniejącą.
Jej pytanie nieco zbiło mnie z tropu, ponieważ wręcz zapomniałem o kolczyku, który tkwił w moim nosie. Jak na zawołanie dotknąłem go opuszkami palców, jakby sprawdzając czy dalej jest na swoim miejscu i odpowiedziałem:
- W sumie to dawno temu, po prostu rzadko kiedy go zakładam. Jest okej? – Zapytałem, ciekawy jej opinii na jego temat. Wiedziałem, że mało było osób, które go pochwalało i do nich również zaliczał się ten wredny wąż, owinięty wokół mojej szyi, rozglądający się na boki, z ciekawością w oczach badając każdego mijającego przechodnia. Pogoda była sprzyjająca, słońce powoli zanikało za horyzontem, acz na niebie nie było ani jednej „niebezpiecznej” chmury. Lampy płonęły światłem, nadając miastu magiczny urok, co sprawiało, że można było zobaczyć więcej osób na ulicy niż gdy słońce wisiało wysoko na nieboskłonie, smażąc tych, którzy wybrali się w południe na obchody miasteczka.
Odetchnąłem z ulgą, słysząc jej odpowiedź na moje pytanie z duchem, najwidoczniej był to kolejny element atrakcji tego miasta.
- Dobrze wiedzieć. Twój duch najwidoczniej jest dużo przyjemniejszy w codziennym spędzaniu czasu. Mój ciągle jęczy i chce, bym podziwiał jej grę na skrzypcach, wątpliwej jakości dodam. – Zażartowałem, oglądając się za ramię, patrząc na odwróconego plecami ducha, który chciał zgrywać obrażonego. Zignorowałem to i wróciłem myślami do rozmowy z przyjaciółką.
- Pewnie tak jest. Mnie za to ciągnie do barów, choć nigdy nie byłem stałym bywalcem takich miejsc. Nie znoszę alkoholu. – Wyznałem, ciągle zastanawiając się czemu to te obskurne placówki z szyldami związanymi z byciem pod wpływem stały się dla mnie tak bardzo atrakcyjne. Przez długi czas, gdy myślałem nad miejscem, gdzie mógłbym zabrać Gabrielle, to puby były głównymi miejscami zajmującymi moje myśli.
Jej zawahanie było w pełni zrozumiałe, zważywszy, że całe to miejsce wyglądało jak opuszczony przed laty dom, o który nikt nie był skory zadbać. Pozostawiwszy samemu sobie, cały budynek zdawał się, jakby zaraz miał się zawalić, choć ja miałem tę przewagę, że doskonale wiedziałem co to za miejsce i nie musiałem się obawiać, że gdy do niego wejdę, sufit nie zawaliłby mi się na głowę.
- Jestem absolutnie pewny. – Odpowiedziałem z uśmiechem, dłonią wyszukując jej i zaciskając na niej swoje palce, ciągnąc ją delikatnie do wejścia.
Dotknąłem różdżką furtkę i włożyłem do dziurki na listy czterdzieści galeonów, zapłatę za wejście. Weszliśmy do środka i popatrzyłem na nią z nieskrywaną ekscytacją samym miejscem – byłem niezwykle ciekawy, co nas czekało w środku, skoro był to dość sławny dom strachów, o którym głośno w całych Stanach.
- Mam nadzieje, że mnie nie zabijesz za taki wybór naszego pierwszego spotkania po dłuższym czasie – zażartowałem, gdy dziewczyna mogła już sobie uświadomić co to za miejsce – może pójdźmy najpierw na pierwsze piętro, w razie „nudy” pójdziemy dalej. – Zadecydowałem i pociągnąłem ją dalej, idąc po skrzypiących schodach, które również wyglądały na spleśniałe i zniszczone.
Popchnąłem drzwi, które ze skrzypieniem ukazały nam pomieszczenie przypominające sale cyrkową. Muzyka zapełnia całe to miejsce wesołymi melodyjkami, choć w takim zestawieniu, jakie kreowało to miejsce, wcale nie dawała ona pozytywnego wydźwięku. Dreszcz przeszedł po moich plecach, ja zaś oglądałem się wokoło, szukając jakiegoś clowna, który miałby na nas wyskoczyć – co jednocześnie byłoby pewnym rozczarowaniem w moich oczach, gdyż dokładnie tego się spodziewałem po takim pokoju. Popatrzyłem kątem oka na Gabrielle jak sobie radzi i następnie moją uwagę zajęło kilka pudełek prezentowych, z którego jedno wydawało się wyjątkowe – w przeciwieństwie do reszty rekwizytów, było one poniszczone, poplamione farbą i brokatem. Reszta pudełek zdawała się niemalże idealna. Otworzyłem je i odskoczyłem z wężowym sykiem, które tylko Proxima zrozumiał jako kurwa. Z pudełka wyskoczyła wyniszczona lalka, która odrażała swoim wyglądem. Zorientowałem się, że w nagłym „ataku”, instynktownie znalazłem dłoń Gabrielle i zacisnąłem wokół niej swoje zimne palce, nieco mocniej niż poprzednio. Mój duch również krzyknął, chowając się za wielkim pluszowym niedźwiedziu, który wzrostem dorównywał mi, albo był nawet wyższy. Wolałem nie zwracać uwagi na swojego „towarzysza”, gdyż jedyne co, to mógł mnie jedynie mocniej nastraszyć. Co się okazało, lalka zaczęła przemawiać i pokazywać zepsutą rączką na walizkę, w której były przybory do szycia. Popatrzyłem to na rekwizyt, to na złotowłosą, jakby szukając odpowiedzi w tym, co powinniśmy zrobić.
- Chcesz ją zszyć? Czy olewamy to i nie ryzykujemy? Ja byłbym za tą drugą opcją, ale to tylko dlatego, że sam nie potrafię naprawić tej lalki, a nie chce pozostawiać tego zadania na twoich barkach. – Przedstawiłem jak wyglądała sytuacja. Nagle zachciało mi się palić, choć nie wiedziałem czy jest to tutaj w ogóle możliwe.
- Ewentualnie można to zrobić zaklęciem. – Dodałem, nagle olśniony, że przecież mogliśmy użyć magii i wcale nie babrać się w tym śluzie, którym była oblepiona lalka.

Kości: 1 i 1
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyNie Lip 26 2020, 11:03;

Słysząc odpowiedź dotyczącą egzaminów Gabrielle uśmiechnęła się jedynie, nie chcąc wnikać w szczegóły, gdyż dla niej podobnie, jak dla Krukona liczył się fakt, że zdała. Samo przygotowanie, które zabierało nie tylko czas, ale również myśli, których nie można było skupić na niczym innym, jak nauka wystarczająco obrzydziły dziewczynie ten temat - podczas wakacji powinien być całkowicie zakazany. Z tego też powodu postanowiła swoją uwagę skupić zupełnie na czym innym, a konkretniej rzecz ujmując na kolczyku w nosie przyjaciela.
-Jest naprawdę super - oznajmiła z pewnymi wyrazami szacunku, przy czym zmarszczyła delikatnie czoło, jakby się nad czymś zastanawiała - A jeśli chciałabym też - zaczęła obdarzając chłopaka niepewnym spojrzeniem przygryzła dolną wargę - Kiedyś myślałam, żeby zrobić sobie kolczyk, w tych miejscach - powiedziała, wskazując na krawędź małżowiny, chrząstkę tuż przy wejściu do jego środka i jeszcze jedno miejsce.
- Z tego co czytałam są to helix, tragus anti helix, ale nie jestem przekonana, bo nie wiem czy mam wystarczająco duży próg bólu - oznajmiła, wzruszając przy tym ramionami, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak bardzo się rozgadała.
- Bardzo bolało? - zapytała jeszcze i ciężko było nie dostrzec, jak bardzo interesuje ją ten temat.
Idąc ulicą skąpaną w ciepłym świetle lamp, mogli wyglądać niczym para nastolatków, która wybrała się na wieczorną schadzkę, mijający ich przechodnie uśmiechali się do nich, zupełnie ignorując syki węża owiniętego wokół szyi chłopaka. Gabrielle odpowiadała im uroczym uśmiechu, jednak unikała dłuższego kontaktu wzrokowego czując dziwny dyskomfort gdy ktoś patrzył na nią trochę zbyt długo.
- Może po prostu nie znasz się na sztuce - zaśmiała się słysząc uwagę dotyczącą ducha, które postanowił się do niego przyczepić. Oczywiście słowa Gab brzmiały absurdalnie, ponieważ na temat szeroko rozumianej sztuki Shawn posiadał znacznie większą wiedzę niż niejeden dorosły "siedzący" w tym temacie od lat. Mogła się o tym przekonać oraz o umiejętnościach Krukona podczas lekcji aktorstwa, które jej dawał.
Na uwagę dotyczącą pubów roześmiała się, bo rzeczywiście nie wyobrażała sobie Shawna jako stałego bywalca takich miejsc. Właściwie nie pamiętała by choć raz w jej towarzystwie pił alkohol, nawet podczas imprezy Puchonów wzbraniał się od niego.
- A może te duchy zostały nam przydzielone na zasadzie przeciwieństw? - zapisała, kiedy kolejna teoria pojawiła się w jej umyśle,a widząc pytające spojrzenie przyjaciela pospieszyła z wyjaśnieniami - Zobacz, ty nie lubisz pubów i alkoholu a cię do nich ciągnie, ja natomiast nie jestem zbyt dobrą kucharką, właściwie to potrafię spalić wszystko, a teraz jakby umiem coś tam ugotować. To właściwe ma jakiś sens, chyba. - ściągnęła brwi raz jeszcze analizując wypowiedziane przez siebie słowa, jednocześnie czekając na opinię Shawna.
Wciąż patrząc na chłopaka z pewną dozą niepewności w zielonych tęczówkach, zacisnęła długie palce na jego dłoni, kiedy chwycił jej rękę i ruszyła z nim do furtki. W ciszy przyglądała się temu, co robi. Dopiero kiedy uderzył w ogrodzenie różdżką, wcześniej uiszczając opłatę za wstęp dom ukazał im swoje prawdziwe oblicze. Puchonka otworzyła ze zdumieniem usta, wpatrując się w Dom Strachu z wyraźnym zaskoczeniem.
- Dom Strachu? - zapytała, jakby chciała się upewnić, że to co widzi nie jest jedynie wytworem jej wyobraźni i chłopak ma przed oczami dokładnie ten sam widok. Przygryzła dolną wargę, biorąc głębszy wdech, po czym ruszyła za Shawnem który wciąż trzymał jej dłoń; zacisnęła mocniej palce na jego własnej. Nie było tak, że się bała, jednak odczuwała pewnego rodzaju obawy, czy były uzasadnione?
- Najlepszy pomysł na randkę to nie jest - zażartowała - więc dobrze, że na niej nie jesteśmy - dodała wyraźnie rozbawiona, jednak gdy tylko przekroczyli próg domu poczuła jak wzdłuż kręgosłupa przechodzi ją zimny dreszcz, a jej mięśnie spięły się lekko. Z każdym krokiem po skrzypiących schodach miała wrażenie, że oddech strachu na karku stają się bardziej namacalny, a serce w piersi mimochodem zaczyna mocniej bić. Kiedy Krukon otworzył drzwi, wychyliła się delikatnie zza jego postaci widząc przed sobą atrapę namiotu cyrkowego. I choć jej samej tego typu miejsce kojarzyło się z czymś przyjemnym, kolorowym i pełnym śmiechu, tak teraz nie czuła żadnej z tych emocji. Dała sobie chwilę, by oswoić się z tą nową rzeczywistością oraz nieco się uspokoić. Podobnie jak uwagę chłopaka, tak i Puchonki zwróciło jedno z pudełek, które zdawało się nie pasować do reszty. W pierwszej chwili chciała pociągnąć McKellena z powrotem do wyjścia, mając jakieś złe przeczucia, jednak zanim zdołała wykonać jakikolwiek ruch, bezwiednie ruszyła z nim w tamtym kierunku.
Pisnęła kiedy z pudełka wyskoczyła brzydka laleczka.
- Nie podoba mi się to - przyznała konspiracyjnym szeptem, nie odrywając wzroku od zabawki, której błagania o pomoc wypełniły powietrze. Gabrielle przygryzła wewnętrzną część policzka przez chwilę zastanawiając się nad słowami chłopaka i choć podświadomie bardzo chciała się z nim zgodzić i po prostu sobie pójść, to sumienie i dobre serce jej na to nie pozwalało.
-Pomóżmy jej - powiedziała z dużą nutą niepewności w głosie, lecz kiedy Shawn spojrzał w jej oczy nie mógł mieć wątpliwości, co do zamiarów blondynki.
Puszczając dłoń przyjaciela wyjęła z małej walizki potrzebne rzeczy, po czym usiadła po turecku na podłodze biorąc lalkę w dłoń.
- Potrafię szyć - dodała - Poza tym nie dziwi cię, że wskazała na tą walizkę zamiast poprosić o użycie zaklęcia? - zapytała, to miejsce było dziwne i w zasadzie mogli się spodziewać wszystkiego.


wybór zszywamy laleczkę

@Mistrz Gry
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Moderator




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptySro Sie 19 2020, 23:28;

Kość na piętro: 5 Powstanie Umarłych
Kość na zdarzenie: 5 - walczę z ghulami

Słyszał coś o tym miejscu, ale nie miał jeszcze okazji się tutaj wybrać. Ponieważ zaś nie miał nic lepszego do roboty, co więcej, można spokojnie było nawet powiedzieć, że się nudził, zebrał się w sobie i wybrał się faktycznie do miasta, żeby przekonać się, czy będzie w stanie sprawdzić, jakie to koszmary kryją się w tym potwornym domu strachów, którego nie bał się ani trochę, ale który mógł być co najmniej ciekawym miejscem. Słyszał coś o tym, że trzymają tutaj prawdziwe magiczne stworzenia, czy inne cuda na kiju, więc właściwie był przygotowany na wszystko, włączając w to marudzenie Patricka, który uważał, że takie zabawy są dobre jedynie dla szczurów lądowych, a on przecież powinien wybrać się na jakieś morskie poszukiwania, do opuszczonego portu, przekonać się, co dokładnie się tam ukrywa, zobaczyć, jak to wygląda. Max jedynie machnął na to rozbawiony ręką, zanucił jakąś niemądrą szantę, a później pomachał nagle do chłopaka, którego właśnie zauważył.
- Iggy - rzucił zaczepnie, uśmiechając się kącikiem ust. Sam chciał, żeby go tak nazywać, prawda? Ciekaw był, czy Puchon już wie, jak właściwie ma na imię, czy to dalej pozostawała tajemnica, bo właściwie - brzmiało to co najmniej komicznie, ale Maxowi się podobało, dodawało jakiegoś zabawnego tonu ich znajomości. Nie musiał uważać go za przyjaciela, czy coś podobnego, Brewer miał to do siebie, że umiał bawić się właściwie z każdym i nie potrzebował jakichś głębszych relacji, żeby móc się z kimś śmiać i zaciągnąć go na jakąś zabawę, co w pełni mu odpowiadało. Czasami tylko zastanawiał się, jakim cudem Ola nadal jest w stanie z nim przebywać, skoro zaczęli swoją bliższą znajomość od całkiem niespodziewanego pocałunku, ale właściwie ani trochę mu to nie przeszkadzało, śmiał się z tego powodu, a dziewczyna najwyraźniej widziała w nim doskonałego kompana do najróżniejszych, nie do końca przemyślanych, wygłupów. Nie miał oczywiście pojęcia, jak będzie z chłopakiem, na którego właśnie wpadł, ale w końcu nie mógł sobie pozwolić na to, żeby dać mu tak po prostu spokój, to byłoby zbyt łatwe, a przede wszystkim, zbyt nudne.
- Chcesz przekonać się, jakie są największe koszmary w Nowym Orleanie? - zapytał, wskazując na dom, w którego pobliżu właśnie się znajdowali. Nie był odległy, nie był aż tak wielki, jak można było się spodziewać, ale na pewno kusił. Jak wszystko, co miało w sobie, chociaż cień niebezpieczeństwa, wyzwania, albo czegoś podobnego, a Max po prostu uwielbiał robić rzeczy, które nie były do końca normalne, czy bezpieczne. Nigdy mu to nie przeszkadzało, a skoro czuł się teraz w miarę znośnie, przynajmniej dopóki był w stanie nieustannie rzucać zaklęcia na samego siebie, by wyciszyć ból głowy, czy raz na jakiś czas, nudności, nie zamierzał po prostu odpuszczać. Gdyby Ignacy stwierdził, że nie ma najmniejszej ochoty się z nim włóczyć po jakichś tam domach strachów, pewnie jedynie wzruszyłby ramionami i poszedłby tak sam. Nie było jednak sensu udawać, że w pojedynkę zabawa będzie równie ciekawa i ekscytująca, jak w parze. Na pewno jednak nie zamierzał się przejmować odmową, bo to nie było mimo wszystko nic strasznego.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyPią Sie 21 2020, 16:22;

Piętro: 6 -> Karnawał Strachu
Zdarzenie: 3 -> Klaun

Młody Puchon nie miał zielonego pojęcia o tym, że w mieście znajduje się coś takiego, jak dom strachów, nie mówiąc już o tym, że jest zlokalizowany zaledwie kawałek dalej. W sumie to nawet gdyby był świadomy jego istnienia, to byłoby to wysoce mało prawdopodobne, aby był to jego pierwszy przystanek podczas wizyty w tej części miasta. Miał na ten dzień zupełnie inne plany. Chciał znaleźć sobie jakąś cichą kawiarnię na rogu jednej z mniej ruchliwych ulic i po prostu chłonąć otoczenie w towarzystwie kawałka ciasta i słodkiej herbaty. W końcu już niedługo mieli opuścić Luizjanę, więc musiał korzystać, póki jeszcze była okazja.
Właśnie z tego powodu, zatrzymywał się przy praktycznie każdym mijanym lokalu, przeglądając wystawione na zewnątrz menu, starając się znaleźć coś, co go usatysfakcjonuje cenowo. Jego oczy zatrzymały się akurat na spisie dostępnych ciast, kiedy usłyszał gdzieś z boku nawołujący go znajomy głos.
Odwrócił się lekko skonfundowany, jednak kiedy dostrzegł Maxa, wszelkie oznaki zdziwienia zniknęły z jego twarzy, ustępując lekkiemu uśmiechowi.
Ah. Pan Nieznajomy – przywitał się, skłaniając przed nim głową. – A może po prostu Maximilian?
Biorąc pod uwagę to, że mieli już okazję dwukrotnie się spotkać, w tym także na imprezie Ezry i Leonarda, poznanie imienia młodego Gryfona nie było takie znowuż trudne. Zwłaszcza że na przyjęciu zjawił się w towarzystwie Nancy. Krótkie śledztw na Wizzbooku dosyć szybko wypełniło resztę luk.
Słysząc pytanie chłopaka, zmarszczył lekko brwi, zerkając kątem oka na wejście do lokalu, przy którym oboje się zatrzymali. Ah, jak prosto by było odmówić i po prostu spokojnie spędzić popołudnie... Z drugiej strony, może wypadałoby stworzyć kilka nowych wspomnień, aby było co wspominać po powrocie do Hogwartu? Decyzje, decyzje.
O ile nie zaprowadzisz mnie na bagna do leża aligatorów – zastrzegł, starając się brzmieć w miarę pewnie i odsunął się od menu.
Gdy ruszyli w stronę „Koszmarów Nowego Orleanu” i Ignacy miał szansę lepiej się przyjrzeć budynkowi, przestał się dziwić temu, że do tej pory nie zwrócił na niego większej uwagi. Wprawdzie wyróżniał się dosyć znacznie przez swoje dekoracje, jednak nie był to styl preferowany przez Puchona. Po prostu nawet by nie rozważył wejścia do środka.

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Moderator




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyPon Sie 24 2020, 22:24;

Kontemplować to, co go otaczało? To zdecydowanie nie było do końca to, czym Max chciał się zajmować, wolał działać, być w biegu, a nie siedzieć na dupie i zastanawiać się nad tym, co dalej. Jasne, jemu czasem też to odpowiadało, ale można spokojnie było uznać, że jest zdecydowanie niespokojnym duchem i nie da się tak po prostu powiedzieć, żeby siedział w miejscu i zajmował się jakąś jedną, konkretną sprawą. Nawet wtedy wiercił się, jakby miał kilka lat i zero cierpliwości, co właściwie było prawdą, bo nie potrafił zbyt długo wytrzymać, czy to w jednym miejscu, czy w oczekiwaniu na coś, co dopiero miało przyjść. Nie był ani pokorny, ani nie wykazywał się cechami, jakie pewnie powinny pasować do dorosłego już czarodzieja, przypominał pod wieloma względami zdecydowanie niesforne dziecko, któremu nie było w głowie słuchanie tego, co do niego pierdolą wszyscy dookoła. Teraz zaś uśmiechał się rozbawiony, zdając sobie sprawę z tego, że jego osobowość została już przejrzana i nie ma sensu nadal się krygować, czy robić czegoś podobnego, bo donikąd to nie prowadziło.
- Za łatwo ci poszło - rzucił, rozbawiony, a jego ciemne oczy błysnęły. Chciał bawić się tą kwestią dalej, ale nie zamierzał protestować, ostatecznie przecież mogli po prostu przejść nad tym do porządku dziennego, nie musiał jakoś mocno się nad tym pochylać, czy płakać, że jednak chłopak tak szybko zdołał odkryć jego tożsamość i nie mógł się już bawić w pana nieznajomego, co było w dużej mierze dość zabawne, przynajmniej na pewnym etapie. Ostatecznie jednak wszystko dobiegło końca i jedyne, co chłopak mógł zrobić, to wzruszyć ramionami i tyle.
- Chyba takich tutaj nie mają. Stawiam raczej na upiorne rodziny, potworne dynie i diabły wyskakujące z pudełek - stwierdził jeszcze, kiedy przyjrzał się uważniej budynkowi, przed którym stali. Dla niego wyglądał koszmarnie kiczowato, ale pewnie mugolom się to podobało, tak jak i wiele innych rzeczy, które tutaj były. Dla niego wyglądało to tak okropnie, jak się tylko dało, ale chuj z tym, skoro ponoć była to jakaś lokalna niesamowita atrakcja, to zamierzał się przekonać, czy faktycznie tak jest, czy faktycznie może znaleźć tutaj jakieś jebane cuda na kiju. - Tylko nie mów, że trzęsiesz dupą - rzucił zaczepnie w stronę Puchona, zastanawiając się, co on na to. Nie wyglądał jak ktoś, kto ma panikować na widok szalonego klauna, ale właściwie to nic o nim nie wiedział, więc nie mógł wystawiać mu żadnej opinii po tym jednym spotkaniu na bagnach, jakie zaliczyli w czasie tych wakacji. Tak czy inaczej, ruszył przed siebie, sięgając przy okazji po różdżkę, bo z tego co wiedział, to tylko przy jej pomocy można było dostać się do środka, prawie jak na Pokątną, czy coś, a przy okazji jakoś nie przejmował się za mocno tym, czy ktoś zorientuje się, co on tutaj właściwie odpierdala. Z daleka jego różdżka mogła spokojnie wyglądać jak całkiem zwyczajny patyk, nie była zbyt zdobna, nie była zbyt elegancka, była po prostu prosta, dokładnie taka, jakiej oczekiwał i nie potrzebował od niej niczego więcej, skoro teraz w końcu zaczęła się sprawdzać i mógł dzięki temu zacząć w końcu zachowywać się, jak na jebanego czarodzieja przystało.

@Ignacy Mościcki

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyWto Sie 25 2020, 22:47;

Trudno było nie zwrócić uwagi na to, że chłopcy pomimo tego, że całkiem nieźle się ze sobą dogadywali, byli w dużym stopniu swoimi przeciwieństwami. Ignacy na co dzień zdecydowanie preferował spędzanie wolnego czasu na spokojnie, chociaż miał także swoją nieco bardziej energiczną stronę, która potrafiła się objawić, chociażby podczas meczów Quidditcha, w których starał się brać udział. Jak dla niego było to na tą chwilę wystarczające.
A może po prostu za słabo strzeżesz swoich personaliów – odparł rozbawiony, uśmiechając się z wyraźnym zadowoleniem.
W sumie może nie powinien się aż tak chełpić zdobyciem tej informacji? Jakby się tak nad tym zastanowić to wszedł w jej posiadanie przez czysty przypadek. Profil Maxa na Wizzbooku mało co o nim zdradzał, więc niewiarygodnym cudem było to, że w ogóle znalazło się tam jego imię. Wprawdzie miał też ustawione zdjęcie profilowe, ale przecież nie można było wykluczyć, że miał brata bliźniaka lub jakiegoś sobowtóra po drugiej stronie globu.
Na wspomnienie o możliwych atrakcjach, odetchnął z ulgą w duchu. Miał już po dziurki w nosie mokradeł i wszystkiego, co się z nimi wiązało. Był także niemalże w stu procentach przekonany, że obraz stada aligatorów czyhających na jego życie gdzieś w oddali, jeszcze na długo pozostanie w jego głowie i będzie go nękać w snach. Nie było więc nic dziwnego w tym, iż bardziej niż chętnie przystał na wymianę lokalnej fauny na kiczowate potwory. Kiedy żyło się w społeczeństwie, w którym na co dzień występowały takie maszkary jak dementory czy boginy, strach przed plastikową wiedźmą skrytą pod jakąś płachtą nie wydawał się zbytnio poważny.
Gdyby to czarodzieje otworzyli taki dom strachów, bez żadnych hamulców, to by było coś zupełnie innego. Ba, mogłoby to przyciągnąć niemałą publiczność złaknioną wrażeń. Zwłaszcza gdyby w pakiecie oprócz czarnoksiężnika był jeszcze wampir, wilkołak, goblin oraz Czerwony Kapturek. Przed taką grupą każdy by się trząsł ze strachu i szukał najbliższej drogi ucieczki. Nie kuś losu, pomyślał, podążając za Gryfonem.
Postaram się powstrzymać – odgryzł się niewinnie, również dobywając różdżki. – Ale nie martw się, w środku na pewno będą lepsze widoki.
Kiedy już udało im się wejść do środka, Ignacy zaczął cicho pokasływać od sporej ilości kurzu, która wzbiła się w powietrze po tym, jak zahaczył o jakąś zasłonkę.
Nieźle się zaczyna – mruknął, rozglądając się dookoła z umiarkowanym zainteresowaniem.
Na razie wszystko prezentowało się zaskakująco normalnie, a nawet spokojnie. Znając życie była to jedynie kwestia czasu. W końcu ludzie odwiedzający ten przybytek za coś płacili.

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Noah P. Williams
Noah P. Williams

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : gęste, rozczochrane włosy; prawa ręka pokryta bliznami
Galeony : 69
  Liczba postów : 263
https://www.czarodzieje.org/t19311-noah-peter-williams
https://www.czarodzieje.org/t19317-odyseusz#570587
https://www.czarodzieje.org/t19312-noah-p-williams
https://www.czarodzieje.org/t19320-noah-p-williams-dziennik#5705
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyCzw Sie 27 2020, 14:03;

Ostatnie dni wakacji,
późne popołudnie


Od kiedy tylko Gryfon usłyszał o mieszczącym się w centrum Nowego Orleanu domu strachów, nie mógł się doczekać, aż się tam uda. Tyle tylko, że nigdy nie było ku temu okazji: albo wypadało coś innego, albo po prostu nie było z kim pójść, a samemu byłoby trochę nudno... W końcu, pewnego dnia umówili się razem z Niko, że odwiedzą Koszmary Nowego Orleanu, jak nazywano to miejsce. I znowu - trudno było znaleźć im termin, który pasowałby im obu. Koniec wakacji zaś zbliżał się wielkimi krokami, niedługo powrót do domu i trzeba będzie myśleć o innych rzeczach, przed nimi był powrót do Hogwartu... Ostatecznie jednak udało im się ugadać na ostatni dzień ich w miarę luźnego pobytu w Luizjanie. Po obiedzie więc Noah wyruszył do miasta, aby spotkać się tu ze swoim kumplem. Stanął pod furtką i czekał, aż Niko się pojawi.

@Nikola Brandon
Powrót do góry Go down


Nikola Brandon
Nikola Brandon

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : Dość niedbały wygląd, ubranie często połatane kolorowymi materiałami. Szeroki uśmiech z dołeczkami. Świeża blizna na prawej łydce.
Galeony : 85
  Liczba postów : 104
https://www.czarodzieje.org/t19443-nikola-brandon
https://www.czarodzieje.org/t19451-telegraf#574843
https://www.czarodzieje.org/t19444-nikola-brandon?nid=14#574592
https://www.czarodzieje.org/t19598-nikola-brandon-dziennik#58259
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyWto Wrz 01 2020, 18:35;

Na pierwszy rzut oka nic nie zwiastowało zbliżającego się nieubłaganie początku roku szkolnego i związanego z tym powrotu do domu - pogoda w Nowym Orleanie nadal rozpieszczała, słońce świeciło wysoko, a dni były długie. Ulice pozostawały przepełnione tak turystami, jak i lokalnymi mieszkańcami, z kawiarni i restauracji dobiegał radosny gwar, a muzyką rozbrzmiewał chyba każdy zakątek urokliwego miasta. W powietrzu czuć jednak było pewną zmianę, atmosfera wśród obozowiczów nie była już tak beztroska jak na początku wyjazdu. Coraz częściej można było natknąć się na uczniów wertujących podręczniki, sklepy z pamiątkami przeżywały ponowne dni świetności, a temat powrotu w szkolne mury pojawiał się nawet nieproszony. Był to ostatni moment na wszystkie zakupy i ostatnie eskapady, nic więc dziwnego, że Nikola kilka ostatnich dni spędził poza pensjonatem praktycznie od świtu do nocy. Chciał jak najlepiej wykorzystać czas, który mu pozostał, upewniając się, że zobaczył wszystko, co Nowy Orlean miał do zaoferowania. Raz jeszcze odwiedził Wesołe Miasteczko, French Quarter i ulubione lodziarnie; wreszcie zapuścił się na plantacje i mokradła, rozegrał mecz w siatkówkę plażową wraz z mugolskimi nastolatkami, a także zażył kąpieli w jeziorze. Usilnie starał się nie myśleć o czekających go w tym roku egzaminach, co przez większość czasu wychodziło mu całkiem nieźle. Czasami jedynie łapał się na kiełkującym, delikatnym poczuciu winy, ilekroć w oczy rzuciła mu się okładka podręcznika lub kiedy minął się z jednym z nauczycieli gdzieś na mieście. Nie pozwalał jednak, by już teraz przejął go niepokój, który - jak się spodziewał - i tak miał przyjść wraz ze zbliżającą się sesją egzaminacyjną.
Propozycja wyjścia do domu strachów spadła mu więc z nieba - dosłownie i w przenośni, w końcu wiadomość przyniosła sowa - bez chwili wahania potwierdził zatem spotkanie, niecierpliwie wyczekując wspólnej wycieczki. Na wstęp wydał ostatnie oszczędności, które przywiózł ze sobą do Luizjany, miał więc szczerą nadzieję, że atrakcja turystyczna okaże się warta swojej ceny. Spotkał się z Noah przed wejściem i razem przekroczyli bramy rezydencji. Gdy tylko oddalili się wybrukowaną ścieżką, prowadzącą od drzwi wejściowych aż do wysokiego, wyglądającego surowo ogrodzenia, za nimi z przeraźliwym zgrzytem zamknęła się zardzewiała furtka.

-Nie ma odwrotu, co - rzucił z nutką ironii, kiedy zbliżali się do werandy. -Wiesz w ogóle, czego można się tu spodziewać?

@Noah P. Williams
Powrót do góry Go down


Noah P. Williams
Noah P. Williams

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : gęste, rozczochrane włosy; prawa ręka pokryta bliznami
Galeony : 69
  Liczba postów : 263
https://www.czarodzieje.org/t19311-noah-peter-williams
https://www.czarodzieje.org/t19317-odyseusz#570587
https://www.czarodzieje.org/t19312-noah-p-williams
https://www.czarodzieje.org/t19320-noah-p-williams-dziennik#5705
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptySro Wrz 02 2020, 20:07;

Kostki: 1,1

- Nie mam pojęcia... - odpowiedział szczerze Noah z zadziornym uśmiechem. Poczuł przechodzący po skórze dreszcz podniecenia, a w klatce piersiowej to przyjemne, masochistyczne poczucie grozy, któremu towarzyszył wzrost adrenaliny. Wyciągnął różdżkę, którą dotknął furtki, po czym obaj weszli do środka. - Boisz się? - spytał Puchona. Sam odczuwał leciutki lęk, choć był to chyba tylko strach przed nieznanym, bo przecież ten dom nie mógł wywierać na niego aż tak złowrogiego wpływu! Niemniej, trzymał różdżkę przed sobą, kiedy wchodził powoli do środka, pokonując jeden stopień schodów za drugim. Nic się nie działo, ale ten dom równie dobrze mógł wprawiać go w złudne poczucie bezpieczeństwa... W końcu, obaj byli już na górze.
- Co to... - zaczął Gryfon, ale go zatkało, kiedy zobaczył gdzie się znaleźli. - Czy to jest... cyrk?

@Nikola Brandon
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Moderator




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyCzw Wrz 03 2020, 22:05;

To też nie było do końca tak, że Max prosił się o te wszystkie przygody i to wszystko, co dookoła niego się działo, to nie tak, że właził w nie z prawdziwą przyjemnością, ale ponieważ nie umiał za długo siedzieć na dupie, zbyt mocno noszony nadzieją, że jednak coś się po prostu wydarzy. Był człowiekiem, który powinien znajdować się w ruchu, w jakimkolwiek, choćby miało to dotyczyć rzucania jakiś pojebanych zaklęć, czy gry w durne gargulki. Nie znosił pustki, nie znosił czekania, bo wtedy miał czas na to, żeby w końcu pomyśleć, a to na pewno nie było czymś, co lubił robić. Rozważania najczęściej prowadziły go do miejsc, do których za chuja pana nie chciał się dostawać, taka była prawda.
- Czyżbym pasował ci na tajemniczego księcia zamkniętego w jakimś pieprzonym lochu? - rzucił do niego zaczepnie, w gruncie rzeczy ciekaw, co dokładnie wymyśli jego kompan. Nie obchodziło go jakoś szczególnie mocno, jak dokładnie Puchon go postrzega, bo nie o to tutaj chodziło, ale mimo wszystko miło się nawet rozmawiało i Max nie bardzo chciał to wszystko spierdolić, aczkolwiek, znowu to nie było tak, że jakoś szczególnie mu zależało. To samo odnosiło się do tego całego domu strachów, który przed sobą mieli, był ciekawy, ale cóż, nie był czymś, co mogło powodować, że Max z miejsca popadał w jakąś debilną ekscytację, czy coś podobnego, ot, po prostu lokalna atrakcja, którą głupio byłoby zignorować. Zawsze ostatecznie mógł uznać, że chuja była warta, ale przynajmniej, cóż, przynajmniej będzie mógł sobie później powiedzieć, że jednak sprawdził, co się tam kryje.
- Widoki mam całkiem niezłe już tutaj - stwierdził na to, uśmiechając się do niego półgębkiem, bo chyba oczywiste było, o czym dokładnie w tej chwili mówił, w każdym razie wszystko wskazywało na to, ze nie zamierzał ukrywać tego, że uznawał swojego towarzysza za całkiem atrakcyjnego. I chuj ze wszystkim innym, ale nie mógł po prostu z dnia na dzień się zmienić, czy coś tam, nawet nie wiedziałby jak, więc po prostu zachowywał się całkiem normalnie, jak to on, nie mając właściwie niczego konkretnego na myśli, ani do niczego nie zmierzając, niczego nie szukając, bawiąc się nawet słowem, czy całą sytuacją, w której się teraz znaleźli. Ruszył za chłopakiem, rozglądając się po okolicy, po czym lekko zmarszczył nos, jakby chciał w ten sposób pokazać, że mimo wszystko nie jest aż tak zachwycony, czy podekscytowany, jak może powinien być. Właściwie, było mu wszystko jedno, ale skoro już tutaj wleźli, to mimo wszystko mógł oczekiwać, że coś się wydarzy, chyba, czy coś tam, kurwa.
- Ciekawe, czy za chwilę wyskoczą na nas jakieś pajace, które będą miały nas na śmierć wystarszyć - mruknął w stronę Ignacego, jednocześnie uśmiechając się kącikiem ust. Nie było tutaj, na razie, niczego, od czego mógłby się posrać ze strachu.

@Ignacy Mościcki

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyPią Wrz 04 2020, 22:47;

Słysząc pytanie Maxa, zamilkł na dłuższą chwilę, jakby próbował odnaleźć właściwą odpowiedź, która spełniłaby oczekiwania jego kompana.
Bycie zamkniętym sugerowałoby, że w pewien sposób coś cię ogranicza – odparł z nieco przemądrzałym uśmiechem. – Ty wydajesz się być bardziej jak siła natury. Niepowstrzymany i wolny żywioł, który wędruje z miejsca na miejsce, nie oglądając się za siebie.
Może nieco dramatyzował i umyślnie ubarwiał obraz Gryfona, który stopniowo malował się w jego głowie coraz wyraźniej z każdym kolejnym spotkaniem, jednak nie był w stanie nic na to poradzić. Mimo to wydawało mu się, że przedstawiony opis był w dużym stopniu adekwatny. A przynajmniej taki się wydawał.
Mógł być to efekt jego luźnego podejścia do życia, jednak Ignacemu zdawało się, że gdzie Maximilian nie poszedł, tam było go pełno, przez co potrafił zapewnić rozrywkę zarówno sobie, jak i osobom wokół niego. Po prostu emanował pozytywną energią i nie potrzebował jakichś wyjątkowych warunków, aby dobrze się bawić. Sprawiał, że ludzie po prostu zaczynali się cieszyć chwilą, zapominając na chwilę o swoich problemach i dając się po prostu ponieść przygodzie, jaka by ona nie była.
Robię, co mogę – parsknął cichym śmiechem.
Kąciki jego ust wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, gdy na chwilę odwrócił się do swojego towarzysza. Niewinny flirtj jeszcze nikomu nie zaszkodził, a gdyby się tak nad tym zastanowić, to ich gierki słowne nie prowadziły do niczego konkretnego, a przypominały bardziej przekomarzanie się.
Chłopak raz jeszcze omiótł wzrokiem wnętrze, gdy już się wykaszlał. Ktokolwiek zajmował się wystrojem tego wnętrza, mógł trochę bardziej się wysilić. Chociaż... Może nie powinni nawet móc tu wejść? Może trwał jakiś remont i dlatego było tutaj tyle kurzu i bałaganu? Albo to taki specjalny zabieg.
Nie. Za wcześnie trochę na to. Jesteśmy za blisko wejścia. – stwierdził, kręcąc się w te i we wte po holu. – Gdyby teraz coś wyskoczyło, tchórze by od razu uciekli, a właściciel tego... zacnego przybytku nie dostałby kasy.
Wydawało mu się to dosyć logiczne. Po co ryzykować wściekłość potencjalnych odwiedzających lub utratę cennych monet, gdy można było poczekać parę minut i uderzyć z pełnym impetem, gdy grupa nie będzie mogła się już wycofać, a jedyne co im pozostanie to kontynuowanie wycieczki z nadzieją, że szybko się skończy?
Nie mógł być w stu procentach pewny, że twórcy Koszmarów Nowego Orleanu właśnie tak postąpili, jednak on by tak zrobił, gdyby był na ich miejscu i siedział w biznesie nawiedzonych domów. W końcu kluczem do rozkręcenia tego biznesu było odpowiednie rozmieszczenie różnego rodzaju maszkar i rekwizytów, aby utrzymać względnie stały poziom adrenaliny i poprzez odpowiednio długie doświadczenie uniemożliwić zwrot pieniędzy.
Puchon podszedł do tablicy ze strzałkami, która wisiała przy wejściu na schody i starł z niej kurz, kaszląc donośnie. Ktoś tu chyba od dawna nie sprzątał. W sumie nic dziwnego sezon strachów jeszcze się nie zaczął. Był środek lata, a do jesieni było stosunkowo daleko. Co my tu mamy, pomyślał, wodząc palcem po kolejnych nazwach atrakcji.
Idziemy na górę czy próbujemy zobaczyć, co mają w ogrodzie? – zapytał, pozostawiając tę decyzję Maxowi.
Na tyle o ile był w stanie przewidzieć jego reakcje, podejrzewał, że może skończyć się na tym, że zwiedzą większość zakamarków, aby zaspokoić swoją ciekawość.

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Moderator




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyNie Wrz 06 2020, 23:45;

Max był ciekaw tego, co teraz chłopak wykombinuje, w końcu ich rozmowa zmierzała w stronę, która nie była dla wszystkich komfortowa i Gryfon doskonale zdawał sobie z tego sprawę, co nie zmieniało faktu, że po prostu próbował się dobrze bawić, że po prostu robił to, na co miał ochotę. Pewnie znaleźliby się tacy, którzy w tym momencie poważnie pierdolnęliby go w głowie, bo robił coś, co może znajdowało się w kategoriach - niestosowne. Dla Maxa nie istniały jednakże takie sprawy, wszystko było jak najbardziej możliwe i jak najbardziej dozwolone, nie zamierzał się nigdzie zatrzymywać, bo dla niego nie istniały żadne przeszkody, czy też reguły. A jeśli znajdowały się nawet na poziomie jego pojmowania, to z prawdziwą przyjemnością przekraczał je i łamał, na ile to było tylko możliwe, co w pełni mu odpowiadało.
- Niepowstrzymany żywioł? Uważaj, bo jeszcze się sparzysz - powiedział na to, a jego ciemne oczy zabłyszczały rozbawieniem. Podobały mu się te przekomarzanki, aczkolwiek nie czuł potrzeby, żeby wędrowało to gdzieś dalej, choć miał przez to wszystko wrażenie, że chce jak najszybciej wrócić po prostu do Finna. Wiedział doskonale, że chłopak nie będzie pewnie zbyt zachwycony tym, że Max po prostu wyciągnie go chuj wie gdzie, byle tylko spędzić z nim chociaż kilka chwil w samotności, ale srał to pies. Na razie jednak miał na czym się skoncentrować, a skoro już był tutaj z Ignacym, to po prostu mogli się dobrze bawić i spróbować zrozumieć, na czym polegał fenomen tego niezbyt ciekawego miejsca, które wyglądało trochę, jakby pochodziło z jakiegoś mugolskiego horroru, w którym działo się zawsze dosłownie wszystko i nic. Mogli się rozdzielić, jak w jednej z tych zacnych komedii, ale skoro już Max go tutaj zaciągnął, to nie zamierzał zostawiać go gdzieś za sobą, tak więc zerknął na niego przelotnie, a później rozejrzał się jeszcze po wejściu.
- Ciekawe, czy schody się pod nami rozjadą, czy stanie się coś równie ekscytującego - rzucił w końcu i wzruszył lekko ramionami. - Przekonajmy się co jest na górze, najwyżej będziemy spierdalać w tempie przyspieszonym do piwnicy. Chociaż założę się, że tam są jakieś mordercze sidła, czy inne gówno, z którym będziemy musieli sobie poradzić - dodał jeszcze, ale nie wyglądał, jakby się naprawdę bał, czy coś podobnego. Podobne rzeczy po prostu w ogóle go nie ruszały i mógł patrzeć na nie bez większego skrępowania, lęku, czy czegokolwiek podobnego. Zakładał więc, że bardziej się znudzi, niż cokolwiek faktycznie tutaj na niego wpłynie, ale oczywiście - mógł się mylić, w końcu znajdowali się w prawdziwym nawiedzonym domu, jak podejrzewał i zakładał, że za chwilę wylezą na nich jakieś pieprzone zjawy, żeby przekonać się, czy faktycznie są tacy odważni, czy może tylko strugają bohaterów.
- Nie mogli wcisnąć tutaj czegoś naprawdę zabójczego, bo wtedy to chuja by zobaczyli, a nie zapłatę, więc nie wierzę w to, żebyśmy mieli tutaj paść na zawał - dodał jeszcze, a następnie skierował się na schody, żeby faktycznie dotrzeć na piętro i dowiedzieć się, jakie gówna się tam czają.

@Ignacy Mościcki

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102435
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Specjalny




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyWto Wrz 08 2020, 14:17;

@Shawn A. McKellen II, @Gabrielle Levasseur

Kiedy do waszych uszu docierają błagalne zawodzenia lalki, decydujecie się ją naprawić. Kiedy zaczynacie, jest ona nieruchoma, w niczym nie przypomina przedmiotu obdarzonego jakimikolwiek magicznymi właściwościami. To dobrze - myślicie sobie. - Przynajmniej nie przeszkadza... Każde pociągnięcie igły, każdy ruch pędzelkiem zdaje się jednak przywracać lalce życie, zupełnie, jakby dzięki nim mogła złapać oddech, którego przez tyle lat nie zaznała... Z każdą przywróconą czy naprawioną jej częścią, jej wąskie usta będące w rzeczywistości kawałkiem nitki, którą też trzeba było wymienić, bo już ledwo trzymała się szmacianej główki, zdawały się coraz bardziej wykrzywiać w wyrazie kierowanego do was uśmiechu. Kiedy ostatni guzik został już przyszyty, kiedy na całej powierzchni zabawki nie było już śladu po zniszczeniu, laleczka zadrżała, a z jej oczu popłynęły łzy.
- Dziękuję... - wydobył się z niej słaby głosik, kiedy nitka na ustach rozwarła się, dając słowom możliwość wydostania się na zewnątrz. - Odłóżcie mnie, proszę, na miejsce, a będziecie mogli odebrać swoją nagrodę...

Rzuć kostką, aby dowiedzieć się, co otrzymasz
Kostki:

______________________

Koszmary Nowego Orleanu Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyWto Wrz 08 2020, 18:16;

Uśmiechnął się pod nosem na dźwięk słów gryfona. Czyż nie na tym polegał cały urok obcowania z jaśniejącym niczym najprawdziwsza gwiazda, płomieniem? Jeśli się niedostatecznie uważało i nieostrożnie stawiało kolejne kroki, można było się sparzyć i gorzko tego pożałować, jednak można było uniknąć tego losu i po prostu trzymać się w odpowiedniej odległości, nie ryzykując uszczerbku na zdrowiu, ale jednocześnie pławiąc się w cieple ognia z bezpiecznej odległości.
Ignacy nie oczekiwał żadnej konkretnej reakcji ze strony Maximiliana, a po prostu odpłacał pięknym za nadobne, nawet się nad tym za bardzo nie zastanawiając. Bynajmniej nie szukał sposobu na zmanipulowanie swojego towarzysza i osiągnięcia jakiegoś wymyślonego w głowie rezultatu, a po prostu starał się utrzymać ich rozmowę w przyjemnym tonie, pozostając w ramach wyznaczonych przez nich granic. Nie czuł potrzeby, aby je przekraczać.
A więc zrobię co w mojej mocy, aby tego uniknąć – odparł, w dalszym ciągu uważnie studiując otoczenie.
Kiedy zrozumiał, że nie znajdą tutaj już nic interesującego, ani nie otrzymają żadnej przydatnej informacji od recepcjonistki, która powinna czekać na nich przy wejściu, ale nie wróciła z zaplecza, ruszył w stronę schodów prowadzących na wyższe piętra. Na wspomnienie o ucieczce do piwnicy, skrzywił się lekko. Gdyby faktycznie musieli przed czymś uciekać, to byłaby to chyba najgorsze miejsce do ukrycia się, prawda? Szczerze wątpił, aby było stamtąd drugie wyjście. Osobiście, gdyby już miał zwiewać, to pognałby do ogrodu albo w stronę ulicy.
Cóż, niedługo się przekonamy, prawda? – spytał, pseudogrobowym tonem, wspinając się po kolejnych stopniach.
Ich pierwszy przystanek podczas tej wycieczki stanowiło oczywiście piętro numer jeden. Z początku, gdy przystąpili do zwiedzania tej sekcji, nie było nawet aż tak źle, można by wręcz powiedzieć, że niektórzy uznaliby to wręczne za całkiem klimatyczne pod pewnymi względami i byliby w stanie spędzić tu dłuższy czas, przyglądając się samym dekoracjom. W końcu nawet typowo cyrkowa, a może wręcz wesoło-miasteczkowa sceneria mogła cieszyć oko.
Ignacy posuwał się krok za krokiem, rozglądając się czujnie dookoła, licząc, że w ten sposób uniknie jakichś nieprzyjemnych niespodzianek. W tle grała wesoła melodyjka, która mimo wszystko wprowadzała element niepokoju do całego doświadczenia. Był to jednak tylko niepokój, swojego rodzaju niepewność, co do tego, co ma się za chwilę zdarzyć. W duchu cieszył się, że nigdy nie miał problemu z miejscami tego typu, jak na przykład osoby, które cierpiały z powodu lęku przed klaunami. Jak się na to mówiło? Kulofobia? Kurlofobia? Cholera, nie pamiętał.
Tak, jak potrafił zrozumieć, z jakiego powodu ludzie mogą bać się klaunów, tak osobiście nie widział w nich nic przerażającego. Przynajmniej nie w tych, które zazwyczaj można było spotkać w cyrkach. W końcu te miejsca odwiedzało całkiem spore grono dzieciaków, więc nie powinny napotkać nic przesadnie traumatyzującego. Zupełnie inną kwestią były klauny, które w ostatnich latach mugole zaczęli przerabiać na nieco bardziej straszne monstra, przypominające stworzenia wyrwane rodem z horroru i latające wśród zbożowych pól z siekierami.
W pewnym momencie dotarli do zakrętu, przy którym w najmniej spodziewanym momencie otworzył się przed nimi wielki pakunek, z którego wyleciało kilka średniej wielkości czerwonych balonów, tylko po to, aby chwilę później wybuchnąć jeden po drugim, gdy doleciały do sufitu. Z ust Puchana wyrwało się głośne przekleństwo na donośny odgłos pęknięcia balonów.
Już chcesz uciekać? – spytał, drapiąc się w okolicach ucha, które zdecydowanie nie było przygotowane na coś takiego.
Obejrzał się, aby zerknąć na Maxa. Osobiście, jeszcze się niczego jakoś mocno nie przestraszył, co zapewne było spowodowane tym, że podświadomie był przygotowany na to, że cokolwiek się tu kryło, miało na celu podniesienie mu poziomu adrenaliny. Rozsuwające się kurtyny z plastikowymi atrapami stworów, czy zawieszone u sufitu kościotrupy nie zrobiły na nim zbyt dużego wrażenia. Jeszcze...

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Moderator




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyCzw Wrz 10 2020, 22:12;

Właściwie gdyby się nad tym zastanowić, to można byłoby spokojnie uznać, że Max faktycznie jest niepowstrzymanym żywiołem. Parł przed siebie i nie bardzo zastanawiał się nad tym, co dalej, nie pochylał się nad większością spraw, część z nich omijał i pakował się prędko w tarapaty, nie wiedząc, nawet kiedy dokładnie to zrobił. Pędził przez życie i nie czuł potrzeby, żeby choćby na chwilę się zatrzymać, był niczym ogień, który spala do samego końca, problem jednak polegał na tym, że on sam również się w tym wyniszczał. W czasie tego spotkania było również wiele rzeczy, które jeszcze go blokowały, spraw, które stanowiły dla niego kajdany, jakich nie potrafił zdjąć. Wystarczył jednak jeden krok, jedno słowo, jedna decyzja i wszystko miało się zupełnie zmienić, choć głupio postąpiłby ten, który by myślał, że to jakkolwiek go zmieni. Nie był jednym z tych ludzi, którzy są w stanie żyć w całkowitym spokoju, nie był tym, który umiał siedzieć na miejscu, bez choćby jednego zająknięcia, czy zmiany pozycji.
- Nie zdziw się, jak się nie uda - rzucił jeszcze zaczepnie, a później już skoncentrował się na tym, co ich otaczało, chociaż musiał przyznać, że nie jest ani trochę przerażony, że nie jest wcale jakoś bardzo oczarowany tym, co ich otaczało, że nie jest tym szczególnie mocno podekscytowany, po prostu znaleźli się w domu strachów, wielkie mi rzeczy. Parsknął rozbawiony, kiedy tylko usłyszał ton Ignacego, a jego ciemne oczy zapłonęły rozbawione, gdy tylko doszedł do wniosku, że ich przygoda będzie po prostu w chuj zabawna, bo najwyraźniej żaden z nich nie traktował tego całego domu strachów, jak wielkiej przeszkody, z którą powinni się mierzyć, była to dla nich raczej komiczna zabawka.
- Myślisz, że mają tu mordercze tresowane lwy, czy może zabójczych klaunów? - spytał całkiem lekko, kiedy znaleźli się już pośród cyrkowej scenografii, a on musiał przyznać, że raczej się nudził. Nie był człowiekiem, którego przerażały podobne rzeczy, aczkolwiek był w stanie docenić trud właścicieli tego przybytku, którzy zrobili chyba wszystko, żeby okolica wyglądała naprawdę groźnie. Szkoda tylko, że Max właściwie cały czas robił sobie jakieś głupie żarty i zaczepiał Ignacego, starając się, żeby ta wyprawa była jeszcze ciekawsza, a przynajmniej - chociaż nieco lepsza - niż takie bezsensowne snucie się po okolicy. Kiedy w końcu skręcili i stanęli przed tym pudłem, Max uniósł brwi, gotowy do tego, by znowu rzucić głupim komentarzem, a chwilę później spojrzał na balony, jakby chciał zapytać, co tu się ma zaraz odpierdolić. Parsknął, gdy poszybowały w górę, ale potem musiał przekląć, gdy tylko rozbiły się pod sufitem, wywołując niewyobrażalny wręcz hałas, który obijał się w jego głowie w jakiś uparty i zdecydowanie pojebany sposób. Sarknął.
- O tak, jestem tak przerażony, że koniecznie muszę uciekać! - rzucił, wyraźnie rozbawiony i rozejrzał się dalej, w poszukiwaniu czegoś, co naprawdę mogłoby ich nastraszyć, ale chyba nie trafił tutaj na nic podobnego, więc ostatecznie wzruszył ramionami i skierował się dalej, kiedy doleciał do niego odgłos przypominający zwierzęta. - To mamy mordercze lwy...

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Nikola Brandon
Nikola Brandon

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : Dość niedbały wygląd, ubranie często połatane kolorowymi materiałami. Szeroki uśmiech z dołeczkami. Świeża blizna na prawej łydce.
Galeony : 85
  Liczba postów : 104
https://www.czarodzieje.org/t19443-nikola-brandon
https://www.czarodzieje.org/t19451-telegraf#574843
https://www.czarodzieje.org/t19444-nikola-brandon?nid=14#574592
https://www.czarodzieje.org/t19598-nikola-brandon-dziennik#58259
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptySob Wrz 12 2020, 13:22;

Kostki 3 (rozegram później)

Pokręcił głową, uśmiechając się butnie, jakby rzucając wyzwanie wszystkim czekającym na nich koszmarom. Raz już zdarzyło mu się być w domu strachów, co prawda w niemagicznej części Londynu, ale wspominał to jako dobrą zabawę, a nie festiwal grozy. Nie wiedział za bardzo czego się spodziewać, w końcu czarodzieje mieli dużo większe pole do popisu, jeśli chodzi o wymyślanie straszaków, czuł więc lekki dreszczyk emocji, objawiający się w większym niż zazwyczaj podekscytowaniu. Oczekiwanie na coś nieznanego, niemożność odgadnięcia, z czym właściwie będą mieli do czynienia - czy to elementy świetniej przygody? Czuł wzrastający poziom adrenaliny, kiedy przechodzili z Gryfonem przez ogromne, skrzypiące drzwi, prowadzące do wnętrza budynku. Na początku zastała ich jedynie ciemność, co zbiło chłopaka z tropu. Miał w pamięci szkaradne ozdoby, które miały wprowadzać gości w klimat, takie jak olbrzymie pająki, plastikowe kościotrupy, komiczne podobizny wampirów, w niczym nie przypominające prawdziwych istot. Tutaj natomiast nie znalazł nic takiego, jedynie schody prowadzące na wyższe piętra.
-Dziwnie tu pusto, co?
Ruszył przodem, dość pewnie stawiając kolejne kroki, aż wreszcie dotarł górę, gdzie stanął jak wryty. Przed nimi stał cyrk, ogromny, kolorowy namiot, oświetlony tak, że Niko musiał zmrużyć oczy.
-Jak to możliwe, że nie widzieliśmy go z dołu? - zapytał, nadal osłupiały przez feerię kolorów, której bodaj nie spodziewał się w domu strachów. Miejsce wyglądało tak zachęcająco, że Puchon niemal zapomniał, że weszli przecież do miejsca, które miało napawać przerażeniem.
-Choć, może mają gdzieś szczudła! - zawołał, znikając między połami materiału.

@Noah P. Williams
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptySob Wrz 12 2020, 17:29;

Gorzej. Zabójcze klauny na szczudłach, ujeżdżające dzikie mordercze lwy – skomentował z lekkim uśmiechem.
Kto wie, co się mogło kryć w zakamarkach tej posiadłości? Skoro byli w stanie zainwestować w tak duże ilości różnego rodzaju rekwizytów, to pewnie mogli też wynająć aktorów, którzy wcieliliby się w pewne role, jeśli przedstawienie na danym piętrze by tego wymagało.
Klauny zapewne też się czają w pobliżu – skomentował, nawet nie podejrzewając, jak blisko prawdy było to stwierdzenie.
Ignacy kontynuował wycieczkę, podążając za gryfonem. Kiedy już na dobre zagłębili się w sekcje ze zwierzętami, krzywił się lekko, jednak nawet się nią zająknął na temat własnej opinii o tej części domu strachów. Nie wydawała mu się ona zbyt przerażająca, na pierwszy rzut oka. Dużo bardziej pasowało do niej określenie niesmaczna. W ostatnich latach coraz częściej na światło dzienne wychodziły informacje na temat niewłaściwego traktowania zwierząt w cyrkach, bez względu na to, czy funkcjonowały one w magicznej, czy też mugolskiej społeczności. Obie grupy były równie skore do parszywego traktowania wielkich bestii, jeśli tylko można było się na tym jakoś dorobić, więc niejednokrotnie dzikie zwierzęta były zmuszone spędzić większość swojego żywota w nieludzkich warunkach.
Na jego twarzy pojawił się grymas. Pokręcił głową, starając się odrzucić od siebie tę myśl. To miał być przecież pozytywny wypad, a rozmyślanie o bestialstwie co poniektórych jednostek trudno było zaliczyć do czegoś, co było atrakcyjne i przyjemne. Było to wręcz absolutne przeciwieństwo obu tych rzeczy.
Nagle chłopak usłyszał za sobą jakiś szmer. Odwrócił się, jednak pomimo dłuższej inspekcji, nie dostrzegł niczego dziwnego, poza resztkami pękniętych i groteskowymi ozdobami. Mimo to, wiedziony przeczuciem, cofnął się kilka kroków do zakrętu, który minęli chwilę wcześniej. Był niemalże pewny, że do jego uszu dotarł dźwięk przypominający coś w rodzaju stłumionego oddechu skrzyżowanego z westchnięciem. Przedziwne. Czyżby wyobraźnia zaczęła mu płatać figle już na tym etapie zwiedzenia? Ignacy zerknął w stronę Maxa, licząc, że ten także usłyszał coś dziwnego, jednak ku jego zaskoczeniu, nie dostrzegł go w korytarzu. To mu się nie spodobało. Bardzo, ale to bardzo mu się nie podobało.
Puchon zaczął szukać kolegi, aż w końcu po przejściu kilku pokojów, zrozumiał, że się zgubił. Jak to możliwe, że mu się tu udało? Przecież to był dom! Poruszanie się po nim, nawet z tymi wszystkimi dekoracjami, nie powinno być aż takie trudne!
Świetnie, po prostu świetnie – mruknął do siebie, przechodząc do następnego pomieszczenia.
Po starciu z niedźwiedziem, kryjącym się we wspomnianym wyżej pokoju, który wyglądał, jakby coś go w połowie zeżarło, puchon potknął się o własne nogi i uderzył o pobliską klatkę. Jęknął boleśnie, masując sobie głowę. Rozglądając się dookoła, spojrzenie chłopaka utkwiło w pewnym punkcie. Zaraz kto to... Zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, wysoki klaun dopadł go i prysnął na niego czymś ze swojego kwiatka. A potem była już tylko ciemność.
Ignacy otworzył oczy. Pierwszym zaskoczeniem był oczywiście fakt, że był na zewnątrz i miał możliwość zobaczyć słońce, chowające się akurat pośród chmur. Jak on się tutaj znalazł? Podniósł się z cichym jękiem na nogi, taksując otoczenie uważnym wzrokiem. W oczy rzuciła mu się para turystów, która na jego widok od razu przeszła ze swoimi pociechami na drugą stronę ulicy, śmiejąc się przy tym nerwowo. Naprawdę wyglądał aż tak parszywie?
Nie wiedząc, co powinien tak właściwie zrobić, Mościcki zdecydował się wrócić do domu strachów. Drzwi na szczęście były uchylone, więc nie miał zbyt dużych problemów z dostaniem się do środka. Musiał przecież znaleźć Maxa, który pewnie dalej błądził po tych wszystkich korytarzach. A co jeśli ten pojebany klaun i jego dorwał?! I co ten klaun mu tak właściwie zro....
NOSZ KURWA, JA PIERDOLE – wrzasnął głośno, gdy podczas wspinania się po schodach, przejrzał się w lustrze.
Przemienił się w jakąś poczwarę! Wyglądał jak jeden z tych chorych klaunów buszujących w zbożu i napadających na mugoli w najmniej spodziewanym momencie! Co to była za chora atrakcja?! Ignacy podszedł bliżej lustra, przyglądając się uważniej swojemu nowemu wyglądami, w dalszym ciągu wyklinając głośno. Pisał się na zwiedzanie, a nie spotkanie z jakimś wariatem i ogłuszenie!

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5635
  Liczba postów : 2283
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Moderator




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptyWto Wrz 15 2020, 22:40;

- Brzmi jak jakiś pojebany koszmar - stwierdził na to i aż parsknął z rozbawienia, gdy próbował wyobrazić sobie, co właściwie miałoby się tutaj odpierdalać. Z drugiej strony, nie byłby wcale aż tak zdziwiony, gdyby zobaczył coś podobnego, ostatecznie bowiem w domach strachów z reguły znajdowały się rzeczy, które wykraczały poza jakiekolwiek pojęcie. Dlatego też nie byłby aż tak bardzo zszokowany, gdyby nagle okazało się, że faktycznie trafią na jakiegoś wściekłego niedźwiedzia na szczudłach, czy coś równie absurdalnego. Całe to miejsce sprawiało w ogóle wrażenie niesamowicie zaśmieconego, wydawało się, że panuje tutaj niezły burdel, ale Max nie zwracał na to uwagi, po prostu wędrując przed siebie i czując, że jednak się nudzi. Był pewien, że Ignacy cały czas jest gdzieś w pobliżu, ale gdy dotarł do klatki schodowej, okazało się, że chłopak jednak się gdzieś zawieruszył. Zawołał go, ale ponieważ nie doczekał się żadnej odpowiedzi, wzruszył lekko ramionami dochodząc do wniosku, że po prostu spotkają się na dole i zszedł po schodach, by przekonać się zaraz, że trafił do jakiejś jebanej piwnicy. W chuj doskonale.
Nie było tutaj co prawda niczego przerażającego, ale włóczenie się po okolicy w pojedynkę było raczej dość nudne, więc Max po prostu szukał wyjścia z piwnicy. Wszystko było tutaj jakieś pojebane, toteż nie był w stanie tak łatwo trafić na właściwe miejsce, zastanawiał się, ile będzie musiał się kręcić między tymi pajęczynami i całą resztą gówna, kiedy nagle usłyszał coś dziwacznego. Czy raczej w chuj pojebanego, żeby za chwilę dosłownie wleźć na ghule, które wpierdalały sobie radośnie szczura. Pościg zaczął się dosłownie w tym momencie, a Brewer po prostu wziął nogi za pas, bo nie zamierzał się z tym gównem pierdolić - los jednak miał zupełnie inne plany, bo ostatecznie skończył zamknięty w jakimś pomieszczeniu, gdzie prawie nic nie było i zaczął opracowywać pojebany plan ucieczki. Wezwanie pomocy nie było czymś, czym w ogóle zaprzątałby sobie głowę, więc ostatecznie przesunął komodę tak, by móc na niej stanąć, ale równocześnie tak, by móc otworzyć drzwi. Koraliki i kości wysypał na podłogę przed komodą, nieco na lewo od siebie, drzwi mając po prawej stronie, prześcieradło, czy co tam miał, trzymał pod ręką. Puszkę otworzył, dołączył ją do fantazyjnej mozaiki na podłodze, po czym przy pomocy zaklęcia otworzył drzwi. Kiedy ghule wpadły do środka, rzucił na nie trzymane prześcieradło, przeskoczył nad nimi, przy czym zdołał pierdolnąć we framugę, rozwalił sobie dłonie do krwi, ale drzwi za sobą zatrzasnął. Nie zamierzał tutaj dłużej siedzieć z tym gównem, więc pobiegł przed siebie i w końcu znalazł schody wiodące na górę. Przeskakując po kilka stopni wypadł w końcu w lobby, by ostatecznie znaleźć Ignacego, a przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nie zobaczył jego twarzy, na którą aż parsknął.
- Ale cię pierdolnęło, stary - powiedział, śmiejąc się głośno. Sam był cały brudny, w jakichś pieprzonych pajęczynach, a na dokładkę miał porozwalane dłonie i krew na policzkach, po oczywiście zdążył ją po drodze rozmazać. Nie mógł powiedzieć, żeby był przerażony, raczej rozczarowany i zirytowany, bo na pewno nie takich przygód spodziewał się po tym miejscu, musiał jednak przyznać, że przynajmniej podobało mu się to, że nie skończył jak pojebany klaun. Albo posiłek dla ghuli, to ostatecznie też było istotne. - Chyba nic tu po nas, co?
+
@Ignacy Mościcki

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8




Gracz




Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu EmptySro Wrz 16 2020, 19:44;

Gdybym ich zaskarżył, to by mi jakoś za to zapłacili?, zastanawiał się Ignacy, przyglądając się załamany swojemu odbiciu w lustrze. Nie pisał się na coś takiego! Oczami wyobraźni już widział twarze wszystkich swoich znajomych i lokatorów, gdy tylko pokaże się tak w ośrodku. Jeśli zobaczy go w takim stanie wystarczająco dużo osób, to plotki o tym będą krążyć jeszcze na początku roku szkolnego. A tego wolałby mimo wszystko uniknąć.
Słysząc czyjeś głośne kroki, odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Maxem, który... wcale nie był w o wiele lepszym stanie niż on. Nie licząc oczywiście całej przemiany w jakąś poczwarę rodem z mugolskich filmów.
Za to ty prezentujesz się jak nigdy wcześniej. Tak jak mówiłem „niepowstrzymany żywioł” – skomentował, uśmiechając się lekko.
Puchon dosyć szybko zacisnął jednak usta w wąską linię, gdy zorientował się, że biorąc pod uwagę jego obecny wygląd, nie wyglądał specjalnie zachęcająco. A próby posyłania uśmiechów na prawo i lewo, zapewne czyniły ten niecodzienny widok jeszcze bardziej komicznym. Już się nie mógł doczekać drogi powrotnej do pensjonatu. Jeśli rodzice, na których natknął się na zewnątrz mogli być jakimkolwiek wyznacznikiem tego, co go czeka, to czekało go nie lada przeżycie.
Schodząc ze schodów prowadzących na piętro, spróbował zdrapać farbę z twarzy, jednak nic to nie dało, poza tym, że policzek go rozbolał. Westchnął cicho. Cokolwiek zrobiła mu ta maszkara na piętrze, na razie wyglądało na to, że efekt był pernamentny. Świetnie, lepiej już być nie mogło.
Tak, myślę, że na dzisiaj nam wystarczy – stwierdził, taksując Maxa uważnym spojrzeniem. – Będziesz musiał zahaczyć o łazienkę. I kogoś, kto by cię uleczył, tak na wszelki wypadek.
Wolał nie oferować własnych usług w tej dziedzinie, biorąc pod uwagę, że podczas wizyty w zoo, odmówił rzucenia zaklęcia na obcego czarodzieja, nie mówiąc już o kimś, kogo jako tako znał. Wolałby nie uszkodzić przez przypadek nikogo ze znajomych. W każdym razie para studenciaków z Hogwartu opuściła dom strachów, kierując się w stronę pensjonatu. Po jakimś czasie Ignacy stwierdził jednak, że spróbuje się dostać do środka jakimś innym wejściem, aby uniknąć przysporzenia kogoś przy głównym wejściu o zawał serca, skoro efekt magii klauna wciąż nie chciał ustąpić.

z/t x2

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Koszmary Nowego Orleanu QzgSDG8








Koszmary Nowego Orleanu Empty


PisanieKoszmary Nowego Orleanu Empty Re: Koszmary Nowego Orleanu  Koszmary Nowego Orleanu Empty;

Powrót do góry Go down
 

Koszmary Nowego Orleanu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Koszmary Nowego Orleanu JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
luizjana
 :: 
Nowy Orlean
-