Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Omszałe mury

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 5703
  Liczba postów : 2291
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Omszałe mury QzgSDG8




Moderator




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Omszałe mury  Omszałe mury Empty10.07.20 13:55;

Omszałe mury

W pobliżu jeziora, po którym można pływać magicznym rowerem wodnym, znajduje się zalesiony płat ziemi. Dawniej w tym miejscu musiała stać jakaś kolejna atrakcja, ale teraz nie ma po niej śladu, został tylko kamienny murek, który pokryty jest mchem, podobnie, jak okoliczne drzewa. To całkiem dobre miejsce do tego, by zrobić sobie przerwę, może zjeść kupione wcześniej smakołyki, a może pooglądać stąd niebo. Do wyboru, do koloru, tutaj jednak na pewno nie spotka cię nic złego, a jeśli potrzebujesz odpoczynku, to siadając na murku albo trawie, na pewno poczujesz, jak otrzymujesz kolejny zastrzyk sił witalnych.

______________________

Never love

a wild thing


Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Omszałe mury QzgSDG8




Gracz




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty29.07.20 23:23;

Potrzebował odpoczynku.
Wszystko, co go spotykało wcześniej, rzutowało na jego zachowaniu. Na złość duch postanowił, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, wytknąć mu wady. Stare, sędziwe widmo narzekało przede wszystkim na jego dość niebezpieczne ostatnio wypady nocne i tym samym wiążące się z tym zagrożenia; jakby cholerna gnida nie mogła znaleźć sobie czegoś lepszego do wytykania. Do tego jeszcze wspomniał, że je tak mało, iż dziwne, że w ogóle jeszcze się jakoś porusza i na pewno nie stanowi dla nikogo atrakcyjnego rozmówcy. Nie bez powodu kroki samego Felinusa były objęte aurą zdenerwowania, a w samotności zdecydował się udać gdziekolwiek - jak się okazało, Wesołe Miasteczko nie było dla niego. Tłumy ludzi, gęstwina składająca się z ludzkich marionetek, naczyń na duszę, jak również mniej znanych osób - zwyczajnie nie czuł się bezpiecznie. Mimo dziennej pory, podczas której powinien spać, kiedy to widać było, że ewidentnie noc nie była mu ostatnio przychylna, czuł gdzieś w sercu zasiane ziarenko... niepewności? Braku jakiegokolwiek poczucia własnej wartości przez Baltasara, który wypomniał mu jego najbardziej widoczne wady? Kiedy szedł chodnikiem w miarę spokojnie, mimo swoich dość sztywnych kroków i stukotu podeszwy o płytę, kopał za każdym razem kamyczek. Ten skakał do przodu, odbijał się znacznie, by potem jeszcze raz wylądować pod obuwie - i jeszcze raz, i jeszcze raz, w nieskończoność; a raczej do momentu, w którym obiekt postanowił zniknąć między nogami innych uczestników zabaw w Wesołym Miasteczku.
Dłuższa podróż zdawała się być czymś, co go uwolni od negatywnych myśli. Humor miał zepsuty, mimo wcześniejszego panowania nad nim w celu nauki oklumencji. Ciemne ubrania okalały jego sylwetkę w miarę znośny sposób, choć dodawały bladości jego skóry jeszcze bardziej niepokojącego odcienia. Już dawno wyzdrowiał po byciu fontanną krwi podczas wspólnej nauki z Aleksandrą, co nie zmienia faktu, iż zdawał się nadal odczuwać skutki własnych działań. Mimo czasu, jaki minął, nadal sprawdzał lewy nadgarstek, czy przypadkiem tętnica się nie otwarła i nie wylewa z siebie ponownie czerwonego strumienia, pulsującego zgodnie z rytmem serca znajdującego się pod sklepieniami żeber. Czasami wyobrażał sobie, iż wsłuchiwał się w szum, przechodząc w omdlenie, a z omdlenia do wstrząsu - z wstrząsu natomiast w ramiona najbliższej snu kochanki.
Skierował spojrzenie w tajemnicze, mniej znane mu miejsce - polana pokryta mchem zdawała się być idealnym miejscem do odpoczynku od ducha i własnych problemów. Promienie słońca delikatnie przedzierały się przez rozrosłe liście okolicznych drzew, w związku z czym teren, który wybrał, był dodatkowo zaciemniony i miał niższą temperaturę. Całe szczęście, bo Felinus, mimo luźności własnej garderoby przygotowanej na lato, w ciemnym materiale czuł się po prostu za gorąco. Student oparł się jednocześnie o drzewo plecami, kucając w dość specyficzny sposób. Był ekstremalnie chudy, czego nie bał się już od dawna pokazywać - czy ktoś kiedykolwiek przestanie pchać nos w sprawy innych ludzi?

@Joshua Walsh
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Omszałe mury QzgSDG8




Moderator




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty02.08.20 11:41;

co robi Robert? J-komplementuje Felka Omszałe mury 1671140656

Ostatnie dni były dla niego dość obfite w przeróżne wydarzenia, które, choć z pozoru nie były przesadnie emocjonujące, potrafiły nieźle zamieszać w jego głowie. Szczególnie w miarę regularne wyjścia ze współlokatorem. W efekcie, choć ta strefa życia brnęła do przodu swoim własnym rytmem, inne stały. Jedną z nich były sprawy rodzinne. Przed wyjazdem na wakacje znalazł pośród kronik babci wzmiankę o tym, że miała brata, który nieomal został wydziedziczony przez liczne problemy, jakie sprawiał całej rodzinie. Dopisek obok jego imienia w drzewie genealogicznym jasno mówił, że był czarną owcą w rodzinie. Jednak od jego gałęzi była poprowadzona kolejna linia, jakby dorysowana po wielu latach, niestety nie było żadnych więcej informacji. Poprosił kuzynkę, aby w czasie opieki nad jego babcią, gdy on będzie na wakacjach szkolnych, spróbowała dowiedzieć się czegoś więcej.
Prawdę mówiąc, nie spodziewał się, że rzeczywiście uda się jej coś odkryć. Dlatego jakim zdziwieniem było dla niego, gdy kilka dni temu dostał sowę z wiadomościami. Okazało się, że brat babci - Ilias, miał syna - Artemis. Z tego, co udało się dowiedzieć kuzynce, niedaleko padło jabłko od jabłoni, bo syn nie był większą chlubą dla rodziny, co jego ojciec. Niestety, gen został przekazany dalej i pozostawało mieć nadzieję, że dziecko Artemisa odziedziczy więcej po swojej matce, niż po nim. Jedyne, co udało się kobiecie jeszcze ustalić, to że dziecko ma nazwisko po matce - Lowell, imię jakieś na F, ale nie była pewna czy Felix, Festus, czy jeszcze inaczej. Najbardziej ruszyły go ostatnie zdania listu.
Ach, podobno także chodzi do Hogwartu, więc powinieneś łatwo go odnaleźć. Może pojechał z wami na wakacje?
Sprawdził listę uczestników wakacji, na której rzeczywiście dumnie tkwiło jedno pasujące nazwisko - Felinus Lowell. Puchon. To ostatnie napawało go nadzieją, bo jeśli się nie mylił, to brat babci przy drzewie genealogicznym nie miał herbu Hufflepuffu. W takim razie może rzeczywiście gen czarnej owcy nie został przekazany dalej? Pozostawało jednak pytanie czy powinien do niego podchodzić i uświadamiać, że są rodziną? Może chłopak wiedział o tym od dawna i miał powody, dla których się nie odzywał? Sam dowiedział się o ich powiązaniu dopiero teraz… Lepiej udawać, że się nie wie, czy mówić wprost?
Spacerował spokojnie po terenach należących do Wesołego Miasteczka, słuchając opowieści Roberta o tym, jak kiedyś było tu pięknie i idę osób tu przychodziło. Nagle duch dostrzegł kogoś niedaleko murku, wokół którego i tak zamierzali iść.
- Znasz go? Podejdź do niego! Zobacz jaki młody, a jakie ma poważne spojrzenie, na pewno będzie Ci się dobrze z nim rozmawiać, a przynajmniej spędzisz trochę czasu z kimś młodszym, stary zgredzie - duch zaczął latać wokół niego, co rusz trącając go przeroczysta ręką, od czego robiło mu się coraz zimniej w ramię. W końcu uległ, kierując spokojny krok w stronę ubranego na czarno chłopaka. Im bliżej podchodził, tym bardziej uderzało w niego, jak źle ten wygląda. Jeśli nie był na nic chory, to zdecydowanie nie dbał o zdrowe odżywianie, a przynajmniej taki wniosek wyciągnął po samym wyglądzie. Mógł się mylić, ale czy na pewno?
- Jeśli wierzyć duchowi, kiedyś to miejsce tętniło życiem - odezwał się spokojnie, podchodząc bliżej i dostrzegając wyraźniej twarz. Szczycił się tym, że rozpoznawał większość Puchonów, choć zdarzały się wyjątki, jak brunet przed nim. - Lowell, prawda? - upewnił się więc, uśmiechając się, jak zwykle, z wesołymi błyskami w spojrzeniu.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Omszałe mury QzgSDG8




Gracz




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty02.08.20 13:56;

Lowell nie wiedział o żadnych powiązaniach z magicznym światem - oprócz tego, że jego ojciec, Artemis, uciekł w hen daleko, gdy dowiedział się o ciąży Lydii, co było zresztą oczywiste, bo jakiś bliżej określony powód musiał mieć, by móc korzystać z magii i tym samym wydobywać z rdzeni magicznych, które utkwione zostały w różdżce, jak największy potencjał. Stare dzieje zamierzał pozostawić w spokoju; nigdy, przenigdy nie bawił się w odszukiwanie kogoś z rodziny Greenwooda, tudzież nie posiadał innej rodziny niż matkę. Matka też nie zdawała się mieć żadnych powiązań z własną; jakoby pozostali tylko sobie, jakoby nic innego nie istniało, jakoby byli naprawdę małym skupiskiem osób powiązanych ze sobą krwią - bez babci, bez odwiedzin w celu spędzenia wspólnie rodzinnie czasu...
Wcześniej otrzymał list od Greenwooda, jakoby ten chciał odnowić kontakt z pozostawionym synem. Lowell jednak go zbył w dość brutalny sposób, tudzież nie zamierzał psuć sobie życia ponownie przez własnego, prawdziwego ojca. Miał wówczas ojczyma na głowie - a policzyć się nie dało, ile pił w ciągu dnia, a ile razy podnosił na ich obydwóch rękę. A ile z tego problemów narosło - przecież w tamtym roku szkolnym podniósł różdżkę na własnego kolegę, gdy ten się za mocno zbliżył, gdy sam Felinus i tak był zbyt przerażony. Gdyby był wówczas zwierzęciem, na pewno jego ogon wylądowałby między nogi.
Spojrzenie w sposób bystry i przenikliwy spoglądało w stronę sylwetki podchodzącej do niego postaci. Czasami zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele rzeczy jest w stanie dostrzec. Joshua Walsh. Podobno nauczyciel, który zaciąga, wedle profilu Obserwatora Hogwartu, uczniów do własnego domu. Musi uważać? Pewnie nie. Plotki to tylko i wyłącznie plotki, dziwne pomówienia, niemniej jednak mają w sobie ziarenko prawdy, które, odpowiednio zasiane, potrafi wykiełkować do całkiem sporych rozmiarów. Też były Puchon. Niby na plus, niby na minus, bo zbyt wiele go nie łączyło z domem, do którego obecnie przynależy. Wniosek, do którego doszedł wraz z profesor Cortez, gdy poprosił o zgodę do Działu Ksiąg Zakazanych, ewidentnie przyczyniał się do coraz mocniejszego pchania go w stronę uznania tego za prawdę.
Nie oznacza to, że powinien rozwalać rzeczywistość fałszywą, którą kreował. Musiał się przede wszystkim uspokoić, kiedy to wiedział, że będzie musiał za niedługo wydobywać ze swoich strun głosowych słowa w jego stronę. A trudno jest powstrzymać jad, który kreował się w jego głowie, kiedy to oddawał się w pełni własnym myślom i próbował je uspokoić do tego stopnia, by niczego nie taranowały. Były niczym konie, które w popłochu są w stanie zabić człowieka i tym samym przyczynić się do jego końca. Mógł stać się zakończeniem własnego ja.
Nie bez powodu należy do terenów Wesołego Miasteczka. — odpowiedział na słowa nauczyciela, kiedy to był już w takim zasięgu, że bez powodu ten mógł usłyszeć jego zdanie. Trochę go zbył z tezami, co mogło się tutaj znajdować, bo i tak nie miał humorów do domyślania się, jakie wcześniej budowle bawiły turystów w tymże miejscu. To było dla niego naturalne - kiedyś tereny musiały zostać zagospodarowane, a teraz, z nieznanych dla nich przyczyn, było to puste pole, idealnie nadające się do odpoczynku.
Zastanawiało go, dlaczego ten zamierza zainicjować rozmowę - praktycznie nikt nie rozpoczyna konwersacji bez konkretnego powodu. To zapaliło w nim lampkę, która zaświeciła jasną, czerwoną barwą, oślepiającą wręcz. Chłopak, z racji kultury wobec innych, wstał i tym samym zachował trochę szacunku dla profesora Walsha. Musiał uważać na udo, skoro wcześniej z nim eksperymentował, choć nie obchodził się z nim jak z jajkiem; traktował je na równi z tym zdrowym. — Tak, choć wolę po imieniu. — mruknąwszy, lustrował twarz nauczyciela, starając się wydobyć z niej jak najwięcej szczegółów. — Co pana do mnie sprowadza? — zapytał się w sposób grzeczny, choć w umyśle pędziły myśli, że chciałby pobyć sam. A jakoś nauczyciel Quidditcha nie inicjował z nim wcześniej kontaktu. Kradzież z Działu Ksiąg Zakazanych? Druga kradzież? Pozostawienie krwi w Pokoju do nauki, kiedy to rozciął własną tętnicę w celach czysto naukowych? Kątem oka zobaczył, że przy Rwącym Strumyku ubrany na czarno student wbił sobie nóż w udo i pociągnął w taki sposób, że mięsień wyszedł na zewnątrz, a szkarłatna ciecz pobrudziła podłogę i wsiąkła w drewno? Nie odwrócił wzroku, kiedy to zauważył lecącą, czarną istotę na wprost, która następnie zasiadła na jednym z drzew, przypatrując się im swoimi niebieskimi ślepiami. Equinox nie odpuszczał również możliwości zwiedzania Luizjany, jak również nie przepadał za towarzystwem dwóch sów w domku, który musiał dzielić z nadzwyczaj dziwnymi osobami. Raczej nie chciałby być zjedzony, więc w większości przypadków śledził właściciela, kiedy to posiadał możliwość swobodnego lotu.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Omszałe mury QzgSDG8




Moderator




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty04.08.20 15:33;

Obserwator… Jakby wiedział, kto jest odpowiedzialny za ten niemądry profil, z pewnością spróbowałby sobie z tym kim porozmawiać. Miał nadzieję, że wpis nie odbije się na jego, póki co, niezachwianej reputacji, choć już parokrotnie spotkał się z różnymi pytaniami, które prowokowane były wpisem. Szczęśliwie, póki co, mało osób interesowało się tą częścią, która była bliższa prawdzie. Dzięki temu nie musiał się za bardzo tłumaczyć. Inna sprawa, że rzeczywiście wzmianka, jakoby zaciągał uczniów, nie działała na jego korzyść w kontekście poznawania nowych osób. Trudno, nie zamierzał reagować na ten wpis, aby nie napędzać niepotrzebnie plotkarskiej machiny. Inna sprawa, że mimowolnie zastanawiał się, czy jego, miejmy nadzieje, przyszły rozmówca czytał wpis, czy też nie. Większość młodzieży siedziała z nosami w wizbooku, więc pewnie widział, albo słyszał o tym. Aż miał ochotę westchnąć, ale nie miał ochoty znów słuchać swojego ducha, który mylnie zinterpretowałby to nagłe wypuszczenie powietrza z piersi. Zresztą, teraż może nie zauważyłby tego, zbyt zainteresowany brunetem i jego wyglądem. Kiedy zaś chłopak sie odezwał, Robert próbował go naśladować.
- Jeszcze cwany jest! Może też powinienem tak odpowiadać, żeby inne duchy zwracały na mnie większą uwagę? Spytaj go, czy udziela korepetycji - trzynastolatek nawijał, a Josh miał problem zignorować go, aby skupić się tylko na rozmowie z chłopakiem. - Och, mówiłem o całym miasteczku, nie tylko tym konkretnym miejscu - odparł lekko, z dosłyszalnym śmiechem w głosie, obrzucając wesołym spojrzeniem spokojne otoczenie. Mech na murze robił wrażenie i mimowolnie zaczynał się zastanawiać, czy specjalnymi środkami, albo zaklęciami, udałoby mu się stworzyć takie coś u siebie w ogrodzie. Wyznaczyć jedno miejsce, które mógłby nieznacznie ukryć przed wzrokiem, dać tam dużo miękkiego mchu, na którym można byłoby wygodnie usiąść i odpocząć, naładować baterie, przed kolejnymi wyzwaniami dnia. Będzie musiał wypytać o to Chrisa, a może nawet zaciągnąć gajowego do tej części miasteczka, aby zwyczajnie pokazać mu, o co mu chodzi. Teraz jednak powinien skupić się na czymś innym. Jak miał powiedzieć chłopakowi o tym, że są rodziną? To było tak beznadziejne w swoim skomplikowaniu, że aż nie chciało mu się w to wierzyć. Może lepiej byłoby udawać, że nic takiego nie jest prawdą? Że nic takiego nie istnieje? Żadna wiążąca ich nić? Nie chodziło o to, że miał coś przeciwko samemu chłopakowi, ale z doświadczenia wiedział, jakie rewolucje przynoszą tego typu wieści. Uśmiechnął się lekko pod nosem, gdy dostał potwierdzenie i usłyszał, że woli, aby zwracać się do niego po imieniu.
- W takim razie Felinus, dla mnie bez różnicy - zgodził się, wzruszając lekko ramieniem. Poczuł, że w kieszeni koszuli na piersi, coś się poruszyło. Zerknął w dół i dostrzegł wysuwający się nosek puszka, na co aż przewrócił oczami. Żółte futerko zdradzało, że to Borsuk schował się w jego ubraniu. Wyjął stworzonko, podrzucając nim lekko w dłoni, ku uciesze Borsuka. - Najzupełniej szczerze? Mój duch-przewodnik, który uznał, że jesteś wzorem do naśladowania - odpowiedział na jego pytanie, nie kryjąc wesołości. - Choć rzeczywiście, chciałem o coś spytać… Czy masz może w rodzinie kogoś o nazwisku Greenwood? - spytał łagodnie, wyraźnie poważniejąc. Prosto z mostu, czy to nie było najlepsze rozwiązanie?

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Omszałe mury QzgSDG8




Gracz




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty04.08.20 19:55;

Podchodził ostrożnie,
jakoby w tym wszystkim było coś nieznanego. Ziarenko niepewności. Nigdy wcześniej nauczyciel, który został obsmarowany na Wizbooku przez Obserwatora, czegoś od niego chciał. Nigdy wcześniej nie inicjował z nim kontaktu. Dlaczego t e r a z to zrobił? Dlaczego, ukrywając swoje prawdziwe intencje, rozpoczynał rozmowę, zasiewając wspomniane wcześniej nasionko, by te wyrosło bądź kompletnie zgniło? Felinus musiał zachować ostrożność - ostrożność być może szczególną, bo nie podejrzewał, by ktoś chciał wręcz rozpoczynać rozmowę bez konkretnej przyczyny. Jakoby dziwny los postanowił splątać ich nici choć na chwilę, poprzez wymianę informacji i zdobycie ogólnej opinii. Człowiekowi wystarczy parę sekund, by móc przekonać się o swoim towarzyszu wiele i skategoryzować go do poszczególnej szufladki. Odpowiednio podpisanej, przygotowanej... bądź kompletnie nieokreślonej, będącej częściowo obszarem roboczym w pamięci składającej się głównie ze wspomnień, opinii oraz faktów dokonanych.
Jednocześnie nie wiedział, że duch samego profesora Joshuy jest na swój pewien sposób... dziecinny. Każdy z uczestników wycieczki zdawał się mieć własne widmo podchodzące pod ewokację, dzięki którym to dowiadywali się najróżniejszych rzeczy dotyczących Luizjany. Nieodkryte dotychczas przez nikogo miejsca, pogłoski wynikające z czystego podejścia do starych opowieści oraz legend, jak również najpopularniejsze w obrębie Nowego Orleanu miejsca. On nie wybrał popularnego - on wybrał to, które tętniło życiem roślinnym, nie ludzkim. Baltasar, z którym miał do czynienia, bardzo często wkurzał studenta, w związku z czym ten mógł sprawdzać własne pokłady cierpliwości. Na szczęście te były dość spore, bo o ile często się na niego denerwował, o tyle jednak z każdym takim doświadczeniem nabywał wprawy i tym samym trudniej było go strącić z jego własnej, nienagannej równowagi. Aligatory były dla niego jedynie zwierzętami, nic więcej. Żadną miłością, żadnym obiektem, który należy badać. W przeciwieństwie do zdania badacza, który starał się mu wpoić zaintrygowanie i chodzenie po mokradłach - a te, jak wiadomo, skrywają wiele niebezpieczeństw.
Zauważył zgrzyt. Zgrzyt polegający na tym, iż profesor wcześniej wspomniał o tym, że właśnie te miejsce, konkretne, tętniło życiem. A teraz... odwoływał się do terenów całego Wesołego Miasteczka. Przecież samo miejsce przepełnione atrakcjami tętni życiem, a turyści z nich korzystają. Właściciele zarabiają. Idealny krąg finansowy, który powoduje stały przepływ gotówki. Nic nie cieszy człowieka jak widok piramidy galeonów, prawda? Pod jakim względem chodziło mu o znaczenie tych słów - nie wiedział. Niemniej jednak kiwnął głową z czystej grzeczności, kiedy to w głowie znajdowało się tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
Najwidoczniej się pomylił albo rzeczywiście znalazł we mnie coś, co może uważać mnie za wzór. Choć nie podejrzewałbym. — mruknął w jego stronę, kiedy ten bawił się puszkiem w swojej dłoni. Zwierzęta. Kiedyś na gospodarstwie miał z nimi do czynienia, teraz tylko Equinox spoglądał z gałęzi i zastanawiał się, czy nie pochwycić podrzucanej lekko w powietrzu włochatej kulki. — Błąd. Czysty błąd. — powiedział, być może do ducha przewodnika, być może do Joshuy, dokończając fakt tego, że jego widmo uważało go za kogoś... godnego do naśladowania. W historii wielu ich było. Szkoda tylko, że fanatyzm może przerodzić się w ślepą wierność.
Na pytanie przymrużył oczy i zastanowił się raz jeszcze. Czy on pytał o Greenwooda. Artemisa? Dlaczego, kiedy prowadzi się na drodze pozbawionej w większości przeszłości, ktoś musi nagle przyjść i się zapytać o rzeczy, na które nie chce odpowiadać. Wziął głębszy wdech, spojrzał prosto na poważniejącego nauczyciela oczami pozbawionym większego sensu, tudzież dna. Wiele za nimi się nie znajdowało. Iskierka niepewności pojawiła się na jego umyśle, a czy w zachowaniu - to już zależnie od tego, jak spostrzegawczy jest sam profesor. — Tak, to mój... ojciec. Nie utrzymuję z nim jednak kontaktu. — odpowiedział i wyraźnie zaznaczył to, że już dawno stracił z nim jakąkolwiek możliwość rozmowy. Czy to poprzez listy, czy to poprzez Wizbooka, miał go po prostu gdzieś. Dla niego to nie był ojciec, niemniej jednak krew mówiła kompletnie coś innego. Dlaczego jednak profesor Walsh pytał o jegomościa? Zadłużony był u niego? Zawinił za skórę? Greenwooda podejrzewałby o wiele rzeczy - być może nawet i za dużo. — Dlaczego pan o niego pyta? — spojrzawszy, oczyścił swój umysł ze zbędnych myśli, pozostawiając te klarowne i te o najbardziej neutralnym wydźwięku. Nie mógł w żaden sposób podchodzić do tego emocjonalnie; kotłujące się pod jego sklepieniem czaszki emocje, trzymane na łańcuchu, który obdzierał szyję psów, zawsze mogły wyrwać mu się mimo wszystko i wbrew wszystkiemu spod kontroli.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Omszałe mury QzgSDG8




Moderator




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty16.08.20 16:30;

Przyglądał się chłopakowi z mieszaniną zaciekawienia i rozbawienia, gdy odpowiadał na uwagę o duchu. Cóż, nie uważał, żeby Robert był idealną wyrocznią względem ciekawych osób. Inna sprawa, że zabawnie było słuchać jednego i drugiego. Duch, który wychwalał studenta, który z kolei twierdził, że nie jest wzorem. Z tej dwójki wierzył bardziej Puchonowi i to nie dlatego, że uważał, że ten ma rację, co wychodził z założenia, iż duch ma niewielkie pojęcie o ludziach. Ostatecznie wciąż miał go za nudziarza, a przecież już nie jednokrotnie był z nim w Wesołym Miasteczka. Teraz też był… z drugiej strony, czego się spodziewał po duchu dzieciaka?
- Skromny. Powiedz mu, że z taką buźką na pewno ma powodzenie! Nie to, co ty. Staruch - Robert nie potrafił przestać gadać, choć Josh wyraźnie nie brał jego słów na poważnie. Przyglądał się Felinusowi z lekkim uśmiechem, słuchając wykrętów. - Wychwala twój wygląd, twierdzi , że jesteś skromny… Nie będę tego komentował w żaden sposób, choć przyznam, że wolałbym gdyby ci się pokazał i nie przerywał mi w rozmowie - powiedział na to ciepłym tonem, nie kryjąc się z rozbawieniem, a na koniec wypowiedzi spojrzał na swojego ducha lekko karcącym wzrokiem. Szczęśliwie niewiele później puszek zajął większość jego uwagi, który podrzucany wydawał z siebie wesołe dźwięki. Nigdy nie pomyślałby, że będzie posiadał jakieś zwierzę, a proszę bardzo, żółty puszek był jego drugim pigmejskim skoczkiem, a do tego Fruzja. Właściwie myślał jeszcze o własnej sowie, żeby przestać szukać szkolnych, albo miejskich. No nic, może kiedyś, może gdzieś. Raczej nie chciał szukać takiej w Luizjanie, obawiając się, że byłby później problem w Anglii. Wolał jedną z tamtejszych, która na pewno nie zgubi się w okolicy.
Przygladal się Puchonów uważnie, starając się dostrzec nawet najdrobniejsza zmianę na jego twarzy. Coś, co mogłoby mu powiedzieć, o podejściu chłopaka do tematu rodziny. Nie rozumiał, dlaczego nikt od strony wujka, czy jak miał nazywać brata babci, nie szukał z nimi kontaktu. Gorzej jeśli szukał, ale Irène zapomniała o liście, bądź zwyczajnie spaliła go, myląc ze starym numerem Proroka Codziennego. Możliwości było wiele, ale nie uzyska odpowiedzi od strony własnej babki, a sam odkąd znów z nią mieszka na stałe, odkąd nie podróżuje i nie zajmuje się własną kariera, nie pamiętał żadnych listów. Przynajmniej nie o charakterze prywatnym. Wydawało mu się, że dostrzegł błysk w spojrzeniu, błysk czegoś co mogłobyć niepewnością, albo ciekawością. Niestety, zanim upewnił się, wszystko zniknęło, a Puchon zwyczajnie odpowiedział. Ojciec?
- Ojciec… - powtórzył za nim cicho, kciukiem głaszcząc trzymanego w dłoni puszka, aby po chwili schować go do kieszeni, z lekkim zamyśleniem wymalowanym na twarzy. Kolejne pytanie rozbrzmiewało w jego głowie. Dlaczego o niego pyta? I niby jak miał odpowiedzieć? Bezpośrednio, jak zwykle? Coś mu mówiło, że nie będzie to raczej wesoła nowina dla chłopaka. Coś w jego postawie wskazywało na niechęć do rozmowy na ten temat, a mimo to udzielał odpowiedzi. Uprzejmość? Ciekawość? Chęć szybkiego spławienia? Pewnie to ostatnie. Wciągnął powietrze i gestem zaproponował, żeby przeszli się kawałek. Podobnego rodzaju rozmowy łatwiej się prowadziło w ruchu, niż stojąc w miejscu. Można było ukryć zdenerwowanie. Uśmiechnął się szerzej do własnych myśli, aby zaraz na nowo spoważnieć, gdy przeniósł na nowo wzrok na Felinusa.
- Czy ma na imię Artemis? Jeśli tak… To z tego, co się niedawno dowiedziałem, jesteśmy spokrewnieni - udzielił w końcu odpowiedzi. Choć nie minęło zatrważająco wiele czasu, od pytania zadanego przez szatyna, tak Josh miał wrażenie, jakby zdążył stoczyć wewnętrzna walkę na miarę tej o Hogwart. - Znalazłem w domu babci drzewo genealogiczne i tam odnogę prowadzącą do twojego dziadka i do jego syna. Dopiero ostatnio dostałem list, że Artemis ma także syna - wyjaśnił, czując, że powinien to uściślić. Nie zamierzał tłumaczyć, że chciał znaleźć odpowiedzi na pytania, czy ktoś jeszcze w rodzinie, poza jego babcią, ma problemy z pamięcią. Chociaż według więzów krwi byli kuzynami, nie musiał wiedzieć w tej chwili wszystkiego o nim i jego prywatnych problemach. Inna sprawa, że sam poznałby z chęcią dokładniej Felinusa.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Omszałe mury QzgSDG8




Gracz




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty16.08.20 17:35;

Nie zaprzeczał.
W swojej tajemniczości trzymał zegarek, który sam nakręcał. Opuszki palców skutecznie to czyniły, skutecznie bawiły się kopułą przedmiotu, choć tylko w jego wyobraźni - to on ustalał czas. To on ustalał rytm pełnego, pozbawionego jakiegokolwiek nagannego ruchu, spotkania. I mimo że nie było ono spodziewane, mimo że nie znajdowało się w dzisiejszych planach na spędzenie wakacji, tak naprawdę zaintrygowało go. Czuł, że będzie mógł w pewnej części rozdawać karty do tej rozgrywki. Karty te, wypełnione najróżniejszymi cechami, mogły przechylić go na szalę zwycięstwa bądź niepokazanej przez niego porażki. Drugie już dzisiaj odniósł, kiedy to duch postanowił go skrytykować - a krytyka ta stała się na tyle nieprzyjemna, iż ostatecznie po prostu zapomniał o całej tamtej dyskusji. Bo zamiast żyć przeszłością, przeglądać stare stronice długiego tekstu pisanego własnoręcznie przez niego, postanowił skupić się w pełni na rozmowie z profesorem, która dotyczyła, och zgrozo, kart retrospekcyjnych.
Zaśmiał się na duchu. Jego własny duszek go krytykował, a ten... pochwalał. Skromność? Gdzie niby? Czarny ubiór? Blada cera? Chodzenie własnymi ścieżkami niczym kot, utrzymując się we własnym, przygnębiającym świecie? Spojrzenie czekoladowych oczu przeszyło miejsce, w którym to Josh postanowił ukarać karcącym wzrokiem jegomościa. Nie widział tam niczego szczególnego, a jednak coś tam się znajdowało... A raczej ktoś.
Myślę, że jeden duch w zupełności mi wystarczy. — oznajmił na jego słowa o pokazaniu się przez Roberta. Własnego zbywał wyjątkowo często i miał go zwyczajnie gdzieś, jakoby stanowił on tylko i wyłącznie artefakt dawnych czasów. Wiedział, że Luizjana składa się z wielu niewiadomych, co nie zmienia faktu, iż za cholerę nie mógł się pozbyć niewidzialnego towarzysza. A ile można gadać o aligatorach?
Nigdy nie posiadał w swoim życiu puszka. Urocze stworzenia, aczkolwiek nieprzeznaczone kompletnie dla niego. W oddali natomiast przyglądał się mu Equinox, poniekąd zaciekawiony, poniekąd wymagający towarzystwa, co oznajmiał trzepotaniem skrzydeł, kiedy to każda minuta zdawała się dla niego osiągać górną granicę limitu. Może nie chciał być podrzucany tak jak stworzenie posiadane przez profesora, co nie zmienia faktu, iż, jak każde zwierzę, czasami potrzebuje uwagi. — Borsuczy medalik... — skupił się bardziej, kiedy to spojrzenie utkwiło w pewnym momencie na posiadanych przez puszka akcesoriach. — Nacechował pan to stworzenie nawiązaniami do Hufflepuffu? — zapytał. Wszyscy wiedzieli, że profesor Walsh należy do przedstawicieli żółtego ugrupowania. Och, jak on nienawidził tego systemu, a jeszcze bardziej zauważał w nich nieprawidłowości. Zgrzyty, które swoim brzmieniem zdawały się grać na szarych komórkach Felinusa, kiedy ten nie widział żadnego sensu ani w rywalizacji, ani w postaniu tych domów. Sama profesor Cortez zauważała nieprawidłowości - być może mieli tak naprawdę więcej wspólnego, niż mu się na początku wydawało, mimo dwóch skrajnych barw.
Niestety. — sam zadowolony z tego faktu nie był, ale ostatecznie starał się zażegnać przeszłość. Pozostawić to wszystko za sobą. Rozkoszować się ciszą i brakiem zmartwień, choć tak naprawdę wtedy by oszukiwał samego siebie. Tak samo, jak zaczął wykonywać kroki, by tym samym potowarzyszyć w spacerze profesorowi. Nie chciało mu się, a jednak jego nienaganna postawa tego w ogóle nie zdradziła; udawał, że ruiny, z jakich się składa, są tak naprawdę uporządkowane, a sama budowla jeszcze jakimś cudem istnieje. Perfekcyjnie założona maska jedynie zdradziła ciekawość - być może specjalnie to robiąc - by tym samym poprowadzić tę rozmowę dalej.
Kruk natomiast, kiedy to szli, postanowił wylądować na ramieniu Felinusa. Wpierw rozprostował skrzydła, by te, składające się z piór czarnych, pozwoliły mu na lot. Sylwetka stworzenia nie zdziwiła studenta, kiedy to poczuł, jak pazury przebijają mu się przez koszulkę i skórę, choć nie dał po sobie tego poznać; spojrzenie niebieskawych oczu ciemnej istoty utkwiło natomiast na mężczyźnie, dokładnie lustrując jego twarz. Ból delikatnie promieniował, ale nie było widać ani posoki, ani tego, że sam chłopak odniósł jakiekolwiek obrażenia; czarny materiał działał w tymże przypadku na jego korzyść. Jakoby przyzwyczajony, jakoby pozbawiony zdziwienia, gdyż już wcześniej Equinox dawał mu znak, że chce potowarzyszyć. Być może przyjrzeć się bliżej nieznanemu jegomościu.
Najchętniej na tę informację to by wzruszył ramionami, choć tak naprawdę go to dziwiło. Ciśnienie wzrosło odrobinę, jakoby pozwalając na to, by zdziwienie przeszło chociażby do umiejscowionych pod skórą tkanek. Rodzina? Dobre sobie. Odnaleziona po tylu latach, kiedy to jego matka wiązała koniec z końcem, a przez następne parę lat była bita przez ojczyma.
Jak śmiał mu mówić o tym, skoro rodzina nie powinna o sobie zapominać? Złość frustrowała się pod kopułą czaszki, ale nie wydostawała się na zewnątrz; oczyszczając własne myśli, był gotów do kolejnej wymiany zdań, tak niechcianej, tak nielubianej.
Równie dobrze mógł pan zachować tę informację dla siebie. Ale jednak... postanowił mnie pan o tym poinformować. — spojrzenie zlustrowało dokładniej twarz Joshuy, kiedy to mówił te słowa. Ciało miał rozluźnione, choć przygotowane; wiedział, że za tym stoi cokolwiek innego. Dlaczego on interesował się tak daleką rodziną? Musiało być coś na rzeczy; czerwona lampka zapaliła się w głowie z niebywałą prędkością. Nie zamierzał bawić się w przysłowiową rodzinkę, a zanim sam profesor zdoła zdobyć jego zaufanie, minie sporo czasu. Za dużo. — Jest to zwykła uprzejmość czy mimo wszystko i wbrew wszystkiemu znajduje się za tym coś więcej? — wziął głębszy wdech. Nie wydawał się być nacechowany przyjaźnią, tak wysoce cenioną w domu, do którego przynależał. Zdawał się być podejrzliwy, mimo tego, iż Puchoni powinni tak naprawdę mieć serce na dłoni wyłożone. Być może wszędzie widział potencjalne wykorzystywanie, ale nie uważał, by ktoś od ręki zamierzał się dzielić takimi informacjami.
A przynajmniej nie teraz.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Omszałe mury QzgSDG8




Moderator




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty23.08.20 22:31;

Zaśmiał się cicho, nie komentując już słów dotyczących ducha. Sam najchętniej pozbyłby się tego, który mu stale towarzyszył. Nie miał nic przeciwko dzieciakom, ale nie przepadał za spędzaniem z nimi każdego dnia, każdej wolnej chwili. Nie wiedział jakim cudem Robert wytrzymywał całą noc bez niego, choć może to było powodem, dla którego później nie odstępował go na krok? Rozumiał samotność, ale bez przesady. Jeśli jednak ktoś oferowałby mu towarzystwo kolejnego, dodatkowego ducha... Zdecydowanie odpowiedziałby jak Felinus, na którego spojrzał po chwili z lekkim zdziwieniem, przenosząc zaraz wzrok na puszka. No tak. Borsuk mógł zwracać uwagę swoją puchonowatością.
- Nie ja - odpowiedział zgodnie z prawdą, głaszcząc stworzonko z czułością. - Dostałem go dokładnie tak wyglądającego po tym, jak Puchoni wygrali swój ostatni mecz - dodał w ramach wyjaśnienia. Jakby się nad tym zastanowić to właściwie żadnego stworzenia, które miał, nie kupił jako takiego. Owszem, niby za Fruzję musiał zapłacić, ale on lelka adoptował, a nie kupił. To była zupełnie inna sprawa. Zaś swoje dwa puszki pigmejskie od kogoś dostał. Nie były to do końca stworzenia w jego typie, ale co miał z nimi zrobić? Wyrzucić? Oddać komuś innemu? Nie potrafiłby. Jeden był jego synem, a drugi prezentem tak symbolicznym, że również nie miał serca się go pozbyć. Co z tego, że planował zakup kolejnych…
Spacer miał pomóc w oczyszczeniu myśli i skupieniu się na dobraniu poprawnie słów. Cóż, nie do końca się to udawało i nie wiedział dlaczego. Możliwości były dwie - trudny rozmówca, albo trudny temat. Stawiał na tę drugą opcję, bo jednak nie uważał, żeby rozmowa szła im jak po gruzie. Westchnął lekko, gdy usłyszał w jaki sposób zostało wypowiedziane owe "niestety". Cóż, sam także nie miał najlepszego ojca, ale wyglądało na to, że Artemis był jeszcze gorszy.
- Przez jedenaście lat nie wiedziałem, że mam jakąś rodzinę ze strony matki, bo nie mówiła o nich i nie odpowiadała na pytania. Osobiście chciałbym wiedzieć wcześniej… Egoistycznie uznałem, że też możesz chcieć po prostu wiedzieć - odparł, jednocześnie w duchu dodając, że ma jeszcze jedną osobę spokrewnioną w Hogwarcie, ale nie mówił tego głośno. Ostatecznie ich kuzynka była macochą Bonnie, nie matką, więc właściwie nie powinien mówić o niej jak o ich rodzinie sensu stricte. Pozostawało jeszcze odpowiedzieć na pytanie, czy kryje się za tym coś więcej. Stawiać na szczerość? - Uprzejmość w głównej mierze. Ciekawość też, ale tą, póki co, trzymam na wodzy - odpowiedział ostatecznie, odsuwając w czasie rozmowę na temat demencji babci. W końcu to wcale nie musiała być choroba genetyczna, a pojedynczy przypadek, wynik wielu przeżyć. Co jednak znaczył dopisek o czarnej owcy w rodzinie?
Westchnął lekko, unosząc głowę i spoglądając po konarach drzew nad nimi, starając się chłonąć spokój okolicy. Dlaczego chciał z nim o tym rozmawiać? Dlaczego niejako szukał rodziny? Chciał sprawdzić, czy każdy u nich patrzy tylko swojego nosa i swojego dobra? Ostatecznie matka miała gdzieś własnego syna i wyjechała, a kiedy babcia zachorowała, nikt z rodziny nie przyszedł pomóc. Jedynie kuzynka teraz mu pomagała, ale ograniczało się to tylko do zajęcia się kobietą w ciągu wakacji. Wbił dłonie w kieszenie spodni i uśmiechnął się lekko, nieco gorzko do swoich myśli.

@Felinus Faolán Lowell

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Omszałe mury QzgSDG8




Gracz




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty24.08.20 0:21;

Ach, jak on za tymi duchami nie przepadał.
Jednak rozumiał, dokładnie rozumiał, krótko, ale zwięźle, dlaczego profesor nie kontynuował tego tematu. Przyczyna była prosta, powód był zaskakująco lakoniczny i pozbawiony jakichkolwiek bardziej rozległych schematów - wygoda i inny, nachodzący, być może dumnie, temat. Temat, którego nie lubił, temat, który już od dawna go nie obchodził, temat, w którym rodzina stawała się jego przeszłością, a kiedy to zrobiła więcej krzywdy - zakrzywione schematy pozostawiały skrzywienia na psychice rażąco i z wpływem na jego dalszą przyszłość. Chcąc natomiast uniknąć podejmowania się jakiejkolwiek roli, wolał schować się w cieniu własnych myśli i skojarzeń, by następnie oglądać zza szyby, jak inni prowadzą własne życie i jest ono po prostu... dobre. Wolał skryć się w kącie, wolał nie zwracać na siebie uwagi, choć słabo mu to szło, zwróciwszy uwagę na problemy powiązane ze zdrowiem.
Zwrócenie uwagi na zwierzę nie było bezcelowe; chciał sprawdzić, jaka będzie odpowiedź samego Walsha. Poza tym, dość ciekawie jest magazynować w swojej pamięci coraz to więcej informacji i móc z nich korzystać na wyciągnięcie ręki z powodu ich odpowiedniego uporządkowania. Wkładanie ich do szufladek, selekcjonowanie i prawidłowe dostosowywanie, by mogły przydać się, kiedy będą jak najbardziej potrzebne - nie bez powodu dane stanowiły znaczącą walutę.
Walutę, którą uwielbiał się bawić.
Parsknął, ale gdzieś w swoim wyimaginowanym świecie, który tworzył poprzez schematy myśli i uczuć. Puchoni. Z coraz to większą ilością upływającego przez palce czasu przestawał mieć do nich szacunek. Odratowali się meczem w opinii nauczycieli, a tak naprawdę to zadań nie odrabiali ani na lekcje nie przychodzili - przynajmniej znaczna większość. Rywalizacja za to między Slytherinem a Ravenclawem trwała w najlepsze; Hufflepuff oczywiście na ostatnim miejscu, bo inaczej być nie może. Upuściwszy powietrze z płuc, czekoladowy wzrok spokojnie przeszył twarz profesora; jak on może być z nich dumny?
Kto wie, być może. — odpowiedział na temat tego, że chciał wiedzieć, bo tak naprawdę odkopywanie starych rzeczy, które chciał po prostu zakopać i o których to właśnie chciał zapomnieć, nie należały do najprzyjemniejszych czynności dnia dzisiejszego. — Dlaczego szuka pan rodziny, bliskich, dalekich krewnych? — zaintrygowało go to, aczkolwiek na jego twarzy nie pojawił się żaden błysk. Żadne przejawienie. Płaskie emocje, pozbawione czegokolwiek, co mogłoby świadczyć o jego ogólnym podejściu do tego tematu. Ewidentnie wolał czasami życie w słodkim kłamstwie, w słodkiej niewiedzy, aczkolwiek na korzyść własnego komfortu psychicznego i fizycznego. A słysząc odpowiedź o głównych motywach, jakie to kierowały nauczycielem, podniósł wzrok spod kamyczka, którego mimowolnie kopał i tym samym blade lico skierował prosto w jego stronę. — Co pana zatem najbardziej interesuje? — jeżeli odpowiednio będzie potrafił przedstawić własne chęci, kto wie, być może to właśnie przyznanie się do nich będzie kluczem do drzwi, które stały przed nim obecnie zamknięte i pozbawione jakiegokolwiek wglądu.
Nawet pomimo gorzkiego uśmiechu pod nosem.

@Joshua Walsh
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Omszałe mury QzgSDG8




Moderator




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty27.08.20 10:46;

Że Josh nie był typowym profesorem wiedzieli już raczej wszyscy. Przynajmniej takie miał wrażenie i nie zakładał innej możliwości. Choć ucieszyłby się, gdyby Puchoni wygrali Puchar Domów, nie odczuwał większego parcia do kibicowania im. Właściwie nikomu nie kibicował w sprawie wyniku wyścigu w punktach. Jego interesował tylko i wyłącznie Puchar Quidditcha. Pragnął, żeby Borsuki zdobyli go w przyszłym roku, wierząc, że mają ku temu spore szanse. Tylko to go interesowało i bazując na ich postępie, jaki poczynili po zmianie składu, był dumny. Był wręcz cholernie dumny z drużyny oraz Nancy. Jeśli miałby jednak powiedzieć coś o ich aktywności na zajęciach… Jeśli uczęszczali na nie tak szumnie, jak na jego, to raczej nie mieli większych szans na zwiększenie swojej liczby punktów. Niemniej, nie interesowało go to zbyt mocno.
Westchnął lekko, wzruszając lekko ramieniem. Czy była prosta odpowiedź? Bo nie chciał być sam? Przecież odnalezienie rodziny nie dawało niczego takiego… Nie, tutaj chodziło w głównej mierze o chorobę, o możliwość jej dziedziczenia, którego zaczął się obawiać. Nie chciał skończyć w podobny sposób - nie pamiętając najbliższych osób. Czy jednak miał prawo wypytać teraz Felinusa o jego rodzinę? Nie miał.
- Z ciekawości. Znam swoją mugolską część rodziny, ciekawiło mnie ilu krewnych mam z drugiej strony - odpowiedział lekko, nie kłamiąc. Ostatecznie naprawdę interesowało go drzewo genealogiczne i wypisane tam osoby, ich historie. Pozostawało jednak drugie dno, które niejako poruszył Felinus kolejnym pytaniem. Można było to jednak obejść, nie wspominając, póki co, o chorobie. Odwrócił głowę, aby spojrzeć prosto na Puchona, jednocześnie przyglądając się jego zwierzakowi, siedzącemu mu wciąż na ramieniu. Miał piękne skrzydła.
- Dziobie obcych? - spytał, czując nieodpartą chęć wyciągnięcia ręki i przesunięcia palcami po piórach. Kochał wszelkie latające zwierzęta. Uwielbiał obserwować jak rozkładają skrzydła i jak je składają w czasie lotu. Odchrząknął wracając myślami do głównego tematu. - Co najbardziej? - przeciągnął dłonią po włosach, wyraźnie zastanawiając się, które z zagadnień zasługuje na miano "najważniejszego". - Przy imieniu twojego dziadka, Iliasa, była krótka informacja, że jest czarną owcą w rodzinie. Zastanawia mnie dlaczego i co się działo później z jego synem, który również był w podobny sposób oznaczony - odpowiedział w końcu, poprawiając puszka w kieszeni, bo stworzonko kolejny raz zamierzało z niej uciec. Ostatecznie wyjął go i posadził sobie na ramieniu, każąc zachowywać się przyzwoicie i nie skakać po nim. Były chwile, w których zastanawiał się, kiedy jakiś drapieżny ptak zaatakuje jego puszki. Przyzwyczajone do obecności Fruzji nie przejmowały się dużymi ptakami, choć w czasie wakacji żyły i tak w stresie przez kotkę jego współlokatora.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Omszałe mury QzgSDG8




Gracz




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty01.09.20 21:35;

Najwidoczniej nauczyciele odchodzili od poważnych, ubranych w garnitur osób, które nie posiadają uczuć, a ich jedynym zadaniem jest gnębienie uczniów. Takich przynajmniej zapamiętał profesorów w swoim młodym wieku, gdy był dzieciakiem, który zwyczajnie trzymał się z dala od innych dzieciaków, a tym samym dorosłych. Oddany w świecie własnych rozmyślań, mimo swojej pogodnej duszy, zostało w niej zasiane ziarenko niepewności, z którego Faolán zamierzał skorzystać, by ostatecznie przekuć wyrośniętą roślinę we własną zaletę. Dominacja, posiadanie możliwości określania warunków gry - mimo swojej pogodnej twarzy, na której nie eksponował zbytnio swoich emocji, tak naprawdę wewnątrz był tak naprawdę tworem o nieokreślonej analogii, posiadającym liczne problemy, z którymi zamierzał się sam osobiście zmierzyć. Bo wiedział, że nikomu nie można zaufać. Że każdy cień, obdarzony drobną ilością ufności, może wbić nóż w plecy i pozostawić na pastwę losu.
Spojrzenie melancholiczne, zdające się posiadać drugie dno, przeszyło raz jeszcze profesora. Być może nie było ono zbyt przerażające, niemniej jednak potrafiło zastanowić - co tak naprawdę siedzi w samym Felinusie? Jakie myśli, jakie rzeczy znajdują się pod kopułą jego czaszki, a przede wszystkim - dlaczego chce odstawać od innych? Poruszając się niczym kot, własnymi ścieżkami, rzadko pozwalał sobie na czyjekolwiek towarzystwo; spokój kładący do snu każdy możliwy bunt zdawał się przejmować jego umysł jeszcze bardziej. Tylko on, Walsh i okolica, na którą musiał oczywiście uważać.
Z mojej strony nie ma ich zbyt wielu. — powiedział, spoglądając na niego. Matka nigdy nie chwaliła się żadnymi powiązaniami ze swoją rodziną, jakoby pozostając wydziedziczoną w tejże kwestii. Ogólnie rzecz powiedziawszy, ich życie nie obfitowało w najlepsze wydarzenia. Życie w nędzy do momentu osiągnięcia jedenastego roku życia, a następnie martwienie się o rodzicielkę, gdy ta znalazła nieodpowiedniego partnera, o mało co nie powodowały siwienia jego włosów na głowie. A te na szczęście nadal pozostawały brązowe, może nie aż tak pełne blasku, ale po prostu wypełnione barwą. — Jestem obecnie jedynym dzieckiem Lydii. Z rodziną od jej strony nie utrzymujemy kontaktu. — nieszkodliwa informacja, aczkolwiek wydająca się odchylić rąbek książki, jaką tak naprawdę stanowił Puchon.
Kruk patrzył uważnie; błękitne oczy spoglądały na nauczyciela z dozą ciekawości, natomiast pióra w blasku zdawały się lśnić charakterystyczną czernią. Z czasem ptak wbijał coraz to słabiej pazury, zachowując bardziej wyrafinowany balans na ramieniu właściciela, a sam zdawał się zachęcać do kontaktu - jak złudne było jednak to uczucie?
Zależy. Czasami dziobie, częściej nie. Wszystko jest zależne od jego humoru. Niemniej jednak, nie jest agresywny. — odpowiedział na wyrwane z kontekstu pytanie, by przejść do kolejnej części rozmowy na temat drzewa genealogicznego. Niezbyt przyjemny temat, aczkolwiek pozwalający zagłębić się w historię powstania jego żywota ludzkiego i tym samym pozwalający na wyciągnięcie poszczególnych wniosków. — Do jakich domów oni należeli? — powiedziawszy te słowa, nie zamierzał szczędzić jakoś w obrażaniu własnego ojca we własnych myślach. Illiasa nie znał, dlatego przemilczał na jakiś czas jego temat. Może przynależność do domu zaważyła o tym mianie czarnej owieczki? — O Illiasie zbyt dużo nie wiem. Z Artemisem nie mam natomiast żadnego kontaktu. — bo nie zamierzał utrzymywać z nim jakiegokolwiek kontaktu. A życie szło nadal, on musiał stawiać dalsze kroki, a nie zatrzymywać się, by oddać się w pełni melancholii zdobywającej władzę nad jego duszą. — Zastanawia się pan — westchnął ciężko, kopiąc kamyczek po drodze, a sam kruk kraknął tuż nad jego uchem, powodując niemiłosierny ból przedzierający się przez sklepienie czaszki — czy przypadkiem nie jestem również tą czarną owcą, prawda? — bo skoro gen zdawał się przechodzić z ojca na syna, to jednak sam Faolán był na poziomie potencjalnego ryzyka.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Omszałe mury QzgSDG8




Moderator




Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty03.09.20 23:57;

Był ciekaw, co takiego siedzi w głowie chłopaka, ale nie czuł konieczności dopytywania, co kryje się za jego spojrzeniem w tej chwili. Zwyczajnie, wciąż z uśmiechem na twarzy, poddawał się jego obserwacji, aby kontynuować temat, aby rozwijać go nieznacznie. Rodzina… Zabawne, że to jedno słowo mogło tak wiele znaczyć, albo wręcz przeciwnie. Czasem zastanawiał się, mimowolnie, czy naprawdę jest tak ważne to, co się dzieje z innymi osobami, z którymi wiążą ich wieży krwi. W końcu, skoro mieszkał z babcią, odkąd skończył jedenaście lat i nie spotkał nikogo, poza jedna kuzynka, to może nie było sensu przejmować się resztą? Jednak nie wiedział, kto i z jakiego powodu zerwał kontakt. Dlatego też cieszył się, że odnalazł kolejnego kuzyna i mógł coś zmienić. Liczył, że będzie to coś więcej niż tylko powiększenie drzewa genealogicznego o jeszcze jedno imię.
- Czyli obaj mamy problemy w rodzinie - prychnął, kręcąc lekko głową. Sam nie utrzymywał zbytniego kontaktu z matką, a z ojcem miał tak znikomy, że szkoda było mówić. Jedyną rodziną była jego schorowana babcia i teraz szukał innnych, z którymi wiązałaby go krew, aby sprawdzić, czy jej choroba jest dziedziczna, a także, żeby wiedziec, czy kogos jeszcze należy poinformować o jej stanie. Póki co, niestety, wyglądało na to, że tak jak babcia była mu najbliższa, tak on był dla niej. Uzyskawszy potwierdzenie, że może spróbować pogłaskać kruka, wyciągnął ostrożnie dłoń w jego stronę, gotów zabrać ją, jeśli tylko stworzeniu nie spodoba się dotyk. Nie mógł nic poradzić na swoją fascynację ich piórami skrzydłami. Zdolnościami latania, których sami mogli jedynie zazdrościć i wymyślać kolejne modele mioteł.
- Do różnych, jeśli odpowiedzieć w kontekście całej rodziny. Twój dziadek był Puchonem, a ojciec nie pamiętam... Brat mojej mamy był Krukonem - odpowiedział, nie potrafiąc nie skrzywić się na wspomnienie wujka. Nie zdążył go poznać, ale to, czego się nasłuchał, całkowicie mu wystarczało. Spojrzał na chłopaka z ukosa, uśmiechając się pod nosem. - Zastanawia mnie wiele spraw - zaczął z lekkim śmiechem. Całkiem dobra dedukcja, drogi Watsonie! - Jednak tyczy się to tak samo ciebie jak i mnie. Brat mojej mamy miał taki sam dopisek, a był idiotą, z tego co zdążyłem się dowiedzieć. W ramach zakładu wypił wywar żywej śmierci. Niestety, eliksir został źle przygotowany przez jego kolegę... Cóż, nie mam już wujka, a przy jego nazwisku jest adnotacja o byciu czarną owcą - odparł szczerze, wzruszając lekko ramionami. Czy też miał w sobie gen idioty, jak sam lubił to nazywać, tego nie wiedział. Słyszał jednak od sąsiadki, że rzeczywiście przypominał wcześniej swojego wujka, zapatrzonego we własną pasję, robiącego dla niej wszystko, niedbający o niebezpieczeństwo. Ostatecznie skończył, jak skończył.
- Na pytanie, czy któryś z nas też jest czarną owcą, musimy odpowiedzieć sobie sami... W każdym razie dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że jeszcze uda nam się porozmawiać, gdy wrócimy do zamku - odezwał się, przystając. Musiał odrobinę pomyśleć o tym, czego się właśnie dowiedział, co było dla niego nowością. To było coś... Na co zdecydowanie brakowało mu słów. Coś. Tak po prostu i aż. Pożegnał się z chłopakiem i odszedł w stronę, z której przyszedł, decydując się jeszcze raz skorzystać z atrakcji Wesołego Miasteczka, ku uciesze ducha.

/zt x2

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Omszałe mury QzgSDG8








Omszałe mury Empty


PisanieOmszałe mury Empty Re: Omszałe mury  Omszałe mury Empty;

Powrót do góry Go down
 

Omszałe mury

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Omszałe mury JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
luizjana
 :: 
Nowy Orlean
 :: 
Wesole miasteczko
-