Każdy mugol zna to miejsce i doskonale wie, że wolny czas najlepiej spędzać w murach kina, które może dostarczyć niesamowitej rozrywki. Wiadomo, czasami ciekawscy czarodzieje również zapuszczają się w takie miejsca, ale najważniejsze jest to, by każdy wyszedł stąd zadowolony! Pasjonaci wszelkich filmów znajdą tu z pewnością coś dla siebie, wszak oferta jest niezwykle szeroka i może zostać dopasowana do każdego; zarówno do młodego jak i starszego widza.
WAŻNE Warto pamiętać, że w mugolskim świecie płacimy funtami, ale tu macie przełożenie na galeony! Jednak jeśli ktoś się decyduje na wejście do kina, musi pamiętać, że nie posługuje się czarodziejską walutą!
Pakiety:
Spoiler:
Jednorazowa wejściówka na film - 10 galeonów Maraton trzech filmów - 25 galeonów Maraton całonocny - 40 galeonów
Za każdy zestaw, który zostanie skompletowany przez postacie, należy uiścić opłatę 13 galeonów. Zestawy łączymy dowolnie!
Atrakcja
Spoiler:
Maszyna z fantami Rzucasz 4 kostkami, by przekonać się, co zostanie twoją nagrodą z maszyny pełnej misiów i innych niespodzianek, które mogą cię trochę zaskoczyć! Każda gra kosztuje 5 galeonów
3-5 - pluszowy miś 6-8 - kulka, w której ukryte jest 15 galeonów 9-11 - zabawkowa różdżka 12-14 - srebrny pierścionek 15-17 - mały samochodzik 18-20 - kulka, w której ukryte jest 30 galeonów 21-22 - bon do dowolnej restauracji, w której zjesz darmową kolację we dwoje 23-24 - bilety na kolejny seans do kina dla dwóch osób
Każdą opłatę ureguluj w tym temacie. Po swoje nagrody również zgłoś się w odpowiednim miejscu.
Autor
Wiadomość
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
W między czasie i ona postanowiła nie siedzieć bezczynnie z rękami opuszczonymi na dół. Jedna jej dłoń wylądowała na jego torsie gdzie zacisnęła lekko dłoń na materiale. Pogłębiła ich pocałunek pozwalając sobie na czerpanie z tego ile tylko się da. Tak... Jej też się zdecydowanie podobał. I choć nie oszukujmy się, nie była w tych sprawach nowa, tak sposób w jaki chłopak to robił dawał jej zupełnie inny rodzaj doznań. Miała wrażenie, może złudne może nie, że jest w tym znacznie więcej uczuć, znacznie mniej czystej fizyczności. Z jednej strony się tego bała, a z drugiej nawet nie myślała by się od niego oderwać. Tym bardziej, gdy trzymał ją przy sobie. Gdy ich wargi się rozłączyły wydała z siebie cichy dźwięk niezadowolenia. Otworzyła powoli oczy zerkając na niego. Znów poczuła się taka drobna i delikatna. I ten jego uśmiech... Jak coś może jednocześnie tak cieszyć i tak dobijać? Przymknęła znów powieki gdy ich czoła się dotknęły. - Myślałam raczej o podpisie na cycku albo pośladku, ale nie będę narzekać... Chyba, że wszyscy dostają od Ciebie takie autografy - Choć był to żart, tak pozostając w atmosferze ich pocałunku, słowa te był spokojniejsze niż zwykle, a na jej twarzy nie pojawił się głupkowaty uśmiech. Wszystkie myśli powoli wracały do jej głowy, ze zdwojoną mocą. Sprawiając, że czuła się doskonale i fatalnie jednocześnie. Na razie te pozytywne odczucia był jednak znacznie silniejsze. Pewnie dlatego, że był obok. Co się jednak stanie, gdy za jakiś czas każdy pójdzie w swoją stronę? - To my w ogóle oglądamy jakiś film? - Zdążyła zaśmiać się cicho nim ponownie ich wargi się złączyły. A ona tym razem postanowiła zadbać o wygodniejszą pozycję, to też przesiadła się ani na chwilę nie odrywając się od jego ust, ze swojego krzesła na niego - okrakiem siadając mu na kolanach. Jedną dłoń wciąż pozostawiając na jego torsie, drugą natomiast wplotła we włosy chłopaka. Nie. Tori zdecydowanie nie była ze szkła, nawet jeśli czasem uwielbiała się tak czuć czy być tak traktowana. To bardziej był typ dziewczyny, którą dobija się do ściany i całuje bez opamiętania.
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Varian nie mógł, przestać Całować Tori, cały czas czerpał z tego maksymalną przyjemność, poczuł, że może zaatakować bardziej, jego delikatność, przerodziła się w mocniejszy pocałunek, bardziej dziki. Wolną ręką zdecydowanie chwycił ją zdecydowanie za odsłonięte udo i jeszcze mocniej przycisnął do siebie, Na chwilę oderwał swoje usta od Tori, by móc na chwilę na nią spojrzeć, by wsłuchać się w rytm ich serc Możesz nie uwierzyć, ale nigdy nie dawałem takiego autografu. Ale mogę złożyć drugi autograf gdzie tylko chcesz- po czym raz jeszcze złączył ich usta w namiętnym uścisku. Wszystko to było dla Variana bardzo naturalne, tak jakby już tysiące razy ją całował i zawsze chce całować ją jeszcze więcej. Drugą rękę, którą wcześniej miał na jej twarzy umieścił ją na talii Tori, po czym przesunął rękę na jej plecy. Obejmował ją mocno i pewnie, Varian zaczął całować ją po szyi, słyszał lekki pomruki Tori co powodowało, że stawał się pewniejszy w swoich działaniach, jednak nie chciał pójść za daleko, żeby nie pomyślała sobie, że chce ją tylko "zaliczyć"... to nie było zwykłe pożądanie, ale i podchodził emocjonalnie do całej sytuacji. Miał tylko nadzieje, że zostało im jeszcze wiele czasu zanim film się skończy i wyproszą ich z sali kinowej, w środku czegoś bardzo pięknego, choć odnosił wrażenie, że w tym momencie nawet siłą nikt nie dał rady ich rozdzielić nawet najsilniejszą magią na świecie. W tej chwili byli ponad wszystko i wszystkich.
Nie pozostawała mu dłużna. Im on był bardziej namiętny tym i ona, a każdy jego silniejszy dotyk wzbudzał w niej przyjemny dreszcz. Oddech jej się spłycił, a nawet momentami skupiała się na nim tak bardzo, że przestawała oddychać - byle by tylko mieć go więcej. Dobrze więc, że na chwilę się od niej oderwał miała moment by wziąć trochę powietrza wpatrując się w niego... Ale nim mu odpowiedziała na wspomnienie o autografie, znów byli blisko. Niemal natychmiast dziewczyna rozchylił jego wargi językiem, chcąc sprawić by ich pocałunek był jeszcze bardziej intymny. Obie jej dłonie wylądowały na jego karku, by potem wolniutko sunąć niżej badając każdy fragment jego skóry, każdą nierówność materiału. Westchnęła cicho gdy pocałunki zeszły na jej szyje, odchylając przy tym głowę i zaciskając mocniej powieki. Im jednak dłużej to trwało, tym w jej głowie zaczęło się pojawiać więcej rzeczy, które zdecydowanie nie powinny tam teraz zagościć - nie chciała ich... Dlaczego nie mogła znów wyłączyć myśli? Cholerne wyrzuty sumienia względem Variana, który nie miał pojęcia, że nie jest jedyną osobą w przeciągu ostatnich kilku tygodni, z którą pozwoliła sobie na taką bliskość, krzyczały tak głośno, że nie mogła się skupić na ich bliskości. Dlatego podjęła decyzję,której już żałowała zanim jeszcze ją wykonała. Odsunęła się trochę od niego otwierając oczy i przenosząc spojrzenie na jego twarz. W tamtym momencie magia, która trzymała ich przy sobie prysła, a ona spojrzała głęboko w jego oczy starając się ukryć niepewność i wszystkie te myśli, które w niej krzyczały. - Vari ja... Dla mnie to jest... Trochę za szybko - Wyszeptała słowami przerywanymi kolejnym ciężkim oddechem. Położyła dłoń na jego policzku i pogłaskała go kciukiem, by potem przejechać na brodę i pociągnąć go lekko do siebie, składając zwykłego całusa na jego wargach, których smak tak bardzo jej odpowiadał. Potem jednak grzecznie zeszła z niego wracając na swój fotel i poprawiając sukienkę. Za szybko... Gdyby wiedział to, co powinien wiedzieć, to by ją własnie wyśmiał. To sobie wymówkę znalazła, nie ma co. Tylko z drugiej strony znali się krótko, widzieli może kilka razy. Nie powinna czuć, że musi mu się spowiadać z całej swojej przeszłości. Z teraźniejszości też nie... Cholera potrzebo szczerości względem Variana a kysz, a kysz! Idź sobie!
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Varianowi zatrzymało się serce gdy Tori, się odsunęła... na początku myślał, że zamierza go skarcić za to, że za daleko się zagalopował. I rzeczywiście Tori ukróciła jego zapędy, ale nie tak jak się spodziewał, myślał, że dostanie w mordę za to, że zbytnio się do niej przykleił. Ta jednak delikatnie dała mu do zrozumienia, że tempo było za szybkie, on to rozumiał, nie chciał ponaglać niczego, ale stracił głowę i zatracił się w chwili. Cieszył się, że niczym jej nie uraził, bo tego by sobie nie wybaczył. -Masz rację, powinienem Cię przeprosić, zupełnie zatraciłem się w tej chwili- powiedział z żalem do siebie i przepraszającym głosem, ale szczerze, niczego nie żałował a jeśli, Tori nie chciała kontynuować tego wszystkiego to miała dobry powód. Nie był taki jak inni faceci, nigdy by nie zrobił by czegoś czego Tori mogła by sobie nie życzyć. Delikatny buziak znacząco utwierdził go w przekonaniu, że Tori nie jest urażona. Gdy zeszła z jego kolan poczuł się pusty i niepełny, nie wiedział jak bardzo uzależnił się od jej bliskości. Ale było to dobre uzależnienie, co jest złego w ochocie spędzenia czasu w objęciach dziewczyny, która tak pozytywnie na niego działała -Ale liczę, że jednak po filmie dasz się zabrać jeszcze na lody? Tym razem ja płacę!- rzucił Varian z uśmiechem, wyjście na lody, było bardzo niewinną aktywnością a przy tym mogli jeszcze pogadać. Dalej bawił się jak nigdy w życiu dzięki niej i nie chciał, by to wszystko się szybko skończyło. Dalej chciał z nią rozmawiać, przytulać się i całować (no może na ten moment bardziej delikatnie, aż ona zacznie mu bardziej ufać).
Nie wiem co by musiał takiego zrobić, żeby go uderzyła. Chyba jej się to nigdy jeszcze nie zdarzyło względem chłopaka. Nawet nie mogła sobie wyobrazić takiej sytuacji, bo choćby ją przykładowo złapał za tyłek, to nie byłoby to coś aż tak rażącego, żeby zareagowała z agresją. Nie, zdecydowanie trzeba było czegoś nadzwyczajnego, żeby tak w momencie jej poziom zdenerwowania z 0% skoczył na pełną setkę. - Nie przepraszaj mnie, nie masz za co - Odpowiedziała natychmiast nie chcąc, by cokolwiek sobie wyrzucał. Na prawdę nie zrobił nic złego. To ona miała po prostu mętlik w głowie i potrzebowała cóż... Czasu. Na to, żeby sobie wszystko poukładać. Tym bardziej, że ze wszystkim borykała się sama mając ogromne opory przed podzieleniem się z kimkolwiek swoimi myślami. Odkąd wojna z Kath ewoluowała do tego poziomu co teraz, nie rozmawiała już nawet z Soph. I tu nie chodziło o brak zaufania do jej bliskich czy nawet do Variana. Po prostu uważała, ze swój ciężar należy dźwigać samemu. Po co zrzucać go na wszystkich innych, skoro nie mieli z tym nic wspólnego? - Jasne, że tak - Stwierdziła zbliżając się trochę i opierając się brodą o ramię chłopaka - Nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że moglibyśmy dzisiaj na kinie zakończyć - Dodała jeszcze posyłając mu pełen ciepła, lekki uśmiech. Burza w jej głowie znów powoli zaczęła się uspokajać, dając jej względne poczucie panowania nad sytuacją. Film natomiast dobiegł końca. Moment między wygaszeniem się ekranu, a zapaleniem świateł trwał tylko sekundę czy dwie i był niemal niezauważalny, ale ten mógł poczuć jak dziewczyna momentalnie się spina, a zaraz po nastaniu jasności - znów rozluźnia. - Idziemy? - Spytała jeszcze podnosząc się z fotela i prostując sukienkę, która trochę jej się przekrzywiła gdy oni... No. Następnie wraz z chłopakiem ruszyła ku wyjściu z kina.
Fabularnie dwa dni przed rozpoczęciem ferii. @Darren Shaw
Stwierdzenie, że Yasmine Elaine Swansea jest zaskoczona w sprawie nagłego rozpadu związku swojego przyjaciela, byłoby niedopowiedzeniem roku i stulecia. Była zszokowana, wbita w stare deski szkolnego dormitorium, nie dowierzała. I już nawet nie chodziło o jej nieszczęsne zauroczenie, które co jakiś czas przypominało o sobie, chociaż usilnie próbowała się go wcześniej pozbyć, a o fakt, że jej przede wszystkim — przyjaciel — miał złamane serce. Żadna porcelanowa cera, żadne złote włosy i wygląd lalki Jessicy w jej oczach już nie ratowały. Bo to było absolutnie niewybaczalne. Oczywiście nie miała pojęcia, co między nimi zaszło i jaki był powód, ale z góry uznała, że to nie mogła być i nie była jego wina. Nie chciała go więc zostawić na pastwę siedzenia w pokoju i patrzenia w sufit lub obsesyjnego uczenia się zaklęć. Był jej winien spacer, więc odmówić nie mógł. Zawsze przecież dotrzymywał słowa. Łapiąc oddech, zatrzymała się przed kinem w mugolskiej dzielnicy Londynu, przeczesując palcami kosmyk brązowych włosów. Działała spontanicznie, nie mając pojęcia czego się spodziewać, chcąc dostosować się do sytuacji. Priorytetem było jednak, żeby dobrze się bawił. Pomimo wywodzenia się z typowo czarodziejskiego rodu, zdążyła we Włoszech zapoznać się ze światem nie czarodziejów oraz poznać niektóre jego atrakcje. Kino było jedną z nich! Poprawiła torebkę na ramieniu, rozglądając się w poszukiwaniu ulubionego Krukona, na którego widok wyjątkowo się nie uśmiechnęła, zaciskając jedynie usta w niepewności. Na szczęście, gdy tylko znalazła się w zasięgu jego wzroku, zaraz jej twarz rozjaśniała, a brązowe ślepia zlustrowały znajomą buzię. - Przepraszam, że czekałeś. Uznałam, że nie wiem, gdzie jest to kino, więc teleportowałam się w ostatnie znajome miejsce i musiałam trafić spacerem. To miasto jest niedorzecznie olbrzymie, ale przynajmniej ludzie wskazują drogę. - wyjaśniła ze wzruszeniem ramion, odrobinę usprawiedliwiając te kilka minut, które zgubiła na błądzeniu w uliczkach między wieżowcami i sklepami, które rosły tu niczym grzyby po przysłowiowym deszczu. Nie chciała go pytać, jak się czuł. Nie chciała poruszać tematów, które mogłyby być zbyt ciężkie. - Mamy za dwadzieścia minut aż trzy seanse Darren, musimy wybrać film! Słyszałam, że jest cos nowego o żywych trupach, jakiś film wojskowo-kryminalny i coś o super bohaterach! Przy tym ostatnim wskazała palcem na kolorowy plakat z grupą przebranych w kostiumy ludzi oraz zielonego olbrzyma. Istnienie komedii romantycznych i ich granie w kinie zostało całkowicie pominięte z wiadomych przyczyn, chociaż tego typu filmy grali zawsze. - No co? Nie chciałam iść sama na film...
Darren Shaw
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Na Yasmine Darren nie musiał czekać tak długo. Mugolska komunikacja miejska była dla Shawa wciąż zagadką, a pogrążony w rozmyślaniach najpierw przejechał trzy stacje metra, potem wysiadł przystanek za daleko z autobusu by w końcu ostatnią część drogi przejść piechotą. Na szczęście, jeśli chodzi o mugolski transport publiczny, po ostatnich przygodach Krukon nabrał nieco przezorności i wsiadał doń po prostu godzinę wcześniej niż powinien wsiadać ktoś, kto zna się na podróżach niemagicznych. Poza tym, dzięki temu miał dość sporo czasu na rozmyślanie o tym, co się w ogóle stało. Oczywiście, na samym początku nie miał najmniejszej ochoty na wychodzenie z domu - skądże. Ostatecznie jednak obiecał Yasmine kolejne wyjście, a zdawał sobie sprawę, że jeśli nie zrobi tego teraz, to Gryfonka i tak nie da mu spokoju. - Nie szkodzi - machnął ręką Krukon, kamienną twarzą oraz ponurą aurą przypadkiem odganiając jakiegoś turystę, który być może chciał spytać go o drogę - Sterczę tu od niedawna - dodał, zerkając przez ramię na gmach kina. Miał w kieszeni nieco mugolskich funtów - taki urok pracy jako rzeczoznawca w Gringotcie, że czasami coś zaplątało się u niemagicznych jubilerów i trzeba było to stamtąd odkupić. Nie martwił się więc o ceny biletów, a rodzaj filmu był dla niego zupełnie obojętny. I tak spodziewał się, że w połowie zaśnie - noce ostatnimi dniami miewał bezsenne. - Może być kryminał - powiedział ze wzruszeniem ramion. Tematyka zombie go niezbyt interesowała - nawet nie trafił na żadnego w Luizjanie, skandal! - a film o superbohaterach był najprawdopodobniej powtórką, którą w oryginale już widział. Zdarzało się, że kina puszczały takie rzeczy w pierwszym kwartale roku, kiedy filmoteki cierpiały na brak premierowych hitów, za to pełno było w nich dennych komedyjek romantycznych dla osób z za małą ilością oleju w głowie - Co cię wzięło na kino? - spytał bezbarwnym tonem. Nie wiedział, że Swansea jest kinomanką - i że przede wszystkim miała tak szerokie gusta, że była gotowa iść na praktycznie każdy film z tych dostępnych.
Ich przygody z dotarciem do kina były podobne, tyle że Mina bezczelnie zaczepiała ludzi, dodając sobie włoskiego akcentu — tak, żeby nie wyjść na całkowitą idiotkę i trafić. Zadziwiające, ile ludzi łapało się na metodę zagubionej turystki! Darren wiedział, że by nie odpuściła. Miała fioła na punkcie obietnic, nawet słownych i niestety, ale mały diabeł lubił wykorzystywać je w najmniej odpowiednich momentach. Bo wcale nie była taka miła, za jaką ją mieli wszyscy i wbrew wszystkiemu, sporo drzemało w niej egoizmu. Na widok pleców Krukona i pomimo westchnięcia, trudno było się jej jednak nie uśmiechnąć. Przekręciła głową na bok z uniesioną brwią na jego beznamiętne machnięcie oraz wyraz twarzy. Prychnęła zaraz, krzyżując ręce na piersiach, chcąc najzwyczajniej zagrać humorem, czymkolwiek właściwie, byle poczuł się lepiej i nie musiał myśleć o tej blond idiotce, która złamała mu serce. Całe szczęście, ze Swansea nie miała pojęcia o vodoo i słabe o czarnej magii. - No wiesz. Trochę entuzjazmu! Ja się zawsze cieszę na Twój widok! Poza tym możesz mnie naciągać, ile chcesz i zabieram Cię na najlepsze miękkie ziarenka w mieście Darren. Mruknęła z udawaną pretensją, zaraz uśmiechając się promiennie i łagodniejąc na buzi. Nie umiała długo grać obrażonej, urażonej czy ogólnie rzecz biorąc dramatyzować, nie przy nim, bo groziło to pogryzionymi policzkami. - Dobrze Cię widzieć. Dodała jeszcze, powstrzymując się od przytulenia go. Normalnie by tak zrobiła, ale teraz jakoś nie umiała. - Mamy nastój na zagadki, co? Dobrze, będziemy jak ten detektyw! Chodź! - przytaknęła z entuzjazmem, wyciągając dłoń i palcami zaciskając materiał płaszcza pomiędzy łokciem i nadgarstkiem, ciągnąc go za sobą w kierunku kas. Jak chcieli dobre miejsca, musieli się śpieszyć! Sporo ludzi zmierzało do kina. - To odskocznia. Mogę.. No wiesz, być na chwilę w innym świecie? No i miękkie ziarenka! Słyszałam też, że mają kubeczki z figurką na górze. Są urocze. Wyjaśniła ze wzruszeniem ramion, zerkając w jego stronę z niewinnym błyskiem w oczach. Wcale nie znała się tak na kinie, była raptem dwa razy we Włoszech. Nie miała też pojęcia o gatunkach filmowych, oceniając wszystko na podstawie plakatów. Nie musiał jednak o tym wiedzieć. Stanęła w kolejce do kasy, puszczając jego zmiętolony przez palce rękaw, zgarniając brązowy kosmyk za ucho i pociągając nosem. - Ale to ładnie pachnie. Masłem, solą, karmelem, cukrem. Westchnęła z odrobiną zamyślenia w głosie, bo widocznie nie mogła zdecydować się na dominujący w pomieszczeniu aromat. Bar był zaraz obok kas, a maszynka od popcornu już skwierczała, sygnalizując świeże porcje. Mimowolnie zerkała w jego kierunku, powstrzymując się od komentarzy na temat bladości, podkrążonych oczu. Znów o siebie nie dbał, tylko tym razem miał ku temu powód, a ona nie miała prawa się wściekać inaczej, niż wewnętrznie.
Darren Shaw
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Ostatnio nieco gorzej z entuzjazmem, przepraszam - powiedział Darren nieco przepraszającym głosem. Co do zupełnie obcych osób nie miał żadnego problemu z traktowaniem ich jak powietrze albo bycia wręcz złamanym chujem, jednak Yasmine - oraz w podobnym stopniu też Harry - nie zasłużyli według Krukona na takie traktowanie. To znaczy, Swansea nie zasłużyła na pewno, dla Whitelighta mógł być opryskliwy tak jak zawsze, ale nie bardziej niż zwykle - Miękkie ziarenka... co? - spytał, nie wiedząc zbyt dokładnie o co może dziewczynie chodzić... przynajmniej do czasu, kiedy nie wciągnęła go praktycznie siłą do budynku kina, a tam spojrzenie Shawa już odnalazło maszynę do popcornu, która jako jedyna posiadała w środku coś, co mogło być owymi "ziarenkami". - ...który detektyw? - spytał wciąż nieco zdezorientowany Shaw, nie mając zielonego pojęcia, kogo dziewczyna miała na myśli. Sherlocka Holmesa? Herculesa Poirota? A może jakiegoś czarodziejskiego przedstawiciela owego zawodu? Trzydzieści lat temu zapewne ktoś wspomniałby o Gilderoyu Lockharcie, przynajmniej zanim jego gwiazda nie zgasła z powodu afery związanej ze zmianą wspomnień - Yas, proszę, zwolnij trochę - powiedział Shaw, rozpinając guziki płaszcza i stając po prostu w kolejce, mając lekkie wrażenie, że Swansea zachowywała się jak nieco nadpobudliwy szczeniaczek, który wyszedł właśnie na pierwszy spacer od bardzo dawna i nie mógł się doczekać, aż dotrą do parku, ale przy okazji chciał obwąchać każdy zakamarek i obszczekać każdego przechodnia. - Jak to popcorn - przytaknął Krukon na wieść o towarzyszącej mu feerii zapachów. Akurat w mugolskim kinach - jak nieprawdopodobne by to nie było - bywał stosunkowo często, przynajmniej jak na czarodzieja. Jego dziadek, póki mieszkał jeszcze w Wielkiej Brytanii, zabierał go na różne seanse, celując głównie w retransmisje starych hitów, takich jak Ojciec chrzestny albo Gwiezdne wojny - w przypadku tych ostatnich, nawet te dziwnie wyglądające części z przełomu wieków. Tym razem Darren wybrał jednak kryminał, bo - znając mugolskie filmy - zaproszenie oglądającego do wspólnego śledztwa miało być tylko iluzją, bo na samym końcu i tak odsłaniane były wszystkie karty, a główny bohater, w chwili triumfu, opowiadał krok po kroku swój tok rozumowania. Dzięki temu Shaw miał pewność, że nie będzie musiał się intelektualnie wysilać w czasie seansu - a myślenie było obecnie ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę. - Jak tam Wielka Brytania? - spytał, póki stali w kolejce do kas i baru - Pogoda dalej nie dopisuje, co? - dodał dość bezbarwnym tonem. Miał wrażenie, że pytał już o to ostatnio, ale nie miał teraz żadnego innego pomysłu na podtrzymanie rozmowy, a nie chciał wyjść na osobę, która tylko odburkuje na różnego rodzaju pytania. Nieważne jak bardzo by go teraz taka opinia nie obchodziła, obiecał Yas wspólne wyjście, więc obietnicy tej dotrzymać zamierzał.
Pokręciła głowa, że nie szkodzi i żeby w ogóle tym się nie przejmował, czując jednocześnie ukłucie poczucia winy. Nie chciała mu przecież sprawić przykrości. Przesunęła spojrzeniem po twarzy Krukona, tłumiąc głośniejsze westchnięcie i uśmiechając się jedynie łagodnie, dała sobie spokój z ciągnięciem tego tematu. Swansea miała wbite w głowę, że gdy ludzie chcieli dzielić się swoimi problemami, oczekiwali wysłuchania, to sami przychodzili. Ciągnięcie za język, zwłaszcza w tak delikatnych sprawach, jak złamane serce, byłoby zbyt ryzykowne. Nie chciała przecież, żeby jej nienawidził. Na pytanie o ziarenka, oczy jej aż zabłyszczały. Wskazała ruchem głowy na maszynkę. - No tamte! Są cieple, mięciutkie, mają dodatki. Które są Twoje ulubione? Otwierała usta, żeby wspomnieć o tym, że chodziło jej o tego detektywa Londyńskiego, co to można było kupić z nim nawet brelok — widziała w sklepie z pamiątkami, jak pytała o drogę do kina, jednak na wzmiankę o tym, aby zwolniła, jakiś nieprzyjemny piorun przemknął od góry do dołu, sprawiając, że zastygła w bezruchu, wbijając wzrok w ziemie. Nie trwało to jednak długo, raptem kilkusekundowa wiązanka przekleństw była tą przerwą od rzeczywistości. Cofnęła się nieco, schowała dłonie do kieszeni, nawet nie rozpinając płaszcza. - Wybacz. Rzuciła przepraszająco, wbijając wzrok w plecy jakiegoś Pana przed nimi. On pewnie szedł na bajkę, bo dziewczynka w dwóch kitkach z podekscytowaniem obserwowała plakat z jakimiś kolorowymi stworzonkami — chyba miały to być trolle, przesuwając spojrzenie zaraz na trzymaną przez siebie maskotkę jednego z nich. Uśmiechnęła się pod nosem, sięgając do torby i wyjmując portfel, kupując bilety, gdy tylko doszli do okienka. - Chodźmy po ten Popcorn i napoje. - rzuciła w stronę Shawa, wręczając mu bilecik z uśmiechem i ruszyła leniwie w stronę baru, gdzie na szczęście dużej kolejki nie było. Babcia przy kasie wspomniała, że reklamy przed filmem są dość długie i nie musieli aż tak się śpieszyć, chociaż seans zaczynał się za dziesięć minut. Yasmine odpięła płaszcz, czując przypływ gorąca i rumieńce na policzkach. - To jak, który smak bierzemy? Hmm? Zapytała praktycznie w tym samym momencie, co on o Wielką Brytanię. Dziewczyna przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, wolną dłonią drapiąc się po policzku i wzruszając ramionami w zamyśleniu, znów mruknęła. Nie bardzo wiedziała, co mu powiedzieć. Nie było tu słonecznie, ciepło, każdy chodził smutny i szarobury, wszyscy się śpieszyli, wspólne posiłki oraz czas ze znajomymi były ograniczone raptem do weekendów, zdawały się mieć inną wartość. Nie było tu tak intensywnie, jak we Włoszech. - Ma swoje uroki. Na wsi jest ładnie, przy szkole orzeźwiająco pachnie, zwłaszcza nad jeziorem i po deszczu. Ludzie są.. Ludzie są bardziej poważni, ale może to i lepiej? Mam wrażenie, że wszyscy ze sobą nadmiernie rywalizują. Zakończyła spokojniejszym niż zwykle tonem, podnosząc wzrok na sprzedawcę. Nadeszła ich kolej. Nie mogła powstrzymać się przed zamówieniem napoju w kubku z uroczym trollem — różowym dla siebie, niebieskim dla Darrena. Wzięła duży poprcon maślany, a chłopakowi taki, jaki sobie wybrał. Jej uwagę przykuły też jakieś trójkąty z żółtym sosem, więc zamówiła też porcję. Po zapłaceniu odeszli na bok i czekali chwilę na zamówienie przy bocznym blacie kinowego baru. Nie chciało wyjść jej z głowy, że Krukon teraz bardzo do Wielkiej Brytanii pasował. - Zobacz, jakie urocze. Mruknęła ciszej w jego stronę, gdy dostrzegła owe zabawkowe wieczka na kubeczki, które właśnie im nakładali na napoje. Słomka też była kolorowa, chociaż troll stał na czarnej podstawce.
Darren Shaw
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren przewrócił ukradkiem oczami na kolejne wspomnienie o "ziarenkach". Yasmine często mówiła szybciej niż myślała - co w sumie często bywało dość słodkie, ale teraz Shawa to bardziej nużyło niż pocieszało. Chwilę później jednak dziewczyna wyraźnie przygasła po tym, jak Krukon poprosił ją o to, by zwolniła, a po prostu Darren nie chciał biegać od plakatu do plakatu - wyglądało jednak na to, że Swansea wzięła to dość mocno na siebie. - No już, już - mruknął, szturchając ją lekko w bok - Co mówiłaś o tych figurkach? - spytał z wymuszonym zaciekawieniem. To, że Krukon był w grobowym nastroju, nie znaczyło że wszyscy dookoła mieli zachowywać się jak na stypie, a szczególnie nie Yas, której to szczególnie nie było do twarzy. - Solony - pokiwał głową Darren na pytanie o smak popcornu - Po paru garściach karmelowego robi mi się niedobrze - skrzywił się, przysuwając się o pół kroku do Swansea, na wpół popchnięty, a na wpół ustępując miejsca jakiejś grupce śpieszącej się do innej sali. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby się zgubili - co prawda Krukon szczególnie w kinie odnajdywał się dość dobrze, ale jeśli chodzi o Gryfonkę, to miał już pewne powody by się martwić, biorąc pod uwagę to, że miała problemy z odnalezieniem się w magicznym świecie. - Ładna pogoda, w zimie, w Brytanii? - spytał Shaw, z każdym słowem podnosząc brwi coraz wyżej - Nie musisz być nadmiernie miła, pewnie nie możesz wytrzymać z tęsknoty za Italią - ocenił, przypominając sobie Neapol, tamtejszą świetną pogodę, kuchnię i... Krukon chrząknął, zerkając na figurkę, która bujała się na wieczku jego napoju. Przypominała... zupełnie nic. Wyglądała jak pulchny goblin, albo skrzat, z wielkim, kartoflanym nosem i stojącymi włosami. Na pewno nie przypominała trolla, który byłby bardziej śmierdzący i z pewnością miałby pod ręką jakąś maczugę. - Dość... urocze - przytaknął z grzeczności, w jednej dłoni trzymając popcorn, pod pachą mając kubek z napojem, a w drugiej dłoni ściskając bilet - Prowadź, sala cztery - dodał, oddając dziewczynie inicjatywę. Najwyraźniej bardzo cieszyła się ze wspólnego wyjścia - ślimacze tempo Shawa w znajdowaniu sali tylko byłoby kolejną cegiełką dokładającą się do popsucia jej dnia.
Nie była doświadczona w kwestii pomagania ze złamanym sercem. We Włoszech tak poważne związki, jak miał Darren nie były często spotykane. Młodzież skakała z kwiatka na kwiatek, ciesząc się przygodami oraz zdobywając nowe doświadczenia. A on cierpiał w sposób, które Mina nie umiała zrozumieć, bo przecież wprost nigdy nie miała złamanego serca. Owszem, było na etapie poddania się czy rezygnacji, ale parą nie byli, żeby było złamane. Tak sobie to tłumaczyła. Brunetka szybkim ruchem zgarnęła pasmo włosów za ucho, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy — nieco zmartwionym, ale wciąż łagodnym. Przez myśl jej nawet przeszło, że może powinna nauczyć się medytować, aby spokojniej i nieco mniej entuzjastyczniej zachowywać się w takich sytuacjach. - Przepraszam, podekscytowałam się tym wszystkim. - mruknęła mimo wszystko raz jeszcze, delikatnie wzruszając ramionami na swoje usprawiedliwienie, próbując może pokazać, że trochę jej przeszło. Na szturchnięcie w bok nie mogła się nie uśmiechnąć, chociaż usilnie próbowała udawać skruszoną. - No bo tam są takie figurki, widzisz? Na kubeczkach! Myślisz, że mogłyby być.. Bardziej czarodziejskie, jeśli je sobie zatrzymamy? Zapytała, wskazując ruchem głowy na trzymany przez dziecko kubek z plastikowym trollem o fiołkowym kolorze. Mieli trzy kubełki popcornu ostatecznie — małe i jeden średni, solony. Małe były karmelowe, maślane i w jakiś sposób serowe, ale tego ostatniego nie mogła do końca pojąć, próbując wyobrazić sobie smak ziarenek, który po zapachu i wyglądzie zdecydowanie kojarzyły się z czymś słodkim. Słuchała go z odrobinę uniesioną brwią, przekręcając głowę. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zaciekawiła ją mina, która przyozdobiła jego bladą i zmęczoną, aczkolwiek wciąż przystojną buzię. - Zimą było czasem ładnie. Słonecznie i ze śniegiem jednocześnie. Pamiętasz? Na naszym spacerze! - przerwała na chwilę, zaciskając mocniej palce na trzymanym przez siebie kubku, a ruchem ramienia poprawiając torebkę. - Włochy są inne niż Wielka Brytania. Ludzie, jedzenie, sposób spędzania wolnego czasu i bycia... Na dobrą sprawę to trudno je porównać, bo każde ma swoją dobrą stronę. Obecnie w moich oczach Wyspy wypadają jednak... Bardziej atrakcyjnie. Dodała wymijająco, wypuszczając powietrze ze świstem spomiędzy warg, tłumiąc w ten sposób westchnięcie, które miało nawiązywać do największej atrakcji Zjednoczonego Królestwa, która notabene, stała tuż obok. Przeklęła w myślach, pokręciła głową i cieszyła się, że rumieńce na policzkach mogła zrzucić na temperaturę wnętrza, bo wciąż mieli płaszcze na ramionach. - Prawda? Mogłyby tańczyć i śpiewać. A tamten siwy, to nawet przeklinać z akcentem i wciąż byłby słodkie. - przytaknęła z entuzjazmem, wędrując spojrzeniem między zdobieniami ich kubków od napoi, nie myśląc o maczugach czy brzydkich, górskich trollach. Te miały przecież ubranka i kwiaty we włosach. Rozejrzała się, szukając przejścia do korytarzyka, który prowadził do sal. Pan sprawdził im bilety i wskazał drogę, a w wysłanym miękkim dywanem holu z wieloma drzwiami, Gryfonka zwolniła, szukając odpowiedniego numerka. - To nie wygląda na tak duże z zewnątrz. - zauważyła, mijając salę z numerkiem sto dwa i dostrzegając już uchylone drzwi do tej, której szukali. Zalezienie i zajęcie miejsc nie trwało długo, zdążyli akurat na moment, gdy światła zaczęły przygasać. Korzystając z wolnego miejsca obok siebie, rzuciła na nie swoją kurtkę oraz torebkę, rozkładając popcorny na stoliczku, który przymocowany był do oparcia siedzeń znajdujących się nieco poniżej nich, tuż przed nosem. Obydwoje mieli swobodny dostęp. Zwilżyła usta, patrząc na swoje dłonie, trzymając kubek w jednej z nich, drugą stuknęła palcami w kolano, zerkając w stronę Krukona. A co, jeśli kino było fatalnym pomysłem? Niewiele myśląc, odrobinę nachyliła się w jego stronę. - Jak film będzie nudny lub będziesz miał dość, możemy wyjść w trakcie, okay? Zamierzam porwać Cię na całe popołudnie lub nawet wieczór, więc nic się nie stanie.
Darren Shaw
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Chodzi ci o to, że chcesz je zaczarować jak wyjdziemy z kina? - spytał, nie zwracając nawet uwagi na krzywe spojrzenie jakiegoś wąsatego mugola, prowadzącego do innej sali trójkę dzieci - Nie powinno być problemu - wzruszył ramionami Darren bez większego entuzjazmu. Podczas remontu Exham musiał odnowić tyle zaklęć - w końcu kto to widział, żeby miotły same nie zamiatały podłóg? Albo żeby świeczki potrzebowały jakichś kandelabrów, a nie po prostu fruwały dwa metry nad podłogą? - że rzucanie jakichś drobnych uroków było dla Shawa już bardziej codzienną rutyną niż skrupulatnie przygotowywanym rytuałem. - Było dość ładnie, racja - przyznał Krukon, przypominając sobie wspólny spacer po Hogsmeade. Co prawda dla niego czarodziejska wioska również była już czymś prawie że codziennym, ale dla Yasmine na pewno była wciąż świeżą i zachwycającą nowinką - No bez przesady - dodał jeszcze. Przeklinającego, podstarzałego trolla z pewnością nie nazwałby "uroczym" - może prędzej "groteskowym". Porwanie na całe popołudnie i/lub wieczór? Shaw nieco szerzej otwartymi oczami spojrzał na Swansea. Wątpił, że znajdzie w sobie wystarczająco werwy i siły, by przyzwoicie neutralny humor utrzymywać aż tak długo, a wolał dziewczyny nie narażać na towarzystwo Shawa w humorze wyjątkowo nieznośnym. - Nie jestem pewien czy to najlepszy pomysł - wydukał, błądząc kubkiem z colą gdzieś w okolicy twarzy, próbując trafić na ślepo słomką do ust - Nie wiem, czy w takim wypadku wieczoru nie wolałabyś spędzić z błotoryjem niż ze mną - dodał z kwaśną miną, trafiając w końcu słomką i wciągając parę łyków zimnego, gazowanego napoju, od którego od razu zaczęło drapać go nieco w gardle. Odchrząknął - i właśnie zakończyły się reklamy i pojawiło się logo wytwórni filmowej, będącej producentem filmu, który wybrali.
Przytaknęła na jego słowa, widocznie uznając, że w ten sposób ożywiony troll będzie najlepszą i niezwykle uroczą pamiątką. Ba, może nawet ją zainspiruje do nowego projektu! Ostatnio Yasmin miała jakąś blokadę twórczą, co w gruncie rzeczy, nie powinno Swansea się często zdarzać. Uśmiechnęła się więc entuzjastycznie, przenosząc wzrok pomiędzy figurką a przystojnym krukonem. - A myślisz, że mógłby tańczyć lub nucić jakąś piosenkę? Jak wiesz, pozytywka? Dopytała nieco ciszej, chwilę wcześniej obdarzając jakąś uroczą dziewczynkę pogodnym uśmiechem, chociaż krzywego spojrzenia mugola nie zauważyła wcale, zaabsorbowana wcześniej zbyt mocno własnymi myślami. Wywróciła oczyma na jego słowa o przesadzie, nie mogąc jednak pozbyć się uśmiechu. Miała przez to wyrzuty sumienia, bo przecież chciała wyciągnąć go i tym samym sprawić, żeby to on uśmiechnął się i poczuł lepiej po trudnych przeżyciach, a nie ona szczerzyła się, jak głupia mysz do sera. Lub może Lew do padliny, nawiązując do zwierzaka na szkolnym mundurku? Zastygła w bezruchu, a jej twarz spoważniała. Chwilę milczała, zastanawiając się nad tym, co powiedział, jakby szukała odpowiednich do przekazania myśl, słów. W jej ciemnych oczach kryła się jednak odrobina wyrzutu. - Darren. - zaczęła mniej radośnie, chociaż wciąż na próżno było w jej głosie szukać złości lub obrazy, dominowała w nim swoista, przeznaczona chyba tylko dla niego, łagodność. - Uwielbiam spędzać z Tobą czas, nawet jeśli masz się nie odzywać i zjemy w milczeniu... Nie zasługiwałabym na przyjaźń z najlepszą wersją Ciebie, nie akceptując tej wersji w gorszych momentach życia. Więc zawsze, ale to zawsze jesteś dobrym towarzystwem. Jeśli jednak powodem ma być Twoja własna niechęć do wychodzenia i chęć spędzania czasu samemu, nie ma problemu, rozumiem. Zakończyła, nawet na chwilę nie odwracając wzroku od jego oczu, ignorując odrobinę palące policzki. Chrząknęła, przysuwając słomkę do ust i robiąc kilka łyków napoju z kubeczka z trollem, siadając prosto i wbijając wzrok w ekran. Na szczęście było ciemno, nie widział — tak sobie powtarzała. Nawet nie zwróciła uwagi, że reklamy minęły tak szybko. Wolną dłonią sięgnęła po kilka ziaren popcornu, siadając wygodniej podczas wsypywania go sobie do ust. Nawet nie wiedział, jak cieszyła się z tego, że nawet w milczeniu mogli siedzieć razem. Nie zdążyła się jeszcze nacieszyć jego towarzystwem, chociaż było ono jednym z największych plusów powrotu na wyspy. Ignorując narratora i twarz głównego bohatera, przymknęła na chwilę oczy. Nie była chyba zbyt dyskretna w swoich słowach..
Darren Shaw
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Eeeeeem... no nie wiem - odpowiedział Shaw na pytanie o zamienienie trolla w pozytywkę. Od teoretycznej strony - oczywiście, byłoby to dla Darrena wręcz banalne. Ale od praktycznej strony, należało mieć jeszcze jakiś talent artystyczny, jakieś muzyczne umiejętności by móc zakląć figurkę tak, aby była w stanie zanucić coś więcej niż trzy rozchwiane nutki. Na słowa dziewczyny - w sumie brzmiące aż nazbyt dojrzale jak na Yasmine - Krukon uśmiechnął się gorzko. Takie deklaracje były niewątpliwie bardzo miłe, jednakże obecnie umiejętność Shawa do odczuwania jakiejkolwiek empatii była stępiona przez zły - mało powiedziane - nastrój, niewyspanie i chęć owinięcia się kocem z kubkiem kakao lub butelką whisky, jedno z dwóch. - Dzięki - szepnął tylko, nie chcąc przeszkadzać innym widzom w podziwianiu filmu. Darren miał tylko nadzieję, że detektywistyczne dzieło nie wyląduje na samym dole list krytyków i recenzentów filmowych. Ścisnął jeszcze w geście podzięki dłoń Swansea, odnajdując ją po krótkiej chwili w świetle ekranu, po czym zanurkował nią w opakowaniu z popcornem.
Bycie poważną nie leżało w jej naturze, ale się starała. Nie miała pojęcia, co przeżywał i jak mu pomóc, ale intuicja podpowiadała, że na żarty i wejście w strefę komedii było wciąż zbyt wcześnie. Zacisnęła usta, kiwając głową na jego szept, zdecydowanie ignorując rozpoczynający się seans. Kino było najgłupszym pomysłem, jaki mogła mieć dla nich obojga, ale oczywiście brunetka nie chciała przyznać się do tego nawet przed samą sobą, a co dopiero przed nim. Gdy jednak poczuła ciepłe palce Krukona ściskające jej chłodną dłoń w geście chyba podziękowania, prawie stanęło jej serce. Zamrugała zaskoczona, dziękując wszystkim Merlinom i chyba Voldemrtowi za to, że było ciemno i nie widział, jak wielkiego buraka miała na twarzy. Kiwnęła przelotnie głową, mrucząc coś pod nosem o tym, że nie ma przecież za co. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło. Nie wiedziała też, czy to film był tak głupi, czy to może ona tak zaabsorbowana swoim niemrawym i nieszczęśliwym towarzystwem, czując się przy tym, jak ostatnia egoista. Dostrzegając jednak ziewnięcie z jego strony, zacisnęła palce w pięści, natrafiając na materiał płaszcza. Przysunęła się nieco, nie chcąc być zbyt głośną, bo przecież inni chyba oglądali. - Chodź, zmywamy się stąd. Mam lepszy pomysł na wieczór. Rzuciła jedynie, zbierając się do wyjścia, zabierając oczywiście popcorn i swojego porwanego towarzysza. Upewniła się jedynie, że szedł za nią, odwracając się w jego stronę gdy tylko wyszli do oświetlonego korytarza. Ubrała płaszcz, wskazując głową na wyjście. - I tak wiesz już, kto zabił. Dodała jeszcze ze wzruszeniem ramion, nawiązując do porzuconej w połowie opowieści, być może, aby rozpocząć nową.