Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Huśtawki na skwerku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość


Percival M. Follett
Percival M. Follett

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4912
  Liczba postów : 980
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5587-percival-magnus-follett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5589-plomykowka-percivala#161774
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7256-percival-m-follett#205227
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPią Cze 17 2016, 16:09;

First topic message reminder :


Huśtawki na skwerku


Nie wyróżniają się niczym szczególnym, ale są ulubionym miejscem spotkań małych czarodziejów, którzy pod czujnym okiem rodziców (albo i nie!) spędzają tutaj czas. Wieczorami można natknąć się również na zakochane pary albo zadumanych melancholików, palących magicznego papierosa w blasku księżyca.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyCzw Wrz 07 2023, 01:14;

-Wiem, wiem. Skromny jak zawsze, co? - Prychnął, bo Paco nie szczędził sobie komplementów. Co prawda akurat w tej kwestii miał rację, ale pewność, z jaką to mówił była niesamowita. -Robi wrażenie nadętego idioty. - Tym razem to on wzruszył ramionami. Co ironiczne, gdyby nie uczucia, jakie żywił do Paco, za pewne o nim powiedziałby to samo. Tak, Díaz i Morales zdecydowanie do siebie pasowali, przynajmniej patrząc powierzchownie, bez poznania ich bardziej intymnej strony, a wyrażenie to niekoniecznie musiało być komplementem. Max nie wiedział, co Antonio o nim mówił i nawet przez myśl mu nie przeszło nigdy, by się tym zainteresować. Wiedział jednak, że kiedyś przyjdzie ten dzień, gdy będą musieli zasiąść przy jednym stole.
-No dobra, ale nie co roku muszą mi odbierać wszystkie prawa już w pierwszym tygodniu. - Poddał się, bo Morales miał rację. Jak zresztą wszyscy, którzy już podejrzewali Maxa o jakieś kombinacje, a jedyne co do tej pory zrobił, to nieco uszczuplił szkolny składzik ze składnikami. -Nawet bym się nie zdziwił. Szczególnie, jak cały rok będzie mnie uczyła Stanford. - Przewrócił oczami. Jak on nienawidził tej baby. Nudniejsze od niej były chyba tylko posiadówy ze sztywniakami z Ministerstwa, którzy czasem gościli w hotelu należącym do Meksykanina. -Może i lepiej. Patrząc na naszą formę, to nie mamy nawet po co na nie wylatywać. - Westchnął, opisując żałosną formę drużyny. Tak, na treningu zdecydowanie się nie popisali i pozostawało pytanie, czy to kwestia zastoju po wakacjach, czy te roczniki faktycznie były tak chujowe, że nawet biegać dobrze nie potrafiły. Oczywiście z Maxem na czele, bo ten to wybitnie sobie nie radził. Celowo nie wspomniał też o wielokrotnym złamaniu barku na lekcji u Joshuy i oberwaniem tłuczkiem w krocze i sam środek pleców. Jak to szło? Nie ma bezpieczniejszego miejsca niż Hogwart. Jasne, kurwa.
-Nie podpadłem, tylko trafiła się nadambitna. - Humor nieco mu się poprawił, gdy przywołał wspomnienie Brandon i tę jej dumę w oczach, gdy opowiadała o zajmowanym przez siebie stanowisku. Szkoda tylko, że trafiła na kogoś, komu ani trochę to nie imponowało. -Przyszła mi na labmed, powiedziała, że ona to jest teraz od pilnowania porządków i tyle. Po czym wystraszyła się głupiego mózgu żaby. - Rozszerzył opowieść, dodając jeszcze wzmiankę o stratach w postaci fiolek, jakich puchonka narobiła przez swoją debilną panikę. Debilną dla Maxa, dla którego jeszcze ciepły móżdżek był powodem do radości, a nie strachu.
Spojrzał zdziwiony na partnera, gdy ten rozpoczął temat wspólnego mieszkania. Solberg potrzebował chwili, by połączyć wszystkie kropki i znaleźć się na tej samej płaszczyźnie co Paco.
-Jezu, tak, racja. Mieliśmy przecież wrócić do tematu. Kompletnie zapomniałem. - Przyznał bez bicia, bo zalatany był jak dwudziestoczterogodzinny świstoklik. -Musimy od razu coś kupować? To taka strata pieniędzy. - Poddał temat swoim wątpliwościom. Miał wiele pragnień i potrzeb w życiu, ale własny dach nad głową niekoniecznie figurował na liście jego priorytetów.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyCzw Wrz 07 2023, 20:52;

- Szczery. Po prostu znam swoje wady i zalety. Na przykład nad eliksirami i uzdrawianiem zdecydowanie powinienem jeszcze popracować. – Parsknął śmiechem, przypominając Maximilianowi o gościnnym występie na warsztatach, podczas którego doprowadził do eksplozji manekina, zabrudzając krwią nie tylko siebie, ale i napomkniętego w rozmowie Hiszpana. – Robi, ale jest uparty i zdeterminowany, a poza tym naprawdę można na niego liczyć. – Postanowił stanąć w obronie przyjaciela, zastanawiając się czy ci dwaj kiedykolwiek dojdą ze sobą do ładu i składu. Chciał dać im szansę ostatnim razem, podczas wspólnej kolacji, ale najwyraźniej ugodzony strzałą amora Toni znalazł sobie inne plany na wieczór, z udziałem nie kumpli, a rudowłosego dziewczęcia.
- Rozumiem, że mam poczekać do drugiego? – Zażartował, jeszcze wyżej unosząc kąciki ust. Nie mógł sobie darować, znając jakże kolorową i bogatą historię ukochanego w murach Hogwartu, chociaż gdyby ktokolwiek zapytał go o uczciwą opinię, powiedziałby że wierzy iż tym razem Felix nie wykręci żadnego numeru. – Poradzisz sobie, cariño. Musisz się jedynie uzbroić w odrobinę cierpliwości. – Próbował pocieszyć chłopaka, acz po części rozumiał jego podenerwowanie. Nie wyobrażał sobie, żeby miał w tym wieku wracać do szkoły i na nowo użerać się z zarządzającą nią kadrą. – Nie trać ducha walki, to dopiero początek roku. Niektórzy może nie odzyskali jeszcze formy po wakacjach. – Również niesatysfakcjonującą formę ślizgońskiej drużyny starał się wytłumaczyć w racjonalny sposób, byleby tylko poprawić dwudziestolatkowi humor. Nie miał pojęcia czy słusznie, ale może to i lepiej, że nie widział przebiegu treningu.
- Służbistka… takie są najgorsze. Nie myślałeś o tym, żeby przygotować kilka takich żabich mózgów, ot na wszelki wypadek? – Zasugerował, skoro okazywało się, że tego rodzaju pogróżki działały na irytującą panią prefekt. W niektórych kręgach wysyłano ofierze odcięty łeb konia, ale czemu by nie zagrać według innych reguł. – Szkoda na taką fiolek… – Skwitował także laboratoryjne straty pełnym rozczarowania westchnięciem, zanim zaciągnął się znów chmurą siwego dymu, przechodząc do tematu, który ciągnął się za nimi od dawna. – Nie szkodzi, zrozumiałe. Miałeś napięty tydzień. – Machnął rękę, pokazując że nie poczuł się ani trochę urażony. Zdziwił się natomiast reakcją Maximiliana, pewnie dlatego, że wydawało mu się, że mają wyłącznie uściślić szczegóły. – Poważnie martwisz się o pieniądze? – Wydusił z siebie, unikając jednak chwalenia się zawartością bankowej skrytki. Galeony nie grały dla niego roli. – Nie przepadasz za nocowaniem w El Paraíso. Chciałbym, żebyśmy urządzili swój kąt i mogli spędzać więcej czasu razem. – Zagadnął, jakby wypowiadał najoczywistszy w świecie argument.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyCzw Wrz 07 2023, 21:56;

-I runami. Boże święty ale dałeś ciała. - Zaśmiał się, doskonale pamiętając tamte warsztaty. Zresztą, nie tylko Paco miał problemy z przypomnieniem sobie szkolnej wiedzy w tych tematach. Praktycznie każdy, z obecnych na zajęciach, coś spierdolił. Poza Brewerem i Allison, którzy poradzili sobie perfekcyjnie.
-To nadal brzmi jak nadęty idiota. - Wzruszył ramionami. -Ty możesz na niego liczyć. Skoro pracujecie razem, to musi tak być. Ale założę się, że nie do każdego jest taki taktowny. - Przewrócił oczami, przypominając sobie, jak widział Diaza z Fire, podczas ostatniego dnia Karnawału. Coś mu w tym kurwa śmierdziało, ale nie wiedział jeszcze dokładnie co. On nie zaufałby Diazowi. A na pewno nie bez powodu. Ograniczał zbyt wylewne kontakty z ludźmi tego pokroju, bo sam zbyt wiele razy widział, jak wpierdalali ludziom nóż w plecy, gdy interes się nie zgadzał.
-Jak do niego dotrwam. - Mruknął, trochę rozbawiony, trochę z pewną niechęcią. Miał zdecydowanie za wiele na głowie, nie wspominając o tym, że bardzo szybko tracił magicznie siłę. Nie wspominał o tym Paco, ale niepokoiło go to co się działo, gdy znalazł zranionego Seavera, nad brzegiem jeziora. -Zmieniasz branżę na magicoacha? - Obrócił wszystko w żart, bo już miał dość nerwów i myślenia o tej pojebanej instytucji. Dobrze, że jeszcze nie miał transmutacji, bo ryj Patola to ostatnie, czego mu do tej kupki gówna brakowało.
-Wolę nie. Ale napisałem do Victorii, żeby ją nieco przytemperowała, bo zaraz specjalnie zacznę jej robić syfu, żeby sprawdzić, czy w akcji też taka mądra jak w gębie. - Nie chciał specjalnie robić Ani problemu, ale jeśli miała zamiar iść z nim na wojnę, to potrafił być strasznie upierdliwym i ciężkim do pokonania żołnierzem. Brandon miała szczęście, że trzymała się z przyjaciółmi Maxa, bo inaczej pewnie już teraz zacząłby robić jej pod górkę.
Temat domu wylazł z zaskoczenia, choć przecież nie powinien. Max faktycznie był ostatnio głową wszędzie indziej, tylko nie w swoim życiu prywatnym, więc na chwilę całkowicie zgłupiał, nim podjął rozmowę. Dla niego nie była to kwestia formalności. W Venetii powiedzieli sobie, że po prostu wrócą do tematu. A nie, że decyzja została już podjęta.
-Wiesz, że nie chodzi o to, czy nas na to stać. - Westchnął, bo mimo wielu rozmów na ten temat, jakoś zawsze był to pierwszy powód, jaki wpadał Paco do głowy. -Masz rację nie przepadam. Tylko że... - Urwał, bo nie do końca wiedział, jak to wszystko ubrać w jakąś logiczną wypowiedź. Ostatnio był elokwentny w cholerę. -Przemyślałeś to dobrze? - Postawił na dość wiele mówiącym pytaniu, choć może fakt, że interpretacja była otwarta, nie był wcale najlepszym pomysłem.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyCzw Wrz 07 2023, 22:20;

Po warsztatach Maximiliana z pewnością nie przepełniało go poczucie dumy, jednak cieszyło go to, że jego niepowodzenia chociaż zdołały chłopaka rozbawić. – Nie jestem pewien dlaczego. Może jednak powrót do roboty po wakacjach też dał mi się we znaki. Powinniśmy odpocząć? – Ni to stwierdził, ni zapytał, uśmiechając się przepraszająco, bo mimo wszystko nie planował narobić w aptece takiego bałaganu. Miał nawet zasugerować wspólną naukę przed kociołkiem, ale uznał, że nie jest to jeszcze najlepszy moment na dodatkową aktywność. Na razie musieli na powrót zorganizować się w pracy i w życiu, a dopiero potem myśleć o nadrabianiu zaległości. – Nie jest najłatwiejszy w obyciu, ale my też nie jesteśmy. – Prychnął pod nosem, przypominając sobie niektóre z miłosnych podbojów Hiszpana, które z taktownością rzeczywiście nie miały niczego wspólnego. Cóż, w pewnych kwestiach rzeczywiście byli do siebie z Tonim podobni. Czerpali z życia pełnymi garściami, niekoniecznie bacząc na konsekwencje.
- Chyba nie masz wyjścia. – Pchnął go lekko ramieniem, dopalając papierosa, którego za pomocą zaklęcia zmienił w guzik, żeby nie zaśmiecać okolicznego zieleńca. – Nie żałujesz decyzji? – Postanowił dopytać dwudziestolatka, z ciekawości, acz wydawało mu się, że podjął właściwy wybór. Szkoda byłoby, żeby jego szeroka wiedza w zakresie warzenia magicznych mikstur się marnowała, a mimo że dyplom ukończenia studiów nie stanowił może aż tak wartościowego dokumentu, to jednak wierzył, że Felix napisze innowacyjną, przełomową pracę na zakończenie edukacji. – Miejmy nadzieję, że nigdy nie będę musiał branży zmieniać. Nie nadawałbym się. – Parsknął śmiechem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie umie podnosić innych na duchu. Ba, niekiedy miewał nawet problemy ze zrozumieniem uczuć i emocji własnego partnera, a co dopiero innych, zupełnie obcych mu czarodziejów.
- Nie sądziłem, że mój partner to taki mściwy wąż… – Wytknął mu żartobliwie, życząc jednak dziewczynce z odznaką, żeby powściągnęła krytyczne uwagi względem Solberga. Wiedział bowiem, że jeżeli tylko zajdzie mu za skórę, nie będzie miała lekko. Oj, zdecydowanie. – Wiem. – Potwierdził, że nie mają uzasadnionych obaw o stan konta, właściwie w ogóle nie zastanawiał się nad kwestiami finansowymi i prawdopodobnie zbyłby je milczeniem, gdyby nie wtrącenie chłopaka. Nie było mu szkoda galeonów, nie na takie wydatki. – …tylko że? – Przystanął, układając dłoń na barku Maximiliana, pragnąć wyczytać wszelkie wątpliwości z jego szmaragdowych ślepiów. – Przemyślałem. Chcę tego. – Rzucił stanowczo, nie odrywając wzroku od ukochanego. – Mamy ostatnio wiele obowiązków na głowie. Brakuje mi ciebie. Gdybyśmy mieszkali razem, moglibyśmy wspólnie spędzić chociaż wieczory albo zjeść razem śniadanie. – Nawet nie zauważył, kiedy zaczął się tłumaczyć, jakby decyzja o zakupie nieruchomości była czymś złym.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyCzw Wrz 07 2023, 22:49;

Warsztaty były jego małym sukcesem. Zdziwił się, że w szkole tyle o nich wiedzieli, co też przełożyło się nieco na frekwencję na lambmedzie. Max w życiu się nie spodziewał takiego obrotu spraw.
-Taaa. - Westchnął, bo na odpoczynek to nie miał czasu i zdecydowanie było to ostatnie, o czym myślał. Choć robił wszystko, by nie przesadzać tak, jak w przeszłości, pamiętając wszystkie mądre głowy z odwyku. -Ciekawe, czy o Voralbergu albo Patolu też byś tak powiedział. - Wytknął mu poniekąd hipokryzję. Max rzadko oceniał ludzi po pozorach, ale tutaj akurat Tonio niespecjalnie brzmiał jak ktoś, kto by tym pozorom przeczył. Nie, zarówno Paco jak i Díaz nie byli wystarczająco elastyczni na takie szaleństwa.
-Powoli zaczynam. - Odpowiedział szczerze, bez najmniejszej sympatii i chwili zastanowienia. Tak, wystarczyło mu siedem dni i jedno zadanie domowe z zaklęć, żeby doszedł do wniosku, że pojebało go do reszty z tym całym wracaniem do Hogwartu. Miał wrażenie, że prędzej sam się nauczy kontrolować magię, albo umrze, nim ta szkoła cokolwiek w jego życiu zmieni na lepsze. -Czasem nie idzie Ci tak tragicznie. - Oddał mu honory, bo były momenty, kiedy Paco naprawdę potrafił podnieść go na duchu. Może faktycznie w kwestii empatii był drewniany jak kij w dupie Voralberga, ale nawet takie drzewo miało swoje momenty.
Zaśmiał się, wystawiając język i sycząc jak żmija. Tak, zdecydowanie potrafił uprzykrzyć życie i choć niezbyt chciało mu się to robić biednej puchonce, tak wiedział, że jeśli pójdzie z nim na wojnę, to nie odpuści pierwszy.
Zatrzymał się i odwrócił przodem do partnera, wyrzucając gdzieś za siebie peta, gdy Morales położył mu dłoń na ramieniu. Tylko że...? Jakby kurwa potrafił wypowiedzieć wszystko, co miał w głowie, to przecież by to zrobił. Musiał jednak jakoś podejść do tematu zgodnie z tym, co obydwoje ustalili w Venetii. Zresztą, chciał przecież, by ich relacja w końcu jakoś się wyprostowała.
-Niewiele różniłoby się to od Paraíso. - Zauważył, kompletnie bez większych emocji. Rozumiał Paco, a jednocześnie kompletnie go nie pojmował. Wiedział, że mężczyzna jest przyzwyczajony do tego, że dostaje, albo kupuje wszystko, na co akurat ma ochotę, ale dla dwudziestolatka życie wyglądało inaczej. Ważył priorytety, patrzył na wszystko, jak na całość, którą musi poukładać. Najpierw przetrwanie, później reszta, a kupno mieszkania, kiedy miał gdzie się podziać, zdecydowanie nie plasowało się specjalnie wysoko na jego liście priorytetów. -Po co kupować dom, skoro ma stać pusty? Przecież też nie będziesz tam siedział, jak mnie nie będzie. - Powiedział nieco jaśniej. Morales lubił przepych i gwar swojego hotelu i Max wcale nie miał mu tego za złe. Dwudziestolatek przypomniał sobie nagle, co tamten mówił, gdy siedzieli na skarpie zamkowej w Edynburgu. No tak, czuł się w hotelu samotny, ale czy nie tak samo będzie się czuł, gdy będzie siedział sam w domu? Zdecydowanie łatwiej było w tej chwili zejść do kasyna i pokręcić się wśród ludzi, choć o innych rozrywkach, Max wolał za długo nie rozmyślać.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyCzw Wrz 07 2023, 23:16;

Wynalezienie niezwykle użytecznego przedmiotu, sprawne i zrozumiałe podjęcie tematu w toku przygotowanych z dbałością warsztatów. Paco wcale by się podwyższoną frekwencją na zajęciach prowadzonych przez Maximiliana nie zdziwił, ale nie pierwszy przecież raz oceniał chłopaka zdecydowanie łagodniej niż ten cholerny, dwudziestoletni krytyk, który nie potrafił uwierzyć we własną wartość. – Pamiętasz jak zabrałem cię na randkę do spa? Przydałoby się ją powtórzyć. – Zareagował błyskawicznie na to zniechęcone westchnięcie ukochanego, coś czując, że sam nie zadba ani o zdrową dawkę snu ani inną formę regeneracji. Widział jak wiele czasu poświęca rozwojowi, a już przy kotle zapominał o bożym świecie. – Pewnie nie, chociaż… chyba nie opowiadałem ci, że nie tak dawno temu miałem okazję zawalczyć z Alexandrem ramię w ramię. Na Antarktydzie. Zaatakowały nas lodowe pająki, a potem uleczył moje rany... – Przypomniał sobie ostatnią styczność z nauczycielem, podczas której nawet udało im się nie skoczyć sobie wzajemnie do gardeł. – Chyba dobrze, że nie próbowałem tego zrobić na własną rękę. – Prychnął również, znów wyśmiewając popis własnych umiejętności, a raczej ich braku, podczas pracy z uzdrawiającą bransoletą oraz wybuchającym manekinem.
- Niepotrzebnie zapytałem. – Pokiwał z niechęcią głową, uzmysławiając sobie, że pewne kwestie wygodniej byłoby przemilczeć. Nie zamierzał odwodzić Maximiliana od edukacyjnych planów, nawet jeżeli przez to widywali się znacznie rzadziej. – Czasem… Przynajmniej robię postępy. – Przewrócił teatralnie oczami, odnosząc wrażenie, że za mało się stara. Niewykluczone, że właśnie dlatego czuł się zresztą zagubiony, bo i po raz pierwszy w życiu naprawdę zależało mu na zbudowaniu partnerskiego związku. – Tylko mnie nie kąsaj. Lepiej wyżyj się na koleżance z odznaką. – Parsknął śmiechem na teatralny występ młodszego partnera, poważniejąc dopiero, gdy zaczęli rozmawiać na temat zakupu wspólnego domu. Nie pojmował dlaczego Felix aż tak wzbrania się przed tą decyzją.
- Różniłoby się, gdybyś to tam czuł się ze mną komfortowo. – Nie wiedział jak wyrazić to, co drzemało gdzieś w głębi duszy, zwłaszcza kiedy potrafił zrozumieć również logiczne, zdroworozsądkowe argumenty dwudziestolatka. Dom prawdopodobnie przez większość czasu stałby pusty, ale w mniemaniu Meksykanina nie była to żadna przeszkoda. – Nie chciałbyś urządzić własnej pracowni… częściej widywać mnie w luźnych swetrach albo wygniecionym szlafroku…? – Rzucił w humorystycznym tonie, mając nadzieję, że chłopak zrozumie co tak naprawdę miał na myśli. – Kiedy zabrałeś mnie do Edynburga, rozmawialiśmy o tym, czym jest dla nas dom. Myślałem o tym i gdybyś zapytał mnie teraz, powiedziałbym że to miejsce, do którego chciałbym wracać… w którym czuję się zrelaksowany i bezpieczny. – Kontynuował wywód, wierząc że wbrew naturze zdobywcy i przywiązaniu do luksusów, przedłożyłby leniwe wieczory z Maximilianem ponad upojne noce z kochankami czy głośne rozgrywki krwawego barona w hotelowym kasynie. – Sam nie wiem, Felix… czasami chciałbym po prostu zwolnić. Zapomnieć o robocie i położyć się obok kogoś, kto mnie uspokaja. Obok ciebie. – Mruknął cicho, cały czas wpatrując się w piękne oczy ukochanego, którego również teraz pragnął zamknąć w uścisku własnych ramion.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyCzw Wrz 07 2023, 23:59;

-Mhm... To był relaks. - Przyznał Moralesowi rację, a w jego oczach na chwilę zagościła radość, która bardzo szybko, w związku z innymi wydarzeniami, przemieniła się w smutek, gdy przypomniał sobie o pewnej drobnej krukonce, która poprosiła go o wykreślenie jej z życia Maxa. Tak, zdecydowanie nie tylko obowiązki nie dawały mu się odpowiednio zregenerować.
-Zmieniło Ci to zdanie o nim? - Zapytał, ciekaw czy ta anegdota do czegokolwiek dążyła, czy była tylko ciekawą wstawką do rozmowy. Ta walka musiała być naprawdę niezła, bo zarówno Paco, jak i Voralberg, dobrze potrafili posługiwać się różdżkami. -Zdecydowanie dobrze. - Prychnął, bo tak, uzdrowicielskich talentów, to Morales nie miał za grosz. Chociaż przez zjazd po dragach potrafił przeprowadzić w sposób, o jaki nikt, kto zna go tylko pozornie, by mężczyzny nie podejrzewał. Owszem, Salazar rzadko ogarniał emocje - zarówno swoje jak i innych - ale potrafił być zaskakująco czuły i opiekuńczy, w najmniej spodziewanych momentach.
-Daj spokój. Chyba się tego spodziewaliśmy. - Machnął ręką, nie mając partnerowi za złe tego pytania. Dwudziestolatek ostatnio chodził strasznie nie w humorze i choć Hogwart był tego głównym powodem, nie miał zamiaru linczować każdego, za pytanie go o samopoczucie. -Postępy zdecydowanie są. - Przyznał z uśmiechem. Czasem sam miał wrażenie, że Morales tylko mówi o staraniu się, ale nie szły za tym żadne realne czyny, jednak gdyby spojrzeć na te lata, które minęły od ich pierwszego spotkania, Max zdecydowanie mógł dostrzec poprawę w tym temacie. Co zresztą wyraził w niepokojącym liście, jaki zostawił Salazarowi po tym, jak ten go rzucił. -Jej to wolę nie tykać. Jeszcze mi znowu szkło zmarnuje. - Odpowiedział równie humorystycznie, wyobrażając sobie tę aferę, jaką Aneczka by zrobiła, gdyby Max chociażby próbował ją ugryźć.
Takiej odpowiedzi to się nie spodziewał. Partner zaskoczył go w sposób, z którym nie potrafił się nawet kłócić. Poczuł, że ogarnęło go ciepło, choć niestety, jedna trafna odpowiedź nie rozwiązywała problemu. -Pracownię mam, wiesz o tym. - Zaczął od najoczywistszej rzeczy. -Wiesz, że bym chciał i nigdy nie rozumiałem, czemu w Paraíso tego nie robiłeś, nawet jak byliśmy sami. - Przyznał przypominając sobie, jak uroczo Morales wyglądał podczas jednego z ich spacerów nad Tamizą, kiedy to pojawił się w zwyczajnym sweterku. Lubił go od tej strony. Był zdecydowanie przyjemniejszy niż Salazar wielki przemytnik i poważny właściciel hotelu.
Już miał poniekąd oddać Paco rację po raz kolejny, gdy jedno słowo szczególnie wybrzmiało w głowie młodego eliksirowara. Bezpieczny... Życie automatycznie przygasło z oczu chłopaka, którego dłoń już ściskała przedramię drugiej ręki. -To oznacza magię, prawda? Dom będzie nią osaczony. - Bardziej twierdził niż pytał, zdając sobie sprawę z tego, że pojawiła się kolejna rysa na ich przyszłości. Wcześniej nawet o tym nie myślał, ale teraz uderzyło go to bardzo mocno i wcale nie był to miły moment przebudzenia.
-Rozumiem. Tylko to nie jest decyzja, którą podejmuje się ot tak. - Ściszył głos i spuścił nieco wzrok. Dla Maxa było to wyjątkowo trudne. Owszem, nadal nie wycofywał się z tego, co mówił w Edynburgu. Jednak marzenia to jedno, a szansa ich realizacji... Była przerażająca. Przynajmniej dla chłopaka, który kojarzył dom, w każdej formie, z czymś nieprzyjemnym. Nawet u Stacey i Nicka nie było przecież idealnie, a w wypadku Maxa i Paco, sukces nigdy i w żadnej postaci nie wydawał się być osiągalny.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPią Wrz 08 2023, 00:31;

- Dałbym się teraz pokroić za dobry masaż… – Mruknął rozmarzonym tonem, zerkając kątem oka na zawieszony na nadgarstku zegarek, jakby naprawdę brał pod uwagę zrealizowanie pomysłu jeszcze dzisiejszego popołudnia. Kusiło go jak diabli, ale mimo zmęczonych pleców, chciał spędzić ten czas wyłącznie z Maximilianem, bez zbędnych świadków, nawet takich o anielskich dłoniach. – Coś nie tak, querido? – Wtrącił nagle, spostrzegając drobną, niespodziewaną zmianę w chłopięcej mimice, a na wszelki wypadek zbliżył się do ukochanego, obejmując go delikatnie ramieniem.
- Nie zastanawiałem się nad tym, ale to ciekawa odmiana. Prędzej podejrzewałbym go o to, że wydłubie mi tą różdżką oko. – Prychnął kpiąco, nie wiedząc w sumie czemu podjęli rozmowę o Tonim, Alexandrze czy innych znajomych, z którymi nie zawsze bywało im po drodze. – Od kiedy Samantha znowu zniknęła, zniknęło również to, co najmocniej nas poróżniło. – Próbował wyjaśnić racjonalnie pobudki, którymi kierował się nauczyciel, kiedy nagle dotarło do niego, że Felix będzie się z nim widywał o wiele częściej. – Miałeś z nim zajęcia? – Zapytał wyraźnie zainteresowany, bo jakkolwiek jego relacje z Voralbergiem nigdy nie układały się jak należy, tak doceniał i podziwiał umiejętności wykwalifikowanego zaklęciarza.
- Niby tak, ale… z chęcią umiliłbym ci jakoś te spóźnione studia. – Podarował chłopakowi czuły uśmiech, uznając że nie będzie próbował wejść w jego buty. Trzymanie się szkolnego planu, znoszenie dużo młodszych kolegów i koleżanek, to wszystko musiało być piekielnie denerwujące, zwłaszcza dla kogoś tak doświadczonego przez życie jak Solberg. – Dziękuję, jeszcze nad tym popracuję. – Wyszczerzył się jeszcze bardziej, kiedy młodszy partner nie tyle co połechtał jego ego, ale naprawdę go docenił. Tak, Christopher i Joshua mieli rację. Potrzeba im było zdecydowanie więcej miłych słów i komplementów. – Powiedz, żeby nie wchodziła do pracowni, skoro porusza się po niej z gracją ranionego rema. – Pozwolił sobie na ten niewybredny żart, pragnąc przekuć nieprzyjazne dla ukochanego spotkanie w zabawną przynajmniej historyjkę, a potem… potem to już całkowicie odpłynął, oczarowany blaskiem szmaragdowych ślepiów.
- Masz. Masz też mnie. – Potwierdził, jednak nieprzekonująco, dając chłopakowi do zrozumienia, że przecież nie o to wcale chodzi. Spotykali się w parku, w pewnym sensie prowadząc całkowicie odrębne życia, w których Meksykaninowi brakowało chyba elementu wspólnego. Bliskości. – Pewnie dlatego, że w pracy miałem na sobie koszulę, a potem zwykle nie były nam już potrzebne żadne ubrania. – Zasugerował wymownie jak kończyło się wiele wieczorów czy raczej nocy w hotelowym pokoju. Nawet nie miał kiedy przebrać się w rozciągnięty, stary sweter. – Tranquilo, cariño... – Szepnął, okrywając swoją dłonią jego dłoń, żeby zaraz po tym przyciągnąć go lekko do siebie. – Nie musi, jeżeli tego nie chcesz… choć kociołek wypadałoby zabezpieczyć, zwłaszcza jeśli miałbyś uczyć czegokolwiek mnie. – Zażartował dla rozładowania atmosfery, wszak skoro doprowadził do wybuchu manekina, podobnych skutków mogli oczekiwać przy warzeniu mikstur.
Nie jest, ale zdarzało się, że pod wpływem chwili podejmowaliśmy znacznie gorsze. – Pozwolił sobie zauważyć, dość gorzko, niechętnie odsuwając się od chłopaka, żeby kontynuować spacer zacienioną alejką. Chciał jednak pozostać blisko, dlatego podał mu rękę. – Myślałem o tym, o czym rozmawialiśmy w Venetii, że nie chcesz, żeby było tak jak kiedyś i że chcesz zawalczyć o coś lepszego. Ja też bym chciał. Spróbować inaczej. Mejor. – Podkreślił ostatnie słowo, w swym ojczystym języku, cały czas obserwując jednak reakcję Maximiliana. Chciał go zrozumieć. – Czego się obawiasz, Felix? – Dlatego zapytał o powody, dla których chłopak wzbrania się przed postawieniem kolejnego kroku.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPią Wrz 08 2023, 01:24;

Maxowi nagle zrobiło się bliżej do chęci bycia pokrojonym niż wszelkiej formy relaksu. Wziął głęboki oddech, próbując zapanować na swoim galopującym umysłem. Ledwo zarejestrował pytanie Paco, które padło po chwili.
-Nie... Nie przejmuj się tym. - Starał się zabrzmieć luźno, ale raczej średnio mu to wyszło szczególnie, gdy przed oczami widział zapłakaną twarz Fowler.
Starał się skupić na temacie Voralberga, wcale nie dziwiąc się, że przy sytuacji tak średniej, wybrali raczej wspólną walkę niż podkładanie sobie świń. Ostatnia informacja zbiła jednak Maxa z tropu, a chłopak aż zaniemówił, przez chwilę patrząc tylko na partnera i mrugając z niedowierzeniem.
-Baba? Od dekad nie lubicie się przez jakąś babę? - Nie wierzył w to, co słyszał. -Jesteście siebie warci. Obydwoje popierdoleni. - Pierdolnął sam siebie w czoło, bo spodziewał się przynajmniej sensownego powodu tej nienawiści między dorosłymi, poważnymi mężczyznami, którzy brali udział w jakimś niepisanym konkursie sztywniactwa. Voralberg akurat miał tu pewną przewagę, ale Paco wcale nie był od niego tak lepszy, jak mu się wydawało. -Jeszcze nie. Ale mieliśmy zaklęcia z Papadakis. - W głosie dwudziestolatka brzmiała niechęć, której nawet nie próbował ukrywać. Popierdolona czarownica, która zadała im dość osobiste pytania w ramach pracy domowej. Tak, kilka dni minęło, a on wciąż chodził wkurwiony na jej wymysły.
-Trzeba było mi przyjebać krzesłem, jak tylko na to wpadłem. - Odpowiedział żartem, choć zdecydowanie wolał taki atak fizyczny niż to, co obecnie przeżywał w szkolnych murach. -Nie mogę jej tego zabronić, bo jeszcze na mnie gdzieś doniesie. Jebana kablara. - Prychnął zdegustowany, nie od dziś nie przepadając za tymi, którzy donosili na innych. A prefekci mieli to poniekąd w swoich obowiązkach.
Paco miał trafne obserwacje, ale też niekoniecznie związane z dyskusją. Urządzenie własnej pracowni, było słabym argumentem, gdy takową już Max posiadał. Bliskość z Paco z kolei była dobrym argumentem, niefortunnie i bez ładu zestawionym z poprzednim. -No tak. Często tak. - Zgodził się, bo ciężko było temu zaprzeczyć. Choć nawet w dni, kiedy wyjeżdżali gdzieś razem, Morales zawsze optował za czymś eleganckim. Nie żeby było w tym coś złego. Solberg doceniał gust partnera i jego wiecznie zadbany wygląd, a jednak sam nie potrzebował tego. Tych pozorów, udawanej perfekcji i pewnego dystansu, który czasem to wszystko powodowało między nimi.
Temat magii już do końca popsuł mu humor i nawet spokojne słowa partnera i ciepłe gesty, nie były w stanie tego zmienić. -A co z... Twoją pracą? Nie wmówisz mi, że będziesz w stanie usiąść i się zrelaksować, gdy dom nie będzie zabezpieczony. - Wysunął logiczny argument. Argument kluczowy w dyskusji na temat tego, jak bardzo mugolski miałby ich dom być. Max był już na tyle daleko myślami, że nawet zignorował cały ten komentarz o kociołku.
-Dlatego chcę, żebyśmy to dobrze przemyśleli. - Wyjaśnił, po raz kolejny, nie mogąc nie zgodzić się ze słowami Moralesa. Podał mu jednak rękę, poniekąd wdzięczny za to, bo mógł zawsze ją ścisnąć, zamiast po raz kolejny wyżywać się na własnym ciele.
Skinął głową na przemyślenia partnera, nie mówiąc niczego, bo czuł, że to tylko wstęp do czegoś ważniejszego. Nie pomylił się. Padło pytanie oczywiste, niezmiernie sensowne i pokazujące, że Morales znał go na wylot, dopatrując się w pozornie logicznych pytaniach, czystego, prostego strachu.
-Niczego. - Odparł automatycznie, po czym pokręcił głową, jakby sam siebie karcił za tak wierutne kłamstwo. -Tego, że to nie wypali. Że po raz kolejny oszukujemy się, że to ma sens. Że zmarnujemy czas, który moglibyśmy spożytkować inaczej. Że ten dom będzie pusty, nie tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu... - Zaczął wymieniać, skupiając swój wzrok na ścieżce przed nimi. Przepiękny był ten żwir, tak nierówno ułożony i rozkopany. Prawie jak życie Maxa.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPią Wrz 08 2023, 02:05;

- Na pewno? – Zmierzył ukochanego podejrzliwym spojrzeniem, przez dłuższą chwilę nie odrywając od niego wzroku, niejako dla potwierdzenia, że jest przy nim i że zawsze go wysłucha, nawet jeżeli nie zamierzał na siłę ciągnąć go za język. Rozmawiali przecież wiele razy na temat wolności i swobody, a z czasem Meksykanin pogodził się, że nie może kontrolować życia młodszego partnera, który miał prawo mieć sekrety nawet przez nim albo po prostu nie chcieć o czymś opowiadać. – Między innymi. Wyobrażasz sobie, że ten kretyn był o mnie zazdrosny? – Parsknął wyraźnie rozbawiony tą wizją, nie pierwszy zastanawiając się czy Alexander w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że jest homoseksualny. – Nigdy za sobą nie przepadaliśmy, rywalizowaliśmy też na deskach klubu pojedynkowego. Samantha była kością niezgody, jedynie potwierdzającą wzajemną niechęć… i błagam, nie porównuj mnie do niego. – Szturchnął ramię chłopaka, chociaż uśmiech nie spełzał mu z twarzy. Brakowało mu tak miłego, luźnego popołudnia.  
- Rozumiem, że niewiele lepiej. – Pokiwał ze zrezygnowaniem głową, nie wypytując nawet dalej o relacje Felixa z członkami grona pedagogicznego. Wystarczył mu tembr głosu studenta, który mówił zdecydowanie więcej niż słowa. – Byle Christopher i Joshua nie zaleźli ci za skórę, z nimi przynajmniej da się sensownie pogadać. – Zamiast tego wolał wspomnieć o zaprzyjaźnionym małżeństwie belfrów, którzy nieraz pomogli im naprawić błędy bądź pokonać rzucane przez życie, czy też przez nich samych, pod nogi kłody. – Nie chciałbym cię bić, nawet jeżeli czasami denerwujesz mnie jak nikt inny. – Zażartował, powstrzymując się przed wyznaniem, że wcale a wcale nie podobają mu się te studia. Wolałby częściej go widywać, ale nie mógł stawać okoniem do pasji i planów partnera. – Nie to, żebym cokolwiek sugerował, ale jęzlep nikogo jeszcze do grobu nie wpędził. – Poobrażał również przy okazji nadętą panią prefekt, nie mogąc przyjąć oczywiście innego frontu niż ten u boku Maximiliana.
Nie zastanawiał się nad trafnością spostrzeżeń, którymi dzielił się z ukochanym, starając się po prostu jak najjaśniej przedstawić mu własny punkt widzenia, to co czuje i to o czym skrycie marzy, topiąc smutki i samotność w procentowych drinkach. Powinien mniej chlać, wiedział o tym, ale… Tym razem to on przygasł, wsłuchując się w rozsądne argumenty Felixa, który najwyraźniej też nie zamiótł tematu pod dywan i przeanalizował go na spokojnie. – Czułbym się lepiej, gdybyśmy otoczyli go barierą… przeszkadzałoby ci to? – Przyznał uczciwie, nie zamykając jednak tematu. Przeciwnie, dopiero go otwierał, wierząc że przecież są w stanie wypracować pasujący obu stronom kompromis. – Właśnie to robimy, Felix. – Zwrócił za to uwagę chłopaka na dość istotny szczegół. Rozmawiali, i to otwarcie, bez niepotrzebnych kłótni, po prostu wymieniając się wątpliwościami i trzymając za ręce jak prawdziwi zakochani, w czym Paco upatrywał się czegoś naprawdę miłego.
Niczego. Nie uwierzył, nie tylko z powodu lakoniczności odpowiedzi, ale i towarzyszącego jej tonu, a jednak spojrzał na twarz dwudziestolatka z wdzięczności, gdy ten sam zdecydował się odsłonić. Przez chwilę milczał, trawiąc słowa Maximiliana, które wyjątkowo trudno było mu przełknąć. Miał ochotę znowu się zatrzymać i spojrzeć w szmaragdowe ślepia, ale zamiast tego spontanicznie założył chłopakowi ramię na plecy, ciągnąc go energicznie parę metrów dalej w zainicjowanej głupio przepychance, którą zakończył wspólną wywrotką na pobliski trawnik. – Przestań tak mówić. – Rzucił do niego wesoło, zawisając nad ułożoną w zieleni sylwetką. Jedną ręką oparł się o ziemię, a drugą otulił jego policzek, składając na ustach chłopaka nieco dłuższy, pełen tęsknoty pocałunek. – Myślisz, że ja się nie boję? Boję się. Boję się, że znowu coś zepsuję, że zrobię coś, czego nie powinienem, że cię zranię lub co gorsza stracę, ale… – Westchnął ciężko, spuszczając wzrok z nietypowym dla siebie zawstydzeniem, zanim znów odważył się spojrzeć ukochanemu w oczy. – …nie wierzę, że ten dom będzie pusty. Nie, dopóki będzie należał do ciebie i do mnie. Wiesz dlaczego? Bo chciałbym w nim mieszkać z tobą do końca życia, niezależnie od tego jakie by ono nie było. – Mruknął, podnosząc się z ziemi, a zaraz po tym wyciągnął rękę, żeby i jemu pomóc się zebrać. – Wkurwia mnie to wszystko. Chciałem zabrać cię do Avalonu, do rajskiego sadu, ale nawet te jebane smoki były w stanie pokrzyżować mi plany… – Wtrącił nagle, ni stąd ni zowąd, chyba nie w pełni świadom, że w ogóle wypowiedział tę bolączkę na głos.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyNie Wrz 17 2023, 19:40;

-Na pewno. - Potwierdził, choć pozostał jeszcze przez dłuższą chwilę nieobecny. Zmiękł? A może zaczął zachowywać się jak człowiek, nie jak dupek? Nie wiedział i raczej w tej chwili ciężko było znaleźć prawidłową odpowiedź na to pytanie. Faktem było jednak, że okazywał innym coraz więcej empatii.
Prychnął rozbawiony słysząc te słowa. Voralberg i uczucia, to dopiero była nowina! -O Ciebie? W życiu! Jak można być o Ciebie zazdrosnym. - Udał, że kompletnie nie rozumie tego fenomenu, choć za długo nie potrafił trwać w tej pozie. -Wybacz, ale taka prawda. Jesteście podobni. - Wzruszył ramionami, kątem oka obserwując reakcję partnera. Zabawne, że aż tak nie przepadał za porównaniem do Voralberga, choć temu urody i talentu magicznego nie brakowało. Co do kwestii charakteru jednak... Cóż, tu obydwoje nie do końca mieli się czym pochwalić. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo Alexa to Max przecież za dobrze nie znał.
Skinął tylko głową, choć niewiele lepiej było raczej sporym eufemizmem. Voralberg przynajmniej uczył ich czegoś pożytecznego. -Akurat na nich nie śmiałbym narzekać. Chris narazie męczy nas tylko pracą domową, ale u Josha było w pytę. Co prawda oberwałem tłuczkami za wszystkie czasy, ale mnie poskładał. - Machinalnie poruszył barkiem, który sobie połamał, jakby chciał sprawdzić, czy faktycznie ma w nim pełną sprawność, ale na szczęście Joshua wiedział, co robi i nie można było czepiać się jego uzdrowicielskich zdolności. -Profilaktyczna lepa na ryj jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Powrót do Hogwartu miał tyle wspólnego z pasjami Maxa co akromantule z miłymi zwierzaczkami i Solberg przecież wiedział o tym od początku. Nie spodziewał się jednak, że będzie mu w szkole tak źle, prawie że gorzej niż ostatnim razem, choć przecież na samotność w szkolnych murach nie mógł narzekać. Nie odpowiedział na propozycję jęzlepa. Już widział, jak biedna puchonka by dostała szoku, jak nawet mózgu żaby nie potrafiła dotknąć bez paniki, co dopiero by zrobiła w takim momencie.
Rozumiał, że słowa Moralesa wychodziły z jego uczuć i spostrzeżeń, ale musiał je skonfrontować z własnymi emocjami i - niestety - zdrowym rozsądkiem, który czasem jednak gościł w głowie dwudziestolatka. Wiele było w tym planie dziur, które nie do końca uważał za proste do załatania. A na pewno nie tak po prostu. Widział, że Paco przygasł, ale zwalił to na nieco poważniejszą atmosferę ich rozmowy, więc chwilowo postanowił się tym nie przejmować.
Pokiwał głową, a dopiero później dodał do tego werbalne potwierdzenie Salazarowych przypuszczeń. -Tak. Teraz na pewno. - Przyznał szczerze, bo nie widział sensu omijać tego tematu. Nie przepadał za wszechobecną magiczną aurą. Nawet z Hogwartu ewakuował się w mniej nasączone magią miejsca, jak tylko miał wolną chwilę, a mając taką ochronę wokół własnego domu... Na samą myśl czuł się, jakby coś dusiło go od środka.
Morales miał jednak rację, na temat tego, co miało tu  miejsce, co Max powiedział na głos. Chyba nie było jeszcze sytuacji, żeby na spokojnie do niej przysiedli i przedyskutowali wszystkie jej aspekty. Czyżby dorastali? Szli w lepszym kierunku? Ślizgon chciał w to wierzyć, a jednocześnie obawiał się, że to tylko kolejne złudzenie, z którego w brutalny sposób coś go w końcu wyrwie.
Obecnie jednak został wyrwany, ale z zamyślenia, przez pchnięcie i upadek na ziemię. Przez chwilę faktycznie na chwilę się uśmiechnął, zapominając o tym, o czym dyskutowali, gdy Paco złożył na jego ustach pocałunek. Max pozwolił sobie na tę chwilę oddechu, choć tak naprawdę zmartwienia wcale nie opuściły go, ciążąc na duszy nawet w tym momencie. Gdy Morales przemówił, teraz to Max położył dłoń na jego policzku w geście wsparcia. Rozumiał te obawy i nie mógł powiedzieć, że nie były do końca słuszne. Obawiali się bardzo podobnych rzeczy, choć to starszy z nich miał zdecydowanie bardziej pozytywne spojrzenie na życie.
-Do końca życia... - Mruknął pod nosem, gdy wstali. W ich wypadku mógł to być zarówno tydzień, rok jak i pięćdziesiąt lat i co gorsza, każda ta wizja była dla ślizgona przerażająca. Joshua miał rację, powinien najpierw dogadać się sam ze sobą, bo w obecnej chwili miał w głowie ogromny pierdolnik.
-Na chuj? - Zapytał niezwykle romantycznie, bo znów się zamyślił i Paco go zbił nieco z tropu tymi planami wycieczki. -Znaczy.... Czemu do Avalonu? - Poprawił się, choć myślami już krążył gdzie indziej. -I co z tym mają wspólnego smoki? - Solberg miał wyjebane w magiczną prasę, więc niespecjalnie wiedział, że jeden latający jaszczur przywłaszczył sobie wyspę i teraz ludzie się zbierali żeby go ładnie poprosić żeby spierdalał. Czy coś.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyNie Wrz 17 2023, 22:08;

Nie miał pojęcia, co dokładnie zmartwiło Maximiliana, a chociaż gotów był wysłuchać opowieści o wszelakich problemach, nawet tych dotyczących kolegów i koleżanek chłopaka, z którymi niekoniecznie miał kiedykolwiek styczność, tak słysząc stanowcze potwierdzenie z ust ukochanego, pokiwał jedynie spokojnie, porozumiewawczo głową, raz jeszcze zerkając w lśniące, szmaragdowe ślepia, jakby chciał w ten sposób pokazać, że jest tutaj, przy nim, w razie gdyby nagle postanowił zmienić zdanie. Na razie się na to nie zanosiło, a skoro dzisiejszego popołudnia zdecydowanie lepiej trzymały się ich te weselsze tematy, Paco tym bardziej nie próbował na siłę niczego zmieniać.
- Czekaj, czekaj… – Podniósł wymownie rękę, marszcząc brwi w zastanowieniu, kiedy młodszy partner skwitował jego słowa rozbawionym prychnięciem i dość zawoalowanym, ale jednak niepochlebnym komentarzem. – …a ty nie jesteś o mnie zazdrosny? Ani trochę? Nawet tak tyci-tyci? – Przedstawił demonstracyjnie palcami skalę, podpuszczając ukochanego, chociaż nie wyczekiwał nawet odpowiedzi, zaraz po tym udając dotykający głębi serca smutek. – Myślałem, że cokolwiek dla ciebie znaczę i że jednak trochę ci na mnie zależy… – Drążył skałę kropelka za kropelką, bo nawet jeśli nie miał nic przeciwko tak zwanym skokom w bok w związku, a fizycznych uciech nie wiązał od razu z emocjonalnością, to nie oznaczało jeszcze, że sam nie bywał zazdrosny o najbliższych Felixa. Czasami nachodziły go obawy, że chłopak go zostawi czy odepchnie na dalszy tor. Tym razem jednak wystarczyło spojrzeć na drżące kąciki ust Meksykanina, by wiedzieć, że stroi sobie żarty. Nie zdołał zresztą zbyt długo utrzymać teatralnej pozy, a uśmiech prędko wpełzł ponownie na jego twarz, i to nawet mimo bezczelnego porównania go przez Maximiliana do najsztywniejszego nauczyciela w historii Hogwartu. – Podobni… znaczy, że obydwaj przystojni, czy co? – Zaśmiał się pod nosem, starając się przynajmniej przekuć napomknięte podobieństwo na własną korzyść, wszak ani jemu ani Alexandrowi urody nie można było odmówić.
- Byleby cię tymi pracami domowymi i treningami nie wykończyli, cariño. – Westchnął ciężko, odnosząc wrażenie, że sam rozłożyłby ręce w poddańczym geście, gdyby tylko ktokolwiek wymagał od niego obecnie wysmarowania wypracowania. – Ale z Joshem to może ja powinienem poćwiczyć, skoro tak pięknie cię poskładał. Może następnym razem nie rozwaliłbym chociaż manekina. – Przyznał niechętnie, wracając do popisu danego na warsztatach, który może nie zalał go falą wstydu, ale na pewno skłonił do intensywniejszej pracy nad uzdrowicielskimi zdolnościami. – Zapomnij. Pewnie nieraz oberwiesz jeszcze tłuczkiem na boisku, więc nie będę się dokładał do interesu. – Prychnął wyraźnie rozbawiony, zanim przeszli do tematów nieco poważniejszych i bardziej osobistych, którym zazwyczaj towarzyszyło więcej stresu. Nic dziwnego, skoro podobne rozmowy nie należały do mocnych stron żadnego z nich.
Słuchał uważnie każdej uwagi Maximiliana czy też luki wytkniętej w niby idealnym, wspaniale brzmiącym planie, ale na razie nie odpowiedział na żaden zarzut. Przeciwnie, złapał ukochanego wpół, lądując z nim na trawie tylko po to, aby spróbować wszelkie obawy uciszyć za pomocą czułego pocałunku. Wiedział, że to nie zadziała, ale chciał zobaczyć uśmiech na chłopięcej twarzy i pozwolić im obu na chwilę oddechu i bliskości, której sam naprawdę pragnął i potrzebował. – Do samego końca. – Potwierdził, pomagając młodszemu partnerowi podnieść się z ziemi, a zaraz po tym parsknął śmiechem na jakże elokwentne i romantyczne pytanie nieco zagubionego chyba dwudziestolatka. – Nienawidziłem tej wyspy, wierz mi. Gdybym nie stracił wtedy pamięci, niewykluczone że wszystko potoczyłoby się inaczej, że odważyłbym się pójść za ciosem i nie zachowywał się jak ostatni głupek... – Przyznał z gorzkim uśmiechem, zdając sobie sprawę z tego, że nie tylko spotkanie z harpiami, ale również wiele błędnych, nierozsądnych decyzji skomplikowało ich i tak niejednoznaczną, wyboistą relację. – …ale to też w rajskim sadzie po raz pierwszy powiedziałem ci, że cię kocham. Chciałem tam wrócić, żeby… – Zaplątał się w zeznaniach, a w poszukiwaniu odpowiednich słów, sięgnął do kieszeni po elegancko zdobione pudełko.
- Wiesz co, cariño? Jak dla mnie ta cała wyspa może pójść z dymem. Poważnie, jebać smoki. – Wzruszył ramionami, ściskając mocniej w ręku drogocenny nabytek z włoskiego miasteczka, nie do końca pewien jak w ogóle powinien ugryźć ten temat. – Ale wkurwiłem się, kiedy ostatnio przyznałeś mi, że pomyślałeś, że mógłbym cię wymienić na kogoś innego i… wiem, że powinienem zrobić to inaczej. Zabrać cię na kolację przy świecach albo na Bali, skoro nie mogłem do rajskiego sadu. Zacząć od pierścionka zaręczynowego, ale wtedy obwiesiłbym cię złotem jak choinkę na święta… Felix, naprawdę chciałbym spędzić z tobą resztę życia. Zamieszkać z tobą, niezależnie od tej cholernej bariery… – Zazwyczaj tyle nie gadał, przez co bardzo łatwo było spostrzec, że dosięgła go trema. Mimo to zrozumiał także, że zabrnął za daleko, aby się wycofać, dlatego wreszcie uklęknął przed dwudziestolatkiem, wyciągając w jego stronę dłoń, w której trzymał obitą szmaragdowym materiałem szkatułkę. – Maximilianie Felixie Solbergu, czy wyjdziesz za mnie? – Zapytał już poważnie, acz spokojnie wyłącznie z pozoru, wszak serce zaczęło walić mu jak młotem.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPon Wrz 18 2023, 14:34;

Widząc teatrzyk w wykonaniu Paco nie mógł się nie roześmiać, choć temat zazdrości był dość ciekawy w jego przypadku. Chyba nic z Maxem nie mogło być proste i oczywiste.
-Ani trochę. Nikt inny by z Tobą nie wytrzymał, mi amor. - Postawił na żartobliwą odpowiedź, w której co nieco prawdy się czaiło i obydwoje o tym wiedzieli. Żaden z nich nie miał łatwego charakteru i trzeba było być skrajnie szalonym, ślepo zakochanym, albo niebotycznie cierpliwym, by przeżyć tyle co oni i jeszcze mieć siły na dalsze męki. -Brak zazdrości nie oznacza, że mi na Tobie nie zależy. - Spojrzał na niego zdecydowanie poważniej, mocniej ściskając dłoń partnera. Niestety, ale taka była prawda. Jakkolwiek Max nie próbował się oszukiwać, zależało mu na nim i to bardzo.
Zdecydowanie jednak zabawniej było w kwestii reakcji Paco na porównanie do Voralberga. Oczywiście, że Meksykanin musiał znaleźć cokolwiek pozytywnego w tej sytuacji, ale Max nie miał zamiaru tak łatwo pozwolić mu zmienić sytuacji na swoją korzyść. -Zdecydowanie nie to miałem na myśli. Może najbrzydszy nie jest, ale przy innych belfrach wcale nie wypada tak dobrze. - Rzucił, kątem oka obserwując reakcję partnera. Czekał na odbicie piłeczki, albo kolejny popis aktorskich umiejętności czarodzieja. Był ciekaw, co dobrego dla siebie będzie w stanie z tego uszyć.
Wzruszył ramionami, bo akurat przemęczenie było jego trzecim imieniem i sam wjebał się w to wszystko świadomie. Przecież nie musiał chodzić na wszystkie lekcje i brać udziału w kółkach, czy treningach, a jednak. Nie potrafił zrezygnować z kolejnych form zajmowania sobie czasu. Ten mechanizm był silniejszy od niego.
-Powinienem wysłać Cię na korki do Brewera. - Zaśmiał się ciekaw, jak ta dwójka by się dogadała. Zresztą, o ile Joshua faktycznie podszkolił się w sztuce uzdrawiania, to jednak Max bardziej ufał w tym temacie swojemu imiennikowi. -Następnego razu nie będzie. Kończę chwilowo z wynalazkami. - Poinformował jeszcze, choć decyzja ta podyktowana była tylko i wyłącznie brakiem czasu. Pomysłów Solbergowi nie brakowało, ale musiał skupić się na codziennych obowiązkach i wyrobić pewien rytm, a dopiero jak się okaże, że ten go nie zabije, miał zamiar wrócić od eksperymentów wykraczających poza jego ekspertyzę. -Mam nadzieję, że więcej razy to ktoś nim oberwie dzięki mnie. - Wyraził swoje pragnienia. Na prawdę, jeśli ślizgoni mieli coś osiągnąć na boisku, musieli ostro wziąć się do roboty, bo to co pokazali an treningu wołało o pomstę do nieba.
Nieco zagubiony, to Max mógł być wcześniej. Teraz, Paco kompletnie wybił go z rytmu, bo Solberg po prostu nie wiedział co ma Avalon do kupowania domu i całej reszty. Do tego nie myślał tak szybko i ostro jak zazwyczaj, bo dokuczał mu poniekąd brak snu. Stąd ta piękna elokwencja w jego wykonaniu, choć poprawił się w miarę szybko.
-Co było, to było. Widocznie musiało tak się stać. - Starał się oddzielić tę nieprzyjemną przeszłość grubą kreską, choć Paco mógł mieć rację. Gdyby nie tamta amnezja, może byliby teraz w zupełnie innym miejscu. -Pamiętam. - Miłe wspomnienia od razu zmieniły wyraz twarzy chłopaka, w którego oczach widać było szczęście i ciepło. Tak, bardzo dobrze pamiętał tamten moment, tuż po pożarze wioski i dość sporej kłótni na temat tego, kim są i dokąd zmierzają. Stojąc tu teraz, Max miał wrażenie, że te czasy były o wiele prostsze niż miejsce, w którym znajdował się teraz. Pochłonięty w przyjemnej przeszłości, dopiero po chwili zorientował się, że Paco nie skończył mówić, a co więcej wspominał coś o wyjazdach, kolacjach i... pierścionku?
Dwudziestolatek zamarł, obserwując poczynania partnera, które w parze z jego słowami, bardzo jasno wskazywały na intencje mężczyzny. Nim Paco zdążył klęknąć, Max już odtworzył w głowie wszystkie ich rozmowy, przygody, kłótnie, wzloty i upadki a obok nich, słyszał własne pytanie: "Czym jest miłość?" i odpowiedź pewnego mądrego miotlarza. Solberg stał jak spetryfikowany, mrugając jedynie oczami, bo w szoku był niemałym. Nie miał pojęcia, czy trwał tak sekundę czy pięć lat, nim w końcu się odezwał.
-Ja...Zrobię.... CO?!  - Wychrypiał tak cicho, bo nie był w stanie z tego wszystkiego nawet wykrzesać normalnego tonu głosu. Emocje przytłaczały go z każdej możliwej strony i tylko jakimś cudem nie uciekł jeszcze z tego miejsca. Gdyby nie jawne zdenerwowanie Meksykanina, chyba pomyślałby, że to jakaś forma żartu, którego nie rozumie.
-Paco, mi amor! - Nie wiedział jak i kiedy, znalazł się na kolanach przed partnerem, chwytając trzymane przez Moralesa pudełeczko i delikatnie odkładając je na ziemię, by następnie otulić swoimi dłońmi jego twarz i delikatnie ucałować jego usta. -Lo siento, solo estoy sorprendido. Nunca hubiera pensado que... - Zaczął, choć miał problem z poskładaniem logicznej wypowiedzi. To wszystko powodowało w nim tyle emocji, że nawet nie wiedział jak je wszystkie ponazywać. -No necesito nada mas. No cena o viaje o anillo.... - Zapewnił go, bo akurat sposób to Paco wybrał idealny. Efekt zaskoczenia był, bez zbędnego przepychu czy teatrzyku... Tak, Maxiowe oczka zaszkliły się ze wzruszenia i całej reszty. -Pero lamentablemente no puedo estar de acuerdo. - Wydusił z siebie w końcu, wciąż trzymając w swoich dłoniach twarz partnera i patrząc w jego czekoladowe tęczówki. -No digo que no, no busco un motivo y desde luego no huyo. Lo prometo. - Zapewnił go, nie pozwalając mu nawet na sekundę dojść do głosu. Nie teraz. -Sólo pido tiempo. Para mi, para ti, para nosotros...No quiero a nadie más que a ti, pero como tu esposo, quiero ser alguien con quien siempre puedas contar. Quiero ser la pareja que ambos merecemos, mi amor. Quiero entregarte todo de mí y celebrar nuestra noche de bodas como nos merecemos. Quiero ser tu apoyo cuando lo necesites y leer juntos el periódico frente a la chimenea. Y ahora mismo no puedo dártelo. - Był zdziwiony, jak wiele słów opuszczało jego usta i jak łatwo było mu je wypowiedzieć. Nawiązywał do ich wcześniejszych planów i marzeń. Tak, marzeń, bo to w dużej mierze dzięki Paco w końcu pozwolił sobie je mieć. -Danos tiempo. Guárdalo para un mejor momento. Estoy seguro de que habrá uno pronto. Sé que me amas y créeme, yo tampoco quisiera estar con nadie más. Solo tu y yo, verdad? No te rechazo mi amor es una promesa. Tenemos mucho tiempo por delante. No apresuremos nada. - Poprosił, czując jak coraz większa susza nawiedza jego gardło, a oczy wciąż są wilgotne z nadmiaru emocji. -No te enojes, por favor. Empecemos poco a poco. Juntos. - Skończył ostatecznie, będąc chyba równie przejętym co Morales. Max miał wrażenie, że zaraz się porzyga, a serce wyskoczy mu gardłem. Był pewien, że jego bicie słyszą nawet w samym Hogwarcie, tak mocno mu waliło.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyWto Wrz 19 2023, 00:15;

Nie pamiętał, żeby przed kimkolwiek innym odstawiał podobny teatrzyk, ale przy Maximilianie nauczył się wcielać w rozmaite role, między innymi z tego względu, że uwielbiał patrzeć na ten rozbawiony, wyszczerzony uśmiech młodszego partnera, a po drugie dlatego, że w jego towarzystwie czuł się wyjątkowo swobodnie. Felix po prostu znał go na wylot, widział go w przeróżnych, czasami niekorzystnych sytuacjach, dlatego nie obawiał się kompromitacji. Ot, partner dawał mu nie tylko spokój, ale i odrobinę tak potrzebnego mu odpoczynku i luzu.
- Gracias, querido. Widzę, że jak zawsze mogę na ciebie liczyć. – Prychnął kpiąco, niby urażony, ale że nie mógł znaleźć na szybko żadnej ciętej riposty, postanowił pociągnąć zainicjowany przez ukochanego przytyk w równie humorystycznym tonie. – Myślisz, że dlaczego z innymi mi nie wychodziło? Dorobiłem sobie sprytną teorię, że nie należy wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale tak naprawdę każdy miał mnie dosyć już po jednej nocy. – Pokiwał lekko głową z iście melodramatycznym westchnięciem, kątem oka zerkając na dłoń partnera, mocniej ściskającej jego własną. – Mam szczęście, że w końcu trafiłem na wystarczająco cierpliwego i upartego koziołka. – Przysunął się gwałtownie do Maximiliana, trącając całym ciężarem ciała jego bok, a nawet ostentacyjnie cmoknął, przesyłając mu skromnego buziaka bez sięgania do uśmiechniętych, kuszących warg. – Wiem. – Dopowiedział jednak zaraz nieco poważniej, ze zrozumieniem, nie mogąc puścić miłych słów dwudziestolatka mimo uszu…
…szkoda tylko, że ten bezczelnie atrakcyjny albo atrakcyjnie bezczelny smyk obok nie potrafił się właściwie odwdzięczyć. - Oho, niech zgadnę… zatrudnili jakiegoś Deara? – Zasugerował wymownie, przypominając sobie jak wiele razy Felix paplał o wkupieniu się w łaski słynnej z warzenia magicznych mikstur rodziny. – Nie jestem zazdrosny, możesz przymilać się do kogo chcesz, ale akurat Dearów to bym powybijał. – Prychnął pod nosem, tym jednym gestem pokazując, że to groźby wypowiedziane wyłącznie pod wpływem chwili, które nie miały szans pokrycia. – Kto tak mocno dekoncentruje? – Mimo to, poruszył sugestywnie swymi krzaczastymi brwiami, ciekaw która z pań albo który z panów należących do pedagogicznego grona tak intensywnie przykuwał uwagę szmaragdowych ślepiów.
- Brewera… – Powtórzył nazwisko, które wiedział, że gdzieś już wcześniej słyszał. – …to ten drugi Max, który przyszedł do Luxa z Longweiem? – Nagle wszystko się rozjaśniło, i chociaż zamienił z chłopakiem tylko parę zdań, prawdopodobnie zapamiętał go właśnie dlatego, że był imiennikiem ukochanego. – Szkoda. Dobrze prezentujesz się na mównicy. – Na razie uciął jednak temat korepetycji z magii leczniczej, z pewnym rozczarowaniem kwitując zapowiedzianą przez Felixa przerwę związaną z wynalazkami i prowadzeniem warsztatów dla zainteresowanych nowościami czarodziejów. – Oby. Jak dostaniecie wciry od Gryfonów, to cię do domu nie wpuszczam. – Wyłapał także wtrącenie dotyczące szkolnego boiska, odnajdując idealną okazję do odgryzienia się złośliwościom ukochanego.
Nie pomyślałby, że zgrabnym przejściem od głupkowatych pogawędek do życiowych planów zbije z tropu nie tylko odpływającego trochę myślami Solberga, ale i samego siebie. Charyzmy nie można było przecież mu odmówić, a niestety, kiedy tylko palce Meksykanina zacisnęły się na niewielkim, skrywanym w kieszeni spodni pudełeczku, jakby opuściła go cała retoryczna krasa. Czuł, że mówi bez ładu i składu, splatając ze sobą wzajemnie zbyt wiele wątków na raz, a chociaż nieustannie wpatrywał się w piękne oczy ukochanego, kiwając głową na jego słowa, wiedział że się pogubił i że nie wszystko poszło zgodnie z założonym planem. Jak zwykle, a przecież trudniejszy etap miał dopiero nadejść. Nie mógł przecież przewidzieć reakcji Maximiliana, która… cóż, rzeczywiście wprawiła go w niemałe zakłopotanie. Paco podniósł ze zdziwieniem brew, zastanawiając się jak w ogóle potraktować zachrypnięty głos młodszego partnera i nawet jeśli nie do końca o to chodziło, poniekąd był ukochanemu wdzięczny, że i on wylądował na kolanach, otulając dłońmi jego twarz. Pocałował go z podobną subtelnością, starając się nie myśleć zbyt wiele, a wyłącznie słuchać tego, co chłopak miał mu do powiedzenia, pomimo stresu wywołanego odłożeniem na ziemię szmaragdowego pudełeczka.
Na moment spuścił wzrok w podłoże, a kiedy ponownie podniósł głowę, uśmiechnął się do Felixa półgębkiem, odrobinę przygaszony, domyślając się dokąd to wszystko zmierza. Serce waliło jeszcze mocniej, jednak starał się nie dać po sobie poznać przeszywającego na wskroś stresu; inna rzecz że ten uwidaczniał się niemalże z każdym, najdrobniejszym drżeniem mięśnia. – Tú no... – Zaczął nagle, niechętnie, niejako wyprzedzając to, co miało nastąpić, ale nie dokończył, nadto zwątpił, spostrzegając zaszklone, nie wiedzieć czy ze smutku czy wzruszenia, ślepia ukochanego. – Lo sé, lo sé. – Skinął łepetyną na tę obietnicę, wzdychając boleśnie, acz nie zdawał sobie chyba jeszcze sprawy z tego, że tak naprawdę nie wiedział niczego. Zrozumiał dopiero, gdy młodszy partner otworzył przed nim swoje wrażliwe serduszko, i choć może nie powiedział wyczekiwanego tak, z każdym kolejnym słowem Morales czuł, jak ogarnia go niezwykle przyjemne ciepło, dlatego nie śmiał Maximilianowi przerwać, pozwalając jedynie kącikom ust unieść się zdecydowanie wyżej niż przed chwilą.
- Sólo tú y yo. Para siempre. – Szepnął, tym razem samemu podnosząc dłoń, żeby objąć nią chłopięcy policzek. – Me das más de lo que crees, cariño. Me encanta estar contigo. – Przyznał rozmarzonym tonem, wpatrując się w lśniące, zawilgotniałe ślepia partnera z niemniejszym od niego wzruszeniem. – Como tu marido, quiero ser un compañero mejor que no te defraude y que siempre esté a tu lado. Te pertenezco, lo sabes, ¿verdad? – Podzielił się własnymi pragnieniami. Nie mieli najłatwiejszych charakterów, ale dla niego chciał nad nim pracować, stawać się lepszym, wartościowszym partnerem. – Que tengamos tanto de ese tiempo como sea posible. No estoy enfadado, cariño. No sería capaz. Puede ser lento, mientras estemos juntos. – Zgodził się z dwudziestolatkiem, nie żałując jednak wcale tego ukłonu. Potrzebował go, możliwe że potrzebowali go obaj. Teraz potrzebował natomiast dać ujście wszelkim, nagromadzonym w głębi duszy emocjom, dlatego ujął rękoma twarz Felixa, długo, namiętnie całując jego usta. Dopiero po tym skinieniem głowy wskazał na leżące obok pudełko. – ¿No quieres al menos verlos? – Zaproponował, wszak nie wierzył w żadne zabobony. Decyzję pozostawił jednak Maximilianowi.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyWto Wrz 19 2023, 01:03;

Już dawno zauważył, że przy nim Paco potrafi spuścić z tonu i pokazać zdecydowanie ciekawszą i przede wszystkim bardziej szczerą twarz niż to chłodne oblicze, jakim zasłaniał się na co dzień. Gdyby nie to, że udało mu się poznać tę stronę partnera, pewnie nigdy w życiu nie wytrzymałby z nim tak długo. Skinął głową, potwierdzając, że zawsze jest zajebiście pomocny, by zaraz potem roześmiać się na kolejne słowa partnera.
-Tak coś myślałem. - Rzekł poważnie, jakby był jakimś prezydentem głoszącym orędzie. -Koziołek zlitował się nad Tobą. Doceń. - Wystawił język w stronę partnera, nieco tracąc na chwilę równowagę, gdy ten go szturchnął. Całe szczęście mieli splecione palce, to chociaż nie wyjebał się na ten głupi ryj.
Gdy rozmowa zeszła na szkolną kadrę, Max miał zamiar uciąć temat dość szybko, ale gdy tylko padło nazwisko, które tak mocno wyryło się w jego serduszku, nie mógł sobie odpuścić. -Niestety Beatrice nadal nie ma. Ale za to jest przynajmniej dwójka Dearów w młodszych rocznikach. Ją poznałem jeszcze w Venetii. Ciekawa kobieta, zupełnie jak jej ciotka. - Rozgadał się, w myślach krążąc na kociołkowym potencjałem tych znajomości. Nie wspominał o Fire, bo ta pojawiła się na warsztatach więc poniekąd Paco był świadom, że Max zna jeszcze więcej osób o tym nazwisku. -Akurat Dearów to Ci nie pozwolę tknąć. - Pstryknął mu ostrzegawczo w nos. Tylko by spróbował! Solberg nie miał jednak jeszcze pojęcia, jakich rewelacji dowie się na temat relacji partnera z rudowłosą przedstawicielką tego rodu. -A tak szczerze to praktycznie wszyscy fajni pouciekali. No a z oczywistych względów, Walshe są poza raderem. - Tym razem to on westchnął cierpiętniczo. Za wiele to z tej kadry przystojniaków nie zostało. Wszyscy widocznie uznali, że nie ma co dłużej w tym bagnie się taplać i spierdolili do bardziej wartościowej roboty.
-Dokładnie. Też był na warsztatach. Robi w Mungu i jest cholernie dobry. - Potwierdził, dając kumplowi komplement, którego tamten nie miał jak usłyszeć. Jeśli jednak Solberg cenił kogokolwiek ze środowiska uzdrowicielskiego, to zdecydowanie był to jego imiennik. Sam przyjął natomiast skierowany we własną stronę komplement lekkim wzruszeniem ramion, dużo bardziej skupiając się na kwestiach tłuczka. -Podaj sobie rękę z Brooks. Ona groziła mi tym samym chociaż zdecydowanie mniej uprzejmie. - Zaśmiał się głośno. Tak, widać nikt nie życzył gryfonom najlepiej na boisku. Pewnie poza samymi gryfonami, którzy trzymali się raczej mocno z tego, co Max słyszał na szkolnych korytarzach.
W końcu przyszedł czas ukrócić te żarty. Dwudziestolatek kompletnie ogłupiał, jednocześnie mając wrażenie, że nigdy nie myślał i nie mówił tak czysto. Cały czas wpatrywał się w twarz partnera, dając do zrozumienia, że mimo mniej zadowalających słów, nigdzie się nie wybiera i nie odtrąca go po raz kolejny. Nie, tym razem nie zastosował ucieczki ani tej fizycznej, ani tej bardziej emocjonalnej. Zamiast tego postawił na jasną komunikację, z czego pewne para profesorów na pewno byłaby cholernie dumna. A chuj, sam Max był z siebie cholernie dumny! Widząc gamę uczuć przewijającą się przez twarz ukochanego, sam czuł coraz więcej i coraz mocniej, ale w tej chwili nie mogli już się wycofać. Solberg nie miał zamiaru się wycofywać, chcąc jasno i szczerze wyjaśnić swoją decyzję i uczucia, jakimi darzył Meksykanina.
-Hasta el fin del mundo. - Pozwolił sobie na delikatny uśmiech, by zaraz potem łza czy pięć spłynęło po jego policzkach, gdy na chwilę to Paco zabrał głos. -Al menos ya tenemos nuestros votos matrimoniales escritos. - Uniósł nieco wyżej kąciki ust, przykładając czoło do czoła partnera, by na chwilę odetchnąć przy tym prostym geście bliskości i zaufania. -Te amo, Paco. Te amo mucho. Tu eres mi hogar. - Odpowiedział, praktycznie szlochając już ze wzruszenia. Był przytłoczony tymi wszystkimi emocjami, ale nie uważał tego za złe. Wręcz przeciwnie, dawno nie czuł się tak lekko jak w tej chwili.
Długo nie było mu dane sobie popłakać, bo ich wargi znów się złączyły, tym razem w znacznie mniej subtelnym pocałunku. Max delektował się tą chwilą, czując znajome mrowienie i ciepło. Ciężko uwierzyć, jak wiele skrajności potrafili w sobie wywołać w tak krótkim czasie. -No. No quiero estropear la sorpresa. Estoy seguro de que son hermosos. Conozco tus gustos.
Sin embargo, me gustaría verlos por primera vez cuando sea el momento adecuado.
- Odpowiedział jeszcze w kwestii biżuterii. W życiu nie spodziewał się, że ten dzień może kiedyś nadejść. Znał siebie, znał Paco i wiedział, jak obydwoje nie do końca porozumiewali się ze swoimi emocjami, nie dopuszczając ich za bardzo do siebie. Ten dzień, mimo że nie przyniósł oczekiwanych przez Meksykanina rezultatów, zdecydowanie zaliczał się do jednych z piękniejszych w życiu młodziutkiego ślizgona.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyWto Wrz 19 2023, 20:47;

Nie tylko na śmiertelnym nokturnie, ale i we wnętrzach luksusowego hotelu, musiał prezentować się zawsze nienagannie i charyzmatycznie, żeby nie zatracić renomy i szacunku, dlatego tym bardziej doceniał chwile spędzane z młodszym partnerem, przed którym mógł pozwolić sobie na odrobinę swobody. Maximilian działał niemalże jak lek na całe zło, jakie na co dzień otaczało zapracowanego Meksykanina. Nic więc dziwnego, że mężczyzna uśmiechał się teraz szczerze, od ucha do ucha, czerpiąc z tego spaceru o wiele więcej energii niż w przypadku samotnego wypoczynku.
- Docenię, jak przestaniesz to robić z litości. – Postanowił odpowiedzieć w tym samym, żartobliwym tonie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ukochanemu przyświecały zgoła inne pobudki. – Całe szczęście, że wolisz starszych. – Parsknął również śmiechem, słysząc że ewentualnej konkurencji ze znanego z eliksirów rodu winien upatrywać się w młodszych rocznikach. – Ej, ej… – Wtrącił przy okazji, nieskutecznie starając się uchylić przed ostrzegawczym pstryknięciem, które ostatecznie musiał rozmasować palcami, jednak skinął wymownie głową, podnosząc jednocześnie zaraz rękę w polubownym geście, ukazującym Solbergowi, że nie zamierza wybijać jego mieszających w kotłach kolegów. – Walshe nie mają czego się wstydzić. Powinniśmy kiedyś umówić się z nimi na saunę. – Poruszył sugestywnie brwiami, niby nie traktując propozycji poważnie, chociaż gdyby dłużej się zastanowić, chętnie zobaczyłby czy belferskie małżeństwo wygląda tak korzystnie również pozbawione okrywającego niedoskonałości ciała ubrania.
- Dobrze mieć znajomego uzdrowiciela… w czym się specjalizuje? – Zainteresował się zawodową działalnością Brewera, mając świadomość, że ani on, ani Felix, nie prowadzą zdrowego, bezpiecznego trybu życia. Chłopak o tym samym, co jego młodszy partner imieniu, wydawał mu się poza tym spokojny i konkretny, co niewątpliwie sprzyjało obranej przez niego drodze kariery. – Brooks. Dawno jej nie widziałem… – Mruknął zaraz refleksyjnym tonem, widząc przed oczami uśmiechniętą twarzyczkę miotlary. – Nie powtarzaj jej tego, ale do niej to akurat mam słabość. Sam nie wiem, może to dlatego, że opchnęła mi naprawdę niezłe auto. – Zaśmiał się, mimo że Piorun nie miał tutaj nic do rzeczy. Ot, z nie do końca zrozumiałych powodów, pomimo sporej różnicy wieku, Julia i Paco od razu znaleźli wspólny język, a Meksykanin nie tylko darzył ją sympatią, ale i doceniał rolę, jaką dziewczyna pełniła w życiu Maximiliana.
Potrzeba im było jednak nie tylko przyjaźni, ale i bliskości, której obydwaj poddali się teraz, klęcząc przed sobą w cholernym parku jak para zakochanych gołąbków. Nie tak dawno temu Morales nie uwierzyłby, że kiedykolwiek znajdzie się w podobnej sytuacji, ale życie pisało najwyraźniej wyjątkowo dziwne scenariusze, a obecnie mężczyzna wsłuchiwał się w każde słowo ukochanego, jakby delektował się najpiękniejszą pieśnią. Wyobrażał sobie całe te oświadczyny inaczej, jasne, ale mimo odmowy, nie mógł powiedzieć, aby nie odczuwał satysfakcji… a właściwie, nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa, które oddawałoby to, co rozgrywało się w jego wnętrzu. Nie umiał wyrazić precyzyjnie własnych emocji, podobnie zresztą jak i jego młodszy partner, na którego teraz patrzył z dumą i podziwem, nie dowierzając chyba z jaką gracją otworzył się przed nim, jasno określając swoje uczucia, plany i pragnienia. Dotychczas niewątpliwie brakowało im takiego porozumienia, nawet mimo zgodności dusz.
- Maldición. Deberíamos escribirlos. – Przytaknął z uśmiechem ukochanemu, odnosząc wrażenie, że rzeczywiście mogliby wypowiedzieć podobne obietnice przed ołtarzem. Na razie jednak nie potrzeba mu było księdza ani innego dostojnika. Wystarczyło ciepłe czoło Felixa przyłożone do jego własnego i… chyba najwspanialszy komplement, jaki kiedykolwiek od chłopaka usłyszał. Tu eres mi hogar. W przeciwieństwie do Maximiliana nie uronił choćby łzy, ale to nie oznaczało wcale, że nie jest tak samo wzruszony padającymi ze wzajemnością wyznaniami. – Yo también te quiero y te necesito cerca de mí. – Szepnął zachrypłym już nieco tonem, zanim wzbierające się w nim emocje przekuł w namiętny, gorący pocałunek, podyktowany zdecydowanie szybszym biciem serca. – Bien. Me los quedaré. Pero recuerda que ahora la iniciativa es tuya, porque no me atreveré a arrodillarme ante ti una segunda vez. – Parsknął śmiechem, kiedy tylko oderwał się od chłopięcych ust. Niby dla rozładowania atmosfery, ale ten żart chyba wcale nie leżał daleko od prawdy. Wbrew pozorom dzisiejszy gest kosztował go wiele nerwów i odwagi. Nie żałował jednak ani trochę, że się na niego zdecydował.
Przez chwilę wpatrywał się jeszcze w twarz Felixa z uśmiechem, ale wreszcie przesunął delikatnie palcami po zawilgotniałej skórze, ocierając upuszczone przez chłopaka łzy, a potem schował pudełko z obrączkami do kieszeni spodni i podał chłopakowi dłoń, żeby wspólnie podnieśli się z ziemi. – Skoro nie chcesz magicznych barier, może powinniśmy pomyśleć nad domem z dala od miasta i nokturnu. – Zasugerował niewinnie, powracając do tematu, który zajmował ich myśli, zanim dali się ponieść emocjom i rozpalającej obydwu więzi.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyWto Wrz 19 2023, 21:15;

-Cóż, przyzwyczaiłem się do bycia niedocenianym. - Prychnął rozbawiony, jakby sugerował, że nie ma opcji, że kiedyś przestanie być z nim z litości. Jakby kiedykolwiek taka opcja miała miejsce. Wiele można było powiedzieć o ich relacji, ale na pewno takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. -A to kto Ci powiedział? - Ponownie się zaśmiał, bo to, że był z Moralesem jeszcze nie znaczyło, że preferował starszych. Wiek nie robił mu za bardzo różnicy, chociaż faktycznie obydwa związki, jakie miał były ze starszymi od niego mężczyznami.
Poczuł dziecinną wręcz satysfakcję, gdy udało mu się pstryknąć Paco w nos. Niby nic, ale poprawiło mu to humorek jeszcze bardziej. -Tak. Kiedyś tak. - Zgodził się, zaznaczając jednak kluczowe słowo. Joshua wiedział, że Max jest poturbowany, ale nie miał pojęcia jak bardzo i Solberg nie był pewien ile z tego miotlarz przekazał swojemu mężowi, a wspólne pocenie się w saunie nie było najlepszym momentem na dowiadywanie się takich rzeczy.
-A bo ja wiem? We wszystkim? - Wzruszył ramionami, bo w sumie nie pytał nigdy Brewera o specjalizację. A może i powinien, skoro tyle razy się spotykali w medycznych okolicznościach. Głąbie, Twoja specjalizacja? - Próbował przekazać mu telepatycznie, że potrzebuje odpowiedzi, ale nie wiedział, czy to cokolwiek zdziała. Wciąż jeszcze do końca nie opanował tego połączenia. -Twój sekret jest ze mną bezpieczny. - Zapewnił, wykonując gest zamykanych na klucz ust i puszczając mu oczko. Zresztą nie żeby kiedykolwiek jakakolwiek inna tajemnica Paco została przez Maxa wypaplana. Cieszył się, że chociaż Brooks się z Moralesem lubiła, bo to wcale nie było popularne wśród jego znajomych. -Muszę poznać Cię z Remką. Tylko ostrzegam, takiej bomby energetycznej to jeszcze nie widziałeś. Ja na koksie byłem co najmniej o połowę mniej żywiołowy niż ona. - Zaśmiał się, zaznaczając jednocześnie, że fajnie byłoby takie spotkanie zorganizować. Zależało mu na tym, by jego znajomi poznali i najlepiej zaakceptowali Salazara, choć w ostateczności zadowoliłby się tylko tym pierwszym.
Urazy odzwierzęce, głąbie. Usłyszał nagle w swojej głowie, na co roześmiał się praktycznie do łez. Kochał ten ich Maximilianowy telefon. -Odzwierzęce. Brewer specjalizuje się w odzwierzęcych. - Przekazał od razu tę informację partnerowi, póki jeszcze był w stanie mówić, bo zaraz potem odjęło mu całkowicie mowę, gdy zobaczył, jak czarodziej klęka, z zamiarem poproszenia go o rękę.
-Si, Deberíamos. - Zgodził się pewien, że drugi raz nie będzie w stanie ubrać tak w słowa wszystkiego, co w nim siedziało. Nie wiedział, skąd nagle otrzymał tę magiczną umiejętność, ale cieszył się, że się objawiła. Może zapowiadała lepszą przyszłość dla ich relacji, a może była tylko chwilowym zrywem. Nie miał pojęcia i też nie interesował się tym teraz, bo skupiał się na słowach i czułościach, jakimi obdarzał go partner, a których dość dawno nie mieli okazji doświadczyć w tak czystej formie. -No pensemos ahora en la próxima vez. - Wyszeptał. -Disfrutemos este momento, porque probablemente lo arruinaremos pronto. - Dodał jeszcze, pozwalając sobie na żarcik, tak bardzo prawdziwy w ich przypadku. Miał jednak na myśli to, że wybieganie teraz w kolejny taki moment kompletnie nie miało sensu szczególnie, że czuł się tu i teraz naprawdę szczęśliwy, co nie zdarzało się za często w życiu dwudziestolatka.
Chwycił wyciągniętą dłoń partnera i również podniósł się z ziemi, lecz nim cokolwiek zostało jeszcze powiedziane, postąpił krok do przodu i po prostu się do niego przytulił. W tej chwili nie zapominał o wszystkim złym, co ich spotkało, ale wspominał te wszystkie momenty, kiedy czuł, że warto było się z tym idiotą przemęczyć, by przeżyć z nim te piękniejsze momenty.
-Zdecydowanie wolę odludzie. - Zgodził się, ledwo będąc w stanie powrócić do czegoś tak prozaicznego, w świetle poprzednich słów, jak kupienie domu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyWto Wrz 19 2023, 21:57;

- O nie, nie, kolego… tak się nie bawimy. Nie wbijesz mnie w poczucie winy, bo… – Pogroził mu palcem, ponownie szturchnął chłopaka w bok, a potem przysunął się znacznie bliżej, żeby szepnąć mu z uśmiechem na ucho: - …jesteś najwspanialszy. – Mimo że Paco bez problemu rozpoznał żartobliwy ton ukochanego, nie miał zamiaru choćby przez sekundę dać mu pomyśleć, że jest inaczej i po prostu musiał powiedzieć mu coś miłego, żeby się nie udusić. Pożałował trochę dopiero wtedy, kiedy okazało się, że dzisiejszego popołudnia docinki ewidentnie skupiły się na jego osobie. – Stwierdziłem, że to oczywiste, skoro umawiasz się z takim antykiem jak ja. Rozumiem, że jak ta sroka liczysz po prostu na łatwy spadek. – Skoro nie mógł wygrać, postanowił nie wcielać się w role Don Kichota i nie walczyć bezskutecznie z wiatrakami, zamiast tego również śmiejąc się ze swoich przywar. Nie omieszkał jednak przy okazji zahaczyć o jakże charakterystyczny kształt wyczarowanego niedawno przez młodszego partnera patronusa.
Gdyby wiedział, że to głupie pstryknięcie w nos przyniesie Felixowi tak wiele radości, może nawet nie próbowałby się uchylać przed nosem, z drugiej strony, pewnie to właśnie nieudany unik dodał prztyczkowi smaku. – Nigdzie się nie śpieszy. – Mruknął spokojnie, domyślając się, że może chodzić o zabliźnione ciało, którym obecnie dwudziestolatek nie chciał się chwalić nawet przed nim. Rozumiał, dlatego wolał utwierdzić chłopaka w przekonaniu, że to tylko luźno rzucony pomysł, którego realizację mogą odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość. – Zapytamy, jak już ustawisz mnie na zajęcia wyrównawcze. – Zażartował, acz miał nadzieję, że kiedyś rzeczywiście uda im się spotkać z Brewerem. Kilka rad z pewnością by mu się przydało, wszak mimo starań, magia uzdrowicielska nadal sprawiała mu wiele problemów. O panience fruwającej w przestworzach nie powiedział już nic, dziękując tylko ukochanemu skinieniem głowy, za to zaciekawiła go nowa osóbka, o której Maximilian chyba nigdy wcześniej mu jeszcze nie opowiadał. – Przynajmniej mam doświadczenie. – Parsknął śmiechem, nie kontynuując jednak dość newralgicznego tematu opieki nad naćpanym jak stodoła Solbergiem. – Czemu nie. Lubi meksykańską kuchnię? Może zaprosisz ją na kolację do Paraíso? – Zaoferował się jak na gościnnego gospodarza przystało, chociaż termin i miejsce spotkania były mu obojętne. Miło byłoby natomiast poznać innych znajomych z otoczenia niesfornego boa kusiciela.
- Eee… to w sumie jeszcze lepiej, skoro my się nie znamy na magicznych stworzeniach. – Skomentował zdolności Brewera, zastanawiając się skąd Felix nagle pozyskał taką wiedzę, ale nie zadawał już żadnych innych, zbędnych pytań, w pełni skupiając się na partnerze i niby nieudanych, a jednak wyjątkowo udanych oświadczynach. – Pero no lo haremos. – Westchnął, jakby naprawdę żałował, że nie będą mogli odtworzyć tych wszystkich pięknych słów, które dzisiaj padły. W rzeczywistości wolał po prostu przeżywać tę chwilę, i ani myślał o sięganiu po pióro czy pergamin, nawet jeżeli kiedyś, przed ołtarzem, mieliby wybełkotać sztuczne formuły. – Bien. – Dlatego zgodził się też z ukochanym, spuszczając z rozbawionym uśmiechem głowę, kiedy ten przypomniał, że relacje pomiędzy nimi zmieniają się niczym obrazy w kalejdoskopie. – Resistamos un poco más. Me gusta no discutir contigo. – Rzucił równie humorystycznie, podając Maximilianowi dłoń, żeby tuż po tym objąć go ciasno swoimi ramionami. Tak, on też czuł się cholernie szczęśliwy.
- Pomyśl o tym między obrywaniem, tfu, uderzeniem tłuczkiem a przesadzaniem mandragor, dobrze? Niech każdy z nas znajdzie interesujące oferty. Zobaczymy wtedy jak bardzo nasze oczekiwania się rozmijają, a potem pomyślimy nad kompromisowym rozwiązaniem, zgoda? – Zaproponował bardzo rozsądnie i dojrzale. Chciał ruszyć w tym kierunku, ale razem z partnerem, dlatego dał im obu czas na zastanowienie i wyszukanie przytulnych domów położonych poza granicami miasta. - Ah, i zabierz mnie w końcu na jakąś randkę, jeżeli chcesz, żeby ta cała Remka spałaszowała dobrze doprawione krewetki. - Nie wiedział nawet czy dziewczyna lubi owoce morza, za to skorzystał z okazji, żeby subtelnie uzmysłowić Maximilianowi, że chciałby wybrać się gdzieś razem. Nieważne gdzie.

zt. x2
Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2424
  Liczba postów : 1060
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyNie Wrz 24 2023, 21:40;

Tak naprawdę sam nie wiedział, dlaczego zdecydował się na spotkanie z kobietą. Mógł powiedzieć, że w pewnym sensie jej ufał, wiedząc, że zależało jej na dobru Maxa i nie chciała naciskać na niego, jako starszy i bardziej doświadczony jasnowidz. Może chodziło o podejście do świata, które w jego odczuciu mieli podobne, choć mierzyli się z innymi wyzwaniami każdego dnia. Tak naprawdę nie potrafiłby wskazać powodu, dla którego uważał, że właśnie z Laeną miałby porozmawiać na nurtujący go temat, ale jednocześnie wiedział, że nie było innej osoby. Wbrew wszystkiemu kobieta nie wiedziała o nim wszystkiego, więc być może byłaby zdolna odpowiedzieć całkowicie obiektywnie na pytanie, jakie nie dawało mu spokoju. Pytanie, które być może było jednym z tych, jakie warto było zadać naturze i gdyby Huang miał pewność, że smoki mogą udzielić mu odpowiedzi na nie, nie wahałby się i pytał każdego dnia. A jednak jakkolwiek były to potężne i magiczne stworzenia, nie potrafiłyby odpowiedzieć na jego rozterki. Kto wie, może natura będzie w stanie, a jak nie, to może po prostu rozmowa dobrze mu zrobi.
Wybrał na miejsce spotkania huśtawki na skwerku, które o tej godzinie były puste. Wciąż jeszcze ludzie obawiali się ataku smoków, więc nie wypuszczali swoich pociech samotnie na place zabaw, a i dorośli czarodzieje niechętnie zostawali na otwartych terenach. Słońce powoli zaczynało zmierzchać, ale wciąż jeszcze ciepłym blaskiem oświetlało okolicę. Huang usiadł na jednej z huśtawek, bujając się na niej delikatnie w oczekiwaniu na kobietę, a gdy tylko ją dostrzegł, uśmiechnął się łagodnie.
- Dzień dobry panno Aasveig - przywitał się uprzejmie. - Jeśli miejsce nie jest odpowiednie na chwilę rozmowy, możemy zawsze wybrać się na spacer, choć przyznam, że wolałbym pomówić na osobności, bez zastanawiania się, czy ktoś nam się przysłuchuje - dodał w ramach wyjaśnień, gestem wskazując na skwer i huśtawkę obok siebie. Sam jednak wstał, dając tym samym znać, że rzeczywiście nie miałby problemu z tym, żeby przejść się gdzieś dalej.
- To będzie dość nieoczekiwane, ale czy wróżby… One odpowiadają tylko na pytania dotyczące tego co było, albo tego co będzie, czy może mogą wskazać odpowiedź w temacie tego, co jest w danej chwili? Czy mogą odpowiedzieć na pytania dotyczące uczuć, których się nie rozumie? - przeszedł dość płynnie do tematu spotkania, czując się mimo wszystko skrępowanym, choć nie dawał tego po sobie poznać, wciąż uśmiechając się łagodnie.

@Laena Aasveig

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPon Paź 30 2023, 23:01;

Nie leżało w jej zwyczaje odmawianie pomocy, jeżeli ktoś miał do niej prośbę, pytanie czy potrzebę, by zwrócić się o radę, zawsze chętnie go przyjmowała, z największą otwartością i dokładnością, jaką tylko znała i potrafiła okazać. Czy ktoś potrzebował wróżby, podpowiedzi od losu czy zwykłego słowa wsparcia, nie kierowanego żadną konkretną wizją, była gotowa go wysłuchać, bez względu na to kim był i czy był jej znany.
Nie zmieniało to jednak faktu, że niektóre wizyty potrafiły zadziwić ją trochę bardziej od innych, a podpisy na listach czasami szczerze ją zaskakiwały. Ten, który teraz trzymała w dłoni, należał na przykład do tych pozytywnych niespodzianek, które otwierała z przyjemnością.
Nie miała pojęcia, czego potrzebował od niej pan Huang, nie zaglądała też w wizje, by się tego dowiedzieć, pozostawiając kwestię wyjaśniania właśnie jemu. Czymkolwiek by to jednak nie było, z uśmiechem wypatrywała ich spotkania, dobrze pamiętając ich ostatnie. Może i różnili się zdaniami i podejściami, jednocześnie jednak w jakiś podobny do siebie sposób patrzyli na świat. Jakby przez tę samą szybę, ale pod innym kątem. Nie bali się też o tym dyskutować, zachowując pełną kulturę i zrozumienie dla drugiej strony, a to było nieczęsto spotykaną cechą, którą sobie niezwykle szanowała. Prościej ujmując wszystkie jej przemyślenia, zwyczajnie miło było jej się z nim zobaczyć.
- Dzień dobry panie Huang – przywitała się z uśmiechem, nie kryjąc ani swojej radości, ani też ciekawości. Zaraz też rozejrzała się dookoła, wzruszając ramionami. – Jeżeli tu czuje się pan wystarczająco swobodnie, możemy zostać – zapewniła, podchodząc spokojnie do huśtawki. – Postaram się pomóc, jak mogę. Zamieniam się w słuch – dodała jeszcze uprzejmie, skupiona już tylko na swoim rozmówcy, na jego mimice i ekspresji, tonie głosu i tym, co kryło się w jego mowie ciała. Chciała go zrozumieć w całości, nie tylko przez słowa. Napięcia, drgnięcia, tiki dłoni były tłem i światłem, nadającym słowom kolory i odpowiednią perspektywę. Zawsze patrzyła na obraz osoby, z którą rozmawiała całościowo.
- Hmmm, żeby dobrze odpowiedzieć na pana pytanie, proszę zrozumieć czym dokładnie jest wróżba – uśmiechnęła się pokrzepiająco, pokazując, że była gotowa podejść do tego na poważnie, i na tyle przepraszająco, że jawnie tym oznajmiała, iż chwilę mogło to zająć. Nie chciała go zasypywać teorią, jednocześnie jednak, by właściwie mógł spojrzeć na temat, musiał dostać odpowiednią perspektywę. – Wróżby są trudnym określeniem, od razu na myśl przychodzą jakieś podpowiedzi dotyczące przyszłości czy pojedyncze wizje, a widzi pan, czytanie, oglądanie i szukanie odpowiedzi nie zamyka się w jednym obrazie. To cała galeria – starała się jak najbardziej obrazowo wyprowadzić jego myśli z jednego, narzuconego przez definicję i ogólnie przyjęte spojrzenie toru. – Idąc przez las, mogą panu pokazać, gdzie aktualnie śpi niedźwiedź. Wybierając się nad wodę, może pan usłyszeć, że prądy są zbyt trudne. Mogą opowiadać historie z różnych czasów i wersji, przedstawić to co było, albo poruszać panem po płaszczyźnie tego, co będzie. To ciągle zmieniający się obraz, który czasem dostosuje się do woli rozmawiającego, a czasami będzie miał swój własny pomysł - słuchała go jednak dalej, chcąc lepiej zrozumieć problem, aż w końcu uśmiechnęła się serdecznie. – Do uczuć wizje często bywają łaskawe – zachichotała, jakby właśnie wspominała o jakiś kaprysach i głupotkach dobrego przyjaciela. – Choć w takim przypadku prosiłabym jednak o nie karty, a nie gwiazdy, te wolą wybiegać w przyszłość. Karty, fusy, wosk, a nawet chmury, jeżeli taką miałby pan ochotę, pozwalają wejrzeć w głąb siebie. Nie zawsze dają jasne odpowiedzi, nie są one formułką, której wystarczy się nauczyć i się do niej stosować. Są… Jak lustra. Może się w nich pan przejrzeć, spojrzeć na swoje odbicie dokładnie pod takim kątem, jakiego pan potrzebuje, ale to od pana zależy czym będzie to, co pan zobaczy. Oraz w jaki sposób to pan zobaczy, w zależności od pytania, jakie pan ma – wytłumaczyła na spokojnie, patrząc mu w oczy bez nacisku, oferując pomoc, ale niczego nie wymuszając. – Jakie miałby pan pytanie? To odnośnie uczuć? Czego chce się pan dowiedzieć?

Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2424
  Liczba postów : 1060
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyNie Lis 05 2023, 00:04;

Uprzejmy uśmiech pojawił się na jego ustach, kiedy kobieta zapewniła, że miejsce było równie odpowiednie do rozmowy, co każde inne, byle czuli się komfortowo. Choć spacer mógł okazać się o wiele przyjemniejszy, tak wolał zostać w jednym miejscu, żeby skupić się w pełni na rozmowie. Nie wiedział, czego powinien się spodziewać po ewentualnych wróżbach, tak jak nie był do końca przekonany, czy mógł im wierzyć. Jednak nie było to coś, z czym poszedłby do Maxa, z wielu powodów, a już na pewno nie skorzystałby z pomocy kogoś zupełnie przypadkowego.
Wpierw jednak przyszło mu wysłuchać wyjaśnień na temat wróżby, na które musiał się otworzyć, chcąc je w pełni zrozumieć. Były bardziej złożone, niż większość podejrzewała i miał tego świadomość, a jednak słuchając słów kobiety nabierał przekonania, że są żywe. Równie zmienne i plastyczne co każde stworzenie, z tą różnicą, że nie wszyscy rozumieli jego zachowania. Wbrew pozorom takie myślenie o wróżbach było dla niego łatwiejsze i rodziło w nim więcej pokory wobec wszelkiego rodzaju wizji. Skinął lekko głową na znak, że rozumiał słowa panny Aasveig.
- Nie potrzebuję wiedzieć, co będzie w przyszłości, ani czy związek jest właściwy… Chciałbym jednak zapewnienia, że dobrze rozumiem własne uczucia - odpowiedział w końcu spokojnie, jakby mówił o czymś najzwyklejszym, nie zaś o chaosie, jaki panował w jego sercu. - Miłość dla każdego jest czymś innym, więc trudno ją porównywać. Jeszcze trudniej, kiedy nie mówi się o niej, kiedy nie wypowiada się na głos pewnych fraz. Jak więc odróżnić ją od przyjaźni i przywiązania. Jak odróżnić silniejsze uczucia, od zwykłego pożądania i przyzwyczajenia do czyjejś obecności. Czy karty, albo chmury, są w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy to, co czuję do konkretnej osoby, to właśnie jest miłość? - zadał w końcu pytanie, spoglądając na kobietę z tym samym łagodnym uśmiechem, co zawsze. Choć nie było tego po nim widać, czuł się w pewien sposób zestresowany, obawiając się odpowiedzi. Wiedział, co chciał usłyszeć, jednocześnie obawiając się, że to, czego chciał, nie miało tak naprawdę przełożenia na to, co rzeczywiście było. Mimowolnie bał się, że ramy w jakich zyskał wszystkie relacje miały wpływ na jego osąd i to, co myślał, że czuł, było jedynie kolejnym właściwym zachowaniem.

@Laena Aasveig

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPon Lis 06 2023, 14:26;

Opowiadała z równą uwagą, z jaką go słuchała, nie chcąc, by cokolwiek prowadzącego do wróżenia zostało pominięte. Mogłaby już teraz zapytać się najbliższych jej omenów o odpowiedzi na zadane pytania, ale wiedziała, że nie byłyby one rzeczą, którą szukał. Przyszłość była niezmierzona, nieskrępowana ramami czasu i ludzkimi konwenansami. Była szczera sama ze sobą i ze światem, z przestrzenią i czasem i jedynie jej odbicia widziane ludzkimi oczami mogły zostać odczytane jako kłamstwo. Przyszłość nigdy się nie myliła, jej płaszczyzna była niepojęta, dzika, falująca jedynie na prądach działań każdej, objętej nią istoty. I dlatego tak ważny było dokładnie poznanie intencji, jak i przetłumaczenie tych kierowanych od niej samej. Wszelkie szumy, wysokie fale i sztormy, które mogły zakłócić spokojny rejs na falach wizji, wynikały z nieporozumień. Zbijały z właściwego kursu, tym samym prowadząc tam, gdzie nikt nie chciał się znaleźć.
Słysząc i rozumiejąc coraz więcej jego słów, miała wrażenie, że Longwei był świadomy, gdzie znaleźć się chciał, a jedynie nie widział drogi przez potężny sztorm wszystkich sił przeszłych niepewności. Nie znała ich przyczyny, korzeni, tego, co z nimi zrobił i czy w ogóle podjął się ich tematu. Czy był świadomy, jak zaburzały jego własną wizję.
Widziała za to, jak bardzo mu zależało.
Uśmiechnęła się lekko, serdecznie, nabierając głęboki wdech, jakby miała zacząć właśnie długą opowieść.
- To dobrze, że nie potrzebuje tego pan wiedzieć. Nie zaglądam w przyszłość osób, które nie wyraziły na to zgody, a tej pewnie zdecydowanie pan nie dostał? – dopytała z cichym chichotem, na tyle delikatnym, że bliżej mu było do wypuszczenia powietrza z ust, niż faktycznego śmiechu. Nie żartowała sobie jednak z niego, jej ton był zwyczajnie pokrzepiający, chcąc na początek rozluźnić trochę atmosferę. – Wydaje mi się, że rozumiem o co panu chodzi i nie odmówię panu pomocy. Możemy razem wejrzeć we chmury i opowie mi pan, co tam widzi. Albo rozłożyć karty. A nawet zaparzyć zioła, by zobaczyć jak te będą się w wodzie układać. Każda z tych rzeczy będzie przydatna, ale… Zanim zaczniemy, chcę powiedzieć coś jeszcze i proszę pana teraz o otwarty umysł, kiedy powiem, że nie chcę pana pouczać. To jest najdalej od mojego celu – spojrzała na niego z pełnym przekonaniem i dobrą intencją. Wiedziała, że będąc zakręconym na jednej, jedynej rzeczy, można było nie dostrzegać innych dróg, a to byłoby zgubne. – Nie chcę, by potraktował pan moje wróżenie jako coś, co ma powinien zrobić. Może zabrzmi to banalnie, ale tylko pan ma odpowiedź i tylko pan wie, co czuje. Chce pan wiedzieć, czy to, co pan czuje jest miłością, ale… Miłość to przede wszystkim świadoma decyzja – wypuściła powoli powietrze, spokojnie przenosząc spojrzenie z niego na niebo. Chmury nadawały się dziś idealnie do wróżenia. – Przyjaźń, przywiązanie, pożądanie i przyzwyczajenie to jedynie powody, które pomagają podjąć decyzję, czy to pan chce, by to wszystko zmieniło się w miłość. Pod koniec dnia to zawsze będzie pańska decyzja. Czy ma być to długoletni związek, czy jedynie krótkie zapomnienie na jedną noc, wszystko zaczyna się od decyzji, czy ten rodzaj miłości świadomie się zadzieje. Nie spojrzę na pańskie uczucia, pragnienia i omeny naokoło i nie zdecyduję, że jest to miłość, tak zwany los też tego nie zrobi, to do pana należy ten osąd. Nic, co powiem nie będzie decyzją i nic nie powinno być potraktowane jako to. Możemy spojrzeć w karty, możemy spojrzeć w chmury, jednak to pan zadecyduje, co zrobi z tym, co usłyszy. Jestem tu tylko skromnym tłumaczem – skończyła ze znacznie odważniejszym, promiennym uśmiechem skierowanym w jego stronę.

Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2424
  Liczba postów : 1060
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyNie Lis 12 2023, 23:08;

- Nie dostałem i sam także nie dałbym jej… Moje podejście do przyszłości i tego, co jest nam pisane, jest i tak wystarczająco skomplikowane bez dodatkowych wróżb. To, co jest tu i teraz, jest tym co mnie interesuje, gdyż przyszłość może się zmienić w zależności od tego, co zrobimy - odpowiedział od razu z lekkim uśmiechem na ustach. Szukał odpowiedzi na to, co czuł, potwierdzenia, że dobrze wiedział, czego chciał i na jakim etapie życia był. Omawianie tego z partnerem nie było do końca możliwe, skoro miał odrzucić ramy, a rozmowa z kolei przywoływała je niczym accio. Nie chciał płoszyć drugiego mężczyzny, jak i nie chciał kręcić się niepewnie. Jednocześnie, co musiał przed sobą przyznać, był zwyczajnie ciekaw wróżby. Im bardziej był świadom tego, w jaki sposób jasnowidzowie musieli się z nimi obchodzić, że oswajali je, jak on smoki, był ciekaw, co wróżby mogą o nim powiedzieć. Co to niezwykłe stworzenie mogło o nim wiedzieć i powiedzieć komuś, kto był mu niemal całkowicie obcy.
- Proszę się nie martwić panno Aasveig, nie należę do osób, które rzucą wszystko, byle spełnić przychylną wróżbę - zapewnił jeszcze, nim kobieta zaczęła tłumaczyć złożoność wróżb i to, czym były. Wskazówka co do tego, co mógł mieć, co mogło go czekać, co mógł zrobić. Wskazówka, której daleko było do decyzji, daleko było do czegoś pewnego, a przynajmniej tak rozumiał to Huang. To przekonanie, że wróżby i przepowiednie nie były czymś całkowicie pewnym, tkwiło w nim od dawna. Świadomość, że los, choć powiadają, że jest zapisany w gwiazdach, jest jedynie historycznym zapisem, opowiadającyjm o przeszłości, nie zaś zdradzający przyszłość. Był jednak pewien jednego, że koniec każdej z osób był z góry jasno określony i tylko zmieniał swoje warianty w zależności od podejmowanych działań. Wierzył, że jego czekała śmierć zadana przez smoka, ale czy miał być zjedzony, spalony, zgnieciony, zabity przez innych w obornie bestii, czy też doprowadzony do granicy życia przez kogoś, kogo określał smokiem w ludzkiej skórze - tego nie chciał wiedzieć i nie sądził, żeby można było przewidzieć.
- Zajrzyjmy więc w karty - zgodził się na jedną z podanych możliwości, z zaciekawieniem obserwując, jak kobieta wyjmuje talię. Przyglądał się jej przy tym uważnie, nie tracąc uprzejmego uśmiechu z twarzy, nawet wtedy, gdy myślami odbiegł do dobrze znanego jasnowidza, zastanawiając się, czy on naprawdę nie próbował wróżyć z obawy o wizje. W końcu przyszło mu wylosować karty, z których pierwszą było Koło fortuny, drugą Kapłanka, a ostatnią kartą była Sprawiedliwość. Trzymał wszystkie trzy karty i spojrzał na Laenę, czekając na jej werdykt.

Koło fortuny, Kapłanka, Sprawiedliwość

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Czarodziejowa Dusza
Czarodziejowa Dusza

Galeony : 906
  Liczba postów : 943
https://www.czarodzieje.org/t10816-czarodziejowa-poczta
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Specjalny




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyPon Sty 15 2024, 20:58;

Nagle, całkiem niespodziewanie, powiał mocniejszy wiatr. Taki z tych nieoczekiwanych, jakby chciał w czymś przeszkodzić, jakby chciał pokazać, że nic z tego wróżenia zwyczajnie nie będzie. Bo skoro chciało się o coś pytać, to zwyczajnie trzeba było mieć do tego pełne przekonanie. A może przyszłość, która mimo wszystko zawsze kryła się również w teraźniejszości, nie miała najmniejszej ochoty na to, żeby w jakikolwiek sposób rozmawiać z Huangiem. Jakkolwiek by nie było i z czymkolwiek by się to nie wiązało, wiatr okazał się tak mocny, że poruszył huśtawkami i najnormalniej w świecie porwał wybrane przez niego karty. Poleciały, fru! Prosto w żwir i niezbyt eleganckie podłoże, które z całą pewnością mogło je ubrudzić, zniszczyć albo zrobić cokolwiek podobnego. Skoro tak, to chyba należało je łapać, tym bardziej że drżały wyraźnie, zbierając się do dalszego lotu. Być może bowiem karty miały pisaną podróż nad Doliną albo coś innego, równie szalonego i zabawnego. Trudo było powiedzieć, co dokładnie kryło się w tych kartkach tektury, na których wymalowano stosowne obrazy, zaklinając w nich rzeczywistość.

~Christopher Walsh
Powrót do góry Go down


Longwei Huang
Longwei Huang

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krwawa obrączka na serdecznym prawym palcu, tatuaż chińskiego smoka na lewej ręce, runa jera na karku, blizny na łydce i na plecach, łagodny uśmiech
Galeony : 2424
  Liczba postów : 1060
https://www.czarodzieje.org/t20234-longwei-huang#630705
https://www.czarodzieje.org/t20253-poczta-longweia#631638
https://www.czarodzieje.org/t20251-longwei-huang#631542
https://www.czarodzieje.org/t21405-longwei-huang-dziennik#693068
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Moderator




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyWto Sty 16 2024, 14:48;

Jak tylko położył karty przed sobą, a te zostały porwane przez wiatr, był pewien, że nie powinien próbować wróżb. Miał swoje podejście do nich, był przekonany, że przyszłość nie powinna być odczytywana. Przekonywał się do tego, że niektóre spotkania, osoby, są im pisane, ale nie w sposób niemożliwy do zmiany, a ta nie mogła stać się za sprawą przepowiedni. Być może w ten sposób świat próbował dać mu do rozumienia, że sam wie, co się w nim kryło i nie potrzebował pomocy.
Ruszył z huśtawki, aby podnieść karty, starając się ich nie uszkodzić. Był gotów odkupić talię, jeśli rzeczywiście karty uległyby zniszczeniu, ale póki co próbował ostrożnie podnieść je z ziemi i otrzeć z piasku, drobinek żwiru, błota, nie przejmując się, że jego własne ubranie może się poplamić. Nie był pewien na ile mógł używać zaklęć czyszczących na przedmiotach służących do wróżenia.
Zapatrzył się raz jeszcze na kartę koło fortuny, pamiętając, że dwie kolejne to była kapłanka i sprawiedliwość. Nie wiedział, co znaczyły, ale odnosił wrażenie, że po prostu, jak wszystko, także ta kwestia zależała tylko od niego i Maxa, tego jak obaj podejdą do tego, co się działo między nimi. Wiedział, czego chciał i wszystko wskazywało na to, że teraz zależało od losu, czy wybór był właściwy.

______________________

I won't let it go down in flames
Powrót do góry Go down


Czarodziejowa Dusza
Czarodziejowa Dusza

Galeony : 906
  Liczba postów : 943
https://www.czarodzieje.org/t10816-czarodziejowa-poczta
Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8




Specjalny




Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 EmptyWto Sty 16 2024, 22:11;

Wiatr wiał nadal, choć teraz jakby słabszy, jakby ten podmuch był faktycznie wymierzony w jego próby, z których tak naprawdę nic nie wynikało. Najwyraźniej faktycznie los nie chciał, żeby z nim igrał, nie chciał dopuścić go do wiedzy, jaką posiadał, sugerując mu w ten, czy inny sposób, że powinien po nią sięgnąć samemu. A może, co też było prawdopodobne, był to całkowity przypadek, niemający najmniejszego nawet związku z tym, co się tutaj działo. Z drugiej zaś strony, czy w takiej sytuacji Laena by milczała? Czy siedziałaby bez ruchu na swoim miejscu, nie komentując tego, co się wydarzyło, nie podejmując żadnej dyskusji na temat tego, jak potraktowała ich pogoda? Trudno było powiedzieć, a wszystko, co teraz mógł zrobić Huang, to jedynie domysły.
Kiedy zaś przyglądał się kartom, kiedy próbował oczyścić je, by ich nie zniszczyć, coś srebrzystego pojawiło się w polu jego widzenia. Łuna, która zbliżając się do niego gwałtownie, zaczęła przybierać wyraźne kształty, stając się ostatecznie muflonem. Patronus był mu niewątpliwie znany i należał do jednego z jego współpracowników, teraz zaś wyraźnie zbliżał się ku niemu i nie można było mieć żadnych wątpliwości, co do jego intencji. Ot, niósł wiadomość i właściwie należało się spodziewać, iż nie była ona pocieszająca.

~Christopher Walsh
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Huśtawki na skwerku - Page 3 QzgSDG8








Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty


PisanieHuśtawki na skwerku - Page 3 Empty Re: Huśtawki na skwerku  Huśtawki na skwerku - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Huśtawki na skwerku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Huśtawki na skwerku - Page 3 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-